Drodzy golowicze
Zauważyłem, że moja dieta jest trochę mało zróżnicowana i dlatego jestem ciekaw co wy jadacie na co dzień, jak pod tym względem wygląda wasz przykładowy dzień (śniadanie, obiad, kolacja)? Jakie posiłki często jecie? Wątek ma na celu zainspirowanie mnie i innych zainteresowanych do zmian w odżywianiu, wprowadzenia czegoś nowego.
Moja dieta też jest dosyć mało zróżnicowana, śniadanie u mnie to najczęściej bułka z wędlina i serem, do tego jogurt. Obiad to różnie, jakaś zupa, ziemniaki, mięso, kapusta czy tam mizeria, czasem jakiś makaron. Kolacja to jajka w różnej formie w zależności na jakie mam ochotę (sadzone, jajecznica, omlet) z pomidorkiem, ostatnio robię sobie też hot-dogi, czasem usmaze naleśniki.
W międzyczasie lubię dopchać się jakimś ciastem.
A jak chcesz sobie urozmaicić dietę to polecam kanał Tomasza Strzelczyka na YT, ma sporo propozycji dań które robi się prosto i szybko.
Jem czysto, sam sobie szykuje bez żadnego cudowania. Owsianka z bananami lub jabłkami i cynamonem, chleb żytni ciemny , jakieś naleśniki z dżemem, masłem z orzechów i miodem lub szpinakiem, ryż biały/brązowy lub ziemniaki z warzywami na obiad, na koniec dnia jakieś orzechy, jogurt naturalny lub jajka na miękko. Witaminy są, minerały są, nic więcej nie potrzeba. Jak chcesz sobie wymyślać różne dania to sobie rób, być może polubisz gotowanie. Ale pamiętaj, że organizm potrzebuje pewnych składników odżywczych do funkcjonowania i jeżeli dzień w dzień odżywiasz się podobnie ale spełniasz wymogi organizmu to nic więcej nie musisz robić. Mam też o tyle dobrze, że u mnie w pracy jest stołówka i tam też jem ale to co tam serwują, nie różni się zbytnio od tego co sobie sam szykuje( ziemniaki, ryż, warzywa, jakieś mięso).
Tą dietą na pewno nie dostarczasz wszystkich składników odżywczych, a jeśli nawet to większość poniżej wymaganego poziomu.
VanSol - widzę profesjonalna analiza diety na podstawie krótkiego posta. Szacuneczek
Wymienił to co je. Ja tu nie widzę np. 370mg magnezu, który swoją drogą z pożywienia jest wchłaniany w 20 procentach i po prostu trzeba suplementować. Nie widzę tutaj 2g tłuszczu Omega 3 ALA. Nie widzę tutaj 90mg witaminy C ani wielu innych składników odżywczych w odpowiedniej ilości. To nie są moje wymysły. Sprawdź sobie samemu jakie jest dzienne zapotrzebowanie.
Warzywa do obiadu zakładam, że są gotowane czyli witamin prawie nie ma.
Ciekawe jak to policzyłeś :) I magnez przy w miarę zbilansowanej diecie suplementować? bo co?
z tą witaminą C to już grubo poleciałeś, bo naprawdę trzeba się mocno postarać żeby mieć niedobór.
Generalnie nie udzielaj się autorytarnie w kwestiach dotyczących zdrowia, czy w zasadzie jakichkolwiek innych, jeżeli faktycznie nie jesteś ekspertem. A już na pewno unikaj sformułowań"na pewno". Pozdrawiam
Chyba nie przeczytałeś co napisałem. Magnez wchłania się z żywności w 20% a jego zawartość w tym co napisałeś to pewnie nie więcej niż 200mg dziennie. To policz sobie ile przyswajasz. Witamina C w bananach to 8mg na 100g i to jest z tego co widzę najbogatsze źródło tego składnika w Twoim jadłospisie. To jak chcesz mieć 90mg w tej diecie?
Edit chodziło mi o dietę marcina
Magnez się wchłania zależnie od formy podania, a nie w 20%. I jest praktycznie we wszystkim - w wodzie, nabiale, warzywach, orzechach. Podobnie z witaminą C, naprawdę trudno nabawić się jej niedoboru jedząc jakkolwiek (wyłączając patologiczne diety typu same czipsy, cola i batony).
Już nie mówiąc o tym, że się uczepiłeś tych dwóch, a nie są to najważniejsze rzeczy w naszej diecie.
Takie trochę szafowanie wiedzą z reklam supli i tabelek na nich dziennego zapotrzebowania, bez świadomości że to wszystko jest łatwo dostępne w jedzeniu :)
Ale ok, zaciekawiłeś mnie. Co tak bardzo nie pasuje Ci w diecie Marcina, że dostrzegłeś w niej tyle nidoborów? :)
Nie masz pojęcia o temacie a dyskutujesz. Podałem Ci konkrety a Ty dalej mnie pytasz co jest nie tak? Pozostańmy na tej witaminie C i jej niedoborach. Rozumiem, że jesteś świadomy tego, że witamina C jest utleniana przez gotowanie? Więc odpadają warzywa z diety marcina a pozostają banany i jabłka ze znikomą ilością tej witaminy. Pokaż mi w jego diecie 90mg to udowodnisz swoje racje. Ja daje konkrety a Ty ogólniki.
Ja ze względu ćwiczenia kalesteniki i chodzenia na siłownie, jakoś tą miche muszę trzymać.
Z rana zazwyczaj owsianka z owocami i do tego odżywka białkowa, następny posiłek jadam w pracy, dzień przed wieczorem smaże pierś i do tego ryż i warzywa, następnie w okolicach 16/17 po treningu spożywam znowu odżywke białkową, i najczęsciej burgery wołowe, albo steki, i wieczorem jakiś delikatny posiłek, Skyr i kanapke z masłem orzchowym i dżemem ( czasem jajecznica).
Oczywiście nie jadam tego samego dzień w dzień podałem tylko przykład
Śniadanie masło orzechowe, twarożek, serki topione, salami
Obiad albo makaron z warzywami i kurczakiem często lubię zrobić ryż x warzywami i jajkiem
Skrzydełka w panierce kfc i sos curry lub orientalny wszystko aby nie ziemniaki schabowy/mielony 7 dni w tygodniu jak to moja mama.
Śniadanie Xarelto 20 mg i jeden jogurt naturalny.
Obiad Węglan wapnia, ditlenek krzemu, sole magnezowe kwasów tłuszczowych, talk, ekstrakt z nasion ostropestu plamistego.
Kolacja Wyciąg z ziela karczocha, liści ostrokrzewu paragwajskiego, korzenia cykorii, popijam zieloną herbatą.
Wynik: Prawidłowa waga 75 kg przy wzroście 186 cm
ja bieganiem (teraz juz tak po 20 km) i zieloną herbatą zbiłem z 84 do 79 przy 180cm. Takiej diety nigdy nie chcialo by mi sie trzymac :D
TFW nie mogę ważyć więcej niż 60 przy 182cm wzrostu :)
Ostatnio chyba z 2 kilogramy jedzenia zjadam dziennie jednocześnie odstawiając słodycze i czipsy bo mi już bebech prostestował i kur** spadam z wagi xD kill me pls
To przez stres w grach FS
60kg przy 182cm? Nie złamałeś się jeszcze w pół?
Ja mam około 185cm wzrostu i z wagą różnie, ale oscyluje między 75 a 80kg i jestem szczupły, więc zastanawiam się jak się wygląda przy 60kg o_O
więc zastanawiam się jak się wygląda przy 60kg
Źle
To przez stres w grach FS
Może ogólnie przez stres, ale no nie wiem, nie zawsze sie stresuje a zawsze waże tyle samo XD
Ja mam około 185cm wzrostu i z wagą różnie, ale oscyluje między 75 a 80kg i jestem szczupły
Nie jesteś szczupły, waga 80kg przy takim zroście to waga idealna wręcz, dziesięcioboiści tyle ważą około, daj mi swoją wagę proooooooszę
Jakbym wazyl 60kg przy takim wzroscie, do tego jadal wiecej niz trzeba i mimo tego dalej lecial z wagi to bym sobie poszedl do lekarza, zrobic jakies bardziej kompleksowe badania.
Na śniadanie (około 11) zazwyczaj jajecznica, jajka na twardo, czasami jakaś fasola. Na drugie (koło 15) najczęściej jakieś ciasto owsiane (szarlotka, polecam gorąco), placek białkowy z jakimiś owocami, jogurt z orzechami i owocami, coś tego typu. Na obiadokolację (koło 19) różnie, zazwyczaj gotuję sobie coś na kilka dni i po prostu odgrzewam bo szkoda mi czasu na codzienne robienie posiłku, generalnie jest to jakieś mięso z warzywami - ostatnio musaka, jakieś spaghetti, gulasz, jakaś chińszczyzna, czasami zwykła kura. Do śniadania i kolacji oczywiście tona warzyw, surowych, kiszonych albo w jakichś surówkach.
Nie bardzo potrafię zjeść więcej niż 3 posiłki dziennie, więc ilościowo dostosowuje te trzy do swoich preferencji, przy dniu treningowym zjem więcej, przy dniu w którym leże i nic nie robię. No i wiadomo, od czasu do czasu wjedzie jakaś pizza, kebab czy jedzenie w knajpie.
Ogólnie traktuje jedzenie bardziej jako pokarm który jest przykrym obowiązkiem :P Nie mam problemu, żeby przez miesiąc codziennie rano jeść 3 jajka, 1 bułkę i kilogram warzyw byleby mi się jako tako makra zgadzały.
W tej chwili ostro redukuję nadmiar tkanki tłuszczowej, więc jadę na 2000kcal. Za tydzień wchodzi 2300 i trzymam michę, aż waga nie stanie w miejscu, wtedy dodam więcej kalorii.
Jem wszystko, tylko wiem co jem i liczę kalorie.
2g/białka na kg ciała + dużo warzyw, napoje niesłodzone cukrem, batoniki bez cukrów, fastfoody w mniejszej ilości :)
Kebs dostarcza wszystkiego.
Odstaw cukier i napoje gazowane ,gwarantuje ze po 2 tygodniach bedzie kilka kg mniej
Ja z reguły jem to, na co aktualnie mam ochotę, obojętnie o jakiej porze. Nie mam żadnej diety (nigdy nie miałem) i dobrze mi z tym. Mam to szczęście, że od zawsze byłem bardzo chudy i obojętnie co i ile bym nie zjadł, to i tak zawsze mam niedowagę :)
Pewnie jest tak, jak mówisz.
Ja mam dobry metabolizm ale ostatnio więcej jem gorzkiej czekolady , pije odtłuszczony len mielony z rana , latanie i praca odciskąją piętno na moim organizmie, lekkie nadciśnienie , może mała arytmia , trochę nerwicy .
staram się nie jeść po 19 , ograniczam sól i cukier.
Zdrowia.
Tak dobrej michy jak w 2020r. chyba jeszcze w życiu nie trzymałem.
Efekt przy wzroście 1,71 zjechałem z 80kg do 67kg, a planuję jeszcze kilka kg w dół, a później się zobaczy co dalej.
Polecam Dietę ketogeniczną :) Często jem tylko raz dziennie, czasem robię posty 24, 48 lub nawet 72 godzinne, nie myślę w ogóle o jedzeniu, nie chodzę głodny :) Mózg działa mi cały czas w jednym Trybie, czyli cały czas na Full-u :) Nie ma uczucia senności(ochoty na dzemkę) po zjedzeniu posiłku :)
Śniadanie to przeważnie owsianka z mlekiem i łyżka kakao. Później jem z 3 jaja w koszulce. Obiad to różnie. Często jakaś kasza z sosem, ogórek, papryka. Sporo owoców. Conajmniej jedno jabłko, banan, brzoskwinia. Serek wiejski. Orzechy laskowe, trochę żurawiny. Zero napojów słodzonych, ciastek czy słodzenia herbaty oraz kawy. Sama woda jeżeli chodzi o płyny. Dużo ćwiczę i dieta jest w porządku. Sporo białka. Często również kurczak, warzywa codziennie. Fast foody też do minimum, jak już muszę to tylko KFC ale to i tak BAAARDZO rzadko.
Moja kobieta kupiła mi jakiś program dietowy z Chiashake, jem to aby się nie denerwowała ale czasem podjadam na boku niestety.
Jestem Pro-Gejmerem, więc moja dieta musi wyglądać tak i dzięki temu jestem miszczem CeeSa i Anrila oraz Kłejka! ->
Zbilansowana. Zachowuję odpowiednie proporcje białka/węgle/tłuszcze, oczywiście pozyskiwane z odpowiednich składników, nie spożywam cukru i pilnuję kalorii dobowo. Dużo ryb, warzyw, oliwa z oliwek, kurczak, indyk, pieczywo razowe, sery naturalne, dużo wody, trochę owoców - podstawa diety. Biegam 50km dziennie [edycja - tygodniowo xD], ćwiczę podstawową sprawność (plank, pompki, drążek, rozciąganie), 2-3 razy w tygodniu trenuję sportową jazdę na motocyklu (tory), uzupełniam flat trackiem.
Po lewej w wieku 30 lat (105kg) , po prawej obecnie (40l. - 76 kg). Wzrost 179 cm.
WOW! 50km dziennie! fuck me over and call me a pinky!
Ja się turlam kaszląc 5 razy w tygodniu po 5km...
"pilnuję kalorii dobowo"
Jakie masz dobowe zapotrzebowanie kaloryczne, by utrzymać wagę?
A, jeszcze jedno pytanie. Bierzesz jakieś suplementy? Witamina D, magnez, itp.?
Gratuluję świetnej sylwetki :)
Dzięki.
Po lewej wyglądałeś lepiej. Byłeś przypakowany.
Absolutnie nie stosuję żadnych suplementów, wszystko co potrzebuję mam w tym co jem.
Po lewej wyglądałeś lepiej. Byłeś przypakowany.
Zakładam, że to żart, jednak odnosząc się - m.in. dlatego nie korzystam z siłowni, bo by mnie niepotrzebnie pewnie wkręciło "przypakowanie". A zależy mi na ogólnej sprawności, elastyczności, kondycji, itp. a nie na tym, żeby być górą mięśni co umie podnieść samochód (do niczego mi to niepotrzebne). Wszystko co potrzebuję mogę zrobić samemu, bez siłowni, w domu - bo oprócz biegania jest mnóstwo fajnych ćwiczeń w ciężarem własnego ciała.
Motywuje mnie sam fakt dobrego wyglądu w wieku 40 lat oraz korzyści (i wyniki) jakie mam w sporcie, który uprawiam (i w ogóle to, że dzięki utrzymywaniu diety i formy jeszcze mogę go uprawiać w tym wieku i pewnie będę mógł najbliższe lata).
Nie traktuję tego wszystkiego jakbym coś stracił (np w ogóle nie piję alkoholu, co dla wielu jest nie do przyjęcia), bo za dużo zyskałem, żeby za czymkolwiek tęsknić.
Tylko Ketoza
woda, słód jęczmienny, chmiel
Dziś sobota, a więc dzień folgowania żołądkowi, stąd też kalorii zdecydowanie za dużo:
ŚNIADANIE: jajo na miękko na zapiekanej bułce + szparagi.
DRUGIE ŚNIADANIE: dziś - brak.
OBIAD: penne razowe z kurczakiem, cukinią, pesto bazyliowym i parmezanem.
DESER: ciasto marchewkowe z kremem i truskawkami.
KOLACJA: tortilla z serem pleśniowym, ogórkiem, papryką.
W tygodniu zazwyczaj na śniadanie jem omlety z owsianką i miodem albo owsiankę z owocami, albo jajecznicę. Na drugie śniadanie (w pracy) jakieś świeże owoce lub owoce suszone i orzechy albo jakaś zielenina (sałata/sałatka). Na kolację albo coś "jogurtowego", albo jakieś produkty tostowo-kanapkowe. Obiady - bardzo, bardzo różne (często z zupami i sałatą/sałatką + produkty wegańskie).
Na pewno wcinam za dużo pieczywa (bo uwielbiam). Unikam słodyczy ze sklepu (choć to trudna batalia). Na więcej cukru pozwalam sobie w weekendy i w czasie górskich wypadów.
A przede wszystkim: mam to szczęście, że moja kochana druga połówka bardzo lubi gotować i nie przepada za mięsem. (A do tego nie ma nic przeciwko temu, że często gram na komputerze). ;)
Jem wszystko i nie licze zadnych kalorii, przyzwyczaiłem się od paru lat omijać często [nie mówie że całkowicie] kolacje i wcale mi jej nie brakuje. Jeśli organizujemy fast food na kolacje to idzie dawka pod korek :)
Ale np wczoraj i dziś bez kolacji, nie licząc teraz garści chipsów i piwa Książecego :)
Konkretny obiad o 16.00 i dopiero o 9 rano zjem [weekend] a o 5.00 w tygodniu.
Polska jest najtańszym krajem w Europie i można się tu wyżywić za około 100zł miesiecznie.
Właśnie kończe taki miesiąc za 100zł. Musze powiedzieć, że ani razu nie byłem głodny-ba!-momentami byłem nawet przejedzeony, zapchany.
Nie zaliczam do jedzenia pica, co chyba oczywiste, bo jedzenie to jedzenia a picie to picie i na samą Cole wydałem koło 200zł(2 litry dziennie, czsami jescze wieczorem dokupowałem litrowa Colę).
A więc przechodząc do jadłospisu za 100 zł.
Aby przezyć miesiąc za 100 zł potrzeba:
1kg ryżu ok.3zł
1kg makaronu ok.2,5 zł
1kg kaszy jęczmiennej około 2 zł
6kg ziemniaków ok.8zł
2kg margarany ok 5 zł
150 bułek około 50zł
10 paczek Chochoszoków ok. 20
15 sosów do potraw jeden po około 50 groszy-około 7 zł, lub kilka sosów gotowych po ok.3 zł.
Razem około 100zł.
Zostało mi jescze 7 złotych z tej stówy. Nieźle.
Jak to jemy?
Rano zagtować gar sosu-mamy na 2 dni.
Pierwszy tydzień-makaron. 5 bułek dziennie, pół paczki Chocoszoków.
Drugi tydzień-ryż. 5 bułek dziennei, pół paczki Chocoszokw.
Trzeci tyedzień-kasza jęczmienna, 5 bułek, pół paczki Chocoszokwó.
Czwarty tydzień-6 kilo ziemniaków, 5 bułek , pół, paczki Chocoszoków.
Zamiast Chocoszoków można kupować krem czekoladowy-400 gr za 2,5zł albo zwykle kulki czekoladowe, można nabyć za 1-2 zł 300 gramów.
Także jadłsopsis jest sprawdzony i bardzo sycący-nawet zostało mi jeszcze trochę rużu i kaszy, bo kilogram na tydzień to naprawdę jest aż nadto.
Brakowało mi jedynie serków, jogurtów i rybek.
Ale bez problemu mogę taki miesiąc powtórzyć-mówię to jako osoba która lubi jeść, objadać się, czy nawet obżerać.
Jeden Władysław JAgiełło i masz jedzenie na cały miesiąc.
Pozdrawiam.
sniadanie to zwykle jakas jajecznica z parowka lub jakies slodzone/kukurydziane platki jak mam jej dosc.
a obiad to zwykle ide zjesc cos w maku.
kolacja roznie.
dieta tragiczna, ale nie zdobylem sie jeszcze znowu na bardziej ambitne sniadania i przygotowywanie obiadow. aktualnie w jednym miescie mieszkam, a w drugim pracuje, i depresyjny stan z tego wzgledu udziela mi sie na tyle, ze w tym drugim za bardzo nie chce mi sie organizowac zdrowe jedzenie, szczegolnie ze mieszkam z randomami. zastanawiam sie troche nad dieta pudelkowa, bo mam juz 25 lat i odnosze wrazenie ze moj zoladek nie jest juz takim chadem jak gdy mialem 20 i znosil wszystko :(
na swoja obrone powiem, ze praca regularnie po kilkanascie godzin i ciezko sie zmusic zeby to ogarnac samemu, chce sie miec troche zycia.
Dieta może pomóc w poprawie stanu psychicznego, pomyśl o tym ;)
Czytam te wasze komentarze i jestem przerażony, w większości śmieciowa dieta z bezwartościowych i wysoko przetworzonych składników.
Kiepsko czytasz.
U mnie metabolizm zaczął zwalniać gdzieś z półtora roku temu. Stopniowo troszkę mi się przybierało. Nie piszę, że mam jakąś super nadwagę, ale ważę teraz gdzieś 87kg przy wzroście 180cm. Najgorsze jest to, że mi się najwięcej na brzuchu odłożyło... Fakt faktem jem o różnych godzinach, mój organizm jest rozregulowanym, bo pracuje na 3 zmiany. Nie mniej mam tak przykładowo, że sobie lubię w nocy podjeść coś, jakieś piwko też wiadomo zwłaszcza latem. Zacząłem trochę ćwiczyć, ale zapał szybko mi minął. Kiedyś , jakieś 3 lata temu jak ćwiczyłem regularnie to nawet podobała mi się moja sylwetka, ale wiadomo, z upływem lat coraz mniej się człowiekowi chce.
Muszę się jakoś zmobilizować i wziąć bardziej za siebie.
Same ćwiczenia na siłowni chyba nie za bardzo pozwolą zmniejszyć bandzioch. Trzeba się mocno napocić. Sprawdzi się bieganie. Sprawdzą się też gry zespołowe (np. koszykówka). No i jeść nie powinno się za dużo, zwłaszcza przed snem.
z upływem lat coraz mniej się człowiekowi chce
Ja mam dokładnie odwrotnie :)
Bieganie czy inne ćwiczenia nic/niewiele dadzą jeśli źle się je. Właściwe odżywianie to absolutna podstawa.
No właśnie Stanson,
Całe życie nosiłem bandzioch i do 23 roku życia nie było takiego etapu, żebym nie był otyły.
Zrzucenie tych 30 kg dokonało się u mnie 11 lat temu i za bardzo nie rozumiem, o co chodzi z tą młodzieńczą energią. Tej nigdy nie miałem. Drugie życie zyskałem właśnie wtedy i to teraz czuję się młody I sprawny.
Do czasów C19, regularnie chodziłem na siłownię, ale później zająłem się głównie kalisteniką.
Mimo ostrych ćwiczeń, trochę się zaniedbałem na początku pandemii dietetycznie i mi się przytyło. Na długotrwałych treningach siłowych nie byłem w stanie utrzymać wręcz wagi, bo już nie mogłem patrzeć na jedzenie. Przy kalistenice i aerobach już moje wymagania się zmniejszyły:).
Ale znowu - liczenie kalorii i waga spada sama. Poszło już 6kg i jestem w zasadzie w normalnym zakresie BMI. Liczenie kalorii to zresztą cudowna sprawa. Pizza na redukcji, od czasu do czasu, jak najbardziej. To wszystko naprawdę nie jest takie trudne.
Pewnie, że nie jest tylko trzeba się zebrać w sobie i zacząć. Przyjdą efekty, przyjdzie motywacja ;)
Po dłuższym czasie już nawet nie trzeba liczyć tych kalorii, wie się po prostu ile i czego można zjeść. Krótko mówiąc polega to po prostu na zmianie nawyków żywieniowych.
Wszelkie "diety cud" i inne agresywne metody nie są dobre, bo są krótkotrwałe. Wszystko się opiera na długoterminowym procesie. Trzeba sobie założyć, że się zmienia wszystko i nie wraca do starych nawyków obżarstwa. Trochę tak jak z alkoholikem - jak rzuci to już nigdy w życiu się nie napije, o ile oczywiście będzie chciał pozostać trzeźwy :)
bzdura :) Mam 36 na karku i zrzuciłem 12kg w przedziale od października zeszłego roku do marca tego roku, waga cały czas się utrzymuje.
Mając dwójkę z przodu regularnie ćwiczyłem na siłowni +kręciłem duże ilości kardio (rower, bieganie, piłka nożna), bo wiek młodzieńczy i teoretycznie chęci, czasu i energii więcej, ale dopiero teraz jestem w najlepszej formie zarówno wydolnościowej jak i sylwetkowej.
Tak więc pisanie, że wiek, że to że tamto to tylko wymówka
Moi drodzy wiek jednak ma znaczenie w kwestii optymalnych możliwości ciała. Szybkość zaczyna spadać po 30-stce. Wytrzymałość przed 40-stką. Siła w okolicach 45 lat. Nikt jeszcze tego nie przeskoczył.
Trenowałem lekko-atletykę. Dystanse 400m/200m przez kilkanaście lat i przy wzroście 185cm ważyłem 70-72kg. Oczywiście od wiosny do jesieni zawsze w okolicach 70kg. Nie ważne co jadłem. Miałem powera do rywalizacji z innymi z klubu oraz pobijania własnych rekordów. Przy biegu na 400m na max spalałem więcej kalorii niż obecnie średni tempem biegnąc 10 km.
Życiówka na 400m 48s z małym hakiem. Od kilku la nie ma mowy o powrocie do takiego ekstremalnego stylu oraz zbliżenia się do najlepszych wyników. Jem znacznie zdrowiej, ale możliwości ciała optymalne trudno, by były w wieku 35-39 lat jak miało się 22-32 lata. Od kilku lat biegam już tylko rekreacyjnie 5 razy w tygodniu po 5km lub 10km zależnie od pogody. Waga ok 76-77kg.
Nie ma więc tak, że nawet średnie tempo na długie dystanse spali więcej kalorii od sprintu na 400m. Tak różowo niestety nie ma. Więc liczy się intensywność i jakość treningu, a nie ilość km. Owszem długimi dystansami można spalić więcej, ale biegając szybkim tempem. Podziwiam zawodowych biegaczy, którzy na max są w stanie biegać na tak długie dystanse jak 5km, 10km czy maraton. Zawsze tych dystansów bałem się, ale przebiec bez problemu wolnym tempem mogę maraton, a średnim tempem do 20km mimo, że bardzo daleko mi do apogeum fizycznego, gdy miałem 22-32 lata. Zawsze bardzo dużo grałem w kosza, a potem wspinaczka górska, tenis ziemny i mniej siłownia, bo nie lubię dźwigać ciężarów. Nie dla mnie. Pompek pełnych mogę zrobić 100 w jednej serii czy 25 podciągnięć na drążku, ale pompowanie na siłowni niestety nigdy nie przynosiło mi radości. Jak to się mówi nie dla psa kiełbasa :)
Z tego co tu czytam jasonxxx spalił z 105kg na 76kg. To jest duży wyczyn moim zdaniem i ogromna praca. Im więcej ktoś waży tym trudniej o wysiłek. Wiele trzeba mieć samozaparcia i dyscypliny, by takiego czegoś dokonać. Mi było łatwiej, bo zawsze byłem szczupły i wysportowany, bo sport od małego polubiłem i lubiłem rywalizację wygrywać. No, ale to, że byłem w klasie czy wśród kolegów najszybszy w bieganiu to nic nie znaczyło. Profesjonalny sport, gdy zapisałem się do klubu to inna para kaloszy. Treningi niesamowicie ciężkie i sam talent mój nie był raczej tak wielki, bo nawet z najlepszymi trenerami być może dałbym radę biegać 46,5-47,0s na 400m. Nic ponadto. To mnie zdołowało. Mając 15-16 lat miałem wyobrażenie, że wszyscy mają równe szanse, ale każdy ma inne ciało i możliwości optymalne.
Moi drodzy wiek jednak ma znaczenie w kwestii optymalnych możliwości ciała. Szybkość zaczyna spadać po 30-stce. Wytrzymałość przed 40-stką. Siła w okolicach 45 lat. Nikt jeszcze tego nie przeskoczył.
No więc jednocześnie masz rację i jej nie masz :)
Bo wszystko tu zależy od punktu widzenia. Podręcznikowo, masz 100% racji, bo przedziały wiekowe, które podałeś się zgadzają - tak własnie wygląda naturalny proces starzenia. A więc - dla przykładu - koszykarz trenujący codzienne, regularnie, od 10 -15 roku życia, apogeum swoich możliwości osiągnie w wieku 27-29 lat (fizycznych, mobilnych). Później zacznie się utrata atletyzmu.
Zatem co się nie zgadza? Ano to, że to działa w teorii lub w praktyce w odniesieniu do sportowców zawodowych, którzy osiągają limity swoich możliwości. Jesli weźmiemy Kowalskiego, który całe życie siedział za biurkiem i jedynie chodził na spacery w święto a w wieku 40 lat "wziął się za siebie", poszedł na siłownię, zaczął biegac i uprawiac jakiś sport, to za moment będzie w życiowej formie, którą będzie mógł poprawiać w kolejnych latach. Do swojego limitu mimo amatorskiego treningu wciąż ma daleko, więc mimo wieku wciąż może się poprawiać.
Odnosi się to zatem do bardzo wielu "zwykłych" osób, które po prostu wzięły się za siebie w pewnym momencie i formę życiową mają daleko przed sobą mimo upływających lat i już wieku średniego :)
Gdyby to samo Kowalski zrobił w wieku 20 lat to pewnie szybciej by osiągnął lepsze efekty. Nie oznacza to jednak, że w wieku 40 czy 45 lat nie warto zaczynać.
W tym roku skończę 41, "wziąłem się za siebie" ponad 10 lat temu a tak intensywniej jakieś 4 i aktualnie biję swoję wszystkei życiówki i w sprincie i w długich dystansach. Na motocyklu w tym sezonie zacząłem wreszcie kręcić czasy, które można zobaczyć w jednej tabeli w zestawieniu z 20-latkami z Mistrzostw Europy (zacząłem jeździc sportowo w wieku 35 lat).
Dążę do tego, żeby się tym wiekiem tak nie przejmować. Na Mistrzostwa Świata już nie pojadę, żaden head hunter na mnie uwagi nie zwróci, ale nie taki mam cel. Chcę się dobrze czuć i wciąż doskonalić. Dopóki nie jestem połamany albo na coś chory, to na pewnym poziomie się da i nie warto aż tak sobie zawracać głowy tą metryką (a dla wielu jest to punkt zaczepienia do tłumaczenia swoich niepowodzeń czy lenistwa) :)
Muszę przyznać, że zaimponowałeś mi tym, że zbiłeś na stałe 30kg. Rzadko spotykam się z taką sytuacją. Pozostaje pogratulować. Wiem ile cię to kosztowało sił, ale wszystko dla zdrowia :)
Pozostaje mi zgodzić się z tobą w kwestii apogeum fizyczności oraz prowadzenia zdrowego trybu życia.
Doskonale było widać po Jordanie, że fizycznie miał peak w latach 1988-1993, gdy miał 25-30 lat.
U lekkoatlety Bolta było tak, że najlepsze wyniki osiągnął mając 22-26 lat. To mnie zawsze zastanawiało czemu później miał kłopoty ze zbliżeniem się do życiowych rekordów, ale problemem były oczywiście kontuzje, które łapały go co roku.
Do sportu wyczynowego już nigdy nie wrócę choćby z powodu strachu o zawał. To już nie te lata, by zejść na 400m poniżej 50s.
Osobiście wiem, że nie mogę pozwolić sobie na odpuszczenie sportu, bo to może skończyć się nie tylko nadwagą, ale chorobami. Będę starał się rekreacyjnie oczywiście prowadzić sportowy tryb życia najdłużej jak się da i pozwoli zdrowie. Zachęcam każdego. Trochę wysiłku nikomu nie zaszkodzi, a ma ogrom zalet jak zdrowie, forma, samopoczucie, a także fajna rywalizacja z innymi.
Dzięki :)
Zgadza się z Boltem czy Jordanem - ale z kolei np. Justin Gatlin był w stanie wywalczyć złoto na Mistrzostwach Świata w wieku 35 lat. Obstawiam, że znaczenie miało kilkuletnie wykluczenie, podczas którego nie obciążał tak organizmu jak miałoby to miejsce w "normalnym" kontynuowaniu kariery.
George Foreman był najstarszym mistrzem świata w zaawansowanym wieku, był w świetnej formie i nie było na niego mocnych. Czy wygrałby z samym sobą ale młodszym o 15 lat? Zapewne dostałby srogo w czapę, co nie zmienia jednak faktu, że wciąż był cholernie dobrym bokserem :)
Jeśli chodzi o zmianę u mnie to wszystko zależy od głowy. Generalnie jestem uparty w dążeniu do celu, więc jak sobie taki postawiłem to go osiągnąłem. Utrzymywać formę jest mi łatwo, bo tak jak wcześniej pisałem za dużo w zbyt wielu obszarach dzięki temu zyskałem (co przenosi się na ilość powodów do zadowolenia, czytaj szczęśliwsze życie), że naprawdę nietrudno jest mi się wciąż motywować. Wystarczy, że czasem rzucę okiem na stare zdjęcia i przypomne sobie tamtą codzienność :)
Gatlin rzeczywiście jest zaprzeczeniem tezy. On w wieku 33 lat w 2015 roku miał życiową formę. Pobił życiówkę 9.74s i regularnie biegał poniżej 9.80s wtedy. Ale w tym roku mając 39 lat tyle co ja już nie dał rady i nie pojedzie na igrzyska, bo byli lepsi do kadry.
Utrzymywanie formy jest łatwiejsze będąc szczupłym zdecydowanie. Zawsze osoby otyłe jak widziałem mają problem choćby z przebiegnięciem truchtem 5km.
Poruszyłeś kwestię ile zajmuje człowiekowi przyzwyczajenie ciała do ekstremalnego wysiłku, by osiągnąć maksymalne wyniki przykładowo na 100m, 200m, 400m.
Ja po sobie wiem ile. I znajomi z klubu mieli dość podobnie.
Zacząłem w wieku 16 lat. A apogeum osiągnąłem w wieku 22 lat, które utrzymałem do 32 roku życia. Czyli w 7 roku trenowania udało się mi wejść w peak. Ale mając 16 czy 17 lat wiadomo nie miałem wystarczająco jeszcze silnego ciała więc możliwe, że można to zrobić w 5 roku startów, gdzie bieganie jest przez cały rok, a w okresie od wiosny do końca lata bardzo mocne treningi.
Kluczem jest tak jak napisałeś głowa. To co programujemy. Początkowo bałem się mocno zaczynać na 400m jak na 100m lub 200m. Z każdym rokiem co raz mocniej zaczynałem pierwsze 200m, a i tak było wystarczająco dużo sił na 3 i 4 setce. Bardziej lubiłem 200m, ale 400m również podobało się mi. Gdy osiągałem najlepsze swoje wyniki na 200m i 400m to biegnąc na 400m pierwsze 200m biegłem na 90-95% pełnej szybkości.
U mnie miłość do tego sportu zaszczepił Michael Johnson, który przez całą dekadę lat 90' bawił się jak z dziećmi z rywalami na 400m, a wygrywał regularnie też na 200m. W 1995 i 1996 roku jako jedyny człowiek wygrał oba dystanse na mistrzostwach świata i igrzyskach. W 1996 roku on miał formę na 400m ponoć na 42.70s, ale problem był taki, że chciał wygrać zarówno 400m i 200m. W obecnych czasach mając takiego rywala jak Van Niekierk miałby lepsze wyniki, bo jego właściwie nikt nie naciskał na 400m przez całą dekadę. Za jego czasów biegało się 4 biegi na imprezach, a obecnie 3. Odstępy między półfinałem i finałem on miał 24 godziny, a obecnie jest 48 godzin. Do tego to łączenie 400m i 200m oraz zbyt wiele startów na mitingach. Trochę zaprzepaścił szansę, by być pierwszym człowiekiem z wynikiem poniżej 43s. On dopiero w wieku 32 lat po wielu kontuzjach w 1999 roku pobiegł 43.18s na rekord świata, a daleko wtedy było mu do formy z Atlanty z 1996. Zresztą on jest zadziwiającym sportowcem. Miał życiówkę na 100m fatalną 10.09s, a na 200m wykręcił 19.32s.
Dla porównania Bolt przy 9.58s na 100m wykręcił 19.19s na 200m, a Blake przy 9.69s na 100m uzyskał 19.26s na 200m. Byli o wiele szybsi od Johnsona, ale on z powodu biegania na 400m potrafił mimo słabej szybkości utrzymywać swoją optymalną prędkość prawie całe 200m. Oni nie potrafili. Gdyby potrafili mieliby wyniki poniżej 19s na 200m.
Obecnie mimo pandemii w USA lekkoatleci wystrzelili niebywałą formą przed igrzyskami.
Rekord świata kobiet na 400ppł. 51.90s Sydney McLaughlin pobity o 0.26s
Blisko rekordu świata mężczyzn na 400ppł (zabrakło 0.05s) Rai Benjamin 46.83. Na igrzyskach będzie miał Warholma 46.87s więc pewnie stary rekord świata K.Younga z 1992 46.78s padnie.
Na 200m kobiet Gabby Thomas 21.61s. Tylko Florence Griffith-Joyner biegała szybciej w 1988.
Na 100m kobiet 21-letnia Sha'Carri Richardson mająca 155cm z wiatrem za dużym 2.6m/s pobiegła 10.63s. Ale spóźniła się na starcie i 10m przed metą zrobiła znak ręką. Niebywały talent.
W tym roku Jamajka Shelly-Ann Fraser-Pryce wielokrotna złota medalistka mając 34 lata pobiła życiówkę 10.63s z dozwolonym wiatrem. Ona też niska 152 cm i zawsze ma rewelacyjny start. Wygrywała na 100m 2 razy na igrzyskach olimpijskich i 4 razy na mistrzostwach świata i przez tyle lat zatrzymała się na 10.70s, a nagle w wieku 34 lat wynik 10.63s.
Florence Griffith-Joyner i jej rekordy z 1988 roku na 100m 10.49 i 200m 21.34s pewnie kiedyś zostaną pobite.
Nie śledzę aż tak biegania, ale bardzo fajne te informacje.
Zaskakuje mnie szczególnie:
W tym roku Jamajka Shelly-Ann Fraser-Pryce wielokrotna złota medalistka mając 34 lata pobiła życiówkę 10.63s z dozwolonym wiatrem. Ona też niska 152 cm i zawsze ma rewelacyjny start. Wygrywała na 100m 2 razy na igrzyskach olimpijskich i 4 razy na mistrzostwach świata i przez tyle lat zatrzymała się na 10.70s, a nagle w wieku 34 lat wynik 10.63s.
Z tego co się orientuję to peak u kobiet jest wcześniej niż u mężczyzn. Ta Jamajka w wieku 34 lat z taką życiówką to trochę tak, jakby facet to zrobił tuż przed 40tką. Nieźle.
Nie znam tej zawodniczki, ale skoro jest wielokrotną medalistką, zapewne nie prowadziła się sportowo oszczędnie. Tym bardziej to zadziwia.
A sam wynik 10.63 to jak sto lat temu rekord mężczyzn - wygooglowałem tak w ramach ciekawostki :)
Jeszcze w kwestii formy zawodowych sportowców na tym najwyższym levelu - Lebron James wydaje na swoje ciało około 1,5 miliona dolarów rocznie. Mimo tego, od dobrych 5-6 (a ma 36) ewidentnie traci szybkość i skoczność. Jednakże on zawodowo gra od 18 roku życia na tym poziomie. Koszykarze zaczynający później niż on jeszcze 20-30 lat temu w jego wieku (nawet ci najlepsi) byli już uzupełnieniem składu podstawowego a nie liderem drużyny. To pokazuje jak można w dzisiejszych czasach się wspomóc (oczywiście zachowując pełen "legal") i jak do przodu poszła wiedza w tym obszarze.
""Lebron James wydaje na swoje ciało około 1,5 miliona dolarów rocznie. Mimo tego, od dobrych 5-6 (a ma 36) ewidentnie traci szybkość i skoczność. Jednakże on zawodowo gra od 18 roku życia na tym poziomie. Koszykarze zaczynający później niż on jeszcze 20-30 lat temu w jego wieku (nawet ci najlepsi) byli już uzupełnieniem składu podstawowego a nie liderem drużyny. ""
Jordan miał fenomenalny peak, a Lebron longevity.
Jordan w wieku 35 lat był nadal MVP sezonu i finałów oraz nadal najlepszym strzelcem ligi. Byki się rozpadły, ale być może w wieku 36 lat nadal byłby najlepszy. On niepotrzebnie zrobił przerwę prawie 2 letnią na baseball, gdy był w prime 31-32 lata. Mógł wygrać więcej niż te 6 mistrzostw. W ostatnich 6 pełnych sezonach w Bulls zawsze wygrywał ligę 1991-1993 i 1996-1998. W 1994 go nie było, a w 1995 wrócił pod koniec sezon bez formy.
Lebron w wieku 35 lat był MVP finałów, gdy zdobył 4 mistrzostwo, ale wiadomo, że MVP sezonu bycie królem strzelców od wielu sezonów jest poza jego zasięgiem, bo grał oszczędniej w RS, by być gotowym na play-off.
Było 2 koszykarzy, którzy mieli podobne longevity jak Lebron.
Karl Malone i Kareem Abdul-Jabbar grali od 22 do 42 roku życia na równym poziomie. I mają w karierze więcej rozegranych meczy RS+playoff niż obecnie James.
Karl Malone w wieku 34 i 36 lat zdobył MVP sezonu. Był liderem drużyny, która postawiła się mocno Bykom Jordana w 1997 i 1998, a miał wtedy 34-35 lat.
Jabbar miał ogromny wpływ na mistrzostwo Lakers w 1982, 1985, 1987, 1988, gdy miał odpowiednio 35, 38, 40, 41 lat, gdzie był przeważnie 2 opcją zespołu, a czasami 3.
Fachowcy wyjaśniają ich fenomen tak, że mieli dwóch najlepszych podających w historii NBA obok siebie, bo Jabbar miał Magica, a Malone znów Stocktona. Przedłużyli im kariery. Z drugiej strony Malone był znany z tego, że mocno pakował na siłowni, a Jabbar miał wzorową etykę pracy.
Kiedyś NBA miała hand-checking więc gra była fizyczniejsza, a gracze wcale nie kontuzjowali się częściej. Taki Stockton i Malone mieli większość sezonów po 82 lub 81 mecze i grali często z drobnymi urazami. Teraz chucha się i dmucha na koszykarzy, nie ma hand-checking więc nie wolno nawet dotknąć, a doznają kontuzji tak samo często. Kiedyś była gra troszkę wolniejsza z równowagą defensywy i ofensywy, a obecnie nastawiona na ofensywę i więcej biega się. Stąd przeciążenia są większe mimo ogromnego postępu w kwestii medycyny i odnowy biologicznej. A oni opiekę mają najlepszą z możliwych.
Rano banan, dwa gofry kawa do tego wit. B complex, magnez , do pracy trzy kanapki, owoce: pół grejfruta, kiwi, jabłko lub inne jakie są w domu o 18 obiado-kolacja i odżywka białkowa. Weekend kompozycja dowolna ale o stałych porach.
W wątku widzę aktywnych ludzi, toteż skorzystam z okazji :)
Jak u Was z nawadnianiem organizmu? Biegam rekreacyjnie, trzy razy w tygodniu, dwa razy po 5 km i w soboty 10 km (od święta robię 20 km, jak muszę coś poukładać w głowie). Piję tylko wodę, ale mam wrażenie, że przelatuje ona przeze mnie i jeszcze bardziej odwadniam się.
Jak to u Was wygląda? Ile pijecie, co pijecie, jak szybko?
Dzięki.
Poleciłbym wodę z dodatkiem soku z cytryny, pijesz kiedy potrzebujesz ale jednak te 2l wody dziennie minimum, chociaż to zależy od diety.
Sam ostatnio łapie się na tym ze wypijam ponad 3l wody dziennie, ale wiadomo, upały.
Moja dieta wygląda tak, że nie mam diety xd Ale za to teraz kupiłem sobie kosę [link] i latam po ogrodzie. Kalorie lecą