W oczekiwaniu na Baldur's Gate 3 – najlepsze izometryczne gry RPG
Przeczytaj artykuł, a nie nagłówki to się dowiesz.
Fajnie że tekst wspomina o Tyranny - moim zdaniem mocno niedoceniona perełka II fali izometrycznych RPG. Fabuła i świat przedstawiony, które przewyższa chyba tylko nieśmiertelny Torment (który niestety pod kątem rozgrywki bardzo źle się zestarzał), do tego jeden z najbardziej satysfakcjonujących systemów czarów jakie widziałem, w skondensowanej rozgrywce, na którą stary człowiek jak ja nie musi poświęcać 100+ godzin. Gorąco polecam.
Przeczytaj artykuł, a nie nagłówki to się dowiesz.
Zgodzę się z wyborami dodam tylko jedno ale. Zanim jednak to zrobię napisze od razu że jestem wielkim fanem Planescape Torment i jednak zawsze bardziej ceniłem go od serii BG może za tematykę, może zaś za świat. Najbardziej jednak za to że w przeciwieństwie do epickości innych gier gdzie ratujemy całe światy tu tak na prawdę cały czas walczymy o ocalenie siebie.
Zacząłem niedawno ogrywać Planetscape: Torment pierwszy raz i o ile początek był ciężki bo strasznie się zestarzała to nie pamiętam kiedy ostatnio gra mnie tak wciągnęła historią, światem i postaciami. Mam ochotę grać dalej tylko ze względu na czytanki. Co więcej, zazwyczaj gram w oryginalnej wersji językowej, ale jako fan Rysława który często wspomina o tłumaczeniach w których brał udział tym razem zrobiłem wyjątek i muszę przyznać, że polska wersja jest świetna. W ogóle mam wrażenie, że stare gry rpg miały lepsze tłumaczenia niż te współczesne (przez co odbiłem się od polskich wersji).
Trochę szkoda że aby czerpać w pełni z fabuły i dialogów trzeba zrobić nieumarłego, mądrego, inteligentnego i charyzmatycznego czarodzieja oraz wyraźny podział na dobre / złe opcje dialogowe, ale jeśli komuś to nie przeszkadza to z pewnością jest to jedna z lepszych książek w jakie można zagrać.
Planescape jest w tym aspekcie lepsze, ale Baldury podążają podobną ścieżką - ratujemy własny kuper, tylko w epickim stylu, pisałem o tym w tekście. I w paru innych też :)
Mortego nie zapomne do końca życia :) A wiecie, że ta gra na GOLu w recenzji w 2001r zdobyła aż 8.5/10? :) Kiedyś to słabe gry robili, nie to co teraz ;)
Divinity II pochłonąłem jak gąbka, jedne z najlepszych RPG w jakie miałem przyjemność grać. PoE II odbiłem się, ten piracki klimat mi nie leżał ale nie skreśliłem jeszcze tej pozycji, dam jej szansę numer 2 na urlopie
Ja odbijałem się od PoE 2 trzy razy. W końcu przeszedłem ale na zasadzie - "miejmy to już za sobą", bo do końca rozgrywki ta cała karaibska otoczka przeszkadzała mi we wsiąknięciu w świat gry.
Jeśli chodzi o współczesne, "Balduro podobne" gry, to najlepiej bawiłem się przy Pathfinderze. Do tego tytułu również podchodziłem kilkukrotnie ale tu w końcu zaskoczyło i jak już historia zaczęła się rozkręcać, to pochłonęła mnie na dobre 130 godzin.
Jeśli więc nie pasują Ci pirackie klimaty, to może warto dać szansę Pathfinderowi. Ta gra ma sporo wad typu karykaturalne postacie NPC (babka z 2 mieczem, babka z 2 m tarczą itp.), zarządzanie królestwem, które nie każdemu będzie pasować czy też całkowicie przegięty poziom trudności w ostatnim rozdziale, ale mimo wszystko uważam, że jak ktoś szuka epickiej, komputerowej przygody o ratowaniu klasycznego świata fantasy, to będzie to dużo lepszy wybór niż PoE2.
Ja właśnie na odwrót - Deadfire świetne, właśnie przez to, że jest coś innego niż takie pseudo-średniowiecze, które było w jedynce. PoE przemęczyłem raczej, ale przeczytałem gdzieś się, że w dwójce jest mapka, po której się podróżuje jak w Falloucie no i jest ten "inny" klimat... Teraz Deadfire jest moją ulubioną grą tego typu i bez jakiegokolwiek znudzenia przeszedłem dwa razy, i na pewno jeszcze kiedyś wrócę. Divinity OS2 jest dla mnie takim właśnie 'generic fantasy' i na Baldura3 tym bardziej nie czekam :(.
PoE2 jest bardzo dobra gra, ale tak jak piszecie, piracki klimat nie jest dla każdego. To kwestia gustu.
Fajnie że tekst wspomina o Tyranny - moim zdaniem mocno niedoceniona perełka II fali izometrycznych RPG. Fabuła i świat przedstawiony, które przewyższa chyba tylko nieśmiertelny Torment (który niestety pod kątem rozgrywki bardzo źle się zestarzał), do tego jeden z najbardziej satysfakcjonujących systemów czarów jakie widziałem, w skondensowanej rozgrywce, na którą stary człowiek jak ja nie musi poświęcać 100+ godzin. Gorąco polecam.
System czarów rzeczywiście jeden z najlepszych.
Szkoda że nie wyszła kontynuacja. Chciałbym dalej poprowadzić historię swojej Stanowicielki Losu.
Podpisuje się pod Waszymi wypowiedziami obiema rękami. Tyranny było dla mnie niesamowitym zaskoczeniem. Po na prawdę fajnych drugich Pillarsach miałem wciąż głód na izomeryczne, klasyczne rpgi. Gdzieś tam kołatał mi się w głowie tytuł Tyranny, ale jakoś nie za bardzo kojarzyłem co to wgl za gra, o czym i czy w ogóle warto się nią zainteresować. No na szczęście się zainteresowałem :D Minął jakiś rok od mojej przygody z grą a ja nadal dobrze pamiętam jak rewelacyjnie się w niej bawiłem. Może i od strony rozgrywki gra pośladów nie urywała, ot raczej jedynie przyzwoity rpg w czasie rzeczywistym z bardzo fajnym pomysłem na tworzenie zaklęć, niezłym systemem rozwoju postaci i przyjemną mechaniką zarządzania ekwipunkiem. Za to fabularnie Tyranny to absolutnie najwyższa liga i pisze to z pełnym przekonaniem. Tło fabularne i sam zamysł na rozpoczęcie historii to mistrzostwo. Przygodę kończymy w momencie, który mógłby być w zasadzie dopiero początkiem epickiej historii. Szkoda, że o wszystkim decydują wyniki finansowe, no ale nic w tym zaskakującego. Mimo wszystko liczę po cichu, że ktoś kiedyś da szansę kontynuacji. Polecam grę każdemu kto potrafi cieszyć się odkrywaniem świata i fabuły gry z delikatnym przymknięciem oczu na pewne staroświeckie/toporne mechaniki.
Ja z kolei na Tyranny mocno się zawiodłem. O ile sam pomysł był ciekawy i obiecujący, to zapamiętałem z tej gry głównie:
- absolutnie zmarnowany potencjał wprowadzenia do gry, czyli kreacji sytuacji na świecie za pomocą naszych niby decyzji na mapie początkowej. Można było z tego wycisnąć dużo więcej
- wybory bez znaczenia
- walka okropna do tego stopnia, że zmieniłem poziom trudności na najniższy, byle tylko jak najszybciej mieć starcia z głowy. Nie chodzi mi tu o trudność, tylko o ślimacze tempo, powtarzalność (typy przeciwników można policzyć na palcach jednej ręki), nadmiar bitew i po prostu nudę
- "rozmowy" to ściany tekstu. Ciężko to zdzierżyć. Optimum konwersacji w grach RPG to dla mnie Fallouty 1 i 2, a z nowocześniejszych pierwsze 3 Mass Effecty czy Neverwinter Nights 2. Ja rozumiem, że garstka postaci może być gadułami, ale rozciągnięte na kilka ekranów pojedyncze kwestie są dla mnie nie do przyjęcia
Ogólnie jeśli ktoś nie był fanem Tormenta, Baldurs Gate i innych staroszkolnych klasyków (jak ja - mimo wielu prób gry te były dla mnie dużo za toporne już za czasów ich świetności), to od Tyranny się odbije.
Dodałbym do listy Jeszcze Icewind Dale 2 i NWN 2 Mask of Betrayer.
Dlaczego przy Pillars of Eternity podane są dwie części, a przy Divinity już tylko jedna?
DOS1 też dobre, ale Divine Divinity wymiata. Chyba każda gra z serii Divinity jest dobra, nie licząc Beound gdzie Larian całkowicie skopał walke i jakieś takie małe mapki zrobił.
Poza Larianem dużo dobrego słyszałem też o Pathfinder, Atom, Lionheart czy Evil Island. No i ^jw. NWN i ID
Do listy od siebie mógłbym dorzucić może Inquisitora, w duchu Divine Divinity ale więcej tekstu i trudniejsze.
Tytuł siermiężny i staroszkolny przeszedłem z przyjemnością.
dużo dobrego słyszałem też o Lionheart
Serio? Poza niezłym początkiem dalej jest słabo, niby są dalej jakieś mniejsze miasta, wioski czy inne ale między nimi jest masa walk, które dają niewiele frajdy.
No i ^jw. NWN i ID
Ech, jedynie dodatki mi się podobały. Jak czytam stare relacje czy wywiady to mogli zrobić lepszą kampanię dla jednego gracza no ale nie wyszło. I tak dostali wysokie noty...
Identycznie z drugą częścią - dodatki lepsze.
nie licząc Beound gdzie Larian całkowicie skopał walke i jakieś takie małe mapki zrobił
Akurat Beyond Divinity może nie jest mocna gra, ale też nie jest słaba gra w moim odczuciu. Piszę to, bo przeszedłem całą grę i chętnie wracam do BD jeszcze raz.
Może Beyond Divinity ma niedopracowany poziom trudności, system rozwoju postać i nietrafiony pomysł z "pole bitewne", ale za to nadrabia dobra fabuła, ciekawy świat do eksploracji i klimat. No, grywalność jest dobry.
Warto dać szanse Beyond Divinity. Pozytywne oceny od graczy na GryOnline mówią samo za siebie.
Lionheart jest ciekawa gra, ale daleko do ideału. Ma świetny początek, ale im dalej, tym gorzej. Na początku mamy dużo dialogi i teksty, ale im dalej, tym bardziej przypomina "słaby Diablo". Odnoszę wrażenie, jakby twórcy Lionheart nie mieli dużo czasu i budżety na uzupełnianie zawartości dla pozostałe akty, więc robili to na siłę i szybko, dlatego ta gra przegrywał z Baldur's Gate 2 i Icewind Dale.
(...) brak naturalnej perspektywy (...)
Źródło: https://www.gry-online.pl/slownik-gracza-pojecie.asp?ID=350
Konsekwentnie sami siebie nie czytacie?
A teraz z dumą mogę napisać, że oprócz Disco Elysium ukończyłam wszystkie tu wymienione i wiele innych.
Nie no, Pillarsy najlepsze izometryczne RPG? Trochę kek, nawet dość mocny. Przecież jedynka jedyne w czym była dobra to w tym, że zapoczątkowała powrót izometrycznych RPG, sama w sobie była mocno średnia, z przekombinowaną fabułą, która naprawdę silnie starała się być czymś nowym.
Dwójka to już w ogóle woke contest i straszna nędza, a fabularnie jest jeszcze gorzej niż jedynka. Nie chcę nawet wymieniać upośledzonego rozwoju postaci czy nic praktycznie nieznaczących wyborów.
o ile fabuła to kwestia gustu (dla mnie PoE I super, dwójka trochę mniej ale wciąż dobrze) to jak zacząłeś mówić o nieznaczących wyborach i upośledzonym rozwoju postaci to stwierdziłem, żeś troll.
PoE ma świetną mechanikę, której niestety nie tłumaczy za dobrze, przez co większość graczy widzi tylko powierzchniową warstwę podstawowych statystyk, a pewnie nie znają zasad większości systemów, jak tempo ataku, kumulowanie premii i kar albo obliczanie obrażeń. W tej grze można tworzyć dziesiątki różnorodnych buildów, a wpływ ekwipunku na możliwości postaci w walce działa w ciekawszy sposób niż w komputerowych adaptacjach D&D czy Pathfinder: Kingmaker.
Pillars of Eternity - bleh, Pathfinder bardzo dobry, Tyranny też, Original Sin II ciągle kusi i zawsze gdy zaczynam tę grę odechciewa mi się w nią grać; Arcanum, Torment, Fallout czy Baldur's Gate to klasyki o których trudno napisać cokolwiek nowego poza pochwałami.
Sam obecnie nadrabiam Dragon Age, póki co ogrywam jedynkę. I jakaś dziwnie dobra jest ta gra. Przez lata poczytałem o niej trochę nieprzychylnych recenzji i komentarzy i jawiła mi się jako zupełny średniak, a tu proszę: będzie z 8.5/10.
Akurat Dragon Age 1 jest najlepszy z całej trylogii. Dragon Age 2 i 3 może mają dobre questy, ale mapki, rozwój postać i grywalność są słabsze i uproszczone w porównanie do DA1.
Dla mnie gdyby nie bugi to byłoby to top 10 gier wszechczasów. Tak raptem top 20 :P
A tak na poważnie, pod wieloma względami (fabuła, klimat, towarzysze, spora część misji) ta gra to jeden z najlepszych cRPG w historii razem z Baldurami, Falloutami, Tormentem itd.
Dla mnie jest TOP mimo bugów.
Bądźmy poważni, gdybyśmy odrzucali RPGi z powodu bugów to żaden by się nie załapał :]
Dodałbym jeszcze The Bard's Tale IV, całkiem udany i niedoceniany RPG.
Dlaczego tak wiele osób narzeka na pillars of eternity? Przecież są to świetne RPG
Nie było. Pillarsy to taki solidny średniak. Po co fabuła tak pokręcona, autorzy przeczytali kiedykolwiek jakąś książkę? Rozwój postaci to gwałt na rozwojach postaci - nieangażujący i bardziej wywołujący poczucie straty niż radość. System walki w czasach BG1/2 był WOW, w czasach PoE jest WTF, już mi się nie chce z podręcznikiem rozkminiać co tam robi jakaś modyfikator albo kto ma jaką odporność. W BG2 czytało się książeczkę (była rewelacyjna) z wypiekami na twarzy, teraz to zabiera przyjemność z płynnej rozgrywki. Nie mówię, że ma być łatwo czy system ma być prostacki (od tego są zresztą poziomy trudności) ale czytelność i QualityOfLife dziś to podstawa. W PoE tego nie ma w ogóle.
Szczerze? Ta gra miała kilka poważnych wad.
1) bezsensowne poziomy trudności. Na niższych walka była za prosta i rozwój postaci nie miał sensu (co byśmy nie wpakowali i tak było łatwo). Na wyższych przeciwnicy byli zbyt wytrzymali, walka była bardziej żmudnym obowiązkiem niż sprawiającym radość wyzwaniem, zbyt chaotyczna. W D&D głównym wyzwaniem w walce była kwestia magii, bo magowie choć delikatni dysponowali olbrzymią siłą ognia. Jedna, dwie kule ognia potrafiły całkowicie zmienić przebieg starcia, do tego neutralizacja odporności obowiązkowa, kwestia niewidzialności itd. W Pilarsach ten aspekt leży, czary zadają proporcjonalne obrażenia jak walka wręcz, magowie są dość wytrzymali, taktyk do wykorzystania w tym aspekcie nie ma za wiele. Wszystko sprowadza się do oklepywania worków na ciosy. W rezultacie walka była albo nudna bo zbyt łatwa, albo nudna bo zbyt monotonna i dłużąca się. Mniej by to bolało gdyby walki było tyle co w takim Torment:Tides of Nummenara, ale w PoE było jej dużo.
2) Towarzysze byli albo poprawni albo nudni, w takim Tyrrany Obsydian odwalił pod tym względem dużo lepszą robotę, towarzyszy do wyboru jest mniej ale są dużo ciekawsi.
3) Nie mam nic przeciwko przegadanym fabuła z toną tekstu, ale jak jest to tekst dobrze napisany. A tutaj nie był. W obu Tormentach, Baldurach, Tyranny, , Arcanum itd... tekstu tez jest sporo a jednak czytało mi się go o niebo przyjemniej. Tutaj dość to nudziło. Zarówno forma tekstów była zbyt patetyczna i rozwlekła w opisach (trochę takie Nad Niemnem momentami) a sama historie tez momentami przynudzały.
4) Rozwój postaci robił świetne pierwsze wrażenie, ale na dłuższą metę jednak brakowało mu tego czegoś. Wszystko zbyt rozmemłane, zbliżone. To nie jest poziom D&D 3 lub 5.
Gra nie była zła, ale Tyrrany, DoS 1 i 2, nowy torment okazały się być wyraźnie lepsze.
Już kiedyś polecałem pewną małą grę (liczone w MB), w dodatku zrobioną w RPG makerze, która ciągle przechodzi bez echa. The Sacred Tears TRUE. Mała wielka perełka. Wg. mnie w sam raz na czekanie na większe tytuły.
Jest wiele świetnych rpgów z BG1/BG2 i Dragon Age Początek na czele, niemniej wymienianie w komentarzach Pathfinder: Kingmaker do nich nie należy. Pomijam już to że to jeden wielki bug fest z totalną sztampą to jeszcze brak polskiej lokalizacji zasadniczo zniechęca do brnięcie w te bagno. Nie rozumiem też nagonki na Pillars of Eternity (szczególnie część pierwszą która fabularnie była wspaniała)
Grałem niedawno w Pathfinder: Kingmaker i żadnych bugów nie uświadczyłem. Gra nie jest trudna ale potrzeba trochę czasu aby połapać się jak pokierować rozwojem postaci.
A.l.e.X Jest już zaktualizowane, poprawione spolszczenie z 28 czerwca na nexusmods.
Jak daliście dwie części Pillarsów, to czemu nie obie części Baldura, czy Falloutów? Czemu taki dziwny podział? Poza tym marudzeniem, lista spoko, można oczywiście dorzucić kilka gier jeszcze, jak Icewind Dale, czy Świątynia Pierwotnego Zła.
A co do Arcanum, liczę, ze ktoś wskrzesi tę markę, ta gra jest genialna, ile bym dał za drugą część :).
Podejrzewam, że Pilarsy 2 się nie sprzedały, bo ludzie zachęceni pozytywnymi recenzjiami kupili jedynkę i okazało się, że gra jest dla nich po prostu zbyt staro-szkolna. Ja się ze 3 razy odbiłem, spróbuję pewnie czwarty, ale nie każdy ma tyle samozaparcia.
Staro-szkolna to raz. Dwa, że nierówna (pod koniec widać pośpiech). Trzy zagmatwana. Cztery osobiście nie przypominam sobie drugiej gry z tak przygnębiającą atmosferą :D
Jakoś w Icewindy czy Baldury chce mi się dalej grać. W Pillarsy niestety nie. Także to nie problem staroszkolności tylko wykonania. Gdy przypomne sobie te nic nie wnoszące opisy w dialogach to zbiera mi sie na wymioty(a Planescape kocham).
Niestety jak gra nie ma wersji pl (chociaż napisy) to ja dalej nie jadę. Nie chodzi o to że mój angielski jest aż tak tragiczny, chociaż ekspertem i tak nie jestem, ale ciężko mi się wczuć w klimat gry kiedy czytam po angielsku. Nie wyobrażam sobie grać np. W DA1 po angielsku, bo tam polski dubbing też robił świetną robotę.
Jeśli chodzi o wspomniane gry to DA1 jest i było najlepsza odsłona serii. Dwójki nie będę komentował i z szacunku do serii zrobię po prostu pauzę. Trojeczka była w porządku (niestety wiadomo... mały symulator mmo) i widać że BG 3 coś tam z niej czerpie pod względem wizualnym. I dobrze.
Pilarsi 1 miało świetny mroczny klimat, podobnie jak DA1, i to mnie niesłychanie urzekło. Wspominam te gry jako jedne z najlepszych rpg'ow wszechczasów.
Do listy dodałbym jeszcze Icewind Dale lub Świątynię Pierwotnego Zła oraz Sanitarium (surrealistyczny horror podobny do Disco Elysium ale bardziej w stylu Planescape Torment), ale tak to zgadzam się z listą. Król może być tylko jeden.
Icewind Dale I i II nie koniecznie wszystkim podejdą, bo proporcje walki do dialogów są trochę jak w hack'n'slash'u :P
Świątynia choć ma swoje plusy, to minusów ma równie dużo (w szczególności niesamowita liczbę bugów i niedoróbek).
A Sanitanrium, jak kolega wspomniał to przygodówka.
ToEE rewelacja ale za bardzo nie ma po co wracać. Bugi? Wersja z GOGa i z Temple+ i grało się gładko.
Arcanum dostaje aktualizacje w formie UAP które poprawia oraz zmienia to i owo.
Ostatnia wersja sprawia, że XP jest dzielone między drużynę a nie za każdy cios (więc kto bije mocniej ten szybciej wbija poziomy, powodzenia grać postacią charyzmatyczną-pacyfistą).
W Tyranny grałem pierwszy raz i aż tak bardzo jej nie polubiłem, wystawiłem jej ocenę 7.5. na zachętę. Po jakimś czasie zagrałem drugi raz i stwierdziłem że gra jest jednak genialna. Innowacyjna i ciekawa, coś czego nie ma w innym grach tego typu. Szkoda że nie można zmienić oceny bo moim zdaniem po drugim podejściu gra zasługuje na 9.
Co do Obsidian Entertainment mam wrażenie że PoE było robione tak na siłę, by uratować się przed bankructwem, podczas gdy Tyranny to Hyde Park twórców i to była gra, którą naprawdę chcieli stworzyć. Chętnie zagrałbym w dwójkę, ale raczej takowa nie powstanie.
Dziwi mnie to ciągłe jeżdżenie po Pillarsach jakby to były jakieś śmieciowe rpgi poniżej przeciętnej, które nie mają nic do zaoferowania, podczas gdy dla mnie to jedne z najciekawszych przedstawicieli gatunku ostatnich lat. Interesujące, całkiem świeże uniwersum, pełne fajnych koncepcji takich jak przepływ i reinkarnacja dusz oraz bogowie, których istnienie i ingerecje (chociażby naznaczanie swoich wybranych śmiertelników jako tak zwanych boskich) stanowią fakt, a nie dajmy na to są tylko kwestią wiary.
Jedynka miała fajny posępny klimat, ciekawych, różnorodnych towarzyszy, zróżnicowane zadania, w których podejmowane decyzje obracały się w odcieniach szarości, antagonistę, nie będącym złym do szpiku kości szwarccharakterem, tylko postacią o własnych motywacjach, przebiegłą i z bogatą przeszłością. I fabułę, w której nie chodziło o ratowanie świata tylko własnej duszy.
Dwójka wprowadziła większą skalę, świat stał się otwarty i dał nam wolną wolę niemal od początku pozwalając do woli żeglować i eksplorować Archipelag Martwego Ognia. Tym razem zaserwowano nam klimaty karaibskie, które osobiście bardzo lubię, a których niestety mało mamy nie tylko w rpgach ale i grach w ogóle. Wprowadzono system reputacji w poszczególnych, odmiennych od siebie frakcjach i miejscach, a także pośród towarzyszy (i między nimi).
Obie części były przepiękne wizualnie i nie sprawiające wrażenia budżetowych, miały całkiem ciekawych towarzyszy (choć nawet jak bym ich nie nazwał topką najlepszych kompanów wszech czasów).
Czy były to gry idealne? Oczywiście że nie - obie części miały trochę taką sobie, monotonną muzykę, w jedynce walka robiła się po pewnym czasie monotonna, a zarządzanie twierdzą nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału. W dwójce za bardzo skrócili główny wątek na rzecz pobocznych lini questów , które się potem łączą z główną.
Ale pomimo tych wad ja bawiłem się naprawdę dobrze przy tych grach jak mało przy których w ostatnich latach i jestem pewien, że jeszcze nie raz do nich wrócę.
Dziwi mnie to ciągłe jeżdżenie po Pillarsach jakby to były jakieś śmieciowe rpgi poniżej przeciętnej, które nie mają nic do zaoferowania
Największym zarzutem PoE jest nie to że nie mają nic do zaoferowania, ale to że wszystko w tej grze już gdzieś widziałem.
Interesujące, całkiem świeże uniwersum, pełne fajnych koncepcji takich jak przepływ i reinkarnacja dusz oraz bogowie, których istnienie i ingerecje (chociażby naznaczanie swoich wybranych śmiertelników jako tak zwanych boskich) stanowią fakt, a nie dajmy na to są tylko kwestią wiary.
Obecność bogów którzy są faktem - czyli w sumie każde generic fantasy, chociażby D&D, gdzie bogowie wręcz chodzili pośród śmiertelników przez pewien czas. Czyli de facto co także jest główną linią części pierwszej PoE.
Jedyne co było oryginalne to właśnie ta reinkarnacja.
Jedynka miała fajny posępny klimat, ciekawych, różnorodnych towarzyszy, zróżnicowane zadania, w których podejmowane decyzje obracały się w odcieniach szarości, antagonistę, nie będącym złym do szpiku kości szwarccharakterem, tylko postacią o własnych motywacjach, przebiegłą i z bogatą przeszłością. I fabułę, w której nie chodziło o ratowanie świata tylko własnej duszy.
Z ciekawymi postaciami bym się kłócił, ale to już kwestia gustu.
Główny zły był wręcz sztampowo zły do bólu, bez jakiegokolwiek motywu, takie Tesco- brand Irenicus.
A fabuła to była defacto zrzynka z BG2. I tak samo zaczynało się od ratowania siebie, kończyło w obu przypadkach na ratowaniu świata.
Czy były to gry idealne?
Wydaje mi się że tu nie chodzi o to czy te gry były idealne - jeżeli bym miał zapomnieć o każdym innym RPG, byłoby to mistrzostwo dekady. Ale niestety prosta fabuła pokroju BG2 już teraz powoduje znużenie, generic fantasy typu Tolkienowskiego nie powoduje już wypieków na twarzy lecz znużenie, steoretypowi szwarc charaktery i towarzysze pełni cliche już nie sprawiają takiej frajdy.
Plus, hype był ogromny na tą grę, w końcu gra która miała odświeżyć stare trendy, i właśnie to zrobiła - co niestety uwypukliło że to co kiedyś bawiło, bez ewolucji, staje się po prostu nudne.
"Największym zarzutem PoE jest nie to że nie mają nic do zaoferowania, ale to że wszystko w tej grze już gdzieś widziałem."
Poczytaj komentarze tutaj :D Zła fabuła, zły świat, zły rozwój postaci, zły setting, wszystko złe.
Dla mnie to był upgrade pod każdym możliwym względem w porównaniu do BG czy IWD.
Poczytaj komentarze tutaj :D Zła fabuła, zły świat, zły rozwój postaci, zły setting, wszystko złe.
Ale o tym przecież napisałem. Coś co kiedyś bawiło, teraz już powoduje znużenie.
Zła fabuła? Jak najbardziej, jest to zwykła, prostacka, obrażająca inteligencje gracza - dlatego właśnie że jest w niczym, dosłownie w niczym lepsza od fabuły BG2, gry, która ma 20 lat.
Zły rozwój postaci? Jest najgorszym rozwojem postaci jaki pamiętam w RPG. Nie ma ŻADNYCH minusów MIN-MAXingu, wręcz przeciwnie, jest to wyłącznie nagradzane. Kolejne levele nie powodują żadnej ekscytacji, szczególnie levele magów. PoE2 to trochę naprawiła, ale wciąż czułem niedosyt po każdym wbitym poziomie.
Zły setting? Toż to sztampa. Smutna, pogrążona wioska, zły lord który rządzi żelazną ręką i traci zmysły, sztampowe kulty, sztampowe lokalizacje (ot wielkie drzewo ośrodkiem "barbarzyńców", jakie to oryginalne). Jakbym miał znów te 10 lat, to może by mnie to zaciekawiło, ale po tych wszystkich generic fantasy, PoE to zwykłe generic^2.
Dopiero PoE2 dał powiem świeżosci klimatem pirackim, z komunistycznym reżimem, z odpowiednikiem East India Company i dodatkowo posypane Piratami z Karaibów.
PoE1 mogło nigdy nie powstać, bo powstało już w 2000 roku.
Gdy odpaliłem pierwszy raz POE to byłem zachwycony i myślałem, że to będzie mistrzowska gra pokroju BG = kiedy dałem mięso temu gnomowi a on zostawił włócznie. Myślałem, że właśnie tak będzie wyglądać cała rozgrywka. No niestety to tylko dobre złego początki, i im dalej w las tym tylko gorzej. DOS wkręcił mnie o wiele mocniej.
Nie przesadzał bym z tym, że sztampowe podejście do fabuły gry przeszkadzało w przypadku PoE. Większość zwykłych fanów cRPG, w tym ja, nie ma nic przeciwko powielaniu tradycyjnych klimatów rodem z D&D ubranych w inną skórkę i jednocześnie nie przepada za przesadnym udziwnianiem tego aspektu.
Wystarczy spojrzeć na wyniki sprzedaży - część pierwsza PoE sprzedała się dużo lepiej niż jej kontynuacja czy też np. takie gry jak Torment: Tides of Numenera lub Tyranny. Przecież przynajmnie te dwie ostatnie miały bardzo fajne światy i orginalną fabułę a wszystkie razem sprzedały się gorzej niż sprzedało się PoE.
Wydaje mi się, że problem tkwi chyba w czymś innym.
W/w produkcje powstały z myślą o graczach, którzy marzyli o sentymentalnej podrózy w przeszłość do czasów, kiedy ogrywali po nocach obie części Baldurs Gate albo Fallout`ów. Pillarsy były pierwsze dlatego sprzedały się najlepiej. To był fajny, klasyczny cRPG. Niestety pokazał też dobitnie, że stara formuła na grę nie sprawdza się tak dobrze jak kiedyś.
W miedzy czasie ukazały się np Dragon Age, Divinity Original Sin, trylogia Mass Effect, Skyrim, Fallout 3 i New Vegas czy nasze polskie Wiedzminy. Każda z tych gier pokazała, że gry cRPG można robić pod względem technicznym znacznie lepiej i przez to zwiększyć ich przystępność dla nowych pokoleń graczy. W związku z tym kolejne tytuły robiona na wzór BG sprzedawały się coraz gorzej. Zwyczajnie nie miały szans w starciu z produkcjami oferującymi graczowi dużo większą swobodę oraz efektowniejszą stronę wizualną. Taki już los starego - przychodzi czas, że musi ustąpić miejsca młodym.
Cieszę się w związku z tym niezmiernie, że nowe Baldursy są w rękach Larian Studios. Oni już udowodnili, iż potrafią zrobić dla współczesnego gracza grywalny mix klasycznego i nowoczesnego cRPG. Trzymam kciuki żeby znowu udała im się ta sztuka.
PoE nie było sztampowe. Przede wszystkim setting był renesansowy, a nie średniowieczny, jak to ludzie w większości sobie ubzdurali. Nauka grała duża rolę w uniwersum. PoE 2 pokazało nawet rozwój technologiczny, a większość sztampowych światów fantasy stoi w miejscu. Gdyby hipotetyczne PoE 3 wyszło za kilka lat i przeniosło akcję gry o kilkaset lat w przód, otrzymalibyśmy najpewniej coś w stylu wiktoriańskiego soulpunku (można by tak to nazwać, jako wariację steampunku, gdzie zamiast pary wszystko napędzane jest energią dusz).
PoE mocno inspirowało się realnymi państwami. Jedynka przedstawiała w zasadzie renesansowe, europejskie nacje i ich kolonię w Jelenioborzu, która uzyskała niepodległość, ale wciąż miała problemy z natywną ludnością. Deadfire z kolei przeniosło akcję na archipelag wzorowany Polinezją i w epokę żagli.
Na potrzeby obu części gry powstały aż cztery w pełni funkcjonalne języki z własną gramatyką, ortografią i alfabetem. Imo worldbuilding stoi na naprawdę bardzo wysokim poziomie i prezentuje twórcze podejście. Nie da się jednak ukryć, że PoE1 u podstaw projektowych miało nostalgię i zarówno mechanika jak i setting miały wywoływać znajome odczucia - kojarzyć się z AD&D 2 i Forgotten Realms. Deadfire z kolei miało być egzotyczne, tak jak Baldur's Gate II, który przeniósł akcję na południe, a pod Athkatlą sporo było egipskiego klimatu w grobowcach pod dzielnicą cmentarną.
Coś co kiedyś bawiło, teraz już powoduje znużenie.
Doprawdy?
Ciekawe dlaczego dwa miesiące temu ograłem całe IWD EE, a teraz, po urlopie już, przymierzam się do kolejnego łączonego przejścia BG1 i 2, tym razem w wersji EE ze Steama.
Przy obu Filarach bawiłem się wyśmienicie. Pewnie z sentymentu, jak zwykli tu prawić co niektórzy, albo znużenia XD
Ogólnie artykuł mi się podobał, tylko jeśli już wspominać o Neverwinter Nights, to o genialnej drugiej części, a nie średniawej jedynce ;) W mojej osobistej w hierarchii stoi wyżej od Baldura, szczególnie jeśli chodzi o towarzyszy podróży i muzykę, ale nie będę forsował tego poglądu :P
Bardzo dobra lista. Cieszę się, że nie pominąłeś Fallout 2 i Arcanum ??
ja miałem kilka podejść do arcanum ale przez muzę mnie odrzucało. zamieniłem pliki dziękowe na te z falouta 2 i gra zyskała baaardzo. pasowało jak cholera. do dziś jedno z lepszych wspomnień z rgp:)
Tak wygląda rzut izometryczny:
https://youtu.be/oiep0wYfQPQ
Zabawny fakt: cRPG na powyższej liście w umownym (ze względu na kąty) rzucie izometrycznym to dwie części Pillarsów, Tyranny, Arcanum, Planescape, BG2, Fallout 2 i Shadowrun. Reszta to produkcje 3D, z czego większość ma ruchomą kamerę. Disco Elysium i Pathfinder mają zablokowaną kamerę (Kingmaker ma przez to problemy z czytelnością sceny, ale pojawił się mod, umożliwiający jej rotację).
Od siebie z izometrycznych mogę polecić Torment: Tides of Numenera:
https://silvaren-crpg.blogspot.com/2017/04/subiektywnie-20-torment-tides-of.html?m=1
"Król jest tylko jeden" - to na pewno nie jest to BGII, a dlaczego? Proszę bardzo:
Jeśli chodzi o grafikę to obydwa Baldury stały na średnim / słabym poziomie.
W Baldurze 2 zabawne jest to, że raczeni jesteśmy biegającymi potworami w prologu, a potem okazuje się, że kontrolowane postaci mogą jedynie ospale się poruszać, a przykładowo w Falloutach / Arcanum można było zarówno chodzić, jak i biec.
Rzucanie czarów wygląda dziwnie - rzucająca postać jest zawsze nieodpowiednio usytuowana do inkantujących się zaklęć, a same animacje wyglądają często mizernie. Jedyne co daje się niekiedy podziwiać to tło, czyli lokacje.
System na którym stoi dwójka jest jednym z najgorszych systemów cRPGowych: był mocno krytykowany za rozwiązanie kwestii pancerza, która jest posiada chyba najgorszą mechanikę, jaką można w cRPGach spotkać.
Rozwój postaci też jest raczej mozolny - poczucie progresu postaci jest słabo odczuwalne, cechy główne w pewnych przedziałach liczbowych nie czynią żadnej różnicy, a niekiedy z poziomu na poziom nie dostajemy prawie nic, prócz poprawionego Trak0.
System walki pozostawia wiele do życzenia. Oprócz kwestii pancerza, leniwie zastąpionej w AD&D unikami problem jawi się także w magii: często czary nie działają tak jak powinny, wyłomy nie usuwają czarów ochronnych z przeciwnika, zaklęcia mające wywoływać efekty ich nie wywołują ponieważ magia tak jak i walka jest podciągnięta pod mocno zarysowaną losowość.
Fabuła jest spójna, ale sprowadza się do pogoni za antagonistą, którego poznajemy już na samym początku. Nie ma prawie wcale twistów, jesteśmy tylko liniowo prowadzeni do bardzo przewidywalnego, ostatecznego rozwiązania.
Porównując bardzo blisko, bo od tych samych twórców w mniej-więcej podobnym czasie: w kwestii mechaniki dużo lepiej zrobione, nowatorskie systemy rozwoju postaci wprowadzały Fallouty i Arcanum - tam można poczuć wpływ naszych decyzji na postać dużo mocniej, a i interakcja rozwiniętych cech ze światem jest też dużo większa.
Baldur's Gate 2 jest mocno generycznym cerpegiem fantasy - ot, kolejna historia walki ze złem w Faerűnie w klimacie miecza i magii.
Zgodzę się, że wyjątkowym aspektem dla tej gry były fantastyczne postaci i bardzo ciekawe, świetnie zrobione questy.
Niestety jednak, jeśli chodzi o narrację, postaci, grafikę, zadania i świat przedstawiony to w każdej z tych cech lepszy jest Torment. Jedynie narzucona z góry postać oraz jej możliwość ukierunkowania klasowego oraz dostępny oręż są uboższe, ale cholera - nawet AD&D jest tam poprawione, a niektóre czary posiadają nawet swoje własne, krótkie filmiki.
Nie chcę się rozpisywać już bardziej, ale w zasadzie Fallouty, Arcanum i Torment wypadają grywalnie po prostu lepiej. Nowa fala crpgów za to, mimo nieco gorszego klimatu, czy fabuły posiada za to lepsze rozwiązania graficzne i przede wszystkim - mechaniczne, żeby dało się przechodzić grę z przyjemnością, a nie jak w wielu momentach przy walce BGII z frustracją. Exploity pomijam, bo nie na tym ma polegać rozgrywka.
„Ach dziecię Bhala się przebudziło, czas na kolejne … eksperymenty” to już 23 lata a dalej robi wrażenie. Najlepszy rpg i gra :)
Porażka sprzedażowa Pillars of Eternity II mnie osobiście jakoś nie dziwi. Jedynkę kupiłem na bazie dobrych opinii w necie, ale strasznie się zawiodłem. Nuda, nuda i nuda... Kompletny brak... duszy. Mimo to dwójce kiedyś dam szansę, bo podobnie miałem z Divinity Original Sin. Jedynka mnie mocno wynudziła, ale dwójkę stawiam już w osobistym TOP3 klasycznych rpgów, obok Fallout 2 i sagi Baldur's Gate. Może i w przypadku PoEII zostanę tak miło zaskoczony ;)
PoE powstało by uratować Obsidian przed bankructwem. Niestety to czuć, chociaż gra nie jest jakaś zła, to całkiem spoko RPG, ale tak jak napisałeś, brak jej duszy.
Od siebie dodam, że PoE 2: Deadfire to najlepsza gra cRPG, w którą grałem od lat. Jest tam absolutnie wszystko, genialna fabuła, super grywalność, tylko DLC jak zawsze nudne i toporne.
Wielka szkoda że PoE2 im nie zażarło, mój ulubiony RPG ostatnich lat :(
Planscape Torment, Tyranny, Fallout 1 i 2, PoE się odbiłem nie wiem dlaczego, ogólnie lubię gry Obsidana ale tutaj nie dałem rady, za to Tyranny bardzo dobre, Arcanum to klasyka nad klasyki, no i zabrakło to Icewind Dale 1 i 2 to nadal bardzo dobre gry w wersjach EE.
Szczerze to żałuje, że to właśnie Larian zabrał się za BG3. Nie z powodu tego, że zrobią BG3 po swojemu, raczej dla tego, że świat BG3 jakoś nie bardzo mnie interesuje i mimo tego że to Larian, to nie wiem czy w ogóle zagram w ten tytuł. W przeciwieństwie to Rivellonu z Divinity, który jest jednym z moich ulubionych światów z gier fantasy ( zwłaszcza przedstawiony właśnie w Original Sin 1 i 2). Dla tego właśnie żałuję, wolał bym żeby Larian zabrał się za ewentualną trzecią cześć D:OS.
Kuźwa przestańcie już narzekać że Larian i że BG3 ile można co temat to samo - nie podoba Wam się to odpuśćcie sobie tą grę i tyle.
Pillarsy 1 były dziwne. Niby dobre, ale jakieś takie bardzo męczące i do zapomnienia. Za dużo chcieli. Odpalasz grę, a tam na dzień dobry ściany tekstu o świecie gry, które z resztą nie były zbyt interesujące. Towarzyszy mało i raczej słabi. W Baldurach był wybór kogo chcemy, tutaj gdy potrzeba np. maga to jesteśmy skazani na jednego. W dodatku dużo wstawek książkowych z opisami, co w grach pasuje jak pięść do nosa, bo przecież widać co się dzieje. Brak polskiego dubbingu, a ten budował klimat w BG. Walka taka sobie, ogólnie wszystko próbowało być Baldurem, a wyszło jakoś tak bez duszy. Za dużo czytania (Plascape miał jakość i wciągał, tutaj do formatu nie pasuje), za mało grania i zerowe replayability przez brak alternatyw wśród potencjalnych kompanów.
Pierwsze dwa Baldury są wyjątkowe i już nigdy nie będzie lepszych, bo po 20 latach nikt nie zrobił niczego na podobnym poziomie, łącznie z polskimi głosami, które są o wiele lepsze niż bezpłciowe angielskie. Larian swoje Divinity 3 może nazywać jak chce, ale z BG nie ma to nic wspólnego poza prawami do marki. Co nie zmienia, że może być świetne, bo Divinity 2 takie było.
Tower of Time to najciekawsza pozycja chyba z ostatnich lat. Dungeon crowler, ale jednak dość interesująca fabuła, towarzysze, zagadki. Co prawda nie ukończyłem, ale kto kończy te wszystkie długie rpgi. Baldur 2 zajął mi chyba 15 lat zanim ukończyłem :P Kiedyś gracz istniał dla gry i trzeba było poświęcić czas i siły intelektualne by ogarnąć, dziś gry są dla graczy, robione niczym wakacje z biurem podróży, gdzie wszędzie nas oprowadzają, tłumaczą i mówią co robić.
BG1 nie był taki wyjątkowy do końca. Gra miała ładną grafikę i rozmach, ale miała sztampową fabułę oraz była krytykowana za prostotę, niski poz.trudności i małe możliwości. Gra wyszła w 1998, a była przecież bardzo uboga w możliwościach na tle starszych braci Ultima VI 1990 i Ultima VII 1992. W Polsce ogłupił BG1 ludzi jeszcze mocniej z powodu polskiej lokalizacji. Dla wielu to była pierwsza gra RPG z jaką mieli do czynienia. BG1 i Gothic 1 łączy wiele - prostota, malutkie możliwości jak na RPG, znakomita polska lokalizacja, naśladowanie serii Ultima, ale w inny sposób.
Wyjątkowe było dopiero z takich drużynowych RPG w 2d Planescape Torment 1999 i Baldur's Gate II 2000. Pillarsom, które naśladują PT i BG2 brakowało luzu i humoru oraz własnej tożsamości, bo zbyt mocno naśladowały wymienione dwie gry pod względem poruszanej tematyki, sposobu narracji, zbudowanych dialogów, klimatu w grze czy wyglądu mapek, a nawet w sumie mechaniki gry, bo szybko w niej odnalazł się każdy miłośnik BG1, BG2, PT, ID1, ID2.
Powiewem świeżości były Divinity-Original Sin 1 i 2 (dwójka znacznie lepsza), które również czerpią z serii Ultima :)
W "Tower of Time" z 2018 nie grałem.
Niski poziom trudności akurat w BG1 to nie jest. Fabuła jest może prosta, ale BG2 główny wątek fabularnie też nie powala i na początku myślałem, że główny zły jest naprawdę ciekawy, bo miał genialne teksty i patrzył na wszystkich z wyższością, zawsze kilka kroków do przodu planował, a pod koniec się okazało, że zwykły egoista co łaknął mocy dla samej mocy, lecz jego pobudki były żadne, a fakt że był tak potężny nawet bez esencji bohatera trochę nie miał sensu. Sarevok fajnie knuł i był chaotycznie złym szaleńcem, motywacja też większa by pomścić Goriona i dowiedzieć się czym jesteśmy, w BG2 Imoen mnie guzik obchodziła szczerze mówiąc. Wielka wada BG2 to brak spójności z pierwszą częścią, wymusza kanonicznych kompanów i nie uśmierca ich, gdy umarli w naszej grze, a z kolei uśmierca tych, których kiedyś mieliśmy, bo tak jest w scenariuszu. Zbyt wielu odeszło. Zdrada Safany w ogóle nie miała sensu, bo to nie jest zła, a neutralna postać. Ona będąc z nami w drużynie zarobiłaby więcej na tych wszystkich skarbach, co jej oferowali za naszą głowę. Mniej było też tych towarzyszy w dwójce względem jedynki.
Ja osobiście wolę BG1, bo zaczyna się od zera, ma więcej swobody, nie przytłacza jak sequel. W te gry się gra w pewnym momencie dla buildów, próbowania klas, innych towarzyszy, a cała reszta gdzieś staje się tłem. Chociaż w dwójce towarzysze byli bardziej żywi to nieliczny element, który mi się podobał bardziej. Fani się dzielą na dwa obozy, kto co woli, czego oczekuje od gry. Mi się nie podoba początek gry i rzucanie do miasta pełnego questów w Amn, zaczynanie od 8 poziomu i kończenie na 25+, gdy postacie i przedmioty są zbyt potężne. Tron Bhaala to już w ogóle przegięcie. Z drugiej strony faktycznie małe możliwości w pierwszej części, gdzie cały system nie pozwalał pokazać potencjału wielu klas i ograniczenie punktów doświadczenia nie pozwalały rozwinąć skrzydeł. Nisko levelowe rpgi i cyferki to jednak coś co lubię, więc dla mnie to lepsza zabawa niż chaos na wyższych poziomach. Znajduję miecz +2 i jestem ustawiony do końca gry, a potem co? Potężne magiczne przedmioty wylatują z byle przeciwnika czy są dostępne u byle handlarza.
Torment jest wyjątkowy, mimo małej liczby towarzyszy ich jakość jest najwyższa wśród wszystkich gier jakiekolwiek wyszły, z resztą sama historia to inna półka, żadna gra tego typu nie stała nawet obok, ale sama rozgrywka była średnia i wybitna opowieść ją trochę usprawiedliwia.
Ściany tekstu o czytaniu czyiś dusz nie były zbyt trafionym pomysłem, ale to zupełnie opcjonalna sprawa. O świecie jak dla mnie było za mało, a ten był bardzo ciekawy, nowy, więc musiało być sporo informacji, by go gracz poznał. To nie D&D który był znany każdemu nastolatkowi w USA, w Polsce trochę gorzej, królował raczej Warcraft. Uważam, że bez problemu można by zrobić grę lepszą niż Baldury, ale ona mogłaby się nie sprzedać. Dziś się robi gry pod roszczeniowych graczy. Nie tworzy się dzieła artystycznego tylko produkt.
Jakby to ująć:
same mainstreemowe produkcje, które znają wszyscy zainteresowani Baldurem 3.
Zestawianie obok siebie Pillarsów i Tyranny, pomimo tego, że to właściwie jedna gra, a zmiany są kosmetyczne, a z drugiej strony poświęcenie na Pathfindera i Neverwinter zaledwie kilku zdań, tylko to potwierdza.
Tyranny i Pillarsy to "właściwie jedna gra"? Albo w nie w ogóle nie grałeś albo uderzyłeś się mocno w głowę, aby pisać takie głupoty.
Zawsze uważałem się za zwolennika RPG, z szczególnym naciskiem na turowy system walki.
Klasyczne Fallouty - poznane wzdłuż i wszerz
Świątynia pierwotnego zła - zaliczona
Ale robiąc sobie ostatnio rachunek sumienia, wyszło mi, że ja w ogóle nie lubię RPGow!
Baldury - nawet nie zaczęte...
Planetscape - nie zaczęte
NWN - przerwane w połowie
NWN II - nie zaczęte
Arcanum - podchodziłem do niej z 5 razy za każdym razem odbijając się po jakiś 2h grania
Dragon age - przerwane w połowie
Drakensangi - przerwane w połowie
PoE - aktualnie męczę dwójkę, ale od jakiegos miesiaca nie mam czasu na granie i nie wiem czy do niej wrócę
DoS - obie części porzucone w połowie
Wastaland II i III - nie dotrwałem do finału
Numenera - chyba tylko prolog zaliczyłem
Tyranny - nie pamiętam czy grałem, ale na bank nie skończyłem
Solasta - prolog, samouczek
Ascend - meh...
Shodowruny - wszystkie zaczęte, żaden nie skończony.
Nie zmienia to faktu, że każdą kolejna wiadomość o RPGach pochłaniam z apetytem, kupuję grę i jej nie kończę ;(
Według mnie największy problem Pillars of Eternity 2 polega na tym, że nie ma fabularnego uzasadnienia zwiedzania świata, zarabiania pieniędzy. Fabuła główna sugeruje nam, że mamy gnać za Eothasem na złamanie karku, to jest też największa różnica między tą grą a BG2, w którym robienie sidequestów (zdobywanie pieniążków) miało nam umożliwić współpracę z jedną z frakcji w celu odbicia Imoen. Fakt, że opłata była ustalona dość nisko, ale można to naprawić którymś modem, było fabularne uzasadnienie do łapania się wszystkich wpadających w łapy fuch.
Choć myślę, że akurat na sprzedaż wielkiego wpływu to nie miało, przecież przekonać się o tym można było jedynie ogrywając tytuł.
Dziwi mnie sukces jaki osiągnęło pierwsze Divinity: Original Sin. Przyjęło się że to Pillarsy ugrzęzły trochę w przeszłości a Divinity wszystko odświeżyło ale jak dla mnie to Divinity jest dużo bardziej oldscholowe i hardkorowe w negatywnym znaczeniu. Ta gra jest strasznie nieprzyjazna graczowi. Fatalny interfejs i menusy, tona niepotrzebnego przeklikiwania się aby wykonać jakąś prostą czynność, syf w ekwipunku jak w żadnej innej grze, bardzo słaby rozwój postaci i taka ogólna mała klarowność i przejrzystość. Czasami po prostu nie wiadomo co zrobić w jakimś zadaniu, z dialogu nic nie wynika tak samo jak z wpisu w dzienniku. Ja lubię jak gra nie prowadzi gracza za rękę ale tutaj to jest przesada. Fabuła, dialogi czy system walki są naprawdę solidne ale w to się bardzo ciężko gra, nie ma żadnej przyjemności płynącej z grania. Gra momentami potrafi być niepotrzebnie irytująca. Dla porównania PoE II w żadnym razie nie boryka się z takimi problemami. Mimo iż wygląda na pierwszy rzut oka jak stary Baldur to gra się w niego super komfortowo i przyjemnie. Dziwi mnie bardzo że to PoE II poniosło klęskę bo według mnie na dosłownie każdej płaszczyźnie jest grą dużo lepszą niż Original Sin. Jeżeli ktoś chce zacząć swoją przygodę w klasycznych cRPG od Divinity to jest to najgorsze co można zrobić.
Czy w Original Sin 2 jest coś lepiej niż w jedynce jeżeli chodzi o takie rzeczy?
Fabuła, dialogi i postacie w Divinity: Original Sin to sztampa.
Divinity: Original Sin 2 wprowadził ciekawsze postacie, ale fabuła i dialogi nadal pozostawiały wiele do życzenia mimo, że lepsze niż w poprzedniku. Nie to jest jest siłą tych gier, a mechanika, system walki i grywalność.
Divinity: Original Sin jest znacznie słabsze Divinity: Original Sin 2, ale nie stanowi dużego wyzwania. Nie odczułem tego. Gry Lariana naśladują serie Ultima od Origins, ale tamte gry były o wiele trudniejsze. Chyba nie masz pojęcia jakie wyzwanie oferowały gry kiedyś. Było trzeba używać mózgu, poznać dobrze mechanikę, a gry nie prowadziły za rączkę wcale, bo twórcy mieli gdzieś jaki procent je przejdzie.
I od kiedy wyzwanie jest minusem. Zawsze jest to plus, bo przekłada się na satysfakcję, a coś łatwe jest banalne i nudne. Branża dostosowała się pod najgłupszych i najmniej wymagających graczy, by sprzedaż zgadzała się więc co dekadę obniżali poz. trudności, by Janusze i Grażyny nie musiały myśleć. Nie zamierzam tego chwalić, a krytykować. Nieprzypadkowo w ścisłych topkach gatunku gry klasyczne dominują całkowicie nad grami ery casualowej w gatunkach jak strategie, przygodówki, RPG, platformówki, horror, FPS, a już przy strategiach, przygodówkach, platformówkach jest to gigantyczna dominacja. Wizjonerstwo - łamanie granic, grywalność, mechaniki (zróżnicowanie), pomysły, klimat, wyzwanie logistyczne...intelektualne...manualne, działanie na wyobraźnie, uniwersalność (żywotność) to domena gier klasycznych. I z tego wszystkiego najmocniej gry ery casualowej straciły w punktach wizjonerstwo, grywalność, wyzwanie, uniwersalność. Obecne gry są zbyt łatwe i nudne oraz nie potrafią się wyróżnić.
Divinity: Original Sin 2 to taki wyjątek, bo gra mnie kupiła. Coś podobnego odczułem przy Wiedźmin 3 czy Kingdom Come-Deliverance z nowszych RPG.
Dziwi mnie sukces jaki osiągnęło pierwsze Divinity: Original Sin
Mnie nie. Była to pierwsza gra która mnie wciągnęła na wiele długich godzin od kilku lat. A zagrałem w nią dopiero w 2017.
Przyjęło się że to Pillarsy ugrzęzły trochę w przeszłości a Divinity wszystko odświeżyło ale jak dla mnie to Divinity jest dużo bardziej oldscholowe i hardkorowe w negatywnym znaczeniu.
Akurat Pillarsy to ściana tekstu z którego niewiele wynika przez większość gry. Lubię czytać, przeczytałem w życiu dużo książek, ale dialogi w PoE są w większości nudne i niepotrzebne. Niezłomny tak mnie wkurzał swoim zachowaniem i swoimi bredniami że aż go poświęciłem w jakimś zadaniu. Kana to też nudziarz. Aloth był taki nijaki. Reszta też nijaka. Jedynie Zrozpaczona Matka i Eder byli spoko i fajnie się czytało ich historie. D:OS nie ma super dialogów, ale jest ich dużo mniej ogólnie. Przez co jak dla mnie gra ma lepszy flow, bo więcej jest gameplayu, mniej czytania nudnych linijek tekstu.
Ta gra jest strasznie nieprzyjazna graczowi. Fatalny interfejs i menusy, tona niepotrzebnego przeklikiwania się aby wykonać jakąś prostą czynność, syf w ekwipunku jak w żadnej innej grze, bardzo słaby rozwój postaci i taka ogólna mała klarowność i przejrzystość.
Co do 'syfu' to się zgadzam, też mnie to wkurza, nie tylko w jedynce ale w dwójce też. 70% itemów nosimy ''bo może się przydadzą' a okazuje się że niewiele z tego użyjemy :P Co do menusów i interfejsu to mi nic nie przeszkadzało. Rozwój postaci bez szału, ale mi wystarczał.
Czasami po prostu nie wiadomo co zrobić w jakimś zadaniu, z dialogu nic nie wynika tak samo jak z wpisu w dzienniku.
Wiadomo, tylko trzeba wczuć się w historię i czytać poszlaki ze zrozumieniem :P Ja nigdy nie miałem z tym problemów, kilka razy się zatrzymałem ale potem wpadłem na trop i jedyne co mi przyszło do głowy to ''jak ja mogłem na to nie wpaść''.
Fabuła, dialogi czy system walki są naprawdę solidne ale w to się bardzo ciężko gra, nie ma żadnej przyjemności płynącej z grania. Gra momentami potrafi być niepotrzebnie irytująca.
W ciągu 2 tygodni pamiętam że nabiłem w tej grze 70h, więc może jestem masochistą? :P Mi się bardzo miło grało i nie zauważyłem bym się męczył.
Dla porównania PoE II w żadnym razie nie boryka się z takimi problemami. Mimo iż wygląda na pierwszy rzut oka jak stary Baldur to gra się w niego super komfortowo i przyjemnie.
Mnie z kolei odrzucało m.i.n to, za co winisz D:OS. Nieprzejrzystość statystyk których jest od zarąbania, wolna rozgrywka, interfejs który nie przypadł mi do gustu.
Dziwi mnie bardzo że to PoE II poniosło klęskę bo według mnie na dosłownie każdej płaszczyźnie jest grą dużo lepszą niż Original Sin.
Dla mnie jest na odwrót. Jak widzisz, ilu ludzi, tyle opinii :P
A czy w Baldurach miałeś opisane dokładnie zadania? No chyba nie. Ja tam nie miałem problemu z zadaniami w DOS, sa nawet ciekawsze gdy trzeba łączyć jakieś fakty i co nieco pokombinować (przykład - np. lina która już na początku gry blokuje dostępu do skrzyni :)) Divinity zawsze miało ciekawie zrobione zadania bo już w Divine Divinity były rozwiązania gdzie trzeba było przestawiać przedmioty żeby rozwiązać quest. To jest świetne, że zadania wcale nie są proste, ale zrozumie to tylko ktoś klo lubi starsze gry a nie dzisiejsze samograje.
Nie można sie połapać w interfejsie i przedmiotach? No prosze cie, spójrz jak w POE wyglądają przedmioty w ekwipunku. szare małe ikonki - beznadzieja. Poza tym nieograniczona ich ilość - czyli ładujesz do kieszeni wszystko i wszystko sie miesci. W DOS masz przynajmniej ograniczenie pod względem ciężaru i wybierasz te najważniejsze itemy. No i DOS przede wszystkim stoi walką, w POE nawet sie nie chce walczyc bo nie dostajesz expa za moby. W dos walka sprawia radoche.
Pisze o pierwszych częściach bo w następne nie grałem.
Mi się dialogi w DOSach akurat podobały. W jedynce może nie do końca, z resztą dawno nie grałem, ale wypadały jakoś tak realistyczniej, jak rozmowa. Tymczasem Obsidian często wrzuca jakieś monologi i wychodzi na to, że wszyscy nasi towarzysze są Mickiewiczami i rzucają ci co chwilę opis flaków na 5 stron A4.
Pathfinder, zdecydowanie niedoceniany, najlepszy i najbliższy baldurowi twór na liście.
Fajna historia, świetne postaci. Turowa czy aktywna pauza? Mamy tu obie opcje, to jest aż tak proste. Znacznie bardziej czekam na kolejną część (która już niedługo!), niż na larianowego baldura.
Dokładnie też miałem takie odczucia. Porównując do pillarsów grało mi się zdecydowanie lepiej. Ciekawe co dostaniemy w kolejnej części, ale jestem pozytywnie nastawiony.
O, akurat jakiś tydzień temu miałem ochotę na jakiegoś porządnego RPGa. Ale ten artykuł niczego by u mnie nie zmienił, bo izometryczne gry jakoś do mnie nie przemawiają.
Brakuje Age of Decadence (choć nie do końca jest to izometryczna gra, ale Fallout też nie jest więc...), Underrail, Temple of Elemental Evil, Realms of Arkania czy Darklands.
Brak polskich wersji = szkoda nawet wrzucać na listę.
Brak polskich wersji = szkoda nawet wrzucać na listę.
Mamy 2021 rok, nikomu już poza nielicznymi nieukami, którym nie chciało się uczyć języków obcych, brak polskiej wersji językowej nie przeszkadza w rozumieniu gry i dobrej zabawie.
Zresztą nawet jeśli ktoś jakimś cudem ma zerową znajomość języka angielskiego czy niemieckiego, to w dobie powszechnego dostępu do internetu i darmowych kursów językowych nauka tych języków nie jest żadnym problemem.
Uważaj, pisanie takich komentarzy tutaj to wsadzanie kija w gniazdo wściekłych os :]
Miło że doceniono Tyranny. Osobiście stawiam je znacznie wyżej niż PoE czy Divinity. Boli mnie jednak brak Neverwinter Nights 2. Maska Zdrajcy była zupełnie wybitna i była jedną z nielicznych gier które mogły konkurować pod względem narracji i fabuły z Planescape. Brak NvN 2 na Steamie bardzo irytuje.
Jeśli nie grasz w launchery, NWN2 ze wszystkimi dodatkami masz na GOG-u. Wspaniała gra.
Załóżmy, że chciałbym zagłosować w ankiecie, ale nie wiem gdzie przypisać Gothica, a więc mojego ulubionego RPGa - do "Action-RPG", czy "klasyczne, takie jak za dawnych czasów"?
A Fallout to klasyczny czy taktyczny? ;)
"wcale-nie-wiedźminów z Szarej Straży"
No tak autorze, bo byli oparci o Nocną Straż z Pieśni lodu i ognia Martina. Cała ta gra zresztą była finałem Gry o Tron którego nigdy nie dostaliśmy
Z nowych zdecydowanie polecam Pathfinder: Kingmaker. Dawno nie było gry z tak ciekawym scenariuszem. W pierwszych dwóch aktach fabuła rozwija się dość wolno, ale już od 3 aktu gra robi się bardzo ciekawa. Zarządzanie królestwem można spokojnie ogarnąć. Można również grać turowo, jeśli ktoś woli. Gra ma wysoki poziom trudności, co może zniechęcić graczy, którzy dopiero zaczynają przygodę z grami rpg. Świetne postacie, świetny scenariusz, całkiem długa fabuła, sekretne zakończenie z dodatkowym aktem gry. Naprawdę warto :-)
Na liście brak Divine Divinity, nie ma Świątyni Pierwotnego Zła. Ktoś pisał o Neverwinter Nights 2, ale z nim jest ten problem że tam genialny jest dodatek czyli Maska Zdrajcy bo podstawka jest meh i ratują go: Neeshka i Khelgar oraz mechanika D&D.
Fan cRPG, jeśli jest prawdziwym fanem, nie będzie patrzył czy to izometryk, FPP czy TPP. W oczekiwaniu na trzeciego Baldura można pograć w (oprócz ww.):
- serię Drakensang (chyba nie było na liście)
- Blackguards
- resztę serii Divinity
- Wizardry, chociaż ósemkę
- Might and Magic, już nie cofajmy się do archaiku, ale części VI, VII i VIII to jest kanon. IX meh wg mnie, w X nie grałem bo czekam aż zjawi się na GOGu
- seria Vampire the Masquarade, ze szczególnym naciskiem na Bloodlines
- Morrowind
ja tam sie odbilem od tych M&M, czekam na jakis artykul jakiegoś mlodziaka co by to ogral i sie podzieli swoimi przemysleniami tak jak byly teksty o Diablo czy BG :)
Jednak izometryki sie lepiej starzeja niz fpp na spritach
Sory, wlasnie zobaczylem ;)
Widzę. I dlatego napisałem że fan cRPG nie musi grać tylko w izometryki i jeśli ograł już wszystkie to są inne tytuły w gatunku równie ważne i świetne jakościowo (a czasem lepsze od wszelkich izometryków) jak izometryki.
Wielka szkoda.I Wizardry 8 i te kilka części M&M to jest klasa sama w sobie. Znakomite uniwersa, świetne mechaniki tworzenia/rozwoju postaci, wielkie światy, spora nieliniowość podróży (może nie na poziomie TESów ale jednak), kilka najbardziej klimatycznych lokacji w grach cRPG w historii (Zamek Darkmoor, Frozen Highlands, Świątynia Księżyca na Szmaragdowej Wyspie, Dolina Kurhanów - no to taki mój subiektywny wybór), frajda z zabawy znalezionym sprzętem, zagadki, które są na wyważonym poziomie. To są cholernie klimatyczne tytuły. Szóste i siódme M&M jak i Wizardry 8 zawsze są godne miejsca w pierwszej dziesiątce czy tam dwudziestce, zaraz obok Bloodlines, drugich Pillarsów, drugiego Baldura czy Tyranny.
Zamek Darkmoor
zawsze zostawiam sobie na koniec, gdy mam dostęp do Llyod's Beacon co by wracać gdy te paskudne latające oczka wysysają mojej ekipie manę i zdejmują buffy.
Czary ofensywne idą w ruch mocno bo i tak mana znika bez ostrzeżenia.
Mi osobiście brakuje Pathfinder Kingmaker , osobiście stawiam grę nieco wyżej od większości podanych tytułów . Dodam że są również prace nad kolejną częścią gry.
Ach, Pathfinder... Chyba z 4 razy zaczynałem tę grę, ani razu jej nie skończyłem, a i tak wspominam bardzo dobrze. Niedługo urlop więc chyba czas na kolejną próbę.
Jak dla mnie - przeciwieństwo Original Sin 1 i 2 (i niestety Baldur's Gate III) które też zaczynałem kilka razy i po góra 3 dniach musiałem się zmuszać do dalszej gry, a po 5 nie miałem już do nich siły. Gry Lariana mają w sobie jakieś wewnętrzne fuj.
Ech, trochę szkoda że artykuł z samymi tytułami dobrze znanymi dla każdego w miarę zainteresowanego cRPGami. Wiem że to nie artykuł o nieznanych / niedocenionych grach, ale ileż razy można czytać o tym samym tytule.
Sam natomiast poszukującym gier o których najprawdopodobniej nie słyszeli, polecam RPGi od Spiderweb Software. Brzydkie to i często toporne, ale pod względem jak dobrze są napisane to spokojnie biją większość tej listy.
Wiem, że izometryczne gry RPG z walką w czasie rzeczywistym już nigdy nie powrócą i bardzo nad tym ubolewam, ale muszę stwierdzić jedno. Dla mnie turowe RPG są beznadziejne (z wyjątkiem dwóch pierwszych Falloutów). Nienawidzę turowego systemu walki, jest on dla mnie zbyt nudny, nierzeczywisty i kompletnie pozbawiony dynamiki. To jest tak strasznie sztuczne, że aż mnie przeraża. Kompletnie nienaturalne. Nieodwzorowujące realnej walki z przeciwnikiem z realnego życia. Ale wiem, że z powodu łatwiejszego i szybszego implementowania przez deweloperów turowego systemu walki w grach (jak to kiedyś ktoś wyjaśnił na tym portalu), renesans prawdziwych erpegów - czyli tych izometrycznych z walką w czasie rzeczywistym, już raczej nigdy nie nastąpi. To przykre, bo w takiej sytuacji poza action-rpg nie mam w co grać. Ale trudno, taki jest świat.
Czyli papierowe RPG nie jest dla ciebie :)
W zasadzie coś takiego jak czas rzeczywisty i izometr zawsze było pewnego rodzaju aberracją. Dostawaliśmy bowiem kuriozalny i ciężki do opanowania chaos (Arcanum, Pillarsy, Tormenty). Oczywiście, jakoś wyglądało to w Tyranny, Baldurach czy Icewindach ale w tym pierwszym dawało to radę bo i ilość przeciwników była zazwyczaj relatywnie nieduża, zaś BG i IWD ratował: a) system aktywnej pauzy b) silnik Infinity był do tego stworzony (choć w Planescape walka była masakrycznie nudna, drętwa, drewniana). Turowy system walki służy strategicznemu, taktycznemu myśleniu. Mniej więcej dlatego za bardziej zaawansowane uważane są strategie turowe a nie RTSy. Podobnie w turowych erpegach da się więcej wycisnąć z systemu, dać ciekawsze walki i większą satysfakcję z walki: patrz Świątynia Pierwotnego Zła, Wizardry 8, Drakensang, Blackguards).
Walki w czasie rzeczywistym z pauzą również nie są do końca realistyczne. Mnie od gier typu BG odstrasza właśnie kompletny chaos, gdzie niby musimy zarządzać naszymi ludźmi, bo sami z siebie sobie za bardzo nie radzą, ale konieczność myślenia jednocześnie za 5 osób i reagowanie na jednoczesne ruchy kolejnych kilku wrogów jest mocno irytujący i nierealistyczny, tak jakbym był jakimś hive mindem zarządzającym kukiełkami, w turówkach można być w każdej turze kimś innym.. Tyranny jakoś przeżyłem, ale ciągłe pilnowanie postaci, by przypadkiem nie ruszyły w pościg za jakimś frajerem i w rezultacie wpakowanie się tam gdzie ich nie potrzeba jest zwyczajnie męczące, przez co walka przypomina pokaz slajdów i w efekcie gorszą walkę turową.
Ale bym się na twoim miejscu nie martwił. Jak będzie takich gier trochę mniej, tak jak kiedyś turowych RPGów, to przyjdą studia które zapełnią tą niszę.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich szukających "realnej walki z przeciwnikiem" w grach o krasnoludkach i wróżkach bijących smoka maczugą po głowie. A realistyczny czas rzeczywisty nie pozwoli ci na grę z drużyną, umiejętnościami, czarami itp. Zawsze musisz się ratować zatrzymywaniem gry i/lub automatyzacją (czyt. gra się gra sama za ciebie). System turowy ma zresztą różne ciekawe wariacje, jak np. wersja fazowa (cholera wie jak to się oficjalnie zwie po polsku) gdzie masz fazę planowania a potem fazę wykonywania, gdzie kolejność i akcje zależą od systystyk typu inicjatywa czy prędkość.
Nudna lista, przewidywalna i wtórna - w sumie nie spodziewałem się niczego innego.
Na co?
Cały ten "renesans" "klasycznych" (czytaj: z końca lat '90) crpg to w sumie spore rozczarowanie. Jeśli chodzi o rtwp to jedyną grą, której się udało stanąć obok klasyków jest Kingmaker. Zwłaszcza grając w dodatek Varnhold można się naprawdę momentami poczuć jak w BG2 (tylko z dużo fajniejszym budowaniem drużyny i większym wpływem umiejętności/statystyk). Jeśli chodzi o turowe to... hmmm... Chyba Atom? Ale to dosyć mocno specyficzna gra, do tego wyraźnie budżetowa. Mimo to, pomijając mocno skopany system perków, jest naprawdę spoko.
Z gier, które niby nawiązują do klasyków, ale tak naprawdę idą głównie własną ścieżką zdecydowanie polecam Underrail.
Nie ma Solasty, a to ona jest wg wielu zagranicznych ankiet najlepszym RPG tego roku przez najbardziej oryginalne mechaniki i najlepszą fabułę!
Już 2 września wchodzi z kolei druga część Pathfindera..!
wooow brak Pathfindera? Przecież ta gra stoi niemal na równi z Baldurem i całą resztą klasyków (niemal, bo na minus gorsze romanse w porównaniu do BG 2), brak mi słów jaka to była przygoda, a końcowe momenty i cała prawda jakiej dowiadujemy się o naszej antagonistce to ze wzruszenia miałem łzy w oczach. Aż obawiam się, czy w dwójce będzie równie dobra opowieść. Muzyka, towarzysze w naszej drużynie, niesamowicie satysfakcjonujący poziom trudności (czyli jak ktoś zjadł zęby na klasykach to da radę, poza walką z Lantern Kingiem co była dla mnie niewykonalna bez obniżenia na easy :D). To była wybitna gra i czekam na dwójkę jak na jakiegoś growego mesjasza. Obym się nie rozczarował jak z Cyberpunkiem...
Chyba brak jakiejkolwiek popularności tej gry to pewne mity:
- zabugowanie - półtora miesiąca po premierze było już perfekcyjnie
- zarządzanie królestwem - nie lubię takich mechanik, a można olać i ustawić automat, tak zrobiłem i nie było żadnych problemów
- questy na czas - kilka było, ale co chwila odpoczywając i pałętając się gdzie popadnie przy pierwszym rozdziale gdzie było chyba 90 dni została mi połowa, a w kolejnych rozdziałach ma się cały rok, w praktyce po miesiącu musiałem już dawać upływ czasu bo nie miałem co robić, tak więc...
No i jest jeszcze brak polskiego języka, ale ten temat pominę, co by nie wchodzić w gownoburzę.
Tak więc w porównaniu do przegadanego o niczym PoE czy udziwnionego Divinity (choć obie gry kocham ;)), Pathfinder to było coś wspaniałego i niepowtarzalnego. Jedynie Shadowrun Dragonfall może się równać, choć to inny klimat i inna skala gry.
Za pół miesiąca dwójka, a w temacie jeden wpis... Wstyd.
Przekonałeś mnie by zagrać w tą gre
Jednak brak języka polskiego skreśla dla mnie tą grę :(
Może to "wina" aktywnej pauzy? Osobiście nie lubię aktywnej pauzy i zarządzania drużyną w jednej grze i mnie skutecznie od niej trzyma, pomimo pozytywnych rzeczy jakie o niej słyszałem. Kiedyś na GOLu była jakaś ankieta i jeśli mnie pamięć nie myli, to zdecydowana większość była za turami.
Przypomniałem sobie o indyku Ember: https://www.gry-online.pl/gry/ember/zd4aec
Osobom zainteresowanym łączeniem gatunków poleciłbym SpellForce 3 z dodatkami.
Tyrany to raczej Czarna Kompania Glena Cooka. Czytałem chyba tylko pierwsze 3 części i gdy grałem to jakbym to czytał :P
Polecam pozostałe tomy, obecnie czytam ostatni "Żołnierze żyją", planuję również lekturę pozycji poza głównym cyklem, czyli "Srebrny grot" i "Port Cieni". Poza ogólną koncepcją wątku fabularnego, grałem w Tyranny, odnajduję stosunkowo mało analogii z prozą Cooka. Jednak i to wystarczy, żeby stanowić o wyjątkowości tytułu w kanonie.
Lista jak lista, bezpieczna, nieciekawa, typowy mainstream. W komentarzach wspomniano kilka tytułów. Od siebie dodam jeszcze Balrum i Dungeon of Naheulbeuk: The Amulet of Chaos.
Jeśli chodzi o nadchodzące izometryczne rpgi to warto mieć na oku:
Alaloth: Champions of the Four Kingdoms
Black Geyser: Courier of Darkness
Angon- The Grim Age
Broken Roads
Colony Ship
Corven: Path of Redemption
Sovereign Syndicate
Stolen Realm
Urban Strife
Wigmund
Zoria
Odd Gods
Revolution: the Spark
I wiele wiele innych. Ogólnie gatunek ma się dobrze.
Ja od siebie mogę polecić dwie części DRAKENSANG oparte o system the Dark Eye, bardzo solidne i wciągające RPGi, na dodatek za niewielkie pieniądze.