Sytuacja wygląda w taki sposób że otóż dzisiaj zostałem zwolniony z pracy( nie przedłużono mi po prostu umowy, mnie i jeszcze 6 innych chłopaków) po ok 5 miesiącach pracy, bez podania przyczyny, a właściwie twierdzą że koronawirus, brak zamówień bla bla bal itp, dodam że jestem ostro wkur... umowa kończyła mi się dzisiaj, a wcześniej kierownik działu twierdził, że raczej problemu nie będzie z umową gdyż dobrze pracuje itp. Z tego co wcześniej się mówiło się w " kuluarach" że prezio będzie prawd robił redukcje etatów, aby pokazać że firma ma problemy i dostać dofinansowanie z tej całej tarczy czy z UE, choć zakład wogóle nie miał przestojów i wszystko szło pełną parą i teraz pytanie czy da radę dobrać się do tyłka takiemu pracodawcy czy po prostu walka nie warta świeczki. Dzisiaj była ogólnie w zakładzie ostra awantura nie tylko z mojej strony bo po prostu nie mamy żadnej nowej pracy w zanadrzu, takie po prostu "nara" z dnia na dzień"
Nic nie ugrasz. Pracodawca nie ma obowiazku powiadomic Cie wczesniej o nieprzedluzeniu umowy. Jezeli tak zrobi, to bedzie to o nim lepiej swiadczyc. Nic poza tym.
Pracodawca nie ma prawa powiadomic Cie wczesniej o nieprzedluzeniu umowy.
Chyba chciałeś napisać, że nie ma obowiązku.
Niestety z punktu widzenia prawa nic nie zdziałasz.
Skończył się rynek pracownika, bieda-prezesi mogą odetchnąć z ulgą.
bieda-prezesi mogą odetchnąć z ulgą
Dokładnie tak, nie ma to jak braki w umiejętnościach prowadzenia biznesu rekompensować sobie wyzyskiem pracowników i cebulowymi dotacjami. Oby takim prezusiom jeszcze to kiedyś w gardłe stanęło :) Mentalność szlachecka ma się w tym kraju niestety nadspodziewanie dobrze, wiem z własnego doświadczenia na rynku pracy.
Pojęcie kolokwialne, ale trafne. Pracownicy mogli sobie pozwolić na więcej, bo wiedzieli, że pracodawca może mieć problemy, żeby znaleźć sobie kogoś na ich miejsce.
Ja tu nawet nie widzę jakiegoś powodu do oburzenia. Skończyła ci się umowa i tyle, mieli prawo nie przedłużać.
Dobrą zasadą jest pytać się wcześniej. jakkolwiek może to nic nie dać gdyż pracodawcy co do zasady wolą nie informować o tym, że nie przedłuż umowy aż do ostatniej chwili obawiając się, że pracownik oleje pracę po takiej informacji. Można też rozchorować się przed zakończeniem umowy i wtedy masz płacone z ZUSu aż do zakończenia choroby pod warunkiem, ze masz ciągłość choroby i byłeś pracownikiem (a zatem byłeś ubezpieczony) i byłeś chory w momencie wygaśnięcia stosunku pracy.
Co do dobrania się do tyłka byłemu pracodawcy to nie masz narzędzi. Nawet gdybyś miał umowę na czas nieokreślony mogliby ci dać 52 bez jakiegokolwiek powodu i baju baj, kulaj się w sądzie. Obecnie czeka się na pierwszą rozprawę kilka miesięcy.
2 miesiące temu byłem w podobnej sytuacji - HR-owiec zadzwonił do mnie na 8 dni przed końcem umowy z informacją że mi jej nie przedłużą. W momencie gdy umowa jest zawarta na czas określony, tak więc obie strony znają dokładną datę jej zakończenia z wyprzedzeniem, żadna strona nie ma obowiązku wcześniejszego poinformowania o chęci przedłużenia bądź nie.
Tyle że widzisz, dostałeś 8 dni czasu,więc mogłeś co już podziałać szukać nowej w tym czasie, do mnie nikt nie zadzwonił a ja nie dostałem ani minuty... a wcześniej kierownik działu wręcz zaklinał się że mi przedłużą, a tu dupa i jestem aktualnie bez żadnej pracy.... a gdy poszedłem do kierownika to tylko spuścił łep i nawet słowem się nie odezwał... żenada jak cholera stąd moja wściekłość, zasad przyzwoitości zero.
Całkowity brak szacunku do pracownika, aczkolwiek zależy to pewnie też i od pracowników i miejsca pracy bo na produkcji nawet w dużych firmach zatrudniają takich czasem dzbanów że w cale by mnie nie zdziwiło "brak informacji" niemniej jeśli firma zatrudnia porządnych pracowników czytaj "z IQ w okolicach 100" to osoby z HR tej firmy powinny mieć odrobinę empatii i poinformować takiego pracownika z 30 dni przed wygaśnięciem umowy że nie będzie kontynuowana. O ile mi wiadomo choć nie śledzę przepisów w tym zakresie już od dłuższego czasu na umowie czasowej tez przysługiwał ci w odpowiednim wymiarze urlop, więc dobry zwyczajem jest nie tylko informowanie co pozwolenie na urlopie płatnym aby taka osoba miała czas na poszukanie sobie nowej pracy.
Ragn'or - on jest nadal ale zależy to od sektora i rodzaju pracy. Rynek pracy prostej zawsze był pracodawcy, a rynek pracy specjalistycznej zawsze był pracownika.
Szacunek to jest cos na co nalezy zasluzyc, on nie przynalezy sie z domysłu. Zauwaz jak on okresla pracodawcę - kogos kto mu przez 5 miesiecy płacił za pracę. Czy on zasluguje na szacunek? To taka luzna mysl.
Co do samego faktu - sam bedac pracodawca (a jestem nim) nie zalatwil bym tego w ten sposob, ale ja zatrudniam ludzi w ktorych zainwestowalem czas i pieniadze (m.in. na szkolenia) i sytuacja jest zgola odmienna - to bardziej ja mam potencjalne zmartwienie ze zmienia prace :)
Wszystko zalezy od tego jakim sie jest czlowiekiem, tyle ze dotyczy to obu stron.
Za kazdym razem jak widze psioczenie na tych zlych pracodawcow przez "wyzyskiwanych" pracownikow zastanawiam sie nad jednym - a kto wam do diabla broni zalozyc firme, zatrudnic pracownikow i ich "wyzyskiwac" ?
(no tak, przeciez trzeba zaryzykowac i zainwestowac to to swoj czas, pieniedze - w tym rozniez czesto rodziny - a przede wszystkim miec troche oleju w glowie ktory pozwoli znalezc swoja nisze na rynku na tyle skutecznie, by przegoda w "szefowanie" nie skonczyla sie po dwoch latach razem z malym zusem)
Zazwyczaj jak chca przedluzyc to juz ok 2-4tyg przed wygasnieciem starej daja ci nowa do podpisania.
Jak sie nic nie odzywali i nie dawali niczego to mozna sie bylo domyslec ze cie nie chca i juz sie rozgladac za czyms nowy,.
prezio będzie prawd robił redukcje etatów, aby pokazać że firma ma problemy i dostać dofinansowanie z tej całej tarczy czy z UE, choć zakład wogóle nie miał przestojów i wszystko szło pełną parą
jeśli to prawda, to go ujebią przy najbliższej kontroli po zakończeniu stanu epidemii :D
Musieli by uwalić co drugą firmę. Każdy kombinował jak mógł, żeby dostać jakiś hajs.
Po piarwsze to nie byla redukcja zatrudnienia tylko wygasajacy etat, po drugie zrobil to przed a nie po otrzymaniu dotacji co tylko potwierdzalo jego wersje o ciekiej sytuacji.
Zreszta po otrzymaniu dotacji bez problemu mozna zwalniac pracownikow, tyle ze redukuje sie w ten sposob umarzana transze na koniec.