Zainspirowany postami słynnego Alexa w pewnym wątku z ostatnich dni, zacząłem rozmyślać i do czego doszedłem:
Jak to taki Alex i inni zbytnio hołubią bogactwo, a tak naprawdę to jest tylko jedna rzecz za którą można je hołubić, to jest: spokój i brak strachu o byt, nie mus szukania pracy co chwila i życia w strachu o jutro.
Reszta? to moim zdaniem głupoty.
Ja mam obecnie mało, ale kiedys, przez chwilę, miałem dużo kasy (stosunkowo, jako student bez żadnych zobowiązań, te 1200-1300 to było krocie). Wtedy ze znajomymi pozwalałem sobie na droższe Whisky, lepsze żarcie itd.
I wiecie co?
Lepsze whisky nie smakowało mi za bardzo, a lepiej się mi i tak piło Kustosza czy Kasztelana. Jedzenie mi mniej smakowało jak chociażby gołąbki zwykłe itd.
Uważam że ludzie umówili się po prostu że coś jest niby lepsze, bo trza drożej zapłacić, i tyle, a prawdy w tym nie ma (no dobra, piwo czy wino faktycznie mniej siary ma).
Jedynym wyjatkiem są komputery, które fakt, trzeba rozbudowywać aby się cieszyć fajnymi grami i wodotryskami w nich, ale to znowu nie jest koszt Alexowski tzw.
Lubie watki Gestochowy. Czlowiek mysli ze jest biedny i ma ch#jowe zycie, po czym patrzy na jak zyje Gestochowa i mu od razu lepiej.
Ale to prawda co napisałem
Arnold Szfarcnigger powiedział że pieniądze szczęścia nie daja. Teraz ma 150 mln dol a jest tak samo szczęśliwy jak wtedy gdy miał ich tylko 100.
Śmiechłem. Szanuję ;)
W drugą stronę tak to nie działa chyba. Adolf Merckle (+74 l.) niemiecki potentat farmaceutyczny po kryzysie w 2009 który zmniejszył jego majątek do zaledwie 3 mld. euro popełnił samobójstwo rzucając się pod pociąg.
Przedsiębiorcy/biznesmeni którzy aktywnie działają sa stale narażeni na przerozne wahania rynku. Jemu zawaliło się życie a nie tylko stracił kasę. Aktor grający w wielu filmach ma kasę na koncie która raczej z dnia na dzień się nie ulotni. Może spać spokojniej niż właściciel firmy.
Zaczynam się zastanawiać, czy Alex i Gęstochowa, to nie jedna i ta sama osoba, tylko takie alter ego
''Pieniądze nie są problemem lecz ich brak''
''Bogaczom los pieniędzy nie podarował, lecz tylko pożyczył''
- Św. Gęstochowa z Wałbrzycha.
Powiem tak na może głupim przykładzie z swojego życia na guzik mi telefon za 3k słuchawki za 700 pln, wakacje za 5 k jak nie mam tego nikomu pokazać ani z nikim się tym podzielić, matka może powie znajomym ze a to byłem w Chinach młodszy brat może trochę pomęczy o iPhona kumpel powie o pokaz jakie fotki robi, wolał bym pojechać gdzieś bliżej w Europie ale z żona i dzieckiem a iPhona kupić dzieciakowi czy te airpodsy które wrzucałem na forum w internetowych wojenkach które nikogo. Dziękuje za uwagę.
Jesli mowisz rzeczywiscie o bogactwie a nie zamoznosci to tak troche jest. Ceny sa niewspolmierne do skoku jakosci. Nie sa ustalane na zasadzie ile to jest warte w granicach przyzwoitosci, a ile ktos jest w stanie za to dac. Dlatego wlasnie dobrze sie zarabia na dobrach luksusowych. Jesli masz najlepszy produkt to mozesz wymyslic cene z kosmosu.
Cóż Gęstochowa, interesujące są Twoje uzasadnienia poglądów ("miałem więcej kasy, więc waliłem droższe whiskacze") ale masz trochę racji.
Nie podam źródła bo nie chce mi się szukać ale widziałem badania które wykazują że najszczęśliwszą grupą w USA są ci którzy zarabiają okolice 150k rocznie.
Im biedniejsi jesteśmy tym więcej szczęścia przynosi każda dodatkowa zarobiona złotówka, ale im dalej w las tym w mniejszym stopniu kasa wpływa na naszą jakość życia.
Ja się cieszę z tego co mam, jakby mi ktoś magicznie dorzucił 10 kafli do pensji to moje życie nie zmieniłoby się w monumentalnym stopniu, ot mógłbym trochę bardziej niefrasobliwie rozwalać pieniądze na hobby. Ludzie też bardzo szybko przyzwyczajają się do lepszego statusu, gdyby mi na studiach ktoś powiedział że będę miał takie możliwości jak teraz pewnie pomyślałbym że będę 3x szczęśliwszy niż wtedy - cóż, nie jestem, bo zawsze byłem z tych pozytywnie nastawionych do życia, i jest lepiej, ale tylko ciut :)
Jestem zdrowy, mam fajne pasje, lubię to co robię na co dzień i mam fajną żonę - niczego więcej mi nie trzeba. Znam bardzo pozytywnych ludzi którzy cisną w okolicach minimalnej krajowej, znam gościa który jeździ Maserati i ma minę jakby ktoś mu nakopał do dupy.
Bilzerian to pajac ale chyba w sensowny sposób wyjaśnia to zjawisko: https://www.youtube.com/watch?v=0ZFjNlvmqsI
Co nie zmienia faktu, że to co piszę wyżej jest aktualne tylko dla tych którzy zarabiają na tyle dużo że nie muszą sobie zaprzątać głowy czy jutro będą mieli co włożyć do garnka. Kiedy pieniądze są periodycznym problemem w ogromnym stopniu rzutuje to na życie.
A jak rozumiecie bogactwo?
Jako posiadanie?
Pieniędzy, nieruchomości, jachtów czy co?
Dłuższego e-penisa?
Mądrości, wiedzy, doświadczenia?
Powodzenia u kobiet?
Czy może poczucia szczęścia?
W większości posiadanie to zawracanie dupy, i wiem że biedak z konieczności, tego nie zrozumie. Taki biedak żyje w złudzeniu, że mieć to znaczy być.
Żeby można było zostać biedakiem z wyboru, trzeba pierwej posiadać a dopiero później tego posiadania się pozbyć.
Wówczas można się podśmiewać z cudów elektroniki i wysp dalekich, napiwków, smokingów, cygar wraz ze szlachetną whisky czy starożytnym koniskiem.
Ale takie stwierdzenia to nic nie warte są, każdy ma własną drogę.
I moja droga jest zawsze mojsza.
Widzący --> tylko, że tyś biedakiem co wszystko ma :)
Zazdroszczę po trochu.
Yaca - owszem korzystam z wielu rzeczy czy możliwości, ale to nie znaczy że mam cokolwiek. Według miar normalności jestem całkowitym biedakiem, bez majątku, bez dochodów, bez niczego.
Zapewniam Cię, że to jest stan ducha, który mogę polecić każdemu, wiem jednak że nie jest on dla każdego.
Gęsty, myślę że gdybyś zaczął robić z bratem patostreamy z popijaw i odpalili donejty i patronite to mógłbyś zarabiać dobre pieniądze, przemyśl to albo jedź do Białegostoku na Szkolną i zostań kolejnym redaktorem Uniwersum, myślę że pasowalbys tam idealnie.
Dokładnie tak jak autor mówi, jedynym wyjątkiem są komputery - poza tym droższe telefony, samochody, domy, ubrania oraz jedzenie absolutnie nie mają przełożenia na jakość, w gruncie rzeczy co za różnica, i tak wszyscy umrzemy. Najważniejsze żeby FPSy nie spadały a już w grach online - szczególnie.
Lubie watki Gestochowy. Czlowiek mysli ze jest biedny i ma ch#jowe zycie, po czym patrzy na jak zyje Gestochowa i mu od razu lepiej.
No ale bądźmy szczerzy ... czy kaszanka z piwkiem nie jest lepsza od kawioru z szampanem?
Panie, kaszanka z piwem to jest czarne złoto RP
Kawior jadłem, obrzydził mnie, a szampan drogi smakował mi tak samo jak Igristoje, to po co przepłacać?
Chokoszoki najlepsze.
Gestochowa, zobacz ile kosztuja serwery czy stacje robocze, zdziwisz sie wtedy ile mozna wydac na komputer na ktorym nawet sie za bardzo nie gra :).
Bogaci z rozumem tak, ja spalbym spokojnie już jakbym wiedział że dostanę co miesiąc te choćby 2100 do łapy.
JdG nie nasz ambicji, żeby zarobić więcej? Coś zmienić w życiu?
btw. wybieram kaszankę i piwo.
Ambicje mam, ale co z tego, teraz to już się pogodziłem z sytuacją
Jestem ofiarą poczatków nowego systemu w PL, szkół do wyboru nie miałem za dużo, pedagodzy się na mnie nie poznali, nikt mną nie pokierował, a ja miałem jak to dzieciak, inne rzeczy we łbie, typy CS
Ambicja to jedno, trzeba jeszcze miec jakies umiejetnosci lub chec nabycia takowych.
Na produkcji przecież roboty nie unikasz. W moim rejonie wózkówi bez szkoly wyciągają do 3k netto
No dobrze ale co ciebie gestochowa powstrzymuje przed przebranzowieniem sie? Masz duzo wolnego czasu, ogarnij temat chociazby sieci komputerowych zeby nie isc za tak popularnym teraz programowaniem. Do tego nie trzeba studiow, sa w necie darmowe kursy, szkolenia, pdfy.
Sa ogromne ilosci osob majace zle wspomnienia ze szkoly, z dolujacymi nauczycielami.
A czy teraz ty sam sie "poznales na sobie"? Wiesz do czego masz talent, wiesz co wtedy bys zrobil jakbys znowu byl tak mlody?
Btw myslalem nad wozkiem widlowym albo tirami?
Coś mi nie halo, pisze bez błędów, składnia w miarę ok. To trolling, nie ma bata, nie brzmi żulem.
Bo widzisz panie, ja po studiach jakby nie było jestem, humanistycznych, tam przez te kilka lat pisania prac, prezentacji, człowiek się wyćwiczył. Poza tym od zawsze lubiłem poezję i omawianie lektur na polaku.
To przecież oczywisty prowokator, taki stylista.
Pisze prawdę, ale nie całą, lubi Harnasia(?) oklepuje miejscową biedę, chyba mu z tym całkiem dobrze.
Nie każdy musi masować swoje bogactwo.
To pisanie bez błędów świadczy o życiowym ogarnięciu oraz zaradności?
a mi się nie chce wierzyć na te teksty, że pracuje na pół etatu za tysiąc zł i jakoś funkcjonuje, no chyba, że pod mostem mieszka, no ale to skąd by miał internet ?
Skoro jesteś po studiach humanistycznych to mogłeś iść do roboty na jakiegoś nauczyciela, czy coś, miałbyś te swoje "2100" i spałbyś spokojnie, no ale skoro nie chcesz/nie chciałeś, to jesteś po prostu pasożytem społecznym i rola dziada Ci odpowiada
Nauczyciel to po magisterce. Moze gestochowa zyje w jakims pokoju (czyli nizsze koszty) albo rodzina go wspiera.
Co do bycia żulem i nie robienia błędów itp.
Będąc na stuiach mieszkałem w akademiku, i najwięksi żule i chlejusy stamtąd, to byli teoretycznie ogarnięci i myślący studenci psychologii.
Żul nie musi być tylko mietkiem bez zębów.
a mi się nie chce wierzyć na te teksty, że pracuje na pół etatu za tysiąc zł i jakoś funkcjonuje, no chyba, że pod mostem mieszka, no ale to skąd by miał internet ?
wynajmuję pokój u rodziny, tak więc płacę dosyć mało za wynajem, a co do pracy to już czas przeszły niestety
nauczycielem nie zostałem, ale moze zostanę, jak tylko kasę zdobędę i odłożę na zrobienie modułu pedagogicznego którego nie mam
Ja nadal pozostaję przy zdaniu że pieniądze szczęścia na dadzą. Można być szczęśliwym i biednym, można być szczęśliwym i bogatym. Ale pieniądze gwarancji dobrego życia i szczęścia nie dają, niestety życie jest trochę bardziej skomplikowane niż plik banknotów.
Prawdą jest również to że im biedniejszy jesteś tym bardziej musisz zmieniać perspektywę na życie i dostosowywać swoje aspiracje do możliwości.
Pieniądze czynią również życie "łatwiejszym".
Ale zapewniam was, w co i tak wielu z was nie uwierzy że pieniądze nie rozwiążą waszych problemów, szczególnie tych najpoważniejszych, a prawdziwe szczęście można znaleźć tylko w dawaniu (niekoniecznie pieniędzy, ale tych również) innym.
Typowe fandzolenie kogoś, kto ma już tyle, że mu więcej nie potrzeba (patrz tutaj i w wątku z popisami Alexa "kolejne 10k do pensji niewiele zmieni, po prostu odłożę 120k więcej rocznie") albo nigdy nie miał tak mało, żeby nie było go stać na rozwiązywanie problemów, w tym tych najważniejszych (np. prywatne wizyty u specjalistów, operacje w prywatnych klinikach bez czekania - tu taki mały osobisty wtręt: gdybym miał jeszcze mniej niż mam, to wizja potencjalnej konieczności zapłacenia 5-6k za operację oka spędzała by mi sen z powiek równie mocno, jak ryzyko zabiegu i komplikacji pooperacyjnych, dopiero DZIĘKI PIENIĄDZOM mogę martwić się tym, co najważniejsze).
OK, przyznałeś, że życie z pieniędzmi jest łatwiejsze, ja z kolei mogę przyznać, że pieniądze nie zawsze dadzą nam wspomniane już zdrowie (tak tak, Steve, pamiętamy), nie zapewnią przyjaźni, miłości, akceptacji społecznej.
Ale łatwość życia jest jednym z elementów szczęścia. Trudno być szczęśliwym martwiąc się o dach nad głową czy jedzenie, trudniej być szczęśliwym mając co jeść, ale odmawiając sobie choćby tylko czasami zachcianek typu "pizza na mieście/kawior z szampanem". Tylko pieniądze pozwalają na realizację większości pasji, od jazdy wygodnym rowerem, przez nak...e w gry w 4k w 120 FPS na najnowszym OLED LG i wycieczki do Japonii, a na uprawianiu ogródka kończąc.
Opowiadanie że kasa się nie liczy jest równie mądre jak opowieści o tym, że lepsze jakościowo ubrania są tak samo wygodne, trwałe i opłacalne jak szmaty z Pepco. Zaklinanie rzeczywistości przez zbyt bogatych oraz przez zbyt biednych tak samo dalekie od prawdy.
Soul to daj kase gestochowie.
Ty bedziesz szczesliwy ze komus dales, a on bedzie szczesliwy napije sie szampana z wlodzixem.
samwieszkto666 ---> wiesz, zabawne jest to że ze wszystkich pieniędzy jakie zarobiłem, większość trafiła do innych ludzi, głównie rodziny, bliższej i dalszej. Nie ma w tym nic niezwykłego.
Ale ogólnie bardziej sprawdza się metoda dawania ludziom wędki niż ryby.
Co z tego że dam mu pieniądze, pożyje za nie, tydzień, rok, do końca życia zależnie od tego ile by dostał, ale szczęśliwym i tak go to nie uczyni.
Może lepiej było by my zafundować jakiś kurs zawodowy.
To kup mu bitcoina.
Gęstochowa jesteś z dużej czy małej miejscowości? Nie myślałeś by zacząć myśleć o kredycie na własne mieszkanie? Im będziesz starszy tym będziesz miał dość współlokatorów, a z niepewnymi emeryturami z ZUS, wątpię czy emeryta kiedyś będzie stać na np. wynajmowanie kawalerki.
Jestem od Ciebie młodszy, stały się u mnie w życiu teraz sprawy, przy których mój wątek który kiedyś tu założyłem to pikuś, ale widzę że jesteśmy trochę podobni i czuje empatię czytając Twoje wpisy.
Szkoda by było gdybyś kiedyś w wieku 60 lat wylądował na ulicy, bo na stancjach biznesmenów-deweloperów dla studentów nie chcą przyjąć starego dziadka, a na mieszkaniach które wynajmują gangsterskie Sebki, znęcali by się nad biednym emerytem.
Z czego on bedzie ten kredyt spłacał?
Child of Pain, ja nie jestem ani doradcą ani moralizatorem, bo sam połowę życia sobie spieprzyłem a połowę rodzina mi spieprzyła, nie pouczam go. Ale mówię tylko koledze, że na starość będzie potrzebował bezpieczeństwa, nie wiadomo czy kobietę kumatą znajdzie do której będzie się mógł wprowadzić, teraz coraz więcej starych kawalerów, czasy są inne niż 20 lat temu.
Gęstochowa mógłby wyjechać za granicę zarobić na wkład własny, po powrocie zatrudnić się do stabilnej pracy choćby fizycznej by bank chciał udzielić mu pożyczki, a w między czasie dokończyć moduł pedagogiczny i myśleć o uczeniu w szkole.
Wciąż nie wiem z jak dużego miasta On jest, w małych miasteczkach mieszkania są tanie, ale i zarobki w szkole gdyby został nauczycielem pewnie byłyby nieduże.
On jest starszym facetem ode mnie, lepiej wie jak wygląda jego życie. Ja tylko zwracam uwagę, że 60 letni bezdomni mieli często podobną historię do Gęstochowy, nie byli menelami, ale podjęli kilka złych decyzji które się zebrały jak kula śniegowa.
Nie ma bardziej tragicznego przypadku, jak humanista i myśliciel na ulicy. Bo każdą wyżebraną bułkę i noc pod mostem będzie przeżywać 10 razy mocniej, niż dynamiczni alkoholicy.
Przeciez z Gęstochowy nie jest żaden humanista czy mysliciel co najwyżej wiejski filozof. Jesli dobrze pamiętam ma 30 lat na karku i w roku życia nie przepracował, czy sumarycznie czy utrzymujac chociaz raz ciągłość pracy. Nawet z pracą na pół etatu narzeka, ze nie ma na nic czasu czy tylko by spał, zerknij na innego jego posty.
Jak nic nie masz to nic nie stracisz, a jak bogaty straci to raczej nie będzie chciał dalej żyć (z długami) albo co gorsza przerzucić się na najniższy poziom.
pieniądze szczecią nie dają tylko umilają życie.
jeszcze można powiedzieć ze pieniądze szczęścia nie dają ale ich brak często powoduje nieszczucie.
wiele zależy tez o jakich pieniądzach mówimy, bo to nieraz nam się wydaje ze ktoś żyje dobrze a tak naprawdę codziennie żyje z obawą by nie powinęła mu się noga, bo jak coś pójdzie nie tak to nie będzie miał na raty kredytów w wyniku czego straci wszystko co do tej pory wypracował.
Widowo ze taki bil gates i jemu podobni nie mają tego typu problemów, ale wielu co żyje w tak zwanej wyższej klasie średniej niby ma dobrze ale to jest złudne, czasem wystarczy niewielki błąd by stracić wszystko.
ogólnie ja jestem zdania ze nie warto się przyzwyczajać do pieniędzy, a taki co ma niewiele moze nie ma spokoju finansowego, ale ma za to spokój ducha, ponieważ nie ma też zobowiązań i moze z dnia na dzień np zmienić swój styl życia wjechać gdzie chce i robić co chce bo nic go nie trzyma, niewidzialne kajdany banków.
Jeszcze jak spojrzy się na historię wiele ludzi zarobiło mnóstwo kasy, którą później została roztrwoniona przez ich potomków, co też daje jakąś lekcję.
Pieniądze są najważniejsze w życiu. Bez nich nie możesz mieć żadnej z rzeczy, którą ludzie o romantycznym usposobieniu wymieniają jako "najważniejsze", czyli rodzina, dom, i nie oszukujmy się, także związek/małżeństwo. Chyba że jesteś tak przystojny, że setki kobiet ustawiają się w kolejce by móc Cie utrzymywać.
Pieniądze szczęścia nie dają, ale dają bezpieczeństwo, a ja np. bez poczucia bezpieczeństwa, własnego miejsca w świecie, nie mogę być szczęśliwy. Dlatego w moim odczuciu najważniejsze jest zdobywanie pieniędzy.
Inną optykę na to ma ktoś, kto dostał wszystko w spadku po rodzicach, a inną ma ktoś kto wychodzi z domu, i będzie miał tylko to na co sam sobie zarobi - bez mieszkania po babci, wkładu do kredytu od rodziców, czy kursu na prawo jazdy od cioci.
Odpowiednia liczba środków daje na pewno komfort psychiczny - brak kredytu, brak zmartwień co się stanie jak stracę pracę etc.
Z drugiej strony prawdziwe bogactwo to cały czas walka o to, aby go nie stracić. Naprawdę trzeba mieć dobrze poukładane w głowie, aby móc się od tego odciąć.