Ja wiem, że Fiaty nie cieszą się specjalnym poważaniem. Punto II FL nie jest żadnym rarytasem motoryzacyjnym. Kupiliśmy go z żoną trzy lata temu od kumpla, syna zmarłego profesora, który dbał o autko (rocznik 2004) i mało nim jeździł. Nawet teraz ma 119500 km przebiegu (facet na przeglądzie stwierdził że jeżdżono nim dookoła bloku). Wymieniliśmy sprzęgło zaraz po zakupie, misę olejową i wentylator chłodnicy. Ok, przyznaję, autko jest powypadkowe: baba, 20 metrów od domu, wymusiła pierwszeństwo i jebła w bok - drzwi przednie pasażera do wymiany, słupek też (czy jak to tam się nazywa między drzwiami). Pech. Wysłałem auto do chyba najlepszego serwisu w Łodzi, całą kasę z OC władowałem w naprawę i autko żyje. Miało to miejsce jakoś w listopadzie 2018.
Jednak przeglądy wszystkie przechodzi zawsze na tip top. Tzw. "przyjaciel rodziny" który różne samochody miał czasem go dogląda bo mnie ani żony nikt w motoryzacji niestety nie "wyszkolił".
Czemu piszę ten wątek ? Autko skończyło w maju 16 lat. Cholernie je lubimy. Ojciec mówi do mnie: "niedługo i tak się rozleci, jak to Fiat i se zmienicie". Mi się robi smutno. Chcę więc zrobić ojcu "na złość" a Punciakowi "dobrze" i udowodnić że z Punciaka....zrobię coś w rodzaju youngtimera. Pytanie: jak bardzo zależy to od finansów, ile od szczęścia, ile od doglądania i przeglądów? Facet na corocznym przeglądzie też chyba wszędzie nie zagląda (wkurza mnie że nie zagląda pod maskę i tam nie sprawdzi czy wszystko jest ok, tylko włazi pod auto i tyle). Korozja póki co autka nie bierze jakimś cudem....Na co zwracać SZCZEGÓLNĄ uwagę ? Jakieś działania profilaktyczne ? Czy mam autko wysłać np. do autoryzowanego serwisu Fiata i zrobić mu "przegląd generalny" (aczkolwiek tu się boję że mnie oskubią). Czy po prostu jeździć na zasadzie: jak jedzie i nie widać czerwonych kontrolek ani nic złego nie słychać to nie trzeba nic robić i wierzyć obowiązkowym rocznym przeglądom ? Ja wiem, że niektórzy mogą się śmiać, ale jeśli ktoś chce se robić jaja i śmiać się ze mnie albo z Punciaka niech nie pisze :) Szkoda mojego czasu.
Fiat jak to Fiat .
Marudzenie na Fiata to "troche" u nas jest komiczne zwłaszcza patrząc na masowe onanizowanie się do polonezów , dużych fiatów i maluchów które to są fiatami ale skundlonymi w naszych fabrykach ( nawet "rekordy" zdobywane na nich , nie były robione na seryjnych egzemplarzach a na częściach i materiałach eksploatacyjnych z zagranicy). Wkładem naszym w większości było pozbawiania tych aut coraz większej ilości detali czy gorsza jakość wykonania niż kiedyś ;)
( i już czuje minusy i życzenia tego co najgorsze od gimnazjalnych ratowników "klasyków" bo tata/dziadek takim jeździł )
Za youngitmera najczęściej uważa się wozy wyjątkowe lub w bardzo szczególnych limitowanych egzemplarzach , wiec punciakowi do tego trochę daleko (zwłaszcza że jeszcze sporo ich jeździ po drogach czy to jakie fiaty czy zastawy 10) ;)
Ale jak chcesz zrobić budżetowego klasyka czemu nie. Porządny car detaling, dobry warsztat który posprawdza wszystko ( nie aso) od ciśnienia w cylindrach, przez elektrykę po luzy w zawieszeniu. Do tego zabezpieczenie podwozia..
ale żeby był uznany za klasyka to także jeszcze mu trochę lat brakuje
Tylko ze to już od Ciebie zależy czy chcesz lądować w to forsę bo wartość rynkowa będzie mizerna i brak efektu wow :)
Punto II chyba nie ma szans na zostanie youngtimerem. Może kiedyś klasykiem, za 20 lat jak większość z nich wyląduje na z złomowisku.
Skoro auto sprawne a nie czujesz potrzeby zmienić na coś lepszego. To nic tylko jeździć i robić bieżące naprawy.
Jezeli nie jest zgnite - i o ile nigdy tego nie robiles - to jak zaczalbym od zakonserwowania podwozia bitexem lub czyms podobnym (wiem za o 16 lat za pozno, ale lepiej pozno niz wcale ). A tak to jezdzic i miec nadzieje ze jutro tez zapali.
Nie da się zrobić "przeglądu generalnego", bo niby co to miałoby być? Trzeba by porozkręcać wszystko, zmierzyć, zważyć i wymienić. Daj sobie spokój z takimi zabiegami, znajomy kupił astrę i bardzo się cieszył bo pojechał do aso i oni mu tam "wszystko sprawdzili i powiedzieli że jest dobrze". I skasowali 200 zł, za sprawdzenie błędów, oleju i ciśnienia w oponach. Nic więcej o samochodzie mu nie powiedzieli, bo niby co mogą wiedzieć? Nikt nie przewidzi kiedy samochód się zepsuje, i szkoda marnować pieniądze na wróżenie z fusów. Diagnosta nie zagląda pod maskę bo po pierwsze to mu nic nie da - chyba że ewidentnie leje się skądś olej albo coś się urwało - a po drugie to nie należy do obowiązków podczas przeglądu.
Sporo zależy od finansów, dużo od użytkowania samochodu. Jeśli olej, rozrząd, filtry były zmieniane na czas, jeśli nie był lany olej mineralny albo chińskie części to przedłużyło życie wozu. Jeśli użytkownik nie pałował go na zimno, albo nie przegrzewał to też na plus. Ale rdzy niestety nie powstrzyma użytkowanie. Ona się rozwija, nawet jeśli jej nie widać. Na pewno jest wewnątrz progów, w nadkolach, możliwe że pod fabryczną warstwą zabezpieczającą podwozie. Jedyne co mogło ją opóźnić to wykonanie konserwacji podwozia i profili zamkniętych, ale nie dzisiaj tylko dobre 10 lat temu, albo i lepiej. Wymiana słupka to już w ogóle nieciekawa sprawa, bo zapewne był wspawywany, a przegrzania niszczą warstwę antykorozyjną (u fiata i tak lichą).
Co możesz zrobić? Pilnuj oleju, płynu chłodzącego i rozrządu, samochód garażuj. Ewentualne usterki eliminuj zawczasu, nie oszczędzając. I tak jak piszesz, jak jedzie, nie trzeszczy ani nie świecą kontrolki (we włoskim wozie to może być problem) to jeździj. Na pewno nie radzę go trzymać pod kocem i nie używać, bo to zaprzeczenie posiadania samochodu.
I napisał ci to użytkownik wozu 22 letniego, z podobnymi ambicjami co ty, z tym że ja już jestem po wymianie progów i walce z rdzą, remoncie pompy, wymianie uszczelki pod głowicą itp. wydatkach. I gdybym sam tego nie robił, tylko musiał oddawać za każdym razem do mechanika to posiadanie takiego samochodu było by kompletnie nieopłacalne. I muszę ci powiedzieć że prawdopodobnie będziesz używał samochodu do momentu aż na skutek korozji nadwozie straci sztywność, bo walka z rdzą jest strasznie kosztowna i praktycznie nieopłacalna.
Dzięki :) Będę więc walczył.
Muszę sprawdzić rozrząd bo podobno powinien być wymieniony w tym modelu Punto przy około 120 000 a właśnie tyle ma. Chwała bogom że ceny części do Fiatów są relatywnie tanie.
Fiat jak to Fiat .
Marudzenie na Fiata to "troche" u nas jest komiczne zwłaszcza patrząc na masowe onanizowanie się do polonezów , dużych fiatów i maluchów które to są fiatami ale skundlonymi w naszych fabrykach ( nawet "rekordy" zdobywane na nich , nie były robione na seryjnych egzemplarzach a na częściach i materiałach eksploatacyjnych z zagranicy). Wkładem naszym w większości było pozbawiania tych aut coraz większej ilości detali czy gorsza jakość wykonania niż kiedyś ;)
( i już czuje minusy i życzenia tego co najgorsze od gimnazjalnych ratowników "klasyków" bo tata/dziadek takim jeździł )
Za youngitmera najczęściej uważa się wozy wyjątkowe lub w bardzo szczególnych limitowanych egzemplarzach , wiec punciakowi do tego trochę daleko (zwłaszcza że jeszcze sporo ich jeździ po drogach czy to jakie fiaty czy zastawy 10) ;)
Ale jak chcesz zrobić budżetowego klasyka czemu nie. Porządny car detaling, dobry warsztat który posprawdza wszystko ( nie aso) od ciśnienia w cylindrach, przez elektrykę po luzy w zawieszeniu. Do tego zabezpieczenie podwozia..
ale żeby był uznany za klasyka to także jeszcze mu trochę lat brakuje
Tylko ze to już od Ciebie zależy czy chcesz lądować w to forsę bo wartość rynkowa będzie mizerna i brak efektu wow :)
Chrzanię efekt wow i wartość rynkową, bo tu chodzi o moje przywiązanie do auta ;) Terminu youngtimer wiem że użyłem na wyrost, ale nie wiedziałem jak to określić. Teraz muszę tylko znaleźć w Łodzi warsztat, który mi to zrobi wszystko.
Fiat jak to Fiat, robił od zawsze najlepsze auta miejskie, ale na somsiadach wrażenia nie robi, także u nas występuje powszechne zniechęcenie do tego typu furek.
Czy warto? Otóż jeśli faktycznie uznajesz to auto za członka rodziny i jesteś gotów na wyrzeczenia, pewnie. Wyrzeczenia będą, bo stare auto ma prawo się psuć i na pewno to się będzie działo. Gumy parcieją, części mechaniczne się zużywają, blacha rdzewieje. Tak naprawdę każda wiekowa fura jest specjalnej troski. Problem może być z częściami, bo Włosi dość szybko porzucają ich produkcję, a części zamiennych też nie jest jakoś strasznie dużo. A co do stłuczki - jeśli auto nie zostało zbyt mocno uszkodzone, a naprawę wykonano sumiennie, bez centymetra szpachli kładzionej na giętą blachę, to będzie się trzymać.
To jest raczej zabawa dla pasjonatów, którzy samodzielnie będą sobie grzebać w furze i ją dopieszczać, w innym przypadku zostawia się wory hajsu u specjalistów.
120k przebiegu to prawie nic dla silnika. Jeśli olej i filtr będą wymieniane na czas co te 15k, a kierowca nie będzie zarzynał go na wysokich obrotach, to ten samochód może spokojnie pomnożyć swój wynik.
Ja z własnego doświadczenia się przekonałem, że opinie o Fiatach to stereotypy, jak zawsze przy różnych markach. Wszystko zależy od mechanika. U siebie mam Fiata Doblo i Ducato, co prawda to dostawczaki ale pierwszy dobija do 400k a drugi do 650.
Wracając do tematu: konserwacja podwozia, może lakieru i tyle. Reszta będzie się sypać od eksploatacji. Jedyne o co bym się martwił (oprócz lakieru i blach), to fiatowska elektronika i kable. Tutaj akurat nie za wiele jest dobrego do powiedzenia, więc z czasem pewnie się pojawią problemy.
Najważniejsze jest to, że się nie psuje i nie jest zgnite. Przebieg również ma malutki, więc jeszcze długo wytrzyma. Musisz o niego dbać, ale jeśli kiedyś w przyszłości zacznie się sypać to uciekaj albo złomuj. Nie warto wydawać kupy gotówki na to auto.
Moja opinia na temat tego modelu nie jest pozytywna. Miałem okazję jeździć Punto II fl 2003 z silnikiem 1.2. Auto kiepsko się prowadzi, silnik mułowaty, a pedały są fatalnie umiejscowione. Nissan Micra III czy Opel Corsa C biją Punto II na głowę, jeśli chodzi o przyjemność z jazdy.
Auto kiepsko się prowadzi, silnik mułowaty, a pedały są fatalnie umiejscowione
Oj, żona to by się teraz mocno kłóciła, no ale to jest raczej kwestia indywidualna no i przyzwyczajenia do samochodu ;)
Czy po prostu jeździć na zasadzie: jak jedzie i nie widać czerwonych kontrolek ani nic złego nie słychać to nie trzeba nic robić i wierzyć obowiązkowym rocznym przeglądom ?
Dokładnie tak. Jak znasz auto, to zwykle wyczujesz, kiedy coś w nim zaczyna szwankować. I potem zwykle jedziesz do majstra, ten w najlepszym razie znajdzie jakiś mały luz i stąd słynne "jeździć, obserwować". No oczywiście filtry i olej na bieżąco.
Jaka jest definicja "na bieżąco" ? ;) Filt oleju (i nowy olej przy okazji) wymieniłem z tydzień temu, filtr powietrza rok temu.
Podjąłem decyzję o wymianie rozrządu i płynu chłodniczego w czerwcu, bo ten na pewno nie był wymieniany od momentu zakupu przez nas 3 lata temu, a wcześniej to cholera wie.....
Najlepsze auto to takie w którym jest minimalna ilość elektroniki. Sam miałem 20 lat Fiata "cinkoczento" i byliśmy zawsze z niego zadowoleni. Czasem zawieszały się szczotki przy odpalaniu i trzeba było ciężkim prętem walić żeby zaskoczył. Później kupiliśmy skode na firmę, a Fiata z bólem pozbyliśmy się za 500 zł. Teraz jak będę kupował auto to będę patrzył na korbotronik, klimatyzacja i wspomaganie kierownicy, a reszta to zbędne twory żeby było co naprawiać u elektromechanika.
Z resztą w salonie niby zamawiasz samochód ale nie można go wybebeszyć. Wciskają na siłę rzeczy których nie chcesz, a za które musisz zapłacić. Do dziś się cieszę bo w listopadzie/grudzień 2019 miałem wydać ponad 100 tys na nowy samochód, a uratowało mnie to, że chcieli mi wklepać wysoki procent na który się nie zgodziłem. Teraz patrze na używkę ładnie utrzymaną żeby żona sobie śmigała.
No, jak kogoś nie stać na lepsze to wiadomo, że takie jest najlepsze. Lepszy tani gruchot bez elektroniki, niż tani gruchot z elektroniką, która faktycznie może wtedy sprawiać problemy, bo zawsze to więcej rzeczy do popsucia się. Jakbym miał do wydania np. 4000 zł na samochód to jasna sprawa, że wolałbym w takim budżecie kupić auto z jak najmniejszą ilością elektroniki. Ale generalizowanie, że w każdym przypadku lepsze jest auto bez elektroniki to dla mnie absurd i bzdura, co słyszę u ludzi, którzy jeżdżą starymi rzęchami, które to ani nie są klasykami, ani youngtimerami, tylko po prostu kupą złomu. I właśnie w ten sposób usprawiedliwiają sobie jazdę takimi samochodami, że takie najlepsze, bo bez elektroniki i nic się nie psuje. Oczywiście to, że kogoś nie stać na lepsze auto to żaden wstyd. Nie stygmatyzuje takich osób, samochód to samochód i jaki by nie był, to ma po prostu jeździć i każdy kupuje auto we własnym budżecie. Chodzi tylko o bzdurne argumentowanie jeśli kogoś nie stać na coś lepszego. Od razu na myśl przychodzi mi somsiad janusz ze swoim tanim gruchotem, który zazdrości drugiemu somsiadowi nowej fury, żal mu dupsko ściska i najlepsza maść na ból dupy nie pomaga, ale za to najczęściej powtarzanym argumentem przez niego jest to, że i tak ma lepsze auto od somsiada, bo nie ma elektroniki i się nie psuje. Sam w to nie wierzy, ale przecież nie może być gorszy od somsiada.
I nie mówię akurat o Tobie, bo skoro miałeś do wydania 100 000 zł na auto, to znaczy, że Cię stać na dobre auto. Kompletnie nie rozumiem tego strachu przed elektroniką w nowych samochodach. Żyjemy chyba w 2020 roku, więc normalne, że technologia jest wszędzie. A pierdzielnie o tym, że to co elektroniczne to się psuje jest bzdurą i wrzucaniem wszystkich samochodów do jednego wora . A jest pierdyliard samochodów z duża ilością elektroniki, w których elektronika jest ostatnią rzeczą, jaka może się popsuć. W szkodliwość 5G też wierzysz i palisz wieże?
Pojedź do mechanika i poproś o sprawdzenie:
-Układu zawieszenia - czyli gumy na wahaczach, luzy na sworzniach, luzy na stabilizatorze poprzecznym, luzy na drążkach kierowniczych, niech poszarpie zawieszenie, zobaczysz stan gum od amorów i łożysk.
-Wycieków - olejów i płynu chłodzącego.
-Jak regularnie wymieniasz 4 filtry (ewentualnie 3, bo nie wiem czy masz tam filtr paliwa) i olej to dobrze, jak nie to polecam wymienić. Jak chcesz mieć pewność, że w aucie jest olej jaki chcesz to najlepiej przywieź własny - taka rada :)
-Oświetlenie - w tym podświetlenie tab. rejestracyjnej bo sporo osób zapomina , światło cofania.
-Jak
Usługę wyceniam na 100zł.
Ja raczej odradzam "autoryzowane serwisy". Np autoryzowany serwis audi nie wymienia filtrów powietrza (a kasują :D
Albo potrafią zamienić Ci części...
Polecam te średnie prowadzone przez Pana Mirka od 20 lat - opinia w google i ocena sporo też mówi.
Jak regularnie wymieniasz 4 filtry (ewentualnie 3, bo nie wiem czy masz tam filtr paliwa)
Z ciekawości - oleju, powietrza, paliwa to trzy - jest jakiś czwarty istotny z punktu widzenia mechanika czy po prostu uwzględniłeś jeszcze kabinowy?
Ja widzę że mam jeszcze w Punciaku filtr kabinowy.
Z 16-letniego Punta taki sam klasyk jak z bezzebnej, nigeryjskej prostytutki za cwierc funciaka- dama operowa.
Czyli zaden.
Juz od dawna powienen byc przerobiony na wozki sklepowe w pobliskiej Biedronce.
Ze wzgledow estetycznych, srodowiskowych i bezpieczenstwa- swojego i innych uzytkownikow drogi.
Mówiłem: nie masz nic mądrego do powiedzenia to nie pisz. Masz zamiar obrażać mnie i samochodzik - też nie pisz.
Sam się idź przerób na wózek sklepowy, trollu. A teraz won.
Ze wzgledow estetycznych, srodowiskowych i bezpieczenstwa- swojego i innych uzytkownikow drogi.
Idź to powiedz połowie Polaków, którzy jeżdżą sprowadzanym z Niemiec szrotem. Ja mam samochodzik z polskiego salonu, zadbany.
Isleor, nigdzie nie pojechalem po Tobie personalnie.
Stwierdzilem tylko swoje zdanie na temat reaktywacji 16-letnich samochodow o watpliwej reputacji.
Iselor nie spinaj się tak, kolega ma trochę racji i chyba nie chciał Ciebie urazić. Punto nigdy klasykiem nie będzie, nie jest ono specjalnie urodziwe(kwestia gustu oczywiście), nigdy sobą niczego wyjątkowego nie reprezentowało, nie miało też żadnych ciekawych silników, nie mogło się pochwalić tytułem pierwsze auto czy pierwsze włoskie auto z... Gdyby chociaż występowało w jakimś filmie, albo było produkowane w małej ilości to jeszcze. Oczywiście każde auto ma swoich fanów i fajnie, że masz sentyment do swojego punciaka, ale nie pozostaje nic innego jak jeździć do drogiej awarii silnika i na złom.
Dokladnie.
Nie traktuj tego tak smiertelnie powaznie, a leciwego "autka" jak swietego graala czy innego objawienia.
To smutne, ze dalej 20-letnie szroty z Niemiec kroluja na polskich drogach, bo w normalnych krajach w wiekszosci takie pojazdy sa juz dawno zutylizowane.
No ale za to odpowiadaja politycy, milosciwie nam panujacy.
A i że wozisz takie beczki
Będzie klasykiem ale budżetowym (wiec nie usłyszysz wow ale auto) , jak stare skody, łady, czy polski szrot (bo panie to maluch , maluch :P )
Ależ biorąc pod uwagę fora i artykuły np. z Auto Świata, Punciaki są miło..wspominane i dobrze oceniane jako auta używane - zwłaszcza właśnie mój model czyli Punto II.
Jak pisze DiabloManiak - zrobię z niego budżetowego klasyka. Myślę że z każdego samochodu da się zrobić, tylko trzeba mieć chęci. No i nie wiedziałem że jest jakieś oficjalne gremium, które decyduje co klasykiem jest a co nie....
No i jeszcze dwie rzeczy: posiadam wielką wadę: jestem człowiekiem horrendalnie....sentymentalnym. Masakrycznie się przywiązuje: do miejsc, ludzi przedmiotów.
Po drugie: polubiłem cholernie ten samochód. Mam banana na twarzy, gdy coś mu naprawię u mechanika, gdy mu kupiłem nowe wycieraczki, nawet odkurzać go lubię....Teraz chce mu kupić nowe kołpaki i pokrowce fajne na fotele, zamówiłem nowe dywaniki.
Po trzecie: ja lubię ratować, przechowywać stare rzeczy, rajcują mnie stare auta. Znajomy ma VW Polo z bodaj 1995 r. Stan dobry, trochę bierze go rdza i jest...brudny. Facet chciał mi go sprzedaż za 500 zł. Kurde, gdybym zarabiał 2x tyle, wygrał w totka, albo był posłem to bym brał! Ale teraz nie dam rady finansowo dbać o dwa samochody, ledwo dam radę z Punciakiem swoim...
No i mi się podoba Punciak. Jest mały, fajny. Duże samochody, typy limuzyn czy innych sedanów, są ładne, ale tylko lubię je oglądać, nie chciałbym takich, przytłaczają mnie...
Tak przy okazji przejrzalem ogloszenia i miano samozwanczego, januszowego "klasyka" dostaje u nas kazdy rzech, ktory ma 20 i wiecej lat.
Nie wazne; Skoda Favorit, Cinquecento, stara Polowka...
Teraz kazdy staroc i zlom na kolkach, to "budzetowy"klasyk. XD
Bez przesady ludzie.
nocny_konwojent - ale to naturalna sprawa. Z sporą ilością rzeczy. od starych kompów, radioodbiorników aut.
Kiedyś radia w drewnianych obudowach szczyt mody, weszły sony, panasonic, walkmany - to stały luzem pod śmietnikami czy hurtem trafiały do altanek na działki. Obecnie znów moda wraca i odnawiane są stare ( jako retro klasyki) czy budowane nowe stylizowane na drewniane
Stare amigi i atarynki? kiedyś za kilka piw można było kupić jak weszły pc-ty. Obecnie przyzwoicie kosztują ;)
Auta? Przecież większość klasyków to auta kiedyś produkowane hurtem i tysiącami jeżdżące po drogach.
Nawet nasze cuda natury., był okres że malucha mogłeś za 50 pln kupić. A obecnie? ;)
Renault 2cv? auto dla ludu produkowane hurtem, w swoim czasie krytykowane jako najbrzydszy samochód świata ( coś jak multipla swojego czasu), produkowane bodajże 50 lat, o silniku początkowym w stylu 7-9 koni . Obecnie klasyk pełną gębą.
Ładnie zachowane stare samochody są klasykami. Nawet z punciaka się da tylko zajmie to jeszcze z 10-15 lat i masę forsy. ( bo za porządnego klasyka przynajmniej ja uważam auto ładne, zrobione jak najstaranniej i możliwie zbliżone do orginału produkcyjnego) Ale jak ma sentyment?
ps. Nawet multipla zostanie klasykiem ;D
Jak możesz, napisz do mnie na maila pisząc w temacie PUNCIAK na adres: [email protected].
Jeśli jesteś przywiązany do samochodu, nie jest w tragicznym stanie i masz na niego trochę kasy to warto go sobie zostawić i zrobić po swojemu. Jeśli będziesz dbał o auto to posłuży Ci jeszcze długie lata.
Dużo zależy też od tego gdzie i na jakich dystanach się przemieszczasz - jeśli głównie miasto to jest to jak najbardziej dobry wybór. W trasę też da się pojechać aczkolwiek różnie może to być z komfortem. Jeździłem po Polsce znacznie mniejszym samochodem i jakoś tragedii nie było.
Ogólnie to sam zaczynałem swoją przygodę motoryzacyjną od fiata, z tym że innego modelu. Części do tych samochodów są tanie jak barszcz, naprawa raczej mało skomplikowana. Jedynym poważnym problemem jest ruda, która jak to się już przyjęło lubi wcinać fiaty ale ja jestem zdania jak kto dba tak ma. Audi też potrafi zardzewieć (żeby nie było to nie hejt:) )
Popatrzyłem sobie wczoraj w necie i wyszło, że wymiana rozrządu w Punciaku to koszt 610 zł. Ja wiem, że dla warszawskiego korpo i prezesów z GOLa to nie pieniądz, ale jednak portfel by mi po wypłacie nieco schudł....Zerknąłem dzisiaj jednak w papiery! Okazało się, że kupiliśmy Punciaka w czerwcu 2017, a kumpel wysłał autko w styczniu, czyli pół roku wcześniej do ASO i tam...wymienili mu rozrząd!Uffff.......Wiadomo, my od tego 2017 r. nie zrobiliśmy jakichś kosmicznych kilometrów bo jeździmy głównie po mieście. Czy więc póki co rozrządem się przejmować nie muszę, tak do mniej więcej 200 000 km ? Wiadomo, w czerwcu pojadę powymieniać jakieś tam filtry, sprawdzić zawieszenie i inne płyny, ale rozrządem wolałbym się nie przejmować póki co :)
Punto to na pewno sympatyczne auto, ale nie sądzę by kiedykolwiek stało się klasykiem. To samochody, które produkowano masowo. Może, może... jeśli miałbyś to auto i niezwykle o nie dbał przez jakieś 15-20 lat, to byłaby taka szansa. Ale czy jest sens bawić się tyle z takim autem tylko po to, by coś udowadniać jakiemuś gościowi? No nie wiem. A niech sobie gada co chce. Grunt, że Tobie to auto się podoba, lubisz je i spełnia Twoje oczekiwania. W pełni rozumiem także przywiązywanie się do rzeczy, bo ja mam trochę podobnie. Uważam jednak, że na siłę nie ma co komuś udowadniać i jak przyjdzie na to czas, to po prostu kupić nowe auto. Oczywiście zrobisz jak uważasz :)
Mam dobrego kumpla, który ma Punto II przed liftingiem. Ten samochód to jego oczko w głowie i świata poza nim nie widzi. Zapiera się, że nigdy go nie sprzeda, że zawsze będzie jego i takie tam. Mówi wręcz o miłości do tego auta. Chwali się co rusz, że na ekspresowej 160 km/h wycisnął z niego i że wyprzedza nowe BMW. Auto bez jakiejkolwiek elektroniki, a psuje się niemiłosiernie. Co chwila ma jakiś problem z nim i jeździ po mechanikach, ale on nic sobie z tego nie zrobi. Póki da się naprawić- naprawia i jeździ dalej. Podchodzi to już pod fanatyzm, co raczej jest niezdrowe. To kawał rzęcha, ale no przywiązał się do tego samochody na tyle, że nie wyobraża sobie sprzedaży tego samochodu i kupna czegoś lepszego. A naprawdę, ja sam mógłbym napisać solidne wypracowanie na temat tego co działo i dzieje się w tym aucie, oczywiście na podstawie jego opowieści. I czy jest w tym sens? Nie ma żadnego, ale to jego życie i jego prawo, tak więc robi jak mu się podoba.
Co chyba najśmieszniejsze, zaoferował mi, zupełnie serio, na 100% poważnie, że chętnie zawiezie mnie tym jego Punto na ślub, jak w przyszłości będę się żenił. Po co będę wynajmował jakieś limuzyny, jak on może mnie rozpadającym się trzydrzwiowym Punto zawieźć pod kościół, (to jego słowa, oprócz "rozpadający się") pomijając już nawet fakt, że ja sam mam sporego sedana Lexusa i bez wstydu można by nim jechać nawet na ślub. Ale nie. Jego Punto najlepszy samochód świata, jedyny, niepowtarzalny, najszybszy i najpiękniejszy. Chłopak oderwany od rzeczywistości - całkowicie. Nadmienił tylko, że specjalnie na taką okazję odrestaurowałby go, odpicował tak, że wszystkim by gacie opadły z wrażenia, tylko musi trochę zarobić, by było go stać na taką "renowację". Szczerze, to wolałbym już pojechać starym Ursusem na ślub. Przynajmniej oryginalnie. To taka tam anegdota. Nie idź tą drogą, bo wszystko powinno mieć swoje racjonalne granice ;)
Ale czy jest sens bawić się tyle z takim autem tylko po to, by coś udowadniać jakiemuś gościowi?
Nie, jeżeli chcę komuś coś udowodnić to sobie :)
Auto bez jakiejkolwiek elektroniki, a psuje się niemiłosiernie.
Dziwne. Więc albo on ma pecha albo ja farta, bo u mechanika jesteśmy "od świeta", samochód naprawdę chodzi jak lala....Albo mam jakiś wyjątkowo dobrze zachowany egzemplarz....
Swoją drogą ojciec ma Peżota bodajże 406, dwa lata młodszego, ale ojciec jest z nim średnio raz na 2 miechy w warsztacie, co chwila coś pada, głównie elektronika....Ile kasy władował to mi włosy stają, za tą kasę to ja bym kupił chyba pięć Punciaków.
Jego Punto najlepszy samochód świata, jedyny, niepowtarzalny, najszybszy i najpiękniejszy.
Ja też tak czasem mówię, ale wiadomo że z przymrużeniem oka :) Po prostu wiem, jakie ma ograniczenia, jakie ma wady, jakie zalety, mam do niego SENTYMENT.
Irytuje się tylko gdy ktoś go nazywa rzęchem i rupciem jak w poście pewnym wyżej. Wiem w jakim stanie mam samochód i to jest krzywdzące dla tego autka i dla nas, mnie i żony jako właścicieli, którzy naprawdę dbamy o to autko.
A co do ślubu - wiesz że braliśmy to pod uwagę? Nie dlatego, że stwierdziliśmy że Punciak byłby do tego fajny, tylko nie wiedzieliśmy czy będzie nas stać na fajny samochód....Na szczęście nie było konieczności takiej :)
z Punciaka....zrobię coś w rodzaju youngtimera
Dobra, do tej pory miałem Iselora za barwnego uczestnika forum, który w zasadzie pisał w moich ulubionych wątkach. Ale to już przechyla szalę. Czyje to troll konto?
Piszę poważnie.
Jak regularnie wymieniasz 4 filtry (ewentualnie 3, bo nie wiem czy masz tam filtr paliwa)
Okazało się że filtr paliwa jest w Punciaku niewymienialny ;)
No ale ok. Poszedłem do wesołego sklepu z częściami do FIATA. Kupiłem prestiżowy (xD) węglowy filtr kabinowy. Przy próbie zaczęcia roboty okazało się że trzeba wyciąć zaślepkę, wymienić filtr i...wkręcić nową zaślepkę na śrubki, którą to trzeba sobie kupić....Ten kto to wymyślił to powinien dostać po łbie....Więc jutro znowu idę do sklepu po zaślepkę. No ale będę miał to z głowy chociaż.
Punciak w ostatnim czasie dostał nowy oring, nowy wentylator chłodnicy, nowe świece, nowy wieszak przy amortyzatorze, łożyska przy alternatorze i nowy regulator napięcia, wymienione filtry oleju i powietrza (wszystko zapisuje: dzień, ile miał km na liczniku w dniu wymiany itd.), kupiłem przedwczoraj tarcze i klocki hamulcowe i płyn hamulcowy....Więc cały czas jest chuchany i dmuchany :) Niedługo pewnie, na wszelki wypadek, zrobię zapasy części (jakieś wachacze, cewka zapłonowa, kable od świec, silnik krokowy etc.).
Przyjdzie czas i na całkowitą renowację podłogi i walkę z rdzą ale to jeszcze chwila, bo stan nie jest zły, a mam trochę innych wydatków przez najbliższy czas. Kontroluję to jednak cały czas.
Nie kupuj części na zapas jeśli nie masz zamiaru ich używać. Wszystko się starzeje, jak za długo poleży to później po zamontowaniu się szybciej zużyje. Przynajmniej te elementy w których są tworzywa sztuczne, tuleje w wahaczach, przewody itp. Kupisz cewkę, poleży dwa lata a po zamontowaniu okaże się że nie działa. Do sklepu już jej nie oddasz.
Dzięki za ostrzeżenie :)
Nie chcę zaśmiecać forum kolejnym tematem na 3 posty więc spytam tu.
Punciak ma założone opony 165/65 R14. Takie miał jak go kupiliśmy i takie potem kupiliśmy. Ale wg Oponeo Fiat Punto
Hatchback II 1.2 8V z 2004 roku to 155/80 R13 (i kilka opcjonalnych z R od 13 do aż R17). Co zabawne, takiego rozmiaru na jakim jeżdzimy nie ma w proponowanych opcjonalnych! Najbardziej zbliżony to 165/70 R14. To jak to w końcu jest ? Jaki rozmiar mam wybrać ?
Poprzedni właściciel wsadził inne felgi - 14 calowe, szersze i o niższym profilu.
Oponę kupuj pod aktualną felge, a nie pod katalog :)
A najlepiej podjedz sobie do jakiegoś kumatego oponiarza i zapytaj jaką gumę najlepiej kupić pod te konkretne felgi
Punciak II najczęściej wychodził z rozmiarem 165/70 R14 i takie też bym wybrał. W porównaniu do Twoich 165/65 będą trochę szersze.
Ale też tak jak napisał wyżej DzaQ - istotne są parametry felg. Możliwe że inny rozmiar opon będzie pasować ale wypadałoby najpierw to sprawdzić
Takie jakie masz albo ryzykujesz niedopasowanie do obecnych felg.
Wulkanozator ci powie jakie inne rozmiary sie nadaja na twoje felgi.
Znaczy jak pojechaliśmy do wulkanizatora i kazaliśmy założyć nowe R14 to słowem nie pisnął że coś jest nie tak, tylko bach bach i gotowe. Więc wychodzi że to pewnie R14.....No ale przy najbliższej wizycie u (innego) mechanika na wszelki wypadek spytam co i jak...Dzięki :)
165/65 a 165/70 to prawie żadna różnica, jedna opona to mniejszy balon, druga większy. Weź ten rozmiar, który jest tańszy.
165 czyli 16.5 centymetra "na szerokości"
70 czyli 7 cm wysokość opony od styku z felgą do styku z szosą
R14 to średnica felgi do której nadaje sie opona.
Co do zasady nie powinno się wachlować żadnym z tych rozmiarów (jeżeli wymieniasz opony na jednej osi), ale podmiana pierwszego parametru nie będzie tak atechniczna jak podmiana drugiego.
Kup te o wyższym profilu, puniak bęcie troszkę wyżej wisiał i nie będzie wyglądał jak wóz do cegieł - wypełnią się nadkola.
Widze ze nikt nie wie co znaczy tu 65.
Proponuje zejsc z miarą do opon waszych i szukać tych 4- 7 cm w profilu 40-70. :)
Poodany profil to wartość procentowa w stosunku do szerokości. Czyli
Np 165/60 to 0.60×165 =107.25 mm czyli wysokość opony to 10,7 cm
Jeśli ci komfortowo na 65% to tak zostaw. Na 70% opona będzie wyższa (11,5cm) i bardziej miekka za to mniej stabilna w zakrętach
Czyli co sie zmienia znacząco? Wielkość całego koła o 1,6 cm. Teraz pytanie pod jaki rozmiar felgi w calach i model opony skalibrowany jest licznik prędkości. Będą różne pomiary prędkości na nich.
Tak wychodzi na logikę. Auta często mają naklejke z rodzajem stosowanego koła.
Ciekawe czy jeśli producent montuje różne koła to kalibruje licznik. Nie zglebialem sprawy.
No cóż. Też mam spory odchyl. Ciekawe czy nie jest bez znaczenia na ESP.