20 lat albumu A Perfect Circle - Mer de Noms
+1 za artykuł, w przypadku tego albumu to cytując śp. Korę mogę tylko napisać "kocham, kocham, kocham"...kawał świetnej muzyki i tekstów.
Co do wrzucania tej płyty czy zespołu do jednego worka z Toolem, Nine Inch Nails czy Mansonem to już gorzej- jak dla mnie Manson to w ogóle nie ta liga (choć wyprodukowane przez Reznora Antychrist Superstar czy Mechanical Animals dają radę bardzo), a Tool i NIN to formacje na tyle różne, że ich porównywanie to absolutnie rzecz gustu i preferencji.
Warto jeszcze wspomnieć, że opisywany album APC został nagrany przez wyżartych, cieszących się już konkretną reputacją artystów, kiedy na przykład Pretty Hate Machine było nagrywane przez Trenta Reznora po godzinach w studiu, w którym sprzątał, bez udziału innych muzyków...
Porównując ze akurat zespołu użyłem "prywatnego" skrótu - one pojawiły się na moim radarze w podobnym momencie i słuchałem ich naprzemiennie. A tak w ogóle to pierwszy u mnie był Manson i dopiero potem wskoczyłą reszta. Sentyment dla MM każe mi go wrzucać do jednego worka, choć od dawna nie jest tak dobry, jak kiedyś (BTW Mechanical Animals - świetne! - powstało już bez Trenta).
No i owszem, PHM Reznor zrobił sam, APC miało pełne zaplecze personalne. Ale i tak PHM to płyta gorsza od Mer de Noms i już. Co i tak nie zmienia faktu, że Nine Inch Nails to mój szczyt szczytów, a Reznor nie zrobił jeszcze nic naprawdę złego (potknięcia są, jak u każdego ;)).