Atak klonów – generyczne science fiction musi odejść do lamusa
Sciencie fiction to ciężki kawałek chleba, ponieważ większość motywów które mogą być bazą dla oryginalnych autorskich uniwersów zostało już po prostu przemielone przez Konkurencyjne filmy/książki/gry. Jak ktoś dzisiaj chce zrobić autorskie uniwersum bez inspirowanie się innymi istniejącymi już motywami, to niestety musi się ostro przyłożyć i przeanalizować dzieła konkurencji tak aby uniknąć kopiowania.
EDIT:
Oj tak, obecnie w kategorii science fiction dominują generyczne, nudne i mało oryginalne produkcje, tak samo w branży gier jak i w kinie. Jedynie w literaturze można znaleźć coś naprawdę ciekawego, napisanego z wyobraźnią, odważnego. Kosmos, nawet od strony czysto naukowej, ujawnia nam tak wiele niesamowitych i fascynujących zjawisk, że mnie dziw bierze, że nikt nie próbuje z nich korzystać.
Z ostatnich lat jeden z większych zawodów na tym polu to dla mnie Mass Effect Andromeda. Sama gra od strony rozgrywki była całkiem przyjemna i można było spędzić przy niej miło czas. Jednak już po kilkunastu godzinach "eksplorowania" nieodkrytej galaktyki uderzyła mnie taka wtórność i tak niesamowita nuda, że aż odechciewało się grać. Dwie prawie identyczne "stepowe" planety, jedna zimowa, jedna pustynna, jedna zalesiona (a jakże by inaczej...). Na zimowej oczywiście mróz i śnieg, nic poza tym. Na pustynnej gorąc, i to jedyna atrakcja jaką można tam było znaleźć, na kolejnej jakieś żrące sadzawki, na innej promieniowanie (czyli po prostu niewidzialna ściana). Oprócz tego na każdej z planet można było znaleźć takie same gatunki zwierząt (raptem kilka typowych jaszczurek i jedno gorylo-coś), bardzo podobną roślinność (oczywiście, że prawie identyczną jak ta na Ziemi...), wręcz identyczne struktury, budowle. Żadnych wyjątkowych pomysłów, żadnych nowości, żadnych odważnych pomysłów. W Andromedzie spotykamy ponadto dwie inteligentne rasy. Oczywiście, że humanoidalne, oczywiście że mają po dwie ręce, dwie nogi, wyraźną głowę, dwoje oczu, usta, nosy. Rzecz jasna jedna to źli najeźdźcy, tyrani, drudzy to biedni, uciemiężeni partyzanci. To jest już naprawdę szczyt lenistwa. To już nawet w oryginalnej trylogii mieliśmy hanarów, raknii czy np. Thoriana. W Andromedzie nic takiego nie ma. Co zatem jest? Ano jakieś kosmiczne energo-gluty, jakąś pradawną rasę (jakże by inaczej...) i kilka innych sztampowych pomysłów. Najgorszy rodzaj science fiction, bez polotu, bez pomysłu.
Na koniec kilka przykładów z literatury, których próżno szukać w grach czy filmach:
spoiler start
- Stanisław Lem, Fiasko - Motyw dążenia pewnej grupy ludzi za wszelką cenę do nawiązania kontaktu z obcą, dziwną cywilizacją, która na skutek wieloletniej wojny domowej zniszczyła swój świat, a sama wegetuje jak jakieś ziemniaki zakopane w ziemi. Książka zadaje pytania m.in. o odpowiedzialność jednostek w obliczu technologii zdolnej niszczyć światy, czy np. o kontakt człowieka z czymś niezrozumiałym i tak obcym, że wymyka się wszelkim definicjom.
- Cixin Liu - cykl Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Te książki to wręcz skarbnica genialnych pomysłów. Żeby wymienić tylko kilka: wizja życia na planecie w układzie trzech gwiazd oddziałujących na siebie grawitacyjnie (tzw. problem trzech ciał), super-komputery zbudowane na bazie rozwiniętego w 2 wymiarach protonu (na bazie koncepcji 11 wymiarów obecna np. w teorii strun) czy pomysł rozwiązania paradoksu Fermiego zwany koncepcją Ciemnego lasu.
- Simmons, seria Hyperion - Klasyk, bez dwóch zdań. Krzyżokształty czyli techno-pasożyty korzystające z energii tzw. Pustki która łączy, które potrafią rekonstruować każdy żywy organizm, którego nosicielem się stają. Statki kosmiczne typu Archanioł zabijające swoich pasażerów. Czy w końcu postać Chyżwara, dziwnej metalicznej istoty, której motywacje są zagadką.
spoiler stop
Takich przykładów w literaturze jest sporo, głównie w kategorii hard science fiction. Próżno takiej ambicji twórczej szukać w grach czy filmach.
PS: Najlepszymi growymi pomysłami ostatnich lat w kategorii science fiction są według mnie gry SOMA i Deliver Us the Moon. Od strony fabularnej oferują coś ciekawszego. Polecam tym którzy jeszcze nie grali :)
To nie sf jest problemem, a generyczne gry jako takie. Gdyby wymienione pozycje osadzić na dzikim zachodzie byłyby one tak samo miałkie.
Chciałbym połączenie sci-fi z typowymi rasami fantasy - orkowie, ludzie, elfy, kransoludy, wampiry, gobliny itp., z podróżami w kosmosie, walką technologią i magią, potężne planety miasta i jeszcze więcej. Tak prosty pomysł, a wciąż nie zrealizowany.
Sciencie fiction to ciężki kawałek chleba, ponieważ większość motywów które mogą być bazą dla oryginalnych autorskich uniwersów zostało już po prostu przemielone przez Konkurencyjne filmy/książki/gry. Jak ktoś dzisiaj chce zrobić autorskie uniwersum bez inspirowanie się innymi istniejącymi już motywami, to niestety musi się ostro przyłożyć i przeanalizować dzieła konkurencji tak aby uniknąć kopiowania.
EDIT:
Albo kopiować mądrze i dodać coś od siebie vide Mass Effect. Fabuła, setting, obcy itd. to zlepek starych pomysłów obecnych w gatunku od dziesięcioleci, ale jednak zagrało.
Niby tak, ale nie trawię uniwersum W40k w grach (za to uniwersum fantasy bardzo lubię).
Czyli jednak nie taki prosty pomysł do zrealizowania, skoro jest takie coś, tylko tobie po prostu nie pasuje :D
Na moje, to w dzisiejszych czasach czego byś nie wymyślił i jak się nie przyłożył, to zawsze ludzie to będą porównywać do czegoś innego. Jest zwyczajnie zbyt dużo treści aby tego uniknąć.
Bardziej bym powiedział jest zbyt specyficzny. Wszystko takie toporne (jak okręty kosmiczne), brzydkie, te sztuczne ochrypnięte i drące się mordy u ludzi są irytujące. Rozumiem dlaczego to się może podobać, ale jak mówiłem to nie jest maja bajka.
WH 40k powstał po części jako parodia, widać to po nim, że jest we wszystkich aspektach przesadzony. Równocześnie jednak, z tych popularniejszych uniwersów jest chyba jedynym, gdzie nie ma jednoznacznie wskazanych "dobrych", jednocześnie większość frakcji ma rozpisane motywacje, które są wewnętrznie spójne ze światem przedstawionym.
Dla kogo Mass Effect zagralo dla tego zagralo. Dla mnie bylo 'generyczne' i o wiele mniej ciekawe niz KOTORy.
Glownym problemem jest po prostu kopiowanie XXI wieku (w najlepszym razie) ze skorkami, ktore udaja przyszlosc. No i mamy w przyszlosci pistolety, szotguny i inny wspolczesny szajs, tylko, ze strzela laserami :D. Dlatego nie dotknalem The Outer Worlds. Jest tyle ksiazek i swiatow, ze fabularnie nie ma problemow ze znalezieniem ciekawego swiata przyszlosci (a nie kalki terazniejszosci). Tylko trzeba zaryzykowac, plus miec koncept dizajnerski jak np w Dishonored.
Ja chcę z kolei gry przedstawiające i komentujące naszą rzeczywistość i jego aktualne problemy, a nie kolejne bezpieczne eskapistyczne fantasy lub sci-fiction.
Są i takie i takie więc każdy może sobie wybrać co chce
To tu cię zaskoczę, ale takie "prawdziwe" sci-fi służy przede wszystkim komentowaniu naszej rzeczywistości...
Z jednej strony cię rozumiem, ale sam zobacz ile osób kupiło takiego Niera, a ile Mass Effecta. Sam sobie odpowiedz na pytanie, co wolą masy.
Ba, nawet obsypany agrodami Blade Runner 2049 ledwo co się zwrócił
To nie sf jest problemem, a generyczne gry jako takie. Gdyby wymienione pozycje osadzić na dzikim zachodzie byłyby one tak samo miałkie.
Tak, pod warunkiem że będzie rozmach, bardzo dobra fabuła i przyjemny gameplay. A ile dziś mamy takiego AAA sci-fi w grach? Właśnie, nie wiele. Poza tym wspomniane unreal tournament z dzisiejszej perspektywy już wygląda inaczej, nie tak źle, podobnie jak cyberpunk stało się retrofuturystyczną bajką, tyle, że z lat 90'. czyli zamiast punków są goci w lateksach, a na czele grupy marines stoi nie jakiś szwarceneger tylko nieodłączny murzyn gangsta (kino lat 90'). a to wszystko pod wpływem filmów o obcym i predatorze oraz cyberpunku.
Jak to mam w zwyczaju mawiać: "Jeśli coś jest dobre to może być równie dobrze o hydrauliku". To nie tematyka jest problemem a po prostu kiepskie/średnie gry.
a po co wymyślać coś nowego jak się zrobi kopiuj wklej i będzie git
Oj tak, obecnie w kategorii science fiction dominują generyczne, nudne i mało oryginalne produkcje, tak samo w branży gier jak i w kinie. Jedynie w literaturze można znaleźć coś naprawdę ciekawego, napisanego z wyobraźnią, odważnego. Kosmos, nawet od strony czysto naukowej, ujawnia nam tak wiele niesamowitych i fascynujących zjawisk, że mnie dziw bierze, że nikt nie próbuje z nich korzystać.
Z ostatnich lat jeden z większych zawodów na tym polu to dla mnie Mass Effect Andromeda. Sama gra od strony rozgrywki była całkiem przyjemna i można było spędzić przy niej miło czas. Jednak już po kilkunastu godzinach "eksplorowania" nieodkrytej galaktyki uderzyła mnie taka wtórność i tak niesamowita nuda, że aż odechciewało się grać. Dwie prawie identyczne "stepowe" planety, jedna zimowa, jedna pustynna, jedna zalesiona (a jakże by inaczej...). Na zimowej oczywiście mróz i śnieg, nic poza tym. Na pustynnej gorąc, i to jedyna atrakcja jaką można tam było znaleźć, na kolejnej jakieś żrące sadzawki, na innej promieniowanie (czyli po prostu niewidzialna ściana). Oprócz tego na każdej z planet można było znaleźć takie same gatunki zwierząt (raptem kilka typowych jaszczurek i jedno gorylo-coś), bardzo podobną roślinność (oczywiście, że prawie identyczną jak ta na Ziemi...), wręcz identyczne struktury, budowle. Żadnych wyjątkowych pomysłów, żadnych nowości, żadnych odważnych pomysłów. W Andromedzie spotykamy ponadto dwie inteligentne rasy. Oczywiście, że humanoidalne, oczywiście że mają po dwie ręce, dwie nogi, wyraźną głowę, dwoje oczu, usta, nosy. Rzecz jasna jedna to źli najeźdźcy, tyrani, drudzy to biedni, uciemiężeni partyzanci. To jest już naprawdę szczyt lenistwa. To już nawet w oryginalnej trylogii mieliśmy hanarów, raknii czy np. Thoriana. W Andromedzie nic takiego nie ma. Co zatem jest? Ano jakieś kosmiczne energo-gluty, jakąś pradawną rasę (jakże by inaczej...) i kilka innych sztampowych pomysłów. Najgorszy rodzaj science fiction, bez polotu, bez pomysłu.
Na koniec kilka przykładów z literatury, których próżno szukać w grach czy filmach:
spoiler start
- Stanisław Lem, Fiasko - Motyw dążenia pewnej grupy ludzi za wszelką cenę do nawiązania kontaktu z obcą, dziwną cywilizacją, która na skutek wieloletniej wojny domowej zniszczyła swój świat, a sama wegetuje jak jakieś ziemniaki zakopane w ziemi. Książka zadaje pytania m.in. o odpowiedzialność jednostek w obliczu technologii zdolnej niszczyć światy, czy np. o kontakt człowieka z czymś niezrozumiałym i tak obcym, że wymyka się wszelkim definicjom.
- Cixin Liu - cykl Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Te książki to wręcz skarbnica genialnych pomysłów. Żeby wymienić tylko kilka: wizja życia na planecie w układzie trzech gwiazd oddziałujących na siebie grawitacyjnie (tzw. problem trzech ciał), super-komputery zbudowane na bazie rozwiniętego w 2 wymiarach protonu (na bazie koncepcji 11 wymiarów obecna np. w teorii strun) czy pomysł rozwiązania paradoksu Fermiego zwany koncepcją Ciemnego lasu.
- Simmons, seria Hyperion - Klasyk, bez dwóch zdań. Krzyżokształty czyli techno-pasożyty korzystające z energii tzw. Pustki która łączy, które potrafią rekonstruować każdy żywy organizm, którego nosicielem się stają. Statki kosmiczne typu Archanioł zabijające swoich pasażerów. Czy w końcu postać Chyżwara, dziwnej metalicznej istoty, której motywacje są zagadką.
spoiler stop
Takich przykładów w literaturze jest sporo, głównie w kategorii hard science fiction. Próżno takiej ambicji twórczej szukać w grach czy filmach.
PS: Najlepszymi growymi pomysłami ostatnich lat w kategorii science fiction są według mnie gry SOMA i Deliver Us the Moon. Od strony fabularnej oferują coś ciekawszego. Polecam tym którzy jeszcze nie grali :)
powod tego jest bardzo prosty - zarowno w kinie jak, i w grach duzych studiow problem polega na tym, ze film lub gra to "produkt" a nie "dzielo" (sorry za brak PL czcionki). Filmy i gry wysokobudzetowe sa najczesciej przyklepywane lub nawet projektowane przez marketingowcow, a hardkorowy fan SF to nisza, wiec rezultat to zwykle taka papka dla jak najszerszej grupy docelowej. Z dobrych gier SF to chyba tylko Stellaris, Elite, Star Citizen (jak juz kiedys wyjdzie) a ze starszych np Mission Critical... ale jak ktos szuka swiezego i nieoklepanego SF to tylko ksiazki moga dac satysfakcje.
To ja dołożę się do listy:
1) Jacek Dukaj-najważniejszy z żyjących polskich autorów hard sf, jego lód to prawdziwy kolos(metaforycznie i dosłownie, ta książka ma ponad 1000 stron) mamy tu wariację na temat logiki trójwartościowej Kotarbińskiego, rozważania nad swoim własnym istnieniem( sławetne ,,się"), a sama akcja toczy się w świecie gdzie z powodu katastrofy tunguskiej nie wybuchła pierwsza wojna. Syberia znajduje się pod tajemniczym lodem zamrażającym historię i charaktery, a Polska nie odzyskała niepodległości. Ostrzeżenie: nie czytać jeżeli nie miałeś wcześniej kontaktu z autorem, na początek polecam coś lżejszego: W kraju niewiernych lub Starość Aksolotla(nie sugerować się serialem od netflixa, oryginał jest dużo lepszy)
2) Strugaccy-czytam właśnie piknik na skraju drogi i muszę przyznać, że nie obraziłbym się gdyby nowy stalker był bliższy oryginałowi; z ich twórczości polecam też ,,trudno jest być bogiem". Krótkie opowiadania i niewiele tam sf, ale bardzo dobra lektura na trochę lżejsze przemyślenia.
Oj tak, Piknik na skraju drogi jest rewelacyjny. Pod względem klimatu, ale i wizji świata jest niepowtarzalny. Do książki wracałem ze 3 razy, a do samej rozmowy Pillmana z Richardem Nunnunem o wiele więcej razy. Świetna rzecz.
Za Simmonsa masz mega plusa. Takiego mariażu sci-fi z filozofią, poezją i religią jak ma kwadrylogia Hyperion/Endymion nigdzie się nie znajdzie. I nie ważne jak absurdalnie to połączenie brzmi, książki po prostu działają rewelacyjnie. Z nowszych autorów to zdecydowanie polecam Neala Stephensona - zwłaszcza 7ew. Genialnie osadzone w rzeczywistości i poparte nauką (no, może poza paroma pojedynczymi motywami, których jednak sam pomysł na książkę wymagał). Z lżejszych rzeczy - cykl "Bobiverse" Dennisa Taylora. Świeże wykorzystanie połączenia osobliwości Raya Kurzweila z sondami VonNeumanna. No i klasyczna space opera - cykl Expanse [serial jest SŁABY w porównaniu z tym].
Świetnym przykładem jest riot games - rozbudowana historia postaci, komiksy, animacje - pomimo jedynie rozgrywek pvp, znam uniwersum i kupuje ten klimat.
Jakoś w komiksach SF od lat 70tych twórcy mają nieskończone pokłady wyobraźni a deweloperom przychodzi wiele rzeczy z trudem. Boją się ryzykować? Twórcy gier wolą powielać ciągle te same pomysły z nadzieją, żeby chociaż zwróciły koszty? A może to też concept artyści są temu wszystkiemu winni? Ciągle zatrudniają tych samych, którzy wałkują te same swoje pomysły z kosmetycznymi zmianami i brak w tym wszystkim świeżości. Niestety na pewno też jest w tym wina graczy, którzy generyczne przeciętniaki wybierają jako gry roku (The Outer Worlds) i tutaj też jest to przyczyną, że twórcy trzymają się utartych, mało oryginalnych schematów?
Gracze wspierający finansowo odgrzewane kotlety i serwowanie tego samego pod inną nazwą to jedno.
Pod kątem developingu natomiast? Ufoki to masa roboty przy nich, głównie animacje.
Te lepiej animowane to w większości humanoidy. Te dziwniejsze są raczej... niemobilne?
Wracając do graczy - niestety ci nie mają zbytniej wyobraźni i raczej nie są skorzy głowić się nad tym co za paskudztwo spotkali na swojej drodze i jak wobec niego się zachować, poza domyślną akcją czyli rozstrzelaniem :]
Po pierwsze to nie jest SF, tylko fantastyka ubrana w lasery, statki kosmiczne itd. Jak sama nazwa mówi to jest nauka wymieszana z fikcja, próba przewidzenia, jak świat będzie wygląda w przyszłości wykorzystując do tego posiadana obecnie wiedzę naukową, z jakim problemami będzie się borykać ludzkość związku z rozwojem technologii. Większości gier mogłyby by być elfy lub orki i nic by to nie zmieniło.
Miałeś na myśli fantasy. Fantastyka to właśnie taki szeroki termin obejmujący science fiction, fantasy i horror, a przynajmniej taki jest klasyczny podział. https://pl.wikipedia.org/wiki/Fantastyka
Brakuje mi gry będącej przełożeniem planszówki: "Odkrywcy Nowych Światów" ENCORE. Chyba że coś pominąłem i jest jakaś gra w tych klimatach?
Jak to niezrealizowany? Przecież masz Warhammer 40,000.
Sci-fi podąża odrobinę zbyt bezpieczną drogą dlatego jest takie "generyczne". Twórcy nie potrafią odpłynąć w fantazji i tworzyć światy trudne do wyobrażenia. Prawie zawsze dostajemy praktycznie to co już jest mniej więcej nam znane, ale w innej formie. Jest to bardzo bezpieczna droga, ale trochę nudna. Taki serial Rick i Morty potrafił prezentować światy wręcz abstrakcyjne i to było fajne. Podobnie zresztą ma serial Doktor Who.
Chciałbym połączenie sci-fi z typowymi rasami fantasy - orkowie, ludzie, elfy, kransoludy, wampiry, gobliny itp., z podróżami w kosmosie, walką technologią i magią, potężne planety miasta i jeszcze więcej. Tak prosty pomysł, a wciąż nie zrealizowany.
Oprócz Warhammera 40K to faktycznie niczego nie ma. Przynajmniej ja nie kojarzę.
Ja to bym po prostu chciał żeby wyszła kolejna seria Stargate'a. Bardzo podobał mi się też Farscape.
To kwestia czasu, jak gry sci-fi przestaną dawać zyski to twórcy przestaną je tworzyć albo po prostu w końcu ktoś będzie miał na tyle jaj by wykorzystać potencjał i coś zrobić co naprawdę zainteresuję odbiorcę gry a nie kolejny krokiet pusty w środku jakim był Mass effect Andromeda... niewykorzystany potencjał gierki i brak wyobraźni. Ciężko powiedzieć czy kiedykolwiek się to zmieni w kwesti sci-fi. Chyba niedawno gatunek tych gier został pogrzebany w stylu ostatniej części Star Wars.. to nie jest łatwy temat dla gier, latwiej zrobić kolejne GTA, chciałbym grę w stylu Space Rangers w 3d... marzenie..
Trochę się rozpędziłem i pozwoliłem sobie na dodanie seriali, ale to też dlatego, że nie tylko gry cierpią na "generyczność sci-fi", bo problem dotyczy także filmów i seriali. Z gier to ostatnio jest tak dosyć średnio. Zachwalany na golu The Outer Worlds (i w sumie też gra na którą sam czekałem) kompletnie mi nie podeszło.
Mass Effect Andromeda uważam za zmarnowany potencjał, bo gra ma swoje lepsze strony, ale niestety więcej jest tych "gorszych" co psują całkowicie odbiór gry. Bardzo mi się podoba wykorzystanie plecaka odrzutowego i eksploracja z nim związana (oraz walka).
Mam nadzieję, że po Dunie pojawią się jakieś ambitniejsze dzieła sci-fi (także gier).
Tym bardziej doceniam serię nowych gier Wolfenstein, bo elementy sci-fi dodane w nich wyróżniają się na tle innych gie tego typu.
Z całym szacunkiem ale GTFO to kicha. Na pierwszy rzut oka może wydawać się że to bardzo ciekawy klimatyczny coop. Niestety przy bliższym ograniu wieje nudą. Ani to dobrze zrobiona skradanka ani rasowy shooter. Powtarzalność poziomów, chory pomysł z brakiem matchmakingu i brak jakiegokolwiek progresu postaci, ekwipunku, kustomizacji broni.
Sztampa w sci-fi jest problemem we wszystkich mediach. Kilka lat temu znalazłem "The Grand List of Overused Science Fiction Clichés" - listę motywów irytujących i oklepanych w fabułach z gatunku