Mam strasznie brudne ściany w mieszkaniu, więc postanowiłem wszystko odmalować. Nigdy takimi rzeczami się nie zajmowałem i okazało się, że jestem słaby w te klocki i nie idzie mi najlepiej. I tak mnie naszło - jak wy sobie radzicie z takimi rzeczami?
Malowanie to w podstawówce sie robiło.
Statystyczny polak bierze 2 tygodnie urlopu i robi to ze szwagrem. W rzeczywistości lepiej jest zapłacić zaufanemu profesjonaliście, bo stracisz na to więcej czasu i pieniędzy i zrobisz to gorzej, niż jak weźmiesz kogoś, kto się na tym zna. Kończę budować dom i równolegle do mnie buduje znajomy. Ja nie zrobiłem na budowie w zasadzie nic, on robi co się da. Finał jest taki, że koszty poszczególnych prac są podobne, tylko u mnie jest zrobione lepiej i nie straciłem własnego czasu, który można poświęcić rodzinie, albo na zarobienie dodatkowych pieniędzy/naukę.
edit: jeśli chodzi o samo malowanie ścian, no to jest najprostsza sprawa i jak ktoś ma czas, no to jest łatwe do ogarnięcia i trudno to zepsuć.
Z tym lepiej to bym nie przesadzał ;)
Serio? Coś mi się wydaję, że ekipa od postawienia fundamentów, aż do wykończeniówki wciąga masę dodatkowego hajsu.
blood - machanie wałkiem jest proste, ale jeśli ściana była wcześniej zaniedbana i ją źle przygotujesz, to potem będziesz miał wykwity i inne niespodzianki :)
Nie wiem czy takie proste, bo właśnie skończyłem malować pierwszą warstwę i rozprowadziłem farbę szalenie nierównomiernie XD
szalenie nierównomierni
Jest takie coś jak rozpuszczalnik.
Jak ciezko idzie to wymieszać dobrze albo wody dodać, ale lepiej czytaj co tam masz na ulotce.
Serio? Coś mi się wydaję, że ekipa od postawienia fundamentów, aż do wykończeniówki wciąga masę dodatkowego hajsu.
A ile z tych prac jesteś w stanie wykonać sam? A ile jesteś w stanie wykonać poprawnie? Tego, co jesteś w stanie zrobić nie jest tak dużo, nawet jak się znasz. Do tego przez to, że nie robisz tego każdego dnia zrobisz to pewnie gorzej, zmarnujesz czas i za jakiś czas pewnie będziesz coś poprawiać. Oprócz prostych rzeczy takie podejście się po prostu nie opłaca.
Jak chciałeś się pochwalić że jesteś prezesem/managerem/programistą/drwaloseksualistą i takimi brudnymi robotami i śmierdzącymi farbami w życiu się nie skalałeś to pudło, to forum jest pełne szefów i dziedziców fortuny.
Wlaściwie to chciałem się pożalić, że nie potrafię takich prostych robót.
Po tym, jak zobaczyłem fuszerkę "fachowców" u siebie, robię wszystko sam. Przygotowanie powierzchni, gipsowanie, malowanie, panele - przynajmniej mam pewność, że będzie "jak dla siebie" :)
Pierwszy pokój to zwykle poligon doświadczalny i można zrobić parę błędów, ale kolejne to już ą ę
No zależy jaki fachowiec z gazety/ogłoszenia etc. ja znam takiego co porządnie robi, no tylko u niego to z pół roku wcześniej trzeba zaklepać robotę.
W sumie ni cholery się na tym nie znam, ale pewnie bym sam robił.
1. Cebula ze mnie
2. Zawsze nowe doświadczenie
3. Jak coś zawalę, to będę mógł być zły na siebie i wyciągnąć z tego naukę
4. W internecie są tutki
Nie ta kolejność.
Zrywanie - szpachlowanie - szlifowanie - gruntowanie - malowanie x 2
Kilka dużych pokojów ogarniam, jednym tapety są w innym nie. A malowania będzie x3 lub nawet x4. Nie wiem tylko czy to moja wina, czy może Dulux biały ssie.
Nigdy więcej niż dwa razy nie malowałem, a robiłem około czterech swoich mieszkań w różnych latach. Farby raczej brałem po cenie, bo jakoś magnatem się nie czuję i nie mam takiej potrzeby ;) Czarne kiedyś ściany też malowałem jasnym i nie było problemu (tu za to było skrobanie).
No u mnie fatalnie to wygląda po pierwszym malowaniu. Ale myślę, że to głównie wina złego doboru farby, bo wziąłem Duluxa white, który nie nadaje się za dobrze do krycia innych kolorów
Jeśli o samo malowanie chodzi, to przede wszystkim zanim się do niego zabierzesz trzeba ocenić czy powierzchnia się do tego nadaje. Przy włącznikach świateł możesz mieć tłuste plamy od rąk. Tam nowa farba może sie nie trzymać. Trzeba obadać, czy poprzednia warstwa dobrze trzyma sie ściany. Nie jest to żadna filozofia, ale wszystko da sie spieprzyć. Nawet tak proste sprawy :)
Nie zgodzę się że robienie samemu i z pomocą fachowców generuje podobne koszty. Pierwsze mieszkanie, które robiłem dla byłej miało 60m^2. Skułem starą, wylałem nową posadzkę (były różnice poziomów między pokojami) i wykończyłem ją żywicą. Wymieniłem elektrykę i hydraulikię. Właściwie jedyne co w mieszkaniu zostało nietknięte, to stolarka okienna. Z odpadów produkcyjnych w robocie zaprojektowałem, zrobiłem i zamontowałem zabudowę balkonu 4,7 m, która kosztowała 2100 zł (wedle projektu uwzględniającego nowe matriały kosztowałaby 5880 zł). Cały remont wyniósł mniej niż 6000 zł.
W mieszkaniu, które teraz robię zamieniłem kuchnię z łazienką i nieco zmieniłem układ pokojów. Jedyne co zostawiłem, to piękny, dębowy parkiet, który wycyklinowałem, zabejcowałem i polakierowałem. Meble robię sam albo od podstaw, albo odzyskuje stare, uszkodzone. Całość wraz z meblami zmieści się w 8k zł.
Nie zaufam żadnemu "fachowcowi". Jedynie do przenoszenia świeczki grzewczej byłem skazany na obce ręce i chwacit. Nie jestem z ich pracy zadowolony, ale nie miałem wyjścia. Wody drugi raz by mi nie sluścili z grzejników.
Z czystej ciekawości - jak się nauczyłeś takich rzeczy? Wymiana elektryki i hydrauliki to chyba nie jest umiejętność, którą można nabyć metodą prób i błędów.
Wymiana elektryki i hydrauliki to chyba nie jest umiejętność, którą można nabyć metodą prób i błędów.
To nie są jakieś ultra trudne rzeczy, sporo można nauczyć się w internecie, no ale trzeba mieć trochę zdolności do "majsterkowania", a dość rzadka cecha :)
Przecież takie proste roboty jak malowanie, szpachlowanie/gładź to się robi ot tak i to z przyjemnością (przynajmniej ja lubię to robić). Jak się dopiero uczyłem i robiłem to pierwszy raz to wydawało się trudne, ale w praktyce jak ktoś ci pokaże co, jak i gdzie to później robisz takie rzeczy i nawet nie pomyślisz, że możesz coś spieprzyć. Kładzenie kabli w ścianie też jest spoko :) Jedyne za co bym się nie wziął to ogólnie mówiąc hydraulika.
~GoHomeDuck
Jeśli czegoś potrzebuje, to to robię. Hydraulika wymaga jedynie odrobiny wyobraźni i umiejętności planowania. W mieszkaniu jest to banalnie prosta sprawa. Jedyna zasada, którą musiałem sprawdzić w necie, to z której strony przyjęło się robić ciepłą, a z której zimną wodę.
Wiedza o elektryce gdzieś tam ma swoje korzenie w lekcjach techniki w podstawówce. Ponownie jedyna zasada, która wymagała sprawdzenia, to po której stronie przyjęło się robić fazę. Nawet złożenie skrzynki z bezpiecznikami nie wymagało rozkminy, bo wszystko jest rozrysowane na obudowie.
Reszta rzeczy to tak jak ktoś już pisał - po prostu bierzesz i robisz. Żadna filozofia. Aby robić wszystko z głową i poziomicą.
Może potrafię, może nie potrafię. Nie wiem, bo nie próbowałem (malowania i tapetowania, do których zaganiał mnie stary jak byłem młodszy, nie liczę). Kto się w ogóle lubi babrać z takimi rzeczami? Ostatnie pieniądze bym zapłacił, żeby ktoś zrobił to za mnie.
Ja wychodzę z założenia że jak czegoś nie potrafię, to ktoś za pieniądze zrobi to lepiej niż ja. A jak nie mam kasy to działam w stylu "jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma".
Jeśli zabierasz się za coś o czym nie masz pojęcia to przygotuj się dobrze na to. Poczytaj, zobacz na YT, zapytaj znajomego/znajomej.
Generalnie samo malowanie to nic trudnego, tylko trzeba się odpowiednio przygotować. Rób jedno pomieszczenie na raz, chyba że są małe to ewentualnie dwa. Wszystko co masz w pomieszczeniu (meble itp.) daj na środek. Zdemontuj wszystkie plastiki z gniazd i włączników. Obklej okna podłogi, listwy przypodłogowe i wszystko co nie ma być pomalowane. Na meble na środku pokoju narzuć folie. Zacznij malowanie małym wałkiem wszystkich kątów i miejsc gdzie nie zmieścisz dużego wałka. Później dużym wałkiem pomaluj powierzchnie. Staraj się nie zostawiać zacieków. Jak maluje to staram się na jedno zamoczenie wałka w farbie zrobić jedną szerokość wałka na ścianie od góry do dołu. Jeśli masz jakieś pytania to pisz.
Druga sprawa... Jak zależy ci żeby było dobrze pomalowanie to za drugim, bądź trzecim razem na pewno będzie dobrze :)
Jedno zamoczenie na jedną szerokość wałka? Zawsze wydawało mi się, że spokojnie można i ze trzy takie szerokości na jednym wałku zrobić.
Wałek musi być cały czas mokry, no chyba że masz sufit na 1m od podłogi :P
Malowanie to wrecz przyjemnosc - gorzej jest dojsc do etapu malowania. Ja staram sie wszystko robic sam lub z kolegami. Trace czas - ale sie ucze. Tapety to wredny temat. Dlaczego? Bo pytanie brzmi dlaczego ktos polozyl tapety? Jezeli tylko mial taka fantazje to spoko - gorzej jak sciagasz tapety a pod spodem odkrywasz Armagiedon w wersji 3.0 i przemalowanie pokoju zmienia sie w szpachlowanie, rownanie scian i cale to g*wno ktore nastepuje potem...
Jednego czego sie nauczylem i co sugeruje wszystkim - to nie oszczedzac na farbie. Jakiego cuda bys nie kupil - dwie warstwy musza byc.
Aha - i grunt to grunt.
W moim przypadku malowanie to mordęga. Ale coś ewidentnie u mnie nie pykło - albo daje za mało farby, albo sama farba ssie.
Farba to farba, u nas kupujesz duluxa czy coś podobnego. Pewnie złe podłoże. Pamiętaj, że niezależnie czy dajesz na starą powłokę farby w dobrym stanie, czy na nowy gips, warto najpierw machnąć ścianę białą farbą przed kolorem.
Jak pod spodem miales cos typu fiolet to powodzenia. Zajelo mi jakies 10 warstw zeby fiolet przestal przebijac...
To masz do tego specjalne farby gruntujące na podłoże przed właściwym kolorem. Serio nic nie czytałeś przed robotą? :)
Nigdy nie używałem Duluxów, Śnieżek i innych tego typu marketowych gówien. Zawsze wolałem pojechać do jakiegoś składu budowlanego który ma mieszalnie farb, zazwyczaj jakość zdecydowanie lepsza, i wybór kolorów znacznie większy (można sobie nawet samemu wymyślić jakiś, kwestia dobrania barwników). Minus - raczej nie kupisz nic poniżej 10 litrów, standardowe wiaderko bazy Bolix ma 25 litrów.
Hydraulikę, elektrykę itp. raczej zostawiam fachowcom. Malowanie to nie jest nic trudnego.
Jak zdjalem tapete z sufitu to przezegnalem sie lewa noga i po krotkich konsultacjach pojechalem kupic plyty karton gips na sufit i drewno na stelaz pod nie. Weekendowe przemalowanie pokoju zmienilo sie w tydzien je*ania. Takze malowanie nie zawsze oznacza akcje hop-hyc...
Ale to nie jest malowanie samej ściany, skoro zdjąłeś tapetę a pod nią sufit zgnił, tylko konkretny remont. Kładzenie kartongipsu a malowanie to dwie różne sprawy.
U mnie ojciec potrafi wszystko zrobić. W domu robi elektrykę, hydraulikę, pomaluje ściany, położy płytki, przeprowadzi wszelkiej maści naprawy itd, a nawet jeździłem z nim robić drobne fuchy po ludziach. Najgorsze jest to, że jak go kiedyś braknie to leże i kwiczę. Jestem pokoleniem komputerowców i od wszelkiej elektroniki ale ojciec poprosi mnie o zrobienie czegoś w tablecie bądź smartfonie lub na laptopie więc się uzupełniamy w domu.
Nie ma zasady że jedno zamoczenie = jedno pociągnięcie. Wszystko zależy od chłonności wałka i przede wszystkim od farby. Polecam Beckersa. Świetnie kryją i są wydajne, co w brew pozorom czyni je bardzo tanimi, bo po 2 warstwie sprawa jest na załatwiona.
Polecam Tikkurilę. Po zagruntowaniu właściwie starcza nawet jedna warstwa, druga to od tak, dla idealnego efektu. Beckers też fajny.
Ale nie malowałem nigdy sam, mam dwie lewe ręce do tego, albo za krótko próbowałem...
O Duluxie to swego czasu czytałem że największy szajs i już Dekoral lepszy...
Co do remontu własnego mieszkania , to wszystko jest łatwe dopóki nie natrafi się na jakiś problem. A to zdarza się wcale nie tak mało razy. Wtedy taki człowiek bez doświadczenia dalej nie ruszy. Traci czas, bywa ze materiał i koniec końcem bierze fachowca a ten liczy sobie więcej bo musi naprawić to co zepsute.
W przypadku malowania takim przykładem może być np. to iż farba zamiast się trzymać ściany, zwija się w raz z tynkiem. Albo to iż wałek się ślizga po ścianie przez co warstwa farby jest nierównomierna. Takie problemy nie musza ale mogą wystąpić. Człowiek z doświadczeniem zaś wie na co zwrócić uwagę a w razie problemu jak z niego w miarę najprostszym/najmniej kosztownym sposobem wyjść. Dodatkowo amator często polec może na szczegółach.
Nie wiem, nie robiłem nigdy remontu. Może coś bym tam zrobił, ale cudów raczej bym po sobie się nie spodziewał.
Nope.
Spieprzę wszystko za co się wezmę.
Powinienem zostać politykiem.