Nie ma bata, jest równie dobry co Heavy Metal.
Uwielbiam sobie zapuścić czasem Elvisa, Little Richarda, Chucka Berry`ego, a najbardziej Plastic Ono Band, i solowego Lennona. Nawet bardziej od Beatlesów lubię klasyczne rockowe numery w jego wykonaniu. Do tego Clapton jak wymiata na gitarce.
Posłuchajcie tego, chciałbym być wtedy w Toronto i słyszeć to na żywo. Swoją drogą wszystkiego najlepszego dla Claptona z okazji niedawnych urodzin. Chciałbym żyć w latach 50,60,70.
https://www.youtube.com/watch?v=FuEMdfwmQTM
i solowego Lennona. Nawet bardziej od Beatlesów lubię klasyczne rockowe numery w jego wykonaniu.
Ja jestem w stanie przyjąć i zrozumieć wszystko Gęstochowa, bo są różni ludzie i różne problemy, ale to już przesada.
A w pracy dobrze?
Lennonowi talentu odmówić nie można, ale gość był niezłym hipokrytą i niezbyt zrównoważony psychicznie.
Gęsty ty się znasz tak na classic rocku jak Napoleon na lotnictwie.
Od siebie polecę ci Liste 500 utworów wszech czasów magazynu Rolling Stone.
Znajdziesz coś dla siebie.
Co do topu listy:
1-„Like a Rolling Stone” – Bob Dylan (1965) lubię melodię ale wokalu nie trawię, 6/10
2-„(I Can’t Get No) Satisfaction” – The Rolling Stones (1965) nie lubię 3/10
3-„Imagine” – John Lennon (1971) - kocham 10/10
4-„What's Going On” – Marvin Gaye (1971) - nie cierpię 2/10
5-„Respect” – Aretha Franklin (1967) - nie cierpię 2/10
6-„Good Vibrations” – The Beach Boys (1966) - nie lubię 3/10
7-„Johnny B. Goode” – Chuck Berry (1958) - bardzo lubię 8/10
8-„Hey Jude” – The Beatles (1968) - kocham 10/10
9-„Smells Like Teen Spirit” – Nirvana (1991) - kocham 10/10
10-„What’d I Say” – Ray Charles (1959) - nie lubię 4/10
11-„My Generation” – The Who (1965) - nie lubię 4/10
12-„A Change Is Gonna Come” – Sam Cooke (1963) nie cierpię 2/10
13-„Yesterday” – The Beatles (1965) - nie cierpię 3/10
14-„Blowin’ in the Wind” – Bob Dylan (1962) - bardzo lubię, melodię, wokal psuje, za melodię 10 za wokal 5 ale całość 8/10
15-„London Calling” – The Clash (1979) - ujdzie 6/10
16-„I Want to Hold Your Hand” – The Beatles (1963)- bardzo lubię 9/10
17-„Purple Haze” – Jimi Hendrix (1967) - lubię 7/10
18-„Maybellene” – Chuck Berry (1955) - lubię 7/10
19-„Hound Dog” – Elvis Presley (1956) - bardzo lubię 8/10
20-„Let It Be” – The Beatles (1970) - kocham, 10/10
Brakuje mi ogólnie Judas Priest, co jak co ale Breaking the law powinno się znaleźć
Bardzo kompetentna lista. Mam ją od paru lat w iPodzie i w zasadzie nie muszę nic skupować, jak leci.
I ta lista jest przykładem że wszelkie tego typu listy są o kant tyłka potłuc. Większość utworów to takie "meh", co na pierwszym miejscu (i ogólnie w pierwszej 20tce) robi Dylan to cholera wie. Podobnie Marvin Gaye...500 utworów...Chciałbym zobaczyć całą listę bo pierwsza dwudziestka to dowcip. Rozumiem że to tylko rock ? A gdzie wg Panów z RS zaczyna się a gdzie kończy rock ? Aretha Franklin? Poważnie? To już rock ? A rok później na liście nie utworów, a albumów znalazła się Metallica ? No to zaliczamy metal czy nie? Ok, z biegiem lat zacząłem lubić "bitelsów" bo za nastolatka ich nienawidziłem wręcz. Teraz lubię, fajnie że są ich kawałki.
Większość utworów z pierwszej 20 tki wyrzuciłbym poza pierwszą setkę. Nie ma Black Sabbath ? Deep Purple ? Led Zeppelin ? The Animals ? Bon Jovi ? Guns N' Roses ? Red Hot Chili Peppers ? Jeden utwór Presleya w pierwszej 20tce? A skoro na liście niby rockowej jest Franklin to gdzie Scott McKenzie ze swoim "San Francisco" ? Ta lista była chyba tworzona przez stetryczałych dziadów; powinno się zrobić nową współczesną, uwzględniającą spektrum od lat 50 do teraz i od klasycznego rock and rolla po współczesny metal (w tym jego ekstremalne odmiany jak black czy doom).
Albo Big Day, takie śliczne piosenki mają. Przester brutalny, taki skürwysyński crunch soczysty w stylu '70, a nie te ulizane, mdłe gitarki co teraz grają.
Gęstochowa, przestań już męczyć bułę tymi judasami. Nie kumam, jak z całych lat 70, nawet będąc brudasem można wybrać akurat ten zespół na opus magnum, kiedy najlepszy riff, melodie i pierdolnięcie miał kto inny. British Steel to zacny album, ale szaleńcom z Birmingham nie dorównuje. A każdego, kto twierdzi inaczej wysyłam na bezludną wyspę z "Sąd Wings of destiny" jako jedyną płytą.
Dla mnie np. ta piosenka co wstawiłeś, jest nudna. Takiego metalu nie lubię za mocno.
Juadasi mają pozytywne jeb....cie, a i głos Ozziego mi nie pasuje, gdzie mu tam do Halforda czy do DIO (kolejny mistrz - Rainbow in a dark rzadzi!).
I te ryki Halforda, masakra pozytywna, tutaj od drugej zwrotki, ta piosenka to wszystko co w tym zespole kocham, aż się żyć chce jak sie słucha!
https://www.youtube.com/watch?v=h5snIL7Ei7Q
https://www.youtube.com/watch?v=-B8A1To_-8Y
Jeśli ktoś się do tego nie będzie bujał to za przeproszeniem dupa z niego, a nie metalowiec :P
Jak ty możesz wrzucać kawałek z Painkiller w dyskusji o muzyce lat 70-ych?
Bo Gęstochowa nawet po wielu latach kucowania chyba dalej nie za bardzo ogarnia podwaliny dzięki którym Painkiller w ogóle mógł powstać ;) Uwielbiam i Dżudasów i Sebetów, ale nie ma co się ukrywać, że to właśnie dorobek tych drugich jest dużo bardziej istotny. Riffy z takiego Master of Reality do dzisiaj się przebijają w muzyce metalowej.
Ogólnie jeśli chodzi o sewentisowy proto-metal trzeba też wspomnieć o Iron Claw
https://www.youtube.com/watch?v=eSRZz13YiqI
https://www.youtube.com/watch?v=m3Z4Z3IxqmI
https://www.youtube.com/watch?v=dCEvQZjsWck
To jest ultra proto-klasyk, pokazujący jak Beatlesi byli wielcy i różnorodni
Oni wynaleźli Grunge
https://www.youtube.com/watch?v=vWW2SzoAXMo