Jestem ciekaw jak wyglądał wasz świat przed epidemią, jakie były pozytywy a jakie wady świata przed epidemią ?
Było nudno i nie wiedziałem, ze Ministerstwo Zdrowia ma swojego Twittera.
Praca w rękawiczkach i masce puste miasta do roboty internet muli więcej kasy na koncie
Kfc mcdnonald pizza kebab wszystko jest można zjeść w domu
Ciuchy gra konsola wszystko jest można zamówić online
Fryzjer z tym problem ale widzę już pierwsze otwarte salony tylko ze nie można czekać w środku tylko strzyżenie na zapisy
trzeba się tylko przestawić na nowe zmiany w świecie
Ja zawsze byłem szczęśliwy i doceniałem to co mam. Wciąż utrzymuję pozytywne nastawienie - ale kwarantanna otworzyła mi oczy na kilka drobnych aspektów o których nawet nie myślałem:
- jak fajne było to że jestem zdrowy i mogę sobie wyskoczyć na siłownię poruszać dupsko kiedy mam ochotę,
- jak fajne jest to że pracowałem w ładnym nowym biurze i mam styczność z normalnymi ludźmi (teraz siedzę na home office od 3 tygodni, i o ile jest to wygodne to trochę mi się mierzi),
- jak fajne było to że mogłem wyskoczyć do Biedry i nie patrzeć krzywo na kichającą Krystynę, bo mam na tyle silny organizm że większość infekcji kończyła się na lekkim katarze który mijał po tygodniu,
- jak fajne było to że przejeżdżając przez Katowice mogłem sobie wyskoczyć do parku Chorzowskiego i pospacerować. Bez ograniczeń, bez wyrzutów sumienia że może niepotrzebnie ryzykuję,
Świat się nie odwróci do góry nogami, nie będzie apokalipsy, za rok będzie "normalnie" (zapewne trochę inaczej, ale to będzie ówczesną normą). Myślę że po tym jak minie szał COVID19 będę nieco bardziej doceniał drobne przyjemności w życiu, nad którymi nikt się nie zastanawia a których tak brakuje kiedy zostaną odebrane.
I wiem że gdyby nie ten cały szał teraz tak samo siedziałbym na dupie przy komputerze i strasznie nie chciałoby mi się iść ćwiczyć, ale jak mi to odebrano, zrobiło się jakoś pusto :)
Nie wiem, bo przed epidemią ciągle siedziałem w swojej piwnicy, więc w moim przypadku ten wirus nic nie zmienił.
Jedynka ma najlepiej pasującą fabułę tego co dzieje się u nas. Zwłaszcza gdy czyta się gazety 'o cudownym działaniu rządu' itd.
Ambrozja to akurat lekarstwo/szczepionka na Szarą Śmierć. Musisz wrócić do 2052r albo to jakaś ironia specyficzna ;)
Mam komputer i dostęp do multimediów, oraz narzędzia ręczne. Więc się relaksuję i realizuję swoje projekty, oraz zaległe rzeczy do zrobienia. Oczywiście krótki spacer z psem z dala od innych, zakupy no i oczywiście chodzę do pracy przez pięć w dni tygodniu po osiem godzin.
U mnie mało się zmieniło, choć pogoda się polepsza i liczyłem na mój rower. Lecz chyba na razie trzeba odpuścić, a szkoda.
choć pogoda się polepsza i liczyłem na mój rower. Lecz chyba na razie trzeba odpuścić, a szkoda.
A jak często jeździsz na rowerze?
Ja w zeszłym roku robiłem trasy po 32-34km, a łącznie w sezonie zrobiłem 445 km.
Ja też myślałem, że po Wielkanocy zacznę sezon rowerowy, a tu guzik.
Szczerze to nie wiem, bo nie korzystam z licznika czy choćby historii tras w Google. I w większości wypadków jazda jest powiązana z jakimś celem jak np. dojazd na działkę, załatwianie bieżących spraw czy odwiedzanie znajomych oraz rodziny. Oczywiście lubię też czasem pojeździć bez celu dla frajdy i zobaczenia miejsc, których nie widziałem jeszcze. Ale to dużo rzadziej się zdarza.
U mnie było jak jest, cały czas robota, zakupy, bieganie w lesie. Jedyne zmartwienia na ten moment na szczęście to: brak fryzjera i przełożenie nowej dziary o miesiąc. Oby tak dalej.
Pracowałem i pracuję.
Grałem i gram.
Netflix, zero tv. Dalej tak jest.
Z psem chodzę, jeżdżę rowerem. Kupiłem nowy, fajny góral za tysiąc. Ujdzie.
Zawsze byłem samotnym wilkiem, związki krótkie i mnie nudziły kolejne choć dwa razy po trzy lata byłem z dwoma różnymi kobietami. Nadal taki jestem.
Auto zmieniłem.
Brakuje mi swobody, nie mogę pojechać na wycieczkę, nie mogę odwiedzić danych zamków czy muzeów co lubiłem, kina zamknięte, a czasami chodziłem...
Jedzenie brałem albo na wynos albo podczas wycieczek. Nie ma wycieczek więc...
Trochę się zmieniło, ale jeszcze nie narzekam. Przede wszystkim dlatego, że w mojej pracy wirus nic nie zmienia. Nadal sam, nadal na obiekcie, nadal używam sprzętu ochronnego.
Człowiek ma więcej czasu żeby popykać w Resistance: Fall of Man, może i konkurencja w postaci Gears of War go zmiotła, ale i tak jest ciekawie. No i trochę szkoda, bo pogoda ładna a tu na spacer wyjść nie można, ale to już raczej problemy trzeciego świata.
W skrócie: Nic się nie zmieniło oprócz większego czasu na granie.
Poza tym, ze pracuje zdalnie to w sumie niewiele sie zmienilo. W sumie to troszke straszne...
Istotna zmiana to taka, że moje weekendowe plany szlag trafił (najbliższy majowy urlop pewnie też), teraz musi mi wystarczyć telefon/komunikator.
Wciąż jeszcze pracuję w biurze, więc widzę się z garstką innych ludzi.
Zakupy zamawiam teraz z dostawą, albo na wynos. Koniec z wypadem na turecki ryneczek, aby obkupić się dwiema pełnymi torbami wiktuałów za 15 jurków.
Na spacer wychodzę tylko w weekend wczesnym rankiem koło 6:00-7:00, jak wszyscy jeszcze śpią, więc mam ogromne połacie parku tylko i wyłącznie dla siebie.
Widzę też pozytywny trend. Ludzie zaczynają wreszcie myć ręce, zwłaszcza po załatwieniu spraw w toalecie.
Od niemal 3 tygodniu na home office. Nie przepadam za ludźmi, zawsze byłem domatorem, także nie przeszkadza mi to, a wręcz się cieszę, bo więcej czasu spędzam z żoną i dzieckiem. I więcej czasu na ćwiczenia, także podczas tej kwarantanny wręcz poprawie formę.
U mnie praktycznie nic się nie zmieniło poza tym, że nie mogę wyjść do baru/na miasto. Zamiast tego spotykamy się na Skype/Messenger na wideokonferencji i też się jakoś daje radę.
Kiedyś jak leżałeś na kanapie w domu przez miesiąc to byłeś leń patentowany, teraz jak leżysz na kanapie to jesteś wzorowy obywatel ;)
Ktoś tu bodaj wstawiał ostatnio nawet.
W zasadzie to nic się u mnie nie zmieniło. Rożnica jest tylko taka, że rzadziej chodzę do sklepu i nie mogę wyjść z kumplami na piwo (chociaż zwykle to oni wyciągają mnie z domu, a nie ja ich). Może jestem dziwny, ale lubię siedzieć w domu. Jedynie w lato, jak jest ciepło wolę pojechać nad morze, czy wyjść na rower.
No u mnie zmieniło się tyle, że nosimy w pracy maseczki i rękawiczki, mierzymy wszystkim temperatury no i trochę się zluzowało, bo część zdalnie pracuje. Po za pracą, to nie mogę iść do kawiarni czy skoczyć czasem po coś z kfc, bo u nas dostawa nie działa (albo próbowałam o złej godzinie). A tak to po staremu.
Nie ma tłoku w zbiorkomie i nigdzie nie muszę się śpieszyć. Nadrobiłem Wind Wakera. Póki mam pracę, podoba mi się.
mam prace zdalna od tygodnia
+ plusy sa takie ze moge dluzej pospac, wiecej sie w tej pracy poobijac, i gram sobie w Wasteland 2 wyobrazajac ze to nasza planeta za 2 lata
minusy: brakuje mi tych ludzi by sobie z nimi pozartowac, brak mozliwosci wyjsc do znajomych czy z nimi gdziekolwiek, troche zastanawiam sie jak to bedzie dalej, martwie sie o polską gospodarkę i troche o swoja prace, stracilem 2 swietnie zapowiadajace sie wyjazdy (mecz Liverpoolu i wyjazd w gory ze znajomkami)
podsumowujac: lepiej zeby tego bajzlu nie było
Świat się nie zmienił, spokojnie. To tylko przejściowa sytuacja. Ale mimo wszystko mi się podoba. Na ulicach pusto, nie ma korków, no i mogę bez wyrzutów sumienia się obijać w domu.
Ja osobiście jestem ciekaw stosunków międzyludzkich po tej całej pandemii. Wiecie: puby, koncerty, dni miast, letnie festiwale - czy ludzie będą podświadomie bali się tłumu...
Przez jakiś czas pewnie tak.
Pamiętam meneli wielu, wszędzie było ich tak wielu. Teraz jest lepiej - pendzo bimber i bijo żony po domach.