Christopher Nolan nawołuje – kina nas potrzebują
tym, co stanowi o unikalności doświadczenia kinowego, jest wspólne oglądanie i przeżywanie historii wraz z innymi ludźmi.
No nie wiem, jak dla mnie im mniej ludzi w kinie podczas seansu, tym przyjemniej się ogląda.
Uważa, że tym, co stanowi o unikalności doświadczenia kinowego, jest wspólne oglądanie i przeżywanie historii wraz z innymi ludźmi
Juz lece do kina, zeby doswiadczyc unikalnego doswiadczenia ;) bycia otoczonym przez bande ciamkaczy.
tym, co stanowi o unikalności doświadczenia kinowego, jest wspólne oglądanie i przeżywanie historii wraz z innymi ludźmi.
No nie wiem, jak dla mnie im mniej ludzi w kinie podczas seansu, tym przyjemniej się ogląda.
Uważa, że tym, co stanowi o unikalności doświadczenia kinowego, jest wspólne oglądanie i przeżywanie historii wraz z innymi ludźmi
Juz lece do kina, zeby doswiadczyc unikalnego doswiadczenia ;) bycia otoczonym przez bande ciamkaczy.
Dlatego nie chodzę do kina. Na samą myśl, że mam iść przez dobre dwie godziny słuchać jak ludzie wpierdzielają sobie popcorn, aż mnie skręca.
Ja do kina chodze teraz tylko wtedy, kiedy chce obejrzeć głośny film bez obawy, ze czekajac az pojawi sie na hbo czy netflixie, bede znal go na wylot przez wszelkiego rodzaju informacje pojawiajace sie w sieci.
Płacić za oglądanie całych bloków reklamowych i zaszczyt siedzenia obok ludzi którzy nie potrafią przez dwie godziny nie grzebać w telefonie ,rozmawiać z kimś czy napychać się napojami gazowanymi i chrupiącym jedzeniem?
Myślę, że sporo osób swoje wysiedziało w kinach i wizyty ograniczyło do wyjątkowych sytuacji. Z tą jakością streamowania, filmami online, technologią telewizorów...
Jak w domu stał 21'' kineskopowy z magnetowidem to kina były jakby atrakcyjniejsze... Teraz w jednej chwili można oglądać filmy w wysokiej rozdzielczości na zaawansowanych urządzeniach.
Niestety ten trend wyrządzi wiele szkód, ale cóż- takie zmiany społeczno-technologiczne ciężko zatrzymać, nie mówiąc o cofaniu. Chyba że zakażemy sprzedaży telewizorów i internetu.
edycja: oczywiście dotyczy to głównie sieciówek i mainstreamu filmowego. Dobre filmy w małych kinach warto oglądać z wielu względów.
Ja do kina chodzę od ponad 30 stu lat i nie wyobrażam sobie innego sposobu obcowania z premierą filmową ... Można sobie czekać na BD lub na Netflixa ale po co, skoro można iść do kina? Poza tym, ostatnio sieci obniżają ceny biletów a ja i tak opłacam sobie Unlimited i mogę obejrzeć to, co mi się podoba i kiesy chcę.
Kina najpewniej srogo dostaną po dupie przez ten czas, ale to nie znaczy, że ludzie są coś winni branży - idąc tym tokiem myślenia to może wysyłajmy pieniądze wszystkim innym, przecież pierwsze z brzegu sklepy z ubraniami też stracą przez kryzys.
Jak zaraza się przeciągnie, to może dla odmiany VOD się rozwinie i będzie można za równowartość jednego-dwóch biletów do kina wykupić sobie dostęp do filmu i obejrzeć w domu? Był nawet tutaj niedawno o tym news. Sporo ludzi ma już na tyle dobre łącza i telewizory, że kina naprawdę tracą sens.
Skoro aktorzy zarabiają duże kwoty za występ w filmie to niech oni rzucą coś ze swoich zaskórniaków w stronę kin.
A ja nawoluje do tych wszystkich gwiazdek, ktore w miesiac zarobia wiecej niz przecietny czlowiek w pol zycia, zeby przestaly nawolywac. Jesli chca pomoc, zamiast apelowac niech pomagaja.
Kina są tak niezbędne do życia jak 20 metrowy jacht...
Jeden z zapychaczy czasu. W momencie gdy w innych branżach 10tki tysięcy osób traci pracę, ludzie umierają itd. ktoś panikuje bo nie dostanie milionów za nową rolę.
"Uważa, że tym, co stanowi o unikalności doświadczenia kinowego, jest wspólne oglądanie i przeżywanie historii wraz z innymi ludźmi."
Właśnie z powodu zachowania ludzi w kinach przestałem tam chodzić. Przynoszenie fast-foodów, chipsów, lodów i innego szeleszczącego i śmierdzącego pożywienia jest problemem. Ludzie nie potrafią się powstrzymać na 2 godziny.
Właśnie też z tego leję :P Dziwne że ja uwielbiam chodzić do kina i mam tylko pozytywne przeżycia zawsze! No ale widać po prostu że tutaj się wypowiadają sami "niedzielni kinomani". Kino to jest wspaniała rzecz, bo dużo mocniej daje odczucia z danego filmu niż oglądanie go w domu! A najbardziej jak się obejrzy coś w IMAX :D
Szczególnie jak na sali znajdzie się jakiś komentator wydarzeń, albo ktoś będzie cały czas gadać przez telefon, albo banda dzieciaków będzie robić jakieś dramaty. Lubie kino ale tylko jak na sali jest spokój. A to jest loteria, nigdy nie wiadomo na kogo się trafi.
Moze wkoncu branza kinowa dostanie bodziec do przerzucenia sie na vod. Z checia zaplace tyle samo co w kinie, zeby w spokoju obejrzec sobie w domu.
Do kina chodziłem rzadko. Głównie na filmy typu "must have". Niestety na wielu z nich mocno się zawiodłem. A jeśli chodzi o atmosferę w kinie? Osobiście wolę oglądać filmy w domu. Stopuję kiedy chcę, wyłączam kiedy chcę. Ponadto oglądam bez reklam i bez przeszkadzających mi ludzi.
Ja lubiłem kina ale były zazwyczaj zbyt drogie. Teraz gdy ceny wreszcie spadły to je zamknięto.
VOD? Ok ale w cenie maks 15 zł za film a właściwie to raczej bliżej 10 zł skoro kino może się utrzymać za 15 a koszty ma większe niż serwery.
Uwielbiam chodzić do kina, ale nie sam. Pójść ze znajomymi lub rodziną, kupić popcorn, rozsiąść się wygodnie przed wielkim ekranem i z takim nagłośnieniem. Tego nigdy nie zastąpi oglądanie w domu, choćbyś nie wiem jak wielki ekran miał i jak dobre głośniki. To po prostu nieporównywalne.
Nic nie zastapi tez 25-minutowych blokow reklamowych i zapachu popcornu smazonego na starej fryturze.
Jestem pewien ze jak chodzilem jeszcze do kina to regularnie wlasnie ty siadales przede mna i ciamkales ten popcorn przez pol senasu :P
Pewności nie mam, ale obecnie nie ma raczej zapachu starej frytury, bo popcorn można z łatwością uprażyć bez użycia tłuszczu i raczej sieciówki wykorzystują te technologię. Ale rozumiem że ostatni raz był 20 lat temu, to mogło trochę się pozmieniać :).
W sumie zauważanie jak ktoś jej popcorn w głośnej sali kinowej to już są omamy i paranoja oraz pokazują brak skupienia na filmie. Zresztą w kinie jest tak głośno, że i tak nic nie słychać.
Bardzo lubię chodzić do kina, ale niestety raz do roku trafia mi się "palacz" na sąsiednim fotelu, który ledwo oderwał się od papierosa, a ciuchy zmienia raz na miesiąc. A że mam węch, jak to mówi żona, jak pies myśliwski, to kilka seansów w życiu miałem już zmarnowanych, bo trudno oglądać film, gdy obok siedzi popielniczka...
Ludzie umierają setkami na koronawirusa, a on się przejmuje, że Hollywood pieniążków nie zarabia. Jeśli myśli, że pracownicy kin mają teraz ciężko to niech popatrzy na lekarzy i pielęgniarki obecnie (we Włoszech szczególnie).
Uwielbiam seanse w kinie, chodzę kilka razy miesięcznie, ale mam odczucie że jest to za mało. Po prostu odczucia audiowizualne są nieporównywalne i skłonność do rozproszenia uwagi o wiele, wiele mniejsza niż w domu w moim wypadku. Myślę, że wiele filmów nie doceniłbym, jakby obejrzał je w domu. Oczywiście z doświadczeniem przychodzi wiedza, gdzie chodzić, jakich miejsc, godzin unikać. Generalnie nieprzyjemna sytuacja zdarza się w moim wypadku maksymalnie raz na dziesięć seansów, ale raczej jest to jeszcze rzadziej.
Dużo też zależy od filmu, który wybieramy, pewnie te najbardziej mainstreamowe zbierają inną publikę, ale na bardzo kasowym Jokerze była pełna sala, a nie zauważyłem żadnych negatywnych zjawisk (Multikino Sopot). Całe szczęście Gdynia oferuje jeszcze najlepsze studyjne kino w jakim byłem w życiu, czyli Gdyńskie Centrum Filmowe, genialny repertuar (dużo kina niszowego, europejskiego lub alternatywy amerykańskiej), świetne nowoczesne sale z dobrym audio i brak popcornu/coli do zakupu. Teraz w Trójmieście już chyba każda lub prawie każda sieciówka oferuje seanse za śmieszne 15 zł od osoby, więc głupio byłoby nie korzystać. Jestem zachwycony tym trendem obniżania cen, bo dobra rozrywka staje się bardzo tania.
Miejmy nadzieje, że sytuacja w kraju i na świecie stosunkowo szybko wróci do normy, co pozwoli na powrót do kina.
Co nie zmienia faktu, że z chęcią zakupiłem bardzo dobry Sala Samobójców. Hejter za 35 zł (Komasa w formie) i super, jakby alternatywnie do premiery kinowej, szybciej pojawiały się pozycje w VOD, bo jednak wyprawa do kina bywa bardziej wymagająca logistycznie i czasowo.
Co do reklam - zazwyczaj w każdym kinie jest to mniej więcej tyle samo minut, więc dosyć prosto zaplanować wejście do sali z 20-minutowym poślizgiem, dzięki czemu ominiemy przynajmniej większość reklam, zaś nikomu jeszcze się nie przeszkadza, bo jednak to jeszcze nie film.
I potem przez pierwsze 10 minut filmu wchodza ci co mieli maly poslizg :)
Dla mnie idealnym rozwiazaniem byloby gdyby np jedna z sal w kinie byla z zakazem wnoszenia jedzenia i rotowaly w niej filmy.
Mam awersje na popcorn, juz sam zapach wywoluje odruch wymiotny, nic nie poradze. Ciagle szelesty, ciamkania czy siorbania tez nie uprzyjemniaja mi seansu. I w ten oto sposob w ciagu ostatnich 10 lat bylem w kinie ze dwa razy ? Przypominam sobie ze poszedlem na genialny "Na noże" i chyba cos ze Star Warsow.
Zdecydowana większość przychodzi już na reklamy, mało osób dochodzi później niż 10 minut po rozpoczęciu reklam, zatem przychodzenie już po rozpoczęciu samego filmu zdarza się bardzo rzadko.
Nic złego w kinie się nie dzieje, polecam alternatywne kina, studyjne, tam nie ma często jedzenia w ogóle.
Kina to przezytek - irytujące reklamy, irytujący ludzie wokół, koniecznośc poswiecenia cennego czasu na dotarcie tam i z powrotem. Dać premiery do Netflixa, Hgo Go i tyle. Według mnie mało kto będzie płakał po kinach.
Chyba w każdym większym mieście są kina, w których nie ma popkornu, ani reklam. Jedynie max 10 min. zwiastunów filmowych.
Ostatnio w kinie (tak prawdziwym byciu na pokazie z randomowymi ludźmi) byłem na premierze Prometeusza w UK, czyli dobre 8 lat temu, dzisiaj nie wyobrażam sobie w sumie już tego. W domu kiedy chcę, jak chcę, z kim chce. Liczę że ten czas przez koronowirusa to najlepszy moment na premiery online, a kina jak dla mnie mogą zostać przekształcone na przestrzeń magazynową.
Ale jaki macie problem z kinami? Jak beda nie oplacalne to zostana tylko te dotowane przez miasta/wojewodztwa i ok.
Jezdze po festiwalach i przy pelnych salach pod 1000 osob oprocz smiechu i innych reakcji przez cale seanse jest cisza, nikt nie je, nie pije, nie patrzy w telefony, nie gada - bo nie wolno.
Co innego zwykle seanse, ale nie mam problemu z tym, zeby pojsc na jakis film we wczesnych/poznych godzinach, kiedy widze, ze bedzie max kilka osob i w zasadzie jakbym mial prywatny seans.