Twórca Doom Eternal o crunchu - to styl życia
Przydałaby się tu też opinia żony i dzieci Hugo Martina.
Twórcy Doom Eternal również przyznali, że musieli się uciec do crunchu.
Bo gdyby wyszedł parę tygodni później, świat by się skończył. W ogóle jak wygląda kwestia wydajności pracowników w trakcie crunchu? Nikt normalny nie utrzyma równego tempa przez kilkanaście godzin. Ile jest fakapów, które powodują, że trzeba coś robić po dwa, trzy razy po łebkach, zamiast raz, porządnie i bez pośpiechu? Ktoś to sprawdził?
"To okres, w którym deweloperzy są ZMUSZANI pracować po kilkanaście godzin na dobę". Jasne, to nic złego zmuszać kogoś do czegoś. Dorabianie ideologii do czegoś takiego jest szczytem skur*ysyństwa, chamstwa i posiadania swoich pracowników w dupie. A styl życia kiedy się kogoś do czegoś zmusza to dominacja w BDSM. Do wszystkiego można dorobić co się chce, byle tylko się wybielić w oczach społeczeństwa.
Nie wierzy też w to, że ktoś może zmusić dobrego pracownika do pracy po godzinach, gdyż nikt nie zwolni osoby, której wkład w produkcję jest bardzo cenny.
No jasne, bo taki pracownik jest jedyny na świecie. Jest bardzo niewielka grupa ludzi których można nazwać naprawdę niezastąpionymi, to są geniusze, jeden na miliard w swojej dziedzinie. Jeżeli jest to "tylko" bardzo dobry pracownik to zawsze można znaleźć innego, nawet nieznacznie gorszego, za to bardziej posłusznego.
Co do reszty, to ja takie osoby nazywam pracoholikami. Realizacja swojej pasji to jedno, żmudne doprowadzanie produktu do stanu używalności, jest natomiast dalekie od romantycznej wizji twórcy gier zajmującego się dodawaniem fajnych przeciwników czy ciekawej fabuły. Niejeden pasjonat został zajechany przez ciągłą pracę.
Przydałaby się tu też opinia żony i dzieci Hugo Martina.
Twórcy Doom Eternal również przyznali, że musieli się uciec do crunchu.
Bo gdyby wyszedł parę tygodni później, świat by się skończył. W ogóle jak wygląda kwestia wydajności pracowników w trakcie crunchu? Nikt normalny nie utrzyma równego tempa przez kilkanaście godzin. Ile jest fakapów, które powodują, że trzeba coś robić po dwa, trzy razy po łebkach, zamiast raz, porządnie i bez pośpiechu? Ktoś to sprawdził?
Biorąc pod uwagę to, że 6 godzinny dzień pracy ma znacznie większą wydajność od zwykłego, 8 godzinnego, to można spokojnie założyć że efektywność pracowników jest raczej niska. Postęp dzienny może być delikatnie większy, ale wbrew temu co mogą uważać domorośli kierownicy, wydłużenie dnia pracy o 4 godziny, nie sprawi że zakończenie projektu zbliży się o 4 godziny, tak samo jak podwojenie liczby pracowników nie zwiększy wydajności dwukrotnie.
Właśnie o to chodzi że nie dość że się oszczędza na zatrudnieniu bo lepiej żyłować jedną osobę niż zatrudnić dwie czy trzy to jeszcze wrzuca się to w usługi obce czytaj umowa śmieciowa. Ta branża to patologia a jak bierze się pod uwagę wypracowanie zyski to wręcz patologia do kwadratu.
na pewno żonka jest zadowolona z grubego przelewu co miesiąc-na pewnie (strzelam) kilkanaście tysięcy dolców i czuje się z tym świetnie :) ale nie znam żony która była by zadowolona -że męża nie ma a ona biedna z opiekunkąnianią,sprzątaczką i ogrodnikiem i psem musi siedzieć sama w pięknym nowym domu nad basenem - nie zależnie ile by zarabiał i na jakimkolwiek stanowisku pracy by był :)
Bo gdyby wyszedł parę tygodni później, świat by się skończył.
W teorii. W praktyce gdyby termin wydłużono to pracownicy tak by sobie rozłożyli obowiązki że i tak pod koniec trzeba by było trzaskać nadgodziny i wie o tym każdy kto pracował w jakiejkolwiek branży w której występuje deadline.
W ogóle jak wygląda kwestia wydajności pracowników w trakcie crunchu? Nikt normalny nie utrzyma równego tempa przez kilkanaście godzin. Ile jest fakapów, które powodują, że trzeba coś robić po dwa, trzy razy po łebkach, zamiast raz, porządnie i bez pośpiechu? Ktoś to sprawdził?
Oczywistym jest że wydajność podczas pracy spada z każdą godziną. Ale myślę że, tak, przez kilkadziesiąt lat istnienia branży sprawdzono już wszelkie możliwe rozwiązania, więc jeśli nikt nie wpadł na takie idiotyzmy jak 6 godzinny dzień pracy i przeciąganie terminu wydania gry w nieskończoność to widocznie są ku temu powody.
Oczywistym jest że wydajność podczas pracy spada z każdą godziną. Ale myślę że, tak, przez kilkadziesiąt lat istnienia branży sprawdzono już wszelkie możliwe rozwiązania, więc jeśli nikt nie wpadł na takie idiotyzmy jak 6 godzinny dzień pracy i przeciąganie terminu wydania gry w nieskończoność to widocznie są ku temu powody.
Nie sprawdzono wszystkich możliwych rozwiązań, a firmy wprowadzające 6 godzinny dzień pracy oraz rozmaite premie dla pracowników odnotowały znaczący wzrost wydajności, spadek kosztów i wzrost dochodów. Zmniejszenie wymiaru godzin mogłoby nie wpłynąć na termin zakończenia produkcji. Jak się poczyta wspomnienia z produkcji praktycznie dowolnego tytułu to wychodzi na to ze opóźnienia były powodowane zmiana wizji projektu itd. a nie niewyrabianiem się z produkcją tekstur, czy pisaniem kodu. Zazwyczaj w grach jest mnóstwo niewykorzystanych elementów które są pozostałością po poprzednich planach.
Nie sprawdzono wszystkich możliwych rozwiązań, a firmy wprowadzające 6 godzinny dzień pracy oraz rozmaite premie dla pracowników odnotowały znaczący wzrost wydajności, spadek kosztów i wzrost dochodów.
Tak, tak, a z kranów zamiast wody zaczął płynąć Jack Daniels. Jakieś konkretne firmy masz na myśli? Bo ja o takich nie słyszałem. Byłbym więc wdzięczny o jakieś linki do informacji o tych przedsiębiorstwach i ich sukcesach z tym związanych.
Wydaje mi się to jednak mało prawdopodobne zwłaszcza w Polsce, chociażby przez kształt naszego Kodeksu Pracy i określenia tzw. pełnego wymiaru czasu pracy oraz związanych z nim świadczeń różnego rodzaju.
Choć oczywiście mogę się mylić, HR-owcem nie jestem, jednak na pierwszy rzut oka wygląda mi to na bzdurę.
Zmniejszenie wymiaru godzin mogłoby nie wpłynąć na termin zakończenia produkcji. Jak się poczyta wspomnienia z produkcji praktycznie dowolnego tytułu to wychodzi na to ze opóźnienia były powodowane zmiana wizji projektu itd. a nie niewyrabianiem się z produkcją tekstur, czy pisaniem kodu.
A co to ma do rzeczy? Zmiany koncepcji są czymś normalnym w tej branży, gry produkuje się latami, w międzyczasie zmienia się rynek. Projekt który 5 lat temu wydawał się nowatorski dziś może się okazać archaiczny bo branża poszła w inną stronę niż twórcy zakładali.
Nie mam zielonego pojęcia jak się to niby ma do skróconego czasu pracy.
Zazwyczaj w grach jest mnóstwo niewykorzystanych elementów które są pozostałością po poprzednich planach.
A co to ma, po raz kolejny, do rzeczy? W twoim mniemaniu dowodzący takim projektem z góry zakłada że np. tego faceta oddelegujemy na pół roku do robienia jakiejś grafiki którą wywalimy potem do kosza? Twoim zdaniem oni specjalnie dają mu do dyspozycji sprzęt za kilka tysięcy i płacą pensję przez te pół roku żeby z premedytacją odrzucić efekt jego pracy? To idiotyzm. Owszem developer liczy się z tym że efekt pracy części pracowników pójdzie do wywalenia, ale to nigdy nie jest tak że coś jest od razu skazane na kasację.
I dalej nie wiem jak to się ma do czasu pracy? Gdyby developer potrafił podróżować w czasie to mógłby skoczyć 2 lata do przodu, zobaczyć co pójdzie do wywalenia i po powrocie pracownika który to robił oddelegować do czegoś innego. Natomiast póki co nikt tego nie potrafi, jasnowidze to też raczej średnie źródło informacji więc trzeba sobie radzić realnymi sposobami.
myślę że, tak, przez kilkadziesiąt lat istnienia branży sprawdzono już wszelkie możliwe rozwiązania,
Nie sprawdzono wszystkich, tylko te, które spodobały się akcjonariuszom, których kompletnie nie interesuje dłuższa perspektywa, niż najbliższa wypłata dywidendy.
Serio? Teraz będziemy się bawić w teksty o grubych facetach w garniturach, z cygarem, którzy siedzą w swoich biurach i demonicznie śmieją się patrząc jak "maluczcy" tyrają w pocie czoła na ich "pełnoletnią" whisky.
Bardzo dziecinne i trywialne spojrzenie na problem.
Ok boomer.
Jeszcze nazwij mnie komunistą i voila. Kolejny lewak zaorany.
Nigdzie nie pisałem o moralności. Rynek nie premiuje rozwiązana optymalnych, tylko finansowo opłacalne. To nie jest to samo.
Na przykład ile czasu potrzebowaliśmy, żeby zacząć rozumieć, że czyste powietrze to cenny zasób?
Jakieś konkretne firmy masz na myśli? Bo ja o takich nie słyszałem. Byłbym więc wdzięczny o jakieś linki do informacji o tych przedsiębiorstwach i ich sukcesach z tym związanych.
Wydaje mi się to jednak mało prawdopodobne zwłaszcza w Polsce, chociażby przez kształt naszego Kodeksu Pracy i określenia tzw. pełnego wymiaru czasu pracy oraz związanych z nim świadczeń różnego rodzaju.
Choć oczywiście mogę się mylić, HR-owcem nie jestem, jednak na pierwszy rzut oka wygląda mi to na bzdurę.
Tutaj masz link do badań, wraz z eksperymentem, wyjaśnieniem i danymi.
https://hbr.org/2018/12/the-case-for-the-6-hour-workday
Tutaj relacje szwedzkiej firmy która coś takiego wprowadziła.
https://brath.com/why-we-started-with-6-hour-work-days/
I jeszcze takie coś z Danii.
https://www.europeanceo.com/business-and-management/danes-show-the-value-of-short-working-days-and-long-holidays/
Nie mogę teraz znaleźć konkretnego przykładu z Danii, gdzie firma zajmująca się właśnie programowaniem, lub czymś podobnym wprowadziła 6 godzinny dzień pracy i zanotowali ogromny wzrost wydajności. Rozszerzyli to dodatkowo o dłuższe wakacje i 4 godzinny dzień pracy w niektórych okresach, przy czym miesięczne wynagrodzenie pozostało zdaje się bez zmian.
Jakiś czas temu był również artykuł na GOLu o tym traktujący, gdzie były pokazane statystyki.
A co to ma do rzeczy? Zmiany koncepcji są czymś normalnym w tej branży, gry produkuje się latami, w międzyczasie zmienia się rynek. Projekt który 5 lat temu wydawał się nowatorski dziś może się okazać archaiczny bo branża poszła w inną stronę niż twórcy zakładali.
Nie mam zielonego pojęcia jak się to niby ma do skróconego czasu pracy.
Wystarczy spojrzeć na taka perełkę jak Duke Nukem Forever. Zmiany kursu na etapie projektowania są spoko, problemy pojawiają się kiedy zarząd nie ma zielonego pojęcia jak ma wyglądać ich gra nawet niedługo przed premierą. Przykładem może być Anthem, gdzie EA odrzuciło ich początkowy wygląd, a pierwszy trailer zrobili na szybko, przyjął się więc równie szybko sklecili resztę gry.
Do dnia pracy ma to tyle, że nie wystarczy kazać pracownikom pracować po 12 godzin, musi być jeszcze spójny cel, jeżeli cel się zmienia co trochę to siłą rzeczy postęp jest zerowy. Załóżmy że malujesz pokój. Okazuje się że pokój nie jest przygotowany więc musisz najpierw wynieść meble i zabezpieczyć podłogę. Pracujesz przez godzinę i zabierasz się za malowanie. Po kolejnej godzinie żona ci mówi że jednak by chciała inny kolor. Zmieniasz wiec barwę, po czym okazuje się że jednak pomalujesz drugi pokój, a temu przywrócisz poprzedni odcień. Koniec końców zajmie ci to powiedzmy 6 godzin i raczej nie będziesz miał ochoty pomalować kolejnego pomieszczenia w najbliższym czasie. Równocześnie twój sąsiad wszedł do przygotowanego już pomieszczenia i używając odpowiedniej farby pomalował pokój. Zajęło mu to godzinę i jest gotowy powtórzyć to samo w najbliższej przyszłości.
Jeżeli kierownictwo nie wie co ma robić, to choćbyś pracował i 10 godzin nie osiągniesz oczekiwanego rezultatu.
A co to ma, po raz kolejny, do rzeczy? W twoim mniemaniu dowodzący takim projektem z góry zakłada że np. tego faceta oddelegujemy na pół roku do robienia jakiejś grafiki którą wywalimy potem do kosza? Twoim zdaniem oni specjalnie dają mu do dyspozycji sprzęt za kilka tysięcy i płacą pensję przez te pół roku żeby z premedytacją odrzucić efekt jego pracy? To idiotyzm. Owszem developer liczy się z tym że efekt pracy części pracowników pójdzie do wywalenia, ale to nigdy nie jest tak że coś jest od razu skazane na kasację.
Bezpośrednio nic, to tylko pokazanie jak bardzo praca twórców jest marnowana. Spędził pół roku nad projektowaniem grafik, które w grze nie zostały wykorzystane. Pieniądze wyrzucone w błoto. Mógłby przez ten czas siedzieć w domu i dla projektu nic by się nie zmieniło.
I dalej nie wiem jak to się ma do czasu pracy? Gdyby developer potrafił podróżować w czasie to mógłby skoczyć 2 lata do przodu, zobaczyć co pójdzie do wywalenia i po powrocie pracownika który to robił oddelegować do czegoś innego. Natomiast póki co nikt tego nie potrafi, jasnowidze to też raczej średnie źródło informacji więc trzeba sobie radzić realnymi sposobami.
Mógłby z całą pewnością na samym początku określić jakie są konkretne wymagania, co pozwoliłoby zminimalizować niepotrzebną pracę. Pół biedy jak to są grafiki koncepcyjne, one w końcu od tego są, to całkowicie normalne. W niektórych wypadkach w grze są jednak dialogi do nieistniejących sytuacji, ukryte poziomy które miały być wykorzystane, lecz zmienił się plan itd. To generuje masę kosztów i wysiłku, a jest winą kierownictwa.
Serio? Teraz będziemy się bawić w teksty o grubych facetach w garniturach, z cygarem, którzy siedzą w swoich biurach i demonicznie śmieją się patrząc jak "maluczcy" tyrają w pocie czoła na ich "pełnoletnią" whisky.
Bardzo dziecinne i trywialne spojrzenie na problem.
Grubi panowie w garniakach zazwyczaj bardzo boja się jakichkolwiek zmian. Wiedzą ze mogą na tym zyskać, ale przede wszytkom boją się ze mogliby coś stracić. Dlatego też innowacje są zazwyczaj zasługą małych firm, gdzie ryzyko jest mniejsze, a szanse bardziej kuszące.
Ok boomer.
Ile ty masz lat?
Jeszcze nazwij mnie komunistą i voila. Kolejny lewak zaorany.
Ocho, w mientkie dostał.
Nigdzie nie pisałem o moralności.
Podobnie jak ja.
Na przykład ile czasu potrzebowaliśmy, żeby zacząć rozumieć, że czyste powietrze to cenny zasób?
Po pierwsze to nie wiem dokładnie, zwłaszcza że do dzisiaj to nie jest oczywiste dla każdego.
Po drugie, co to ma do programistów pracujących po godzinach?
Czyli wysłałeś mi 3 linki. Jeden to kilka słów które jakaś firma umieściła na swojej własnej stronie.
Pozostałe 2 to niesamowicie poczytne artykuły, jeden przez 2 lata został skomentowany 20 razy, drugi przez 3 lata nie doczekał się ani jednego komentarza. Przyznaję musiałeś zaglądać głęboko w czarną dziurę internetu żeby cokolwiek znaleźć :D. Gratuluję samozaparcia :).
Jednak naprzeciwko tym trzem artykułom które łącznie zostały przeczytane z 30 razy (hehe) stoi cała światowa gospodarka, dlatego jednak dość umiarkowanie do mnie przemawiają.
Poniżej długi wywód o tym że niekompetencja kierownictwa potrafi położyć projekt. Wysnułeś z tego wniosek że jeśli kierownictwo jest niekompetentne to nie wystarczy nawet 10 godzin pracy. No i super, nawet się z tym zgadzam, tylko nie to jest tematem dyskusji, przy niekompetentnym kierownictwie nie pomoże ani 10 ani 6 godzinny dzień pracy. to po prostu nie ma związku z tematem.
Grubi panowie w garniakach zazwyczaj bardzo boja się jakichkolwiek zmian. Wiedzą ze mogą na tym zyskać, ale przede wszytkom boją się ze mogliby coś stracić. Dlatego też innowacje są zazwyczaj zasługą małych firm, gdzie ryzyko jest mniejsze, a szanse bardziej kuszące.
Aha, czyli jednak bawimy się w złych grubasów z cygarem :D.
Czyli wysłałeś mi 3 linki. Jeden to kilka słów które jakaś firma umieściła na swojej własnej stronie.
Pozostałe 2 to niesamowicie poczytne artykuły, jeden przez 2 lata został skomentowany 20 razy, drugi przez 3 lata nie doczekał się ani jednego komentarza. Przyznaję musiałeś zaglądać głęboko w czarną dziurę internetu żeby cokolwiek znaleźć :D. Gratuluję samozaparcia :).
Jeden to wrażenia firmy która ten system wprowadziła i według tychże, jest bardzo zadowolona.
Drugi to artykuł dogłębnie omawiający temat łącznie z przeprowadzonymi badaniami napisany przez Harvard, mogłeś kiedyś słyszeć.
Trzeci przyznam że rzuciłem dla towarzystwa, oraz dlatego ze był na pierwszej stronie google, a nie jak to mówisz w otchłaniach. Może gdybyś spróbował chociaż liznąć temat i przeczytać same artykuł, zamiast sprawdzać liczbę komentarzy, to mógłbyś coś z tego wynieść.
Jednak naprzeciwko tym trzem artykułom które łącznie zostały przeczytane z 30 razy (hehe)
Komentarze nie równają się poczytności.
stoi cała światowa gospodarka, dlatego jednak dość umiarkowanie do mnie przemawiają
Więc uważasz że światowa gospodarka osiągnęła apogeum efektywności i nie ma po co próbować nowych rozwiązań, tak dobrze sprawdzających się w skandynawskich przedsiębiorstwach, oraz pozytywnie ocenionych przez Harvard? Wejdź lekko w historie to dowiesz się że w XIX wieku dzień pracy w niektórych wypadkach miał 16 godzin, czasem więcej. Na tym opierała się cała światowa gospodarka, 12 godzin to był więc standard. Dziwne że postanowili to zmienić, skoro tyle firm sobie jakoś wtedy radziło.
Poniżej długi wywód o tym że niekompetencja kierownictwa potrafi położyć projekt. Wysnułeś z tego wniosek że jeśli kierownictwo jest niekompetentne to nie wystarczy nawet 10 godzin pracy. No i super, nawet się z tym zgadzam, tylko nie to jest tematem dyskusji, przy niekompetentnym kierownictwie nie pomoże ani 10 ani 6 godzinny dzień pracy. to po prostu nie ma związku z tematem.
Większość problemów z przesunięciami gier wynika z niekompetentnych kierowników, a nie lenistwa, bądź małego wymiaru roboczo godzin.
Aha, czyli jednak bawimy się w złych grubasów z cygarem :D.
Nie chodzi o to że są źli, chociaż jak wejdziesz w temat z drukarką 3d znajdujący się w wiadomościach, to ciężko to czasem inaczej nazwać. Wielkie korporacje są rzadko kiedy skłonne do eksperymentów, dlatego że boją się stracić nawet 1 procent swoich dochodów. Dlatego też większość innowacji pochodzi od małych firm, które to innowacje często są później przejmowane przez te duże firmy.
W każdym bądź razie możemy kontynuować tą rozmowę jak już przeczytasz ze zrozumieniem co najmniej to co ci wysłałem, a następnie znajdziesz jakiekolwiek źródła potwierdzające twoje teorie na temat tego że 8 godzinny dzień pracy jest lepszy od 6 godzinnego.
Jeden to wrażenia firmy która ten system wprowadziła i według tychże, jest bardzo zadowolona.
A skąd wiesz? To chyba normalne że treści zawarte na stronie danego przedsiębiorstwa to nie źródło rzetelnej informacji a jedynie laurka którą firma pisze dla samej siebie.
Drugi to artykuł dogłębnie omawiający temat łącznie z przeprowadzonymi badaniami napisany przez Harvard, mogłeś kiedyś słyszeć.
Ano mogłem, jednak moim zdaniem ten artykuł napisał nie "Harward" a nijaki Steve Glaveski który sam żadnych badań nie przeprowadził a jedynie interpretuje wyrywkowe dane wyciągnięte z badań innych ludzi.
Wcale się nie dziwię że ten artykuł jest tak mało popularny i nie wywołał większej dyskusji, po prostu jest gówno wart.
Komentarze nie równają się poczytności.
Owszem równają się. Jeśli jest możliwość komentowania a nikt tego nie robi to znaczy że ten tekst #nikogo.
Więc uważasz że światowa gospodarka osiągnęła apogeum efektywności i nie ma po co próbować nowych rozwiązań
Nic takiego nie powiedziałem.
tak dobrze sprawdzających się w skandynawskich przedsiębiorstwach
Póki co to mowa tu o jednym skandynawskim przedsiębiorstwie o którym tak naprawdę nic więcej nie wiadomo.
oraz pozytywnie ocenionych przez Harvard?
Nie Harvard tylko jakiegoś Steve'a o którym też niespecjalnie wiele wiadomo.
Wejdź lekko w historie to dowiesz się że w XIX wieku dzień pracy w niektórych wypadkach miał 16 godzin, czasem więcej. Na tym opierała się cała światowa gospodarka, 12 godzin to był więc standard. Dziwne że postanowili to zmienić, skoro tyle firm sobie jakoś wtedy radziło.
Dziwne? Nie, nie specjalnie. Rozumiem że twoim zdaniem to działa liniowo czyli za 300 lat ludzie będą pracować godzinę dziennie.
No ale po co czekać. Rzuć okiem jak żyją ludzie na wybrzeżach Afryki. Oni pracują po 2 może 3 godzinki dziennie a potem leżą wentylami do góry. Tak więc zgodnie z twoją teorią Somalia powinna być w szczytowym punkcie rozwoju ludzkości :D.
W każdym bądź razie możemy kontynuować tą rozmowę jak już przeczytasz ze zrozumieniem co najmniej to co ci wysłałem,
Myślę że poświęciłem temu bełkotowi wystarczająco dużo czasu.
a następnie znajdziesz jakiekolwiek źródła potwierdzające twoje teorie na temat tego że 8 godzinny dzień pracy jest lepszy od 6 godzinnego.
A niby dlaczego miałbym szukać? 8 godzinny dzień pracy to stan który zastaliśmy, to jest obecna codzienność. Równie dobrze mógłbyś powiedzieć żebym szukał artykułu o tym że trawa jest zielona. No po prostu jest i koniec, nikt o tym artykułów nie pisze.
"To okres, w którym deweloperzy są ZMUSZANI pracować po kilkanaście godzin na dobę". Jasne, to nic złego zmuszać kogoś do czegoś. Dorabianie ideologii do czegoś takiego jest szczytem skur*ysyństwa, chamstwa i posiadania swoich pracowników w dupie. A styl życia kiedy się kogoś do czegoś zmusza to dominacja w BDSM. Do wszystkiego można dorobić co się chce, byle tylko się wybielić w oczach społeczeństwa.
Jak księgowy się nie wyrobi na zamknięcie kwartału, to może się skończyć dla kogoś więzieniem. Naprawdę nie da się tego porównać z robieniem szczelanki z demonami.
Jak księgowy się nie wyrobi na zamknięcie kwartału, to może się skończyć dla kogoś więzieniem.
Nie, nie może.
Naprawdę nie da się tego porównać z robieniem szczelanki z demonami.
Oczywiście że się nie da. Chcesz porównać pracę ludzi którzy tworzą dzieło z kimś kto dodaje i odejmuje cyferki zgodnie z kluczem wymyślonym przez kogoś innego.
No i widzę, że koledzy mało widzą o zawodzie księgowego. To 10-12h dziennie przez pół roku, przez drugie pół do 10h. Co kwartał nowe przepisy, trzeba nadążać, ciągle się szkolić. Poza tym to nie tyle tabelki, co poprawna interpretacja przepisów. Generalnie to jest crunch by design. Gamedev to przy tym małe piwo :)
Łosiu - co ty koło od nowa wymyślasz ? jeśli dla jednej osoby jest pracy na 10 godzin to dla dwóch na ile będzie bo wydaje mi się że na 5, czy się mylę ? a to że firma kapusta w dziale księgowym przewidziała jeden etat to tylko wina tej kupiastej firmy. U mnie były takie czasy w firmach że księgowe robiły po 50 godzin na telefonie miesięcznie gadając o tym czy hani wyszedł już ząbek bo justynce wyszedł. Wszystko zależy od ilości osób w danej pracy. Poza tym uważam i sprawdziłem to empirycznie że 6 godzin to jest maksymalna wydajność w pracy niezależnie od godziny rozpoczęcia i zakończenia potem ta wydajność spada praktycznie do zera. Niestety większość właścicieli firm nie ma żadnego pojęcia o tym bo sami jak zaczynali to zasuwali od rana do wieczora a potem jak już się uwolnili z tego albo i nie to nie chce im się poświęcić czasu na przeanalizowanie co jest opłacalne i wydajne. Traktowanie pracownika jak niewolnika zawsze jest ostatecznie porażką firmy.
jeśli dla jednej osoby jest pracy na 10 godzin to dla dwóch na ile będzie bo wydaje mi się że na 5, czy się mylę ?
Mówiąc krótko i nie zagłębiając się w szczegóły to mylisz się... w większości przypadków.
Zatrudnienie dodatkowej osoby niekoniecznie pomoże, a już na pewno nie zmniejszy czasu realizacji o 100%. Sporo zależy od firmy, jeśli panuje w niej ogólny chaos, a szef robi przekręty na boku, to księgowy będzie miał przerąbane. Jeśli firma działa w porządku, to księgowy powinien się normalnie wyrabiać.
JohnDoe666 - to bardzo dobrze wiedzieć widocznie będę mógł jeszcze uzyskać lepszą optymalizację zarabiania a tak na marginesie ile milionów podatku zapłacisz za 2019 rok specjalisto ?
siera97 - początek i koniec pracy jest dokładnie liniową od punktu zero% do punktu 100% i dokładnie +/- potrzeba tyle osoby dodatkowej Y aby wspomóc osobę X. Oczywiście mówimy o specjalistach w danym zakresie i o podobnych umiejętnościach. Co znaczy panuje chaos, przy pełnej księgowości nie panuje nigdy żaden chaos, dodatkowo musisz mieć na tyle dużo pracowników jeśli mówimy o księgowości aby w razie choroby, zdarzenia losowego, szkoleń firma mogła dalej stabilne pracować więc zazwyczaj jest to +1/+2 dodatkowe osoby ponad stan wymagany.
to bardzo dobrze wiedzieć widocznie będę mógł jeszcze uzyskać lepszą optymalizację zarabiania a tak na marginesie ile milionów podatku zapłacisz za 2019 rok specjalisto
Hehe, żadnym specjalistą nie jestem, podobnie zresztą jak ty. A ile zapłacę podatku pozostanie moją tajemnicą, podobnie zresztą jak PRAWDZIWA kwota twojego podatku :D.
początek i koniec pracy jest dokładnie liniową od punktu zero% do punktu 100% i dokładnie +/- potrzeba tyle osoby dodatkowej Y aby wspomóc osobę X. Oczywiście mówimy o specjalistach w danym zakresie i o podobnych umiejętnościach.
No niekoniecznie, tego to mnie akurat uczyli na podstawach ekonomii. Jeżeli stanowisko jest tragicznie nieobsadzone, to danie dodatkowej osoby do pomocy może zwiększyć wydajność nawet więcej niż o 100%. Są jednak sytuacje gdzie dodatkowa osoba będzie tylko przeszkadzać, albo będą sobie nawzajem wchodzić w kompetencje. Wtedy wydajność może nie wzrosnąć. Jeżeli dasz za dużo osób na jedno stanowisko to wydajność może wręcz zmaleć, dlatego że będą sobie dyskutować kto powinien co zrobić, a i tak połowa nie zrobi nic.
Co znaczy panuje chaos, przy pełnej księgowości nie panuje nigdy żaden chaos, dodatkowo musisz mieć na tyle dużo pracowników jeśli mówimy o księgowości aby w razie choroby, zdarzenia losowego, szkoleń firma mogła dalej stabilne pracować więc zazwyczaj jest to +1/+2 dodatkowe osoby ponad stan wymagany.
Chodzi mi o chaos w zarządzaniu firma, a nie w księgowości. Jeżeli na najwyższych szczeblach pracują niekompetentni ludzie, to siłą rzeczy na każdym niższym lawinowo będą rosły kłopoty. Co z tego że masz drużynę świetnych fachowców, skoro ich kierownik to debil i buc, niepotrafiący ich dobrze wykorzystać?
Uprzedzając - moja Mama jest biegłym rewidentem (już nieaktywna zawodowo), więc trochę pojęcia o pracy księgowego mam :) I tu - w okresie szczególnie bilansów rocznych czy półrocznych - praca po 16-18 godzin na dobę przez 2-3 miesiące to nic dziwnego i zatrudnienie 3 biegłych zamiast 1 nie spowoduje, że będą pracować po 6 godzin, a lbo że zrobią to 3 razy szybciej (pomijam koszty - bo dobrzy biegli biorą potworne pieniądze np. za audyty bilansu rocznego, a wynajęcie 3 naraz mogłoby zrujnować niektóre firmy :D).
Hellmaker - oczywiście że zrobią to szybciej, po prostu wy patrzycie na firmy z jedną góra może dwoma księgowymi i wtedy prawdopodobnie tak jest jak napisałeś, u mnie firmy nawet wszystkie razem nie wyszły by ilościowo poza obszar MŚP, ale nigdy nie było sytuacji aby ktoś pracował ponad czas wyznaczony pracy. A ile np. zatrudnia księgowych taki np. t-mobile ? Co mają tam nagle przy bilansie obóz pracy z 100+ ochotniczkami.
siera97 - to jest oczywiste że dany dział dobiera sobie ludzi prosi o zwiększenie zatrudnienia jeśli główna księgowa chce mieć osoby do pomocy to znaczy że chce i dostanie takie o jakie poprosiła. Nikt nikomu pracy nie będzie modelował a tym bardziej dla specjalistów w danej dziedzinie.
JohnDoe666 - dobrze więc że ustaliliśmy że żadnym specjalistą nie jesteś :)
Taka pasja i radość z nadgodzin, że często ludzie, którzy się na grach trochę dorobili, przechodzą na znacznie wcześniejszą emeryturkę albo zaczynają zajmować czymś innym ; p
Jesli ktos jest pracoholikiem to zgoda ale jesli ktos jest do tego zmuszony (przypuszczam ze to wiekszosc przypadkow) to tak jakby powiedziec ze niewolnictwo to nie bylo nic zlego tylko taki styl zycia.
W polsce stylem życia jest kupienie dostępu do konta z doom eternal za 5 pln a nie kupowanie gry za 249 pln - taki styl życia to nic złego. Zawsze mnie śmieszy wypowiedź takich baranów właścicieli czy dyrektorów lub szefów studia którzy potem dostają wielomilionowe nagrody za pracę niewolników.
Czytam ostatnio Twoje posty A.l.e.X i podoba mi się ich treść. Zazwyczaj mądrość przychodzi z wiekiem. Jeszcze niedawno pisałeś, że gry to nie chlebek a tych co kupują konta za grosze na allegro posłałbyś do więzienia. Widzę, że na przykładzie branży gier doskonale zrozumiałeś, jak działa współczesny kapitalizm.
Na szefowaniu, to się Aleks akurat zdaje się zna. Co do innych rzeczy, cóż jeszcze nie widziałem żeby napisał coś tak żebym od początku do końca mógł powiedzieć "tak, on mówi z sensem".
Jakby nie był dyrektorem to może jego wypowiedz była by choć trochę wiarygodna ;)
Crunch ? U mnie to się nazywało po godzinach.
Jeśli dobrze rozumię to są takie nadgodziny w których programista jest przykuty łańcuchami do kompa ma robić chlebie i wodzie w najlepszym przypadku. A tak poważnie to sami na siebie to sprowadzili bo na zchodzie jest 6 nawet 5 godziny tryb pracy a przy piątkach nawet 4 godziny.
W bardzo nielicznych firmach, z tego co się orientuję to raczej w Skandynawii i tam akurat działa to świetnie. W gamedevie masz raczej przykład jak pracowanie po 10 godzin dziennie wpływa na wydajność pracy. Wszyscy są wyczerpani, wielu ma dość, a postępów nie ma.
I to jest właśnie w tym najbardziej toksyczne- nie sam crunch, ale stwierdzanie, że jest to coś oczywistego. Co z tego, że crunch zawsze jest wynikiem złego ustalania terminów? Co z tego, że ostatnia osobą, ktora to odczuje są wszelkiej maści dyrektorzy?
Ale nie, lepiej wmawiać pracownikom i klientom, że przecież bezpłatne nadgodziny, wyzysk, stres itp to normalka. A patrzcie, potem przecież sobie samochód kupią!
Jeśli ktoś chce siedzieć w pracy- proszę, jego wola. Ale większość pracowników w trakcie crunchu po prostu boi się sprzeciwić, a teraz jeszcze szefostwo mówi, że nie ma nawet czemu się sprzeciwiać, bo to life style.
Vega powinien o tym nowy film nagrać.
tylko że to jest przez to na zachodzie mają płatne 6-4 godzin pracy np Francja super market przychodzi taki 8.00 zanim zacznie pracę to kawka i ciasteczko tak 30 minut potem praca 13.00 i do domu tak miał mój kolega jak pracował we francji jak chciał zostać dłużej to szef powiedział że może ale nie będzie miał płacone i został zmuszony wyjścia o 13.00 więc o czym my tu mówimy, ten sam przykład możesz se zastosować do ubisoftu.
Niestety, ale branża gier pełna jest patologii. W dużym stopniu wynika to z podejścia samych pracowników: jest tyle osób, dla których sama praca w tej branży to wielka nagroda, że zgadzają się na wszystko.
A szefowie korzystają z tego bez skrępowania.
Jeśli ktoś traktuje swoją pracę jako coś koniecznego żeby przeżyć i nie ma w nim ani odrobiny pasji do tego co robi to absolutnie nie ma szans zrozumieć tego co ten facet mówi.
I w sumie to jestem w stanie to zrozumieć, trudno myśleć o "pasji" kiedy ktoś przez 8 godzin ciągnie wajchę na linii produkcyjnej albo słucha pikania kasy fiskalnej w markecie. W takim przypadku każda godzina "w robocie" dłużej to przykry obowiązek. Prawda jest jednak taka że nie każdy tak ma. Są ludzie którzy po prostu uwielbiają to co robią, są inni którzy uważają że ich praca to prestiż i jeszcze inni których cieszą pieniądze które dostają za takie nadgodziny.
Najlepsza opinia w tym temacie.
Nie dziwi mnie jakie komentarze są najbardziej łapkowane.
Stawiam że kieruje nimi artystyczna, twórcza mentalność, która nie wypala się nawet jeśli zapierdalasz całą dobę, większość ludzi tego nie zrozumie niestety. Dla mnie również to uczucie jest obce, w sumie... chciałbym mieć w sobie tyle zapału do czegokolwiek co twórcy dooma (i zapierdalać całą dobę).
Tylko problem polega na tym, że ta mentalność jest bez skrupułów wykorzystywana, a ludzie na to pozwalają. I godzą się na kiepskie wynagrodzenia, warunki i godziny pracy i sporo innych cyrków bo nie rozumieją że pasja pasją, mentalność mentalnością ale dobrze jest umieć walczyć o swoje.
Każdy kto pracował w firmie z deadlinem doskonale wie jak to wygląda. Jak masz 2 lata na coś, to przez pierwsze półtora roku z 8h pracy 3 spędzasz na kawce i pierdzieleniu głupot, przez 3 miechy pracujesz normalnie bo już czuć spinę, a potem zapierdalasz jak dzikus.
Twój komentarz jest idealnym przykładem tego niezrozumienia o którym pisałem wyżej.
W tych bardziej skomplikowanych pracach też można mieć dość. Ile możesz siedzieć nad jedna linijką kodu i zastanawiać się czemu nie działa? Znacznie szybciej znajdziesz rozwiązanie jak sobie odpoczniesz, a nie jeśli zostaniesz jeszcze 4 godziny po zakończeniu pracy. Owszem znajdzie się taki dla którego to będzie czysta przyjemność, a że mu płacą to bonus, ale jak się czyta opinie pracowników, to wychodzi na to ze po 80 godzinach tygodniowo pasja zamienia się w presję.
Co do zarobków w ID software - nie byłem w ID, więc nie znam. Znam tabelę zarobków z innej, dużej firmy gamingowej ale obowiązuje mnie NDA ( żeby było śmieszniej, firma w swoim czasie zakazała dyskusji nt zarobków między pracownikami, choć zgodnie z lokalnym prawem nie ma prawa wydać takiego zarządzenia, ale bazuje na tym, że ludzie nie mają pojęcia o prawie i regulacjach ).
BTW skoro przy tym jesteśmy: wysokość zarobków owszem, ale chętnie zobaczyłbym zestawienie jak mają się zarobki do lokalnych kosztów życia.
Z ciekawości: ile masz doświadczenia w branży gamingowej?
W tym rzecz. To, że czasem musisz więcej zapieprzać bo idzie termin, bo coś się zepsuło, bo właśnie trzeba się z czymś wstrzelić jest czymś normalnym. Gorzej, gdy zmienia się to w regułę. I wtedy można bardzo szybko się wypalić.
Z ciekawości: ile masz doświadczenia w branży gamingowej?
Wcale nie pracuje w branży gamingowej.
Nie, nie w tym rzecz. Co więcej absolutnie nie ma to nic "do rzeczy". Branża gamingowa nie jest z kosmosu, tam też pracują ludzie.
No właśnie, pracują tam ludzie, a nie maszyny. Większość z nich ma dość po takim czasie. Szczególnie że większość z nich ma raczej monotonne zajęcia. Jak wyszukiwanie bugów, sprawdzanie kodu i inne techniczne sprawy. Tych od kreatywnej roboty jest stosunkowo mało. Do tego dochodzi niezdecydowanie kierownictwa. Robiłeś już jedną rzecz po 10 razy, w różnych wersjach, przychodzi ci kierownik i mówi żebyś na jutro zrobił mu jeszcze z 5.
No właśnie w tym rzecz
W przypadku dużego wydawcy faktycznie kreatywną robotę wykonuje tylko część ludzi. A i w tym wypadku bywa tak, że to co wymyślisz będzie musiało zatwierdzić fafnaście osób wyżej, co po pewnym czasie zabija kreatywność równie skutecznie, co rutyna.
Tak jak pisałem. W tej branży jak w każdej innej pracują tylko ludzie.
Są więc i wizjonerzy i miękkie faje.
Dlatego są tacy jak ludzie którzy w filmie Archona z uśmiechem wspominają jak to praktycznie spali w firmie robiąc pierwszego Wieśka i budując największą potęgę rodzimego gamedevu, a inni beczą że warunki nieludzkie bo czasem trzeba popracować dłużej.
I nie, nie potrzebuję być częścią tego środowiska żeby wyrobić sobie opinię na jego temat.
Taaak... kto spał, ten spał.
Podsumowując, ludzie dają się wykorzystywać i coś nienormalnego uznają za normalne. Szefostwu w to graj - bo to ono zgarnia większość profitów.
Tylko efekt jest taki, że branża gier jest jedną ze słabszych jeśli chodzi o warunki zatrudnienia i spora w tym zasługa lemingów bez instynktu samozachowawczego.
O jakim poziomie braku instynktu mówimy? Ano takim, że lata temu paru speców od lokalizacji potrafiło pracować nad projektem za paczki czipsów.
Najlepiej byłoby mieć świetną grę, Doom'a perfekcyjnego w zamian za 4 dni pracy po 6 godzin. Zdrowe podejście do sprawy i stoicki rozwój projektów, to najlepsze co może być. Z tym że nie zawsze się da.
Z innej znowu strony ile tych pieniędzy chciałaby Bethesda, czy inne firmy zarobić i zostawić dla siebie, że te 5, czy 6 miesięcy robi im różnicę?
Chyba, że mówimy o firmach, które jeżeli tego nie zdążą wypuścić, to wcale.
Pozostaje szukanie takich projektów i takiej roboty, która nam osobiście odpowiada. Jeśli ktoś nie ma zajęć poza pracą i wgl brak jakichś pasji trzecich, czy innego hobby. Jest typowym nerdziskiem, co to kodzik źródłowy najlepsze co go w życiu dla niego osobiście spotyka, to crunch mu raczej niestraszny.
Ale jak koledzy wyżej pisali .. czasami walenie w wała wychodzi dłużej, niż faktyczna robota na zepniętej dupie ;]
Pracuję w IT, jestem testerem (system ERP) i przy wydaniu wersji, albo przy tickecie od klienta (ticket to zgłoszenie, które ma najwyższy priorytet - bo coś jest nie tak na bazie produkcyjnej) siedzi się dłużej żeby dopiąć wszystko (wydanie wersji to dużo testów końcowych, instalacyjnych, uruchomieniowych itp), ale raz, ze to nie jest kilkanaście godzin dodatkowych w tygodniu tylko max 2-4 dłuzej w jeden dzień [a i tak dbają o nas i nawet ticket czasami przegrywa z dobrym samopoczuciem psychicznym pracownika] i generalnie w ogóle nie ma nadgodzin, ponieważ jest to postrzegane jako złe zaplanowanie czasu - dlatego też nie zdarzają się takie sytuacje. Wiadomo, że czasami coś wypada albo po prostu chce się coś dokończyć żeby wyjść z pracy z czystą głową - ale można naprawdę czegoś nie skończyć i przyjść na drugi dzień i to robić dalej. To co id software pisze czyli dorabianie ideologii do złego zarządzania czasem przez osobę decyzyjną (nie wiem w jakiej metodyce tam pracują) jest czymś chamskim z czym powinno się walczyć. Wiadomo, że pracownik nie skrytykuje tego, bo to pracodawca. Ale na pewno nie nazywają tego pasją.
To może być styl życia pod warunkiem odpowiedniego sposobu wynagradzania - bonusów jak akcje firmy plus dużych premii (rzędu co najmniej 50k...100k USD) na zakończenie projektu. W momencie kiedy crunch dotyka słabo opłacanych pracowników, staje się zwykłym wyzyskiem.
Sadzac po opiniach niewielu z was widzialo firmy w ktorych to jest styl zycia. Bez oceniania, ja widzialem, z reguly ludzie mlodzi, czesto pracujacy w korpo od poczatku swojej kariery - emocjonalnie zwiazani z firma (wiem, smieszne) i bez doswiadczenia, ktore daloby im dystans i porownanie. Dla wielu to JEST styl zycia, z ktorego na dodatek sa dumni.
Niestety, ale tacy ludzie są dobrze widziani w korpo. Wydajne drony, które nie zadają wielu pytań to najlepsze drony!
Amnie bawi ta dyskusja w ktorej golym okiem widac ze dyskutanci ani nigdy nie programowali czegos, co ich kreci, ani nie uprawiali innej sztuki, jak np malowanie, rzezbiarstwo czy pisanie. Jak masz wene, czujesz ze idzie ci dobrze, to nie masz ochoty nawet odejsc zeby sie napic. Dlugodystansowo to poteznie wypala (stad emerytury wczesniejsze czy zmiana pracy), ale w chwilach weny, gdy rzeczy ida po mysli, albo priblem nie daje spokoju, to crunch jest naturalnym instynktem. Nie da sie tego porownac do 8h wypelniania tabelek czy dokumentacji, przetykanych kawka i rozmowkami z kolegami z pracy - a i taka prace wyknywalem. I nie jest tak ze kazdego dnia jestes zdolny do crunchu, sa dni w ktorych po prostu nie jest sie tworczym i mysli sie o tym, zeby juz skonczyc i pojsc do domu.
Jak dobrze płacą to można crunchować.
Jak człowiek przeliczy sobie wypłatę na godziny pracy to już wie, czy dobrze płacą czy nie.
Jak szef płaci ch.jowo to nie ma co siedzieć po godzinach bo to oznacza że dajesz się okradać.
Jak płacą dobrze, to trzeba się cieszyć, bo nic gorszego od biedy nie ma.