Informacje z tego wątku mogą być przydatne dla uczniów i rodziców.
Fragment wywiadu z ministrem:
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/koronawirus-w-polsce-wazny-apel-ministra-edukacji-do-uczniow/0qh17f7
Wzywam nauczycieli, by przygotowali się do zajęć online.(...) To jest czas szczególny, który wykorzystajmy na to, aby poszerzyć wiedzę, powtórzyć wiadomości, a za chwilę prawdopodobnie przejść do systematycznego wykładu zajęć, ale nie już w kontakcie bezpośrednim twarzą w twarz, tylko poprzez pracę zdalną. Technicznie już jesteśmy do tego przygotowani.
A teraz rzeczywistość:
Absolutnie nie jesteśmy przygotowani na nauczanie "zdalne".
1) Większość nauczycieli nie posiada służbowych komputerów/laptopów. Jeśli w domu znajduje się laptop prywatny, to często wykorzystywany jest przez wszystkich członków rodziny. Ergo: nauczyciel nie może równocześnie prowadzić zajęć i pozwolić swoim dzieciom na udział w zajęciach "zdalnych" prowadzonych przez szkoły, do których dzieci uczęszczają. To jest fizycznie niewykonalne. Laptopów w domu nauczyciela musiałoby być tyle, ile dzieci w wieku szkolnym (plus 1 dla samego pedagoga).
2) Nauczyciele, którzy posiadają w domu (prywatny) komputer stacjonarny, a nie laptopa (casus Bukarego), zazwyczaj nie mają ani kamery internetowej, ani mikrofonu (nie wszyscy grają w sieciówki lub korzystają z telefonii internetowej). Tego rodzaju sprzętu państwo również nie zapewnia.
3) Wielu nauczycieli i wielu uczniów mieszka na terenach, gdzie nie ma dobrej infrastruktury sieciowej (światłowody itd.). To oznacza, że w okresie kwarantanny, kiedy wszyscy korzystają z internetu, prowadzenie zajęć może być wręcz niemożliwe. W mojej wsi już teraz mam ogromne problemy z uruchamianiem prostych stron, bo przepustowość spadła drastycznie. Ba, są nawet nauczyciele, którzy mają internet działający na zasadzie limitów. I co wtedy?
4) Ministerstwo nie opracowało do tej pory jednej wspólnej i porządnej platformy, która mogłaby się stać podstawą do prowadzenia zajęć we wszystkich szkołach. Nauczyciele muszą więc korzystać z poczty internetowej, dzienników elektronicznych, komunikatorów itp. Pod względem organizacyjnym to lekki koszmar (uczymy po kilka klas, a w każdej jest po kilkudziesięciu uczniów). Sprawy nie ułatwia fakt, że komunikowanie się z uczniami poprzez kanały prywatne nie do końca jest zgodne z zaleceniami inspektora danych osobowych.
5) Od wczoraj na stronie ministerstwa można znaleźć lekcje na kilka dni dla wszystkich typów szkół i z większości przedmiotów. Problem polega jednak na tym, że są to lekcje pojedyncze (jedna na każdy dzień w każdej klasie), a nie całe zestawy lekcji do konkretnych działów/epok. To oznacza, że dla większości nauczycieli są całkowicie bezużyteczne, ponieważ w każdej szkole nauczyciel znajduje się w zupełnie innym momencie realizacji programu nauczania. Np. na stronie ministerstwa dla klasy drugiej są lekcje o "Konradzie Wallenrodzie" (romantyzm), podczas gdy moi uczniowie są już w zupełnie innej epoce (pozytywizm).
Oczywiście, nauczyciele próbują coś zrobić. Np. Bukary wysyła uczniom (za pośrednictwem dziennika elektronicznego) zarówno zadania z podręcznika, jak też ciekawe materiały multimedialne i edytorskie (Ninateka, kolekcje cyfrowe, Polona), które wiążą się z przerabianym materiałem. Kto jest chętny, ten się zapozna i ten zadania wykona. Ale nie mam żadnego sposobu (i prawa), żeby cokolwiek od uczniów wyegzekwować. Nie wszyscy mają dostęp do szybkiego internetu czy nawet komputera, nie wszyscy w ogóle sprawdzają maile w dzienniku itp. Ocen za zadania też za bardzo wystawić nie mogę. (Bo jeśli nie wszyscy mają dostęp do zadań, zaczną się problemy przy wystawianiu ocen klasyfikacyjnych). Nie wyobrażam sobie w takich warunkach prowadzenia zajęć online "na żywo".
Problem polega też na tym, że nauczanie to nie tylko "zadawanie". Jasne, można wysłać uczniom ćwiczenia, wskazać spektakl teatralny do obejrzenia itp. A co z wyjaśnianiem, tłumaczeniem, korygowaniem błędów, różnego rodzaju pomocą czy wsparciem? W tej chwili możemy "powtarzać" i "utrwalać". Ale uczyć czegoś nowego? Wyjątkowo trudne lub (chociażby w przypadku przedmiotów ścisłych) wręcz niemożliwe w takich warunkach.
A więc nie jesteśmy i jeszcze długo nie będziemy przygotowani do nauczania "zdalnego". Bylibyśmy, gdyby w ostatnich latach czy chociażby miesiącach ktoś u góry pomyślał, żeby przygotować szkoły (i nauczycieli oraz uczniów) do takich metod pracy (także pod względem infrastruktury). Z dnia na dzień (i to w sytuacji, gdy większość ludzi związanych z edukacją przebywa w domach) po prostu nie da się czegoś takiego (sensownie) wprowadzić z uwzględnieniem zasady powszechnego dostępu do edukacji. Nie wątpię, że np. w większych miastach sytuacja może być pod tym względem nie najgorsza, ale co z resztą uczniów?
Jestem pewien, że okres kwarantanny się przedłuży, co może być szczególnie bolesne dla uczniów piszących wkrótce egzaminy zewnętrzne. Jeśli więc macie jakieś pytania dotyczące nauczania (egzaminu maturalnego), śmiało piszcie w tym wątku, a postaram się - w miarę możliwości - pomóc.
BTW, dzisiaj "padł" dziennik elektroniczny (jeden z dwóch największych w kraju). Od rana nic nie działa. I nic nie można uczniom wysłać. No cóż, "jesteśmy przygotowani"...
Kilka słów o posranych nauczycielach i posranym nauczaniu*.
W polskich domach panika, gniew, oburzenie. Rodzice i uczniowie pracują ostatkiem sił. Wypruwają sobie żyły. Zakładają na ramiona kierat i ciągną radło (tudzież sochę), żeby wspólnymi siłami zaorać ugór polskiej edukacji. Wielka gra właśnie się rozpoczęła. A w każdej polskiej rodzinie czai się programista, który ma jeden podstawowy cel: opracować jak najszybciej kody i trainery, które ułatwią i usprawnią rozgrywkę. Dodatkowe mikstury zwiększające skupienie? Zwój z czarem rozciągania czasu? Proszę bardzo. Na razie nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, jak ostatecznie oszukać system i zrezygnować z rozgrywki, nie tracąc pozycji w rankingu.
Po drugiej stronie ekranu rozłożyło się ciało pedagogiczne. Potężne albo chuderlawe. Z przekrwionymi od wpatrywania się w powłokę antyrefleksyjną oczami. Ledwo widoczne spod stosu książek, skoroszytów, notatek. Trzymające rękę na ledwo wyczuwalnym pulsie szkolnictwa. Nastawiające nieprzywykłych do ciszy uszu na dźwięk powiadomień, które oznajmiają nadejście dwieście trzydziestej trzeciej wiadomości tego dnia. Pod dłonią potężne oręże - myszka, które w mgnieniu oka może zmienić cały przebieg gry, podwyższając poziom trudności wszystkim grywalnym postaciom.
U zbiegu szkolnych łącz internetowych, które unieruchamiają wszystkich użytkowników dziennika elektronicznego niczym pajęcza sieć, zasiada dyrektor. Pan i władca. Dzierżyciel prawdziwego kagańca oświaty. Mistrz gry, który wyznacza swoim podopiecznym kolejne przygody i stawia na ich drodze sturękich olbrzymów, po czym wysyła kilka razy dziennie konnego posłańca, aby odebrał papirus ze sprawozdaniem z wygranej lub przegranej potyczki pedagogicznej drużyny. Jego władza budzi respekt - decyduje o tym, ile sakiewek złota otrzymają uczestnicy gry na starcie i po wykonaniu konkretnych misji.
Ale każdy mistrz gry ma nad sobą ostatecznego demiurga. Ten, niewzruszony niczym mumia Tutanchamona, obserwuje rozgrywkę, parafrazując w duchu słowa Mickiewicza: "Ty nie jesteś miłością - jesteś tylko mądrością". Lekkim prztyczkiem puścił w ruch wszechświat możliwych scenariuszy gry, po czym schował się za chmurami przypominającymi kłęby warszawskiego smogu, udając, że jest nieobecny. Po chichu śmieje się z wysiłków malutkich kukiełek, które krzątają się po chaotycznej scenie szkolnego teatrzyku ku jego uciesze.
Sprzęt, na którym rozgrywana jest wielka bitwa, ledwo zipie. Karta graficzna dusi się pod naporem wyświetlanych w przyśpieszonym tempie potężnych map, które służą drużynie do wyznaczania drogi ku celowi wskazanemu przez mistrza gry. Nie wiadomo, czy w mrocznej jaskini znajdzie się skarb, czy też czeka tam na drużynę kolejna pedagogiczna porażka. Procesor nie nadąża z obliczeniami: liczba graczy uczestniczących w sesji przerasta jego możliwości.
Tak wygląda od wczoraj polska edukacja.
I krótkie wyjaśnienie. Dlaczego nauczyciele są teraz "posrani"?
Ponieważ w swoim rozporządzeniu minister oddał w ręce dyrektora decyzję o tym, ile i komu pieniędzy wypłacać za pracę wykonywaną w okresie nauki na odległość. Zaś dyrektor musi się ze swoich decyzji finansowych spowiadać przed organem nadzorującym. A to oznacza, że wszystkich ogarnęła opisana w "Cesarzu" Kapuścińskiego "drżączka zabiurkowa". Wszyscy się boją. I próbują za wszelką cenę wykazać, że coś robią w warunkach, kiedy nie da się za wiele zrobić.
Dyrektor wymaga od nauczycieli sprawozdań z wykonanej pracy, które powinny być dłuższe niż rolka koronawirusowego papieru toaletowego. A w sprawozdaniach: daty, godziny, terminy, dokładne tematy, liczba uczniów, którzy odczytali maile i logowali się do dziennika, liczba uczniów, którzy nie odczytali i się nie logowali, konkretne numery akapitów z ustaw i rozporządzeń, zapisy z podstawy programowej, cele, efekty, ewaluacja... Żeby sprostać wymaganiom i otrzymać wypłatę, nauczyciele piszą, wysyłają, piszą, wysyłają, piszą, odbierają, wysyłają, sprawdzają, odbierają, odpowiadają. Wuefiści nagle zamienieją się w historyków (opisz dzieje polskiej siatkówki!), polonistów (napisz rozprawkę na temat przewagi hokeja nad piłką nożną!) i plastyków (narysuj plakat olimpiady!). Nauczyciele ze świetlicy organizują wideokonferencje, w czasie których rozmawiają sami ze sobą, bo żaden normalny uczeń nie idzie do świetlicy, kiedy jest w domu. Absurd goni absurd. Papierologia staje się najważniejszą dziedziną nauki w polskim systemie edukacji.
A demiurg wychodzi co jakiś czas zza krzewu gorejącego, żeby oznajmić urbi et orbi, że żyjemy na najlepszym z możliwych światów.
Biedne dzieci. Biedni rodzice. Biedni nauczyciele. Biedni Polacy.
*Termin "posrany" w kontekście polskiej edukacji wprowadził do polszczyzny jeden z użytkowników forum Gry Online, Manolito. Przypis ten ma na celu zapobieżenie wszelkim próbom posądzenia mnie o przywłaszczenie sobie praw autorskich do ww. terminu.
Nie można "odrabiać" czasu, kiedy się pracowało. Jakbyś nie wiedział, nauczyciele teraz pracują zdalnie.
To jest jakieś rozwiązanie, ale - z politycznego punktu widzenia - zabójcze dla rządzących: z mojego "wywiadu" w szkole wynika, że uczniowie i rodzice nie wybaczą "odebranych" wakacji. Sam jestem ciekawy, czy do tego dojdzie.
Gdy już zaraza minie (oby jak najszybciej) to trzeba brać się do roboty. Wszystkie dziedziny, które można powinny być przygotowane na to że w razie czego przejdą na tryb pracy/nauki przez internet.
Widzę to też po swojej uczelni, że jesteśmy totalnie nieprzygotowani (choć teoretycznie większość uczelni posiada systemy e-learningowe). Część prowadzących wysyła pojedyncze prezentacje, czy jakieś inne materiały, ale większość kompletnie olała temat i znając życie czeka na rozwój sytuacji. Myślę, że jeszcze te dwa tygodnie bez nauki da się jakoś odrobić w trakcie pozostałego roku szkolnego/akademickiego, ale spójrzmy prawdzie w oczy, że ten powrót 25-go marca jest raczej dość optymistycznym wariantem.
Mojej sześciolatce od dzisiaj Pani ma właśnie wysyłać jakieś zestawy ćwiczeń do przerobienia w domu.
Ośmiolatka również coś podobnego miała przekazane poprzez dziennik elektroniczny.
Problem pojawił się taki, że do tych zadań potrzebny jest podręcznik, a podręcznik jest w szkole, a szkoła zamknięta.
Żonie dzisiaj udało się wydobyć ten podręcznik z budynku, nie wiem nawet jak.
Zdalne nauczanie, dobre żarty.
U mnie na razie wysyłają materiały z botaniki na email/messengera. O reszcie nauczycieli w ogóle nie słyszałem, więc z tą nauką na odległość faktycznie jest słabo.
No wymagac zeby instytucje rzadowe byly przygotowane na cos takiego, co zdarza sie raz na kilkaset lat, to chyba troche za duzo :P Szczegolnie w tak bogatym mlekiem i miodem plynacym kraju jak polska :P
no wiec skoro Polski system edukacji nie przygotowany na nauke zdalna i 100 lat za "murzynami" w tej dziedzinie, to powiedz no tym, po jakiego grzyba zlecac nauke zdalna.
Poza tym, aby potem powiedziec ze nauczyciele sa temu czy owemu winni, nie widze najmniejszego powodu.
Poza tym, aby potem powiedziec ze nauczyciele sa temu czy owemu winni, nie widze najmniejszego powodu.
No w takich warunkach pełne przygotowanie uczniów do egzaminu jest naprawdę niemożliwe... Albo matura będzie tylko formalnością (nieoficjalnie obniżone kryteria) w tym roku, albo będzie wesoło...
No wlasnie cala polska w pigulce, zamiast znalezc rozwiazanie lepiej poplakac i ponarzekac jaki to system zly, to nie moja wina, etc. Ziomka zona, nauczycielka, mailowo wysyla uczniom materialy i zadania i odbiera ofc to miasto, niestety wies polska w dupie jest i g... widzi tak bylo i bedzie. Watpie czy nawet tak rozwiniety kraj jak niemcy sa przygotowani na zdalne nauczanie na wszystkich poziomach edukacji.
Gdyby to miało trwać miesiacami co oczywiscie moze sie wydarzyc to rozumiem parcie na nauczanie zdalne/w domu. A tak to poki co olac temat i tak z tej nauki nic nie bedzie. 2 tyg to nie dramat.
bukary, czy moglbys przestac siac defekacje?
Ale defekacja a defetyzm to są dwa różne pojęcia.
Belfer
Ja się zastanawiam jak ty Bukary siejesz te defekację? Robisz do wielkiego wentylatora czy co? A może do siewnika?
U mnie to wygląda jakby te nauczanie zdalne było jakąś daleką przyszłością, no ale wsm się nie dziwię skoro dopiero w tym roku szkolnym dziennik elektroniczny nam zadebiutował.
Moi koledzy z innych szkół niby tam mają jakąś naukę (podobno frekwencję tam nawet sprawdzają) ale kompletnie nie wiem jak to wygląda, bo jak zwykle każdy ma na to wyrąbane.
Ja to tylko wypracowanie na polski dostałem do napisania i zadania na angielski od nauczyciela, który na lekcji nic nie robi i zapomina o wszystkim także wszyscy przyjęli to z małym uśmieszkiem i wrócili do swoich spraw.
W tamtym roku strajk, w tym wirus, za rok co innego, przyszłość polskiego narodu nie wygląda na ciekawą:-D
Ludzie zapomnijcie że za dwa tygodnie szkoły otworzą. Oczywiście mogą to zrobić, ale wtedy całe to zamykanie ich teraz nie będzie miało sensu. Niestety większość naukowców, patrząc na to jak sytuacja potoczyła się w Chinach mówi o minimum dwóch miesiącach. Z tym że pamiętajmy że w Chinach pozamykano fabryki, ludzie bezwzględnie siedzieli w domach itd. U nas aż takiego rygoru nie ma więc może tak szybko sytuacja się nie poprawi.
spokojnie poziom nauczania jest taki że dzieciaki i tak mało tracą
trochę mniej wierszyków na pamieć wykują
Języka polskiego. I nie przypominam sobie, żebym zadawał uczniom wykuwanie wierszyków na pamięć. :P
zadaj im lektury i niech czytają w domu mają 2 tygodnie to kilka przeczytają będą mieli z głowy :D
W czasie drugiej wojny światowej mieli gorzej a jakoś nauka szła ba matury zdawali.
Problemem nauczania jest przestarzały system nauczania tzw zza (zakuc zdać zapomnieć) który nie sprawdza się w obecnych czasach. Sprawdzał się kiedyś ale nie teraz. Teraz należy przystosować ludzi do zmieniającego się świata a więc umiejętność wyszukiwania informacji kreatywność przedsiębiorczośc umiejętnośc przyswajania nowych umiejętności elastyczność komunikacja itd.
Bukary ma rację. Przestańcie negować niewygodną dla Was prawdę ;)
https://twitter.com/rogermacginty/status/1239476248222543872
Jest w tej całej sytuacji wielki pozytyw Bukary.
Wszystkie te orły, które rok temu jechały po belfrach za "płatne ferie, wakacje i mazanie kredą po tablicy" nabiorą wreszcie rezonu. A jak nie wszystkie, to przynajmniej część.
Obstawiam, ze jak kwarantanna się skończy, to przez tydzień będą kwiaty nosić i po rękach całować.
Szczerze mówiąc, to ja bym olał zalecenia ministerstwa. Zwolnić nie mogą, bo nie mają żadnych podstaw. Co najwyżej zrobić dwie próby, aby kuratorium nie miało się do czego przyczepić i tyle.
Już sam pomysł prowadzenia zajęć w postaci wideorozmowy to jakieś szaleństwo. Gdybym ja miał decydować o formie zajęć, to byłyby to pisemne zadania i egzaminy w prostej i przyjaznej platformie edukacyjnej.
Właśnie Szumowski w TVN24 powiedział że jest pesymista i przewiduje że pod koniec tygodnia będzie 2000 chorych a za dwa tygodnie 10000. Więc Bukary możesz założyć że szkoły będą dłużej zamknięte.
Lipa, ale z drugiej strony jest to szansa dla bardziej ambitnych uczniów. Przygotować się do matury można spokojnie samemu. Jest tyle materiału w internecie i możliwości, że można spokojnie ogarnąć jak się ma trochę dyscypliny. I tacy uczniowie będą mieli przewagę nad tymi, którzy idą z podejściem "jakoś to będzie" i z fartem im się zazwyczaj udaje napisać tę maturę korzystając z tego co tam jednym uchem usłyszeli na lekcji. Teraz jak ktoś się przyłoży to nie będzie miał problemu żeby dostać się na wymarzoną uczelnię, bo zamknięcie szkoły na kilka tygodni/miesięcy na pewno wpłynie negatywnie na przeciętne wyniki.
Nie sądzę, że tak to będzie wyglądać. Bardziej prawdopodobne, że CKE wyjątkowo obniży wymagania i odpowiednio poinstruuje egzaminatorów, więc maturę łatwiej będzie zdać z dobrym wynikiem. A to oznacza szturm przeciętniaków na uczelnie.
Obym się mylił.
Sam tak się uczyłem wieki temu do matury. Co prawda netu nie było ale siedziało się w bibliotece albo pozyczalo się książki. I nie dlatego że miałem słabych nauczycieli tylko w klasie miałem 32 osoby.
w mojej szkole maja smartschool
dzisiaj nauczyciele wyslali plan zajec na 3 tygodnie i materialy na dwa dni, lacznie z filmikami i prezentacjami
do piatku mamy odeslac zadania domowe
zobaczymy jak to bedzie dzialalo
U mnie "na wsi" podstawowka nadal dziala, pokasowali tylko wycieczki i jakies eventy w szkole.
No i już wiadomo, że najwcześniej wracamy do szkoły po Wielkanocy. Najwcześniej.
W przyszłym tygodniu nauczyciele mają zacząć "zdalną" realizację podstawy programowej... Dobry żart.
Skąd wiesz, że po Wielkanocy?
Ja uczę wuefu, więc co najwyżej zdalnie mogę kazać robić brzuszki i pajacyki...
Ale szkoda mi zmarnowanego czasu, bo cały rok przygotowywałem dzieci do różnych zawodów i po takiej przerwie to dupa blada z formą, albo nie wiadomo czy jakiekolwiek zawody się odbędą :/
Minister zapowiedział dzisiaj, że mamy się przygotować na dłuższą pracę w formie zdalnej. Poszukaj informacji w sieci. Dyrektorzy dostali dziś komunikat na ten temat.
Jako nauczyciel wuefu też bedziesz miał obowiazek realizowania podstawy programowej i prowadzenia lekcji przez internet. Jeśli się z tego nie rozliczysz, nie licz na wypłatę. Słowa ministra. ;) Zerknij na stronę MEN-u. Tak więc szykuj jakieś prozdrowotne materiały dla podopiecznych...
Jeśli lekcje zostaną wznowione od razu po Świętach Wielkanocnych, egzamin odbędzie się w terminie. Jeśli nie, zostanie przełożony.
O, dzięki za informację :) No to będzie ciekawie. Z pewnością poszukam wiadomości na ten temat.
Za Onetem:
Uczniowie, którzy nie mają komputera lub internetu, materiały do zdalnego uczenia się otrzymają ze szkoły w formie papierowej; przesłane zostaną do nich do domu np. pocztą lub przez kuriera - zapewnia minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski.
Ciekaw jestem jak wznowią WF. Będą grać w FIFę?A może do kamerki jakiś aerobik w stylu lat 80.? :) Plastyka to też będzie ciekawie wyglądać. Narysuj to i tamto, pokaż za tydzień. Najgorzej matematycy, jęz. polski i kilka innych przedmiotów. A wynagrodzenie to samo bez względu na przedmiot, co moim zdaniem nie jest sprawiedliwe. Może teraz bardziej zwróci się uwagę na to, że wynagrodzenie powinno być też zależne od nauczanego przedmiotu, bo stanie na WF bez prac domowych i sprawdzianów a inne podstawowe przedmioty to niebo a ziemia. Za moich czasów jeszcze wuefiści organizowali turnieje w piłkę czy kosza, które cieszyły się niemałą popularnością, nie było problemu zebrać wielu drużyn i grac co tydzień. Z tego co wiem, to teraz już tego u nas nie ma.
Jestem ciekawy też jak będzie to wyglądać w SOSWach - przecież tam bardzo ważna jest sama fizyczna obecność oligofrenopedagoga...
W ten sposób to chyba ruszy tez lawina korepetycji, ale jak jakiś nauczyciel udziela, to ma już pewnie full zajętego czasu. Pozostaje jeszcze kwestia tego, że na korepetycjach będzie też możliwość zarażenia się koronawirusem, więc pewnie i tak większość odmówi. Może w końcu dotrze do części rodziców, że to od nich zależy wychowanie dziecka a nie od szkoły i jaki jest to kawałek chleba.
zdalne nauczanie ha ha ha dobre sobie a wiecie czemu to się nie uda ? bo ja wiem czemu
1) co z uczniami którzy nie mają komputera ?
2) co z uczniami którzy mają internet limitowany ?
3) co jak jest 4 rodzeństwa a jest jeden komputer ?
4) co z nauczycielami którzy nie mają komputera lub mają dzieci i tylko 1 komputer
5) co z uczniami na wsiach gdzie internet jest limitowany ?
6) co się stanie jak nie będzie zasięgu internetu ?
7) i co z nauczycielami dla których komputer to czarna magia ?
Bukary, to, ze nasza system edukacji nie jest przygotowany do nauczania zdalnego to juz widzimy, ale jaka widzisz alternatywe dla obecnych propozycji rzadu? Czy pedagodzy rozmawiali o tym przed zaraza?
Jedyną sensowną alternatywą jest ekspresowe zakupienie przez ministerstwo czy "postawienie" jakiejś platformy do nauczania zdalnego dla WSZYSKICH szkół (takiej samej). Teraz jest straszliwy problem z wykorzystaniem np. Google Classroom czy Microsoft 365 Edu, bo nie sposób dokonać szybkiej rejestracji szkoły, a poza tym nie wszyscy uczniowie czy nauczyciele mają adresy w stosownej domenie. Zresztą zapoznanie się z tymi programami też wymaga czasu. Innymi słowy, nie mamy teraz żadnych narzędzi do sensownego nauczania online. Nikt nam tych narzędzi wcześniej nie zapewnił, a teraz jest już za późno. Dzienniki elektroniczne, z których korzystają szkoły (Vulkan i Librus), nie nadają się do zdalnego nauczania. Ministerstwo miało już prawie tydzień na wymyślenie czegoś mądrego. Czas ucieka...
Teraz jest kompletny chaos.
Dobra, mam już dość "przesyłania materiałów" uczniom zgodnie z zaleceniami ministerstwa. Szkoda czasu (uczniów). Chciałbym poprowadzić jakieś w miarę normalne lekcje online. Niestety, w obecnych warunkach szybkie "postawienie" jakiejś platformy edukacyjnej przez szkołę (szkoły) jest właściwie (ze względów organizacyjnych) niemożliwe. Muszę sobie jakoś radzić sam.
A zatem: szukam jakiegoś darmowego komunikatora, który umożliwiłby mi prowadzenie zajęć poprzez kamerkę internetową. Coś łatwego i przyjaznego w użytkowaniu (także dla uczniów) do wideokonferencji. Oczywiście, chodzi o to, żeby za pomocą laptopa w łatwy sposób zorganizować zajęcia "na żywo" (i żeby uczniowie mogli dołączyć bez jakiejś żmudnej weryfikacji, zakładania specjalnych kont itp. - najlepiej poprzez jakiś kod utworzony do konkretnej wideokonferencji).
Polecicie coś?
Bukary - wychadzac z zalozenia, ze na legalu najwiecej osob ma pewnie offica to polecam Teams. Jest to element pakietu i chyba jest najmniej problemowy w spotkaniach wideo organizowanych na szybko.
Na wypadek pracy zdalenj w firmie, uzgodnilismy, ze nie zadne Skype, Zoomy, tylko Teams bedzie najlepsza opcja bo kazdy ma wlasne firmowe konto do offica.
Dzięki za sugestię! Teams również biorę pod uwagę. Czekam, aż szkoła ostatecznie ustali, czy jest w stanie zintegrować przyjęte metody komunikacji z pakietem Microsoftu. Jeśli nie, to pewnie sam sobie zacznę z Teams korzystać.
Czy ten program ma możliwość udostępniania plików/prezentacji/ekranu innym uczestnikom wideokonferencji?
wszystko to co wymieniles ma, przynajmniej u mnie dzieki pelnej integracji, nawet otwierajac pliki Offica, otwiera wewntrz okna bez uruchamiania kolejnych programow. To czego nie przetestowalem, to ustepnianie plikow/obrazu wybranej osobie podczas video konferencji, co raczej jest niezbedne w nauczaniu przez neta. Ale i to da rade obejsc (na wypadek braku tej funkcji) poprzez otworzenie dodatkowego video, tylko z ta osoba z grupy.
Bukary - weź proszę pod uwagę kwestię prywatności uczniów. Zachęcałbym ciebie do użycia jakiejś open-source'owej alternatywy z szyfrowaniem, jak np. Jami. Ja wiem, że tego typu aplikacje mogą być nieco toporniejsze w odbiorze, ale coś za coś. :)
Dzięki za podpowiedź! Niestety, spróbowałem się przed chwilą komunikować przez Jami i... opóźnienia i zwiechy ekranu były tak ogromne, że nie da się porozumieć z jednym użytkownikiem, a co dopiero mówić o trzydziestu...
Jami zatem odpada.
Uch, szkoda. Niestety trudno mi powiedzieć co może być przyczyną... Aczkolwiek podam tobie przy okazji link do ciekawej strony z masywną listą programów, do których łatwo dzięki niej znaleźć zamienniki:
Wystarczy wpisać nazwę aplikacji, a pojawią się podobne, razem z opisami, linkami oraz opiniami. :)
Szkoła angielskiego prowadzi zajęcia dla dzieci przez program zoom.
Nie wiem jednak jak to działa, bo do tej pory była jedna lekcja, gdzie moje dzieciaki były pod opieką dziadków.
We wtorek najprawdopodobniej sam się przekonam, a i trzeba założyć konto, albo zalogować się przez fb/google.
https://zoom.us/
Dzięki! Wypróbuję Zoom. Ale najpierw muszę wyrwać jakiegoś służbowego laptopa ze szkoły w przyszłym tygodniu. Mam już dość instalowania i testowania aplikacji na własnym sprzęcie... Tym bardziej że nie mam ani kamery, ani mikrofonu przy swoim PC, więc testowałem wszystko albo na telefonie, albo na laptopie innego członka rodziny.
1. Discord - darmowy, szybka rejestracja mailem, obsługuje możliwość streamowania i kontaktu głosowego (działa na PC w aplikacji, na PC w przeglądarce oraz na aplikacji w telefonie)
2. Nagraj lekcję i właduj na YT jako niepubliczne, roześlij linki
No i wciąż nie ma żadnego rozporządzenia w sprawie zdalnego nauczania...
Chciałem wreszcie rozpocząć realizację podstawy programowej i kontynuować nauczanie, ale... nie można. W końcu zajęcia są nadal zawieszone. A niektórzy rodzice wysyłają do dyrektorów i kuratoriów skargi na nauczycieli, którzy chcieli/zaczęli/próbowali prowadzić jakieś zajęcia w sieci!
A skoro zajęcia są zawieszone, to (cytat ze stanowiska kuratorium):
• szkoła nie prowadzi zajęć edukacyjnych (ani w budynkach szkół, ani za pomocą środków komunikacji elektronicznej),
• szkoła nie prowadzi oceniania uczniów (ocenianiu podlegają tylko zrealizowane w szkole treści),
• zadania przesyłane przez nauczycieli w ramach tzw. nauczania zdalnego nie mogą mieć charakteru obligatoryjnego, ich wykonanie bądź niewykonanie nie może być podstawą do wystawienia oceny, ani w trakcie zawieszenia działalności dydaktycznej, ani po jej ustaniu,
• udział w „lekcjach” organizowanych w ramach nauczania zdalnego nie może mieć dla uczniów charakteru obligatoryjnego, w szczególności nieuczestniczenie w tych „lekcjach” nie może być podstawą do wpisywania nieobecności na zajęciach,
• zadania i tematy realizowane w ramach nauczania zdalnego mogą dotyczyć tylko tych partii materiału, które zostały już omówione i powinny służyć utrwaleniu i powtórzeniu zdobytych już wiadomości,
• nauczyciele nie mogą realizować nowych tematów, albo też zlecać uczniom samodzielnego opracowania takich tematów.
Możemy więc wysyłać do uczniów jakieś zalecenia, wskazówki itp. Ale nie możemy niczego od nich wymagać. Nie możemy też prowadzić "normalnych" lekcji online.
Przy okazji kilka pytań Broniarza do ministra edukacji:
https://znp.edu.pl/list-do-ministra-ws-faktow-zwiazanych-z-organizacja-ksztalcenia-online/
Szanowny Panie Ministrze!
Ministerstwo edukacji informuje, że szkoły i nauczyciele mają się przygotować do zdalnego prowadzenia lekcji i wystawiania uczniom ocen, a przy tym uwzględnić różne potrzeby uczniów, w tym tych z niepełnosprawnościami.
W związku z pracami nad rozporządzeniem regulującym organizację kształcenia z wykorzystaniem metody tzw. zdalnego nauczania, rodzi się wiele pytań. Te najważniejsze z nich to:
Czy ministerstwo edukacji w swoich planach uwzględnia różnice w dostępie do sprzętu komputerowego poszczególnych uczniów i rodzin (także wielodzietnych)?
Czy ministerstwo w swoich planach uwzględnia zróżnicowany dostęp do szybkiego Internetu w różnych regionach kraju?
Czy ministerstwo uwzględnia fakt, że nauczyciele nie posiadają służbowego sprzętu do wykonywania systematycznej pracy online, szybkiego łącza internetowego czy oprogramowania antywirusowego?
Czy ministerstwo uwzględnia fakt, że nauczyciele nie zostali przeszkoleni w zakresie zdalnego kształcenia (czym innym są umiejętności w zakresie TIK wykorzystywane na lekcjach a czym innym kształcenie online)?
Polscy nauczyciele, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy z powodu koronawirusa, od kilku dni mobilizują się w sieci i sami organizują zajęcia online w różnej formie. Robią to, chociaż nie ma systemowych rozwiązań w tym zakresie, wykazując się wiedzą i kreatywnością, a przede wszystkim odpowiedzialnością.
Jednak jako związek zawodowy stanowczo domagamy się przyjęcia rozwiązań realistycznych, uwzględniających całą złożoność sytuacji i trudne warunki, w których nauczyciele prowadzą zdalne nauczanie.
Nie do zaakceptowania jest dla nas taka sytuacja, w której nauczyciele będą rozliczani z realizacji obowiązków niemożliwych do wykonania.
Sławomir Broniarz
Prezes ZNP
Bukary, ty darmozjadzie, czemu tak rodziców torturujesz, oni myśleli, że dzieci się do szkoły wysyła tylko po to, żeby w domu nie robiły bajzlu, a nauczyciele są od wymyślania im zabaw i od strajkowania. A tu nagle jakieś programy do przerobienia, prace, wysiłek, cuda na kiju. No weź się zlituj.
w sumie to kelejny pozytyw, niech sie grazynki i janusze przekonaja co to jest edukacja. No i mniej "magistrow" moze bedzie :)
No nie wiem, nie wiem... Mam wrażenie (wynikające z reakcji rodziców na nauczanie w tym tygodniu), że wszystko to jeszcze bardziej zwiększy niechęć rodziców do nauczycieli. Ci wredni nauczyciele za dużo zadają, za dużo wymagają, za dużo zadań, za mało tego, za dużo tamtego... i tak w koło Macieju....
Coś czuję że suweren, mając wyjątkową okazję w większym stopniu poznać swoje uciechy, doceni pracę nauczycieli i przedszkolanek.
Ja z własnego doświadczenia jako 6-klasista wiem że to mindfuck bo NIKT nie robi lekcji online tylko walnieli coś w stylu "Macie i zapier****jcie przez ten czas tyle ile byśmy w 3 lata nie zrobili i odpi***olić się od nas elo"
nie robi lekcji online
Nie ma w Polsce warunków do robienia lekcji online. Np. żaden nauczyciel absolutnie nie ma obowiązku udostępniać swojego wizerunku w sieci, a szkoły nie mają właściwie żadnych narzędzi do prowadzenia zajęć online (potrzebne są potężne platformy w stylu Google Classroom czy Microsoft Edu). O powszechnym (dla wszystkich nauczycieli i uczniów) dostępie do kamery internetowej, mikrofonu czy w ogóle szybkiego internetu nawet nie wspominam. Materiałów (multimedialnych, interaktywnych) do nauczania online też właściwie nie ma.
Nie liczyłbym na lekcje na kamerce odbywające się zgodnie z jakimś planem zajęć. To nierealne.
No i mamy oficjalne potwierdzenie tego, co było oczywiste już od dawna: zamknięcie szkół co najmniej do Wielkanocy.
Teraz czekam na rozporządzenie, które ureguluje zasady zdalnego nauczania, ponieważ od 25 marca nauczyciele mają kontynuować realizację podstawy programowej. Bez rozporządzenia i konkretnych zasad (jak oceniać? co oceniać? jakie warunki poprawy ocen? jak prowadzić dokumentację? itd.) nie da się zgodnie z prawem prowadzić zdalnego nauczania. Czarno to widzę, bo w tym momencie nie ma szans na zapewnienie uczniom równego dostępu do edukacji, zaś nauczycielom nie sposób dostarczyć/zapewnić narzędzi do nauczania online. Będzie jak zawsze pod rządami PiS-u: byle jak.
A więc: jakoś to będzie! Świat się nie zawali!
Jak to? Przecież Mati powiedział, że nauczanie zdalne trwa w najlepsze. A jak Mati powiedział, to przecież musi to być prawda.
Owszem, widziałem na tablicy za premierem liczby... że niby 92% nauczycieli naucza zdalnie. Jasne...
Jak można nauczać, skoro do 25 marca... nie można?
Tak jak mojego bartanka że dostaje trzy strony zadań codziennie? Jak chcą nauczania online to niech najpierw zakupia serwery, umieszcza materiały dla nauczycieli, kupią im laptopy, przeszkola, kupią biednym dzieciom laptopy, zapewnią szerokopasmowy Internet bo nawet w dużych miastach wielu ludzi go nie ma, unowoczesnia programy nauczania i wtedy można powiedzieć o nauczaniu online. Jakby od razu zaczęli to wszystko będzie gotowe... za jakieś trzy lata. Banda jelopow którą myśli że jak się coś zadekretuje to się stanie rzeczywistościa
Bukary nie przez złośliość pytam, bo raczej jestem po stronie nauczycieli a nie tych roszczeniwych rodziców :D
Jak się ma to co mówisz (realizację podstawy programowej itp)
do tego:
https://www.kuratorium.opole.pl/komunikat-opolskiego-kuratora-oswiaty/
szczególnie ta ramka--->
Stronka nie wygląda jak shit typu "naszewiesci24" czy "odkrywamyzakryte" :D
---------------------
W lokalnej grupie FB miasteczkowej gównoburza rozwojowana przez jakąś sfrustrowaną madkę-sprzedawcę w sklepie, że musi z dzieckiem lekcje odrabiać :D :D ciekawe, jak wcześniej jej dziecko było w stanie chodzić w ogóle do szkoły....
Pisałem o tym samym (i cytowałem podobne stanowisko kuratorium) w [33].
W skrócie: do 25 marca na pewno nie ma żadnego zdalnego nauczania i nie można realizować podstawy programowej. Po 25 marca (po "odwieszeniu" zajęć) i po ukazaniu się stosownego rozporządzenia może rozpocząć się nauczanie (i wpisywanie ocen za zadania, które nauczyciel prześle uczniom). Ale trudno będzie w tym wypadku mówić o "normalnym" nauczaniu online. To raczej będzie prowizorka w stylu XIX-wiecznym.
No i właśnie dlatego nie będzie u nas powszechnie żadnych lekcji online. Bez porządnych narzędzi zintegrowanych z dziennikiem itd. nic z tego nie wyjdzie.
Trzeba się choć trochę szanować...
No masz rację nie ma co się czepiać. W końcu to nie PiS od tygodnia powtarza że jest nauczanie online. To PiS dał nauczycielom narzędzia do prowadzenia lekcji. To PiS stworzył nowoczesny program... A nie wait... większej bzdury nie mogłeś napisać? Pewnie to wina Tuska i tych darmozjadów nauczycieli?
nie, to wina tej sytuacji, niezależnie kto by rządził byłby w tej samej ciemnej dupie
a na marginesie, to nauczycieli posrało, oni myślą, że rodzice też tak jak oni siedzą w domu i walą tyle zadań do przerobienia, że to jest jakiś obłęd, z wieloma trzeba z dzieckiem przysiąść i mu wytłumaczyć - w efekcie o ile wcześniej pomagało się dziennie od 1 do 3 godzin, teraz należało by zrezygnować z pracy i wyręczać nauczycieli.
No raczej Ciebie "posralo". Jeszcze niedawno w trakcie strajku twierdziles że są niepotrzebni. No to zastępuj ich jak to łatwe. A podziękuj swojemu pisowi że zrobił durne przeładowane programy i że nie wpadł przed ogłoszeniem zamknięcia szkół o przygotowaniu wytycznych. Ale wiemy polecisz pierwszy zagłosować na PiS bo bo dajo i obcych nie wpuszczajo i nie klękajo...
P.S. Tak pamiętam ten twój ulubiony dowcip że Ty na nich nie głosujesz. Jesteś jak Jugosławia wobec RWPG ;)
a teraz daj ten cytat gdzie, tak twierdziłem - nie interesują mnie twoje fantasmagorie - poza tym w europejskich głosowałem na pis, w prezydenckich na dudę i co?
Biedulek MANOLITO ma ciężko, bo musi siedzieć z dzieciakiem i do tego pomagać mu w nauce. Aż łezkę uroniłem.
No tak teraz będę przeglądał jakieś stare wątki... Dobrze za to pamiętam jak żeś klął "kulturalnie" w wątku i jak oglądając TVPiS nie widziałeś nagonki na nauczycieli.
Z drugiej strony może pomyliłeś mi się z Belertem albo Niedzielnym albo Lutzem bo mi się czasem trolle mylicie :P
[40.4]
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=15033716&PAGE=2
Mówisz, masz, kłamczuszku. To już długo po wyborach europejskich i prezydenckich. Oczywiście teraz powiesz, że ten post dotyczył tylko parlamentarnych. :D
pan p, w parlamentarnych nie głosowałem nigdy, w prezydenckich na leszka i na tuska (raz na platformę w parlamentarnych), w ostatnich europejskich na pis, a na dudę będę głosował w najbliższych, pasuje?
wyś, masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem, nie łapiesz, że pracujący rodzice nie mają czasu robić drugiego etatu za nauczycieli ? od razu widać że nie masz dzieci i zielonego pojęcia o czym piszesz.
Ryokosha, no to następnym razem jak wyskoczysz ze swoimi fantazjami to się przygotuj na dostarczenie dowodów
Wiesz co Manolito i tak trollujesz za tym pisem i tak im lizesz a ja mam udowadniać? Że co? Że jesteś obiektywny? I nie, nikt nie musi uczyć swoich dzieci w domu, przecież wiadomo że za czasów PiSu na wszystko dajo to po co dzieci się mają uczyć jak i bez pracy i wiedzy wszyscy dostajo? Jak za Gierka "Czy się stoi czy się leży dwa tysiące się należy"
ja rozumiem problem manolito, musi przerabiac z dzieckiem material, ktorego on sam nie ogarnia.
wyś, masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem, nie łapiesz, że pracujący rodzice nie mają czasu robić drugiego etatu za nauczycieli ? od razu widać że nie masz dzieci i zielonego pojęcia o czym piszesz.
Biedulku, brakuje ci czasu na dziecko?
Mnie nie i mojej żonie też nie, potrafimy wszystko ogarnąć (włącznie z wychowaniem/edukacją młodego).
To z tobą jest problem ... albo z twoim potomkiem.
Ryokosha, a kto powiedział, że jestem obiektywny?
wyś, ja nie będę zniżał się do twojego poziomu i pisał o problemach twojego dziecka, mogę mu jedynie współczuć takiego ojca. Poza tym już ci kiedyś pisałem, piszesz jedno zdaniowe pozbawione treści posty, każdy sobie może sprawdzić jaką jesteś tuzą intelektu, twoi koledzy mają jeszcze coś do powiedzenia, a ty jesteś zwykłym botem.
Chyba najłatwiej byłoby ponagrywać te lekcje w formie wykładu i na yt wrzucić.
Sytuacja jest idealna do nauczania domowego. Przynajmniej dla małych dzieci. Tylko nie oglądać się na nauczycieli a samemu ruszyć 4litery.
Ahem.
Ponieważ tytuł wątku zachęca do szukania wyjść z sytuacji spowodowanej pandemią; postanowiłem się podzielić ze zgromadzonymi rodzicami pracą moderator zorka z portalu pepper.
I tak:
Szkoła w Chmurze udostępnia za darmo platformę do nauki online
https://szkolawchmurze.org/
Podobnie jak Nowa Era:
https://www.nowaera.pl/naukazdalna
Warsztaty twórcze:
https://www.facebook.com/Stow.Robisz.to/
Matematyka dla maluchów:
https://matzoo.pl/
Dyktanda on-line
https://dyktanda.online/app/
nauka angielskiego dla dzieci w środy i niedziele
https://www.facebook.com/events/830073887468217/?event_time_id=830073897468216
bezpłatne materiały do angielskiego dla dzieci
https://laboratoriumjezyka.pl/kurs-internetowy/laboratorium-jezyka-dla-dzieci/
lista kanałów YT do nauki języka angielskiego dla dzieci
https://www.colorove.pl/top-20-kanaly-yt-dla-dzieci/
Warsztaty kompetencji cyfrowych:
http://cyfrowydialog.pl/2020/03/14/stem-kindloteka-dla-kazdego-warsztaty-online/
Darmowy podręcznik matematyki od banku
https://www.mbank.pl/portals/6.0/lp/mfundacja/ebook/
Papierowe modele -do wydruku i samodzielnego złożenia
https://creativepark.canon/pl/categories/CAT-ST01-0071/top.html
Wirtualne zanurzenie:
https://neal.fun/deep-sea
Garść materiałów edukacyjnych, geografia:
http://blog.mundosklep.pl/artykuly-seo/8-komplet-lekcji-poznaje-polske-linki-do-pobrania
przyroda
https://www.lasy.gov.pl/pl/informacje/publikacje/dla-dzieci-i-mlodziezy/z-lasem-przez-caly-rok
spektakle teratralne do obejrzenia na iTeatr:
https://iteatr.tvp.pl/
Rozgłośnie radiowe - dobra muzyka z całego świata:
http://radio.garden/visit/araraquara-sp/kJDkkpP4
materiały edukacyjne na kanale TED-Ed - można włączyć polskie napisy:
https://www.youtube.com/channel/UCsooa4yRKGN_zEE8iknghZA
aplikacja mobilna Khan Academy
https://www.facebook.com/KhanAcademyPoPolsku/photos/a.412562345444017/3059716880728537/?type=3&theater
Ćwiczenia dla dzieci na prawidłową postawę ciała
https://www.youtube.com/watch?v=2BQCcIjudZ8&feature=youtu.be&fbclid=IwAR2_m68zWxcljHV8QwUgVKjcPRGJ_bH5R0kd-dDQh1NCpCDYseGuW-wLSCc
wycieczka po Biskupinie online
https://www.zwiadowcahistorii.pl/przez-pandemie-od-dzis-zwiedzisz-biskupin-z-przewodnikiem-na-zywo-w-sieci/
wirtualne spacery po polskich muzeach:
https://kukulturze.pl/wirtualne-spacery-po-polskich-muzeach
I nie tylko polskich:
https://kukulturze.pl/utknales-w-domu-te-12-slynnych-muzeow-oferuje-wirtualne-spacery/
Jak rozmawiać o epidemii z dziećmi:
https://www.mindheart.co/descargables
http://dorotabrodka.pl/wp-content/uploads/2020/03/bajka-o-kwarantannie-i-wirusie-z-kolorem.pdf
Pozdrawiam,
End of transmission
Jeśli chodzi o gromadzenie materiałów edukacyjnych z sieci - godna pochwały inicjatywa!
Przywołane linki mogą się przydać uczniom do poszerzania wiedzy. Sam zachęcam podopiecznych m.in. do oglądania w czasie kwarantanny (i nie tylko) spektakli teatralnych online, korzystania z ciekawych słuchowisk Polskiego Radia (np. o Wyspiańskim czy Dostojewskim) i przeglądania interesujących pod względem bibliofilskim zasobów Polony.
NINATEKA.pl
POLONA.pl
https://teatrtv.vod.tvp.pl/29067382/spektakle
Niestety, w przypadku nauczyciela języka polskiego w liceum, który chciałby naprawdę realizować podstawę programową, wykorzystywanie wykładów TED czy pięciu (dosłownie!) kart pracy udostępnionych przez Nową Erę to, delikatnie rzecz ujmując, zabawa w nauczanie, a nie prawdziwa edukacja. Albo mówiąc nieco bardziej obrazowo: dostępne w języku polskim zasoby internetowe do nauczania zazwyczaj mogą pełnić co najwyżej funkcję przypisów, ale właściwego tekstu nie zastąpią.
Niemniej jednak zachęcam wszystkich do wklejania linków, które mogą służyć uczniom do uzupełniania wiedzy. Dzięki, Caine! Jeśli są tutaj rodzice... warto pamiętać, że tego rodzaju zasoby mogą się okazać przydatne, aby zająć pociechy w domu czymś pożytecznym.
Do tej całej listy myślę, że śmiało można dodać:
Libratus (bezpłatna nauka online dla dzieci spoza Polski)
Centrum Nauczania Domowego (podobna platforma do Libratusa, tyle że dla dzieci z Polski)
Khan Academy (projekt podobne do powyższy)
Nie mogę dodać odnośników, ale jak ktoś będzie chciał znaleźć, to znajdzie :)
Przypał to mają rodzice starszych uczniów, gdzie pewno sami nie rozumieją materiału.
Ja to mam szczęście dziecko z podstawówki to materiał prosty największy problem to jakoś zachęcić - zmusić dziecko do tej nauki, w szkole to chyba jakoś działa to stadnie a w domu wszystko rozkojarza.
O tym, jak PiS rozwiązał sprawę edukacji w czasie kwarantanny, czyli... bujajcie się wszyscy - uczniowie, rodzice, nauczyciele i dyrektorzy!
Ukazało się właśnie rozporządzenie regulujące zdalne nauczanie w czasie kwarantanny:
https://www.gov.pl/web/edukacja/ksztalcenie-na-odleglosc--nowe-regulacje-prawne
Można znajdujące się w nim zapisy podsumować jednym słowem: KABARET. A w nieco mniejszym skrócie: PiS całkowicie umywa ręce i zrzuca obowiązek organizacji zdalnego nauczania na dyrektorów. To oni mają zadbać o zapewnienie uczniom dostępu do edukacji, a uczniom i nauczycielom - narzędzi do prowadzenia zajęć itp. PiS udostępnia właściwie tylko jedno w pełni legalne narzędzie do nauczania, czyli tzw. Zintegrowaną Platformę Edukacyjną:
Korzystając z tego narzędzia, nie narazimy się na żadną odpowiedzialność prawną.
Dlaczego rozporządzenie jest ponurym żartem?
1) Żaden dyrektor nie ma środków i możliwości, żeby zrealizować nałożone na niego obowiązki. Jak ma np. umożliwić zdalne nauczanie uczniom, którzy nie posiadają komputera? Albo uczniom, którzy w domu posiadają jeden komputer (a korzysta z niego kilka osób)? Nie ma pieniędzy na zakup setek czy tysięcy laptopów. Pozostają zatem gołębie pocztowe (w końcu zwierzęta nie roznoszą wirusa).
2) Dyrektor ma ułożyć plan nauczania, który uwzględnia nie tylko podstawę programową, ale też zasady zdrowotne związane z korzystaniem z komputera i warunki domowe ucznia. To jest przecież niemożliwe w obecnej sytuacji. Dyrektor ma odwiedzić każdego ucznia i zapytać, w jakich godzinach może się uczyć przed komputerem (bo np. wtedy nie jest sprzęt potrzebny rodzicowi do pracy)? A nawet gdyby zgromadził taki dane (np. telefonicznie), nie ma fizycznej możliwości, żeby ułożyć plan zajęć, który będzie uwzględniał warunki domowe wszystkich uczniów danej szkoły. Itd. Itp.
3) Dyrektor nie ma absolutnie żadnych możliwości, żeby zapewnić wszystkim nauczycielom zgodne z prawem środki do zdalnego nauczania. Znaczna część nauczycieli nie ma sprzętu (z kamerką i mikrofonem) czy nawet adresu mailowego w służbowej domenie. Co więcej, nie utworzono żadnej platformy edukacyjnej, z której mogłoby korzystać wszystkie polskie szkoły w sposób zorganizowany i zgodny z prawem o ochronie danych osobowych.
4) Tzw. Zintegrowana Platforma Edukacyjne nie umożliwia realizacji podstawy programowej. Znajduje się tam zlepek jakichś ćwiczeń, które nie pozwalają na efektywne i uporządkowane prowadzenie zajęć. Mogą one służyć wyłącznie jako materiały dodatkowe czy powtórkowe.
5) Zgodnie z dotychczasowym stanowiskiem szkolnych inspektorów danych osobowych nauczyciele nie powinni wykorzystywać w kontaktach z uczniami prywatnych metod komunikacji (prywatnych kont, adresów mailowych itd.), ale PiS nie zapewnił żadnych oficjalnych kanałów komunikacji z uczniami. Co więcej, nie we wszystkich szkołach są nawet dzienniki elektroniczne.
Powtarzam: PiS całkowicie umył ręce i swoim rozporządzeniem dał do zrozumienia, że szkoły mają sobie radzić same. Jakoś to będzie! Problem polega tylko na tym, że nauczyciele będą rozliczani z realizacji podstawy programowej. Uczniowie zresztą też - zwłaszcza w czasie egzaminów zewnętrznych (np. maturalnego).
Co PiS mógł zrobić w ostatnich tygodniach? Przynajmniej jedną z poniższych rzeczy:
1) Skontaktować się z właścicielami już istniejących, porządnych narzędzi do nauczania online (Google Classroom, Microsoft Edu, jakieś Webinarium) na temat zakupu licencji dla wszystkich polskich szkół na okres np. 2 miesięcy. Właściciele tych platform organizują w ostatnim okresie różnego rodzaju promocje lub nawet udostępniają swoje narzędzia instytucjom oświatowym w różnych krajach za darmo.
2) Przeznaczyć przynajmniej kilkaset tysięcy (o 2 miliardach polskie szkolnictwo nawet nie marzy!) na zakup odpowiedniego sprzętu dla szkół i zorganizować ekspresowy przetarg (w końcu jest specustawa). Sprzęt by się nie zmarnował po zakończeniu epidemii.
3) Zatrudnić szerokie grono (kilkuset) ekspertów metodycznych, którzy w szybkim tempie przygotują materiały do zdalnego nauczania, a następnie zintegrować powstałe materiały z zakupionymi platformami lub z istniejącą platformą (EPODRĘCZNIKI).
4) Opracować szybko ujednolicone zasady oceniania i klasyfikowania (w tym poprawiania ocen) w warunkach zdalnego nauczania.
5) Zgromadzić pod jednym adresem internetowym jak najwięcej dostępnych i zalecanych (zweryfikowanych pod względem merytorycznym przez ekspertów) edukacyjnych zasobów dostępnych w sieci (w język polskim, z podziałem na przedmioty).
6) W przypadku, gdy nie funkcjonuje jedna platforma do zdalnego nauczania lub takiej platformy nie zakupiono, opracować szczegółowe instrukcje dla uczniów i nauczycieli związane ze zdalnym nauczaniem, które odbywać się będzie zgodnie z zasadami prawa oświatowego i ochrony danych osobowych.
7) Przygotować i udostępnić w internecie kursy dla nauczycieli, którzy mają problemy z nauczaniem w sposób zdalny.
Co zrobił PiS?
1) Zamknął szkoły.
2) Zawiesił zajęcia, a potem oczekiwał, że zajęcia się będą odbywać, choć zgodnie z prawem nie mogły się odbywać, bo zostały zawieszone. Nauczyciele mieli prawo wyłącznie dawać uczniom jakieś wskazówki, porady, ale uczeń nie miał obowiązku uczestniczyć w zajęciach, pisać prac, wykonywać zadań itp. Niektórzy rodzice wiedzieli o tym doskonale, więc interweniowali w kuratoriach, donosząc na pedagogów prowadzących zajęcia, zaś kuratoria wtedy zawsze stawały po stronie rodziców (choć minister i premier pochwalali prowadzenie zajęć). Absurd gonił absurd.
3) PiS informował triumfalnie, że 92% nauczycieli prowadzi zdalne zajęcia (co zresztą wydaje się mało prawdopodobne), a tym samym - że 92% nauczycieli łamie prawo, które PiS ustanowił.
4) PiS zapewniał ustami ministra, że jesteśmy gotowi na zdalne nauczanie.
5) PiS odwiesił zajęcia, wydając kuriozalne rozporządzenie, w którym zrzucił całą odpowiedzialność za organizację "nauczania na odległość" (już nie "zdalnego") na dyrektorów szkół (a dyrektorzy zapewne zrzucą odpowiedzialność na nauczycieli). A wszyscy już wiedzą, że nie zostały w Polsce stworzone warunki do nauczania na odległość i że bez odgórnych działań i dużych dotacji takich warunków stworzyć się nie da.
Nic dziwnego, że "nauczanie na odległość" ograniczy się do wysyłania uczniom kolejnych zadań (na wzór szkoły pruskiej). A rodzice będą sobie wyrywać włosy z głowy i przeklinać nauczycieli, że muszą się z dziećmi uczyć. Nie ma bowiem możliwości, żeby codziennie nagle (z dnia na dzień) przygotowywać kilka fascynujących, multimedialnych lekcji online i ćwiczeń dla setek osób (uczniów kilku klas). (Pamiętajmy zresztą, że nauczyciele też mają swoje dzieci, z którymi też muszą się uczyć w domu). Nie ma ponadto w polskich warunkach możliwości do prowadzenia lekcji na żywo, za pomocą kamerek internetowych, bo ministerstwo nie zapewniło nauczycielom ani platformy do tego rodzaju działań, ani odpowiedniego sprzętu.
A więc bujajcie się wszyscy - uczniowie, rodzice, nauczyciele i dyrektorzy! :)
I na koniec jeszcze jedna uwaga: jak pamiętacie, PiS cofnął dofinansowanie dla witryny Wolne Lektury. Dopiero teraz, w obliczu kryzysu, dofinansowanie przywrócił (bodajże 2 dni temu). Gdyby nie ta witryna, W OGÓLE nie dałoby się teraz prowadzić zdalnego nauczania z języka polskiego w liceum. Ups...
Za bardzo się sracie z tym nauczaniem. Podstawowy problem jest z maturami resztę można olać. Będziecie nadrabiać ile się da przez następne lata w zależności ile epidemia potrwa.
Będziecie nadrabiać
Rozumiesz pojęcie "nadrabiać"? Oznacza ono, że trzeba skompresować kilka rzeczy w jedną. I żadna już nie będzie "w całości".
I nikt się nie "sra". Szkoda po prostu uczniów. I szkoda w ogóle systemu edukacji, który znalazł się w rękach nieudaczników i ignorantów. A ludzi, którzy nie widzą tego, co się naprawdę dzieje (za zasłoną pięknych słów z konferencji prasowych), warto jednak uświadamiać.
Chodziłem do szkoły i pamiętam jak to wygląda. 90% tego co tak pchacie do głowy jest zbędne. Na PiS nie głosowałem. Każdy inny rząd byłby tak samo w d#pie jak oni. Teraz priorytetem jest służba zdrowia która kulała tak czy owak. Funkcjonowanie firm, przedsiębiorstw, sklepów, magazynów, transportu teraz jest priorytetem. A jak ktoś lektury nie przeczyta czy wzór skróconego mnożenia zapomni to się nic wielkiego nie stanie.
I tu się z tobą zgadzam. Są ważniejsze sprawy, a programy nauczania są złe. Nie o tym jednak pisałem.
Chodzi o to, że - w ramach tej "ważności" - nie jest tak, że minister edukacji zajmuje się teraz służbą zdrowia. Ma się zajmować edukacją i zminimalizować na tym polu szkody spowodowanie epidemią. I, niestety, robi to fatalnie.
To, że w czasie epidemiii służba zdrowia leży i kwiczy, że gospodarka leży i kwiczy - nie znaczy chyba, że mamy postawić krzyżyk na wszystkich innych dziedzinach życia społecznego i po prostu patrzeć, jak dogorywają. Tak przynajmniej sądzę.
A poza tym mam dość słuchania w tych ciężkich czasach zdalnego nauczania narzekań rodziców na nauczycieli. Dlatego wyjaśniłem powyżej, jak naprawdę wygląda sytuacja w oświacie i kto za co odpowiada.
Każdy inny rząd byłby tak samo w d#pie jak oni.
Nieprawda. Tego nie wiemy. Przeczytaj, co napisałem wyżej. Nie zawsze oświatą zarządzali ludzie zupełnie niekompetentni.
A takie jedno, może głupie pytanie: jakim problemem jest po prostu przesunąć egzaminy maturalny, gimnazjalne czy jakie tam jeszcze istnieją o tyle dni ile były zawieszone zajęcia ?
Wiąże się to z naprawdę wieloma problemami organizacyjno-prawnymi. Ale nie sądzę, żeby akurat takie problemy przeszkadzały rządzącym...
Chodzi o to, że trudno byłoby uzasadnić nieprzekładanie wyborów prezydenckich, gdyby nawet matura została przełożona.
Co to za nauczanie widząc siebie zaledwie w okienku monitora? Tak to można na jakimś czacie dla rozrywki ale nie nauki.Jak jest taka sytuacja jaka jest powinni odwołać lekcje i nie ośmieszać się z jakimś e-learningiem.Wydaje mi się że to i tak nic nie da bo kontakt bezpośredni nauczyciel-uczeń jest niezastąpiony.A już na pewno nie w ten sposób że jeden widzi drugiego zaledwie na monitorze...I co z tego że widzi?To sprawi że taka "nauka" będzie w jakiś sposób efektywna? Wątpie.
Raczej bym się nie rozpędzał z tym, że nauczyciele będą masowo występować przed kamerą. Nie będą. Nie ma środków i możliwości, żeby prowadzić takie nauczanie. Większość ograniczy się do wysyłania mailem stosownych materiałów i zadań.
Jeśli spełni się szereg warunkow, to tak, taka nauka może być efektywna. Niestety trudniej z tym niż w przypadku zajęć klasowych. Szczególnie z dziećmi, które generalnie albo maja wywalone, albo problemy z koncentracja. Dlatego zyskają tylko nieliczni, którym naprawdę się chce i potrafią.
Mysle, ze wartościowy artykuł
https://www.rp.pl/Publicystyka/200329868-Katarzyna-Lubnauer-Zdalna-edukacja-czy-to-sie-moze-udac.html
Owszem. Pisałem o tym wszystkim powyżej. I konkluzja, że wina za wszystkie grzechy ministerstwa edukacji spadnie na nauczycieli, też jak najbardziej słuszna.
Zdalna edukacja, czy to się może udać?
Mam w rodzinie ludzi prowadzących prywatne szkoły językowe i w ich przypadku brzmi to:
Zdalna edukacja - to się musi udać.
Dla niektórych jest to prawdziwa walka o przetrwanie.
Tak tylko dałbym ci pod rozwagę Bukary myśl, ze ze środowiska Kosiniaka chyba nie ma takich celnych spostrzezen. Ale może się myle
Cainoor, akurat Lubnauer zawsze widziałem w roli dobrej minister edukacji... Ona też chciała m.in. zróżnicowania płacy nauczycieli, co według mnie jest niezbędne...
Ale tego rodzaju sprawy bardziej liczą się w czasie wyborów parlamentarnych... ;)
Przyznam, że testuję taką metodę:
Przygotowuję materiały do obejrzenia dla ucznia: podręcznik, prezentacja, film
Przygotowuję pytania, zadania sprawdzające
Uczniowie ręcznie piszą odpowiedzi na pytania
Robią zdjęcie tych odpowiedzi i przysyłają do mnie
Ja sprawdzam, komentuję i ewentualnie oceniam.
System działa nieźle tylko przy dużej ilości uczniów odpowiedzi zajmują trochę czasu.
U mnie podobnie. Ale nie proszę o odsyłanie zdjęć bazgrołów (piszą na klawiaturze i wysyłają w mailach jako załączniki). Czytanie odręcznego pisma na ekranie w marnej jakości i w takiej ilości (setki stron) to wyrok śmierci dla oczu.
Czego uczysz?
według mnie ten rok szkolny powinien zostać skasowany i powtórzony od września od zera
Uczę fizyki. Wolę pismo bo przynajmniej jest napisane samodzielnie, a nie metodą kopiuj/wklej.
To, co zrobił PiS w ostatnim rozporządzeniu, jest prawniczym hardkorem. Przeczytajcie, a będziecie się równocześnie pokładać ze śmiechu i płakać nad losem polskiej edukacji:
https://www.facebook.com/alina.czyzewska.7/posts/10158051390978633?__tn__=K-R
Po niemal dwóch tygodniach spędzonych z dziećmi w domu zostałam dziś mile zaskoczona przez starszego syna (kl.7); uznał, że wreszcie czuje, że czegoś się uczy na „lekcjach”.
1. Moje dzieci garną się do nauki przy komputerze. Nareszcie!
2. Najlepiej wchodzą im lekcje prowadzone wg schematu: wykład na yt, potem jakaś Matlandia, lub inny portal z quizami utrwalającymi wiedzę.
3. W czasie nauki przy kompach nie potrzebują pożywienia, przerw, nie wydalają. Odpędzam stosując przemoc.
4. Dużo szybciej niż ja ogarniają wszystkie wiadomości od n-li i linki z odnośnikami do portali. Ze zdumieniem odkrywam, że sprawia im to frajdę.
5. W obecnym systemie muszą spędzać stanowczo za dużo czasu przed komputerami, niestety.
6. Trzeba nieustannie towarzystwo pilnować by nie odpływało w sieć. Plus jest taki, że gdy czują mój oddech na plecach naprawdę się uczą, oraz jestem na skinienie gdy trzeba coś wytłumaczyć.
Pomijając wszelkie niedogodności wynikające z epidemii stwierdzam, że gdyby nie praca, kształciłabym swoje dzieci w systemie ED. Zarówno kryzys z ubiegłego roku, tzn. strajk n-li, i teraz kwarantanna bezlitośnie obnażyły wady całego systemu. Imo nastał idealny moment na zniesienie oceniania i ukierunkowanie edukacji w stronę rozwoju kompetencji i zainteresowań dziecka. Co o tym sądzisz,
Krótka odpowiedź:
1) Nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu ucznia z nauczycielem.
2) PiS nie dopuści do zmiany systemu nauczania z pruskiego na jakiś nowoczesny.
3) Typowo multimedialne metody najlepiej się sprawdzają w szkole podstawowej. W liceum lepsze efekty przynosi jednak nieco inny rodzaj pracy (multimedia wyłącznie jako pewien dodatek). Zwróć uwagę, że wiele elitarnych szkół pracuje nadal z wykorzystaniem pióra i papieru, a nie tabletu.
Jestem jednak zwolennikiem zmian i większej "cyfryzacji" nauczania. Konieczne jest stworzenie jakieś sensownej platformy edukacyjnej o zasięgu ogólnopolskim, gdzie znajdować się będą interesujące zasoby skorelowane z kolejnymi zagadnieniami z podstawy programowej. To zadanie dla jakiejś kompetentnej ekipy i specjalistów-metodyków. A więc długo na to poczekamy.
"3) Typowo multimedialne metody najlepiej się sprawdzają w szkole podstawowej. W liceum lepsze efekty przynosi jednak nieco inny rodzaj pracy (multimedia wyłącznie jako pewien dodatek). Zwróć uwagę, że wiele elitarnych szkół pracuje nadal z wykorzystaniem pióra i papieru, a nie tabletu."
Dlaczego tak jest? Szczegolnie to ze multimedialne metody dzialaja najlepiej w podstawowce
Dryf Wiatrów Zachodnich -> dzieci nie maja az tak rozwinietej podzielnosci uwagi, jak cos jest dla nich "fajne" wciaga ich to calkowicie, a jak wiadomo skupienie i koncentracja to najlepsza metoda nauki. Z wiekiem mozg rozwija sie, rosnie podzielnosc uwagi i coraz ciezej wpasc samoistnie w taki stan, jak material dla kogos wydaje sie nie ciekawy, to ogladajac go mysli o dupie maryny i tyle z nauki :) Dlatego lepie w takich wypadkach stosowac inne metody :) ja tam zawsze mialem najwieksze problemy z przedmiotami na ktorych nauczyciele poprostu nudzili mnie na smierc :P Czlowiek sie musial zmuszac do skupienia co czasem bylo ponad sily :D
Będzie chaotycznie, bo już dziś ledwo patrzę na oczy i ledwo myślę... ;)
Uważam (i nie jest to tylko moja opinia), że wiedza zdobywana przy użyciu tradycyjnych książek jest "trwalsza". A umiejętności kształcone w tradycyjny sposób (np. pisanie odręczne) - lepsze.
Oczywiście, nikt nie zaprzecza, że w pewnych sytuacjach multimedia świetnie się nadają do przekazywania wiedzy. Niestety, bardzo też rozpraszają. Multitasking to przekleństwo w nauczaniu (choć może i konieczność w naszych czasach).
Gdybym miał wskazać główny problem dzisiejszych uczniów - byłaby to nieumiejętność dłuższego skupienia uwagi. Multimedialne podręczniki, buszowanie po zasobach sieciowych itp. - tylko pogłębia tę przypadłość. Uczniowie mają już problemy z przeczytaniem tekstu dłuższego niż kilka zdań, odtworzeniem jego treści i wskazaniem głównego tematu. Ciągłe zerkanie na komórkę, wykonywanie dziesięcu rzeczy naraz, uczenie się ze słuchawkami na uszach itd. - to wszystko sprawia, że trzeba ich od nowa uczyć czytania. Dlatego w starszych klasach konieczne jest, moim zdaniem, stawianie na tradycyjne metody (książka). W przeciwnym wypadu wyrośnie pokolenie rozumiejące tylko krótkie komunikaty i niezdolne do dłuższego skupienia uwagi na rozwiązaniu poważnego problemu. Zresztą pracodawcy już narzekają na kolejne pokolenia smartfonowe, które nie radzą sobie w pracy z tych właśnie powodów.
Rzecz jasna, multimedialne nauczanie pomaga w podstawówce, gdzie trzeba stawiać na oświeceniową zasadę: uczyć, bawiąc. W liceum sprawdza się też korzystanie z zasobów internetu (filmy, zdjęcia, wirtualne spacery po galeriach, zabytkach itd.). Ale nie może być podstawą edukacji. O ile dziecko będzie się dobrze bawić (i przy okazji zapamiętywać), układając w internecie rozsypankę słowną albo rysując myszką mapę mentalną, o tyle dla licealisty to już będzie zwykła strata czasu. Lepiej też, żeby uczeń sam coś zrobił (np. wykonał doświadczenie), a nie zobaczył na YouTube (przez kilkanaście sekund). Lepiej, żeby przez kilka godzin czytał jakaś powieść, a nie słuchał audiobooka, grając równocześnie w "Minecrafta". Lepiej, żeby czytał książkę z przypisami, a nie hipertekst, w którym będzie mógł co chwila przerywać lekturę, żeby coś sprawdzić w sieci i całkowicie rozproszyć uwagę.
Multimedialną edukację (na poziomie licealnym) można często streścić w słowach: łatwo wpadło do głowy i szybko wypadnie. Oczywiście, w przypadku niektórych profesji nauczanie "sieciowe" jest wręcz wskazane. Tak jak np. granie w strzelanki rozwija refleks i może doskonalić np. umiejętności w zakresie kierowania autem. Ale to nie znaczy, że powinniśmy wprowadzić w szkole 45 minut z "Doomem". ;)
U mnie nauczyciele się rozwalili na cały internet. Z 8 różnych stron internetowych które oczywiście mam zapamiętać założyć konto i codziennie 10x sprawdzać. Na dokładkę to ze VULCAN to ... a te strony to samo. I weź tu się ucz... Mogli by się zjednoczyć czy coś bo się bajzel niesamowity robi z tymi wiadomościami i terminami.
Dzisiejsza zdalna lekcja WF w liceum:
"Znajdujecie stronę: Przepisy gry w piłkę siatkową w Polsce Oficjalna interpretacja przepisów gry
[...]
Proszę przeczytać i przypomnieć sobie:"
:D
Najbardziej zadziwiające że o ok. 9 można było się jeszcze do Librusa zalogować.
Owszem, polecenia wysyłane przez wuefistów są lepsze niż humor z zeszytów szkolnych.
Kabaret, a nie zdalne nauczanie.
Najbardziej zadziwiające że o ok. 9 można było się jeszcze do Librusa zalogować.
Wstałem bardzo wcześnie, żeby dziś wysłać "lekcje", bo w tym momencie dziennik już chodzi jak stara kobyła. :P
I dobrze bo nauczyciele nie ogarniają chyba ze jak maja 3 lekcje w tygodniu normalnie to nie powinni dawać codziennie 7 dni w tygodniu pracy! Przez to jest tego za dużo i nie idzie ogarnąć. Nie da się zorganizować pracy bo cały ten system nauczania to jedna wielka dezorganizacja
Bukary weź mi powiedz, nie można działać według planu lekcji? Uczeń dostaje jedną wiadomość na maila np.
1. Historia
a) temat
b)zadanie
2. Polski
a) temat
b) zadanie
itp.
Przecież jak każdy uczeń ma się zalogować i przeczytać wszystkie wiadomości to to się zapcha. Mój 16 letni syn ma problem z organizacja pracy. Dostaje materiał np. z historii na cały tydzień siada i robi to co zajmuje mu cały dzień. To samo matematyka i inne przedmioty. Niech ktoś to ogarnie.
Przecież to jest kwestia tego że Librus i jemu podobne są wyskalowane pod sprawdzanie "od czasu do czasu", a teraz gdy WSZYSCY chcą dostać się NA RAZ to musi się wywrócić i rzuca błędem 503.
Tak to właśnie minister szkolnictwa przygotował szkoły do zdalnego nauczania.
Bukary weź mi powiedz, nie można działać według planu lekcji?
Ja działam wedle planu lekcji, tzn. wysyłam materiały, przydzielam zadania konkretnym klasom itp. wyłącznie w te dni, kiedy planowo miały się odbywać moje zajęcia z daną klasą. Niestety, w tym momencie nic nie jestem w stanie zrobić, bo dziennik praktycznie nie działa. :P Zgodnie z rozporządzeniem o tym, w jakim terminie odbywają się zajęcia zdalne, decyduje dyrektor. Jeśli nie wyznaczył konkretnych godzin, to nie ma konkretnych godzin. Ministerstwo umywa ręce. ;)
To nie wina nauczycieli, że serwery dzienników elektronicznych nie są przygotowane do zdalnej pracy wszystkich naraz w całej Polsce. Pretensje proszę kierować do stosownego ministerstwa lub obsługi technicznej dzienników. ;)
Widzisz jakieś rozwiązanie problemu? Panuje chaos, bo ministerstwo nie zrobiło NIC, aby chaos opanować. Nauczyciele czy dyrektorzy nie mają możliwości, żeby wprowadzić jakieś zasady obowiązujące wszystkich i wszędzie.
LoL. Dzwonie do wychowawczyni syna. Chce pomóc, zaproponować jakieś rozwiązanie zastępcze do komunikacji. Pani na zakupach w sklepie. Koniec rozmowy.
Są ludzie i ludzie. :) Znajomy robi w korpo związanej z marketingiem i po tygodniu pracy "zdalnej" kierownictwo postanowiło zabawić się w "sprawdzam" i okazało się, że prawie połowa pracowników rozpisała sobie w systemie godziny do zadań, których albo nie skończyła albo całkiem nie ruszyła. Tak to niestety wygląda, jak wszystkich wywali się do domu na pracę zdalną, gdzie jednak trzeba mieć trochę samodyscypliny, by nie się nie opieprzać.
Pani może być na zakupach. Nie ma żadnego przepisu, zgodnie z którym miałaby wykonywać obowiązki związane z pracą o tej i o tej godzinie. Rząd tego nie uregulował. Równie dobrze może wysyłać materiały i zadania, odpowiadać uczniom czy sprawdzać ich prace po południu.
Tu chyba niespecjalnie jest jakieś wyjście - dasz sztywne godziny to dzieciakom i rodzicom może będzie odpowiadać, ale z kolei nauczyciele też mają własne dzieci, z którymi też przecież ktoś musi siąść.
Zgadza się. Poza tym w niektórych domach jest 1 komputer na kilka osób. Trudno zmusić wszystkich uczniów, żeby o konkretnej godzinie coś tam robili z wykorzystaniem dzielonego sprzętu.
Tak mogę podsumować całe to ,,zdalne nauczanie". Od rana nie można wejść na dziennik.
Chyba nie muszę wspominać że każdemu wlatują za to nieobecności...
Ten screenshot to moje alibi, przynajmniej mam taką nadzieję.
Przecież właśnie teraz wszyscy uczniowie wykonują klasyczny atak DDOS na systemy dzienników elektronicznych.
Należy podkreślić że te systemy to jest komercyjne rozwiązanie pewnych firm przyjęte do (tylko i wyłącznie) sporadycznej komunikacji na linii szkoła-uczeń w ramach wewnętrznej regulacji szkoły.
A pan minister zawija sreberka...
Należy podkreślić że te systemy to jest komercyjne rozwiązanie pewnych firm przyjęte do (tylko i wyłącznie) sporadycznej komunikacji na linii szkoła-uczeń w ramach wewnętrznej regulacji szkoły.
Otóż to. Dlatego od dawna powtarzam, że nakazanie zdalnego nauczania bez udostępnienia wszystkim stosownych narzędzi to jakiś absurd. Kabaret. W żadnej normalnej firmie coś takiego by nie przeszło.
Ok. Młody nie otrzyma promocji do następnej klasy. Nawet nie chce aby ją otrzymał. Powiem mu, że Pan Minister czegoś nie dopilnował, nauczyciele rozkładają ręce bo nic nie mogą. Niech ma wakacje.
Nie nazwałbym tego, co robimy, rozkładaniem rąk. Od wczoraj walczę, jak tylko mogę, z różnymi problemami technicznymi... a co dopiero mówić o nauczaniu.
Rodzicom radzę wysyłać maile do ministerstwa. Żeby nie było takich fajnych statystyk na konferencjach prasowych.
Bukary, uwierz mi doceniam to co robisz. Do ministerstwa tez już info poszło. Kropla drąży skałę.
U mnie też specjalny portal szkolny ledwo zipie. Zalogowanych 200 uczniów, co chwila wylogowuje, dobrze, że test który robię się zapisuje w trakcie. Śmiech na sali z takim nauczaniem
Nie chcę nikogo obrażać, ale jak widzę, jak nauczyciele nie radzą sobie z obsługą tak prostych rzeczy jak administracja serwera discord, to ja się pytam gdzie są Ci nauczyciele co podczas strajku cały czas powtarzali, że nauczyciele muszą się przez całe życie dokształcać.
Ustawienie takiego serwera aby nie było nikogo nie pożądanego to około 5 minut wraz z googlowaniem jak to zrobić + ustawianie mutowanie całego kanału prócz nauczyciela i udzielanie głosu uczniowi na czas odpowiedzi ustnej + ewentualnie unmute na czas "pytania?".
Dodatkowo banowanie równające się z oceną ndst z zachowania + przedmiotu za nieodpowiednie zachowanie.
//edit
co do WFu, zawsze nauczyciel może nagrać filmik jak robić dane ćwiczenia i zdać je do wykonywania przez kolejne 2-3 tygodnie i sprawdzenie rozwoju ucznia po zakończeniu kwarantanny :) Kalistenikę można ćwiczyć wszędzie.
Apelowałbym jednak o myślenie, a nie wklepywanie jakiejś propagandy.
administracja serwera discord
Zgodnie z zaleceniami inspektorów danych osobowych nauczyciele nie powinni korzystać z żadnych komunikatorów w serwisach społecznościowych i udostępniać uczniom swoich prywatnych danych (konta, ksywki itp.). Tego rodzaju narzędzia nie spełniają wymogów związanych z poufnością przekazywanych informacji i umożliwiają też nieuprawnione utrwalanie wizerunku. Rzecz jasna, nauczyciele, pozbawieni oficjalnych narzędzi, próbują obejść prawo dla dobra uczniów i jednak jakoś prowadzić zdalne nauczanie. A niektórzy jeszcze mają czelność ich za to krytykować... :P
Ministerstwo powinno było zaopatrzyć szkoły w profesjonalne narzędzia do nauczania, np. Google Clasroom, które są jednak dosyć skomplikowane (a jeden nauczyciel musi zarządzać setkami osób) i wymagają przeprowadzenia wcześniejszych szkoleń (mamy do czynienia z informacjami poufnymi i każdemu nauczycielowi grozi odpowiedzialność karna za ich ujawnienie!). Niestety, ministerstwo niczego nie zapewniło, a tylko nieliczne szkoły mają w tej chwili dostęp do profesjonalnych (płatnych) narzędzi. Gdybyśmy nawet chcieli, nie ma możliwości, żeby szybko wdrożyć tego rodzaju narzędzia w szkole (np. nie sposób szybko zarejestrować szkolnych kont na platformach Microsoftu ze względu chociażby na liczbę zgłoszeń i ograniczoną z powodu epidemii liczbę pracowników, którzy teraz się tym zajmują itd.).
co podczas strajku cały czas powtarzali, że nauczyciele muszą się przez całe życie dokształcać
Dokształcanie nauczycieli nie wiąże się z kursami na temat stawiania serwerów w Discordzie. Dokształcamy się cały czas w swoich dziedzinach i w kierunku zalecanym przez rządzących. Jakbyś nie wiedział, PiS postawił krzyżyk na cyfryzacji i multimediach i postawił w swojej deformie na model szkoły pruskiej. Poza tym: nie każdy nauczyciel jest informatykiem i ma trzydzieści kilka lat. Znam np. świetnych historyków (często ludzi starej daty), których uczniowie wygrywają olimpiady, a którzy w kwestiach sieciowych są kompletnymi ignorantami. Zresztą popatrz na średnią wieku nauczycieli. O tym problemie trąbiliśmy wielokrotnie w czasie strajku. Nikt nie słuchał. Lepiej było napuszczać rodziców na nauczycieli.
co do WFu, zawsze nauczyciel może nagrać filmik jak robić dane ćwiczenia i zdać je do wykonywania przez kolejne 2-3 tygodnie i sprawdzenie rozwoju ucznia po zakończeniu kwarantanny
Nauczyciel się ma nagrywać i wrzucać swoją podobiznę gdzieś w sieci? A z jakiej racji? Może ty się nagrasz, powiesz coś fajnego i udostępnisz ten filmik w przestrzeni publicznej (np. na YouTube)? Tylko nie zapomnij wrzucić tutaj linka. :)
Bukary mam wrażenie, że nauczyciele tak jak całą reszta społeczeństwa ma tylko tryb wybierania tego co im pasuje:
- jak jest zakaz/nakaz i im nie pasuje to go łamią
- jak jest zakaz/nakaz i im pasuje choć jest błędny to za wszelką cenę będą bronić
Dla mnie człowiek który nie potrafi obsłużyć prostych programów komputerowych których nauka obsługi zajmuje mniej niż 5-10 minut nie powinien nigdy być nauczycielem. W dzisiejszych czasach aby poszerzać własną wiedzę oraz wiedzę innych musisz umieć "obsługiwać komputer" i nie trzeba być tutaj informatykiem, wystarczy odrobina rozgarnięcia. Lub po prostu poprosić jakiegoś zaufanego ucznia o konfigurację, lub nauczyciela informatyki jak się dzieciakom nie ufa ;)
nam np. świetnych historyków (często ludzi starej daty), których uczniowie wygrywają olimpiady, i niby co Ci albo uczniowi daje wygrana olimpiada prócz kartki na której jest wydrukowany dyplom ? przecież to nie ma żadnego znaczenia w dorosłym życiu, nie ma żadnego wpływu na przyszłe życie własne jak i społeczeństwa. Gdybyś powiedział że znasz świetnych historyków których uczniowie dokonują odkryć w temacie historii to byłoby to osiągnięcie, ale świstek papieru wygrania olimpiady ? Aby nie być gołosłownym: w podstawówce nie zakwalifikowałem się nawet do 2 etapu olimpiady chemicznej, 2 dziewczyny przeszły dalej, jedna chyba jeszcze dalej i jaki jest tego efekt ? Żadna z nich nie ma kontaktu z chemią, ja natomiast pracuję jako technolog chemik, mam w tym momencie 16 lat doświadczenia zawodowego od bycia galwanotechnikiem, laborantem chemicznym, a teraz jestem technologiem oczyszczania wody i ścieków i odnoszę w tej branży sporo sukcesów, a po przegranej olimpiadzie chemicznej można by było wnioskować, że jednak z chemii nic nie potrafię.
Zgodnie z zaleceniami inspektorów danych osobowych nauczyciele nie powinni korzystać z żadnych komunikatorów w serwisach społecznościowych i udostępniać uczniom swoich prywatnych danych
To po prostu podawajcie w komunikatorach tylko te dane które już uczniowie posiadają - jaki problem ? Jak nie wpiszesz swojego numeru PESEL czy daty urodzenia, to uczniowie tego nie zobaczą.
powinno było zaopatrzyć szkoły w profesjonalne narzędzia do nauczania powinno ale tego nie zrobiło, więc masz dwie możliwości:
1) odmówić wykonywania pracy, bo zgodnie z prawem nie otrzymałeś niezbędnych narzędzi pracy - przy strajkach jakoś było to możliwe, wiec niby czemu teraz taki problem ?
2) pomyśleć chwilę i się przygotować do prowadzenia zajęć w sposób zgodny z prawem i zasadami dotyczącymi np. poufności danych.
Może ty się nagrasz, powiesz coś fajnego i udostępnisz ten filmik w przestrzeni publicznej (np. na YouTube)
A proszę bardzo: https://www.youtube.com/watch?v=WBNSql6i09Y (zawsze można zabezpieczyć pliki przed nieuprawnionym dostępem np. poprzez zaproszenia na dany adres mailowy - np. za pomocą google drive).
Natomiast jak nauczyciel tak bardzo boi się pokazywać sam siebie to może użyć funkcji szukaj na YT i znaleźć odpowiednie filmy instruktażowe innych ludzi i po ich sprawdzeniu przesłać je uczniom.
Szukasz wymówek. Zamiast tego wystarczy po prostu jak wyżej napisałem odmówić pracy ze względu na brak zapewnienia niezbędnych narzędzi pracy.
Dla mnie człowiek który nie potrafi obsłużyć prostych programów komputerowych których nauka obsługi zajmuje mniej niż 5-10 minut nie powinien nigdy być nauczycielem.
Tak, tak. Rozumiem, że np. takiego Kołakowskiego byś ze szkoły wyrzucił, bo wszelkie sprawy techniczne załatwiali za niego inni? Dla ciebie czy dla mnie kwestie związane z obsługą komputera to oczywista oczywistość. Ciągle jednak zapominasz, że - m.in. wskutek braku sensownej "reformy" nauczycielskich pensji - znaczna część pedagogów to ludzie starej daty (a niektórzy nawet już na emeryturze). Właściwie nie ma już prawie (statystycznie) silnie reprezentowanego młodego pokolenia wśród nauczycieli.
Doskonale rozumiem, że trzeba iść z duchem czasu, przystosowywać się itp. Ale ludzie, którzy są dwa lata przed emeryturą, mają już w nosie takie "przystosowywanie się". A to oni stanowią znaczną cześć tych, którym właśnie teraz nakazano zdalne nauczanie. Bez żadnego przeszkolenia, przygotowania itd. Nie wyobrażam sobie np., żeby mój starszy już rodzic, który ma jakieś podstawowe umiejętności obsługi komputera, miał nagle komunikować się z kimś przez Discorda i nauczyć się tego całkiem samodzielnie (bez wskazówek i szkolenia), zachowując przy okazji wszelkie zasady bezpieczeństwa i ochrony danych osobowych.
Innymi słowy, nie żyjemy w idealnym świecie i nie sposób nagle zmienić całej kadry nauczycielskiej. A kryterium, które próbujesz stosować: "Nie łapiesz w mig nowych technologii, nie nadajesz się na nauczyciela" naprawdę jest bardzo zawodne.
i niby co Ci albo uczniowi daje wygrana olimpiada prócz kartki na której jest wydrukowany dyplom?
Przecież ja nie dyskutuję na temat przydatności olimpiady (czy w ogóle wiedzy zdobywanej w szkole) w życiu. Przykład z olimpiadą służył jedynie pokazaniu tego, że można być dobrym nauczycielem (czyli takim, który przekaże wymaganą wiedzę i nauczy wymaganych umiejętności) i nie znać się na komputerach. Cały twój wywód o olimpiadzie jest zupełnie niezwiązany z tematem dyskusji.
To po prostu podawajcie w komunikatorach tylko te dane które już uczniowie posiadają - jaki problem ? Jak nie wpiszesz swojego numeru PESEL czy daty urodzenia, to uczniowie tego nie zobaczą.
Tu nie chodzi o wpisywanie jakichś danych. Chodzi o poufność informacji związanych z całym procesem nauczania. Zresztą poczytaj sobie też informacje tutaj:
https://lobo.expert/keep-calm-2-czyli-ostroznie-z-e-lekcjami-na-zywo/
https://lobo.expert/keep-calm-czyli-apel-o-spokojne-podejscie-do-sprawy-e-learningu/
Jeden cytacik:
Biorąc to wszystko pod uwagę, proszę zwrócić także uwagę na fakt, że
a) wykorzystywanie prywatnych skrzynek e-mail, w systemach takich jak
b) wykorzystanie ad-hoc platform takich jak YouTube, Facebook, Discord, Skype, etc. również nie jest zgodne z prawem i można tam publikować materiały (do których nauczyciel ma prawa autorskie!), ale nie można prowadzić zajęć w czasie których uczniowie są oceniani, albo pozyskiwane są jakieś dane (choćby prace uczniów);
c) wiele reklamowanych ostatnio platform e-learningu nie gwarantuje umowy ze szkołą, a jeśli nawet gwarantuje, to zawierać powinna ją Dyrekcja, a nie pojedynczy nauczyciel.
Dostaliśmy nakaz nauczania zdalnego, a nie dostaliśmy żadnych narzędzi, które pozwalają legalnie w ten sposób nauczać. To chyba dla ciebie zrozumiałe? Wystarczy jeden złośliwy rodzic (a znam wielu takich!), a nauczyciel, który chciał dobrze, może mieć poważne problemy prawne. Pamiętaj, że złamanie prawa przez nauczyciela (a podpisujemy stosowne dokumenty i klauzule) może nawet skutkować zakazem wykonywania zawodu. Warto ryzykować, żeby sobie pogadać na Discordzie?
pomyśleć chwilę i się przygotować do prowadzenia zajęć w sposób zgodny z prawem i zasadami dotyczącymi np. poufności danych
No to przecież większość nauczycieli tak robi. Czyli wysyła uczniom materiały za pomocą służbowych maili i dziennika elektronicznego. To chyba jedyne legalne metody dla szkół, które nie zakupiły wcześniej GSuite czy pakietów Microsoftu do zdalnego nauczania (czyli zdecydowanej większości szkół w Polsce).
odmówić wykonywania pracy
Żartujesz czy jesteś całkowicie oderwany od rzeczywistości (także prawnej)? Jak możesz porównywać strajk z obecna sytuacją? Miejże trochę rozumu. Zgodnie z prawem nie możesz odmówić wykonywania pracy w obecnej sytuacji (chyba że się zwolnisz).
Szukasz wymówek.
Nie. To ty szukasz dziury w całym, a powinieneś się cieszyć, ze jacyś nauczyciele próbują stawiać te serwery na Discordzie, choć do końca nie potrafią. Radziłbym w obecnej sytuacji wspierać i klaskać, a nie potępiać i wyśmiewać.
Przykład z olimpiadą służył jedynie pokazaniu tego, że można być dobrym nauczycielem (czyli takim, który przekaże wymaganą wiedzę i nauczy wymaganych umiejętności) i nie znać się na komputerach. Cały twój wywód o olimpiadzie jest zupełnie niezwiązany z tematem dyskusji.
Jeżeli dla Ciebie ten wywód nie ma sensu, to mi bardzo przykro z tego powodu, bo widać zupełnie inaczej definiujesz dobre wykonywanie pracy.
Dla mnie dobry nauczyciel to taki który nauczy Cię korzystać z wiedzy i reagować na sytuacje nie przewidywalne, a nie zdawać egzaminy czy wygrywać olimpiady, a potem nie potrafić nawet połączyć 2 faktów ze sobą.
Ileż ja w swoim życiu spotkałem ludzi którzy nie potrafią połączyć 2 działów wiedzy w jedno, a wygrywali konkursy, olimpiady czy też zdawali egzaminy z najwyższymi notami. Szybki przykład z obecnych czasów: lata sobie mem o zabijaniu wirusa w 27 stopniach C i wszyscy co go rozsyłają zapominają o temperaturze ciała człowieka.
Inny przykład: dla mnie dobra szkoła prawa jazdy to taka która uczy jeździć, a nie zdawać egzamin - bo na co mi zdanie egzaminu jak nie potrafię jeździć ?
Tak samo na co mi zdanie egzaminu z chemii nieorganicznej jak nie potrafi ta osoba tej wiedzy potem wykorzystać w labo przy prostym miareczkowaniu ? Na egzaminie pisze równania reakcji tworzenia soli, liczy bilanse itd. a przychodząc do labolatorium nawet nie wie od czego zacząć miareczkowanie alkacymetryczne, jakie reagenty dobrać i jak obliczyć wynik, a jeszcze miesiąc wcześniej ta sama osoba zdała egzamin z tego.
Zgodnie z prawem nie możesz odmówić wykonywania pracy w obecnej sytuacji (chyba że się zwolnisz).
I tak kilka razy zrobiłem w swoim życiu, nie otrzymałem narzędzi do wykonywania swojej pracy oraz polecenie wykonania pracy, to moja odpowiedzią było wypowiedzenie umowy. Jeżeli jest tak źle jak piszesz, to warto rozważyć taką ewentualność i przestać się denerwować.
Bukary sluchaj Sulika, pakuj sie i dawaj na wyspy. Otworzysz szkole polskiego i na lajcie zarobisz sobie jakies 40k brutto.
Jak bedziesz blisko to jako pierwszy zapisze ci dzieciaki do szkolki bo za cholere nie chca sie uczyc polskiego ode mnie :)
Po co masz sie tam meczyc jak zero wdziecznosci za wykonana prace dostajesz ;)
Jeżeli dla Ciebie ten wywód nie ma sensu, to mi bardzo przykro z tego powodu, bo widać zupełnie inaczej definiujesz dobre wykonywanie pracy.
Nadal nie rozumiesz. Ten wywód może i ma sens, ale - jak napisałem - nie dotyczy tego, o czym rozmawiamy. Nasza dyskusja nie dotyczy tego, czy przekazywana w szkole wiedza i kształcone w szkole umiejętności są dobre/dostosowane do naszych czasów itp. Nauczyciel (i tak ma wpisane w zakresie obowiązków) ma realizować podstawę programową. Ustalają ją rządzący. A więc w gruncie rzeczy tego rodzaju wywody powinieneś kierować nie do mnie (nie do nauczycieli), tylko do ministra.
Na marginesie: też uważam, że trzeba zreformować nauczanie. Jak popatrzysz na poniższe lekcje, które dziś układałem, to zauważysz, że staram się realizować podstawę programową (staroć, czyli Horacy), ale gdzie się tylko da wciskam jakieś ważne, współczesne treści (konsumpcjonizm, ekologia, celebrytyzm itp.). Pomijam zresztą fakt, że umiejętności kształcone na tych lekcjach (analiza, interpretacja nieznanego wcześniej tekstu, wyrażanie własnej opinii, kojarzenie różnych faktów itp.) w ogóle są przydane - w każdym miejscu i czasie. Ogólnie rzecz ujmując, zgadzam się zatem z twoim wywodem.
Jeżeli jest tak źle jak piszesz, to warto rozważyć taką ewentualność i przestać się denerwować.
Decyzja o rezygnacji z pracy, w której dostajesz pełną pensję, w sytuacji, gdy jest epidemia, a musisz utrzymać i siebie, i rodzinę, byłaby, delikatnie rzecz ujmując, debilizmem. Nie sądzisz?
BTW, fajnie się prezentujesz na wizji! Nie wszyscy nauczyciele mają jednak ochotę być aktorami i działać przed kamerą... Tego nikt w tym zawodzie nie może wymagać.
Popatrz na kilka powyższych postów!
Kabaret!
Chociaż... w TVP gadali, że wszystko idzie jak po maśle!
Zaczyna sie narracja ze problemy z nauczaniem zdalnym sa spowodowane przez nauczycieli. No za co oni biora kase? No za co? Bukary oddaj pensje!
https://kobieta.onet.pl/koronawirus-w-szkole-zdalne-nauczanie-to-fikcja/h9n5srg
Dziękuję jego eskcelencji panu nadministrowi oświaty że mogłem zostać nauczycielem nauczania początkowego w swoim domu.
Dziękuję też nadzwyczaj sprawnemu państwu które udostępniło jakże niezawodną platformę elearningową (w postaci prywatnego emalia pani nauczycielki...).
Pomiędzy kolejnymi telekonferencjami na pewno będę performował na 200% normy: jako pracownik i jako nauczyciel...
Teraz dopiero jestem uber wydajnym i kreatywnym mając co 2 min strzały "Tata a jak się pisze?".
Zaczyna sie narracja ze problemy z nauczaniem zdalnym sa spowodowane przez nauczycieli. No za co oni biora kase? No za co? Bukary oddaj pensje!
No własnie straszliwie wpieniają mnie takie zawodzenia kompletnych ignorantów. Cytat z artykułu, który podlinkowałeś:
Dodatkowo nauczyciele otrzymują za to pensję, dlaczego?
Chodzi np. o to, że dziś od rana siedzę nad kolejnymi zadaniami dla uczniów, odpisuję na tonę maili, dokonuję korekty oficjalnych szkolnych dokumentów dla dyrekcji, wypełniam dokumentację zdalnego nauczania, odbieram telefony w sprawach służbowych, komunikuję się z uczniami i wychowawcami, a do tego walczę z problemami technicznymi...
Od dziś dojdzie mi jeszcze popołudniowe sprawdzanie odesłanych przez uczniów zadań i prac. O chwili na życie osobiste i i chwili dla bliskich na razie nie wspominam. ;)
I tak dzień po dniu, od rana do wieczora.
A zadania, które przygotowuję dla uczniów, nie składają się z jednego polecenia. Oto przykład dziś przygotowanych 4 lekcji dla jednej klasy (a klas mam kilka, blisko 100 uczniów). Lekcje wciąż in statu nascendi, ale już prawie gotowe do wysłania:
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
(Ciach) Usunięto "posrane" lekcje. ;)
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
I to jest właśnie to nauczycielskie nicnierobienie... A jeszcze południa nie ma. Musiałem się już dziś przekopać przez stos zasobów internetowych, żeby znaleźć cokolwiek przydatnego (dostępnego dla uczniów za darmo w sieci) i ułożyć z tego jakaś sensowną i łatwą do zrozumienia lekcję. Bo tak naprawdę niczego przydatnego nam ministerstwo nie zapewniło...
I nie chodzi o to, żeby się skarżyć. Chodzi o to, żeby nam wreszcie ludzie dali spokój, nie narzekali, nie naskakiwali na nas, tylko pozwolili nam pracować. ;)
:P
Spokojnie, zaraz te lekcje usunę, żeby Manolito nie mógł skorzystać (i zrecenzować jako "posranych"). ;)
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/posts/1541099686053545
Po co nam MEN?
Za wyposażenie uczniów i nauczycieli w sprzęt odpowiada samorząd. Za organizację pracy - dyrektor. Za realizację podstawy nauczyciele i rodzice.
Minister Piontkowski twierdzi, że wszystko działa znakomicie.
A jak nie działa, to nie jego wina.
Zdziwieni?
A tutaj ciekawostka na temat jakości "zdalnych" lekcji udostępnionych przez MEN:
https://niedlachaosuwszkole.pl/2020/03/26/zdalna-lekcja-o-kazimierzu-tetmajerze-bubel-w-pozlotku/
Firma w której robię (zajmujemy się studiami podyplomowymi dla nauczycieli) właśnie założyła dla jednej szkoły platformę nauczania za pomocą Moodle (trza korzystać z okazji). Ciekawe jak to wyjdzie.
Ogólnie to już nauczyciele z niej korzystają (nie dopisałem, że to studia on-line). Platforma ta pozwala w łatwy sposób dodawać materiały (nazywasz, wrzucasz czy to pdfa, worda, excela czy powerpointa) lub zadania (polegające na przesłaniu pliku do sprawdzenia, można także zrobić test, określić do tego punktację - u nas jest 3- od 55% procent, 3 60 % i tak do 5). Zarówno uczeń jak i nauczyciel mają łatwy i czytelny dostęp. Do tego grupowanie uczniów w kohorty przypisywane bezpośrednio do przedmiotów, każdy może bardzo łatwo zobaczyć swoje oceny. Możliwość dodania dodatków, z którego najlepszy dla obu stron byłby BigBlueButton - system wideokonferencji, gdzie nauczyciel ma dostęp do tablicy, udostępnia pokazów i chyba plików, uczniowie mogą "podnosić rękę" jeśli mają pytania. Jedyny minus jest taki, że trzeba wpierw postawić własny serwer z tym. Dlatego też polecam wypróbować na początek Jitsi meet jeśli chodzi o wideokonferencje dla uczniów - wchodzisz nazywasz pokój i już inni mogą dołączyć (mała porada, jeśli chce się słyszeć dźwięk trzeba zaakceptować dostęp do mikrofonu i kamerki jeśli są podłączone).
Kilka słów o posranych nauczycielach i posranym nauczaniu*.
W polskich domach panika, gniew, oburzenie. Rodzice i uczniowie pracują ostatkiem sił. Wypruwają sobie żyły. Zakładają na ramiona kierat i ciągną radło (tudzież sochę), żeby wspólnymi siłami zaorać ugór polskiej edukacji. Wielka gra właśnie się rozpoczęła. A w każdej polskiej rodzinie czai się programista, który ma jeden podstawowy cel: opracować jak najszybciej kody i trainery, które ułatwią i usprawnią rozgrywkę. Dodatkowe mikstury zwiększające skupienie? Zwój z czarem rozciągania czasu? Proszę bardzo. Na razie nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, jak ostatecznie oszukać system i zrezygnować z rozgrywki, nie tracąc pozycji w rankingu.
Po drugiej stronie ekranu rozłożyło się ciało pedagogiczne. Potężne albo chuderlawe. Z przekrwionymi od wpatrywania się w powłokę antyrefleksyjną oczami. Ledwo widoczne spod stosu książek, skoroszytów, notatek. Trzymające rękę na ledwo wyczuwalnym pulsie szkolnictwa. Nastawiające nieprzywykłych do ciszy uszu na dźwięk powiadomień, które oznajmiają nadejście dwieście trzydziestej trzeciej wiadomości tego dnia. Pod dłonią potężne oręże - myszka, które w mgnieniu oka może zmienić cały przebieg gry, podwyższając poziom trudności wszystkim grywalnym postaciom.
U zbiegu szkolnych łącz internetowych, które unieruchamiają wszystkich użytkowników dziennika elektronicznego niczym pajęcza sieć, zasiada dyrektor. Pan i władca. Dzierżyciel prawdziwego kagańca oświaty. Mistrz gry, który wyznacza swoim podopiecznym kolejne przygody i stawia na ich drodze sturękich olbrzymów, po czym wysyła kilka razy dziennie konnego posłańca, aby odebrał papirus ze sprawozdaniem z wygranej lub przegranej potyczki pedagogicznej drużyny. Jego władza budzi respekt - decyduje o tym, ile sakiewek złota otrzymają uczestnicy gry na starcie i po wykonaniu konkretnych misji.
Ale każdy mistrz gry ma nad sobą ostatecznego demiurga. Ten, niewzruszony niczym mumia Tutanchamona, obserwuje rozgrywkę, parafrazując w duchu słowa Mickiewicza: "Ty nie jesteś miłością - jesteś tylko mądrością". Lekkim prztyczkiem puścił w ruch wszechświat możliwych scenariuszy gry, po czym schował się za chmurami przypominającymi kłęby warszawskiego smogu, udając, że jest nieobecny. Po chichu śmieje się z wysiłków malutkich kukiełek, które krzątają się po chaotycznej scenie szkolnego teatrzyku ku jego uciesze.
Sprzęt, na którym rozgrywana jest wielka bitwa, ledwo zipie. Karta graficzna dusi się pod naporem wyświetlanych w przyśpieszonym tempie potężnych map, które służą drużynie do wyznaczania drogi ku celowi wskazanemu przez mistrza gry. Nie wiadomo, czy w mrocznej jaskini znajdzie się skarb, czy też czeka tam na drużynę kolejna pedagogiczna porażka. Procesor nie nadąża z obliczeniami: liczba graczy uczestniczących w sesji przerasta jego możliwości.
Tak wygląda od wczoraj polska edukacja.
I krótkie wyjaśnienie. Dlaczego nauczyciele są teraz "posrani"?
Ponieważ w swoim rozporządzeniu minister oddał w ręce dyrektora decyzję o tym, ile i komu pieniędzy wypłacać za pracę wykonywaną w okresie nauki na odległość. Zaś dyrektor musi się ze swoich decyzji finansowych spowiadać przed organem nadzorującym. A to oznacza, że wszystkich ogarnęła opisana w "Cesarzu" Kapuścińskiego "drżączka zabiurkowa". Wszyscy się boją. I próbują za wszelką cenę wykazać, że coś robią w warunkach, kiedy nie da się za wiele zrobić.
Dyrektor wymaga od nauczycieli sprawozdań z wykonanej pracy, które powinny być dłuższe niż rolka koronawirusowego papieru toaletowego. A w sprawozdaniach: daty, godziny, terminy, dokładne tematy, liczba uczniów, którzy odczytali maile i logowali się do dziennika, liczba uczniów, którzy nie odczytali i się nie logowali, konkretne numery akapitów z ustaw i rozporządzeń, zapisy z podstawy programowej, cele, efekty, ewaluacja... Żeby sprostać wymaganiom i otrzymać wypłatę, nauczyciele piszą, wysyłają, piszą, wysyłają, piszą, odbierają, wysyłają, sprawdzają, odbierają, odpowiadają. Wuefiści nagle zamienieją się w historyków (opisz dzieje polskiej siatkówki!), polonistów (napisz rozprawkę na temat przewagi hokeja nad piłką nożną!) i plastyków (narysuj plakat olimpiady!). Nauczyciele ze świetlicy organizują wideokonferencje, w czasie których rozmawiają sami ze sobą, bo żaden normalny uczeń nie idzie do świetlicy, kiedy jest w domu. Absurd goni absurd. Papierologia staje się najważniejszą dziedziną nauki w polskim systemie edukacji.
A demiurg wychodzi co jakiś czas zza krzewu gorejącego, żeby oznajmić urbi et orbi, że żyjemy na najlepszym z możliwych światów.
Biedne dzieci. Biedni rodzice. Biedni nauczyciele. Biedni Polacy.
*Termin "posrany" w kontekście polskiej edukacji wprowadził do polszczyzny jeden z użytkowników forum Gry Online, Manolito. Przypis ten ma na celu zapobieżenie wszelkim próbom posądzenia mnie o przywłaszczenie sobie praw autorskich do ww. terminu.
Nie wiem kto dał Ci minusa (lecz, cytując klasyka, "choć się domyślam"), ale ode mnie masz plusa. Sam prawie "skończyłem" jako nauczyciel, mam znajomych po obu stronach barykady i widzę, jak kulawy - choć to niedopowiedzenie - jest ten "system". A to dopiero początek.
Mogę tylko dodać, że pracując zdalnie w praktyce pozorawałem pracę przez pół dnia aż udało się (ze zmiennym natężeniem) wykonać skłonić młodzież do wykonania zadań z zakresu nauczania początkowego ("tata a jak się pisze", "co robisz", "jestem głodny", "czy mogę już iść").
Potem oczywiście poświęciłem kolejne 2h na to żeby choć trochę popchnąć moje zadania do przodu.
Zatem wielki sukces ober nadzorcy okupiłem to tym że wykonałem z grubsza 3/4 tego co zwykle w około 10h dniówki. Ale nic to, Największy Demiurg jest gotowy na to aby mnie (i innych) poświęcić na ołtarzu kreowanej rzeczywistości całkowicie alternatywnej.
Tia...
Ja cały czas jestem ciekaw czy suweren doceni nauczycieli i przedszkolanki czy też nie. Logika nakazywała by podejrzewać, że tak. Z drugiej strony jak ostatnio porozmawiałem sobie w firmową Żanetą w jednej z dużych firm w Warszawie, która od pierwszego otworzenia jamy ustnej zaczęła gardłować, że po... tych nauczycieli, tyle wysyłają materiału i ONA to teraz musi go przerabiać to mi witki opadły.
Ja się cieszę, że mam dzieciaki w klasach 2 i 0, także rysowanie, liczenie, czytanie jest do ogarnięcia, poza tym ilość materiału nie jest gigantyczna.
Natomiast mocno współczuję przede wszystkim uczniom, którzy w tym roku mają istotne egzaminy.
Przerąbane mają dzieci za PISu, najpierw im zrobili tłok w szkołach, teraz tłok w domu i jeszcze tłok w nauczaniu.
Ja jestem ciekawy czy starsi uczniowie mają więcej samo zaparcia do nauki w domu czy tak samo jak z młodsze bez musu nic same nie ruszą.
Wczoraj rozmawiałem ze znajomą z Austrii mają te samą sytuacje i jak to określiła nauczyciele ślą zadania, a rodzic pracujący w domu musi ogarnąć swoją prace oraz nauczanie dziecka, które nie widzi autorytety nauczycielskiego w rodzicu, ogólnie lipa jak u nas nikt nie przygotowany do zdalnego nauczania.
Do mojej szkoły przyszła do wypełnienia kolejna ankieta. Tym razem z MENu na okoliczność wskazania ilości sprzętu potrzebnego szkole do zdalnego nauczania. Ankieta do odesłania do godz. 16 jak dobrze pamiętam.
Nasuwa mi się parę przyczyn ankiety:
- pozoracja działań w celu określenia braków
- faktycznie chcą kupić sprzęt tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju. Biorąc pod uwagę czas jaki został do świąt nie zdążą zakupić (na mój gust) brakującego sprzętu i związku z tym czy aby przypadkiem już nie planują przedłużenia pracy zdalnej oświaty?
- już samorządy nie muszą zaopatrzyć szkół w brakujące komputery?
Rzeczywiście dosyć dziwne...
Obie możliwości (pozoracja i przedłużenie nauczania) są dosyć prawdopodobne. Ale nawet gdyby nauczanie się przedłużyło... wątpię, żeby sprzęt nagle wszystkim szkołom kupowali (skarbiec jest pusty).
Mają przesunąć 180 mln z środków unijnych POPC na laptopy dla szkół, może o to chodzi?
https://www.telko.in/180-mln-zl-w-popc-przesuniete-na-laptopy-dla-szkol
Dzięki Bukary, dzięki Tobie już wiem, że nie ma co wykorzystać nabytego wykształcenia i nawet myśleć o szkole. Skostnienie nie minie póki wiatr nie przestanie wiać w złym kierunku. Śmiech na sali.
Pakować się teraz w kierat nauczyciela? Wolne żarty!
Jeśli jesteś młodym człowiekiem i zaczynasz karierę zawodową, trzymaj się jak najdalej od szkoły. Tutaj marnie zarobisz, będziesz miał poczucie bezsensu wykonywanej pracy (choćbyś nie wiem ile wysiłku w nią wkładał), a do tego prawie wszyscy cię będą w myślach opluwać i prawie nikt nie doceni tego, co robisz.
Nie rozumiem po co ta meka w tym "kieracie"...
Bukary możesz skorzystać z Microsoft Teams,u mojej żony w szkole wszyscy przestawili się na to rozwiązanie.
Dzięki za radę! Drackula też już wskazywał na Teams. Skorzystam z tego pewnie czasem, ale o normalnych lekcjach "na żywo" i tak nie ma mowy ze względu na:
a) zalecenia dyrekcji (unikać "nieoficjalnych" komunikatorów),
b) problemy z internetem (i u mnie na wsi, i u moich uczniów).
Bukary, moze bedzie pomocne
https://www.microsoft.com/en-us/microsoft-365/blog/2020/03/24/host-virtual-class-microsoft-teams/
Ja od tygodnia siedze na teamsie bo wszystke glaby z roboty co nie musza nic w labie robic siedza w domu.
Postawiłem właśnie u siebie Teamsa. Wygląda ok.
O proszę: kolejny wielki sukces ober nauczyciela - Librus (dla przypomnienia całkowicie prywatny podmiot!) dołożył "skrzynek" i nawet można się zalogować...
Librus jako narzędzie do elearningu, to musi się udać... Coś jak szarża z widłami na czołgi.
U mnie bałagan, system przeciążony. Dyrekcja wysyła wiadomości, że są skargi od rodziców na nauczycieli, że wysyłają za dużo materiałów. Kolejna prośba o rozsądniejsze zadawanie ćwiczeń, ponadto ja jako nauczyciel wychowania fizycznego jeszcze muszę uczniom dokładać niepotrzebnych pierdół. Nauczyciele, którzy również mają dzieci w naszej szkole także wysyłają do nas wiadomości o nadmiarze zadań i ogólnym burdelu w przesyłanych treściach, że nie mogą tego ogarnąć przy jednym dziecku jako nauczyciel, a co dopiero jak ktoś ma trójkę dzieci...
SWPS przeprowadził sondaż --------------------------------->
Dobrze, że wśród nauczycieli jest względnie niewielki procent całkowitych idiotów. ;) Choć z drugiej strony... 12 % z kilkuset tysięcy to nie tak mało...
taka ciekawostka by podbic watek
Polskie ministerstwa uzyskały możliwość przekazania niewykorzystanych wcześniej 180 mln zł z Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa na laptopy i tablety dla uczniów i nauczycieli. Unia zaakceptowała ten projekt w ciągu 24 godzin, tymczasem przedstawiciele administracji mówią, że unijne procedury są powolne. Przy okazji przedstawia się te projekty jako własne, starannie unikając odniesienia do źródeł UE
Gdybyś wciąż chciał i potrzebował - sprawdź Jitsi. Zero rejestracji, szyfrowanie, open source, nielimitowana ilość osób. Minus taki, że najlepiej obecnie działa na Chromium (na Firefoxie wyświetlił mi się taki komunikat, ale na Brave już nie).
Na moje miasto rzucili na zakup sprzętu oszałamiajacą kwotę 100000 zł. Szkoły zgłosili zapotrzebowanie na ok. 4800 szt. laptopów. Nawet jak zdejmiemy ze 30% z zapotrzebowania to i tak skala poraża. I tyle w temacie wypełniania kolejnej idiotycznej ankiety. Patrz 81.
A widzieliście, jaki numer odwalili z tak reklamowaną maturą próbną?
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/photos/a.609982312498625/1547479595415554/
To naprawdę jest jakiś kabaret.
Sprawa jest beznadziejna, ale czasami serce roście, jak się patrzy na młodzież...
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/posts/1551708198326027
O słusznym gniewie polskich uczniów, którzy czują, że odgrywają rolę pionków do zbicia na szachownicy rozgrywek politycznych toczonych przez rządzących.
Tymon Radzik, uczeń ostatniej klasy liceum, w ostatnich dniach stał się symbolem buntu ponad 200 000 maturzystów i ponad 350 000 ósmoklasistów.
Pisaliśmy już o tym, że 2 kwietnia Tymon wystąpił do MEN z wnioskiem o dostęp do informacji publicznej. Domaga wglądu do opinii, analiz, rekomendacji dotyczących egzaminów w sytuacji narastania stanu epidemii. Pyta też ministra, w jakim terminie ma zamiar ogłosić decyzję w sprawie przeprowadzenia, przełożenia lub odwołania matur i egzaminów ósmoklasisty.
Maturzysta zadeklarował też, że występuje do sadu z pozwem o ochronę dóbr osobistych.
Uczynił już pierwszy krok - wczoraj złożył w Sądzie Okręgowym w Warszawie wniosek o zabezpieczenie powództwa. Postanowienie powinno zapaść w ciągu siedmiu dni.
Ja się zastanawiam gdzie jest ta dupa wołowa potocznie zwana ministrem. Za dwa tygodnie egzamin osmoklasisty za trzy matura, a ta dupa wołowa z rączkami nie potrafi ogłosić przedłużenia zamknięcia szkół, bo przypomnę oficjalnie za tydzień w środę dzieci wracają do szkół. A premier Pinokio wczoraj w sejmie ogłosił że szczyt zachorowań przed nami - prawdopodobnie w maju. Czy nikt w tym pisie nie ma jaj i nie potrafi wytłumaczyć gnomowi z Żoliborza że ni cholery nie powinien sobie z ludźmi pogrywac?
Wygląda na to, że w tym roku szkolnym już do szkół nie wrócimy. Minister zakłada nawet taką możliwość, że od września dalej będzie nauka zdalna.
Biorąc pod uwagę fakt, że część moich uczniów ma za słaby internet (albo nie ma swojego własnego komputera), żeby z takiej formy nauczania korzystać... no cóż...
Ja się zastanawiam jak ktoś chce cokolwiek luzować w gospodarce skoro żłobki, przedszkola i szkoły pozostają zamknięte. Z kim mają te dzieci zostać w domu? Umówmy się nawet jak ktoś ma pracę zdalną, w chwili obecnej jeżeli ma się na pokładzie dzieci praca ta nie jest wykonywana na 100% i póki co pracodawcy przymykają na to oczy. Ale jak trzeba będzie pracować tak jak normalnie lub wrócić do firmy rodzice, a w większości kobiety odpowiedzą zasiłkami.
Dodatkowy bonus w postaci ochrony przed zwolnieniem gratis.
Jak wszyscy sąsiedzi otworzą szkoły to nie ma opcji żeby u nas były zamknięte.
Już teraz jest ogromny problem dla rodziców, w zasadzie z pracy wraca się do pracy.
Ile można tak ciągnąć? W klasie II moje dziecko np wczoraj dostało 6 maili z zadaniami do wykonania.
Aż nie chcę zgadywać jaki hardcore musi być w wyższych klasach.
Już teraz jest ogromny problem dla rodziców, w zasadzie z pracy wraca się do pracy.
Warto przeczytać a propos:
http://www.wokolszkoly.edu.pl/blog/pruska-szkola-5-0.html
I to:
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/photos/a.609982312498625/1563797127117134/
Mnie zastanawia co mają Patostramerzy którzy robią trollig E-lekcji boja nie wiem jaką trzeba być amebą intelektualną by takie rzeczy robić i jakim Imbecylem by to oglądać i w ogóle zastanawia mnie dlaczego każda klasa nie ma własnego hasła by żadne imbecyle im nie wchodziły lub admina który by to blokował lub w ogóle wywalić takiego typa z grupy chyba można ?
zastanawia mnie dlaczego każda klasa nie ma własnego hasła
Bo nauczyciele muszą używać darmowych komunikatorów czy webinariów, ponieważ nikt z ministerstwa nie zakupił jednej platformy edukacyjnej do szkół. Lepiej było wydać 2 miliardy na propagandę. I w związku z tym nie wszystkie narzędzia komunikacji z uczniami wykorzystywane przez nauczycieli mają możliwość blokowania dostępu hasłem.
Tak z ciekawości, używacie może jakiegoś narzędzia w szkołach, które pozwala na prowadzenie wykładu i prezentację np przeglądarki administratora, a jednocześnie administrator ma podgląd na pulpity/okna uczniów?
Coś w stylu najpierw prezentuję, a teraz wy powtórzcie to samo u siebie, z tym że nauczyciel widzi jak sobie radzą uczniowie.
Nie. O ile wiem, nauczyciele używają różnych narzędzi, które umożliwiają prowadzenie wykładu, udostępnianie pulpitu (prezentacji, obrazów, plików) administratora innym bądź udostępnianie do edycji "na żywo" różnych materiałów (efekty tej edycji widoczne tylko dla administratora lub dla wszystkich). Nie używamy natomiast aplikacji zapewniającej dostęp administratora do komputerów uczniów.
Albo prościej: można wysłać zadanie i kazać je uczniom wykonać na tablicy "na żywo" (zapomniałem nazwy programu, ale ma w sobie słowo "board") albo wysłać plik (mapę myśli, tekst, grafikę) i obserwować, co robi z nim każdy z uczniów; ale nie można uzyskać dostępu do komputera (pulpitu) ucznia. Obserwacja pracy - tak; dostęp - nie.
Powiem tak: zabawa takimi programami może się sprawdza w klasach młodszych (np. dzieciaki mogą ułożyć fajną mapę myśli/skojarzeń albo wspólnie wykonać plakat), ale w przypadku licealistów - to gra niewarta świeczki (zajmuje to za dużo cennego czasu "na żywo" i wymaga dość dobrego połączenia internetowego).
Źle użyłem słowa administrator, chodziło mi o administratora szkolenia, a nie o prawa administracyjne do komputera ucznia.
Obserwacja wykonywanych działań w aplikacji przeglądarkowej, to mnie interesowało.
Obserwacja wykonywanych działań w aplikacji przeglądarkowej, to mnie interesowało.
Tak. Są takie aplikacje. Nauczyciele ich używają. Mam gdzieś zapisane nazwy, ale sam z nich nie korzystam, bo nie mam takiej potrzeby.
Zgłaszam się zgodnie z rozmową:)
Z pytaniem o programy
Wiadomość dla zainteresowanych uczniów starszych klas (np. liceum) i rodziców...
Na 90% nie wrócimy w tym roku (szkolnym) do szkoły. :P Myślę, że nauczyciele zostaną powołani do komisji egzaminacyjnych, ale nauczania w szkołach nie będzie. Czeka nas zapewne zdalna klasyfikacja. Miejsce w szkołach zajmą maluchy (ale raczej w ramach opieki świetlicowej, a nie lekcji). Żeby zachować zasady bezpieczeństwa, "starszaki" zostaną w domach.
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/photos/a.609982312498625/1570294593134054/
Ciekawostka z linii frontu: nauczyciel polskiego wykorzystał serwis test portal. I użył testu otwartego :D
Szkoda tylko, że zapomniał o drobiazagu: polski jest językiem fleksyjnym (dobrze piszę?)...
Skutkiem czego w odpowiedzi na pytanie "jaką formę wykorzystał" wpisanie "metaforę" daje równiutkie 0 (zero) punktów - bo zdefiniowana odpowiedź była "metafora".
Mała rzecz, a jaka różnica.
No niestety nauczanie zdalne nie jest najlepszą formą i rodzi wiele problemów, ale obecnie nie ma innej możliwości. Na uczelni też różnie z tym bywa, ale osobiście wolę uczyć się online niż odrabiać potem semestr w wakacje. Douczam też się sama, szukam różnych materiałów, staram się rozwijać. Dużo firm udostępnia teraz darmowe treści np. taki darmowy test osobowości stworzony przez psychologów.
[link]
Prośba do rodziców i do uczniów...
Nie łączcie się z nauczycielami za pośrednictwem numerów amerykańskich.
A jak tam wam sie siedzi na zdalniaku? Sytuacja nieco sie unormowala? Cokolwiek sie zmienilo?
Meh, już mnie wymęczyły te wszystkie prace z domu, więc dla mnie trochę szkoda, że nie będzie powrotu. Na pocieszenie jest to że już nie dużo zostało tego roku szkolnego.
Sytuacja nieco sie unormowala?
No cóż, to jednak nie jest "normalne" nauczanie. Wielu uczniów po prostu nie pracuje. Cześć całkowicie odcięła się od szkoły i świata. A ci, którzy chcieliby coś robić, mają i tak pod górkę. Przerabiamy/omawiamy zdecydowanie mniej materiału niż w szkole. Pomijam nawet kwestię olimpiad/konkursów czy dodatkowych zajęć (koła zainteresowań, konsultacje itp.), które się nie odbyły i nie odbędą.
Nauczyciele niektórych przedmiotów (np. polskiego) pracują codziennie znacznie dłużej niż w czasach nauczania "stacjonarnego". Ja właściwie siedzę przed komputerem codziennie od rana do wieczora, układając lekcje, prowadząc zajęcia na żywo i sprawdzając zadania/wypracowania. Trudno mówić o jakimkolwiek BHP pracy, co się przekłada również na jej efektywność.
jedyna zaleta takiego nauczania jest że nie ma nauki na zmianę w szkole z powodu powiększonego rocznika
UWAGA! Ważne zwłaszcza dla ósmoklasistów i maturzystów! Pojawiły się wytyczne związane z przebiegiem egzaminów (także maturalnego). Można się z nimi zapoznać tutaj:
https://www.gov.pl/web/edukacja/wytyczne-gis-mz-i-men
Coś czuję, że otwarcie szkół znacząco zwiększy pewne liczby w statystykach:
Zastanawiające wieści z Łodzi, gdzie władze miasta zadecydowały, że pracownicy przedszkoli i żłobków będą przebadani, nim podejmą pracę z dziećmi.
Wykonano już 2000 badań, ale znanych jest tylko 377 wyników. Aż 12 z nich jest pozytywnych.
Przedszkola, w których pracują zakażeni, nie zostaną w poniedziałek otwarte.
A w ilu miastach nie bada się pracowników i nauczycieli przed otwarciem szkół? :P
Zaczęłam posługiwać się serwisem dla poszukiwania korepetytorów, bardzo fajny!
Zajmuje się z korepetytorem z [link] online, myślę, że najlepsze wyjście na czas kwarantanny
Też korzystam z usług korepetytora. Znalazłam w fajnej firmie Buki [url= [link] ]korepetycje online[/url]
Może trochę nie w temacie, ale na pewno na czasie:
Raczej bym nie postulował usuwania W pustyni i w puszczy ze szkolnego kanonu. Wystarczy omawiać powieść Sienkiewicza z odpowiednim komentarzem. A jeśli już byśmy mieli usunąć tę pozycję, to wyłącznie dlatego, że bardzo trąci myszką i nie interesuje współczesnej młodzieży. A ponadto jest wiele lepszych książek w tym gatunku, które mogłyby wskoczyć na jej miejsce.
Warto przy okazji zaznaczyć, że jeden z najsłynniejszych szkiców w humanistyce XX wieku to tekst znanego nigeryjskiego pisarza Chinuiego Acheby "Rasizm w >>Jądrze ciemności<< Josepha Conrada" (u nas do przeczytania w: Sztuka interpretacji w ostatnim półwieczu, t. III, Kraków 2011) . I choć Conrada też bym nie usuwał z kanonu, to jednak trzeba pamiętać, że obaj z Sienkiewiczem reprezentowali dość już dzisiaj anachroniczny model kolonialnego spojrzenia na ludzi czarnych.
Dodałbym też, że trudno Conradowi nawet za bardzo rasizm zarzucać jako autorowi książki per se - rasistowscy są jego kolonizatorscy bohaterowie i ich pogląd na to co widzą, ale nawet Marlow, Brytyjczyk do szpiku kości, uważający swój naród za panów świata, dostrzega okrucieństwo swoich pobratymców (co jak na czasy powstania powieści było spojrzeniem mało popularnym). Zresztą, można by rzec, że autor doznał olśnienia i napisał Jądro po tym, gdy odwiedził Kongo i zobaczył, co wyprawiał tam Leopold II (już wtedy uznawano to za przesadę, dziś spokojnie można to nazwać ludobójstwem).
Takie lektury, podobnie jak od 30 lat z okładem lat wałkowany pod kątem rasizmu Murzynek Bambo, powinny zostać w kanonie i zostać opatrzone odpowiednim komentarzem wyjaśniającym, dlaczego bohaterowie ci czy owi są przedstawieni w ten czy inny sposób. Ba, byłbym skłonny nawet wywalić je z kanonu języka polskiego i wrzuciłbym fragmenty do podręczników historii, gdzie kontekst wydarzeń i świat przedstawiony lepiej składałyby się w całość.
< -- Kto i dlaczego zaminusował mój post? Nie wyraziłem nawet swojego zdania na ten temat (mimo, że jak ktoś moje posty od lat czyta, to może się go domyślać).
Dla uczciwości napiszę więc wprost: Nie, nie uważam, by W pustyni i w puszczy powinno się wyrzucać z kanonu lektur szkolnych. Co myślę o samej nauczycielce lepiej przemilczę. Ale uważam, że większość nauczycieli jest jednak ponadprzeciętnie inteligentna i nie można zawodu oceniać po jednostkach.
Rasizm (czy może "rasizm", jeśli wziąć pod uwagę współczesne konotacje tego słowa) Conrada nie stoi w sprzeczności ze sposobem, w jaki autor "Jądra ciemności" ukazał politykę kolonialną Belgii.
Nie wiem, czy czytałeś esej (wykład) Acheby, ale w tym tekście nigeryjski pisarz w dość oczywisty sposób wykazał, że dla Conrada (a nie tylko Marlowa płynącego po rzece Kongo) czarni ludzie to był jednak niższy podgatunek w rodzinie człowiekowatych. Rzecz oczywista, postrzeganie rdzennego mieszkańca Afryki jako małpy na dwóch nogach było dość powszechne w tamtym okresie, o czym możemy się też przekonać, czytając Sienkiewicza.
Nazwanie takich tuzów literatury rasistami może jednak wywoływać oburzenie, bo często kojarzymy to słowo z krótko ostrzyżonym mężczyzną, który zaciska pięść w powietrzu. Ani Conrad, ani Sienkiewicz nie byli rasistami w tym znaczeniu. Obaj jednak patrzyli z nieukrywaną wyższością (a może nawet pogardą) na Murzynów czy Indian i nie przypisywali mieszkańcom Afryki czy Ameryki walorów intelektualnych i moralnych białego człowieka. Prawo Kalego nie wzięło się znikąd.
Tutaj rzeczony tekst dla zainteresowanych:
https://polonistyka.amu.edu.pl/__data/assets/pdf_file/0007/259954/Chinua-Achebe,-An-Image-of-Africa.-Racism-in-Conrads-Heart-of-Darkness.pdf
Wen-Chi Lee
Postulat polonistyki może rzeczywiście jest dość nieadekwatny do sytuacji, bo chłopcy z naszego podwórka, którzy piszą na murach dobrze znane hasła, raczej nie wzorują się na bohaterach powieści Sienkiewicza i nie wznoszą rasistowskich okrzyków wskutek kolonialnej indoktrynacji, jakiej zostali poddani na lekcjach języka polskiego. Trudno się jednak nie zgodzić z napisaną przez polonistkę "recenzją" książki Sienkiewicza:
Z powieści Sienkiewicza nie dowiedzą się, że powstanie Mahdiego spełniło ważną funkcję w ruchu wyzwoleńczym, nie dowiedzą się, że czarnoskórzy mieszkańcy kontynentu nie są głupi i bojaźliwi. Na początku XXI wieku "W pustyni i w puszczy" nadal legitymizuje właśnie kolonialną wersję świata.
:P
Tyle, że moim zdaniem takie lektury jak Sienkiewicz czy Jądro są ważne (a zwłaszcza Jądro, biorąc pod uwagę jego moralizatorski wydźwięk i krytykę stanu rzeczy uznawanego za normalność, nawet pomimo protekcjonalnego wobec rdzennej ludności tonu) - by naświetlić, co było złe, co się zmieniło i (tu znów przywołam wiadome wątki na forum kilku ubiegłych dni) dlaczego w paru kwestiach nadal jest jak jest, by nie sprowadzać wszelkich dyskusji o kolonializmie do "he he, murzyn".
A esej znam jeszcze ze studiów, doskonała analiza. Jądro to zresztą jedna z moich ulubionych książek, przez którą lata temu w ogóle zainteresowałem się problematyką, która dziś jest na czasie. I nigdy, ale to nigdy nie wycofywalbym jej z żadnego kanonu (w przeciwieństwie do Sienkiewicza - lubię, ale zdaję sobie sprawę, że dość mocno śmierdzi naftaliną i wypada go nieco przewietrzyć). Co najwyżej dorzuciłbym w najważniejszych fragmentach kontekst i jego krótkie wyjaśnienie. A nuż ktoś by załapał, w czym rzecz. Bo nawet dzieła dziś nacechowane mocno negatywnie mogą być świetnym narzędziem edukacji.
Bo nawet dzieła dziś nacechowane mocno negatywnie mogą być świetnym narzędziem edukacji.
Na marginesie: uczniowie narzekają na styl Conrada (ciężko się czyta). Ale prowadzenie zajęć, w czasie których omawiam ten tekst, jest dosyć przyjemne (chyba również dla nich). Problemem jest tylko kontekst historyczny (dzieje Afryki) i kulturowy ( zwłaszcza "Eneida"), który jest raczej nieobecny w szkole (poza tymi właśnie zajęciami).
Bukary - kiedyś napisałeś bardzo fajna ocenę deformy edukacji. Masz może to gdzieś pod ręka?
Niestety, raczej nie zapisuję swoich postów. A pamiętasz może coś więcej z tego tekstu? Mogę poszukać na forum, ale nie wiem, jaką konkretnie wypowiedź masz na myśli.
Dwa wątki szybko znalezione:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=14997270
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=14199342
Pamietam, ze bardzo merytorycznie oceniałes główne tematy związane z deforma. Od diagnozy problemów (złej), przez przygotowanie analiz i angażowanie (a raczej brak) ekspertów, po wdrożenie (na hurra) i pierwsze efekty. Dosyć kompleksowy post.
Fajnie byłoby tez zobaczyć perspektywę po tych kilku latach, ale to już nice to have ;)
Ponoć w kuluarach mówi się, że nie ma szans na normalne nauczanie od września.
Doszły do Ciebie jakieś przecieki?
Przecieki na razie są takie, że MEN się szykuje na kontynuację zdalnego nauczania we wrześniu.
A kto ma zajmować się dziećmi? Ponownie wprowadzą dodatkowe opiekuńcze?
Słyszałem, że taki stan rzeczy miałby trwać ponoć aż do ferii.
To zdalne nauczanie to jest tragedia, dzieciaki się po prostu uwsteczniają.
Powinni swoje pomysły ogłosić przed wyborami to na pewno Duda miałby zwycięstwo w kieszeni.
co kraj to inny system :)
Wyobraz sobie ze w UK, pracujac w pelnowymiarowych godzinach, nie ma mozliwosci aby bez pomocy poradzic sobie z dzieciakami. Szkola to 8.45 -3.15, tak wiec albo jeden rodzic pracuje na pol etatu, abo doplacasz fortune za zajecia pozalekcyjne, albo oplacasz opiekunke :)
Takze rozumiem wasze narzekania, ale pocieszcie sie ze inni wcalej fajniej nie maja :)
Podejrzewałem, że tak to się skończy. Moja córka brała udział w tym konkursie jako uczennica II klasy i wyglądało to tak, że w
zasadzie wszystkie zadanie mogłem rozwiązać zamiast niej. W żaden sposób nie było weryfikowane kto w danej chwili znajduje się przed komputerem. Brawo rodzice!
Tak w ogóle wygląda też nauczanie na odległość w Polsce. Nawet w przypadku uczniów z liceum rodzice rozwiązują i piszą zadania.
Nie ma co liczyć na uczciwość Polaków. I dlatego tegoroczne oceny klasyfikacyjne są całkowicie niemiarodajne.
Nie ma co liczyć na uczciwość Polaków. I dlatego tegoroczne oceny klasyfikacyjne są całkowicie niemiarodajne.
Ale tu się robi poważny problem dla starszych dzieciaków, dla których oceny mają znaczenie przy wyborze kolejnych szkół/studiów.
Jak uczciwe dziecko ma rywalizować z takim, którego zastępują rodzice?
MEN nie widzi problemu?
Zastanawia mnie, czy jeśli rzeczywiście od września będzie czekać na nas powtórka z rozrywki to czy przez te dwa miesiące wakacji MEN przygotuje odpowiednie narzędzia, procedury itd.
Tak żeby to nauczanie usprawnić. Czy też dalej będzie to działanie na wariata.
Oczywiście wariant nr 2 wydaje się być dużo bardziej prawdopodobnym.
Jemu to bez różnicy, twardy elektorat nie będzie mu miał za złe, jak zmieni zdanie 15 razy, a wyborcy opozycji i tak mu w nic nie uwierzą.
W tym wypadku Pytlak jak zwykle nie zawodzi:
http://www.wokolszkoly.edu.pl/blog/marzenie-o-programie-rozum-plus.html
Rozumu nie staje, by pojąć sens sprzecznych deklaracji przedstawicieli MEN, złożonych w odstępie zaledwie kilku dni. Nie staje, jeśli poszukuje się klucza w szufladach podpisanych „strategia”, „mądrość”, „rozwaga”, „interes społeczny”, „dobro młodego pokolenia”. Można go natomiast znaleźć bez trudu w puszce (Pandory) opatrzonej napisem „polityka”. Wystarczy się nad nią pochylić i wypowiedzieć hasło „elektorat”. Po chwili wszystko stanie się jasne.
Tu i teraz, kilka dni przed wyborami prezydenckimi, wszyscy jesteśmy elektoratem, czyli tymi, którzy mają oddać swój głos na właściwego kandydata. Ugrupowania polityczne wszelakiego sortu stają na głowie, żeby to był ICH kandydat. A parta rządząca mobilizuje w tym celu szczególnie wiele sił i środków.
[...]
Wróćmy teraz do tych sprzecznych zapowiedzi MEN. Cóż się zadziało? Ano najpierw, wobec powszechnego niezadowolenia z formy i jakości zdalnego nauczania, władza polityczna postanowiła zaprezentować się elektoratowi w roli gwaranta porządku i dobrej organizacji. Zapowiedziała uporządkowanie tej stajni Augiasza, wymuszenie na opornych szkołach nauczania wg planu lekcji na wspaniałej platformie, którą już, już dzięki tej władzy wszyscy zostaną uszczęśliwieni. Uspokojony tą zapowiedzią elektorat powinien oddać swój głos na jedynego gwaranta pokoju i konstruktywnej pracy na wyżynach władzy, czyli Andrzeja Dudę.
Niestety, specjaliści od marketingu odrobinę przestrzelili. Nie docenili poziomu frustracji targającego szerokimi kręgami elektoratu. Oto bowiem rodzice uczniów zaczęli się buntować i, o zgrozo, planować akcję społeczną mającą na celu wymuszenie powrotu we wrześniu do normalnej nauki w szkołach. Ogłoszono alert, bo każde wzburzenie elektoratu przed wyborami grozi oddaniem zbyt dużo głosów na niewłaściwych kandydatów. Czym prędzej zatem ogłoszono, że oczywiście, szykujemy się do powrotu od września do normalnej nauki. Uspokojony tą zapowiedzią elektorat powinien oddać swój głos na jedynego gwaranta pokoju i konstruktywnej pracy na wyżynach władzy, czyli Andrzeja Dudę.
Uwaga! Ważne informacje dla uczniów i rodziców:
https://www.rmf24.pl/fakty/news-na-jakich-zasadach-lekcje-od-wrzesnia-znamy-wytyczne-gis,nId,4636390
Wstępne wytyczne GIS dla szkół:
Nie będzie masowego mierzenia temperatury przed wejściem.
Nie będzie maseczek i rękawiczek dla wszystkich uczniów w czasie lekcji.
Nie będzie też pojedynczych ławek.
Jest mowa o częstym myciu rąk, wietrzeniu sal po każdych zajęciach oraz większej liczbie lekcji na świeżym powietrzu.
Maseczki przy zgromadzeniu większej liczby uczniów, np. podczas apeli.
Pod specjalną ochroną mają się znaleźć starsi nauczyciele i pracownicy administracji. Według ostatnich danych, blisko jedna trzecia polskich nauczycieli, to osoby po 50. roku życia.
Starsi nauczyciele będą zwolnieni z zajęć, które wiążą się z częstym kontaktem z dużą liczbą dzieci. Np. nie będą musieli prowadzić zajęć świetlicowych ani dyżurować na korytarzu w czasie przerw. Będą za to musieli nosić maseczki i rękawiczki. ??
Nie będzie wolno przychodzić do szkoły z przeziębieniem, każda infekcja musi być przechorowana w domu.
Szkoły mają też wdrożyć procedury szybkiego powiadamiania rodziców o ewentualnej infekcji dziecka. Taki uczeń powinien zostać odizolowany i rodzic powinien go odebrać ze szkoły. Powinna być gorąca linia z każdym rodzicem
Gdyby infekcja okazała się zakażeniem koronawirusem do akcji ma wkroczyć powiatowy inspektor sanitarny. To on razem z dyrektorem placówki podejmie decyzję o ewentualnym zamknięciu szkoły i przejściu na system nauczania zdalnego.
W skrócie: w szkołach będzie straszliwy chaos, nie ma co liczyć na normalną naukę. Część nauczycieli zostanie wyłączona "z użytku", będzie mnóstwo zastępstw i wielu nieobecnych uczniów.
Z ciekawości- nie masz żadnych obaw odnośnie pomysłów naszego "mądrego" rządu? Popierasz taki tryb nauki, czy jednak wolałbyś dalej nauczać zdalnie?
Moim zdaniem ten obowiązek zakrywania ust podczas kichania i kaszlu- uczniowie mogą robić na przekór i będzie dokładnie na odwrót, niż powinno być. Wszystko, byle zamknęli szkołę...
A jakie to ma znaczenie kichanie, skoro nie będzie maseczek ani nawet sprawdzania temperatury :D
Szkoły mają też wdrożyć procedury szybkiego powiadamiania rodziców o ewentualnej infekcji dziecka. Taki uczeń powinien zostać odizolowany i rodzic powinien go odebrać ze szkoły. Powinna być gorąca linia z każdym rodzicem
Już widzę te obrazki, jak dzieci specjalnie wymuszają kaszel, żeby rodzice zabrali ich ze szkoły :)
ile jest dzieci na korytarzu w czasie przerwy??
tak się zastanawiam, bo to na lekcjach ktoś panuje nad uczniami, ale na przerwie już nie.
W dużej, miejskiej szkole pewnie kilkaset.
Szczerze mówiąc, nie widzę na razie dobrego wyjścia z pandemicznej sytuacji. Wszelkie pomysły zwiazane z nauką zmianową (hybrydową) może i mają sens, ale w Polsce są raczej niemożliwe do realizacji ze względów organizacyjnych. Rząd miał sporo czasu na przygotowanie jakichś kompleksowych rozwiązań prawnych i logistycznych, które uczyniłyby nauczanie w czasach zarazy nieco bezpieczniejszym (i skuteczniejszym), ale nie zrobił (dosłownie) nic.
Biorąc pod uwagę wzrost liczby zachorowań, powrót do zdalnej nauki ma sens. Ale nie we wcześniejszej, patologicznej formie. A ponieważ nie zrobiono również nic, żeby przygotować szkoły, nauczycieli i uczniów do zdalnego nauczania w lepszej formie, pozostaje tylko powrót do kierunku działań, który najlepiej wychodzi naszym decydentom i który można streścić w słowach: jakoś to będzie.
Oznacza to prawdopodobnie liczne przypadki zachorowań w szkołach - wśród uczniow, nauczycieli oraz ich rodzin. To znowu zaburzy normalny proces nauki, która w wielu miejscach też może się okazać fikcją. Nauczyciele będą unikać kontaktu z uczniami (w obawie o siebie i swoje rodziny) - w końcu ze względu na wiek zdecydowana większość z nich to osoby w grupie ryzyka. Z kolei rodzice będą na siłę posyłać do szkoły dzieci z objawami przeziębienia (lub w tym wypadku korony). Zawsze tak robili i będą robić nadal. O przestrzeganiu zasad higieny czy stosowaniu się do jakichś przepisów możemy zapomnieć. Mówimy o Polsce i Polakach.
Rząd uznał więc, że polska edukacja musi po prostu przechorować koronę i się uodpornić. Zakładam, że wiąże się to ze śmiercią pewnej grupy nauczycieli i osób z rodzin uczniowskich. Ot, przypadkowe ofiary. Na inne rozwiązania rząd nie ma pomysłu. Brak odpowiedniego potencjału intelektualnego, żeby wdrażać jakieś kompleksowe pomysły, które zresztą wymagałoby znaczącego zwiekszenia nakładów finansowych. A wydawać pieniądze na edukację - szkoda.
Jeśli chodzi o obawy... Obawiam się głównie tego, że mogę zarazić rodziców. Dlatego kontakty z uczniami ograniczę do absolutnego minimum, sprawdziany poddam okresowi leżakowania (co wydłuży czas przekazania informacji zwrotnej), z pierwszych ławek usunę wszystkich itp.
W skrócie: w szkołach będzie straszliwy chaos, nie ma co liczyć na normalną naukę. Część nauczycieli zostanie wyłączona "z użytku", będzie mnóstwo zastępstw i wielu nieobecnych uczniów.
no tak, straszliwy chaos ... tylko że nie tylko w szkolnictwie, jeśli to dobrze określiłem?, ale w każdej grupie zawodowej ...każdy martwi się , że ten wirus "wprowadził" chaos ...
A można przecież wprowadzić wszędzie rotacyjne nauczanie, pół klasy uczęszcza do szkoły jeden tydzień, pół klasy drugi, a dla tych w domu transmisja lekcji na jakimś Skype czy innym Twitchu.
Albo nawet lepiej - zmiana co dwa tygodnie, bo wirus chyba tyle sie "wykluwa".
Ewentualny spęd wszystkich tylko na sprawdziany w salach gimnastycznych, z zachowaniem dystansu.
Nigdy nie byłem zwolennikiem Polskiej edukacji, i tym bardziej teraz śmieszy mnie jak się męczą i głupa rżną. Klasa zdana za pośrednictwem internetu.. super w takim razie po co chodzić do szkoły? skoro tam niczego nie potrafią nauczyć sensownego, a wszystko możemy ogarnąć w domowym zaciszu..XD
Odpowiadajac ci na podstawie "danych oficjalnych" - poza tym ze szkola przekazuje wiedze tez socjalizuje, lapiesz kontakt z rowiesnikami, zawierasz znajomosci
Na podstawie "wlasnych doswiadczen" - wydaje mi sie ze o tym nikt glosno nie powie, ale jednym z najwazniejszych zadan szkoly [jak i prac domowych] jest zajac masowo dzieci czyms aby nie zawracaly dupy rodzicom
Szkoda tylko że młodzieży odbija i nikt nie potrafi im wtłuc do łba(wychować) tak jak się powinno, socjalizacja? dobre mi sobie.. i po za szkołą się odbywa, to nie jest tak że to jest potrzebne, jak dla mnie te najmłodsze lata w tych szkołach to czas stracony na byle męczenie się z upierdliwymi nauczycielami, którzy mają wymagania ale uczyć nie potrafią, robią to za nich książki a sami od siebie zazwyczaj nic pożytecznego nie dają. Sam uczyłem się angielskiego z aplikacji i 100% lepsze niż nauczyciel, mam nadzieję że kiedyś wirtualne SI przejmie pałeczkę(a to może wszystko widzieć i słyszeć + dawać informacje do odpowiednich służb.. a bezużyteczni nauczyciele we większości pójdą zamiatać podłogi pisząc z sarkazmem. Takie szkoły niestety to marzenie ściętej głowy w tych czasach, gdzie wszystko zostało by oparte o technologie. Na temat ucznia SI zbierała by tyle informacji, że można by było w sumie wiedzieć wszystko, jak się zachowuje, w czym jest dobry itd.
Trwa konferencja MEN-u:
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/photos/a.609982312498625/1659508517545994/
A oto co mówił przed chwilą minister Piontkowski:
- W przytłaczającej większości powrót do szkół jest możliwy - w większości powiatów sytuacja jest bezpieczna. Tylko w strefach żółtych i czerwonych jest trudniej, ale to wyjątki...
- Jesteśmy w awangardzie, bo już tydzień temu ujawniliśmy wytyczne, a inne kraje europejski dopiero się zastanawiają jak uruchomić szkoły.
- Nasze wytyczne sanitarne dla szkół nie różnią się od francuskich, niemieckich itp. I są bardzo proste. A zachorowań mamy mało...
- Złote rady dla uczniów i rodziców, będą miały postać grafik przygotowanych przez MEN.
- Pojedynczy uczeń uczący się w domu - na wyraźne żądanie lekarza.
- Standardowe zajęcia - lekcje prowadzone w sposób tradycyjny - można go zastosować w tej chwili niemal w każdej szkole.
- Ale w sytuacjach wyjątkowych model B (mieszany czyli hybryda) albo C (na odległość).
- Jeśli zachorowań będzie więcej - dyrektor wprowadza formy mieszane:
- podział klas na mniejsze grupy, nowy plan
- w szkole tylko młodsi, starsi w domu
Ale to nie będzie trwało długo, tydzień góra dwa tygodnie....
Przypomnę tylko panu ministrowi, że w dużej szkole ułożenie nowego planu zajęć to jakieś 2 tygodnie ciężkiej pracy kilku osób. Nie da się tego zrobić z dnia na dzień. :) Ale jakoś to będzie!
Te podziały klas na mniejsze, system zmianowy itp. Może coś mnie ominęło, ale ten podwójny rocznik w szkołach średnich to już wybito?
Ha, ha! No racja: trzeba będzie Harry'ego Pottera, żeby tabuny uczniów jeszcze podzielić na mniejsze grupy i znaleźć dla nich sale, a do tego ułożyć plan, który to wszystko uwzględni.
Po tych wspaniałych informacjach mam tylko jedną taką refleksję: ponieważ ponad 80% chorujących przechodzi COVIDa bezobjawowo, dzieciaki praktycznie wszystkie - jestem ciekawy jak podniosą się statystyki zachorowań, jak dzieciaki zaczną codziennie wracać do domu po spędzeniu całego dnia w takich "zgromadzeniach"...
Juz nie wspomnę o tym Bukary, że nauczyciele chyba będą chodzić w pełnych strojach ochronnych bo daję max miesiąc jak wszyscy zaliczą COVIDa
Hmmm... Ludzie (in pleno) nie chcą jednak normalnego powrotu do szkół:
Ciekawe, jak wyglądają statystyki w gronie samych rodziców uczniów. ;)
I jest jeszcze jeden problem:
https://tvn24.pl/polska/powrot-do-szkol-2020-czy-jesienia-zabraknie-nauczycieli-4661881
Nauczyciele w Polsce to geriatria. ;)
No tak, problem zarówno tu i teraz (Covid), ale też na przyszłość. Zakładam, że nauczyciele palą się do przejścia na emeryturę? Czy na emeryturze będą dorabiać jeszcze lekcjami w szkole? Nie wiem jak to działa.
Zakładam, że nauczyciele palą się do przejścia na emeryturę?
Różnie bywa. Jeśli nauczyciel (a najczęściej nauczycielka) ma zamożnego partnera, to ucieka ze szkoły w podskokach. Ale jeśli tak nie jest, często ma zamiar uczyć jak najdłużej.
Czy na emeryturze będą dorabiać jeszcze lekcjami w szkole?
Znam wielu, którzy nadal pracują na emeryturze. Młodych po prostu nie ma. I nie będzie. Sam bym teraz za cholerę nie pchał się do szkoły.
Czyli ile życia starczy starzejącej się kadrze tyle jeszcze ujedzie polskie szkolnictwo? Masakra.
Z mojej perspektywy mogę podzielić się tylko doświadczeniem ze specjalizacji pedagogicznej, gdzie kadra uniwersytecka zniechęcała nas do pracy w szkole. To chyba jakiś chrzest czy gra psychologiczna - jak nie dasz się zniechęcić to przechodzisz dalej.
Prościej jest rządzić niewykształconym społeczeństwem (vide ostatnia nagonka). A jak nie będzie nauczycieli to nawet najładniejsze szkoły nie pomogą :P
Nie zanosi się w tym względzie na poprawę. Jedyny sposób na przyciągnięcie młodych, zdolnych ludzi do tego zawodu, to zwiększenie zarobków (i w ten sposób społecznego prestiżu). Nic innego nie zadziała.
A to oznacza, że - gdy idzie o jakość kadry pedagogicznej - będzie tylko gorzej.
w Polsce mamy swietnie wyksztalconych rodzicow, sami wyedukuja dzieci (ala Manolito)
Nie wiem jak aktualne dane ale jeszcze przed strajkiem ilość nauczycieli przed trzydziestka to było 8 procent a poziom odchodzenia od zawodu w pierwszym roku i po pierwszym roku pracy oscylowal wokół 75 procent. Większość tych młodych nauczycieli to nauczycielki ZEW
Nowe dane:
Stołeczna edukacja na 2 tygodnie przed 1 września. Tylko dziś, 18 sierpnia na tablicy Mazowieckiego Banku Ofert ukazało się 238 nowych ofert pracy. Wszystkich jest 2348.
-Wiceprezydent Renata Kaznowska.
W Warszawie już jest 1500-1600 wakatów. Do tego mamy ok. 4 300 nauczycieli, którzy przekroczyli wiek emerytalny. Kolejne 2 600 ma 56-60 lat. Mogą odejść z dnia na dzień.
-Sławomir Kasprzak, dyrektor Technikum Mechatronicznego z ul. Wiśniowej:
Mam 13 [nauczycieli], którzy mają skończony 60. rok życia i są na emeryturze. W każdej chwili mogą zrezygnować. 10 z nich odpowiada za kształcenie zawodowe. Gdyby ta grupa odeszła z pracy, to byłby to koniec mojej szkoły. Czuliby się bezpieczniej, prowadząc zdalne lekcje, ale gdyby do tego doszło, to jak mamy realizować praktyczne kształcenie zawodowe? Online da się zrobić tylko teorię. To jest bardzo trudna sytuacja, z jednej strony pożądane są lekcje stacjonarne, z drugiej mam wielką obawę, że możemy sobie nie poradzić z problemem koronawirusa. Szkoły są przepełnione.
-Bożena Gromadzka, dyrektor XCIX LO im. Herberta na Grochowie, stoi na czele Stow. Dyrektorów Szkół Średnich w Warszawie. Ostrzegła ministra Piontkowskiego przed groźbą kryzysu kadrowego w oświacie.
W każdym warszawskim liceum mamy dużą liczbę emerytowanych nauczycieli. Są świetnymi fachowcami, a przecież mogą podziękować za współpracę z powodu epidemii i powrotu do tradycyjnych lekcji. W naszym liceum pracuje 80 nauczycieli, w tym 20 emerytowanych. Obawiam się ich odejścia. Jest też inny problem. Zdalne lekcje bardzo zmęczyły nauczycieli. Od niektórych dostaję informacje, że nie dadzą rady pracować więcej niż na jeden etat, czyli nie wezmą nadgodzin. Mówią wręcz o zmniejszeniu liczby lekcji.
-Dyrektor Mechatronika:
Nie da się zsynchronizować różnych pór organizowania lekcji w 50 salach. Nauczyciel kończy w jednej grupie, po przerwie idzie do innej. Nierealna jest też zasada, by uczniowie nie zmieniali sal. Mamy pracownie, każda jest wyposażona w sprzęt specjalistyczny, uczniowie muszą się przemieszczać – opowiada. W naszym budynku jednocześnie przebywa, razem z nauczycielami, tysiąc osób. Na korytarzach jest niewiarygodny ścisk. Nawet jeśli wyślę uczniów w czasie przerw na zewnątrz, to będą się blokować w wyjściu, które ma 1,1 m szerokości.
W naszym budynku jednocześnie przebywa, razem z nauczycielami, tysiąc osób. Na korytarzach jest niewiarygodny ścisk. Nawet jeśli wyślę uczniów w czasie przerw na zewnątrz, to będą się blokować w wyjściu, które ma 1,1 m szerokości.
Pan dyrektor powinien uważać, żeby jakiś strażak go za to nie przetrzepał.
Ogólnie coś czuje, że z tym powrotem do szkół to będą niezłe jaja. Popracujemy miesiąc i z powrotem home office... To już chyba zwariuje wymyślając licealistom zdalne lekcje wuefu... Póki jest pogoda można wychodzić na dwór, a później ciekawe jak będą kazali nam prowadzić lekcje.
Lekcje powinny odbywac się normalnie w szkole bo nauczyciel musi mieć kontakt z uczniem bo nikt nikogo nie nauczy naprawy samochodu czy robienia chleba przez komputer
Prędzej spodziewam się mieszanego systemu z rotacją, raczej nikt nie chce powrotu do 100% zdalnego nauczania.
Ale na początku września pewnie będzie gdzieniegdzie jazda
Ale rząd kretynów, zamiast od dawna kupować już kamerki i pracować nad systemem rotacyjnym, dalej nic nie robi...
Chociaż zdaje też sobie sprawę, że jest problem z opieką nad gówniakami, które miałyby uczyć się z domu.
No ale albo rybki, albo akwarium. Rząd już przebąkuje, że drugi lock-down jest możliwy.
Nic nie jest przygotowane. System mieszany już całkowicie w tym momencie pogrąży jakość nauczania.
Naprawdę: rządzący nie zrobili NIC, żeby przygotować w czasie wakacji szkoły do nowego roku.
Ja generalnie jestem zdania, że prócz najmłodszych, którzy nie mogą zostać sami w domu, wszyscy powinni siedzieć na zdalnym nauczaniu. Gorzej z zajęciami praktycznymi w technikach - ale to w sumie też pewnie dałoby radę jakoś sensownie ogarnąć i się zabezpieczyć.
Teraz nie ma już sensownego rozwiązania.
Wcześniej należało zaopatrzyć wszystkie szkoły w jedną platformę edukacyjną, która jest w pełni funkcjonalna (transmisja wideo, chmura, udostępnianie plików, baza danych uczniów, wystawianie ocen itp.), a wszystkich uczniów - w odpowiedni sprzęt komputerowy. Na wypadek konieczności nauczania zdalnego.
Trzeba też było wprowadzić szereg zmian systemowych, które umożliwią efektywne nauczanie hybrydowe (określenie systemu wynagradzania nauczycieli za dodatkową pracę, zmiana rozliczania czasu pracy, podział klas na grupy, ustalenie harmonogramu zajęć z uwzględnieniem tychże grup, wprowadzenie konsultacji indywidualnych, modyfikacja programów nauczania i zakresu zagadnień do egzaminów zewnętrznych itd. itp.). A to ogromna operacja logistyczna, na którą potrzeba wielu tygodni. Czas był od marca.
Nie zrobiono nic. Teraz wdrażamy systemy "jakoś to będzie" oraz "wyjdzie w praniu".
Dzień dobry, może mi ktoś streścić czy to narazie idzie w stronę Płać albo umieraj? W sensie słyszałem, że za nie pójście do szkoły będą jakieś kary (słyszałem, że 10k). A z drugiej strony o ile ten wirus istnieje to jest śmiertelny nie tylko dla takiego mnie ale dziadka i babci którzy mieszkają w tym samym domu. I jak to wygląda? Osobiście wolałbym nie narażać siebie i rodziny :/ może ktoś tu się zagłębiał w te tematy? Ja od 2 miesięcy nic a nic o tym nie czytam i nie słucham bo mnie to irytuje.
Tak, minister zapowiedział, że będą kary. Żeby nie chodzić do szkoły, musisz mieć zwolnienie od lekarza.
Aha, to pora umierać bo nie mam tyle pieniędzy, aby dać im za te głupie kary... i co ja mam niby robić? Przeprowadzić się? Wyrzucić dziadka i babcie z domu, bo nie chce ich narażać na to? Dla mnie to jest bardzo nielogiczna sytuacja. Coś tam mówili o drugiej fali... bo sami dążą aby ją chyba wywołać. Nie wyobrażam sobie, aby udało im się w każdej 5min przerwie odkazić całą szkołę itd.
Ehhhh, niech lepiej dopracują tę naukę zdalną.
Jaka zdalna do szkoły po co nam ludzie którzy nie przetrwają byle wirusa grypopodobnego. Żeby później na socjalach rentach lub l4 siedzieli. Zbliża się sprawdzam (konfrontacja demokracje vs Chiny) i jeśli nie postawimy na siłę to nas zjedzą.
Jaka zdalna do szkoły po co nam ludzie którzy nie przetrwają byle wirusa grypopodobnego. Żeby później na socjalach rentach lub l4 siedzieli. Zbliża się sprawdzam (konfrontacja demokracje vs Chiny) i jeśli nie postawimy na siłę to nas zjedzą.
Ty na serio czy jaja sobie robisz? :)
Po co nam starsi ludzie (dziadkowie)? A poza tym przypominam, że po przejściu korony można doznać różnych uszczerbków na zdrowiu (także w przypadku młodych ludzi), a więc renty i socjały mogą się zwiększyć, a nie zmniejszyć.
Ja serio. Socjalizm chce uszczęśliwić wszystkich na siłę ale to nic nie da wirus i tak się rozniesie. Kto się boi powinien sam się pilnować a nie patrzeć na państwo jako lek na wszystko a tak na prawdę na nic.
Nie mogę oczom uwierzyć w to co czytam. Po co komu dziadkowie czy nawet rodzice? Po co komu też życie? (Bo przecież ten wirus potrafi też namieszać w młodych organizmach). Ja bym wolał zostać przy całej rodzinie, a nie zostać sam na tym świecie... gdyby starsze osoby wyginęły to ten świat potoczyłby się w bardzo złą stronę...
Kto się boi powinien sam się pilnować W jakim sensie? Co twoim zdaniem powinnismy zrobić? Płacić Im kary i nie iść do szkoły? A może jeszcze kredyt na to wziąć... :(
Bartek a ty idziesz do szkoły czy tylko na forum ponarzekać wyszłeś? Przecież masz wytyczne maska odległość unikać bliskiego kontaktu myć ręce denznfekowac więc jak będą się słuchać będzie dobrze a jak nie to czyja wina państwa że chcę zapewnić edukację czy tego co nie słucha a później chory PiS ratuj?
Powodzenia w zachowaniu odległości przy małych korytarzach i malutkich salach. Nie mogę sobie wyobrazić, że w każdej szkole będzie to wzorowo. Patrząc jak rówieśnicy stosują te zasady... też wolałbym wrócić i się normalnie uczyć- ale maseczki nie są cudowne- a na schodach sygnalizacji świetlnej nie postawią, aby się nikt nie mijał? I gdyby każdy się stosował to super i nie ma problemu ale sprawa organizacyjna tego pewnie będzie leżała i kwiczala jak zdalna edukacja. Przecież wystarczy jeden zarażony który nie będzie się stosował i dalej mam szanse się zarazić, a w konsekwencji rodzine. Moje życie to tam moje zmartwienie, ale narażać rodziny bym nie chciał.
Ja się zwrócę z innym typem pytania.
Bukary masz jakieś podejrzenie jak to może być z egzaminami zawodowymi w przypadku szkół policealnych ?
Coś mi mignęło że aby zostać dopuszczonym do egzaminu zawodowego Z21 potrzeba mieć wyrobioną daną ilość godzin praktyk. Po za tym że egzamin w pierwszym terminie może mi się nie uda zdać (75% zalicza praktyczną część egzaminu tyle że praktyk miałem ok 6 godzin bo praktyki w programie zaczęły się 3 tygodnie przed epidemią)jest pytanie czy jest szansa że mnie dopuszczą
PS. Wielki podziw że zostałeś w swoim zawodzie mimo że rządy olewały sprawę edukacji
PiS nic nie zrobił w związku z tym jedyne wyjście to powrót do szkół normalnie.
No bo zacznijmy od kosztów
1. Co mają firmy zrobić kiedy większość matek w marcu poszło na zasiłek i nie wiadomo ile będą siedzieć a pracować ktoś musi? W końcu system działa na zasadzie muszą pracować 2 osoby żeby utrzymać przeciętną rodzinę (zawdzięczamy to rządom banksterce i przekrętowi z drukowaniem pustego pieniądza który splacamy realną pracą i inflacją czyli im więcej pustego pieniądza tym więcej trzeba pracować. Zanim przekręt wprowadzeno jedna osoba utrzymala rodzinę i nawet dom kupiła) pisze w kwestii wyjaśnień żeby nie było głupich odpowiedzi zmień pracę weź kredyt.
Reszta później.
Zamkniete szkoly to tez duze ryzyko dla dzieci. Nie ma idealnego rozwiazania.
https://wiadomosci.onet.pl/wbi/koronawirus-wielka-brytania-pozostanie-dzieci-w-domach-gorsze-niz-powrot-do-szkol/6e22nmd
No tak: wybieramy między złym samopoczuciem dzieci (i okazjonalnymi przypadkami chorób cywilizacyjnych, np. depresji) i problemami z nauczaniem a potencjalną śmiercią wielu domowników, którzy zetkną się z przyniesionym przez dzieci wirusem.
Z drugiej strony dla tych co sobie nie radzą z rówieśnikami, wycofanych, gnębionych, zdalna nauka to błogosławieństwo :)
Ja się wolę czuć gorzej ale w domku i z mniejszą ilością stresu i sobie prędzej z dziadkiem i babcia porozmawiać o tym o co nie pytałem bo gdybym poszedl do szkoły normalnie co prawdopodobnie niestety będzie miało miejsce to oni mogą tak nagle zniknąć, a miejsc w szpitalach dużo nie będzie bo przecież prawie każdy ma dziecko z ludzi dorosłych (powiedzmy) dzieci w szkole jest dajmy na to 300. Każde ma 2 rodziców. I to może oznaczać 900 osób zarażonych, a to dopiero jedna szkoła :/ Pierwszego tygodnia szkoły pewnie będzie instant regret ze względu na ilość zachorowań- o ile ogarną ile ich wzrosło...
A ogólnie to jakby się chociaż trochę postarali to zrobili by prosta stronę z nauka zdalna.
Coś jak PDF do wypełniania. Tylko warunek taki, że musieli by na nowo materiał przygotować pod coś takiego.
Są jakieś wytyczne jeśli chodzi o organizację rozpoczęcia roku szkolnego?
Zawsze to był spęd ludzi na sali sportowej, ale w warunkach wirusa jakoś trudno mi to sobie wyobrazić. Planowane są jakieś uroczystości? Czy to każda szkoła ma decydować osobno?
"– Co sezon mierzymy się z grypą, która raz jest cięższa, jeśli chodzi o jej przebieg, a raz lżejsza. Śmiertelność koronawirusa mieści się w widełkach grypy sezonowej i to wcale nie tej najgorszej, która miała miejsce np.w 2018 roku. Wówczas śmiertelność tego wirusa grypy była większa niż koronawirusa. Dlatego nie możemy mówić o pandemii w sensie jej klasycznej definicji – mówi portalowi DoRzeczy.pl dr Mariusz Błochowiak, który opracował książkę pt. „Fałszywa pandemia. Krytyka naukowców i lekarzy”."
https://dorzeczy.pl/swiat/151258/izraelski-profesor-historia-oceni-te-histerie.html
"Qimron ocenia, że gdyby nie powiedziano nam, że panuje epidemia, to nikt by nie zauważył jej skutków."
Skoro kłamią, według oficjalnej wersji, to dlaczego nie są ukarani?
Nawet MEN zdaje sobie sprawę że zdalne nauczanie nie wypaliło.
Mnie nie nauczyli ZUPEŁNIE niczego wydaje mi się :/ sytuacja gdy dostajesz tylko zadania, a nie dostajesz materiału do nauki o właśnie tym o czym są zadania analogicznie kieruje w stronę szukania gotowych odpowiedzi, Bo ultra trudno znaleść zwięzłe i na temat wytłumaczenie pasujące do zadań. Nie raz oddawałem pół puste zadania bo na wszystkie sposoby szukałem materiałów na internecie i nie szło znaleść i nie tylko ja a praktycznie cała klasa. I gdy robisz jakieś głupie niby krótkie i proste zadanie dosłownie cały dzień, bo to na ocenę na której przecież ci zależy- gdzie gonią cię następne terminy doprowadza do szewskiej pasji...
Zaraz obok pytania "czy dzieci wrócą do szkół 1 września" pojawia się pytanie "czy ktoś będzie w stanie te dzieci od 1 września uczyć"?
Dzisiaj rano mignęła mi prasówka, ile w całej Polsce jest nieobstawionych wakatów. TYDZIEŃ PRZED POCZĄTKIEM ROKU. No i czyja to jest wina? Systemu, czy ludzi, "bo młodym się pracować nie chce, a stare babki czyhają na emeryturę"?
Minister znalazł rozwiązanie idealne, zrzucając odpowiedzialność na samorządy i poszczególnych dyrektorów. "Ja mam rączki tutaj", angielskie wyjście, no ale czy ktoś w ogóle zwraca na to uwagę..?
Pisaliśmy o tym kilka razy. To jest poważny problem, który dla rządzących nie istnieje. I nie sądzę, żeby został rozwiązany, ponieważ wymaga po prostu znaczącego zwiększenia pensji nauczycieli (i poprawy warunków pracy), a to się nie stanie.
Rodzice maluchów z pierwszych klas podstawówki już mogą się zacząć martwić.
Bukary
Bardzo szanuję Twoje zdanie, wiem też, że jesteś "młodym" nauczycielem, i w zasadzie to nie pozostaje mi nic, tylko współczuć.
Absolutnie nie dziwi mnie, że absolwenci nie myślą o pracy w szkole - dokładnie tak jak piszesz, zobowiązania, stres są totalnie niewspółmierne do wysokości płacy. Z drugiej strony ciągle słyszę, słucham tego "od zawsze" - co ci nauczyciele tak się szarpią, mało im 2miesięcznych wakacji/wolnych okresów świątecznych/że nie muszą pracować bite 8h dziennie.. A! I jeszcze darmowe wycieczki! Taka jest szeroka, powszechna opinia niestety, i trzeba albo być w środowisku, albo mieć z nim bezpośrednią styczność, by zrozumieć, że ludzie gadają głupoty, a ministerstwo wcale tego nie dementuje.
No i właśnie - mogę się złościć, słuchając turbomądrych ministrów i mając świadomość, że nie mają pojęcia /to jest jakaś totalna przypadkowość chyba, obsadzanie tych stanowisk/ - do niczego to nie prowadzi. Dla ludu kuluary nie mają żadnego znaczenia. Ba, dla ludu nawet wnioski i konsekwencje znaczenia nie mają.
Dlatego cieszę się, że doszło do strajku. Bo pokazał, że społeczeństwo ma edukację w nosie. Szkoła liczy się tylko jako przechowalnia dzieci, dla których rodzice nie mają czasu (bo najważniejsze jest zarabianie pieniędzy). A nauczyciel to wróg. Uosobienie nieroba, lenia i pasożyta. Wypierdek znienawidzonej elity.
Ludzie nie mają zielonego pojęcia o pracy nauczyciela. I nie mają żadnego szacunku dla wiedzy czy umiejętności pedagogów.
I to się nie zmieni, póki rządzi PiS.
Ale omawialiśmy ten problem bardzo dogłębnie w wątku o strajku, więc chyba nie ma potrzeby powtarzać tego, co wszyscy wiemy.
Elon Mask konczy pierwsze proby Neurolinka. Bedziesz mogl sobie wtedy zaladowac cala wiedze w 10 min do mozgu.
I problem szkol sam sie rozwiaze.
Co ty tutaj Bukary siejesz defektyzm jak jakiś rebus.
Jakbyś czytał niemiecki... amerykański Der Onet, to byś wiedział, że pan minister uważa, iż powrót dzieci do szkół nie jest zadnym zagrożeniem, a dodatkowo wszystkie wytyczne są gotowe i nowych nie będzie, wszystko jest przygotowane, dopięte na ostatni guzik, a w Warszawie nie ma nawet zgody Sanepidu na tryb hybrydowy, bo jest w strefie zielonej.
Włosi się nie pierdzielą
https://businessinsider.com.pl/lifestyle/powrot-do-szkol-jak-wyglada-w-innych-krajach/s3hlnsc
W sąsiedniej gminie na poważnie wzięli sobie zarówno poziom nauczania "dziecek", jak i wytyczne GIS/MEN dot. koronawirusa - mianowicie z trzech klas czwartych robią ... dwie.
Powód?
5000zł oszczędności miesięcznie. Good job!
Koronawirus to nie tylko szansa dla polskich przedsiębiorców (pani Jadzia), ale także dla wójtów i radnych :)
Właśnie to ciągle powtarzam.
W Polsce nikt nie myśli o tym, jak poprawić jakość nauczania. Wszyscy myślą o tym, jak na nauczaniu oszczędzić.
Ale z drugiej strony dziwisz się? Dotacja na ucznia wzrasta minimalnie, a od września wchodzą podwyżki dla nauczycieli plus wszelkiego rodzaju zabezpieczenia epidemiczne, które musi kupić samorząd. A jednocześnie państwo obniżyło PiT, zwolniło z niego młodych, nałożyło więcej obostrzeń związanych z polityką śmieciową czy wodną. Skąd brać pieniądze? A jeszcze będzie podwyżka prądu. W moim mieście już obcięli wiele inwestycji, a w sąsiedniej gminie wiejskiej w miejscowościach od 1 lipca wyłączyli co drugą latarnię i zrezygnowali z remontu drogi na którą nie udało się dostać ani dotacji ze skarbu państwa ani z UE (pewnie dlatego że od kilkunastu lat PiS jest tam ciągle w opozycji).
Nie dziwię się, ale szydzę z tego, jak traktowana jest edukacja już nie tylko na poziomie ministerialnym, ale gminnym.
I nie, nie chodzi mi o zabezpieczenia w związku z pandemią, ale o fakt, że przy klasie ok. 30-osobowej można w ogóle zapomnieć o optymalnych warunkach do nauki.
Ale przecież PIS dąży do tego jak było, a np w mojej klasie w podstawówce było 40+ uczniów.
Sytuacja zmieniła się dopiero po wybudowaniu drugiej szkoły na osiedlu, zdałem w tym czasie do VI klasy, także 30 osób to nic takiego.
15-20. To liczba uczniów w klasie, która zapewnia jako takie nauczanie. Powyżej - efektywność i jakość bardzo spada. Oczywiście, w ramach obecnego systemu.
A co do oszczędności: wystarczy zlikwidować przynajmniej jedną lekcję religii. Oszczędności dość duże.
https://fakty.interia.pl/polska/news-ile-kosztuja-lekcje-religii-men-odpowiada,nId,3199182
No Bukary, zapowiadają się przedłużone wakacje.
https://tvn24.pl/najnowsze/zakopane-zdecydowalo-dzieci-nie-pojda-na-razie-do-szkoly-4675217
Mnie to nie dotyczy. Pracuję w szkole średniej i nie podlegam bezpośrednio samorządowi.
No i rozpoczęła się wojna edukacyjna - PiS kontra górale:
No właśnie w czym problem mają górale? Przecież premier już mówił, że wirus jest w odwrocie!
Fejk, nie widzę żadnego Karpiela, Bułecki ani Gąsienicy a kandydat numer 5 nie wystąpił w stroju ludowym.
O kurczę, jaka kłótnia w rodzinie! Pani wiceburmistrz, jak przeczytałem na jej profilu jest "bezpartyjna", startowała i została wybrana z listy... PiS :P Ale co tam wice, burmistrz, główny szef też jest z opcji jedynie słusznej:
https://www.portalsamorzadowy.pl/osoba/leszek-dorula,131.html
Chyba wczoraj słyszałem w radio jak minister edukacji kwękał na samorządowców, ale to tych z dużych miast, lewaków POpapranych tęczowych, a tutaj swoi sypią piasek w tryby, nie może być... I cała narracja się sypie, w końcu pan minister daje dobre słowo i cenne rady, a pieniądze to samorządowcy niech załatwią, niech nawet wykopią spod ziemi...
ps. I tylko dzieciaków najbardziej szkoda...
Po pierwsze, zakopiański sanepid przestał właściwie funkcjonować, a zbliża się rozpoczęcie roku, co oznacza, że uczniowie, nauczyciele i ich rodziny zostaną pozbawieni opieki:
Po drugie, ponad Jarosława górale kochają dutki: idzie wrzesień, czyli czas kolejnej fali turystów; zamykanie pensjonatów z powodu kwarantanny właścicieli, których dzieci przyniosły do domu chorobę, jest nie do pomyślenia. :)
Ciekaw jestem, czy górale potulnie się podporządkują pani kurator, czy jeszcze trochę powalczą.
Szefowa małopolskiego kuratorium oświaty Barbara Nowak uważa, że przesunięcie stacjonarnej nauki w szkołach o miesiąc czasu jest nielegalne. Takie rozwiązanie zaproponowały wczoraj władze Zakopanego - uczniowie od 1 września mają uczyć się zdalnie. Do swych szkół wrócą dopiero 28 września. Jak informuje TVN24, kurator małopolska nakazała rozpoczęcie stacjonarnej edukacji w Zakopanem od 1 września.
- Póki co nie dostaliśmy żadnego pisma w tej sprawie, żadnego oficjalnego dokumentu - podkreśla w imieniu władz miasta Regina Watycha z biura prasowego zakopiańskiego magistratu - mamy zgodę Sanepidu na nauczanie zdalne, dlatego stoimy na stanowisku, że stacjonarna nauka rozpocznie się w szkołach podstawowych w Zakopanem 28 września. Tak jak informowaliśmy wczoraj.
- Nie przywołujemy tego złego, co może się wydarzyć. Przeciwnie - jeżeli będziemy emanować optymizmem i będziemy nastawieni na pozytywne rozwiązania, to one takie będą. Widzę, że niektórzy z państwa myślą negatywnie, myślą o tym co złego może się wydarzyć i to zło państwa spotyka. Bo człowiek dostaje to, czego pragnie, o czym ciągle myśli - mówiła dyrektorka do dziennikarzy.
Kucze, a ja już tyle lat myślę pozytywnie o wygranej w totka i ni chu chu :(
Myśl pozytywnie!
Myślę pozytywnie! I dlatego bardzo cieszy mnie to, że małopolska kurator oświaty ostatnio nie tylko mówi, ale też daje czynem przykład naszej wspaniałej młodzieży:
Pani kurator idzie w politykę. Wyrabia sobie szumem nazwisko. Ja nie wiem czy ktoś poza światem edukacji, kojarzy nazwisko jakiegokolwiek kuratora oświaty, a ta pani bryluje w mediach, błyszczy na twitterze w całej Polsce.
Pani krakowiakiem chce wjechać sobie do sejmu, albo na jakiś stołek na którym lepiej płacą niż w kuratorium...
This, nauczyciele i inne osoby pracujące w oświacie nie powinny się angażować politycznie dodatkowo jeszcze wciskając się pod kamerę żeby tylko było widać, że "ja idę".
Nigdy się na grypę nie szczepiłem i w dorosłym życiu chyba grypy nie miałem. Zawsze tzw. przeziębienia. Jak przez rok nie pracowałem w szkole, to w ogóle na nic nie chorowałem. :P
Tak więc za darmową szczepionkę na grypę chyba podziękuję. (A pewnie i tak skończy się na obietnicach).
Bukary, ciekawi mnie twoje zdanie jako belfra, co sądzisz o nowej gwieździe w podręcznikach do liceów?
co ciekawe, podobno michnik ma też być w podręcznikach
Nie do końca rozumiem, skąd taka ekscytacja i michnikowskie fantazje.
Po pierwsze, w podręczniku znalazł się felieton jednej z najważniejszych osób w polskiej humanistyce. Duży plus.
Po drugie, działania Grety to ważne dla współczesnych zjawisko społeczno-kulturowe, które budzi żywe zainteresowanie uczniów (moich również, bo biorą udział w strajkach klimatycznych). Kolejny plus.
Po trzecie, czytanie ze zrozumieniem tekstu publicystycznego jest jedną z umiejętności, które musi nabyć przyszły maturzysta. I dzięki temu tekstowi i pytaniom pod nim - nabywa. Plus.
Fakt, że nazwisko tej dziewczyny pojawia się w podręczniku, wcale nie czyni z niej "gwiazdy". (Radzę zresztą dokładniej przeczytać konkretne fragmenty i określić nastawienie autorki do Grety). Mam rozumieć, że skoro w podręczniku pojawiają się wiersze Majakowskiego albo mowa Cyrankiewicza, to autorzy gloryfikują komunizm? Bądźmy poważni.
I wreszcie: czytanie o "nieżyciowych" sprawach sprzed 200-300 lat - źle. Czytanie o sprawach żywotnych i aktualnych - też źle. No to się w końcu zdecydujcie.
Chyba niezla telenowela sie szykuje.
Codziennie po klikanascie newsow o zmknietej szkole z powodu Covida bedzie.
To sie nie moze udac. Wystarczy ze jeden dzieciak/wozny/paprotka dostanie wirusa i lock na 2 tyg i tak w kolo wojtek bedzie.
Juz widze te miganie sie przed klasowkami na "jail free card" :D
Zaczęło się:
W rozmowie przekazał, że jest w kontakcie z Sanepidem i uzyskał informacje o konieczności kwarantanny u osób z kontaktu, ale nie ma zgody na przejście na tryb zdalny.
I ...
Zakażony nauczyciel szkoły uczestniczył w ostatnich dniach m.in. w radzie pedagogicznej, jak i innych spotkaniach związanych z ustaleniami odnośnie do kolejnego roku szkolnego. Miał też kontakt z dwójką uczniów.
Czegoś nie kumam, całe wesela wysyłają masowo na oddział zamknięty, a tutaj nie ma takiej potrzeby.
Bukary pamiętaj, żeby myśleć pozytywnie - jak to powiedziała koleżanka pana ministra Dariusza "Przytłaczająca większość" Piontkowskiego ;)
Myślę pozytywnie! Nie opuszczę placówki, póki moje płuca nie będą leżały wyplute na klasowym biurku! Najpierw padnie wirus, a dopiero potem padnę ja!
A jutrzejsze, pierwsze zajęcia zamierzam zacząć na pohybel naszym forumowym "prawakom" (oburzonym ruchem BLM), wyświetlając to zdjęcie i omawiając "Jądro ciemności" w kontekście ostatnich rozruchów w Stanach i Europie.
Niektórzy dyrektorzy (samorządowcy?) naprawdę mają drżączkę zabiurkową i zabezpieczają się na wszelkie możliwe sposoby:
do roboty leniu! dopiero co skoczyla ci sie 7 miesieczna laba a juz sie migasz?
Tutaj może to będzie najlepsze miejsce, najlepsza pani minister dała głos:
fakty.interia.pl/autor/lukasz-szpyrka/news-anna-zalewska-powinnismy-zastanowic-sie-nad-skroceniem-lekcj,nId,4707517
Jeśli chodzi o moje sukcesy w MEN, to mogłabym wymieniać bez końca. Mam ogromne doświadczenie, sporo przemyśleń. Nie mam pojęcia, dlaczego nikt nie pyta mnie o zdanie - dziwi się europosłanka PiS.
Ania to powinna w kabarecie pracować :D
30 minut wystarczy na realizację podstaw programowych.
Jprdl.
Najpierw zwiększyła w cholerę ilość materiału do zrobienia, a teraz jeszcze twierdzi, że wystarczy 1/3 czasu mniej na jego realizację. To po co wydłużała liceum z 3 do 4 lat? Przecież wszystko można zrobić w 3 lata!
Kompletne dysmóżdże.
A w sieci już punktują kłamstwa z tego wywiadu:
Dziennikarz: Wprowadziła pani zmiany w awansie nauczycieli, potem się z nich wycofała. Podobnie było z oceną pracy nauczyciela.
A.Zalewska: Bardzo tego żałuję. Rozpoczął się strajk i ważniejsi stali się uczniowie. Kiedy zostałam poproszona, by się wycofać, to się wycofałam...
Kłamstwo: Anna Zalewska wycofała się z kontrowersyjnych zasad oceniania na pół roku przed strajkiem z kwietnia 2019. A było tak: 1 września 2018 weszły w życie nowe reguły oceniania nauczycieli, bardzo zagmatwane i w wielu punktach oderwane od szkolnych realiów. W fazie projektu były one bezlitośnie krytykowane. Mimo to urzędnicy MEN doprowadzili do ich wdrożenia i zobligowali dyrektorów do opracowania przed 1 września szczegółowych regulaminów oceniania, co było niezwykle pracochłonne. Szybko okazało się, że te przepisy to kalekie dziecko reformy. W listopadzie 2018 Anna Zalewska poinformowała, że „przepisy, które wydawały się proste, spowodowały biurokrację” i w związku z tym postanawia je... wycofać. Zapowiedziała też prace nad nowym systemem oceniania - nie ma go do dziś.
Dziennikarz: Dlaczego, w pewnym momencie, na pani biurko trafiło blisko milion podpisów w sprawie referendum szkolnego?
A.Zalewska: To było dla mnie duże przeżycie. Bardzo często rozmawiałam ze związkami, kuratorami, nauczycielami i dyrektorami. Zorganizowaliśmy tysiące spotkań. Podpisy trafiły do mnie w lipcu 2017 roku, a machina ruszyła od końca marca. W lipcu już było za późno, by pochylić się nad tym wnioskiem.
Kłamstwo: Anna Zalewska nie dostała podpisów w lipcu - wiedziała o całej akcji i jej efektach kilka miesięcy wcześniej.
20 kwietnia 2017 Komitet Referendalny złożył w Sejmie wniosek i zapakowane w pudła karty z prawie milionem podpisów. Wniosek wylądował w sejmowej „zamrażarce”. Wniosek celowo trafił pod obrady Sejmu dopiero w środku wakacji. Gadanie teraz, w tym wywiadzie, że szanuje każdy podpis pod referendum to wyjątkowa podłość.
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/posts/1679237308906448
U mojej żony w przedszkolu (póki co, nie w jej grupie), mądrzy rodzice spragnieni odpoczynku od dzieci, posłali je z gorączką ... w ilości sztuk 4. Pani dyrektor przeszła chyba na stronę antykowidziarzy, bo będąc sama w grupie ryzyka, nie wezwała ich, żeby odebrali swoje "pociechy". A jeszcze w marcu/kwietniu petentów obsługiwała w drzwiach swojego gabinetu ...
Pozwole sobie podbic
"W polskich szkołach ma powrócić edukacja zdalna. Na początek w klasach najstarszych. Taki w tym momencie jest rządowy plan - ustalili nieoficjalnie dziennikarze RMF FM. Wczoraj premier oficjalnie zasygnalizował, że w szkołach i na uczelniach pojawią się ograniczenia."
No i wyglada na to ze uczniowie wracaja do domow. Jakis komentarz od eksperta? ;)
Czy mi sie wydaje, czy polska edukacja jest na to rownie nie przygotowana jak byla pol roku temu, i tak naprawde nic nie ruszylo do przodu?
Masz racje: nic nie ruszyło do przodu i nadal jesteśmy nieprzygotowani (poza tym, że niektóre szkoły z własnej inicjatywy utworzyły nauczycielom i uczniom konta na Teamsach).
Jesli wrócimy do zdalnego nauczania, będzie dramat. Martwie się zwłaszcza o moich maturzystów.
To już nawet nie chodzi o brak komputerów (choc tak: niektórzy nadal nie mają sprzętu dającego możliwość prowadzenia zajęć). W niektórych miejscowościach (np. u mnie) brak np. w ogóle sieciowej infrastruktury, która zapewniałaby przepustowość konieczną do zdalnego nauczania. Nie ma jednolitej w skali kraju platformy, nie ma możliwości prowadzenia zajęć online za pomocą dostępnych dzienników elektronicznych. Nie ma wzorców sensownych planów zajęć. Nie ma możliwości prowadzenia jakichś 30% zajęć (w szkołach branżowych czy artystycznych). Nie ma sposobów na wyegzekwowanie od uczniów samodzielności w wykonywaniu zadań. Nie wiadomo, jak organizować zajęcia z zachowaniem zasad BHP (czas przebywania przed ekraniem). Baza podręcznikowa nie nadaje się do nauczania online. Itp.
W ciagu kilku dni się tego nie zmieni. A jeszcze dochodzą kwestie pozaszkolne: część dzieci znowu zniknie z radaru (a do tej pory nie wypracowano metod, jak temu zaradzić). Rodzice będą mieli problemy z pracą na dwa etaty (domowo-szkolny i normalny). Itd.
Są też problemy nieistotne z punktu widzenia rodzica, ale jednak znacząco wpływające na jakość nauczania. Np. jak wynagradzać nauczycieli za pracę zdalną, skoro niektórzy (np. wuefiści, nauczyciele przedmiotów praktycznych czy artystycznych) nie robią wtedy właściwie nic, zaś pozostali harują dwa razy więcej i wypalają się po 2 tygodniach (i muszą w końcu choć częściowo olać taką naukę). Do tej pory nie wypracowano metod różnicowania płac i ułatwiania pracy tym, którzy - ze względu na przedmiot, którego nauczają - muszą spędzać w tej sytuacji 12 godzin dziennie przed ekranem. Ba, nawet nikt o tym nie pomyślał. Ja np., choć zachowywałem wszelkie środki ostrożności (specjalne okulary, druk nadsyłanych setek prac/zadań na własny koszt, żeby nie czytać na ekranie itp.), przez 2 miesiące musiałem leczyć u okulisty oczy po ostatnim zdalnym nauczaniu.
No i kolejne problematyczne tygodnie przed nami:
A ja wciąż czekam na obiecane przez Morawieckiego w zeszłym tygodniu projekty "odchudzonych" podstaw programowych. Minęły już 2 dni nauczania zdalnego, a dalej musimy pracować na podstawach "nieodchudzonych". To kiedy w końcu zobaczymy to, co jest nam potrzebne już teraz? Na Święta?
A ja już mam dość tego pierdololo o straconym roku i pokoleniu. Moja babcia w trakcie okupacji nie chodziła do szkoły. Uczyła się razem ze starszymi siostrami samodzielnie. Nie bawiła się z innymi dziećmi i nie socjalizowala. Miała 15 lat jak wybuchło powstanie warszawskie w którym brała udział. I wiele można o niej powiedzieć ale nie to że była straconym pokoleniem. Była dobrze wyedukowana. Maturę zrobiła po wojnie. A tu pierdololo że po pół roku zdalnego nauczania swiat się zawali.
No cóż, mamy tu do czynienia z zupełnie inną sytuacją (i historyczną, i społeczną). Życzyłbym sobie, żeby dzisiejsi uczniowie (a przynajmniej znacząca ich część) mieli cechy charakteru twojej babci, w tym samodyscyplinę, która sprawia, że socjalizacja nie będzie potrzebna do oderwania się od ekranu komórki.
Ale tak: świat się nie zawali. Nie zawaliłby się nawet wtedy, gdybyśmy zamknęli szkoły na 5 lat. ;)
A ja życzyłbym sobie żeby pisuary odchudziły programy nauczania które nie tylko są przeładowane ale w większości pełne nikomu niepotrzebnych bzdur. To jest dopiero stracone pokolenie które uczy się o pantofelku a jednocześnie myśli że maseczki są szkodliwe vide wątek o koronawirusie.
Nie wiem czy Cię pocieszę Bukary,ale Twój pryncypał niejaki Czarnek w pierwszym dniu swojego urzędowania wywalił odpowiedzialną w ministerstwie za podstawy programowe dyrektorkę.Z obecnymi podstawami programowymi było kiepsko,ale teraz to dopiero będzie jazda.Przecież ten buc musi się jak najszybciej się wykazać.No nie zazdroszczę Wam nauczyciele.
Generalnie uważam, ze gdyby nie debile przy korycie + zacofanie + brak kasy, to nauczanie zdalne, a tym bardziej hybrydowe nie musiałoby być porażką.
Są filmiki na YT lepiej tłumaczące różne zagadnienia niz ja to kiedykolwiek miałem wyłożone, nawet w podręcznikach.
Wiem, że jak się jest w podstawówce i liceum to nie umie się uczyć samemu i inaczej do wielu spraw podchodzi, ale takie content na YT udowadnia, że nauczyciele mają możliwości.
Zresztą nadal są podręczniki, więc czasem wystarczy ich poprawienie w jakiejś prezentacji.
Wszystko komplikuje tylko grajdół w jakim żyjemy, debile u władzy i biurokracja.
Dlatego rozumiem frustrację...
Ale poza tym Rykosha ma sporo racji, co to k... jest zmarnowany rok, nawet jakby ten rok trzeba było powtarzać? W dorosłym życiu co i rusz walą sie plany życiowe, trzeba je rewidować o miesiące czy lata, spora część ludzi po szkole czy studiach dalej mieszka z rodzicami, naprawdę , te "zrujnowane życia i kariery" dwunastolatków to jest tekst rodem z jakiegoś mema z toksyczną mamuśką.
Polska szkoła, stosunki rówieśnicze, często sami rodzice - rujnują życie tysiącom osób na setki sposobów. Ten lock-down to jest jeden z mniej szkodliwych z nich.
BTW - czytałem już wiele artykułów o istnych maratonach w wystawianiu ocen, sprawdzianach niemal codziennie "bo zaraz zamkną szkoły". To też nie jest chyba OK...
Ja śledząc sprawy edukacji mam wrażenie że o tym straconym pokoleniu/roku mówią najczęściej ci sami rodzice, którzy parę lat temu głośno protestowali przeciwko sześciolatkom w szkole (skrócone dzieciństwo!) a sami teraz hodują małych starych, bo dzieciaki po lekcjach lecą na dodatkowy angielski, szachy, fortepian, gitarę, karate, kung fu, suahili, kurs programowania itd a jak dziecko wraca do domu o 21 to jeszcze praca domowa do odrobienia i trzeba się na kartkówkę nauczyć. Potem madka leci z mordą do szkoły dlaczego tyle zadane - jej dziecko nie ma czasu na zabawę! Ale nie ma to nic wspólnego z nauką gry na ukulele, jazdy na słoniu i lekcjami klingońskiego...
A ja życzyłbym sobie żeby pisuary odchudziły programy nauczania które nie tylko są przeładowane ale w większości pełne nikomu niepotrzebnych bzdur. To jest dopiero stracone pokolenie które uczy się o pantofelku a jednocześnie myśli że maseczki są szkodliwe vide wątek o koronawirusie.
Obawiam się, że odchudzenie programu przez PiS nie będzie oparte o racjonalne podstawy. Chodzi o to, żeby komuś znowu dać zarobić.
Kolejność wydarzeń:
Nauczyciele i uczniowie narzekają na to, że podstawa programowa jest już przeładowana. Przychodzi Zalewska i wynajmuje "ekspertów" z łapanki, którzy jeszcze "pogrubiają" podstawę. Nauczyciele i uczniowie narzekają, że tego się nie da normalnie zrealizować. Zalewska ma w nosie uwagi środowiska. Przychodzi Piontkowski i nie robi nic. Rozpoczyna się pandemia i zdalne nauczanie. Nauczyciele i uczniowie apelują: teraz to już nie ma żadnych szans na realizację tej nowej podstawy. Piontkowski utrzymuje, że wszystko jest gites. Przychodzi Czarnek i deklaruje "ochudzenie" podstawy. Jak? Kiedy? Gdzie? Przez jakich ekspertów? Nie wiadomo. Najbardziej prawdopodobny scenariusz: Czarnek wywali sensowne treści, wprowadzi na ich miejsce prawackie pierdololo i bogoojczyźnianą mowę-trawę. I nawet jeśli ilość materiału się zmniejszy (w co wątpię), to nadal będzie taka sama (lub większa) jak w okresie przed "reformą". Czyli wciąż będzie tego za dużo.
Albo jeszcze krócej: PiS będzie naprawiał to, co sam spieprzył. A ponieważ zdolności naprawczych nie ma żadnych, to spieprzy jeszcze bardziej.
W ramach ciekawostki napisze, ze w szkole moich dzieciakow, nawet po powrocie do pelnego nauczania we wrzesniu, szkola zachowala czesc rozwiazan z okresu nauczania zdalnego.
Mysle ze ktos wpadl na pomysl, ze to przynajmniej czesciowo utrzyma zaangazowanie rodzicow w proces edukacyjny pociech.
Jak już dziś pisałem, w Polsce trzeba było od początku września wprowadzić odpowiedni reżim sanitarny oraz nauczanie hybrydowe. Może nie w pełni zdalne, ale właśnie hybrydowe. W rodzimych warunkach to jedyny sposób na zmniejszenie liczby kontaktów w niewielkich, zamkniętych pomieszczeniach, gdzie zazwyczaj gnieździ się ponad 30 osób (bez maseczek) przez 45 minut.
W ciągu jednego dnia uczniowie i nauczyciele mają kontakt z setkami osób w budynku szkoły. A potem idą na miasto (transport publiczny) i do domów (gdzie w polskich warunkach mieszkają również dziadkowie). Jeśli nie ograniczy się tej liczby kontaktów, nie ma mowy o sensownym powstrzymaniu rozpowszechniania się wirusa.
Przy okazji, sytuacja z rodziny narzeczonej - w relatywnie dużej, liczącej ponad 1000 uczniów i ponad 100 nauczycieli szkole "trafiło się" kilku uczniów, którym wynik na covida wyszedł pozytywny. Efekt? Klasa na kwarantannie, reszta szkoły - włącznie z nauczycielami, którzy mieli z zarażonymi kontakt! - funkcjonuje normalnie. Oczywiście o jakiejkolwiek profilaktyce - odkażanie klas, dystanse, jakakolwiek kontrola na przerwach - nie ma tam mowy, istne "róbta co chceta". Tyle ich teraz "ratuje", że dali im zdalną - choć praktyki (bo to technikum) dalej jednak będą.
Uczę już drugi tydzień w pełni zdalnie. Nie polega to na wysyłaniu i sprawdzaniu zadań. Mam wszystkie zajęcia online (na kamerce).
Efektywność tego rodzaju nauczania jest mniejsza niż stacjonarnego. Wszystko omawia się nieco wolniej. Sama weryfikacja rzeczywistej obecności na zajęciach zajmuje co najmniej 5 minut. Nie sposób też zweryfikować samodzielności wykonywanych zadań (kartkówek, wypracowań), co stawia pod znakiem zapytania sensowność wystawiania jakichkolwiek ocen. To szczególnie poważny problem w przypadku maturzystów. Nie ma żadnej możliwości zorganizowania matury próbnej (która w mojej szkole odbywała się zawsze w listopadzie). Trudno też ćwiczyć pisanie wypracowań i rozwiązywanie testów. Wszystko trwa po prostu znacznie dłużej.
Pracuję za pomocą Microsoft Teams (i pakietu Office). Niestety, moduł PRACE (zadania) nie jest zbyt dobry. Przydałaby się jakaś porządna aktualizacja. Ponieważ uczniowie nie za bardzo radzili sobie z Teamsami i modułem zadań, musiałem dla każdej klasy przeprowadzić szkolenie (co zajęło sporo czasu lekcyjnego).
Kolejnym utrudnieniem jest dla mnie przepustowość internetu. To tereny wiejskie. Nie mamy jeszcze światłowodów. Jestem więc w stanie udostępniać uczniom na ekranie prezentacje, grafiki itp., ale nie ma szans na włączenia fragmentu filmu czy animacji. Nie mogę też od uczniów wymagać pokazywania się na kamerce, więc podejrzewam, że np. część z nich może oglądać w czasie zajęć Netfliksa.
Do tego dochodzą problemy zdrowotne. Wpatrywanie się przez wiele godzin i wiele dni w ekran (i w literki na ekranie) musi pozostawić jakiś negatywny ślad. Muszę bardzo uważać, bo ostatni okres zdalnego nauczania spowodował, że stałem się stałym klientem okulistów. Moja dyrekcja zdecydowała, że lekcje nie mogą trwać dłużej niż 30-35 minut. Jeśli wziąć pod uwagę zdrowie, to dobrze. Ale jeśli idzie o realizację materiału...
Pojawili się też znowu uczniowie "zagubieni". Średnio jakieś 2 osoby na klasę. Nie ma z nimi kontaktu, nie uczestniczą w zajęciach i zrobili sobie wolne.
I jeszcze jedno: ponieważ do nauczania zdalnego przyłączyły się dziś też podstawówki, mamy kłopot:
To, że się Librus wysypie to było do przewidzenia - choć ja zakładam, że Teamsy też mogą zacząć nie wyrabiać. I z pewnością część uczniów bez kamerek robi sobie na boku co im się podoba - najlepszym przykładem klasa maturalna wspomnianego przeze mnie wcześniej brata narzeczonej, która ciśnie sobie w World of Tanks w czasie lekcji.
Co do sensowności jakichkolwiek sprawdzianów i kartkówek, to chyba byłby najlepszy system znany chociażby z prawa jazdy - masz pytanie, kilkadziesiąt sekund na odpowiedź i jedziemy dalej. Nie ma czasu na znalezienie informacji na necie czy na ściądze (chyba, że mało materiału), a jeszcze jak do tego wprowadzi losowość pytań to już w ogóle nie sposób oszukiwać. No ale - do tego to musiałby być przygotowany jakikolwiek system, a jak wiadomo nasi rządzący mają ważniejsze sprawy na głowie niż jakaś tam edukacja. W twoim wypadku pewnie "rozwiązaniem" byłoby zawalenie uczniów samymi wypracowaniami, których nie bardzo się da ściągać - ale to też nie rozwiązanie. No i żadne wyjście na innych przedmiotach.
A jak sa robione klasowki i sprawdziany w czasie zarazy?
Podnosisz prawa reke i przysiegasz ze nie korzystales z wujka google?
Jest z tym problem.
Wypracowanie: wysyłam poprzez moduł zadań w Teamsach pusty plik Worda z tematem. Uaktywnia się o określonej godzinie i trzeba go odesłać do określonej godziny. Wszyscy wtedy są zajęci pisaniem i raczej nikt nie będzie w tym czasie pomagał swojemu koledze, bo sam nie zdąży. Pomocy też nie ma co oczekiwać ze strony rodziców, bo przed południem są zazwyczaj w pracy. A wyszukiwarka internetowa w wypracowaniu tylko w niewielkim stopniu pomoże. (Już prędzej pomoże mnie w znalezieniu tych, którzy ściągali).
Gorzej z klasówkami. Tu nie ma dobrej metody w Teamsach. Trzeba się liczyć ze ściąganiem i utrudnić to uczniom (np. wysyłać inne zadania dla różnych grup itp.).
Gorzej z klasówkami. Tu nie ma dobrej metody w Teamsach. Trzeba się liczyć ze ściąganiem i utrudnić to uczniom (np. wysyłać inne zadania dla różnych grup itp.).
Ciekawe czy siedzą na TeamSpeaku lub innym komunikatorze i razem dumają nad rozwiązaniem równania kwadratowego (chociaż od czego są kalkulatory online :P ). W sumie, takie zdalne nauczanie uczy współpracy :D
A dyktanda w notatniku piszą? ;)
JPRDL
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/posts/1729914630505382
Niekompetencja tego rządu jest po prostu niewyobrażalna.
Mam przypuszczenia, że w MEN nie do końca wiedzą, jak działa system, którym kierują. Dopiero dziś powołali zespół, który ma się zająć podstawami programowymi, a właściwie okrajaniem wymagań egzaminacyjnych. Efekty poznamy w grudniu. Tik-tak-tik-tak-tik-tak.
A więc obietnica premiera Morawieckiego o przykrojeniu podstaw programowych i owszem, ale z terminem realizacji na... grudzień!
- Pusty śmiech. Czym ministerialna ekipa zajmowała się przez ostatnie pół roku? Łapaniem much?
- Co można wyciąć z podstawy w grudniu, jeśli nauczyciele mają wolną rękę w realizowaniu poszczególnych zagadnień?
Dość obiektywny artykuł o tym, co się dzieje - i z perspektywy rodzica, i z perspektywy nauczyciela:
Pupa mnie boli, 6-8h przy kompie... nie licząc prac domowych :(
lekcje normalnie 45min, a miało być 30min...
5min przerwy czyli nie zdążę dojść do kuchni i już 2min zostaje i muszę wracać D: kanapki nie mogę zrobić nawet więc głodny siedzę praktycznie cały czas
Witam mam pytanie z innej beczki odnośnie dostawcy internetu do nauki zdalnej kogo polecacie we Wrocławiu. Miałem LTE i strasznie to wyglądało rwało itp. teraz testuje Airmax i ciekaw jestem jak po podpisaniu umowy bedzie sie sprawdzał bo narazie wygląda obiecująco airmax.pl/klienci_ind/internet
Witam, Airmax to bardzo słaby dostawca internetu. Proszę jak najszybciej od niego uciekać. Tragiczna jakość transferu, obsługa klienta na najniższym poziomie. I w dodatku zatrudniają totalnych idiotów do marketingu w internecie.
Morawiecki dał ferie zimowe w jednym terminie (co w sumie głupie nie jest, biorąc pod uwagę, co mamy).
Ale termin od 4 stycznia oznacza, że dzieciaki mają bardzo długie wolne, od kiedy są ferie świąteczne? 23 grudzień?
Blisko 4 tygodnie nic nie robienia, sam nie wiem, czy będąc uczniem bym się bardzo cieszył
Nie ma szans na w miarę normalną realizację materiału. A proponowane zmiany w egzaminie maturalnym z języka polskiego nie wiążą się właściwie z żadnym "odchudzeniem" materiału. Kolejny absurd pisowski.
Czy obowiązkowe jest zakończenie semestru przed feriami? Można chyba wystawić oceny już po nich?
Wiem, to nie to samo co przerobienie materiału, ale chyba Broniarz coś tam mówił, że "mamy trzy tygodnie żeby wystawić oceny", więc przy okazji pytam.
Semestr chyba się kończy z reguły na przełomie stycznia/lutego, więc chyba z teorii po feriach można spokojnie oceny wystawić, ale może to zależy od szkoły?
Termin klasyfikacji śródrocznej jest określony w statucie szkoły. Wejdź na stronę placówki, sprawdź statut oraz plan organizacji roku szkolnego. Tam wszystko powinno być. Trudno jednak powiedzieć, jaką decyzję podejmie dyrektor po zmianach wprowadzonych przez ministerstwo.
Szczerze mówiąc, przypomniałeś mi teraz, że w ogóle jest jakiś strajk. Normalnie prowadzę zajęcia i wszyscy uczniowie byli dziś obecni (a wielu z nich bierze czynnie udział w strajku kobiet).
Nie za bardzo wiem nawet, czy mógłbym się jakoś przyłączyć do strajku (tzn. w czasie zajęć) i nie złamać prawa (= stracić pracy).
Nie sądzę też, żeby tego rodzaju forma protestu zmieniła cokolwiek. PiS oddał szkoły w ręce strasznego człowieka nie po to, żeby teraz ulec jakimś głosom sprzeciwu. To musiałaby być ogólnopolska akcja polegająca na całkowitym zaprzestaniu nauczania i blokadzie placówek oświatowych. Musiałby się też do niej przyłączyć wszystkie uniwersytety.
Ja dziś otrzymałem link z informacją o strajku ( https://wiadomosci.radiozet.pl/Polska/Strajk-uczniow-2020.-Uczniowie-nie-wezma-udzialu-w-zajeciach.-Chca-dymisji-Przemyslawa-Czarnka ), więc byłem ciekaw jak się na to zapatrujesz.
Trzeba przyznać, że rok 2020 wypada wyjątkowo ciekawie na tle lat poprzednich.
Chciałabym odświeżyć temat, bo zaczął dotyczyć także i mojego dziecka. Faktycznie w 2020 nie byliśmy jako społeczeństwo bardzo gotowi do szybkiego przemodelowania nauczania na wariant online. Przede wszystkim, przynajmniej w mojej ocenie, problem był po stronie kadry. Nauczyciele, zwłaszcza ze starszego pokolenia, dosłownie nie radzili sobie z obsługą komputera, a co dopiero programów typu Zoom, MS TEAMS czy Google Meet. Niemniej zastanawia mnie, dlaczego wówczas nikt nie wpadł na pomysł wykorzystania gotowych platform edukacyjnych. Czy to pycha ministra edukacji, że potrzebował mieć "coś swojego" czy nie wiedział o ich istnieniu? Minęły 2 lata i w mojej ocenie wiele w tej kwestii nie zmieniło się. A Wy co o tym sądzicie?
Tak na marginesie, to z tego co pamiętam, to nawet Libratus chyba udostępnił podczas konfliktu Rosji z Ukrainą swoją platformę dzieciom z Ukrainy aby uczyły się języka polskiego i ogólnie poznały naszą kulturę. Chcieć znaczy móc, a mam wrażenie, że dalej tkwimy w pruskim modelu nauczania, który nie pomaga w kształtowaniu umiejętności potrzebnych w przyszłości...