Antywirus na Windows 10 to konieczność? Windows Defender - opinia
Defendera używam właściwie od premiery Windowsa 10 w 2015 co jakiś czas okazjonalnie skanując dodatkowo ADWcleanerem i Malwarebytes Anti-malware. Jak na razie nie złapałem żadnego syfa.
Defender jako wbudowany w system antivirus radzi sobie bardzo dobrze(choć trzeba mieć włączoną ochronę w chmurze, która jest domyślnie włączona) i ma pewną przewagę nad innymi programami przez dość głęboką integracje z systemem.
Sama heurystyka jest deczko przewrażliwiona. Znajduje złośliwy kod nawet w trainerach z GOLa, mimo że Virus Total twierdzi co innego.
Natomiast jeśli ktoś nie ufa MS w kwestii bezpieczeństwa to polecam sypnąć groszem na Bitdefendera albo Kasperskiego w wersjach Total Seciurity(mają dodatkowo firewall i kilka innych bajerów).
Koniec końców tak jak napisał NeR1o, żaden antywirus nie jest w stanie zapewnić 100% ochrony bo zawsze najsłabszym ogniwem będzie człowiek.
Bardzo dobry jest ESET. Używam go w sumie na jednym kompie ale rewelacyjnie blokuje strony i wirusy. Czasem przypadkowo wejdę na jakiś link czy reklamę i nawet nie wiem co tam było bo antywirus od razu blokuje. Już ponad 3 lata nie robiłem formatowania dysku.
Hmmm, a nie powinno być, że większość użytkowników nie instaluje programów antywirusowych? ;)
Sam nie korzystam z programu antywirusowego firm trzecich od kilku lat. W zupełności wystarczy mi wspominany wyżej Defender, wbudowany w system operacyjny Windows 10.
Ja za to od jakiegoś czasu mam wyłączonego Defendera w Windowsie 10 (w usługach Windowsa) i na jego miejsce mam nazwijmy to "Antywirusa firm trzecich": kiedyś był to Avast free, Bullguard Internet Security, Kaspersky free...
Bo za czasów siódemki sprawdzałem promowane (wtedy) chińskie 360 Total Security, czy inne Baidu, lub chmury od Pandy, czy pamiętne (dla mnie) SecureAPlus z ponad 10 silnikami w chmurze...
Obecnie siedzę na Antywirusie od firmy Eset i nie widzę potrzeby zmiany, bądź szukania innego rozwiązania (liczne zmiany były powodowane właśnie poszukiwaniem innego, lepszego programu).
I nie mam najmniejszej ochoty, aby Defendera włączać
A przynajmniej u mnie efekt pozbycia się Defendera i wsadzenie na jego miejsce innego programu był ten sem, tylko w innej skali: komputer po prostu pracował szybciej przez brak m.in. mielącego dysk i procek Defenderowskiego jakiegoś AntyMalware.exe, czy jak się ta kobyła zwała...
Defendera używam właściwie od premiery Windowsa 10 w 2015 co jakiś czas okazjonalnie skanując dodatkowo ADWcleanerem i Malwarebytes Anti-malware. Jak na razie nie złapałem żadnego syfa.
Defender jako wbudowany w system antivirus radzi sobie bardzo dobrze(choć trzeba mieć włączoną ochronę w chmurze, która jest domyślnie włączona) i ma pewną przewagę nad innymi programami przez dość głęboką integracje z systemem.
Sama heurystyka jest deczko przewrażliwiona. Znajduje złośliwy kod nawet w trainerach z GOLa, mimo że Virus Total twierdzi co innego.
Natomiast jeśli ktoś nie ufa MS w kwestii bezpieczeństwa to polecam sypnąć groszem na Bitdefendera albo Kasperskiego w wersjach Total Seciurity(mają dodatkowo firewall i kilka innych bajerów).
Koniec końców tak jak napisał NeR1o, żaden antywirus nie jest w stanie zapewnić 100% ochrony bo zawsze najsłabszym ogniwem będzie człowiek.
Antywirus w systemach Windows to konieczność.
To nie jest bezpieczne środowisko do pracy jak Macintosh czy systemy linuksowe.
Na Maca i Linuksy też są różne paskudztwa. Oczywiście dużo mniej niż na Windows, bo są mniej popularne. Każdy system ma różne podatności, które da się wykorzystać i jeśli kiedyś Linuks stanie się tak popularny jak teraz Windows, to znajdą się tacy, którzy będą tworzyć na niego złośliwe oprogramowanie.
Nieprawda... Linuks i Macintosh są bezpieczniejsze i jest to bezsporny fakt.
Już sam sposób działania tych systemów sprawia, że nie ma w nich zagrożeń znanych z systemu Windows. Wszelkie oprogramowanie działa w odseparowanym środowisku, które nie ma dostępu do krytycznych bibliotek systemowych. Poza tym kłamstwem jest, że system Windows jest dużo bardziej popularny - nie jest. Serwerownie, centra danych, insytuty i uczelnie na całym świecie działają na linuksach, i są dużo bardziej narażone na ataki niż użytkownik domowego komputera. A mimo to liczba udanych ataków jest na bardzo niskim pozomie, czego nie można powiedzieć o urządzeniach działających pod kontrolą systemu Windows.
Nie bez powodu specjaliści ds. bezpieczeństwa teleinformatycznego przestrzegają przed korzystaniem z systemu Windows, i rekomendują oprogramowanie linuksowe oraz unixowe.
Cóż, bezpieczniejsze, nie oznacza bezpieczne. Nie zaprzeczam, że pewne rzeczy są w tych systemach rozwiązane lepiej niż w Windowsie (w MacOSie niekoniecznie, bo ma swoją porcję czasami wręcz podstawowych błędów związanych z bezpieczeństwem). Sam pilnie śledzę rozwój linuksowego QUBES OS, który na ten moment wydaje się najbezpieczniejszym systemem.
I tak, Windows jest dużo bardziej popularny. Jeśli chodzi o same serwery to więcej ich jest na Linuksach niż Windowsach, ale ile na świecie będzie tych serwerów? 20 000? Niech nawet będzie 200 000, to wciąż znikoma liczba w porównaniu z miliardem urządzeń z Windowsem (nie wiem, ile w tej chwili jest komputerów osobistych z Linuksem, ale nie przypominam sobie, żebym kiedyś widział statystykę, gdzie przekraczały 3%). To bezpieczeństwo serwerów, o którym piszesz w większym stopniu zależy od tego jak skonfigurują go ludzie, którzy się nim zajmują i jak reagują na incydenty, niż od samej podatności systemu.
I Linuksy wciąż mają swoje podatności i błędy. Czasem są wyłapywane szybko, a czasem istnieją latami, zanim ktoś je zauważy i spróbuje załatać. Może tych podatności nie ma tyle, co na Windows, ale są i trafiają się takie, oznaczone, jako bardzo poważne i krytyczne (a więc takie, które zdecydowanie da się wykorzystać w praktyce, a nie zwykłe ciekawostki, które teoretycznie działają, ale tylko w bardzo rzadkich, specyficznych warunkach). I mimo to niewiele osób próbuje pisać złośliwe oprogramowanie wykorzystujące te błędy, więc najwyraźniej zwykłym przestępcom nastawionym na zysk się to nie opłaca. Rządy prawdopodobnie je tworzą i wykorzystują, ale tego nie będziemy wiedzieć na pewno, dopóki znów ktoś nie zrobi jakiegoś wielkiego wycieku z którejś z agencji wywiadowczych. A jeśli tworzenie malware na Linuksa zacznie być naprawdę opłacalne, to i malware się pojawi, bo system może mieć lepsze zabezpieczenia, ale prawda jest taka, że każde zabezpieczenie zaprojektowane przez człowieka inny człowiek może złamać.
Proponuję odświeżyć swoją wiedzę ponieważ ostatnio widziałem raport, chyba z lutego 2020 z którego wynikało, że ilość złośliwego oprogramowania na iOs przewyższyła te na Windows. Trend ten widoczny jest od 2-3 lat wiec gadanie typu "mam maca więc jestem bezpieczny" może być zdradliwe. Wiedzy na temat bezpieczeństwa i rozsądne poruszanie się po sieci, nie zastąpi żaden antywirus.
Banera - Wydaje mi się, że twoja wiedza z zakresu bezpieczeństwa teleinformatycznego jest jeszcze na niskim pozomie.
Ja czytałem ten "raport", okazał się on zwykłym stekiem bzdur. Na liście największych zagrożeń systemu macOS pojawiły się ...fałszywe wiadomości e-mail i strony phishing. To nic nie ma wspólnego z bezpieczeństwem systemu, to żerowanie na ludzkiej niewiedzy. Na przyszłość zalecam czerpanie wiedzy z bardziej kompetentnych źródeł.
I jeszcze jedna sprawa - iOS to system operacyjny urządzeń mobilnych, a Macintosh to dedykowane oprogramowanie komputerów Apple (warto to rozróżniać) Niemożliwe jest też złapanie wirusa odwiedzając podejrzane witryny, bo sam sposób działania systemu to uniemożliwia. Krótko mówiąć, padłeś ofiarą kłamstwa.
Jerry D - Do pewnego stopnia się z Tobą zgadzam, ale uważam że istota problemu tkwi zupełnie gdzie indziej. Wiadomo że każdy system w mniejszym lub większym stopniu jest narażony na ataki przestępców, ale najważniejsza jest skala tego zjawiska i stopień podatności na ataki. Dlatego powszechnie przyjmuje się, że systemy oparte na jądrze linuksa są z zasady bezpieczne, bo wyposażone są one w mechanizmy które bardzo skutecznie udaremniają wszelkie próby kradzieży informacji. Systemy Windows nie zawierają tych mechanizmów, dlatego nawet przy bardzo dużym nakładzie pracy nie będą nawet w połowie tak bezpieczne, jak konkurencyjne rozwiązania.
Taaa na drogi sprzęt z którego korzystają ludzie których na niego stać, albo go potrzebują bo jest lepszym środowiskiem do ich lukratywnej pracy na pewno jest bardzo bezpieczny i nikt nie chce ukraść ich danych, itp... śnij dalej xD
Win Def jest zapewne lepszy od wszystkich antywirusów darmowych, lecz nie od najlepszych płatnych. Moja matka po radach pseudo specjalisty stwierdziła ze nie chce składać sie ze mną Kasperskiego, po co płacić gdy jest AW wbudowany. Po jakimś czasie udało się ją namówić, efekt był taki iz po około 4 minutach skanowania zalewały mnie powiadomienia o znalezionych wirusach
Z płatnych najlepszy jest Eset, korzystałem przez rok z wersji premium na Androida - blokował wszystkie podejrzane strony. Z darmowych najlepiej się zaś spisuje Avast, mimo że kiedyś nie miał najlepszej opinii.
Ani sam antywirus, ani sam zdrowy rozsądek nie jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwa. Baza sygnatur nigdy nie będzie idealnie kompletna i aktualna, a heurystyki też nie są nieomylne. Z drugiej strony nawet najrozsądniejsi z nas mogą czasem kliknąć nie w to, co trzeba (choćby przypadek złośliwych reklam na teoretycznie zaufanym Youtube czy phishing), albo trafią na wirusa, który nie potrzebuje interakcji użytkownika, żeby się rozprzestrzeniać (np. ransomware WannaCry, gdzie wystarczył jeden użytkownik, który otworzył plik z podejrzanego załącznika, żeby rozlazł się po wszystkich komputerach w danej sieci lokalnej, bo wystarczyła domyślnie włączona podatna starsza wersja SMB i również domyślnie otwarte porty).
Najlepsza ochrona jest wielowarstwowa:
1. zdrowy rozsądek i nie wchodzenie tam, gdzie nie trzeba
2. aktualny antywirus, który da szansę wyłapania tego, co przegapił rozsądek
3. aktualizacje bezpieczeństwa do Windows i najważniejszych programów (przeglądarka, czytnik PDF, pakiet biurowy, programy do otwierania archiwów itp.) zamykające dziury, z których korzysta złośliwe oprogramowanie
4 dobrze skonfigurowany firewall, blokujący ruch przychodzący i wychodzący (to jeszcze ważniejsze), przepuszczający tylko te programy, którym użytkownik sam udzieli zgody (część ransomware najpierw próbuje się skontaktować z serwerem kontrolnym i jeśli nie jest w stanie tego zrobić, nie zaczyna szyfrować, a trojany/keyloggery też nie będą mogły przesłać wykradzionych informacji).
5. tworzenie aktualnych kopii zapasowych na nośnikach, które są zwykle odłączone od komputera, co chroni przed skutkami ataku ransomware (wiele osób wolałoby fizyczną utratę sprzętu, niż danych).
6. używanie konta bez uprawnień admina, bo wtedy i wirus odpali się z mniejszymi uprawnieniami (choć może wykorzystać jakąś lukę do eskalacji uprawnień)
7. wyłączyć hosta skryptów Windows, linię komend, Power Shella i makra w Office, jeśli się z nich nie korzysta
A kiedy już spełnimy te wszystkie punkty, to... nadal nie będziemy chronieni w stu procentach, bo 100% bezpieczeństwa jest niemożliwe do osiągnięcia, ale jeśli nie jesteśmy celem ukierunkowanego ataku, ten poziom bezpieczeństwa nam wystarczy.
Instalujcie a nie będziecie mieli koronawirusa ! I pod żadnym pozorem nie kupować piwa Corona !
Przecież Windows Defender też jest antywirusem. Nie rozumiem dlaczego autor stawia tezę, że antywirus niepotrzebny, ponieważ wystarczy Windows Defender, skoro to też jest antywirus. Jeżeli ktoś naprawdę nie chce mieć żadnego antywirusa to powinien wyłączyć Defendera.
Ja od lat używam dwóch programów i to połączenie sprawdza się bardzo dobrze:
1. Windows Defendera używam na co dzień, tj. działa w tle przez cały czas, a dodatkowo co kilka miesięcy skanuję nim ręcznie cały dysk systemowy. Zdarza mi się też skanować nim pojedyncze pliki, wobec których mam podejrzenie.
2. Malwarebytes uruchamiam co kilka miesięcy oraz gdy mam podejrzenie, że coś zagnieździło się w systemie. Ludzie myślą, że tylko wirusów należy się obawiać, a tymczasem malware bywa tak samo szkodliwy i przydarza się częściej.
Polecam połączenie Defender + Malwarebytes, przy czym tego drugiego radzę używać tylko od czasu do czasu, bo nie ma powodu by działał w tle i zjadał zasoby.
Zdecydowaliśmy się na taki tytuł bo uznaliśmy, że będzie oczywiste, iż chodziło o brak konieczności instalacji innego antywirusa niż Defender. Myliliśmy się
Przecież ja nie nawiązuję do tytułu. Może niektórzy wasi czytelnicy czytają tylko tytuły, ale ja czytam całość przed skomentowaniem. Gdyby to była sytuacja, w której wątpliwości z tytułu są rozwiane w dalszej części tekstu, to słowem bym się nie odezwał na ten temat. Wiadomo że tytuł musi być skrótowy i przez to nieprecyzyjny. Zdziwiły mnie dalsze fragmenty:
"Antywirus to dla wielu osób program konieczny nie tylko na komputerze, ale nawet na smartfonie. [...] Ale czy rzeczywiście jest nam aż tak potrzebny?"
"Należałoby jednak zadać sobie pytanie: czy rzeczywiście potrzebujemy na swoim komputerze antywirusa?"
"Na szczęście są firmy, które regularnie testują programy antywirusowe i sprawdzają ich skuteczność. Wynika z nich, że… programu antywirusowego tak naprawdę nie potrzebujemy."
Dopiero ostatni akapit delikatnie sugeruje, że Windows Defender jest quasi-antywirusem:
"Podsumowując: Windows Defender w zupełności wystarczy do podstawowej ochrony komputera. Jeśli boicie się, że to za mało, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby zainstalować inny program antywirusowy."
Gdyby artykuł czytał jakiś laik to pomyślałby, że Defender nie jest antywirusem, ale może zastąpić prawdziwego antywirusa. Tak jak motocykl może zastąpić samochód. Otóż Windows Defender jest pełnoprawnym antywirusem. Mimo to autor w różnych miejscach sugeruje inaczej. Najwyraźniej taka jest jego percepcja na ten temat.
Bardzo dobry test co tak naprawdę robi Windows defender
https://www.youtube.com/watch?v=VXtTgP8JkSk
W skrócie Windows defender sprawdza w bazie internetowej czy dana aplikacja jest zapisana jako podejrzana. Jeżeli odetniemy mu neta to defender nie wykryje szkodliwych programów(inne programy antywirusowe bazy mają na dysku, czyli nawet po odłączeniu się od neta mogą wykryć szkodliwe programy).
A ja skanuje kompa tylko w tedy gdy dostanę coś soiwolniajacego i reklamy
Nie mam innego antywira niż ten z Windowsa i jestem zadowolony. Grunt to świadomość jakich zagrożeń unikać, bo inaczej to nic nie pomoże.
Od 6 lat korzystam z ESET i nie mam zamiaru zmieniać. Zablokował mi już nie jeden syf. Przypadkowy klik w jakąś reklamę, czy dziwny download, który okazał się czymś innym niż chciałeś, lub jakieś add-ony do instalek programów. A te kilkadziesiąt złoty rocznie za licencję to niewiele.
Od 2006r korzystam tylk oz Kasperskiego i jestem zadowolony, tyle razy co mi zablokował ataki sieciowe to ciężko zliczyć, i nie zamienie na żadnego tam dziurawego Defendera ...
Gdy mi się skończy subskrypcja z Nortona to już jej nie przedłużam - przesiądę się wtedy na Deffendera. Norton bardzo często blokuje mi dostęp do stron, nawet gdy mam pewność, że są one czyste. Już nie wspominając o tym, że antywirus ten wykrywa wirusy w plikach exe w starych grach.
Niestety Windows Defender to syf i należy go wyłączyć od razu bo przynajmniej u mnie powoduje kilkusekundowego laga przy przeglądanie folderów nie zależnie czy HDD czy SSD. Po za tym czy to antyvir czy to firewall to nie zabezpieczy komputera jak user jest hmmm "upośledzony" i klika w każdy link jaki zobaczy w Internecie.
Ja kiedyś nie używałem żadnego, później przez długi czas IOBit Malware Fighter Pro z modułem BitDefender'a, aż w końcu samego BitDefender'a, i jego mam do dziś (również w wersji płatnej). I wciąż zastanawiam się, czy nie przejść na samego Defender'a, ale cóż ciężko się przestawić teraz.
ależ tu bajkopisarzy...
kiedyś miałem mieszane uczucia co do Defendera ale było minęło
1. zadajcie sobie pytanie kto ma większy budżet na rozwijanie antywirusa, Microsoft czy wszyscy mainstreamowi producenci spowalniaczy komputera (ESET, Kasperski, Bitdefender, Norton, etc.) razem wzięci?
2. zadajcie sobie pytanie kto lepiej zna pacjenta (Win 10), lekarz z Microsoftu, czy rezydenci z łapanki?
3. ilu z Was brało udział w testach na żywo infekowania i włamu komputerów z Windowsem? bo jak się poczyta komentarze to sami zawodowcy
4. mało kto już pisze wirusy sensu stricte, bo wymaga to przyzwoitej wiedzy programistycznej w przeciwieństwie do ransomware, który korzysta z gotowych narzędzi windowsa, których użycie z kolei nie budzi niepokoju antywirusów 3rd party. Wystarczy 5 minut googla i około 20 linijek w powershellu na skrypcik do przejęcia cichej kontroli nad komputerem. Tylko narzędzia windows, ani grama złośliwego kodu.
Od kilku lat zewnętrzne antywiry to czysty marketing i uwijanie się jak w ukropie jak nie wypaść z szyn.
Za to jak bardzo słusznie zauważyło parę osób na idiotę klikającego co popadnie remedium nie ma.
zadajcie sobie pytanie kto lepiej zna pacjenta (Win 10), lekarz z Microsoftu, czy rezydenci z łapanki? Czyli mówisz o użytkownikach, bo MS teraz głównie opiera się na telemetrii - masz tutaj filmik z byłym pracownikiem MS (15 lat na stanowisku Senior Software Developer) https://www.youtube.com/watch?v=S9kn8_oztsA
Od kilku lat zewnętrzne antywiry to czysty marketing i uwijanie się jak w ukropie jak nie wypaść z szyn. Hmm to jak taki znawca jesteś to powiedz z skąd to info masz?
mało kto już pisze wirusy sensu stricte, bo wymaga to przyzwoitej wiedzy programistycznej też skąd to info? Z tego co mi wiadomo kiedyś wirusy pisało się głównie dla szpanu lub pokazania co się potrafi. Teraz to tylko kasa się liczy, dlatego wysyp wszelkiego rodzaju ransomware.
Poza tym masz na necie wiele niezależnych firm, które robią testy programów antywirusowych np. ten : https://www.av-test.org/en/antivirus/home-windows/
nie, nie mówię o użytkownikach, antywirusa nie instalujemy na użytkowniku
info mam z praktyki zawodowej
pisało się dla szpanu. OK. wciąż wymagało to wiedzy znaczniej większej niż używanie google
uwielbiam testy niezależnych firm, ale jeszcze bardziej lubię warsztaty dla sysadminów gdzie to na nasze wychuchane komputery robi się włam, a potem zbiera informację, które zabezpieczenia w ogóle zadziałały. chociaż z pewnością wygodniej jest przeczytać elaborat "niezależnej" firmy
info mam z praktyki zawodowej
Ta jasne, a świstak siedzi...
Naprawdę to czy mi wierzysz jest na liście moich problemów na 293 miejscu po odśnieżaniu.
Mnie też to wisi: ależ tu bajkopisarzy
Antyvir w dzisiejszych czasach to tylko plecabo. Dobrze skonfigurowany firewall + odpowiednie tweaki pod system + używanie szarych komórek + sporadyczny skan antytrojanem i antyvirem.
Od lat nie używam niczego innego niż systemowego antywira.
Całą resztę mam we w dupie.
Nikt i nic nie zabezpieczy cię przed zawodową penetracją systemu jeżeli jesteś podłączony do internetu.
Do zabezpieczenia przed całą resztą amatorów i złodziei wystarcza windows.
Jeżeli z jakiegoś powodu zawodzi, to stawiam system na nowo, aktualny mam od 13.11.2019.
Kilka miesięcy to całkowicie dosyć do wygodnego użytkowania.
Zresztą system bardziej uszkadzają gówniane instalatory, nachalne reklamy i wszelki szajs programowy niż jakieś wirusy.
Każdy darmowy antywirus bez bezużyteczny, bo jak by był użyteczny to by nie istniała jego wersja płatna. Przez kilkanaście lat użytkowania internetu miałem wiele wirusów na kompie i to za wsze za czasów używania antywirusów firm trzecich, odkąd je porzuciłem na rzecz windows defendera nie mam problemów z wirusami na kompie.
Windows Defender ma jeszcze tą zaletę, że można go włączyć posiadając inny program antywirusowy - będą się one uzupełniać i się "nie pogryzą".