Jakie gry powszechnie uważane za dobre/genialne/kultowe najbardziej was rozczarowały? Czy rozczarowały was na tyle że rzuciliście nimi o przysłowiową ścianę i nigdy do nich nie wróciliście?
Mass Efect – Chyba mój top1 na tej liście. Chyba nie ma w mojej historii jako gracza, produkcji tak przehajpowanej Mass Effect. Trafiłem na nią w jednym z CDA jeszcze w czasach gdzie dawali naprawdę dobre pełniaki. Słysząc wcześniej bardzo dobre opinie, oraz wiedząc że gra w pewnych kręgach ma status kultowej czym prędzej pobiegłem do pobliskiego kiosku i zadowolony włożyłem płytkę do napędu. Oj jak bardzo się rozczarowałem. Postacie które bardziej chętnie chciałoby się zabić aniżeli polubić, model strzelania pozostawiający trochę do życzenia. Bardzo uproszczony system dialogowy. Fabuła też bardzo płytka, przynajmniej do momentu do którego udało mi się dotrwać z tą produkcją. Na prawdopodobnie 6 podejść do tej produkcji odbijałem się od niej za każdym razem. Nigdy nie czułem się bardziej rozczarowany jakąś grą, a przynajmniej taką która powszechnie uznawana jest na produkcję kultową. Pamiętam jak pod jednym wątku wspomniałem o tym że ME mi się nie podobał, to zostałem zjedzony przez psychofanów tej produkcji. Kto wie, może po prostu gra nie sprostała mojemu wyobrażeniu o tym jaka ta gra mogła być zanim ją wypróbowałem.
Monster Hunter: World – Tą pozycją na liście na pewno narażę się paru osobom, ale pozwólcie że się wytłumaczę. Zacząłem grać w MH:W na premierę w wersji PC, pierwsze odczucia były naprawdę pozytywne. Pierwsze dwa potwory mocno wymęczone ale jakoś dałem radę. Dalej niestety gra dawała mi znać że z singlowym graniem daleko nie zajdę. Mimo usilnych prób dostawałem coraz bardziej bardziej po dupie, a ja sam byłem coraz bardziej sfrustrowany. Bardzo mi przykro że gra została skrojona w taki sposób by grano w coopa. Szkoda bo ja sam jestem graczem samotnikiem jeśli chodzi o gry, nie licząc produkcji typu COD czy Battlefield ale tam bardziej chodzi o rywalizacje aniżeli o współpracę. Drugim zarzutem w stronę tej gry jest mocno nieczytelny interfejs, mapa, praktycznie wszystko. Bardzo chciałbym lubić i móc czerpać przyjemność z tej gry, ale format coopowy jest dla mnie niestety nie do zaakceptowania. Do dnia dzisiejszego gra znajduje się w moim Hall Of Shame.
Dying Light – Uwielbiałem Dead Island’y. Jedynkę ograłem ze 2 razu aż do pożygu. W Riptide też bawiłem się przednio. Gdy zasiadłem do Dying Lighta to niestety nie bardzo byłem w stanie pozbyć się wrażenia że to po prostu reskin DI z systemem parkuru. Niby tak, a to niestety za mało żebym mógł pozbyć się wrażenia że gram kolejny raz w to samo. Do dnia dzisiejszego zagrałem w DL zaledwie 90 minut, i raczej nie zapowiada się abym szybko do tej produkcji wrócił i dał jej jeszcze jedną szansę.
Borderlands 2 – Chciałem napisać coś na moje wytłumaczenie tutaj, ale po prostu napisze że gra nie podobała mi się jako całość.
Mass Effect 3 - chyba na nic nie byłem tak nahajpowany jak na ME3, szczególnie ze po genialnych poprzedniczkach byłem pewny że czeka mnie epickie zwieńczenie historii. Nie czekalo.
Mafia 2 - z perspektywy czasu to dobra gra ale nie dorasta do pięt jedynce. I tyle.
Na obecnej generacji to Thief, Mafia 3, Mirror's Edge Catalyst, Andromeda, Man of Medan, Watch Dogs 1, Castlevania LOS 2, Black Ops 3
Reszta gier na ktore czekalem w mniejszym lub wiekszym stopniu spełniła oczekiwania, a sa i takie ktore je przerosły
Może nie największe, ale na pewno The Last of Us.
/ ja z kolei jako pierwsze uruchomiłem Dying Light. Po przejściu zainwestowałem w definitywne edycje Dead Island + dodatek i było jak dla mnie i znajomego z coopa konkretne drewno. Wszystko powolne i ślamazarne, gra po paru godzinach plszła w odstawkę.
Horizon Zero Dawn - Nie wiem czy kiedykolwiek przejechałem się na czymś bardziej. Oceny jakby to nie wiadomo jaka gra była, a okazało się, że to mało rozbudowany Assassin tylko w ciekawszym* settingu.
Arcania: Gothic 4 - Tak, wiem że to już nie piranie, ale w tamtych czasach (2010 rok) jako fan serii, miałem jeszcze złudne nadzieje i oczekiwania w stosunku do tej gry. Tytuł kupiłem w dniu premiery i bardzo srogo się zawiodłem. Toć to nawet obok prawdziwego Gothica nie stało, gra uproszczona do granic możliwości.
Call of Juarez: The Cartel - Również nabyłem w dniu premiery, jeszcze większy zawód niż w przypadku G4, w dodatku wersji na PS3 była technicznym nieporozumieniem.
Co do Monster Hunter: World, to gra jest w 100% do przejścia solo, sam podchodziłem do tej produkcji na przełomie grudnia/stycznia. Trzeba się trochę spocić, poznać patterny potworów, ogarnąć taktyki, opanować mechanikę gry w dopuszczalnym stopniu itp. Szkoda, że tak szybko się zniechęciłeś, bo gra najwięcej satysfakcji daje właśnie wtedy, kiedy Ty jako gracz stajesz się faktycznie lepszy. Próbowałeś kombinować z poszczególnymi broniami? Niektórymi gra się po prostu łatwiej.
Mass Effect: Andromeda
Oczekiwania po genialnej trylogii miałem ogromne i zostały doszczętnie zdeptane. Andromeda jako gra jest ok, ale jako jedna z części mojej ukochanej serii to nie zdzierżę. Zostało wykastrowane wszystko z czego słynął ME. Dialogi, niesamowite postaci towarzyszące nam przez całą grę, trzymająca w napięciu i tajemniczości fabuła (tu przynajmniej połowicznie Andromeda zrobiła to dobrze bo tajemnicza rasa Jardaanów wyszła spoko choć nie ma o niej za dużo w samej grze i zapewne chcieli rozwinąć do w następnej części), granie na emocjach. Andromeda została pozbawiona w mojej opinii tych rzeczy i jest po prostu poprawną grą o eksploracji kosmosu co jej wychodzi ale nic po za tym.
GreedFall
To jest chyba mój największy zawód ostatnich kilku lat. Miałem niesamowite ciśnienie na tą grę. Niby wszystko w niej grało, dopóki nie zaczęło się w nią grać. Po paru godzinach jest tak niemożliwe nudna z zerową eksploracją. Podróż z "A" do "B" z "B" do "A" z "A" do "C" i tak dalej zamieniając kilka dennych dialogów i powrót do miejsca docelowego.
God of War
Czy zawód? Nie wiem, nawet nie ukończyłem bo mnie znudziła przed połową. I sam nie potrafię powiedzieć dlaczego tak do końca jest. Niby wszystko w tej grze grało, a jednak nie podchodzi mi totalnie mimo 2 podejść.
nowe BFy, Nioh, gta v
A tak, to raczej mam uczucia zmarnowanego czasu - nowe Far craje, nowe asassyny, borderlands, spider-man, F4
dreamfall chapters - strasznie zrąbali tą część, a potencjał był gigantyczny
risen 3 - wszystkiego jest mało...
dragons dogma - niby fajne ale jak na tak wielką mapę, różnorodność przeciwników jest śmieszna
blitzkrieg 3- jak koncertowo sp....ć grę
gta IV
Fallout 3
Mówią że hejterzy krytykowali grę z powodu zmiany perspektywy (z izometryka na FPP) ale prawda jest taka, że jako kolejna część Fallouta to była słabizna nieziemska.
Do tego durne postacie, dialogi i motywacje postaci etc.
Marka ma potencjał a Bethesda w ogóle go nie wykorzystała, ani w F3, ani F4 ani Shelterze.
Podobnie podzielam niechęć OPka do Mass Effecta. Lubię gry video RPG i sci-fi więc ME, który łączy oba, powinien mi się spodobać. Ale tak się nie stało.
Dead Island - ale nuda. I to dla niej porzucili Chrome 2, Warhounda i Hellraid które wyglądały bardziej obiecująco. Jestem zawiedziony...
The Fall - Last Days of Gaia
taki obiecujący tytuł a wyszło jak zawsze. Człowiek wiedział że twórcy robią zabugowane w cholerę gry ale łudził się, że chociaż sama gra będzie niezła. Nie była.
Jagged Alliance - Back in Action
ta marka nie ma szczęścia.
To już polecam wrócić do JA 2 1.13 albo gier Apeironu (7,62 High Calibre, Brigade E5)
Pillars of Eternity
niby na papierze dobrze ale w praniu tak sobie. Człowiek gra, ma w pamięci to co o tym czytał, niby wszystko trybi ale czuje że marnuje czas który powinien spędzić lepiej.
Duke Nukem Forever
Co jakiś czas pojawiają się na forum komentarze ludzi broniących tego gniota, który był robiony na szybko (ludzie zapomnieli że był robiony od nowa i to nie raz) by złowić kasę z frajerów na produkcję Borderlands2.
Badziewie przy których gry City Interactive to produkcje bardziej dopracowane i dające więcej frajdy.
Mówisz takim żeby przeczytali wcześniejsze komentarze z krytyką to oleją je i będą powtarzać swoje „ale dlaczego ludzie narzekają na grę? Mi się podobała" i tak w koło Macieju, znowu i znowu i znowu.
Vietcong 2
po fantastycznej pierwszej części dostajesz ochłap a'la gry City Interactive. To był kubeł zimnej wody. Chyba przez tydzień chodziłem jak struty po tej premierze.
Fallout 3 - brzydki nawet jak na ówczesne standardy, wyrzucający do kosza większość realiów świata przedstawionego z poprzedniczek. Do tego elementy RPG służące raczej za ozdobę i fabuła (zwłaszcza zakończenie bez dodatku) napisana na kolanie. Do dziś jestem zły na Bethesdę.
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Byłem tak nahajpowany, kiedy pierwszy raz wkładałem płytę do napędu dosłownie drżały mi ręcę. Z tego co słyszałem wyłaniał się obraz action RPGa absolutnego, gry z epicką fabułą i wspaniałym żyjącym światem. Jak się zawiodłem gdy nie zobaczyłem nic ponad porządnie zaprojektowaną casualową grę akcji z kulejącymi mechanikami RPG. Niski poziom trudności, uproszczony model walki, tragicznie zrealizowany rozwój postaci, nieszczególnie porywająca fabuła, biedna warstwa techniczna i dziurawy scenariusz. Tylko ciekawe dialogi, humor, zadania poboczne i prześliczna oprawa artystyczna ratowały tę produkcję. Obiecano mi grę generacji 10/10, a dostałem jedynie przeciętniaka.
Mass Effect Andromeda
Dragon Age 2
Dragon Age Inkwizycja
Age of Amalur Reckoning
Warhammer: Chaosbane
Diablo 2
Diablo 3
Pillars of Eternity
Zacząłem grać w MH:W na premierę w wersji PC, pierwsze odczucia były naprawdę pozytywne. Pierwsze dwa potwory mocno wymęczone ale jakoś dałem radę. Dalej niestety gra dawała mi znać że z singlowym graniem daleko nie zajdę. Mimo usilnych prób dostawałem coraz bardziej bardziej po dupie, a ja sam byłem coraz bardziej sfrustrowany. Bardzo mi przykro że gra została skrojona w taki sposób by grano w coopa. Szkoda bo ja sam jestem graczem samotnikiem jeśli chodzi o gry, nie licząc produkcji typu COD czy Battlefield ale tam bardziej chodzi o rywalizacje aniżeli o współpracę.
Monster Huntery można jak najbardziej przechodzić samemu. Próbowałeś różnych typów broni? Bo od tego dużo zależy.
Diablo 3 - To samo i to samo i to samo po raz enty. Równie ciekawe by było kręcenie się postacią w kółko. I sklep zlikwidowali bo się gimba poskarżyła, że to niesprawiedliwe by ktoś jednym kliknięciem miał to na co oni poświecili 100 godzin swojej nędznej egzystencji. A ja kupię tego armora bo mnie na niego STAĆ.
Alien Isolation - Gdzie wkurw, po próbie znalezienia przejścia, był większy od strachu.
Medieval Total War 2 - Po genialnej jedynce w której prowadziłeś armie liczące po 2k luda, tutaj szczytem było 500 zbrojnych obwiesi których walka przypominała bijatykę w barze. Na dodatek Złota Orda miała inteligencję średnio niedorozwiniętego szympansa z fear factorem na poziomie buntu chłopskiego.
Skyrim - Pamiętam, jak moi koledzy ze szkoły się nim zachwycali. Często opowiadali, jak jest wciągający, ile ma genialnych questów itd. no i dałem się skusić. Na początku nie wydawał się zły, ale po dotarciu do Białej Grani (czy jak się te pierwsze miasto nazywa) cały czar prysł. Zachwalane pod niebiosa questy poboczne okazały się zwyczajnymi fetch questami, które niczym się od siebie nie różnią. Eksploracja, czyli największy "atut" gry mówiąc delikatnie tyłka nie urywa. Sam świat gry jest nieciekawy i w ogóle nie zachęca do tej eksploracji. Wisienka na torcie jest beznadziejna fabułą i tragiczne dialogi, których nie da się słuchać. Próbowałem grać w niego parę razy, ale za każdym razem po paru godzinach mnie odrzucał. Ogólnie dla mnie jedynym pożytkiem z tej gry jest możliwość zagrania w Enderala, do którego powstaje spolszczenie. Podstawki już chyba nigdy nie ruszę.
Arcania Gothic 4 - Jako fan Gothica bardzo na tą grę czekałem, a dostałem gniota, który ma gdzieś lore świata gry i wszystkich jej fanów. Nie wiem, jakim cudem dałem radę go ukończyć. Pewnie było mi szkoda wydanych na niego pieniedzy.
Cała seria Assassin's Creed - Jak nie miałem w domu internetu bardzo polegałem na Hyperze, gdzie była ona bardzo chwalona oraz na opinii kolegów ze szkoły, którzy również złego słowa nigdy o niej nie powiedzieli. No więc mój hype w pewnym momencie osiągnął taki poziom, że jak zobaczyłem w sklepie kolekcję wszystkich dotychczasowych części w niższej cenie, to od razu ją kupiłem. No i niestety bardzo się zawiodłem, bo gra okazała się generycznym sandboksem z bardzo nudnym gameplayem, który momentami wręcz męczył. Kupiłem tą kolekcje jakieś 7-8 lat temu, a do dzisiaj przeszedłem z niej tylko jedynkę i dwójkę (zostały jeszcze Brotherhood, Revelations i AC III). Tak bardzo unikałem tej serii, że za dwójkę zabrałem się dopiero pod koniec zeszłego roku i podejrzewam, że nieprędko do niej wrócę.
Heroes 5
Podobno to ulepszona trójka? Nie! Nie ma w niej ani Might ani Magic z poprzednich części :(
- Dead Space - Nudne, nie straszy a sekwencja z asteroidami tak spartolona że właśnie przez nią tytułu nie skończyłem i nie widzę sensownego powodu żeby do niego wracać.
- Fable 2 - Nudne, nie angażuje, nie stanowi wyzwania, krótkie i bez sensu.
- RPG Bethesdy - Nie podoba mi się absolutnie żaden erpeg tej firmy. Nudne, nieciekawe, męczące.
Greedfall, God of War, Dishonored 2 - wszystkie mnie po prostu nudziły, a ostatnia do tego stopnia, że leży w bibliotece nieukończona
Uncharted 1-3 - spodziewałem się fajnej gry akcji łączącej sekcje z bronią palną, elementy eksploracyjne, skradankowe i zagadki, a dostałem płytką i wtórną strzelaninkę z beznadziejnym systemem strzelania.
Skyrim - przyjemna eksploracja to chyba jedyna zaleta tej siermięgi. Robiłem już kilka podejść i zawsze kończyło się na paru godzinach...
Dying Light - gameplay mnie całkowicie odrzucił co skończyło się na tym, że pudełko z grą wróciło na allegro po około 2-3 godzinach. Raczej na pewno nie spróbuję sequelu.
Metro Exodus - jako fan jedynki i dwójki strasznie się rozczarowałem całkowitą zmianą formuły i dodaniem niepotrzebnego otwartego świata
Z takich mniejszych rozczarowań to na pewno Dishonored, Luigi's Mansion 3, Yoshi Crafted World i Red Dead Redemption 2.
Z Unchartedem popłynąłeś. Fatalny system strzelania. Aha.
Oczywiście, że jest fatalny. Chcieli z tego zrobić jakieś indianajones'owe Gyrosy wojny, a wyszła z tego jedynie parodia jednego i drugiego. Zdecydowanie najgorzej było w trójce, której jako jedynej nie przeszedłem.
Systemy strzelania w Uncharted 3 i 4 można łatwo naprawić zmieniając czujność kamery. Naughty Dog coś pokręciło, ale na szczęście po zabawie suwakami dało się to odpowiednio ustawić i w efekcie strzelało się tak przyjemnie, jak w dwóch pierwszych częściach.
Ostatnia Zelda, czyli gra bez fabuły, z pustym światem wypełnionym głównie świątyniami i corocami... przez co eksploracja w zasadzie do niczego nie prowadzi... z beznadziejnymi zadaniami pobocznymi (perełki w stylu zadania dla żony- przynieś mi pięć jabłek pieczonych dla mojego męża i przynieś mi pięć jabłek pieczonych które dostajemy od tego samego męża), do tego w większości słabe postacie... no i na koniec divine beasts czyli w zasadzie świątynie z beznadziejnym bossem na końcu.
TLoU może nie największe rozczarowanie, Od gra była przewidywalna do bólu i jechała na szablonach filmów o zombie, podobnie z resztą robi Uncharted.
God of War
The Last of Us
Wiedźmin 3
Zdecydowanie Metro Exodus. Gra ktorej chyba nikt nie testowal pod względem przyjemnosci z grania. Balagan koncepcyjny, nie wiadomo czym tak gra miala w sumie byc.
Definitywnie Astral Chain. To miał być czołsen łan, slaszer który skończy wszystkie slaszery, a nie crapiszcze oparte na najgorszych rozwiązaniach koncepcyjnych z ery PS2, z miałką fabułą, debilną implementacją niemego protagonisty i ledwie ok systemem walki, od którego i tak ciągle odciągały nas żenua słabe misje poboczne typu przynieś-podaj-pozamiataj. Jedyny pożytek z tego gniota był taki że mnie w końcu zmobilizował do kupna Switcha na którym na szczęście jest sporo innych znacznie lepszych tytułów.
Bezapelacyjnie The Last of Us oraz Flatout 4 Total Insanity.
Pierwsza bo ani to wybitne action-adventure, ani rewelacyjny scenariusz. 6/10. Można zabrać, ale żeby klękać?
Flatout, bo po koszmarnej trójce liczyłem na powrót serii na właściwe tory. No i w sumie dostałbym to, co chciałem, gdyby nie kompletnie skaszaniona fizyka.
Fallout 4 - Po New Vegas od Obsidianu oczywiście niemożliwym było aby Becia była w stanie dać nam produkt podobnej jakości ale jednak liczyłem że gra będzie trzymała jakiś poziom. Skyrim do moich ulubionych gier z pewnością nie należy ale na pewno crapem nie był. Wcześniej Fallout 3 był całkiem solidny więc można było mieć nadzieję na chociaż porządną produkcję ale niestety. Dostaliśmy coś co tak naprawdę było nie wiadomo czym bo ani z tego RPG ani strzelanka. Do tego należy dodać fabularny bełkot, koszmarne dialogi (to chyba jakieś żarty były), strasznie biedny świat i słabe zadania. No rzadko mi się zdarza grając w grę aby mieć jej serdecznie dość i po prostu w pewnym momencie olać wszystkie inne nieskończone jeszcze zadania poboczne aby tylko skończyć fabułę, wyrzucić i zapomnieć.
Assassin's Creed III - W tamtym okresie czyli po trylogii ACII byłem wielkim fanem serii i miałem naprawdę wielkie oczekiwania względem trójki, która miała być ostatnią częścią trylogii. Śniłem o grze w której będziemy grali tylko Desmondem w współczesności z jakimiś sekwencjami w Animusie z nowym bohaterem. Tymczasem dostaliśmy mało współczesności, tragicznego bohatera w Animusie, jak dla mnie słaby setting i zamianę wspinaczki po budynkach na jakieś drzewa oraz okropne zakończenie historii Desmonda które wpakowało serię w bagno jeżeli chodzi o wątek współczesny. Ta gra tak naprawdę zabiła serię bo AC już się później nigdy nie podniosło.
Assassin's Creed Origins/Odyssey - Tak kontynuując wątek serii która się nie podniosła, co Ubiszaft mógł zrobić w tym momencie? Próbować naprawić co nie działało wcześniej, skupić się na dobrych rzeczach i odświeżyć formułę. Co natomiast zrobił? Wyrzucił wszystko do kosza i z serii mającej swoją tożsamość i wyrazistość zrobili bieda klona najpopularniejszej gry na rynku. No przykro mi bardzo ale oba ACO wyglądają jakby były zrobione przez City Interactive ze średnim budżetem bo wyglądają przy Wiedźminie III dokładnie tak samo jak Sniper: Ghost Warrior 3 przy Far Cry'u. Czyli jak nędzna kopia nie mająca żadnych zalet. Wszystko w tych grach jest krokiem wstecz w porównaniu do poprzednich odsłon, gameplay, system walki, skradanie, mapa, nawet parkour jest wyraźnie biedniejszy niż wcześniej. Ubiszaft był w stanie dwa razy zabić tę samą markę, to jest niebywałe.
Watch Dogs. O matku Ubiszaft, znowu ty? Ta gra była po prostu mdła. Hakowanie miało być super ficzerem ale tak naprawdę było nic nie znaczącą zabawką. Główny bohater tragiczny, bełkot fabularny, miasto biedne itd. Aż się nie chce pisać o tej grze. Co tam było dobrego w tej grze? Jakiś poboczne aktywności były całkiem spoko ale to trochę za mało. Dwójka o dziwo jest o wiele lepsza, nie mam pojęcia jak udało im się WD2 zrobić takie dobre, dwójka wygląda jakby to nie Ubiszaft ją robił.
Mafia 2 - nie dla tego że była zła grą, tylko po tym jak dowiedziałem się ile wycięli.
Skyrim, Gothic, Bioshock (1 i 2), Nioh.
Bloodborne - ile to ja się naczytałem i nasłuchałem, że to takie lepsze DS, niestety nie dla mnie
Nier Automata - odbiłem się od tej gry, mimo że kilka razy próbowałem do niej wracać
Agony (o czym niestety każdy wie), Get Even i Metro Exodus. Chyba tylko te trzy bardziej niz inne, przy czym do 1 i 3 zamierzam jeszcze wrócić, tyle, że do tej pierwszej w wersji Unrated, bo jest nieźle oceniany.
1.) The Last of Us - Według mnie najbardziej przehajpowana gra ever. Jakoś przez wiele lat udało mi się uniknąć spoilerów dotyczących fabuły, ale słyszałem jaka to dobra gra i ile nagród wygrała. Także wraz z zakupem PS4 to była jedna z pierwszych gier, którą zakupiłem na tę konsolę. Nie rozumiem popularności tej gry, fabularnie jest prosta, do bólu przewidywalna, no nic co mogłoby mnie w jakiś sposób zaskoczyć. Do tego dochodzi "inteligencja" naszych towarzyszy i trochę przesadzone sekwencje walki. Jedynie gra się broni jako tako grafiką i relacjami między postaciami.
2.) The Elder Scrolls V: Skyrim - To jest jedna z najnudniejszych gier w jakie grałem. Oczywiście eksploracja i tworzenie postaci tak jak się chce, ale to nie zasłania nudnego wątku głównego i zadań pobocznych. Grając po raz pierwszy nie udało mi się jej doprowadzić do końca, dopiero po latach wróciłem i ukończyłem razem z dwoma dodatkami.
3.) Beyond Two Souls - Po świetnym Heavy Rain spodziewałem się naprawdę dobrej produkcji, a dostałem nudną historię, która próbowała się bronić znanymi twarzami.
4.) Assassin's Creed III - Podobnie, po świetnej dwójce z dodatkami i zobaczeniu jaki progres nastąpił między pierwszą i drugą częścią liczyłem na coś podobnego, chociaż może nie w tak dużym stopniu. Niestety te oczekiwania nie zostały spełnione. Historia dosyć nudna, umiejscowienie średnie, no i główny bohater nie przypadł mi w ogóle do gustu.
5.) Dead Space 3 - O ile podobała mi się bardzo jedynka i dwójka, tak trójka według mnie jest taką pomyłką przy pracy. Oczywiście to nigdy nie były straszne horrory, ale klimat miały naprawdę dobry, a tutaj postanowiono zepsuć wszystko i postawić wszystko na coopa. Niestety i to nie wyszło.
6.) The Dark Pictures Anthology: Man of Medan - Po świetnym Until Dawn, który był horrorem klasy B, liczyłem w pewnym sensie na powtórkę z rozrywki, chociaż zapowiadało się ciekawiej, bo w końcu twórcy mieli korzystać z ciekawych legend. Niestety dostaliśmy prostą fabułę ze zwrotem akcji na samym początku gry, debilnymi postaciami, słabym scenariuszem, gorszą grafiką i drewnianymi animacjami. Szczerze boję się o następną część.
7.) Outlast cała seria - Gra jako taka jest dobra, ale horror beznadziejny. Zupełnie nie straszna, z przewidywalnymi jump scarami i klimatem odpalonym dopiero od połowy gry. Dodatek poza tym, że powtórzył błędy oryginału to przesadził z tematyką gore. Druga część poprawiła część błędów z poprzedniczki, ale dorzuciła parę nowych, no i dalej ze strachem słabo.
8.) Lucius - Oryginalna tematyka dziecka diabła i dokonywanie morderstw na domownikach, w tym swojej rodzinie, nie uchroniły tej gry od masy błędów, sztywnych animacji, liniowej rozgrywki, i niedopasowanej muzyki. Jeden z największych zawodów.
9.) Agony - Tu akurat moja wina, bo pomimo materiałów dostępnych przed premierą, to byłem bardzo nahajpowany na tę produkcje. Liczyłem, że w końcu gry przekroczą pewne tabu, ale się srogo zawiodłem.
10.) Fatal Frame/Project Zero V - To było moje największe rozczarowanie growe. Pierwsze cztery części serii były naprawdę świetne z przodującą drugą i czwartą częścią. Miałem spore nadzieje na tę część, ale ją okropnie skopali. Nie wierzyłem, że da się tak zepsuć coś co było jednym z najstraszniejszych gier ever.
Z takich mniejszych rozczarowań, to:
1.) Marvel's Spider-Man +DLC - Gra oczywiście dobra, nawet bardzo, jednak trochę przehajpowana. Oczywiście dalej jest to najlepsza gra z pajęczakiem, ale nie zmienia to faktu, że została zrobiona w ubisoftowym stylu z masą aktywności pobocznych, a nie wszystkie były tak dobre. Do tego dodatek The City That Never Sleeps jest dosyć nudny i krótki z irytującymi aktywnościami pobocznymi.
2.) Corpse Party Blood Drive - Tu zjazd niestety po świetnym Book of Shadows, trochę przesadzone ze zjawiskami paranormalnymi, a do tego postacie w stylu chibi zupełnie nie pasują do tej serii. Niemniej grało mi się bardzo przyjemnie.
Tlou to opowieść drogi, świetna opowieść drogi. Jeżeli nie gustujesz w takich to ma prawo się nie podobać, ale myślę że jednak nie przez przypadek ludzie w większości chwalą ja za historię ;)
Skyrim jest świetny jak ktoś lubi tworzyć własne historię, lubi tą wolność i swobodę
Mi tą grą też się nie podobała, ale wiedziałem od początku że to gra z kategorii 'nie dla mnie'
Tym bardziej, że grałem w Obliviona i wiedziałem czego się spodziewać.
Grałem w niego 1h i przestałem bo totalnie mi nie leżał, nie mój typ gier
"Tlou to opowieść drogi, świetna opowieść drogi. Jeżeli nie gustujesz w takich to ma prawo się nie podobać, ale myślę że jednak nie przez przypadek ludzie w większości chwalą ja za historię ;)"
No własnie niekoniecznie. Lubię dobre historie niezależnie o czym opowiadają. Tlou ma do bólu prostą opowieść i jest bardzo przewidywalna, od razu byłem w stanie stwierdzić kto zginie, czy nawet jakie będzie zakończenie. Historia Tlou broni się jedynie budową relacji między Joelem i Ellie. Taki God of War też ma w pewnym sensie opowieść drogi, a dużo lepiej została zrealizowana. Co do tego, że większość graczy ją chwali, to cóż, zrób prostą, niewymagającą historię, dodaj do niej parę wzruszających momentów i bum, sukces gotowy ;)
Nic dziwnego, że z dużych producentów tylko Kojima stara się poruszać poważniejsze tematy, a tak to trzeba ich szukać w grach indie.
"Skyrim jest świetny jak ktoś lubi tworzyć własne historię, lubi tą wolność i swobodę"
W pewnym sensie masz rację, jednak niestety nie o to chodzi w grach RPG. No, ale nie wszystko musi pasować każdego, ot gusta guściki.
No własnie niekoniecznie. Lubię dobre historie niezależnie o czym opowiadają. Tlou ma do bólu prostą opowieść i jest bardzo przewidywalna, od razu byłem w stanie stwierdzić kto zginie, czy nawet jakie będzie zakończenie.
Myślę że mylisz tutaj jakość historii z jej złożonością. Czasem jedno z drugiego oczywiście wynika, ale nie jest to regułą. Idąc takim tokiem rozumowania okaże się że "The Straight Story" Lyncha to kiepskie i nudne filmidło, zwłaszcza w konfrontacji z filmami takiego mistrza jak Patryk Vega który lubi nasrać po 5 wątków na każde 10 minut filmu ;).
Historia Tlou broni się jedynie budową relacji między Joelem i Ellie.
Powiem więcej. Cała historia jest tylko pretekstem do tego żeby ta relacja mogła się zbudować i wybrzmieć w kilku krytycznych momentach. I to działa.
Taki God of War też ma w pewnym sensie opowieść drogi, a dużo lepiej została zrealizowana.
Ja powiedziałbym że równie dobrze, a jeśli ktoś będzie naciskał żebym wybrał tą lepszą, to wybiorę TLoU.
Co do tego, że większość graczy ją chwali, to cóż, zrób prostą, niewymagającą historię, dodaj do niej parę wzruszających momentów i bum, sukces gotowy ;)
Nie jest tak do końca. Jest wiele gier które próbują wpleść momenty wzruszenia poprzez śmierć postaci czy jakieś "bohaterskie poświęcenie" jednak bardzo niewiele z nich robi to dobrze, więc zazwyczaj zbywa się to wzruszeniem ramion. A że jest to bazowanie na prostych instynktach? TLoU jest blockbusterem, nie wymagaj od takiej gry super głębokich przemyśleń natury egzystencjalnej.
Nic dziwnego, że z dużych producentów tylko Kojima stara się poruszać poważniejsze tematy, a tak to trzeba ich szukać w grach indie.p
Kojima mocno bazuje na kliszach z kina, niejednokrotnie kina klasy B, jest takim trochę gamingowym Tarantino. I do obu panów mam podobne podejście, raz na jakiś czas lubię dorwać się do ich dzieł i sprawia mi to ogromną przyjemność, ale nie wiem czy chciałbym żeby wszyscy robili gry/filmy w ten sposób.
"Myślę że mylisz tutaj jakość historii z jej złożonością. Czasem jedno z drugiego oczywiście wynika, ale nie jest to regułą. Idąc takim tokiem rozumowania okaże się że "The Straight Story" Lyncha to kiepskie i nudne filmidło, zwłaszcza w konfrontacji z filmami takiego mistrza jak Patryk Vega który lubi nasrać po 5 wątków na każde 10 minut filmu ;)."
Też nie bardzo. Jednowątkowe, proste historie mogą być naprawdę dobre, jeśli są dobrze zrealizowane. Historia Tlou była dla mnie nuda ze względu na zbyt dużą przewidywalność. Oczywiście też zgodzę się, że za dużo wątków to też nie za dobrze i często wychodzi to twórcom bokiem.
"Ja powiedziałbym że równie dobrze, a jeśli ktoś będzie naciskał żebym wybrał tą lepszą, to wybiorę TLoU."
Ot gusta guściki, według mnie akurat GoW bije we wszystkim Tlou.
"Nie jest tak do końca. Jest wiele gier które próbują wpleść momenty wzruszenia poprzez śmierć postaci czy jakieś "bohaterskie poświęcenie" jednak bardzo niewiele z nich robi to dobrze, więc zazwyczaj zbywa się to wzruszeniem ramion."
W sumie masz rację. Chociaż też na każdą śmierć miałem taką reakcję jak piszesz.
"Kojima mocno bazuje na kliszach z kina, niejednokrotnie kina klasy B, jest takim trochę gamingowym Tarantino. I do obu panów mam podobne podejście, raz na jakiś czas lubię dorwać się do ich dzieł i sprawia mi to ogromną przyjemność, ale nie wiem czy chciałbym żeby wszyscy robili gry/filmy w ten sposób."
Ja na pewno bym nie chciał, aby wszystkie gry posiadały poważną historię, która zahacza o trudne tematy, bo w pewnym sensie zabiłoby to radość z grania. Zawsze warto grać w prostsze fabularnie gierki chociażby dla samego relaksu. Dlatego zwykle mieszam gry duże z grami indie, aby mieć trochę tego i tego.
W tamtym zdaniu akurat chciałem pokazać, że duzi wydawcy wola produkować prostsze rzeczy, bo te lepiej się sprzedają. I oczywiście nie ma w tym nic złego, ale ciężko tu pisać o genialności w takim przypadku.
Bioshock - koszmarnie nudny i drewniany gameplay. Sam Setting nie był w stanie tego uratować.
Thief 4 - popłuczyny po wybitnej serii, bez klimatu i pomysłu.
Ghost Recon Wildlands - arcadowy mix gta i just cause z komiksowym postaciami i fabułą. Nic wspólnego z korzeniami serii.
Wolfenstein: Young Blood - jak pozostałe części najnowszej odsłony serii są całkiem całkiem do odmóżdżania w piątkowy wieczór, to ta część jest tak totalnym crapem, ze nie dałem rady więcej w to grać niż 3 h.
TL;DR
Mass Effect 1/2/3
Fallout 4
Forza Horizon 3/4
Wszelkiego rodzaju drużynowe RPG
I... (czekam na hejt :))
Cała seria Wiedźmin :P
Wersja dłuższa:
Do ME kilka razy próbowałem podejść zarówno do 1, 2 jak i 3. Za każdym razem odbicie po max 2h. Ta gra jest tak drętwa mechanicznie, że odechciewa się w to bardzo szybko grać. Nie grałem tylko w Andromedę więc o niej nie mam zdania.
Wiedźmin - odbicie od jedynki wielokrotne, w dwójkę zagrałem może parę h. W trójkę zacząłem, potem nie miałem czasu dokończyć i jakoś nic mnie do tej gry nie ciągnie na tyle, żeby kontynuować. Nie rozumiem fenomenu tego świata. Dla mnie fabuła jak i świat są po prostu nudne i nieciekawe. Wielu znajomych strasznie "podnieca" się dialogami - nie rozumiem co w nich takiego świetnego. Bo przekleństwa lecą co jakiś czas?
Drużynowe RPG - próbowałem kilku tytułów za każdym razem odbicie. Lubię indywidualizację i sterowanie jedną postacią. Np. w serii The Elder Scrolls też zawsze gram sam bez "pomagiera". Pomocnik mi przeszkadza w dobrej immersji. Dlatego w Skyrima gram tylko z widoku 1 osoby i oczywiście solo. Wiele różnych tytułów próbowałem i szybko mnie zarządzanie drużyną niechęcało.
Fallout 4 - szybko odpadłem. Pomimo, że uwielbiam serię TES, tak świat Fallouta mnie nie kręci. Szybko się znudziłem.
Forza Horizon 3/4 - Moim zdaniem najbardziej przereklamowana gra wyścigowa razem z The Crew. Model jazdy ani zręcznościowy ani symulacyjny, niby trochę po środku ale nieprzyjemny. Auta zachowują się jak idealnie sztywne plastikowe pudła. Wkurza też, że progress jest za szybki, co wyścig, czy co level dostajemy praktycznie nowe auto. Nie ma takiego przywiązania do samochodu jaki ma się np. w starszych częściach NFS. Tuning w FH też jest moim zdaniem do kitu. Auta najlepiej się prowadzą w serii. Dodamy trochę mocy i innych rzeczy i samochodem nie da się jeździć. Dużo lepiej bawiłem się w NFS: Heat niż w FH4.
Uncharted 4 - nie dałem się nabrać na te wszystkie ochy i achy.Ani graficznie mnie to nie ruszyło bo nawet na konsoli są ładniejsze gry, pół gry to nuda, jakieś misje z bieganiem dzieciakami po dachu wtf
Ubogi gameplay, znajdzki z dupy, masa skryptów, fabuły nie pamiętam, więcej oglądania niż grania, schematyczność i powtarzalność np misja z opancerzonym jeepem to kalka U2, mało tego wcisnęli to też do Lost Lecący. Taka konsolowa popierdółka dla casuali. Jeden z gorszych exów Sony imo i jeden z najgorszych uncharted. Wydmuszka.
The Last of Us, Batmany i Unchartedy. To dobre gry, ale ludzie zrobili taki hajp jakby to było nie wiadomo co.
Mass Effect 2 - wszyscy zachwalają jaka to świetna gra, więc jakoś się przemogłem i przeszedłem tego średniaka pod postacią ME1. Co się okazało? ME2 to taka sama gra jak ME1 tylko z jeszcze bardziej uproszczoną mechaniką.
Gears of War - cover shooter jak wszystkie inne, absolutnie nie rozumiem fenomenu.
Uncharted - chyba najbardziej przereklamowana seria w historii, skończyłem pierwszą część, drugą tylko zacząłem.
Wiedźmin 3 - fabularnie jest dobrze, ale dalej nie jestem w stanie pojąć jak gra z taką słabą mechaniką była w stanie osiągnąć tak duży sukces. System walki tragiczny, tak samo jak rozwój postaci i system ekwipunku.
drugą tylko zacząłem.
..... aż musiałem wyciąć komentarz
ME2 to taka sama gra jak ME1 tylko z jeszcze bardziej uproszczoną mechaniką. <- to nie opinia, tylko jakieś wierutne kłamstwo.
Gears of War - cover shooter jak wszystkie inne, absolutnie nie rozumiem fenomenu.
Fenomen raczej wynika z tego, że to właśnie ta seria spopularyzowała cover shootery.
Gears of War - cover shooter jak wszystkie inne, absolutnie nie rozumiem fenomenu.
Tutaj można by się zgodzić gdyby nie to że Gears of War był PIERWSZYM cover shooterem w ogóle. Więc to nie GoW jest jak wszystkie inne tylko wszystkie inne są jak GoW.
Sea of Thieves - brak zawartości na premierę i chybiony koncept ograniczenia rozwoju postaci wyłącznie do wyglądu. Szkoda, bo gra jest wizualnie przepiękna.
Trochę tego było, natomiast chciałbym zaznaczyć, że nie wszystkie gry z poniższej listy uważam za słabe.
Pierwsza pozycja: The Last of Us. Według fanbojów na forach, gra objawienie, po kilkunastu godzinach gry... tytuł jest mocno przeciętny. Historia nie porywa, postacie dobrze napisane, mechaniki rozrywki szału nie robią. Gra dobra i tylko dobra.
Pozycja druga: Uncharted (seria). Kolejny "mesjasz gejmingu" z fór internetowych. Zwykła, poprawnie zrealizowana zręcznościówka, ani to przełomowe, ani wybitne. Dobrze się grało i tylko tyle.
Pozycja trzecia: Divinity Original Sin. Bolało mnie to bardzo, ale pomimo świetnych mechanik walki nie mogłem się za nic w świecie przekonać do humoru, stylu i klimatu studia Larian.
Bez specjalnego znęcania się:
1) Wolfenstein The New Colossus - wszystko, co najlepsze było w zwiastunach przed premierą; no ok, scena z Hitlerem jeszcze klawa.
2) The Outer Worlds - wszystkie mechaniki na pół gwizdka.
zdecydowanie gta 4
zaledwie 3 miejsca do zapisywania stanu gry na caly otwarty świat, beznadziejny telefon i gdy sie z kims nie spotkalem to przestawal mnie lubic, absolutny brak klimatu, nieciekawe misje, slaba fabula,
Fallout 4 Ehh, pamiętam ten mój hype, gdy stałem w kolejce z grą w ręku. Na początku przygody nie było tak źle, ale im dalej tym gorzej.
AC: Origins Miał być wielki powrót, a wyszedł typowy sandbox od Ubi, tylko jeszcze bardziej nudniejszy. Chociaż tak jak w przypadku F4 pierwsze wrażenia były mega, a potem równia pochyła w dół.
Wiedźmin 3: Niby najlepsza gra ostatniej dekady, a według mnie produkcja leży całkowicie na płaszczyźnie gameplayowej, a fabuła to rozczarowanie względem historii z dwójki.
Serious Sam 2 Nuda pod względem gameplay'u i fatalna decyzja, by dać tu bajkowo-kreskówkowy klimat.
Duke Nukem: Forever Choć grę ogółem uważam za średniaka to jednak jako Duke jest to kompletny niewypał.P odobało mi się w nim parę rzeczy jak np. prolog w którym bossem jest cyklop z DN3D.
Dark Souls 2 Nie jest to zła gra, wręcz przeciwnie, to nadal świetna produkcja, ale na tle innych gier od From jest to bardzo dużo rozczarowanie, Np. takie rozłożenie przeciwników w tej odsłonie jest fatalne, a większość bossów jest bez rewelacji.
Shadow Warrior 2 Jedynka była świetnym FPS'em i z wielką radością odpalałem dwójeczkę, niestety uważam, że coś im nie wyszło i gra jest zbyt nudnawa i nie ma tego czegoś co pierwsza odsłona.
Gothic 3
Dragon Age Inkwizycja
Fallout 3
Mafia 3
Fable 3- niby zaczynasz grę, a za chwilę już ją kończysz. Przeszedłem dwa razy, z czego drugi raz strasznie wymęczone. Niewiele aktywności, klaustrofobiczne miejscówki, nudna fabuła. Pierwszą część przeszedłem spokojnie ponad 10 razy i za chwilę będę przechodził kolejny raz. Nigdy już chyba nie doczekam się czegoś podobnego.
Darksiders 3- mimo tego, że jestem wielkim fanem serii i dwie pierwsze części, tak jak w przypadku Fable 1, przeszedłem niezliczoną ilość razy, tak 3 część dla mnie bez polotu. Główna postać bez charakteru, walka nużąca i w zasadzie mało satysfakcji dawała.
Zapomniałem jeszcze o Preyu 2. Obok mega dobrej jedynki to nawet nie stało. Ogromne rozczarowanie.
Niech ktoś mu wytłumaczy dlaczego nowy Prey ma taki tytuł i dlaczego nie ma nic wspólnego z pierwowzorem bo jak zwykle nie ogarnia.
Wiem, dlaczego nie ma, ale liczyłem na co najmniej dobry gameplay w awoim gatunku, a co wyszło? Jakis słaby powtarzalny erpeg bez klimatu. Fabularnie też bez szału. Szkoda.
Jakbyś wiedział od razu to nie pisałbyś pierwszego postu. Oj Hydro, członkiem Mensy to Ty nie zostaniesz. Próbowałeś wybrnąć a skończyło się jak zawsze.
Akurat nowy Prey jest mega i zjada BioShocka na śniadanie
Fallout 4
Gothic 2
Total War: Rome
Rozwiniesz mi Gothic'a 2? Ciekawość mnie zżera i czy zaczynałeś od "dwójki" czy grałeś w pierwowzór?
Już wiele lat minęło, ale też chyba byłem trochę dwójką rozczarowany.
Grałem w 1, przeszedłem. Dwójka niby była ok, więcej wszystkiego, 3 frakcje do wyboru itd, ale jakaś taka nudniejsza się wydawała. Po prostu jak 1, tylko więcej nawalone wszystkiego, a fabuła jakoś nie porwała.
Choć może to złudne wrażenie, bo to już lata minęły.
Najpierw grałem w Gothica 1, potem w Gothica 2. Uważam, że Gothic 1 to była świetna gra jako całość, natomiast Gothic 2 to była jedynie kontynuacja Gothica 1 i to mnie jakoś tak nie zachwyciło, nie czułem że w tej grze jest cokolwiek nowego, czułem się jakbym grał w kolejny epizod pierwszej części, wciąż świetny ale bez jakiegokolwiek powiewu świeżości.
Ale chyba o dwójkę Ci chodziło?
Nie. W dwójce mam ponad 800 godzin i wciąż czasem do niej wracam.
Nie. W dwójce mam ponad 800 godzin i wciąż czasem do niej wracam.
To się nie dogadamy.
Aaa to w ten sposób. A ja miałem totalnie odwrotnie. Jak zaczynałem od jedynki ale się od niej odbiłem (za młody byłem i za trudne to było) po czym za jakiś czas zagrałem w zwykłą "dwójkę" i byłem niesamowicie oczarowany. Na tyle, że zaraz po skończeniu "dwójki" jechałem wszystko od początku i dopiero później jeszcze raz zagrałem w G1.
Gothic 3 --- po dwóch super częściach i mega dodatku NK, straszne rozczarowanie, gra w dniu premiery niegrywalna ,niedopracowana i w ogóle zmarnowany potencjał.
Mass Effect: Andromeda --- Najgorsza cześć całej serii, fabuła, muzyka, dialogi, towarzysze broni, postacie drugoplanowe pod tym względem gra leżała i kwiczała.
Kingdom Come: Deliverance --- gra kompletnie nie moja bajka, walka nie do przetrawienia, do tego celowe irytujące dłużyzny/podróżowanie i sen to masochizm, misje poboczne bardzo nudne, a w dniu premiery bardzo słaba optymalizacja/ lagi, bugi.
Greedfall --- gra niewypał, łażenie z punktu A do B, fabuła flaki z olejem, odbiłem się po 15h gry, utopione 200pln.
Fallout 4 i Fallout 76 --- pierwsze 2 części genialne, trzecia cześć i NV dobre, zaś dwie ostatnie odsłony to ponury żart...
Jeśli chodzi o gry komputerowe, to jestem zaskakująco "letni", czyli rzadko kiedy naprawdę wyczekuję takiej gry - nawet Baldur's Gate 3 nie budzi we mnie emocji, choć jestem wielkim fanem serii. Takie dwie gry, na które naprawdę, naprawdę czekałem to Sid Meier's Pirates! (2004) - która jednak spełniła moje oczekiwania - i Red Dead Redemption 2.
No i niestety, Red Dead Redemption 2 jest imponującym utworem artystycznym, ale jako gra wywołało we mnie okropne rozczarowanie, ponieważ pomimo uroku grafiki czy próby adaptacji świata, zabawa z nią nie sprawiała mi przyjemności.
największe rozczarowanie to mimo wszystko:
- mass effect 3 (po rewelacyjnych części 1 i 2)
- mass effect andromeda (j.w)
- supreme commander 2 (po genialnej części 1)
- fallout 76 (na wiele nie liczyłem, ale jednak)
GTA 4 po kultowym Sa dostałem przeciętna czwórkę
Fifa 20 ze dostałem to samo co w 19
Starcraft 2 LOTV dla mnie ta gra zniszczyła sc2 nie oszukujmy pewne patche zniszczyły balans ze większość graczy odeszla
Baldur's Gate - żmudna, nudna i nie przetrwała próby czasu w porównaniu z drugą częścią czy chociażby z Icewind Dale.
Alan Wake - wychwalana pod niebiosa okazała się przepełnionym powtarzalnością średniakiem.
The Witness - lubię logiczne przygodówki, ale ta okazała się dużym rozczarowaniem i nie mogłem zrozumieć tych zachwytów nad tą średnią produkcją.
Condemned: Criminal Origins - Ile się naczytałem jaka ta gra straszna, co okazało się zwyczajną bzdurą. Nudna, powolna, powtarzalna, bez wyrazu. Historia nie zaciekawiła. Jedno z największych rozczarowań.
Najbardziej to chyba Most Wanted 2005, Carbon, GTA San Andreas i MoH: Pacific Assault.
Mógłbym wiele wymieniać. Niemal wszystkie wymienione niżej były brane w preorderze - co mnie już oduczyło do końca by je kupować kiedykolwiek.
Rome II Total War - ahh, co ja sobie po świetnym Shogunie II sobie oczekiwaniem. Preorder, wyczekiwanie a potem zderzenie z zbugowanym, niedorobionym produktem, biednym na poziomie dyplomacji i rozwoju osad w porównaniu do poprzedników, który na dodatek jak żaden tytuł w serii uwidocznił wady silnika CA. Polityka Segi i nacje za pieniądze dolały oliwy do ognia. Gdyby nie mody i patche, uznawałbym tytuł za najgorszy wydatek jaki popełniłem.
Mafia 2 - nic nie zmieni mojej opinii o tej grze. Scenariusz, gdzie leciały przekleństwa w ilościach obrażających godność i rozum człowieka, beznadziejny protagonista którym nie chciało się grać, miasto makieta bez żadnych pobocznych aktywności. Debilni antagoniści. Beznadziejne SI. Oliwy do ognia dodała rewizja sceny zabicia poprzedniego protagonisty. Ucięty, dość istotny fabularny kontent, którego niemal w całości już nie wydano. Regres jeśli chodzi o jazdę pojazdami. Grafika, która nawet jak na rok wydania była już przestarzała. Jeśli chodzi o konstrukcje, to porównując Mafię 2 do Red Dead Redemption chyba nawet z tego samego roku to po prostu masakra jakościowa, kilka lig niżej. Tą produkcje jedynie ratuję klimat. Kolejny preorder, co prawda jako prezent, lecz niestety bardzo nieudany.
Wiedźmin 3: Dziki Gon - ta gra jest wg mnie sporym regresem na wielu aspektach. Fabularnie ma momenty ale jak pomyślę sobie o słabości wątku głównego, gdzie gonimy króliczka(de fakto ponownie biorąc pod uwagę sagę książkową), gdzie Eredin to jeden z najgorszych jak nie najgorszy antagonista w grach obecnej dekady, to słabo mi się robi. Świat ma wiele sprzeczności kłócących się z sobą, zarówno z prozą Sapka(Białe Zimno here), jak i nawet w obrębie własnej "trylogii"(np. wampiry wyższe). Niemal nic nie wnoszący import save. Już kiedyś się rozpisywałem więcej ale szkoda mi się pastwić, bo znowu wyjdzie textwall na poziomie 2 kartek a4. Kolejny preorder, chyba nawet ostatni jaki nabyłem, który zawiódł. To nie jest zła gra, ale gameplayowo i fabularnie kuleje.
Ghost Recon: Wildlands - żeby sobie uzmysłowić jak Ubi brzydko się wyrażę - sp@$#%%$ potencjał trzeba sięgnąć wstecz czym były prozy Toma Clancy'ego. Political fiction, z agencjami, wojnami wywiadowczymi, terroryzmem. Potem trzeba sięgnąć wstecz czym były gry sygnowane tym nazwiskiem, jak i poprzednie Ghost Recon. Taktyczne strzelankami, w których trzeba było zaplanować kolejne ruchy i dbać o oddział. Wildlands nic z taktyczności już nie ma. Odrzucając wszystko to, trzeba sięgnąć i obejrzeć serial Narcos. I zobaczymy, jak na każdym poziomie gra ma zniszczony potencjał. Nawet koncept udało im się zepsuć. Wszędobylskie helikoptery, pickupy z minigunami, miasta i obozy jak z generatora, konieczność eliminowania bossów w ilościach hurtowych, ale żeby to polegało na jakiejś zmiennej współpracy z Unidad/Rebeliantami - co to, to nie. Tutaj mamy złą Sante Blancę, całkowicie skorumpowany rząd z równie skorumpowanym Unidad(próżno tam szukać kogoś o osobowości takiego Horacego Carillo), niemal idealne bojówki socjalistyczych Rebeliantów(całe szczęście, że są gdzieniegdzie umieszczone smaczki o tym, że rebelia wcale taka dobra nie jest). My wchodzimy jak drużyna Rambo i .... nic. Kartel w żaden sposób nie naciska na rząd, aby "Duchów" się pozbyć. Rząd też nic nie robi a przecież takie akcje bez poparcia/"zaproszenia", wykonywane w sposób ciągły, w którego efekcie są śmierć przypadkowych cywilów i straty w infrastrukturze, skończyły by się ogromnym skandalem na skale międzynarodową, z niemal pewnym nieoficjalnym angażem sił innych państw mających w tym kraju swoje interesy. Twist na koniec związany z Paciem Katari jest tak głupi, że nie mogłem uwierzyć, że to przeszło. Ta gra miała świetnie wybrany rejon na historie, dobrze wykonane sylwetki antagonistów i współpracowników - nic tylko tworzyć fabułę... której z jakiegoś powodu, właściwie nie ma. Idź pozbywaj się bossów z prowincji - uprowadź bądź zabij aż będziesz mieć możliwość dorwania głównego bossa. Zwykle w niewiele różniący się sposób. Tak zrób kilkanaście razy, aż do porzygu. To jest całe zadanie, jakie trzeba zrobić. Rozwój drużyny niczym z RPG dający kosmiczne boosty to pomyłka, bo jest tylko coraz bardziej absurdalnie łatwiej. Reasumując to nie jest ani dobry "Ghost Recon", ani dobra gra walki z angażującą fabułą o walce z kartelami Ameryki Łacińskiej. Co najwyżej przeciętna gra do coop-a ale też bez jakiegoś szału. W singlu ratuję tę grę trochę klimat - zwłaszcza, jak się ustawi hiszpański jako język główny w grze. Typowa gra z Ubigeneratora, której do groteski brakowało jeszcze wież do rozwidlania mgły wojny.
Świat ma wiele sprzeczności kłócących się z sobą, zarówno z prozą Sapka(Białe Zimno here)
Możesz rozwinąć o co z tym chodzi?
Torment: Tides of Numenera - Przerost formy nad treścią, na siłę chce być inna ale jej nie wychodzi.
Dragon Age 2 - Patologiczne i graniczące z absurdem wykorzystywanie kilku lokacji. Pojęcie „recyklingu lokacji” nabiera zupełnie nowego znaczenia, przebijając nawet sławetne bazy z pierwszego Mass Effect. Plus wszelakie pseudo-questy.
No Man’s Sky i Fallout 76 - kłamstwa kłamstwa kłamstwa i jeszcze developer fa-kolca pokazuje wszystkim
Wolfenstein: Youngblood - fabuła, muzyka brak jakichkolwiek zmian
Ryse: Son of Rome - grafika to niestety nie wszystko, poległo wszystko fabuła długość mechanika
Resident Evil: Umbrella Corps -- kiedyś myślałem że RESIDENT EVIL: OPERATION RACOON CITY jest najgorszym crapem, gra pokazała że się mylę, można jeszcze gorszy produkt stworzyć
Lords of the Fallen - Polskie Dark Souls. Tak naprawdę scenarzystom nie udało się naszkicować ani jednej ciekawej postaci usterki i niedociągnięcia norma, mechanika gorsza od dark souls
Bioshock (seria) - Chciałem następcę System Shock 1/2, dostałem niezła grę, ale nic więcej. Ogromny zawód.
Fallout 3 - Chciałam Fallouta 3 dostałem cholera wie co, ale na pewno coś innego.
Wiedźmin 2 i Wiedźmin 3. Przy całym szacunku dla pracy włożonej w te tytuly są to dla mnie najgorsze gry RPG w jakie miałem okazję zagrać.
Uncharted 4.
Wczoraj skończyłem. Męczyłem na 3 podejścia na umiarkowanym stopniu trudności (trzeci od dołu). Końcowa walka niemal quick time event - błe.
Za dużo strzelania, za mało zagadek. Za to część pierwszą i dwójkę uwielbiam, trójka raz poszła za jednym "posiedzeniem" (weekendem z przerwą na sen).
The last of us.
Koledzy polecali, wszyscy polecają, a dla mnie to Uncharted w innym settingu. Nie lubię horrorów. A fabuła nie porywa. Jestem w misji za wieżowcem (2h gry?) i chcę w tym roku skończyć.
CoD WWII.
Nie wciągnął. Ostatni CoD jaki kupiłem. Grając cztery miesiące temu w MW Remastered przekonałem się, że coś w ostatnim drugowojennym CoDzie mi nie pasuje.
Generalnie od lat gram na PS4. Uwielbiam Horizon, GoW 2018. Prawdopodobnie do listy dodałbym Spider Mana, ale nie jestem fanem Marvela.
Cóż, po mnie widać, że będąc "konsolowcem" można nie wymieniać wszystkich istniejących exów jednym tchem, a grać to co się lubi.
Przecież właśnie w trylogii Uncharted masz za dużo strzelania.
W czwórce wszystko jest odpowiednio wyważone i do tego dochodzi dużo lepszy model strzelania, skradania i lepszy scenariusz, więc nie rozumiem totalnie
Właśnie jakoś mi tego strzelania w 4ce było za dużo. Do tego zagadki prostsze, więcej grzebania w notatniku.
Jeżdżenie terenówką mnie wkurzało. Nie lubię gier liniowych z nagle otwartymi fragmentami, bo lizałem ściany za skarbami, a tu nagle jeździsz, wysiadasz, wsiadasz...
Po prostu takie mam prywatne odczucia.
I za dużo było qte w ostatniej walce. Tzn ok, trzeba było parować ciosy, ale to niemal qte.
To nadal bardzo dobra gra, ale dwójka robiła większe wrażenie.
Ot i tyle :)
Wtf? To nawet ja jako ten domniemany "hejter anczarteda" widzę, że tego strzelania w czwórce jest dużo mniej niż w poprzednich częściach już nie mówiąc o tym, że wiele sekcji walczących można po prostu pominąć ze względu na możliwość skradania się. W takiej jedynce czy dwójce cały gameplay sprowadzał się do kilku podstawowych kroków:
>drejk idzie przez dżungle
>zza dżewa wyłania się punkt kolejnej misji (jakieś ruiny czy inne gunwo)
>ładne widoczki intensfies
>drejk idzie z sulivanem czy kimś tam innym przez dżungle
>skalista ściana
>drejk robi wspinu wspinu po skalistej ścianie
>skalista półka ze skalistej ściany się urywa
>oh shit.avi
>drejk się ratuje
>wspinu wspinu
>drejk dociera do ruin
>a wild przeciwnicy z M4 appeared
>strzelu strzelu
>wychodzi koks z minigunem
>strzelu strzelu
>drejk pokonuje koksa i ucieka do jakichś katakumb
>coś się zawala bo czemu nie
>oh no.exe
>drejk szuka wyjścia z katakumb i przy okazji znajduje jakieś błyszczące gunwo
>10 arena z przeciwnikami
>drejk wychodzi z katakumb
Powtórz przez 8 godzin.
No spoko, a teraz zobacz jak wyglądają inne gry z tego gatunku np. Max Payne czy Gears of war
To trochę tak jakby narzekać, że w chwalonym Disco Elysium, ciągle masz dialogi, a to gra RPG
Tyle, że taki Max Payne 3 czy Gyrosy Wojny wiedzą czym chcą być i wychodzi im to świetnie podczas gdy takie anczrtedy chyba chciałyby być wszystkim na raz, a ostatecznie cały gameplay został spłycony niczym kałuża w trakcie suszy,
Dobrze znasz moją opinię na temat tej serii, a ja dobrze wiem, że i tak nie przemówię do twojego fanboyowego łba. Nie wiem czy jest sens to powtarzać.
Co za bzdury, Unchartedy dokładnie wiedzą czym chcą być to akcyjniak w którym zagadki są dodatkiem, to nie jest gra przygodowa i nigdy nie miała nią być
Równie dobrze można się czepiać Maxa że nie ma żadnych zagadek detektywistyczych itd
Ale do twojego hejterskiego łba i tak nie przemowie
Jak chcesz przykład gry, która nie wie czym chce być to masz tomb raidera
Czyli tak jak wspomniałem wyżej miała być gyrosową wersją Indiany Dżonsa tyle, że ani z tego dobry gyros, ani dobry Indiana.
Pierwszy reboot Tomba to właśnie takie typowe anczrtedowe nudziarstwo, ale za to w Rise, twórcy już wiedzieli co chcą stworzyć - czyt. przygodowego akcyjniaka z elementami metroidvanii i quasi-otwartym światem i trzeba przyznać, że wzorowo odwzorowali swoją koncepcję.
Mass Effect: Andromeda i Mafia 3. Andromedę jeszcze z bólem i nudząc się straszliwie oraz "cierpiąc piekielne męki" ukończyłem ;-). Z Mafią 3 nie dałem rady - poddałem się po 7 godzinach robiąc kolejną misję typu "kopiuj - wklej".
Wolfenstein Youngblood - nawet jeśli gra od początku wydawała się jedynie odcinaniem kuponów to nie sądziłem że można tak spie****** zabijanie nazistów w coopie.
Detroit Become Human - Heavy Rain to jedna z najmilej wspominanych przeze mnie gier w ogóle. Na Detroit było sporo hajpu bo całość zapowiadała się super, na dodatek nowy Bladerunner robił niewiele wcześniej robotę w kinach. Gra sama w sobie była okej, ale scenariusz okazał się tak płytki i na siłę, że nawet te lepsze momenty i twisty fabularne nie dały rady nadrobić emocji.
Legacy of Kain: Defiance - Przede wszystkim z powodu kamery takiej jak w Devil May Cry, przez co sterowanie kulało, a podziwianie Nosgoth było niemal niemożliwe.
Call of Duty: Modern Warfare 2 - Miało być lepiej, a było gorzej. Czuć, że to port z konsoli, a i sama gra nie zachwycała.
Mafia II - Za to, że wycięli różne zakończenia i szereg misji pobocznych, które dali częściowo w postaci marnych DLC.
Assassin's Creed III - Za fatalne zakończenie historii Desmonda, a i sama gra straciła na swojej oryginalności. Connor z kolei był bardzo miałkim bohaterem, a jego historia nie zwalała z nóg. Poza tym USA w tamtych czasach nie było zbyt interesujące.
Saints Row 4 - Nudna i wtórna do bólu. Poza tym czuję się tak, jakbym grał w jakieś DLC. Reszta ok.
FlatOut 3 - Totalna masakra. Takie dziadostwo nie powinno nigdy powstać.
Grand Theft Auto IV - Świetna technologia, a cała reszta? Na początku fatalna optymalizacja. Później ją poprawiono. Nie zmienia to jednak rzeczy, że w historii GTA - czwórka jest znacznie mniej rozbudowana od San Andreas.
Diablo III - po świetnej jedynce i przegenialnej dwójce dostaliśmy po latach takiego kaszalota, że szkoda gadać
Fable II - jedynka była przepiękna, dwójce imo brakowało wszystkiego.
Plague Tale - totalnie nie rozumiem zachwytów, niemalże gdzie nie spojrzę to każdy te grę zachwala, a była nudna, miała kiepską historię, mechanikę i gameplay, na plus tylko muzyka
Divinity: Original Sin II - jedynka była spoko, bez szału ale takie spokojne 7/10, ale to co dostałem w 2 to mnie przerosło, baaardzo rzadko nie kończę gier, gdy juz je zaczne, ale tutaj po prostu nie dałem rady, prędzej wrócę do starego dobrego baldura, czy icewind dale, niż spróbuję ponownie Divinity
gta v - poziom trzepania się ludzi nad tą grą wywalił poza skalę, a jak zagrałem to pozostało takie meah .....