Ostatnie kilka miesięcy jest dla mnie straszne. Wszystko co się dzieje mocno odbija się na mojej psychice. W listopadzie tragicznie zginął mój pies, co dodatkowo zwiększyło mojego doła. Praca nie daje mi żadnej satysfakcji w obecnej formie, chociaż wcześniej dawała. Pomimo utraty miłości mojego życia już 4 lat temu, to do tej pory nie mogę sobie z tym poradzić, i nadal boli tak samo. I tak próbowałem kilka razy się z kimś spotykać, za każdym razem jednak nic z tego nie wychodziło bo (tak myślę) nie miały w sobie tego co ona. Wiem że to mocno bez sensu, ale tak mam. Nie czuję już szczęścia, naprawdę. Mówię to już kompletnie serio. Jedyne co mi zostało co w miarę daje mi szczęście to szusowanie po stokach, ale niestety z przyczyn osobistych musiałem zrezygnować z tegorocznego wyjazdu. Ostatnie święta były tak paskudne, że jeżeli reszta ma taką być to wolę aby świąt nie było już w ogóle. Zero radości. I naprawdę życzę sobie aby było inaczej, próbuje coś robić, albo chociaż jakoś wymusić w sobie dobry stan, ale to tylko oszukiwanie samego siebie. I staram się tego po sobie nie pokazywać, ale niestety nie potrafię. Spóźniam się do pracy, bo po przebudzeniu brakuje mi na cokolwiek energii.
Nie wiem czy to kwestia pogody, czy faktycznie dopadł mnie jakiś dołek, ale ostatnie dni są mocno dołujące, na tyle że nie odechciewa mi się czegokolwiek.
I teraz dochodzę do tego momentu w którym zastanawiam się po co ja to w ogóle pisze. Nie wiem. Może po prostu chce się komuś wygadać, w chwili słabości.
I patrzę na ten przycisk ,,Załóż nowy wątek" już chyba z 10 minut i zastanawiam się czy warto. Pewnie nie.
W amerykańskim psstore można kupić The Division 2 za niecałe 12 zł.
Po pierwsze, zrób wszystko, co w twojej mocy, żeby jednak realizować swoją pasję (choćby te narty). Jeżeli jest cokolwiek, co wciąż daje ci radość, trzymaj się tego jak tonący liny. Żadnych wymówek, że praca, że brak czasu, że ważniejsze sprawy itp.
Po drugie, dużo wysiłku fizycznego (niezwiązanego z pracą) i dużo czasu na łonie natury. Zachęcam do spacerów (lasy, góry, a nie miasto) albo siłowni. Możesz załatwić nowego psa, z którym tego rodzaju aktywność stanie się przyjemniejsza. Jak wyczujesz jego radość na wieść o spacerze, sam poczujesz się lepiej. Bez wprowdzenia w życie zaleceń z tego punktu nie odzyskasz formy psychicznej. Są kluczowe w twoim stanie.
Po trzecie, pewnie o tej kobiecie śnisz i myslisz dniami i nocami. Szukasz jej w każdej osobie, którą widzisz. To normalne. Nie zaakceptowałeś tego, że już nigdy z nią nie będziesz i że sprawa jest zakończona. Nie ma na to lekarstwa - poza upływem czasu i kontaktami z innymi ludźmi. Jeśli będziesz częściej wychodził z domu i wchodził w interakcje z osobami poza pracą, to się zacznie powoli zmieniać. I tu wracamy do punktu pierwszego i drugiego.
Po czwarte, warto z kimś porozmawiać. Od tego są przyjaciele albo psycholodzy. W pierwszym przypadku - ulga za darmo, w drugim - sporo kosztuje (100-200 zł za godzinę lub nawet więcej). Jeśli chodzi o twoje problemy - najlepiej, żeby przyjaciel lub psycholog był płci żeńskiej. Jeśli nie masz kompletnie z kim porozmawiać i nie stać cię na takie wydatki, tym bardziej postaraj się zrealizować zalecenia z punktu 1 i 2.
Tyle rad od domorosłego psychologa. Zastosuj się. Bądź konsekwentny, a po kilku miesiacach zauważysz zmiany na lepsze.
W amerykańskim psstore można kupić The Division 2 za niecałe 12 zł.
I patrzę na ten przycisk ,,Załóż nowy wątek" już chyba z 10 minut i zastanawiam się czy warto. Pewnie nie.
Jakbyś poczekał jeszcze trochę to po kliknięciu tego przycisku przeładowała by Ci się strona bez utworzenia nowego wątku i cały tekst szlag by trafił. Dlatego ja zawsze kopiuję cały tekst na takie przypadki.
I zmień awatar po już dawno po świętach.
Mam tak samo ze w sumie iść do pracy zrobić swoje i wyjść nawet grać się nie chce
Gdy coś chodzi po głowie
O graniu to już szkoda gadać nawet. Po skończeniu RDR2 nic już nie smakuje tak samo.
Po pierwsze, zrób wszystko, co w twojej mocy, żeby jednak realizować swoją pasję (choćby te narty). Jeżeli jest cokolwiek, co wciąż daje ci radość, trzymaj się tego jak tonący liny. Żadnych wymówek, że praca, że brak czasu, że ważniejsze sprawy itp.
Po drugie, dużo wysiłku fizycznego (niezwiązanego z pracą) i dużo czasu na łonie natury. Zachęcam do spacerów (lasy, góry, a nie miasto) albo siłowni. Możesz załatwić nowego psa, z którym tego rodzaju aktywność stanie się przyjemniejsza. Jak wyczujesz jego radość na wieść o spacerze, sam poczujesz się lepiej. Bez wprowdzenia w życie zaleceń z tego punktu nie odzyskasz formy psychicznej. Są kluczowe w twoim stanie.
Po trzecie, pewnie o tej kobiecie śnisz i myslisz dniami i nocami. Szukasz jej w każdej osobie, którą widzisz. To normalne. Nie zaakceptowałeś tego, że już nigdy z nią nie będziesz i że sprawa jest zakończona. Nie ma na to lekarstwa - poza upływem czasu i kontaktami z innymi ludźmi. Jeśli będziesz częściej wychodził z domu i wchodził w interakcje z osobami poza pracą, to się zacznie powoli zmieniać. I tu wracamy do punktu pierwszego i drugiego.
Po czwarte, warto z kimś porozmawiać. Od tego są przyjaciele albo psycholodzy. W pierwszym przypadku - ulga za darmo, w drugim - sporo kosztuje (100-200 zł za godzinę lub nawet więcej). Jeśli chodzi o twoje problemy - najlepiej, żeby przyjaciel lub psycholog był płci żeńskiej. Jeśli nie masz kompletnie z kim porozmawiać i nie stać cię na takie wydatki, tym bardziej postaraj się zrealizować zalecenia z punktu 1 i 2.
Tyle rad od domorosłego psychologa. Zastosuj się. Bądź konsekwentny, a po kilku miesiacach zauważysz zmiany na lepsze.
Po trzecie, pewnie o tej kobiecie śnisz i myslisz dniami i nocami. Szukasz jej w każdej osobie, którą widzisz. To normalne. Nie zaakceptowałeś tego, że już nigdy z nią nie będziesz i że sprawa jest zakończona. Nie ma na to lekarstwa - poza upływem czasu i kontaktami z innymi ludźmi. Jeśli będziesz częściej wychodził z domu i wchodził w interakcje z osobami poza pracą, to się zacznie powoli zmieniać. I tu wracamy do punktu pierwszego i drugiego.
To nie jest też tak że od razu jestem piwniczakiem. W domu weekendami częściej mnie nie ma niż jestem, więc na bark spędzenia czasu poza domem narzekać nie mogę. Weekendy na uczelni, a jeżeli nie to wieczorowo w pubie lub przy stole snookerowym z przyjaciółmi więc na bark interakcji z innymi ludźmi na pewno nie mogę narzekać.
Przykro się to czyta tymbardziej, że też często mam takie dni, że kompletnie nic się nie chce i nic mi nie daje radości. Ale takie "wygadanie" się obcemu nawet potrafi trochę ulżyć.
Ja bardzo żałuję, że zmarnowałam kilka szans w życiu, że poszłam niewłaściwą drogą a teraz jestem w miejscu, które miało być dawno za mną. I nie mam pozytywnych odczuć gdy myślę o mojej przyszłości. Do tego równy rok temu zmarła moja mama, o którą się martwiłam parę ładnych lat. Rozbiło mnie to totalnie, tak wewnętrznie. Stało się coś dla mnie niewyobrażalnego a ostatnie święta to był dramat, który próbowałam jakoś utrzymać w kupie. To już nie to samo. Teraz mój tato jest poważnie chory i też codziennie się o niego boję. Chyba tylko dla mojego chłopaka i moich zwierzaków (mam 2 koty) potrafię się zebrać i wstać z łóżka. Ale jak mam dni wolne a chłopak jest w pracy, to potrafię leżeć w łóżku nawet do 18. Niewyobrażam sobie, że mogłabym go stracić. Nie znalazłabym drugiej takiej osoby, z którą tak idealnie bym się dogadywała.
Grać się już nie chce tak jak kiedyś, nie daje to tyle radości. Życie tak sobie mija. Zanim się obejrzę, bd miała zmarszczki i siwe włosy a potem to już wiadomo xd
Myśli samobójczych niemam ale smuteczek na codzień mi towarzyszy.
Kontaktowales się z tym licheńskim egzorcystą? Może to szatan kręci tobą jak wskazówkami zegara.
Obawiam się że raczej demony i inne diabły maja mnie gdzieś. Nie jestem wartościowym kąskiem to dla nich.
Dodatkowe porady domorosłego psychologa jak z postu [5], znajdz może nowe hobby np. modelarstwo.
Jeżeli czujesz, że to coś poważnego i masz gorsze myśli np. okaleczenie itp. to skorzystja z fachowej pomocy. To nie wstyd iść po pomoc :)
ogólne zmęczenie i brak szczęścia to powoli choroba cywilizacyjna
ps wiem że to brzmi głupio ale trzeba zacząć cieszyć się z małych rzeczy
Czytałem o tym kilka artykułów, co prawda źródła słabe (brak danych medycznych / badań / ankiet, tylko wesoła publicystyka autora). Bardzo uogólniając, przez dostęp do mediów społecznościowych (np. Facebook, Instagram) wielu ludzi widzi wyidealizowane życie innych i zaczyna nie doceniać własnego życia. Dodatkowo dochodzi mocne reklamowanie konsumpcyjnego stylu życia oraz pogoni za "drogim" i "luksusowym" szczęściem. W efekcie ludzie przestają doceniać to co mają lub jest w ich zasięgu, a zaczynają podążać za czymś "sprzedanym" lub "zarekalmowanym" co nie zawsze musi im być potrzebne.
Od siebie dodam, że to też chyba kwestia pokoleń i wychowania. Sam jakoś specjalnie nie mam z tym problemu.
Tak też to słyszałem. Na wykopie średnio raz w miesiącu taki artykuł musi się pojawić ;). Często są to prawda sytuację spowodowane pogodą, ale czasem niekoniecznie. Ciężko to podobno rozpoznać.
Nie męcz buły, idź się napij jak człowiek ;)
Ile można pić.
Psychiatra.
Jak chcesz z kimś porozmawiać, to wybierz jego, a nie randomów z gola.
Psychiatra odeślę cię z lekami i tyle.
Wydaje mi się że bardziej by pomogła rozmowa z kimś bliskim, np z kimś z rodziny albo z zaufanym przyjacielem, bądź udać się do psychologa.
Czasem się dziwie, ale bynajmniej nie hejtuje, że człowiek może się aż tak zakochać, że po tylu latach nadal mocno myśli o tej jednej osobie, ale może to kwestia tego, że się z kimś było długo np kilka lat, a potem się rozstało, mój rekordowy związek to chyba pól roku, więc pewnie dlatego tego nie rozumiem, ale póki co nie znalazłem jeszcze żadnej, by sie zakochać na zabój, może to i dobrze, wbrew temu co mówią bajki raczej nie wszystkim jest pisana wielka miłość :D
Jeżeli zdrowie ci dopisuje to nie wiem czym tu się martwić. Niektórzy mają jeszcze gorzej. Ja swoim życiu przeszedłem 10 operacji na kręgosłup, dzisiaj się jeszcze dowiedziałem że mam mieć operację na przepuklinę za dwa miesiące. Choć w sprawie dziewczyny cię rozumiem. 10 lat temu spotkałem jedną taką co mnie chciała i naprawdę ładna była (kiedy chodziłem do szkoły). Widać było na kilometr że ku mnie się ma ale ze względu na mój stan nigdy się nie odważyłem spróbować nawet. Do dziś o niej nie mogę zapomnieć. Czasem przez myśl mi przeleci. Czasami też zdarzy się że jakaś się za mną obejrzy ale nie wiem czy potrafiłbym bym być z inną bo w każdej widzę ją. No co poradzić takie życie :).
Lekarz psychiatra i (koniecznie jeśli faktycznie chcesz coś zmienić) terapia u psychoterapeuty. To jedyne wyjście.
Nie słuchaj tylko mądrości randomów z internetu, chyba że chcesz pogłębić swój stan.
Jak usłyszy w czasie terapii coś innego od tego, co zamieściłem (w formie ogólników) w [5], to będę co najmniej zdziwiony. Ale też uważam i też napisałem, że warto porozmawiać ze specjalistą.
Jak słusznie zauważyłeś to są ogólniki. W stanach depresyjnych takie porady zazwyczaj nic nie dają albo mobilizują na krótki czas. Po takiej krótkiej mobilizacji (o ile ona w ogóle nastąpi) zazwyczaj przychodzi jeszcze większy dół związany z porzuceniem postanowień. Nie słyszałem jeszcze żeby krótkie porady z internetu komuś pomogły na stany depresyjne na które najpewniej cierpi autor wątku. Nie zrozum mnie źle, wiem że chcesz dobrze ale to po prostu nie działa. Przeszedłem dwa duże epizody nerwicowo-depresyjne, szukałem pomocy wszędzie, a i tak zawsze kończyło się na tym że pomagał psychiatra i psycholog. Tak samo z rozmowami z przyjaciółmi bym uważał, niektóre rady mogą tak samo jeszcze bardziej zaszkodzić niż pomóc. Wypłakać się w rękaw ok, ale słuchanie rad znajomych - już nie do konca. Jeśli się chce faktycznie przerobić problem to pozostaje dla mnie tylko jedno - iść do specjalisty.
Oczywiście, masz rację. Jeśli to jest depresja, a nie stan przygnębienia życiowego, specjalista będzie konieczny. Bo będzie w stanie kontrolować przebieg procesu leczenia. Choć jakichś złotych życiowych rad, które od razu poprawią jego stan, nie usłyszy u psychologa czy psychiatry. Sam będzie musiał wykonać najcięższą robotę. I piszę tak, bo - podobnie jak ty - miałem do czynienia z terapią.
To, co pisałem, przeznaczone jest dla człowieka, który ma po prostu tymczasowy (nawet dłuższy) dołek. Psycholog te ogólnik skonkretyzuje i przekształci w jakieś szczegółowe porady z uwzględnieniem kontekstu życiowego, psychicznego, środowiskowego, socjalnego itp. Spróbuje skierować myślenie pacjenta na właściwe tory. W razie potrzeby wspomoże go farmakologicznie. Ale, jak świat światem, kontakt z naturą i ludźmi oraz realizowanie własnych potrzeb intelektualnych są jednymi z najczęściej stosowanych lekarstw. I raczej nikomu nie zaszkodzą.
Jasne, zgadzam się. Żeby była jasność, uważam że twoje rady są dobre i faktycznie mogłyby przynieść dużo korzyści. Chodzi mi o to bardziej o to że większość ludzi ma za mało samozaparcia aby samodzielnie podjąć takie kroki, dlatego przewodnik (czyt. terapeuta) i czasem handicap w postaci leków to bardzo ułatwia. W stanach poważniejszych (w które to co autor wątku wymienił już się wpisuje wg mnie) uważam że ta pomoc jest już niezbędna. Ale jak słusznie zauważyłeś, sam będzie musiał wykonać najcięższą robotę - czyli pracować nad sobą.
Również się tam trzymaj.
Uśmiechnij się, nie bądź smutny, znajdź radość z życia, ciesz się z prostych rzeczy, mogło być gorzej, będzie lepiej (Rzyg!)
Ostatnie czego potrzebuje osoba z depresją to takie ,,złote rady''.
To podaj lepszy sposób na porozumienie się z osobą cierpiącą na tę ciężką przypadłość zwaną depresją. Sam jestem w tym stanie od kilku lat... moim zdaniem najlepszą radą jaką można dać, to po prostu zaakceptuj siebie i tyle. Piszę to chłopak cierpiący na głęboką depresję od dłuższego czasu. Na mnie to działa - o wiele się zmniejszył niski stan.
Za dużo mój post do tematu nie wniesie, ale czasem dobrze się wyżalić. Mnie też ktoś zostawił....Sorry nie ktoś a kobieta mojego życia. Dodatkowo za dwa dni Dzień Zakochanych, co nie nastraja optymistycznie :/ Znając siebie i swoją nieśmiałość prawdopodobnie będę sam do końca życia..Myśli samobójcze coraz większe, ale się nie lecze. Kolorowo nie jest, jedyne co mnie trzyma przy życiu to pasja... Co do wypowiedzi wyżej usunąłem wszystkie facebooki i inne tego typu bzdury... ktoś może wie jak stać się optymistą? da się tego nauczyć???
Długo byliście razem jeśli można wiedzieć?
Ja po kilkuletnim związku też trochę byłem sam i nie zamierzałem nic w tym kierunku robić, nie szukałem żadnej nowej znajomości i tak wyszło, że po paru latach znalazła się sama zupełnym przypadkiem.
Ja bym nie usuwał socialmediów, zawsze może znaleźć Cię jakaś potencjalna niewiasta, przy której choć na chwilę zapomnisz, a może i urodzi się coś więcej :)
Poza tym nie siedzieć samemu w czterech ścianach, wychodzić do ludzi, być towarzyskim. Starać się funkcjonować normalnie, choć wiem że to nie jest takie proste..
Xinjin --> Dużo czasu od tej rozłąki minęło? Niestety ale "Czas nie leczy ran a przyzwyczaja do bólu"
A ja proponuje zainwestować kilka stówek w podróż samolotem/pociągiem/autobusem/samochodem w żaden sposób nie planowaną, bierzesz urlop w pracy albo trzy dni wolnego do weekendu i uderzasz za granicę TYLKO w ciepłe kraje. I nie trzeba mieć fury kasy, ogarniesz to za 500zł tylko wystarczy chcieć.
W zimie w naszym klimacie ludzie dostają depresji chociażby z powodu widoku z okna, także promienie słoneczne dużo pomogą + przygody, które tylko na nas czekają w podróży. POLECAM!
Możemy się śmiać, ale to faktycznie może coś dać. Chociażby chwilowo. Niestety w chwili obecnej jestem uziemiony, i raczej do maja nie ma co nawet myśleć o możliwości wyjazdu gdzieś.
W zeszłym roku miałem ochotę wyjechać na jakichś dłuższy weekend do Irlandii na mecz tamtejszej ligi piłkarskiej. Chyba czas odświeżyć ten pomysł.
Również utknąłem w pracy, która nie daje mi satysfakcji, ale wychodzę z założenia, że praca nie powinna dawać satysfakcji. Człowiek nie jest do tego stworzony, to nienaturalny stan.
Pracę, która nie daje satysfakcji się zmienia na taką która daje satysfakcję.
Bardzo możliwe, że masz depresję, a to chorobą, którą da się leczyć, zmęczenie i ogólnie brak ochoty na cokolwiek, nic nie sprawia przyjemności - to typowe objawy, zgłoś się do psychiatry, przepisze Ci leki, które są skuteczne w leczeniu takich stanów.
Niestety co raz więcej ludzi ma podobne przypadłości... Sam też się po części z tym zmagam. No i niestety pogoda ( ogólnie rzecz biorąc listopad - marzec ) w naszym kraju nie sprzyjają osobom skłonnym do popadania w różnego rodzaju stany depresyjne...
Pomyśl nad psychoterapią, to naprawdę pomaga. I najlepiej nie odkładaj tego cały czas na później, bo wielu ludzi tak robi i w gabinecie znajduje się miesiące po uznaniu "przydałaby mi się pomoc".
Face SHit odwieź tą stronę może znajdziesz rozwiązanie mam podobnie od 5 miesięcy https://braciasamcy.pl/
To forum nie cieszy się dobrą sławą w internecie akurat.
A ja prosto i zwięzłe.
Wyznacz sobie cele życiowe i je realizuj im szybciej je będziesz realizował tym lepiej dla Ciebie.
A więc np. Zmiana pracy poznawanie nowych kobiet bez wymówek nowy pies jakieś cele hobbystyczne itd.
Nie odczuwasz szczęścia bo nie osiągasz swoich celów a stare cele zostały stracone. Trzeba iść do przodu to i szczęście będzie.
Ja jakieś tam dni doła miałem dawno dawno temu w okolicach szkolnych do czasu aż poznałem świetnego kolegę który przy okazji był z klimatów rozwoju osobistego. Wytłumaczył mi co i jak i tak się zaczęło koniec starego życia i początek mojego życia. Teraz w sumie jestem w pozycji o której bym nawet nie mysiał że będę w czasach szkolnych. Nie mówię że jakaś depresję miałem nie wszystko było ok ale zarazem nie ok czyli żyłem nie tak jak chciałem. I to bez jakiegoś super wysiłku tylko odpowiednie podejście pozwoliło mi dążyć do szczęścia w życiu.
Zależy jaką pracę wykonujesz bo jeśli wracasz zmęczony to podobnie ja miałem na etacie, że pracowałem 10-12h, a po pracy już byłem nie do życia. Wytrzymałem rok w takim tempie (niby kasy zarobiłem) ale zrezygnowałem, grzecznie podziękowałem i zacząłem kombinować żeby założyć coś swojego. Dzisiaj mam czas na wszystko czyli pogram na kompie pół dnia, poćwiczę na siłowni, posiedzę z dziećmi itd, a jak uda się zarobić 200 zł w godzinę to sobie powtarzam, że oooo musiałbym za to cały dzień siedzieć w robocie. No ale minus jest taki, że od 7 lat nie miałem urlopu takiego zaplanowanego.
Dziewczynę dobrze jest ogólnie szukać w czasach szkolnych/studia bo później jest ciężko bo te z dyskotek to wszystkie mają siano. Swoją obecną żonę poznałem na festynie ale to miałem dużo szczęścia i podszedłem na luzie do całej gadki.
1. Zacznij robić coś nowego w pracy co będzie swego rodzaju wyzwaniem i przyniesie satysfakcję / zmień pracę.
2. Zacznij się więcej ruszać. Siłka chociażby. Albo znajdź nowe hobby, gdzie prawie wszystko będzie nowe.
3. Umów się do psychologa / psychiatry.
Ja też ostatnio byłem na równi pochyłej w dół, ale rzuciłem pracę, która mnie męczyła i od razu życie jakieś bardziej pogodne się wydaje.
Być może masz wysoki próg wrażliwości na trudności i nic dobrego również nie sprawia Ci już radości. Poleciłabym konsultacje z psychologiem. Neurotyczność to cecha nad którą trzeba pracować. Polecam artykuł [link]