W redakcji pracuje z nami Artur, którego znakiem rozpoznawczym są pytania. Dziś zadał to powyżej (tak, wątek o patelniach też był inspirowany jego ciekawością;-)
Ja bym chciał mieszkać w jakimś ogromnym, chińskim mieście (Szanghaj mnie zachwycił), a Wy?
Marcin, może Artur to gaming man i trzeba go zbanować?
Co do suppppper pytania - może Montana albo Seattle.
Ja bardzo chciałbym mieszkać na jakimś wulkanie. Może być choćby Wezuwiusz - wcale nie musi ziać ogniem.
Spokojnie na jakiejś wsi w Texasie. Jeździłbym pickupem, pił piwsko do śniadanie, trzymał w szafce rewolwery, i miałbym konia w stajni na którym wieczorami jeździłbym po polach, obowiązkowo z piwem w ręku.
Generalnie nie ciągnie mnie do dużych miast. Mieszkałem przez 2 lata w Poznaniu i niestety to nie dla mnie. A co dopiero mówić tu o większych metropoliach.
Ew. Gdzieś w Austriackich/Włoskich górach. Jestem zapalonym narciarzem więc wszystko czego potrzebuje miałbym na wyciągnięcie ręki.
Ja ogólnie chętnie bym mieszkał w Poznaniu bo mam tam godzinkę drogi autem, ale boje się właśnie, że jak juz tam zamieszkam to mi się odwidzi, a pracę w moim miasteczku tez mi szkoda zmieniać bo mam stabilną u siebie w miasteczku.
Chodziło mi bardziej zgiełk i ciasnotę. Wychowałem się na wsi, mieszkam w małym, pięknym miasteczku. Mam tu stabilna perspetywistyczną prace. Szkoda by było to stracić. Generalnie cenię sobie spokój, ciszę, naturę i duże otwarte przestrzenie a w Poznaniu tego nie dostanę. A i ludzie w takich społecznościach jacyś tacy lepsi.
No właśnie Kanada. Mógłbym być stereotypowym kanadyjskim drwalem, z moją brodą miałbym dobre predyspozycje.
Chłodne wysepki Ameryki Północnej - coś u wybrzeży Maine, Brunszwiku albo Nowej Szkocji. Deer Isle, Swans, Grand Manan, a niechby to była nawet wyspa księcia Edwarda. Cisza, spokój, deszczowo, ludzi mało, a jednak jak mnie najdzie na odwiedziny cywilizacji, nie mam daleko.
Walia, Szkocja, Islandia, Kanada, ew. północ USA. Niestety klimat zmusza do szukania chlodniejszych miejsc a ja i tak zawsze byłem zimnolubny.
O, jest parę takich miejsc i gdybym wygrał w totka miałbym problem z wyborem.
1. Karpacz - ja wiem że Polska czyli niedaleko, że nieco tłoczno w sezonie, ale kocham tą miejscowość, uwielbiam Śnieżkę...
2. Alaska, Islandia, Skandynawia, Grenlandia - bo ładnie, zimno, mało ludzi (mam to samo co Mr. JaQb), ale wiem że żona by się raczej nie zgodziła, bo ona lubi ciepło ;)
Ogólnie nie chciałbym sie wynosić z Polski, więc jeśli nie Karpacz to pewnie wyprowadziłbym się do rodzinnych Kurozwęk.
Grenlandia, Islandia, Nowa Zelandia, Alaska, Szkocja, Irlandia, płn. Skandynawia, Ural, Syberia, Kamczatka, Nepal. Kanada ale wiocha jakaś, płn. Japonia
Marcin, może Artur to gaming man i trzeba go zbanować?
Co do suppppper pytania - może Montana albo Seattle.
Kalifornia, okolice LA. Ciepło, za drogo dla upierdliwych "turystów". W sensie, uchodźców co zaczepiają.
W Polsce jest fajnie, tylko zimno.
Przecież to oczywiste!!! W prawdziwym raju na ziemi, gdzie wszystko jest najlepsze w San Escobar!!
https://www.youtube.com/watch?v=N-Nj5Cy6rTY
Dzień bez obśmiania pisiorów dniem starconym.
Zakłuło w dupkę.
A jesli dom bedziesz tam mial, to bedzie bukowy koniecznie? :)
Jeśli chodzi o Polskę, to Gdynia, Szczecin, Wrocek lub Pozek. A jak wiocha, to Karkonosze lub Bieszczady.
Gdzieś w Ameryce Północnej. Zdecydowanie moje klimaty i chciałbym kiedyś chociaż wybrać się na daleki zachód.
Jakaś wyspa może Madagaskar.
W Gdańsku. :P
A tak na poważnie, żyjemy w takich czasach, że mogę mieszkać gdziekolwiek na świecie (z wyłączeniem, że jakiś Korei Północnych czy innych miejsc niedopuszczających imigracji) i jakoś wybrałem by pozostać w Gdańsku.
Jakbym nie musiał martwić się pieniędzmi, to pewnie w jakiejś zabitej dechami wiosce z widokiem na Tatry. Blisko szlaków, ale z dala od Zakopanego.
Po różnych perypetiach ostatecznie osiadłem w Szczecinie i już nigdzie indziej nie chciałbym się przeprowadzać na stałe, tu mi dobrze.
Lublin. Tam chociaż ludzie się lubią.
Usuń konto, nie jesteś gaming manem nie jesteś też śmieszny.
Przecież to Prypeć.
Bywałem w Łodzi, dla mnie to taki drugi Bytom :) Ale mimo wszystko bardzo lubię to miasto.
Przedmiescia Auckland albo Melbourne, wzglednie ktores w Kanadzie.
Z blizszych klimatow jakies fajne miasteczko w Szkocji, poludniowe wybrzeze Portugalii, albo gdzies w pasie nadmorskim Kraju Baskow.
Gdzieś w Nunavut w Kanadzie.
Na Alasce, w jakimś małym miasteczku a w zasadzie gdzieś na obrzeżach. Raz na tydzień robiłbym wypad do miasteczka na zakupy a tak bym sobie siedział u siebie w domu i chodził po lasach.
Kioto.
Piękny rozstrzał.
na bezludnej wyspie w wypasionym bunkrze gdzie grałbym by we wszystkie gry że steama co mam kupione a nieruszane .
Ja bym chciał mieszkać w Łodzi albo Radomiu.
W Kalifornii los angeles lub jakieś inne wielkie miasto w tym stanie
W normalnej Polsce.
Lewistown albo inna mieścina w Montanie; Davenport Tasmania, Jakieś miasta czy wioski w okolicy Edmonton w Kanadzie.
Gdzieś bliżej większego miasta w jakimś niewielkim mieszkaniu.
Północ Norwegii lub Szwecji, chłodno i mało ludzi.
Norwegia, ładnie i można żyć z socjalu. Pierwotnie myślałem o jakiś Hawajach, ale tam turystyka podobno całkowicie wyniszczyła dobra naturalne.
No w sumie niby łatwe pytanie i łatwa odpowiedź. Nie jest tak pięknie, skąd mam wiedzieć gdzie tak na prawdę mi się podoba jak widziałem kilka panstw. Ciężko powiedzieć, zawsze mnie interesowała azja ale czy chciałbym tam mieszkac? Nie wiem i dopóki się nie dowiem jak jest nie będę ci potrafił odpowiedzieć. Jak na razie jest dobrze gdzie jest, mogło by być lepiej ale cieszę się z tego gdzie jestem.
W wielkiej metropolii z umiarkowanie ciepłym klimatem nie takim jak na południu Europy i nie takim jak w Polsce... Czy gdzieś w środkowej albo południowej Francji maja wielkie miasta?
Jaopnia byłaby fajna, ale z ludźmi jak z anime, a nie z prawdziwymi Japończykami, bo oni wcale nie są tacy fascynujący romantyczni uduchowieni, mam wrażenie. Ładni też nie są.
A no i odpada też przez szerszenie japońskie i ogólnie inne azjatyckie robale. Pod tym względem to wygrywa jakaś północna Norwegia albo Finlandia, tylko zimno...
Czy gdzieś w środkowej albo południowej Francji maja wielkie miasta?
Nicea?
W jakimś niewielkim miasteczku na południu Europy, nad samym morzem. Byleby nie była to miejscowość turystyczna.
W każdym razie - nie lubię wielkich miast. Już Poznań mnie drażni z uwagi na masę turystow na rynku, już pomijając samych mieszkańców, stanie w korkach - ogólne poruszanie się po mieście.
u mnie na wsi jest tak wyśmienicie, że sensu nie ma gdzie się wynosić
ale realnie to biesy i czady
a marzenia to syberia
na trakcie dla ekstremalnych podróżników, po środku niczego