Wiedźmin Netflixa vs Wiedźmin 3 – porównujemy adaptacje Sapkowskiego
Pozwolę sobie wkleić swoją opinię o serialu, napisaną chwilę przed przeczytaniem tego artykułu:
Broniłem tego serialu, gdy wszyscy straszyli tą "amerykanizacją" i zepsuciem go. Ufałem Lauren gdy puszyła się tym przywiązaniem do literatury, jaka to ona dla niej nie jest święta. Obejrzałem to w końcu, i niestety - wszystkie obawy okazały się słuszne. Nie chodzi o czarnoskórych aktorów, ci, mimo że pasowali do wiedźmińskich realiów jak pięść do nosa, to nie przeszkadzali w seansie. Chodzi o to, że serial jest tak pozbawiony duszy, klimatu, że ledwo dałem radę go zobaczyć. Jest nieznośnie rozwleczony, nudziłem się przy nim jak statyści na wokandzie u Wesołowskiej. Nawet Cavill, któremu nie sposób odmówić pasji, po jakimś czasie męczył mnie grą twarzy i wiecznym burkaniem. Magia opowiadań została zaprzepaszczona bezpowrotnie, Krańca Świata nie zapomnę pani Hissrich nigdy, przeokropna była to ekranizacja. Chyba jedynie Jaskra zapamiętam naprawdę pozytywnie. Muzyka o dziwo bardzo w porządku, choć było jej malutko. Pozmieniane wątki, postacie o innych charakterach niż na papierze, nędzne dialogi bez sapkowskiej iskry - drugi sezon mam w kompletnym poważaniu, bo pewnie w nim się dopiero zacznie wolna amerykanka. Na pohybel wam w tym netflixie.
Dodam jeszcze, że naprawdę doceniłem serial Brodzkiego, który mimo masy wad, to przy netflixowym dziwadle jest naprawdę godnym potraktowaniem materiału, zachowującym jego klimat i etykę.
Powiem to tak serial wywraca wiele motywacji głównych bohaterów kompletnie. Po pierwszym sezonie wiem iż w przyszłych będą tak wielkie odstępstwa od książek że się boję o jakość fabuły. Niepotrzebnie tworzono zbędne konflikty. Jak na przykład poświęcanie adeptek Aretuzy czy niby zmuszanie ich do sterylizacji. Bezsens który później będzie się mścił. Kolejnym problemem jest Nilfgaard i niby religijne przesłanki do podboju północy... Do tego bitwa o Sodden nóż się w kieszeni otwierał... Wiele wątków jest prowadzonych niepotrzebnie i zbyt wiele pomieszano. Ktoś pomylił niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu. Do tego Vilgefortz pobity przez Cahira... Tiaa jasne... Każdy kto ma oczy i odrobinę rozumu domyśla się iż przyszłe sezony rozjadą się z książkami dosyć mocno.
A gdzie porównanie Triss Merigold w artykule ?
Ten serial moze uratowac jedynie wykopanie ma zbity pysk wielkiej "szołrunnerki".
Juz pomijajac Wakande, czarnych rycerzy i elfow (czekam na krasnoluda-chinczyka), to z pierwszego sezonu wynika, iz glownym zlym bedzie POTENZNA Fringilla Vigo a nie Vilgefortz ktory zebral oklep od chlopaczka z mieczem (huehuehue). Overpowering zenskich postaci jest az nadto widoczny, Calanthe, czarodziejki jako doradcy wladcow, wszystko jest ukazane tak, ze na kazdym kroku rzadza potezne kobiety, a faceci to jacys durnie bez rozumu, pokroju Foltesta ktory zostal przedstawiony jako dziecko we mgle, do tego niezbyt bystre. Jak ten serial dalej ma byc manifestem feminazistki to ja odpadam.
Inna sprawa to niesamowity wrecz chaos, zero informacji i nakierowania kiedy dzieje sie akcja, dla osoby niezaznajomionej ze swiatem wiedzmina, to wspolczuje ogladania. Szkolenie Yen zostaje polslowkiem wspomniane ze odbylo sie kilkadziesiat lat przed czasem "glownej akcji", tak samo akcja w Cintrze, tu umiera, tu dalej zyje i baluje, chaos chaos chaos.
PS. Nie czytalem opowiadan, o co chodzilo z
spoiler start
zabojstwem Myszowora? To byla jakas zmylka, czy pani szolrunerka serio postanowila pozbyc sie tej fajnej postaci z serialu?
spoiler stop
Ten serial to grze może pięty lizać nic więcej. Brak klimatu całkowicie. Jak bym miał jeszcze raz oglądać 1 sezon od początku to wolałbym zapodać kevina w nowym jorku.
Nie wiem nawet jak skomentować ten artykuł xD Porównywanie który Jaskier jest lepszy. Adaptacja to adaptacja, to nie jest MCU, gdzie wszystko się ze sobą łączy i zazębia. To po prostu inne spojrzenie na tę opowieść. Nie ma żadnego powodu by te postacie były do siebie podobne. Najważniejsze żeby dany pomysł na postać, wątek bronił się w danej adaptacji, to czy będzie zgodny z grą, książką czy komiksem jest sprawą drugorzędną. Druga kwestia, że budżet gry wyniósł 306 mln zł, a serialu 6 mln zł. I generalnie dużo trudniej jest stworzyć rzeczy w świecie realnym (lokacje, ubrania, efekty, sceny akcji itd.) niż w grze. Myślę, że jak na pierwszy sezon wyszło naprawdę bardzo fajnie i przy kolejnych pokażą większy pazur.
"Jak widać, redakcja jest niemal jednomyślna – i ma zdanie podobne do mojego. Wychodzi na to, że w studiu CD Projekt RED zebrali się bardziej uzdolnieni i wierniejsi materiałowi źródłowemu adaptatorzy dzieł Andrzeja Sapkowskiego niż ekipa Netflixa. Ba, nie tylko uzdolnieni i wierni, ale też odważni – nieobawiający się zaserwować masowemu odbiorcy treści, których zrozumienie mogłoby wymagać IQ przekraczającego amerykańską średnią. No i niezapatrzeni ślepo w Grę o tron."
To jest bardzo nie fair i obraźliwe dla twórców serialu biorąc pod uwagę czynniki finansowe, które przedstawiłem i fakt, że gry dużo łatwiej przebijają się do szerokiej publiki niż seriale czy filmy.
a serialu 6 mln zł
???
ED
Problemem adaptacji Netflixa to światopogląd scenarzystów, który był tam zbyt nachalny, łopatologiczne przedstawianie wątków i bezsensowne zmiany, które dopiero w przyszłości mogą uderzyć w scenariusz.
Gry tego nie mają, głównie dlatego że jest to swoista kontynuacja wątków, przez co nawet jeśli się z książkami coś by gryzło, to jest to w zasadzie zwykle do wyjaśnienia. Inna sprawa że świat wizualnie jest tutaj przedstawiony znacznie lepiej i bardziej przyziemnie, nie ma żadnych orków z Milfgaardu i innych tego typu...
„Wiedźmin” od Netflksa musi radzić sobie z o wiele mniejszym budżetem (nieoficjalnie mówi się o około 6 mln dolarów na 8 odcinków pierwszego sezonu), przez co twórcom ciężko będzie dorównać rozmachowi i wysmakowaniu graficznemu „Gry o tron”, która powstawała z większym budżetem na pojedyncze odcinki.
-antyradio
Komuś tam zabrało słowo "każdy" - 6 milionów $ na każdy z ośmiu odcinków. Gdyby zrobili cały sezon za sześć baniek, byłby to istny cud. Inna sprawa, że budżet szacuje się na ciut większy - ok. 10 milionów dolarów na odcinek, co oczywiście i tak jest kwotą mniejszą niż budżet trzeciej części gry.
Powiem to tak serial wywraca wiele motywacji głównych bohaterów kompletnie. Po pierwszym sezonie wiem iż w przyszłych będą tak wielkie odstępstwa od książek że się boję o jakość fabuły. Niepotrzebnie tworzono zbędne konflikty. Jak na przykład poświęcanie adeptek Aretuzy czy niby zmuszanie ich do sterylizacji. Bezsens który później będzie się mścił. Kolejnym problemem jest Nilfgaard i niby religijne przesłanki do podboju północy... Do tego bitwa o Sodden nóż się w kieszeni otwierał... Wiele wątków jest prowadzonych niepotrzebnie i zbyt wiele pomieszano. Ktoś pomylił niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu. Do tego Vilgefortz pobity przez Cahira... Tiaa jasne... Każdy kto ma oczy i odrobinę rozumu domyśla się iż przyszłe sezony rozjadą się z książkami dosyć mocno.
Nie musi być słowo w słowo, ale to co zrobili z Vilgefortzem i bitwą od Sodden to porażka. Gdzie te 100.000 żołnierzy po obu stronach?
Po tym, jak przedstawiono magów i królestwa północy, to chyba należałoby kibicować Nilfgardowi...
Pozwolę sobie wkleić swoją opinię o serialu, napisaną chwilę przed przeczytaniem tego artykułu:
Broniłem tego serialu, gdy wszyscy straszyli tą "amerykanizacją" i zepsuciem go. Ufałem Lauren gdy puszyła się tym przywiązaniem do literatury, jaka to ona dla niej nie jest święta. Obejrzałem to w końcu, i niestety - wszystkie obawy okazały się słuszne. Nie chodzi o czarnoskórych aktorów, ci, mimo że pasowali do wiedźmińskich realiów jak pięść do nosa, to nie przeszkadzali w seansie. Chodzi o to, że serial jest tak pozbawiony duszy, klimatu, że ledwo dałem radę go zobaczyć. Jest nieznośnie rozwleczony, nudziłem się przy nim jak statyści na wokandzie u Wesołowskiej. Nawet Cavill, któremu nie sposób odmówić pasji, po jakimś czasie męczył mnie grą twarzy i wiecznym burkaniem. Magia opowiadań została zaprzepaszczona bezpowrotnie, Krańca Świata nie zapomnę pani Hissrich nigdy, przeokropna była to ekranizacja. Chyba jedynie Jaskra zapamiętam naprawdę pozytywnie. Muzyka o dziwo bardzo w porządku, choć było jej malutko. Pozmieniane wątki, postacie o innych charakterach niż na papierze, nędzne dialogi bez sapkowskiej iskry - drugi sezon mam w kompletnym poważaniu, bo pewnie w nim się dopiero zacznie wolna amerykanka. Na pohybel wam w tym netflixie.
Dodam jeszcze, że naprawdę doceniłem serial Brodzkiego, który mimo masy wad, to przy netflixowym dziwadle jest naprawdę godnym potraktowaniem materiału, zachowującym jego klimat i etykę.
Niestety ale nie można się z tobą nie zgodzić. Zmiany, zmiany , zmiany - największa bolączka serialu. Po co ? W imię czego ? Cały czas będę porównywał - to tak jakby w serii filmów o Harrym Potterze, twórcy filmów sobie wymyślili ze Hermiona przechodzi na stronę Voldemorta. No przecież fani by ich chyba zatłukli za to! I w ogóle do mnie nie przemawia argumentacja np Rocka w podcaście z Borysem - "czasami się tak nie da". Jak się chce wiernie oddać treść książki to się da, co świetnie udowodniła Gra o Tron. Pozdrawiam!
Tylko że gra o tron też się nie trzymała książek i to w niektórych wątkach znacząco.
A gdzie porównanie Triss Merigold w artykule ?
No tak, nie dość, że i tak chce mi się śmiać z porównania gry do serialu (serial to nieco luźna adaptacja, zaś gra to w ogóle fikcyjna kontynuacja), to jeszcze porównajmy jedną z głównych postaci z gry, do niemal pobocznej postaci w serialu, w którym dostała łącznie może kilkanaście minut.
To byłoby najgłupsze co mogliby zrobić.
"Adaptacja to adaptacja"?
Niech i sobie będzie, jeżeli jakościowo, poziomem będzie dorównywać pierwowzorowi. Wykorzystano nowe medium, wprowadzono zmiany, które nie wyszły na lepsze w prawie żadnym wypadku. Jeśli pomysł był słabszy, to było się bliżej źródła zatrzymać. Nie psuć tego co jest dobre.
Najgorsze w tym wszystkim, że niewiele z ducha książek pozostało. Grę można na wiele czynników rozłożyć i słusznie krytykować, ale jedną rzecz zrobiła bardzo dobrze: oddała klimat wykreowany przez sagę.
W serialowe motywacje bohaterów się nie wierzy. Ich pobudki nie mają ciężaru zakotwiczonego w ekspozycji. Itd, itp.
Książki są wyjątkowe. Twór Netfilxa jest średniej wartości odżywczej serwowaną w KFC popularną papką.
Jest i on. Kolejny artykuł o Wiedźminie.
To prawda. Ten można przeczytać.
Chciałem jeszcze tylko dodać, że część nerda, która we mnie żyje zakochała się w Ciri i Yennefer. Wykonali kawał roboty z modelami tych pań. Podobnie jak Ubisoft z Evie Frye.
Zgadzam się z grubsza. Jak chodzi o Yennefer, to zarówno REDzi jak i Netflix polegli na tej postaci. Jedynie Jaskier imho wypadał lepiej, ale to z powodu zaznaczonego w tekście, że podcięto mu w grze znacząco skrzydła. Nie chodzi tu tylko o romanse, ale o jego wkład w historię świata i wątki Geralta.
Niestety po raz kolejny artykuł leci poziomem, kiedy zaczynają się najazdy na Sapkowskiego, które dalej opierają się na wyrwanych z kontekstu wypowiedziach. Sapkowski nigdy nie powiedział, że gra narobiła mu tylko smrodu, ale dodał, że również. (Uzasadniając w czym był problem i było to jak najbardziej zrozumiałe). Tak, Sapkowski nie zanegował jasnych stron wynikających z sukcesu gier, nawet w paru wywiadach chwalił produkcję REDów. Przykre, że tak dalej się tego czepiacie. Ja zdecydowanie bardziej dziwie się, że mało kto mówi na odwrót, że gdyby nie Sapkowski, to REDzi by pewnie nigdy sukcesu nie zdobyli. Branża gamingowa niszczyła Sapkowskiego i to nie przez ten wywiad czy ostatnie doniesienia, a już od bardzo wielu lat (Dlatego, że nie grał w gry i nie wiele o nich chciał mówić w wywiadach). Nie ma co teraz oczekiwać, że Sapkowski będzie narzekać na serial. Rodacy zamiast go bronić, to wręcz po nim jeżdżą, a teraz oczekują, że on publicznie skrytykuje Netflixa, który w przeciwieństwie do Polski, pokazuje go w dobrym świetle. Gdybyśmy go wspierali, to możliwe, że usłyszelibyśmy w przyszłości, że serial narobił mu smrodu, bo z tym się zgadzam w całej rozciągłości. Serial to gwałt na uniwersum i policzek dla fanów prozy AS-a.
Macie zdecydowanie zbyt duzo wolnego czasu
Moje zdanie: serial mnie raczej rozczarował. Uważam że był calkiem dobry, na pewno więcej zalet niż wad, ale mógł być czymś więcej. Wiedźmin: Dziki Gon jest cudowny, ale tez ma minusy, walka jest troche prostacka, jazda konna siermiężna. Niemniej: gra>serial
Porównał grę z serialem, analizując takie elementy jak mechanika walki czy jazdy konno i jeszcze wydał "osąd" xD
Ja ostatnio dyskutowałem ze znajomą o tym czy lepsza jest książka Blackout Marca Elsberga czy jednak kebab w cieście u nas na osiedlu. Niemniej: kebab>książka.
AccKid sekiro, żeby daleko nie szukać. Każdy cios mieczem i każda parada jest przyjemnością.
Darkowski93m czytaj ze zrozumieniem, nie było tam analizy. Kocham w3 i widzę jego wady np. drewnianą jazdę konną i zaczapianie sie płotki o każdy krzaczek. To jest WADA gry, której w tej grze nie znoszę.
Znam, zagram w swoim czasie. Ale to gra późniejsza o 4 lata, nic dziwnego, że walka jest w niej lepsza. Myślałem, że wymienisz kilka, bo sam porównuję systemy walki i na razie jeszcze nic lepszego od W3 nie znalazłem, ale za mało znam. A irytują mnie chyba wszystkie, w których jedyny unik wykonuje się poprzez przetoczenie/turlanie.
W KOŃCU. Ktoś kto rozczarował się serialem jak i ja. Szczerze mówiąc wykastrować Wieśka, polecieć w sztampe, wykastrować wątki a mimo wszystko i tak zepsuc obiór to trzeba się naprawdę postarać.
"porównujemy adaptacje Sapkowskiego" sugeruje że są to adaptacje:
1)Stworzone przez niego
lub
2)samej osoby Sapkowskiego, a nie jego książek
Jeśli chodzi o adaptację Sapkowskiego do realiów świata fanów elektronicznej rozrywki, to chyba średnio udana :D
A ja mam nadzieję, że kiedyś doczekamy się dobrej ekranizacji Wiedźmina.
Ten serial to nie tylko słaby Wiedźmin, ale i słaby serial. Po pokazaniu obsady i będąc zaznajomiony z niektórymi wcześniejszymi produkcjami netflix wiedziałem, że to nie będzie specjalnie dobre, ale nie byłem przygotowany na to, że będzie tak słabe.
Serial jest słaby, zamerykanizowany i nudny, gra jest słaba, przereklamowana i ma fatalną fabułę i beznadziejnego antagonistę. Remis.
Tylko broda trochę mi zawadza? A co za problem sie jej pozbyc w grze. A ogladajac serial jestesmy skazani na wszystkie jego niedoskonalosci.
A bardziej poważnie: tekst bardzo dobry, ale:
1. "Owacja na stojąco"? Albo czegoś nie zauważyłem albo ktoś powinien sobie odświeżyć słownik idiomów. Serial krytykują nawet ci, którym się podoba, nie ma mowy o bezwarunkowym zachwycie (chyba że u poszczególnych osób).
2. To był pierwszy sezon. Uczciwiej byłoby porównywać pierwszy sezon z pierwszym Wiedźminem. Kto by wygrał? Też gra, ale nie tak przygniatająco, to pewne.
Dokładnie, oczywistym jest że kolejne sezony będą większy, lepsze i dłuższe, bo widać że przyjął się serial bardzo dobrze i pewnie kolejny sezon będzie miał kilka razy większy budżet.
Pierwszy Wiedźmin był chyba najbardziej słowiański ze wszystkich. Ogólnie poza dość drewnianą mechaniką to była, i nadal jest, świetna gra. Nadal serial daleko w tyle. Inna sprawa, że porównywanie gry z serialem troszkę mija się z celem.
To nie liga Redów, ale Henry jest w porządku.
Przecież gra nie jest adaptacją prozy Sapkowskiego tylko jej kontynuacją także co tutaj do porównywania? Tworzenie takiego artykułu to jest jakiś żart, po co to komu? Do tego porównywanie dwóch różnych mediów, gry gdzie ma się 150 godzin na przekazanie treści i serialu gdzie ma się kilka % tego.
Już prędzej stary i nowy serial powinniście rzetelnie porównać i to miałoby więcej sensu, ale gry która nie jest adaptacją niczego tylko luźno powiązanym dziełem z uniwersum i jego kontynuacją? Niezły żart.
Obejrzałem na razie 3 odcinki 1 sezonu zajeżdża trochę sztampą ale potrafi wciągnąć. Straszny miszmasz i przeplatanie wątków co odcinek to takie przeskakiwanie od jednej osoby do drugiej trochę chaotycznie.
Ale dam mu szansę obejrzę cały sezon bo nie jest tak tragicznie.
Polska gra, dobro narodowe, nieomalże świętość, kontra amerykański serial. Oceniają Polacy. Nie ma bata, musi być obiektywnie. xD
Całe to porównanie ma oczywiście znikomy sens, natomiast mam pytanie do znawców książek. W nich Geralt równie często puk... rozmawia z Triss, a ta chodzi z dekoltem do pępka, jak również, czy brała udział w rozbieranej sesji?
PS. Jest o słowiańskim przyku... klimacie, kurde! Co ja z tym przykucem ciągle?
Z tego co pamiętam Triss w książkach jest zdecydowanie mniej istotną postacią. I nie, nie chodzi z dekoltem do pępka bo bodajże po bitwie o Sodden ma na klatce piersiowej paskudne blizny, których nawet magia nie jest w stanie zamaskować. Czy jakoś tak :D
Nie no, wiem (z Wiki, ale jednak :D), po prostu chciałem wrzucić kamyczek do ogródka Turbosłowian odnośnie tych niezliczonych scen łóżkowych w serialu. Po pierwsze, da się je policzyć na palcach jednej ręki, a po drugie - jak Geralt w grach dyma na lewo i prawo, to jest okej. Sesja Triss jest również zdecydowanie w klimacie. A początek drugiej części gry i pobudka Wiedźmina obok nagiej... no właśnie, kogo? Jaki to ma sens z punktu widzenia książek?
Przecież biorąc pod uwagę, że w pierwszym Wiedźminie były do zbierania karty seksu za każdą zaliczoną cycatą pannę to ten argument śmierdzi hipokryzją na 100 km. :-) I ogólnie demaskuje tych niezbyt bystrych.
A Wiedźmin 2? Kto by to pamiętał. ;-) Inna sprawa, że mnie się to podobało, skoro w książce mógł się rzucić na Fringillę (ciągle kochając Yen), to w grze mógł na Triss.
Ależ mnie też się podobało. :D Niby to gracz decydował o większości scen seksu, no ale sama możliwość była stworzona przez CDPR. A puknięcie Ves w drugiej części? Jaki miało sens? Pi razy drzwi mocno średni, ale w sumie czemu nie.
W książkach Geralt również dużo pukał, nie tylko Triss ;)
Co do scen łóżkowych w serialu, to ja osobiście nie miałbym nic do ich ilości, a bardziej raczej do ich sensu. Sceny są wciskane na siłe, tam gdzie ich w książkach nie było, a służą chyba tylko temu, żeby wszystko było "bardziej". Jak zepsute czarodziejki, to muszą być obowiązkowe orgie, itd...
Orgia była bodajże jedna, na potrzeby budowania postaci Yennefer, i byłaby doskonała, gdyby nie idiotyczne jej zakończenie (w ogóle popłynęli na ogromnej liczbie drobiazgów). A scena seksu garbatej Yennefer też świetna (ale tu z kolei głupio wygląda to, że garb może i jest, ale poza tym ciało ma boskie).
No i właśnie nie rozumiem, co miała ta orgia do budowania postaci? Chcieli koniecznie pokazać Yennefer jako do szpiku kości zepsutą wstrętną wiedźmę? Czy to może taka wizja "empoweringu", że jak baba bierze udział w orgiach (w dodatku orgii w której magicznie zmusza ludzi do udziału w niej), to jest taka super, bo silna i wyzwolona?
Ja już kolejny raz to napiszę, ale dla mnie Yennefer w serialu jest nie tyle książkowo wredna i kapryśna, co zwyczajnie podła i zepsuta. Jeśli to jest współczesna wizja silnej kobiety, to mnie osobiście zbiera na wymioty. A jej ckliwa historia o dzieciństwie ma służyć za usprawiedliwienie wszystkich podłości jakich się dopuszcza. Przecież miała ciężkie dzieciństwo, więc klaszczmy wszyscy jak pięknie sama wciela się w rolę oprawcy.
Manipulowanie ludźmi, żeby uprawiali seks to ewidentnie coś złego, ale chyba jednak nie tak złe jak mordowanie ich setkami. Zatem - tak, zepsutą, ale nie aż do szpiku kości. :-)
Jeśli to jest współczesna wizja silnej kobiety, to mnie osobiście zbiera na wymioty. A kto twierdzi, że jest? Sugerujesz, że w książkach Yennefer była miła i sympatyczna?
A jej ckliwa historia o dzieciństwie ma służyć za usprawiedliwienie wszystkich podłości jakich się dopuszcza.A jej ckliwa historia o dzieciństwie ma służyć za usprawiedliwienie wszystkich podłości jakich się dopuszcza.To jest Twoja interpretacja? Szczerze mówiąc, mi się nie podoba. Żadne dzieciństwo nie usprawiedliwia złych rzeczy, jakie robi. Ale Yennefer potrafiła też zrobić coś dobrego, choć niekoniecznie dla ogółu, jak wiemy z powieści.
Tę orgię traktuję jako takie "dopełnienie obrazu" zepsucia. Bardziej przejmującymi jego dowodami są chociażby sceny z adeptkami w Aretuzie, zawistne potraktowanie koleżanki błyskawicą albo "współpraca" po przemienieniu ich w węgorze. Czy też dokonanie na sobie "symbolicznej aborcji" dla zewnętrznego piękna, czy też zdradzenie dla władzy Istreda, którego niby kochała.
Nie twierdzę, że w książkach była miła i sympatyczna, ale właśnie o to chodzi... Jest różnica między kapryśnością i wredotą, a dążeniem do władzy po trupach i brak jakichkolwiek hamulców moralnych przed krzywdzeniem bliskich dla osiągnięcia celu.
Tego Yennefer w książkach nie robiła.
No właśnie, żadne dzieciństwo nie usprawiedliwia złych rzeczy, które się robi. Dlatego w książce informacje o nim były zdawkowe i podawane w odpowiednim czasie, pozwalając na lepsze zrozumienie jej postaci. Tutaj są przedstawione szczegółowo i z góry, stanowiąc usprawiedliwienie dla jej podłości. Mamy współczuć i podziwiać "jak wyrosła".
BTW. rzecz nawet nie tylko w samej Yennefer, cała instytucja magów pokazana jest w sposób odrażający (kadetki zasilające Aretuzę, itd.). Naprawdę można zacząć kibicować książkowemu Nilfgardowi, żeby zrobił z tym porządek.
Tego Yennefer w książkach nie robiła.
Może dlatego, że Sapkowski zwyczajnie nie ujawnił jej przeszłości? A nie wystarczy Ci manipulowanie Geraltem w taki sposób, by załatwił za nią problemy i w efekcie został wtrącony do lochu? To jest kapryśność albo wredota? :-)
Dlatego w książce informacje o nim były zdawkowe i podawane w odpowiednim czasie, pozwalając na lepsze zrozumienie jej postaci. Tutaj są przedstawione szczegółowo i z góry, stanowiąc usprawiedliwienie dla jej podłości. Mamy współczuć i podziwiać "jak wyrosła".
Nie wiem, skąd ten pomysł, bo ja nie współczułem i nie podziwiałem. Nie widzę też żadnego usprawiedliwiania, bo nie czuję potrzeby uważania jednej z głównych postaci za kogoś dobrego. Yennefer zawsze postrzegałem jako straszną jędzę, sam fakt, że kocha Geralta i Ciri to osobna sprawa. Dziki Gon ją bardzo ugrzecznił.
Może dlatego, że Sapkowski zwyczajnie nie ujawnił jej przeszłości?
Być może, ale skoro nic takiego w książkach nie było, to nie możemy na wyrost zakładać, że tak robiła. Tutaj zaś jest to wyraźnie przedstawione.
Z tego co w książce widzimy, miała jednak jakieś zasady i nie zdradzała bliskich jej osób dla zdobycia władzy.
Nie wiem, skąd ten pomysł, bo ja nie współczułem i nie podziwiałem.
Nie wiem, może to z powodu komentarzy samej Lauren, która to wielokrotnie zachwycała się tymi postaciami potężnych, kopiących tyłki kobiet. Oraz wieloma komentarzami ludzi zachwyconych postacią Yennefer, wzruszających się jak to ją życie skrzywdziło.
Nie widzę też żadnego usprawiedliwiania, bo nie czuję potrzeby uważania jednej z głównych postaci za kogoś dobrego.
Jednak w książkach była postacią co do której postępowania można było mieć wiele zastrzeżeń i wątpliwości. W serialu jest dla mnie postacią bardziej złą, niż dyskusyjną. A biorąc pod uwagę, że jest to ukochana głównego bohatera, to ma to jednak jakiś wpływ na odbiór historii. Bo dla mnie historia jest jednak o czymś, a nie pustą historyjką służącą za tło dla siekania się mieczem. Ciekawi mnie jak poprowadzą to w dalszych sezonach, bo póki co to przesłaniem zaczyna znacząco rozmijać się z książką.
A nie wystarczy Ci manipulowanie Geraltem w taki sposób, by załatwił za nią problemy i w efekcie został wtrącony do lochu? To jest kapryśność albo wredota? :-)
Dla mnie tak. Po pierwsze, Geralt był dla niej wtedy obcą i przypadkową osobą. Po drugie, posłała za nim Jaskra z życzeniem aby Geralta uniewinniono (a sądziła że to Jaskier ma ostatnie życzenie dla dżinna...). To pokazuje, że jednak robiło jej różnicę, czy zapłaci głową za jej kaprysy. Serialowej Yennefer by to nawet nie obeszło. Zrobiła coś aby go wyciągnąć?
Yennefer zawsze postrzegałem jako straszną jędzę, sam fakt, że kocha Geralta i Ciri to osobna sprawa.
Bo była straszną jędzą. Ale dla bliskich potrafiła się też poświęcić. W serialu poświęca bliską osobę i jej marzenia dla własnej korzyści. To już kompletnie inny kaliber.
Ciekawi mnie jak poprowadzą to w dalszych sezonach, bo póki co to przesłaniem zaczyna znacząco rozmijać się z książką.
A to akurat racja, bo na razie większość zmian jest w najlepszym razie akceptowalna, a w najgorszym fatalna. Pewne zmiany są oczywiste (w filmie dokumentalnym o grach jeden z twórców wspomina, jak to podczas tworzenia Wiedźmina decydenci zalecali zrobienie modelu Triss z wielkim dekoltem, żeby gra się lepiej sprzedawała), ale jest też sporo takich, które trudno wytłumaczyć nawet względami marketingowymi.
Nie wiem, może to z powodu komentarzy samej Lauren, która to wielokrotnie zachwycała się tymi postaciami potężnych, kopiących tyłki kobiet.
Bardzo lubię postacie silnych kobiet, a przeszkadza to raczej głównie niepewnym siebie facetom, którzy nie wiedzą, jak sobie z takimi radzić w życiu (choć w sumie nie wiem, czy nie trudniej żyć z tymi słabymi). Natomiast serial oglądam dla historii, a nie żeby interpretować poglądy twórców. Historia jest rozbudowywana (i dobrze) i prowadzona w określony sposób, który niezbyt mi się podoba. Ale akurat wprowadzanie mocnych postaci kobiecych jest absolutnie zgodne z wizją Sapkowskiego. A jeśli mam porównywać ugrzecznioną Yennefer z Dzikiego Gonu i jędzowatą z serialu - to chyba jednak wolę tę z serialu. Ale też może się okazać, że ona z czasem będzie się zmieniać, a wtedy jeden i drugi obraz zbliżą się do siebie i będą bardziej kompatybilne. To by mi się podobało.
No właśnie poglądy twórców przekładają się na fabułę, więc w pewnym sensie analizujemy je, czy tego chcemy, czy nie, bo oglądamy bohaterów przez nich wykreowanych. Ja widzę cechy postaci na ekranie, a to że wiem że wynikły one z poglądów pani Lauren np. to już jest kwestia wtórna.
Silne kobiece postacie też mi nie przeszkadzają. Ale kobiety są silne u Sapkowskiego, w serialu robią się karykaturalne na wzór współczesnych feministek. Tak jak napisałem, jędzowata to Yen była w książkach, w serialu zwyczajnie podła. Do gier się nie odnoszę tutaj zupełnie.
To trochę tak, jakby silną męską postacią nazwać bandytę, który okrada, morduje bezbronnych ludzi i gwałci kobiety, kiedy przyjdzie mu ochota, bo może... O, może zróbmy taką główną męską postacią Bonharta i rozpisujmy się, jaki jest wspaniały :D Tak ja to widzę mniej więcej.
Na razie pozostaje tylko czekać na kolejne sezony. Pierwszy pod względem prowadzenia postaci mi osobiście się nie spodobał. Może jeszcze będzie lepiej, Yennefer faktycznie pod koniec jakby zaczyna się zmieniać, oby poszli w tym kierunku.
"Tylko że wcale nie zamierzamy stawiać znaku równości między dziełami studia CD Projekt RED (chodzi konkretnie o Wiedźmina 3) i platformy Netflix, tym bardziej nie będziemy więc podejmować próby jednoznacznego wskazania, które z nich jest lepsze. My tylko, biorąc przykład z Andrzeja Sapkowskiego, ćwiartującego baśnie w celu wplatania ich fragmentów w swoje opowiadania, rozłożymy obie produkcje na czynniki pierwsze i zestawimy je ze sobą w wąskim ujęciu. Która ma lepiej napisane dialogi? Która serwuje humor wyższych lotów? Która wierniej oddaje ducha książek?
"
To dobrze, że nie podejmujecie próby wskazania, która adaptacja jest lepsza bo to po prostu nie jest możliwe. Nie można rzetelnie porównać serialu z grą. Tak samo jak nie da się porównać książki z filmem, roweru z samochodem czy podkoszulka ze spodniami.
Oceniacie i komentujecie różne elementy danej produkcji, ok. Szkoda tylko, że to również jest z góry skazane na porażkę. Inaczej buduje się fabułę w serialu, inaczej w grze. Ekspozycja w serialu to nie to samo co ekspozycja w grze. Gdyby chcieć w serialu umieścić choćby dziesięć procent dialogów z gry to sezon musiałby mieć ze 40 odcinków. Co za tym idzie dialogi będą inaczej konstruowane i to jest rzecz oczywista. Ta kwestia dotyczy również takich elementów jak budowanie postaci. Porównujecie postać growego Geralta, która w grach budowana była w zasadzie od części pierwszej (czyli lekko 200h gry licząc Wieśki od 1 do 3 i dodatki) z Geraltem w wykonaniu Cavilla, który na "sprzedanie" nam swojej postaci miał maks kilka godzin ekranowych? Ok.... Porównujecie konkretne postaci, ich charaktery, zachowanie, motywacje itp, ale totalnie zapomnieliście, że wydarzenia z serialu dzieli wprost przepaść czasowa od wydarzeń z Dzikiego Gonu. Ciri z opowiadań to nie Ciri z W3, tak samo Yennefer czy nawet Geralt. No i najważniejsza rzecz w kwestii postaci. Gra stanowi kontynuację, zarówno książek jak i poprzednich gier. Serial od Netflixa rzuca się na głęboką wodę próbując budować cały świat Wiedźmina od początku, cała historia będzie przedstawiona od nowa. Epizodyczny charakter serialu bynajmniej w tym nie pomaga. Zaburzona chronologia utrudnia nie tylko zaznajomienie się z tym uniwersum, ale także poznanie i polubienie postaci. Bo one dopiero się budują, a nie są już zbudowane, jak w Dzikim Gonie.
Analiza jakiegokolwiek elementu serialu z niby-analogicznym elementem gry nie ma w sobie zbyt wiele logiki. Bez sensu. I myślę, że sami dobrze wiecie, że to bez sensu. Nie rozumiem po co w ogóle zabierać się za takie dziwaczne zestawienia.
Ah to czytanie ze zrozumieniem. Nie ma tu porównań gry z serialem. Jest tu porównanie co jest wierniejsze książkom. Serial porównywany do książki. Gra porównywana do książki. Jest wielokrotnie zaznaczone, że gry dzieją się po książkach. Napisałeś taki długi koment tylko by pokazać, że nie rozumiesz co przeczytałeś.
Przy okazji "gry to już 3 część, a serial dopiero zaczyna". Tylko, że Ciri i Yen pokazały się dopiero w 3 części. I wcale nie miały więcej czasu antenowego niż te z serialu bo w grach były postaciami pobocznymi. A w serialu o zgrozo GŁÓWNYMI. Więc ich ekspozycja powinna być najważniejsza.
"Inaczej buduje się fabułę w serialu, inaczej w grze. Ekspozycja w serialu to nie to samo co ekspozycja w grze. Gdyby chcieć w serialu umieścić choćby dziesięć procent dialogów z gry to sezon musiałby mieć ze 40 odcinków. Co za tym idzie dialogi będą inaczej konstruowane i to jest rzecz oczywista. Ta kwestia dotyczy również takich elementów jak budowanie postaci."
Sam autor artykułu podkreśla, że growemu Geraltowi pozwolono gadać, gadać i gadać i, że od początku otoczony jest bliskimi mu ludźmi. Czy Geralt dostał taką szansę w serialu? Nie. Czy mógł ją dostać? Oczywiście, że nie, bo ramy serialowej formy są dużo bardziej ograniczone. No i jaki sens ma ocena która adaptacja jest "lepsza"? No właśnie...
Kolejny dowód, że to Ty nie umiesz czytać ze zrozumieniem:
"Gra stanowi kontynuację, zarówno książek jak i poprzednich gier."
KSIĄŻEK i gier. I w grach jest to dosyć wyraźnie zaznaczone, choćby poprzez wspomnienia bohaterów, ich rozmowy o przeszłości, itp. Ciri w W3 to Ciri z Pani jeziora tylko nieco starsza. Tego już sobie nie doczytałeś z mojej wypowiedzi. Wybiórcze postrzeganie? Typowe w dzisiejszych czasach.
A co do Twojego stwierdzenia, że Ciri i Yen są w grze postaciami pobocznymi... Ehh, to my chyba w różne gry grali. Ciri jest postacią poboczną, serio? Grałeś Ty w ogóle w Dziki Gon? No i tak już na marginesie, czepiasz się, że ekspozycja Ciri nie jest w serialu wystarczająca. Radzę zatem powrócić do dwóch zbiorów opowiadań (nie do sagi). Sam się przekonasz ile procent stronic obu książek poświęcony jest Ciri.
Znasz taką śmieszną hihi zasadę? Jak nie masz nic do powiedzenia to nie mów? Według ciebie jak ktoś coś chce zobaczyć to musi do tego podchodzić bezkrytycznie? Czy może twoje "kto was zmusza oglądać" zakłada, że trzeba coś obejrzeć, a potem nikt cię nie zmusza być to oglądał w kółko?
Tak czy inaczej. Zanim zrobisz spam to zastanów się czy nie ma jakichś bardziej wartościowych rzeczy jakie mógłbyś zrobić w życiu? Np usunąć konto na gryonline.
Ten serial to grze może pięty lizać nic więcej. Brak klimatu całkowicie. Jak bym miał jeszcze raz oglądać 1 sezon od początku to wolałbym zapodać kevina w nowym jorku.
Podsumowanie tekstu trochę mi przypomina argumentację pana Sapkowskiego, gdy mówił, że w gry to on nie gra, bo raczej obraca się w inteligentnym gronie. Tym razem rolę gry odgrywa serial a książek gra.
Jaki sens jest czekać na drugi lub trzeci sezon, który może będzie lepszy, skoro pierwszy sezon jest kompletnie zepsuty? Oglądanie drugi sezon bez obejrzenia pierwszy sezon, to tak jakby lubisz mieć "dziury fabularne" albo czytanie książka od końca do początku.
Serial Wiedźmin od Netflix jest robiony na siłę i skok na kasy.
Jedynie, co mogą zrobić najlepiej, to restart serii i zrobić wszystko od nową. Niech znajdą lepszy reżyser, co kocha książki Wiedźmin.
Serial Wiedźmin od Netflix jest robiony na siłę i skok na kasy.
W przeciwieństwie do gier robionych charytatywnie ;).
Jedynie, co mogą zrobić najlepiej, to restart serii i zrobić wszystko od nową. Niech znajdą lepszy reżyser, co kocha książki Wiedźmin.
Serial który jest w tej chwili najpopularniejszy na świecie? Hehe, tak na pewno mają to w planach :D.
Serial który jest w tej chwili najpopularniejszy na świecie
Gwoli ścisłości. Najpopularniejszy obecnie serial Netflix. Bo z wszystkich seriali 2019 roku zdecydowanie najbardziej popularne są GOT (finałowy sezon) czy Chernobyl, które obejrzało o wiele więcej ludzi niż Wiedźmin. Nie byłbym taki pewien czy Wiedźmin jest choć na 3 miejscu wśród najbardziej popularnych seriali z 2019 roku.
Słupki oglądalności seriali 2019 roku w skali globalnej oraz najbardziej piracone seriale z poprzedniego roku wiele mówią o skali popularności.
Gwoli ścisłości. Najpopularniejszy obecnie serial Netflix.
Gwoli ścisłości, najpopularniejszy serial w tej chwili wśród wszystkich platform streamingowych. Wyniki oglądalności sprzed nieco ponad tygodnia mówią o ponad 127 mln. wyświetleń, co oznaczało kilkanaście milionów więcej niż Mandalorian który w ostatnim okresie jest serialem nr. 2.
Słupki oglądalności seriali 2019 roku w skali globalnej oraz najbardziej piracone seriale z poprzedniego roku wiele mówią o skali popularności.
Słupki oglądalności które jako ramy uwzględniają początek i koniec roku są bez sensu bo porównują okres całego roku oglądania jednego serialu z 10 dniami innego, czyli wynik nie mówi absolutnie nic o absolutnie niczym.
A co do piracenia, nie zwykłem liczyć się ze zdaniem złodziei, tak jak nie decyduję o wyborze wina na podstawie zdania meneli spod Żabki.
Ten serial moze uratowac jedynie wykopanie ma zbity pysk wielkiej "szołrunnerki".
Juz pomijajac Wakande, czarnych rycerzy i elfow (czekam na krasnoluda-chinczyka), to z pierwszego sezonu wynika, iz glownym zlym bedzie POTENZNA Fringilla Vigo a nie Vilgefortz ktory zebral oklep od chlopaczka z mieczem (huehuehue). Overpowering zenskich postaci jest az nadto widoczny, Calanthe, czarodziejki jako doradcy wladcow, wszystko jest ukazane tak, ze na kazdym kroku rzadza potezne kobiety, a faceci to jacys durnie bez rozumu, pokroju Foltesta ktory zostal przedstawiony jako dziecko we mgle, do tego niezbyt bystre. Jak ten serial dalej ma byc manifestem feminazistki to ja odpadam.
Inna sprawa to niesamowity wrecz chaos, zero informacji i nakierowania kiedy dzieje sie akcja, dla osoby niezaznajomionej ze swiatem wiedzmina, to wspolczuje ogladania. Szkolenie Yen zostaje polslowkiem wspomniane ze odbylo sie kilkadziesiat lat przed czasem "glownej akcji", tak samo akcja w Cintrze, tu umiera, tu dalej zyje i baluje, chaos chaos chaos.
PS. Nie czytalem opowiadan, o co chodzilo z
spoiler start
zabojstwem Myszowora? To byla jakas zmylka, czy pani szolrunerka serio postanowila pozbyc sie tej fajnej postaci z serialu?
spoiler stop
100% wizja twórcza tej pani która tak bardzo "przykłada się" do materiału źródłowego. Jeśli dobrze pamiętam nie jest powiedziane w książkach co stało się z nim po bitwie w Cintrze (za to gry uznały że przeżył i w 3 części jest fajnie zrobioną postacią). Z każdym odcinkiem Lauren Schmidt Hissrich coraz bardziej mnie irytowała - nie znoszę hipokrytów a ona wyciera sobie gębę przywiązaniem do książek po czym zmienia połowę jak nie więcej wątków pokazanych w serialu, w dodatku na gorsze.
czarodziejki jako doradcy wladcow, wszystko jest ukazane tak, ze na kazdym kroku rzadza potezne kobiety, a faceci to jacys durnie bez rozumu
No, czyli dokładnie jak w książkach.
No jednak nie do końca. W serialu chyba każda jedna męska postać, która ma cokolwiek do powiedzenia, zostaje zamieniona na postać kobiecą albo spaskudzona... Zaś kobiety stają się momentami wręcz karykaturalne.
Zobaczymy jak będzie w dalszych sezonach.
Pełna zgoda :) Jeśli to jak wygląda serial to zasługa Pani Hissrich - to jakieś wielkie nieporozumienie i ta kobieta powinna oddać pałeczkę komuś innemu. Zresztą co to w ogóle za funkcja "showrunnerka"? To teraz o tym jak wygląda film/serial już nie decyduje reżyser i scenarzysta, tylko jakiś "szołmen" z wytrówni?
Od kiedy o tworzeniu seriali decyduje reżyser? :-D Chłopie, dokształć się. Seriale tworzy się zupełnie inaczej niż filmy. Naprawdę, szkoda dyskutować z laikami.
AccKid - i po co ta złośliwość ? Skoro ci szkoda dyskutować to nie dyskutuj. Nie wiedziałem - zapytałem. Proste ?
Generalnie widzę, że problem z serialem mają fani prozy Sapkowskiego. A to rąbek od spódnicy nie ten, a to oczy nie takie a to za mało gada, albo wątki zmienione, albo całkowicie pominięte itd itp. Ludzie którzy stykają się z tym serialem bez uprzedzeń i nie znając tego uniwersum bawią się wyśmienicie i serial bardzo przypadł im do gustu. Sam uważam styl pisania przez Sapkowskiego mało strawny i nigdy nie przebrnąłem przez jego opowiadania. Już Redzi mieli większą zdolność opowiadania i chyba tylko dzięki nim mamy duże zainteresowanie Wiedźminem w kraju i zagranicą. Serial daje radę a pisanie że już ten polski był lepszy to jakieś horrendalne nieporozumienie.
Generalnie widzę, że problem z serialem mają fani prozy Sapkowskiego.
A ja wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że serial nie podoba się fanom gierki. Randomy wrzucają jakieś obrazki typu "Triss z serialu vs Triss z gry" nie mam pojęcia co to ma udowadniać. W ogóle po przeczytaniu komentarzy wychodzi jedno: "gry good serial bad".
A że fanom to też wiadomo. Tych jest chyba więcej niż tych co przeczytali całą twórczość Sapka.
Po pierwsze, oczywiście że cokolwiek prędzej spodoba się komuś, kto nie ma punktu odniesienia... Trudno więc się dziwić, że statystycznie bardziej podooba się tym, którzy nie znają książek... To nie jest uprzedzenie, tylko możliwość porównania. Jeśli widzisz tylko jedną rzecz, to z oczywistego powodu nie możesz powiedzieć, czy podoba Ci się "bardziej".
Po drugie, jeśli mamy dyskutować o tym, że coś jest lepsze bo podoba się większości, to zarzucę cytatem :D
- Zdrowie jej miłości Anny Henrietty! Zdrowie wicehrabiego Juliana de Lettenhove!
- Zdrowie! Vivant!
- a ona dała mu dupy - dokończyła kolejną niemądrą anegdotę Angouleme. Młodzi rycerze zanieśli się rżącym śmiechem.
[...]
Cicho przygrywała na gęślach i fujarkach kapela z galeryjki, popisywali się swym kunsztem akrobaci, żonglerzy i połykacze ognia. Trefniś usiłował rozśmieszać, ale gdzie mu tam było do Angouleme.
Potem zjawił się niedźwiednik z niedźwiedziem, a niedźwiedź ku ogólnej uciesze zrobił kupę na podłogę. Angouleme posmutniała i przygasła - z czymś takim trudno było konkurować
W3 z dodatkami to jakieś 100-200 godzin spędzonych w uniwersum, serial 8 . Jakby było z 5-6 sezonów to można porównywać.
Jak ja się cieszę, że nie jestem taki jak Ci wszyscy ortodoksyjni fani :P. Najpierw czytałem opowiadania, potem przeszedłem w 2007 roku grę i zachęciło mnie to do przeczytania wszystkiego pana Andrzeja. Wszystkie gry też ukończyłem po kilka razy. A serial bardzo mi się podoba i czekam z niecierpliwością na kolejny sezon jak i na grę od CD Project RED, a nawet coś nowego od Sapkowskiego.
po co wogole tak sr*c żarem o tym wiedzminie co 30 minut. Nie ma innych gier do opisywania ? Ciekawe kto za to zapłacił pinionszki ?
Lol, ale gdzie w serialu Calanthe kaleczy sobie język opowiadając o bitwie pod Chociebużem? Tę nazwę wypowiadają dwie postacie – Ciri i Renfri – w zangielszczonej wersji „Hochebuz”. Pierwsza mówi [hoczebuz], druga [hoszebaz], i tyle.
Autor w swojej argumentacji zapomniał, że Ciri nie od razu była super odważnym "lwiątkiem".
A argument o "nie takich oczach" to niezły żart ?? To jakie oczy miała mieć?
A nie mówiłem? A nie mówiłem, że serial Netflixa okaże się kupą? I nie chodzi mi tu wcale o porównania do Wiedźmina 3 (zwłaszcza, że ta gra też ma swoje mankamenty). Ogólnie. I tak, do formułowania takich przypuszczeń wystarczył mi wybór aktora do roli Geralta, umieszczenie (a raczej wciśnięcie na siłę) w serialu aktorów i statystów o innym kolorze skóry niż biały oraz tandetnie wyglądające nilfgaardzkie zbroje.
Przy okazji: zamiecenia pod dywan tematu Scoia’tael (wraca tu jak bumerang kwestia nieobecności Iorwetha, przez którą wątek Wiewiórek, silnie zaznaczony w fabułach pierwszych dwóch gier z serii, w trzeciej nagle prawie przestał istnieć) to jeden z największych zarzutów, jakie mam do Wiedźmina 3. Odpuszczenie wątku nierówności i walki ras oraz dyskryminacji nieludzi na rzecz nudnawego wątku Ciri to jedna z najgorszych decyzji, jaką podjął CDP Red przy produkcji Wiedźmina 3.
Polacy jednak są specyficznym narodem. Swoje "dobra narodowe" doceniamy dopiero gdy ktoś się nimi zainteresuje. Wtedy podrażnieni dogłębnie stajemy w obronie tych "dóbr", gryząc i drapiąc gdy tylko ktoś obcy spróbuje je dotknąć. Żenada.
To jest dokładnie to co obserwujemy w przypadku Wiedźmina od Netflixa.
Ocena na IMDB: 8,5/10 (przy ok 170 tysięcy ocen).
Ocena na metacriticu: 53 od recenzentów i 7,8 od użytkowników (grubo ponad 2 tysiące recenzji).
Wynik na rotten: 64% i 93% (odpowiednio od krytyków i od użytkowników).
Nawet na filmwebie serial ma ocenę 7,6. Jak na filmweb to niezbyt wysoka, ale i nie skandalicznie niska.
Wnioski z tych tysięcy ocen ze świata? Serial podoba się zwykłym widzom bardziej niż recenzentom. Ci drudzy zapewne dostrzegają w nim i punktują te wady, o których pisano już wielokrotnie.
To jest logiczne. Bo serial nie jest zły. W mojej skromnej ocenie to takie 5,5 - 6/10, z podkreśleniem, że serial ma potencjał na bycie znacznie lepszym. Dostrzegam oczywiście główne jego problemy i zgadzam się z tymi zarzutami. Nie wszystkie decyzje obsadowe mi się podobają. Nie rozumiem również niektórych zmian w uniwersum, takich jak np. działanie magii. Jest dla mnie nieodgadnioną tajemnicą dlaczego komuś zależało na wprowadzeniu do świata fantasy jakiejś debilnej wariacji na temat zasady zachowania energii xD Tak czy siak serial nie jest tragiczny i według mnie dostarcza niezłej rozrywki. I podkreślę jeszcze raz, ma potencjał.
Przeglądając jednak opinie o serialu na polskich forach takich jak to można by wywnioskować, że netflixowy Witcher to najgorsze barachło jakie kiedykolwiek stworzono :D Wielu polskich widzów tak okrutnie miesza serial z błotem, że aż mi się go robi żal. Pewne grono krzykaczy, dogłębnie urażonych, że ich rodzimy Wiedźmin nie jest produkcją polską, postawiło sobie za cel szkalowanie go gdzie tylko się da i przy absolutnie każdej okazji. Co ciekawsze, ocena na filmwebie pokazuje, że to nie jest większość. To tylko pewien procent, ale tak głośny i aktywny, że przekrzykuje resztę. Co za tym idzie, ta pewna liczba odbiorców sprawia wrażenie dużo większej, aniżeli jest w rzeczywistości. To jest smutne.
Nie jestem fanem serialowego Witchera, uważam że jest on niezły, ale na pewno nie bardzo dobry. Jeszcze wiele rzeczy trzeba w nim naprawić i zmienić. Jednak na litość boską, to nie jest kupa. Ten serial nie jest absolutnym dnem. Ocenianie go w taki sposób jest niesamowicie niesprawiedliwe.
Na IMDB już wypadł z TOP 250 seriali z najwyższą średnią. Bardzo szybko. Ledwie po 3 tygodniach. Topowe seriale utrzymują się w Top 50 nawet po 15-20 latach mimo, że mają o wiele bardziej zaniżane oceny prze trolli (wskaźnik ocen 1 dla takich seriali jak Twin Peaks, Sopranos, Prawo ulicy, Rzym, GOT jest zadziwiająco wysoki, gdy kiedyś był poniżej 1,0%, a teraz w okolicach 3,5%, a przy Prawo ulicy 5,0%)
Witcher ma zaledwie 1,8% ocen 1, a wyleciał z hukiem z TOP 250. Ocena 8,5 przy 170 tys. po 3 tyg. to słabiutki prognostyk. Po roku będzie w okolicach 8,2-8,3, a za 10-15 lat może być poniżej 8,0. Dla seriali to przeciętne oceny na IMDB, bo mają przeważnie dużo wyższe niż filmy.
Topowe seriale na IMDB startowały z pułapu 9,5-9,7 i przez kilka pierwszych lat potrafiły utrzymać takie oceny.
Przykładowo:
- Kompania braci 9,6 przez ponad 10 lat i obecnie 9,5
- Prawo ulicy 9,7 przez pierwsze kilka lat, a obecnie 9,3, ale nie dziwne przy takim zaniżaniu 5,0% ocen 1
- Sopranos 9,5 przez pierwsze kilka lat, a obecnie 9,2, ale przy 3,6% ocen 1.
- GOT 9,3, ale przez 8 lat było 9,5 zanim nie pojawił się 8 sezon i posypały się oceny 1, gdzie teraz 3,1%, a był dużo mniejszy procent przed premierą finałowego sezonu
- Twin Peaks przez ponad 15 lat 9,4, a obecnie 8,8 przy 3,6% ocen 1. Jeszcze w 2010 roku była ocena 9,3 i ocen 1 mniej niż 1,0%. Zwłaszcza premiera serialu Detektyw wpłynęła na wstawianie masowo ocen 1 dla Twin Peaks.
- Chernobyl 9,5
Przy serialach mających oceny 8,7-9,7 większa liczba ocen 1 niż 1,5% to zawsze trolling.
PS: Tak z ciekawości pytam, bez szydery, skąd masz te wszystkie dane, które przedstawiłeś? To można gdzieś na imdb znaleźć? Czy sam prowadzisz od kilkunastu lat statystyki? Ciekaw jestem^^
Tylko mi ten gość nie pasuje na Geralta? Nie mówię o jego grze aktorskiej, ale bardziej o jego wyglądzie. Geralt w moich wyobrażeniach jest bardziej jak w polskim serialu, czyli smukły gość z twarzą owalną. Cavil to góra mięśni i wygląda jak Gerlat na sterydach, w dodatku z kwadratową twarzą.
W ksiażce Geralt był szczupły - cytując "żylasty"
Faktycznie bliższa mu jest postać Zebrowskiego niż Cavrila.
Był żylasty ale umięśniony. Trudno określić dokładnie stopień tego umięśnienia. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że wyobrażenie o męskiej umięśnionej sylwetce znacznie zmieniło się przez ostatnie 30 lat, to można w zasadzie uznać, że ktoś pokroju Cavilla mógłby się wpisywać w ten obraz.
Wystarczy spojrzeć na filmy. Większość obecnych aktorów 30 lat temu mogłaby zagrać Rambo, który to wtedy wydawał się niewiarygodnie umięśniony.
Mam takie pytanie - w serialu Geralt walczy z ludźmi jak i potworami jednym mieczem , w grach ma dwa miecze : stalowy i srebrny, a jak jest w książkach????
Generalnie srebrny miecz jest na niektóre potwory, wymagające użycia srebra. Z ludźmi i pozostałymi potworami/zwierzętami itp itd. walczy stalowym.
Historia alternatywna: ciekawe jak wyglądałby serial Wiedźmin gdyby stworzyło go HBO, zamiast Netflixa? Stawiam w ciemno, że lepiej.
Ten serial powstał dla masowej gawiedzi na całym świecie: głównie USA więc musi być dostosowany to ich realiów i wiedzy o uniwersum. Netflix to politycznie poprawna parówa co konsekwentnie udowadnia "tworząc" kolejne dzieła. Patrząc merkantylnie to zarówno dla ASa i Redów dobrze bo zawsze dodatkowe $$$ wpadną. Patrząc merytorycznie to nie ma czego komentować wystarczy spojrzeć i walczyć z refluksem.
Zrobic porownanie i nie dac jednego z GLOWNYCH PUNKTOW ZAPALNYCH czyli czarnoskorego babochlopa pod postacia Triss Merigold to smiech na sali xD. Ale pewnie i tak ten komentarz zostanie usuniety 'bo nie pasuje', wiec kto chce niech czyta xD
Już sam artykuł nie ma sensu, porównywanie wizji twórców gry do wizji twórców serialu, a twoja propozycja o porównanie postaci z gry do postaci z serialu to już totalna głupota, bo i co to ma udowadniać?
Wypowiedzi przed mną nie uwzględniają jednej zasadniczej
i w zasadzie ISTOTNEJ rzeczy - my nie dyskutujemy o
"ekranizacji" a o "adaptacji" - zresztą taki jest tytuł tego tematu
a o różnicy w wierności pierwowzorowi to
odsyłam do "wujka google" jakby ktoś nie wiedział
i szkoda się tutaj nawet wyrażać.