Młodzi na swoim, nie na wynajętym! Mamy dość obecnej sytuacji na rynku nieruchomości.
Młody człowieku. Jeśli nie podoba ci się, że:
- ciężko pracowałeś na swoje mieszkanie, ale nie możesz nic kupić, bo wszystko rozkupili pod wynajem
- musisz kupić dziurę w ziemi i przez kilka lat dalej tułać się po wynajętych mieszkaniach
- zakup mieszkania od dewelopera w istniejącym bloku graniczy z cudem
- nowe mieszkania masowo rozkupują rentierzy za gotówkę pod wynajem
- nowe mieszkania stały się instrumentem spekulacyjnym i wiele pustostanów czeka na wzrost cen
- młodych nie stać jednocześnie wynajmować mieszkania za bandycki czynsz i spłacać dziury w ziemi
- ceny nieruchomości i ceny najmu rosną gwałtownie przez zakupy "pod inwestycję"
- mieszkałeś lub dalej mieszkasz w podłych warunkach w wynajętym mieszkaniu
- tułasz się po wynajętych i musiałeś co chwilę się przeprowadzać
- studentom wciąż wynajmuje się kompletne dziury ze spadków
Nie bój się mówić o tym głośno. Niech cały Rząd i Parlament nas usłyszy!
To jest chore, że młody człowiek nie może kupić mieszkania, bo wszystko wykupują rentierzy pod wynajem. Aby załapać się na nowe mieszkanie, trzeba polować, kiedy deweloper rozpocznie sprzedaż, zanim wbije łopatę w ziemię, bo za miesiąc już nic nie zostanie. Na nowe mieszkania masowo rzucają się rentierzy, którzy chcą żyć z najmu zamiast uczciwie pracować. Młody człowiek, który chce mieć własne 4 kąty, musi kupić dziurę w ziemi, a następnie przez kilka lat jednocześnie spłacać kredyt oraz wynajmować inne mieszkanie i płacić bandycki czynsz. Stojąc w kolejce do kasy w Biedronce można usłyszeć, jak jedna drugiej się chwali, ile ma mieszkań (w tym część ze spadków), ile zarabia na najmie i będzie kupować kolejne "pod inwestycję". Czas zatrzymać ten proceder. Czas na mieszkaniową rewolucję!
Komu służy program Mieszkanie+?
W innych krajach już pojawiają się regulacje i rządy walczą z tym niekorzystnym zjawiskiem. Kiedy Polska się obudzi? Czas zrobić porządek na rynku nieruchomości. Politycy, do dzieła!
Ogłaszam nowy protest. Młodzi na swoim, nie w wynajętym!
Koniec z kupowaniem mieszkań pod wynajem!
Koniec pompowania bańki na rynku nieruchomości!
Powiedzmy stop kaście rentierów.
Wzywamy rządzących do zaprzestania wspierania zorganizowanych mafii rentierskich. Wzywamy do wspierania młodego pokolenia i ułatwienia młodym ludziom zakupu ich wymarzonego mieszkania. Polska na tym zyska, ponieważ własne 4 kąty zapewnią młodemu pokoleniu stabilizację, a co za tym idzie, zwiększą przyrost naturalny i umożliwią rozwój.
Oto nasze postulaty:
1. Przywrócić program Mieszkanie dla Młodych
Zlikwidować wspierający rentierów program Mieszkanie+ i przywrócić program Mieszkanie dla Młodych. Z rządową dopłatą do wkładu własnego więcej młodych osób zainwestuje we własne 4 kąty i oni już tu zostaną. To będzie motor napędowy do rozwoju budownictwa mieszkaniowego w wielu polskich miastach, gdzie dotychczas mało się buduje. Należy też stworzyć rządowy program, gdzie młodzi ludzie będą mogli łatwo znaleźć odpowiednie mieszkanie dla siebie i skorzystać z porad fachowców.
2. Opodatkować rentierów
Koniec z uchylaniem się od opodatkowania. Zlikwidować preferencyjne stawki podatkowe dla rentierów. Obowiązkowa działalność gospodarcza. Odzyskać niesłusznie i niekonstytucyjnie przyznane bonifikaty, ulgi podatkowe, a pieniądze przeznaczyć na MdM.
3. Wynajem na pokoje zakwalifikować jako usługi hotelarskie
Wynajem mieszkań na pokoje zrównać z prowadzeniem hotelu. Wymagana działalność 55.10.Z, wpis do rejestru, zapewnienie odpowiednich warunków sanitarnych i standardów XXI wieku.
4. Koniec wynajmowania dziur urągających ludzkiej godności
Koniec wynajmowania studenckich dziur po babciach, rodzicach i ciotkach ze spadku. Nie dopuścimy, aby polscy studenci żyli w podłych warunkach. Mieszkania do wynajmu, a zwłaszcza jako stancje dla studentów, muszą spełniać standardy sanitarne, przepisy BHP, zawierać wszystkie niezbędne urządzenia, a najemcom umożliwić podniesienie tych standardów na własny koszt. Umożliwić rozwiązanie umowy ze skutkiem natychmiastowym w przypadku, kiedy mieszkanie nie spełnia norm XXI wieku. Chcesz wynajmować, to wyremontuj i trzymaj standardy.
5. Dotkliwe kary za wynajem bez umowy
Umowa powinna być sporządzona w formie pisemnej lub dokumentowej z obowiązkiem zgłoszenia do urzędu skarbowego i do zarządcy budynku. Koniec z nielegalnym najmem.
6. Opodatkować nadmiar mieszkań
Dodatkowy podatek od nadmiaru mieszkań. Nie podatek katastralny, bo negatywnie wpłynie na jakość oferowanych mieszkań. Uszczelnić przed tworzeniem mafii rentierskich i wykorzystywania słupów.
7. Poprawić standard w domach studenckich i pracowniczych
To kolejny krok w walce z kupowaniem mieszkań pod wynajem. Dotyczy głównie większych miast, gdzie są akademiki i hotele pracownicze. Dopuścić budowę prywatnych apartamentów dla studentów i uregulować odrębnymi przepisami.
8. Koniec wykupu mieszkań spółdzielczych
Celem spółdzielni mieszkaniowej jest zapewnienie obywatelom dachu nad głową. Koniec przekształcania mieszkań lokatorskich we własnościowe, wykupu mieszkań wchodzących w zasoby spółdzielni, dziedziczenia na własność, kombinatorstwa. Wiele mieszkań lokatorskich przekształcono z olbrzymią bonifikatą we własnościowe. Potem umożliwiono wykup za 1 zł! Takie mieszkania dziś chodzą po cenach rynkowych. Gdzie sprawiedliwość???
9. Koniec bonifikat na wykup mieszkań komunalnych
W wielu gminach umożliwiono wykup mieszkań komunalnych za 1% wartości. Co mają powiedzieć młodzi ludzie, którzy własne mieszkanie muszą kupić po cenie rynkowej?
10. Ulgi dla deweloperów, którzy wspierają młodych, a nie rentierów
Ulgi podatkowe i nagrody dla tych deweloperów, którzy uczestniczą w programie MdM i sprzedają mieszkania w pierwszej kolejności potrzebującym, a nie rentierom. Oczywiście program MdM powinien też obejmować rynek wtórny, ale trzeba wprowadzić dodatkowe regulacje, żeby ograniczyć kombinatorstwo. Czasami chcemy się zamienić mieszkaniami, np. zbywca szuka większego mieszkania, a nabywca kupuje swoje pierwsze. Nie widzę problemu, aby MdM miał tego nie obejmować. Być może MdM też ograniczy zakup mieszkań na rynku wtórnym pod tzw. inwestycje.
Jeśli co drugie ogłoszenie zawiera frazę tylko osoby pracujące bez dzieci, to gdzie mają się podziać młode małżeństwa z dziećmi? Nowego mieszkania nie kupią, bo się nie da. Spółdzielczego ani komunalnego nie dostaną, bo za wysokie dochody. A jeśli uda im się kupić dziurę w ziemi, to płacą czynsz, spłacają raty za swoje i muszą utrzymać dzieci. Naprawę nie widzicie, do jakich patologii prowadzi obecny system?
Czas rozpocząć mieszkaniową rewolucję!
Potrafisz Polsko!
Jaki macie pomysł na zmiany na rynku nieruchomości? Jak zapewnić młodym możliwość zakupu mieszkania i zapewnić im bezpieczeństwo? Czy w ogóle mieszkania powinny podlegać obrotowi na wolnym rynku? Zachęcam do dyskusji. :)
Admin: Ten wątek założono w niewłaściwej kategorii i został on przeniesiony. Prosimy pamiętać o zakładaniu tematów we właściwym miejscu. Notoryczne nie stosowanie się do tego upomnienia może skutkować interwencją Moderatorów lub Administracji Forum.
Wybrałeś zle forum, prezesi i lekarze z GOL - a wynajmują właśnie takim młodym gołodupcom jak ty
Właśnie. To jest forum wolnych rekinów Krula Korwina gdzie każdy walczy zębami o swoje i tylko najsilniejsi przetrwają. Frajerów trzeba golić!
Sprawa mieszkań to zawsze był w Polsce "śliski" temat. Za tzw. komuny trzeba było czekać na to przynajmniej kilka lat i za darmo też nie było. Wszystko było państwowe. Dzisiaj problem jest ten, że Państwo "umyło ręce" zrzucając całą odpowiedzialność za sytuację mieszkaniową na koalicję bankowo - developerską. W wyniku tego developerzy wyśrubowali ceny mieszkań do poziomu dotąd niespotykanego (ostatnio w Warszawie jedno z mieszkań przekroczyło cenę zamku nad Loarą!), zaś banki zacierają ręce, wciskając kredyty na warunkach, które są de facto pętlą na szyję tych, którzy jakimś cudem uzyskują zdolność kredytową - większość ludzi i tak wyjdzie z banku z kwitkiem bo zarabiają nie średnią krajową a medianę lub niewiele ponad nią i stać ich co najwyżej na budę dla psa. Jestem przeciwny budowie betonowych klocków i innych szklanych wież, jak pewnie chcieliby towarzysze z Razem, bo wygląda to szpetnie i zamienia miasta w ohydne, betonowe "dżungle" a w dodatku jest bardzo kosztowne, ale jestem przeciwny korwinowej utopii wedle której wystarczy że Państwo obniży podatki i wszystkim będzie się żyło fajnie i dobrze i będzie ich na stać na wszystko, także na kredyt mieszkaniowy w kwocie 700 000. To tak nie działa. Państwo - i Miasto w sumie też - zamiast wydawać pieniądze na bzdury pokroju 500+, wyprawka+, dwudziesta emerytura+, niedorobiony jednorożec (dla osób spoza Łodzi: ohdyny pomnik jednorożca w centrum Łodzi), światełka na Pietrynie i inne waginy przy Teatrze Wielkim (dla osób spoza Łodzi: Prezydent Kropiwnicki postawił przy Teatrze Wielkim fontanne wyglądającą jak cipka), musi rozpocząć proces budowy mieszkań lub domków szeregowych (wystarczą domki 35m2 + poddasze). Oczywiście, takie mieszkania/domki należałoby obwarować pewnymi regulacjami (np. brak możliwości wynajmu by samemu na tym zarabiać), ale sprawiłoby to że mafia developerska musiałaby znacznie obniżyć ceny, a co za tym idzie, osoby, które akurat nie dostałyby lokalu od Państwa/Miasta, miałyby większe szanse na kredyt. Uważam także, że należy zmienić przepisy prawne by maksymalnie chroniły kredytobiorców - kredytobiorca i jego rodzina muszą mieć "parasol ochronny" - utrata pracy lub choroba (lub śmierć kredytobiorcy) nie mogą być powodem by bank zabrał mieszkanie; kredytobiorca od początku musi być właścicielem lokalu/domu i tylko nieuzasadniona przerwa w spłacie może być powodem zabrania mieszkania przez bank a i to powinno być rozstrzygane sądownie.
Wybrałeś zle forum, prezesi i lekarze z GOL - a wynajmują właśnie takim młodym gołodupcom jak ty
Właśnie. To jest forum wolnych rekinów Krula Korwina gdzie każdy walczy zębami o swoje i tylko najsilniejsi przetrwają. Frajerów trzeba golić!
Sfrustrowany jesteś.
Jak chcesz to wynajmę ci jedno z moich mieszkań 5% taniej. Tylko napisz w którym mieście.
Z chęcią wynajmę tobie którąś z willi. Tak jak powyżej - daj znać jakie miejsce. ;)
Czas rozpocząć mieszkaniową rewolucję!
Wszystkich młodych do hoteli robotniczych.
Tanio, zdrowo i prospołecznie.
Już myslalem że dobra zmiana coś kombinuje z nieruchomościami ale widzę że to tylko głos niezadowolenia z sytuacji na rynku za dobrej zmiany.
Było głosować nie za dobrą zmianą teraz za późno gdyż dobra zmiana robiąc dobrze najniższej warstwie i ZUS min. Zepsuła nieruchomości. Bo ladujac socjal rozpedzili inflację i wzrost cen a nie uruchomili mechanizmow równoważenia tego stanu rzeczy a mianowicie nie podnieśli stup procentowych więc nieruchomości poszybowaly w górę bo gdzieś trzeba lokować kapitał w czasach inflacji i za niskich stóp procentowych a w banku się nie opłaci. Do tego latanie ZUS poprzez sprowadzanie każdego kto chętny też wzmacnia rynek wynajmu bo gdzieś muszą mieszkać.
Jeszcze wiele zepsuja na przyszłość wybieraj kompetentnych gospodarczo polityków nie rozdajacych.
futureman16 -> Ta cen z 2008 roku jeszcze nie pobito do tego
https://www.morizon.pl/blog/indeks-cen-mieszkan-kwiecien-2019/
Ale latwiej powiedziec wina pisu :D
No niestety, futureman ma wiele racji.
W dużych miastach ceny pod sufit, a w małych już 15-25% niższe... no bo tam nie ma komu wynajmować, więc inwestycja nie ma sensu, a zatem popyt leży (podwójnie, bo ludzie też z mniejszych miast uciekają).
Ale już chyba pisałem coś o prezesach?....
Ale co nie stać cię na kupno nie chcesz kredytu nie chcesz wynajmować i mieszkać u starych, człowieku na zachodzie połowa studentów wynajmuje tanie mieszkanie spłacając kredyt studencki co ty myślisz ze każdy w USA kupuje mieszkania za odłożona gotoweczke, a i pewnie samochód premium by się przydał bo takim za poniżej 50 tys jeździ frajer i nieudacznik
Młody ciężko nie pracował na swoje mieszkanie bo był za młody żeby zarobić, a co zarobił wolał wydać na starego passata.
W sumie dodam, że życie z wynajmu to loteria bo można trafić na kogoś kto nie płaci, a później się bujasz żeby wyrzucić, a nie możesz bo go prawo chroni albo wynajmiesz jakimś syfiarzom co doprowadzą mieszkanie do opłakanego stanu.
Są jeszcze lepsi:
https://kurierlubelski.pl/wynajmowala-mieszkania-i-kradla-min-krany-i-patelnie/ar/3930525
Wynoszą sedesy, demontują kabiny prysznicowe/wanny, wszystko gdzieś czytałem że nawet płytki ze ścian zrywają, ale to już chyba była przesada ze strony autora tekstu.
Niezła cebula. Z taką pomysłowością i zapałem do pracy nie lepiej znaleźć sobie prawdziwą robotę?
Nowa dojrzewająca forma DEJów? :-D :-D
Zamierzam kupić właśnie mieszkanie stricte pod wynajem i nic mnie tak mnie nie zmotywowało, jak ten temat :-D
A całemu dejowemu towarzystwu, niepotrafiącego nic w życiu, tylko skamleć socjal pokazuje wielkiego serdecznego faka :-D
Ale to nie jest dobry czas na to. Wiem coś w temacie zbliżamy się do górki czyli max bańki na nieruchomosciach a i dobra zmiana będzie musiała wkrótce wkroczyć i trochę utrudnic biznes bo spowolnienie idzie i zdolność kredytowa będzie spadać więc trzeba będzie jakoś zwiększyć ilość mieszkań poprzez nowe utrudnienia dla posiadaczy. Kupuje się na dołku nie na górce.
Ale górka jest od 10 lat.
Idąc takim tokiem rozumowania i czekając aż cena spadnie o 10 proc, to kilka milionów polaków musiałaby mieszkać w lepiankach.
Nie od 10 lat. Czas mieszkania na swoim był górka i później ceny spadały do czasu dobrej zmiany teraz zbliżamy się do kolejnej górki.
Kiedy będzie górka to nikt nie wie, już dwa lata temu miała być... A tu cyk, 20% w górę!
W Berlinie ceny najmu są niższe jak w Warszawie a politycy i tak chcą zamrozić czynsze.
Jak myślisz ile jeszcze dobra zmiana będzie stała w miejscu kiedy idzie spowolnienie oraz kiedy już jest 20% spadek kupujących mieszkań bo ceny są za wysokie? I kiedy stopy procentowe są za niskie?
Ja wiem że to PiS czyli socjalne myślenie ale w końcu muszą podjąć ruch bo ludzie się wkurza. Psuć można do czasu.
Mam kumpla który zajmuje się tzw kupnem sprzedażą aktyw które się opłaca akcje waluty itd więc wiem co piszę.
A czemu ceny mają przestać rosnąć, skoro mieszkań brakuje, a z powodu burdelu administracyjnego ciężko o zezwolenia na budowę i wszystko trwa wieki?
To jest jak z bitcoinem, cały czas bańka bańka, urosło do maksimum, nagle wszyscy się rzucili, bogacze wycofali środki z dużym zyskiem, kurs spadł, a biedacy jak zwykle zostali z gównem w ręce i stracili.
No to jesteśmy tu:
"urosło do maksimum, nagle wszyscy się rzucili"
Wyciągnij wnioski czy iść w nieruchomości teraz.
Tylko póki co w Polsce nie ma się na co rzucać.
brakuje programu życie + / żyjesz i dostajesz 10K miesięcznie na gry :) ewentualnie jeszcze kolejne 20K na zakup lepszych sprzętów co miesiąc.
Nie wiem czy OP zdaje sobie sprawę, ale realizacja jego propozycji spowodowałaby znaczący wzrost cen za wynajem dla tych biednych studentów.
Chcesz wynajmować, to wyremontuj i trzymaj standardy.
Ktoś Ci przystawia pistolet do głowy, żeby wynająć najtańszą dziurę? Jak Cię nie stać, to próbuj w innym mieście. Nie każdy musi pracować w Warszawie i wynajmować na mordorze.
Wczoraj: aj niedobrze! Polacy są mało mobilni, nie ma mieszkań na wynajem, przez to ceny wysokie!
Dziś: aj niedobrze! Źli spekulanci wykupują wszystkie mieszkania na wynajem! Mieszkania drogie!
I to i to nieprawda.
Jedyna prawda to "jest kredyt hipoteczny mieszkanie jest drogie. Im tańszy ten kredyt i im dłuższy tym droższe a jak jest gdzieś taniej to znaczy że nikt nie chce tam mieszkać"
Dlatego zawsze jak robi się za drogo można robić kilka rzeczy żeby było taniej
1. Podwyższyć stopy procentowe.
2. Utrudnić dostęp do kredytu.
A jak chcemy bardzo tanio zakazać kredytu mieszkaniowego żeby nie psuć rynku to tylko w odniesieniu do rynku wtórnego. Tylko to nie takie proste bo system bankowy i nieruchomości i poważna polityka są powiązane i zwykły polityk jest za słaby na to więc nikt nie sprawdzał.
Jedyne z czym się mogę zgodzić, to to, że faktycznie MdM bardziej sprzyjał młodym niż program Mieszkanie+, który bardziej sprzyja developerom i ludziom z gotówką.
Z resztą problem polega na tym, że mieszkań po prostu brakuje w dużych miastach podczas gdy mamy ich nadmiar w małych. Różnice w cenach są już absurdalne. Przykładowo, cena za metr w np. Ostródzie jest o połowę niższa niż w Gdańsku.
Najtrudniejszym, ale najefektywniejszym rozwiązaniem byłoby zwiększenia atrakcyjności mniejszych i średnich miejscowości. Zachęcenia do inwestycji, powstanie atrakcyjnych miejsc pracy. Bo nie oszukujmy się, to dobrze płatne miejsca pracy nakręcają rynek. Bo osoby dobrze zarabiające nakręcają rynek usług, a to tworzy dalsze miejsca pracy. Problemem jest tylko to, że by przyciągnąć ludzi trzeba najpierw zainwestować (infrastruktura, oferta kulturalna, oferta sportowa, służba zdrowia itd.) a na to nie ma kasy.
A może trzeba otwarcie powiedzieć sobie wprost, że czasy gdzie 20-30 letni mężczyzna miał szansę na swoje, spłacone mieszkanie już minęły i trzeba się przestawić na wzór zachodu (tj. wynajem)? W końcu dążyliśmy do EU to teraz mamy ich dofinansowanie, ale i problemy (choć pewnie wiele osób zapyta gdzie korelacja).
Jeżeli masz 2x lat to przy braku bogatych rodziców zapomnij o swoim M przed 40.
A może trzeba otwarcie powiedzieć sobie wprost, że czasy gdzie 20-30 letni mężczyzna miał szansę na swoje, spłacone mieszkanie już minęły i trzeba się przestawić na wzór zachodu (tj. wynajem)?
To bedzie zalezalo od stawek. Hipoteka w NL wynosi mnie mniej, niz polowa tego, co zdarzalo mi sie placic w trakcie wynajmu.
Sprawa mieszkań to zawsze był w Polsce "śliski" temat. Za tzw. komuny trzeba było czekać na to przynajmniej kilka lat i za darmo też nie było. Wszystko było państwowe. Dzisiaj problem jest ten, że Państwo "umyło ręce" zrzucając całą odpowiedzialność za sytuację mieszkaniową na koalicję bankowo - developerską. W wyniku tego developerzy wyśrubowali ceny mieszkań do poziomu dotąd niespotykanego (ostatnio w Warszawie jedno z mieszkań przekroczyło cenę zamku nad Loarą!), zaś banki zacierają ręce, wciskając kredyty na warunkach, które są de facto pętlą na szyję tych, którzy jakimś cudem uzyskują zdolność kredytową - większość ludzi i tak wyjdzie z banku z kwitkiem bo zarabiają nie średnią krajową a medianę lub niewiele ponad nią i stać ich co najwyżej na budę dla psa. Jestem przeciwny budowie betonowych klocków i innych szklanych wież, jak pewnie chcieliby towarzysze z Razem, bo wygląda to szpetnie i zamienia miasta w ohydne, betonowe "dżungle" a w dodatku jest bardzo kosztowne, ale jestem przeciwny korwinowej utopii wedle której wystarczy że Państwo obniży podatki i wszystkim będzie się żyło fajnie i dobrze i będzie ich na stać na wszystko, także na kredyt mieszkaniowy w kwocie 700 000. To tak nie działa. Państwo - i Miasto w sumie też - zamiast wydawać pieniądze na bzdury pokroju 500+, wyprawka+, dwudziesta emerytura+, niedorobiony jednorożec (dla osób spoza Łodzi: ohdyny pomnik jednorożca w centrum Łodzi), światełka na Pietrynie i inne waginy przy Teatrze Wielkim (dla osób spoza Łodzi: Prezydent Kropiwnicki postawił przy Teatrze Wielkim fontanne wyglądającą jak cipka), musi rozpocząć proces budowy mieszkań lub domków szeregowych (wystarczą domki 35m2 + poddasze). Oczywiście, takie mieszkania/domki należałoby obwarować pewnymi regulacjami (np. brak możliwości wynajmu by samemu na tym zarabiać), ale sprawiłoby to że mafia developerska musiałaby znacznie obniżyć ceny, a co za tym idzie, osoby, które akurat nie dostałyby lokalu od Państwa/Miasta, miałyby większe szanse na kredyt. Uważam także, że należy zmienić przepisy prawne by maksymalnie chroniły kredytobiorców - kredytobiorca i jego rodzina muszą mieć "parasol ochronny" - utrata pracy lub choroba (lub śmierć kredytobiorcy) nie mogą być powodem by bank zabrał mieszkanie; kredytobiorca od początku musi być właścicielem lokalu/domu i tylko nieuzasadniona przerwa w spłacie może być powodem zabrania mieszkania przez bank a i to powinno być rozstrzygane sądownie.
Mądrze gada - polać mu ;)
A tak od siebie dodam, ochrona kredytobiorcy - istnieje np. ubezpieczenia ale świadomość jest mała, a same oferty słabe. Więc poziom tych usług mógłby wskoczyć na wyższe standardy.
Ale, żeby nie było, miałem w rodzinie sytuację, że zmarł jeden z małżonków, mieli takie ubezpieczenie, ubezpieczyciel spłacił pół kredytu, albo dokłada się połowę raty (nie pamiętam, temat był smutny, nikt go nie drążył)
W sumie racja szczególnie z tym przerzuceniem problemu mieszkań na mafię bankstersko-developerska. W efekcie ceny poszły w kosmos.
Raczej kilka-nascie, a zwykle tak 7-10 lat, chyba ze sie mialo chody, bylo wojskowym albo milicjantem czy partyjnym bonza. Pomine juz jakosc tych mieszkan - spedzilem mlodosc w M-3 z 1973 w wielkiej plycie. M-3 z wydzielona kuchnia - 42 m2. W malym pokoju nie dalo rady szeroko sie usmiechnac. Miescila sie tam szafa, wersalka na ktorej spalem i regalik z rozkladanym stolem, Gdy sie go rozlozylo to mozna w sumie bylo siedziec na taborecie, bo plecami opierales sie o szafe. Gdy robilem impreze to przy 4 osobach w pokoju (z czego 3 na wersalce) mialo sie wrazenie jazdy w tramwaju w godzinach szczytu. Plus podloga z PCW, krzywe sciany i takie tam.
Nawet ciekawe.
Ale ja tam to bloków nic nie ma.Mieszkam 30 lat, i jakoś żyję. Domek jest fajny,ale więcej z nim problemów kiedyś tam.A to dach ci grad rozwali,a to tamto a to siamto.I samo musisz za to bulić. O złodziejach nie wspomnę, bo jednak domki a nie mieszkania w blokach, są chętniej namierzane. Wszystko ma swoje minusy i plusy. Po za tym bloki dają więcej mieszkań.Tylko nie budować ich bardziej w górę, jak to wygląda w Hongkongu , tylko niższe a szersze,gdzie mieszkania będą ciut większe. Koszty starych kloców są duże,chociaz bez przesady,każde mieszkanie po 30 latach,zaczyna kosztować w utrzymaniu. A teraz buduje się z lepszych materiałów,łatwo naprawialnych. I koszty są duuużo niższe,niż bloki z PRL. A co do czekania na mieszkanie.Bo ja wiem czy długo.Zależy gdzie. Najpierw rodzice dostali klitkę po paru latah.Chyba po 6 latach. Potem po 5 latach dostali następne,aktualne.Na nowo wybudowanym osiedlu bloków(ale nie koło siebie,jak blokowiska,tylko nawet fajnie im to tutaj wyszło.) Wiadomo,musieli spłacić jakiś tam kredyt,bo musieli spłacić tą budowę. I tak mieszkanie było ich.W sensie własnościowe. Za x lat będę mógł sprzedać bez podatku,bo to już załatwione. Albo się z powrotem wprowadzić. Bo aktualnie mam mieszkanie po babci, w starym bloku. Które te 60 lat już ma. Jest spoko,ale minusem ciepła woda na gaz, i malutki balkonik. Sufit wysoko,więc żeby umyć okna, muszę wchodzić na drabinę ;D Tak,w sumie w tym mi się poszczęściło. Przynajmniej o mieszkanie się martwić nie muszę. Ale ile jest osób, które nie dadzą rady bez kredytu...a z roku na rok,i tak będzie coraz gorzej.
Ogólnie zgadzam się ze wszystkim prócz jednego, a konkretnie:
musi rozpocząć proces budowy mieszkań lub domków szeregowych
Już jest jeden kraj, gdzie tak ludzie budują sobie (tylko, że za swoje) domki na przedmieściach powodując przez to niezłą patologię. Co prawda tam winne były temu koncerny samochodowe, ale miasto powinno rozrastać się do góry, a nie w bok. Bo potem powstanie nam takie Los Angeles, które ma jakieś 70km szerokości, z czego większość to "przedmieścia". Dlatego oby to była tylko rozbudowa mieszkań bezpośrednio w mieście lub powstawanie dużych osiedli na obrzeżach, które zajmują zdecydowanie mniej miejsca niż domki.
Dlatego pie#&#le, wolę mieszkać z rodzicami niż wyrzucać kasę w błoto czy to przy wynajmie czy w kredyt choć to drugie wydaje się rozsadniejsze.
Trudno mówić o rozsądku w kontekście inwestycji na co najmniej kilkanaście lat. Jest to loteria. Przynajmniej przy typowych dochodach.
A z kim beda mieszkac twoje dzieci, bo dziadkowei smialo moga dociagnac do 80-tki z hakiem, tak z ciekawosci pytam? Kazesz sie im wyprowadzic, czy tez po prostu pozostaniesz bezdzietny, na zlosc pincetplusom?
Jakie dzieci, jak ciągle płacze że dziewczyny nie ma.
A czemu nie ma?
A no między innymi dlatego, że mieszka z rodzicami, i koło się zamyka.
To nie jest dobry pomysł.
Ale jak będziesz się chciał wyprowadzić to niestety czekają Cię sidła banksterki (tak to ona wszystkiemu w nieruchomościach winna) ale też i inne życie. Tak lepsze jak z rodzicami bo własne.
Nie chcę dzieci po co komu dzieci
Raczej problemem z dziewczynami nie jest mieszkanie a ich brak (dziewczyn) w Polsce brakuje 100 tys kobiet.
Dlatego zostaje z rodzicami, na wynajmie lepiej raczej nie będę miał, no i mieszkać samemu to też niefajne.
Jakbym kiedy miał dziecko to obym nie wychował go na takiego niezaradnego który będzie mi na głowie siedział całe życie.
Wiek nie ma nic do rzeczy. Jestem w tak zwanym późnym wieku produkcyjnym i też nie widzę w tym sensu.
messias
Może cię rozczaruje, może uraduje ale w polsze jest o około 7% więcej kobiet niż facetów.
Dla mężczyzn w wieku 20-29, brakuje 400k kobiet w wieku 20-29.
Kto by chciał "chapać" stare baby 70+?
hm, faktycznie. Z tym, że z tego co widzę odsetek kobiet jest większy w dużych miastach. Może czas wyprowadzić się ze wsi?
Ale to chodzi ci o takie kobiety co większość czasu spędzają w kościele. Ja miałem na myśli brak kobiet w wieku produkcyjnym.
Też niestety jestem na wynajmowanym i ta cała sytuacja mnie wkurza. Nikt mi w rodzinie niczego nie zafundował, niczego nie dał, trzeba se jakoś radzić, a kredytu nie chce brać, przy obecnej sytuacji politycznej byłoby to bardzo nie mądre.
Lepiej dokarmiac inwestora?
Tu nie ma dobrego wyjścia. Kredyt na całość albo najem taki sam rak, a im więcej inwestycji w najem, tym wyższy wyrok dla szaraków (czynsz najmu albo cena mieszkania czyli wysokość kredytu i odsetki)
Nie wiem co Panów szokuje w cenach najmu mieszkania?
Właśnie dziś przeglądałem sobie ceny zakupu mieszkania w Aglomeracji śląskiej - za sensowne mieszkanie 45-60m2, nie ruinę do totalnego remontu, zależnie od części miasta trzeba lekko wydać 300-350k.
To za ile najmować takie mieszkanie, jeżeli nawet licząc te 1500zł ( pomijając podatek ) zwrot takiej inwestycji to jakieś 17 lat i mieszkanie dopiero zaczyna na siebie zarabiać?
Nie można liczyć jako zwrotu z inwestycji tylko wpływów z wynajmu, bo przecież ceny nieruchomości nieustannie rosną. Poza tym 17 lat to wcale nie tak źle - to prawie 6% rocznie bez niemal żadnego ryzyka.
To jest właśnie jedna z patologii polskiego rynku wynajmu - właściciele chcieliby zarabiać podwójnie: kasować ile się da co miesiąc i jeszcze zyskiwać na wartości nieruchomości. Sorry, ale tak się w dłuższej perspektywie nie da.
kolejny punkt ktory warto dopisac do listy to jakosc mieszkan.
jestem miesiac po odbiorze i kazdego dnia wychodzą nowe kwiatki... brak scieku, nie dzialajaca antena, zle rozlokowane gniazdka, inne rozmiary niz na planie, brak pradu przez miesiac, swiatelko do ktorego nie ma wylacznika i jest na stale wlaczone, rury wychodzace ze scian itp
Gdzie ty mieszkasz że przez miesiąc prądu nie ma. Jakoś mi się w to nie chce wierzyć.
Panowie, przy nowym mieszkaniu najpierw trzeba czekac na zalatwienie szczegolow miedzy deweloperem a operatorem... i mocno sie to przeciagnelo... Potem okazalo sie ze juz mozna bylo podpisac umowe na dostawę ale deweloper o tym nie powiadomil. stad ta obsuwa
Tak to jest jak kupuje się w ciemno.
Cainor -> ci o to fachowcy: https://pewnylokal.pl ktorych serdecznie nie polecam
Berengar -> ciezko w wwa kupic nowe mieszkanie ktore juz stoi. Generalnie w stolicy kupujesz dziure w ziemi i czytasz potem wszystkie wzmianki o deweloperze czy nie bankrutuje. sorry taki mamy klimat
qLa - co nasz szokuje w cenach?
Własnie to jest problem - "bogaci inwestorzy" ładujący forsę w dwa-trzy mieszkania i oczekujący, że zaraz im się inwestycja zwróci. Psują rynek, bo przy takiej podaży wykupują wszystko poniżej 60 m2, problem w tym, że są gołodupcami "inwestującymi" często w połowie na kredyt albo za zaskórniaki, które jak najszybciej chcieliby mieć z powrotem. Więc czynsze lecą w kosmos, bo nieruchomość zamiast być bezpieczną lokatą kapitału przy okazji dostarczającą pobocznego pasywnego dochodu staje się niemalże źródłem utrzymania...
Niby tak, niestety państwo nie pomaga (patrz stopy procentowe, import Ukraińców itp itd.)
A co będą stopy procentowe podnosić jak ich elektorat się nie przejmuje cenami nowych mieszkań w jakiejś tam Warszawie.
Jak "zaraz" im się zwróci?
Powyżej zrobiłem Ci prostą finansową symulację ile zwracają się pieniądze włożone w takie mieszkanie.
To w ile ma nastąpić zwrot z inwestycji? W sto lat?
Akurat za wysokość cen mieszkań w Polsce to w głównej mierze odpowiedzialne są od lat niskie stopy procentowe, które umożliwiają właściwie każdemu zaciągnięcie kredytu na 50 lat i spłacanie mieszkania.
Jest popyt, banki dają możliwość finansowania - rośnie cena.
Można tu jeszcze dodać, że gros ludzi, którzy posiedzą 5-10 lat pracując za granicą, a potem tu się budując również zaburza lokalny rynek cen mieszkań. Właściwie większość osób budujących koło mojego domu to pracownicy budowlani, którzy od 5-10 lat pracują w Austrii/Niemczech, podbijają cenę i potem osoba pracująca w naszej gospodarce nie ma możliwość zakupu, skoro za działkę na wypizdowie 10 arową ktoś sobie krzyczy 80000zł
Zresztą, w większości rozwiniętych krajów własne mieszkanie to raczej luksus, a nie jakieś prawo nabyte, to my Polacy mamy taką chorobę, że każdy musi mieszkać na swoim, a nie wynajmowanym, w dużo bogatszych Niemczech jakoś proporcja jest zupełnie odwrotna.
I ceny najmu też są inne, zdaje się że sporo niższe w stosunku do dochodów.
I siła nabywcza pieniądza.
I płace...
To co, może czas przenieść WSZYSTKO na polski grunt, po co tak wybiórczo? :D
Właśnie to jest problem.
Że inwestycja na się "zwracać"
Gołodupcoei z kilkoma mieszkaniami zwróci się i tak bardzo późno. Albo gdy sprzeda mieszkania, które przecież cały czas są jego majątkiem, na którym zarabia dodatkowo . To nie akcje, które mają się zwrócić jak się je szybko sprzeda z zyskiem...
Co innego gdy budujesz pod wynajem cały obiekt... Ale wtedy w kosztach na start nie ma solidnej marży dewelopera...
Skąd Ty czerpiesz swoje dane Pietrus?
Ceny najmu na Zachodzie to jeden z największych wydatków dla portfela.
https://housing.justlanded.com/pl/Niemcy_Badenia-Wietembergia_Stuttgart/Do-wynajecia_Mieszkanie
https://www.immobilienscout24.de/wohnen/baden-wuerttemberg,stuttgart/mietwohnungen.html
https://www.immonet.de/baden-wuerttemberg/stuttgart-wohnung-mieten.html
https://www.immowelt.de/suche/stuttgart/wohnungen/mieten
Dla przeciętnego Niemca zarabiającego niewiele na ich standardy, czyli jakieś 2000euro ( co dla wielu Polaków, którzy pracują tam, a żyją w Polsce jest złapaniem Pana Boga za nogi ) to raczej też cena niemała.
No to faktycznie, mają tak samo drogo.
(Np w tym drugim linku cała strona ofert 100 m2 za 1500-1800 euro przy zarobkach 2500 to jak u nas 30 m2 kawalerki w Warszawie za 1500 zł)
Czemu więc nie kupują mieszkań, skoro jak widzę na tej stronie ceny też nominalnie takie jak u nas? Pewnie mają mniej kredytów.
Dziwne, że nie emigrujs do Polski...
Podejrzewam, że chodzi tu o mobilność - własne mieszkanie ( a dom tym bardziej ) w jakimś stopniu jednak wiąże Ciebie z regionem.
Jest zresztą sporo artykułów w tym temacie w necie
np.
https://forsal.pl/artykuly/984617,dlaczego-niemcy-wola-wynajem-od-kupna-mieszkania-analiza.html
A ktoś mi wytłumaczy fenomen mieszkań komunalnych? Bo przez całe moje dzieciństwo, już w wolnej Polsce, nie miałem pojęcia że mieszkania się kupuje, wszyscy mieszkali i po dziś dzień mieszkają w komunalnych. I to nie są biedni ludzie, ba, to są często cholernie bogaci ludzie :D
Ja nie pomogę, nie obracam się w takim środowisku :D
Albo to nie były komunalne, albo ci bogaci pracowali w szarej strefie ewentualnie "dziedziczyli" komunałki po rodzicach (wstępowali na miejsce zmarłych najemców).
Herr Pietrus, u mnie w rodzinnym Olsztynie to to nie była kwestia środowiska, po prostu w latach 90-tych wszyscy mieli mieszkania, i jakoś nikt ich nie kupował, nie brał kredytów, po prostu tak było. Zmartwienie to było kupno malucha :D Może chodzi mi o mieszkania spółdzielcze, jak zwał tak zwał, ludzie to nadal wykupują za 1/4 wartości, wtf. Nawet w centrum Warszawy często widzę chaty warte po x milionów a w środku grzyb, meblościanka, żarówka jako żyrandol i dywan na ścianie. Metrów 80, lokator emeryt albo dwójka. U mnie na osiedlu w Warszawie jest masa takich mieszkań, mnie na to nie stać a siedzi w tym patologia albo wręcz przeciwnie - ludzie zarabiający grubą kasę. To jest dopiero mindfuck, ciekawe kiedy PiS się nad tym pochyli i wpadnie na pomysł że ktoś to musi jednak wykupić najlepiej za 100% wartości albo wypad.
Spółdzielcze to już dawno są wykupione. One nie były za darmo, tylko za wkłady plus teoretycznie spłata reszty w czynszu spółdzielni (chociaż część kasy, nawet przy "własnościowym prawie do lokalu", dotowało też chyba państwo).
Jakoś tak około 2000 r. już chyba wszedł temat wykupowania mieszkań na własność plus parcie na tworzenie wspólnot wyodrębnionych z zasobów spółdzielni. Początkowo opłaty były większe, bo teoretycznie spółdzielnie nadal nie odzyskały kasy z budowy/nie spłaciły kredytów. Ostatecznie jednak postanowiono prawo własnościowe przekształcić w faktyczną własność po kosztach i ostatecznie pozbyć się tej dziwnej konstrukcji.
To żaden przekręt i patologia, ot, pokłosie PRL-u.
Mieszkania to jest patologia niezależnie czy komunalne czy na wynajem czy kupno cały system mieszkalnictwa jest patologia.
A to dlatego że nie działa tam żaden mechanizm rynkowy a wszystko jest centralnie sterowane przez branżę banksterka devwlopelska polityków i system pieniądza bez pokrycia.
W sumie nie wiadomo co z tym zrobić żeby uzdrowić sytuację oczywiście pomijając fakt że finansjera trzyma na tym łapę więc za wiele się nie da zrobić.
Na razie kompromis w wysoko rozwiniętych gospodarkach jest najlepszy ale i tak zły. Tzn walka podatkami ze spekulacja i dążenie państwa do minimalizacji własności oraz przejmując obowiązki wynajmu mieszkania przez państwo.
Od siebie bym dodał że polityka powinna zastosować mechanizmy które sprawią że mieszkanie jest nieopłacalne jako inwestycja kapitału i spekulacji a jednocześnie żeby mieć prawo wynajmu trzeba spełnić na tyle rygorystyczne wymagania i na tyle żeby to było trudne a brak zamieszkania na tyle kosztowny że bardziej się opłaca oddać państwu mieszkanie niż je trzymać. Państwo mając mieszkania powinno je wynajmować bez prawa własności. A jednocześnie trzeba by dofinansowywac budowę nowych mieszkań.
Lewicowe, usilne promowanie mieszkań na wynajem. W Polsce jednak dominuje kult własności, więc myślę że to nie przejdzie.
Żeby uzdrowić sytuację trzeba by stworzyć przepisy które sprawią że mieszkanie stanie się nieopłacalne jako inwestycja kapitału i jednocześnie stanie się nieopłacalny jego wynajem a koszty utrzymania jakiegokolwiek mieszkania za wyjątkiem jednego w którym mieszkamy będą tak duże że każdy z nadwyżka by je oddawał państwu żeby nie ponosić kosztów. Lub sprzedawał zależy czy własność by nie była przeszkodą bo tu trzeba by przeanalizować.
A z drugiej strony państwo by je wynajmowalo I dofinansowywalo budowę nowych.
Obecny system działa na zasadzie kapitalizacja bogactwa i uspilecznianie strat.
Nieruchomości stały się tzw kapitalizacja bogactwa przez branżę finansową i skorumpowanych polityków którzy do tego dopuścili.
A tu jest oczywiste że przy kapitalizacji bogactwa nieruchomości stają się niedostępne finansowo dla przeciętnego obywatela. Tylko że potrzeba mieszkania jest niezbędna więc nie może tutaj być możliwości kapitalizacji bogactwa musi być interwencjonizm państwa jak przy zapewnieniu ochrony zdrowia bezpieczeństwa edukacji itd.
Biznesowi zostawmy domy i nieruchomości i najwyższym standardzie resztą należy się zająć.
Trochę jedzie komuną, ale trochę racji w tym jest.
Kataster rozwiązałby problem pasywnego dochodu Januszy biznesu.
Albo obniżył ceny najmu, bo zajęłyby się tym tylko duże podmioty jadące znacznie bardziej na efekcie skali, a nie żyłujące dwie wynajmowane kawalerki.
Ewentualnie Janusze nie kupowali na wynajem nowych mieszkań, bo by ich kataster zeżarł.
Chociaż inny problem to brak konkurencji, co i tak prowadzi do "zmowy cenowej" i zabetonowania stawek czynszu. W Niemczech, gdzie faktycznie chyba blisko połowa rynku to najem, ceny poza super-lokalizacjami są w stosunku do dochodu sporo niższe albo porównywalne, ale za o wiele większe mieszkania/wyższy standard.
Pandemia dała po tyłku posiadającym kila mieszkań na wynajem w kredycie.
A scenariusz z 2008 w końcu się powtórzy.
Niestety, marne szanse.
Popyt nie slabnie a deweloperzy budują na potęgę.
Nawet w mojej dziurze trudno zliczyć nowe inwestycje, jest ich więcej niż dwa -cztery lata temu, w tym o standardzie i w cenie premium. (to premium to teraz często "tylko" dobrze skomunikowane osiedla z płyty, a nie ścisłe centrum).
Pomimo chwilowego zastoju w kredytach... bo też większość mieszkan sprzedaje się za gotówkę jako inwestycyjne lub ochrona kapitału, albo jako prezent dla dzieci bogatych mieszkańców wsi (dopłaty plus dochody z gospodarstw).
Także w żadną poważną korektę cen nie wierzę.
Dla "biedoty" z miast nic się nie zmieni - najem z braku perspektyw, i to drogi, albo kredyt na 30 lat.
Wesoło to będzie jeśli stopy procentowe pójdą w górę (choć pewnie nie wcześniej niż za rok lub dwa lata) i cała góra kupujących pod wynajem i fliperów będzie kwiczeć. Niestety oberwą też ci, którzy kredytowali się pod kurek kupując coś dla siebie.
Wśród moich znajomych co druga osoba ma już min. 1 mieszkanie na wynajem (a nie obracam się wśród żadnych bogaczy), większość w kredycie na 80-90% LTV. Teraz jest też spory napływ uciekających przed inflacją. Pytanie czy okaże się ona taka straszna czy jednak przejściowa, a NBP odpuści i podniesie stopy. Jak realna stopa (oficjalna minus inflacja) jest na -5%, a oprocentowanie kredytu ledwie 2-3%, to z perspektywy krótkoterminowej głupotą byłoby nie brać kredytu i nie kupić sobie kolejnego mieszkania, przecież nieruchomości tylko idą w górę, prawda? No chyba, że przestaną iść. Część ludzi może zostać z gorącym kartoflem w ręce. :)
Mam nadzieję że doczekam czasów gdy za rok dwa dzisiejsi zakredytowani będą płakać niczym frankowicze, a serwery otodom będą padać od naporu ofert, oczywiście z coraz niższymi cenami
Przecież każde szaleństwo kończy się spektakularna, duża lub mniejszą korektą. Nie tylko na giełdzie
Frer--> z mojej perspektywy, kredytowanie się pod kurek nigdy nie jest zbyt mądre.
Ale ja jestem polak-cebulak-biedak.
Herr Pietrus --> Straszna żółć przez Ciebie przemawia:P
Jak to w biznesie, każdy ma swoje interesy, jeden chce drogo sprzedać, drugi tanio kupić :P Ni ma miejsca na sentymenty, co nie? Nade mną się żaden developer nie rozczula, a inwestory w nieruchy wyzywają resztę od frajerów. To i skrupułów mieć nie zamierzam. Marzy mi się krach dekady co najmniej. Niestety zdaję sobie sprawę, że szanse są nikłe.
Mnie trochę zastanawia to, że z każdym rokiem ilość mieszkańców Polski się zmniejsza. Tak więc jakaś część mieszkań po różnych emerytach z wyżu demograficznego powojennego powinna się zwolnić, bo nie wszyscy przekazali mieszkania rodzinie (czasami nie było komu). A mimo to i mimo że apartamentowce we wszelkich dużych miastach powstają jak grzyby po deszczu, wciąż są problemy w tym kraju z mieszkaniami. Mamy popyt większy niż podaż, czekam na sytuację odwrotną. Ale raczej nie doczekam sytuacji jak gdzieś we Włoszech bodajże czy Japonii, gdzie w pewnych rejonach można było mieć dom czy mieszkanie za dolara, byleby tam mieszkać, bo region się wyludnia....
Zagraniczne fundusze hurtowo wykupują mieszkania w Polsce.
Nic się nie zmniejsza. Nie wiem gdzie byłeś przez ostatnie lata. Polska buduje swoje multi-kulti.
Ale wiesz, mieszkania sie tez zuzywaja, a ludzie nie chca jak kiedys mieszkac w czworo na 42 m2. Tak wlasnie sie wychowalem, w takim mieszkaniu w bloku. Z tych 42 m wykrojono 3 pokoje i osobna kuchnie. Mialem swoj pokoj ale ciezko bylo sie w nim szeroko usmiechnac, muchy sie garbily, a jak bylem w srodku to chodzic tam mogl jeszcze tylko zegar.
Dzis mam 65 m2 i wcale nie uwazam, ze mam duzo przestrzeni. (O standardzie wykonczenia itd. nie wspomne nawet).
Plus kupowanie mieszkan na inwestycje, wynajem etc.
gdzieś czytałem, że 500+ pochłonęło tyle kasy ile by kosztowało milion mieszkań
wiec moze jakby pis zawczasu ogarnął temat to teraz by było milion mieszkań a nie kupa kasy która poszła niewiadomo gdzie
jakby pis zawczasu ogarnął temat to teraz by było milion mieszkań a nie kupa kasy która poszła niewiadomo gdzie
Może nie milion, ale za roczny koszt 500+ dałoby się wybudować ok. 100 000 mieszkań rocznie. Tylko tego nigdy by nie zrobili z dwóch powodów:
1. Budowa mieszkań to kilka lat (odroczone poczucie wdzięczności) i przekazywane byłyby jednorazowo (uczucie wdzięczności szybko by znikło), a danie kasy do łapki jest natychmiastowe i comiesięczne.
2. Kasę łatwo jest przekazać, a realizacja programu budowy 100k mieszkań rocznie (jak buduje się normalnie chyba z 200-300k w skali całego kraju, przez wszystkich deweloperów i prywatnych inwestorów łącznie) wymagałaby naprawdę dobrej organizacji. PiS już pokazał, że nie ma kompetencji do realizacji programów w takiej skali.
Ja nigdy zwolennikiem PiS nie byłem, ale pamiętam, że w 2015/2016 gdy dochodzili do władzy myślałem, że w sumie może coś sensownego udałoby im się zrobić w zakresie budowy mieszkań dla młodych (Mieszkanie+), zamiast tylko ładować ich w kredyty. I gdzie są te mieszkania z tego programu? Wybudowali chociaż 1k w skali całego kraju? Aż dziwne, że nieogarnięta opozycja tym tematem nie grzeje. Dziś dla młodych zostało branie kredytu na rekordowo niskich stopach procentowych, z wysokimi marżami banków, na zakup przewartościowanych nieruchomości. Thanks PiS!
Jest tylko jedno sensowne rozwiązanie. Podatek kastralny na wzór tego z Europy zachodniej.
W ogóle u nas jest jakaś paranoja, opodatkowuje się coraz wyżej pracę i inwestycje przyczyniające się do rozwoju gospodarki a wciąż nie mamy podatków majątkowych jak kastrat. Widać wyraźnie, że rządzący ustawiają to tylko pod siebie i kolegów (większość polityków siedzi w nieruchomościach).
Jaki ma sens takie kierowanie opodatkowania? No poza obroną interesów rządzących. Dla młodych sytuacja tragiczne, gospodarce też nie służy, bo w wypadku kastrata i mniejszej opłacalności najmu to część tych pieniędzy poleciała by w bardziej produktywne sektory gospodarki, które jednak są mniej pewne.
No nie wiem... Sensowny podatek, gdzie opodatkowane by byłoby drugie i dalsze mieszkania - to by faktycznie coś zmieniło. Opodatkowanie każdego mieszkania zrobiło by totalną rzeźnię, szczególnie wsród biedniejszej części społeczeństwa. Żaden rząd się na to nie zdecyduje
W każdym kraju są jakieś ulgi i zwolnienia to oczywiste. Kataster to byłoby wybawienie, ale z powodów jak wyżej nie ma na niego szans
A kto mówi, że musi być już pierwsze?
Kastrat w UE występuje w wielu różnych opcjach, zawsze można wybrać najlepszą pod siebie.
Na początku będzie szok na rynku wynajmów, ale to też się ustabilizuje.
Chyba w żadnej opcji politycznej w Polsce nie ma obecnie takich szaleńców, którzy zrobiliby kataster od pierwszego mieszkania. Kataster na drugie mieszkanie to też byłoby świństwo, bo drugie mieszkanie mało kiedy oznacza cel inwestycyjny, a najczęściej jest to kupowanie nieruchomości dla dzieci, albo sytuacja przejściowa przy przejmowaniu spadków/zmianie mieszkania.
Natomiast nałożenie katastru od trzeciego mieszkania i kolejnych? Czemu nie...
Od trzeciego to nikogo nie obejmie.
Jak dla dzieci to niech przepiszą na dzieci jeśli te są niepełnoletnie i nie mogą same podpisać umowy.
A w sytuacji przejściowej zapłata podatku za pół roku lub rok nikogo nie zabije ani w ubóstwo nie wpędzi.
Od trzeciego to nikogo nie obejmie.
Obejmie, obejmie. To jest wlasnie wasze lewicowe myslenie. Wy naprawde wprowadzacie te podatki, zeby dopier***ić zwykłym ludziom, zamiast rozwiązywać problemy.
Niech sobie ktoś ma 3 mieszkania i dobrze się bawi, to nie jest problem.
Problemem są ludzie, którzy kupują 20 mieszkań (np. piłkarze) raz do roku ew. fundusze kupujące na raz po 1000 mieszkań. To w nich trzeba wymierzyć ew. regulacje, a nie kogoś kto zabezpiecza przyszłość swoich dzieci.
Obejmie obejmie. Dokładnie tak jak napisał kolega wyżej. Przede wszystkim uderzy to w ludzi kupujących po kilka-kilkanaście mieszkań pod AirBnB. Uderzy we wszystkich flipperów żyjących ze spekulacji. Wymusi to również regulacje najmu instytucjonalnego i uderzy w fundusze wykupujące jedną transakcją kilka tysięcy mieszkań. Ewentualnie dotknie to tych naprawdę bogatych, którzy mają inny dom/mieszkanie w kilku miastach.
Też nie jestem pewien, czy już trzecie mieszkanie powinno się łapać na kataster. To wciąż nie jest jakiś niesamowity majątek. Wystarczy, że do opisanej przeze mnie wcześniej sytuacji dodasz jakąś działkę/domek letniskowy na jakimś zadupiu i już masz trzecią nieruchomość. Kataster na drugą nieruchomość to dowalenie zwykłym ludziom, a nie żadnym bogaczom.
No jeśli faktycznie skala zakupu 3+ jest tak duża to może być ze stawką preferencyjną na drugie. Chociaż wątpię. A dzieci to słaba wymówka, patrz wyżej... No tak, przecież to oczywiste, że "dla dzieci" to tak naprawdę dla przyszłych dzieci albo dla noworodka, a póki co wynajmiemy studentom... Prawda?
I te fundusze potem masowo wynajmują całe osiedla?
Chyba w Warszawie i Gdańsku.
U mnie w mieście tego nie widzę, a ceny galopuja i wszystko schodzi na pniu. A potem brak jakoś masowych ofert najmu nowych osiedli.
Nie przesadzajcie. Na dzieci, na wnuki, letniskowy, zaraz się okaże że przeciętny Polak ma po 5 mieszkań i działek, to opodatkujmy od szóstego...
Na takie kręcenie to wypada się tylko roześmiać :)
Tak, fundusze wynajmują całe osiedla. Dokładnie tak jak robią to na zachodzie. A skrajnym przykładem patologii w tym zakresie jest Berlin. W Warszawie dochodzi już do tego, że deweloperzy zrywają umowy ze zwykłymi kupującymi (i to kosztem zwrotu podwójnego zadatku), jak tylko pojawia się fundusz zainteresowany kupnem od razu całej inwestycji. Jednym z większych operatorów w tej chwili jest Resi4rent.
Jeżeli chodzi o zabezpieczenie przyszłości dzieci, to przecież nie działa tak, że ktoś myśli: o tu rusza budowa, mamy dużo hajsu, kupmy to tanio na etapie dziury w ziemi, będzie w przyszłości dla Małgosi. Tylko raczej tak: stać nas już na kredyt, wyprowadźmy się z naszej dwupokojowej wielkiej płyty ze spadku po dziadkach i kupmy nowe 3-4 pokoje, obecnego mieszkania nie sprzedawajmy, bo te pieniądze i tak zaraz stracą na wartości, a tak będzie kiedyś dla Małgosi Powyższa sytuacja wcale nie świadczy o niesamowitej majętności ludzi. I co? Ci ludzie mają teraz płacić jakiś horrendalny podatek? Czy sprzedać mieszkanie i patrzeć jak te pieniądze zjada inflacja?
Zacząłem odpowiadać normalnie, ale na takie kręcenie to wypada się tylko roześmiać
Ale to nie jest żadne kręcenie, tylko sytuacja bardzo wielu ludzi, którzy mają więcej niż zero ;) W rodzinie bliższej i dalszej mnóstwo osób (w wieku emerytalnym) ma własne mieszkanie (często wielka płyta) plus jakieś działeczki. Czyli ci ludzie już na starcie łapaliby się na kataster za drugą nieruchomość, a bogaczami zdecydowanie nie są. Letniskowy szałas też raczej nie jest obiektem, który blokuje młodym zdobycie własnego mieszkania. Więc taki kataster nie pełniłby żadnej funkcji regulującej, a po prostu dowalałby zwykłym ludziom.
Ja od jakiegoś czasu mam w głowie podatek katastralny progresywny.
1. mieszkanie - 0%
2. mieszkanie - 0%
3. mieszkanie - 0%
4. mieszkanie - 1%
5. mieszkanie - 3%
6. mieszkanie - 5%
7. mieszkanie - 7%
8. mieszkanie - 10%
9. mieszkanie - 12%
10. mieszkanie - 15%
Stawki itd. do przemyślenia oczywiście, chodzi o sam mechanizm. Głównie po to, by odstraszyć inwestorów od nieruchomości, a nie karać ludzi.
No to rozumiem że tego większego mieszkania nie biorą na kredyt niemal w całości na kilkanaście lat, bo głupio byłoby nie stracić kilka procent na inflacji za to zapłacić w sumie kilkadziesiąt procent więcej za kredytowane mieszkanie w sytuacji, gdy można by sprzedać stare i sfinansować większość nowego, a dla dziecka odkładać kasę choćby w jakimś funduszu?
Ergo - jeśli stać ich na 3/4 pokoje z niskim kredytem i zachowanie drugiego mieszkania pod najem, to zdecydowanie biedni nie są,.
A szałas letniskowy jest chyba niewiele wart, więc biedny emeryt wiele nie zapłaci.
Chyba że to piętrowy szałas 150 m2 i kilka ha nad jeziorem
Panowie, miejcie godność i napiszcie że sami macie wysoki status, po dwa cztery mieszkania i piszecie o własnej dupie a nie o przeciętnym Polaku :)
Ergo - jeśli stać ich na 3/4 pokoje z niskim kredytem i zachowanie drugiego mieszkania pod najem to biedni nie są,.
Ale to nie chodzi o to, że ktoś ma być biedny lub nie. Moim zdaniem mają prawo mieć w tym domu szczerozłote klamki, a w łazience zamiast kafelków na podłodze procesory Apple M1. Nie ma nic złego w tym, że ktoś jest bardzo bogaty, to bardzo dobra cecha.
Chodzi jedynie o to, by stworzyć takie warunki rynkowe, by nawet biedniejsi Polacy mogli sobie pozwolić na mieszkanie, a obecnie idziemy w kierunku, w którym powoli nawet klasa średnia boi się czy podoła wyzwaniom związanym z kredytem.
Ich rywalem nie są tu jednak ludzie bogaci, tylko osoby profesjonalnie zajmujące się zarabianiem na nieruchomościach. Dlatego może warto rozważyć takie regulacje prawne, które tych profesjonalistów wypchną np. w kierunku inwestycji w złoto lub polską giełdę, bo okaże się, że jest to bardziej opłacalne, niż zakup siódmego mieszkania.
Ja nie jestem przekonany że sytuacja w czterech pięciu miastach gdzie te inwestycje funduszy są ogromne, bo i popyt na najem jest ogromny, rzutują aż tak na cały kraj.
W Lublinie, Białymstoku czy innym Radomiu nie ma wciąż takich prywatnych najmowanych osiedli. Jest za to sporo ludzi "kupię drugie trzecie piąte i odsprzedam za rok albo wynajmę"
Sorry ale właśnie tacy bogaci to też jest ogromna część inwestycyjnych zakupów. Możecie sobie wyobrażać ze jest inaczej, ale nie jest Z pewnych źródeł wiem kto np w moim mieście kupuje na pierwotnym
Zakupy po kilkanaście sztuk to znikomy procent
Ja myślę, że trend ceny za m2 idzie z dużych miast i dlatego tak się to przekłada na mniejsze miejscowości. Ostatnio słyszałem, że ktoś w Płocku(!) wystawia już 65m2 za 500 000 zł, co mnie straszliwie rozbawiło. Mnie aż trudno uwierzyć, że ktoś w takich miejscowościach kupuje mieszkania inwestycyjnie, ale nawet jeśli - zaczałbym walke ze zjawiskiem atakując biznesmenów od nieruchomości, którzy zaburzają obraz rynku, a jeśli to nie pomoże (imho tak), to dopiero brał się za przeciętnych ludzi.
Inna sprawa, że ceny nieruchomości rosną też przez skandalicznie niskie stopy procentowe i rosnącą inflację - z wielu powodów, które są oczywiste.
Kolega
No to rozumiem że tego większego mieszkania nie biorą na kredyt niemal w całości na kilkanaście lat, bo głupio byłoby nie stracić kilka procent na inflacji za to zapłacić w sumie kilkadziesiąt procent więcej za kredytowane mieszkanie w sytuacji, gdy można by sprzedać stare i sfinansować większość nowego, a dla dziecka odkładać kasę choćby w jakimś funduszu?
Ale wiesz, że ta inflacja składa się rok do roku? I w czasie kiedy dziecko będzie szło na swoje, to tej inflacji będzie już kilkadziesiąt procent? Potrafisz przewidzieć jak zachowają się ceny nieruchomości w perspektywie 20 lat? Możliwe, że wzrost wartości nieruchomości będzie większy niż te kilkadziesiąt procent z kredytu. Patrząc na ostatnie 15lat i rynek warszawski, niektóre nieruchomości w dobrych lokalizacjach zyskały na wartości 250%! Zresztą jaki fundusz pozwalał w ostatnich latach uzyskiwać zyski zdecydowanie wyższe niż inflacja (przypominam dodatkowo o podatku Belki)?
Ergo - jeśli stać ich na 3/4 pokoje z niskim kredytem i zachowanie drugiego mieszkania pod najem, to zdecydowanie biedni nie są.
Biedni nie są. Ale czy są bogaczami? Chcemy mieć w końcu w kraju tę klasę średnią czy nie?
A szałas letniskowy jest chyba niewiele wart, więc biedny emeryt wiele nie zapłaci.
Szałas stoi na działce o wielkości ~1ha. Takie domki letniskowe latają teraz najbiedniej za 100k. Przyjmij podatek 1% w skali roku, czyli ~1k PLN. Dla emeryta z niską emeryturą to nie jest nic.
Panowie, miejcie godność i napiszcie że sami macie wysoki status, po dwa cztery mieszkania i piszecie o własnej dupie a nie o przeciętnym Polaku :)
Mam przyzwoity status, dziękuję, nie narzekam. Częściowo dzięki swojej pracy, a częściowo dzięki pokoleniowej kumulacji kapitału. Czy martwię się o swoją dupę? Niekoniecznie, bo ja sobie poradzę. Zawsze pozostaje przepisanie mieszkania na dziecko, albo rozdzielność majątkowa z żoną i odpowiednie przepisanie mieszkań. Tylko po co to kombinowanie?
Jest za to sporo ludzi "kupię drugie trzecie piąte i odsprzedam za rok albo wynajmę"
W mojej (dosyć zamożnej) bańce osoby kupujące trzecie mieszkanie mogę policzyć na palcach jednej ręki. Czwarte, piąte? Nie znam nikogo takiego.
Ja nie jestem przekonany że sytuacja w czterech pięciu miastach gdzie te inwestycje funduszy są ogromne, bo i popyt na najem jest ogromny, rzutują aż tak na cały kraj.
Oczywiście, że rzutuje i to nie chodzi tylko o mieszkaniówkę, ale ogólnie budowlankę. Rynek jest rozgrzany, ceny materiałów lecą w kosmos, ceny robocizny lecą w kosmos. To pewnie rozumiesz, ale trudno Ci jest zrozumieć skalę. W wątku o pałacu Saskim wspominałem o inwestycji Varso Tower, która ma powierzchnię 140,000m2 - ta jedna (z wielu) inwestycja to aż 2/3 całości nowoczesnej przestrzeni biurowej we wspomnianym przez Ciebie Lublinie. Główne miasta rzutują na dalszą okolicę niż Ci się wydaje.
Pomijając jednak duże miasta - nawet w tych mniejszych ceny gruntów zaczęły osiągać zawrotne wartości, a to jest związane nie tylko z tym, że ludzie kupują po 5 mieszkań, ale również z tym, że samorządy wzięły się za zarabianie pieniędzy ;)
"W mojej (dosyć zamożnej) bańce osoby kupujące trzecie mieszkanie mogę policzyć na palcach jednej ręki."
Czyli właśnie obaliłeś argument mohenjo że trzeba opodatkować tylko 3+ albo 5+, ale jak pisałem wcześniej nawet drugie, bo od niego zaczyna się pęd inwestycyjny
Nałożycie kataster na kilka funduszy z wawy I to schłodzi rynek? Czyli te coraz droższe mieszkania w całej Polsce, nawet rzekomo biednej, wykupuje ta Polska biedota? No nie, tylko ci nieliczni bogatsi psujący ceny reszcie, która bierze coraz większe kredyty spacsne do emerytury
Ale w jaki sposób obalił, bo nie do końca rozumiem?
Nie chodzi o to, żeby mieszkania były po 100 tys. zł, ale żeby popyt i podaż mogły się wzajemnie zaspokajać. W dużych miastach jest naprawdę lawina kapitału z zagranicy, który skupuje nie mieszkania, a osiedla np. https://bezprawnik.pl/to-moglo-byc-twoje-mieszkanie-na-bemowie/, w Krakowie od lat Skandynawowie kupują hurtem śmiesznie tanie z ich perspektywy mieszkania.
Gdyby ograniczyć takie praktyki na rynku uwolniłaby się prawdopodobnie dostateczna liczba mieszkań, by unormować nieco rynek cen.
Podatek od zysków z wynajmu jest dużo mniejszy od podatku dochodowego z pracy. System podatkowy zachęca do bycia rentierem zamiast bycia pracownikiem. https://bezprawnik.pl/maciej-gdula/
Ale, jak trafnie zauważył przedmówca, ceny zależą też od innych czynników, takich jak ceny materiałów i sytuacji na świecie - a np. Chiny na potęgę zaczęły skupować światowe drewno o czym pisał parę dni temu Puls Biznesu.
Herr Pietrus, chcesz rozwiązywać problem w taki sposób, w jaki wszystkie problemy rozwiązuje polska lewica (dlatego tak ich nienawidzę). Aby poprawić życie bardzo biednych ludzi chcesz za wszelką cenę pogorszyć życie tych trochę mniej biednych, ale też dalekich od bogactwa. Z kolei prawdziwi bogacze w ogóle nie interesują Cię w dyskusji. I to jest właśnie myślenie PiS i Lewicy, które nie podnoszą podatków korporacji z USA, która i tak ich nie płaci, tylko polskiemu lekarzowi specjaliście bo ośmiela się wyciągać 20-30-40k miesięcznie.
Nic nie obaliłem, tylko Ty to czytasz jak chcesz. Te osoby z dwoma mieszkaniami nie są żadnym problemem, bo ich też nie ma aż tak dużo. Znam więcej emerytów z dwoma nieruchomościami (mieszkanie+działka), niż młodych-zamożnych z dwoma mieszkaniami na mieście. Więc taki kataster często uderzałby nie tam gdzie trzeba.
Niezależnie od wielkości miasta, problemem są obecnie flipperzy i ludzie inwestujący w najem krótkoterminowy, bo tu w grę wchodzi kupowanie kilkunastu mieszkań. AirBnB co prawda trochę zdechło w czasach pandemii, ale flipperzy stali się prawdziwą zmorą obecnego rynku.
Czyli te coraz droższe mieszkania w całej Polsce, nawet rzekomo biednej, wykupuje ta Polska biedota?
Jeżeli mówimy o całym rynku, to tak. Mieszkania w celach inwestycyjnych to wciąż mniej niż połowa wszystkich transakcji. Mieszkania kupuje biedota zakredytowana pod kurek. Żeby nie było, że gadam farmazony - dołącz sobie na FB do grupy "Kredyt hipoteczny - pytania i odpowiedzi". Zobaczysz wtedy jacy ludzie ubiegają się o kredyty... Często jedynym wkładem własnym tych ludzi jest np. działka otrzymana od rodziny i zero gotówki, a ci ludzie biorą po 300-400k kredytu na budowę domu, przy naprawdę niewielkich zarobkach. Przejrzyj pierwsze 20 postów to zrozumiesz o czym mówię.
Patrzysz na to wszystko od złej strony. Kataster to nie jest jedyne narzędzie, żeby schłodzić rynek. Wystarczy podnieść stropy procentowe, żeby zdrożały kredyty, a bardziej opłacalne stałyby się inne formy inwestycji.
20-30-40k miesięcznie.
Przy takiej pensji kogoś nie stać na mieszkanie? 99,5% ludzi w Polsce o takich pieniądzach śni.
Przy takiej pensji kogoś nie stać na mieszkanie? 99,5% ludzi w Polsce o takich pieniądzach śni.
Ja podałem to jako przykład dobrze zarabiających osób, ale nie uważam, by były to osoby zarabiające NA TYLE dobrze, by sponsorować mieszkania, życie, dzieci itd. mniej zaradnym obywatelom.
To są ludzie sukcesu, ale nie multimilionerzy. Ich nadal nie stać na 10 mieszkań, za to może ich stać na jedno mieszkanie raz na 10 lat. Czy to naprawdę TAK DUŻO, że Herr Pietrus nie może przełknąć skali ich sukcesu?
Wystarczy podnieść stropy procentowe, żeby zdrożały kredyty, a bardziej opłacalne stałyby się inne formy inwestycji.
To jest miecz obosieczny. Bo z jednej strony podwyżka stóp procentowych to przede wszystkim rozwiązanie problemu inflacji. A dziś dużo osób kupuje mieszkanie, bo woli spłacać kredyt niż patrzeć jak gotówka topnieje im na koncie. Nic dziwnego - kredyt wychodzi taniej od tego co tracimy na skutek inflacji.
Ale po podniesieniu stóp najbiedniejszych nie będzie stać na kredyty, a już posiadających - czasami na spłacanie kredytu. Więc moim zdaniem to decyzja konieczna i ją popieram, ale nie wiem czy tak zerojedynkowo ulży ludziom.
Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest rozwiązanie, które zadziała jak dotknięcie magiczną różdżką. Tym niemniej dla inwestorów to może być wystarczający sygnał, że należy już odpuścić nieruchomości i może to wypchnąć na rynek wiele zablokowanych obecnie mieszkań, a to powinno doprowadzić do normalizacji cen. Jeżeli ceny się ustabilizują, a zarobki nadal będą rosły, to Ci najgorzej zarabiający może nie będą wcale w takiej czarnej dupie.
W najgorszej sytuacji będą te osoby, które dziś są zakredytowane ponad stan, a wzrosną im do tego raty. Przeglądając wspomnianą wcześniej grupę, nie raz łapałem się za głowę. Ludzie biorą kredyty z LTV 90% na max swojej zdolności i jeszcze pożyczają pieniądze na te 10% wkładu własnego. Jak tym ludziom skoczą raty po wzroście wiboru to będzie niezła sieczka...
Ależ o stopach doskonale wiem i sam tutaj na forum często o nich pisze w wątku dobrej zmiany, ale to nie jedyny czynnik. W dodatku to nie wielkie zagraniczne fundy uciekają chyba z obligacji i lokat w nieruchomości?
Wzrost kosztów budowy to tyle samo przyczyna wzrostu cen co i skutek boomu i zwiększonego popytu inwestycyjnego na nieruchomości
Nic nie jest proste i jednoznacznie ale nie wybielajcie drobnych inwestorów bo w swojej masie mogą również niesamowicie napompować rynek
OK, zgoda że to stopy powinny być pierwsze ale szansa się oddala, glapa jest sztywny plus jeszcze dzisiejsza decyzja EBC
W dodatku to nie wielkie zagraniczne fundy uciekają chyba z obligacji i lokat w nieruchomości?
No właśnie one uciekły najszybciej :P Ale pamiętaj, że my nie twierdzimy, że fundusze to główny winowajca. To po prostu jeden czynników, ale za to takich, które nie istniały jeszcze te 10 lat temu, a teraz jak najbardziej trzeba się z nimi liczyć.
Wzrost kosztów budowy to tyle samo przyczyna wzrostu cen co i skutek boomu i zwiększonego popytu inwestycyjnego na nieruchomości
Niestety to właśnie taka nakręcająca się spirala..
Nic nie jest proste i jednoznacznie ale nie wybielajcie drobnych inwestorów bo w swojej masie mogą również niesamowicie napompować rynek
Owszem mogą. Jeżeli będzie ich naprawdę dużo. Z moich obserwacji wynika jednak, że tych zwykłych Kowalskich-Inwestorów nie ma aż tak dużo. Kataster od drugiego mieszkania to od razu strzelanie z armaty w tę grupę ludzi. To środek, który jest jedynie karą. Tymczasem może wystarczy ich delikatnie szturchnąć podnosząc stopy procentowe i zobaczyć co się stanie, bo może po prostu się rozejdą ;) To też bardziej metoda kija i marchewki, bo z jednej strony drożeją raty, ale z drugiej strony bardziej opłacalne stają się lokaty.
OK, zgoda że to stopy powinny być pierwsze ale szansa się oddala, glapa jest sztywny plus jeszcze dzisiejsza decyzja EBC
No i od tego zacznijmy. Ruszmy stopy, potem kataster, może po drodze rządowe REITy? Nie jestem ekspertem tego rynku, ale moim zdaniem kataster to ostateczność.
Popyt kreuje ucieczka z płyty? No chyba nie.
Płyta drożeje najszybciej. Zieleń, świetna komunikacja...
Moim zdaniem to jest popularne internetowe kłamstwo, które opowiadają sobie ludzie, których nie stać już na nic innego, niż wielka płyta... Brutalne, ale tak jest.
- każdy w wielkiej płycie skarży się na karaluchy
- te bloki stoją już dłużej, niż zakładano, że w ogóle pożyją
- wcale nie jest tak zielono jak się mówi
- kiepskie rozkłady i niewielka możliwość modyfikacji tych rozkładów, bo ściany nośne itd.
- sąsiedzi patusy
- ogólnie nieświeże otoczenie w budynku
- problemy z miejscami parkingowymi, brak garaży podziemnych
Bo mohenjodaro wymienił wady ale pominął zalety:
1) jedyna często opcja na lokalizacje bliską centrum
2) już zbudowana i ogarnięta infrastruktura drogowa, szkoły, przychodnie itd.
3) te osiedla były budowane z myślą o pieszych, pozbawionych auta, przez co często punkty usługowe są zlokalizowane sensowniej niż na nowych osiedlach z punktu widzenia pieszego
4) akurat zieleń zależy od miasta i okolicy, czasem płyta ma jej więcej czasem mniej
Tak więc płyta ma masę wad i za nic nie chciałbym w niej mieszkać, ale ma też swoje zalety.
Tak naprawde z wymienionych czesto problemem jest tylko patologia, ktora przychodzi walic alko na porozstawiane laweczki.
Nie no, jasne, nie mówię, że wielka płyta nie ma żadnych zalet. ;)
Ale ja już w necie spotkałem się z opiniami, że socjalizm > kapitalizm, a te bloki z 1970 to są w ogóle takie apartamenty, że szok i każdy o nich marzy.
Na warszawskim Ursynowie wielka płyta chodzi już nawet po 11k/m2!
Pamiętajmy jednak, że dziś średnia cena transakcyjna za m2 w Warszawie wynosi 11 300 zł. A mówimy o mieszkaniach, które na ogół są już urządzone, w zawsze drogiej dzielnicy z metrem.
Na tę kwestię odpowiem Ci jako konstruktor. Ogólnie w społeczeństwie funkcjonuje mit, że jeżeli budynek jest projektowany na 50 lat, to po tych 50 latach on się będzie nadawał do rozbiórki.
Tymczasem z punktu widzenia projektowania konstrukcji, przyjęcie danej klasy konstrukcji (czyli projektowanego okresu eksploatacji), wymusza po prostu przyjęcie pewnych założeń w projekcie. W przypadku obiektów żelbetowych jest to na przykład wymagana grubość otuliny zbrojenia. To znaczy, że zakładamy taką grubość, że za 50 lat nie dojdzie do jakichś wielkich ubytków i nie dojdzie do poważnej korozji zbrojenia, która mogłaby stwarzać zagrożenie dla użytkowania obiektu.
Większość osiedli jest zarządzana przez spółdzielnie, które jednak prowadziły modernizacje budynków: ocieplenie, remonty balkonów, remonty klatek schodowych, wymiana wind i remonty ich szybów, regularne przeglądy techniczne. Przy odpowiednim dbaniu o budynek nigdy nie dojdzie do zniszczenie otuliny i korozji zbrojenia. W tych budynkach będą jeszcze spokojnie mieszkały pokolenia naszych prawnuków ;)
Zresztą nawet jeżeli dany budynek miał pecha co do spółdzielni i nie był sensownie modernizowany, to większość problemów da się nadal rozwiązać dobrze przeprowadzonym remontem. Mamy do tego odpowiednie technologie od dekad :)
- każdy w wielkiej płycie skarży się na karaluchy
to jakiś totalny farmazon, 20 lat mieszkałem w wielkiej płycie, mam 100 znajomych w wielkiej płycie na różnych osiedlach, nigdy nie widziałem karalucha na oczy, ani żaden z moich znajomych; jedyne miejsce gdzie widziałem karaluchy to zaniedbane kamienice oraz... akademiki... sporo nowsze niż bloki z lat 70-80 hehe.
generalnie nie ma tu ŻADNEJ zasady czy coś jest stare czy nowe, tylko jak się o to dba, kto to robi, itd.
- te bloki stoją już dłużej, niż zakładano, że w ogóle pożyją
bzdura, wyjaśnił bordzisz.
- wcale nie jest tak zielono jak się mówi
zależy od osiedla - są takie gdzie bloki są niskie 2-3-4 piętrowe i nic więcej tylko sama zieleń, a są takie gdzie beton betonem pogania. w nowym budownictwie beton jest z automatu, a z zieleni to trochę krzaczków i drzewek oraz jakiś trawniczek. bo miejsca mało, jak jest kawałek miejsca na zieleń to się go "gospodaruje" kolejnym blokiem. na starych osiedlach nowych bloków się nie wstawia, zieleń to zieleń, przestrzeń to przestrzeń.
- kiepskie rozkłady i niewielka możliwość modyfikacji tych rozkładów, bo ściany nośne itd.
co to za argument? każdy budynek ma ściany nośne i ograniczenia z tym związane, w wielkiej płycie nośnymi są boczne oraz zazwyczaj dwie w środku, reszta ma zazwyczaj po 6cm i można ją spokojnie zburzyć w razie potrzeby czy odpowiednio zaadaptować. co natomiast istotne to to, że ściany są betonowe i można na nich powiesić absolutnie wszystko, bo wytrzymają każdy ciężar.
dodatkowo bardzo wiele bloków ze starej płyty ma o wiele lepszą izolację akustyczną (zakładając, że mamy nowe okna i drzwi) niż nowe budownictwo. w starym bloku bez problemu oglądałem filmy na głośności 10 po nocach i nikt się nie skarżył, nawet byłem u kolegi sąsiada sprawdzić czy tego nie słychać no i było ok. bez problemu też zamontowałem klimatyzację na balkonie i poza mną nikt jej nie słyszał. a nowy blok? filmy na głośności 5, słychać każdy szczek psa, wariactwa dzieci, a klimatyzacja na balkonie była drogą przez mękę.
- sąsiedzi patusy
pomyliłeś z socjalnymi / komunalnymi kamienicami. w mieszkaniach w płycie gdzie trzeba płacić czynsz po 1000 zł nie ma patusów, bo ich na to nie stać, a patusów których na to by było stać nie ma w wielkiej płycie, bo kupują lub wynajmują "apartamenty".
- ogólnie nieświeże otoczenie w budynku
yyy... zieleń vs beton, przestrzeń vs ciasnota... uporządkowana infrastruktura od 20 lat vs ciągłe prze/budowy... mało aut vs mnóstwo aut... tak, bardzo nieświeże otoczenie... ale niestety w nowych.
- problemy z miejscami parkingowymi, brak garaży podziemnych
pełna zgoda, ale i to zależy od osiedla - najlepsze są osiedla z niskimi blokami 2-3-4 piętrowymi po 2-3 mieszkania na piętro, wtedy miejsc parkingowych nie brakuje. na molochach z 10+ piętrowcami jest niestety masakra.
ale na nowych osiedlach też jest masakra i to czasem nawet gorsza - max. jedno miejsce per mieszkanie, jak nie kupisz za masakryczne pieniądze to drugiego nie masz, a jak odwiedzą cię goście to muszą parkować wiele set metrów dalej często w błocie na zadupiu, bo miejsc dla gości jest 1-2 na blok i wszystkie zawsze zajęte. a tramwajem nie przyjadą, bo najbliższy przystanek 3 km.
oczywiście wielka płyta ma całą masę wad, ale szukasz ich nie tam gdzie trzeba :)
to jakiś totalny farmazon, 20 lat mieszkałem w wielkiej płycie, mam 100 znajomych w wielkiej płycie na różnych osiedlach, nigdy nie widziałem karalucha na oczy, ani żaden z moich znajomych; jedyne miejsce gdzie widziałem karaluchy to zaniedbane kamienice oraz... akademiki... sporo nowsze niż bloki z lat 70-80 hehe.
generalnie nie ma tu ŻADNEJ zasady czy coś jest stare czy nowe, tylko jak się o to dba, kto to robi, itd.
Problemem w czesci blokowisk byl szyb zsypowy, przez ktory czasami faktycznie wystepowalo robactwo, ale najczesciej wystarczylo po prostu wszystkie wlazy pozamykac i smieci zwozic na parter do glownej komory, w ktorej sa poustawiane kontenery.
pomyliłeś z socjalnymi / komunalnymi kamienicami. w mieszkaniach w płycie gdzie trzeba płacić czynsz po 1000 zł nie ma patusów, bo ich na to nie stać, a patusów których na to by było stać nie ma w wielkiej płycie, bo kupują lub wynajmują "apartamenty".
Wyjatkiem moga byc kawalerki, temat przerobiony na wlasnej skorze ;)
Też myślałem że płyta ma fatalne rozkłady dopóki nie zacząłem oglądać projektów i okazało się że 90% nowych mieszkań poniżej 50 m2 jest tak samo koszmarna jak płyta
Ja tylko dodam, że o ile moi sąsiedzi wyglądają w ten sposób:
góra rodzice ze słoniami z adhd
lewa baba z wyjącym psem
dół baba słuchająca mszy
to u mojej lubej w budynku z 2019 r. ma obok sąsiadkę praną przez arabusa, kawałek dalej ludzi, którzy generalnie nie ogarniają tego, że korytarz nie jest ich prywatną przestrzenią + 3 dzieci w tym jedno na nasze oko mające coś z głową, na dole szczekającego NON STOP psa z Romanem Kurskim wyjętym wprost z miodowych lat.
I dzieci. Wszędzie dzieci.
Jeżeli chodzi o te rozkłady, to nowe budownictwo wcale tak nie błyszczy. Na pewno jest większa elastyczność z przestawianiem działówek, ale to co jest w projektach od deweloperów to często tragedia... Największe absurdy widywałem chyba w mieszkaniach ~80m2. Standardem są cztery pokoje z dużym salonem, malutkim nieustawnym aneksem, wielką sypialnią z drugą pełnoprawną łazienką i dwa klitkowe pokoje 8-10m2, często z wielkim hallem, który generalnie idzie na straty w ogólnym metrażu. Albo mieszkania ~100m2 z salonem 35-40m2, dwie wielkie łazienki i dwie garderoby, a pokoiki max 10m2 i bądź tu mądry i zburz wszystkie działówki i zbuduj je na nowo...
@bordzisz
Tymczasem może wystarczy ich delikatnie szturchnąć podnosząc stopy procentowe i zobaczyć co się stanie, bo może po prostu się rozejdą
Stopy dawno powinny iść w górę, ale Glapiński ich nie ruszy. W mojej prywatnej opinii, jako laika interesującego się tematami ekonomicznymi, na negatywnych realnych stopach będziemy jechać przez kilka najbliższych lat.
Ruszmy stopy, potem kataster, może po drodze rządowe REITy?
REITy, zakładając, że chodzi o dostępne dla przeciętnego Kowalskiego jako inwestycja, u nas wprowadzą dopiero jak to będzie kompletnie nieopłacalne. Takie życie.
Na tę kwestię odpowiem Ci jako konstruktor. Ogólnie w społeczeństwie funkcjonuje mit, że jeżeli budynek jest projektowany na 50 lat, to po tych 50 latach on się będzie nadawał do rozbiórki.
Dokładnie. Jeśli budynek nie ma wad ukrytych i jest dobrze utrzymywany, przetrwa wiele dekad. Dla porównania, kamienice budowane z cegieł niespełniających jakichkolwiek dzisiejszych norm stoją do dziś, często od setek lat. I też mówię to jako konstruktor (choć z innej, dość wąskiej specjalizacji niż mieszkaniówka). :)
Sam raczej preferuje nowe budownictwo, ale plusem starszego jest to, że co miało się zepsuć już dawno się kilka razy zepsuło. W nowych "apartamentach" po 15k zł /m2 możne się zrobić syf, bo np. ktoś spaprał izolację w garażu i wszędzie wilgoć, spękania posadzek, itd. A najczęściej wychodzi to dopiero po jakimś czasie.
No ja to na co dzień budownictwo przemysłowe, w trakcie kariery trochę też biurowców, ale zasady wszędzie te same ;)
Glapiński już mówił, że stopy zaczną rosnąć od przyszłego roku, więc coś drgnie.
Co do REITów, to biorąc pod uwagę polski imposybilizm tak to będzie wyglądało... Jeżeli uruchomią coś na przestrzeni dwóch lat, to byłoby spoko.
No reity najlepsze zamiast Szwedów będą banie pompować swoi za pieniądze kowalskich których nadal nie będzie stać.
No ja to na co dzień budownictwo przemysłowe, w trakcie kariery trochę też biurowców, ale zasady wszędzie te same ;)
A ja akurat w dość wąsko, bo w geotechnice siedzę.
Glapiński już mówił, że stopy zaczną rosnąć od przyszłego roku, więc coś drgnie.
Drgnie pewnie o 0.1-0.3%, max 0.5%. Wątpliwe, żeby mieli jaja podnieść na 3-4% a na tyle trzeba byłoby, żeby realnie walczyć z inflacją.
No reity najlepsze zamiast Szwedów będą banie pompować swoi za pieniądze kowalskich których nadal nie będzie stać.
Bania banią, ale wolałbym, że u nas kasa najemców szła do Polaków, a nie szwedzkich emerytów. Zresztą, gdyby politycy myśleli w perspektywie dłuższej niż "byle do wyborów" (i mówię o wszystkich partiach), to stworzyliby taki fundusz oparty na nieruchomościach w Polsce, którego dochody szły by na przyszłe emerytury.
Paradoksalnie takie reity powinny uwolnić sporo mieszkań. Spójrz na to z tej strony: ktoś ma 200k i postanawia zainwestować w nieruchomości. Jedyne co może obecnie zrobić, to dobrać drugie tyle w kredycie, kupić mieszkanie i wynająć. Gdyby miał do tego odpowiednie instrumenty (reit) to inwestuje te 200k na spółkę z innymi i ciągnie zwrot proporcjonalny do wkładu.
Obecnie 3 inwestorów blokuje 3 mieszkania. Z pomocą reit'ów 3 inwestorów mogłoby blokować jedno mieszkanie.
No i jak napisał kolega wyżej, lepiej nabijać portfele naszym niż Szwedom ;)
REITy mają generalnie kilka plusów (choć minusy pewnie też by się znalazły):
1. To nie tylko mieszkaniówka - za granicą są też REITy wyspecjalizowane w powierzchniach biurowych, magazynowych, czy nawet obiektach związanych z opieką zdrowotną. O ile indywidualny inwestor może (często, tak jak piszesz, na kredycie) zainwestować w mieszkanie, może nawet w lokal użytkowy, ale jakiś duży magazyn dla logistyki? Już nie. Chyba, że przez REITy.
2. Większa dywersyfikacja - nie kupujesz jednego mieszkania, tylko udział w wielu mieszkaniach. Jak jeden najemca zdewastuje mieszkanie czy nie zapłaci czynszu, świat się nie zawali. A i REIT będzie miał ludzi, którzy się sprawą zajmą. To samo z szukaniem najemców, itp.
3. Większa płynność - kupując mieszkanie zwykle pod najem będzie gotowe najwcześniej po kilku miesiącach. Chcąc sprzedać, możesz się bawić kilka miesięcy zanim ktoś się znajdzie. Udziały w REITach, jeśli byłyby na GPW, kupujesz i sprzedajesz kiedy chcesz.
4. Łatwiejsza do oszacowania stopa zwrotu - REITy płacą dywidendy, płaciłbyś od tego tylko "belkę" i wiesz ile na czysto wychodzisz. Kupując mieszkanie, wielu ludzi pomija w kalkulacjach koszty amortyzacji, pustych mieszkań w niektórych okresach, itp. Myślą, że mają np. 5% ROI, a realnie wyjdzie im np. 3.5%.
Moim zdaniem to dopiero początek kupowania nieruchomości pod inwestuje .
A wszystko przez pandemie rządy oczywiście cały czas zastanawialy się jak dorwać się do zerowych stóp procentowych oraz druku za free no i nadarzyła się okazja covid A teraz oczywiście będą robić wszystko co się da żeby tak zostało.
Młodzi coz dla nich nastaja nieciekawe czasy bo coraz trudniej będzie o mieszkanie ale za niedługo należy się spodziewać rozwiązywania problemów przez rządy które te same rządy stworzyly w jedyny sposób jaki umieją dofinansowanie kredytów dla młodych dla starych dla ciężarnych dla mało zarabiających połowę raty dla wielodzietnych splacane przez rzad itd itp A z każdym tanim programem nieruchomości będą rosły jeszcze szybciej.
A to wszystko do czasu aż wywołaną kryzys. Na pocieszenie kryzys prędzej czy później nadejdzie bo nie da się tak cały czas bez konsekwencji.
A z każdym tanim programem nieruchomości będą rosły jeszcze szybciej.
A to wszystko do czasu aż wywołaną kryzys. Na pocieszenie kryzys prędzej czy później nadejdzie bo nie da się tak cały czas bez konsekwencji.
A wydymany zostanie przede wszystkim ten, kto się na te "programy" nie załapie, kto chciał sobie spokojnie przez lata na lokacie odkładać pieniądze na zakup mieszkania, żeby nie brać zbyt dużego kredytu. Jego pieniądze stracą na wartości, a to co będzie odkładał nie będzie nadążało za wzrostem cen nieruchomości.
W tym wszystkim najgorsze jest to, że wśród dużych graczy i funduszy, szczególnie w erze masowego dodruku, panuje nadpłynność finansowa, przy jednocześnie relatywnie dużych zwrotach z działań spekulacyjnych. Dziś się nie opłaca inwestować w realną gospodarkę, np. w budowę fabryki dającej realnie ROI 10%, bo lepiej fundom pospekulować inwestując w S&P500 licząc na kontynuacje dodruku i wzrosty o 30% rocznie.
Niestety pelna zgoda. Sam sie zastanawiam od dawna kto z kilka lat bedzie budowal fabryki skoro spekulacja jest duzo lepszym interesem.
Sam sie zastanawiam od dawna kto z kilka lat bedzie budowal fabryki skoro spekulacja jest duzo lepszym interesem.
Co ciekawe, nawet jeśli by nie była, to i tak pewnie nikt by nie budował tak chętnie, bo na tzw. "gównopracy" (większość różnego rodzaju usług) można wyrobić o wiele większe marże niż na produkcji. Nie bez powodu USA i większość Europy wyeksportowała większą część swojego przemysłu np. do Azji. To wszystko fajnie działa do momentu, gdy Pan Chińczyk nie powie "ja się już tak nie bawię" i zostajemy z kupką wydrukowanych USD, EUR czy PLNów, za które nie ma czego kupić.
Wg ostatnich danych wzrost cen mieszkań <40m2 osiągnął już ~20% rok do roku. Narazie przoduje Warszawa, ale inne duże miasta powoli ją doganiają.
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Ceny-ofertowe-mieszkan-lipiec-2021-Raport-Bankier-pl-8158403.html
Młodzi na swoim? Młodych niedługo czeka pewnie emigracja...
Nie mam dostępu do pełnej wersji, ale zakładam, że chodzi o uwalenie amortyzacji dla wynajmujących na działalność?
Generalnie, nie jest to głupi pomysł. Na ile ja się orientuje, powoduje to absurd, że mając mieszkanie np. warte 500k zł, którego wartość wzrośnie (choć tylko na papierze, dopóki się go nie sprzeda) +10% r/r (50k zł), wynajem którego przynosi 25k zł rocznie, podatkowo można wykazać jako stratę (10% amortyzacji = 50k zł rocznie).
Gdyby nie to, że połowa polityków ma po kilka mieszkań na wynajem (siebie samych nie ruszą) to już dawno powinni zrobić porządku z kwestiami związanymi z wynajmem.
Kolejną głupotą jest to, że wynajmując prywatnie mieszkanie, czyli mając zyski od majątku, płaci się chyba 8.5% podatku do 100k zł rocznie i 12.5% powyżej tej kwoty. W tym samym czasie łączne koszty opodatkowania pracy to w Polsce realnie 30-40%. Mając podatki "majątkowe" 3-5x mniejsze niż podatki od własnej pracy nie ma się co dziwić, że bogaci się bogacą, a biedni są biedniejsi.
,,wynajmując prywatnie mieszkanie, czyli mając zyski od majątku, płaci się chyba 8.5% podatku do 100k zł rocznie i 12.5% powyżej tej kwoty. W tym samym czasie łączne koszty opodatkowania pracy to w Polsce realnie 30-40%. Mając podatki "majątkowe" 3-5x mniejsze niż podatki od własnej pracy nie ma się co dziwić, że bogaci się bogacą, a biedni są biedniejsi. ,,
Tyle że wynajmując mieszkanie nie masz opłaconego zusu itp Więc co tu porównywać. Zresztą na dowolnej innej rzeczy też możesz zarobić i nie płacić zusu o ile twój przychód nie wyniesie więcej jak 1/2 najniższej krajowej.
Podwyższając podatki wynajmujący przerzucą je na najemców zaś wprowadzając podatek katastralny spowodowało by to że owszem może cześć ludzi nie dało by sobie z tym rady ale mieszkania które by sprzedawali w pierwszej kolejności kupiły by fundusze inwestycyjne.
Generalne uwalając najem prywatny idac tylko w ten komercyjny doszło by do monopolu tych drugich. Cen za bardzo podnosić by już chyba nie mogli ( ludzi by nie było stać ) natomiast mogli by pogarszać warunki mieszkaniowe wynajmując za ta samą cenę coraz mniejsze pokoje. Już dziś firmy przerabiają mieszkania , wyrzucając kuchnie do przedpokoju , zmniejszając łazienki i pokoje aby dostawić kolejne.
Tak to niestety wygląda na świecie, miasto sie rozwija , ceny ida w górę. Ne każdy musi mieszkać w dużym mieście.
Koniec kupowania mieszkań w ogóle.
Przy obecnej inflacji ceny nie spadną na pewno, tyłko wzrosną, a na kredyt nie stać praktycznie nikogo - poza tymi, którzy i tak mogą sobie pozwolić na zakup za gotówkę.
Inna sprawa, że polskie prawo lokatorskie jest totalnie poj... Nieuczciwego najemcy wyrzucić właściwie nie sposób, chyba że do twojego drugiego mieszkania. Łatami możesz nie dostawać ani złotówki i walczyć o wyrzucenie pasożyta, bo ochrona z umowy notarialnej to też w połowie fikcja. A potem jeszcze lata walki z gminą o zwrot czynszu... No to się ludzie cenią.
BTW - rozdawanie kolejnej kasy w ramach niemalże darmowych kredytów na pewno młodym pomoże... ROTFL
Nie lękajcie się pewnie władze wymyśla coś aby kupować mieszkania. Jakiś kredyt opłacany częściowo przez społeczeństwo. W końcu dla władz i systemu finansowego kreacja długu i robienie baniek jest najważniejsza.
A tak w ogóle to bańka musi pęknąć. Im szybciej tym lepiej dla społeczeństwa A tym gorzej dla władzy i banków bo bańka spowodowana za tanim kredytem powoduje że przeplacacie i to słono zamiast używane w granicy 100 tyś to płacicie pół bańki.
Radzę obserwować sytuację w chinach miasta widna itp klimaty bo nie ma kto kupować i bankructwa developerów bo to przyszłość tej branży.
Wątek z 2019, zaraz będzie czwarta rocznica tego jak bańka nie pękła.
Dobrze, że nie słuchałem ludzi co mi jeszcze w 2013 opowiadali, że to już szczyt bańki i żeby broń Boże nie kupować teraz nieruchomości, bo idzie duża promocja.
To jest chore, że młodzi chcą mieszkań na własność.
Zamiast kupić mieszkanie, młodzi narzekają, że drogo, a przecież nikt nie zabrania zarobić tych pieniędzy ;>
Dokładnie 18 miesięcy temu kupowałem mieszkanie - Poznań. Po tym czasie mam takie luźne przemyślenia:
- ceny mieszkań spadły nieznacznie ale w osiedlu, a nawet w lokalizacji w którą celowałem i na której mi zależało nie ma dostępnych mieszkań, są wystawione już wykończone, co mnie kompletnie nie interesuje, bo celowałem w deweloperke żeby zaplanować mieszkanie po swojemu.
- za wykończenie mieszkania, umeblowanie, itd. zapłaciłbym obecnie spokojnie 70-80% więcej, co rekompensuje ewentualne obniżki cen mieszkań. Przykład: standardowe łóżko z materacem w IKEA kupowałem za 1000+1000, teraz rama łóżka 2200, materac 1500.
- kredyt wzrósł ale to każdemu. Nie żałuję zmiennych stóp, bo polską banksterka już sobie to wkalkulowala w koszty i przez te 5 lat płacenia mniejszego kredytu zaoszczędzone pieniądze stracisz na wyższej marży po przejściu na obowiązkowe zmienne później (chyba że spłacamy hipotekę w 5 lat ale to raczej promil społeczeństwa). Pomogły mocno wakacje kredytowe, bo nadpłaciłem 50k kapitału (tak w racie 3800 mam 500 kapitalu)
- gdy brałem kredyt miałem płacić 1750 (wynajm w tym czasie kosztował mnie 2250), teraz place 3800 (sprawdziłem, wynajm kosztował by mnie 3500 lekko - każdy podnosi ceny, bo większość też na kredytach leci)
- znajomi (mocne złotówy) kupili 3 lata temu ziemię pod dom i wciąż czekają, bo "za takie pieniądze to oni materiałów nie kupią". Moim zdaniem nawet jak ceny materiałów zejdą za 2-3 do akceptowalnego poziomu to stracą i tak te różnice w wynajmie za który mieli płacić te 5 lat.
Ostatecznie było warto, super siedzieć na swoim :D
W praktyce to właśnie oznacza gdyż:
a) niemal nic nie możesz zrobić z tą nieruchomością bez zgody banku, a nawet gdybyś próbował, to znalezienie jelenia chcącego kupić mieszkanie obciążone hipoteką jest trudniejsze niż znalezienie wyborcy solidarnej polski;
b) w razie 'w' formalne przejęcie nieruchomości obciążonej hipoteką dla banku to pikuś.
a) niemal nic nie możesz zrobić z tą nieruchomością bez zgody banku, a nawet gdybyś próbował, to znalezienie jelenia chcącego kupić mieszkanie obciążone hipoteką jest trudniejsze niż znalezienie wyborcy solidarnej polski;
What? Mi to zajęło tydzień swego czasu.
To jest ciekawe, że ktoś potrafi się wypowiadać z pewnością nie mając podstawowej wiedzy na dany temat. Odnoszę się do handlu mieszkaniem obciążonym hipoteką. To jest najnormalniejsza transakcja i bank nie ma nic do tego. Finalizując kupno, spłacasz pozostały kredyt sprzedającego i to co zostaje, przelewasz na jego konto
No to zobaczymy. Lewica chyba trochę realniej podchodzi do tematu, ale wciąż "ktoś" za to musi zapłacić ;)