Tak sie zastanawiam czy drink/piwo/lampka wina dziennie to już jest problem czy to jest poprostu życie i dla relaksu ludzie to robią, wliczając oczywiście mnie .
W małych ilościach nawet codziennie nie jest problemem. A wręcz przeciwnie. Dobrze wpływa na zdrowie i urodę.
W małych ilościach.
alkoholizm nie jest uzelazniony od ilosci. nie trzeba sie upijac aby popasc w alkoholizm.
znaczy się mogę być alkoholikiem pijąc małą ilość alkoholu i nie będąc pijanym ?
Tak i bijom zone jak nie dostana swojej dziennej lampki wina :D
A_wildwolf_A - tak możesz, alkoholizm to uzależnienie od alkoholu, więc jak pijesz (nawet mało) bo "musisz" to jesteś uzależniony.
A słowo "musisz" odczytuj jako "mam smaka", albo "jestem zmęczony piwko mi pomoże", "to na trawienie", "na sen" itd.
Alacer napisałeś totalną bzdurę. Ostatnio ujawniono badania, że systematyczne spożywanie alkoholu w małych ilościach, czyli lampka wina, szklaneczka whiskey czy piwa dziennie powoduje zwiększenie podatności na nowotwory średnio o 5-7%.
o mój boże, wychodzi na to, że jestem uzależniony od prawie wszystkiego co sprawia mi przyjemność, ciekawe w którym momencie otrę się o patologię a może już jestem patologiczny tylko tego nie wiem.... :(
Dobrze wpływa na zdrowie i urodę.
Nie.
The level of alcohol consumption that minimised harm across health outcomes was zero (95% UI 0·0–0·8) standard drinks per week.
https://www.thelancet.com/journals/lancet/article/PIIS0140-6736(18)31310-2/fulltext?code=lancet-site
Mój rodziciel też tak bardzo umiarkowanie pił dobre 30 lat. Później ledwo się wyratował z nałogu jak się spiętrzyło trochę czynników zewnętrznych. 50+ lat życia go tak nie zniszczyło jak chlanie w opór przez 2-3 lata.
Jeśli to nie wpływa na twoje życie prywatne/zawodowe to wszystko ok. No bo napić się troszkę gdy już pod koniec dnia nie mamy żadnych obowiązków to nic złego. Gorzej gdy te obowiązki zawalamy przez alkohol.
Każdy alkoholik tak mówi. Typowy przejaw wyparcia. Twierdzi, że jego picie nie wpływa na życie prywatne ani zawodowe, że nad wszystkim panuje i poniekąd tak jest - ale tylko w jego mniemaniu. Oczywiście do czasu, kiedy zauważy, że przez wiele lat się mylił i coraz trudniej mu funkcjonować w społeczeństwie.
Nie każdy. Tak na prawdę spróbować można wszystko, byleby mieć jakis umiar i nie krzywdzic tym innych.
Na pewno problem jest wtedy kiedy nad tym nie panujesz, tzn przyzwyczaiłeś się i brak tego "drinka" powoduje u Ciebie negatywne skutki, jak np złe samopoczucie, rozdrażnienie itp. Problem jest też wtedy jeśli np w czasie pracy zaczynasz myśleć o tym jak fajnie będzie już po jej zakończeniu wypić tego upragnionego drinka. Jeśli masz coś do zrobienia wieczorem, ale przez tego drinka nie jesteś w stanie tego wykonać w 100% to też masz problem.
Generalnie codzienne picie to jest w jakimś stopniu uzależnienie.
Mój dobry kolega jest alkoholikiem (bo alkoholikiem jest się do końca życia), wyszedł z tego po tym jak praktycznie sięgnął dna i teraz biega ultramaratony i szczerze to mu nawet zazdroszczę, bo sam czasami łapię się na tym, że u mnie alkoholu w życiu jest trochę za dużo. Dobrze, że niedługo 2020r i czas na kolejne postanowienie noworoczne, ciekawe jak długo wytrzymam tym razem :)
A czasem walnę sobie ze 4 (ale to jak mam dobry dzień, zazwyczaj tylko dwa piję) Kustosze mocne albo Kuflowe na noc. To i tak nic, wczesniej się z kumplami w tygodniu po 3 Sterny 9% łoiło, a w piątki wódkę.
Ale już wyrosłem z tego, wątroba pobolewa.
moj kolega niestety wali sobie codziennie 4 piwa. Zawsze ma jakies wytlumaczenie (szef go wkurzyl, zmeczyony jest, ma ochote, nudzi mu sie itp)
po mnie po 2 widac czesto bardziej niz po nim te 4
Osobiście w tygodniu nie pije nawet piwka. W weekendy też nie zawsze. Nie lubię sobie odbierać możliwości prowadzenia pojazdu. Ostatnimi czasy wystarczą mi 3-4 piwa żeby obudzić się z kacem. A ja nienawidzę mieć kaca. Swoje wypiłem w życiu najwidoczniej :P A co do tematu to moim zdaniem to jest jednak jakiś problem, gdy codziennie pije się alkohol, nawet w małych ilościach.
Według mnie najlepiej jest nie mieć żadnej regularności w piciu. Ot, raz na jakiś czas kupić sobie browarka, bo się akurat ma chęć, czy raz na jakiś czas wypić coś mocniejszego ze znajomymi. Ale nie, żeby to było coś co się robi codziennie. Bo w pewnym momencie zrobisz sobie trzydniową przerwę i zauważysz, że gorzej Ci się funkcjonuje, jesteś rozdrażniony i czegoś brak :)
Drackula - nie płacisz za to, bo czasy o których pisałem minęły kilka lat temu, już od długiego dosyć czasu, alkohol pełni epizodyczną rolę w moim życiu.
BTW. to gdzie takie akademiki kulturalne? ja w swoich byłem i tak jednym z tych cichszych i mniej pijących gości, trafiali się asy co tak pili że nie mogli oddychać.
Wódki na czysto nie mogę już wypić, tylko z kobietami drinki piję.
Poza tym kto nigdy w towarzystwie nie wypił piwka albo czterech niech pierwszy rzuci kamień.
Czasami wypije jakieś piwo, ale to nie alkohol.
Szczególnie jakieś żubracze albo inne tyskacze kipią aż tym chmielem!
Odkąd pojawił się Kormoran 1/100 mozna powiedzieć, że właściwie nie pije.
"Ile alkoholu pijecie" - za mało, zdrowie już nie to.
"kiedy popijanie alkoholu po pracy dla rozluźnienia może świadczyć o problemie." - problemem jest praca.
Kiedyś piłem i paliłem. Teraz zero.
Co do tematu to spróbuj przez 3 miesiące nic nie pić i sam zaobserwujesz po sobie czy tak potrafisz. Nie pozwól aby szklanka czy kieliszek kontrolowały twoim życiem tylko ty miej nad tym kontrolę.
Wiem że zrobić może to z samozaparcia i potem pozostaną dwie drogi: spodoba mu się abstynencja lub wytrzyma to i po tym okresie będzie to nadrabiał ze zwiększoną ilością.
Można, tylko po co? Przecież wypicie tego jednego piwa czy wypalenie dwóch szlugów miesięcznie będzie miało marginalny, jeśli nie żaden wpływ na zdrowie. Bardziej zaszkodzi brak ubranej czapki na mrozie :) Takie ograniczanie się jest tylko dla samej idei. Może ktoś sobie coś musi w ten sposób udowodnić, ale to jest po prostu zniewolenie.
No cóż, naturalne predyspozycje do popadania w nałogi u niektórych ludzi nie powinny być powodem do życia w ascezie u innych. Takie ograniczanie ma sens jeśli samemu ma się z tym problem.
Takie ograniczanie się jest (...) sztuczne.
Świetny argument.
Sam nie pije i jak widzę ludzi którzy codziennie piją piwo dla rozluźnienia to dla mnie taki człowiek jest alkoholikiem. Spróbuj przez 2 tygodnie nie pić żadnego piwa. Jeżeli nie wytrzymasz załóżmy 4 dni bez alkoholu i będziesz myślał żeby kupić i pójdziesz kupić to piwo to maż już piwo.
Tu się rozluźniasz po pracy a organizm z tym walczy. Walczy z trucizną. Skutek tego, że na drugi dzień zamiast wstając z wigorem budzisz się ospały i bez sił.
PS: Tak jaki to alkohol ważny, że musi być na weselach, komuniach, stypach czy też witanie Nowego Roku. Wspaniały początek Nowego Roku lecząc kaca...
Skoro lampka wina dziennie to może być alkoholizm, to filiżanka kawy jak rozumiem tym bardziej jest przejawem ciężkiego uzależnienia od kofeiny?
Ech, dookoła same ćpuny, natury nie oszukasz!
Oczywiście, że tak. Podobnie cukier.
Wyobraź sobie jakby wyglądała spora część obywateli rano jakby nagle zabrakło kofeiny na świecie.
Herr Pietrus - oczywiście, że kofeina uzależnia. Zrób sobie na urlopie test i przestań pić kawę, przez pierwszy tydzień będziesz czuć się jak kupa, w drugim będziesz czuł się lepiej niż po kawie :)
Herr Pietrus - ostatnio ujawniono badania, że systematyczne spożywanie alkoholu w małych ilościach, czyli lampka wina, szklaneczka whiskey czy piwa dziennie powoduje zwiększenie podatności na nowotwory średnio o 5-7%. Kofeina nie zwiększa tego ryzyka.
Nie ciężkiego uzależnienia, ale uzależnienia - tak. Od zawsze mnie bawiło gadanie, że bez tego się nie da rozpocząć dnia czy być wydajnym.
Czyli co, Da Vinci i miliardy ludzi przed nami nie potrzebowały tego gówna a teraz magazynier czy krawcowa jak nie walnie grzdyla to się świat skończy?
Potencjalny alkoholik, w odróżnieniu od ludzi mniej narażonych na tę chorobę, odkrywa, że picie jest dla niego szczególnie przyjemne i odprężające. W związku z tym zaczyna traktować alkohol jako swoisty środek na poprawę humoru – sięga po niego gdy tylko ma zły nastrój, jest przygnębiony lub coś go zdenerwuje.
To taki losowy fragment z strony opisującej alkoholizm. Alkoholizm ma wiele faz i każda z nich ma jakieś cechy szczególne. Z tą chorobą nie ma żartów. Potrafi posłać do piachu szybciej niż się wydaje.
No ostatnio pracowalem jako kierowca i widzialem ze robotnicy na budowach dzien w dzien wala po pol litra na rozluznienie :D
Stereotypy cisgle żywe chciałoby się powiedzieć gdyby nie jedno małe ale... Z kim nie rozmawiam, czy z nadzoru czy fizoli każdy mówi że niestety dalej to norma. Na wielu budowach.
po szklanie i na rusztowanie
Lubię piwo i whisky z colą. Od goudy wykrzywia mi ryja ale jak jest dobra zagrycha to nie pogardzę jak postawią. Nigdy nie miałem problemu z alko, nie przeginam i tyle. Nie muszę topić smutków w kieliszku ale fakt, niektórzy znajomi łąpią smaka po 4paku :/
Teraz 2gie tyskie kończe bo mecz oglądam i tyle na dzisiaj.
kali93 -> to nie stereotypy to normalna sprawa, problemem jest to mlodzi sie ucza od starych takiego postepowania i przejmuja paleczke jak w sztafecie.
Oczywiście że picie codziennie umiarkowanych ilości alkoholu to problem alkoholowy, taki sam jak picie np. raz w tygodniu dużych ilości, tak właśnie wygląda uzależnienie.
Co ważniejsze jednym z etapów choroby jest właśnie zadawanie sobie takich pytań, więc warto odstawić od siebie alkohol na kilka tygodni i zobaczyć jak organizm reaguje - jak będziesz bardziej poddenerwowany, albo myślał za dnia o alkoholu, znaczy, że w najlepszym momencie zaczynasz abstynencję kiedy jeszcze jest to możliwe.
Co wieczór 1,2 piwa. W Weekend zależy, ale nie więcej niż 4,5. A tak to nie lubię alkoholu.
Zaraz, chwila, moment... Pijesz codziennie 1-2 piwa. W weekendy do 4 lub 5. I nie lubisz alkoholu...
Wyczuwam problem.
1-2 piwa pije sie dla smaku, ofc jak sie walnie je na szybko to w glowie za szumi, ale jak siadziesz i przy meczu, filmie etc walnie sie to w 2 godziny to alko wogole nie poczujesz. Ofc nie licze tych wielkich pijakow co padaja nieprzytomni po 4 browarach :P
Dokładnie: 1-2 pije się dla smaku. Nigdy nie pije, by sie nawalic. Z kolei weekend to 2 dni, a nie jeden, ot wskazówka dla niektórych ;). A piwo (słowo klucz) pite dla smaku, to zaden alkohol, a innego nie lubię, no chyba, że szampana na sylwka, albo raz na pół roku lampka Sherry's Dana. Nawet na weselach unikam wódki, chyba, ze ktos dla mnie ważny mnie prosi o toast, to wtedy golnę z nim jednego, tudziez kilka, tyle, ze nie znosze tego robić i robię wszystko, by się wywinąć od picia. Z kolei od miesiąca i pewnego wydarzenia mam calkowity uraz do wina. Po "łychach" z kolei mi niedobrze i ich smak mnie zniechęca do alku.
Wszystko co zawiera alkohol, a piwo go zawiera, to alkohol. Nie ważne jak to nazwiesz - czy pijesz dla smaku, lepszego samopoczucia, rozluźnienia, etc - oznacza tylko jedno - potrzebujesz alkoholu jako elementu codziennego życia.
Nazywając potrzebę picia alkoholu 'ładniejszymi" określeniami, racjonalizujesz sobie tę potrzebę i usprawiedliwiasz sam przed sobą tę konieczność. Mówisz: 'piję, ale to tylko 1-2 piwa, nic złego nie robię, nikomu nie dzieje się krzywda'. To typowy przejaw wyparcia, czyli jedna z oznak alkoholizmu (lub innego uzależnienia). Im szybciej zdasz sobie z tego sprawę, tym lepiej.
I żeby było jasne - nie piszę tego złośliwie - doskonale to rozumiem. Sam piłem dużo piwa, wręcz byłem smakoszem i udzielałem się w pewnym wątku na golu o piwach kraftowych. Kluczowe jest uświadomienie sobie tego w odpowiednim momencie, kiedy widzisz, że przyjemność stosowana zbyt często, może nie jest już tylko przyjemnością, a staje się czymś więcej. Popełnianie błędów jest ludzkie, trzeba tylko umieć je zdiagnozować i naprawić.
NicK -> reasumujac kazdy kto pije kawe min raz dziennie to narkoman uzalezniony od kofeiny :)
Kilgur ---> Nie wiem, ja wypijam kilka kaw dziennie. Pewnie gdybym tego nie potrzebował, to bym nie pił. Jeśli picie kawy nazwać narkomanią, to jestem narkomanem - to oczywiste.
Podobnie jest z alkoholem, jeśli odczuwasz potrzebę picia regularnie (nie ważne, czy jest to codziennie, czy raz na kilka dni) to znaczy, że jesteś alkoholikiem.
Podobnie jest też z nikotyną. Są ludzie, którzy wypalają dziennie 1 lub 2 paczki, a są tacy, co wypalają tylko 1-2 papierosy (np. ja). Nie zmienia to faktu, że jestem uzależniony od nikotyny i jestem palaczem.
Kwestia stężenia czy częstotliwości korzystania z substancji psychoaktywnych nie zmienia faktu uzależnienia.
NicK -> no kazdy czlowiek to narkoman wszak jestesmy uzaleznieni od jedzenia i picia :) Nie mowiac juz o tych wszystkich sexoholikach co maja zony ;D
Nie, jak już to jakiegoś drinka raz w miesiącu, jak mam wypić jakieś piwo to wole monstera czy takiego red bulla 400 ml z lodówki lub z lodem. A co do piw to już jakies smakowe czy karmi a nie siekacze typu Volt.
Na co dzień nie piję, od święta golnę sobie butelczynę wina, tudzież lampkę whisky. Piwo jedno tygodniowo w pracy w piątek, firma stawia ;)
Choć swoje już przez gardło przelałem to nie piję. Ostatnie piwko wypiłem na urodziny, bo wypadało. Wódki i innych nie tykam już od lat. Ogólnie stronię od alkoholu, tak więc odpowiedź ile piję - nic.
>>Maverick0069
Jestes alkoholikiem. Do tego najgorsze typu bo uwazasz, ze picie codziennie to nie jest problem
Różnie. Czasem tydzień nic, czasem przez tydzień codziennie piwko/drink. Raczej wynikowa pogody/humoru/wykonywanych czynności/towarzystwa aniżeli chęci jako takiej, chociaż i ta czasem najdzie na jakiegoś dobrego drinka/zmrożone piwko.
Kiedyś w weekendy piłem więcej. W tygodniu nie pije. Ostatnie miesiące mocno ograniczyłem spożycie.
Bardzo zdziwiłem się efektami nie picia, a dokładnie brakiem efektów. Czy nagle poczułem więcej energii? Nie bardzo. Czy cera mi się poprawiła? Nigdy nie narzekałem. Jedynie w niedziele wstaje się przyjemniej.
Jeśli ktoś chciałby poczuć się lepiej to polecam 2x w tygodniu wyjść pobiegać ok 30 min. Efekty dużo lepsze ;)
Przed osiemnastą nie spożyłem ani grama alkoholu. W liceum wszyscy namawiali, ale jakoś sobie założyłem że nie chcę. Tak po prostu żeby sobie udowodnić że mam silną wolę.
Kiedy w końcu spróbowałem, po tylu latach, to się cholernie zawiodłem. Wódka i inne to chyba tylko żeby się nawalić a piwo każde jakie piłem smakowało niesamowicie ohydnie.
Dopiero ponad rok temu zacząłem interesować się piwami "craftowymi" (ale nie lubię tej nazwy). I okazało się jednak że piwo może smakować nie tylko wspaniale, ale i są jego różne, znacznie różniące się od siebie gatunki. Od tego czasu piję tylko takie piwa (ale jasne lagery dalej mi nie podchodzą za bardzo).
Alkoholikiem raczej nie jestem. Głównie z trzech powodów:
- Takie piwa niestety są drogie, więc nie stać mnie na to żeby pić ich za dużo ;P
- Te piwa są zbyt dobre żeby pić je jedno za drugim w dużych ilościach (jedynie na targach/festiwalach ale to małe ilości)
- Piję tylko kiedy mam dobry humor. Nie potrafię sobie przysiąść i wypić piwo kiedy czuję się źle. A że przez większość czasu nie mam dobrego humoru, to piję rzadko.
Daję łapkę za crafty. Inne wyroby od komercyjnych molochów takich jak Kompania Piwowarska czy jakieś Van Pury to totalna masówka piwopodobna i zlewki chemicznych sików. Oby coraz więcej osób zaczęło dostrzegać pozytywy produktów dobrych, tworzonych z sercem, nie tylko nastawionych na zysk.
Ja się dziwię jak te koncerniaki mogą ludziom smakować i nie mówię tego jako hurr durr smakosz piwofil itd. Tak jak pisałem zanim jeszcze poznałem takie piwa, to już od początku te wyroby mi nie smakowały. Prawdą jest że ogólnie nie lubię jasnych lagerów, ale jednak czuć ogromna różnicę przy takim "Januszu" od Waszczukowe czy "Jasne" od Kormorana w porównaniu do tych Lechów, Żóbrów itd.
Harry M ---> Nie będę wnikał co i jak. Ale mam tylko jedną uwagę. Jeśli szukasz powodów (powiedzmy otwarcie: usprawiedliwień) dla których nie jesteś alkoholikiem, to bardzo prawdopodobne jest, że już nim jesteś, albo właśnie przekraczasz cienką czerwoną linię :)
Jeśli ktoś nie ma z czymś problemu, nie szuka odpowiedzi dlaczego ich nie ma. Po prostu ich nie ma. I nie potrzebuje do tego znajdować żadnych wymówek/usprawiedliwień/powodów.
Szczerze? Po pracy dla relaksu to chętniej siadam przy komputerze i gram niż sięgam po alko. Lubię jednak poimprezować, wtedy za kołnierz nie wylewam......Popijanie po pracy w domu to nie mój styl. NIESTETY regularne picie nawet niewielkiej ilości alkoholu zmienia się stopniowo w uzależnienie.
Jestem alkoholikiem hic! lubie sobie wieczorkiem pokroic ser / szuszona wolowina do tego szklaneczka whisky i dobra ksiazka
Pije jak mam ochote. Moge codziennie, ale moge i raz na miesiac. Mam lepsze rozluzniacze :)
Raz w tygodniu piwo.
U mnie to wygląda tak.. W pracy bardzo gorąco w m*****e sucho wodą się człowiek nie na pije więc nie ma takiego co brąksa nie pije po zmianie standardowo 3-4 wojaki w latem 4-6 gdy mogę się spokojnie delektować 8-12 szt. I nie nie jestem nawalony mogę znacznie więcej w sobotę potrafię wyzerować skrzynkę przy 4-5 szt nawet nikt nie pozna że coś piłem ?? mam takie dni że nic nie pije bo po prostu mnie to akurat nie kręci ??
Czasami 4 browce po pracy pije kilja minut duszkiem jedno za drugim bez oderwania butelki
Jednego czy 2 piw to nawet nie warto otwierać aby smaku sobie człowiek zrobi i nic poza tym w pracy kumpel Sławek po robocie dzień w dzień od 20 lat pije 12 harnasi można?? A można ?? inny kumpel 4 zestawy dziennie aa gdyby ktos nie wiedział zestaw to piwo i seta hehe
U mnie codziennie walą , co najmniej jedna butelka (w sumie im tego nie liczyłem, pewnie więcej), a nie zwykłe piwo. Nie ma czegoś takiego jak umiar, ważne by być dobrym aktorem.
Alkochol szkodzi zdrowiu oraz ogłupia na tyle że głosuje się na PIS i dlatego pale kubańskie cygara bo raka trzeba na czymś chodować.
Alkohol szybko działa na mnie usypiająco więc się pilnuję. Inna rzecz że ani klasycznego (niesmakowego) piwa ani wódki nie lubię (podobnie jak whisky, likierów itd.). Piję bardzo mało, raz na miesiąc, dwa i jest to albo lampka, dwie wina albo piwo typu radler albo (to już baaaardzo rzadko) jakiś drink na mieście albo w domu malibu z sokiem jakimś. Tyle. Czasem dla przyjemności kupuję sobie radlery 0% no ale są 0% więc nie mozna tego nazwać alkoholem.
O ktoś temat odkopał patrząc na daty.
Miałem okresy ciągłego wieczornego picia alkoholu do tego stopnia że po 2-3 tygodniach zaczynałem czytać o uzależnieniu natomiast to wynikało ze stresujących chwil w życiu zawodowym/prywatnym - kiedy owe mijały to i odpuszałem alkohol i nie czułem potrzeby kupowania więc nie traktuje tego jako uzależnienie, ot pojawia sie 2-3 razy do roku taki okres.
bardziej sie uzależnieniem od kawy (kofeiny?) martwie bo od lat pije po kilka dziennie i na palcach jednej ręki moge policzyć dni w których nie wypiłem żadnej, a jak już to nie czułem sie wtedy najlepiej.
Polecam nie pić i po problemie. Często lubiłem sobie po pracy wypić piwko albo drinka. Jak przyszedł weekend to już troszkę więcej niż jednego. Niestety alkohol bardzo negatywnie wpływa na moja wagę i po wypiciu włącza się mi mega ssak i najchętniej zeżarłbym całą lodówkę. Aktualnie zmieniłem nawyki żywieniowe wyeliminowałem alkohol i jest mi lepiej - nie marnuje weekendu upijając się tylko mogę relaksować się do rana przy tv, Xbox itp mam więcej czasu i nie ma problemu z pytaniem "kto dziś kieruje" ;P Ponadto poprawiły się mi wyniki badań więc widzę same plusy.
Również polecam zmianę nawyków i wyłączenie alkoholu z diety.
Temat odkopany po trzech latach. ;p
Polecam nie pić i po problemie. [..]
W 98% podpisuję się pod wypowiedzią - te 2% to, że nie cierpię i nigdy nie cierpiałem drinków i XBoxa.
Gdy dałem sobie spokój z piciem, to najpierw zauważyłem, że jestem zdrowszy, a potem - ile czasu marnowałem i jakie żałosne jest to, co po pijaku wydaje się zabawne ;)
Dokładnie, ja po alko nie mogłem się powstrzymać na jedzenie. Nie piję od prawie 5 miesięcy, alkohol mi zabierał za dużo czasu, później dwa dni człowiek dochodził do siebie, to już nie te lata że za młodego wypiło się jednego dnia i na drugi dzień wieczór można było znów imprezować. Duży plus nie trzeba się nikogo prosić czy ktoś pojedzie zawiezie, wsiadam w auto i jadę. Wyników nie robiłem ale pewnie też są na plus bo jadłem zdrowiej i licząc kalorię żeby zredukować wagę.
Piłem, piję i pić będę.
Picie sprawia mi przyjemność i nie widzę powodu by jej sobie odmawiać.
Jestem zapewne tzw. "wysoko funkcjonującym alkoholikiem".
Moje picie nie sprawia nikomu kłopotu, nie wywołuje konfliktów, nie narusza domowego budżetu.
Na dodatek nie mam z powodu picia żadnych wyrzutów sumienia, wręcz odwrotnie.
nie widzę powodu by jej sobie odmawiać
PESEL Ci najlepiej uświadomi, że jesteś w mylnym błędzie, za rok, pięć lub więcej.
W "mylnym błędzie" tkwisz Ty sam, najpewniej.
Nic nie wiesz o moim wieku, statusie materialnym, sytuacji rodzinnej i w ogóle nic nie wiesz o mnie.
Zatem powstrzymaj się od prorokowania bo błądzisz, mylnie przypisując mojej osobie własne przekonania.
Nie potrafisz wyobrazić sobie, iż to czego się sam boisz nie musi być strachem dla innych.
Zatem, nie pij ze strachu a ja będę pił bez strachu.
Nie chciałem i nie chcę Ci ubliżać.
Odniosłem się do wypowiedzi, a nie do Twojej osoby.
Jestem abstynentem, to temat alkoholizmu jest mi bardzo dobrze znany. Alkoholik nigdy w piciu nie zobaczy problemu, jeśli nie uda się do specjalisty. A czy nie robi nikomu problemu/krzywdy, należałoby spytać rodzinę, czy znajomych. Nie raz taka osoba potrafi zapić się w trupa, pobić kogoś a gdy wytrzeźwieje nic z tego nie pamiętać.
Piję tylko okazjonalnie, ale za to jak już mam okazję i odepne narty to potem następne 3 dni organizm musi się regenerować bo prawie umieram. Ale takie resety zdarzają mi się góra 2 razy w roku.
Okazjonalnie, wesela, imprezy integracyjne w pracy, czasem jakieś urodziny. Ogólnie tak 3-4 razy w roku. A i wtedy z reguły tylko na tyle by poczuć rausz a nie się nawalić.
W sumie nawet w czasach studenckich gdy piłem sporo (z perspektywy czasu zdecydowanie za dużo) to nigdy samemu, jakoś alkohol zawsze był dla mnie używką społeczną, nie wiem czy w życiu choć raz wypiłem piwo do filmu.
Zero, totalne, łącznie z Sylwestrem, urodzinami (czy jakiejkolwiek tzw. "okazji") od... hmmm 5 lat? Za młodu swoje w życiu wypiłem i w pewnym momencie zaczęło się już robić niebezpiecznie.
Jeszcze się kilka osób odezwie i będzie przestrzeń do założenia wątku GOLowych AA ;)
ps. Dzięki dla tych, którzy napisali, że nie piją - myślałem, że jestem dziwny.
Zawsze raźniej być niejedynym dziwnym.
Nie ma się z czego smiać generalnie, alkohol to powazny problem. Tzw. wysokofunkcjonujących alkoholików jest całe mnóstwo. Wiele lat można tak ciągnąc "w miare normalnie", w sensie w pracy, w domu, nikt nic nie wie a taki zawodnik/zawodniczka jest 24h na dobę pod wpływem (bo jest na etapie kiedy z alkoholem we krwi funkcjonuje zupełnie normalnie a bez nie jest w stanie). Kończy się praktycznie zawsze tak samo, czyli bardzo źle (dla alkoholika i jego bliskiego otoczenia), ale u niektórych ten proces może się mega długo ciągnąć zanim stoczą się w końcu na dno.
Pijak spod sklepu u nas jest utożsamiany z alkoholikiem, a to nie tych jest najwięcej.
Niestety, u nas w kulturze się przyjęło że z alkoholu się zartuje, jest mnóstwo "okazji" do podśmiechujek, "trzeba pić żeby się nie odwodnić hahaha" itp. A prawdziwe oblicze tego narkotyku ma mnóstwo katastrofalnych skutków.
Kilka piw rocznie, czasem w lato po jakimś długim wysiłku (np. kolarstwo 100km+), choć przestawiłem się na piwa 0% i wchodzą tak samo dobrze, nie wiem czy takich z procentami wjechało więcej niż 3 w 2022.
Mocnego alkoholu praktycznie zero (fakt że nie smakuje mi absolutnie żaden wariant whisky, koniaków etc. pomaga).
Jak ktoś lubi walić do ryja to nie mam nic przeciwko temu ale ja nie widzę korzyści:
- zamiast zrelaksowany czuję się po prostu rozkojarzony i głupi (cokolwiek co wymaga ruszenia głową odpada),
- źle wpływa na sen, regenerację,
- jest drogi i kaloryczny,
- jak się przegnie to ja umieram na drugi dzień,
- jestem wyłączony z funkcjonowania, gdyby coś się stało nie mogę podskoczyć nigdzie samochodem itp. itd.
Kompletnie nie moja bajka, za młodu się sporadycznie przybalowało i chyba starczy. A jak widzę ile jest nieszczęść i ludzkich tragedii przez tę używkę to jeszcze bardziej zachęca mnie to do trzymania się z daleka.
Kiedyś, mając lat lekko powyzej 20, alkohol był pity często, czasami przez 2 - 3 miesiace dzien w dzień, nie do odciny, odcina była weekendami. Przeszło samo z siebie, gdyż nigdy nie dopuściłem do tego, by zaniedbywać obowiązki. Dziś piję okazjonalnie, choć w 2021 roku nie wypilem ani kropli, tak po prostu, miałem inne rzeczy na głowie i stwierdzilem ze alkohol troche oddala mnie od celu. Po roku abstynencji nie miałem ochoty zaczynać pić. Zdarza się sporadycznie ale znikome ilości i wydaje mi się, że dużo siedzi w głowie. Wszystko jest dla ludzi, jeśli jednak czujesz, że nie możesz sobie odpuścić drinka bo po drinku jest przyjemniej, to już jest problem. W ogóle spożywanie alkoholu codziennie to już jest samowyniszczanie się. Lepiej to zdusić w zarodku niż później przechodzic gehennę albo zaszywać dupę czy szlajać się po odwykach. Powodzenia.
2 skrzynki piwa w miesiącu, czasem na 3 wejdę. Jak się kończy to nabijam skrzynkę w Żabce. Głównie Miłosław Pilsner, ale jak nie mają akurat 20 szt to dobieram Żywca APA i IPA. Żadnych innych piw nie piję, a mocnych alkoholi unikam, a już na pewno nie mieszam. Do filmu lub do gry 1-2 piwa czemu nie? Latem prace przydomowe też lepiej idą. Mogę nie pić kilka dni, ale piwo w skrzynce musi stać, tak na wszelki wypadek ;)
Ja teraz do gry Hitman żłopie 2 Carlsber i 4 Żubry ale luzik, trochę senny, bo godzina robi swoje, jutro wypije 5, wczoraj też piłem. Mogę nie pić 2 miesiące na luzie...
Przez ostatnie trzy lata ograniczałem ilość pitego alkoholu. Przez ostatnie dwa lata nie przekraczam dwóch butelek ulubionego piwa w miesiącu. Na codzień alkoholu w ogóle nie potrzebuję, gdyż moje życie jest wystarczająco ciekawe. Znacząco też schudłem i zależy mi na utrzymaniu tego, zaś alkohol jest tuczący.
I tak najwięcej sie przewala alkoholu na budowie w pracy, nie ważna jaka branża, czy to elektryk czy budowlaniec czy Panowie od wentylacji, trochę budów zwiedziłem i co rusz butelki po kątach porozstawiane. u mnie w pracy to samo, nikt nie patrzy to od razu lecą w jakiś kąt żeby się napić i to 50+ lat. Wszystko w porządku do czasu aż komuś się cos nie stanie, ale nikt nie rozumie niestety.
Raz w miesiącu lub rzadziej. Ot siądę sobie czasami w piątkowy wieczór przy jakimś whisky pykając w gierkę czy oglądając jakiś serial.
Generalnie to nie lubię ani alkoholu, ani stanu upojenia.
Od biedy na imprezie wypiję ze 3 piwa, albo trochę wódki. Sam w domu nie piję wcale. W ogóle im jestem starszy tym bardziej uważam, że alkohol to przekleństwo i dramat i im więcej ludzi świadomie będzie z niego rezygnować tym lepiej.
to jest na zasadzie lepiej gorzej
lepiej zero alkoholu niż jakikolwiek
lepiej piwo niż papieros
lepiej jedno piwo dziennie niż cztery w piątek i trzy w sobotę
lepiej jedno piwo dziennie niż wdychanie przez pół roku gówno-powietrzo-smrodu serwowanego nam przez smrodziarzy przy zachęcie miłościwie panujących
itd.
wszystko jest dla ludzi, ale jak zwykle, z umiarem i głową