A więc studiuję pedagogikę żłobkową i mamy na studiach taki przedmiot jak: "biomedyczne podstawy rozwoju i wychowania" .Wczoraj wykładowca stwierdził ,że na sesję obowiązuje nas 9 książek .Na liście są takie książki jak:genetyka medyczna ,która tak naprawdę jest książką dla studentów medycyny i biotechnologii medycznej. Wykladowca od początku poniżał studentki i złośliwie komentował.Przedstawalyśmy na zajęciach prezentacje .Żadna z nich nie obyła się bez złośliwości.Wykladow prawie nie prowadził.Bardzo często na wykładach były właśnie nasze prezentacje .Czy może być taki zakres materiału na egzamin? Czy jest to legalne?
Nie, nie jest legalne, na kierunkach pedagogicznych studenci dostają do wykonania kolorowanki i wyklejanki z krepiny, a z książek należy przeczytać tylko Dzieci z Bullerbyn.
To że proponuje wam materiały z zakresu dziedziny pokrewnej to chyba normalne na studiach. Jak studiowałem zarządzanie państwem to mieliśmy książki z zakresu historii, prawa i nikt jakoś specjalnie nie narzekał. A co do jego zachowania, to o takich rzeczach informuje się władze uczelniane.
Biedactwo.
Po pytaniu o książki, nie dziwię się, że się wyzlosliwial :-)
A jakie przepisy prawa mają regulować materiał na zajęciach? To sobie ustala sam wykładowca i z czymś takim to możecie iść jedynie do rektora. Na pewno dostawaliscie na pierwszych zajęciach opis tego jak będą wyglądały zajecia.
W jakim sensie was poniżał i złośliwie komentował? Wykładowca na studiach potrafi dobitnie skomentować czyjąś wypowiedź czy też prezentację, ale nie robi tego ze złośliwości, tylko żeby wyciągnąć z tego jakieś wnioski i się poprawić. To, że podkreśla czyjąś niewiedzę nie jest poniżaniem, a jego pracą, a student nie jest dzieckiem nad którym trzeba się pastwić tylko dorosłą osobą, która powinna potrafić sobie poradzić z krytyką. Natomiast jeśli robi jakieś wycieczki personalne, to już jest niedopuszczalne.
Niewiedza studentów na studiach to chyba norma, po to się idzie na studia żeby tą wiedzę uzupełniać.
A jeśli wykładowca chce za każdym razem pokazywać że on jest lepszy bo wie więcej od studenta i robi to w sposób ubliżający i krzywdzacy drugą osobę to wg mnie jest to nie wporzadku.
Nie, nie jest legalne, na kierunkach pedagogicznych studenci dostają do wykonania kolorowanki i wyklejanki z krepiny, a z książek należy przeczytać tylko Dzieci z Bullerbyn.
Obowiązkową lekturą jest wyłącznie wykład noblistki.
Pan wykładowca idzie do więzienia.
Takie studenki które w barze czy w mcdonaldzie mówią ze ja to jestem studentka, nie raz mam ochotę powiedzieć a jakie pani ma zarobki bo ja 3800 po policealnej.
Ty przecież jeszcze lekcji nie skończyłeś dzisiaj. Lepiej schowaj telefon bo ci facetka zabierze.
Ja taki dzień nazywam wolnym po 12 h zmianie jako support w Amazonie , więc wiem co to praca, każdy kto pracował w tej firmie wie co mam na myśli. Kontroluje alarmy i sprawdzam pracowników garretem w rękawiczkach jak na lotnisku
nazywaj to jak chcesz ale daje radę, Uwierz mi firma jak Amazon dba o jakość ochrony jak o bezpieczeństwo towarów.
Polszczyzna nie opłacę rachunków nie siedzę u rodziców jakoś daje radę 3 tys z hakiem nie jest złe nie jest super, już 2 rok powoli do przodu
Czy jest to legalne?
Na uczelniach panowie wykladowcy sa prawem, takze jak najbardziej legalne. Proponuje zaczac sie przyzwyczajac.
Witamy na studiach. Różne są uczelnie, różne są kierunki. Pamiętam, że u nas wykłady były raczej dodatkiem, z niektórych przedmiotów nie pokrywały materii do egzaminu nawet w 10%.
A sylabusy najczęściej podają różne źródła, często i sprzeczne, żebyś mogła z różnych stron spojrzeć na temat.
Zdarzają się też wykładowcy, zwłaszcza na jakichś mniejszych uczelniach, oderwani od świata wielcy panowie. Przez cały semestr będzie straszył, a egzamin da ten sam co rok wcześniej, i dwa, i trzy..
jak nie klepał studentek w tyłek i nie łapał za cycki to dozwolone