W co gracie w weekend? #325 - Assassin’s Creed: Brotherhood. Królestwo za Ezia i renesansowy Rzym
Wchodzę na bloga przez komentarze więc gdy nie ma komentarza to ni wchodzę i myślałem że naszego gospodarza porwali czy co :)
Ostatni post w W co gracie 17 listopada, już nie pamiętam co robiłem od tentego czasu.
Grand Theft Auto IV, 62h, skończone. No powiem tak, nie spodziewałem się że po tylu latach tak mi się IV będzie bardzo podobać. To co grałem było lepsze niż moje wspomnienia mi mówiły, i dużo dłuższe. Moja pamięć mówiła mi o 25-30 godzin a tu nagle ponad 60... Teraz po skończeniu mogę śmiało powiedzieć że GTA V jest gorsze, ma gorsze miasto, bohaterów, klimat i ma dużo mniej do zaoferowania jeżeli idzie o atrakcje poboczne i minigerki. Według statystyk spędziłem ponad 2 godziny na kręglach... i nie żałuję :)
Grand Theft Auto IV: The Lost and Damned, 12h. No i już tutaj widać, że w podstawce Niko robił robotę, te klimaty to nie moja bajka. Wojny gangów to są okropnie wnerwiające, trenujesz tych swoich przydupasów i potem patrzysz jak ci umierają... Air hockey nowa minigierka jest świetna, to jest skandal ze w GTA V nie ma nic z minigierek z IV oprócz rzutek gdzieś na jakimś zadupiu.
Sniper - Ghost Warrior Contracts, 4h. Po trójce która jak dla mnie była strasznym syfem podchodziłem sceptycznie ale o dziwo jest nieźle. Nie ma otwartego świata tylko mamy 5 map na których mamy misje i wyzywania do zrealizowania i możemy je sobie robić jak chcemy i w kolejności w jakiej chcemy. Design lokacji jest spoko, pozwala na dosyć sporą swobodę podejścia, dzięki czemu skradanie jest całkowicie funkcjonalne i można większość gry przechodzić bez używania snajperki, z której akurat jak dla mnie źle się strzela, za bardzo przekombinowane. Ogólnie jest lepiej niż się spodziewałem ale czuć tutaj średni budżet.
Właśnie zaliczyłem pierwszy kontakt z Resonance of Fate i nie wiem w co mam ręce włożyć narazie. System walki to jakaś czarna magia. Już się boję, tym bardziej że ni ma wyboru poziomu trudności...
W międzyczasie od ostatniego razu skończyłem The Dark Pictures: Man of Medan nową grę twórców Until Dawn no i było całkiem ok. Klimat był całkiem spoko, lepszy niż w jakimś Residencie jak dla mnie. Ale z drugiej strony gra krótka na 4 godziny, postaci takie sobie, są jakieś wybory, różne drogi, nasi bohaterowie mogą zginąć itd. QTE w tej grze to najtrudniejsze QTE jakie kiedykolwiek widziałem w grach ever. Nigdy nie miałem takich problemów i to przez nie miałem kilka trupów w czasie moich 3 przejść gry.
Przed Resonance of Fate moja linia jRPGowa zaprowadziła mnie w kierunku Octopath Traveler ale niestety to nie dla mnie gra się okazała i po 3h wyleciała...
Zapowiedzieli Cold Steela III na Switcha a o premierze na PC dalej cicho...
Wreszcie działa:D
Square, miałem dopytać tydzień temu co to za "jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu", bo wspominałeś coś o tym. Zmiana pracy? Trafiłeś w Totka:D?
Ja ukończyłem dwie gry:
The Outer Worlds - 8/10 - co twórcy obiecali, to też dostałem. Fantastyczny RPG, choć niepozbawiony wad. Gra jest bardzo prosta nawet na hardzie, no i w zasadzie nie trzeba zbierać żadnego jedzenia czy medykamentów, bo nie wiem czy z tego skorzystałem więcej niż 2, 3 razy.
God of War (2018) - 10/10 - panie i panowie, co to jest za gra... Mistrzostwo świata. Jestem po głównym wątku fabularnym i będę platynował całość. Graficznie poezja. Fabularnie arcydzieło. Gra jest wielka, potężna, brutalna, ale też potrafi wycisnąć łzę. Jak dla mnie póki co gra generacji.
Zdążyło przed kolejnym weekendem, uff!
Naprzemiennie ogrywam Darksider3 oraz PoP Forgotten Sands, niestety ostatnie przygody księcia to nie to co kiedyś... niby wszystko jest na miejscu ale nie zachwyca mimo wszystko.
Ta druga gra to przykład z życia Piśi Musztardrejs ==>
nie wiem czego ode mnie chcą
ale wyłączenie paru procesów w menadżerze zadań pomogło.
Sama gra prosta jak kij od szczotki, jedynie 2-3 zagadki zatrzymały mnie na dłużej (kilka minut, chyba).
Grim Dawn ciągle na ruszcie, niewiele się zmieniło.
Zrobiłem błąd z graniem na trybie Veteran. Jedyne co robi to buffuje mobki dając mizerne +10% XP, tyle że na Normalu i tak levelujesz najszybciej, a przez brak dobrego sprzętu i rozwiniętej postaci tylko serwujesz sobie sesje sado-maso.
Nie wiem co za geniusz wpadł na załączenie tej opcji ale ze wszystkich rzeczy w GD jest to najgłupsza rzecz z jaką się dotąd spotkałem po ~100h.
Miałem postać co dotarła do 3-ciego poziomu, Ultimate, i dostawała zadyszki przy bossach. Problem jest taki że bossowie zawsze są o 20+poziomów wyżej niż nasza postać. I to powyżej dostępnego (100lvl) w grze!
Ale dzięki olejom i miksturom które ignorowałem na niższych poziomach trudności jakoś daję radę...
Czasem jeszcze odpalę map packi do Blooda, ostatnio skończyłem Death Wish 1.6 i było miodnie. Ciskanie dynamitem, podpalenia i inne okrucieństwa wobec maszkar z horrorów na VHS nie nudzi się.
Następny w kolejne - Bloody Pulp Fiction.
Mody przerobione działają na Blood - Fresh Supply, tym niedawnym remasterze czy jak to się zwie.
Kończę SOME. Niesamowita gra, tak pod względem klimatu jak i fabuły. Wizualnie jest to majstersztyk (te poziomy na dnie oceanu).
edycja: SOMA ukończona. Finał poruszający. Niesamowita gra, dojrzała i autentycznie straszna. Doskonale rozumiem dlaczego wielu graczy fabułę SOMY uznaje za jedną z najlepszych. Gorąco polecam!
Niedawno też przypomniałem sobie Mafie 2. Zapomniałem jak fantastyczna to jest gra. Empire Bay śmiało znajduje się dla mnie w ścisłej czołówce wirtualnych miast. Bardzo klimatyczne, z ogromną ilością szczegółów i smaczków (te plakaty czy reklamy z tamtych czasów) Doczytałem, że Czesi zrobili bardzo solidny research w USA i to widać. Graficznie to wciąż prześliczna gra (physix wygląda obłędnie) dodać do tego świetny model jazdy, mechanikę strzelanina (dźwięki, odrzut) i voice acting na poziomie hollywoodzkich produkcji i mamy wyjątkową grę, która w ogóle się nie zestarzała a wręcz stanowi niedościgniony wzór po dziś dzień.