Witam.
W czerwcu zmieniłem pracę, a po okresie próbnym, trzymiesięcznym, otrzymałem nową umowę na okres dwóch lat. Problem pojawił się taki, że w moim adresie na umowie jest literówka, która zmienia nazwę ulicy (np. zamiast Nowickiego jest Nowackiego- podaję przykład). Następnego dnia, kiedy się dopatrzyłem tej literówki, oczywiście zgłosiłem to kierownikowi. Od tamtego czasu upłynęły dwa tygodnie bez odzewu, po których spytałem osobiście "tzw . panią Jadzię" co się z tą umową dzieje. Nie przedłużając opowieści- zwodzą mnie już dwa miesiące, jako pretekst podając a to brak kadrowej, a to brak prezesowej żeby podpisała (a była od tego czasu kilka razy w firmie). Tzw. pani Jadzi wspomniałem o tym trzy razy. Tracę pomału cierpliwość, bo to ważna sprawa by na takiej umowie nie było błędów, a oni lecą w klocki, bo albo im się nie chce, albo boją się prezesowej przyznać że machnęli byka i jeszcze raz jakaś umowę musi podpisywać. Mam wrażenie że nikogo to nie interesuje, moja opinia o tej firmie w znacznym stopniu obniżyła się.
Wiem że to jest ich obowiązek, wiec zamierzam po raz ostatni zwrócić uwagę tzw. pani Jadzi, żeby wreszcie ta umowę otrzymać bez błędów.
Jak sprawa wygląda od strony prawa pracy?
To pierwszy znak, aby z tej firmy spylać i szukać innej. Skoro robią problem z literówką to pomyśl co mogą robić innego.
Ja bym na twoim miejscu poszedł do biura i powiedział wprost, że to była literówka i chcesz nowy kontrakt z poprawnymi danymi i to jak najszybciej, bo jak nie to, że im dziękujesz. Skoro Cię chcą to się pospieszą a skoro nie to powiedzą Do widzenia. Ryzyko czasem popłaca...
Nie wiem czy takie stawianie sprawy na ostrzu noża jest właściwe. Wolałbym się jakoś dogadać, choć pomału już mi żyłka zaczyna pulsować.
Wydaje mi się że to dość istotna kwestia, bo nie robiłbym z tego problemu gdyby tak nie było.
Dodam jeszcze, że na umowie na trzy miesiące, tej wstępnej, błędów nie było.
Skoro Cię chcą to się pospieszą a skoro nie to powiedzą Do widzenia. Z tego co zaobserwowałem, oraz z rozmów z ludźmi wynika, że im nie zależy na nikim. Taka to firma. Po Nowym Roku i tak pewnie zacznę się rozglądać, może coś ciekawszego się trafi.
Ja pierdyle, tyn by już z roboty odchodził bo mu literówki na umowie nie chcą poprawić, lmao
A ja jak ostatnio podpisywałem umowę to się dowiedziałem, że w umowie nie musi być adresu, tylko samo imię i nazwisko wystarczy. No ale to była umowa zlecenie. Słuchaj teraz w dowodzie nawet nie masz adresu. Najważniejsze, że reszta się zgadza na tej Twojej umowie.
Czyli że to nie jest żaden problem taka literówka? Nie warto sobie głowy zawracać? Obawiam się żeby jakiś problem później z tego nie wyniknął...
oczywiście że żaden problem chyba że masz taki fetysz że lubisz jak wszystko jest idealnie wtedy im powiedz że mimo że umowa ta ma wartość papieru do podcierania to chcesz aby ten papier był zgodny z specyfikacją :)
Adres w umowie nie ma znaczenia w sensie identyfikacji Ciebie jako osoby więc to nie tak że jeśli jest wpisany źle to umowa jest nieważna czy coś.
Natomiast są sytuacje w których oczywiście może to generować problemy, choć raczej dla Twojego pracodawcy niż dla Ciebie.
Głównie chodzi o przypadki kiedy dochodzi do jakiegoś konfliktu na linii pracownik - pracodawca i np. pracodawca potrzebuje potwierdzenia że otrzymałeś pismo którego ty nie chcesz odebrać do rąk własnych.
Co do samej umowy, jeśli zgadzają się inne Twoje dane, to bym nie pękała tak bardzo. Na pewno jednak może być problem przy wysyłaniu PIT, jeśli rzeczywiście literówka jest taka, że zupełnie zmienia nazwę ulicy i korespondencja może dotrzeć na inny adres.
Może po prostu napisz pismo, że jest błąd, złóż je u "pani Jadzi" i poproś o potwierdzenie złożenia na kopii wraz z datą.
To powinno zabezpieczyć ewentualne problemy.
a tak z ciekawości po co ci umowa ? co ona zmienia i w czym ? Tam może być i zapisane że pracę dostał Miś koala jeśli prawidłowo podałeś nr konta bankowego i pensja wpływa to po ... ci ta nadgorliwość. Ta umowa ma taką samą wartość jak papier toaletowy bo zakładam że obowiązki swojego stanowiska pracy masz opisane oddzielnie. Jedyne co cię interesować powinno to opłacone składni na ZUS a wyciąg za 2019 dostaniesz w 2020.
Jednak jest dość istotne żeby składki nie były odprowadzane dla Misia koali. Nie wspomnę o tym że w większości przypadków potrzebujesz orzeczenia lekarza medycyny pracy który nie wyda zaświadczenia Misiowi koala.
Ta umowa ma taką samą wartość jak papier toaletowy
Kolejna bzdura, po pierwsze dlatego że praca bez umowy (na czarno) jest w Polsce nielegalną i co ciekawe konsekwencje tego ponosi pracownik a nie pracodawca.
Po drugie jeśli pracodawca okaże się w jakikolwiek sposób nieuczciwy to umowa jest niezbędna żebyś mógł dochodzić swoich praw.
Olej sprawę. Dopóki płacą znaczy, że też to mają w nosie i tylko im trujesz tyłek.
W razie problemów uwierz mi, że czy masz dobrze, czy źle.. i tak się utrujesz z odzyskiwaniem hajsu. Ponadto Twoja umowa z Pitem i tak za bardzo nic wspólnego nie ma, bo to wysyłają oni i jeśli się urząd dopatrzy, to raczej oni będą mieć problem.
A przyszły pracodawca to i tak będzie tylko na świadectwo pracy patrzył, a nie umowę.
nie bądź upierdliwy i olej temat.
Ewentualnie wyślij maila do kadr/kierownika, to w razie czego będziesz miał "na piśmie", że zgłaszałeś problem i tyle.
Ogólnie to jest zawsze ważne przy odbieraniu dokumentów by je samemu sprawdzać. Osoba, która ci daje dokument na ogół mówi "proszę sprawdzić czy wszystkie dane się zgadzają" jeśli tego się nie zrobiło to wina leży po stronie osoby odbierającej, tak ja to widzę.