Panowie, lat na karku przybywa a ja nadal jestem upośledzony jeśli chodzi o taniec. Unikam jak ognia, nie chodzę na żadne taneczne imprezy bo nie umiem i wydaje mi się że poruszam się jak debil, właściwie to nie za bardzo wiem jak się ruszać w ogóle... Ale chciałbym cokolwiek z tym spróbować w końcu zrobić. Może ktoś z was był w podobnej sytuacji i ma jakieś rady, może polecić jakieś konkretne filmy na necie z których warto się uczyć ruchów itd? Najlepiej by chyba było własnie w domu samemu bez skrępowania jakoś zacząć. A może jakieś szkoły tańca, zajęcia indywidualne? Komuś z was udało się to ogarnąć temat będąc w podobnej sytuacji? Zależy mi w pierwszej kolejności na tańcu solo, bo z partnerką to wiadomo, trzeba by już mieć kogoś z kim można potańczyć.
Ja też nie umiałem tańczyć. Moja ex dziewczyna mnie nauczyła. A teraz to i solo potrafię. Trzeba wczuć się w rytm muzyki. Na dzień dzisiejszy mam tylko problem z kręceniem dziewczyn. Dalej tego nie umiem. Ale mimo w tańcu robię ten trik, bo się chcę nauczyć. Dziewczyny też mnie obkręcają i już kompletnie się w tym gubię. Czasem przez to dochodzi do przerwania tańca.
Polecam na początek, Burbon "Wild Turkey", tylko broń Boże całą butelkę, no i na początek wersją 81. Potem jakoś samo pójdzie :)
Ja wymiatam, ale nie powyżej 0.5, wtedy częsta gleba i przerzucanie partnerki przez ramię różnie się może skończyć.
Mam na kompie filmy fajne instruktażowe podstaw. Gdzies zassane to mogę w nocy ns mejla dac link do serwera
Pewnie na youtube też sa
Nie umiem ale nigdy ta umiejętność nie była mi do niczego potrzebna.
A jak będziesz chciał się ożenić? Na swoim weselu też nie zatańczysz?
Nie
Też tak uważałem póki nie poszedłem na studniówke, tam pierwszy raz tańczylem i się dobrze bawiłem, a rok później zapisałem się na tańce
Teraz się ktoś w ogóle żeni/wychodzi za mąż? O.o
Jak za miesiąc od razu są rozwody.
Jak z laską się jest parę miesięcy nie wspominając o wpadce to normalne, że po jakimś czasie są rozwody.
Też tak uważałem póki nie poszedłem na studniówke, tam pierwszy raz tańczylem i się dobrze bawiłem, a rok później zapisałem się na tańce
Kurde, ja na studniówce tylko pojadłem, popiłem a potem wyszedłem na miasto (zawsze po alkoholu mam ochotę na takie "wedrówki") a jak wróciłem to ludzie już zbierali się do domów heh.
Jako człowiek który umie tańczyć (a przynajmniej tak uważa). Mogę powiedzieć że nigdzie. Rytm się czuję albo nie. Ja przynajmniej nigdzie się nie uczyłem.
Tylko i wyłącznie dobry kurs tańca. Indywidualny, czy grupowy. Filmiki dadzą tobie jedynie podgląd na pewne rzeczy, ale i tak w praniu wyjdą braki, które i tak będziesz posiadał. Podstawą w tańcu jest postawa, potem dopiero kroki. Dobrze jest, jak masz poczucie rytmu, wtedy łatwiej "wejdziesz" w muzykę.
Dogadujesz się z jakąś dziewczyną, która tez chciałby się nauczyć tańczyć. Znajdujecie kurs i się uczycie. Nie ma co się wstydzić, bo zazwyczaj na kursie będą takie osoby jak Ty. Albo wybierasz opcję indywidualną, gdzie jesteś ty, partnerka w tańcu i instruktor, tylko to już jest droższa opcja. Im mniej potrafisz tym lepiej przyswoisz zasady - jak już się ma pewne swoje przyzwyczajenia to trudniej się przestawić.
Dlatego nie zwlekaj, wybierz dobrą szkołę tańca towarzyskiego w twojej okolicy. Sam nie nauczysz się dobrze tańczyć.
A dobrze tańcząc nabierasz również pewności siebie, zwracasz na siebie uwagę a co za tym idzie łatwiej wyrwiesz dziewczynę jeśli o to też chodzi. Taniec przyda się nieraz. Czy to na imprezach sezonowych, czy firmowych lepiej być na parkiecie niż podpierać parapet.
No może i rzeczywiście lepiej byłoby zacząć od szkoły tańca, z partnerką, a w drugiej kolejności dopiero podszkolić jakoś taniec solo..