The Evil Within 2 | XONE
Gra ma dosc sredni poziom trudnosci ale nie jak 1,dla mnie cud miod malina.eksploracja, skradanka,strzelanka,itp w jednym.potworki nie smeca i sa porzadnie zrobione.ulepszanie broni miodzio.gra wciaga i wymaga wiecej niz lecenia do przodu jak krzynówek,nie dla dzieci
Drugie wewnętrzne zło ogrywałem w Xbox Game Passie, z pobieżną znajomością części poprzedniej (horrojki), na XSS, w trybie klasycznym, czyli z kamerą trzecioosobową na normalnym poziomie trudności... przez większą część; ale o tym później.
Do gry zabierałem się z doskonałą świadomością, że będę się bać. I bać się chciałem. Z góry oświadczam, że The Evil Within 2 potrafi wytworzyć gęsią skórkę oraz czysty strach. Niestety nie mogę przemilczeć, że miejscami gra nie była straszna, a irytująca. Najgorzej jednak było od rozdziału 14, który zmieniał survival-horror w mierną strzelankę.
Grałem dla strachu, nie dla wyzwania. Niestety nie miałem cierpliwości do bossa-podpalacza i obniżyłem poziom trudności. Tego nie da się już podnieść, co jest o tyle kiepskie, że dosłownie 5 min później bohater trafiał do najmroczniejszego miejsca w całej grze. Być może jednak nie było by ono takie straszne i na normalu, bowiem amunicji i cierpliwości miałem w brud.
Pojęcia nie mam czy jest jakiś progres w sterowaniu względem części pierwszej. Sterowanie jest lekko drewniane, co nie współgra w budowaniu grozy, a raczej balansuje na krawędzi wkurzenia gracza.
Na koniec ponarzekam na dodaną po premierze kamerę pierwszoosobową: gra została zaprojektowana z myślą o zupełnie innej perspektywie i to czuć jak fałsz w obietnicach polityków. Ani sterowanie, ani chowanie się za osłonami tutaj nie działa prawidłowo. Oczywiście strach jest wtedy potęgowany, ale z imersji ciągle wybija nas jakaś animacja, np. otwierania szuflady.
Reasumując: Spędziłem w tej grze 27,5 h na lizaniu każdej ściany z jednoczesnym spoglądaniem przez ramię. To było 20 h dobrego horroru, który jednak pod koniec zmienił gatunek, choć strzelania magicznie nie poprawił. Z duszą na ramieniu eksplorowałem każdy zakątek rozpadającego się miasteczka Union i oczyszczając je z plugastwa.
Trochę żałuję, że w grze nie było momentu, od którego by mnie zmroziło, ale horror nie musi starać się wywołać u gracza zawału serca - wystarczy strach i niepewność.