Gdzie się tylko nie zjawię to wszędzie tylko te plakaty z tymi mordami i koło nich te fałszywe hasła. Ja rozumiem telewizja, radio a tu dodatkowo pełno tego na ulicach. Jejku jak walczą o ten posag w sejmie. Niech to się wreszcie skończy, bo już rzygam tym... Całe szczęście, że wybory już w tę niedzielę.
Rzygam poprawione a tę czy tą to nie to samo?
niedzielę
W pisanym "tę" się używa.
Edit:
Trzeba było uważać na języku polskim :P
Polonisty... :D
Apeluje do wszystkich NIE idźcie na wybory.
Niech idą i głosują. Frekwencja 40 a np. 80 dużo by pomogła. Niestety jest powiedzenie: A co im tam po jednym głosie.
To ja mam pomysł: Niech Ci co nie chcą głosować niech przeleją mi na konto tylko 1 grosz. Co? Jeden grosz? A masz chłopie. I niech się znajdzie takich z 10 milionów albo i więcej. Tak działa każdy głos w wyborach.
Ja nigdy nie miałem w swoim życiu tak mało "kampanii wyborczej". Niemal nie mam czasu na czytanie gazet, telewizji od dawna nie oglądam, chyba że sport. Billboardy mnie nie rażą. Cieszę się, że w moim kraju wciąż odbywają się "kampanie wyborcze", wciąż różni ludzie o różnych poglądach mają szanse kandydować. Pamiętam inne czasy, gdy takich możliwości nie było i nie jest powiedziane, że czasy gdy u władzy pozostanie "jedynie słuszna partia" nie wrócą...
Niby wszyscy powinni iść głosować, niby są akcje zachęcające ale:
1) niespecjalnie działają
2) nawet jak kogoś namówią do głosowania wcale nie oznacza to zainteresowania polityką, co skutkuje głosem często losowym bądź na populistów
Ucząc się na przykładzie tych demokracji, które działają (najlepszym przykładem jest Szwajcarska) jedyną metodą by zachęcić ludzi to rzeczywistego zaangażowania się w politykę jest decentralizacja władzy. Ludzie ogólnie są bardziej zadowoleni i lepiej oceniają władze lokalne. Również łatwiej ich zaangażować w sprawy lokalnej społeczności, które są dla nich namacalne. Jeżeli będziemy mieli bardzo silny samorząd, i to w jego kompetencjach będzie duża część władzy to ludzie poczują, że ich zaangażowanie ma bezpośrednie przełożenie na ich życie.
Drugim etapem będzie przełożenie tego na władze centralne. I tutaj są dwie drogi, albo będą się one bezpośrednio wywodzić z władz lokalnych. Bez bezpośrednich wyborów, tylko do parlamentu trafią przedstawiciele wojewódzkich sejmików. W tym wypadku będą oni głównie winni lojalność lokalnej społeczności a nie partii bo to od niej będzie zależeć ich następna kadencja. Bo jeżeli grupa radnych, która go wybrała nie utrzyma się to i on nie ma szans. Żadna jedynka na liście dużej partii nie załatwi stołka z automatu jak to teraz działa.
Drugą opcją są dalej wybory bezpośrednie, jednak i tutaj ludzie czując, że to lokalne władze mają większy wpływ na ich życie będą mniej skłonni do zaufania wielki populistycznym partiom (PiS, PO itd.) niż ludziom z regionu, którzy się sprawdzają. Dzisiaj na niekorzyść ludzi z regionu w porównaniu do szych z partii wpływa umniejszanie znaczenia władz lokalnych, zdominowanie mediów przez partie centralne oraz brak poczucia wpływu pojedynczych obywateli. My wręcz musimy głosować na duże partie by w ogóle myśleć o zmianie. Niby na lewicy powstają nowe twory, ale te zaraz znowu się łączą. Podobnie plankton na prawicy w kółko jest wchłaniany przez większych graczy. Silny i niezależny samorząd może sprawić, że ludzie zamiast na stawać murem za partiami będą stawać murem za swoim regionem.
Lewica (z PiS na czele) prawi coś o tym, ze taka postawa egoizmu regionów osłabi państwo jako całość. Jednak patrząc na Niemcy, USA, Szwajcarię itd. ciężko dostrzec to osłabienie. I wiem, ktoś powie, że w USA przecież walka rozgrywa się pomiędzy dwoma partiami. Poniekąd tak, tyle, że partie te nie są monolitami jak takie formacje u nas. Tam wewnątrz trwa nieustanna konfrontacja interesów lokalnych działaczy zmieniająca politykę tych ugrupowań, które często nawet same w trakcie debat w kongresie występują przeciwko sobie i potrafią zawierać sojusze z przedstawicielami tej drugiej siły w konkretnych sprawach. Zauważcie, że partia u władzy wcale nie przepycha ustaw tak gładko jak ma to miejsce u nas. Ona musi przekonać też własnych członków.
Dodałbym jeszcze trzecią opcję: Silny model prezydencki.
Również wpływa pozytywnie na frekwencję wyborczą, bardziej angażuje obywateli i daje im większe poczucie kontroli nad wybieraną władzą w porównaniu do tego, co mamy obecnie.
Fajna opcja to 0 bonusow od panstwa jesli sie nie glosowalo, zadnego 500+, ulg podatkowych itp. zaraz frekfencja wywalilaby pod niebo :)
I po co ci ta wysoka frekwencja w takiej postaci?
Myślisz, że ludzie zaczną wertować programy, domagać się merytorycznej dyskusji i debat eksperckich tylko dlatego, że ktoś przymusi ich do zaznaczenia krzyżyka na kartce papieru?
Będziesz miał kilka milionów dodatkowych głosów od ludzi, którzy polityką się kompletnie nie interesują i wciąż nie mają o niej zielonego pojęcia. Pozytywów z tego nie ma żadnych.
Jeśli już do czegoś zachęcam ludzi, to do większego zainteresowania życiem politycznym na co dzień. I zawsze staram się powtarzać, że głosowanie w wyborach, to ich prawo wynikające właśnie z tego, że tu mieszkają, płacą podatki i finansują cały ten spektakl. Prawo, które powinni wykorzystywać w swoim najlepszym interesie. A nie jakiś obowiązek wobec tego czy innego polityka/celebryty, który tydzień przed wyborami nagle sobie o nich przypomina i zaczyna agitować "idźcie i zagłosujcie (na naszych)"
elathir -> napewno nie gorszej niz jest teraz :P a mogloby to poskutkowac wieksza iloscia poslow niezaleznych.
MaBo_s -> to ze ludzie do glosowania nie ida nie znaczy ze sie nie interesuja, sporo uwaza to za strate czasu "po co mam isc jak i tak nic to nie zmieni", wielu tez sie poprostu nie chce bo maja to w dupie, lub nie maja na kogo glosowac. W ogolnym rozrachunku % ludzi ktorzy kresliliby to jak lotto nie byby za duzy.
Oczywiscie zmianiona musialby tez ordynacja wyborcza i to jak finansowane sa partie, bo tu tak naprawde lezy pies pogrzebany. Ciezko w polsce zaistniec jako bezpartyjny ze wzgledow finansowych, do tego system subsydiow jest zenujacy w tej formie jaka mamy teraz.
Czyli twoim zdaniem się interesują, ale mają to w dupie?
No to jak to jest w końcu?
Bo jeśli ktoś interesuje się polityką, to wie, że to kto rządzi ma znaczenie dla jego portfela, stanu państwa i otoczenia w jakim żyje. Więc nie powinien mieć tego w dupie, bo za tymi glosowaniami idą konkretne pieniądze, które będziemy mogli zarobić/zaoszczędzić i kierunek w jakim ma zmierzać państwo.
Twoje argumenty się wzajemnie wykluczają. Jeśli ktoś się rzeczywiście interesuje, powinien mieć jakieś poglądy, wiedzieć która opcja polityczna im odpowiada i dlaczego istotne jest głosowanie na nią, a nie pitolić w kółko, że "poszedłbym ale i tak nie ma na kogo glosować".
Fajna opcja to 0 bonusow od panstwa jesli sie nie glosowalo, zadnego 500+, ulg podatkowych itp. zaraz frekfencja wywalilaby pod niebo :)
Fajną opcją to jest 0 bonusów od państwa w ogóle, niezależnie od niczego, państwo nie jest od rozdawania pieniędzy.
demon92 -> nie jest tez od okradania ludzi co robia notorycznie :P
@Kilgur: I co zrobisz? Nic nie zrobisz. Kradną, dlatego nie powinni rozdawać, co by nie pogarszać sytuacji. Oczywiście nie mówię, że nie ma być jakiejś drobnej pomocy na wypadek nagłych sytuacji, upadków firm, czy dla ludzi niepełnosprawnych, ale nie powinno być żadnych stałych 500+ czy zasiłków rozdawanych przez rok, dwa, trzy, dziesięć. Państwo powinno się starać, żeby rozdawnictwa było najmniej jak się da.