Na widok tego słowa nudno mi się robi...
Np. Fizyka i uczenie się jakiś dynamik czy termodynamik i inne głupoty. Matematyka? Podstawy wystarczą. A po cholerę mi znać funkcje trygonometryczne czy logarytmy?
Chemia? Nic nie pamiętam z tego. Recytacja wierszy? Po co mi to. Itp.
Mając już dawno szkołę za sobą oceniam ją na minus. Wystarczy uczyć podstaw a nie głupot, które w życiu się nie przydają. To co dałem powyżej i to do przykładu i wogóle w życiu mi się nie przydało. I jeszcze zadają dzieciom zadania na ferie i inne wolne dni, aby się uczyli. To kiedy te dzieci mają odpoczywać?
Pamiętam jak na ferie pani z polskiego kazała się nauczyć wiersza na pamięć Litwo, ojczyzno moja. Zmarnowane ferie to raz, dwa po co to? 3. Litwo ojczyzno moja? Jestem Polakiem.
I tak mordują nauczyciele tych dzieci. Nawet na wolnym nie mają spokoju.
Litwo ojczyzno moja? Jestem Polakiem.
A myślałem, że dziś na GOL-u już będzie nudno...
O odezwał się ten co zadaje tylko pełno zadań dzieciom na wolne.
Człowieku, ja zadaję na wolne i na niewolne. Zadaję zawsze i o każdej porze.
Jak się obudzę w środku nocy na siku, to siadam do dziennika elektronicznego i rozsyłam zadania domowe. Do zrobienia na rano. Nawet w wigilię. I każdy z moich uczniów musi w środku nocy otwierać dziennik i sprawdzać, co ma zrobić. Jak mam dwie lekcje w ciągu dnia z jedną klasą, ale rozdzielone na przykład religią, to na pierwszej zadaję zadanie, które ma być zrobione na drugą. Zadaję, bo lubię. Zadaję, bo bez zadawania nie ma szkoły. Zadaję, bo sprawdzanie zadanego zadania to istota bycia nauczycielem.
Zadaję, bo lubię. Zadaję, bo bez zadawania nie ma szkoły
Mylisz się. W UK w wielu szkołach nie ma czegoś takiego, a Angole przez to znacznie lepiej na tym wychodzą w przyszłości ;)
Hydro2 ---> tak wychowują swoja klasę robotniczą, a klasa wyższa wysyła swoje dzieci do najlepszych szkół z internatami gdzie przez kilka lat nic innego nie robią tylko się uczą i robią prace "domowe".
A w Japonii zadają dzieciakom prace domową nawet na wakacje. Ale ja wiem dlaczego to się nie podoba w Polsce, bo rodzice muszą wtedy poświęcić czas swoim małym pincetplusowiczkom.
Mialem na mysli fakt, ze nie ma tam czegoś takiego, jak prace domowe, czy nauka niechcianych przedmiotów. Liczy sie.....frekwencja :)
Czasem można coś zadać. Ja np. pamiętam wolne bożonarodzeniowe. Nauczyciel z matmy nazadawał zadań i dodał, aby nam się nie nudziło, inny z historii nauczyć się na klasówkę po świętach, jakaś pani od polskiego wierszyk na pamięć, a pani od geografii wklepać na pamięć stolice państw z Azji. Zajebista przerwa od szkoły. :-(
Myślę, że trochę jednak tej szkole zawdzięczasz, bez dobrej edukacji nigdy nie zostałbyś pilotem
Podstawy rozumiem. Umiem czytać, pisać, u Danusi w sklepie wiem czy dobrze mi wydała itp. Ale jakieś dynamiki, psitagorasy czy inne gówna? A sio mi z tym.
Co do lotnictwa czy innego zawodu to człowiek sam sobie dobiera szkołę na co ma ochotę a nie musss...
Również uważam że dla większości osób umiejętność literowania, rozpoznawania znaków na banknotach i wypełnienia formularza na 500+ by wystarczyła, szkoda tracić dla nich nasze pieniądze z podatków.
Ale potem niestety pojawiają się problemy, jak szwagier wysyła cię po ćwiartkę a ty wracasz z półlitrówką bo nie wiesz ile to 1/4.
Ułamków nie wymieniłem, bo to się w życiu przydaje. Ale trygonometria, logarytm czy całki?
Ale potem niestety pojawiają się problemy, jak szwagier wysyła cię po ćwiartkę a ty wracasz z półlitrówką bo nie wiesz ile to 1/4.
ja bym nie powiedzial, ze to problem
chociaz z drugiej strony, jakby mnie szwagier wyslal po cwiartke to bym sie zaczal zastanawiac co z nim jest nie tak
Bullzeye_NEO ---> no dobrze masz rację.
A więc szwagier wysyła cie po trzy ćwiartki, w sklepie takich nie ma, pani daje ci 0.75 a ty myślisz że chce cię oszukać albo że nie starczy.
VirtualManiac ---> zakres materiału z całek czy logarytmów jest naprawdę symboliczny jeżeli chodzi o nasze szkoły.
Jeżeli chodzi o trygonometrię to to są naprawdę podstawy, nie ma już nic prostszego w matematyce poza tabliczką mnożenia.
Nie pijam wódki, ale nigdy nie widzialem w jednej butelce 0.75 :p
To czemu nie poszedłeś do zawodówki? Tam miałbyś tego mniej.
A tak na poważnie, wiele tych elementów pozornie nie ma tylko sensu. Nauka wierszy na pamięć rozwija pamięć i zasad mnemotechniki (dzięki rymom). Matematyka uczy logicznego myślenia oraz wykorzystania narzędzi do rozwiązywania problemów. W dużej mierze fizyka też. Itd.
Niby tak. Ale powinien być inny program nauczania i mniej przedmiotów i łatwiej.
Uczyć głupot na siłę.
nvm...
Litwo ojczyzno moja? Jestem Polakiem.
Słyszałeś kiedyś o czymś takim jak Unia w Krewie, Jagiellonach i historii Polski w ogóle? Wilno kiedyś leżało w granicach Polski, szok i niedowierzanie.
Tak Wilno było polskie. Tylko czemu na Litwę mam mówić ojczyzno moja?
Poczytaj kto napisał inwokację i gdzie spędził większość życia.
Słuchaj. Wiem o tym. Tylko czemu odniósł się jako do Litwy ojczyzno moja? Wiem, że wtedy Polski nie było na mapach.
A tak na poważnie funkcją szkoły jest wszechstronnie rozwijać cię intelektualnie i społecznie, pomóc ocenić tobie samemu jakie masz możliwości na przyszłość i jaka drogę życiową powinieneś wybrać.
Wiedza sama w sobie jaką zdobywasz jest drugorzędna, bo chodzi o to aby nauczyć się ją zdobywać i przyswajać.
Nie ma co ukrywać że szkoła jest również metodą oceny twojej osoby przez społeczeństwo aby wiedziało do czego możesz się przydać i na co cię stać.
Mnie ciekawi jak sprawdziłby się program nauczania wybierany indywidualnie przez uczniów w sensie szkoła podstawowa program, jaki jest teraz,a od liceum uczeń mógłby wybrać kilka przedmiotów, których chce się uczyć.
Taki uczeń nic by nie wybrał. Szkoła podstawowa powinna uczyć podstaw czyli pisanie, czytanie, podstawy matematyczne, geograficzne itp a nie kurde uczenie pitagorasów, talesów, wzory skróconego mnożenia, dynamika na fizyce, wierszyki na pamięć na polskim i inne głupoty.
Zdziwisz się ile razy przyda ci się wiedzą, że jak podniesiesz do kwadratu dwa boki trójkąta i je dodasz to wyjdzie ci drugi bok trójkąta do kwadratu.
Hydro2124Legend
Zadaję, bo lubię. Zadaję, bo bez zadawania nie ma szkoły
Mylisz się. W UK w wielu szkołach nie ma czegoś takiego, a Angole przez to znacznie lepiej na tym wychodzą w przyszłości ;)
Hydro, ile razy i jak dlugo byles w UK, ze tak dobrze znasz tutejsze realia?
Ja ? Tylko raz, ale mam mnóstwo znajomych (w tym kilku bliskich), którzy tam siedzą od lat i opowiadali mi to i owo o edukacji w UK, w tym to i to calkiem niedawno :)
I w rezultacie nastoletni Brytyjczycy wygrali ranking na najgłupsza młodzież na świecie. Z tego powodu jakiś czas temu (2009 chyba) w UK była wielka reforma edukacji mająca podnieść poziom. Protestów było sporo ale podobno się udała, bo młodzież z końcówki wskoczyła w połowę rankingu. Jednak własnie dość mocno zagęszczono tam edukację, dorzucono materiału, wróciły prace domowy, których wcześniej nie było itd.
Przecież Hydro pisze o szkołach publicznych. Bogaci brytyjczycy, ich elity posyłają swoje dzieci do prywatnych szkół, które działają zupełnie inaczej i mają dużo większe wymagania, rygory i dużo wyższy poziom nauczania od publicznych.
Publiczny system edukacji na poziomie powszechnym znajduje się daleko w tyle za wiodącymi: japońskim, fińskim, koreańskim czy australijskim.
Wysoki poziom zaś prezentują nie szkoły, "gdzie nie ma prac domowych" tylko te niepubliczne i najlepsze brytyjskie uniwersytety.
Ale skąd Hydro miałby o tym wiedzieć...
A jakie to ma znaczenie? Wg ciebie kazdy wiekszosc Brytoli jest bogaczami, a ja piszę o przeciętnym Smithie/Kowalskim (czyli znacznej większości), a nie ludzi, którzy wysyłają swoje pociechy gdzieś do prywatnych szkół/uczelni, ale skad mabo_s moze o tym wiedziec.
Hydro - ja za to slyszalem od znajomych ze kierowcy robia pod siebie aby targety utrzymac:0
MaBa_s - tez od znajomych slyszales? ;) Masz naprawde mgliste pojecie o szkolach publicznych. Oczywiscie sa lepsze i gorsze, od tego sa ogolnie dostepne rankingi, i ludzie zmieniaja miejsca zamieszkania tylko po to aby zalapac sie do lepszej publicznej szkoly. Wiele szkol publicznych prowadzi bardzo duzo zajec dodatkowych, co pozwala na to aby dzieciaki nie tylko zdobyly wiedze ale i dobrze rozwinely sie w kierunku swoich zainteresowan.
Moje dzieciaki akurat bedac w publicznej dostaja prace domowe i nie jest u nich tak, ze sa zostawione same sobie przez caly dzien w szkole a nauczyciel odbebni temat. Akurat z moja starsza corka nadrabiam material w domu, bo jest prawie rok mlodsza od innych dzieciakow klasie i nie che aby zostal a w tyle. Takze musze powiedziec, ze material jaki przerabiaja jest tak mniej wiecej 3 lata do przodu w stosunku do tego co jest w polskiej podstawowce
Kierowcy to zawód, ktory utrzymuje ten świat w ryzach :P Tyle Ci powiem. Z resztą masz rację :)
Wy tak dobrze wspominacie szkołę i uczenia się tam głupot oraz ferie zawalone nauką?
oczywiscie ze dobrze wspominam szkole. bylem na tyle zdolny ze zamiast sleczec na pracami domowymi caly wieczor, moglem szybko konczyc i isc grac w gale.
Ja też dobrze wspominam pod innym względem. Ale uczyć zbędnych głupot? I te grube książki do nauki. Nie chodziłem do gimnazjum, bo jeszcze zaliczyłem się na 8 klas.
Ale uczyć zbędnych głupot?
To, że Ciebie coś nie interesuje, nie oznacza, że jest to głupotą.
Kujonem nie byłem. I moi rówieśnicy też nie interesowali się tym jak np. działa 1 zasada dynamiki z fizyki... Tzn. Nauczyć się tego na pamięć i na klasówce dostać 5.
Widzisz, a ja się interesowałem, zrozumiałem i teraz ciesze się, bo zostałem (w sumie to już z 10 lat będzie prawie) inżynierem (mgr też gdzieś się tam plącze).
Więc opcje mamy trzy:
1) ograniczyć materiał i pogodzić się z brakiem lekarzy i inżynierów
2) zachować lub rozbudować materiał, gdzie 80% uczniów będzie narzekać, że za dużo ale 20% skorzysta na tym i będziemy mieć wykształcone kadry
3) zrobić jak w USA, czyli już w dzieciństwie segregować dzieci na te zdolne i na resztę, edukować porządnie tylko te potencjalne 20% a resztę olać. Oczywiście wiadomo, rodzice nie pogodzą się z tym, że ich dzieci nie załapały się do tych 20%, zamożni kupią im dobrą edukację, pozostali nie.
Elathir - Tak tyle że segregowanie społeczeństwa jest dość krzywdzące zważywszy na to że jeden dzieciak będzie uzdolniony w kategorii np. fizyki kwantowej, a inny który nie zdołał się załapać na lepszą kategorię będzie wykazywał lepsze zrozumienie w takiej biologii, a nie zostanie on np. wyłapany przez jakiś powiedzmy system oceniania potencjału i taki dzieciak z rodzicami mają problem.
Dlatego nie twierdzę, że to dobre rozwiązanie. Ot jedno z kilku. Każde ma swoje wady i zalety.
1)
+ dzieci mają bezstresowo i przyjemnie
- za kilkanaście lat będziemy w głębokiej .....
2)
+ każdy ma równe szanse
+ lepsi ciągną trochę w górę słabszych
- wielu uczniów ten system nauczania przerasta, zwłaszcza gdy część osób nadąża a część nie
- ci lepsi są ciągnięci w dół przez słabszych
3)
+ najefektywniejsze spożytkowanie środków
+ większość dostaje poziom edukacji dostosowany do możliwości
- wspomniane przez ciebie błędy, co z zdolnymi, których nie uda się wyłapać?
- cierpią często na tym średni, bo nie są ciągnięci w górę przez lepszych a tylko ściągani w dół przez słabszych
Proszę pozwólcie mi wrócić do czasów technikum... Proszę ...
A co wyniosłem? Z chemii dalej jestem zielony. Z fizyki to samo itp. Zawdzięczam szkole tylko to, że nauczyli mnie pisać, czytać, liczyć nawet ułamki itp.
Podstawy. Wystarczą podstawy.
Może dlatego że te podstawy mają obudzić w tobie potencjalne zainteresowanie daną gałęzią nauki?
Może dlatego żebyś miał chociaż podstawową wiedzę na temat otaczającego cię świata?
Jak 90% dzieciaków traktowałem szkołę jako zło konieczne, chodziłem, krzywda mi się nie działa, ale jak kończyłem liceum to myślałem że wygrałem życie. Na studiach było nieco lepiej, bo swoje zainteresowania mogłem skierować w konkretnym kierunku, ale wciąż uważam że to właśnie w pracy jest najlepszy etap mojego życia - po raz pierwszy zarabiam sensowne pieniądze, robię to co lubię i nie jestem od nikogo zależny.
Dawne dzieje wspominam z nostalgią, ale jak otwieram niektóre sprawozdania to aż ciarki mi przechodzą po plecach, nie chciałbym wrócić.
Nie zmienia to faktu że jako zasraniec myślałem że głupie zadania to zło konieczne ("do czego mi się to niby przyda?"), nie rozumiejąc kompletnie że nie chodziłem na matematykę po to żeby po 10 latach potrafić wyprowadzić transformatę Fouriera, ani nie po to na biologię żeby wymienić X rodzajów tkanek i komórek występujących w dupie pszczoły.
Edukacja to ekstremalnie ważny etap kształtowania człowieka, umożliwia poznać jak działa świat, jak sprostać problemom, myśleć logicznie, kojarzyć fakty, interpretować, podejmować decyzje i sięgać w dobre miejsce by osiągnąć cel. A że jest to okraszone nudnymi i bzdurnymi zasadami, a czasem formułkami - taka specyfika systemu, nie jest idealny.
Kiedyś na 'nerdów' patrzyłem jako cwaniak pełen cynizmu ("hehe ale przegryw"), teraz jestem dostatecznie stary żeby wiedzieć że byłem po prostu debilem a ludzie którzy mają dużo powiedzenia na trudne, zarazem interesujące tematy bardzo mi imponują.
Lubię ludzi ciekawych świata, są (dla mnie) zdecydowanie ciekawszymi kompanami niż ameby których największym zmartwieniem są pierdoły którymi żywi ich social media i inne kompletne bzdury. Zacząłem też doceniać zagadnienia takie jak matematyka czy fizyka, dla których jestem po prostu za głupi, ale uważam za niesamowicie ciekawe - dlatego często oglądam np. kanał Numberphile na YT, co za czasów szkoły byłoby dla mnie jakimś absurdalnym żartem.
Kiedyś myślałem też że każdy dorosły defaultowo to ogarnięty człowiek, teraz widzę ile po świecie stąpa głupków którzy podejmują beznadziejne i nieodpowiedzialne życiowe decyzje i po prostu nie potrafią myśleć i wyciągać wniosków.
Nie zgadzam się też że nauczyciele to sadyści, niektórzy byli świetni, niektórzy zaś niekompetentnymi chamami którzy kompletnie się nie nadają do swojej pracy - ale stąpam już po tym świecie prawie 30 lat, więc wiem że tacy ludzie są w każdej branży, każdym szczeblu i każdym zakątku świata.
Nic dodać nic ująć.
Do ludzi nie dociera, że nauka na pamięć ma bardziej na celu ćwiczenie pamięci niż zapamiętanie tego wszystkiego. Wiadomo przy okazji jakieś podstawy zostaną i to też jest ważne ale nikt nie oczekuje, że po trzech latach będziemy pamiętać wszystko czego się uczyliśmy. Liczy się to, że nauczyliśmy się uczyć. Najwięcej daje tutaj oczywiście matematyka, bo uczy logicznego myślenia, kojarzenia faktów, zastosowania danych narzędzi według potrzeb.
Człowiek idąc na studia często dowiaduje się, że większość tego czego się uczył to bzdury. Bajki opowiadane młodzieży by wydawało jej się, że rozumie świat. Duże uproszczenia, wręcz anegdoty. Jednak bez nauczenia się ich nie byłby w stanie potem przyswoić prawdziwej wiedzy. Nie umiałbym jej pojąć, nauczyć się. Nie miał by dość miejsca w pamięci by ją zapamiętać. Nie znałby pojęć ułatwiających kojarzenie i uczenie się.
Podpisuję się wszystkimi czym mam pod waszymi wpisami.
To też jest ciekawe co nie? Z tego co wiem to żeby zostać profesjonalnym pilotem to fizykę trzeba znać jak mało kto.
spokojnie w dzisiejszych czasach pilot jest tylko po to by pasażerowie czuli się "bezpieczniej"
jednaj już nie jeden wypadek pokazał nam że było by ich mniej jakby pilotów nie było.
Bynajmniej do takiego wniosku doszedłem oglądając Katastrofa w przestworzach na NG gdzie chyba w 9 na 10 przypadkach winę za katastrofę ponosił człowiek.
Nowoczesne maszyny to robią wszystko same, ekstremalny przypadek widziałem, gdzie pilot swoim działaniem spowodował wypadek, choć komputer robił wszystko by do niego nie dopuścić i jak symulacje wykazały wystarczyło by, że pilot puścił by stery to by tragedii nie było.
@Mutant z Krainy OZ
no popatrz człowiek całe życie się uczy
Z Maniaca taki pilot jak ze mnie kobieta.
Not2pun - bynajmniej to nie to samo co przynajmniej, z tym slowem twoja wypowiedz nie ma sensu.
not2pun --- Nawet mi nie przypominaj tego programu. Latem pierwszy raz leciałem samolotem i przez bite 3 godziny myślałem nad każdą śrubką, szybką, instalacją i elementem znajdującym się w samolocie czy też za chwilę coś nie pierdyknie i nie stanę się jedną z 200 anonimowych ofiar o których głośno będzie we wszystkie gazetach, internetach i telewizjach tego świata :)
W Polsce system edukacji to typowa porażka nie uczy jak zarabiać jak rozwijać swoje możliwości i pasje, przedsiębiorczości kreatywności kontroli finansowej jak osiągać cele jak znaleźć motywację żeby żyć tak jak chcesz i robić to co chcesz i być szczęśliwy itd itd...
Mam wrażenie że jest tworzony pod wychowywanie kolejnych niewolników systemu którzy będą robić coś czego nie lubią zarabiać za mało i być posłuszni typu praca dom zakupy nowe auto na kredyt mieszkanie na kredyt podatki ponad wszystko piwo internet raz na rok jakoś wyjazd wakacyjny typowe zombie systemu.
Urok szkół niestety. Powinni uczyć tego co jest naprawdę potrzebne do życia , żeby jakoś móc w nim funkcjonować. Po co komuś budowa pantofelka do życia ?