Mroczna Wieża 1: Roland - to coś więcej niż książka, to początek wielkiej przygody.
Czytalem w liceum i doslownie zylem wtedy swiatem wykreowanym przez Kinga. Wrocilem niedawno, 10 lat pozniej. Dalej uwazam to za szczytowe osiagniecie Kinga, choc tym razem bardziej zaczela mnie kluc w oczy nierowna jakosc niektorych (zwlaszcza pozniejszych) tomow. Fajnie, ze wspomniales o tej sadze, moze ktos nowy sie skusi.
Dlugich dni i przyjemnych nocy!
Im dalej tym gorzej a ostatni tom to porażka na miarę "korony kruluf". Przeczytać pierwszy tom i zapomnieć.
Opinia sprzed 8lat:
spoiler start
Jestem po świeżym nadczytaniu całej serii. Jakoś nigdy nie byłem specjalnym fanem Kinga - dla mnie to bardziej rzemieślnik niż artysta - fakt robi książki zadowalające, czasem dobre - ale nie trafiłem na wybitne. Jako taki moglem spokojnie (czytaj:bez trwania w pozycji na klęczkach) czytać. Pierwsza część niezła, trochę psychodelii, Ronald bezwzględny - śmierć Jake'a przywitałem z pełnym zadowoleniem. Świat odrealniony z pogranicza snu. Myślę sobie - no takiego Kinga to nawet zdołałbym zapisać do swojego panteonu... niestety im dalej w las tym gorzej. Część druga, niestety pozbawiona została tego odrealnienia, Roland nabiera człowieczych cech traci cechy bohatera - szkoda. Rzecz moim zdaniem tragiczna - King przenosi akcję do "rzeczywistości" - to co udaje się perfekcyjnie Zelaznemu - w tym przypadku odciąga czytelnika od niesamowitości i wprowadza kolejne elementy normalności i... nudy. Przepraszam panie autorzu ale ja oczekuje pełnej kreacji świata do którego nie mam dostępu a nie opowieści o ćpunach, i jakimś miniaturowym ojcu chrzestnym...
W następnych częściach Roland staje się coraz bardziej płaczkowatym bohaterem, rodem z telenowel, King cudownie wskrzesza Jake'a żeby rewolwerowiec miał syna, cudownie dodaje nogi (na szczęście tylko chwilowo) Susannah. I na samym końcu wprowadza "śmieszne", zwierzątko-towarzysza (..pokemona?) żeby było "ciekawiej" i bardziej dla młodzieży.
W środkowych częściach są oczywiście ciekawe momenty: Szardik, Miasto Lud - dobre chociaż widziałem to już kilka razy, Blain Mono - oszalały pociąg - nieźle, nieźle.
Całości mojej rozpaczy dopełnia przedostatni tom. Ego Kinga wzrasta pod niebiosa - nie ma to jak umieścić siebie samego w książce jako "prawie" boga... Ilekroć czytałem fragment o kingu miałem ochotę wywalić książkę przez okno...
Całość odrobinę ratuje końcówka - ostatnie 200stron - lekki ded-end (chociaż zakończenie gdy wszyscy są szczęśliwi i zakochani rozczarowuje...), powrót do "znajomego" odrealnionego świata cieszy.
Samo zakończenie - jak zakończenie - może się podobać lub nie - rzecz gustu. Jak dla mnie może być - chociaż widać że Kingowi zabrakło wyobraźni.
Podsumowując:
Wydaje mi się że King próbował zrobić monumentalne dzieło na miarę Władcy Pierścieni Tolkiena - własny świat, bohater go ratujący, epicka podróż do celu, wielki zły itd itd.
Niestety (piszę to z prawdziwym żalem bo po pierwszym tomie miałem wielkie nadzieje) autorowi zabrakło "pary". Stworzył świat niby bogaty - ale jednak płytki i sztampowy. Bohaterowie poboczni nie zapadają w pamięć (no może z wyjątkiem Blaina i Andy'ego). Zakończenie nie zaskakuje, nie daje satysfakcji, nie jest czymś wielkim, wyjątkowym itd.
Jednym zdaniem: King jest jaki jest - dobry rzemieślnik - czas z Wieżą, to czas miło spędzony ale bez przeżyć wyjątkowych.
spoiler stop
Dotarłem do Pieśń Susannah i jest masakra, tak jak pierwsze 3 tomy przeszły gładko tak im dalej w las tym coraz ciezej.
Pierwsza część komentarza - oj, jak niechlujnie napisany jest ten tekst. Zgroza. Do poprawki co trzecie zdanie. Na szybko kilka zmian:
"W rolach głównych Idris Elbaw jako Rolanda" > Elba i Roland, za dużo tych "a".
"Drugim powodem jest ciekawość odnośnie do bohaterów" > po co to "do"?
"Akurat udało mi się wygrzebać w dobrej cenie trzy pierwsze tomy za trzydzieści złotych" > albo w dobrej cenie, albo za 30 zł. Niepotrzebnie dwa razy o tym samym.
Zdecydowanie polecam Ci przeczytać wszystko raz jeszcze i poprawić, w miarę możliwości. Przecinki też fruwają, jak chcą :)
---
Druga część komentarza. Kinga uwielbiam, niewiele jest jego książek, które by mi się nie podobały. Z różnych względów Mroczną wieżę omijałem, aż do teraz. Jakiś miesiąc temu po raz pierwszy uporałem się z wszystkimi siedmioma tomami. Było trochę nierówno, ale ogólna jakość opowieści jest dla mnie bardzo wysoka. Cały wykreowany świat, bohaterowie, nawet King w Kingu. Zagrało. No i finał bardzo adekwatny, choć epilog rzeczywiście "meh". No ale King ostrzegał przed epilogiem, więc jest usprawiedliwiony :)