Granie na pełny etat – kiedy zabawa staje się pracą, czas odpuścić
Właściwie u mnie było podobnie z Forza Motorsport 7, gdzie robiłem tygodniowe wyzwania czy jeździłem w lidze dla samochodów oraz strojów dla kierowcy. I zamiast cieszyć się grą, to musiałem wyjeżdżać nudne wyścigi po kilka okrążeń nawet w klasach, które mi w ogóle nie odpowiadały.
Kiedyś jeszcze miałem gula o samochody dla społeczności za aktywność do FM3 i 4, ale w końcu dałem sobie spokój. Już sama myśl o wyłączeniu wsparcia dla tych tytułów się mi czasem słabo robi.
Dlatego wolę klasyczne gry single, a nie free-to-play z mikropłatności. Takie elementy są dla mnie stresujące i strata czasu.
Wprawdzie gram w World of Tanks i World of Warships, ale nie muszę logować codzienne.
Gram w Ogeja ale mam tak zabunkrowane planety, że loguje się żeby tylko coś tam porobić i znikam więc teoretycznie nikt mnie nie zaatakował od kilku lat.
Eh, dałem się złapać na takie gry parę razy.
EvE Online - stare dzieje, ale to była dosłownie druga praca. Nęciły fajne statki do zdobycia kiedyś w odległej przyszłości, gigantyczne bitwy z trailerów. W praktyce tak nudnej, żmudnej rozgrywki jeszcze nigdzie nie doświadczyłem. To była tortura którą znosiło się by dotrzeć do jakiegoś wątpliwego osiągnięcia, które cieszyło przez chwilkę.
War Thunder - w te lato gra sama już mnie zachęciła do rzucenia jej w cholerę gdy okazało się że samolot który bym chciał z eventu to codzienne harowanie przez 2 tygodnie po parę godzin. Dałem się na spokój nie tylko z eventem, ale i całą grą.
MTG Arena - jeszcze gram, ale też już zaczynam mieć dosyć. Logowanie się tylko by zrobić daily questy grając netdeckiem którym nie lubię grać przeciwko innym top deckom przeciwko którym nie lubię grać, dostając przy tym co 2gi match manascrewem po dupie i tylko się irytując.
Trzeba jednak obiektywnie spojrzeć na swój czas wolny i ocenić, czy na prawdę jest tak bezwartościowy, że warto go marnować na taki chłam. Lepiej zagrać w coś co nie jest rozciągniętą w czasie papką skonstruowaną tak by dawkować 5 minut przyjemności na 5 godzin 'gry'. Niestety to zaczyna wnikać nawet w gry 100% singlowe.
Artykuł dla "platyniarzy" od $ony :)
A ogólnie na szczęście mam życie i jestem filthy casualem co gra średnio 8-10h tygodniowo dzięki czemu nie wpadłem w nałóg plus znalazłem wiele innych ciekawych/ciekawszych zajęć.
Platynę zdobędziesz i możesz odpuścić, nie jest tak źle.
Większość nowych MMORPG'ów odstawiałem dlatego, że nie sprawiały mi frajdy, tylko zmuszały do pracy. To bardzo powszechny problem w tym gatunku. Jedynie w ESO zostałem na dłużej, bo nie wywiera na mnie żadnej presji. Chociaż też potrafi nudzić. Zdecydowanie wolę gry singleplayer.
Jak materiały, które piszesz mówią ludziom co mają lubić a co nie, to pora odpuścić.
Jak czujesz się urażony czytając felietony o gierkach, to pora odpuścić Internet ;)
urażony? chyba sobie żartujesz. Jedyny kto mógłby się czuć urażony to osoba, która zapłaciła za napisanie takiego badziewia. Ludzie, którzy nie rozumieją, że ktoś inny lubi taką a nie inną formę rozrywki nie powinni się pchać do dziennikarstwa.
W ogóle kto dał Ci to do napisania? W profilu nie masz ani jednej produkcji bazującej na grze online, już nie wspominając o MMORPGach - które w szczególności pasują do gry typu "druga praca".
Skąd wiesz, że to badziewie, skoro komentarzami zdradzasz że lekturę ograniczyłeś do góra pierwszego akapitu? Obrazki się nie spodobały czy tytuł? :)
@Raykkaiz -> @Czarny Wilk ma rację. Za tyle czasu można poświęcić na gry single i inne, co dają znacznie bogatsze doświadczenie i lepsze satysfakcji, zamiast na "grind" i "obowiązki" w grach "free-to-play". Po co tracić czasu na powtarzalność i monotonność? Życie jest krótkie, a szczególnie młodość.
Za tyle czasu na ukończenie Hollow Knight, Wiedźmin 3, Resident Evil 2, Walking Dead czy niekończący 1 free-to-play i powtarzalne misje dzienne? Co jest lepsze?
Ale wiesz, jak działa pokusa, a ludzie lubią wpadać w tę pułapkę. On pisał artykuł dla dobra graczy, żeby nie popełnią tego samego błędu co niektórzy i nie będą potem żałować. Trzeba jakoś niektórzy uświadomić i wyrwać z "nałogu".
Większości gry z gatunku "free-to-play" często są zrobione przez twórcy z myślą o zarobienie pieniędzy i utrzymanie popularności, a nie z pasji. Nigdy nie szanują czyjej czasu i mają to w nosie. Dla nich liczą się tylko pieniędzy.
To nie jest kwestia "kto lubi, to jego sprawa". To jest poważna sprawa, bo to nie różni się od pracoholizm i zakupoholizm.
Wiem to z doświadczenie. Więc przestań narzekać na "dobre rady" i dorośnij.
@Sir Xan nie wiem co jest tak trudnego w zrozumieniu, że niektórzy po prostu lubią grind, a historie mają głęboko w tyłe. I wcale nie żałują poświęcanych godzin czy lat na bycie lepszym w jednej grze. Jeżeli nie ogarniasz tak prostej rzeczy to kto tu ma dorosnąć.
@czarny wilk oczywiście, że przeczytałem całość. Dałeś się ponieść grindowi i po kilku doświadczeniach z tego typu grami stwierdziłeś, że to było marnotrawstwo czasu. Tylko, że bezpośrednim odbiorcą gry nastawionej na grind nie jesteś ty. Więc nie wiem dlaczego dali takiej osobie akurat ten artykuł do napisania.
@Raykkaiz -> Czytaj artykuł ze zrozumieniem. Zauważ, że są dużo ludzi, co lubili ten "grind" początkowo, a potem bardzo żałowali. Czarny Wilk często o tym wspominał.
Wiem to z doświadczenie, bo ja też tak miałem grając w MMORPG free-to-play i nie znam nikogo, który nigdy nie żałował poświęcony czas na "nadmierny grind" po 1-2 lata i zrezygnował z gry. Musiałem wyrwać z tej przeklęty MMORPG i mocno żałowałem, że za tyle czasu nie poświęciłem na mnóstwo gry single, który sporo zagapiłem.
Grind w free-to-play mocno się różni od grind w klasyczne, single gry jRPG, jeśli chodzi o długość.
Nie wszystkie elementy w nowe gry AAA są warte czasu jak powtarzalne zadanie poboczne w większości gry sandbox. Tylko nieliczne gry są wyjątki od reguły takich jak Spider-Man. To zależy od jakość gry.
Czytaj też komentarzy tutaj i mają podobne zdanie, więc nie masz racji i nie ma sensu jest o tym bronić, bo nie warto.
@Raykkaiz: Sir Xan w zasadzie napisał to co chciałem, ale jeszcze raz. Jeśli rzeczywiście przeczytałeś felieton, to ewidentnie go nie zrozumiałeś, bo nie ma tam krytyki grindu jako takiego, a jedynie wskazanie, że warto go sobie odpuścić w momencie, gdy ten przestaje sprawiać jakąkolwiek przyjemność i brniemy w niego dalej z głupiego przyzwyczajenia. Dopóki sprawia on przyjemność, grindujmy do woli, po to gry są żeby się przy nich bawić. Jak zabawa zmienia się w jakiś dziwny obowiązek z którego de facto nie mamy nic, no to wtedy warto się opamiętać.
A skoro już tak czepiłeś się tych MMO, do których nieogrywania zresztą wyraźnie nawiązuje w tekście (na pewno przeczytałeś, skoro tak usilnie ignorujesz fragment o UO? ;>), to widzisz, dla mnie to tym większy problem, że unikam takich gier, a mechaniki z nich i tak atakują mnie w grach SP i quasi-SP.
No to już znasz, przez 14 lat grałem w jakieś mu onlajny, warcrafty, path of exile, guild warsy czy inne grindowniki. I o dziwo nadal mam się dobrze i nie żałuję nawet minuty spędzonej na te gry. To, że ty zawaliłeś sobie jakiś etap życia grając w MMORPGI to nie jest wina tych gier tylko twoja. Niczego nie bronie, bo nie muszę, piszę tylko, że wraz z autorem macie bardzo ciasne klapki na oczach.
@Raykkaiz -> macie bardzo ciasne klapki na oczach
Chyba tylko ty. Czytaj to jeszcze raz cytat Czarny Wilk:
Dopóki sprawia on przyjemność, grindujmy do woli, po to gry są żeby się przy nich bawić. Jak zabawa zmienia się w jakiś dziwny obowiązek z którego de facto nie mamy nic, no to wtedy warto się opamiętać.
Nikt Ci nie zabroni i miło, że dobrze się bawisz w tym. Ale ten artykuł jest skierowany raczej do graczy podobne do Czarny Wilk i ja, a nie ty. Daj się spokój z tym. Czepiasz się na siłę. Lepiej opuść forum i idź pograć w gry, co lubisz. :)
Nie zapominaj, że gry free-to-play są często zmienione przez twórcy z upływem czasu (głównie balans gry) i mogą doprowadzić graczy do płaczu, że zmarnowali tyle czasu na darmo. Trzeba uważać, czy warto poświęcić tyle czasu na nagrody, co nie będą trwałe, ani pewne?
Przywiązywanie się do czegokolwiek można nazwać nierozsądnym. Nie jestem emocjonalnie niestabilny, gra nie doprowadzi mnie do płaczu - może dlatego, że nie mam wpływu na decyzję twórców. Nie mam problemu z porzucaniem gier i przesiadanie się na nowe, ani nie wykluczam ewentualnych powrotów gdy gra stanie się taka jaka mi pasuje.
> Ale ten artykuł jest skierowany raczej do graczy podobne do Czarny Wilk i ja, a nie ty.
A gry, które mogą być 'drugą pracą' nie są skierowane do graczy podobnych do Ciebie czy autora. To jak pisanie o tym, że ludzie którzy nie trawią laktozy nie powinni pić mleka.
> czy warto poświęcić tyle czasu na nagrody, co nie będą trwałe, ani pewne?
99% w życiu nie jest ani trwałe ani pewne. Jakbym się miałbym myśleć w ten sposób nad każdą rzeczą to nic by mi się nie udało w końcu osiągnąć. Powiedziałbym nawet, że bycie 'pewniakiem' jest wręcz nudne.
Grind fest czy gry Ubisoftu to pierwsze co przychodzi na myśl.
Do tego MMORPGi.
No i Path of Exile.
Racja ze w takich przypadkach lepiej dac sobie spokoj. Ja ostatnio odpuszczam nawet single ktore przestaja mnie bawic tzn nie staram sie ich konczyc na sile. Jest tyle innych gier ze szkoda czasu. I nie chodzi o to ze cos jest za trudne tylko ze gra staje sie nudna. Np w Rage2 idSoft odwalilo kawal dobrej roboty z tym strzelaniem i swietnie sie bawilem ale juz nie chcialo mi sie tego konczyc bo cala reszta wypadla raczej slabo.
Mam to samo.
Po 20 latach klikania muszę stwierdzić, że stało się to strasznie nudne.
Szczególnie, jeśli masz inne zainteresowania poza czytaniem książek (akurat to zajęcie bardzo dobrze łączy się z graniem).
Czas spędzony przed ekranem można poświęcić na rysunek, ćwiczenia albo basen. Kupka wstydu przestała rosnąć, a wcale nie mam chęci na jej ogrywanie.
Mam coraz więcej obowiązków pomimo, że jestem ciągle kawalerem.
Nie mogę pozwolić sobie na zaniedbania.
Ze wszystkich tytułów mmo pozostałem wierny tylko Warframe'owi. W przypadku innych gier to jak ze skarpetkami.... codziennie inna :)
Miałem tak kiedyś w jednej mobilce przez parę miesięcy, ale na szczęście się z tego wyleczyłem. Co ciekawe, w normalnych grach konsolowych, czy pecetowych nigdy mi się to nie zdarzyło.
Dobry artykuł. Plus dla Czarny Wilk.
Mialem moment, ze gralem w online'owa wersje King of Bounty. I nawet m sie podobalo, ale zaczelm wydawac kase na dodatkowe oddzialy, bo na podobnym levelu prali mnie ludzie majacy po pare smokow w armii, a zeby zdobyc jednego smoka, to z miesiac czasu trzeba by grac. Jak juz wydalem z 200 zl i mialem armie jak sie patrzy, zaczeli mnie wciagac do coraz lepszych klanow, co mi sie podobalo, ale jak trafilem do takiego, gdzie na noc zostawialem kompa wlaczonego ze specjalnym skryptem, zeby farmil surowce, bo trzeba bylo w nich placic skladki na zakup aury wzmacniajacej sile atakow, to zaczalem kombinowac, ze cos tu nie tak. A kropelke przelalo to, ze w miedzyczasie zyskalem ostatni level i o zwyciestwie decydowalo w sumie to, ile masz legendarnych przedmiotow (bo gra sparowala mnie z podobnymi "maksiarzami", tyle ze oni mieli je wszystkie na maksa, a ja polowe, wiec znow dostawalem lomot. No i gdy juz PRAWIE mialem wszystkie, w grze wprowadzono SUPERlegandarne przemioty, ktore ci wszyscy co grali dlugo i mieli ponabijane mase punktow, za ktore nie mieli juz co kupowac, szybko sobie kupili. A majac do wyboru wydac 3000 zl na takowe, albo przez pol roku dziko orac w grze by je zdobyc (a wtedy pewnie wprowadza SUPERHIPER...) to tak sie wkurwilem, ze machnalem reka, nigdy sie juz tam nie zalogowalem... i nie zaluje.
Wole singla!>
Witaj w klubie. Ja też tak miałem to samo w Margonem i nie raz się wnerwiłem. Współczuję Ci. :P
Też wróciłem do gry single.
Czyli co - zamykacie stronę GOL?
Piszecie głównie o MMO, ale single również podążają tą drogą. Takie Elite Dangerous to ciągła praca. Robisz zadania po to by kupić nowy sprzęt lub statek, po to by robić nim więcej zadań, by kupić sprzęt lub statek po to by... I nagle budzisz się ze straconymi kilkoma tygodniami życia.
Dlatego gdy czytam recenzję zachwalającą grę za "tonę zawartości" i "bogaty content" to już wiem czego się spodziewać. Kompletnie mnie nie rusza wykonywanie takich samych zadań i zbieranie znajdziek, bo nie daje to satysfakcji, to taka sztuka dla sztuki. A mi szkoda życia na taką sztukę.
z tego właśnie powodu odpychają mnie gry takie warframe i inne które nie mają zawartości aby trzymać gracza, czymś innym niż nagrodami za logowanie
bo w Warframe gra się przy większych aktualizacjach albo sezonowych eventach, do tego czasu zawartości masz na dobre kilka setek godzin.
Nagrody za logowanie? "What are you, like 12 or something?"
Nic tak nie zabija gier jak grind i monotonia
Kiedyś shakes and fidget wiecie misję portal lochy. Na szczęście tworcy sami ucieli mi ten tragizm gdy nie mogłem się zalogować po pewnej aktualizacji.
I overwatch szczególnie gdy rozpoczynał się jakiś festiwal czy inne haloween
Bardzo ważny artykuł, ale uderz w stół to nożyce się odezwą.
Człowiek może dać się złapać w kompulsywne zachowania, które naprawdę nie sprawiają radości, ale jak przy każdym autodestrukcyjnym zachowaniu człowiek potrafi to sobie świetnie racjonalizować:
"jak ktoś lubi to dlaczego nie?"
"to naprawdę ważne"
"jeśli przegapię specjalne wydarzenie, stracę mnożnik xp"
Przecież to forma mentalnego niewolnictwa, jakaś forma uzależnienia, która wypacza cały sens gier. Ktoś powie, że takie pilnowanie codziennych wyzwań, ekonomii waluty w grze itd to fajna zabawa.
Z tym, że mnóstwo ludzi, którzy wyrwali się z takiego "satysfakcjonującego" grindu z perspektywy widzi, jakie to było CHORE.
I mówię to z perspektywy człowieka, który zdecydowanie za dużo wagi przykładał do codziennych wyzwań w Heathstone. Nigdy więcej.
Dlatego dzisiaj nawet kijem nie tykam żadnej gry z czystą ekonomią free-to-playa, bo wiem, że pracowali nad nią behawioryści, którzy wiedzą, jak zmanipulować ludzki mózg (serio, w grach free-to-play dział takich specjalistów jest jednym z najważniejszych dla monetyzacji). Zamiast zabawy mamy rozgrywanie poczuciem braku, iluzją postępu.
Swoją drogą polowanie na platyny np. grając na 3 platformach w jakiegoś crapa, żeby zdobyć 3 razy tak istotne odznaczenie, też nadaje się na artykuł. Uwielbiam gry, ale "illusion of accomplishment" (nie wiem czy jest polska wersja tego terminu) ma się dziś dobrze.
Wlasnie to samo powiedzenie uderz w stol a nozyce sie odezwa przyszlo mi do glowy jak ktos tam wyzej poczul sie osobiscie urazony artykulem i zasugerowal autorowi zeby juz wiecej nie pisal. Oczywiscie ze probuja nami manipulowac i to nie tylko tworcy gier. Warto wiedziec jakie mechanizmy psychologiczne wykorzystuja i unikac takich pulapek. Polecam np ksiazke Wywieranie wplywu na ludzi Cialdiniego.
Omawiane zagadnienie to jeden, wielki paradoks.
Technologia przyczyniła się do tego, że mamy duże ilości wolnego czasu. Ta sama technologia nas rzeczonego czasu pozbawia. Problemem jest, że nie robi tego w sposób rozwijający i zapewniający jakiekolwiek korzyści.
Gambri ale mi teraz zaimponowałeś. Sam cierpiałem na to schorzenie jak to fajnie nazwałeś "mentalnego niewolnictwa". A mianowicie w World of Tanks rozegrałem 40k bitew (licznika h nie ma ale tak na oko to ładne kilka tyś. h) i właśnie tam było takie uzależnienie. A to event świąteczny, wielkanocny, jakaś rocznica mnożnik expa razy 5 do zbicia, misje na kredyty (waluta w grze) i się kręciło. Nawet jak się nie miało ochoty expić danego czołgu to się zmuszało do tego bo z mnożnikiem szybciej pójdzie, a że mnożnik działał tylko przy wygranej i tylko raz dziennie to przy 4-5 porażkach pod rząd i walkach kilkoma czołgami robiło się ~50 bitew dziennie. Teraz od prawie 2 lat praktycznie w WoT'a nie gram bo chyba zrozumiałem co się dzieje ze mną. Obecnie jak odpalę grę raz na miesiąc aby zagrać bitwę X to jest dobrze. Och nigdy więcej Free-to-play bo to bagno w którym się tonie, a nawet nie ma się świadomości o tym i wmawia sobie, że jest super.
Każda gra MMO to praca. Fifa Ultimate Team to samo. Bawią się tylko casuale, jak ktoś gra na poważnie to jest to już forma pracy.
Dobry artykuł. Dla mnie było to Magic the Gathering Arena (poprosiłem dewelopera o usunięcie mojego konta) i Heroes of Dragon Age (zepsułem wszystkie zdobyte postacie). Setki zmarnowanych godzin, daily questy i eventy. Najgorsze było to uczucie, że jeszcze przed spaniem trzeba usiąść do gry. Dragon Age niestety miałem zawsze przy sobie, pamiętam to dziać jak na imprezie szedłem do kibla pograć bo mi było wstyd. Nigdy więcej.
Garnizon w WOW odczuwałem jako pracę. Jedynym ratunkiem było zaprzestanie gry na ten czas i odejście do innych gier.
Ja tak miałem z Path of Exile - 5100 godzin nabite w kilka lat...Najpierw zaczęła mnie męczyć żmuda,brak exów żeby coś porządnego kupić(gdzie niektórzy po 2 tygodniach od rozpoczęcia ligi mieli sprzęt za 300 exów),potem zaczęła mnie męczyć konieczność rozpoczynania całego cyklu co 3 miesiące(nudne levelowanie itd) wraz z każdą nową ligą,ligi wydawały mi się coraz mniej ciekawsze nie warte rozpoczynania tej żmudy od nowa za każdym razem.Następnie kilka lig zaczynałem,wbijałem 70 lvl chwile pograłem i po 1,5 tygodnia ligę porzucałem.Ceny przedmiotów rosły np. HH z 60ex do 150ex w ostatniej lidze-wcześniej rzadko mogłem sobie na niego pozwolić a tu podnieśli ceny do 250% . Na sam koniec puszczałem intelektualnego pawia na choćby myśl o odpaleniu gry - Po całkowitym wygaśnięciu entuzjazmu napisałem coś na ich forum(że już mi się nie chce - żmuda,żegnajcie itd.) i zostałem zaatakowany jak zwykle przez bandę uzależnionych POE narkomanów broniących agresywnie na głodzie obecnego stanu rzeczy.Następnie podzieliłem liczbę godzin w grze przez 160(średni m-czny czas pracy) razy pensja minimalna(2000zł netto) i wyszło mi 63750zł - tyle minimum mógłbym zarobić przy najniższej krajowej gdybym spożytkował czas w inny sposób.
Tylko, że to nie wina gry, tylko twoja. Nikt Ci nie kazał grać do pożygu. Jak ludziom łatwo przypisywać swoje słabości na barki kogoś/czegoś innego. Twoje doświadczenia nie robią z PoE gorszej ani lepszej gry niż faktycznie jest.
Tylko, że to nie wina gry, tylko twoja. Jak ludziom łatwo przypisywać swoje słabości na barki kogoś/czegoś innego.
Wow. Ale ty masz silną psychikę! Normalnie Jarosław Psikuta.
Najwyraźniej trudno jest ci pojąć, że gry free2play (ale nie tylko, bo także coraz więcej gier-usług) projektowane są pod tym kątem. Takie gry utrzymują klienci, którzy w grze zostają miesiącami, najlepiej latami i grają codziennie. Dlatego twórcy zatrudniają specjalistów od socjotechniki, tworzą całe działy oddelegowane do projektowania rozgrywki pod tym kątem i stosują masę sztuczek, które mają cię od gry stopniowo "uzależniać".
PS. "poŻygu", serio?
O fuck, źle to brzmi, ale potrzebuje niebieskiej pigulki :p od Star Wars GoH
Dobry tekast, zaraz po przeczytaniu poszedłem do telefonu i odinstalowałem diablo klona Eternium.
Codzienne granie kompulsywne a ja nieraz w połowie przerwę grę singleplayer i miesiąc jakoś nie mam chęci dokończyć. A do tego kupka wstydu gier jeszcze nie zaczętych rośnie
World of Worcraft. Kończąc studia i zaczynając pierwszą pracę szukałem gry na popołudnia czy wieczory (wcześniej grałem w Silkroad…). Rozpoczynając przygodę z WOW-em udało mi się trafić na świetną gildię, z którą grałem ze 2 lata, jednak zmiana stanowiska zmusiła mnie do wyboru: gra albo rozwój kariery, wybrałem to drugie. Po mniej więcej kolejnych dwóch latach zaczęło mi brakować bezmózgiego zajęcia i wróciłem do gry, tym razem na innym serwerze, i na nowym koncie. I ponownie trafiłem na fajnych ludzi co skutkowało niezdrowym przeciąganiem czasu w grze. Granie do 1:00 czy 2:00 a następnie pobudka rano przed 7:00 i do pracy to był standard. Odbijało się to na mojej koncentracji przez co nie raz miałem kłopoty, gdy na przykład źle policzyłem projekt… ale to nie był wówczas dla nie problem (tak sobie wmawiałęm). A w WOW-ie powoli zaczynałem szukać sobie nowego zajęcia na pełem etat, czegoś co dawałoby mi satysfakcję z gry ale bez konieczności przesiadywania na komunikatorze z ludźmi. Zafascynowany kolekcją mountów znajomego, również zacząłem więcej czasu poświęcać nad tym aspektem gry. I tak beztrosko upływał mi czas do momentu, gdy gildia nie zabrała mnie na ostatni event, w którym był do zdobycia gwarantowany mount z hero dunga (kończył się z tytułu wprowadzania nowego dodatku). Miałem wówczas 11 altów na max levelu (najlepszy sposób na ciągłe farmienie mountów <<nawet nie wspominam ile czasu to wówczas zajmowało>>). W konsekwencji odszedłem z gildii i postanowiłem, że nie będę już grał, sprzedałem konto. Mijały kolejne lata. Ponownie zmieniłem prace, tym razem miałem więcej wolnego czasu co zaowocowało powrotem do gry. Tym razem kupiłem konto od innego gracza, który miał już dość sporo wyfarmionyh mountów (był to dla mnie najważniejszy wyznacznik przy zakupie) i tak mija kolejny rok na wymaxowanie 12 altów by wrócić do ekstremalnego farmienia. Tym razem postanowiłem, że nie będę grał w żadnej gildii, ponieważ raidy mnie nie interesują i nie są mi potrzebni ludzie do farmy. Mając armię altów skutecznie jestem w stanie zdobywać gold by kupić sobie „run” na instancji z gwarantowanym mountem. I tak toczy się do dziś moja rozgrywka, obecnie nie gram od miesiąca/dwóch mając na koncie ~380 mountów… Aby to wszytko ogarnąć wypracowałem system z rozpiską co w danym tygodniu chcę zdobyć. Na bieżąco, na danym alcie robię zapisy od resetu serwera do resetu:jakie eventy zrobiłem na repę, jakie na dungi i td. Spokojnie poświęcając 5 godzin dziennie na "zabawę" a w weekendy od rana do późniego wieczora. Najbardziej przerażające jest to, że od kilku lat prowadzę własną działalność i poświęcając jeden dzień na grę tracę realnie duże pieniądze. Wmawiam sobie, że gra mnie relaksuje, i że trzeba mieć jakąś odskocznię a prawka jest taka: jestem zły na siebie, że gram i im dłużej siedzę tym wku$w jest większy.
Przecież z raidów jest mnóstwo mountów, w sumie z każdego jeden ;) Miałem 280 mountów (w sumie dalej mam bo ta postać wciąż istnieje), jeszcze na początku Legionu, potem odpuściłem grę. Trochę mnie wciąż ciągnie ;)
WoW jest akurat tak skonstruowany, że uzależnia nasz organizm na cykliczne powroty. Walczę z tym uzależnieniem przy każdym wyjściu nowego dodatku. Na szczęście, gra robi się szybko monotonna i nudna, że po 1-2 miesiącach rzucam go w diabli na minimum rok :-)
@ Hito21 Chłopie to już trzeba leczyć. Albo znajdź sposób żeby zarabiać też na tym co robisz w WoWie, nie będziesz miał poczucia że $ Ci umykają przez grę. Gdybyś tyle zaangażowania włożył w e-sportowy tytuł to też mógłbyś na tym zarobić.
Ja mam FOMO w stosunku do gier MMO. Ciągłe poczucie, że coś mnie omija, jakiś event, ekskluzywne zadanie, jednorazowe akcje np. na początku danego dodatku. Eh masakra. Dlatego przestałem grać w MMO albo staram się trzymać jednego tytułu dłuuugi czas, aż sam mi się mocno znudzi i FOMO zanika.
Najgorzej jak dotyka mnie to w długich seriach, np. Assassyny. Skończyłem na 4 i mimo że korci mnie ogranie choćby Origins, to nie mogę się przemóc bo wiem że ominę w ten sposób pozostałe, jak Unity, Syndicate, itd.
Masakra.
Zgadzam się, że ten problem dotyczy szczególnie gier mmo. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na inny aspekt, który często jest efektem takiego "grania na pełny etat" w mmo. Zdarza się, że tacy gracze, którzy mocno "wkręcają się" w daną grę zaczynają ją traktować tak samo poważnie albo nawet poważniej niż życie realne co zwykle nie przynosi nic dobrego społeczności gry. Pogoń za byciem najlepszym, niezdrowe "trajhardzenie" często doprowadza do konfliktów między graczami, które mogą mieć podłoże mocno emocjonalne. Jeśli powstają one np. w obrębie jednej gildii mogą powodować rozłamy w gildii i w konsekwencji psuć zabawę z gry wszystkim jej członkom. W wielu grach mmo właśnie zauważyłem takie jednostki, dla których gra stała się życiem i którym zdecydowanie dobrze by zrobiła przerwa od grania
Po latach porzuciem LoL, potem Dotę 2 a ostatnio Brawlhallę bo już tylko z przyzwyczajenia robiłem codzienne questy, przebrnięcie dalej w rankingu wymagało by godzin żmudnego treningu których nie mam, nawet po moim odejściu zmienili system daily questów na gorszy więc tym bardziej nie mam po co wracać.
Gorzej że teraz gdy w cokolwiek zaczynam grać patrzę najpierw jak łatwo wbić chociaż 50% "acziwków" żeby na profilu steama cyferka średnich % osiągnięć się podniosła... achievement hunting zaczyna mi się zaszczepiać i może być jeszcze gorszy niż nałog FOMO... też niszczy radość z grania i zmienia w nudny grind i obowiazek.