Dowiedzieliśmy się jakiś czas temu, ile kosztuje podatnika nauczanie religii w szkołach. W odpowiedzi na interpelację posła Marka Sowy podsekretarz stanu w MEN, Maciej Kopeć, poinformował, że:
Szacunkowy koszt nauczania religii w tych przedszkolach i szkołach wyniósł w roku 2017 1 399 mln zł, natomiast w roku 2018 1 482 mln zł.
http://www.sejm.gov.pl/sejm8.nsf/InterpelacjaTresc.xsp?key=BBAHUQ
Przeznaczamy więc corocznie niemal półtora miliarda złotych na zajęcia, które prowadzone są często w sposób zupełnie niezgodny nie tylko z podstawowymi zasadami metodyki, ale też z zatwierdzonym w szkole programem nauczania religii. To również jedyny przedmiot, który organizowany jest w polskiej szkole na zasadach wyjątkowo autonomicznych: urzędnicy i eksperci państwowi nie układają programu nauczania religii i nie ingerują w sposób prowadzenia katechezy, ale zajęcia opłacane są z "państwowych" pieniędzy.
Dawniej lekcje religii odbywały się w salkach katechetycznych. Pamiętam zajęcia, które polegały głównie na pamięciowym opanowaniu kolejnych stron "białej książeczki" (szereg modlitw i przykazań) oraz zestawu pytań i odpowiedzi potrzebnych do zdania "egzaminu" umożliwiającego przyjęcie kolejnych sakramentów. Pamiętam straszliwą nudę, która temu wszystkiemu towarzyszyła. Nie dyskutowaliśmy, nie omawialiśmy problemów natury teologicznej czy moralnej, nie zapoznawaliśmy się z historią Kościoła i, co gorsza, nie dokonywaliśmy żadnej egzegezy tekstów biblijnych.
Z relacji moich uczniów oraz mojego dziecka wynika, że niewiele się w tej materii zmieniło. Poza tym, że do sakramentów uczniowie przygotowują się nie tylko w szkole, ale też w ciągu wielu spotkań, które regularnie odbywają się w lokalnym kościele. Natomiast w czasie zajęć religii uczniowie odrabiają zadania z innych przedmiotów, bawią się komórkami, oglądają jakieś filmy (niekoniecznie o tematyce religijnej), próbują swoich sił w śpiewie przy akompaniamencie księżowskiej gitary itp. Rzecz jasna, zdarzają się wyjątki. Znam na przykład siostrę, która w czasie zajęć religii nie tylko "zabawia" podopiecznych i organizuje pomoc charytatywną (Caritas), ale też przekazuje podstawowe wiadomości na temat Biblii i przygotowuje uczniów do różnego rodzaju konkursów o tematyce biblijnej. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że siostra uczy w szkole średniej, a wspomniana wiedza ogranicza się do lektury kilku przypowieści i rozszyfrowywania skrótów biblijnych, można uznać takie działania za niewystarczające i dosyć infantylne.
Z wielu księży, którzy mnie uczyli, szczególnie zapamiętałem dwóch. Pierwszy był wyjątkowo brutalny i często karał uczniów za brak zadania lub niewiedzę, zaciskając pięść z wysuniętym środkowym palcem, którym następnie uderzał swoje ofiary w czubek głowy. Tego rodzaju zabieg nazywał "rozbijaniem kokosa". Z kolei drugi ksiądz był bardzo miłym, pomocnym i życzliwym człowiekiem, który nikogo w czasie zajęć nie skrzywdził i starał się jakoś złagodzić apodyktyczną nudę pracy z "białą książeczką" poprzez zabawne dygresje czy rozmowy o naszym życiu codziennym. Wiele lat później dowiedziałem się jednak, że został w Krakowie oskarżony o pedofilię i czeka na rozprawę. Żaden z nich nie prowadził zajęć z wykorzystaniem jakichś ciekawych czy aktywizujących metod nauczania.
Problem, o którym od dawna wspominają również środowiska katolickie, polega na tym, że niewielu księży nadaje się na pedagogów. Mało tego, niewielu ma odpowiednie przygotowanie pedagogiczne. Panuje zresztą niepisana zasada, że ksiądz jest w szkole "świętą krową": nie musi uczestniczyć w pracach żadnych komisji, rzadko pojawia się na posiedzeniach rady pedagogicznej (bo zawsze "ma mszę"), nie dostaje dodatkowych obowiązków w ramach przydziału czynności, nie prowadzi lekcji hospitowanych, nie bierze udziału w szkoleniach, a kolejne stopnie awansu (związane z większymi zarobkami) zdobywa niejako "z automatu", gdyż komisja egzaminacyjna niezbyt się przykłada do sprawdzania jego umiejętności nauczycielskich. Zarabia natomiast tak samo, jak nauczyciele innych przedmiotów, którzy wypełniają wszystkie dodatkowe obowiązki.
Rozmawiałem z wieloma księżmi, którzy uczyli razem ze mną w szkole. Zdecydowana większość z nich traktowała prowadzenie religii "po macoszemu". To była strata czasu, przykry i nudny obowiązek, który odrywał ich od innych, ważniejszych zajęć. Tylko wspomniana wyżej siostra podchodziła do sprawy z elementarną pasją i próbowała zrobić na tych zajęciach... cokolwiek. Dlaczego więc uczniowie nadal uczęszczają na religię? Ciągle słyszę od swoich podopiecznych jedną odpowiedź: w szkole podstawowej i gimnazjum - żeby "podejść do komunii i do bierzmowania"; w szkole średniej - żeby mieć na świadectwie ten przedmiot i załatwić kurs przedmałżeński, a następnie "dostać" ewentualnie ślub kościelny. Czysta pragmatyka. Żadnych potrzeb intelektualno-religijnych.
Uważam, że religia - jeśli pozostanie jednak w szkołach - powinna być przedmiotem, dzięki któremu uczeń zyska zarówno większą samoświadomość duchową, jak też zrozumie lepiej historię i tradycję swojego Kościoła oraz nauczy się czytać Biblię. To musi być związane, zwłaszcza w szkole średniej, z poważną analizą tekstów biblijnych i dokumentów kościelnych (Katechizmu Kościoła Katolickiego, dzieł Ojców Kościoła oraz encyklik papieskich). Dzięki temu uczeń rozwijałby się nie tylko duchowo, ale też intelektualnie, a nauczyciele języka polskiego, historii czy historii sztuki zyskaliby w księżach pewne wsparcie. Bo teraz, jak wynika z moich doświadczeń, nauczyciele religii wtłaczają do głów swoich owieczek wiedzę, która nijak się ma do informacji przekazywanych w czasie innych zajęć. Nie potrafią nawet wytłumaczyć uczniom podstawowych zagadnień hermeneutycznych, które w biblistyce funkcjonują już od czasów średniowiecza. Nie wskazują różnic między sensem literalnymi, moralnym, duchowym. Nie tłumaczą symboliki. Nie czytają z nimi nawet "Rozmów o Biblii" Swiderkówny, a co dopiero mówić o "Wielkim kodzie" Frye'a. Uczniowie mają więc mętlik w głowie i np. w trakcie lektury Księgi Rodzaju na języku polskim pytają nauczyciela, jak to możliwe, że Bóg stworzył świat w siedem dni, skoro na fizyce słyszeli coś innego.
Potrzebna jest więc albo poważna reforma nauczania religii (i mocniejsze wciągnięcie tego przedmiotu w państwową strukturę edukacyjną), albo usunięcie katechezy ze szkół. Szkoda pieniędzy na nicnierobienie.
1,5 mld to więcej niż zebrała w całej swojej historii Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Niesamowite marnotrawstwo pieniędzy biorąc pod uwagę to jak wyglądają lekcje religii w polskich szkołach. Mam taki pomysł, aby 1,5 miliarda złotych przeznaczyć na podwyżki dla nauczycieli, a kościelnych pasożytów wywalić na zbity pysk. Może to trochę kontrowersyjny pomysł, ale mi się podoba :)
Wersja tl;dr - usuńcie religię ze szkół!!!
Sama nazwa przedmiotu - "religia" - jest kompletnie nieadekwatna do wiedzy przekazywanej z lepszym lub gorszym skutkiem na zajęciach.
Za SJP:
«zespół wierzeń dotyczących istnienia Boga lub bogów, pochodzenia i celu życia człowieka, powstania świata oraz w związane z nimi obrzędy, zasady moralne i formy organizacyjne»
Nauczanie ogranicza się do poznania podstawowych dogmatów tylko jednego nurtu jednej konkretnej religii. Wiem, ze podstawówka to nie jest miejsce na wykład z religioznawstwa, ale nawet pobieżne omówienie innych odłamów i kultur byłoby fajnym przyczynkiem do dyskusji o świecie i jego bliższego poznania w zglobalizowanym XXI wieku, gdzie dzieciaki mają dostęp do wiedzy i dóbr z całej ziemi na wyciągnięcie ręki. Pomijam już takie drobne problemy jak fakt, że nie wszyscy, nawet w Polsce, są katolikami i mogą czuć się pominięci i wyobcowani. I nie mówię tu nawet o ateistach, ale o całkiem sporym gronie wyznawców innych chrześcijańskich i bliższych kulturowo odłamów (ewangelicy na Śląsku, prawosławni na wschodzie).
Zdaję sobie sprawę, że wprowadzenie religii do szkół na początku lat 90-tych było swego rodzaju gestem zwycięstwa nad komunizmem, ale zrobiono to tak po łebkach i tak bezmyślnie, że dziwię się, iż nic się w tej materii nie zmieniło od czasów mojej podstawówki. Dochodzi do absurdów, w których dzieci dosłownie boją się "jedynki za brak zeszytu z religii", gdy prace w tym zeszycie ograniczają się do kolorowania skrzydeł archanioła Gabriela, co jest jakimś kompletnym nieporozumieniem.
Owszem, problem. Etyka w szkołach, jeśli w ogóle jest, to zwykle zajęcia, na których odrabia się prace domowe, bo kompetentnych nauczycieli tego przedmiotu prawdopodobnie da się policzyć na palcach jednej ręki.
U mnie było tak, że po prostu wcześniej lekcje kończyłem jeżeli religia była ostatnią lekcją albo miałem godzinę na świetlicy gdzie odrabiałem lekcje. Etyki nie było w ogóle.
Religia w szkołach kosztuje znacznie więcej. 1,4 mld to pensje katechetów. Natomiast same lekcje, czyli ogrzewanie i oświetlenie sal, sprzątanie wliczane jest do ogólnych kosztów eksploatacji budynków bez specyfikowania udziału w tych kosztach katechezy. Ponadto szkoła celebruje kościelne uroczystości (nauki komunijne, rekolekcyjne itp.) co także obciąża budżet szkoły oraz wywiera wpływ na organizację pozostałych zajęć. Pomińmy duperele związane z prezentami z okazji dnia nauczyciela (w końcu to koszt rodziców) czy herbatki i ciasteczka w pokoju nauczycielskim (zazwyczaj w końcu składkowe)
1,5 mld to więcej niż zebrała w całej swojej historii Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Niesamowite marnotrawstwo pieniędzy biorąc pod uwagę to jak wyglądają lekcje religii w polskich szkołach. Mam taki pomysł, aby 1,5 miliarda złotych przeznaczyć na podwyżki dla nauczycieli, a kościelnych pasożytów wywalić na zbity pysk. Może to trochę kontrowersyjny pomysł, ale mi się podoba :)
Mam taki pomysł, aby 1,5 miliarda złotych przeznaczyć na podwyżki dla nauczycieli, a kościelnych pasożytów wywalić na zbity pysk.
załóż więc partię, wygraj wybory i usuń religię ze szkoły, nawet oddam na cb swój głos
Nie wiem, gdzie ta kontrowersja. Naprawdę jest dużo lepszych sposobów na wydanie 1,5 mld niż uczenie dzieci pasterskich podań znad Morza Martwego. Podwyżki dla nauczycieli to jeden z nich.
uczenie dzieci pasterskich podań znad Morza Martwego.
Abstrahując od tematu bo IMO religia powinna być uczona na salkach katechetycznych i rodzice powinni dobrowolnie dzieci zapisywać (lub nie) ale nazywanie bądż co bądź najpotężniejszej od 1000 lat religii która w dużym stopniu ukształtowała historię całego świata (negatywnie i pozytywnie) a zwłaszcza Europy w tak pogardliwy sposób to przejaw albo głupoty albo lekceważenia. Albo jednego i drugiego.
W równym stopniu historię świata ukształtowały woły i konie. Jak rozumiem nadal powinniśmy z nich korzystać czy może jednak lepszy samochód, autobus, traktor?
Religia do szóstej klasy, w siódmej i ósmej przetworzyć to na religioznawstwo i wywalić religię z liceum, bo ten przedmiot wartością dorównuje plastyce, muzyce itp, których w szkole średniej nie ma.
Oto moja propozycja.
Religia powinna być w szkole - finansowana w całości przez kler, nieobowiązkowa i na pierwszej albo ostatniej godzinie.
A nie lepiej w kościele po lekcjach?
spoiler start
A nie, przepraszam liczba ,,zainteresowanych'' spadłaby wtedy do zera
spoiler stop
Za czasów szkoły podstawowej uczono mnie religii w przyparafialnych salkach katechetycznych i generalnie chyba taki model sprawdzał się najlepiej, bo nie było potem problemów w rodzaju "na co alternatywnie zapisać dziecko w szkole, przecież my ateiści" oraz kontrowersji w rodzaju "na jakich zasadach oni w ogóle w szkole funkcjonują".
Z tym, że dzisiaj temat chyba nie do przepchnięcia, skoro nie tylko rejonizacja nie działa jak należy, ale i milusińscy muszą być częstokroć podwożeni autem pod samo wejście do szkoły, więc jak ci biedni rodzice mają to rozwiązać logistycznie...
Pozostaje chyba model wspomniany wyżej przez gladiusa.
Wygląda na to, że mamy do czynienia z masowym eksodusem uczniów z zajęć religii.
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/photos/a.609982312498625/1368786859951496/
Wczoraj o tej sprawie słabnącego zainteresowania uczniów lekcjami religii napisała "Rzeczpospolita".
Zjawisko nie jest nowe, ale w tym roku szkolnym ma nową dynamikę.
Tendencja zniżkowa obserwowana jest od kilku lat. Wg badań CEBOS-u to spadek z 93% w 2010 do 70% w 2018.
W miastach te spadki są jeszcze mocniejsze. Z zebranych jesienią 2018 danych wynikało, że już wówczas w Łodzi na 60 800 uczniów miejskich szkół tylko 27 200 uczęszczało na katechezę (niespełna 45%). Dla porównania - w 2015 na lekcje religii chodziło 81% łódzkich uczniów.
Tę nową dynamikę w tym roku szkolnym potwierdza Marek Pleśniar z OSKKO:
Rzeczywiście, zdarzają się takie sytuacje, że uczniowie rezygnują z religii. Ale z tak dużą skalą spotykamy się po raz pierwszy w tym roku. Nigdy dotąd nie dotyczyło to całych klas.
Instytucja KK jest największym wrogiem Kościoła, bez względu na przekonania w kwestii wiary trochę przykro patrzeć że zamiast pokory, refleksji i postanowienia poprawy obserwujemy pełny gaz na drodze kolizji czołowej ze ściany, tj. 'Opcji Czesko-Estońskiej'.
Oczywiście że większość jest w porządku i ich najbardziej szkoda, ale w tej hierarchicznej strukturze oni mają relatywnie nieduże znaczenie i 1000 dobrych gestów nie przebija się do prasy tak jak kolejne tuszowanie pedofilii czy polityczna agitacja z ambony.
Chciałbym dożyć czasów kiedy na świecie powszechnie będzie się mówić i uczyć o tym, że wszystkie religie to kłamstwa.
Niedozyjesz z prostej przyczyny, jak tak dalej pojdzie to za max 100 lat i cala zachodnia, a moze i cala europa bedzie islamska, najprawdopodobniej w odmianie
mocno radykalnej, a to takie chrzescijanstwo z sredniowiecza w 21 wieku.
A mogliby to dac mnie. Znacznie lepiej bym ulooował te pieniądze
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/photos/a.609982312498625/1385163544980494/
Władze Warszawy sprawdziły po raz pierwszy jak wygląda uczestnictwo w lekcjach religii w szkołach publicznych. Odpowiedziały niemal wszystkie stołeczne szkoły (427), zabrakło tylko 2 ankiet, dane są więc w pełni miarodajne.
Ilu uczniów zadeklarowało w tym roku udział w lekcjach religii?
78% w szkołach podstawowych, gdzie mamy 131 000 dzieci.
45% w szkołach średnich, gdzie jest 80 000 uczniów.
Jak widać, uczestnictwo w religii w szkołach średnich jest już na bardzo niskim poziomie.
Najmniej chętnie chodzą na religię uczniowie techników (40,9%), nieco lepiej jest w liceach (44,1%) i najlepiej w szkołach zawodowych (52%).
Dane były zbierane w początku września. Istotne jest też, że ponad połowa warszawskich uczniów szkół średnich to pierwszoklasiści. Biuro edukacji ostrzega, że te dane mogą się jeszcze zmieniać.
Prócz małego zainteresowania religią mamy też szczątkowe zainteresowanie etyką. Zgłosiło się na nią 5,5% licealistów, 2,3% uczniów techników i 3% ze szkół branżowych.
Słaba frekwencja na religii to nie tylko problem Warszawy. Niedawno pojawiła się informacja o niepublicznym technikum w Sochaczewie, które z braku chętnych miało całkowicie zrezygnować z religii. Dyrektor Łukasz Wójcikowski wyjaśniał później w mediach, że po zebraniach z rodzicami okazało się, że religia jednak będzie, dla 30 z 210 uczniów szkoły. Mówił też, że katecheza „wkrótce wyprowadzi się sama” ze szkół, bo dzieci zamiast być o dwie godziny dłużej w szkole, wolą mieć czas dla siebie.
Półtora miliarda można dodrukować w kilka dni, pisowcy się nie zawahają, jeśli poczują, że muszą. W najgorszym razie ograniczą lekcje polskiego i matematyki, które przecież też kosztują, a za zaoszczędzone pieniądze zwiększą liczbę lekcji religii o 1 czy 2 tygodniowo, bo kto im zabroni?
to ja się zastanawiałem po co mój syn w 2 klasie ma 2 godziny lekcyjne religii w tygodniu, ponoć w 4 są już 3, lekka przesada 1 w tygodniu to aż nadto.
W szkołach w ogóle nie powinno być Religii. Jeżeli rodzice chcą, to księża powinni organizować w kościele jakieś zajęcia na temat Religii i chętni powinni na nie chodzić. Ze szkoły wycofać całkiem i już.
https://wiadomosci.wp.pl/afera-na-lekcji-religii-w-rokietnicy-rodzice-oburzeni-6449859611531393a
Świecki katecheta miał na lekcji powiedzieć, że "dzieci, które chodzą po domach w Halloween i zbierają tego dnia cukierki, zachowują się jak sakramentalne dziwki". [...] Tłumaczył, że te słowa padły w kontekście pewnej historii ze starożytności i nie były skierowane personalnie do dzieci.
Mnie interesuje zwłaszcza to, o jaki starożytny kontekst chodziło katechecie. ;)
Nie licząc edukacji wczesnoszkolnej, religia jest na piątym miejscu pod względem liczby przeznaczonych na nią godzin.
Jednocześnie od kilku lat zmniejsza się liczba uczniów uczęszczających na te lekcje. Nie ma ogólnopolskich danych z tego roku, ale na przykład w Warszawie już co czwarty uczeń szkoły podstawowej I co drugi ponadpodstawowej nie chodzi na katechezę.
Jeżeli katecheza odbywa się w środku dnia, to dyrektorzy mają obowiązek zapewnienia opieki takim uczniom. Z reguły oznacza to odesłanie ich do świetlicy lub do biblioteki szkolnej, co uniemożliwia ich normalne funkcjonowanie.
Katecheza to również koszty dla samorządów. W Ustrzykach Dolnych to 540000 zł rocznie. Dlatego tamtejszy burmistrz, szukając środków na sfinansowanie nauczycielskich podwyżek, zwrócił się do metropolity przemyskiego o zgodę na zmniejszenie o połowę liczby lekcji religii.Nie wykluczone, że inne samorządy pójdą jego śladem.
Wcześniej niektóre samorządy, np. władze Poznania, uzyskały zgodę od kurii podobne zgody, że względu na kumulację roczników i brak sal lekcyjnych.
Wygląda na to, że poza innymi czynnikami, reforma autorstwa Anny Zalewskiej wydatnie przyczyniła się do zachwiania pozycji religii w całym systemie edukacji.
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/photos/a.609982312498625/1433507163479465/
fizyka, chemia - buahahah. A potem sie dziwic ze mamy inzynierow nie potrafiacych jednostek przeliczac I placze ze inzynier 3k zarabia
Myslisz, ze inzynier powinien sie uczyc tego w podstawowce?
Zdecydowanie wazniejsze sa tutaj przedmioty typu podstawy przedsiebiorczosci i WOS, to na nie sie powinno rozdysponowac te 888 godzin religii.
Zdecydowanie wazniejsze sa tutaj przedmioty typu podstawy przedsiebiorczosci i WOS, to na nie sie powinno rozdysponowac te 888 godzin religii.
Mam rozumieć że według ciebie ważniejsze jest uczenie się przedsiębiorczości po to aby móc założyć własną firmę, aby móc zarabiać jak najwięcej pieniędzy i aby móc dorabiać się jak największej ilości rzeczy materialnych niż uczenie się na lekcjach religii tego że człowiek ma duszę?
Za słownikiem PWN:
Dusza - niematerialny i nieśmiertelny pierwiastek w człowieku, ożywiający ciało i opuszczający je w chwili śmierci.
Masz racje Loon, podstawy przedsiebiorczosci sa najwazniejsze, w koncu 8 latek powinien potrafic juz swoje kieszonkowe na gieldzie inwestowac
A czy czasem podstaw przedsiębiorczości nie uczą dopiero w 2 klasie liceum lub 2 klasie szkoły branżowej czyli gdy uczeń ma 17 lat?
uczenie się na lekcjach religii tego że człowiek ma duszę
A to da się tego nauczyć? Jeżeli chodzi o poinformowanie o tym młodego człowieka, wystarczy kilku sekund (a nie 800 godzin):
- Człowiek ma duszę. Proszę zapisać w zeszytach.
Ciach. Wiedza przekazana.
A ile kosztują nas dopłaty do emerytur kobiet? Średnio do jednej dopłacamy 150 tyś.
Ile nas kosztują bękarty samotnych matek, nie potrafiących trzymać nóg złączonych razem?
Czemu się czepiać jednej patologii jaką jest KK, a nie innych? Żyjemy w marksistowskim piekiełku, więc nigdy nie będzie tu normalnie.
Ile nas kosztują bękarty samotnych matek, nie potrafiących trzymać nóg złączonych razem?
Że co?
Czemu się czepiać jednej patologii jaką jest KK, a nie innych?
Ależ czepiaj się do woli tych innych.
Jeśli ktoś z was myślał, że gwałt, molestowanie, brutalne pobicie, okaleczenie, przemoc psychiczna itp. to najgorsze rzeczy, jakie mogą spotkać dziecko (także w szkole), to grubo się mylił.
Marek Jędraszewski odniósł się też do lekcji tolerancji wobec osób LGBT w szkołach, którą wprowadziła m.in. Warszawa. Stwierdził, że "nie ma większej krzywdy wyrządzonej dzieciom".
https://wiadomosci.wp.pl/abp-marek-jedraszewski-ekologizm-to-zjawisko-niebezpieczne-6460432521377409a
A więc to nie ksiadz-pedofil może naprawdę skrzywdzić dziecko. To nauczyciel szerzący ideę tolerancji jest tym, który najgorzej bezcześci "czystość serc" niewinnych dzieci.
A na deser ekologizm jako wielkie niebezpieczeństwo ludzkości.
Dodał, że takie przekonania są sprzeczne z Biblią, w której napisano "czyńcie sobie ziemię poddaną”, a "Adam panuje nad zwierzętami".
Czyż można być jeszcze większym ignorantem? Trzeba przyznać, że to człowiek wyjątkowo niebezpieczny i działający na szkodę wszystkich Polaków, ponieważ ma ogromny wpływ na poglądy wielu osób chodzących do kościoła.
Przednie bzdury w okresie wigilijnym. W Kościele polskich hierarchów czarne jest białe, a diabeł to anioł.
Pamiętajcie więc, że segregując śmieci, dbając o przyrodę, działając na rzecz walki ze smogiem, piętnując tych, którzy maltretują zwierzęta - postępujecie w sprzeczności z Biblią...
Ręce opadają.
Ja jestem Jędraszewskiemu wdzięczny. Nikt tak bardzo nie chce upadku kościoła w Polsce jak on i im więcej takich durnych wypowiedzi tym szybciej nastąpi ich upadek. Z drugiej strony pięknie pokazuje, że polskie Chrześcijaństwo nie ma totalnie nic wspólnego z tym watykańskim. Polecam komentarze naszych rodaków pod jednym z wpisów Papieża. Coś przepięknego!
Jestem wierzący, jestem katolikiem i mi jest wstyd za takiego biskupa:(. Chociaż pewnie to nie ja powinienem się wstydzić, tylko ten biskup właśnie, wygadujący takie ciężkie kretynizmy i bzdury...
Biorąc pod uwagę fakt, że obecny papież przyjął nawet imię Franciszka, czyli patrona ekologii, a polski arcybiskup używa nowomowy, określając postawy proekologiczne mianem "ekologizmu" (na wzór komunizmu i nazizmu) - pora chyba doradzić naszym hierarchom, żeby dokonali schizmy i stworzyli nowy Polski Kościół Katolicki.
Myślę, że wśród pewnej grupy Polaków znaleźliby wielu wyznawców.
Nawet jakby kosztowała 15 mld to i tak by była bo to ważny element propagandy i tworzenia społeczeństwa wyznaniowego (czytaj poslusznych podatników) w myśl zasady wiara zaburza naukę co wzmacnia odruchy posłuszne w społeczeństwie. A takich łatwo można okradać w podatkach. Również z tego powodu nie uczy się o pieniądzach i ich dobrym zarządzaniu i życiu bez kredytów itp. Mądry sprzeciwia się państwu i podatków więc wskazany obywat głupi i wierzący.
naprawdę sądzisz, że religia w szkole, jest w stanie kogokolwiek do czegokolwiek przekonać? a co do kredytów, pomyśl ile ci zajmie zbieranie kasy na własne "M" przy zarobkach 3tyś na rękę przy okazji wynajmując jakiś kwadrat i normalnie żyć: micha, ciuch, waha, kino i kebab u turka.
zgadza się, nie ta kasa powinna być powodem wyrugowania religii ze szkoły, bo przecież była nawet za post lewicy czy platformy, bo naród jest konserwatywny i może jej zwyczajnie chcieć w szkołach, ale powinno się ją wywalić, bo jest nie skuteczna.
Monalito ceny mieszkań są uzależnione od kredytu nie ma kredytu są tanie mieszkania.
nie odpowiedziałeś mi ile zajmie lat zbieranie 150-200 tyś gdzie musisz już gdzieś mieszkać, co jeść i w co się ubrać, mając 3tyś na rękę
No mnie przekonała jaka to wielka strata czasu i pieniędzy.
tak jak próba zbudowania pierwszej polskiej elektrowni atomowej
MANOLITO ale Ty chcesz odpowiedzi wg. Tego co jest teraz więc zajmie Ci to tyle że przeciętny zjadacz weźmie kredyt. I też dlatego religia jest w szkołach i nie ma nauki o pieniądzach i gospodarowaniu nimi i życiu bez kredytów.
A ja ci tylko napisałem że to wszystko jest połączone ma swój cel głupi i wierzący się nie sprzeciwia tylko bierze kredyt i przyjmuje podatki i władza tworzy odpowiednią propagandę i programy żeby ten stan utrzymać.
A gdy to odrzucisz to mieszkania były by tak drogie na ile by było je stać obywateli. A więc nie ma kredytu jest tanie mieszkanie bo popyt tworzy podaż. A mieszkac trzeba. W obecnym systemie na ceny mieszkań wpływa wysokość kredytu jaki dostaje obywatel oraz wysokość stop procentowych. Mieszkanie nie ma ceny rynkowej ma cenę zależną od zdolności kredytowej im bogatsi ludzie tym droższe mieszkania bo tym więcej mogą wziąść kredytu.
Jak nie wierzysz to odpowiedź sobie jak to możliwe że takie samo mieszkanie w podkarpackim kosztuje przynajmniej 5x mniej niż w Warszawie co nagle 5x droższe materiały w Warszawie albo jakieś złote okna mają? Nic z tych rzeczy wszystko kreuje kredyt a w podkarpackim jest mała zdolność kredytowa.
"A gdy to odrzucisz to mieszkania były by tak drogie na ile by było je stać obywateli. A więc nie ma kredytu jest tanie mieszkanie bo popyt tworzy podaż. A mieszkac trzeba. W obecnym systemie na ceny mieszkań wpływa wysokość kredytu jaki dostaje obywatel oraz wysokość stop procentowych. Mieszkanie nie ma ceny rynkowej ma cenę zależną od zdolności kredytowej im bogatsi ludzie tym droższe mieszkania bo tym więcej mogą wziąść kredytu.
Jak nie wierzysz to odpowiedź sobie jak to możliwe że takie samo mieszkanie w podkarpackim kosztuje przynajmniej 5x mniej niż w Warszawie co nagle 5x droższe materiały w Warszawie albo jakieś złote okna mają? Nic z tych rzeczy wszystko kreuje kredyt a w podkarpackim jest mała zdolność kredytowa."
Uwielbiam te proste recepty na złożone problemy.
"Jak nie wierzysz to odpowiedź sobie jak to możliwe że takie samo mieszkanie w podkarpackim kosztuje przynajmniej 5x mniej niż w Warszawie co nagle 5x droższe materiały w Warszawie albo jakieś złote okna mają? Nic z tych rzeczy wszystko kreuje kredyt a w podkarpackim jest mała zdolność kredytowa."
A cena gruntu jak powszechnie wiadomo w Warszawie jest taka sama jak w podkarpackim.
I jak powszechnie wiadomo taka sama lub porównywalna liczba osób osiedla się w Warszawie i podkarpackim. I nie ma absolutnie nic wspólnego z prawem popytu i podaży ;)
Zgoda natomiast co do tego, że w obecnym systemie na ceny mieszkań wpływa wysokość kredytu jaki dostaje obywatel oraz wysokość stop procentowych. Tak samo jak dotychczasowe programy rządowe, które były programami deweloper+ i w mojej ocenie uczyniły więcej złego niż dobrego.
Od dawna powtarzam, że polscy księża stworzyli jakąś sekciarską odmianę katolicyzmu, która z chrześcijaństwem ma coraz mniej wspólnego. Niestety, tego rodzaju sekta znalazła wielu wiernych wyznawców wśród Polaków.
Co gorsza, w polskiej szkole oficjalnie i za przyzwoleniem państwa oraz w gruncie rzeczy obywateli szerzy się wśród dzieci i młodzieży sekciarskie poglądy. Nic dziwnego, że coraz więcej osób występuje głośno przeciwko takiemu praniu mózgów. Rzecz jasna, sekciarze starają się pokazywać, że czarne jest białe, m.in. za pomocą języka nowomowy, w którym aż roi się od "lewaków", "ekoterrorystów" itp.
Zresztą... pamiętacie Attylę, który tutaj zażarcie dowodził, że Sobór Watykański II to było zgromadzenie antykościelne (=antychrześcijańskie)? Takich mamy księży, takich mamy wyznawców.
za przyzwoleniem państwa oraz w gruncie rzeczy obywateli szerzy się wśród dzieci i młodzieży sekciarskie poglądy
jakie to poglądy ?
Nie to zebym ja sie w koscielne interesy mieszal, albowiem raczej przy starej firmie pozostaje, ale "sekciarze" powiadasz, no toz nie dalej jak tydzien temu czytalem raporty jednego pulkownika KBW z 1949 to tak wlasnie okresla osoby wierzace. Sa takie sprawy co sie w Polin nie zmieniaja znaczy.
Znaczy lewaki i ekoterrorysci nie istnieja? Czy nazwe maja inna poprostu?
jakie to poglądy ?
Takie, jakie zostały opisane w przywołanym tekście (sprzeczne z nauczaniem papieża). Przeczytałeś?
A jak chcesz jeden namacalny i konkretny przykład z ostatnich rekolekcji dla uczniów mojej szkoły: według księdza wszelkie animacje i kreskówki, w których bohaterowie mają duże oczy (sic!) lub w których pojawia się jednorożec, służą deprawacji dzieci i młodzieży oraz szerzeniu "diabelskiej i lewackiej ideologii".
A takich przykładow (np. z lekcji religii w mojej szkole) mam na pęczki. Antykoncepcja, seriale z Netfliksa, ekologia, "Wiedźmin" itd. Sekta na każdy temat ma coś ciekawego do powiedzenia.
to raczej idiotę księdza masz ... w szkole
Na rekolekcjach był ksiądz spoza szkoły i spoza naszej miejscowości. W szkole mamy inne osoby o równie ciekawych poglądach, które są głoszone w ramach katechezy.
Ale to na pewno przypadek.
Jak pisałem, papież i katolicy sobie, a polska sekta sobie.
Znaczy lewaki i ekoterrorysci nie istnieja? Czy nazwe maja inna poprostu?
Wszystko, co dostaje nazwę, istnieje. Czasem tylko nie tak, jak się nam wydaje. A czasem tylko w naszej głowie.
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zykowy_obraz_%C5%9Bwiata
I zebyś się dalej nie rozpływał w swoich analogiach: katolicy to nie sekciarze, wyznawcy międraszewskiego odłamu katolicyzmu - jak najbardziej. ;)
to czemu nie pójdziesz i nie powiesz np " co ksiądz za brednie dzieciom wciska?", ratuj te biedne duszyczki przed sekciarzami
ratuj te biedne duszyczki przed sekciarzami
No a myślisz, że co robię?
Np. już kilkanaście razy tłumaczyłem uczniom skonfudowanym po zajęciach religii, że nie ma sprzeczności między Biblią a nauką, ponieważ egzegeza tekstu (np. o powstaniu świata) może mieć charakter alegoryczny. I że nie zawsze czytamy Biblię dosłownie (a takie odczytanie propaguje się na katechezie). I że w zwiazku z tym ksiądz może być chociażby wybitnym fizykiem czy astronomem (np. Heller).
Bo widzisz, kiedy postawisz przed młodym człowiekiem alternatywę: wiara - nauka, ukazując dwie wartości jako sprzeczne, to myślisz, że po której stronie się opowie?
Itd. Itp.
Teraz, po tych farmazonach Jędraszewskiego i jego obrońców, trzeba będzie jeszcze tłumaczyć dzieciom, że w oryginalnym tekście Ksiegi Rodzaju nie napisano, jakoby człowiek miał czynić ziemię "poddaną" (czyli według polskich hierarchów robić z nią to, co chce), ale że występuje tam hebrajskie słowo, które - jak o tym pisała słynna biblistka, Anna Świderkówna - oznacza "odpowiedzialnie gospodarować".
A więc staram się czasem bronić młodych katolików przed sektą i dbać o to, żeby przez głupotę polskich hierarchów nie tracili całkiem wiary w dzieciństwie. :P Bo tymi, którzy wyjątkowo gorszą maluczkich i odciągają ich od Kościoła, są bardzo często nauczyciele religii.
A ty robisz czasem coś fajnego dla bliźnich, dla braci i sióstr?
A ty robisz czasem coś fajnego dla bliźnich, dla braci i sióstr?
segreguje śmieci
Oj, żebyś nie usłyszał od jakiegoś hierarchy, że to "nie po bożemu".
Ale szacun. :)
Np. już kilkanaście razy tłumaczyłem uczniom skonfudowanym po zajęciach religii, że nie ma sprzeczności między Biblią a nauką, ponieważ egzegeza tekstu (np. o powstaniu świata) może mieć charakter alegoryczny. I że nie zawsze czytamy Biblię dosłownie (a takie odczytanie propaguje się na katechezie). I że w zwiazku z tym ksiądz może być chociażby wybitnym fizykiem czy astronomem (np. Heller).
z ciekawości zapytam, ilel ci uczniowie mają lat że mają takie "problemy"
Jeśli chodzi o tego rodzaju problemy, to 14-15-latkowie (w pierwszej klasie liceum analizuje z nimi Biblię).
I zanim zaczniesz psioczyć na głupotę dzisiejszej młodzieży, to pamiętaj, że w tym wypadku chodzi o pewien dysonans poznawczy: na religii słyszą coś innego niż na fizyce czy biologii.
Hehehe 1 500 000 000 złotych ROCZNIE religia w szkole.
A przypomnijcie mi ile Owsiak w sumie zebrał miljonów piniondza przez dziesiatki lat?
Sprawdzcie też ile MILIARDÓW rocznie idzie na służbę zdrowia.
A wy mi tu o marnych 1.5 miliarda phi.
Hehehe 1 500 000 000 złotych ROCZNIE religia w szkole.
A przypomnijcie mi ile Owsiak w sumie zebrał miljonów piniondza przez dziesiatki lat?
Trolling trollingiem... Ale co ma jedno (pieniądze z podatków na religię w szkołach) do drugiego (pieniądze z datków na WOŚP)?
Arcybiskup apeluje: lekcje religii powinny być obowiązkowe.
W wygłoszonej w środę homilii arcybiskup Wiktor Skworc poruszył temat edukacji w polskich szkołach. Zwrócił uwagę m.in. na brak zajęć z etyki. Jego zdaniem ten brak kształcenia etycznego prowadzi do powstania "pokolenia nihilistów" - ludzi nie tylko nieuznających "wartości religijnych, ale również humanistycznych, wspólnych wspólnocie narodowej i całej ludzkiej rodzinie".
Arcybiskup ubolewał, że wielu uczniów szkół ponadpodstawowych wypisuje się z lekcji religii. - Młodzi nie uświadamiają sobie jeszcze w pełni, czym są lekcje religii i jakim dobrem owocują teraz i przyszłości - stwierdził. Duchowny zaapelował do rodziców, by nie wycofywali pochopnie deklaracji uczestnictwa w lekcjach religii pod presją swoich dzieci.
No rzeczywiście na lekcjach religii w polskich szkołach naucza się wartości humanistycznych... Rzeczywiście...
Proponuję arcybiskupowi, żeby jednak zaczął kontrolować i hospitować nauczycieli religii i sprawdzać jakość nauczania tego przedmiotu, który - przypominam - wyjęty jest spod jurysdykcji MEN-u.
Podobno rynek weryfikuje potrzeby...
https://chetkowski.blog.polityka.pl/2020/01/16/biskupi-apeluja-o-obowiazkowe-lekcje-religii/
Nie spodziewał się ustawodawca, że uczniowie masowo będą rezygnować nie tylko z etyki, ale przede wszystkim z religii. Jeszcze parę lat temu musieli się zdecydować na jeden z tych przedmiotów. Odkąd mogą wybierać „nic”, wybierają nic. W mojej szkole taką decyzję podjął co drugi uczeń (ok. 300 osób). Dlatego biskupi apelują o przywrócenie poprzedniego prawa.
Kazus religii niczym w soczewce pokazuje jak działa PIS. Czego się nie dotknie to spier...
Ja na religii albo jadłem posiłki typu szkolna pizza lub pączki albo grałem z kumplami w karty. Teraz będąc już prawie 10 lat po ukończeniu szkół nie mam bladego pojęcia dlaczego ten przedmiot w ogóle w Polskiej szkole istnieje.
W tym momencie istnieje chyba tylko z dwóch powodów:
1. żeby rządzący mogli uzyskać poparcie Kościoła i utrzymać się dzięki temu przy korycie;
2. żeby Kosciół mógł dalej starać się o "rząd dusz" (indoktrynować dzieci) i pobierać dodatkową sumę pieniędzy od wszystkich ludzi (pensje dla katechetów) za (często) nicnierobienie.