W ostatnim czasie moje życie zmieniło się o 180 stopni - z osoby niereligijnej, można powiedzieć "praktykującego ateisty" stałem się osobą wyznaniową. Swoje ateistyczno-nihilistyczne (jeśli można to tak nazwać) poglądy wyznawałem od kilku lat. Każdy możliwy moment wykorzystywałem na dyskusję z osobami wierzącymi, próbując im udowodnić, że ich wiara nie ma podstaw.
Nie będę poruszał kwestii czemu zmieniłem swoje zdanie, bo nastąpiła by zupełnie inna i trudna dyskusja. Problem jaki chcę poruszyć to nastawienie mojej partnerki wobec tego. Ciągle przywołuje moją przeszłość zaczynając w sposób: "od kiedy zrobiłeś się taki religijny", "kiedyś mówiłeś inaczej". Prawda. Kiedyś miałem zupełnie inne zdanie w wielu kwestiach, ale ta ciągła presja bycia konsekwentnym w swoich poglądach jest dla mnie cholerną kulą u nogi, przez którą trudno mi dalej starać się być tą osobą, którą jestem dziś.
Jak radziliście sobie w takich sytuacjach? Oczywiście nie jest to wątek poświęcony nawróceniom, więc możecie powołać się na inne, analogiczne [do mojej] sytuacje. Zapraszam do dyskusji.
Admin: Ten wątek założono w niewłaściwej kategorii i został on przeniesiony. Prosimy pamiętać o zakładaniu tematów we właściwym miejscu. Notoryczne nie stosowanie się do tego upomnienia może skutkować interwencją Moderatorów lub Administracji Forum.
Zła kategoria...
Wysiak byłby dumny
Kiedyś piłem tanie piwo koncernowe, ale z czasem się przerzuciłem na piwo rzemieślnicze. Gdy odmawiam wypicia koncerniaków zawsze ktoś pijący je mi wypomni, że kiedyś to piłeś żywca, tatre itp. Od 3 lat takie teksty słyszę. Myślę, że nic nie poradzisz. Niestety.
Po prostu powiedz jej, że zmieniłeś swoje poglądy i żeby przestała ci to wypominać za każdym razem. Powinna uszanować twoją prośbę.
Bo człowiek mądry i inteliventny nie trzyma się swoich przekonań do końca. Doświadczenia, przeżyte historie z lrzeszłosci, życie w teraźniejszości zmieniają światopogląd i to jak widzimy świat. b)
Myślę, że za zmianą religii idą też zmiany w szeregu postaw, zachowań, przeżywania życia, które definiują daną osobę. Wiara bez uczynków jest martwa :)
"Ładna i szczupła, a teraz... Ech szkoda patrzeć na ciebie, wstyd w ogóle pomyśleć o tobie a co dopiero gdzieś się pokazać..." itd.
Nazmyślaj ile wlezie, albo powiedz prawdę w zależności jak to wygląda, potem zatkaj uszy i masz fajrant.
Jak pamiętam twoja specjalnością było zakładanie wątków które studia dadzą ci pracę. chyba z 10 razy rzędem
teraz kolejna prowokacja? :)
Plus co to za twoja nowo obudzona wiara skoro rozbija się o dziewczynę ? :)
Skoro ty z nimi dyskutowales dlaczego to ma nie dzialc w druga strone?
Jeśli to nie fejk, to powiem tyle:
Z mojego i nie tylko doświadczenia wynika, że neoficki zapał jest nie do zniesienia. Niezależnie czy człowiek odkrył boga, wegańską dietę, crossfit czy progrocka. Trujesz dziewczynie dupę i ma Cię dość.
Każdy możliwy moment wykorzystywałem na dyskusję z osobami wierzącymi, próbując im udowodnić, że ich wiara nie ma podstaw to jest dokładnie to samo, co pewnie robisz teraz tylko w drugą stronę. Sam jestem ateistą, a mnie wkurza takie podejście.
Zacytowana wypowiedź z postu 12 daje zasadność do stwierdzenia, że albo jesteś typem niemiłosiernie upierdliwego człowieka, albo masz syndrom studenta na kierunku prawniczym, który chwali się wszystkim przy każdej okazji czego to on nie studiuje. Nie dziwię się, że ludzie reagują na to tak jak reagują. Już sam fakt, że nie potrafisz uszanować wiary innego człowieka i próbujesz udowadniać jak bardzo się myli, tylko by udowodnić swoje racje, jest męczący.
Połowa naukowców podważy większość faktów z Biblii i uzna je za nielogiczne, tylko co z tego? Człowiek wierzy w to co chce i nie ma sensu na siłę udowadniać, że Twoje poglądy są akurat jedynymi słusznymi. Na tym polega wolność.
Matysiak właściwie wyczerpał temat. Wcześniej męczyłeś wierzących wykładami o bezzasadności wiary, teraz zmieniłeś front, ale nie podejście. Wojujący ateiści, katolicy nawracający wszystkich wokół, niedzielni buddyści opowiadający o odnalezieniu Nirvany podczas kursu jogi, geje machający publicznie pindolami, studenci pierwszego roku filozofii, feministki rozmawiające wyłącznie cytatami z Simone de Beauvoir czy świadkowie Jehowy łażący od drzwi do drzwi nie różnią się właściwie niczym i są w równym stopniu do odstrzału.
A może jak to kobiety zmieniłeś wiarę a więc i siebie i już jej nie odpowiadasz więc próbuje coś z tym zrobić.