To (nie) jest recenzja płyty TOOL - Fear Inoculum
Cholery może człowiek dostać z dodawaniem komentarzy na gameplay.pl. 20 minut pisania znowu trafił szlag.
Ja przesłuchałem "Fear Inoculum" 3 razy. Z perspektywy czasu wiem, że to za mało by próbować wystawić nowemu Toolowi ocenę. Jeżeli miałbym to zrobić teraz, to byłaby to opinia kompletnie niejednoznaczna.
"Ale jeśli chce na 86 minut zamknąć oczy i wypłynąć na szerokiego przestwór oceanu, to hejże! Warto!"
Tak dokonałem pierwszego odsłuchu. Zrelaksowana pozycja leżąca, zamknięte oczy i słuchawki na uszach. Efekt powalający nie był, ale na pewno niebagatelny wpływ na to miały wyśrubowane oczekiwania i fakt, że "Fear Inoculum" nie należy od najłatwiej przyswajalnych albumów w dyskografii Toola.
Jeżeli miałbym jednak polecić tym niezdecydowanym i nieprzekonanym jakiś sposób na tą płytę, to byłoby to coś zbliżonego do w/w cytatu. Temu albumowi po prostu trzeba dać się porwać.
Oczywiście są tacy, którzy ironicznie twierdzą, że do przesłuchania "Fear Inoculum" potrzeba 300 IQ, a tekstowo jest on tak elitarny, że do jego zrozumienia potrzebna jest pomoc językoznawcy i kryptologa. Ci nie mają czego tu szukać, bo ta płyta i tak będzie dla nich schematycznym i pospolitym nudziarstwem.
https://www.youtube.com/watch?v=EShM-EOAlj4
Dzięki za słowo o muzyce. Zalinkowany filmik widziałem. Ride the spiral to the end! :)
Przesłuchałem go kilkanaście razy, czasami na siłę, nie urzekł mnie i już mnie nie urzeknie. Dobry kawałek muzyki i nic ponadto. Daleeeeeelko mu do Toolowych perełek.
Przesłuchałem niejednokrotnie. Analizować można do woli ale nie zmienia to najgorszego - żaden kawałek nie zapada w pamięć. Mimo kilkukrotnego przesłuchania.
Nie no, tytułowy "Fear Inoculum" chyba jako jedyny kawałek na tej płycie ma wszystko co posiadają stare Toole. Jest tu koronkowa robota jeżeli chodzi o konstrukcję i aranżację, jest tu i melodia i jest też chwytliwość. Wiadomo, że to trochę mało, ale trudno pominąć fakt istnienia tego utworu i tego, że słucha się go nadzwyczaj dobrze.
Ja jestem w obozie "słucha się dobrze". Ty chyba też. Jeśli SpecShadow po tylu próbach nie dojechał jeszcze do nas, to już nie ma się co go tu spodziewać :)
Ja bym nie powiedział, że jestem w obozie "słucha się dobrze", ale do obozu "ohydne fekalia Maynarda Jamesa Keenana i jego trzech przydupasów" też mi daleko.
Dziś przesłucham tę płytkę jeszcze raz i zobaczymy w którą stronę tym razem przechyli się szala:-)