Kościół sporo ostatnio mówi na temat zagrożeń związanych z "seksualizacją" dzieci w szkołach. Z kolei od przyszłego roku obowiązywał będzie nowy program katechezy, którego fragmenty z komentarzem (na pewno niezbyt obiektywnym) możecie przeczytać pod tym adresem:
https://oko.press/katecheza-o-seksie-uczen-uzasadnia-zlo-antykoncepcji-i-in-vitro/
Znaczna część kościelnego programu nauczania poświęcona jest seksualności człowieka i, rzecz jasna, porusza ten temat w duchu nauczania KK. Religia jest przedmiotem nieobowiązkowym, niemniej jednak pewne założenia katechezy pozostają w sprzeczności z treściami w programie nauczania WDŻ (wychowanie do życia w rodzinie), którego cześć można znaleź np. tutaj:
https://podstawaprogramowa.pl/Branzowa-szkola-I-stopnia/Wychowanie-do-zycia-w-rodzinie
Oba przedmioty są nieobowiązkowe, choć można uczęszczać równocześnie na religię i na WDŻ. Myślę, że rodzice i uczniowie powinni jednak wiedzieć, z jakim dysonansem poznawczym mogą się borykać z tego powodu. Podstawa programowa WDŻ została w wyniku reformy PiS-u "złagodzona", ale nadal znajdują się w niej treści (np. zwiazane z antykoncepcją), które powinny być omawiane w sposób "naukowy" (w miarę obiektywny), podczas gdy w czasie katechezy stanowią przykład grzesznego postępowania.
Choć ścieranie się na terenie szkoły światopoglądu religijnego i naukowego może prowadzić do ciekawej dyskusji, to wiem, w jaki sposób wyglądają zajęcia prowadzone przez znaczną część katechetów i jaka jest ich wiedza na temat seksualności człowieka, co skłania mnie do przykrej (badź - w zależności od perspektywy - radosnej) konkluzji, że w ostateczności najtrudniejsze zadanie stać będzie przed rodzicami uczniów. Warto więc ze swoimi dziećmi porozmawiać, zanim zaczną uczęszczać na religię czy na WDŻ (albo zanim same rozpoczną swoją edukację przy udziale internetu).
I gdyby ktoś pytał: jestem absolutnym przeciwnikiem prowadzenia zajęć religii w szkołach, dlatego że nauczane w ramach katechezy treści często stoją w sprzeczności z treściami podstaw programowych innych przedmiotów. Zwłaszcza w zakresie oceny pewnych zjawisk naukowych, historycznych czy socjologicznych. A do tego wspomniane treści przekazywane są w sposób skandalicznie odbiegający od podstawowych standardów metodycznych.
Tak trochę nie w temacie, bo chyba każdy normalnie myślący człowiek nie wyśle swojego dziecka na "wychowanie" do katechety. Ostatnio słuchałem wywiadu z gliną zajmującym się pedofilią - wg statystyk połowa materiałów pedofilskich to "produkcje" samych dzieciaków nagrywających się kamerkami.
Jak można być w czasach, gdy dzieci mają nieposkromiony dostęp do pornografii, przeciwnikiem rzetelnej nauki o tych sprawach? Przecież to zostawianie dzieciaków samych sobie to przepis na nieszczęście.
Powtarzam, że KK ma obecnie obsesje seksualną, zajmuje się głównie seksem i ewentualnie agitacją polityczną.
Tak trochę nie w temacie, bo chyba każdy normalnie myślący człowiek nie wyśle swojego dziecka na "wychowanie" do katechety. Ostatnio słuchałem wywiadu z gliną zajmującym się pedofilią - wg statystyk połowa materiałów pedofilskich to "produkcje" samych dzieciaków nagrywających się kamerkami.
Jak można być w czasach, gdy dzieci mają nieposkromiony dostęp do pornografii, przeciwnikiem rzetelnej nauki o tych sprawach? Przecież to zostawianie dzieciaków samych sobie to przepis na nieszczęście.
Zdelegalizować religię jako przedmiot w szkole, niech będzie tylko w kościele.
Powtarzam, że KK ma obecnie obsesje seksualną, zajmuje się głównie seksem i ewentualnie agitacją polityczną.
To ja chyba dziwną religię miałem, bo nic o seksie nam nie mówili. Chyba, że mówili, a ja wolałem się zająć czymś ciekawszym, jak to na religii:-P
A WDŻ zawsze wyglądały tak samo: większość się zapisywała, a potem przychodziły 3 osoby.
Ale oddzielnej nie połączonej z religią edukacji seksualnej jestem zwolennikiem. Niech zrobią tą edukację ale obowiązkową, z jakimś podręcznikiem chociaż na jedną klasę, żeby uczniowie mieli jakieś podstawy tego tematu i żeby nie musieli się głupio pytać w internecie.
U mnie wszyscy chodzili bo panie nauczycielki mówiły o tych tematach to była brecha a każdy przecież i bez internetu wiedział co i jak. Nie wyobrażam sobie faceta w tej roli żeby prowadził takie zajęcia, a jeszcze ksiadz;) haha jeszcze większa brecha jak zacznie mówić o niepokalanym poczęciu i że kondom to grzech.
Im bardziej konserwatywny będzie kościół w swoim nazwijmy to nauczaniu, tym szybciej upadnie. Niech dalej sobie wmawiają że to ,,cywilizacja śmierci'' laicyzuje społeczeństwo, ale w rzeczywistości nic tak nie odpycha od religii jak fanatyczni księża.
cytat, post#1 ---> I gdyby ktoś pytał: jestem absolutnym przeciwnikiem prowadzenia zajęć religii w szkołach, dlatego że nauczane w ramach katechezy treści często stoją w sprzeczności z treściami podstaw programowych innych przedmiotów. ..., piszesz 'ktoś'..? mam wrażenie że jesteś też przeciwnikiem nauki religii a właściwie katechezy w szkole? ale Polska nie odbiega od standardów w Europie, ponoć jest to osiągnięciem europejskiej kultury itd. itd., nie wiem czego teraz uczą w ramach katechezy, ale za moich czasów była to na pewno nauka religii ... i jakoś mnie wyuczyli.
no proszę renesansowy prześmiewca;) a myślałem że jesteś tak już nowoczesny, że to dla Ciebie temat tabu, spokojnie Panie DanuelX;) nie rozpatruje takich problemów ..
Jestem tak nowoczesny, że nie ma dla mnie tematów tabu.
A dla mnie "religia" może być w szkole - byle jako ostatnia "lekcja". Uznaję, że szkoła to miejsce również dla pseudo-nauk.
Uznaję, że szkoła to miejsce również dla pseudo-nauk.
A nie no pewnie, to jeszcze oprócz tego katolickiego bajania wprowadźmy zajęcia z astrologii, numerologii, wróżbiarstwa i teorii spiskowych. :)))
A dla mnie "religia" może być w szkole - byle jako ostatnia "lekcja".
W sumie jako osoba wierząca też uważam, że to dobry pomysł by religia była czy to przed czy po pozostałych lekcjach. Co więcej w wypadku za małych grup można by łączyć klasy. O tyle by okienka nie było. W większych szkołach nie powinien to być kłopot.
Zalety:
1) oszczędność bo byłoby mniej grup
2) wymusiłoby na księżach by bardziej się starali by przyciągnąć młodzież, co doprowadziłoby do wzrostu wartości tych zajęć
3) chodziliby ci co chcą, mniej tych co i tak mają to gdzieś i tylko przeszkadzają, co wpłynąć mogłoby na wartość tych lekcji
Uznaję, że szkoła to miejsce również dla pseudo-nauk.
A czy filozofia to tez dla ciebie pseudo-nauka? Etyka? Religioznawstwo, teologia, egzegeza to takie same nauki humanistyczne jak każda inna nauka tego typu, z wyjątkiem może historii gdzie faktycznie operujemy na czystych faktach i wnioskowaniu z nich.
Główny problem jaki jest z edukacją seksualną jest taki, że żaden znany na jej model nie działa.
Edukacja od kościelna nie nadąża za zmianami i ma tendencję to stawiania zakazów bez wyjaśnienia dlaczego są sensowne (przez kilka lat pracowałem z młodzieżą, wspólnoty parafialne, integracja młodzieży z Monaru itp. i spotkałem na drodze może z dwóch księży z kilkunastu, którzy mieli wiedzę i kompetencję by coś przekazać w tym temacie z sensem i logicznym uzasadnieniem, więc w całym KK obstawiam, że jest takich może z 1% lub mniej bo tych kilkunastu to byli specjaliści od pracy z młodzieżą).
Edukacja szkolna otwarta na wczesnym etapie w stylu choćby Brytyjskim przyniosła więcej szkody niż pożytku. Liczba nastoletnich ciąż zamiast spadać wzrosła, a problem pedofilii też wyskoczył w górę. Powód jest prosty, osoby, które coś z tych lekcji wynoszą to osoby głównie nie zagrożone większością ryzyk z nią związanych, natomiast osoby, które najbardziej jej potrzebują nie widzą nauczycieli w roli autorytetu. Co więcej młodzież ma tendencję do bardzo wybiórczego traktowania tych lekcji. Wyciągają co im się podoba ignorując resztę.
Najlepiej sprawdziła by się edukacja przez rodziców, gdyby ci potrafili na te tematy z dziećmi rozmawiać. I niby teoretycznie można by edukować rodziców jak rozmawiać z dziećmi ale jest ten sam problem co powyżej. Z takiej edukacji skorzystali by głównie ci co i tak by samodzielnie próbowali dojść jak z dzieckiem rozmawiać na tematy związane z seksualnością. A ci co najbardziej tego potrzebują by takie dobrowolne lekcje olali. I tak, wbrew buntowi i wbrew pozorom to rodzice są wciąż głównym autorytetem dla dziecka, choć to może nie przyznawać się to tego na głos.
Ogólnie jest problem z znalezieniem optymalnej drogi. Myślę, że trochę pomogłyby nauczenie młodzieży wartościowania źródeł w internecie. Tak by potrafiły rozróżnić sensowną opinię od osoby posiadającej konkretną wiedze w temacie i ceniły ją wyżej od głupawych odpowiedzi rówieśników, oczywistego trolingu czy podpuszczać pedofilów. Tak, takich w necie nie brakuje, gdzie osoby rzekomo dorosłe wmawiają 13-latkom, że te już są na tyle dorosłe, że powinny decydować same oraz, że to już super czas na współżycie.
Wiedzę o wartościowaniu źródeł potraktują tak samo.
Może, ale taki przedmiot ogólnie by się w szkole przydał, bo pomógłby nie tylko w tych tematach ale też wielu innych życiowych sprawach. Od kwestii medycznych, przez poszukiwanie porad prawnych w internecie po nawet kwestie związane z polityką, zarządzaniem domowym portfelem itd.
Żyjemy w czasach gdy cała wiedza świata jest na wyciągnięcie ręki, a równocześnie większość ludzi nie potrafi z niej skorzystać i wyciągnąć faktów z śmietnika jakim stał się internet.
Coś jest na rzeczy. Ale nie wiem, czy potrzebne osobne zajęcia. Wydaje mi się, że można to podłączyć pod program w ramach przedmiotów wiedzowych. Zadania z weryfikacji faktów, albo coś takiego.
Ależ też nie upieram się, że to musi być osobny przedmiot.
Może być upchnięte po innych przedmiotach. Głównie informatyka by się tutaj nadawała plus w ramach innych przedmiotów już tematycznych bardziej szczegółowe podejście.
Edukacja szkolna otwarta na wczesnym etapie w stylu choćby Brytyjskim przyniosła więcej szkody niż pożytku. Liczba nastoletnich ciąż zamiast spadać wzrosła, a problem pedofilii też wyskoczył w górę.
Jakies dane statystyczne poprosze!
Od momentu wprowadzenia wychowania seksualnego do szkolnego curiculum w 2010, ilosc ciaz nastoletnich spadla o polowe! To ze peoblem pedofilii wyskoczyl w gore, jest rowniez z tym zwiazany, bo dzieciaki dowiaduja sie wczesniej co to pedofilia, ze jest to zle i nie tylko wczesniej ale i czesciej mowia o tym rodziacom lub innym zaufanym osobom.
Może być upchnięte po innych przedmiotach. Głównie informatyka by się tutaj nadawała plus w ramach innych przedmiotów już tematycznych bardziej szczegółowe podejście.
rewelacyjny pomysl, niech pan informatyk uczy dzieci o seksie, chorobach wenerycznych czy pedofilii. A nie lepiej aby to byl WueFista? A Moze oddajmy te zajecia woznej, napewno cos tam wie o seksie:)
rewelacyjny pomysl, niech pan informatyk uczy dzieci o seksie, chorobach wenerycznych czy pedofilii
Proponuję jeszcze raz przeczytać wypowiedź by ją zrozumieć. To akurat tyczyło się nauczania krytycznego wyszukiwania informacji. I tak myślę, że informatyk w szkole powinien umieć używać googla oraz wartościować znalezione wyniki choćby pod kątem technicznym (publikacje vs. fora itd.).
Od momentu wprowadzenia wychowania seksualnego do szkolnego curiculum w 2010
Edukacja seksualna na wyspach pojawiła się już w latach 80-tych (choćby była nastawiona głównie na antykoncepcję i kwestie chorób przenoszonych droga płciową, pomijała raczej wszystko inne) a w dojrzałej formie w latach 90-tych. W 2010 była tylko reforma przedmiotu.
Jakies dane statystyczne poprosze!
Spoko, z tym wzrostem faktycznie mój błąd, ale o spadku to bym nie powiedział. Z tego co widzę wpływ jest minimalny.
https://www.fpa.org.uk/factsheets/teenage-pregnancy
Niestety dołek z 2007-2008 odbił się w 2009 i wrócił do wcześniejszych wyników.
A co do raportów z po 2010, niestety ale nie mogę nigdzie znaleźć nic dla młodych ciąż, niby w przedziale 15-20 jest wyraźny spadek, o którym piszesz, ale tyczy się on głównie osób w wieku 17-20, gdzie po prostu zmienił się wiek zakładania rodziny w UK. Tymczasem mnie interesują wyniki dla <16. Co więcej te dane dotyczą liczby urodzeń a nie ciąż. To, że wzrosła liczba aborcji nie świadczy jakoś o skuteczności tego systemu.
Stąd reforma z 2010, ale czy przyniosła jakieś efekty? Masz jakieś dane potwierdzające jej skuteczność? Bo nigdzie nie mogę ich znaleźć. Bo jeżeli google nie potrafi na pierwszych dwóch stronach znaleźć aktualnych wyników dla zapytania:
uk number of pregnancies before 16 To znaczy, że takich danych nikt nie nagłaśnia, a gdyby ta reforma była aż takim sukcesem to przecież by to robili.
--edit--
No dobra, poszukałem w głębinach coś znalazłem.
Faktycznie jest spadek. Tylko co prawda łącząc różne źródła daleko mu do odtrąbionego spadku o 50%. Raczej coś w granicach 25%. Jeszcze 20 lat i dwie reformy i zbliżą się do wyniku jaki mamy w Polsce.
http://dspace.uni.lodz.pl:8080/xmlui/bitstream/handle/11089/19661/2016-06 Nastoletnie macierzy%C5%84stwo.pdf?sequence=1&isAllowed=y
Ale jakoś dziwnie ciężko znaleźć te dane. Naprawdę trzeba się nagooglować. Ciekaw jestem tylko jak reforma z 2018 wpłynie na skuteczność.
s no to super, wybieramy sobie takie dane aby nam do zalozonej tezy pasowaly, dobra robota, nie mam wiecej pytan :)
W 2010 to nie byla zadna reforma przednmiotu, tylko wprowadzona edukacje seksualna do szkolnego curiculum. Czy musze pisac co takiego szkolne curiculum?
Edukacja seksualna i i jej ewolucja to sietny przyklad na to aby wziasc calosc i bazujac ba bledach Brytyjczykow, wybrac to co najlepsze i co sie sprawdzilo.
w UK tak naprawde prawdziwe dzialania majace na celu ograniczenie ciazy maloletnich podjeto w 1999, kiedy to loklanym urzedom przydzielono duze sumy na ten cel. Co rpawda podnioslo to swiadomosc seksulana wsrod mlodziezy, ale wraz z z ulatwieniem dostepu do darmowej antykoncepcji, leczeniu chorob oraz aborcji, trend nie zmalal a nawet sie odwrocil. W efekcie dodatcje rzadowe zsotaly obciete w 2010. Rownoczesnie wprowadzono kompleksowe nauczanie o seksie oraz sprawach waznych dla mlodocianych matek, takich jak wyobcowanie oraz wykluczenie ze spoleczenstwa. Poki co, program ten zaowocowal pozytywnymi zmianami i jak wspomnialem, prawie 50% spadkiem ciaz u nastolatek.
W 2020 beda kolejne zmiany w szkolnym curiculum dotyczacym edukacji seksualnej.
https://www.theschoolrun.com/primary-school-sex-education
Tak się zastanawiam, czy te brytyjskie młodociane matki to przypadkiem pokłosie nie edukacji w szkołach, tylko społecznej rzezi, jaką urządziła Żelazna Margaret. Biedę, przemoc domową, alkoholizm i inne patologie wbrew temu co lubią myśleć różnej maści Balcerowicze i korwiniści niestety się dziedziczy. Temat do zbadania.
A gdzie ja wybieram sobie takie dane jaki mi pasują?
1) korzystam z danych statystycznych, nie broszurek reklamowych jak podana przez ciebie
2) fakt, koncentruje się na ciążach dla osób do 16 roku życia, bo to jest główny problem. Spadek ciąż wśród 18 i 19 latek można tłumaczyć też zmianą stylu życia i tym, że młode Brytyjki później zakładają rodzinę. Taki sam spadek można zaobserwować u nas.
I przyznałem rację, że pewien spadek był, ale nie 50%, bo ta liczba jest manipulacją. Wiadomo jest, że najwięcej ciąż było wśród 18-19 latek i spadek tam mający miejsce silnie podbija procenty. W grupie realnego ryzyka, wśród w zasadzie dzieci mamy około 25%, i to jest dobry wynik w sumie.
Swoją wcześniejszą tezę oparłem na łatwo dostępnych wynikach z 2008 i 2009. By znaleźć nowsze naprawdę musiałem się nakopać. I mówię o twardych danych a nie artykułach w gazetach bez konkretnych liczb.
Masz
Niestety, ale tak statystyczne widelki ulozyli, ze jest to jedynie dla 15-17 letnich, jesli mowimy on nastoletnich. Rocznikow 2018 jeszcze nie ma dostepnych publicznie.
w 2010 bylo 34.2 na 1000 ciaz wsrod 15-17 latek, w 2017 bylo 17.8. Zaokraglajac liczby to widze 50% jak w morde strzelil.
Edit.
Matysiak, w pewnych obszarach/Miastach twoja logika mogla by sie nawet sprawdzic. PO wycofaniu sie przemyslu, skokowym zwiekszeniu bezrobocia a nstepnie wprowadznie duzego socjalu, zajscie w ciaze tak ze 2 razy gwarantowalo, darmowa chate oraz wystarczajaco kasy aby mniej lub bardziej komfotowo sobie zyc. W sumie, sa miasta, gdzie juz 3 pokolenie beneficiarzy dorasta, czesto w tej samej chalupie, bo juz o socjalne 4 sciany nie jest tak latwo.
Ok. Czyli pewnie dla całego przedziału też będzie coś koło 50%.
Czyli zmiany zadziałały. Bo wcześniejsze wyniki nie napawały optymizmem (te z programu 1999-2009) a niestety większość publikacji opiera się jeszcze o tamte. Stąd moja niewiedza. Ale naszukać się trochę trzeba było. Głównie przez to, że duża część źródeł podaje dane dla bezsensownego zakresu 15-19. Tymczasem najważniejszy jest ten 10-16.
Ale przyznaję rację, że widać dużą zmianę.
Teraz jestem ciekaw faktycznie dwóch rzeczy:
1) planowanej reformy
2) jak to się zachowa dla niższych wartości, np. takich jak mamy u nas. Bo UK schodziło z bardzo wysokiego pułapu.
Pozostaje czekać na jakieś sensowne opracowania naukowe, ale te pewnie zobaczymy za 2-3 lata.
Gdyby ktoś był zainteresowany, Kościół Katolicki rozprowadza stosowne druczki dla rodziców w ramach walki z edukacją seksualną w szkołach, a Minister Edukacji przyklaskuje walce z... własnymi podstawami programowymi.
Ot, paradoksy Pislandii.
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/photos/a.609982312498625/1349743831855799/
Warto zajrzeć jeszcze do najnowszej "Niedzieli", gdzie pomieszczono nie tylko wywiad z ministrem Piontkowskim, ale także więcej materiałów o edukacji.
Jest wśród apel pod sugestywnym tytułem "STOP DEPRAWACJI. A pod nim druk oświadczenia dla rodziców oznaczony sugestywnymi nożyczkami: wyciąć, wypełnić i zanieść do sekretariatu szkoły zdaje się mówić podpisany pod apelem bp Marek Mendyk, Przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski.
W apelu czytamy:
"Wobec planowanego finansowania przez niektóre samorządy zajęć dodatkowych w placówkach oświatowych apelujemy do rodziców o czujność i roztropność. Warto zainteresować się tym, co dzieje się w szkołach, jakiego typu zajęcia są organizowane, kto je prowadzi i jakie treści przekazuje.
Według doniesień medialnych, w niektórych miastach Polski od września br. planuje się wprowadzenie (finansowanie) edukacji seksualnej. Są też takie miejsca, w których już realizowana jest tzw. edukacja antydyskryminacyjna.
Przypominamy, że dziecko nie może uczestniczyć w żadnych tego typu zajęciach bez wyraźnej zgody rodziców lub prawnych opiekunów."
W celu uzyskania pewności, że dzieci nie wezmą udziału w zajęciach, podczas których będą im przekazywane treści niezgodne z wyznawanym systemem wartości (...) należy złożyć w szkole specjalne oświadczenie."
Inicjatywa Episkopatu spotkała się z oklaskami ze strony kurator Barbary Nowak, która napisała na Twitterze: „Dziękuję Jego Ekscelencji Bp Markowi Mendykowi za wsparcie Rodziców. Dbajmy o prawidłowy rozwój uczniów”.
A nie jest to pierwszy kościelny instruktaż skierowany do rodziców, obliczony na obudzenie w nich strachu przed zajęciami z zakresu tolerancji i edukacji seksualnej i nieufności wobec intencji nauczycieli.
Poprzedni wystosowała w końcu czerwca kuria szczecińsko-kamieńska publikując podobnie zredagowane oświadczenie dla rodziców. Wraz z sugestią, że rodzice powinni tropić "deprawujące" wątki na wszystkich zajęciach szkolnych i wyjściach - nawet jeśli ich dziecko nie uczestniczyły w danym spotkaniu...
Dzięki Bukary. Temat dla mnie na czasie. Fajnie widzieć absurdy w podejściu do edukacji seksualnej dotychczasowy program, WHO vs KK.
Dobra, to teraz tak proszę dla laika, bo nie do końca wszystko rozumiem.
1. O co chodzi z tym oburzaniem się na edukacją seksualną? To chyba dobrze, że dzieci są edukowane w tej kwestii? Dlaczego ktokolwiek się oburza odnośne (według mnie) dobrej decyzji? Że za młodzi? Czy że dzieci nie mogą słyszeć słowa seks? bo nie czaję. Cos mi tu nie gra, bo to chyba ktos sie na mozg z ch... zamienil, ze nie chce edukować dzieci.
2. Czy według Was taka edukacja jest faktycznie dobra? W sensie czy istnieją jakieś dobre dane statystyczne, ktore pokazują, że edukowanie dzeci jest dobre? Na logikę według mnie tak - ale nie wiem jak to ma się w potwierdzenniu.
3. Co z tym wspolnego ma PIS? To ze dobrze zyje z kosciolem czy że duzo m cisnie forsy?
Będę wdzięczny za wytłumaczenie, naprawdę, bardzo proszę.
Nie wiem, czy pytasz poważnie, ale...
Dlaczego ktokolwiek się oburza odnośne (według mnie) dobrej decyzji?
Kościół Katolicki jest od wieków przeciwny edukacji seksualnej. (Albo raczej: przeciwny świeckiej edukacji seksualnej. Bo kościelna jest przecież prowadzona w różnorodnej formie). Powodów jest mnóstwo. Światopogląd (nauczanie religijne), walka o życie poczęte (i walka z antykoncepcją), konserwatywne pojmowanie roli kobiet w społeczeństwie, propagowanie idei tradycyjnej rodziny itd. itp. Ostatnio (w sensie medialnym, a nie historycznym) doszedł jeszcze niewygodny problem pedofilii, z którą łatwiej walczyć właśnie dzięki edukacji seksualnej, co niekoniecznie jest na rękę wielu kościelnym hierarchom.
W sensie czy istnieją jakieś dobre dane statystyczne, ktore pokazują, że edukowanie dzeci jest dobre?
Zerknij na powyższą dyskusję Drackuli i elathira.
Co z tym wspolnego ma PIS?
PiS czerpie korzyści polityczne z sojuszu z radykalnym Kościołem i (oficjalnie także ze względu na "prawicowe" korzenie światopoglądowe) stara się forsować w szkole kościelny punkt widzenia jako "prawdziwie polski", czyli marginalizować edukację seksualną, zagadnienia tolerancji itp. To, czy dzieci na tym skorzystają czy też stracą, jest sprawą drugorzędną i dyskusyjną. Ważne, że zyska Kościół razem z istotną grupą wyznawców (wyborców). Kościół w podzięce uczynił z wielu ambon miejsca politycznej, propisowskiej agitacji. Współpraca kwitnie, bo jest korzystna dla obu stron. (Choć, moim zdaniem, dla Kościoła jest tylko pozornie korzystna i w dłuższej perspektywie może przynieść więcej szkód niż korzyści).
To tak w wielkim skrócie i ogromnym uproszczeniu.
Jakby ktoś pytał, dlaczego edukacja seksualna w szkołach jest ZŁEM...
Edukacja seksualna w szkołach – to temat, do którego na antenie Radia Maryja odniosła się małopolska kurator oświaty Barbara Nowak. "Psuje się ich psychikę. Kaleki psychiczne z tych biednych młodych ludzi potem zostają" - tłumaczyła.
- Seksualizacja młodzieży zwraca ich uwagę w nieodpowiednim kierunku i karmi się treściami, które nie są adekwatne do ich wieku. Potem następuje problem, by dobrze funkcjonować w społeczeństwie – zaczęła w "Aktualnościach dnia" w Radiu Maryja małopolska kurator oświaty Barbara Nowak.
Uważajcie, żeby nie zrobić z dzieci kalek psychicznych!
Ksiądz prowadzący edukację seksualną to jak Hitler walczący z rasizmem i nacjonalizmem. To po prostu do siebie nie pasuje.
Jak przeczytałem o kościele to mi się przypomniało jak nawet w Ameryce było głośno o moim mieście bo w moim mieście kościół zabraniał puścić kler w kinach ale ostatecznie był :P
A bardziej w temacie to ja akurat się z WDŻ wypisałem z paru powodów. Pierwszy powód to ułomność nauczyciela a drugi wiąże się z pierwszym ze przez całe lekcje szukał zawsze włącznika komputera haha...
Słyszałem od dzieciaków 1-3klasa ile oni o tym wiedza to nawet WDŻ nie jest potrzebny...
Czy wiadomo już, z jakich materiałów mają korzystać nauczyciele na lekcjach edukacji?
Są na przykład pomoce zalecane przez WHO, ale przetłumaczone na polski?
Jakby ktoś jeszcze miał wątpliwości, jaki jest stosunek PiS do edukacji seksualnej:
Mam pytanie do pani ekspert: jakim cudem w krajach wyzwolonych seksualnie i promujących edukację seksualną jak np. Holandia czy Szwecja odsetek nastoletnich ciąż jest niższy niż w Polsce i dlaczego Polska jest w tej kwestii powyżej unijnej średniej?
Miales na mysli "Pani ekspedientki"? Ta pani jest od podawania przekazu, nie od myslenia :)