W co gracie w weekend? #312: The Fruit of Grisaia (ścieżka Amane), The Last of Us i Final Fantasy XI
Teraz jeszcze bardziej chce mi się śmiać z rebootu Tomb Raidera z 2013r., przed premierą którego autorzy obiecywali pokazanie ciężkiej walki Lary Croft o przetrwanie na nieprzyjaznej wyspie a po zabiciu przez nią pierwszej zwierzyny skończyło się na babskim symulatorze Rambo.
piąteczka
też mi się nie podobał ten nowy Tomb Raider między innymi z tego powodu
Wracając do tematu - w weekend ma się poprawić pogoda, zjazd rodzinny i dobra pora na grilla.
Do tego czasu może popykam w ramach testów w Diablo 2 Median moda, zobaczę czym się tak ludzie rajcują.
Faktycznie w TLoU to co łatwe już za Tobą, ale moim zdaniem ten tytuł zyskuje z poziomem trudności.
U mnie ten weekend to ciąg dalszy sezonu ogórkowego za kilka dni premiera Control powinna trochę złagodzić tę pustkę, ale puki co nadrabiam klasyki:
- The Last Remnant - chyba utknąłem, w jednym z miast nie mogę znaleść aktywności która ruszy do przodu wątek główny, może mam za słabe postacie więc od kilku godzin trzaskam misje poboczne ale póki co nic to nie dało, pouganiam się trochę na ślepo, może na coś trafię;
- Final Fantasy X - w Finala niewiele pograłem w tygodniu więc mam zamiar nadrobić trochę w weekend;
- Fable Anniversary - mam mieszane uczucia. Na początku bawiłem się super, jednak z czasem gra zaczęła przynudzać. Wątek główny podstawki skończyłem w 12 godzin robiąc przy okazji sporo misji pobocznych (co jest żenujące jak na RPG), została mi jeszcze spora część fabuły dodatku. Grę oczywiście skończę ale nie jest tak dobra jak zakładałem na początku;
Do listy dorzuciłem jeszcze dwa tytuły bo muszę trochę odpocząć od RPG.
- Killzone 2 - a w zasadzie jego końcówka. Kilka miesięcy temu porzuciłem grę ale zostawiłem save'a. Siadłem do konsoli wczoraj i Radec wkońcu padł... za 15 czy 16 razem ale jednak. Naprawdę nawet bossfighty w soulsach mnie tak nie męczyły, ale Killzone 2 zaliczony;
- Alan Wake - słyszałem mieszane opinie na temat gry. Jednak pierwsze chwile nastrajają mnie bardzo pozytywnie. Bardzo lubię dobre fabuły nawet jeśli są liniowe.
Mój weekend bardzo japoński. Dragon Quest XI w oczekiwaniu na paczuszkę w paczkomacie z Builders 2 :)
U mnie skromnie bo prawdopodbnie skończę jedynie Lego Batman 3. Nie wiem jak to jest, że mimo, że wszystkie te gry Lego są niemalże identyczne i ogólnie cała marka zaczęła mnie nudzić to i tak chętnie sięgam po kolejne odsłony. Mają swój urok.
Tales of Vesperia: Definitive Edition, 42h. No dostałem wreszcie jakiś szybszy latający środek transportu co jest niewątpliwie plusem. Fabuła się nawet trochę rozkręca, pojawiają się jakieś plot twisty. Ogólnie nie jest źle no ale do moich ulubionych jRPGów mimo wszystko troszkę brakuje. To jak zrealizowane są zadania poboczne to jest po prostu skandal, bez poradnika w łapie to nie ma co grać. Co jest dosyć nieszczęśliwe bo muszę co chwile zerkać do przodu czy zaraz nie ma czegoś do zrobienia. Mam nadzieję że ten kto to projektował nie pracuje już w branży gier.
Kingdoms of Amalur - Reckoning, 22h. No powoli dobijam gdzieś już do miejsca w którym porzuciłem grę 7 lat temu bo coraz mniej kojarzę. Co w sumie może wyjść na dobre bo będzie coś dla mnie nowego. Gram postacią hybrydą, wszystko rozwijam równocześnie więc nie ma problemu żeby się przerzucić na inna broń ale i tak praktycznie cały czas nawalam mieczykiem i od czasu do czasu tylko faebladami. Na razie jest dobrze, oznak znużenia brak. Liczę że to się utrzyma. Wiadomo że technologicznie to Amalur nic specjalnego nie pokazuje ale artystycznie jest bardzo spoko. Świat naprawdę jest bardzo ładny.
My Hero One's Justice, 4h, skończone. No rozczarowanie. Fabuła obejmuje tylko drugą połowę 2 sezonu anime i przez połowę tego story mode gramy bohaterami by potem od nowa te same wydarzenia przechodzić złoczyńcami. Szczerze to nie ma żadnej motywacji do tego żeby drugi raz grać praktycznie to samo tylko z perspektywy tych złych. Sama gra gamepleyowo nic specjalnego nie pokazuje, dużo wolniejsze i bardziej drętwe Ultimate Ninja Storm plus dosyć mało postaci. Ogólnie solidny średniak.
Batman: Arkham Oranges, 9h. Rok temu jak przechodziłem Batmany od Telltale to miałem gdzieś tam w planach ponowne przejście serii Arkham, ale nie było zbytnio czasu, Asylum jest problemem bo mam stare wydanie pudełkowe którego nie można przenieść na Steamka a nie widzi mi się kupować jeszcze raz więc pewnie teraz może się skończyć tak że przejdę tylko Arkham Oranges. Znowu wracając do Batmana od Telltale, Roger Craig Smith jako Batman jest dużo lepszy niż Troy Baker. Co prawda grając w AO mam co chwilę przed oczami pana Ezio z Florencji no ale Troy Baker był w tej roli tragiczny. A Ezio czasami mam wrażenie nawet próbuje naśladować Kevina Conroya. A sama gra to wiadomo, bardzo solidne wykonanie. Walki z bossami tutaj są najlepsze w serii. Klimat świąteczny spoko. Z samą walką są jakieś małe jaja bo pamiętam że od pierwszej części zawsze super mi się walczyło, wszystko perfekt a tutaj teraz timing jakby nie ten, ciężko mi złożyć walkę na jednym combo itd.
Nie tyle weekend, co cały tydzień upłynął mi pod znakiem Graveyard Keeper. Zachęcony recenzjami i ostatnią promocją na Steam postanowiłem przekonać się na własnej skórze co ta gra oferuje. I się kompletnie uzależniłem :D Na liczniku już 30 godzin i będzie ich przybywać, bo zabawa jest niesamowita. Co mnie kompletnie urzekło, to brak jakichkolwiek limitów czasowych, wszystko można robić we własnym tempie, a jest co robić, oj jest. Nie spodziewałem się takiej złożoności, takiej ilości zależności między jednym a drugim. Żeby ukończyć zadanie A, musisz najpierw odblokować umiejętności B i C, potem zdobyć D, żeby ugotować z niego E, a potem z tego upiec F, połączyć to z G, zanieść to osobie H, która da mi przedmiot I, który muszę zanieść J - a najlepsze jest to, że to wszystko trzyma się kupy! :)
Dla mnie zdecydowanie największe odkrycie i najbardziej pozytywne zaskoczenie w tym roku.
Nie bój się square, Wątek Amane też będzie miał w sobie jedną scenę erotyczną ;)
Chciałem Ostatnio Zagrać w The Last of Us po raz kolejny, jednak nie udało mi się tego zrobić.
The Legend of Zelda: A Link Between World's (3DS) (14-30h) (skończone): No muszę napisać, że gra mnie zszokowała. Końcówka była świetna. Boss był wymagający i również zostawili parę smaczków na koniec. I nie przedłużali niepotrzebnie gry jak to miało (według mnie) miejsce w Wind Waker. I teraz z całego serca uznaję ją (jak na razie xD) za najlepszą grę z serii "The Legend of Zelda'' w jaką grałem. Moja ocena 10/10.
Alan Wake (PC) (8h) (kontynuowana): Poprzednio narzekałem w Alan Wake, że gra nie jest straszna. A już rozumiem o co chodzi. Po prostu grający ma dostać...PARANOI JAK WIDZI TYCH DRWALI. A teraz serio. Pytam się kto pomyślał, aby jako wrogów dać drwali, albo rosyjskich drwali z sierpami... gra nadal nie jest straszna, strzelanie do jakaś masakra, jedyne co ratuje to pomysł i fabuła, która niestety jak na razie nie idzie w ogóle do przodu. Tylko chodzę po tym lesie i strzelam do...drwali. Chciałem trochę dać większą chwilową ocenę, ale większej niż ta co zaraz napisze nie mogę dać. Moja ocena tymczasowa 6.5/10
Star Wars: The Old Republic (PC) (2h) (przerwana): Grałem sithem. I teraz dam szybki opis tej gry. grafika nie powala, nudny system walki, gdzie miecz świetlny?, równie dobrze mogliby tą grę nazwać inaczej, bo star wars to raczej nie jest. Gra ma kilka dobrych plusów. Wybory i dialogi, które wyglądem przypominają grę RPG. To tyle. Moja ocena 4.0/10.
Miłego tygodnia życzę wam :)
Miałem wczoraj tą scenę, chociaż były też lepsze. Widziałem też dwa zakończenia jej historii i to dobre jest jednym z piękniejszych, jakie przyszło mi przeżyć w grze wideo. Poczułem się jakbym był w niebie.
Co do TLoU to zupełnie nie przejmuj się tym, że nie wróciłeś do tej gry. Ukończyłem ją czwarty raz w niedzielę i przejdę jeszcze pięć razy. Będę grał za nas dwóch.