Assassin's Creed: Valhalla | PC
Czemu to ma tyle błędów? Widać w wielu ujeciach to co jest pod gruntem, dziwnie zatrzymywanie się przeciwników.jakby ataki padaczki dostawali, przenikanie, problemy z dźwiękiem, często leci dźwięk a postać mówiąca nie rusza ustami w niektórych dialogach... Masa błędów.
Początkowo był zachwyt, po 15 godzinach przyszło typowe znużenie jak w origins i odyssey.
Jak klimat na początku w Norwegii był świetny, tak jeżdżąc/chodząc/pływając po tej Anglii wykonując ciągle to samo, klimat ubiło.
Jest sporo grindu.
Walka nie jest satysfakcjonująca.
Cutscenki są fatalnie wyreżyserowane, wręcz momentami wywołują cringe - na przykład atakują nas wrogowie, Eivor nawołuje do walki, a tutaj ciągle słychać odgłosy biesiady, chichot panien, które stoją w grupkach i mają wszystko w rzyci.
Ta gra to taki bieda-wiedźmin 3, który chce naśladować dialogi i sposób prowadzenia misji pobocznych, jednak robi to w sposób dziwny, cringowy, pokraczny i nudny.
Już nie wspominając o dziwnych animacjach niektórych npców, które podczas rozmową stoją i machają rękoma w górę jakby byli chorzy psychicznie.
Myślałem że będzie 8.5, ale gra bardziej póki co na 7.
Mam jakieś 13h, jestem w tej pierwszej miejscówce w Anglii i póki co to dla mnie jest to najnudniejsza część. Jeżdżenie po pustej mapie od znacznika do znacznika i 2 bieda questy po drodze, które póki co wcale nie wypadają lepiej od Odysei, a w tej miałem ponad 100h. Może to przez to że kompletnie mi nie leżą te klimaty wikingów.
Niestety po 25h muszę rzucić tą grą w kąt, bo najzwyczajniej w świecie mnie nuży.
Zmarnowany potencjał, przez wszędobylskie kopiuj wklej.
Gra mogła być fenomenalna, a wyszła kolejna odyseja.
Nie jestem w stanie robić przez kilkadziesiąt godzin w kółko tego samego, niczym robol na taśmie.
Pierwszych kilka najazdów miało swój klimat i było bardzo fajne, jednak szkoda, że cały szkielet gry opiera się na tym samym schemacie, jeszcze pół biedy jakby były to misje poboczne.
A tak to mamy najazdy (misje poboczne , które i tak są wymuszone poprzez grind), jak i najazdy w misjach głównych.
Schemat w każdym regionie jest ten sam aż do bólu.
Mam 88 poziom mocy, jeśli mam cisnąć do 340, żeby nie być leszczykiem na jednego hita w najtrudniejszym regionie, to dziękuję bardzo.
Wracam do Yakuza Kiwami 2.
Gry Ubisoft to kopiuj wklej więc jak nie lubisz monotonnej rozgrywki to wybieraj gry innych wydawców.
Gra jest za łatwa albo ja jestem taki pro? Właśnie pokonałem Steinnbjor 400 poziom vs ja 200 poziom, i poziom trudności Drengr. Walka trwała z 10 minut.
Teraz zacząłem masakrować zelotów, o poziom 100 i wyższy od mojego. Moment padają. Dobry set to Galloglach, dwa cepy, ognisty atak, spowolnienie po uniku to podatawa. Cepami nawala sie aż miło :)
Ja po zabiciu Fluke mam już dość tej gry.
Pewnie wkrótce wyleci z dysku. Za długa tym bardziej że jest dość monotonna więc po pewnym czasie zaczyna nudzić coraz bardziej.
Może mi ktoś odpowiedzieć na pytanie odnośnie fabuły? Otóż na początku gry kiedy Layla wychodzi po raz pierwszy z Animusa
spoiler start
dowiadujemy się, że świat się sypie, pole magnetyczne wzrosło, trzęsienia ziemi, spadające satelity itp, itd., ale ukończyłem Odyseję i tam nic takiego nie było. Czy ten wątek rozpoczął się w którymś z dodatków (a w te nie grałem) w poprzedniej części czy wzięli to z czapy i to, że ta laska eskulapa (czy jak to tam się zwie) może temu wszystkiemu zapobiec.
spoiler stop
Nie powiem, mocno byłem zdziwiony na początku gry.
Tak, laga jest z dodatków.
spoiler start
Leila dostaje ją od głównego bohatera/bohaterki w czasach współczesnych - zapewnia ona długą młodość i zdrowie, ale po oddaniu poprzedni właściciel błyskawicznie umarł.
spoiler stop
Fajna mechanika, fajnie się walczy, no i bardzo sympatyczny główny bohater, którego nie da się nie lubić. Na tym zalety tej gry niestety się kończą.
Świat monotonny, jednorodny (wszędzie tak samo), niezbyt ładny i nudny. Zadań pobocznych tyle co nic, nie licząc tych typu złów gościowi węgorza z rzeczki koło jego domu.
Gra polega na łażeniu od znacznika do znacznika, włażeniu wszędzie i zbieraniu wszystkiego. Szybko się nudzi. Fabułę pchałem do przodu z ciekawości, bo jest ciekawa, ale zakończenie rozczarowujące i nie wyjaśnia kluczowych kwestii.
No i jeszcze wciskanie na siłę homoseksualizmu na każdym kroku. Okazuje się, że większość mężczyzn spotykanych w trakcie gry nie marzy o niczym innym niż o dupie Eivora, bo co chwilę któryś proponuje mu seks. Więcej jest opcji seksu homo niż hetero. Więcej nawet niż w Odyssey. Tęsknię za czasami, kiedy gry były grami, a nie nośnikami propagandy. Za to ocena mocno w dół.
Reasumując, można pograć, ale Odyssey lepsza.
Zrobiłem całość wszystkie misję znajdź ki itp czas gry 130h nie żałuję świetna część czekam na DLC
Przeszedłem w całości aż nie mogę uwierzyć ale chyba tylko dlatego że ja gram zawsze w jedną grę i zrezygnowałem od stycznia z game pass.
Graficznie technicznie ok ale jeśli chodzi o gameplay to gra jest za długa za monotonna widać że robiona według szablonu mogła być połowę krótsza A bardziej urozmaicona. Znaczniki i różne aktywności poboczne na jedno kopyto szkoda czasu na produkcję tego.
To jest przekład technicznej gry bez życia niby wszystko ma a czegoś brakuje. Na plus więcej głównych zadań mniej grindu ale oczywiście bez grindu się nie obejdzie ok 20 punktów musiałem zdobyć przez grind bo 2 bossów okazało się dość trudnych z niższym poziomem o 40 i więcej punktów mocy.
Czy ktoś wie jak naprawić błąd ze znikającymi teksturami w pobliżu!? Jak biegnę to znika trawa, krzaki z malinami itd. Nie da się działać w ukryciu bo nie wiem gdzie się wysoka trawa kończy! Normalnie jakbym z pożogą szła
Już włączałam grę z save'a zanim się to zaczęło ale to nic nie dało, dalej znika. Mam ponad 50h trochę szkoda zaczynać od nowa ?? jakieś rady?
Czy komuś jeszcze melodia, która leci w tle przy wyświetlaniu drzewka umiejętności mocno kojarzy się z jednym utworem z Dzikiego Gonu? Konkretnie chodzi mi o Tretogor Gate Midnight.
Nie wiecie o co moze chodzic, ze jedyna lokalizacja w którą moge sie udac to snotinghamscire? Czemu nie moge sie udac z wątkiem fabularnym do Jorvik albo Luden?
Ciekawa gra i na prawde piękna grafika,spędziłam w tym świecie dużo czasu.Jednak najbardziej co mnie boli i największy minus to jest system walki i wykończeń przeciwników jest tego na prawde bardzo mało w porównaniu z poprzednimi odsłonami .W Syndicate moglismy wykończyć 4 przeciwników na raz więc Syndicate dalej pozostaje według mnie lepszą grą.
Czy ktoś też po paczu nie może wykonywać niebieskich zadań? Nie da się gadać z NPC
Hej,mam pytanie,przed ostatnią aktualizacją(gram na ps4) miałem w pełni rozwinięte elementy wyposażenia.Natomiast teraz po aktualizacji łuk,topór i tarcza wróciły do wersji podstawowej sprzed ulepszeń.Ktoś miał podobnie i czy można to odwrócić?
Starsze AC za bardzo mi nie podchodziły, dopiero Unity było fajne, od Syndicate się odbiłem a najbardziej podobał mi się Origins. Zastanawiam się czy lepiej zagrać w Odyssey czy może od razu w najnowszą część?
Na premierę Valhala mnie kompletnie nie wciągła, wikingowie to nie były moje klimaty, ale specjalnie pod grę obejrzałem kilka sezonów Wikingów i muszę przyznać że teraz Valhale się zupełnie inaczej odbiera.
Eh mimo wszystko nie potrafię się w to wciągnąć, questy poboczne są zwyczajnie żenujące jak np to z kolesiem który ma topór w głowie czy to z gównem, nie widziałem jeszcze ani jednego interesującego, a niby miało być lepiej pod tym względem od odysei. Gra polega na bieganiu od kropki do kropki za surowcami i okazjonalnym wykonaniem idiotycznego zadania i można to olać ale wtedy pominiesz masę surowców czy uzbrojenie. Niby w poprzednich dwóch grach też na tym to polegało ale tam jakoś chciało mi się czyścić te pytajniki a tu jest zwyczajnie nudno :/ męczę to jeszcze na siłę bo liczę że z rozwojem fabuły coś się zmieni, ale póki co ta część jest dla mnie drogą przez mękę.
Ok teraz mam 80h i jednak jest to chyba lepsza gra jak Origins czy Odyssey. Grunt to podejść do niej z odpowiednim nastawieniem i nie zniechęcać się na początku.
Gra zbugowała mi się przy zadaniu z Dagiem, NPC nie działają, Dag jest zbugowany! Nie mogę ukończyć gry! Dno....
Zrobiłem research w sieci i okazało się że nie jestem jedyny, jest cała masa osób, które mają problem z tym questem. Okazuje się, że ten bug jest już od 3 miesięcy i nic z tym nie robią!
Takie gówno, tak ocenione :D
Cóż takie czasy, że byle barochło dać graczom, gdzie od anglii nawet twórcom się już nie chciało nic robić, a ci beda grac i wychwalać ten syf z 30 godzinnym nudnym grindem xD
Po 11h grania na najwyższym poziomie trudności, ujrzałem dopiero napisy początkowe, to jest trochę straszne, ale jeśli będzie tak ciekawie przez całą kampanię to i dobrze, że nie skończy się to szybko.
Dla mnie nowy Assassin's Creed jest pierwszą odsłoną tego delikatnego "tasiemca" i jak na razie wszystko jest dla mnie nowością i jest fajnie:)
Ciężko mi ocenić tą grę. Odysei dałem 9 ale teraz uważam, że nie zasługuje na więcej niż 7. Podobnie jest z Valhallą. Jest to solidna gra. Jeśli komuś podoba się formuła z poprzednich odsłon to tutaj również będzie się dobrze bawił. A w kwestii najistotniejszych aspektów rozgrywki.
Fabuła - historia jest ciekawa i chce się ją dalej poznawać. Tylko mam wrażenie, że w pewnym momencie robi obrót o 180 stopni i leci w innym kierunku. Podobają mi się elementy ścierania się charakterów Eivor z Siggurdem, jego obawa przed zdradą i hamowanie rządzy władzy. Tylko na koniec miałem poczucie jakby to wszystko było nieistotne. Historia ma trochę dobrych momentów ale jak dla mnie jest za bardzo rozwleczona i powinna się zakończyć dobre kilka godzin wcześniej. Na koniec nie czułem tego, że coś skończyłem. Brakowało mi kropki nad i, poczucia dobrze wykonanego zadania.
Walka - bardzo przyjemna, nieco zmodyfikowana w stosunku do poprzednich odsłon. Podoba mi się, że bohater dość szybko się męczy i nie można bezmyślnie skakać wokół rywali bo skończy się opróżnieniem paska staminy i spowolnieniem ruchów. Paradoksalnie najlepiej walczyło mi się na początku gry gdy nie miałem jeszcze rozwiniętych specjalnych ataków i z respektem podchodziłem do każdego rywala. Zbyt szybko staje się łatwa nawet na najtrudniejszych poziomach. Jedynie pewne wyzwanie zostaje gdy pojedzie się na teren o teoretycznie zbyt wysokim poziomie dla mocy bohatera. Jedynie tam walka pozostaje wyzwaniem bo kilka ciosów i Eivor pada martwy/a.
Skoro walka to szturmy i przeciwnicy. Tutaj trochę jestem rozczarowany. Szturmy szumnie zapowiadane jako niezwykłe przeżycia nie różnią się zbyt wiele od tego co było wcześniej. Jedyna większa nowość to taran którym się wyważa bramy. Jasne, nie oczekiwałem tutaj głębi na poziomie Mount & Blade ale trochę poczułem rozczarowanie. Szumne zapowiedzi o rozwoju wioski, podbijaniu nowych ziem, zawieraniu sojuszy jest do bólu liniowe i nie ma w tym żadnej głębi taktycznej. Spodziewałem się, że samemu będzie można określić kogo się zaatakuje i zależnie od decyzji w określoną stronę rozwijać tereny osady i kształtować ją poprzez swoje preferencje. Tak samo rozwój osady, który poza kuźnią można olać bo poza małymi bonusami nic nie daje.
Odnośnie level scallingu jest lepiej niż w poprzedniej odsłonie ale nadal jest to dziwna rzecz. Widać to najlepiej na przykładzie zelotów. Mają poziom mocy 270 bez problemu rozwaliłem najmocniejszego zelotę do którego zalecany poziom to 340 a najtrudniejszą walkę chwilę wcześniej stoczyłem z przeciwnikiem o poziomie 90. Dziwne ale przynajmniej starcia te nie były tak irytujące jak od pewnego czasy w Odysei.
Rozczarował mnie rozwój postaci. Na początku wyglądał na niesamowicie rozbudowany i dający masę możliwości w kierunku rozwoju postaci. W praktyce gdzieś w połowie gry miałem odblokowane wszystkie zdolności z części niedźwiedzia i ładowałem punkty w całą resztę z braku innych możliwości. Brakuje mi tu jasnego podziału na rozwijanie postaci do walki w zwarciu, na dystans lub w ukryciu. Jedynie bardziej zauważalne w wypadku bonusów za ekwipunek z poszczególnych rodzajów. Ale i tak uważam, że to nieporozumienie gdy chcąc iść w walkę bezpośrednią muszę odblokować np. premię do ekwipunku kruka lub bonus do ataku z ukrycia żeby dostać się do zdolności wzmacniającej lekkie ataki. Jak dla mnie dziwnie to rozwiązano.
Na koniec trochę pomarudzę nad ogólnym rozwojem gry. Moim zdaniem całość rozrasta się strasznie nierówno. Z jednej strony coraz większy świat, nowe aktywności, modyfikacja starych, zmiany w rozwoju postaci mechanikach walki, zdobywania i rozwoju ekwipunku a z drugiej pełno błędów i od lat stojąca w miejscu a nawet cofająca się inteligencja przeciwników i mechanika skradania. Już od Origins nie stało to na wysokim poziomie a tutaj jest jeszcze gorzej. Od takich rzeczy jak strażnicy, którzy patrolują teren stojąc w kącie zwróceni do ściany czy niedostrzegający gracza będącego 2 metry nad nimi. Najprostszy sposób to siedzieć w krzakach i wywoływać kolejnych przeciwników gwizdaniem. W poprzednich odsłonach jednak była większa reakcja pozostałych na znalezienie ciała kolegi. Od razu cały obóz był w stanie wzmożonej czujności i przeciwnicy częściej rozglądali się na boki. Zawsze też znajdował się ktoś kto zbierał ciała poległych i znosił je w jedno miejsce. A tutaj? Leży martwy strażnik zaraz przychodzi drugi i ma wywalone. Nie zawsze ale bardzo często. Jak na ironię w grze o cichych zabójcach mam wrażenie, że mechanika grania po cichu jest traktowana najbardziej po macoszemu. Wielka szkoda.
Spędziłem w grze ponad 70 godzin i bawiłem się całkiem przyjemnie. Gdybym nie grał w poprzednie odsłony pewnie ocena była by wyższa. Ale zbyt mało tu dobrych nowości i świeżości. Marzy mi się odsłona gdzie działanie w ukryciu nie jest tylko kwestią gustu gracza ale zalecaną opcją gdyż walka z grupą 3-4 przeciwników to niemal pewna śmierć. Patrząc na rozwój serii raczej nigdy to nie nastąpi.
Po 15h nie mam najmniejszej ochoty odpalać kolejny raz valhalli. Jest okrutnie nudna, rozwleczona i schematyczna, a walka, której jest mnóstwo, jest naprawdę słaba ( już w wieśku była ciekawsza ). Dałoby się to przeboleć gdyby historia, dialogi i klimat dawały radę, ale z przykrością stwierdzam, że tak kiepsko napisanych i zagranych rozmów ( nie trawię typowego dla serii kaleczenia angielskiego akcentu ) dawno nie słyszałem. Klimatu też za wiele nie znalazłem, a przecież temat wikingów wydaje się wręcz samograjem... Fabuła zaś ma taki potencjał usypiania, że cierpiący na bezsenność powinni niezwłocznie zwrócić swe zaspane oczęta na ten tytuł - głęboki i spokojny sen gwarantowany! Ta gra to po prostu apoteoza przeciętności...
byłem bardzo na nie w stosunku do valhalli i myślę sobie znów dno jak origins bez fabuły, GRIND na maxa i teksty z generatora jak w Odysey udając że niby jest to RPG z wyborami.
myslę kicz ta valhalla.
na radzie mam 8h i jest ciekawie.... ale to dopiero początek w anglii - jestem ciekaw czy okaże się też nudną wydmuszką
i jak grałeś dalej jest sens ??
Mnie też się początek podobał, problem w tym, że dalej, jak dla mnie, jest już tylko gorzej. Gra wprowadza małe zmiany w dobrym kierunku do formuły znanej z Origins i Odyssey, ale to wciąż taki właśnie schematyczny produkt open world - niby wszystko jest OK, ale czegoś brakuje, a walka się lepsza nie robi :/. Mnie valhalla zmęczyła i wyleciała z dysku. Gram w Kingdom Come Deliverance i bawię się świetnie. To jest RPG nieporównywalnie lepsze niż Assasyn - gra z duszą, nie od linijki. Polecam, Magda Gessler:-)
Graficznie nie zachwyca szczególnie śnieg jest słabo odwzorowany. W porównaniu do RDR2 to przepaść. Wydaje się że jest nawet gorzej niż w Odyssey nie mówiąc już o glichach których jest najwięcej ze wszystkich ostatnio wydanych AC od Origins. Za aktualną tą cenę absolutnie nie warto tego brać ! Pewnie sypnie teraz ocenami...
Też tak macie że tekstury zarostu i niektóre części ubioru doczytują się później na cutscenkach ? Jakby broda podskakiwała przez ułamek sekundy gdy wyświetlana jest postać bohatera... Valhalla przebija wszystkie części swoimi glitchami - najnowsze sterowniki Nvidia zresztą to bez znaczenia. (Wersja legitna nie cesarzowej) Gorsze było chyba pod tym względem Unity na początku po premierze.
Gra to synonim pustki i kiczu....ubisoft tak zajezdza swoje serie ze zal na to patrzec,no ale juz niebawem far kraj 6 ,woww juz niemoge sie doczekac... :coo: .GHost recon Breckpoint okazal sie taka sama kupą jak to.
dramat .
a smieszne yutubery graja bo im placą ,jakby nie placili to by szybko grac przestali,wiec zalecam skonczyc ich ogladac .
Ostatecznie po przejściu ok. 60% gre oceniam na 8/10 fajnie się gra błędy poprawione optymalizacja git
Mój pierwszy AC od czasów Brotherhooda i niestety jak dla mnie nie udany. Sporo bugów, monotonne walki, gra cholernie rozwleczona, główna fabuła przypomina ciąg niekończących się zadań pobocznych, po 80h (od połowy głownie sprint fabuły) poddałęm się i przestałem grać.
[link]
edit - komentarz poniżej, nie wiem jakim sposobem dodałem jako odpowiedź
Hej Mako. Masz racje. Troche się wlecze ta część , już mialem dosyć. Odyssey jest już lepszy fabularnie.
Ukończyłem ostatnio Valhallę. Ogólnie gra mi się podobała - całkiem ładna, fabuła wraz z postaciami jest w porządku (bardzo podobały mi się wstawki z Odynem), walka oraz skradanie daje frajdę, jest także co w niej robić. Jednakże mimo wszystko przyczepiłbym się do wspomnianej walki oraz skradania, bo ta pierwsza jest mimo tylu umiejętności dosyć uboga, a skradanie widać że zrobione po macoszemu. Także do tego, że mimo iż jest co robić to jak w Odyssey wyczyściłem całą mapę, tak tutaj już mi się kompletnie nie chciało i po prostu zbierałem tyle, aby mieć na ulepszenia sprzętu i cały pancerz Ukrytych. Sam ekwipunek to też takie - niby każdy ma coś dla siebie (i każdy zestaw jest unikalny), ale jakoś nic się szczególnie nie wyróżnia (a brak od początku gry jednoręcznych mieczy to wręcz żart), do tego na minus brak możliwości samodzielnego wytwarzania strzał jak w poprzedniej części.
A więc po około 72 godzinach oceniam grę pozytywnie, chociaż Ubisoft powinien pomyśleć nad zmianą gameplayu, ponieważ ten zaczyna po ledwo 3 częściach już robić się strasznie nijaki i męczący z uwagi na nawalenie wszystkiego na mapie. Z zakończeń zaliczyłem wszystkie oprócz tego Isu (nie zebrałem wszystkich tych rozsianych danych po mapie) i fajnie, że gra wyjaśnia kilka wątków
spoiler start
jak chociażby kto był założycielem Templariuszy (król Alfred), pokazuje Desmonda w końcówce gry (ta świetlista postać) więc wiadomo co się z nim stało czy ujawnia więcej informacji o Isu
spoiler stop
, szkoda tylko że pewnie dalej będą olewać wątek współczesny
spoiler start
Basim czy tam Loki jak kto woli ma jakiś plan
spoiler stop
. Mają za to kopa w tyłek za sam początek
spoiler start
z tym wprowadzeniem, że świat się wali z powodu narastającego pola magnetycznego, fajnie że nic nie wspomnieli o tym w Odyssey tylko nagle jeb, dzieje się i tyle
spoiler stop
.
Acha, a optymalizacja mogłaby by być nieco lepsza, no ale Ubisoft jakoś nigdy w tym nie przodował.
Obecnie 15h i granie trochę boli, a że asasyny lubię i czerpę z nich przyjemność od lat mimo płaczów spinaczy to boli podwójnie. Gra jest mega toporna. Walki sporo, a jest istną udreką. Tak samo rozwój bohatera i ekwipunku. W odyssey akurat to wszystko było idealne, mogli nie ruszać - tu wystarczyło zrobić kopiuj - wklej, a tak zrobili kopiuj - wklej - wytnij.
Poczytałem trochę komentarzy i jedna rzecz mam wrażenie przeszła bez echa. Zauważyliście jak niesamowicie zorganizowana jest kamera na początku gry? Kawał naprawdę fantastycznej roboty. To jak płynnie ona przechodzi zza pleców sterowanej postaci do okrążania całego pola bitwy zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Przypomniał mi się Matrix, który po pierwszy obejrzeniu wywołał wrażenie jakby wszystkie ruchy postaci były wprost idealnie zaplanowane, a całość bardziej przypominała idealnie zsynchronizowany taniec postaci niż walkę. I tu miałem podobnie. Topór w drzwiach, wyjście młodej za drzwi, odepchnięcie przez matkę bach zarżnięcie gościa, potem przejście dalej, na koń i zmiana akcji by ratować przyjaciół w budynku, błyskawiczna decyzja młodej, by zejść z konia, ciągnięcie za sobą zdecydowanie zbyt ciężkiego miecza, potem młoda kładzie miecz na parapecie i czystym zbiegiem okoliczności nabija się na niego jeden z wrogów odepchnięty przez matkę... można by tak długo.
Cała ta scena jest zaprojektowania absolutnie nieziemsko. Potem jazda na koniu i te strzały o włos mijające bohaterów, upadek z urwiska i płynne przejście do pokazania, iż wszystko to jest symulacja.
Ja wiem, że być może od strony historii zawiązanie akcji pod tytułem dziecku zabijają rodzinę to jest trochę sztampa, ale sposób przedstawienia wbił mnie w fotel.
Jedyne czego mógłbym się przyczepić to tego, że na samym początku podczas biesiady, kiedy nasza bohaterka podąża przez salę, z jakimś dziwnym nienaturalnym opóźnieniem trigerrowały się subsceny, czyli młoda staje i jakby oczekuje na załadowanie akcji, ale podejrzewam, że to wynik niezbyt mocnego sprzętu po mojej stronie.
Nie wiem jeszcze jak ta produkcja wygląda "dużo dalej" ale przy wyłączeniu większości znaczników jest naprawdę fajnie. Zauważyłem, że nie tylko pierwsza scena była tak perfekcyjnie "wytańczona". Potem kiedy nasza bohaterka uwalnia się z więzów jest podobnie. Uderzenie częścią masztu, jedno, drugie, kopniak we wroga, ten wpada w klatkę i do wody, potem łódź zgniata kolejnego. Wygląda to wszystko naprawdę mięsiście.
W ogóle ruchy postaci są niesamowicie naturalne, uniki, schylenia się, ciosy w głowę, zależnie od broni jedne wydają się lekkie, drugie ciężkie. Oczywiście to oskryptowane sceny, ale widać w tym kawał pracy.
co z tego skoro sama grafa i animacja postaci jest creepy, mamy 2021, a nie 2011, kaman xD
Witam.
Kupiłem w grze nową skórkę konia. Ale nigdzie nie widzę opcji zmiany jego wyglądu, a wygląda tak jak poprzednio. Więc może mi ktoś podpowie gdzie się zmienia wygląd konia i kruka?
Swoją drogą to w grze spędziłem już 30 godzin, a w podstawce mam postępu 13%.
Gra w srodku i zwlaszcza pod koniec traci na rozpedzie i moze nieco wymeczyc ale jest krokiem milowym w dobrym kierunku jesli brac pod uwage wszystkie tasmowe-gnioty Ubisoftu z ostatnich 10 lat. Poprawili praktycznie wszystko ale co najwazniejsze choc raz wypelnili swiat gry malo inwazyjnymi znajdzkami, ktore dobrze sie komponuja i uzupelniaja z mechanika gry przez co ich zbieranie pierwszy raz w tej serii ma jakikolwiek sens. W grze z otwartym swiatem wlasnie to jest najwazniejsze i zarazem najrtudniejsze do zrealizowania bo nie wystarczy na pale zapelnic swiat bezsensownymi znakami zapytania jak w W3 i poprzednich AC.
Gra mi się w to zdecydowanie przyjemniej niż w Odyssey. Nie ma wnerwiających walk morskich i aż takiego grindu. Lepiej też wyglądają wszelkiego rodzaju znajdźki a i klimat Wikingów lepszy niż starożytna Grecja.
Jak na razie 20h i jeszcze nie czuję znużenia :)
Mam pytanie.
W Odyssey wkurzające było to że po wyczyszczeniu jakiegoś fortu/posterunku wystarczyło wrócić tam dosłownie za paręnaście minut i znowu był pełen nieprzyjaciół. W Valhalla jak na razie tego nie widzę, ale czy na pewno po jakimś czasie miejscówka nie zapełni się znowu żołnierzami wroga?
Nie.
Chyba że jakiś patch umożliwiał ponowne rajdy.
Gorsze od odyssey, ale wikingi to fajne chłopy(kobity) . 7/10.
wielkie rozczarowanie, nie chodzi o grafikę samą w sobie ale kukiełkowate animacje postaci bardziej śmieszą niż pozwalają wczuć się w klimat gry, niektóre rzeczy zerżnięte z Hellblade: Senua's Sacrifice (odczytywanie znaków), szkoda, że nie motion capture xD
Wszystko zostało już tej grze chyba napisane. Dla mnie porażka, ma swoje momenty, niestety strasznie nudny gameplay, walki, raidy to jakaś pomyłka. Po głównym wątku i zdobyciu Anglii poddałem się, wolę łazienkę sprzątać niż zbierać poszlaki do odkrycia tożsamości Porządku.
Raidy i "wielkie" walki najbardziej zawodzą, biegasz od znacznika do znacznika i tyle. Cała twoja załoga bezużyteczna, nie walczą, nic nie są w stanie zrobić. Drzewko postaci to porażka, niepotrzebnie wielkie zważywszy na fakt, że i tak rozwijasz wszystko.
Witam. Czy podczas zdobywania osiągnięć w tej grze Ubisoft daje jakieś punkty Units? Mam ich teraz 48 sztuk. I chciałbym dozbierać do 100, żeby taniej kupić Season Pass.
Do tej pory mam odblokowane 19% i jeszcze żadnego punktu nie dostałem.
Taramis
Będę wdzięczna za informacje dlaczego nie chcą mi się odblokować-aktywować dwa ostatnie sojusze: sojusz z Wincestre oraz sojusz z Hamtunscire????
Udało mi się zagrać ale mam mieszane uczucia. Niby jest w niej coś co wciąga i chcemy grać dalej oraz posiada rewelacyjną grafikę ale w grze jest wiele rzeczy które irytują np
-podziemne skrytki (spędzamy wiele godzin szukając dziury)
-zablokowane wszystkie drzwi w niektórych budynkach (nawet nie wiedziałem, że odblokuje je dopiero główny wątek lub jakakolwiek misja poboczna) strata wielu godzin na próbach dostania się do środka
-ganianie za kartą (jak ogarnąłem całą mechanikę to już lajtowe zadanie ale na początku sprawiało mi wiele nerwów jak postać nie mogła skoczyć albo spadła tracąc płynność ruchu)
-masa grindu czyli trzeba jakoś podnieść moc żeby ruszyć dalej inaczej jesteśmy na 1-2 hity, a przeciwnicy z boskim zdrowiem i siłą
-pasek staminy (dlaczego minus bo walcząc z bosami jadą takimi seriami, że ciężko co chwila unikać ataków)
-spokojne nastawienie wikingów, niby są głodni walki i podbojów ale mają łagodne usposobienie
-głupie (czasem śmieszne) mini zadania w których nasz wiking proszony jest o pomoc
-rozwój bohatera bezpłciowy czyli rozwleczony gdzie wiele umiejętności jest mało przydatnych
-słabe najazdy, nasi wojacy chyrlawi, a walka opiera się na naszych barkach
-walka z zelotami ciężka na wyższym poziomie trudności, atakują jak nawiedzeni przy własnej słabej mocy zgniotą nas jak mrówkę
-zaatakowanie cywili grozi desynchronizacją tutaj widzę sprzeczności z krwiożercą naturą wikingów
-wiele misji typu kumbaya czyli złapmy się wszyscy za ręce i tańczmy
-żeby ułatwić sobie grę trzeba zbierać moc, a to się wiąże z ogromnym grindem bo wypada zrobić wszystko dookoła
Na chwile obecną mam około 50h i na razie wymaksowane 3 tereny + prawie cała Norwegia. Jak sobie pomyślę żeby wyczyścić wszystkie regiony to wbije 200-250h oczywiście jak dożyje. Ogólnie na razie nie oceniam ale na chwile obecną dałbym 6 za wiele irytujących rzeczy których w Odyssey nie było. W Odyssey maksowanie sprawiało mi radość, a w Valhalli często irytuje.
Cóż, tak działają gry, które mają taką konstrukcję: fabuła całkiem ok, może sztampowa, ale ok, ale by ją pchnąć naprzód musisz zrobić pierdylion mniejszych bzdurnych rzeczy.
Jak uwielbiałem Origins i Odyssey, tak bardzo ale to bardzo żałuję kasy wydanej na Valhalle.
Kompletna inna bajka, przegrane 11 godzin i nic a nic nie wciąga. Mapa pełna, a nie wiadomo co robić.
Najazdy są toporne, tak samo jak walka. Czemu kamera tak się odsuwa do tyłu podczas walki? Strasznie to irytujące.
Dodatkowo gram na wysokich ustawieniach, a widoki w oddali wyglądają tragicznie, nie wiem czy trzeba super sprzętu czy po prostu tak ma być.
Z bliska grafika wygląda super.
Zacząłem się na misji by rozwinąć osadę do któregoś tam poziomu.. i kompletny brak chęci by latać po tej mapie i najeżdżać.
Trzeba przyznać że Valhalla potrawi płynnie chodzić zdażają się oczywiście spadki jak jest prolog ale potem już chodzi dosyć płynnie na GTX 1050 ti miałem Z 40 fps
a na GTX 1070 miałem 65 fps a nawet było też więcej. Ustawienia były niskie ale w rozdzielszczości 1080 p szło grać z taką ilością FPS
Dziwna sprawa bo wyczyściłem na 100% 9 regionów, a zostało 6 w tym 2 małe miasta więc 4 duże regiony na zachodzie i w sumie od 30-40h nic się nie dzieje. W sensie nie mam nowych zadań, nie ma głównego wątku po za tym, że mam osadę rozbudować (w tej chwili mam 5/6). Zrobiłem 2 zadania na sojusze i koniec ani be ani me co dalej. Na mapach nie ma żadnych zadań pobocznych/głównych po za tymi krótkimi tajemnicami. W niektóre miejsca żeby się dostać trzeba odpalić zadanie którego w okolicy nie ma.
To taki okres w środku gry, że chodzimy i nic nie robimy? W Asgardzie mam powrót na 350 mocy (obecnie mam 255). Dziwny jest ten nowy AC bo w Odyssey jest to lepiej poprowadzone. Lubiłem robić zadania i w między czasie odkrywać poszczególne regiony, a w Valhalli chodzę dziesiątki godzin i nie wiem co mam robić. Odyssey przeszedłem 4 razy i pewnie kiedyś wrócę, a Valhalle męczę pierwszy raz i już wiem, że ostatni.
Ja osadę rozbudowałem do końca. Czyli 6/6. Również wszystkie sojusze. Mnie pokazuje, że z głównego wątku mam ukończone 99%. Nie wiem tylko co to jest ten 1%.
Gra mnie się podoba bardzo i mogłaby być dłuższa. Za szybko się skończyła.
Jedynie ostatni ewent - tryb Mistrzowskich Wyzwań. Jest dla mnie za trudne. Nie jestem w stanie tego przejść.
Hej wiecie może co jest grane że Eivor w ekwipunku po dodaniu hełmu pokazuje że jest założony a po wyjściu do gry niema go na głowie ?
Mi się Valhalla bardzo spodobał gram na GTX 1070 gra się płynnie i miło
Po ograniu 130h i po wykonaniu wszystkich zadań pobocznych, głównych i pierdu znajdziek i tego typu, na najwyższym poziomie trudności, stwierdzam, że nie wiem jak mi to się udało, bo tak do połowy gry grało mi się świetnie, a później jak to w grach od UBI zaczyna wiać nudą, że HEJ. Zacznę od plusów.
+Całkiem fajna grafika
+Walki z mini Bossami, których jest dość sporo
+Przyjemny system walki
+Asgard
+Fabuła może być, ale bez polotu.
+Rozbudowanie osady i najazdy z nią związane
+Tak do 60h naprawdę mnie gra bardzo wciągnęła i gdyby gra skończyła się na tych max 70h to ocena byłaby o wiele wyższa
MINUSY
- Kretyńskie zadania poboczne, ze 120 dostępnych misji zostawił bym max dwie
- Niestety gra w późniejszych etapach staja się strasznie powtarzalna i nudna, dawno nie cieszyłem się z faktu, że udało mi się ukończyć grę, bo przypuszczam jeszcze z 10h i bym nie dał rady więcej się zmuszać.
-Błedy w grze te małe i te duże, które uniemożliwiają dalsze postępy, których miałem strasznie dużo. W życiu nie grałem w tak zbugowaną grę, no może jeszcze Gothic 3
- Długie czasy wczytywania
- nawigacja tym zdziczałym krukiem
Podsumowując gra nawet dobra, ale tylko na wątek główny i bez zmuszania się do robienia wszystkiego, dla mnie to raczej pierwszy i ostatni Assassin's i myśl o tym że jeszcze musiałby grać w dodatki to mnie mdli na samą myśl.
Oceniam i tak wysoko bo tak jak pisałem do pewnego czasu grało mi się świetnie, tylko niepotrzebnie próbowałem naxowac te mapy.
Mi na Dysku SSD szypko się wczytuje
Nie podoba mi się schemat misji czyli bierzemy misję sojuszu, robimy 3-4 nudne zadania typu latanie od pkt A do pkt B po czym na końcu odbijamy twierdzę. Tych powtarzalnych zadań sojuszu będzie tyle co regionów. Już dużo lepszy wątek główny był w Origins bo mimo nudnych pobocznych zadań mnie wciągnął. W Valhalla się zmuszam bo zwyczajnie szkoda mi kasy którą wydałem na grę.
Następnie jakaś epicka bitwa (miałem przeczucia, że tak będzie) w której z każdego regionu dostajemy posiłki z głównych bohaterów. Czyli mamy zrobione np 8 sojuszy więc w większej bitwie dostajemy 1-2 bohaterów z imiona którzy zajmują miejsce noname. Walki o twierdzę to walka 10 naszych na 30 wrogów więc pierwsze 2-3 twierdze robiłem wszystko pomału ale później wystarczy lecieć na pałę, wszystko omijać po drodze utorować drogę taranowi/wojakom po czym szybko zasuwamy uklepać bosa.
Maksowałem wszystkie regiony ale jedno zadanie Tajemnica mi się zbugowało, od tamtej pory z nerwów 3-ech ostatnich regionów nie robię. Może za jakiś patch wrócę (o ile wcześniej nie usunę z ssd robiąc miejsce dla innych gier).
Wie ktoś może dlaczego mam zablokowane dwa sojusze Hamtunscire i Wincestre ?
Z góry dziękuję za info
Assassin Creed Valhalla Ładnie też wygląda na niskich ustawieniach w zupełności
GTX 1070 wystarsza na Valhalle
Community AC od kilku lat prosi o ogarnięte zadania poboczne, tymczasem te w valhali to kpina z gracza. Okropna odsłona generalnie, chyba najgorszy AC.
Dlaczego kpina, co w nich takiego złego? Ja uważam, że są fajne, dużo lepsze niż w 90% innych gier.
Myslalem ze po ac odyssey juz nie moze byc gorszego voiceactingu, no ale śniadzi pokazali ze da sie jeszcze gorzej.
I czemu ciagle odnosze wrazenie jakbym ogladal jakis kiczowaty bollywoodzki film?
Ten poziom dialogow w questach pobocznych, to poczucie humoru...ja pierdziele. No i ten akcencik oczywiscie, tak zeby bylo wiadomo kto sie tam tak rwie zeby nas ubogacac kulturowo.
Wincyj ich tam panie wincyj, kwalifikacje bez znaczenia. Ma byc roznorodnie i kolorowo
Ano właśnie nie zgadzam się, dane mi było zagrać w jedną po drugiej i właśnie zdecydowanie lepiej napisane dialogi były tym, co dawało nadzieję. Przynajmniej do czasu, aż wtórność wszystkiego zmusiła do przerwy i powrotu za jakiś czas. EdIt: Kurde, voiceacting. No to rzeczywiście słabowicie xDD Aczkolwiek Odysejka byla totalnie mdła
Mi niestety gra się nie podoba. Strasznie nudna. Z bólem wystawiam jej ocene 5/10. Ładna grafika i muzyka to jej duże zalety.
Nieprawdopodobnie nudna jest ta produkcja. Motywacje bohaterów są żenująco płaskie. Eivor dostaje ni z tego ni z owego ostrze assasynów od swojego brata, to jest tak absurdalnie grubymi nićmi szyte, że aż boli patrzeć. Zadania są płaskie, pozbawione polotu, idź przynieś, zanieś pozamiataj i niby są jakieś fabularne uzasadnienia, ale sorry winettou większość z nich od strony czysto merytorycznej to jest naprawdę dno dna i metr mułu. Zdecydowanie wolałem Oddysey pod tym kątem. Gość mieszkający w jaskini będąc wcześniej wojownikiem prosi nas o zabicie go? Co to za absurd jest? Co on w tej jaskini robi w zimie, stroniąc od wioski? Ma zapasy na rok życia czy jak? Serio, ja wiem, że o wikingach krąży mnóstwo mitów, ale ta gra fabularnie leży i kwiczy.
Wystawiłem tej grze zdecydowanie za szybko ocenę. Pograłem dłużej... Ładne nudy, drewno i jeszcze raz nudy. 5/10.
Z bólem przemęczyłem na 100% w 106h. Jednym słowem gra nastawiona na ilość, a nie jakość. Za mało w tym wszystkim fabuły, za dużo biegania, zbierania i ogólnie śmieciowego contentu. Niestety od Origins to jest równia pochyła w dół, a dziury w fabule i nieumiejętne próby jej łatania nie pomagają.
Zacznę może od opcji wyboru płci postaci, która jest kompletnie bez sensu, bo canonem jest żeńska Eivor. Wskazuje na to imię, dialogi i nawet niektóre notatki w świecie gry. Żeby tego było mało, wskazuje na to nawet fabuła gry.
spoiler start
Basim nie domyśla się, że Eivor może być reinkarnacją Odyna, bo przecież po 1 jest kobietą, po 2 nie ma znamienia na szyi, bo dziabnął ją tam wilk.
W bibliotece Alfreda w jednym z listów Eivor wspomniana jest jako Varinsdottir, czyli córka Varina.
spoiler stop
Po co zatem dawać opcję wyboru męskiej postaci? Nawet w Odyssey było to lepiej rozwiązane, bo obie postaci były obecne w grze. Niemniej jednak Kassandra i tak była canonem.
Drugim ogromnym minusem są niekończące się znajdźki i śmieciowe questy - idź, przynieś, pozamiataj. Taki schemat można nawet dostrzec przy głównych misjach dotyczących nawiązywania sojuszy. Przy 70h miałem już serdecznie dosyć wałkowania tego samego schematu. W rezultacie 90% gry pokonujemy na koniu lub „z buta” po mieście. Parkour i skradanie kompletnie nie istnieje w tej grze.
Trzeci aspekt - wątek nowoczesności i rasy Isu. Przeszedłem wszystkie części AC i naprawdę stwierdzam, że Ubisoft sam zaczyna się gubić w tym wątku. Nie mam zamiaru streszczać wszystkich części AC, ale to wszystko to aktualnie istny chaos fabularny. Nic już nie trzyma się kupy, część fabuły prowadzona jest w komiksach.
Dla zainteresowanych (ostrzegam - ciężkie spoilery poniżej tego punktu):
spoiler start
Powstał tam nowy kult „Instrumenty Pierwszej Woli”, który jest mixem asasynów i templariuszy, który ma na celu wskrzesić Isu i pozwolić im na władanie światem. W komiksach znajdziemy również syna Desmonda – Elijah, który nie wiadomo kompletnie skąd się wziął (nie znamy matki). Do tego jeszcze jest mędrcem, czyli reinkarnacją Aity – męża Junony. TL:DR Junona ginie w komiksie i tak kończy się wątek Junony i Aity.
spoiler stop
W Valhalla poznajemy kolejnych istotnych członków rasy Isu:
spoiler start
Ku zdziwieniu Isu nie byli jedną nacją, byli oni podzieleni na kilka odrębnych „państw”. Stąd podział na mitologie – grecką/rzymską i nordycką. Z mitologii rzymskiej mamy Jowisza, Minerwę i Junonę. Oryginalne trio z wątku Desmonda. W Valhalli zaprezentowani są oni jako członkowie Jotunów – Suttungr (Jowisz), Gunnlod (Minerwa), Hyrrokin (Junona) i do tego mamy Angrbodę (Aletheia), którą spotykamy w Odyssey – kochankę Lokiego.
Do Aesirów, których możemy rozpoznać, należą Odyn, Thor, Loki, Tyr, Freya, Heimdall. W sali z filmiku mamy 9 członków Aesirów – reszty z nich nie jestem w stanie rozpoznać.
Wniosek jest zatem prosty, Odyn kradnie technologię reinkarnacji od Jotunów przy pomocy Hyrrokin (Junony), która chce wskrzesić Aite. Następnie 9 Aesirów korzysta z tej technologii, aby zapisać się w DNA ludzi, aby być reinkarnowanym w ludzkim ciele po Ragnaroku – rozbłysku słońca. Po co wychodzić z bronią w ręku naprzeciwko katastrofy? Nie wiem. Może chodziło o walkę z ludźmi lub Jotunami.
W kwestii reinkarnacji wiemy, że Eivor jest Odynem, Halfdan jest Thorem, Basim jest Lokim, Sigurd jest Tyrem, Svala jest Freyą.
Czego jeszcze dowiadujemy się z wątku nowoczesności. Tego, że Desmond żyje w tzw. The Grey i filtruje możliwe sposoby zapobiegnięcia katastrofie w przyszłości, Layla do niego dołącza, wszystko było spiskiem Basima (Lokiego), a więc wydarzenia z Origins, Odyssey i Valhalla były spiskiem Lokiego aby wskrzesić się za pomocą laski Hermesa, w której uwaga uwaga zaklęta jest Aletheia – jego kochanka z „frakcji” Jotunów.
Layla zostaje uwięziona przez Drzewo Życia w The Grey razem z Desmondem i kminią jak zapobiec końcowi świata z uwzględnieniem co by było, gdyby Desmond nie uratował świata w 2012 i nie zginął. Pojawia się tu potencjalny wątek multiversu, podróży w czasie i innych cudów. Podobno od początku serii AC, według oryginalnego skryptu, Desmond poprzez zdobycie umiejętności swoich 6 przodków miał uzyskać umiejętność manipulowania czasem i jest reinkarnacją Adama, natomiast Layla jest Ewą.
spoiler stop
Tak czy siak, wszystko to nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ kolejna gra Assassin’s Creed Infinity ma być online RPG z live-service dodatkami, czyli coś na kształt SW:TOR lub Elder Scrolls Online, a przynajmniej na to wskazują wstępne informacje. Na pewno nie będzie to gra czysto singleplayer.
Ogólnie mieszane odczucia mam co do tej gry, a że ją ukończyłem to poczuwam się do wypowiedzi na jej temat.
Generalnie z plusów to na pewno klimat i muzyka. To jest rzecz, którą długo będę wspominał.
Grafika ok.
Fabularnie no kurde nie do końca moja liga - mam wrażenie że gra jest mocno nierówna. Zawieranie sojuszy z każdym jakoś mnie męczyło, robiłem to jak najszybciej byle by mieć to z bani. Natomiast na + wątek Ragnara (brata), do tego wątek Asgardu mi się podobał. Załatwianie drabinki zakonu nudne - nawet tego nie ukończyłem.
Podoba mi się mapa i zróżnicowanie geograficzne. Fajnie że ruin rzymskich jest tak dużo.
Łodzi praktycznie nie używałem. Wręcz uważam że żeglowanie to strata czasu w tej grze.
Plądrowanie dziwne - podchodzenie do tych skrzyń mocno niepasujące do czasów. Uważam że w grze powinno być więcej agresji, w sensie nie krwi czy coś, tylko by mordowanie kleru nie kończyło się desynchronizacja ??
W grze spędziłem 130 godzin. Zrobiłem wątki główne i zrobiłem Irlandię z dodatku o druidach. Teraz gra poczeka na Paryż.
Ogólnie gra na 7.5. uważam że ciekawie spędziłem czas, trochę więcej się dowiedziałem o wikingach ????
20 godzin pograłem i mam dosyć. Ładne nudy. Już zgliczowany Cyberpunk2077 wciąga przynajmniej na maxa.
Pierwszy Assassin który znudził mnie po 15 godzinach. Poprzednie (Odyssey, Origin) przeszedłem całe z dodatkami.
Valhalla jest naprawdę tak rozwleczona??
Gram właśnie w Odyssey, 80h zleciało mi dosyć szybko i wydaję mi się że główny wątek choć całkiem niezły to jest trochę rozwleczony.
W Valhalli jest jeszcze gorzej??
Ciesz się Odyssey, Valhalla jest niestety gorsza. Pod względem mechaniki walki, uników, ustawiania się kamery podczas walki (oddalona za bardzo) żałuję wydanych 180zł. Natomiast grafika jest bardzo dobra, pomimo błędów występujących w grze, czy to cieni czy czasem tekstur.
Jednemu się gra podoba, a innemu nie. Mnie się wydaje, że główny wątek w Valhalla jest krótszy od tego w Odyssey.
Gra przez pierwsze kilkadziesiąt godzin wydaje się być mega toporna. Walka przed solidnym rozbudowaniem postaci jest słaba, żmudna i nudna. Nie pomaga mała ilość finisherów. Klimat wikingów szybko ucieka - jest on w ogóle nijaki. W jego utrzymaniu nie pomaga moim zdaniem bardzo słaba mapa. Wszędzie bagna oraz kopiuj-wklej ruiny. Rzygać się chce gdy oglądasz te filmiki jak władcy krain siedzą po squatach z połową stojących ścian niczym żulernia. Sama fabuła to też flaki z olejem, jest bo jest, nie porwie nikogo. Odskoczni nie zapewnią zadania poboczne. Te są realnie słabe, ograniczone do wydarzeń świata gry, które nie mają nawet swojego prowadzenia w dzienniku zadań. Są głupie i nudne. Pisałem o nich powyżej jako zbieraninie gagów i memów. Lootowanie także irytujące, te looty po 1-2 srebra mogliby sobie darować. W gierze, gdzie gramy wikingiem grabieżcą boli. Po oczach biją także liczne uproszczenia w mechanikach gry. Widać z jaką trudnością giera podchodzi do mechaniki bardziej wymagającej niż chód i walka, tak samo z animacjami. Śledztwa, ptak - dron w tej części także słabo.
Gdy zsumujemy wszystko powyższe razem, przestanie zastanawiać fakt, jak wiele osób gre porzuciło po kilkunastu h. Mi też się to zdarzyło, wróciłem jak ograłem wszystko inne.
Na plus oczywiście grafika, i duża lokacja wypełniona kontentem. Ciekawe podejście do rozwoju postaci. Technicznie jest różnie, gra chodzi płynnie ale krzaczy sterowniki grafik, zarówno rtx 30 jak i radeonów 6000. No i maxymalny power limit poboru karty podczas cut-scenek śmieszny.
Ogólnie to o wiele przyjemniejsza w odbiorze była dla mnie poprzednia część.
Powiem że to najlepsza część Assassyna którą przechodziłem i chciało mi się grać.
i sprzęt też mam już odpowiedni żeby uciągnąć W 75 fps.
Początkowo sądziłem, że ktoś się pomylił w nazwie gry, bo jak dla mnie, to nie jest Assassin's creed Valhalla, tylko Assassin's crash Wywala (do pulpitu). W jednym dniu, miałem więcej crashy, niż przez całą rozgrywkę Cyberpunka, w którego grałem miesiąc po premierze. Potem crashe ustały. Bez wyraźnego powodu. Gry jeszcze nie skończyłem, ale, jak to z Assassinem bywa, jak coś twórcy wymyslą nowego, to będą to eksploatować do znudzenia. Nowinki są, aczkolwiek w ilości niezbyt imponującej. Gracze mający kontakt z Origins i Odyssey będą mieli deja vu. Wiedźmin 3 wytyczył kierunek pod zmianę filozofii serii i teraz trzeba będzie czekać cierpliwie na inną wyróżniającą się grę, z której Assassin będzie czerpać wzorce. A do tego czasu będzie to Origins w różnych wariantach + pomysły własne Ubisoftu.
Ubisoft mógłby się trochę przyłożyć do animacji postaci. Już Kassandra miała typowo męskie ruchy. Żeńska Eivor choruje na to samo. Szczęśliwie twórcy nie dali (nie dali? nie skończyłem jeszcze) animacji, kiedy Eivor siusia, bo coś mi się wydaje, że obie wersje (męska i żeńska) siusiałyby na stojąco.
A gra, jak to gra. Się chodzi, się zbiera, się zabija, się gada. Wszystko to sklejone jakąś tam historyjką. Gdyby tam wkleić Bayeka, czy greckich hirołów, to człowiek gotów by pomyśleć, że to DLC do Origins. Zresztą nawet wklejać nie trzeba, jeśli się zakupi odpowiedni strój.
Nie, żeby było jakoś tam bardzo fatalnie, ale trudno o ochy i achy, gdy po raz kolejny godzinami robimy to samo.
Wrażenia po 60 godzinach. Zajrzałem na kilka zadań do Irlandii, ale po jakimś czasie znów wróciłem do Anglii. Gra zaciągnęła 25 giga aktualizacji, co trochę trwało, ale nic to. Przecież dzięki temu jest lepsza. Zrobiłem jeden cały sojusz, ukatrupiłem dwóch zelotów, odkryłem kawał mapy, biegając do punktów widokowych, zgarnąłem ileś tam skarbów i wykonałem sporo zadań pobocznych, najazdów nie licząc. 60 godzin gry za mną, ale cóż to... Dzisiaj gra znów zaciągnęła aktualizacje i cofnęła mnie do Irlandii, bo poprzednie zapisy są uszkodzone. Czyli tylko 50 godzin gry za mną... Hura! Starannie wyłączyłem tę grę i niech mnie ona w zad pocałuje.
Pograłem w to kilka godzin z racji że Ubisoft+ jest za 4zł na miesiąc i postanowiłem przetestować wersję z dodatkami. O ile Origins i Odyssey już same mało miały wspólnego z asasynami, to tutaj jest już istna masakra. Jak podszedłem do pierwszego przeciwnika w grze od tyłu i chciałem go jakoś zabić po kryjomu a zamiast tego moja postać po prostu machnęła w niego toporem zabierając mu 20% hp to się złapałem za głowę. Wielka pusta mapa na której nic nie ma tylko jakieś głupie znajdźki, nudna fabuła, forsowanie silnych kobiet które mają tyle samo siły co 2 metrowy umięśniony chłop. Dużo o jakości tej gry mówi fakt, że można się przełączać między płcią swojej postaci w dowolnym momencie w grze bo twórcy gry stwierdzili, że płeć nie ma żadnego znaczenia dla fabuły. Jeśli nawet postać główna jest taka słaba, że nie ma znaczenia jej płeć to inne postacie są jeszcze słabsze. Gra bezpłciowa jak sama postać Eivora. Nawet grafika nie zachwyca, grając wcześniej w takie perełki jak Red Dead Redemption 2 w którym co chwila się zastanawiałem jak oni to zrobili że to wygląda tak ładnie to tutaj przeżyłem szok, Ubisoft znowu zostaje w tyle ze swoimi śmiesznymi silnikami z AC i Far Cry.
Eivor początkowo nie posiada umiejętności skrytobójstwa. Dostaje ją nieco później, wraz z rozwojem wydarzeń fabularnych, czyli dopiero po opuszczeniu Norwegii.
Promowanie silnych kobiet jest dopuszczalne. Przecież to tylko gra. W rzeczywistości byłoby bardzo ciężko udowodnić, że w bitwach brały udział jakiekolwiek kobiety (nie licząc obrony osad). Valhalla to miejsce wojowników, a jedyne kobiety, prócz bogiń, to Valkirie. Ale to tylko gra, a nie rozprawka historyczna. Sam gram postacią kobiecą, bo wygląda ładniej. Niech ma, że morduje facetów hurtowo, co jej będę żałował. Facet również nie dałby rady zrobić samodzielnie takiej masakry.
Szajs a nie gra. Muszę grać tym brodatym obleśnym typem. Chociaż fryzjera by dali. Kobieta lepsza. Ale cała saga Asasynow to nudna jak flaki z olejem. Lepszy milion razy Cyberpunk 2017.
W trakcie zdobywania sojusz w Glowecestrescire, misja Pierwsza noc Samhain, bohater ma chodzić od drzwi do drzwi jako Mari Lwyd, niestety wszędzie gdzię się udam i mam zapikać pojawia się komunikat "Zaknięte, nikogo nie ma w domu"
Reistalacja gry też nic nie p[omogła ten sam błąd.
Może ktoś miał podobnie i jak z tego wybrnąć.
Wielkie dzięki, bez tego nie mogę zakończyć gry
Pozdro.
Grałem około 100 godzin powiem jedno
najgorszy ASSASYN w jakiego grałem
lepszy był UNITY mino bugów
nie polecam ale to już wybór każdego z osobna ja wyraziłem tylko swoja opnie
Nie wiem dlaczego zachwalacie Valhalle jakby niczego lepszego nie widzieliscie. Wykonanie gry na od.....ol grafika zla,
powtarzajace sie miejsca do zdobycia, duzo chodzenia malo
konkretnej akcji, poprostu dluga nuda,
Seria gier Assana co nowe wydanie bylo lepsze i wciagajace, a zapomoca Valhalli spiepszono opinie serij.
Valhalla to upadek nowej serii Assassynów. Pierwsze 20 godzin niezłe potem gra rozrasta się monstrualnych rozmiarów. Trudno ogarnąć, co robić i w jakiej kolejności. Zadania już nie tak ciekawe jak na początku. No i graficzny regres w stosunku do AC Origins.
Po około 60-70h gra znudziła mnie. Tak jak pisali poprzednicy - piękny świat, ale zmarnowany potencjał. Gra szybko robi się powtarzalna, większość postaci jest bez charyzmy i do tego na siłę rozciągnięcie czasu rozgrywki przez rozsuwanie lokacji gdzie zdobywamy zadania i gdzie je wykonujemy. Prawdopodobnie twórcom chodziło o wymuszenie zwiedzania świata, ale ten jest często piękny, ale pusty, w wyniku czego po kolejnym zadaniu tego samego typu człowiek kombinuje jakby najszybciej dotrzeć do celu biegnąć na przełaj nie oglądając świata. Gra nie jest najgorsza, ale zgadzam się że jest to jedna ze słabszych odsłon i ponownie bym jej nie kupił.
na plus:
grafika
dźwięk i muzyka i dość ciekawe głosy postaci zwłaszcza męska naszego rembajły
świat gry i symulacja okresu wikińskich wypraw na wyspy
na minus:
cała reszta a najbardziej
techniczne problemy gra sypie się nawet na GF Now
gra pod pozorem sandobox i dowolności gry jest w kwestii fabuły koszmarnie liniowa a nasze decyzje nic nie zmieniają gdzie to RPG?
dużo nudy i mozolnego zdobywania xp i surowców
gra śmierdzi mi takim chorym psychicznie singleplayer MMO jak większość gier od UBI
Prawdę powiedziawszy ta "symulacja" okresu wikińskiego jest w tej grze bardzo słaba... Bardziej na minus niż na plus
Mogli po prostu ubrać oddyseye w szaty valhalli z drobnymi zmianami i była by super gra.
Matko gram na Ryzen 7 5800X RTX 3070 16Gb i gra na Ultra z 200% skalowania zmula..
Ta oddalajaca sie kamera podczas walki jest strasznie wkurzajaca
Dziwne...Mi na 2080Ti w 1440p i AA na medium też czasami spada poniżej, ale sporadycznie. Gra ma coś skopane. Zmniejsz może FoV na 105% i graj w pełnym ekranie. Na 140% rozdzielczości daj Aa na medium albo niskie.
A co to znaczy że zamula?
Mówcie co chcecie ale dla mnie cały czas najlepszy był Assassins Creed Black Flag… pamietam jak dowiedziałem się ze następna lokalizacja będą Karaiby i ogólna egzotyka i morze . Mówiłem ,, nie to się nie uda „. Bardzo się myliłem ! Uwielbiam ta cześć i mimo ze gra jest stara to non stop w nią grań w sensie powracam do niej może z dwa razy na rok. Jednakże marzy mi się powrót assasyna do czasów Francji w nowej oprawie z nowa historia m… ahhh te budownictwo w tamtych czasach plus technologia tych czasów … to byłoby piękne !!
A sama cześć Valhalla według mnie słaba, nudna i bez klimatu
Tu jest zaprezentowana gra w 100% przez mojego ulubionego Gamera ;) --------> [link]
Valhalla to totalna porażka. Seria zamiast się rozwijać, cofa się. Pograłem ponad 20 godzin i stwierdzam, że gra ssie po całości pod każdym względem. Od strony graficznej, najgorsza odsłona pod względem obecnych standardów. Jeden wielki blur, fake wygładzanie TAA, które na niższych ustawieniach po prostu zaniża rozdzielczość gry. I tak też gra wygląda, jakby była odpalona w niższej rozdzielczości. Średniowieczna Anglia - brzydka jak cholera, monotonia, drzewa gorsze niż w Skyrimie. Zero klimatu, pierwsza część serii z 2008 roku pod tym względem wygrywa. Problem ze sterowaniem - Eivor strasznie wolno zbiera się do sprintu, jakby był lag jakiś. Wszystko takie klockowate, płaskie (detale ultra) zadania nudne, eksploracja żadna, bo sprowadza się do obserwacji święcących punkcików na mapie, wbijasz w jakieś ukryte podziemia, a tam w skrzynce - parę skór... Zadania poboczne znów płytkie i nijakie - Ubi po prostu w to nie umie. Podbój rzeczny to już w ogóle - przenosi gracza na małą mapkę, parę osad do podbicia - taka jakby piaskownica. Serio..? W dużym otwartym świecie takie coś..? Rozumiem, że coś w deseń areny, ale żeby tam gracz musiał chodzić, żeby zbierać lepsze itemy..? Jedyny plus za drzewko rozwoju, które próbuje udawać w malutkich procencie to z PoE. Chociaż niektóre skille żywcem zerżnięte z Shadow of Mordor (przeskok nad wrogiem, zastraszanie przeciwników zabójstwem). Finischery te same widzę cały czas, do porzygania. Serio nie chce mi się grać w to gówno dalej, szkoda czasu. Zero jakiejkolwiek jakości, wydmuszka, tasiemiec, żmudny symulator zbierania skrzynek. Graczom z dojrzałym gustem, którzy oczekują od gry głębi, fabuły, ciekawej mapy i jakiegoś poziomu immersji stanowczo odradzam marnowania pieniędzy na tego bubla. I ciągle uważam, że ostatni dobry AC to Origins.
Uwaga... będą spoilery z podstawki gry, ale po roku chyba nie powinno to dziwić. W najgorszym wypadku zaoszczędzicie sobie zawodu.
Ta gra jest ultra średniakiem. Jak widzicie wystawiłem najbardziej średnią oceną, na jaką pozwala skala GOL (5.0 to już gra słaba podobno, chociaż wydaje mi się, że właśnie na idealne, środkowe 5.0 gra zasługuje). Z góry przepraszam za mniejsze błędy i literówki, których nie wychwyciłem w trakcie pisania.
Może zacznę tak... jedynym połowicznym plusem gry, jest walka, ale tak mniej więcej w środku gry, kiedy zaczynamy poznawać co ciekawsze ataki i złapiemy już, który set broni nam najbardziej pasuje. Nowe możliwości zwalczania niemilców są nam udostępniane, a nic nie daje takiej satysfakcji, jak przyciśnięcie wielkiego przeciwnika do muru, by odskakując odrąbać mu łeb rzuconym toporkiem. Piękna sprawa. I drugim połowicznym plusem są walki z Bossami, ale tylko częścią z nich. Do pozytywów zaliczyć można jeszcze PIERWSZE wrażenie z świata wykreowanego, który jest ogromny i od strony samej grafiki, ładny.
A teraz można przejść do mięsa. Gra w dużym skrócie jest kompletnie niesatysfakcjonujące. Od podstaw rozgrywki, głównego bohatera, eksploracji, przez rozwój postaci i ekwipunku, po samą fabułę. Nie ma w tej grze ani jednego elementu, który został wykonany bardzo dobrze, albo chociaż dobrze. Gra jest dla mnie kompletnym nieporozumieniem, ponieważ Origins mnie zachwycił i rozkochał, chociaż też już męczył pod koniec, z uwagi na ogrywanie podstawki i dodatków cięgiem, tak klimat świata, satysfakcja z walki, postać i główny bohater zapadły mi w pamięć lepiej, niż jakakolwiek inna odsłona serii. Zaznaczyć chyba powinienem, że jest z tej grupy, która uważa ACII za grę bardzo dobrą, ale to ACI jest dla mnie Best of the Best, z uwagi na niepowtarzalny w tej serii klimat prawdziwego zabójcy (chociaż zdaję sobie sprawę, że gra miała też wiele minusów). Wracając do Valhalli - ta gra to dwa kroki wstecz względem Origins. Nie umiem porównać tego do Odyssey, ponieważ grę odłożyłem po pierwszych 15minutach - nie podszedł mi w ogóle klimat i setting. Do krytyki sagi o Eivorze mam jak najbardziej podstawy - ukończyłem podstawową wersję na 100% (odrobinę oszukane, ale o tym za chwile), licznik wskazuje 167 straconych godzin, więc miałem dużo czasu, by wyrobić sobie odpowiednią opinię. Swoją sagę pisałem PC składającym się z i9 9900K, RTX 2070S, 32GB RAM, a gra zainstalowana na satowym dysku SSD (rozgrywka, z uwagi na monitor, niestety tylko w 1080p).
Zacznijmy od początku. Od samego początku, czyli wstępu fabularnego, zyskania przydomku Wilcza Paszcza (chociaż w dosłownym tłumaczeniu chyba powinno być coś w stylu Wilczego Pocałunku[/]). Wstęp do fabuły wydaje się bardzo ciekawym wejściem do świata wikingów i walki o wieczny honor, by móc zasiąść z Odynem w Valhalli, czekając na bój ostateczny przy pieśniach i piwie. Złudzenie to niestety zostaje rozmazane, przez z pozoru niewinne, lecz z perspektywy reszty rozgrywki i logiki uniwersum Assassin’s Creed, bardzo dziwny zabieg ze strony twórców. Wybieramy płeć bohatera. Ale to nie tak, jak w poprzedniej części, że jest dwóch grywalnych bohaterów, którzy są rodzeństwem i mają swoje role w świecie gry, tylko wybieramy konkretnie płeć naszego bohatera. Jest to o tyle dziwne, że skoro odczytujemy wspomnienia jakiegoś naszego przodka, raczej powinno być jasne, czy jest to mężczyzna, czy kobieta. Może się czepiam, ale jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że po odkopaniu szczątków, z których pobrano fragment DNA Eivora, by móc odczytać jego wspomnienia w Animusie, nie było pewnym, czy nieboszczyk był płci męskiej, czy żeńskiej. Ale ta decyzja powoduje jeszcze inną dziwność. Cała reszta rozgrywki i relacji z postaciami nie jest dopasowana do faktycznej płci, a jest… uniwersalna. Nieważne, czy wybierzemy kobietę, czy mężczyznę, ponieważ w rzeczywistości nasz bohater jest bezpłciowy i czuć to okrutnie przy jakiekolwiek relacji pseudo romantycznej, czy to z męską, czy żeńską postacią w grze. Pomijając fakt, że zdarzają się błędny w tłumaczeniu, które do mojego męskiego Eivora zwracają się jako „ona”.
Kolejnym zdziwieniem jest walka. No bo tak, po dokonaniach z Origins, które miało bardzo satysfakcjonujący system walki i skrobania paska zdrowia można było się doczekać tylko w przypadku walk z bossami, w Valhalli trzeba było iść o krok dalej. I tu robi się lekkie zdziwienie, co z tym moim potężnym i niezłomnym wikingiem jest nie tak, że randomowego przeciwnika, muszę okładać 15 razy toporem, żeby ten łaskawie poległ. Po pewnym czasie okazuje się, że gra postanowiła zapożyczyć z innych gier system bloków i zbijania kondycji (albo wytrzymałości?) przeciwnikom. Toteż najskuteczniejszą metodą walki jest blokowanie ciosów przeciwników w momencie ataku, który jest odpowiednio oznaczony kolorem pojawiającym się na przeciwniku. Może i by to przeszło, gdyby nie fakt, że przeciwnicy wybitnie nie lubią nas atakować, gdy czekamy na ich atak. Najbardziej dotkliwym doświadczeniem tego smutnego rozwiązania było wykonywanie Wyzwań Mistrzowskich na 100% i maksymalne rozciągnięcie walki z przeciwnikami, by doczekać się wszystkich możliwych bloków, jak trzeba wykonać. Ale o samych wyzwaniach będzie później. Efekt systemu walki jest taki, że zamiast potężnego wikinga, który pozwali nam w satysfakcjonujący sposób rozprawiać się z przeciwnikami i postawi przed nami czasem wyzwanie w postaci twardszego przeciwnika, dostajemy nudny symulator skrobania pasków zdrowia lub wytrzymałości, ewentualnie jednego i drugiego w przypadku większych przeciwników. Ja ostatecznie zdecydowałem się zmniejszyć poziom trudności walki, ponieważ stało się to zbyt nudne, a oczywiście poziom ten nie wprowadza żadnych zmian w zachowaniu przeciwników, a jedynie skraca ich paski życia i zabiera zadawane punkty obrażenia. Problem ten występuje na początku, ponieważ mniej więcej w środku gry, system się „dociera”. Jak wspomniałem wcześniej, po doborze odpowiedniego zestawu mordu i rozwinięciu w jakimś stopniu naszej postaci o mniejsze umiejętności, a także ataki specjalne, gra nabiera dynamiki. Walka zaczyna być szybsza, wykańczanie przeciwników urozmaicone, dzięki atakom specjalnym, a zatem pojawia się nadzieja na pierwszy dobry element gameplayu. Z czasem jednak zauważyłem, że zaczęło się robić nudno, ponieważ… moja postać stała się zbyt potężna. Z nudów podniosłem nawet z powrotem poziom trudności walki i przez chwilę było znów w porządku, ale tylko do czasu. Bo ostatecznie okazuje się, że sens mają tylko cztery ataki specjalne, a reszta jest zbyteczna. Eivor zyskuje regenerację zdrowia, którego i tak ma bardzo dużo, zaś połowa ataków, po nabyciu odpowiednich zdolności, nawet nie wytrąca go z równowagi, więc nie trzeba się specjalnie starać unikać ciosów. Na łuczników w pewnym momencie w ogóle przestałem zwracać uwagi, ponieważ nie byli mi w stanie nic zrobić, gdyż zdrowie mojego bohatera między kolejnymi trafionymi strzałami zdążało się zregenerować.
Dochodzi do tego również problem samych przeciwników, ponieważ jak na 160h gry jest ich… bardzo mało. Można powiedzieć, że w grze występują trzy główne frakcje – Wikingowie, Sasi i Bandyci (i w ostateczności Jötunowie). Problem jest taki, że w każdej frakcji znajduje się przynajmniej kilka odpowiedników tego samego rodzaju przeciwnika, poza kilkoma wyjątkami. W efekcie przez całą rozgrywkę walczymy praktycznie z tymi samymi przeciwnikami, którzy na tak długą metę są nudni, aż do bólu. Dziwi to o tyle, że walka w tej grze jest bardzo istotnym aspektem, w końcu to opowieść o wikingach i wpleciony w to wszystko wątek skrytobójców nie jest żadnym wytłumaczeniem, bo kto chciałbym się skradać i zabijać z zaskoczenia, nożem w plecy, bez honoru, jak można stanąć z przeciwnikiem twarzą w twarz do ostatecznego boju? Takie przynajmniej było moje założenie, ponieważ nie zdarzyło mi się skradać ani razu w tej grze, za wyjątkiem kilku misji, w których gra nas do tego zmusza. Jeśli dało się wyciąć wszystkich w pień, takie było moje przeznaczenie.
Co w takim razie z Bossami, który już Assassin’s Creed Origins zaczął powoli wprowadzać do serii. Z bossami jest… pół na pół. Na pochwałę na pewno zyskuje jeden z pierwszych na jakiego natrafiamy i pewnie na początku nie pokonamy, czyli jedna z trzech Cór Leriona. Byłem mocno niezadowolony, gdy musiałem zawrócić ze spuszczoną głową z pola walki, lecz zmotywowany, do kolejnej walki po usprawnieniu postaci. Niestety jak się później okazało, pozostałe dwie siostry były do siebie bardzo podobne. W efekcie trzecia walka z podobnym bossem, nie robiła już prawie żadnego wrażenia. Grupa krwiożerczych wilków również stanowiła niemałe wyzwanie. Zdarzyło się też kilku ciekawych wojowników Ragnara. Więc można śmiało powiedzieć, że gra ma swoich dobrych, unikalnych bossów. Ma też trochę tych zły, lecz najsłabsi wydają się Ci najwięksi. Zaliczyć do nich można przede wszystkim kamiennego niedźwiedzia z Jötunheim i wielkiego wilka Fenrira, z którymi walka była jednostajna, nudna i banalnie prosta – stać między nogami i okładać, aż będzie miał dość.
Z walki naturalnie przechodzimy do rozwoju postaci, który mocno miesza w sposobie przebijania się przez kolejne zastępy wrogów. Niestety sam rozwój postaci nie robi najlepszego wrażenia, ponieważ zamiast konkretnego drzewka umiejętności, które wypełnione będzie przydatnymi mechanikami, dostajemy potężna pajęczynę punktów. Cała siatka podzielona jest na trzy części, odpowiadające za ataki dystansowe, walkę wręcz i skrytobójstwo. Każda część podzielona jest na mniejsze segmenty, w których znajdują się małe ulepszenia poszczególnych statystyk, które z kolei prowadzą do jakiejś umiejętności. Na papierze wydaje się wszystko w porządku. W praktyce już jest trochę inaczej. Niestety, nie ma żadnej konsekwencji w podziale na walkę dystansową, walkę wręcz i skrytobójstwo, ponieważ w części skrytobójstwa znajdują się umiejętności przydatne do walki wręcz lub dystansowej. Dotyczy to zarówno mniejszych statystyk, jak ich zdobywanych umiejętności. I tak jest w każdej z pozostałych grup. Po co w takim razie ten podział? Same umiejętności również nie robią wrażenie, ponieważ jest tego wszystkiego za dużo. Na początku owszem, zdarzyło mi się czytać, co jest czym i jakie korzyści będą z przydzielenia, teoretycznie cennego punktu doświadczenia dla konkretnej pozycji. Ale po wydaniu już 100 punktów przestałem na to zwracać uwagę i wydawałem wszystko po kolei. Było moim wielkim zdziwieniem, gdy w trakcie walki zrobiłem unik przed ciężkim atakiem przeciwnika, a Eivor zamiast odskoczyć, skontrował atak przewrotem i ciosem ukrytym ostrzem. Umiejętność kompletnie wywracająca system walki do góry nogami, ułatwiająca bitwy z każdym przeciwnikiem, zwłaszcza bossami, znajdująca się oczywiście w Skrytobójstwie, zamiast walce wręcz. Ktoś miał bardzo ambitny pomysł z rozwojem postaci, lecz moim skromnym zdaniem, jest on nietrafiony. Zamiast przerzucać statystyki ataków do mikro umiejętności, trzeba było ograniczyć liczę punktów doświadczenia i skupić się na umiejętnościach głównych, dokładnie je pogrupować i pozwolić graczowi obrać jedną, maksymalnie dwie ścieżki, zamiast umożliwić losowe ładowanie punktów we wszystko jak popadnie. Rozgrywka zyskała by na tym charakteru, a nasze wybory, przy rozwijaniu bohatera, miałyby znaczenie. Co w ostateczności przekładałoby się na satysfakcję z rozgrywki.
Czas na eksplorację. Wydawać by się mogło, że po takim doświadczeniu, jakie ma seria Assassin’s Creed, można tylko lepiej. Otóż nie. Ubisoft ma ostatnio mocną tendencję do kierowania się zasadą Ilość, a nie jakość. Niestety, nie jest to plusem w żadnym aspekcie rozgrywki.
Mapa jest ogromna. Owszem, jest ładna, krajobrazy i różnorodność regionów zachwycają, lecz niestety jest to tylko okładka. W rzeczywistości, świat jest pusty i nieciekawy. Można go przejechać wzdłuż i wszerz, jednak o ciekawe lokacje bardzo ciężko, a jeśli już na jakieś natrafimy, będą to tylko puste lokacje z ewentualną kartką/listem, który ma nadać całemu miejscu jakiejś historii, co oczywiście nie ma racji bytu. Być może sprawdza się w pierwszej drugiej, może jeszcze piątej lokacji. Ale w dwudziestej, czterdziestej nie ma to racji bytu.
Wypełnienie tych lokacji częściowo stanowią krótkie zadania poboczne. Na początku zadania te zdawały się strzałem w dziesiątkę. Nie opierają się na znacznikach i opisach, co mamy dokładnie zrobić. Zwykle składają się z krótkiego dialogu, ewentualnie jakiejś wskazówki, którą sami znajdziemy, by dojść do rozwiązania problemu. Niestety mam wrażenie, że co ciekawsze zadania zostały ustawione na początku, zaś im dalej w las, tym coraz mniej zadań, a jak już się pojawiają, zdają się być coraz mnie interesujące. W efekcie po raz kolejnym natrafiamy na średni element rozgrywki, który nie został dopracowany do miana Dobrego.
Dla mnie jednak największym grzechem w eksploracji świata jest poruszanie się po nim. Gra szczyciła się przed premierą możliwości podróżowania statkiem po rzekach Anglii. Piękna sprawa. Od razu przypominały się czasy Black Flag, morskiej bryzy, szant i piękna eksploracji. Jak jest w takim razie z tym statkiem w saskiej ziemi? A no… nijak. Nie wiem, jak Wy, ale ja osobiście używałem statku tylko płynąc na początek zadania w nowym regionie i atakując klasztory. W tym drugim przypadku tylko dlatego, że potrzebowałem swoich „bardzo użytecznych” członków załogi, do otwarcia skrzyń. Poruszanie się po rzekach jest ograniczone i nie dotrzemy w większość interesujących nas lokacji. Sama gra nawet nie zachęca nas do używania go, ponieważ nie przewiduje dla tego rozwiązania żadnych atrakcji. Ostatecznie prościej (teoretycznie) jest przejechać koniem na przełaj i zahaczyć o wszystkie interesujące nas punkty po drodze, niż płynąć statkiem na około. I to jeszcze przy tym porywającym akompaniamencie naszej muzycznej załogi – nie przesłuchałem żadnej z granych piosenek do końca, ani razu. I żadnej nie pamiętam… Ale do muzyki jeszcze przejdziemy.
Skoro łodzią nie, to koniem będzie na pewno lepie. Otóż nie… Kto ja się pytam wymyślił… że dodanie do gry z tak wielką mapą paska wytrzymałości dla wierzchowca to będzie dobry pomysł? Mam nadzieję, że dostał reprymendę. Ale zwolniony powinien zostać ten, który wymyślił, że kondycja zużywa się przy przejeździe na przełaj, a po drodze, to już nie. Dlaczego twórcy próbują ograniczyć gracza do jazdy po drogach, tworząc tak ogromny i z ich perspektywy różnorodny świat? Co stało za tą decyzją? Ja nie chcę być złośliwy, ale do głowy przychodzi mi tylko jedna odpowiedź. Twórcy mieli świadomość, że coś jest nie tak. Pierwszy problem, to w rzeczywistości pusty świat, który bardziej rzuca się w oczy, podczas bezpośredniego kontaktu, który w trakcie jazdy na przełaj jest nieunikniony. Ale jest też drugi problem. Przywołuję na scenę najgroźniejszego przeciwnika eksploracji – murki. Kamienne murki. Dużo murków. Charakterystyczny element wysp brytyjskich, można je spotkać nawet w dzisiejszych czasach. Murki, które jak rozumiem, oddzielały kawałki ziem, czy konkretne pola uprawne. Co z nimi jest nie tak? A no to, że jadąc na przełaj, trzeba je albo omijać, licząc na to, że gdzieś się skończą. Albo przeskakiwać. Niby nic złego, ale każdy taki murek, wymusza animację skoku dla naszego wierzchowca. I tu jest sedno problemu, albowiem animacja ta jest po prostu zła. Twórcy nie potrafili wdrożyć płynnej, naturalnej i szybkiej animacji do swojego silnika. Efekt jest taki, że przy każdym napotkanym murku, czy płotku, nasz wierzchowiec spowalnia, koślawo przeskakuje i na nowo rozpędza się, tylko po to, by znów napotkać murek. Niby pierdoła, ale nie wiem, czy jest element w tej grze, który bardziej wyprowadzał mnie z równowagi. A próba ominięcia tego problemu zdaje się być splunięciem w twarz ze strony twórców, którzy nie podjęli próby jego rozwiązania.
No dobra, a czy w tym pustym świecie jest w ogóle co eksplorować? Oczywiście! Zarówno w Anglii, jak i Norwegii oraz Ameryki Północnej czekają nas różnego rodzaju aktywności. Anglia i Norwegia podzielone są na regiony, opisane różnymi poziomami siły, jaki jest zalecany do zwiedzania regionu. W każdym regionie czekają na nas trzy kategorie atrakcji – Bogactwa, Tajemnice i Artefakty. Skarby oznaczają Sztabki potrzebne do podnoszenia poziomu naszego ekwipunku oraz sam ekwipunek. Tajemnice to swego rodzaju questy poboczne, składające się na pomoc mieszkańcom Anglii i rozwiązywaniu zagadek logicznych. Artefakty zaś to zapoczątkowane w odsłonie serii oznaczonej numerkiem rzymskiej trójki, znienawidzone gonienie latających karteczek (w tym przypadku tatuaży dla Eivora), zbierane rzymskie artefakty, które później wymienimy na ozdoby naszej osady i przeklęte totemy, które należy zniszczyć. A jaki mam z tym problem? Przy którymś z kolei regionie, już nawet nie próbowałem cieszyć się z nowych przygód, ponieważ są to w kółko te same elementy. Bogactwa to w 99% obozy wojskowe, przez które trzeba się przerąbać (ewentualnie przekraść, jeśli ktoś wybiera ten styl rozgrywki), żeby zebrać loot, którego jest po pierwsze niewiele, zaś jeśli to jest element ekwipunku, w 90% i tak go nie wykorzystamy (o tym później). Tajemnice są ciekawe do maksymalnie czwartego regionu, ponieważ ile razy można układać te same kamienie, ustawiać ponownie kamerę dla następnego z kolekcji symbolu, podczas słuchania prawdy, czy rozwiązywać coraz to nudniejsze questy poboczne. Artefakty zaś są typowymi zapchaj dziurami, a niewykorzystany potencjał przeklętych totemów bolał mnie za każdym razem, gdy taki napotkałem. Dlaczego nikt nie pokusił się o walki z jakimiś przeklętymi mocami, albo chociaż poważniejsze skutki uboczne, niż przyciemniony ekran, żeby gracz czuł faktyczną presję. Oglądamy tylko coraz większe masakry w okolicach totemów, ale niczym nie jest to uzasadnione. No chyba, że jest do totemu dołączona notka z wypocinami jej autora, jak to wszystkie złe stworzenia świata zasługują na karę. Poziom designera na poziomie gimnazjum (teraz chyba 7-8 klasy podstawówki).
Pamiętam czasy takiej mocno nieidealnej gry jak Gothic 3, która wstrząsnęła na premierę światem gier. Co by o niej nie mówić, jej cudownej ścieżki dźwiękowej słucham do dziś i nigdy nie zapomnę przyjemności, jaką mi dawała w trakcie zwiedzania Myrtany, Varantu, czy Nordmaru. Nie jeden z Was pewnie doskonale pamięta każdą nutkę z soundtracku Wiedźmina 3. Chociaż ten już momentami ciążył mi, z uwagi na moją powolną eksplorację np. bagien, nie da się odmówić, że jest niepowtarzalny, podobnie jak ścieżki dźwiękowe poprzednich odsłon.
spoiler start
Uprzedzając atakujących, że to ten, co dał niską ocenę Wiedźminowi – planuję ją zmienić na wyższą i nawet Premium do tego wykupię, tamta ocena to były pierwsze wrażenia, które niestety nie były najlepsze, ale zacząłem doceniać w ramach przechodzenia. Planuje niebawem do Wiedźmaka powrócić, aby dokończyć przygodę (wybranie Valhalli przed Dziki Gon było dużym błędem z mojej strony).
spoiler stop
To teraz zadam pytanie… Czy ktoś z Was pamięta w ogóle muzykę z Valhalli? Np. soundtrack z Origins wspominam ciepło do dziś. A Valhalla? Pisząc tą recenzję odsłuchuję właśnie na YouTube. I jestem zdumiony, że tyle muzyki stworzono do tej gry. Pytanie zatem, gdzie ona się podziała? Bo na pewno nie ma jej w grze. Początkowo myślałem, że to błąd. Ale jest rok naprawiania za nami i nic w tej sytuacji się nie zmieniło. Trzech kompozytorów siedziało nad tym soundtrackiem, ale efekty tej pracy zostały pogrzebane, przez fatalną implementację muzyki do gry. Jest jeden motyw, który zapamiętałem. Muzyka towarzysząca nam przy misjach podbijania fortec, mających miejsce zwykle pod koniec wątku fabularnego w danym regionie. Pamiętam, ponieważ jest to dość krótki fragment, lecący w pętli, przyprawiający gracza o coraz silniejszą chęć wyłączenia muzyki w grze. Kolejna osoba do zwolnienia w studiu – nie wiem, jak taki element można aż tak spartolić w 2020 roku i nie naprawić przez kolejny rok po premierze. Naprawdę, jedyny moment w który zwróciłem uwagę na muzykę, to na sam koniec wątku głównego, po rozmowie z Alfredem, która sprawia wrażenie, jakby gra dopiero teraz miała się rozkręcić. Przez moment nawet przeszło mi przez myśl, że trzeba skończył fabułę, by odblokować soundtrack w grze. Aż tu nagle utwór się kończy i… znowu cisza.
Jeśli zaś chodzi o samą muzykę (po przesłuchaniu faktycznego Soundtracku), to sama w sobie też niestety nie odkrywa koła na nowo. Jest po prostu poprawna. Utwory skomponowane przez Sarah Schachner, są bardzo podobne do motywów z Origins, niektóre za bardzo. Jesper Kyd, to ten sam Jesper Kyd z pierwszych części serii (po nutce można stwierdzić, czy to jego utwór). Co zaś się tyczy Pana Einara… mam wrażenie, że Ubisoft jego osobą, chciał dokonać tego, co CD Projekt RED zespołem Percival. Nie jestem jednak pewien, czy to on nie podołał zadaniu, czy tak bardzo podcięto mu skrzydła. Zdarza mi się posłuchać Warduny, ale żaden z utworów ścieżki dźwiękowej Valhalli skomponowany, czy wykonany przez Einara Selvika, nawet nie leży koło, takiego „Kvitravn”. MOŻE „Odin’s Ride to Hel”, ale nie mam pojęcia, gdzie ten utwór występował grze. Ja go na pewno nie kojarzę.
Skoro eksplorację mamy za sobą, to co z ekwipunkiem? To też nie lada gratka. W trakcie rozgrywki zdobywamy różne rodzaje uzbrojenia i pancerzy. W przeciwieństwie do Origins, nie są to powtarzające się, te same rodzaje broni, które cały czas niszczymy lub sprzedajemy. Nie znajdziemy dwóch takich samych narzędzi mordu, zaś elementy pancerzy składają się w unikatowe zestawy. Ulepszenie naszego ekwipunku odbywa się w dwóch krokach. Po pierwsze podnosimy poziom sprzętu za pomocą sztabek, zbieranych w skrzyniach z bogactwami. Im wyższy poziomowo region, tym wyższy poziom sztabki. Wśród sztabek są – Sztaba Węgla (CO?! zapytacie… też się zastanawiam od pierwszych chwil z Valhallą, ale zakładam, że chodziło o sztabę żelaza), Sztaba Niklu i Sztaba Wolframu. Po podniesieniu poziomu przedmiotu, można go zacząć ulepszać, do czego niezbędne są mniejsze materiały, takie jak bryłki żelaza, skóry, czy tytan. I tu nagle robi się ciekawie, albowiem okazuje się, że nie ma możliwości ulepszenia sprzętu, jak Wam pasuje. W zasadzie można spokojnie założyć, że w podstawowej wersji gry, znaleźć można materiał na bezpieczne ulepszenie jednego zestawu zbroi, dwóch broni do walki wręcz, oraz trzech łuków – po jednym z każdego rodzaju. Teoretycznie można powiedzieć, że jest to w porządku, bo gra utrudnia ulepszanie na pozór odwzorowując trudność w dostępie do materiałów w tamtych czasach. Z drugiej strony, gracz chcący zmienić ulepszony ekwipunek, na lepszy lub po prostu fajniejszy, dbając o ulepszenie nowego sprzętu, nie jest w stanie tego dokonać. Np. ja zdecydowałem się zmienić zestaw łuskowy na zestaw tana, który później chciałem zmienić na zestaw Thora. Łuskowy ulepszyłem w stu procentach, zestaw tana zacząłem ulepszać, ale patrząc na liczbę materiałów w ekwipunku powstrzymałem się. Nic to nie dało, ponieważ do teraz, nie byłem w stanie ulepszyć całego zestawu. O ile sztabek wolframu wystarczyło mi z rezerwą, tak rudy tytanu do ulepszenia mocno brakuje. Nie wspomnę o zestawie broni, wymienionych pod koniec gry na Włócznię Odyna i Excalibur, który prawie w ogóle nie ulepszyłem. Pomijając śmieszność faktu, że tak legendarny oręż i pancerz w ogóle wymagają ręcznego ulepszenia przez naszą postać. Ekonomia gry zorganizowana jest fatalnie. I co gorsze nie da się z tym nic za bardzo zrobić. Gra początkowo miała możliwość pozyskiwania surowców z patroli, jednak w pewnym momencie aktualizowania gry, ta mechanika zniknęła. W przypadku tytanu, można się posłużyć żmudnym farmieniem surowca (poradniki możliwe do znalezienia w sieci), skupiającym się na bieganiu po dwóch miastach na przemian i jego zbieraniu. W przypadku sztabek zaś, można je zakupić raz na 24h w sklepie znajdującym się w osadzie (trzy sztuki każdego rodzaju). Co zaś, gdy skończy nam się srebro? Farmienie. Na całe szczęście, jest w tym wszystkim zbawienie, w postaci zamieszczonych w grze mikro transakcji, czekających na zniecierpliwionych graczy, gotowych wydać pieniądze na inne legendarne zestawy i ich ulepszenia. Pomijając już same mikro transakcje, skoro gra ma ekonomię wskazującą mocno na zbieranie lootu, czemu nie może on wypadać z zabitych przeciwników? Nawet nie w dużych ilościach, ale zawsze jakichś. Byłoby to znacznie lepsze rozwiązanie, niż zmuszanie graczy do biegania w kółko i zbierania drobnych ilości niezbędnego surowca. Albo co gorsza, zmuszanie do dodatkowego płacenia. Przy zabitych 7323 przeciwnikach myślę, że można by uzbierać wystarczającą liczbę materiałów, pozwalającą na ulepszenie sprzętu zgodnie z oczekiwaniami gracza. Nie byłby to system idealny, ale odpowiadający dzisiejszym standardom, a nie ucinający dodatkowego dochodu w postaci mikro transakcji. Oczywiście nie bronię tak owych, uważam je za rak dzisiejszej branży. Próbuję wymyślić sensowne i proste rozwiązanie odpowiadające obu stronom barykady, a które zostało odrzucone przez twórców i zastąpione niesprawiedliwym i niesatysfakcjonującym system. Kolejnym z rzędu.
Czas na Crčme de la Crčme. Fabuła. Bohaterowie. Koło napędowe gier akcji i RPG. Chyba najbardziej spierdzielony element tej cudownej produkcji. Lubię UV, który recenzuje chyba wszystkie odsłony serii, jako jej wierny fan od samego początku, jednak nie jestem w stanie zrozumieć, jak można w recenzji tej produkcji w plusach napisać takie podsumowanie:
• fenomenalny klimat;
• bardzo dobra fabuła, jak na standardy tego cyklu;
• większość dialogów na poziomie;
• liczne wtręty do uniwersum, niektóre akcje to przysłowiowe ciary na plecach;
Klimat ta gra może ma na początku, lecz rozmywa się coraz bardziej, z każdą godziną gry, by wreszcie zostać tylko błotem w kałuży. Gra ma zbyt cukierkowy charakter, mimo bycia pierwszą grą w serii, w której da się odrąbać łeb, gra jest grzeczna i ultra bezpieczna. Nawet nie próbuje szokować, w minimalnym stopniu odwzorować brutalności czasów i samej wojny między Sasami, a Wikingami. Wyjątkiem może być postać Ivara, lecz nie jest to główny wątek historii, ale maleńki, migające światełko w bardzo ciemnej dziurze nicości. Fabuły tej produkcji nie można zaliczyć nawet do połowy stawki wszystkich historii z serii. W porównaniu z Origins, jest w zasadzie niczym. Pustynna odsłona cyklu przedstawiła historię zemsty i przemianie bohatera z dumnego wojownika, do działającego w cieniu obrońcy uciśnionych. Bohater był bardzo dobrze odegrany, co dodawało mu wiarygodności, podobnie jak jego motywacje. Valhalla zaś, to historia dwóch przyrodnich braci, traktująca o przeznaczeniu, przemianie i dojrzewaniu do bycia mężczyzną w brutalnym świecie. Takie przynajmniej są założenia. Nie da się tu lubić żadnej postaci. Zaczynając od najmniejszych postaci pobocznych, które są nam po prostu obojętne, po głównego bohatera, który stara się być legendą, lecz w momencie, gdy trzeba podjąć decyzję (niezależna oczywiście od gracza), zawsze jest zła i głupia. Eivor daje się mamić wszystkim, a w momencie ujawnienia wielkich intryg, gracz tylko głośno i bardzo mocno bije się w czoło, będąc pod wrażeniem pisarskich zdolności scenarzystów. Dialogi na poziomie to istna wisienka na torcie… zwłaszcza zmiana światopoglądu Sigurda, który pała do Eivora niemalże nienawiścią, na przestrzeni trzech zdań godzi się i mianuje go nowym Jarlem klanu, gdyż nagle zrozumiał, że się do tego nie nadaje. Litości… Zaskoczeniem, chyba jest finał fabuły, w którym okazuje się, że Ojcem Zakonu był (a jakże) ostatni władca Anglii – Król Alfred – który od dziecka pałał do zakonu nienawiścią, więc postanowił go zniszczyć od środka, przy pomocy rąk swojego największego wroga i zdobywcy całego jego kraju – Eivora. Na koniec Król Alfred wyjawia całą prawdę Eivorowi, oznajmiając przy okazji, że nie będzie sprawiał więcej problemów, ponieważ zajmuje się wypiekaniem bułeczek dla wieśniaków. Jakkolwiek finał nie byłby zaskakujący, jest przynajmniej niezadowalający dla kogoś, kto nastawiał się całą grę na choć jedną zapadającą w pamięć bitwę. Ciary na plecach? Chyba przy piętnastym crashu gry podczas prób złupienia jednego i tego samego obozu. Nie wiem jak do tego doszło, ale mam wrażenie, że graliśmy z UV w dwie zupełnie inne gry.
Do całej fabuły należy dołączyć wątek tytułowych Assassynów, w końcu to o nich jest ta gra (prawda?). Nie będę się za bardzo rozpisywał na ich temat. Wydaje mi się to kwestią mocno subiektywną. O ile obecność samych Assassynów w tej grze mi nie przeszkadza, takich ich motywacje są zupełnie dla mnie niezrozumiałe. Jednak nie umywa się to do abstrakcji, jaką jest umiejscowienie nordyckich bogów z mitologii w postaci starożytnej cywilizacji, zaś najsłynniejszego zdrajcę na świecie, osadzić w roli poczciwego mentora Assassynów, towarzyszącemu Sigurdowi na tajnej misji. Nie kupił mnie ten wątek. Ale bardziej dziwi mnie zabieg zastępowania postaci mitologii, tymi z naszej opowieści. Miało to jak zakładam służyć dokładnym przedstawieniu, jakoby Eivor był wcieleniem Odyna. Niemniej sam ten zabieg psuje jakikolwiek efekt zaskoczenia, w momencie zdrady Basima. W zasadzie jedyne co powoduje to kolejny bolesny plaszczak w czoło, ku chwale wspaniałym scenarzystom ze studia Ubisoft Montréal.
Do tego dochodzi wątek współczesny. Ale o tym mogę powiedzieć tylko tyle – jest płytki jak zawsze, cierpiący na niewykorzystany potencjał. Zawiera dziki i niespodziewany twist fabularny, którego nie bardzo rozumiem z uwagi na nieznajomość Odyssey.
Na koniec do odstrzału pozostają poboczne atrakcje, które postaram się opisać krótko zwięźle i na temat, aby zaoszczędzić sobie agresji, jaką we mnie wywołują.
Agard i Jötunheim to dwa dodatkowe regiony, do których trafiamy jako Odyn, w wizjach Eivora. W skrócie jest to więcej tego samego. Dwa dodatkowe segmenty zawierają mini fabułę, która jest swoistym spoilerem głównej fabuły, zaś Odyn udowadnia, że Eivor zaiste jest jego wcieleniem, tylko nieco lepszym. Wynika to z faktu, że Wszechojciec jest jeszcze głupszy i podejmuje jeszcze gorsze decyzje, niż jego reinkarnacja z Midgardu. Dodatkowo oba regiony zawierają po jednym z najprostszych bossów w całej grzej.
Napady stanowią bezsensowną mechanikę, zmuszającą gracza do korzystania z łodzi i załogi. W innym przypadku nie korzystałby z nich wcale. By wykonać napad musimy podpłynąć statkiem z załogą, której członkowie pozwolą nam otworzyć skrzynie z łupami, który jest nam potrzebny tylko i wyłącznie do ulepszania osady.
Rozwój osady jest mocno standardowy i nie wprowadza nic nadzwyczajnego. Poprzez stawianie nowych budynków odblokowujemy dostęp do nowych zadań łowieckich, możliwości zmiany tatuaży i fryzury i jedynej istotnej mechaniki, jaką jest podnoszenie poziomu elementów ekwipunku. Reszta równie dobrze mogłaby nie istnieć i wcale byśmy tego nie odczuli.
Wyzwania mistrzowskie, czyli jak zepsuć jedyne działające mechaniki w grze. Wątek fabularny za tymi wyzwaniami traktuje o treningu, by stać się wcieleniem samego Odyna i stać się niepokonanym. Niestety treningi te polegają na wykonywaniu bezsensownych wyzwań, które np. w ścieżce niedźwiedzia, zamiast zmotywować nas do pokonania jak największej liczby przeciwników w jak najkrótszym czasie, zmuszają do żmudnego liczenia zablokowanych ciosów i usilnego kombinowania, jak wrzucić niemilca do ognia, by ten na pewno się w nim usmażył. Dodatkowo gra utrudnia to liczenie, ponieważ zamiast wprowadzić liczniki w stylu zabij przez podpalenie 15 przeciwników, wprowadza dziwną i dla każdego wyzwania inną punktację, za każdego przeciwnika. Może trening na Wszechojca miał się skupić na matematyce, a nie na walce?
Rajdy to czyste zło. Mechanika dodana po premierze, wykonana źle, zmuszająca gracza do powtarzania danej aktywności, bo załoga nie wyrabia. Tylko na co komu załoga, jak gracz jest wstanie poradzić sobie w pojedynkę. A no do otwierania skrzyń. No dobra, to załóżmy, że ma kto otwierać skrzynie. Ale miejscu na statku jest mocno ograniczone. Innymi słowy, trzeba przerywać wyzwanie, bo tak gra chce. Koniec kropka. Podchodziłem trzy razy i mam w głębokim poważaniu te rajdy. A schemat, jaki możemy w nich zdobyć i tak jest mi niepotrzebny, bo przecież nie będę w stanie go ulepszyć.
Polowanie jest dowodem na to, że Ubisoft miał ambicje zrobienia z tej gry coś na styl looter slashera. Wypadanie skór i innych zdobyczy ze zwierzyny jest losowe i nie gwarantuje, że z upolowanego lisa zyskamy skórę lisa. W efekcie sztucznie przedłużane jest zdobywanie kolejnych trofeów, które są niezbędne do ukończenia wyzwań łowieckich w osadzie.
Na temat łowienia ryb w grach nie jestem w stanie powiedzieć ani jednego pozytywnego słowa, zaś rybołówstwo w Valhalli tylko mnie w tym przekonaniu utwierdza. Zaś pomysł na jego rozciągnięcie, wprowadzając rozmiary ryb – mała, średnia i duża – oraz losowość ich występowania sprawiły, że jest to jedno z niewielu wyzwań, jakie sobie odpuściłem i nic mnie nie zmusi do jego ukończenia.
Na sam koniec zostawiłem błędy. O Cyberpunku mówią wszyscy i jak słusznie zauważył kiedyś UV, jest on najlepszym co mogło spotkać „dzieło” francuskiego wydawcy, ponieważ gdyby nie nasz rodzimy potworek, gracze nie zostawiliby suchej nitki na tworze Ubisoftu. Jest rok po premierze, a gra dalej potrafi się losowo wysypać podczas zwykłej jazdy przez równiny, czy walce w obozie. Winą nie są sterowniki, ponieważ aktualizowane są na bieżąco, ani konfiguracja komputera, ponieważ problemy występują do dziś u wielu osób. Glitche przemilczę, bo szkoda słów. Gra jest nie tylko projektancką i fabularną porażką, ale również techniczną, mała tragedią.
Podsumowując to wypluwanie jadu (mógłbym jeszcze długo pluć) – pewnie zastanawiacie się, po co ja w takim razie przeszedłem tą grę. I 167 przegranych godzin (ot miesiąc roboczy), a dopiero teraz recenzuje. Wygląda to tak. Grę zakupiłem w styczniu tego roku. I krok po kroku ją ogrywałem na tyle, na ile mi czas pozwalał. Był moment, w którym musiał zrobić dwumiesięczną przerwę, bo gra mnie wynudziła już do granic możliwości. Czemu postanowiłem wrócić? Ponieważ wydałem na grę 200zł, co wydaje mi się kwotą mającą zapewnić dobrą zabawę na przynajmniej 60+ godzin. Niestety w przypadku Valhalli nie była to dobra zabawa, lecz zmusiłem się by sprawdzić, skąd ta cena. Niestety odpowiedź brzmi… nie wiem. Wiem natomiast, że jest to dla mnie ostatnia odsłona cyklu. Może przekona mnie Feudalna Japonia. Po dwóch, albo trzech latach od premiery, na przecenie 80%. Tylko wtedy. Szkoda czasu i pieniędzy na te puste i nijakie twory, reklamowane i wyceniane jako gry z najwyższej półki. Jest to oczywiście recenzja samej podstawowej wersji gry. Podziwiam i jednocześnie współczuję każdemu, kto ma siły i czas ogrywać dodatki.
Zaznaczę również, że nie twierdzę, iż gra jest zła, czy wręcz tragiczna. W końcu przeszedłem ją w całości, więc aż tak źle być nie może. Tą recenzją chce udowodnić, że gra jest bardzo średnia i żaden z jej elementów nie jest dopracowany w stopniu, w jakim powinien być. Gra mimo chwilowych przyjemności pozostawiła mnie mocno nieusatysfakcjowanego. Być może to wina oczekiwań. Ale obawiam się, że to efekt naszych czasów i dzisiejszego podejścia do rozrywki, w tym także do naszych kochanych gier.
Pozdrawiam i życzę tylko lepszych gierek w przyszłości!
Nie spociles się jak to pisałeś? xD Ktoś w ogóle przeczytał tak długi komentarz?
Sorry ale jestes chyba troche szurniety skoro az tak sie rozpisujesz i tracisz czas na jakis komentarz o grze, heh. Nie masz z tego ani pieniedzy, a i nikt pewnie tego w calosci nie przeczytal.
Przeczytałem do końca, od początku podkreślę :)
zgodziwszy się z każdym słowem, kończę swój komentarz.
Zawsze lubiłem assasyny z tym jest tak samo.
Fajnie że jest opcja ustawiająca skrytobójstwa jako zawsze śmiertelne choć mały z tego zysk bo skradać opłaca się tylko na początku potem to już tylko po to by szybciej zabić najtwardszych przeciwników ( z lenistwa nie potrzeby ) .
Świat jest przyjemny w dobrym klimacie. Misje i historie zaciekawiają + główne postacie NPC mają charaktery.
Napady na opactwa palenie, mordowanie, łupienie , nawet było spalenie człowieka żywcem, sporo zdrad i zawiłości więc gra nie boi się podejmować trudniejszych tematów.
Mapa świata wykonana w 3D a nie płaska, pozwalająca się dokładnie zorientować jaka droga wysokościowo przed graczem.
Jeden krok na przód to drzewko rozwoju i 3 kroki do tyłu zmiany w systemie lvli i itemizacji dla mnie na -, ulepszanie itemów z dziadowskim dropem który nie daje okazji do zmiany itemów bo nie są one zależne już od lvlu gracza -, i powiązanie typu pancerzy z umiejętnościami to już duży -.
Wracając do itemizacji jak mam wiedzieć czy coś drop jest warty skoro ja mam ulepszony a drop jest niższej jakości wcale nie powiązany jak dawniej z lvlem. Do tego ulepszanie jest bardzo drogie więc szaleć tu nie ma jak. Bez sensu to wymyślili.
Skille którymi można się posługiwać wymyślono ich bardzo wiele ( 5x tyle co w odysei na oko ) ale użyteczność ich jest wątpliwa poza 1 - 2ma, w odysei skupiono się na kilku i czuło się przydatność wielu z nich tutaj pół gry da się przejść nie używając ich w ogóle ( do tego dochodzi random albo gracz je znajdzie albo nie i nie będzie o nich wiedział ). Tragedia.
Spalić można domy itp. fajnie ale by ludzie ze środka wybiegali albo coś to nic z tego ( zrobione poza misjami ), wszyscy sobie w środku siedzą w najlepsze a cały dom się pali.
DLC Gniew druidów bardzo dobre. Ciekawa historia i broń legendarna do zdobycia którą mi się walczyło miodnie aż do końca gry.
DLC Oblężenie Paryża ostatecznie uznaję za fajną odmianę akcja jest bardziej skoncentrowana i więcej się w pomieszczeniach dużych budynków dzieje, sama historia jakoś nie powala ale miejsca były bardzo klimatyczne.
Przyszłe DLC raczej odpuszczę bo rola Odyna w wizji jakoś mi się nie podobała wole losy śmiertelników.
Podsumowując DLC to trochę odskocznia od głównej mapy dobrze że są i można trochę zmienić wątki fabularne robi się nie tak monotonnie, sama podstawka to jednak jest zbyt schematyczna.
Szkoda ze zakon w kampanii dodano jako zapychacz w porównaniu do odysei to nie odczuwa się tu jego potęgi ( poza 2 - 3 misjami ). Mnie po ukończeniu gry się nie chce ich szukać nie czuję potrzeby co w odysei do ulepszenia sprzętu.
Z grafikom się męczyłem nieprzeciętnie ani SDR ani HDR nie zapewniały mi komfortu wizualnego, były momenty naprawdę ładne ale i bardzo słabe. Za dużo mgieł i filtrów koloru.
Błędów sporo zaobserwowałem wpływających dość negatywnie i drażniąco na rozgrywkę.
Wiele crushów niestety.
AI jest beznadziejne trwa bitwa a nie raz NPC stoją i nic nie robią, respią się gdzieś przy ścianach czy w krzakach.
Sama walka też jest sporo gorsza niż w poprzednich 2 odsłonach gry. Większą część gry tutaj na najwyższym poziomie trudności to w odysei się na normalu to samo odczuwało.
Optymalizacja jest na standardowym poziomie dla mnie podobnym do poprzednich odsłon. Dałem tylko AA na niski i jest super ( 4K to AA nie wymagany ).
Muzyka miała momenty wybitne choć trochę jej za mało.
Gra mi się podobała fabularnie królowie, polityka, wikingowie i główna postać ale technicznie jest to tandeta straszna. Do tego trochę przynudza po 100+h ja wielu rzeczy nie wykonałem bo nie było po co, zwykłe zapychacze.
Nie chcę tutaj stawiać jakichś kategorycznych ocen pokroju gra jest do kitu itp. ale do Odyssey wracałem z jakiegoś powodu z olbrzymią ochotą. Trudno mi powiedzieć dlaczego, ale mam kilka przypuszczeń dot. tego tematu.
Przede wszystkim mam bardzo silne wrażenie, że w pewnych aspektach Valhalla przeszła olbrzymi downgrade graficzny. I nie piszę tu o grze jako o całości, ale o pewnych jej aspektach. Otoczenie jest silnie zamglone, a odległość rysowania detali wydaje mi się dość mała (gram na ustawieniach ultra).
Zobaczcie:
https://assets.vg247.com/current//2020/11/assassins_creed_valhalla_review_06-600x338.jpg
Chodzi mi o ten efekt. Ja wiem, że to Anglia i tam mgły to chleb powszedni, ale osobiście odbieram to jako efekt bardzo oszpecający rozgrywkę, bo nie pozwala w pełni cieszyć się widokami. To nawet nie wygląda jak prawdziwa mgła.
W teorii to miało nadać atmosfery podmokłości itd. ale wygląda to tak jakby z jednej strony ktoś przyszedł i powiedział dodajmy mgłę, a ktoś inny uznał: jest za ciemno musimy zatem rozjaśnić ekran. W rezultacie mgła zamiast wyglądać jak mgła, wygląda niczym przydymiona szyba.
Nie wiem dlaczego zastosowano ten zabieg artystyczny, ale jest on wybitnie sztuczny dla oka (przynajmniej dla mnie).
W Odyssey ten efekt też był, ale nie był aż tak nachalny:
https://pbs.twimg.com/media/Do14cjSVAAA7nXf?format=jpg&name=large
Wygląda to zdecydowanie bardziej naturalnie.
Porównajcie sobie to z Valhalli:
I to z Odyssey:
https://www.overclockersclub.com/siteimages/articles/assassins_creed_odyssey_review/0176_thumb.jpg
Różnicę widać gołym okiem. W Valhalli jest tak, że mamy pewien dystans dobrze widoczny i potem bach cała reszta znika, jakby gra była tak kiepsko zoptymalizowana, że nie pozwalała na poprawne renderowanie całości i mgła miała to tuszować.
W Oddysey widać, że niektóre rejony są bardziej zamglone inne mniej i to daje naturalny efekt. W Valhalli jest raczej tuszowaniem braków wydajnościowych silnika gry i to bardzo kiepsko wykonanym.
I to jest wbrew pozorom dość istotna kwestia, bo wspinasz się na górkę, chcesz rozejrzeć się po okolicy i nie do końca da się to zrobić. Dopiero przy użyciu kruka wzbijasz się na na tyle wysoki pułap, że wszystko jest lepiej widoczne.
=============
I tu jest duga różnica. Odyssey to znacznie bardziej górzysty teren, podzielony na dość jaskrawo widoczne rejony. Powiecie, że Valhalla to przecież jedna wielka wyspa, tak jest w naturze itd. To oczywiście jest bzdura, bo UK nie jest aż tak bardzo poszatkowana szerokimi rzekami. W rezultacie o ile w Odyssey bez problemu poruszałem się bez mapy, bo miałem multum punktów orientacyjnych, o tyle tutaj ciągle latam za mapą i ciągle nie mam pewności, czy jadę we właściwym kierunku. Ja mam świadomość tego że bzdurą byłoby umieszczanie rejonu górzystego jako Anglii to dla mnie oczywiste ALE ta mgła o której wspomniałem sprawia, że poruszanie się "na oko" staje się prawie niemożliwe, bo każde dalej od nas rysowane przestrzenie wyglądają dokładnie tak samo.
==============
No i zostają kwestie detali graficznych. Dlaczego woda jest tak obrzydliwie brzydka skoro tak pięknie zrobiono ją w Oddyssey? TAK WIEM, tam jest lazurowe wybrzeże, a tu mamy brudną rzekę, ale ta rzeka przypomina tekstury rodem sprzed 10 lat. Morze w ogóle nie rozbija się o brzeg itd.
I to dotyczy tylko grafiki.
Ten film moim zdaniem idealnie opisuje kwestie rozgrywki:
https://www.youtube.com/watch?v=guMObmtv54s
Pisze to po przejściu podstawki + gniewu druidów. Oblężenie Paryża jeszcze przede mną ale pewnie za wiele to nie zmieni w ogólnej opinii a że teraz mam chwilke czasu przy klawiaturze to zdecydowałem sie na napisanie mojej subiektywnej recki ;) Na ostatnim sejwie mam 191 godzin, podstawke skończyłem po jakichś 175. Oczywiście pewnie kilkanaście godzin z tego to stanie i grzebanie w telefonie ale i tak gra jest meeega długa.
- Same segmenty fabularne w poszczególnych krainach w których nasz główny bohater musi zawierać sojusz są przyjemne, nierzadko są jakieś zwroty akcji, ktoś umiera, natomiast sama rozgrywka jest powtarzalna i to po kilku takich krainach zaczyna być widoczne - za każdym razem masz ataki na obozy wrogów, na sam koniec obowiązkowo atak na zamek/twierdzenie anatgonisty w danym segmencie. Dodatkowo miałem problem z dramatycznymi momentami w historii - jest tu sporo teoretycznie wzruszających momentów gdy umiera ktoś kogo można było polubić natomiast brakuje wydzwięku tego jakoś, nie wiem czy to kwestia jak to jest wyreżyserowane? Może kiepskiej muzyki? Ta w tej grze praktycznie nie istnieje, poza głównym motywem który może z 3 razy wybrzmiewa przez 150 godzin (i jeszcze kawałkiem z ataków na klasztory) to reszta jest mizerna. Zobaczcie jak w takim Wiedźminie to buduje nastrój. Tu niektóre mocne sceny przez brak odpowiedniej muzyki były dla mnie takie whatever. Dodatkowo same zakończenie wątku w Anglii taki jakis niesatysfakcjonujacy. W sensie mamy bitwe na koniec, ale nie sprawia ona wrażenie ostatecznej i myślimy że coś jeszcze dalej będzie. A tu nic. Koniec gry. Pozostały wątek bardziej mitologiczny też zakończenie średnio satysfakcjonujące - mówie tu głównie o kwestii brata Eivora, te mary senne opowiadające mitologie nordycką z perspektywy Odyna były spoko - aczkolwiek grałem niedawno w God of War i przychodziło mi ciągle na myśl w trakcie przechodzenia mitów że GoW jest zwyczajnie lepszą grą ;)
- Głównego bohatera (facet w moim przypadku) da sie polubić - początkowo problem miałem z jego niewikingowym głosem (chodzi stricte o voice acting; wygląda jak wiking, ale nie mówi jak wiking) ale potem sie przyzwyczaiłem. Jest sporo problemów przy tłumaczeniach i do mojego faceta niektórzy sie zwracają jak do kobiety co troche z immersji wyprowadzało.
- Co sie tyczy aktywności pobocznych - co kraine mamy jednakowe znaczniki typu ułóż kamienie, zjedz muchomora, zniszcz klątwe i już nie pamiętam co jeszcze które na początku są spoko - ale jak już jesteś po kilkudziesięciu godzinach to zaczynasz tym sie nudzic, typowy ubisoft - dużo tego samego aż do obrzydzenia. Natomiast na drugim biegunie znajdują sie mini misje fabularne w postaci znaczników - krótkie, często humorzaste i bardzo różne w wykonaniu. Bawiłem sie na nich świetnie, robiłem je jako jedyne aż do samego końca. Tu duży plus względem poprzednich AC.
- Same ataki na klasztory są okej ale jest w nich jeden denerwujący element - żeby dostać sie do nagród to MUSISZ przywołać załoge. Nawet jak sam wyczyścisz sobie cały teren to i tak nie otworzysz tych cholernych skrzyń czy niektórych drzwi bez pomocy. Co było mega denerwujące. Po co to było zrobione? Żeby utrzymać ten motyw statku i załogi z Odyssey? Tylko że tam faktycznie sie pływało tym często, tu pływanie rzekami jest kompletnie zbyteczne.
- Dodatek Rzeczne Najazdy to nuda dla masochistów, po prostu więcej najazdów które i tak sie już w trakcie właściwej rozgrywki zdążyły znudzić.
- Romanse.. Zapowiadali że będą dużo lepsze a jest żenada jak do tej pory. Wręcz bym powiedział że krok wstecz wzgledem Oddysey. Wątki romansowe nadal mega krótkie. Róznica jest taka że LI znajduje sie w twojej osadzie i możesz ja zabrać do łoża kiedy chcesz...tylko po co?
- Motyw posiadania własnej osady spoko, tylko za dużo nawalone w jednym miejscu, kiepsko to wszystko oznaczone i poza 3-4 miejscami nie wiesz gdzie to jest musisz błądzić przy pomocy kruka.
- Apropo kruka ten w tej osłonie praktycznie nieużywalny. A pamiętajmy jak ważny był w Odyssei. Kompletny brak pomysłu na niego
- marginalizacja skradankowych ataków. Szczególnie w pierwszej połowie gry mega cięzko jest sie skradać co pewnie spowodowane jest drzewkiem umiejętności, potem pod tym względem już jest dużo lepiej, ale czy w tym kierunku powinniśmy podążać?
- drzewko umiejętności prawie jak w path of exile, ale tylko w teorii bo w praktyczne przez gre i tak całe zużyjesz więc nie ma co zastanawiać sie długo. Na minus zbyt duzo tych skilli, zbyt często wbijasz poziomy i praktycznie co 5min musisz wchodzić i rozdawać nowe skille
- Zakon to powtórka z Odyssei - współgra to z wątkiem głównym ale same zabójstwa, rozmowy z członkami przed śmiercią to kompletna nuda która najlepiej przewijać bo poza filozoficznym pierdzieleniem nic z tego nie wynika
- Wątki współczesne to dramat, kompletnie mnie to nie interesowało i klnąłem za każdym razem jak mnie przenosiło tam. Na szczęście to chyba z 3-4 razy przenosi przez ponad 150h. Jeszcze aporpo side activity mamy badanie anomalii które wiążą sie z wątkiem współczesnym i też były one dramatycznie słabe i sama otoczka fabularna (poza zręcznościowym parkourem) kompletnie nieinteresująca.
- TA GRA MA FANTASTYCZNE WIDOKI - pod tym względem ubisoft to mistrzowie, nie grałem w nic tak cieszącego oczy że często przystawałeś i podziwiałeś krajobraz. Norwegia, Anglia, Irlandia. Wszystko wspaniałe.
- Poziom trudności - tutaj koniecznie trzeba włączyć skalowanie poziomu, domyślnie na normalu tego nie ma a jak ktoś robi też coś więcej niż tylko main story to bardzo szybko zrobi sie op i zepsuje to zabawe
Gniew Druidów to było więcej tego samego. Główna historia przyjemna, mniej przyjemne aktywności poboczne no i rzecz jasna piękna(!!) Irlandia.
Z wątków krain jestem zadowolony, z wątku brata głównego bohatera troche mniej. A tak poza tym to typowy Ubisoft, po 3 miesiącach ogrywania jestem ogólnie zadowolony z tego runu, aczkolwiek był on troche męczący. Chyba wole troszke bardziej Valhalle niż Odyssey ale to może przez setting - taki bardziej swojski sie wydawał, czasami jak gdzieś chodziłeś to mogło sie wydawać jakbyś gdzieś w małopolsce był w podgórskich terenach. Miła odmiana od tropikalnych/pustynnych AC. ;)
A i zapomniałem o gierkach ! Orlog to wreszcie po Gwincie coś co sprawiało frajde, aczkolwiek nie jest zbytnio skomplikowany i w sporej mierzyle zależy od szczęścia - mniej taktyki więcej farta przy rzucaniu kości. Ale mamy na tyle mało przeciwników że ten sie nie nudzi i zawsze z przyjemnością siada sie do partyjki w nowo odkrytym mieście w celu zebrania talii.
Co do reszty to jest już mniej interesująca. Pijacka gierka to klikanie w odpowiednim momencie przycisku - ot dobry sposób ma szybką gotówke, a łowienie ryb.. może i jakoś działa tylko po co marnować czas na łowienie skoro można puścic ognistą wybuchową strzałe i zabić jednym strzałem kilka ryb?
Ed: i sorry za literówki, brak moźliwości edycji to zło tego portalu.
Wrocilem do tej gry po czasie i podtrzymuje swoja poprzednia opinie, wzbogace ja jeszcze o przynoszacy ulge krzyk rozpaczy.
Dialogi sa pisane przez autentycznych kretynow, idiotow do potegi ktorzy powinni pracowac na zmywaku a nie uczestniczyc w tworzeniu gier.
Dokladnie to samo tyczy sie voiceactingu. Nie wiem kogo oni tam zatrudnili ale odnosze wrazenie jakby zajmowali sie tym po prostu najblizsi czlonkowie rodziny tych od dialogow:D Kompletne BEZTALENCIA
Gra nie obsługuje mojego gpu tesla k20x (gtx titan) xD RDR 2 ,, hula,, ultra tekstury reszta średnie/niskie w 30/40fps :)
Pograłem trochę we free weekend i mam takie przemyślenia:
Nie lubie gier gdzie za KAŻDYM razem musze odczekać by zobaczyć ekran o :
- padaczce
- deklaracji że nie mamy nic do gejów, lesbijek i Eskimosów
- sprawdzania dodatków
- sprawdzania czy masz prostatę
- oferowania dodatków
- kolejne sprawdzanie czy masz dodatki
i tak po milion razy . Nawet z tej gry wyjść się nie da normalnie.
Kiedyś wyczytałem, że gra ma świetną grafikę. Jakim cudem? Grafika w oddali jest mocno rozmazania ( gram na laptopie na urtla). Wszystko sprawia wrażenie jakby było namalowane. Nie czuje się masy obiektów.
Odgłosy są takie, że wchodząc po drabinie widziałem przed oczami dźwiękowca ocierającego szmatę o podłogę.
Walka jest dla upośledzonych. Specjalnie celowałem strzałami obok głowy i ... zawsze trafiałem.
Goście przyjmują frontalne ciosy siekierą jakby to był blok i dostają małe obrażenia.
Gra jest mocno oskryptowana w wyniku czego postać pojawia się często w innym miejscu niż byliśmy.
Fabuła taka sobie. Nie wciąga.
Dla mnie full wypas. Moja ulubiona część z serii AC. Po 3 miesiącach i prawie 100 godzinach ukończyłem główna fabułę a i tak nie przeszedłem jeszcze do końca Asgardu.
Cieszy mnie że jest tu dużo otwartej walki która daje mega przyjemny relaks. Siekanie, rąbanie, strzelanie z łuku. Miodzio. Świat gry jest piękny i mega klimatyczny. Co najważniejsze nie ma częstych przerywników animusa! Chyba tylko dwa razy przez całą grę trzeba było się krótko przemeczyć i można było dalej delektować się historią Wikingów. Dla mnie motyw animusa mógłby całkowicie zniknąć bo tylko rozprasza.
Możnaby dużo pisać ale po co. Lepiej zagrać :)
Do odwołania nie chcę więcej nic słyszeć o żadnych Assasynach.
Dla mnie gra 7/10. Fabuła wciągająca (mimo że przez pierwsze godziny jest średnio). Mechaniki inne niż w AC Odyssey ale podobne do Origina bardziej więc na plus. Mimo że nadal moim ulubionym AC z nowej, mitologicznej serii jest Odyseja to Valhalla to też ciekawy i dobry kąsek, no uwielbiam
Ciekawa fabuła i misje poboczne, wyraziste postacie. Tego brakowało w poprzedniej części. Dla mnie 9,5/10 obok Wiedźmina 3 i Ghost of Tsushima
Bawiłem sie ciut lepiej niż w Origins i Odyssey. Być może przez taką bardziej "Wiedźmińską" oprawe graficzną. Ale również masa bezsensownego grindu sztucznie wydłuża tą gre. Otworzysz 350 skrzyń i w każdej to samo, tkanina, skóra, żelazo albo sztaby z którymi w pewnym momencie już nie masz co zrobić.
Regionów do przejęcia też IMO zrobili za dużo (ok 20) i przez to wszystko sie rozmywało. Bo 40 godzin później już nie pamiętasz co robiłeś np w Essexe i komu pomagałeś a co w Snothighamscire. Połowe mniej regionów, ale za to bardziej dopracowanych fabularnie i byłoby o wiele lepiej.
Każdy region wyczyszczony na 100%. Młot Thora, włócznia Odyna, Excalibur itd.
126h pękło i czuje sie wypluty, nie mam ochoty na żadne dodatki do Assassyna przez najbliższe pół roku.
ludzie czy wy oprocz grania coś w życiu robicie? chodzicie czasem do WC? ja nie wiem kiedy znajdujecie czas na granie po kilkadziesiąt godzin eh
W Żadną Część Assassyna nie chciało mi się przechodzić tylko Valhalle
Gra jest niesamowita świetna Grafika super płynność stałe 75 klatków przy ustawieniach średnik.
Grałeś w W3? Jak ma się ta gra do w3 - fabuła, zadania poboczne, inne zadania, przeciwnicy?
Gram pierwszy raz w w3. Mam ok 35h. Gra jest super. W nowe asasyny nie grałem, nie wiem czy mi przypasi.
Wiedźmin 3 jest nawet lepszy od Valhalli Tylko że ten Assassyn jest lepszy od wszystkich części Assassyna. Tak mi się wydaje bo tylko tego Assassyna chciało mi się przechodzić. A Jeśli chodzi o wymagania to wiadomo że Valhalla ma większe.
żeby Więdzmina 3 Płynnie zagrać to wystarszy GTX 1050. A Na Valhalle potrzeba Troche mocniejszej karty
Valhalla jest na początku całkiem wciągająca. Czuć małe ewolucje ale tylko przez jakiś czas..później gra męczy. Jest długa, podobne zadania to wszytsko się każdemu przejadło. Po co taka wielka mapa, te krótkie prymitywne sidequesty tylko na początku bawią, pózniej...żenują. Na dodatek to jest jedna z najbardziej zbugowanych gier w jakie grałem..tragedia
Nie będę tak miły i wyrozumiały jak koledzy poprzedni co dawali po 5,5. Ta gra jest gorsza niż przeciętniak - nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Sam sobie się dziwię że przetrwałem 65 h w niej... Pierwsze 20 h jeszcze się ciekawie grało, im dalej w las tym gorzej. Układanie kamieni, układanie wzorów, poboczne zadania polegające na przełożeniu skrzynki z punktu a do b lub odnalezieniu czegoś wzrokiem orła, do tego wymuszone latanie między plamkami na mapie gdzie po drodze jest pusto i nic totalnie się nie dzieje przyprawia o facepalm. Nic nie dający grind plus nieciekawe zbroje, które też właściwie nic nie dają - założyłem na samym początku zbroję berseka, zrobiłem ją na full i do końca gry nie zmieniłem bo nie było sensu. Powyżej 250 pkt. włożonych w drzewko rozwoju, bohater jest nieśmiertelny wręcz i sama rozgrywka nudzi - wszędzie można wejść na aferę i każdego rozwalić bez trudu.
Przejdę do głównego motywu JA PITOLE, co za jełopy piszą scenariusze do assasynów to głowa mała. Po fajnym początku, samo zdobywanie regionów jest głupie i męczące. Dostaliśmy historię wysraną i rozmazaną na ogromną mapę, podzieloną na regiony z różnymi "kolorowymi" postaciami. W rzeczywistości męczyło mnie granie i zdobywanie tych regionów, żadna postać i żadne zadanie nie zapadło w pamięć. Sigurd i Basim zachowują się jak idioci, główna postać Eivor też ma zaniki pamięci i daje pomiatać sobą jak szmatą. Cały motyw jest słabo związany i rozwiązany. Uwaga spojler do finału:
spoiler start
Tak kretyńskiego finału jeszcze nie widziałem. Walka banalna, a rozsterka między zdradą Sigurda wokół, którego cała historia się rozgrywała totalnie nijaka. Zadania w regionach nijak się miały do finału, który też zresztą rozwleczony był jak flaki z olejem bo po zakończeniu głównego motywu wywala nas do współczesności i wracamy do gry jako Basim (jakim cudem nie rozumiem, przecież Animus pobierał wspomnienia z DNA, a Basim nie był spokrewniony z Eivorem) Ubisoft plzz robisz z siebie debila niekonsekwencją. Finał z Alfredem nie był żadnym zaskoczeniem, ale sam motyw, że król zamiast zbiec do innego kraju szukać sojuszników co historycznie nie raz miało miejsce, albo jak w jego przypadku - zjednoczenie państewek i odbicie kraju) wypiekał bułeczki wieśniakom, no kur***
spoiler stop
Wszystko to jest cukierkowe i nijakie. Po tej części nie mam ochoty sięgać po następną grę z serii, choć jestem fanem od samego początku to wyprzedziło Unity, III oraz Sindicate (które totalnie nie zapadły mi w pamięci) w byciu najgorszą grą z serii. Ubisoft robi sobie jaja - po dobrym odysey wypuszczając takiego nudnego gniota. Te same oszołomy widziałem są odpowiedzialne za produkcje infinity i już wiem, że raczej nic dobrego z niej nie będzie.
Jeżeli chcecie się strasznie wynudzić, walić co 5-6 minut facepalma, ogarniać debilny grind w grze, słabą AI przeciwników, idiotyczny główny motyw, miałkimi postaciami i pustym światem z niewykorzystanym potencjałem to polecam z całego serduszka tą grę.
Co do finału to od Origins nie trzeba być spokrewnionym z Avatarem. Wystarczy próbka DNA włożona do Animusa aby odgrywać wspomnienia. Layla tak robiła z Bayekiem, Ayą, Alexiosem/Kassandrą, gdzie DNA było "na włóczni" Leonidasa, a tutaj mieli do dyspozycji zwłoki Eivor. Dlatego Basim mógł sobie swobodnie wchodzić do Animusa.
Nie wiem jakim cudem? ale grafika jest delikatnie lepsza na xbsx 4k(wydajność) niż na pc ultlra/bardzo wysokie 1440p Wiem, bo mam obydwie wersje.
no nie wiem jak dla was ale dla mnie wiedzminskie klimaty tutaj są.. no jezeli takie assassyny beda wychodzic to ja jestem na tak..30 godzin przegrane i jestem pod ogromnym wrazeniem tej częsci niesamowite po Black Flag to moja perła..
Origins i Valhalla to zdecydowanie najlepsze rpgowe "asasyny" z nowej trylogii. Natomiast mam nadzieje, że ubisoft tworząc Mirrage przywróci to czym powinien być AC: nastawiona na skradanie i parkour symulacja zabójcy
Valhalla to tak leciutko mi działa płynnie niesamowicie niczego więcej nie trzeba
stałe nawet 80 fps wyciągnie na GTX 1070. Ustawienia Średnie ale to nie ma żadnego znaczenia I Na średnik jest świetna i piękna grafika zresztą tak samo też jest z Watch Dogsem Legion też stałe 75 fps. Gra troche jest podobna do
Wieśka 4 więc mam nadzieje że tak samo będzie mi chodzić jak Valhalla.
W czym jest podobna do Wieśka 4, który nie istnieje typie? XD odklejenie 105%
Ale zobasz sobie wyżej gry Podobne do Valhalli
Wyborna gra w klimacie wikingów. Jeżeli ktoś lubi te nordyckie klimaty, najazdy, topory, Odyn, Ragnar Loothbrok, Valhalla i wiele wiele innych to może przy tej grze spędzić niejeden wieczór podbijając Anglię. Gra osadzona w bardzo ciekawych realiach . Połączenie wydarzeń historycznych z mitologią wikingów jest bardzo dobrze przedstawione. I w końcu doczekaliśmy się prawdziwych asasynów w grze, co prawda są to postacie drugoplanowe, ale od kilku części brakowało ich w grze. Fabuła jest bardzo ciekawa i zachęca do dalszego grania. Ta część nie jest typowym "grindownikiem". Do pewnego stopnia zredukowano liczbę przedmiotów ekwipunku do zdobycia co moim zdaniem było dobrym rozwiązaniem. Miałem mieszane uczucia przed rozpoczęciem tej gry, ale od pierwszych godzin byłem miło zaskoczony i z przyjemnością przechodzę ten tytuł, który wędruje na szczyt mojego podium zaraz obok pierwszej części gry i trylogii z Ezio!
Im dalej, tym gorzej. Z asasynem to ta gra ma wspólny tylko tytuł.
krótko, nie ma co się rozpisywać, skoro wszystko już zostało powiedziane
Około 100h w grze, gdzieś w połowie zacząłem już robić tylko wątek główny, bo tzw. znajdźki mnie wynudziły. Postacie i fabuła, widać spory potencjał ale jak zwykle wszystko zrobione tak aby nie przemęczać się, aby było zrozumiałe i aby dzieci nie musiały mieć dylematów moralnych, ok takie czasy.
Graficznie wygląda nawet ciekawie, ale osobiście wolę zajmujący i wielowątkowy scenariusz z krwistymi postaciami, niż piękne obrazki, ok takie czasy.
Mapa ogromna, rzeczy i lokacje powtarzalne, postacie słabe i nudne, wątek główny infantylny.
Inteligencja przeciwników zerowa, żeby nie powiedzieć żadna. Gra jest kolorowa i ogromna ale mało w niej treści.
Kiedy postacią osiągniecie, jakiś 100 poziom i wybierzecie skila, który przy uniku spowalnia czas, jesteście nieśmiertelni. Gra ma w tytule zabójca (kojarzący się z ukrytym zabójstwem), a w rzeczywistości wchodzicie w każdą wrogą lokację jak Bóg. Biorąc do tego inteligencję komputera, gra jest na H&S z poziomem trudności -10.
PS
Kobiety w zbrojach średniowiecznych rycerzy i jako woje wikingów napadające na brytolskie ziemie.... idźcie i wsadźcie sobie swoje skretyniałe, "nowoczesno-myślące" mózgu do stawu z zimną wodą. Tego już nawet na głębszym nie idzie znieść.
Obejrzyj sobie serial Wikingowie i poczytaj historii o kobiety wikingów, które są znane jako tarczowniczki. To będziesz wiedział że kobiety wikingowie też atakowali i napadali, a nie tylko siedziały w domu i opiekowali dzieci. Widzę że nie oglądałeś historii dokumentalnych ani serial Wikingowie na faktach historii.
Ciekawy jest motyw LGBT+, Eivorem chyba "zaliczyłem" każdą możliwą fabularną postać, nie patrząc na płeć. Szanuję Ubi za poprawność polityczną.
To chyba dziwne, ale sama fabuła mnie nudziła, natomiast szukanie surowców w skrzyniach porozrzucanym po całej Anglii było naprawdę wyborne. :>
Gra jest napchana bezsensownymi, powtarzalnymi aktywnościami, które nie mają na celu bawić gracza a zapchać mu czas.
Dla przykładu Anomalie - 45 min przy niektórych to minimum jeśli chcesz sam przejść. Projektował to ktoś kto graczem by się nie nazwał bo by go nieistniejący bóg piorunem raził na miejscu. Nie służy to nikomu, gdybym chciała grać w gry zręcznościowe to bym sobie takie kupiła. A nie popierdalała pół dnia po platformach bo ktoś sobie wymarzył test parkura na czas by dostać premie za zabranie 30 h gry na jedną aktywność. Nuda, żenada i rozpierdolony PS. Jeśli kolejna część będzie miała aktywność tego typu lub zbieranie kartek na wietrze - nie warto nawet kupować gry, bo 50 procent z niej to będą takie zabierające czas zręcznościowe wstawki.
Dzień Dobry,
Szukam kontaktu do opiniotwórców/influencerów piszących o grze Assassin's Creed na profilach społecznościowych FB, YT, IG, TikTok. Mam do zaproponowania współpracę. Proszę o kontakt na @ [email protected]
Dziękuje
Łukasz
2 rzeczy które mnie bolą w grze : po co dodawać tryb z wychodzeniem z animusa sama historia vikingow jest spoko i dlatego nie można zabijać mnichów oraz księży ....
Ten tytuł jest słaby. Wybaczcie, ale gdyby to był tytuł stworzony przez grupkę zapaleńców, to bym pokiwał z uznaniem, ale to kwadratowa produkcja z topornym sterowaniem i otwartym światem w którym nie ma za bardzo co robić prócz układania kamieni wzorków i innych pierdów. Po prostu jakiś niesmaczny dowcip ze strony wielkiej stajni. Storyline też oklepany.
No nie... Po prostu nie... Nawet moja narzeczona, która jest casualowym graczem i lubi AC, poddała się w połowie.
Silnik widać, że potrzebuje mocnej modernizacji, albo pozbycie się go całkowicie na rzecz innego.
Ubisoft. Daliście przykład, nie tylko jak nie powinno robić się gier z otwartym światem, ale w zasadzie też, jak nie powinno się robić w ogóle gier.
Najnudniejszy i najbardziej bezpłciowy ze wszystkich nowoczesnych asasynów jakie grałem. Byłem na tyle głupi ze pierw ja kupiłem na xsx a potem dałem szanse jeszcze raz na PC, się okazało ze pieniądze wydane w błoto. Po ponad roku znowu dałem jej szanse, odbiór gry jeszcze gorszy niz wcześniej, ten syf jest po prostu tak nijaki i nie zachęca po prostu niczym do siebie.
Zdecydowanie najlepsza część przygód asasynów czasy wikingów i najazdy są mega fajne i satysfakcjonujące oby więcej takich dobrych gier powstawało ponoć ma być assassin's Creed osadzony w czasach feudalnej Japonii nie mogę się już doczekać a teraz czekam na assassin's Creed Mirage.
Ok 18h... tyle w tej grze wytrzymałem, tak wytrzymałem to idealne słowo określające tą grę, prócz ładnej grafiki, ta gra nie ma nic do zaoferowania... wszystkie "rajdy" wyglądają tak samo, nasrane znaczników niczym w W3 na Skelige, rozwój postaci padaka, grind w grze jest masakryczny fechquesty to poziom Inkwizycji łamigłówki z kamorami dla dzieci do lat 5, od czasów A.Black Flaga cala ta seria zdycha.
Ta piosenka pod koniec gry, gdy wyeliminuje się wszystkich członków Zakonu i wraca z ostatniej misji... Było warto ukończyć grę, chociażby dla tej chwili.
Mechanika: 8/10 Zdecydowanie najmocniejszy aspekt gry. Twórcy zboczyli ze skradania na rzecz bardziej rozbudowanej walki z gier RPG. Wyszło to naprawdę nieźle. Do dyspozycji mamy kilka rodzajów broni, z których każdą walczy się w zupełnie inny sposób. (moim top 3: młot, dzida i cep). Zrezygnowano z ciągłego dostawania nowych itemów z lekko podwyższonymi statystykami na rzecz ulepszania posiadanych broni co jest moim zdaniem dużym plusem.
Skradać też się da ale widać, że świat nie jest do tego do końca stworzony i nie wychodzi to tak miodnie jak w poprzednich częściach.
Fabuła: 4/10 Fabuła jak to fabuła w grach- słaba. Każdy wątek to zawieranie sojuszy i wszystkie są do siebie bardzo zbliżone. Całość ratuje jedynie bardzo ciekawe zakończenie, które trwa 40 minut. Przez 50 godzin przeżywacie bardzo słabą przygodę żeby odbić w ostanitch minutach na coś ciekawego. Na plus jest za to Asgard. Ten wątek był moim zdaniem zajebisty.
Grafika: 10/10 Gra jest przepiękna- nastukałem całą masę screenshotów. Jest to pierwsza gra, w której do robienia screenów nie wykorzystałem żadnych filtrów a same screeny służą mi teraz jako tapety na pulpit.
Audio: 2/10 Pamiętam jaki klimat dawały szanty w AC Black Flag. Tutaj jest jakaś jedna pieśń bez żadnego klimatu. Muzyka w ogóle nie zwróciła mojej uwagi. Nie jest to wiedźmin, który w różnych biomach puszczał inne muzyki.
Gra zajęła mi prawie 60 godzin. Zadań pobocznych zrobiłem z 20 chociaż ciężko nazwać to zadaniami. Na początku czerpałem przyjemność z znajdywania nowych armorów czy ksiąg ale to też szybko minęło więc po 4 lokacjach przestałem już je kolekcjonować.
Spiski, potajemne knowania, walka o władze i brutalne rozprawianie się z przeciwnikami politycznymi – brzmi trochę jak opis naszych czasów, prawda? No ale gdyby tak spojrzeć do tyłu na historię świata to właśnie o takich epizodach czyta się najlepiej i to one z miejsca wywołują wypieki na naszych twarzach. Dlatego właśnie osobiście uważam, że powrót serii Assassin’s Creed do ciemnych wieków średnich był pierwszym dobrym posunięciem twórców nowej odsłony. Drugim – wybór wikingów na głównych bohaterów tejże opowieści. Bo przecież mroczne czasy - to piękne czasy ;) Ja ososbiscie polecam.
Grało mi się bardzo dobrze ale też mam słabość do tej serii od czasów Blag Flag. Od części 1 i 3 się odbiłem ale potem już było ok. Tutaj fabuła nie wybija się jakoś specjalnie ale też nie jest nudna (z mojej perspektywy). Końcówka lekko szokująca ale to dobrze bo robiło się miałko. Miałem nie grać w Mirage ale w obecnej stytuacji chętnie sprawdzę:)
Duży krok naprzód względem wygody w graniu jak i graficznie też daje rade. Nawet 3 lata po premierze.
Mam RTX 3060 i jak gram na Ultra To procesor i karta Graficzna ma za wysokie Temperatury a czy na Niskich czy na Ultra nie widzę żadnej różnicy to po co tak Komputer Obciążać szypciej się wtedy podzespoły się zużywają.
Bardzo chciałem polubić tą grę. Przeszedłem główną kampanię aż do dodatku druidów, ale gra jest po prostu biedna. Najebali na mapie znajdziek by to ukryć, ale tego ukryć się nie da. Minigry są w chuj wkurwiające, szczególnie późniejsze układanie kamieni (człowiek przy tym myśli sobie "co ja robię ze swoim życiem, kamienie kurwa układam"). Latanie po mapie po jakieś zjebane znajdźki nie jest zabawne i nie daje satysfakcji, a samej gry tak dużo tak naprawdę nie ma, jak wszystko inne co marnuje czas zignorujesz. Chciałbym by zrobili tą grę porządnie, bo cały czas czułem w tej grze potencjał, ALE jest absolutnie nieużyty, a gra już dawno została porzucona, więc nie poprawią jej już. Nie zamierzam już nigdy kupić gry od Ubisoft. Widać, że jakość ich nie obchodzi, tylko ilość.
Minusy:
- W grze nie ma eksploracji i prawdziwego odkrywania terenu. Po dojściu w odpowiedni obszar czy zsynchronizowaniu punktu kontrolnego na mapie widać wszystkie znaczniki przez co nie ma realnego odkrywania terenu.
- Ekwipunek zapewnia możliwość ulepszania każdego elementu do mitycznego poziomu przez co każda broń staje sie równie dobra co całkowicie zaprzecza idei zbierania i szukania lepszych broni. Jedyne co nas może do tego motywować to inny wygląd wyposażenia. Warto dodać, że ulepszanie ekwipunku jest śmiesznie tanie.
- Z biegiem gry nie ma w ogóle poczucia progresu, nie czujemy, że postać staje sie silniejsza (co powiązane jest z powyższym punktem). Całą gre możemy przejść z tym samym ekwipunkiem i umiejętnościami co na początku.
- Rozwój drzewka statystyk jest tragiczny. Nieważne w ktorą jego strone pójdziemy to powtarzają się te same umiejętności, co jakiś czas jedynie pojawia sie wyjątkowa umiejętność na naszej drodze. Przez to nie ma absolutnie poczucia, że to my kształtujemy postać. Nie bez powodu jest tam opcja automatycznego dodawania punktów, twórcy wręcz zniechęcają do samodzielnego dysponowania punktami bo i tak nie ma to większego sensu.
- Gra jest zbyt rozciągnięta, aktywności są na tyle monotomne i nudne, że po krótkiej chwili przestajemy je wykonywać i jedynie brniemy w fabule na przód z nadzieją, że to już koniec… a ona wcale nie chce sie kończyć.
- Regionów w grze jest na tyle dużo, że z czasem zapominamy jakie postacie są z nimi powiązane, przez co (prawie) każda wydaje sie płytka i nieważna
Plusy:
- Walka w grze jest bardzo przyjemna, na tyle, że w sumie rzadko kiedy zachęca nas do skradania.
- Grafika jest na wysokim poziomie, piękne widoki a elementy ekwipunku prezentują sie wyśmienicie.
Ogólnie gre oceniam na 5/10
Dla mnie 6/10. Bawiłem się dobrze… ale to nie była przygoda jakiej oczekiwałem.
Zdecydowanie za długa. Mapa za duża, historia za bardzo rozwleczona. Po 60 godzinach już mi się znudziło. Niby zawiązujemy te sojusze, ale jest ich za dużo. Przy 10 to już i tak się nie pamięta z kim o co chodziło. Dogram główny watek do końca i raczej szybko nie będzie korciło aby znowu odpalić.
Super ten assasin z tym nordyckim klimatem, szkoda ze historia jest już w przód po Ragnarze bo chętnie bym go spotkał w tej grze, mimo tego postaci historycznych nie brakuje. Największym minusem tej gry, to ciągłe crashowanie gry :(
Ubisoft robi ładne wizualnie otwarte światy, ale niestety kierują się takimi bardzo prostymi instynktami graczy z typową dla siebie przesadą i zasadą "wszystkiego wiyncyj". Mapa musi być jak największa, ciągle respawny przeciwników, ciągle walki. Pełno ikon na mapie. I najlepiej ładować trzy, cztery takie openworldy rocznie. Przecież gracze już narzekali na zawaloną znacznikami mapę w AC:Unity, gdzie jakieś wnioski?
Myślałem, że CDPR zrobił w Wiedźminie 3 bardzo ubiosftową mapę i cała gra była bardziej ubi, niż samo ubi, ale jednak Ubisoft powiedział "potrzymaj mi piwo", po czym zrobił jeszcze bardziej kopiowalny, powtarzalny, rozciągnięty i pusty świat niż redzi. I u redów przynajmniej była dobra historia, świetne postacie i rewelacyjne dialogi. Tutaj nie ma nic. Z całej tej nowej asasyńskiej "trylogii", czyli Origins, Odyssey i Valhalla najbardziej strawne było dla mnie Odyssey, mimo, że nie jestem fanem greckiej mitologii i settingu, ale tam chociaż można było uciec na morze i poczuć ten klimat bezkresnej masy wody, podróżowania do kolejnej wyspy migocącej światłami pochodni w nocy. Miało to swój urok. Czemu ubi nie wyda Black Flag 2? Tylko męczą się z jakimś skazanym jeszcze przed premierą na porażkę Skull & Bones? Tutaj znowu skazani jesteśmy głównie na bieganie, albo zasuwanie konno po pustych, jednakowo wyglądających prowincjach. Każda wiocha wygląda podobnie, każda czynność powtarzana jest po 100 razy, każdy npc wygląda po kilkunastu godzinach znajomo, a postacie są tak jednakowo sztucznie i teatralnie zagrane, że po chwili wszystko ci się miesza i nikogo nie pamiętasz.
Nie ma dla mnie sensu robienia wielkich gier jeśli w każdym miejscu wygląda albo tak samo, albo bardzo podobnie. Jeśli każda chata wygląda w środku tak samo, jeśli muszę ciągle rozwiązywać pseudo zagadki środowiskowe polegające na przesuwaniu tych bambetli, czy strzelaniu w plecionkę z patyków, żeby wejść do środka i odryglować drzwi.
Najgorsze, że w tej części mamy też regres jeśli chodzi o crafting, rozwój postaci (to drzewko z miliardem perków jest totalnie skaszanione), w ogóle nie czuć progressu, a ekwipunek zwyczajnie wywalono, bo masz trzy szmaty do wyboru na krzyż przez 100 godzin grania, a i tak biegasz ciągle w tej samej zbroi z tym samym uzbrojeniem.
Najlepiej by było dać tej serii odpocząć przynajmniej jedną generację, albo po prostu odejść. Ubi ma tyle fajnych marek jak Prince of Persia, Splinter Cell, Rayman, Ghost Recon, Beyond Good & Evil, Driver... Czy naprawdę nie można wykrzesać coś z tych kultowych serii, tylko trzeba ciągle tłuc Far Kraja na przemian z tymi Srasasynami?
Strasznie mieszanie uczucia co do tej części Assasyna. Na wstępnie trzeba zaznaczyć, że ta część ma mało wspólnego z całą serią jeżeli chodzi o skradanie.
Z jednej strony dostajemy ogromną lokację i grę na wiele dni z ładną grafiką. Lecz z drugiej strony nie czuję się żadnej satysfakcji z przechodzonych misji czy odnajdywanych skrzynek/najazdów/ czy innych ''znajdziek'' przez co gra strasznie odpycha i nie chce się w nią grać. Minusem jest jeszcze, że nie czuć wcale klimatu świata wikingów. Bardziej czuć, że jest się w świecie fantastyki niż w czasach wikingów. Gra powinna być ciut mroczniejsza.
Po dwóch latach od momentu ukończenia nadal za nią tęsknię. Genialna gra z mega klimatem i pięknym, zróżnicowanym światem. Zdecydowanie najlepszy assassin jak dla mnie. 9.5 ??
Mi się podoba i dobrze, że Ubisyf robi właśnie takie gry bo nikt inny tego nie robi i najnowszy assasyn poszedł drogą która mi nie pasuje i czekam coś na wzór Odyssey, Valhalla. Lubię jak w FC5-6 czy właśnie Origins/Odyssey/Valhalla wejść na kilka godzin i poszwendać się po świecie, wyczyścić kilka posterunków czy porobić kilka misji. Gry nie oceniłem bo teraz gram na najnowszym patchu z DLC, a wcześniej ukończyłem gołą wersję więc już na starcie mnie mocno zassało po skończeniu CP2077. W między czasie ukończyłem wiele gier (nowych i starych) i właśnie taki powrót dobrze mi zrobił bo można docenić kunszt i ilość włożonej pracy.
Gra miała swoją premierę ponad trzy lata temu, ale dopiero teraz ją przeszedłem. Po świetnej Origins i – według mnie najlepszej – Odyssey oczekiwania miałem naprawdę spore. I zawiedzione.
Przeniesienie akcji w świat wikingów, te pierwsze pejzaże fiordowskiej Północy zapowiadały się fajnie, co najmniej jak wiedźmiński Ard Skellig. Intryga szybko przenosi się na nudne, błotniste, płaskie, wiejskie tereny Anglii i cały czar pryska.
Nie mogę nie porównywać Walhalli do mojego ideału, Odysei. Tam – rozmaita, wciągająca, mityczna, pełna zwrotów akcji kraina, tu – jakieś latanie od punktu do punktu po kolana w kałużach, płaskie postaci, wtórność. To, co zarzucano Odysei – mimo upływu lat ani trochę nie zostało naprawione.
Jedna z najlepszych części Assassin's Creed
Świetnie się gra.
Zdecydowanie polecam jak każdą część gry.
Ocena: 10/10
Plusy:
- Grafika
- Świat gry
- Fabuła
-Dźwięk i efekty
Minusy: Brak
Mam 120H na liczniku i prawie wszystkie regiony wyczyszczone na 0 ale kurde chce mi się już rzygać. Najgorsze są DLC bo kiedy mam frajdę, że wymaksowałem prawie wszystko to JEB dostajemy kolejne kilka regionów. Kiedyś grałem w gołą wersję to szło nawet sprawnie ale teraz wersja Ultimate to jakiś pogrom. Wymaksowałem Oblężenie Paryża, Asgard i tą mini misję na wyspie z
spoiler start
Kasandrą
spoiler stop
. Teraz doszły mi regiony z drzemania pod drzewem i mam dosyć.
Gra fajna ale podczas najazdów potrafi się bugować jakby się ścinała i wypierdala na pulpit zaraz
Pierwszy AC, którego nie dałem rady ukończyć i poddałem się po około 25h.
Gra nie jest tylko zła. Jest dodatkowo po prostu nijaka. Poza kilkoma nowymi rozwiązaniami względem poprzednich części, to jest zwyczajny klon AC Odyssey. Jednak za którymś razem ten sam odgrzewany kotlet nie smakuje już tak samo (poeta.exe).
Plusy:
+ krajobrazy
+ ciekawa epoka
+ najazdy
Minusy:
- fabuła (równie dobrze mogłoby jej nie być)
- optymalizacja, to tragedia
- bugi, bugi i jeszcze raz BUGI
- pójście na łatwiznę z immersją (przyśpiewki nordyckich wojowników w języku angielskim, wstawki obcojęzyczne, to 0,5%, a może i mniej wszystkich dialogów, a dla porównania motyw przewodni w Ancestors Legacy - jak się chce, to można
- AI na poziomie projektu na informatykę w licbazie:
przykład: atakujemy klasztor, wycinamy w pień wszystkich wojowników, podpalamy strzechy, a mnisi sobie spacerują z rękoma w habitach, brakuje tylko uprzejmych pozdrowień pod naszym adresem
- wiele mechanik jest niedopracowanych lub niewykorzystanych
przykłady:
1. parowanie ciosów jest nieintuicyjne i potrafi "nie zaskakiwać",
2. obszary, w których nie jesteśmy mile widziani, są zbyteczne, bo możemy w nich wyciąć żołnierzy, przebiec przez nie, a mieszkańcy są obojętni, jakby to był dla nich typowy czwartek (dziś mordy, jutro gwałty, pojutrze uczta u Harolda),
3. strzechy się wprawdzie palą, ale jedyny tego skutek, to dodatni pigment na dachu, ścianach i podłodze, boom, you're black now
itd.
- mimika twarzy poza przerywnikami filmowymi na poziomie niszowej gry sprzed 10 lat - postaci patrzą w niebyt, a czasem nawet okazują się brzuchomówcami
- jedna, wielka powtarzalność! każdy region ma niemalże tę samą linię fabularną: spotkaj się z Kowalskim, gówno wpada w wentylator, więc ratuj sytuację spotykając się z 2-3 postaciami, odwalaj dla nich jakąś czarną robotę, by ostatecznie zaatakować ognioodpornym taranem twierdzę rodem z późnego średniowiecza :|
- brak spójności historycznej (proszę mnie poprawić, jeśli bredzę, ale...) - fabuła ma miejsce pod koniec IX w., tymczasem atakowane przez nas zamki są przeważnie budowlami przypominającymi twierdze z późnego średniowiecza. Załóżmy nawet, że są to pozostałości rzymskich fortów, czy twierdz, to wątpliwe jest ich rozmieszczenie w każdym królestwie i w tak dobrze zachowanym stanie. Jednocześnie przez 25h gry tylko 1 siedziba władcy była typowym drewnianym grodem, a nie zamkiem (nie liczę osad z prologu).
- same oblężenia są śmieszne. Nasz taran jest ognioodporny, nasi wojownicy nie mają żadnych drabin, ruchomych tarcz, myśli taktycznej (hura mości panowie), tylko ten jeden taran, którego oponenckie strzały i smoła się nie imają -_-
- desynchronizacja w przypadku zabijania wszelkich innych postaci niż wojownicy - bo przecież nordyccy wojownicy byli bardziej cywilizowani od sił pokojowych ONZ XD nie tylko główna postać nie może zabić żadnego chłopka, ale nasi kamraci udają, że ich nie widzą. Myśl humanitarna protagonistów AC Valhalla wyprzedziła swoją epokę :D
- mechanika walki jest tragiczna. Parowanie przez nas ciosów często nie działa, wrogowie potrafią się zabugować w teksturach, a wrogowie na wyższym poziomie niż protagonista są w magiczny sposób niepokonani (jak tylko osiągniemy ich poziom, to zadawane przez nich obrażenia dziwnie maleją). Nie przepadam za grami typu soulslike, dlatego nie lubię męczącej walki, szczególnie, gdy taktyka nie ma w niej żadnego znaczenia. Stąd nie rozumiem jej internetowej chwalby, jakoby była lepsza niż w Odyssey...
Zazwyczaj staram się oceniać gry dopiero po ich ukończeniu, ale to jeden z przypadków, gdy nie dałem rady dojść do końca. Ta gra, to po prostu słabiak! Weszła na rynek w podobnym czasie, co Cyberpunk, który zebrał takie (słuszne) cięgi za stan techniczny. Tyle że rodzime studio naprawiło swoją grę. Ubisoft machnął na Valhallę ręką, bo i tak psychofani kupią (osobiście ograłem w Xbox Game Pass i całe szczęście, nie dałbym za to żadnych pieniędzy). Ale, co wolno ogromnemu studiu z zachodu, to nie nam.
Jeśli ktoś nie jest psychofanem Ubicrapu, to kategorycznie nie polecam. Valhalla jest słabsza niż typowe średniaki, wypuszczona z myślą przewodnią: i tak się sprzeda.
Minusy:
- W grze nie ma eksploracji i prawdziwego odkrywania terenu. Po dojściu w odpowiedni obszar czy zsynchronizowaniu punktu kontrolnego na mapie widać wszystkie znaczniki przez co nie ma realnego odkrywania terenu.
- Ekwipunek zapewnia możliwość ulepszania każdego elementu do mitycznego poziomu przez co każda broń staje sie równie dobra co całkowicie zaprzecza idei zbierania i szukania lepszych broni. Jedyne co nas może do tego motywować to inny wygląd wyposażenia. Warto dodać, że ulepszanie ekwipunku jest śmiesznie tanie.
- Z biegiem gry nie ma w ogóle poczucia progresu, nie czujemy, że postać staje sie silniejsza (co powiązane jest z powyższym punktem). Całą gre możemy przejść z tym samym ekwipunkiem i umiejętnościami co na początku.
- Rozwój drzewka statystyk jest tragiczny. Nieważne w ktorą jego strone pójdziemy to powtarzają się te same umiejętności, co jakiś czas jedynie pojawia sie wyjątkowa umiejętność na naszej drodze. Przez to nie ma absolutnie poczucia, że to my kształtujemy postać. Nie bez powodu jest tam opcja automatycznego dodawania punktów, twórcy wręcz zniechęcają do samodzielnego dysponowania punktami bo i tak nie ma to większego sensu.
- Gra jest zbyt rozciągnięta, aktywności są na tyle monotomne i nudne, że po krótkiej chwili przestajemy je wykonywać i jedynie brniemy w fabule na przód z nadzieją, że to już koniec… a ona wcale nie chce sie kończyć.
- Regionów w grze jest na tyle dużo, że z czasem zapominamy jakie postacie są z nimi powiązane, przez co (prawie) każda wydaje sie płytka i nieważna
Plusy:
- Walka w grze jest bardzo przyjemna, na tyle, że w sumie rzadko kiedy zachęca nas do skradania.
- Grafika jest na wysokim poziomie, piękne widoki a elementy ekwipunku prezentują sie wyśmienicie.
Ogólnie gre oceniam na mocne 5/10
Przecież w Wiedźminie 3 też nie ma realnego odkrywania świata, bo wszystko jest pokazane na mapie. Jakoś tam nikomu to nie przeszkadza.
Cześć. Kupiłem na platformie Epic Games grę Assasin's Creed Complete Edition Valhalla. Zainstalowałem grę 47 GB, później na Ubisoft Connect pobrała się aktualizacja 150 GB. Jak uruchamiam grę, to nie wyświetla się zawartość dodatkowa. Jedynie podstawowa gra. W Ubisoft Connect jak wchodzę w "Zarządzaj DLC". to wyświetlają się wszystkie DLC i zawartość dodatkowa do tej gry. W grze wchodzę w "Sklep" później "Dodatki" to przy wszystkich DLC i pakietach wyświetla się "Zainstaluj" ale jak klikam, to nic się nie dzieje. Odinstalowałem grę i nadal jest to samo. Bardzo proszę o pomoc co mógłbym jeszcze zrobić w takiej sytuacji.
Kontaktowałem się w tej sprawie równocześnie ze Wsparciem Technicznym z Epic Games i Ubisoft ( czekam czwarty dzień na jakąkolwiek odpowiedź na moje zgłoszenie). Zrobiłem wszystko co proponowała osoba ze wsparcia Epic Games i problem nadal występuje. Ostatecznie stanęło na tym, że osoba, z którą rozmawiałem stwierdziła, iż Oni nie są w stanie nic zrobić i mam się kontaktować ze Wsparciem z Ubisoft.
Przeinstalowałem grę (chyba z 5 razy), uruchamiałem jako administrator Epic Games, Ubisoft Connect i samą grę z pulpitu. Usuwałem folder "webcache" w Epic Games Launcher. Weryfikowałem pliki za pomocą Ubisoft Connect. Ciągle występuje problem. Może miałby ktoś z Was jakiś pomysł co jeszcze mógłbym zrobić? A może, ktoś miał taki lub podobny problem, niekoniecznie z AC Valhalla.
Fabuła, dialogi, teksty bohaterów zdecydowanie nie są mocną stroną tej gry, chyba jedne z najgorszych w historii serii, po prostu wieje nudą i sztampą, AI wygenerowało by lepszą historię na poczekaniu. Świat spory i miejscami ładny, ale wypełniony na chama kilkoma kopiuj-wklej aktywnościami i tyle, najciekawsze z tego wszystkiego było chyba kilka nawiązań do znanych postaci, czy pojawienie się postaci z poprzednich części.. ale zdecydowanie brak postaci historycznych, które zawsze dodawały kolorytu tej serii, przynajmniej ja na żadne nie natrafiłem po 40 godzinach gry. Walka momentami przyjemna, chociaż bardzo niewiele się zmieniło względem poprzedniczki. Po pięknej Grecji i Egipcie mamy trochę mniej atrakcyjne lokacje, ale też mam wrażenie że twórcy nie zrobili nic aby ten świat był jakoś bardziej interesujący. Tak jak bardzo przyjemne i satysfakcjonujące było zwiedzanie w dwóch poprzednich częściach, tak tutaj praktycznie tylko biegłem aby odkryć mapę "na odwal się".
Najlepszy AC, ale oczywiście spaprali uzbrojenie. Tak jak we wcześniejszych grach wszystko można przejść bronią znalezioną na początku.
Na początku fajna potem strasznie nudzi ciągle te same misje czyli [idź do wioski zabij wszystkich wrogów, ukradnij surowce i tak przez większość gry ] 6/10
Za AC Valhalla będę się dopiero zabierał, grzecznie czekałem na wersję Ultimate (PS5). Ocenę samej gry już znam i jest przeciętna (mimo to nie zrażam się na zapas, bo też swego, niedawnego czasu ukończyłem świetny (imho) AC Syndicate, s równie mocno hejtowany na różnych forach. Jak oceniacie DLCs do Valhalli?
Jeśli podobało ci się Syndicate to i Valhalla jest takim Syndicate razy 5. Wszystkiego jest tam więcej. Świat jest olbrzymi, rzeczy do zrobienia jest mnóstwo. Klimat wikingów w średniowiecznej Anglii trzeba lubić żeby w pełni cieszyć się grą. Scenariusz może nie porywa ale gra wynagradza to rozmachem. Jest trochę błędów i niedoróbek ale przy takich rozmiarach gry jest to zrozumiałe. Znacznie więcej tu elementów RPG, statystyki postaci, rozwijanie umiejętności, kompletowanie setów i różnorodnych broni, gdzie każdą walczy się nieco inaczej. Swoboda walki jest olbrzymia, możesz na przykład uzbroić się w 2 tarcze i tak walczyć. I to działa. DLC są bardzo fajne, dodają nowe duże lokacje - Irlandia, Francja i Svartalfheim. Każde to jakieś 30 godzin grania żeby je zrobić na 100%. Do tego olbrzymia Anglia, Norwegia, Asgard, Jotunheim, Vinlandia i wyspa Skye. Świat jest potężny. Ja właśnie skończyłem, 350 godzin nabite i pomimo że czasami gra frustrowała to pewnie nie raz zatęsknię do Eivor i jej kompanów. Jeśli lubisz duże gry, z wielkim światem i mnóstwem rzeczy do zrobienia a dodatkowo jesteś fanem historii to przepadniesz na wiele tygodni.
Co tu dużo mówić. Jak się śmiać że coś jest "ujiboftowe" to właśnie z tego.
Powtarzalność, monotonia, oklepane tematy, ukryte płatności. Nawet klimat i spoko trzon głównej fabuły tego nie ratują...po prostu człowiek odpada i usypia w trakcie kolejnych najazdów.