W co gracie w weekend? #311 - Przygód z The Last of Us, Final Fantasy XI i Fire Emblem ciąg dalszy
Miałem plan ukończyć w ten weekend Mass Effect III. Niestety tytuł wessał mnie na tyle że napisy końcowe zobaczyłem w czwartek więc u mnie ten weekend wygląda następująco:
The Last Remnant - powoli ale sukcesywnie poruszam się do przodu. Ostatnio skupiłem się na misjach pobocznych olewając trochę główny wątek, ale dzisiaj wieczorem mam zamiar to nadrobić.
Finał Fantasy X - drugi jRpg który ogrywam w tej chwili utwierdza mnie w tym że naprawdę lubię ten gatunek i chcę go więcej. Więc na półce czeka już Lost Odyssey i Finał Fantasy XII a za kilka dni do kolekcji dołączą Blue Dragon, Persona 5 i Nier.
Fable Anniversary - po zakończeniu jednej z najlepszych trylogii w zachodnich RPG postanowiłem nadrobić inną na którą wcześniej nie zwracałem uwagi. Kilka pierwszych godzin zapowiada naprawdę fajną zabawę. Trochę męczą te loadingi co kilka minut ale to remake gry z pierwszego XBoxa więc ma swoje archaizmy. Za to bardzo wciąga rozwijanie postaci i dobieranie wyposażenia. Zobaczymy co będzie dalej, ale na razie bawię się super.
Tales of Vesperia: Definitive Edition, 34h. Trochę chyba jest lepiej fabularnie, coś się ruszyło. Szybciej niż w DQXI co jest na pewno plusem. Dalej mnie wnerwia oczywiście to że gra jest wolna i to w jaki sposób są tu zrealizowane side questy. Podoba mi się główny bohater, na początku wyglądał dosyć przeciętnie i wydawało się że nic specjalnego sobą nie reprezentuje a tu jednak jego pewne poczynania w czasie gry jednak były czymś czego się nie spodziewałem.
Kingdoms of Amalur - Reckoning, 13h. No jakby co to w jakimś stopniu wina squaresoftera. No ale prawda jest taka, ze już od jakiegoś czasu chciałem się ponownie zmierzyć z Amaurem. Grałem w niego na premierę 20 czy 30 godzin ale nigdy nie skończyłem. Nie pamiętam też dokładnie czemu odpadłem. Podejrzewałbym nudę i fetch questy. Teraz po 13 godzinach nadal nie ma śladów znudzenia i zasadniczo bardziej chcę mi się grać w to niż w Vesperię. Świat jest bardzo spoko, nie dość że ładny artystycznie to jeszcze lore jest olbrzymi. Fabuła już jest strasznie rozmyta, zobaczymy czy później to nie stanie się problemem. Chcę się zmierzyć z tymi obiecywanymi przez twórców 200 godzinami.
My Hero One's Justice, 2h. No w porównaniu do Ultima Ninja Storm to jest dużo bardziej drewniane i wolniejsze. No i brzydsze. Co strasznie dziwne, gra zaczyna się od połowy drugiego sezonu anime... Widać, ze gra jest tania bo mało cut-scenek na silniku tylko kadry z anime. Strasznie mało postaci, sterowanie też ogólnie gorsze niż w UNS. Szału nie ma.
Jak Amalur zacznie Cię nudzić to zmień sobie klasę postaci. Prawie całą grę grałem wojownikiem. Gdy zacząłem grać magiem całkowicie zmieniłem nawyki podczas walki i czułem jakbym grał w zupełnie inną grę. 200 godzin spokojnie z niego wyciągniesz. Sam spędziłem z Amalurem 140 i nie ukończyłem masy zadań.
Miałem plan ugrać więcej w Morrowinda ale przejrzałem poradnik, i tam był moment rodem z gier Bioware gdzie musimy przekonać grupy do naszych racji. W przypadku TES3 - 4 plemiona oraz 3 Domy-ugrupowania.
Łażenia po mapie masa (szybka podróż dopiero od następnej części cyklu), parę eskort dochodzi, przekupywania, podlizywania a także zaciukiwanie co bardziej upartych.
Za dużo roboty w tej grze.
W tej grze człowiek albo nie ma kasy albo ma jej jak lodu, drogi loot ma takie ceny że musisz stosować sztuczki by kupcy mieli kasę od ciebie go kupić.
No to dorobiłem się takiej kasy że przekoksiłem postać i przez dodatki przeleciałem błyskawicznie.
Odkopałem jakieś WADy (mody do Dooma), na ruszt jakieś przerabiające je w RPGi - Hell Forged oraz Inquisitor 3D (pierwsze dwie części miały po jednej mapie, część trzecia - 12).
Niestety ten drugi ma masakryczną optymalizację momentami. Nieraz zaklinowałem się w lesie z powodu problemów z kolizją w tym silniku, ugh.
Spróbuję też dokończyć Unfinished Business do Tomb Raidera, oryginalnego. Cztery poziomy to raczej pryszcz.
Zgodnie z Twoimi sugestiami postanowiłem w pierwszej kolejności kupić i ograć pierwszą część.
Tak więc w tej chwili Xillia jest na czele mojej listy zakupów.
Zacząłem trochę więcej o tym czytać i na pewno będę chciał przyjrzeć się bliżej całej serii "Tales of ...".
Jeśli masz ograne jeszcze jakieś tytuły z tej serii to daj znać co o nich sądzisz, czy są tam gry na które nie warto marnować pieniędzy albo czy jest jakaś kolejność w której warto je przechodzić. Będę wdzięczny za jakieś info.
Ja tam powróciłem po paru latach do Mass Effecta, pierwsza część za mną. Za każdym razem sobie obiecuję - przejdę inaczej, zagram facetem, wybiorę kogoś innego niż Liarę, będę grał prawdziwym skurkisynem a nie idealistą, zastrzelę Wrexa i ogólnie chaos i masakra. Oczywiście nie udało się i wątpię by kiedykolwiek się udało (z małym wyjątkiem, w końcu wziąłem inną klasę niż żołnierz, czyli adepta, początek gry jest nim ciężki bo to chyba najsłabsza klasa na start gry, zyskuje dopiero w połowie).
Do tego dalej przechodzę God of War, próbuje teraz ubić wszystkie Walkirię. Tak ciężkich walk w grach nie miałem od dawna, 100 rund w Darksiders 3 na arenie to przy tym prościzna. Niestety dwie są obecnie zbyt silne (ta w Nilfhamie i w Midgardzie, niedaleko windy do góry) i muszę odpuścić. Swoją drogą pierwszy vraz widzę w jakiekolwiek grze przeciwnika, który choć ma pewne powtarzające się ruchy, to jednak używa ich tak różnie, że ciężko na nie odpowiedzieć. Do tego wyzwania miecza w Mushp... wiadomo gdzie i obecnie zabij 100 przeciwników. Hardcore.
Walkirie to tylko trening. Prawdziwa zabawa zacznie się przy królowej. Też próbowałem z nimi walczyć, ale nie warto. Odblokuj najpierw zatrute i zamglone Nilfheim. Tam jest do zdobycia jedna z najlepszych zbrój w całym GoW. Rób wszystkie zadania poboczne przed walkiriami tak aby bić się z nimi na ósmym-dziewiątym poziomie. Bez tego królowa zrobi Ci z dupy jesień śrdeniowiecza. To jest chyba najcięższa walka w całej serii.
P.S. Co do ME to zrobiłem wszystko o czym piszesz. Skończyłem go 6 razy i wybierając co innego za każdym razem naprawdę tworzymy naszą własną historię Sheparda i jego załogi.
A ja w ten weekend w zasadzie nie gram w nic, bo poniedziałek umarł mi komputer, a konkretnie systemowy SSD :( A że mam bardzo pracowity tydzień, to diagnoza, zamówienie nowego dysku, odbiór i montaż się bardzo przeciągnęły w czasie. W zasadzie dopiero wczoraj przed południem skończyłem instalować niezbędne programy i aktualizacje systemu. A w dodatku w ten weekend mamy MotoGP, kwalifikacje olimpijskie w siatkówce, a jutro popołudniu jeszcze jakiś grill się szykuje, więc podejrzewam że zbyt wiele czasu przy komputerze nie spędzę :)
Kilkakrotnie padały mi dyski HDD, SSD od Samsunga też jakoś nie miał szczęścia. Dlatego mam w domu zawsze jakiś wolny dysk, teraz to nawet 3 po ostatniej wymianie dysku w PS4 na 2 TB.
Jak rodzice kupili pierwszy komputer, byłem chyba w 5 klasie podstawówki, czyli to było 23 lata temu. Przez cały ten czas, aż do teraz, nie miałem żadnej awarii dysku. Zdarzyła się raz utrata danych, ale to z winy wirusa, czyli tak naprawdę nieostrożnego użytkownika, nie było w tym winy sprzętu.
W tym przypadku historia jest trochę ciekawsza - jakieś 2-3 tygodnie temu Windows zaatakował mnie komunikatami o awarii dysku. Przeskanowałem go wzdłuż i wszerz HD Tune Pro, który poza kilkoma wypalonymi sektorami (naturalna sprawa przy SSD, zwłaszcza po ponad 3.5 roku użytkowania), nie znalazł żadnego błędu, więc stwierdziłem że Windows ma chyba jakąś paranoję, a skoro HD Tune Pro twierdzi że dysk jest zdrowy, to jest zdrowy. No i nie był...
Ostatnio w ogóle nie miałem czasu na odpalenie konsoli, a jak już ten czas znalazłem to nie miałem ochoty na granie. Może w końcu zasiądę do Bayonetty, którą ledwie zacząłem w tygodniu.
Chyba każdy z nas łapie coś takiego, i każdy na swój sposób znajduje na to remedium. A jak nie? Rodzina się ucieszy, więcej czasu dla nich. ;)
Uncharted: Złota Otchłań
Pół roku spędzone na Dzikim Zachodzie wraz z gangiem Dutcha van der Lindego zostawiło mnie w dziwnym miejscu. Czuję jakąś taką pustkę i mam problem z wybraniem kolejnego tytułu. W efekcie ostatnie dni, a także ten weekend, spędzę pewnie przy kolejnych potyczkach Zagłębiem Sosnowiec w karierze w FIFA 19, z którą wystartowałem w Gralingradzie, a także Minisie na PSP o ciekawym tytule Monsters (Probably) Stole My Princess! Prosta zręcznościówka na dwie-trzy godzinki w ramach ładowania akumulatorów na coś większego.
Wytrwale trwam przy Utawarerumono: Chiriyuku Mono e no Komoriuta (PS Vita). Gram już ponad 50h, choć ostatnio, przez uporczywe upały, ciężko było wysiedzieć dłużej na krześle. Touka i Camyu już są grywalnymi postaciami w części taktycznej. Dobrze się, składa bo to wspólny element z opisywaną przez Skłera grą z serii Fire Emblem. Ostatnio właśnie znów spędzam sporo czasu powtarzając wybrane starcia. Daleko mi co prawda do Benedykta z Dziewięciu Księci Amberu ale udaje mi się coraz lepiej poznać potencjał moich podopiecznych i podnieść im wybrane statystyki: siła ataku, obronność i szybkość w turze. Coś mi się zdaje, że po ukończeniu Utawarerumono, zobaczę jak się mają sprawy w Fire Emblem Echoes: Shadows of Valentia (3DS).
Poza tym, u mnie pakowanie, wreszcie zasłużony urlop. Dlatego ja się już pożegnam i zobaczymy się we wrześniu.
Miłego weekendu!
Ps. Na obrazku: małe zlośnice Kamyu i Aruruu pomalowały drzemiącego Munto, miałem niezły ubaw słuchając tonu wypowiedzi spotykanych przez niego postaci.
Nareszcie wróciłem z kilkudniowej podroży. Jednak nie oznacza to, że wcześniej, czy podczas mojego wyjazdu nie znalazłem czasu na odpalenie jakiegoś tytułu na 3DS czy lapku ;)
A co do samego bloga to ahhhh. Nie wiem jak to robisz square, że tak bardzo przekonujesz nas do jakiegoś tytułu. Teraz mam ochotę zagrać w jakąś odsłonę Fire Emblem. I chyba namówiłeś mnie na zagranie znów w cudowne The Last of Us.
a co do mnie to ze zdziwieniem dużo nawet udało mi się zagrać.
The Legend of Zelda: A Link Between Worlds (3DS) (12-22h) (kontynuowane): Został mi chyba najdłuższy i ostatni loch, który ma kogoś zaklętego w obrazie. I to tyle. Ciężko mi teraz pisać o Zeldzie, bo moje uczucia do tej gry się nie zmieniają. Moja ocena tymczasowa 9.0/10.
Limbo (PC) (4h) (skończona): Zawiodłem się na tej grze. Myślałem (jak już pisałem), że będzie czymś więcej niż tylko grą logiczną. I zakończenie takie jakby miała być 2 część, ale jej nie ma. Szkoda, bo mogła z tego perełka wyjść. Moja ocena 8.0/10.
Alan Wake (PC) (4h) (kontynuowane): Moja 3 próba ukończenia Alan Wake. Z każdą próbą co raz mniej mi się ta gra podoba. W sumie ma dobre, a czasami świetne pomysły. Jak niszczenia aury ciemności latarka, albo ukazywanie podpowiedzi gdy poświeci się latarką w dane miejsce. I to jest świetne. Jednak to nie jest horror. W ogóle nie jest ta gra straszna. Nawet nie próbuje być. Zamiast otwartych miejsc powinni dać wąskie zmieniające się pomieszczenia. Resident evil 7 to to nie jest, ale źle nie jest. Moja ocena tymczasowa 8.0/10.
Path of Exile (PC) (2h) (kontynuowane): Tu też moja 3 próba, albo raczej powrót. Tylko tutaj z każda próba gra mi się co raz bardziej podoba. Jestem zdziwiony, że można zrobić grę darmowa, która dorówna diablo. Moja ocena tymczasowa 9.0/10.
StarCraft 2 (PC) (5h) (kontynuowane): Nie gram dużo w RTS, ale je uwielbiam. I w tym przypadku także. Jednak..dosyć mało frakcji mam wrażenie jak na RTS, ale gra dobrze zrobiona. Moja ocena tymczasowa 9.0/10.
Miłego tygodnia życzę wszystkim :)
Fire Emblem dawkuje sobie żeby mi starczyl do premiery Astral Chain, genialna gra i absolutny kolos jeśli chodzi o zawartość.
W między czasie pochłaniam reszte serii Gears of War w przygotowaniu do Gears 5.
Muszę przyznać - coś co dla wielu może być bluznierstwem, ale GoW4 podoba mi się bardziej niz Gears of War 2 :o ogólnie najlepsze o tak dla mnie będzie 3 i 1.Za Judgment to powinni kazać Polakom z PCF przepraszać do końca życia. Kompletnie nie ogarneli tematu...