Od dłuższego czasu obserwujemy szereg działań partii rządzącej, które mają na celu walkę z tzw. elitami (środowisko naukowców, ludzi kultury, prawników, filozofów itp.). W pewnym momencie walka ta przeniosła się również na teren wszystkich polskich szkół. Mimowolnie stałem się więc nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem tego konfliktu. Z bardzo prostej przyczyny: PiS postanowił przeprowadzić reformę edukacji, która nie wynikała z potrzeby poprawy jakości nauczania, lecz z konieczności zajęcia jednego z najważniejszych frontów na ideologicznej wojnie. Jako nauczyciel stałem się więc automatycznie wrogiem i członkiem tzw. "subkultury elit".
Wiele osób próbuje podważać ideologiczne korzenie zmian w systemie edukacji. PiS nie kryje się jednak ze swoimi intencjami. Jedną z głównych twarzy reformy stał się odpowiedzialny za przygotowywanie podstaw programowych Andrzej Waśko, który w swoim eseju "Subkultura elit" dosyć jasno przedstawił przyczyny i założenia przeprowadzanej reformy:
Polacy o wykształceniu podstawowym i zawodowym okazali się silniejszym elementem społecznym niż cała wielka rzesza magistrów. Ci, którzy nie studiowali, nie mieli bowiem okazji zarazić się tak głęboko post-marksistowskim wartościowaniem i modnymi sloganami nowej lewicy. Ponieważ ostoją tego typu myślenia po latach PRL-u pozostały uniwersytety i środowiska opiniotwórcze, wychowankowie tych środowisk i ich satelici przesiąkli fałszywą ideologią w znacznie większym stopniu niż tak zwani ludzie prości. Zaś życie i działanie według fałszywych idei, nawet jeśli początkowo przynosi profity, na dłuższą metę jest życiem w poznawczym i moralnym zagubieniu, co w sposób naturalny prowadzi do porażki.
Ten oczywisty dziś fakt, powinien – o ile to możliwe – przemówić do wyobraźni elektoratowi Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej.pl. Zespół „nowoczesnych” przekonań, które ten elektorat traktuje jak polityczną religię, jest nie tylko absurdalny, ale i samowywrotny, autodestruktywny. Fetyszyzowanie nowoczesności zmusza do walki z całym dziedzictwem kulturowym, które nie jest nowoczesne. A ponieważ testu na nowoczesność nie przechodzi 95 procent dorobku umysłowego, wzorów moralnych i świadomości estetycznej, jaką nasze społeczeństwo uzyskało na przestrzeni dziejów, walka o nowoczesność staje się walką z kulturą sensu stricto, prowadzoną z pozycji subkulturowych. Kto tak zaczyna, ten w końcu – w imię nowoczesności – musi postawić na pornografię i bronić jej jako sztandaru swojej sprawy. Tego jednak ogół społeczeństwa nie zrozumie (i będzie miał rację) i za tym nie pójdzie, więc misjonarze nowoczesności, których burzliwy okres postkomunistycznej transformacji wyniósł w Polsce na pozycję elit, wcześniej czy później – raczej już niedługo – wrócą tam, skąd przyszli – to znaczy na margines.
(Fragmenty eseju do przeczytania tutaj: http://www.portal.arcana.pl/Arcana-126-subkultura-elit-oczami-prof-andrzeja-waski,4413.html )
Tak więc ludzie wykształceni ("nowocześni"), absolwenci uniwersytetów stanowią dla PiS-u reprezentantów środowiska, które - jak widzimy - przeciwstawia się niemal całemu dziedzictwu kulturowemu ludzkości i w nieunikniony sposób "stawia na pornografię". Rzecz jasna, lista argumentów, która zapędza tego rodzaju rozumowanie do kąta, jest przeogromna, choćby z tego względu, że dorobek kulturowy ludzkości (i to nie tylko w wieku XIX i XX) opiera się w znacznej mierze właśnie na "subkulturze elit" (także lewicowych lub walczących z tzw. "tradycyjnym" modelem kulturowym).
Propagowany przez PiS światopogląd pokazuje jednak wyraźnie, dlaczego zmiany w polskim szkolnictwie przybrały taki własnie kształt i do czego zmierzają. Otóż podstawowym założeniem reformy nie było lepsze (nawet w obiektywnym znaczeniu tego słowa) wykształcenie społeczeństwa. PiS za cel postawił sobie przede wszystkim likwidację gimnazjów i "przywrócenie prestiżu" szkolnictwu zawodowemu. Oba założenia wpisują się doskonale w walkę z "subkulturą elit", a podstawowym efektem tych zmian ma być ukształtowanie społeczeństwa, które będzie gorzej wykształcone, ale za to mniej podatne na "nowoczesność", czyli synonim lewicowości. Pisze o tym również Waśko w nieco innym kontekście.
Gimnazja dawały bowiem ogromną szansę dzieciom ze środowisk wiejskich ("tradycyjnych") na dłuższy (i obowiązkowy) kontakt z "nowoczesnymi" programami nauczania. Wskutek skrócenia obowiązkowego okresu nauki "ogólnej" i odpowiedniej zmiany podstaw programowych nauczyciele, czyli ludzie wykształceni na "marksistowskich" uniwersytetach, będą mieli mniejsze szanse na "zepsucie" młodych umysłów. Dzieci ze środowisk wiejskich stracą natomiast szansę na lepszy, wszechstronny rozwój, ale zyskają szansę na szybsze wkroczenie w świat szkolnictwa branżowego, które miało być filarem przeprowadzanej reformy edukacji.
Podobny cel miało zresztą powołanie szkół branżowych. Wprowadzenie nowej nazwy, która zastąpiła określenie "szkoły zawodowe", tworzyło wrażenie "elitarności" nauczania w tego rodzaju placówkach. Zagrywka propagandowa, której celem było odciągnięcie większej liczby uczniów od "lewicowych" ogólniaków i wtłoczenie społeczeństwa w schemat tradycyjno-rzemieślniczy, nie do końca się jednak powiodła. Z wielu przyczyn. Rodzice uczniów nie dali się nabrać na "branżowość". Młodzi ludzie chcą przede wszystkim ukończyć studia i zdobyć dobrze płatną pracę, co niejednokrotnie wymaga mimo wszystko dłuższego kontaktu ze środowiskiem "marksistowskim" i "nowoczesnością". Co więcej, jakość nauczania w organizowanych przez PiS szkołach branżowych nie gwarantuje w żadnej mierze zdobycia wiedzy i umiejętności w zakresie konkretnej dziedziny rzemieślniczej, ponieważ zmiany ideologiczne nie pociągnęły za sobą zmian finansowych w systemie edukacji i żaden poważny fachowiec nie pokusi się o solidną pracę nauczycielską w takiej placówce. Ostatnie wypowiedzi polityków na temat uczniów z podwójnego rocznika, którzy nie dostali się do szkół ogólnokształcących, świadczą jednak o tym, że - mimo porażki propagandowej - PiS będzie się starał "zmusić" znaczną część młodzieży do nauki w "branżówkach", m.in. poprzez odmowę dofinansowania dodatkowych miejsc w innych szkołach.
Oczywiście, hamulcowym przeprowadzanej reformy stali się przedstawiciele "subkultury elit". Od samego początku nauczyciele, naukowcy i ludzie kultury krytykowali pomysły PiS-u. Po stronie rządu opowiedział się Kościół. Suweren był mocno podzielony, choć kłamliwa propaganda, która przedstawiała gimnazja jako szkolną Sodomę i Gomorę, trafiała często na podatny grunt. PiS, jako strona rządowa, która cieszy się poparciem wyborców, zyskał w tej walce zdecydowaną przewagę, choć wojna z elitami na szkolnym polu bitewnym jest wyjątkowo trudna: nie da się całkowicie wyeliminować z równania złych "marksistów", czyli nauczycieli, bo stanowią istotne ogniwo w procesie nauczania. Można ich jedynie stłamsić, poniżyć, zastraszyć, zohydzić. Podobnie zresztą jak innych reprezentantów "subkultury elit". Ludzie wykształceni - jak pisze Waśko - mają wrócić na margines społeczeństwa.
Wskutek reformy edukacji nauczyciele-"marksiści" (ludzie "nowocześni") mają się stać przekazicielami treści "tradycyjnych". Wątpię w długofalowe powodzenie takiej strategii. Niemniej jednak PiS postawił przede wszystkim na historyzm w nauczaniu. Wystarczy zwrócić uwagę na to, z jaką nieukrywaną sympatią Waśko pisze o "zaangażowaniu młodzieży w grupy rekonstrukcyjne". Inne dziedziny, które nie służą celom ideologicznym, zwłaszcza przedmioty ścisłe, będą marginalizowane, co widać już dziś - nie tylko w podstawach programowych, ale też w strukturze nowych egzaminów zewnętrznych. Liczy się przede wszystkim historia. Reszta to "modne bzdury". Ideologia "tradycyjna", oparta na kulcie przeszłości, ma być czynnikiem spajającym i jednoczącym potencjalnych wyborców PiS-u. Uczniowie będą nawiązywać "więzi międzyludzkie, nadwątlone w zreformowanej [przez poprzednie rządy] szkole". Jedynym aspektem godnym uwagi czytelnika również stanie się historia. Dlatego tak skonstruowano obowiązkową listę lektur, żeby kłaść nacisk przede wszystkim na przeszłość, a unikać dyskusji na temat teraźniejszości.
Ponieważ nie uważam PiS-u za partię idealistów i moralnych odnowicieli, za fasadą tego rodzaju ideologicznych dywagacji widzę przede wszystkim chęć urobienia znacznej części społeczeństwa na pokornych wykonawców partyjnej strategii oraz zwykły populizm ("my słuchamy obywateli"). Ludzie wykształceni, "elity" siłą rzeczy stanowią przeszkodę na drodze do realizacji takiego właśnie celu. Wiedza, nauka, kultura, sztuka zawsze były domeną wolności, wolnomyślicielstwa i opierały się na krytyce zastanego stanu rzeczy. A odnowy moralnej nie da się budować na kłamstwie, przemilczeniach lub fałszywej interpretacji zjawisk (także tych z przeszłości). Odnowy moralnej nie da się też budować na ślepym wykonywaniu "woli większości", bo przecież większość nie zawsze ma rację.
Niestety, natura ludzka sprawia, że ważnymi czynnikami integrującymi zbiorowość są zazdrość, zawiść, złość czy nienawiść. A docieranie do prawdy i zdobywanie wiedzy wymaga większego wysiłku niż wykonywanie rozkazów. Nie bez powodu "uciekamy przed wolnością". Nie spodziewam się więc, że "elity" szybko zyskają przewagę i poparcie społeczeństwa w tej ideologicznej walce. Naród chce jeść ciastka, a nie przekomarzać się z przemądrzałym Sokratesem. (Tak, nikt nie lubi pychy czy poczucia wyższości, a to jeden z głównych grzechów "elit"). Póki ciastek nie zabraknie, Naród nie uderzy pięścią w stół. Warto jednak wiedzieć, że tak naprawdę dzieci w szkołach stały się nie tyko "zakładnikami" nauczycieli (jak mówili w czasie strajku przedstawiciele partii rządzącej), ale przede wszystkim "zakładnikami" wojny ideologicznej PiS-u.
Ja jestem wykształcony, jestem wrogiem PiS i mam poglądy prawicowe, szczególnie w kwestiach gospodarczych, ale i społecznie daleko mi do lewicowca.
Wydaje mi się, ze sympatia do partii politycznych to nie jest zjawisko związane z wykształceniem, a raczej z mentalnością. PiS i generalnie lewica lubią na przykład kusić ludzi, którzy nie przyjmują odpowiedzialności za swoje czyny. Brak sukcesu tłumaczą sobie działaniem czynników zewnętrznych i domagają się wyrównania, nierzadko na drodze rewolucji. Różnią się językiem, sposobem stawiania postulatów, jedni wolą księży, a drudzy homoseksualistów, generalnie jednak jest im do siebie znacznie bliżej, niż np. wyborcy Nowoczesnej do wyborcy PiS-u.
Jest wielkim nadużyciem twierdzenie ze strony PiSu że wykształceni to lewactwo. Przecież sami mają po swojej stronie sporą grupę intelektualistów. Oczywiście, stanowią oni mniejszość w PiSuarze i są to bardzo często absolwenci uczelni typowo katolickich. PiS nie lubi ludzi mądrych bo mądrymi trudniej rządzić, zaś sam ma kadry "wykształceniowo" bardzo słabe.
Jest wielkim nadużyciem twierdzenie ze strony PiSu że wykształceni to lewactwo.
W tekście Waśki, który odpowiada za treści przekazywane teraz uczniom, jest wiele podobnych idiotyzmów. Moim ulubionym jest chyba jednak wnioskowanie, z którego wynika, że poglądy sprzeczne z poglądami środowiska pana profesora prowadzić muszą do propagowania pornografii. I nie jest to tylko teza stworzona na potrzeby eseju. Podobnie myślą pisowscy urzędnicy, np. pani kurator z Krakowa.
Dlaczego PiS uczynił z ludzi wykształconych swoich wrogów?
Bo ludzie wyksztalceni nie zaglosuja na PiS bo daje 500+. Bo ludzie wyksztalceni zauwaza jak te mendy robia kur** z logiki. Bo ludzie wyksztalceni zobacza i zapamietaja, jak jednego dnia mowia jedno, a drugiego dnia cos zupelnie innego i mataczą.
A na kogo zagłosują ludzie wykształceni, z ciekawości?
Cry my a river.
PS. Wasze posty o polityce to dla mnie kopalnie soli.
Cry my a river.
Cry me a river.
to dla mnie kopalnie soli.
Soli?
Mam przeczucie, że za dużo w twoim polskim angielskiego, a za mało polskiego. ;)
Ja jestem wykształcony, jestem wrogiem PiS i mam poglądy prawicowe, szczególnie w kwestiach gospodarczych, ale i społecznie daleko mi do lewicowca.
Wydaje mi się, ze sympatia do partii politycznych to nie jest zjawisko związane z wykształceniem, a raczej z mentalnością. PiS i generalnie lewica lubią na przykład kusić ludzi, którzy nie przyjmują odpowiedzialności za swoje czyny. Brak sukcesu tłumaczą sobie działaniem czynników zewnętrznych i domagają się wyrównania, nierzadko na drodze rewolucji. Różnią się językiem, sposobem stawiania postulatów, jedni wolą księży, a drudzy homoseksualistów, generalnie jednak jest im do siebie znacznie bliżej, niż np. wyborcy Nowoczesnej do wyborcy PiS-u.
PiS i generalnie lewica lubią na przykład kusić ludzi, którzy nie przyjmują odpowiedzialności za swoje czyny.
Jest w tym chyba sporo racji, dlatego wspominałem na końcu o słynnej "ucieczce przed wolnością". Jeśli mamy tu do czynienia z dwiema stronami tego samego medalu, to wzajemna nienawiść jest tym bardziej zrozumiała: wszak najbardziej żarliwe konflikty wybuchają w rodzinach. Nie bez powodu też wiele razy można było na forum przeczytać, że PiS to zakamuflowana "bolszewia". ;)
Zacząłem pisać bardzo podobny post, ale mnie ubiegłeś. Zgadzam się z Mohenjodaro, dodałbym od siebie, że to nie walka z wykształconymi a innym światopoglądem gdzie jest więcej wykształconych osób.
Dla mnie kluczowe jest tutaj: "Brak sukcesu tłumaczą sobie działaniem czynników zewnętrznych i domagają się wyrównania", uważam, że od strony marketingowej / sprzedażowej PiS (albo zatrudniona firma) zrobili świetną robotę. Udało im się zebrać wiele pomniejszych grup społecznych, które czuły się odrzucone / gorsze / pokrzywdzone i zjednoczyć je pod jednym sztandarem. Wiadomo, że rozdawnictwo zrobiło tu swoje, ale samo dołożenie do tego ideologii (lepsi / prawdziwi Polacy) oraz pokazanie wyraźnie istniejącego wroga - Ci bogaci i źli burżuje, też bardzo pomogło.
Smuci mnie, że znów jako naród się cofniemy i będzie trzeba kilku pokoleń, żeby to odkręcić :(
Dlaczego PiS ma się liczyć z Akademią i jej beneficjentami, skoro nie liczy się ona na świecie?
Poza tym, co zostało już tutaj powiedziane, dodam, że partia PiS jest wierna tradycji formacji skrajnie populistycznych, które nie odwołują się do rozumu, lecz do emocji. I na emocjach populiści budują swoje poparcie.
Intelektualiści są więc naturalnym wrogiem (klasowym?) tego rodzaju partii, bo zdolni są obalać populistyczną propagandę, kłamstwa, manipulacje, demagogię. W interesie partii populistycznych jest deprecjonowanie elit i stworzenie wrażenia, że można je jakkolwiek zastąpić.
Elity intelektualne, naukowe danego narodu zawsze były głównym celem dla wrogów tego narodu, bo stanowiły jego najwartościowszy element. Okupanci niemieccy i sowieccy doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Usunięcie albo spacyfikowanie znacznej części elit ułatwia kontrolę nad resztą społeczeństwa a jednocześnie ogranicza jego kulturowy i cywilizacyjny rozwój.
Ależ PiS odwołuje się do rozumu. Rozum mówi, że żyjemy w demokracji, większość głosów daje władzę, a nieelit jest więcej niż elit.
Rozum mówi, że żyjemy w demokracji, większość głosów daje władzę
Owszem. Tyrania większości (i mniejszości) jest jednak wynaturzeniem ustroju demokratycznego.
Z tą nowoczesnością polskiego szkolnictwa bym się nie zapędzał :) Mój okres edukacji mogę podsumować jednym słowem - porażka.
Kompetentnych nauczycieli i wykładowców to mogę na palcach jednej ręki policzyć.
Miałem na kursach pewnego profesora, nie wiem czy podać tu jego nazwisko. Debil to mało powiedziane. Tak z pamięci przytoczę kilka bzdur które wygadywał:
- W czarnobylu rodzą się zwierzęta z dwoma głowami
- Zamach na polskie kopalnie
- Za komuny byliśmy potęgą, prawie się miał popłakać gdy wspominał komputer Karpińskiego
A było tego o wiele więcej.
Czy nam się to podoba czy też nie Pawłowicz ma tytuł naukowy jaki ma. Pytanie czy na tej podstawie można i należy wyrokować o całej populacji.
Oczywiście że nie ma co wrzucać wszystkich do jednego worka, ale poziom polskiej edukacji jest naprawdę bardzo niski na tle zachodnich państw.
Tylko, że nawet jeśli tak jest jak mówisz to co robi obecna władza jest pomyleniem z poplątaniem.
Trochę tak jak z nauczycielami. Najpierw celowo lub nie doprowadzili do takiego stanu rzeczy (żeby było jasne współodpowiedzialnych jest więcej, ale też szczerze trzeba sobie powiedzieć, że żadna władza w Polsce nie miała do tej pory takiego komfortu finansowego i tym samym potencjału do reform), a teraz dziwią się i mówią, że trzeba wywrócić stolik do góry nogami. Pytaniem retorycznym pozostaje czy będzie od tego lepiej czy gorzej.
Elity intelektualne, naukowe danego narodu zawsze były głównym celem dla wrogów tego narodu, bo stanowiły jego najwartościowszy element. Okupanci niemieccy i sowieccy doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Usunięcie albo spacyfikowanie znacznej części elit ułatwia kontrolę nad resztą społeczeństwa a jednocześnie ogranicza jego kulturowy i cywilizacyjny rozwój.
tja , szkoda ze nasze pozal się Boże elity zapomniały o szaraczkach , zyjąc sobie bardzo dobrze w rzeczywistosci PO gdzie kazdy mógł liczyc na smaczne frukta , a że przekierowanie srodkow poszlo na biedakow to i oburzenie ofc spore .W koncu nie moga jechac teraz na wycieczke do Chin.Ani dostawac dofinansowania na spektakle etc
No jeżeli ty zrównujesz tzw. elity z ludźmi z wykształceniem wyższym to nie wiem czy mamy o czym rozmawiać.
Komunistyczni prokuratorzy mogą za to wozić rządowym samolotem preparaty krwi dostępne na miejscu za tę samą cenę.
Co kto lubi, jeden Chiny, inny Rzeszów.
Odpowiedź jest banalnie prosta. Najzwyczajniej w świecie ludźmi głupimi łatwiej się rządzi. Prostego człowieka nie interesuje sądownictwo, kwestie ekonomiczne itd. Dlatego żyjemy i pewnie jeszcze długo będziemy żyli w kraju bez perspektyw na poważne zmiany. Zamiast równać pod wieloma aspektami do bogatszego zachodu, równamy do wschodu gdzie rozstrzał klasowy jest gigantyczny.
Bo praktykują rosyjski powojenny sposób rządzenia. Czego oczekujesz od decydentów którzy żyją czasami powojennymi i są na wymarciu ale jakimś pechowym zrzadzeniem losu nie chcą wywrzeć. Czas rozwiąże wszystkie problemy. Wymra kaczki i im podobne to i zniknie ta patologia. Przyjdą nowe.
Kilka uwag do tekstu jednak bym zgłosił.
Przede wszystkim "nowoczesność" naszego systemu edukacji:
Nasz system edukacji to jedna, wielka porażka. I nie mówię tu o reformach PIS, ale o tym co było już wcześniej. System nastawiony na produkowanie "absolwentów od wszystkiego" nie produkował żadnych elit, a jedynie masy niedokształconych, bezużytecznych na rynku pracy "ludzi z papierkami".
Brak jakiegokolwiek elitaryzmu w naszym systemie edukacji sprawia, że na tle reszty świata zajmujemy należyte miejsce - w czarnej dupie.
I oaradoks polega właśnie na tym, że być może wykoślawiona przez PIS reforma opiera się na słusznych założeniach.
W obecnym systemie wyższe wyksztacenie (poza konktetnymi wyjątkami) nie zapewnia żadnej "dobrze płatnej pracy". A gospodarka (zarówno nasza jak i europejska) niezmiennie potrzebuje dobrze wykształconych specjalistów, techników, inżynierów. Zamiast tłumu bezwartościowych, "kulturalnych elit" wprost z beznadziejnych, polskich uniwerystetów.
Którzy żadnego społeczeństwa przeciw pisowi nie poprowadzą, bo sami niewiele z tego co się dookoła dzieje rozumieją.
bezużytecznych na rynku pracy
??? Cóż za przestarzały sposób myślenia. Nie żyjemy w czasach gdy po wyjściu ze szkoły zaczynałeś robotę w fabryce drutu do czasu przejścia na emeryturę. Teraz umiejętności zdobyte w szkole nie liczą się zupełnie a zachód stawia na tzw zdolności miękkie.
Traktując edukację jako drogę do "trzepania kasy" robi się sobie krzywdę i faktycznie z takim podejściem "elitą" nigdy się nie zostanie. Ilu jest buraków z "pałacem" pod miastem jeżdżących "majbachami"?
O jakim konkretnie "zachodzie" mówisz?
Ktore to dokładnie wzorce przypomnia ci nasz system edukacji? Ile z nich poznałeś naprawdę blisko? I kto twoim zdaniem wyznacza obecnie trendy?
Możemy podystkutować bliżej. Sam znam z doświadczenia własnego i najbliższych (narzeczonej, brata) system wyższej edukacji w Polsce, zachodniej Europie, Stanach i Hongkongu.
Zastanawiam się więc co jest w moim myśleniu przestarzałego. Porządna edukacja ma znaczenie wszędzie tam, gdzie jej założenia nadążają za zmianami gospodarczymi na świecie. Wszędzie tam gdzie jest sprawą swego rodzaju elitaryzmu. Są uniwersytety kształtujące elity, ale nie w krajach takich jak Polska. U nas po prostu ich poziom jest zbyt żałosny. A system edukacji w którym uczelnie finansuje się ze środków publicznych, za każdą studiującą "sztukę" doprowadził do taśmowej produkcji bezużytecznych absolwentów, których "umiejetnosci" rzeczywiście się nie liczą - bo ich nie posiadają.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a Ministerstwo Edukacji to dwie różne instytucje.
MaBo, owszem, nasz system edukacji wymaga gruntownych zmian. I pewne zmiany następowały (w szkołach gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych, a nie wyższych). Niewielkie, stopniowe i dla ludzi z zewnątrz może niedostrzegalne, bo zwiazane m.in. z metodami i programami nauczania. Powtarzam: niewielkie. Ale system ciągle ewoluował. M.in. w kierunku większej autonomii nauczycieli w doborze treści, metod i środków nauczania oraz ich dostosowaniu do rzeczywistości XXI w.
PiS proponuje powrót do starego w najgorszym wydaniu. Historyzm plus deprecjacja nauk ścisłych. Samo wzmocnienie szkolnictwa zawodowego do dobry pomysł, gdyby wiązał się ze wzrostem jakości nauczania w tego rodzaju placówkach. To wymaga zwiększenia nakładów finansowych (zatrudnienia odpowiedniej kadry, zakupu narzędzi, sprzętu, wyposażenia). Jednak PiS obcina wydatki na edukację i nijak nie przyczynia się do poprawy jakości kształcenia. Nawet w obrębie "nowych" treści nauczania panuje taki chaos, jak w tych ustawach przyjmowanych w czasie nocnych posiedzeń sejmu.
Krótko: szkolnictwo gimnazjalne stało u nas na dość dobrym poziomie. (I zostało dokumentnie rozwalone). Ponadgimnazjalne - wymagało dalszych zmian w duchu "przystosowywania do naszych czasów". Poważny problem był natomiast ze szkolnictwem wyższym. Poziom nauczania na uniwersytetach, akademiach czy politechnikach jest dramatycznie anachroniczny. Nie wszędzie, ale...
szczerze? to ci "wykształceni" (swoją drogą bardzo to lubicie podkreślać, to jest taki rodzaj bożka?) są dla siebie największą przeszkodą, przecież mieli tyle lat przed dojściem pisu do władzy i mogli spokojnie zreformować skostniałą i anachroniczną edukację, ale jak przyszło co do czego to zrobili strajk zupełnie nie przygotowani (kasa za dni strajkowe nie należała się) i głównym motywem było "panie, dej pan 1000zł na podwyżki" i do tego w trosce o edukację zorganizowali go w dniu egzaminów używając uczniów jak tarcze - to nie tylko z pisem czy edukacją jest problem, ale przede wszystkim z wami, bo to nie kosmici tworzą programy nauczania, ale przede wszystkim wy, kadry które należą do waszego "etnosu" - to wy jesteście dziećmi tej edukacji i za nią odpowiadacie - edukacja jest taka jak wy.
Sugerujesz, ze nowe zreformowane programy tworzyło te 99% nauczycieli, którzy je krytykują, a nie "eksperci PiS" z łapanki, których sam Pis wstydził się ujawnić?
Ty to jednak jesteś jajcarz Manololo.
Oj MANOLITO ...
(swoją drogą bardzo to lubicie podkreślać, to jest taki rodzaj bożka?)
Już na starcie deprecjonujesz ludzi, słaba zagrywka.
w trosce o edukację zorganizowali go w dniu egzaminów używając uczniów jak tarcze
Tak, masz racje. Powinni zorganizować strajk w wakacje. Najlepiej w połączeniu z głodówką.
Pracownicy linii lotniczych powinni strajkować na urlopie albo w przerwach między kolejnymi lotami, tak?
bo to nie kosmici tworzą programy nauczania, ale przede wszystkim wy
Polecam się dokształcić w tym zakresie i poszukać, kto "stworzył" obecną reformę i jak ona była konsultowana z całym środowiskiem nauczycielskim.
to wy jesteście dziećmi tej edukacji i za nią odpowiadacie - edukacja jest taka jak wy.
--->
Manolito, ale co mają twoje dywagacje na temat strajku nauczycieli wspólnego z tym, co napisałem? Wskazałem po prostu czarno na białym (cytaty), co środowisko PiS-u myśli o ludziach wykształconych i dlaczego żywi do nich niechęć czy pogardę.
I taka informacja dla ciebie: akurat strajkujący nauczuciele nie mają nic wspólnego z pisowskimi programami nauczania, więc za bardzo nie wiem, o czym tak naprawdę gadasz. Cała twoja konkluzja legła w gruzach, bo to nie "subkultura elit" jest intelektualnym zapleczem deformy edukacji, tylko "eksperci" PiS-u (np. cytowany Waśko). "Subkultura elit" proponowała zupełnie inny model nauczania. Teraz wracamy do starego (chyba nawet w gorszym wydaniu).
herr pietrus, a poprzednie programy kto tworzył?
wyś, matko, przecież o tym jest wątek, o ludziach "wykształconych" no to o kim mam tu dyskutować? poza tym niektórym się wydaje, że robią za rzecznika wszystkich takich ludzi i swoje domniemane krzywdy traktują jak atak na cały etnos - co jest bzdurą
przecież wołami piszę o poprzednim systemie szkolnictwa! rozumiem, że dopóki nie było pisu, nasz system edukacji, programy były super duper? tylko teraz się wszystko zepsuło?
Bukary, co mają wspólnego? bo za przeproszeniem brandzlujecie się tym "wykształceniem" a nie potrafiliście przygotować się do strajku który zwyczajnie poległ, nie z winy rządu, tylko z waszego nie przygotowania i uderzenia w dzieci których niby ich edukacją tak się przejmujecie- chcecie kasy, a system edukacji, programy służy wam jedynie za listek figowy mający przykryć niskie pobudki - dlatego pytam, co robiliście do 2015 roku, czy było po prostu zajebiście, tylko zły pis wszystko zepsuł ?
co robiliście do 2015 roku, czy było po prostu zajebiście, tylko zły pis wszystko zepsuł ?
Ale o co ci chodzi? Pisałem już w tym wątku (i dokładniej w wielu innych), że szkolnictwo stopniowo ewoluowało ku lepszemu. Powoli, ale jednak. Nie było "zajebiście", ale jakieś swiatełko w tunelu się pojawiało. Rząd PO miał w tym względzie wiele na sumieniu, ale częściowo realizował postulaty "subkultury elit". Gdyby realizował w większym stopniu, byłoby - moim skromnym zdaniem - jeszcze lepiej. Niemniej jednak potrzeba gruntownej reformy, choć na pewno nie takiej, jaką PiS przeprowadził. Bo nie jest ani gruntowna, ani sensowna. Na czym powinna polegać - pisałem już dokładnie w innych wątkach. Ale na to wpływu jako szeregowy nauczyciel nie mam.
A co do pytania o rolę nauczycieli. Manolito, pracujemy na zasadach, które rząd przygotuje. Ja np. staram sie sumiennie przekazywać wiedzę i kształcić umiejętności w ramach narzuconego systemu. W miejscach, gdzie funkcjonuje (albo raczej funkcjonowała) wolność wyboru (metody, środki, treści itp.), starałem się wdrażać nowoczesne, interdyscyplinarne nauczanie z silnym aspektem pragmatycznym. Starałem się też wpływać na ekspertów metodycznych i z wydawnictw pedagogicznych, udzielając wskazówek na temat zajęć realizowanych na podstawie konkretnych materiałów. Tego rodzaju ewaluacja wplywała w pewnej mierze np. na nowe edycje podręczników. Od wielu lat ostrzegam ponadto przed skutkami deformy edukacji - w sposób mniej lub bardziej oficjalny. Próbowałem też przekazać stosowne informacje rodzicom z forum GOL-a, o czym doskonale wiesz.
A co ty zrobiłeś jako rodzic, żeby poprawić polską edukację?
@Bukary ---> Dlaczego PiS uczynił z ludzi wykształconych swoich wrogów? do kogo kierujesz tą wypowiedź? #1,
do ludzi "nowoczesnych" wg. Ciebie tylko wykształconych? czy ciemnogród niebędący już np. nauczycielem może się też tu wypowiedzieć ...? przecież od razu widzę że przede wszystkim to Ty nienawidzisz tej formacji politycznej, partii jak kto woli, dlatego te żale ...?
Nie rozumiem twojego pytania. Przeczytałeś to, co napisałem? Rzecz jasna, tekst jest skierowany do wszystkich zainteresowanych forumowiczów.
Masz tam przede wszystkim informacje o tym, jaki jest stosunek środowiska PiS-u do osób wykształconych.
ty i twoje pokrzywdzone środowisko brakiem zastrzyku gotówki z budżetu to nie jest atak na ludzi wykształconych - wy nie jesteście reprezentantem wszystkich ludzi wykształconych w tym kraju, to jedynie twoja projekcja
Manolito, jest jeden ogólny front światopoglądowy "subkultury elit" przeciwnej PiS-owi, o którym pisze Waśko. Należą do niego również w przeważającej części nauczyciele, za którymi murem stoi ogromna cześć naukowego środowiska uniwersyteckiego (też lewicowcy). Dlaczego sądzisz, że jest inaczej?
Oczywiście, posługujemy się pewnym stopniem uogólnienia, żeby prowadzić dyskusję. Ale tak też robi Waśko, uznając środowisko uniwersyteckie i ludzi przez nie wykształconych za lewacką "subkulturę elit".
Bo ludzie wykształceni zapamiętają błędy PISu i będą widzieć jak pis mówi jedno a po paru dniach drugie :)
Nie wiem jak można popierać PIS. Przecież ich retoryka brzmi jakby kierowali ją do jakiegoś średniowiecznego chłopa albo do jakichś ograniczonych umysłowo ludzi. A mimo to tak duże poparcie. Czy na prawdę jest wśród nas tak wielu imbecyli?
Jak tam Lutz
Otrząsnąłeś się już z szoku, że pomimo wielu lat wiernej służby, nie zostałeś wynagrodzony lotem AIR Kuchciński?
Nie żebym popierał PiS, ale z radością dowiem się kogo ma popierać światły, wykształcony, inteligent?
Nie no lepiej lykac gruszki na wierzbie obiecywane przez PO. Roznica jest taka, ze PIS spelnia swoje obietnice wyborcze. A PO tylko opowiadalo co zrobi i g.... robili. Wiec teraz ten wasz "ciemnogrod" ma gleboko w d.... PO. I wasze placze tego nie zmienia. Poza tym demokracja to scieranie sie pogladow, wizji,programow wiec ja uwazam im wieksza rozpierducha tym lepiej. Wy chcecie tylko jednej drogi, wizji, jednego glosu jak ma wygladac Polska. No, ale wtedy to nie bylo by demokracji w Polsce. Na jesien to chyba bede musial tu podstawic taczke na ta sol z waszych wylanych lez nad tym "ciemnogrodem" co zaglosowal za PIS.
PS. Juz widze te sciany tekstu tlumaczace czemu taki a nie inny wynik PO.
Ale gdzie ja wspomniałem coś o PO? Dlaczego pisowcy wszędzie widzą PO? Głosuj sobie na co chcesz, ja nie popieram PO, które za bardzo skręca w lewą stronę ze schetyną u władzy ani PISu z retoryką i programem dla patoli, byle te dwie partie nie miały samodzielnej większości w sejmie bo wtedy robią co chcą i są bezkarni.
Pan_pan-----> jeżeli chcesz mi powiedzieć że ci którzy głosują na Lewicę, PO czy innych Konfederatów są mądrzejsi to się bardzo mylisz :)
Nie żebym popierał PiS, ale z radością dowiem się kogo ma popierać światły, wykształcony, inteligent?
Płonę z ciekawości na kogo swój głos oddadzą członkowie dobrozmianowego kółka wzajemnej adoracji.
twostupiddogs
jak latało air tusk to wszyscy mieliście wywalone, a teraz świętsi od papieża.
Pan_pan
nie wystarczy, że nie pozwolą dojść do władzy ludziom na których głosują wyborcy z kompleksem wyższościowym - co jest typowe dla dzisiejszej smutnej kawiarnianej opozycji.
Ppaweł
ja ci odpowiem, wykształceni przeciwnicy pisu na pewno nie zagłosują na partię która rozdaje kasę na programy socjalne, akie jak 500+, bo przecie oni są świadomi konsekwencji takiego rozdawnictwa i nie przyłożą do niego ręki :)
Tak Manolito jak zdarta płyta.
Powiedz jeszcze, że Tusk i jego kancelaria wielokrotnie kłamała. Jak oceniasz brak dymisji szefowej kancelarii Sejmu?
Urzędnika państwowego, który celowo wprowadzał opinię publiczną w błąd?
Płonę z ciekawości na kogo swój głos oddadzą członkowie dobrozmianowego kółka wzajemnej adoracji.
To ich spytaj, ja popieram Koalicję Polską PSL - Kukiz 15.
jak latało air tusk to wszyscy mieliście wywalone, a teraz świętsi od papieża
Manolito, taki symetryzm (również w wydaniu: Kuchciński - Tusk) jest już doszczętnie skompromitowany, a ty dalej to samo. Przecież wiele razy w różnych wątkach pisaliśmy, dlaczego takie porównanie jest nie do obrony, więc przestań udawać Greka, bo to w żaden sposób nie posuwa dyskusji do przodu.
@Pan_Pan
Pytanie retoryczne.
Już za czasów komuny na Węgrzech byl tzw/ "gulaszowy socjalizm" a w Czechach po 1968 "mała stabilizacja". Czyli: macie w miarę pełno w sklepach, jest co żreć, jest co wypić, w telewizji dajemy wam komedie, więc siedzieć na dupach i cicho być". I Węgrzy i Czesi siedzieli cicho. W Polsce też, póki działał "gierkowski socjalizm", społeczeństwo generalnie miało w dupie te wszystkie "wolnosci, rownosci, braterstwa" i olalo strajk studentow w 1968, bo sie gowniarzom w glowach poprzewracalo, jest kielbasa, sa Sporty, wodka jest, no to k*** czego laza po ulicach i dra te mordy. I aktyw robotniczy pral wyksztalciuchow kablami po plecach, by zrozumieli ze ciezka praca sie liczy, a nie jakies fiu-bdziu. Dopiero w 1976 robotnicy zaczeli kumac, ze cos jest nie tak, w 1980 zas uznali, ze tak dalej k*** byc nie moze.
PS Jestem z rodziny robotnicznej, wiec nie przemawia przeze mnie "inteligencka pogarda".
Narod musi dostac ekonomicznie w dupe, wtedy madrzeje... na czas jakis.
Stop.
Czy negujesz fakt, że większość kadr akademickich była marksistowska i edukowała w tym nurcie?
Nie była. Jest.
Tyle że Waśko pisze o "post-marksizmie", a nie marksizmie, a więc po prostu o światopoglądzie lewicowym. I tak, prawdopodobnie większość środowiska naukowego w Polsce (i w Europie) to spadkobiercy oświeceniowego wolnomyślicielstwa i krytycyzmu (czyli np. prymasa Krasickiego czy encyklopedystów francuskich), a więc lewactwo. I tak będzie, póki uczelnia toruńska nie założy filii w każdym mieście uniwersyteckim. ;)
Pytanie tylko, co w tym złego.
Czy negujesz fakt, że większość kadr akademickich była marksistowska i edukowała w tym nurcie?
Dzisiaj większość kadry akademickie to ludzie kształceni już w czasach umierania komuny gdy do wpajania marksizmu nie przykładano już takiej wagi, ot tak na pokaz to robiono.
Co innego kadry PiS, tam myśl komunistyczna w podejściu do administracji, retoryki, gospodarki, zarządzania czy uprawiania polityki opartej o walkę klas jest ciągle żywa i kultywowana.
Najprostsze przykłady?
1) według myśli prawicowej, społecznej nauki Kościoła itd. państwo powinno dążyć do silnej i niezależnej od władzy centralnej władzy samorządowej. Według myśli lewicowej a zwłaszcza komunistycznej władza centralna powinna sprawować pieczę na d wszystkim. Do czego dąży PiS? No właśnie do wizji typowej dla krajów komunistycznych.
2) według myśli prawicowej trójpodział władzy jest elementem koniecznym, a sądy powinny mieć szerokie uprawnienia z skazywaniem polityków włącznie. Widać to zresztą w krajach gdzie rządziła prawica w czasach gdy konstytuowały się instytucja państwowe. Do czego dąży PiS? Do podporządkowania sądownictwa władzy wykonawczej, czyli dokładnie tego co robiła komuna.
3) według myśli prawicowej, gospodarka wolnorynkowa daje najlepsze szanse na rozwój społeczeństwa, choćby poprzez promowanie pracy generującej korzyści. Według myśli komunistycznej rządzący lepiej wiedzą jak gospodarka powinna działać a od zapewnienia ludziom warunków do życia to jest urzędnik a nie praca. To jest myśl typowo lewicowa.
Tak więc czy w polskich kadrach akademickich są ludzi skażeni myślą marksistowską? Na pewno tak, ale też na pewno jest ich mniej niż w PiSie i pośród jego wyborców.
elathir, dla mnie argumentacja ktora laczysz z prawica to bardziej argumentacji polityki liberalnej. W wielu aspektach chec kontoli wszystkiego w nurcie prawicowym jest nie mnie mniejsza niz w lewicowym.
Są to poglądy typowo prawicowe, po prostu nie każdy konserwatysta mieniący się prawicowcem nim w rzeczywistości jest. U nas wynika to z prostego faktu, że konserwatyzmowi towarzyszy tęsknota za tym co było. A co u nas było? Komuna. Stąd też wielu konserwatystów tęskni sobie do czasów Gierka i chciałoby je odtworzyć, z PiSem na czele.
A co rozumiesz przez politykę liberalną? Libertynizm, z liberalną gospodarką i liberalną obyczajowością, czy lewicowy socjalizm, w którejś z jego form z socjalistycznym podejściem do gospodarki, prawodawstwa czy administracji ale liberalnym światopoglądem?
Dla mnie tabelka którą się posługuje wygląda prosto:
Prawica - konserwatyzm światopoglądowy, liberalna gospodarka, decentralizacja władzy, nastawienie na prawa jednostki nad grupami społecznym
Libertynizm - jak wyżej ale liberalizm światopoglądowy
Lewica - liberalizm światopoglądowy, socjalistyczna gospodarka, centralizacja, nastawienia na dobro grup społecznych nad prawami jednostki
Konserwatywna komuna (zwana też kato-komuną, nacjonalizmem-socjalistycznym itd. czyli to co reprezentuje PiS) - to co powyżej ale konserwatyzm światopoglądowy.
Bo nie oszukujmy się, ale komuna w Polsce stała w rozkroku i do liberalizmu światopoglądowego było jej daleko, podczas gdy z drugiej strony silnie walczyła z Kościołem i tradycją (ale i to za Gierka zaczęło się zmieniać). PiS uprawia taką samą politykę, tylko w zgodzie z hierarchami KK i papierowym umiłowaniem tradycji.
Elathir - dla mnie polityczny podzial na prawice lewice i co tam jeszcze sobie ludzie innego wydziela nie ma idealnego przelozenia na gospodarke. I dobrze, bo w przeciwnym razie zycie bylo by caly czas jak kolo fortuny.
Tutaj jestem sklonny zgodzic sie z Napierala:
W polityce niesprowadzonej do gospodarki zawsze i niezawodnie wiadomo kto jest kim: tradycja i niechęć do zmian, a więc pewien establishmentyzm w sensie poglądu głoszącego, że powinna istnieć w miarę stała elita oznaczają konserwatystę, walka o prawa jednostki (ochrona jednostki przed państwem, klerem, sąsiadem, religią i innymi naciskami) oznaczają liberała, sprawiedliwość pojmowana jako idąca jak najdalej równość i równy podział obowiązków typowe są dla socjalisty i choć socjalizm kojarzy się nam z ekonomią, to żadna ekonomia nie jest potrzebna, by odpowiedzieć na pytanie kim jest socjalista. Ideały polityczne nie zależą od ekonomii, bo ekonomia może być co najwyżej środkiem i warunkami ideowej polityki, której celem jest lepsze społeczeństwo. Ten podział na hierarchiczną prawicę, indywidualistyczne centrum i egalitarną lewicę istniał zawsze tj. na długo przed ukuciem słów: konserwatysta, liberał i socjalista (XIX w.) i będzie istniał zawsze.
Znowu byliśmy na rozmowie przy napojach procentowych z finansista i wg. Niego PiS idzie w dewaluacje i bankructwo przynajmniej waluty. A co za tym idzie w jeszcze tańsza pracę.
Dlatego szukam nieruchomości żeby zachować kapitał tylko że Ci co mają kapitał też widzą co się dzieje więc zapotrzebowanie jest na tyle duże że ceny nieruchow poszybowaly ostro w górę.
Znam ten ból, mam podobny plan.
Choć trochę strach przed nacjonalizacją też jest.
Dlatego równie dobrze trzeba iść w obce waluty. Te może dopaść kryzys światowy, ale nie PiS. Firanki, dolar, euro, nie wiem, może też jen?
Tutaj to jeszcze większa loteria. W USA burdel jak u nas i dolar może polecieć. W UE kryzys wspólnotowy może wpłynąć na kursy Euro. Yen poleci z racji kryzysu demograficznego w Japonii, yuan jest sterowany przez Chiński rząd więc kij wie co będzie a frank już jest bańską spekulacyjną pompowaną przez strach. Z tych opcji to chyba tylko Frank jakoś rokuje ale to też może być pułapka, bo Szwajcarzy mogą nagle zechcieć zdewaluować swoją walutę dla dobra eksportu/turystyki.
mnie za to dziwią te podziały lewica prawica, w dzisiejszych czasach nie ma tak klarownych podziałów, w sumie nawet w przeszłości hitler ze stalinem się dogadywali.
Ogólnie nie wiem dlaczego w ogóle dziś używa się tych stereotypowych podziałów,
Już najbardziej dziwią mnie ludzie powołujący sie na zbrodniarzy, jeszcze jako tako cześć prawicy chyba zna nieco historię i starają się unikać porównań z faszystami, jednak lewica to chyba ma pamieć góra 10 lat wstecz i nie wie jakich zbrodni dokonywali ich idole marksistowscy.
Na miejscu lewicy zerwał bym z romansami leninowskimi itp mordercami, bo to moze im się dobrze kojarzy ale ludziom co choć trochę znają historię już nie, w sumie z drugiej strony nawet sami Rosjanie zapomnieli kto uszczuplił ich kraj o kilkadziesiąt milionów ludzi.
Ja myślę ze dzisiejsze czasy potrzebują nowych wzorców do swoich podziałów, a nie ciągłe odwoływanie się do zbrodniarzy z przeszłości.
Już najbardziej dziwią mnie ludzie powołujący sie na zbrodniarzy, jeszcze jako tako cześć prawicy chyba zna nieco historię i starają się unikać porównań z faszystami,
Problem w tym że ludzie, zwłaszcza lewica, wesoło szafują takimi pojęciami jak faszyzm, nazizm, nacjonalizm - wrzucając je do jednego wora. Nie popierasz LGBT, jesteś religijny, jesteś za wolnym rynkiem, nie chcesz by Europę zalewała fala imigrantów z Afryki ? Jesteś podłym faszystą/nazistą, w najlepszym razie nacjonalistą, ciemnogrodem, pisowcem. Ja bym naprawdę chciał by ludzie nauczyli się odróżniać te pojęcia. Oczywiście, dla lewicy, takie postacie jak Franco, Salazar czy Pinochet to faszyści i zbrodniarze, dla mnie: dobrzy przywódcy zwalczający lewactwo szeroko pojęte (np. rządy Salazara były autorytarne, ale nie było wojny domowej i Portugalia prosperowała za jego rządów świetnie). Lewica nie za bardzo ma się kim chwalić bo rządy wszelkiej maści lewactwa nie tylko były krwawe ale potem były też ruiną gospodarczą (czego nie można powiedzieć ani o Pinochecie w Chile ani o Franco w Hiszpanii).
np. rządy Salazara były autorytarne, ale nie było wojny domowej i Portugalia prosperowała za jego rządów świetnie
oczywiście, że było świetnie: opozycja w obozie w Tarrafal, nad resztą społeczeństwa klerykalno-faszystowska dyktatura, będąca mekką dla chłopców ze zdychającego Reichu. Do tego cenzura i delegalizacja wszystkich partii politycznych. A komu ustrój się nie podobał, mógł dostać w ryło od swego rodzaju Salazarjugend (Mocidade Portuguesa). Wspaniały kraj!
Gdzieś spotkałem się z danymi, że poziom analfabetyzmu za Salazara pod koniec jego rządów był na poziomie II RP. Jeśli tak, to nie wskazuje to na jakieś specjalne sukcesy.
nie bede wklejal zdjec, chetni sami moga znalezc. Nawet dzis w wielu okolicach Portugalii mozna odniesc wrazenie ze jest sie w jakiejs Moldawii. Gdyby nie Unia to dzieki poprzednim rzadom Portugalia byla takim zachodnim odpowiednikiem wlasnie Moldawii, czyli oprocz dobrego wina, nic ciekawego.
Gdzieś spotkałem się z danymi, że poziom analfabetyzmu za Salazara pod koniec jego rządów był na poziomie II RP. Jeśli tak, to nie wskazuje to na jakieś specjalne sukcesy.
W roku 1960 analfabetyzm na poziomie 40% i aż 0,6% dorosłych posiadających wyższe wykształcenie, uzyskane na uniwersytetach prowadzonych przez KK (innych nie było).
https://ler.letras.up.pt/uploads/ficheiros/5060.pdf
trochę mi właśnie o te skrajności chodzi i ukazywanie ich jako jakiś "wzór"
o Portugalii to wiem tyle co z programu o zaginięciu Madeleine i w sumie nie został ten kraj ukazany tam zbyt dobrze, w sumie tak trochę jak postkomuna, ze skorumpowanymi służbami.
Jak dla mnie to największe sukcesy osiągnęli ci co za bardzo się nie wychylali ani w prawo ani w lewo, moze to jakiś złoty środek??
Iselor
„Oczywiście, dla lewicy, takie postacie jak Franco, Salazar czy Pinochet to faszyści i zbrodniarze, dla mnie: dobrzy przywódcy zwalczający lewactwo szeroko pojęte (np. rządy Salazara były autorytarne, ale nie było wojny domowej i Portugalia prosperowała za jego rządów świetnie).”
- I ty się zastanawiasz dlaczego ludzie maja ciebie za osobę o skrajnych poglądach... Zarzucasz innym brak znajomosci pojęć, a samemu chyba za bardzo chcesz być utożsamiany ze „zdrową centro-prawicą”. Cytat jak powyżej ewidentnie pokazuje, ze pozycjonujesz się dużo bardziej skrajnie.
Iselor, ty serio z tymi "dobrymi przywódcami"?
Czasem napiszesz coś, co sugeruje, że nawet lewicowy normals by się z tobą dogadał, a czasem walniesz taką bombę...
Iselor, najwyraźniej Portugalia pomyliła Ci się z jakimś innym krajem. Mówienie o dobrobycie za Salazara, to jest jakiś żart.
Bukary Ostatnio było tu cicho o hejtowaniu PiS, więc musiałeś założyć nowy wątek, aby znów pośmiać się z nich?
Mi też rząd nie raz wszedł pod skórę ale nie zamierzam nikogo oceniać. Prawda też taka, że jakbyś się dostał do "koryta" to też byś kradł ile by się tylko dało. I to nie ważne czy byś był w PiS, w PO a czy w spółce z Korwinem. Najważniejsze, aby kasa się zgadzała...
musiałeś założyć nowy wątek, aby znów pośmiać się z nich?
Cieszę się, że uznajesz fragmenty eseju intelektualnego frontmana PiS-u za coś, co może ośmieszać tę formację polityczną.
Mi też rząd nie raz wszedł pod skórę ale nie zamierzam nikogo oceniać.
Gratuluję mocnego kręgosłupa.
Prawda też taka, że jakbyś się dostał do "koryta" to też byś kradł ile by się tylko dało.
Nie, nie kradłbym. I smutne, że tak nisko oceniasz również swoje standardy etyczne.
Kradłbyś. Teraz tak piszesz bo tej kasy nie widzisz. Pieniądze zmieniają ludzi no niestety na gorsze.
Kradłbyś
Nie wszyscy ludzie to moralne zera. Jak pisałem, smutne są twoje poglady. Nawet Szekspir nie miał aż tak złego mniemania o ludzkiej naturze. ;)
Może i byłbyś ok. Sorki za ocenianie. Ale ogółem znam kumpelę, której udało się pracować w rządzie (poseł) i z dziewczyną nie mam już tematów a spoko kumpela była. Sądzę, że w tym rządzie robią miazgę z mózgu... :(
Bukary z podejściem nie kradlbym nawet byś się nie dostał bo tam nikt normalnych nie przyjmuje. Jeszcze byś szkodzil złodziejstwu i by musieli tracić czas i pieniądze żeby Cię usunąć lub w ostateczności seryjnego samobójce zamówić.