Gibbous: A Cthulhu Adventure | PC
Najbardziej wyczekiwana gra przeze mnie. Po trailerach już mogę powiedzieć, że będzie to świetna przygodówka point&click :)
Rozegrałem zaledwie parę godzin i odstawiłem z nadzieją, że jeszcze do gry wrócę. Nastrój i fabuła zostały zaprojektowane z humorem w ramach pastiszu zarówno mitologii Cthulhu, jak i czarnego kryminału. W porządku, można się uśmiechnąć, lecz tylko tyle. Grafika utrzymana w kreskówkowej stylizacji, można zwrócić uwagę na szczegóły plansz jak drobne przedmioty, symbole. Są też dziwności nawiązujące do okultyzmu i pokrewnych zjawisk.
Zmęczyła mnie mechanika gry, zwłaszcza poruszanie się, które przebiega siermiężnie, gdyż brakuje dostępu do całościowej mapy planszy, więc odcinek drogi trzeba przeklikać kilkukrotnie, aby dostać się do kolejnej lokacji. Bezcelowe utrudnienie, nieco frustrujące. Poziom zagadek nie zrobił na mnie wrażenia, aczkolwiek muszę przyznać, że są nawet ciekawie opracowane, historyjki z pomysłem. Gorzej z rozwiązaniami, przy których brakuje polotu, co skutkuje tym, że na zabawę składa się pozyskanie kilku przedmiotów i znalezienie kombinacji, w jakiej trzeba złożyć proste rzeczy typu kijek lub puszka.
Zamierzam wrócić do tytułu, lecz uważam, że deweloperzy stworzyli A Cthulhu Adventure z myślą o młodzieży, trochę jakby zajawkę na Lovecrafta. Oczekiwałem więcej, lecz mam jeszcze szansę zmienić zdanie.
Muszę przyznać, że po przejściu te parę lat temu dema "Gibbous'a" na Steamie miałem co do tej gry spore oczekiwania - spodziewałem się atmosferycznej przygodówki nawiązującej z humorem do spuścizny Lovecrafta, przy której mile spędzę te parę godzin. I na pierwszy rzut oka to właśnie dostałem, bo gra pod wieloma względami nie zawodzi. Początek jest naprawdę świetny, bo nie dość, że wprowadza tak upragnioną atmosferę komiksowego horroru, nieco w stylu Scooby'ego-Doo, to jeszcze ma intrygujące zawiązanie akcji. Podobała mi się przede wszystkim motywacja kierująca głównym bohaterem - nie ratowanie świata, lecz jedynie przywrócenie jego kota (Kitteh to świetna postać!) do stanu sprzed tego, jak przypadkowo otrzymała ona samoświadomość. Nic lepszego nie mogłoby być celem dla tego typu gry. A jednak z biegiem czasu na grze pojawiają się wyraźne pęknięcia, których nie sposób przeoczyć - fabuła jest niesamowicie zakałapućkana i opowiedziana w bardzo niejasny sposób. W grę wchodzą jakieś kulty, jacyś złoczyńcy, jakieś pradawne siły, ale po prawdzie to do samego końca nie sposób się w tym połapać. Gra ma też dziwne podejście do swojej zawartości, tzn. zamiast zasypywać gracza ciekawymi zagadkami (to w końcu przygodówka!), zalewa go całą masą opcjonalnych obserwacji. Naprawdę, niektóre plansze są zawalone rzeczami, które można podejść i obejrzeć po kilka razy (!), ale z których nic nigdy nie wynika. Bardzo szybko robi się to męczące dla gracza, który zamiast głowić się nad tym, jak posunąć akcję do przodu, bo to jest banalnie łatwe, chodzi po kątach i ogląda dekoracje. Jest tu też jakiś system punktów moralności, ale kto wie, jak on działa i w ogóle po co. No i sama fabuła szybko eskaluje do kosmicznych rozmiarów, jak zwykle, i traci przez to swoją komediowo-kreskówkową tożsamość. Widać, że twórcy chcieli pod koniec osiągnąć znacznie więcej niż początkowo zaplanowali i nie wyszło im to na dobre. Eh, a mogła być z tego naprawdę porządna gra. No nic, teraz to mi już tylko pozostaje sprawdzić "Detektywa Gallo", którego demo również ograłem te parę lat temu. Może on okaże się lepszy w dotrzymywaniu złożonych obietnic.