Peaky Blinders i świat brytyjskiej polityki na pełnym zwiastunie 5. sezonu
To teraz będzie już tylko gorzej :). Nie będę ci spoilerował, ale dość powiedzieć, że 4 sezon jest mocno średni. Pomimo bardzo dobrego początku, później robi się dziwnie, a scenariusz jest pełen dziur, braków logiki i zwrotów akcji z kategorii deus ex machina.
Osobiście - choć to kwestia gustu - mam nadzieję, że nowe sezony wrócą do korzeni i będzie to bardziej opowieść o perypetiach angielskiego gangu ulicznego, wywodzącego się z zaradnej (jak na swoje czasy), angielskiej klasy robotniczej, a nie o wysoko zorganizowanej i wysublimowanej mafii, wystylizowanej na tą z "Ojca Chrzestnego" i pełną scen z gadającymi głowami eleganckich panów w nieprzyzwoicie drogich garniturach.
Kolega ma rację. 4 sezon to zjazd w dół. Dalej fajny,ale już jakiś taki meh. Wielu którzy oglądało, ma problem z ocenieniem 4 sezonu.
Mnie się bardzo podobał sezon 4 poza jednym zwrotem akcji.
Według mnie nie spadł jakoś drastycznie poziomem i nie odrastał zbyt mocno od poprzednich sezonów.
Co do samego pokazania postaci bossa jak i całej mafii, która była stylizowana bardzo na tą z Ojca Chrzestnego to niektóre sceny były po prostu okej, ale same interakcje jednej postaci z Tommym bardzo na plus według mnie. :)
@Up
Taa, a najlepsze było wtedy gdy:
spoiler start
Luca na początku sezonu pokazał Thomasowi swoją skuteczność (włamując się do jego biura i opróżniając magazynek w jego broni), a następnie darował mu życie (mając go na widelcu i mogąc ukatrupić), obiecując mu, że zabije go na samym końcu, tylko po to, by przed śmiercią mógł zaznać cierpienia, patrząc jak cała jego rodzina zostaje wymordowana. Mocne, ale już w następnym odcinku Luca z niewyjaśnionych przyczyn zmienił zdanie i postanowił dybać na życie naszego protagonisty, oczywiście ponosząc porażkę za porażką.
Zabawne było też to, że Tommy dowiedziawszy się o "czarnej dłoni", zaczął trząść portkami, stwierdzając, że to nie są zwykli bandyci (cokolwiek to znaczy...), tylko "zawodowcy z Nowego Jorku" (cokolwiek to znaczy...), mimo że tych Włochów było ledwie kilku i nie odznaczali się szczególnie wysokimi umiejętnościami czy skutecznością. Finalnie zresztą musiał się bronić przed nimi osobiście, uciekając się do podstępu i sięgając po ciężki karabin maszynowy. Tak jest, zrobił to ten sam Tommy Shlelby, którego macki w tamtym czasie oplatały już całą Anglię, a koneksje (lub haki) sięgały do najwyżej postawionych osobistości w Londynie i który miał pod sobą setki albo i tysiące gotowych oddać za niego życie trepów...
Pomysł na starcie jego (teoretycznie) super potężnej organizacji z "klasyką kina mafijnego" (czyli Włochami ;d) był wyborny, ale sposób realizacji to już niestety porażka... Końcowy zwrot akcji z Alem Capone pominę wymownym milczeniem.
spoiler stop