W co gracie w weekend? #309 - Muv-Luv, Trails of Cold Steel, The Fruit of Grisaia, The Last of Us, Umineko, Final ...
Na dniach skończyłem Ori and the Blind Forest, które uważam za jedną z najlepszych gier w jakie grałem w życiu mimo iż początkowo całkowicie nie nastawiałem się na jej przejście ze względu na poziom trudności. Zostało mi jeszcze kilka sekretów... aż żal, że nie ma żadnego NG+.
Ściągnąłem też z GamePassa Lego City: Undercover i szczerze to strasznie się nudzę. Chyba po prostu przejadła mi się formuła gier Lego bo praktycznie wszystkie w jakie grałem są dokładnie takie same i o ile takie Lego Marvel było super ze względu na ilość bohaterów i jakąkolwiek różnorodność, tak tutaj jedyne co się wybija to ciekawi bohaterowie. Pogram jeszcze chwilę, ale to raczej jedna ze słabszych gier Lego w jakie grałem.
Co tam jeszcze... A no tak - dalej pociskam wForzę Horizon 4. Wciągnąłem się ostatnio w multika no i zawody Forzathon są fajną okazją do pochwalenia się swoimi weebowymi zabawkami.->
Dzisiaj wieczorem być może w końcu sprawdzę Hellblade: Senua's Sacrifice no i może Bayonettę we wstecznej kompatybilności na X One. Ogólnie w GamePassie jest tyle gier, że ciężko mi się zdecydować za co się zabrać...
No i nie ma to jak męska, weebowa Integra - idealna na Horizonowe zloty.
Assassin's Creed Liberation Remastered, 10h, skończone. Nie pamiętałem że to takie krótkie było. No ale gra ogólnie poprawna. Żadnych szaleństw oprócz oczywiście systemu przebierania się w strój asasynki, niewolnicy i burżuja. Ciekawe że to nigdy więcej w serii się nie pojawiło bo jest to dosyć ciekawe rozwiązanie które sprawdza się tutaj całkiem nieźle. Pierwszy raz pani główną bohaterką to na plus. Remaster ogólnie gorszy niż remaster trójki i gorzej działający z jakiegoś powodu.
Deponia: The Complete Journey, 39h, skończone. No i 3 Deponie skończone. Trójka według mnie najsłabsza, zbyt dużo chaosu i skakaniu po lokacjach. Zakończenie także mi się nie podobało, liczyłem że może na koniec coś głównemu bohaterowi się wreszcie uda a tu znowu nic, pasmo życiowych niepowodzeń trwa w najlepsze.
Dota Underlords, 28h. No w tym tygodniu moja przygoda z szachami automatycznymi Lorda Gejbena polegała na tym, że po 4 dniach przerwy, włączyłem, zagrałem jeden meczyk i wygrałem. Teraz pewnie znowu czeka mnie przerwa bo już czuję się spełniony w tej grze i nie mam parcia na wygrywanko.
Tales of Vesperia: Definitive Edition, 10h. No tak jak zapowiadałem tydzień temu, po pół roku odkładania czas nadszedł wreszcie. Pierwsze wrażenia? Berseria to to nie jest. Naczytałem się koło premiery żeby uważać, ze to stare jest i mało przyjazne ludziom, żeby do side questów bez poradnika nie podchodzić bo inaczej wszystkie się pominie. No i rozumiem to teraz. I bardzo mi się to nie podoba, tak samo jak system walki. Napiszę to samo co pisałem grając w ostatniego YSa i Tokyo Xanadu, nie spotkałem jeszcze jRPGa który miałby dobrze zrobiony system walki w czasie rzeczywistym. No sorry. Przez te pierwsze 10 godzin jestem także zawiedziony fabułą bo stoi ona tak naprawdę w miejscu i już mam przed oczami Dragon Questa XI gdzie zawiązanie akcji nastąpiło dopiero gdzieś w 50 godzinie i boje się że tu będzie podobnie. Dla porównania w Berserii zawiązanie akcji następuje w pierwszych 2 godzinach. No więc tak, jak na jedną z najlepszych części serii (jeżeli nie najlepszą) to ja jestem trochę rozczarowany.
Grzebię się z buildem do Underrail - Expedition, wiele starych perków przeszło
Trzeba planować naprzód - rozdysponować punkty statsów by odblokować te perki co chcemy, potem się zobaczy.
Myślę czy by nie przerobić starego ciężko opancerzonego zamiatacza z karabinem na ten z ze strzelbą...
Tyle opcji że człowiek jest z lekka przytłoczony.
W międzyczasie włóczę się w Morrowindzie. Podchodziłem do tej gry wielokrotnie od czasu premiery ale dopiero teraz mnie jakoś wciągnęło. Mag+Woj to jedyna opcja na ten moment. Mozolne treningi w walce, znalezienie Creepera co by mieć gdzie sprzedawać wszystkie graty (plus znalezienie Khajiitów do sprzedawania bardziej szemranych towarów).
Znam to "podejście" gdy nie chcesz żegnać się z ulubionymi postaciami. Niewątpliwy znak, że gra w pełni spełniła swoje zadanie by wypełnić przyjemnie czas.
Zaskoczyłeś mnie Skłer stwierdzeniem, że Trails of Cold Steel czerpie z Persony. Osobiście nie grałem w żadną Personę (jeszcze) ale dopingowałem córze w 2 przejściach Persony 5 i jednym w Persona 3, nieukończonym jeszcze. System "kwarców" w Trails of Cold Steel jest bardzo uproszczony w porównaniu do Trails in the Sky, uproszczony ale też zmodyfikowany. Grając w Trails of Cold Steel bardziej stawiałem na crafty i szybkość ataku, tu Fie była nieoceniona (moja malutka!) :D co niestety zemściło się na mnie, gdy przyszło stawić czoła potężnym, magicznym przeciwnikom. Tu Emma i Elliot stawali się nieodzowni. Dlatego w Trails in the Sky "pieściłem" Scherezard, która jest utalentowaną wiedźmą - pod różnymi aspektami :D - ale też ma świetny craft, popychający towarzyszy w turze. Przypomniał mi się też Cassius Bright w Trails in the Sky 3rd - koszmar! Mistrz craftów.
Ja natomiast powróciłem do Utawarerumono (PS Vita), pierwszej części trylogii, połączonej VN i taktycznego RPG. A jako, że mam ją w języku Kraju Kwitnących Wiśni, by przeżyć potyczki, muszę solidnie zadbać o podniesienie poziomu moich bohaterów wybitnie topornymi metodami. Ratuje mnie podobieństwo pierwszej części do pozostałych, które już są po angielsku i w które już zagrałem. I tak, wreszcie doszedłem w jakich okolicznościach można się pokusić o ataki łączone. Otóż są one tylko w określonych parach. I tak: Hakuoro i Oboro, Eruruu wraz z Aruruu - wreszcie da się przywrócić trochę życia okolicznym przyjaciołom, Dori i Gura - łócznicy i w zależności, który inicjuje, jest to pas lub obszar ataku, oraz ostatnia para Benawi i Kurou. Przy okazji dodam, że rozpoczynając nowy rozdział wiemy co będzie następne w kolejce, wydarzenie czy walka, - teraz na przykład czeka mnie potyczka z żołnierzami dowodzonymi przez Evenkurga, Touka - i w menu można wejść w stoczone dotąd walki i powtórzyć je uzyskując punkty doświadczenia oraz inne dobra, i w ten sposób spokojnie stawić czoła kolejnej walce. Co do samej fabuły, to wydarzenia przypominają mi się dzięki obejrzanemu wcześniej anime. I zachowanie bohaterów. Tak zorientowałem się, że opłakują śmierć Teoro-san'a. Przeprawa z Touka będzie ciężka ale coś czuję, że w ten sposób Karura zyska parę do ataków łączonych. Nota bene, obie panie poprowadzą luksusowy zajazd w stolicy Yamato w kolejnych częściach trylogii.
Miłego weekendu!
Widzę, że zabawiłeś sie ostatnio z grami xD. Najbardziej z twojej ruletki (nie licząc gier które znam) spodobały mi się Fire emblem i Umineko, które chyba w końcu będę musiał kupic. A co do The last of us, to jak dla mnie najwybitniejsza gra o ,,zombie".
Ja za to siedzę w jednym tytule. Może od poniedziałku coś zmienie.
The Legend Of Zelda: A link Between worlds (3ds) (8-16h) (kontynuowana): poprzednim razem zbytnio sie nie rozpisalem o tym tytule, więc teraz napiszę trochę więcej niż chciałem, wybaczcie. Więc tak.(poukładam teraz bo zawsze tak sie ,,rozwalam" po plusach i minusach) Na czas obecny musze pochwalić świetnego antagonistę ,,Yugę". Szczerze, Ganon dla mnie jest juz taki trochę...zmęczony. I nie czuć w nim grozy. W porównaniu do psychicznego (jak cala ta część xD) Majory, czy też właśnie ogarnięty swoimi ,,obrazami" Yugi. Kolejnym plusem jest muzyka. Muzyka w serii Zelda zawszę jest świetna. Jednak tutaj jest ona wyjątkowa. Znaczy każda Zelda ma swoją wyjątkowa muzykę, a najbardziej słychać to właśnie w botw, czy też właśnie w albw. Najlepszy jak dla mnie utwór z albw to właśnie wtedy kiedy jest walka z Yuga w zamku XD. I teraz na plus kolejny dungeony, bossy czyli ogólnie caly gameplay. Z początku lochy byly proste, a bossowie łatwi do odczytania i pokonania. Jednak od momentu gdy mamy dwa światy rozgrywka idzie do przodu. Dungeony sprawiają juz lekki problem, a bossowie nadal latwo to odgadnięcia, jednak mają w sobie swoją ,,niezwykłość". Podoba mi się tez ulepszanie ekwipunku. Np ulepszanie master sworda itp. Jednak każda gra ma swoje wady tak więc. Kamera. Czasami denerwuję fakt ze nie ma za pleców i dzięki tej kamerze utrudniają grę. Chodzi mi o fakt ze rzeczy moga normalnie stać/byc gdzieś ale musisz specjalnie iść do innego sektora. Ale aż tragiczna kamera ta nie jest i ma swoje plusy. Np. rupees na ścianach czy serca, które ukryte są za ścianą nie widzimy przez kamerę. Ciekawy model ,,ukrywania". I ostatni minus. Upierdliwe ustawienia linka. Wkurza mnie gdy np. przechodzimy na druga stronę, ale link ustawiona jest tak, że wchodzę to ,,tunelu" raz jeszcze. I czasami wrogowie mi wyskakiwali od razu za kamerą/nowym sektorem. Jednak jestem bardzo zadowolony z gry. Na ten czas daje 9.0/10
Miłego tygodnia wszystkim :)
Ja ostatnio ukończyłem The Legend of Zelda na emulatorze NES-a (tak tak, chodzi o pierwszą część sagi). Tak mnie ta gra wciągnęła że nie mogłem się jej oprzeć. Od razu na tapecie wylądowała "dwójka".
Na moim poczciwym PSone natomiast postanowiłem przejść wszystkie tryby gry w Pro Evolution Soccer (tak tak, chodzi o pierwszą część:D) i obecnie jestem w finale Pucharu Azji - gram Japonią. Potem zostanie jeszcze Konami Cup i Master League.
Także na razie PS3 i PS4 na bok, stawiam na klasykę;)
Z opisem przechodziłeś czy dałeś radę bez?
Podpierałem się w momencie gdy nie wiedziałem gdzie jest jakiś dungeon. A tak to oczywiście pominąłem masę ekwipunku (nie wiedziałem np. nic o pierścieniach mocy...), niekiedy przez przypadek trafiłem na dungeon 3x mocniejszy ode mnie ale dawałem radę. Generalnie pierwsza Zelda jest trudną grą jak się nie wie gdzie czego szukać. Dużą pomocą okazała się wiedźma (albo chyba była to wiedźma;P), która za kasę podsuwała instrukcje co robić dalej.
Druga część to jest jakiś koszmar pod względem poziomu trudności. Jestem ledwo po pierwszym pałacu, plątam się po jakichś górach gdzie co rusz jest kilka wejść do kolejnych grot...
Właśnie dlatego odpuściłem sobie jedynkę. Tam można pójść na początku do piątego lochu (a trzeba chodzić do nich w odpowiedniej kolejności, żeby nie zginąć po jednym ataku).
A co do wiedźmy to myślałem, że to mag.
Jedynka bardzo mi się podoba, ale tak jak w przypadku Metroida jest chyba nie do przejścia bez opisu. Czytałem nawet oryginalną instrukcję, ale ona daje wskazówki tylko jak dojść do dwóch pierwszych lochów.
Dwójka niestety jest bardzo hejtowana przez fanów, bo w niczym nie przypomina innych części i chyba znalazłeś już jeden z powodów tego hejtu.
Wiesz co, we mnie chyba od zawsze był trochę Nintendofil (zaraz obok Sonyfila:D), dlatego "dwójkę" już teraz uważam za wspaniałą grę. Ja po prostu uwielbiam przygody. Tu są i lochy, i bagna, i jaskinie... Mnóstwo różnorodnych przeciwników, każdy wymaga innego podejścia (jak w Soulsach), trzeba być po prostu cierpliwym.
Póki mam fazę na Zeldę to staram się nie kręcić zbytnio nosem;P
U mnie ten konkretny weekend gamingowo bardzo kiepsko, ale kilka godzin udało mi się mimo wszystko "wyskubać", przeznaczyłem je w zasadzie na 3 tytuły:
- Mass Effect III - przybliżyłem się do zakończenia trylogii o jakieś 2 godzinki. Jest to naprawdę znakomita gra, ukończę ją z przyjemnością jednak przynajmniej jak dotąd to dwójka pozostaje moją ulubioną częścią serii.
- Final Fantasy X - po rozpoczęciu FF X oraz FF XII postanowiłem że jednak najpierw skupię się na jednym tytule i chronologicznie wybrałem X. W weekend dorzuciłem niewiele bo trochę ponad godzinkę, jednak był to jeden z dwóch tytułów które ogrywałem najczęściej przez cały poprzedni tydzień po powrocie z pracy.
- The Last Remnant - Ten tytuł naprawdę mnie wciągnął, jednak wersja na Xbox 360 jest po prostu tragicznie zoptymalizowana. Sama gra jeszcze ok, ale większe bitwy to ciężki temat, zwłaszcza że korzystają z QTE. Narazie nie daję za wygraną, nie przeszkadza mi to na tyle żebym przegrywał te bitwy, ale jeśli uznam że to jednak zbyt duży problem to chyba po prostu się zaopatrzę w wersję remastered na PS4.
Nie mogę się oderwać. Chyba najlepszy miks, Persony, Harrego Pottera i Fire Emblem - jaki sobie mogłem wyobrazić.