My Time at Portia | Switch
Myślałem, że w dzisiejszych czasach już żadna gra mnie tak pozytywnie nie zaskoczy.
Po przejechaniu setek km w Euro Truck, wyexpieniu w Wowie maina, ograniu wszystkich eksów na PS4 i nadejćia lata jakoś tak odłożyłem swego czasu granie
troszeczkę na bok, do chwili gdy w moję ręce nie wpadł My Time at Portia kilka tygodni temu, kurde ta gra to istny fenomen. Połączenie
kilku gatunków w jeden udało się im idealnie. Walki (plądrowanie kopalni) jak w Zeldzie chociaż tu mamy jeszcze combosy i bogaty aresnał, crafting zaawansowany jak nigdzie, można oprócz lepszych mieczy
i arsenału, maszyn ja krejzegi, obrabiarki, czy mebli do domu których wybór prawie jak w simsach, można złożyć nawet samochód w naszym warsztacie.
Ekonomia, pory dnia i zarządzanie gospodarstwem rodem ze Stardew Valley i Harvet Moona, do tego nawiązywanie relacji i pewnie ślub
chociaż narazie na tym askepcie się nie skupiałem :-)
Muzyka również daje radę. Grafika bardzo miła dla oka i nie trąci smartfonem jak w HM Light of Hope. Jedynie do czego mogę się przyczepić to długie loadingi, ale świat jest na tyle obszerny że to raczej zrozumiałe
a zwłaszcza że gram na Switchu pod kołdrą przed snem.
Nie pamiętam kiedy traciłem wieczorem po pracy rachubę czasu przy grze, ale przy tym naprawdę każdy wieczór robi się krótki
i żona zwraca Ci uwagę byś się kładł spać. Gra pochłania do reszty bo codziennie jest coś do zrobienia (czy to na gospodarce czy lokalnie w mieście).
Jeśli ktoś pamięta czasy pierwszego Harvest Moona (Fomt,Btn), zagrywał się miło w Stardew Valley to ten tytuł jest obowiązkowy.