Fire Emblem Fates: Birthright | 3DS
ZDECYDOWANIE ODRADZAM!
Serio, nie warto. Jest za łatwa. FEF: Birthright od połowy przechodziłem tylko głównym bohaterem i postacią go supportującą. Serio. Najbardziej kuriozalne sytuacje, to takie, kiedy w starciu z finalnym bossem, na ekranie widzę, że boss ma całe... 0% szansy na trafienie mojej postaci. Taa...
Ostatnią walkę zakończyłem w 3 tury. I to dlatego, że 2 tury zajęło mi dobiegnięcie do bossa. Gdyby twórcy na starcie postawili Corrina bliżej, to zajęłoby mi to 1 turę.
Albo inna sytuacja. Leję się z kimś. Widzę, że zadałby mi 7 obrażeń (gdy miałem 43hp), ale ma 0% szansy na trafienie i 0% szansy na kryta. Ja składam oponenta jak origami (zadając mu 217 obrażeń [krytyk] w jego 40hp), ale w słabo zanimowanej scence, dostaje od niego srogie baty...
Nie ogrywałem Concuesta, ani Revelations i nawet nie ogram. Nie będę marnował kolejnych pieniędzy, żeby znów się tak zawieść.
Ogółem: 2/10
Postaci: 9/10
Przeciwnicy: 1/10
Muzyka: 3/10 (niby cos przygrywało, ale często podczas walki muzyka po prostu nie pasowała. Do tego śpiew jednej z postaci... CZEMU?! Jedno zdanie powtórzone w grze chyba z 70 razy. JEDNO ZDANIE! No i muzyka w "My Castle"... ANI JEDNEGO DOBREGO KAWAŁKA!
Fabuła: 1/10 (Taaa... O wojnie pomiędzy krajami przypomniałem sobie pod koniec gry...)
Do tego jeszcze bycie zmuszanym do grindu (nie miałbym nic przeciwko... Ale to powodowało wyexpienie postaci, więc gdzieś w 3/4 gry miałem maksymalny poziom postaci... Na zaawansowanej klasie).
Wyładowałem się. Dziekuję.
Jak podładuję telefon, to może nawet dorzucę zdjęcia, w których widać jak miażdżyłem wszystko (tabele obrażeń i trafienia), ale nie wiem czy będzie mi się chciało, więc jak ich nie będzie, to się nie zdziwcie.
zdecydowanie nie warto wydać na to nawet 50zł, a co dopiero ok. 150