Elden Ring | PC
Takie video przypomina mi zawsze o Skyrim - Crimes Against the Nature...
Tymczasem ktoś komu brakuje materiałów od Blizza zajął się ERem
https://www.youtube.com/watch?v=CGV-Xok5M7s
Co tu tak cicho znowu? Chcecie, żebym się znowu produkował? Ja tam mogę bez końca o tej grze, ale nie wiem czy Wy wytrzymacie ;-) Zazdroszczę trochę Cyberpunkowi, bo tam na forum zawsze coś się dzieje, mądrego czy głupiego, ale ruch jest nieustannie.
No to mały update z mojego wyzwanka NG+8 pokonaj bossów ich własną bronią, w ich stylu, uniwersalnym buildem na LV 290 bez respeców. Zabawa przednia i zaskakująca miejscami. Zdaje się, że trafiłem na małą ścianę - Maliketh :-) To znaczy mogę pokonać Maliketha bronią Maliketha czyli Czarnym Ostrzem Maliketha, ale w stylu Tarnished; nie potrafię pokonać Maliketha bronią Maliketha w stylu Maliketha czyli z użyciem Przeznaczonej Śmierci. W jego wykonaniu Przeznaczona Śmierć rzeczywiście realizuje się na mnie wyśmienicie, ale w drugą stronę nie ma szans jej nawet uruchomić. Gra jest niesprawiedliwa! Za to pierwsza faza Beast Clergyman bez problemu ze skopiowaniem stylu bossa: Kamień Gurranqa + Szpon Bestii + Proca Bestii. Byłem zaskoczony. Gra jest jednak czasami sprawiedliwa!
No i przed Malikethem miałem znowu przyjemność z Draconic Tree Sentinel, który padł na 2 x jego własny Wielki Smoczy Pazur.
Po drodze pokonałem Pobratymca Czarnej Klingi. Normalnie nic wielkiego, ale w warunkach tego wyzwania.... Przede wszystkim musiałem zrezygnować z mimica, bo walcząc z summonem boss staje się zbyt nieprzewidywalny. Czarne Ostrze Gargulca + Czarny Topór Gargulca musiałem zamienić na Czarne Ostrze Gargulca + Podwójne Ostrze Gargulca, a na tym ostatnim Krok Wasalnego Rycerza i dopiero wtedy luz. Rewelacyjny boss na większych NG+. Polecam. Mogę z nimi walczyć bez końca.
Fire Giant :-) :-) Mam go już całkowicie w pamięci palców i w normalnych warunkach nie ma szans, ale tu.... Miałem kilkanaście prób. Udało mi się w 100% zreplikować jego styl walki, ale to nie miało sensu. Wszystkie ogniowe zabawki, to faktycznie zabawki w zestawieniu z jego odpornością na ogień i HP. Można się wyprztykać z many i mały efekt. Skończyło się na tym, że pierwsza faza przeszła fizycznymi atakami Tarczą z Obliczem, czyli z gębą Olbrzyma, u mnie fizyczne dmg 550 (podobnie jak on), a druga faza samymi pięściami (jak on czasami w tej fazie), ale bez ogniowych inkantacji. Mimic nie miał tu większego zastosowania. Uwielbiam tego bossa.
No i... Godskin Duo. Udało się skopiować styl bossa i go pokonać z mimickiem. Zszywacz Boskiej Skóry + Nadziewające Pchnięcie, Obieracz Boskiej Skóry + Tornado Czarnego Płomienia, do tego inkantacje Czarny Płomień i Rytuał Czarnego Płomienia (są jeszcze 4 inne, ale bez przesady). No i padł dość szybko ?!? Gra jest jednak bardzo sprawiedliwa ;-)
Wakacje przed nami, więc wyzwanko będzie się powoli toczyć. No i powiem Wam, że w walce bez OP, jak równy z równym, to jak dotychczas Pobratymce Czarnej Klingi (Czarne Gargulce) i Draconic Tree Sentinels to są tacy bossowie jak Lynele w Zeldzie BotW - mógłbym toczyć z nimi setki walk :-) Plus na takim NG+8 każdy mob w Farum Azula to jest wyzwanie, zwykle psy ubijają na dwa shoty, a te wszystkie wałęsające się tam mordy to jak fajne mini-bossy. Polecam późniejsze NG+.
W Caelid, w nieźle schowanym i trudno dostępnym miejscu, niedaleko Fort Faroth, leży sobie dziwny magiczny golem. Inny jakiś taki i trzeba z nim walczyć inaczej niż z wszystkimi innymi golemami. Ma też 2 piękne nieznane golemom ataki, a zwłaszcza jeden. Naprawdę ładny wizualnie, nigdy jeszcze takiego u nikogo nie widziałem, a wali tak, że Kometa Azura to przy tym mała popierdółka. Wie ktoś coś o co chodzi z tym golemem - znaczenie, po co on tam w ogóle jest, czemu taki i tak ukryty? Ma jakieś znaczenie w lore, że go tak tam Miyazaki wepchnął i tak sobie po prostu leży zapomniany przez cały świat. Z czystej fantazji? Jest tam jakaś większa lokacja, której pilnował? Zakładam, że nie dropi tego swojego spella, bo byłoby o nim głośno w builach magicznych. Pytam z ciekawości i nie wiem też czy warto tam do niego biegać pewnie z kilka razy zanim znajdę sposób na zabicie.
Pozdrawiam :)
Jego posty tutaj sa duzo lepsze niz pozal sie boze platny poradnik gola. Musieliby mu zaplacic wiecej niz na kebab (bo tyle placa).
W sumie xandon na twoim miejscu pomyslalbym nad ogarnieciem tego w formie filmowej i kanalu na yt. Zrobilbys pieniadz, tylko teraz juz najwyzsza fala hype przeszla niestety.
Choc jakbys tak za mocno fandboyowal ER jak tutaj na yt, to community sousllikeow moglo byc nie tak laskawe jak ja. ;P ;)
Zeby bylo wiadomo ktora gra z serii jest najlepsza, jade na koncert.
A po koncercie afterparty.
https://www.youtube.com/watch?v=g1-M4IhAueE
ps. wiem ze to nie miejsce na to ale watek o soulslike jest martwy jak 99% watkow na forum. :)
I jeszcze jedno co mnie jutub wyplul dzis. Jeden z moich ulubionych autorow SF/Fantasy zmierzyl sie z ER i oto jego opinie:
https://www.youtube.com/watch?v=XcgV1LUNYMY
ps. Polecam ksiazki Sandersona. Wszystkie. Nawet te 'YA' sa fajne.
Ogolnie na jego kanale jest zaskakujaco duzo ER i nie moge sie oprzec wrazeniu ze po udanej kolaboracji z Martinem, bedzie tez kolaboracja z Sandersonem. Ciekawe jakby wyszla Myiazakiemu gra na licencji Mistborn albo Stormlight Archive.
Obejrzałem sobie + jeszcze drugi jego film o level design The Cave of the Forlorn. Bardzo mi się to podoba. Film bez spinki, podstawowe sprawy, prosty przykład, powolutku pokazane i wytłumaczone bez youtubowego efekciarstwa. Przyjemny ton, przyjemnie opowiedziane, fajnie się tego słucha i ogląda. To pewnie zasługa background'u autora, który jest przy okazji graczem, w tym soulsowym.
W filmie autor w zasadzie mówi o jednym - przyjemności wyzwań z bossami w Soulsach i ER jako łamigłówek do nauki i rozwiązania, pokazując jednocześnie swoją walkę z przykładowym bossem. Czyli to, co wszyscy niby wiemy. Ale pokazane tak, że Ci których zawsze odrzucały te wyzwania mogą się spokojnie do nich przekonać. Fajne odniesienia do osobistych doświadczeń wyzwań z początków gamingu :-) Najfajniejsze? Autor gra sobie z tym przykładowym bossem przez 25 min. pokonując go po wielu próbach, bez stresu, nerwów, spokojnie, systematycznie, ucząc się, pokazując kolejne etapy, zachwycając się samym bossem, lokacją, otoczeniem, małymi szczegółami wokół. Nie jest ani specjalnie efektowny, ani efektywny, ani OP i tak sobie dochodzi do zwycięstwa, mając przy tym zwyczajnie sporo frajdy. To mnie bardzo ujęło. Ludzie prześwietlają ER na 1000 sposobów oczekując nie wiadomo czego, a można w nią grać ciesząc się walką z każdym bossem, ciesząc się każdym widokiem, ciesząc się szczegółami, których nie widzimy prąc naprzód lub zaliczając coś na siłę. Takie odnajdywanie wielkiej przyjemności w zwykłych niezwykłych sprawach w tej grze.
A po tych słodkościach ogólnych coś fanbojowskiego ode mnie. Co jeszcze widać na tym filmie, o czym autor nie wspomina, a co jest częściowo unikalne dla Elden Ring. Wybrał sobie przy okazji takiego tematu w sumie niepozorną lokację, pokazując jest piękno i niepozornego bossa, pokazując jego piękno. Widzieliście na forum albo na youtubach kogoś kto by się szczególnie zachwycał lub chwalił pokonywaniem tego bossa? A jednak jest wyjątkowy. Ja przy pierwszym przejściu gry tego bossa i tej lokacji na oczy nie widziałem, a trafiłem do niej później, bo dowiedziałem się, że mogę tam zdobyć kamień max ulepszenia do broni. W tym pędzie do zdobycia kamienia samego bossa załatwiłem w takim pośpiechu, że nie zauważyłem jego unikalności, zakładając, że to zwykły magmowy żmij ;-) I ominął mnie ten moment prostego zachwytu. Takie rzeczy tylko w ER :-) Patrząc na samą walkę autora myślę sobie z jednej strony walczy jak naturszczyk, z drugiej ewidentnie wie co robi. Uczy się powoli bossa bez pośpiechu. HP niskie, śmierć na one shota, GUTS Greatsword + Królewski Wielki Miecz w powestance nieźle, ale małe rażenie, dziubie go tak po 5%. Mógłby coś z tym zrobić, a jego główna strategia to talizman zwiększający negację obrażeń przy max HP, aby uniknąć one shotów, i uzupełnianie HP przy każdym ciosie od bossa :-) Słodkie. Więc ginie często, lezie w tą magmę bez przerwy, aż dochodzi do takiej wprawy, że to on kontroluje bossa. Naturszczyk i zawodowiec jednocześnie :-) Można tak, można na 10 innych sposobów, w tym łatwiej. Ale przyjrzyjcie się też co tam się dzieje w tej walce. On + jego summmon + włącza się poboczna ośmiornica spotkana po drodze + boss. Autor na bossa, summon na ośmiornicę, ośmiornica na bossa, na koniec zostaje tylko autor i boss. Epicka walka! Takie rzeczy tylko w Elden Ring :-)
Skąd tak niska ocena na golu, tylko 6.4 ?
A niektórzy pisali że gra roku :|
Bo niektórych dupa piecze. Ja patrzę tylko na oceny wystawiane na steamie, tam musisz zakupić grę by ją ocenić i widzisz w recenzji ile czasu ktoś spędził z grą. Na steamie gra ma 90% jak na dużą grę to świetny wynik.
Tak jasne ta gra nie może się nie podobać, jest wręcz niesamowita i ludzie którzy twierdzą że jest inaczej na pewno się nie znają.
Gdyby Elden Ring wyszedł z jakieś 10lat temu to może by zasługiwała na oceany 9 a tak to niestety.
Steam też nie jest jakimś wielkim wyznacznikiem, mi się po prostu tam nie chce oceniać i zakładam, że takich osób jest więcej.
"Gdyby Elden Ring wyszedł z jakieś 10lat temu to może by zasługiwała na oceany 9 a tak to niestety. "
Niestety zasluguje na 10. Nara.
"Steam też nie jest jakimś wielkim wyznacznikiem"
Jesli oceny osob ktore gre kupily nie sa jakims wielkim wyznacznikiem to na serio, ja juz nie wiem co dla was jest wyznacznikiem. To ze nie kazdy zostawia recenzje nie ma zadnego znaczenia. Tutaj dziala statystyka i prawdopodobienstwo. Jesli z 200000 osob ktore recki zostawily 90% jest pozytywnych, to reszta ktorej sie nie chce napisac nie zostawi nagle 90% negatywnych. To tak nie dziala. Powiem wiecej gdyby kazdy kto gre na Steam kupil zostawil recke to byloby pewnie 95/100.
A oceny i gusta wiekszosci ludzi tutaj (tzw szeroko pojetego community) to zart, i to niesmieszny. Czasami mi sie wydaje ze dla niektorych im gra ma mniej gameplayu to jest lepsza. Juz gadke o samoprzechodzeniu sie pomine.
Próbujecie chyba wyjaśnić racjonalnie coś, co jest na oko nieracjonalne. Dlatego osobiście nigdy się tą średnią GOLową nie przejmowałem. Gdyby było 8,5 to bym się zaczął zastanawiać dlaczego tak nisko, ale 6,4 jest na tyle od czapy, że wiadomo, że chodzi o coś innego niż jakakolwiek obiektywna czy nawet subiektywna ocena. Nawet jak komuś ER strasznie nie podeszło, co naturalnie może się zdarzyć, to jak się zastanowi, że w pewnej szerszej populacji graczy taka ocena dla takiej gry to coś od razu śmierdzi jakąś walką plemienną, niezdrowymi emocjami, kompleksami, albo gorzej.... :-)
Ja mam inne robocze wytłumaczenie. Zauważyłem, że w różnych artykułach o ER na GOLu, jak coś komentowałem od serca albo Kwisatz_Haderach kompetentnie i konkretnie, to zdarzało się po kilku plusach do komentarza, a zwłaszcza przy zbliżaniu się do widocznie "niebezpiecznej" dla niektórych granicy +5, nagle komentarz jest zbijany jednym szybkim nalotem do poziomów minusowych i pilnowany, aby na takim poziomie pozostał. Najpierw nie zwracałem na to uwagi, bo osobiście nie dbam o oceny, ale potem mnie to zastanowiło i raz kiedyś przy jednym gorącym artykule dokładnie przyjrzałem się tej dynamice. Co to za tajemnicza siła reagująca dokładnie w odpowiednich momentach? Plus => minus, plus => minus, plus plus => minus minus, plus plus plus => minus minus minus. Teoria spiskowa :-o
Na koniec stwierdziłem, że żyjemy przecież w kraju wiedźmińskim, gdzie być może jest plemię albo jakaś tajemna siła, które pilnuje, aby nic japońskiego, a zwłaszcza Miyazakowego, a zwłaszcza mogącego zagrozić pozycji ulubionej grze plemiennej nie wyskoczyło ponad szereg. Słusznie. To teoria robocza, czysto spiskowa, nie ujmująca nic innym wspaniałym grom, a zwłaszcza Wiedźminowi, który jest obiektywnie bardzo dobrą grą. Ale ponieważ z niewidocznymi siłami nie da się racjonalnie walczyć, to nie ma o czym dyskutować. Najważniejsze, że od kilku miesięcy mamy równy poziom 6,4 i ktoś tego jednakowego poziomu pilnuje ;-)
Xandon ma rację. Dla wielu osób gra jest mega dobra.
Elden Ring wygra plebiscyty na grę roku 2022, bo nie ma nawet konkurenta z prawdziwego zdarzenia. Jedna z najlepszych gier video, która jest sandboksem.
Steam - Obecnie już 90% poleceń mimo fatalnego startu na premierę z pułapu ok 70%. Przy dobrym starcie byłoby teraz powyżej 95%.
https://store.steampowered.com/app/1245620/ELDEN_RING/
IMDB - 9.5
https://www.imdb.com/title/tt10562854/?ref_=nv_sr_srsg_0
Filmweb - 8.8
https://www.filmweb.pl/videogame/Elden+Ring-2022-832607
Meta powiedzmy rozczarowująco, bo wersja Ps5 7.9, a Pc ledwie 6.9
Oczywiście wiekszość najlepszych gier w historii w erze klasycznej startowało z pułapu 9.0 do 9.8, a przy systemie poleceń jak na Steam byłoby zawsze ponad 95%, ale skala hejtowania była nieco mniejsza niż obecnie.
Skąd zdziwienie średnią GOL ? Na meta i GOL dużo osób wystawia w ostatnich kilku latach grom noty 0 lub 1 dla zasady. To samo zresztą widać, gdy młodzi oceniają jakiś wybitny klasyk, który ma historycznie wybitne zalety, a potrafią dać 6/10 z dupy nie potrafiąc nawet wychwycić atuty, a generycznym średniakom nowym wystawią 8/10 mimo, że poza grafiką nic nie mają do zaoferowania i wiele rzeczy kluczowych robią gorzej. Wiele klasyków wybitnych ośmiesza na wielu polach obecne odpowiedniki więc jeśli ktoś nie potrafi ich też docenić, a wyżej traktuje jakieś generyczne produkty, bo mają obecnie lepszą grafikę z powodu mocniejszych maszyn to dopiero kpina. Virtual to jednak virtual, a w realu dużo łatwiej dogadać się i dojść do zrozumienia. Większość osób w rozmowach realnych zdaje się jednak widzieć co źle poszło w branży gier od premiery ps3, gdy zaczęli spłycać podejście do produkcji dostosowując się pod mało wymagających odbiorców jakich najwięcej, którzy łykają papkę, a ambitne podejście zostało zmarginalizowane. Lepiej było, gdy studia rywalizowały na przełomowe rozwiązania, liczył się oryginalny pomysł, wybitna grywalność, a gry nie prowadziły za rączkę. I wszystko dlatego, bo robili swoje, a nie oglądali się na graczy. Mieli gdzieś jaki procent kończy cały gry.
Dla mnie jedyne sensowne recenzje to Steam, ew. znajomi ale nie to tutaj chyba chodzi.
Niektore recki na steam to male dziela sztuki i widac ze ludzie ktorzy je pisza kochaja to robic.
ps. Nie wiem jak jest tutaj ale np na reddicie, jako moderator masz dostep do tony narzedzi i skryptow manipulujacych wyswietlaniem plusow/minusow.
ps. wogole sytuacja tutaj jest kuriozalna. Pod newsami o ER albo grach FS na yt, albo na reddit sa zawsze jakies ciekawe komentarze, jakies dyskusje, teorie, ludzie pisza jaka muzyka sie podobala, itd... Nawet jesli jest narzekanie to w wiekszosci sensowne, poparte argumentami. Tutaj?
Non stop. do zarzygania piedolenie o tym ze powinny byc poziomy trudnosci bo jasnie pan golowicz nie ma czasu (wobec tego trzeba zepsuc kolejny, chyba juz ostatni taki gatunek i firme) i ze nie ma fabuly bo przeciez jak nie ma cutscenek to nie ma fabuly. Aha no i wogole to gra nie jest absolutnie skomplikowana, nie jest tez trudna. Pan X uwielbia gry skomplikowane i trudne, tylko akurat go palec boli.
Poprostu juz rece opadaja.
Aha no i Wiedzmin, Wiedzmin 3 najlepszy TRZY.
Jesli oceny osob ktore gre kupily nie sa jakims wielkim wyznacznikiem to na serio,
Tak na poważnie, to wystawienie oceny przez osobę na steamie jest jedynym wyznacznikiem tego, że ta osoba tę grę ma kupioną. Dopiero zerknięcie w liczbę godzin może wyjaśnić, po jakim czasie wystawiła ocenę.
OCZYWIŚCIE, że teoretyzuję, ba! nie mam absolutnie żadnego wykształcenia w zakresie statystki. Ale jestem przekonany, liznąwszy odrobinę psychiki ludzkiej, że tak jak tutaj ocena jest zaniżona, tak na steamie też nie odpowiada faktycznej średnie odbioru wszystkich graczy. I czy chodzi o ER czy o jakąkolwiek inną grę zasada będzie ta sama.
Poza tym myślę, że ocena ulegnie zmianie po dłuższym czasie, gdy gra wejdzie w promocje i kupią ją nie tylko napaleńcy ale też takie osoby, które po prostu będą chcieć sprawdzić produkt dłużej niż 2 godziny.
Nie gram ostatnio za bardzo. Ale dziś rano miałem taki prosty soulsowy moment, zainspirowany chyba przez filmik Brandona Sandersona podesłanego ostatnio przez Kwisatz_Haderach. Na swoim XBOX dzięki dobrodziejstwu Quick Resume mam teraz na stałe odpalone Dark Souls Remastered, Dark Souls 2 i Elden Ring. Ogólnie nie polecam nikomu równoległego grania w kilka gier, ale u mnie to przypadek szczególny, bo od prawie roku i do 29 lipca gram tylko w FS :-)
Dark Souls uruchomiłem niedawno i dobiłem do swojego progresu ze Switcha. Dziś rano miałem przyjemność z Quelaag :-) Wrażenia jak na Switchu, który stwierdzam jest rewelacyjnym portem, ale na dużym ekranie lepiej widać, co zwiększa przyjemność. Jestem wciągnięty, konsumuję spokojnie podstawkę. Dark Souls 2 lecą DLC, ale powoli, bo odpoczywam jeszcze po podstawce, tym bardziej, że jakieś lekkie schody w DLC się pojawiły ;-)
W Elden Ring leci wyzwanko zemsty na bossach i próba pokonania tajemniczego bossa - magicznego golema w Caelid, który nie daje mi spokoju. Odpalam grę, podejmuję kilka prób na bossie, którego aktualnie karcę w wyzwaniu i kończę. Nastrój wakacyjny tak duży, że w przypadku golema to są np. 3 próby dotarcia do niego, które się nie udają i nawet nie ma walki :-) :-) Z głównymi bossami lepiej, jestem na etapie Godfrey'a i Hoarah Loux, których przechodzę jednym toporem Godfrey'a (ciężka broń kolosalna) i pięściami Caestus z zamontowaną umiejętnością Tąpnięcie Hoarah Loux. Idzie to jak krew z nosa, ze względu na statystyki bossów w NG+8, a relatywną słabość i powolność tego topora, nie mówiąc o tąpnięciu, które używam tylko dla zasady. Sprowadza się do tego, aby bezbłędnie wykonać kilkadziesiąt uników i równolegle bezbłędnie wykonać kilkadziesiąt wolnych ataków, bo śmierć na 2 shoty, nawet przy LV 294 i zbroi kozobyka. Mimic na tym etapie nie ma absolutnie żadnego zastosowania i tylko pogarsza sytuację.
Ale dzięki temu wyzwaniu odkryłem najtrudniejszego bossa w ER. Nie sądzę aby to była jakaś tam Malenia, która jest w sumie przewidywalna i do nauczenia. Okazał się nim być nie kto inny jak......... sir G. O. Wszechwiedzący !?! Co? Przy pierwszym przejściu gry to była przecież tak szybka przystawka. W kolejnych przejściach, zwłaszcza buildach siłowych, ginął za pierwszym razem zanim wygłosił tą swoją przemowę. Ale na wyższych NG+, a chyba zaczęło się to tak w okolicach NG+6, jak się go nie zabije przy pierwszej przemowie, to nagle jakiś mega boss się robi. Albo miałem słabszy dzień, albo wydaje mi się że Miyazaki podkręcił mu sporo więcej niż tylko statystyki ofensywno-defensywne. Szybkość i częstotliwość wypuszczania magicznych zabawek nie daje szans na większą obronę. Zreplikowałem styl tego bossa. Berło Wszechwiedzącego + umiejętność Wiedza nade Wszystko (ograniczenie negacji obrażeń magicznych i świętych na obszarze), Kometa Azura, Karyjska Falanga, Błyskamienny Pocisk, Rytuał Czarnego Płomienia, któryś ze spelli gwiazdowych, Potrójne Kręgi Światła. Te ostatnie potrafi wyrzucać bez przerwy i zabijają na one shota, a są prawie nie do obrony. On to wypuszcza wszystko jedno za drugim z zerową przerwą. Dało się go przejść z mimickiem, gdy obaj spamowaliśmy przez cały czas te Potrójne Kręgi Światła w jego stronę. Bez tego nie do przejścia ;-) Taki przypadek.
Ale dzisiaj rano nie walczyłem z nikim ważnym w Elden Ring. Pobiegłem na koniu do Limgrave, w początkowe miejsce gry. Zabiłem jednego gostka na skale, który się zamienił w dużego niedźwiedzia (ten od Łzy Larwy). Zacząłem sobie walczyć bez spinki z tym niedźwiedziem jak Brandon Sanderson ze swoim smokiem. Ciężkim Toporem Godfrey'a. Do walki włączyli się poboczni żołnierze, w tym jeden na koniu, a wszystko toczyło się na szerszym terenie, bo niedźwiadek spadł ze skały. Z takim niedźwiedziem chwilkę się walczy i tak sobie walcząc pomyślałem, kurczę, zajebiste starcie. Potem poszedłem w pobliskie jezioro i od niechcenia zapolowałem na dużego kraba. To samo. Mała świetna walka z większym mobem, od którego np. zwykle stroniłem w DS3. Podobnie jak Sanderson pierwszy raz zwróciłem uwagę na szczegóły wyglądu i projektu tych krabów. Śliczne są. Po pokonaniu jednego zrobiłem krok dalej i z wody wylazły dwa dodatkowe. Przy czym jak tak oba walczyły ze mną, to jeden był trochę z tyłu i próbując mnie zabić w efekcie zabił swojego kolegę :-) :-) Uśmiechnąłem się. Po skończonym polowaniu na kraby stanąłem sobie po kolana w tej wodzie jeziora, rozejrzałem się wokół, pobiegłem na pobliską skałę, spojrzałem uważnie w niebo i horyzont Drzewa, które na tym etapie gry wygląda inaczej niż na początku z wiadomych względów i się zwyczajnie zachwyciłem. Takie rzeczy tylko w Elden Ring :-) Znacie inną grę, w której po 400h i napinaniu bicepsów przy bossach, nadal można się zachwycić prostą walką z mobami i widokiem z początkowej lokacji gry?
Ostukaj sciany w lokacji gdzie jest quellag. Jest tam ukryte cos fajnego. Warto.
Nie pamietam dokladnie gdzie to jest. NApewno nie w samej jaskini gdzie walczysz z pajakiem, ale chyba pomieszczenie dalej.
Wiem ze tylko ja jestem na tyle psychiczny aby sie wciagac a to lore, ktorego nie ma. Ale to co jest ukryte (i czego quellag strzeze) jest dosc wazne w kontekscie calej gry i pomaga zrozumiec o co chodzi. Jesli nie teraz, to pozniej jak elementy zaczna wskakiwac na miejsca.
Jak chcesz to ci wrzuce filmik, nie da sie tego odkryc samemu w sumie. Bez podpowiedzi.
Dodatkowo skoro zrobiles juz Blightown, to napisze ze w drzewie sa iluzoryczne sciany. NA dodatek dwie. ZNajdz sobie gdzie dokladnie, Otwieraja one droge do The Great Hollow i dalej. Ukryte lokacje w ukrytych lokacjach. Jestem ciekaw twoich sposrzezen o tym co jest na koncu w kontekscie miejscowki ostatniej walki w Eldenie (po przebudzeniu Elden Beast).
Nie wiem czy zrobiłem Blightown, wpadłem tam, połaziłem po drabinkach i platformach, zszedłem na dół, znalazłem ognisko, wyczyściłem to bagno na dole, pobiegłem do bossa (przy okazji ładne intro), zabiłem Zweihanderem + 5 zasłaniając się tarczą przeciwogniową. Robię to przejście całkiem sam bez przewodnika, ale jak wspomniałeś to spojrzałem do FightinCowboy'a i widzę, że on tam ma ze 3 odcinki na to Blightown, to znaczy pewnie jeszcze nie dotarłem do głównej części. W każdym razie nie wiem nic o tych iluzorycznych ścianach w drzewie, ale sprawdzę i będę działał :-)
Tak chodzi o kolesia z jajami i pajeczyce. To jest siostra quellag, jedna z corek Wiedzmy Chaosu z intra. Quellag atakuje cie tylko dlatego ze broni siostry. Z sama pajeczyca da sie porozmawiac tylko majac okreslony item zalozony ale nie pamietam juz jaki. Wien ze to jeden z tych ktore sie da wybrac przy tworzeniu postaci. Caly Myizaki, bierzesz item, ktory jest przydatny tylko w jednym miejscu, i to ukrytym. ;) Pewnie w nazwie bedzie cos z chaosem.
Z tego co pamietam to i tak jest slepa i bedzie myslala ze gada z siostra, ktora wlasnie zabiles. Smutne to takie troche jest. :(
Tam sa fajne inkantacje ogniste. Jeszcze lepsze ma Quelana, kolejna z corek wiedzmy. Spawnuje sie w Blightown, przed wejsciem do "kopca kreta", ale jzu nie pamietam pod jakimi warunkami.
Bialy pajak moze tez zupgradeowac ci estusa z tego co pamietam, bo ma status firekeepera.
ps. Pozniej bedziesz mial okazje zapoznac sie z mamusia calej wesolej rodzinki. Czyli najgorsza walka z bossem w historii serii. ;) Jest tez w grze synek, Taki dupny. ;) W ostatnim DLC do DS2 odwiedzasz lokacje ktora w DS1 jest gleboko pod kopula widoczna w Demon Ruins.
ps. Blightown laczy sie nawet ze startowa lokacja, jak nie byles to sprobuj wylez na to ogromne mlynskie kolo (btw zobacz sobie co je napedza. Jedne z niewielu przeblyskow poczucia humoru w serii souls. No i ofc intro wejscia pajeczycy :)).
Wejscie do Great Hollow jest w druga strone od walki z pajakiem.
https://www.youtube.com/watch?v=tS7lwNEirWI
Lokacja jest w stylu zejscia w dol do Three fingers pod Lyendell. CZyli w dol, i w dol. i w dol... a na koncu jest fajny motyw. Imho jeden z lepszych w grach FS.
Jesli nie chcesz sobie spoilerowac to WYLACZ FILMIK ZARAZ PO TYM JAK KOLES POKAZUJE DRUGA UKRYTA SCIANE. Czyli 1:10
Ogolnie jak znalazles pierwsza to juz mozesz wylaczyc bo druga jest zaraz za nia.
Jakbys gral dalej, to ci potem powiem jak znalesc inne ukryte lokacje. Min jak wrocic do (zmienionej) lokacji startowej i jak wejsc do wnetrza obrazu. ;) Chpc jeszcze nie doszedles nawet do Anor Londo wiec pewnie nie wiesz o czym mowie.
A jak juz bedziesz na samym, samym koncu to ciachnij kolezke w ogon ode mnie. :) Nie pogniewa sie. To taka soulsowa swiecka tradycja. Niestety zawieszona w ER.
W sumie do Blightown i Quelaag dostałem się od Firelink Shrine => New Londo Ruins. Po Twoim komentarzu stwierdziłem, że jednak trzeba robić to przejście systematycznie i obejrzałem wszystkie odcinki FightinCowboya do momentu mojego progresu, w sumie za dużo nie zgubiłem. Nadrobiłem też przejście do Blightown od strony Depths po pokonaniu tego krokodylo-smoka-waginy, ale muszę jeszcze to sam dokładnie przeczesać, bo nie wiem co FC tam robi tyle czasu, chyba, że częściowo to, co ja od drugiej strony.
Dzięki za film z wejściem do Great Hollow. W sumie to byłem w tych rejonach na początku, ale nie skojarzyłem, że o tym miejscu mówiłeś :-) Nigdy sam bym tej ukrytej ściany w drzewie nie odkrył ani tej pierwszej z Córką Chaosu, chyba że oglądając potem FC. Jak się tam zagłębię w tym drzewie to dam znać wrażenia.
Nic nie wiem co z tą tradycją, ale tak zrobię :-)
Dotarłem do dna The Great Hollow i dalej do Jeziora Popiołów.
Z pozytywów, to na pierwszym dnie pod gałęziami zobaczyłem ewidentnie galaktyczny wizerunek identyczny jak w Elden Beast :-) bardzo rzuca się w oczy bez pomocy i potem dalej dno drzewa ma taki kosmiczny charakter jak dla mnie. Jezioro Popiołów ładnie wygląda, ale nie wiem co tam jeszcze mnie czeka, oprócz tego, że jakaś hydra i żyjątka na plaży załatwiły mnie one shotami na LV40. Ogólnie też muszę przyznać, że projekt lokacji The Great Hollow robi wrażenie, bardzo mi się podoba to schodzenie w dół z takimi etapami i w taki przemyślany sposób.
Z negatywów, to właśnie tutaj złapałem pierwszego małego doła. Po pierwsze klątwa. Te małe żabki, chwila nieuwagi i bum 1/2 życia. Jestem na LV40, wigor 20 i to jest mega wkur... Nie chciało mi się ani ganiać z powrotem, ani leczyć, ani kupować tego drogiego przedmiotu do usuwania klątwy. Ta mechanika powoduje, że myślę teraz o inwestowaniu w podwójny wigor, tylko po to, aby zrobić sobie baseline 1/2 HP na przyzwoitym poziomie. Choć wiem, że na pewno jest jakiś pierścień odporności na klątwy lub stosowne consumables, ale tych nigdy w grach nie używam, bo wywołują u mnie więcej stresu niż pomocy. Reszta w tym drzewie jest OK, nawet jak mnie denerwowały trochę te większe grzyby zabijające na one shota, ostatecznie można je załatwić cierpliwie z ukrycia lub łatwo wyminąć. W tym wszystkim brak szybkiej podróży do ognisk na tym etapie gry stał się już naprawę irytujący, bo to puste ganianie zabiera mega sporo czasu i odbiera dużą część przyjemności. Dodatkowo z jakiegoś powodu zmarła mi strażniczka ognia i wygasło ognisko w Firelink Shrine. To naprawdę nie wnosi nic ciekawego do gry ani przyjemności wyzwania, takie bezsensowne upierdliwości. Ponieważ na razie nie ciągnie mnie specjalnie do tego Jeziora Popiołów, a bardziej do Sen's Fortress, to postanowiłem wrócić i idąc w górę drzewa byłem już prawie przy końcu, a tu nagle proste przejście z szerokiej gałęzi na inną szeroką gałąź ewidentnie do zrobienia, bo wizualnie nie widać nawet żadnego większego progu przejścia chyba, że 1 cm, ale nie da rady podejść, delikatne próby od każdej strony i bum w dół z samej góry. I to był ten moment, kiedy odłożyłem spokojnie pada... I tak Miyazaki tym razem jak dla mnie całkowicie spier... skądinąd bardzo klimatyczne lokacje.
Nie przejmuj się tym marudzeniem, szybko minie ;-)
Ufff, przez chwilę było groźnie, bo już myślałem, że się zakleszczyłem na dobre w tym Jeziorze Popiołów. Klątwa, 50% HP = 390, ogniska nie można rozpalić bo człowiek pod klątwą, 5 żyć tylko, szybka podróż jeszcze niedostępna, z hydrą trudno walczyć przy takich warunkach gdy przełamuje fizyczną tarczę 100%, skądinąd bardzo fajnym boss pokonany wcześniej w Darkroot Basin, inne drzewa w Jeziorze bez przejścia, droga z powrotem w górę The Great Hollow blokuje się w pewnym miejscu i kropka. Co robić? Co robić?
Humor poprawił mi FightinCowboy, bo musiałem aż do niego sięgnąć po pomoc. Po pierwsze, on to The Great Hollow robił na późnym etapie 30/36 całego walkthrough, z paskiem życia na 3/4 ekranu, 4 x dłuższym od mojego, i mega wypasionym buildem, a i tak psioczył i gorzej mu szło ode mnie na moim młodym etapie :-) To się podbudowałem. Po drugie, gubił się w tym drzewie strasznie pomimo swoich notatek, mi dużo lepiej szło i uważam że to naprawdę świetna lokacja do skakania po gałęziach i walki z one-shotującymi grzybkami. Po trzecie i najważniejsze, ponieważ coś mu się pomieszało i też musiał wracać do góry, to trafił dokładnie na to samo miejsce co ja, które go zablokowało na jakieś 5 minut. To jest gałąź i półka drzewa, jedyna droga do góry, między którymi wizualnie powinno dać się bez problemów przejść, a się nie daje. Ile się chłop w tym miejscu namęczył, naskakał, narolował, rozebrał się nawet, w końcu się udało z zupełnie nieintuicyjnym mykiem w bok i komentarzem, że tak nie powinno być. Zgadzam się, nie powinno. Też się namęczyłem. No ale dzięki temu udało się w końcu wyleźć na górę.
Teraz główny priorytet to odblokowanie szybkiej podróży między ogniskami, bez tego nie gram dalej. Lecę do Anor Londo i tych przereklamowanych bliźniaków, może w końcu jakieś porządne bossowe starcie ;-)
No to nie sa lokacje ktore sie robi bezstresowo, w sumie rzeczywiscie moznaby bylo najpierw zrobic Londo zeby odlokowac teleporty. Zapomnialem ze jak tam wleziesz to masz przesrane.
Sorki.
Jesli nie doszedles do konca Ash Lake to jak odblokujesz teleporty, to sobie wroc. Na koncu jest ognisko, covenant i itemy za free. ;)
Smierc firekepeerki z Firelink to quest. Musisz zrobic sledztwo. ;)
Pogadaj z Framptem o ile juz sie obudzil i cisniej do Sen FOrtress a potem Anor Londo. Tam jest ciag dalszy questa z babka z Firelink. Pamietam ze musisz miec jakis item ale nie pamietam jaki.
EDIT: Jestes swiadomy ze w kazdej chwili mozesz sie teleportnac do ostatniego zapalonego ogniska? Niezaleznie gdzie jestes i niewazne czy masz zrobione Londo.
EDIT 2. A propos klatwy to jeszcze nic nie widziales. :) Poczekaj na ruiny Nowego Londo i duchy. ;)
Sen's Fortress zrobione i to jest naprawdę super lokacja, najbardziej mi się podoba do tej pory, dała mi sporo frajdy. Jestem w trakcie Anor Londo. Do Great Hollow i Ash Lake jeszcze sobie wrócę, bo to naprawdę fajne miejsca pomijając ten jeden nieszczęsny próg w górę, reszta OK i cieszę się że tam byłem. To mnie tylko skłoniło, żeby szybko poustawiać priorytety - podbiłem witalność do 30, wszystkie bronie których używam do +10, zakupiłem zapas tych kamieni do odczyniania klątwy, i cisnę do momentu odblokowania teleportu nie oglądając się na boki, co przy okazji pozwoli mi się mam nadzieję pochwalić ikonicznym bossem. Gdybym w takim stanie jak jestem teraz zszedł do tego Great Hollow to bym przeleciał jak burza + tą hydrę w AL, a tak wrócę tam choćby aby się zemścić na grzybach ;-)
Tak, używam czasem tych kości wiodących do domu z zachowaniem dusz. Wiem, że jest też cud, który pozwala na taki powrót, bo go używałem na Switchu. No duchy z ruin Nowego Londo znam doskonale z pierwszego podejścia na Switchu, nieźle mnie zirytowały, dlatego ich teraz w ogóle nie dotykam :-) To znaczy pomysł z tymi duchami mi się podoba, ale im dalej w las to pomimo przedmiotów, mieczyka do walki z nimi i całej misternej taktyki, to jednak w pewnym momencie ataki zza ściany lub powietrza poza zasięgiem broni, to było przegięcie.
Ciekawie mi się też ogólnie walczy. Jak pierwszy raz podchodziłem na Switchu, to tak już z przyzwyczajenia bez tarczy - unik i atak. W tym podejściu od początku zauważyłem, że w DS tarcza to podstawa. Jak do tej pory większość mobów w zasadzie odbija się od bloku, zatem blok i atak załatwia sprawę nawet przy dużych wrogach. A z broni siłowych używam w zależności od sytuacji: pałkę, wielką pałkę lub olbrzymią pałkę, ewentualnie Zweihandera. Najlepsze, że każda daje optymalny atak w różnych sytuacjach. To znaczy całą tą część gry do tej pory byłbym spokojnie w stanie przejść małą pałką, ale dodatkowo optymalizuję sobie walki wielkością pałki :-) :-) Przyjemnie jest np. załatwiać tych wielkich rycerzy w Anor Londo one shotem - silnym atakiem olbrzymia pałką oburącz. Czyli jest ciekawie.
Blighttown to lokacja, której wspomnienie rozgrzewa serce każdego miłośnika Dark Souls.
Elden Ring Godskin Duo vs Ornstein and Smough Dark Souls :-)
W moim pierwszym w życiu ogrywaniu Dark Souls Remastered pokonałem właśnie bossa Ornstein and Smough, o którym wiele wcześniej słyszałem, również przez porównania do Godskin Duo z Elden Ring, nazywane przez niektórych Ornstein and Smough 2.0. Czy boss rzeczywiście zasługuje na swoją sławę czy jest trochę przereklamowany? Faktycznie jest taki dobry czy to tylko sentymentalne wspominki soulsowych weteranów? Czy może się równać z bossami Elden Ring? Sprawdźmy. Moja subiektywna opinia poniżej.
Ponieważ u mnie wszystko jest w odwrotnej kolejności poznawania, to patrzę na Dark Souls przez pryzmat i doświadczenie Elden Ring, a nie jak większość graczy w drugą stronę patrzy na Elden Ring przez całą swoją Soulsową historię. Analogicznie, zamiast tak jak wielu próbować grać w Elden Ring w stylu Dark Soulsów, postanowiłem sprawdzić czy uda mi się podejść do tego bossa jak podchodzę do bossów Elden Ring. Pierwsze dwie próby solo na poznanie bossa. Trzecia próba z summonem NPC, przerwałem na 2 strzały przed zabiciem bossa, aby bawić się dalej. Trzy kolejne próby solo: jedna sprawdzam co się dzieje gdy zbijam jednocześnie pasek życia obu bossom, druga sprawdzam co się dzieje i jak wygląda druga faza gdy najpierw zabijam Smougha, trzecia sprawdzam co się dzieje i jak wygląda druga faza gdy najpierw zabijam Ornsteina. W trakcie tych prób sprawdzam równolegle efektywność kilku różnych broni, których używam, zastosowanie piromancji, reakcję bossa na dystans i ćwiczę wejście na arenę z unikiem natychmiastowego ataku Ornsteina. Po takim Elden Ringowym rozpoznaniu decyduję o ostatecznym podejściu do bossa: biegnę z ogniska prosto na bossa wymijając wszystko po drodze, walczę solo bez summona NPC, szaty z max obroną fizyczną i przed błyskawicami, pierścienie Havela i obrony fizycznej, w walce zabijam najpierw Ornsteina i druga faza ze Smough'iem, Ornsteina pokonuję Zweihanderem ze wzmocnieniem ogniowym bo ma słabość na ogień + tarcza, Smough'a pokonuję Ogromną Pałką oburącz. To najlepsza kombinacja broni siłowych w moim przypadku - Zweihander + 10 przełamuje jednym silnym atakiem postawę Ornsteina, ale wolną Ogromną Pałką nie można go nawet trafić. Z kolei Smough na sterydach w drugiej fazie szybko mięknie od potężnych uderzeń Ogromnej Pałki, spokojnie kompatybilnej z jego szybkością. Po takim przygotowaniu boss padł od razu, ale miałem też trochę szczęścia. W sumie dało się bardzo przyjemnie pokombinować i zrobić ciekawą walkę w stylu Elden Ring :-)
Co myślę o tym bossie. Nie jest przereklamowany, to bardzo dobry boss, jakiego oczekuję od Soulsów. Szczerze mówiąc ulżyło mi, że mam nareszcie wymagające epickie starcie w tej grze i mam nadzieję, że dalej będzie podobnie na takim poziomie. Jakieś wady, zwłaszcza przy wcześniejszych porównaniach do Elden Ring? To, że wchodząc na arenę mamy zasłonę dymną przez którą Ornstein często od razu atakuje, czego nie widzimy i musimy się nauczyć, aby automatycznie uciekać w bok - hmmm, nie wada, bossowie Elden Ring w tym Godskin Duo, często tak robią choć tu przynajmniej to widać. To, że walczy się często z kamerą mając lock-on na bossie - hmmm, mała wada, raz przez to zginąłem. W porównaniu do Godskin Duo trudniej mi było kontrolować pozycję bossa w sensie utrzymania obu na wizji, przez co czasem bardziej wyczuwałem co robi Smough niż to widziałem - OK, nie wada, tym bardziej że można ich też na upartego zapętlić w kółko areny lub ganiać z jednej strony na drugą i trzymać cały czas przed sobą. Czy gra dobrze przygotowuje gracza do takiego bossa, który w sumie jest poważnym testem umiejętności na tym etapie gry? Gra do tego momentu przygotowuje do walki z bossami typu Smough. Dokładając do takiego typowego bossa spotykanego do tej pory, drugiego wroga, szybszego humanoida Ornsteina gra rzuca graczowi wyzwanie, ale jak najbardziej fair, bo to tak jakby np. dodać któregoś ze srebrnych lub czarnych rycerzy, których gracz już pokonał masę do tego momentu. Tak, Elden Ring lepiej przygotowuje do starcia z Godskin Duo - najpierw daje okazję powalczyć z jednym osobno, potem z drugim osobno, potem daje punkt łaski pod samym nosem bossa do bezproblemowego ćwiczenia do woli, plus standardowo summon NPC i duchy w dowolnej konfiguracji, aż do walki solo na końcu. Najważniejsza różnica jak dla mnie pomiędzy Godskin Duo a O&S z DS to szybkość względna gracza względem szybkości bossa. Ogólnie w Elden Ring, w tym Godskin Duo, boss jest szybki i my jesteśmy szybcy, postać reaguje od razu, stamina jest bardzo wybaczająca. W Dark Souls zarówno boss jak i gracz są wolniejsi, ale relatywna szybkość tego akurat bossa jest większa w stosunku do powolności postaci gracza, niezależnie od broni, plus wymaga ściślejszej kontroli staminy. Ktoś, kto przywyknął to szybkich natychmiastowych reakcji w Elden Ring musi się trochę przyzwyczaić. Przy tym wszystkim Ornstein and Smough nie przeraża i od pierwszego starcia gracz ma poczucie, że boss jest w zasięgu, tylko trzeba się postarać. Pierwsze wrażenie z Godskin Duo, podobnie jak kilku innych bossów w Elden Ring, jest inne - niesprawiedliwy, nierealny, nie do pokonania bez summonów - a potem jak to w ER uczymy się i dajemy radę. Ogólnie porównania tych dwóch bossów są fajne, ale jak dla mnie pełnią oni różną rolę. Ornstein and Smough to taki moment jak Tancerka z Dark Souls 3, pierwszy boss z prawdziwego zdarzenia, który komunikuje - od teraz żarty się skończyły :-) Godskin Duo to jeden z ciągu wielu różnorodnych bossów, gdzie gracz sam decyduje o ewentualnych momentach przełomowych, trudności, gotowości i przygotowania.
Tyle w temacie ode mnie. Najważniejsze, że mam po tym bossie odblokowane teleporty, uff, mała rzecz a robi dramatyczną różnicę dla kogoś o mentalności otwartego świata ;-) Teraz można zaczynać grać.
"Na cycki Mariki, musisz być głodny!"
... czyli moje ulubione obecnie powiedzenie ER :-) Godfrey i Hoarah Loux pokonany, ale nie w pełni zgodnie z warunkami mojego wyzwania. Miało to wyglądać tak: NG+8, Godfrey załatwiony toporem Godfrey'a, H-L pięściami i Tąpnięciem Hoarah Loux.
Pierwsza część się udała toporem Godfrey'a oburącz, choć to gówniana broń. Włączyłem jeszcze dla zabawy Tąpnięcie H-L na tym etapie i Szpon Bestii symulujący AOE Godfrey'a. Oba fajnie działają i pozwalają lepiej replikować bossa, ale trochę za wolno na tą walkę, więc ostatecznie topór załatwił sprawę. Pokonanie H-L jego własnym tąpnięciem można zapomnieć, pięściami jako tako, ale nie mam jeszcze takiego skilla, aby przetrzymać cała tą fazę. H-L dokończyłem normalną bronią. Ogólnie, przy naprawdę solidnych statsach i buffach, ginąłem w tej walce na 2 shoty, nie ma zmiłuj, trzeba było robić to wyzwanie na wcześniejszych NG+. Ale to kolejny fenomenalny boss ER. Podoba mi się bardzo rytm tej walki:
Godfrey faza 1: podskok, roll, roll, atak
Godfrey faza 2: podskok, podskok, podskok, roll, roll, roll, atak
Hoarah Loux: spierdalać, spierdalać, spierdalać, atak
Przyznam, że ta walka zajęła mi ładne parę dni i traciłem trochę wiarę w siebie. Ale zacząłem teraz robić Radagona i tu jakoś gładko poszło z Młotem Mariki. Na pamiątkę starcia z Godfrey i H-L załączam dwa rewelacyjne filmiki tej walki w wydaniu mistrzowskim, jeszcze poza moim zasięgiem. Pierwszy demonstruje cudne wykorzystanie różnorodnych zabawek w tej walce - to jest właśnie czar ER. Drugi to jest mój święty graal - pokonanie takich bossów bez turlania, samym bieganiem + tu akurat z podskokami koniecznymi trzy tąpnięciach. Cudo i jaka łatwość, oba no hit oczywiście. Może kiedyś dojdę do takiego poziomu :-)
1) Elden Ring - "Thy strength befits a crown" (Godfrey & Hoarah Loux) [NG+7, No Hit]
https://www.youtube.com/watch?v=syXtN6eTwVI
2) W komentarzu: Elden Ring NG+7 No Rolling,Damage Godfrey, First Elden Lord (Hoarah Loux)
Perfekcja, bez turlania :-o
2) Elden Ring NG+7 No Rolling,Damage Godfrey, First Elden Lord (Hoarah Loux)
https://www.youtube.com/watch?v=AZcEeJcFVt0
Mam 130h na liczniku, około 150level, gram buildem arcane/faith + katana, jestem chyba już blisko końca (Consecrated Snowfield) i musze powiedzieć, że mam ochote na kolejne 100h. Ta gra jest niesamowita. Po 2h sesji grania mam dość, wyłączam gre, a za pół godziny znowu mam ochote grać, bo rozkminiam czego jeszcze nie zrobiłem. Czyszcze całą mapke od samego początku, zaglądam w każdy zakamarek, robie każdą jaskinie, wszystkie questy itd. Gra dekady jak dla mnie, a zwłaszcza dla weteranów Soulsów.
Ścieżka krytyczna wyzwania z bossami na NG+8 skończona po pokonaniu Radagona i Elden Beast w ich stylu i ich broniami :-) Plan początkowy na tych bossów był taki: położyć Radagona Młotem Mariki i walnięciem Niszczyciel Złota, do tego inkantacja Włócznia Błyskawic, pokonać Elden Beast Mieczem Świętego Reliktu z umiejętnością Fala Złota i dobrać ewentualnie inkantacje emulujące jego ataki.
Radagona pokonałem razem z mimickiem, walcząc samym Młotem Mariki, bez Błyskawic. Zaciukanie bossa tym młotem, a zwłaszcza walenie z powietrza Niszczycielem Złota, to najprzyjemniejsza zemsta za wszystkie niesprawiedliwości w tej grze. Sam Radagon przy dłuższej walce, gdy się go szybko nie zabije, potrafi doprowadzić człowieka do szewskiej pasji. Więc walenie go długo w głowę z powietrza jego własnym młotem to jest to, czego mi było trzeba :-)
Do Elden Beast mam inny stosunek. Boss majestatyczny, dobrze wyuczony, nigdy mnie nie wkurza. Nie udało się sensownie skopiować jego stylu, użyłem tylko jego broni. Poległ zatem od dwóch Mieczy Świętego Reliktu w powerstance z wyskokami. Jednym mieczem i zwykłym atakiem jeszcze na upartego też można. Ale Fala Złota z tej broni w ogóle na niego nie działa. Inkantacja Eldeńskie Gwiazdy podobnie. Próbowałem jeszcze dodać beamy światła z umiejętności innych broni (Wielki miecz Złotego Porządku + Zaprowadzenie Porządku, Klinga Przywołania + Złota Klinga, Kosa Aureoli + Krąg Światła Miquelli), ale Bestia jest odporna na takie zabawki. Pozostało zatem użyć prostej siły jego miecza :-)
No i niestety, musiałem rozbić bossa na dwie części. Najpierw pokonanie Radagona jak wyżej, co skutkowało dłuższą walką i zużyciem ponad połowy butelek życia, za mało potem na EB. Dlatego w drugim podejściu pokonanie Radagona szybko silną bronią ogniową, na co jest słaby (niezgodne z założeniami wyzwania), i dopiero Elden Beast jak wyżej. W ten sposób muszę to sobie zaliczyć, bo mistrzem świata nie jestem.
W międzyczasie, w innym miejscu Ziem Pomiędzy, pokonałem też komandora Niall w zamku Sol Sztandarem Dowódcy i jego własną Protezą Weterana z Burzowym Kopnięciem. Tutaj imitacja bossa polegała dodatkowo na użyciu duchów dwóch żołnierzy, których on sam przywołuje do walki. To było 100% zgodne z warunkami wyzwania i ekstra walka z tego wyszła. W wyzwaniu pozostali jeszcze bossowie opcjonalni Malenia, Rykard i takie tam, to już na luzie.
A teraz dla relaksu ukochane już pełnym sercem Dark Souls, przynajmniej tutaj nie trzeba się denerwować na te nieludzkie akrobacje ;-)
Godzilla w Elden Ring czyli jak wywołać pojedynek potworów na Ziemiach Pomiędzy
Filmik Brandona Sandersona o tym, dlaczego powinniśmy grać w Elden Ring nie dawał mi spokoju. Dlatego na profilu NG+8 w ramach wyzwania odwiedziłem to miejsce i pokonałem Wielkiego Żmija Theodorixa jego Łuskowym Mieczem Magmowego Żmija. To nie była banalna walka - zwracam honor Brandonowi. Skojarzyła mi się z bossami, z którymi mam obecnie do czynienia w Dark Souls. Czyli taki typowy, porządny, soulsowy przeciwnik. Bardzo fajny.
Po pokonaniu bossa dalej coś mi nie dawało spokoju. Wróciłem tam ponownie na jednym z profili ukończonej Nowej Gry. Rozejrzałem się uważnie po tej pięknej okolicy i postanowiłem urządzić pojedynek potworów. Zaggrowałem jedną dużą ośmiornicę lądową przy Jaskini Porzuconych i dwie duże ośmiornice lądowe odpoczywające na skale, razem trzy. Ruszyłem następnie na Theodorixa i też go zaggrowałem. Po krótkiej chwili jazdy koniem pomiędzy Żmijem i ośmiornicami, wrogowie rzucili się na siebie i rozpoczął się prawdziwy pojedynek potworów, jak w filmie. Hollywood by się nie powstydził. Theodorix jak stanie na 2 nogach wygląda jak wykapana Godzilla, ale agresywne ośmiornice nie mają przed nim żadnego respektu. Najbardziej spektakularny widok, gdy któraś przyczepi mu się zaciekle do ogona. Było na co przez parę minut popatrzeć. Nie udało mi się tylko włączyć do walki dużego kraba, który tez się plącze po okolicy. Ani boss ani krab nie byli sobą zainteresowani. Trochę dziwne, bo Theodorix potrafi na tej arenie zaatakować też małe krabiki, autentycznie! No ale koniec końców Godzilla jak przystało na porządnego potwora wygrał z ośmiornicami, choć tym udało się zbić mu połowę paska życia. Wypuściłem jeszcze do walki dwóch Rycerzy Godricka, którzy trochę pomęczyli bossa i dobiłem Theodorixa dwoma kolosalnymi młotami, aby było wiadomo kto rządzi na Ziemiach Pomiędzy. Taki przypadek.
Jak ktoś chce sprawdzić to klimatyczne miejsce w Śnieżnej Krainie, to przy Jaskini Porzuconych, łatwo dotrzeć z punktu łaski Dno Uświęconej Śnieżnej Doliny. Przy tym samym punkcie łaski można w nocy spotkać parę rycerzy Nocnej Kawalerii eskortującej karawanę, czyli mini bossa w wydaniu duo. Bardzo ich lubię w tym wydaniu i w tym miejscu na dużej śnieżnej przestrzeni w nocnej atmosferze. Jeżeli nie walczyliście to polecam. Boss daje pełną zbroję Nocnej Kawalerii, którą uważam za jedną z najlepiej wyglądających. A jako ekstra bonus na skałach za Theodorixem można znaleźć kamień max ulepszenia +25 zwykłej broni i drugi taki kamień po zabiciu Nocnej Kawalerii. Super lokacja. No i dokładnie tak jak pokazał Brandon Sanderson na swoim filmie, Jaskinia Porzuconych wygląda cudnie jak się dobrze i bez pospiechu przypatrzeć szczegółom.
Chillout na NG+100 i teoria chodzenia w Elden Ring
Obejrzałem w zeszłym tygodniu dwa filmy z przechodzenia Elden Ring, które rzuciły mną w dwie różne strony. Jeden załączony to "Chill NG+100 Full Run". Ten film wprowadził mnie w stan zadowolenia i relaksu. Przejście gry na NG+100 z max LV713 z wszystkimi atrybutami na 99, w 1h 17 min. Bez spinki, bez tricków, normalną trasą, normalne walki, jeden build, dwie fajne bronie. Oglądanie tego przebiegu ma wpływ relaksacyjny i edukacyjny. Wyobraźcie sobie mieć taki stan gry, że człowiek siada np. w niedzielne popołudnie i przechodzi sobie grę w ponad godzinkę :-) Edukacyjny jak dla mnie. Bo to dokładnie takie przejście, taką trasą, z takimi bossami, z trochę tylko innymi broniami, jak ja robiłem swoje chilloutowe speedruny na NG+ < 10, tylko mi to zajęło dokładnie godzinę dłużej 2h 17 min. Autor zginął dwa razy: raz na Godskin Duo i raz na Radagonie. Moja pierwsza śmierć też była na Godskin Duo, ale potem ginąłem jeszcze parę razy. Ta jedna godzina różnicy w przejściu gry to jest wielka różnica w klasie graczy. Podpatrując takich zawodników zawsze można się czegoś nauczyć. Ja np. z jego przebiegu dowiedziałem się 4 nowych rzeczy:
1) Smocza Halabarda to niesamowita OP broń, dopiero teraz ją sobie zebrałem i dołączyła od razu do mojej TOP kolekcji
2) W Farum Azula jest skrót z góry przez dziurę do tego bliższego punktu łaski przy samym Godskin Duo, bez skakania w 2 strony, tyle razy tam biegałem i nie zauważyłem
3) Młotowe ataki Radagona można spokojnie parować zwykłym puklerzem - no to jest ostateczna motywacja, aby wymasterować parowanie
4) Koniecznie trzeba się nauczyć parowania Maliketha, aż miło popatrzeć, najwyższy czas
Jak wiadomo gra osiąga max stopień trudności na NG+7 i kolejne NG+ są na takim poziomie jak NG+7. NG+8 czy NG+100 nie ma znaczenia. Ciekawym dla mnie było, że autor pomimo max Levela wciąż był miejscami zagrożony śmiercią na 2 shoty, co jest również moim doświadczeniem na LV prawie 300.
I drugi film "Can you beat Elden Ring while only walking", który mnie strasznie przybił. Czy można przejść grę wyłącznie chodzeniem? Bo takiego wyzwania jeszcze nie widziałem i jak zobaczyłem, to aż się spociłem. To gorsze chyba niż przejść grę z zawiązanymi oczami. Warunki: od początku do końca gry trzeba chodzić, nie wolno wyjść z animacji chodzenia, zawsze jedna stopa musi być na ziemi, nie wolno biegać, nie wolno szybko biegać, nie wolno jeździć koniem, nie wolno siadać w punktach łaski, nie wolno chodzić po drabinach, nie wolno skakać, nie wolno się turlać, nie wolno używać broni i umiejętności powodujących zaprzestanie chodzenia, mierząc i strzelając z łuku trzeba chodzić itd. :-o Horror! Po prostu można tylko chodzić. Warunek wykluczający odpoczynek w punktach łaski nie dotyczył 3 punktów łaski w grze, w których pewne interakcje są obowiązkowe (Melina). To jedyne trzy punkty, w których gracz mógł podnieść swój Level i dokonywać zmian. Przeszedł w ten sposób jakoś grę w 120+h, ale aż bolało patrzeć. Czynności, które nam zabierają kilkadziesiąt sekund tu trwały czasem kilka godzin. Są mega wariaci na tym świecie. Autor zastosował tylko jeden myk, którego zupełnie nie rozumiem, bo aby przetrwać niektóre walki ustawił jakimś cudem Poise na 20 000 (słownie dwadzieścia tysięcy). Pojęcia nie mam jak się takie czary robi. Normalny max Poise to 130. Tak czy siak ciekawe czym jeszcze nas zaskoczą tacy fani.
Elden Ring - Chill NG+100 Full Run Walkthrough
https://www.youtube.com/watch?v=f4eV1teSZZI
Czy zastanawialiście się kiedyś jak jak on umarł? Mała rzecz a śmieszy.
Have you ever wondered how this guy next to the stairs died? - Elden Ring
https://www.youtube.com/watch?v=4iSSNgFABmc
Kule w Akademii pozostaną już na zawsze obiektem memów
So I tried The Ball | Elden Ring
https://www.youtube.com/watch?v=zXWdrzEpPsI
Ja obstawiam grudzien 22 / 1q 2023
PS5
Technicznie, wersja na Xboxa i Playstation praktycznie niczym się nie różni, jedynie Dark Souls 3 na Xboxa jest w 900p a na ps w 1080p. Na obydwu platformach masz 60 klatek we wszystkich częściach. Jeżeli chodzi o wydanie pudełkowe to na xboxa masz wszystkie 3 części w jednym pudełku , a na ps masz 3 pudełka.
Fanboy Elden Ring vs Dark Souls :-)
==============================
Czyli skończyłem Dark Souls Remastered. Z DLC oczywiście i z przejrzeniem post factum serii FightinCowboya, aby się upewnić, że wszystko zaliczyłem. W trylogii Dark Souls odbyłem zatem drogę dokładnie w przeciwnym kierunku niż większość graczy: od DS3 do NG+7 przez DS2 do DS, wszystko przez ostatnie 12 miesięcy :-) Co myślę o Dark Souls jako zatwardziały Elden Ringowiec? Szkoła Falenicka czy Otwocka? Soulsy czy Elden Ring? ;-)
Krótko - rewelacja! Gra fenomenalna, kultowa, klasyk, ponadczasowe arcydzieło. Klimat, styl, artstyle, widoki, budowa świata, gameplay, sposób opowiadania historii, humor, mega wciągająca, formuła która dała początek tylu wspaniałym grom, absolutnie aktualna i uzależniająca do dziś. To, że można w 2022, po tylu latach odpalić tą grę, od razu się odnaleźć i bawić na takim poziomie jak w najnowsze produkcje studia to jest rozwalające. Pokazuje tylko jak genialne są pierwsze Dark Soulsy i jak potem wystarczyło nic nie zepsuć, rozwijać tylko umiejętnie formułę w różnych kierunkach, a nie odkrywać nowego koła. I dalej [..................] tu w nawiasie możecie sobie wstawić 10 stron szczegółowych zachwytów nad różnymi elementami jak to robiłem dla Elden Ring. Grając w Dark Souls pomyślałem sobie przez chwilę jakby to było, gdybym w nią zagrał w 2011, gdy nie było jeszcze tego bogactwa kolejnych tytułów. No ewidentnie zakochałbym się w tej grze bez pamięci, rozkminiał do najdrobniejszego szczegółu, wymasterował, przechodził po 10 razy, i postawił na świeczniku jak ideał do końca życia, broniąc jak niepodległości przed wszelkimi uwagami :-) Stąd sympatyzuję ze wszystkim weteranami. Ale nie grałem wtedy. Za to słyszałem, że jest niedoścignionym ideałem. Słyszałem też, że Dark Souls II to wypadek przy pracy, że Dark Souls III to szczytowe osiągnięcie formuły Soulsów, Sekiro to inna bajka i najtrudniejsza, a Elden Ring najpierw nic nie słyszałem a potem trochę kręcenia nosem :-) Po cierpliwym ograniu tych wszystkich gier myślę, że u mnie wszystko znowu na opak. Dark Souls to perła ale nie pozbawiona przypadłości wieku dziecięcego, Dark Souls II to majstersztyk ale w swojej własnej formule, Dark Souls 3 to parę kroków wstecz w kilku kwestiach ale przeskok na inny wyższy level w mechanikach i bossach, Sekiro to inna gra ale najłatwiejsza najtrudniejsza walka (tak, to nie pomyłka słowna, naj i naj jednocześnie), Elden Ring to ideał który bierze wszystko co najlepsze z poprzedników, miesza, dodaje swoje atrakcje w zupełnie nowym świecie ;-)
Mając w sobie sporo zachwytu i uznania dla Dark Souls nie mógłbym oczywiście dać jej mniej niż 10/10. Z drugiej jednak strony te parę niespójności, których nie miałem w innych grach studia, i które wybaczam, wstrzymują mnie trochę przed taką max notką. Pozostawiam zatem bez liczbowej oceny. Gra jest klasą samą w sobie i nie potrzebuje jakiegoś tam mojego oceniania. W ogóle po skończeniu trylogii uznaję wszystkie gry FS za arcydzieła, zwłaszcza w porównaniu z mainstreamem, wszystkie uwielbiam, a która tam między nimi lepsza lub gorsza to już zależy od tego kto od której zaczynał, jakie ma własne sentymenty i upodobania. Ja pozostanę przy Elden Ring jako tej Naj Naj :-) Dark Souls polubiłem na tyle, że przechodzę jeszcze NG+, a Elden Ring na stałe pozostaje otwarte i praktycznie nie wychodzi z konsolowego Quick Resume. Po skończeniu Dark Souls wydaje mi się, że częściowo rozumiem też niektórych graczy kochających stare Soulsy, którym mniej przypadł do gustu Elden Ring. Rozumiem jednocześnie tych (poważnych) graczy, którzy odbili się kiedyś od pierwszych Soulsów i zrazili na zawsze do FS, a odnaleźli w Elden Ring. Myślę, że wszyscy możecie ponownie spróbować spojrzeć życzliwym okiem na obie gry, bo obie po dokładniejszym poznaniu są genialne. Ale nie byłbym sobą gdyby nie stwierdził ponownie, że Elden Ring jest rzeczywiście mixem i zwieńczeniem wszystkiego co najlepsze w produkcjach FS od samego początku, a przy tym tworzy swój unikalny, nowy charakter i dokonuje niemożliwego, pozostając paradoksalnie najbardziej przystępnym i jednocześnie zdecydowanie najbardziej wymagającym wytworem studia. Modulo Bloodborne, którego nie znam i chyba nie poznam.
Czym są te małe spostrzeżenia lub nawet niedoskonałości, które mnie trochę zaskoczyły w Dark Souls przy całej swojej reputacji i zachwytach? Uwaga weterani! To nie krytyka, piszę tylko co mi się akurat rzuciło w oczy lub czasem trochę uwierało, co nie jest wadą i nie umniejsza klasie gry. Nic wielkiego. Kocham tą grę!
*** Ogólnie trochę nierówny poziom lokacji i bossów. Są lokacje genialne, w których każdy element jest na miejscu, ma sens, tworzy to osławione Soulsowe wyzwanie przechodzenia inteligentnej ścieżki zdrowia. Są lokacje nudne i statyczne z kolejnymi rzędami identycznych mobów, poustawianych jak żołnierzyki na makiecie, przez które trzeba się przedrzeć bez większego polotu. O bossach dalej.
*** Budowa świata, lokacji i ogniska! Tak, świat jest skonstruowany po mistrzowsku. Trzeba było wiele wysiłku i wyobraźni, aby to stworzyć, połączyć, poprowadzić. Jak ktoś lubi takie skomplikowane zawijasy, to ma prawdziwy raj. Jak dla mnie genialna kreatywność, ale trochę przekombinowane. To znaczy ten element nie sprawiał mi aż takiej przyjemności jak się podziewałem. W niektórych lokacjach, zwłaszcza dużej ilości ciemnych lokacji w tej grze byłem zwyczajne znużony i nie miałem frajdy z odkrywania tych przejść, zwłaszcza w ciemności. Są lokacje gdzie ten balans jest perfekcyjny. Ale w wielu przypadkach to takie przedobrzenie 120/100 jak na mój gust. Tu np. Elden Ring jest dla mnie ideałem 100/100 tyle ile trzeba i w różnorodny sposób. Ale to indywidualna sprawa. Myślę też, że stare Zeldy sprzed 2010 robią to mimo wszystko ciekawiej, bo nie idą tylko w ilość krętych korytarzy, ale jakość i różnorodność sekretnych mechanizmów środowiskowych. Polecam! Do tego dochodzi temat ognisk i szybkiej podróży (teleportów). Na początku mi się nawet podobało i rozumiałem zamysł jako zachętę dla gracza do poznawania tych wszystkich ukrytych przejść. Ale przyszedł moment kiedy nie miałem jeszcze teleportów, a miałem serdecznie dość tego biegania między ogniskami. Tak gram, lubię eksperymentować, sprawdzać, wracać, odwiedzać kupców, co chwila coś zmieniać u kowala, dokupować, dofarmiać jakieś ulepszenia. Do momentu odblokowania teleportu to była udręka, pomimo wszystkich skrótów. Poza tym w niektórych miejscach można się ładnie zapędzić i prawie zakleszczyć, a potem długo wracać do domu. Nawet z odblokowanym teleportem nie jest idealnie. Nie jestem leniwym graczem i ograniczenie punktów teleportu nawet mi się spodobało, ale ich dobór już mniej. Mam 3 punkty w lokacji gdzie potrzebuję jeden, a tam gdzie rzeczywiście potrzebuję się często przenosić nie mam żadnego. Do tego jakieś czasowe fabularne wygaszanie dwóch ważnych ognisk. Cieszę się, że FS w DLC i we wszystkich kolejnych grach to wyprostowało, dając pełną swobodę poruszania po świecie, bo to jest upierdliwość przez którą straciłem masę czasu, nawet jeżeli miałem przez to odnaleźć różne ukryte smaczki. Niektóre moje ulubione lokacje to Sen's Fortress, Archiwa Książęce, Anor Londo przez wspomnienie DS3, lasy wszelakie i ..... The Great Hollow - genialnie zaprojektowane. Nielubiane - wszystkie ciemnice i ścieki. Blightown górną część szykowałem się na taki nieludzki marsz, że przeszedłem bez jednej śmierci :-) Dla mnie poruszanie się po świecie i wygoda w Elden Ring jest obecnie niedoścignionym ideałem.
*** Bronie, ulepszenia, zarządzanie, mechanika walki. Z broniami byłem zaskoczony na wielki plus, że w starszej grze czuję się od razu jak w domu, znajome bronie, super się nimi walczy. Ulepszenia i ilość kowali to znowu lekkie przekombinowanie Cieszę się, że ewolucja w kolejnych produkcjach a zwłaszcza w Elden Ring doprowadziła do dużo prostszego i sensowniejszego mechanizmu ulepszeń. W Dark Souls głowa boli i dojść samemu co jak i u którego kowala, nawet znając inne Soulsy to ... niepotrzebnie zbyt skomplikowane. Jeszcze gdyby to nie miało konsekwencji to pół biedy. Ale naprawdę można na początku władować wiele cennych kamieni w jakąś broń, aby potem odkryć, że to inaczej trzeba ulepszać i odkręcać. Mechanika walki? Gracz Elden Ring musi się trochę przestawić, bo na początku powolność, jak z kulą u nogi, i to nie przez wymagającą staminę. Ale to trzeba wybaczyć pierwszym Soulsom. DS2 poszło konsekwentnie w kierunku takiego wolnego dziergania na każdym poziomie i zrobiło z tego sztukę samą w sobie, co po przyzwyczajeniu ma swój urok. DS3 poszło w kierunku większej płynności i szybkości. Sekiro poszło w szybki przyjemny rytm. Elden Ring to poezja płynności. Jak się przełącza z Elden Ring do Dark Souls, to czuć pewną toporność, a w druga stronę tą lekkość i płynność. Ale to nie wada, to są Soulsy, a więc i tak o niebo lepsze niż w innych grach. Jedna mechanika walki, która mnie zaskoczyła w stosunku do wszystkich innych gier FS. 3/4 gry można przejść nic nie robiąc tylko trzymając przed sobą tarczę, poczekać aż wróg zaatakuje i się od niej odbije, jeden strzał silną bronią i zabicie wroga. To działa na zdecydowaną większość nawet dużych mobów w tej grze i nawet niektórych bossach, przy odpowiednich statsach, tarczy i broni oczywiście. Przez to tak naprawdę większość lokacji z mobami nie była wyzwaniem. I jeszcze jedna unikalna rzecz. Każdą inną grę FS mogłem przejść jedną wybraną silną bronią, która mi załatwia bossów i małe szybkie moby. W Dark Souls nie byłem w stanie używać wyłącznie swoich ulubionych największych broni i zawsze musiałem mieć drugą mniejszą broń pod ręką np. Wielka / Ogromna Pałka i mała Pałka, Topór Demona lub Smoczy Topór i jednocześnie szybszy miecz, w zależności od sytuacji. Skończyło się na tym, że od połowy gry zacząłem używać niepozorny Wielki Miecz Wężoczłeka, który się okazał taką bronią uniwersalną na wszystkie okazje i dał mi wiele radości. Nie narzekam, bo uwielbiam takie eksperymenty z bronią, ale Ci, którzy twierdzą, że muszą zmieniać buildy w Elden Ring - to nie pierwszyzna.
*** Bossowie, czyli najważniejsze na koniec. Hmmm. Dark Souls ma tą osławioną bossową reputację. Stawiam tezę, potwierdzoną już w praktyce, że to przesadzony mit. Bossowie są w większości tak łatwi jak w Dark Souls II, gdzie to jest konsystentnie utrzymywany chilloutowy poziom. Mówię to z całą odpowiedzialnością. Ale nie wszyscy. W podstawce Dark Souls jest jeden boss z prawdziwego zdarzenia - Ornstein and Smough. O tym bossie i podejściu do niego pisałem wcześniej. Naprawdę super. Reszta szczerze nie dorasta do sławy i reputacji, o której się tyle mówi. To tak jakby cały zespół zwykłych deweloperów pracował nad w miarę OK bossami, a jednemu kreatywnemu geniuszowi dali do zrobienia Ornstein and Smough. Potem ten geniusz zrobił bossów w DLC i stworzył cały zespół do bossów w Dark Souls 3. A tamtych deweloperów zwolnili z czasem. W DLC z kolei zupełnie inna sytuacja, tu wszyscy bossowie super - Sanctuary Guardian, Knight Artorias, Manus, Black Dragon Kalameet. Knight Artorias to boss idealny 100/100. Pokonałem go w 3-ciej próbie, a myślałam jeszcze po drugiej, że pewnie z 10 razy będę musiał podchodzić. To jest geniusz projektu tego bossa, że człowiek uczy się go naturalnie nawet tego nie zauważając. Mechanicznie i jako wyzwanie idealnie dopasowany dla tej gry. Manus podobnie i mógłbym powiedzieć nawet, że najtrudniejszy, ale...... :-) w trzecim podejściu z ciekawości ubrałem silną czarną zbroję, zastosowałem piromancję Ciało z Żelaza i ...... przez przypadek pokonałem go stojąc w miejscu bez ruchu czekając aż przyjdzie i zaatakuje (Ciało z Żelaza praktycznie uniemożliwia turlanie i chodzenie), następnie wymieniając siłowe ciosy mieczem + czasem naszyjnik na jego ciemną magię. Ha, taki myk i taki straszny boss! Bez tej piromancji jest jednak bardzo ciekawym i szybkim wyzwaniem. Black Dragon Kalameet cudo walka. Z kolei boss końcowy z podstawki Gwyn Lord of Cinder to jakiś żart. Podejście do areny epickie, ale walka - pokonałem go w pierwszym podejściu stojąc praktycznie w miejscu, okładając mieczem i nawet bez parowania jak to trywializuje FightinCowboy. Asylum Demon, Demon Firesage, Stray Demon - to wszystko ten sam demon w trzech odsłonach na ścieżce fabularnej. Jeżeli ktoś krytykuje całkowicie opcjonalne Awatary przy Drzewach w Elden Ring, które zresztą bardzo lubię - w Dark Souls to są prawie te same bossy, tylko się powtarzają na krytycznej ścieżce fabularnej. Mi to nie przeszkadza, że się powtarzają, ani że są głównymi bossami, piszę tylko w kontekście Elden Ring. Titanite Demon powtarzany 10 razy i też OK. Niektórzy bossowie np. Taurus Demon czy Pinwheel powtarzane dalej jako moby. Też OK. Najgłupszy boss serii - The Bed of Chaos. Jedyny chyba boss FS, który zapamiętuje progres przy śmierci gracza i nie każe przechodzić siebie od początku, to FS musiało zmienić po wiadomych reakcjach graczy. Gdyby tego nie zmieniono, i trzeba by było za każdym razem powtarzać 3 fazy bossa, i byłby on konieczny do skończenia gry, to dałbym sobie z nią spokój. Nie uznaję żadnych tam save&quit czy cheesów z bombami, które i tak są niemożliwe w obecnej wersji. Widziałem jak go można zrobić git gut, ale podobnie jak FightinCowboy - dziękuję za bieganie do takiego bossa. Czy po tym wszystkim uważam, że Dark Souls ma nędznych bossów - absolutnie nie. Do tego dochodzi średnia sympatycznych i przyjemnych bossów typu Quelaag. Ale wyprostowałem sobie w głowie pewne wyolbrzymione mity, a innych graczy, którzy narzekają na bossów w Elden Ring, porównując do DS, zachęcam do zrobienia tzw. reality check.
Na zakończenie, jeden przykład mówiący więcej niż 1000 słów. Końcowe lokacje i kilku ostatnich bossów Dark Souls przeszedłem w jednym kilkugodzinnym posiedzeniu, bo tak wciągająca gra! Po napisach końcowych i przejściu do NG+ z ciekawości przeskoczyłem z powrotem na Elden Ring. Chciałem sprawdzić jak mi się będzie grało. Czyli szkoła Falenicka czy Otwocka :-) Pobiegłem dla zabawy do pierwszego lepszego mini-bossa człowieka dyni w piwnicy Sellen, jednego z pierwszych w grze, bo takie pomniejsze lokacje mam niezrobione na aktualnym NG+. Zróbcie sobie kiedyś taki test, będziecie zaskoczeni jaką poezją mechaniki, płynności i szybkości jest walka nawet z mobami i bossami w Elden Ring, i jaki postęp zrobiło FS w tym zakresie w stosunku do starych produkcji :-) Obiektywnie, lepiej mi się walczyło ze zwykłym człowiekiem dynią w Elden Ring, niż z końcowym bossem w Dark Souls ?!? Ale to nie wszystko. Ostatnie lokacje w Dark Souls i DLC przeszedłem praktycznie bez żadnej trudności. W Elden Ring po człowieku dyni przerzuciłem się do Haligtree, bo tam akurat w swoim bossowym wyzwaniu na NG+8 zmierzam aktualnie w kierunku Malenii. Odcinek od drugiego punktu łaski Haligtree do Loretty. Level postaci 297, zbroja łuskowa, blasphemous blade i doświadczenie kilkunastu przejść gry. Nie byłem w stanie nawet dojść do bossa przez kilka razy, a jak mi się raz udało to zginąłem natychmiast, na Loretce......?1? Dopiero jak się powoli przestawiłem na tryb ER to lepiej. Dlaczego? Krok pierwszy - trzy ślimaki 3 i 3 krystaliany - to trzeba albo umiejętnie rozkminić, albo umiejętnie przebiec. Potem chmara grzybowatych zombie, które jak dorwą człowieka to koniec. Lepiej przebiec. 2 silne śmigające w powietrzu lwie moby to łatwo. Dalej dwóch mega przypakowanych czarodziei na dystans - znowu przebiec albo mega walka. Jak to się uda to dopiero Loretka. Jeden pierwszy z brzegu krótki odcinek Elden Ring, a takich rzeczy po prostu nie ma w całym DS.
Dlatego na koniec - Dark Souls genialne, Elden Ring genialne, ale na szczęście trochę inaczej, dlatego nie trzeba wybierać tylko warto zagrać w obie :-)
Słodka zemsta na Malenii
Możliwa na NG+ po wcześniejszym pokonaniu Malenii innym sposobem i zdobyciu jej katany. Ten sposób to mały odwet za ewentualne zszargane nerwy z pierwszej walki.
================================================================================
Broń: katana Dłoń Maleni +10 (Hand of Malenia)
Umiejętność broni: Taniec Ptaka Wodnego (Waterfowl Dance)
Silny nadziewający atak R2
Atrybuty zgodnie ze skalowaniem katany Dex 80
Talizman Odłamek Aleksandra dla wzmocnienia umiejętności
Kamienna Opuszkowa Tarcza + 25 ze wzmocnieniem zasłony 90 w lewej ręce (mega ciężka 26,5)
Talizman Wielkiej Tarczy do dalszego max wzmocnienia zasłony
Jak ktoś ma opanowany moveset Malenii i wybiegany z unikami Waterfowl Dance to oczywiście bez tarczy
Silna zbroja o porządnej ochronie, może być nawet Łuskowa, najlepiej Kozobyka
... ale koneserzy oczywiście w szatach własnych Malenii
Talizman Arsenał Wielkiego Naczynia, aby to wszystko unieść w razie czego
Eliksir, inkantacje wzmacniające, przedmioty wzmacniające atak / obronę - zgodnie z własnym upodobaniem
Mimic +10
================================================================================
Wchodzimy na arenę, przywołujemy mimica, a jak ktoś czuje się mocny to bez. Spamujemy z wyczuciem Waterfowl Dance czyli najsłynniejszy atak Malenii. Mimic będzie doskonale wiedział, aby robić to samo. Patrzymy z uśmiechem jak Malenia pada co chwila na ziemię, po przełamaniu postawy, od swojego własnego ataku. Do tego silny nadziewający atak R2. Tarcza Opuszkowa w najsilniejszej konfiguracji wtedy, gdy się nie chce biegać i robić uników, pełna 100% ochrona przy minimalnym zużywaniu staminy. Chroni nawet przed Waterfowl Dance Malenii. Trochę się jej tam będzie odbudowywać zdrowie, ale przy szybkim waterfowlowym tandemie z mimickiem w drugą stronę nie nadąży. Nie jest to najłatwiejszy sposób walki jak niektórymi buildami OP, ale pierwsza faza powinna przejść bez specjalnych problemów, w drugiej trzeba się skupić. Za to satysfakcja z samego tłuczenia Malenii jej własną bronią i jej legendarnym atakiem bezcenna, nawet jak ktoś nie przejdzie tak od razu całej walki :-)
Traktowanie Malenii w ten sposób jest fajniejsze niż np. Radagona Młotem Mariki z powietrza, bo on nie pozwala sobie na to bez zaabsorbowania mimickiem. Na Malenii można sobie ćwiczyć Waterfowl Dance solo.
Pytanie: czy w Przeklętym Farum Azula, jeśli pominie się pierwsze miejsce łaski (Rozpadający się grób bestii), jest sposób na powrót do niego? Przebiegłem cały pierwszy odcinek uciekając przed bestiami i szukając miejsca łaski i znalazłem dopiero drugie, to za smokiem, a wiem że w pierwszej części tego obszaru zostawiłem kilka przedmiotów, więc fajnie byłoby móc tam wrócić.
Ciekawe. Może jest jakieś przejście z powrotem, ale musi być dość nieoczywiste. Przebiegłem się teraz do lokacji bossa końcowego skąd wizualnie najbliżej, ale nie bardzo jest możliwość. Może jest tam jeszcze jakiś myk od dołu z lokacji za dachem, ptaki, błyskawice, smok itd. czyli pod areną bossa końcowego. Może ktoś, kto przechodził na 100% z przewodnikiem będzie wiedział. Ostatecznie nie przypominam sobie nic bardzo ciekawego ze znajdziek na tym odcinku, bo zwykle go po prostu przebiegam.
Jest jeden sposób z glitchem, o którym wiem, ale którego nigdy nie stosowałem. Wpisz na yt "Farum Azula teleport". Wybierz coś z glitch w nazwie i datą po marcu, najlepiej w okolicach patcha 1.05. Ogólnie idziesz do punktu łaski The Four Belfries po lewej stronie jeziora Liurnia. Znajdujesz wieże z ołtarzami i teleportami, 3 różne obok siebie. Jeden z teleportów przenosi do Farum Azula, zobacz na yt dokładnie który. Ale nie do właściwej lokacji, tylko do takiej specjalnej wiszącej skały z widokiem na właściwe Farum Azula, do którego nie możesz stąd przejść. To jest fajny zabieg, który ma na początku gry dać nam widoczek i smaczek lokacji, która nas czeka później. Można tam też znaleźć jeden z talizmanów ochronnych. To tego punktu wszystko jest legalne. Następnie musisz z tego miejsca zrobić szybką podróż do konkretnego punktu łaski. Kiedyś to było do groty perfumiarza, a teraz chyba do zamku Stormveil przed Margit, ale nie pamiętam już, sprawdź w filmie. W trakcie tej szybkiej podróży trzeba zrobić quit&save z gry i ponowne uruchomienie przenosi podobno do właściwego początku Farum Azula, jak po Olbrzymie. Na pewno to było możliwe, ale nie wiem czy nie usunięto jakimś ostatnim patchem, nie biorę odpowiedzialności, nigdy też nie korzystałem, bo nie lubię takich myków z quit&save.
Faktycznie, podobno ten glitch nadal działa. Problem w tym, że wymaga przeniesienia się do konkretnego miejsca na mapie w milisekundowym okienku czasowym, co jeszcze utrudnia pad, w którym przycisk od mapy nie zawsze zaskoczy. Także te próby spowodowały już we mnie więcej frustracji niż jakikolwiek boss. Będę musiał odpuścić tę łaskę, choć niechętnie, bo chciałem mieć całą mapę odkrytą w 100%.
Nie wiem czy Cię pocieszę, ale przeniosłem się specjalnie dla sprawdzenia do tego miejsca łaski. Jest tam do zebrania jakaś suszona wątroba i biały kieł, czyli przedmioty, których osobiście nigdy w grze nie używałem, więc potencjalnie mała strata. Zakładam, że wcześniej, przy miejscu gdzie Cię przeniosło po Kuźni Olbrzymów, przy schodzeniu, zgarnąłeś jakiś tam chyba kamień ulepszeń i runę, bo nie mogłeś ich nawet pominąć. Zatem chodzi tylko o odblokowanie tego jednego punktu łaski. Szczerze, jak już przebiegłeś, to nie warto. Ja, mimo że zawsze przebiegam ten odcinek bez walki, to mam tak, że jak widzę ten punkt łaski, to muszę tam wbiec i aktywować. A w tym przypadku jest tak, że zdążysz go tylko odblokować i już masz na karku 2-3 bestie, które za Tobą gonią, i zwykle giniesz, zanim zdążysz odpocząć i zresetować stan świata. Nie wiem czemu to robię, bo przy kolejnych przejściach lepiej po prostu pobiec pod smokiem od razu do drugiego i stamtąd działać. Szybciej i wygodniej.
Natomiast jeszcze zaintrygowało mnie to, że tam na początku, gdzie chciałeś wrócić, trochę przed, są dwie wysokie wieże i jakieś platformy. Myślałem, że może jest tam jakieś przejście z areny lub spod areny bossa końcowego tej lokacji, ukrytą windą lub ścianą, bo tam to się wizualnie zapętla. Przeczesałem sobie szybko te miejsca, ale nic nie znalazłem.
Ornstein and Smough vs Godskin Duo 2.0
Muszę przyznać, że NG+ w Dark Souls jest bardzo przyjemne i szybko biegnie. Mając po pierwszym przejściu w głowie mapę świata i główne patenty, można się już na spokojnie pozachwycać urokiem tej gry i jej smaczkami, a jest czym. Nawet gdy poziom trudności trochę podskakuje. To mnie doprowadziło ponownie i z nieukrywaną radością :-) do Ornstein and Smough. Podszedłem do tej walki jak za pierwszym razem solo i 2 razy oberwałem :-o Na NG+ Ornstein już nie leciał na ziemię od jednego silnego ataku olbrzymiego miecza, a Smough mnie załatwiał na 1-2 hity w drugiej fazie. Fajnie, pomyślałem. To mnie skłoniło do przemyślenia podejścia i poprowadzenia tej walki jak należy, systematycznie i z pełną kontrolą, a wtedy... okazała się naprawdę łatwa. Następnie do kolejnego porównania z Godskin Duo. Na czym polegała łatwość tej walki? Zbroja i tarcza chroniąca przed błyskawicami. Broń dowolna, z którą się dobrze czujemy, oby w miarę mocna, nie za wolna, może być posmarowana ogniem na Ornsteina. Następnie 3 punktowy patent na łatwy przebieg walki: 1) bierzemy bossów w kółeczko na dystans, aby mieć obu cały czas na wizji, skupiamy się na Ornstein, obserwujemy co robi Smough, po każdym ataku Ornsteina, gdy drugi boss pozwala, 1-2 kontrataki i dalej w kółko 2) leczymy się tylko za filarami 3) druga faza ze Smough na sterydach okazała się banalna, dosłownie wystarczyło stać za pojedynczym filarem, trzymać go cały czas po przeciwległej stronie, po każdym jego ataku jeden i tylko jeden kontratak mieczem i z powrotem za filar - to strywializowało tą walkę. Ornstein and Smough wciąż pozostaje moim ulubionym bossem w podstawce Dark Souls, którego będę zawsze ciepło wspominał. Epickie wejście, klimat, charakter, walka do przyjemnego rozkminienia, świetny pomysł na drugą fazę - to fajniejsze niż u Godskin Duo. Nawet jak sam boss łatwiejszy od naszej ulubionej Elden Ringowej koszmary ;-) Ale walki z tymi bossami faktycznie mogą się kojarzyć, nawet ganianie w kółko i układ z filarami podobne, choć gruby z Godskin Duo jak się wkurzy to i filary nie pomogą ;-) W bonusie podsumowałem sobie 3 poziomy trudności na tych bossów, każdy możne zmienić nazwy, i przesunąć w górę lub w dół, w zależności od własnych umiejętności:
Ornstein and Smough:
*** Hard - solo, najpierw Smough, w 2 fazie Ornstein
*** Normal - solo, najpierw Ornstein, w 2 fazie Smough
*** Easy - summon NPC + najlepiej kolejność jak w Normal
Godskin Duo:
*** Hard - solo i bez usypiania
*** Normal - z jednym summonem
*** Easy A - 2 summony: NPC + duch
*** Easy B - usypianie obu lub tylko jednego garnkiem snu lub strzałami usypiającymi (3 wystarczą na jednego)
Od teraz walcząc za każdym razem z którymś z tych bossów, zawsze będzie mi się będzie kojarzył ten drugi z innej gry :-)
Przechodzę drugi raz na sile i wierze bez żadnych duchów i pomocy z zewnątrz oprócz złotych NPCów pojawiających się od czasu do czasu.
Generalnie uważam, że dobrze oceniłem grę na samym początku. Powtarzalność przeciwników boli trochę mniej gdy się wie czego się spodziewać.
Po obejrzeniu kiku filmów z lore i dowiedzeniu się, że te powtarzalne szczątki to tak naprawdę Farum Azula porozrzucane po całym świecie to nawet skłonny jestem cofnąć ten minus.
ale
Nadal nie rozumiem kto wpadł na to tworzenie garnków itd. W ogóle tego nie używam bo zdobycie składników jest po prostu męką.
System wzmiacniania broni jest dla mnie również skopany. Tego nie widać przy pojedynczym przejściu ale gdy chce się poeksperymentować z różnym orężem to trzeba OGROMNEJ ilości runów, nie dość, że kamienie są drogie i na jeden poziom chcą 12 to jeszcze samo ulepszenie kosztuje. Takie poważne ulepszenie pojedynczej broni (nie na max) kosztuje ponad 120k runów. Chore.
Super :-)
Co do upierdliwości, to może moje doświadczenia się na coś przydadzą:
Garnki i ogólnie consumables
Powiem szczerze, że w pierwszym przechodzeniu w ogóle nie używałem Tworzenia i tych przedmiotów zużywalnych. Nawet nie przez ER, ale przede wszystkim dlatego, że jak nie muszę, to ogólnie ich w grach nie używam. Jak coś mi się zużywa, to mnie bardziej stresuje niż pomaga. Dlatego muszę wtedy zgromadzić tak z 50 lub 100 sztuk, aby spokojnie grać ;-) Potem podpatrywałem różnych speedrunerów i stwierdziłem, że w niektórych przypadkach warto. Np. przy speedrunie, gdzie nie mamy okazji do wysokiego wylevelowania przez dużą część gry, wzmocnienie ataków fizycznych zebranym po drodze lub stworzonym w biegu jedzonkiem się mega przydaje, a w speedrunie uśpienie grubasa apostoła w wulkanicznym dworze też jest prawie konieczne na tym etapie gry. Jak zacząłem używać garnków snu i czegoś tam jeszcze, to też się zacząłem wkurzać, że tak trudno zebrać składniki, bo np. niektóre są "niezwykle rzadkie" i się nie respawnują. Jest zatem ograniczona liczba na przejście, trzeba znać i sobie zapamiętać lokacje (Lilie Triny, Lilie Miquelli itp.). Ale ten problem szybko minął. Lilie Triny do garnków snu mam przykładowo takie lokacje na swojej trasie gdzie zgarniam od ręki tyle sztuk, że starcza z grubą nawiązką. Np. tylko obok śpiącego niedźwiedzia w ruinach w lesie obok studni do rzeki Siofra - 5 sztuk, a to świat i ludzie. W jednym przejściu, jeżeli w ogóle używam to max kilka takich garnków, a mam obecnie materiał do stworzenia prawie 100 bez specjalnego farmienia, tak po prostu po drodze, jak już wiem gdzie są. Ale ogólnie masz rację , na początku trzeba się pomęczyć. Mi się wydaje, że to jest stworzone dla tych, co lubią takie dzierganie. Osobiście korzystam czasem, ale raczej rzadko z kilku przedmiotów poniżej, a przy trudnościach z materiałami odpuszczam:
*** Szlachetne Mięso - wzmacnia ataki fizyczne, 4 składniki, w tym niezwykle rzadki Żylasty Liść
*** Aromat Wrzącej Krwi - perfumy, wprowadzają w stan ferworu walki, 4 składniki, w tym niezwykle rzadki Żylasty Liść
*** Gotowane Kraby i Krewetki - kupowane, jedzonko do negacji obrażeń fizycznych
*** Czarująca Gałąź - do zauraczania wrogów np. przy Dowódcy Niall i do jednej zagadki, wymaga niezwykle rzadkiej Lilii Miquelii
*** Garnek Snu - 2 składniki, Grzyby dostępne wszędzie w świecie i niezwykle rzadka Lilia Triny
*** Strzały z Sennej Kości - 2 składniki, kości dostępne wszędzie i Lilia Triny
Ulepszenia
Nie wiem czy to Cię pocieszy, ale to jest najtrudniejsze i najbardziej kosztowne w pierwszym przejściu. Na NG+ sytuacja zmienia się diametralnie. Powiem tylko, że mam obecnie arsenał prawie wszystkich broni, a te które lubię to zwykle 2 sztuki i to z max ulepszeniami do 24/25 i 9/10 i nie zabiera to specjalnie czasu ani wysiłku. Ale to oczywiście przy założeniu, że ktoś chce robić NG+, na Nowej Grze lepiej się skupić na kilku broniach. Skąd taka łatwość w NG+:
1) po patchu 1.05 zachowujesz dzwonki do ulepszeń i nie musisz ich znowu zbierać
2) ulepszanie zwykłych broni do +25 jest faktycznie bardziej kosztowne i upierdliwe, nawet samo klikanie jak się ma te kamienie
3) ulepszanie broni specjalnych do +10 jest wygodniejsze i mniej kosztowne < 100K
4) jeżeli masz odblokowane najsłynniejsze miejsce farmienia w grze (Kręta Droga do...), to tam w NG+ jedno machnięcie Mieczem Świętego Reliktu daje 100K
5) w NG+ otrzymujesz dużo więcej run z mobów i bossów, a ulepszenia kosztują tyle samo, czyli życie staje się łatwiejsze :-)
Dlatego osobiście uważam, że kompletowanie i ulepszanie wielu broni na Nowej Grze, a nawet farmienie kamieni przed NG+ ma mały sens. Szkoda czasu. Dużo szybciej i wygodniej zrobić to w NG+ jak ktoś ma oczywiście zamiar przechodzić. Podsumowując, w moim pierwszym przejściu ulepszanie wielu broni do dodatkowego eksperymentowania to był grinding, a od NG+ stało się to łatwą przyjemnością :-)
jeżeli masz odblokowane najsłynniejsze miejsce farmienia w grze (Kręta Droga do...), to tam w NG+ jedno machnięcie Mieczem Świętego Reliktu daje 100K
No tak ale to jest jakieś ostatnie 15% gry więc może się przydać dla osób, które bawią się w atakowanie innych albo faktycznie granie w NG.
Ogólnie mam duży problem z grą sieciową. Mam 105 lvl praktycznie w ogóle nie jestem wzywany jako łowca. Mimo znaków na mapie o występowaniu gry sieciowej nie widzę żadnych znaków przyzwania, ani tych złotych ani czerwonych. Złote pojawiają się przy bossach ale też nie jakoś bardzo dużo.
Czarująca Gałąź - do zauraczania wrogów np. przy Dowódcy Niall i do jednej zagadki
He?
He znaczy co? :-)
Czarująca gałąź powoduje, że niektórzy zauroczeni dzięki niej wrogowie przechodzą na naszą stronę w walce. Stosowałem ją raz w tych dwóch przypadkach. 1) Dowódca Niall do dość trudny boss w zamku Sol w śnieżnej dolinie. Trzeba go pokonać, aby zdobyć jedną część sekretnego medalionu do windy, aby się dostać do drugiej części śnieżnej doliny. Niall przywołuje dwóch silnych rycerzy do walki. Jak walczysz solo, to masz za chwilę trójkę na karku. Możesz oczywiście jakoś błyskawicznie ich pokonać super silną bronią. Jednym ze sposobów jest zauroczenie tych rycerzy, wtedy zaczynają walczyć z Dowódcą jak Twoje summony, a Ty spokojnie robisz swoje. 2) W ukrytej części śnieżnej doliny jest zagadka z wieżą, w której jest jakiś ważny talizman, nie pamiętam jaki bo dawno to robiłem. Gra daje enigmatyczną podpowiedź, co należy zrobić. Mówi, że sposobem na otwarcie jest, aby wywołać walkę między pewnymi wrogami. Jednym ze sposobów jest zauroczenie. Jest też drugi sposób przez przebierankę. Czarująca gałąź może mieć zastosowanie w wielu innych przypadkach, ale nie próbowałem. Nie sądzę np. aby dało się dzięki niej skłócić ze sobą podwójnych bossów, np. apostołów w Godskin Duo, ale nie sprawdzałem....
No właśnie chodziło mi tę zagadkę bo nie wiedziałem o co chodzi. Ja ją normalnie zrobiłem summonami.
Faktycznie, tak też można, nie pomyślałem albo nie miałem wtedy tego summona. Czyli są 3 sposoby :-)
Nie pierwszy raz spotykam się z krytyką craftingu w ER ale za każdym razem jestem zaskoczony że ludzie nie znajdują zastosowania dla tych przedmiotów. Nie mówię o przechodzeniu całej gry na wykraftowanych przedmiotach czy korzystaniu z wybranych jako elementów builda (choć to ostatnie w sumie mogę sobie wyobrazić). Używanie ich w normalnych, regularnych walkach w zwarciu ze zwykłymi przeciwnikami też raczej nie ma sensu. Ale czasem mam sytuacje, gdy wolę uniknąć bezpośredniego starcia, a ułożenie terenu mi to umożliwia. I wtedy mogę sobie spokojnie z jakiejś wyniesionej pozycji rzucać garnkami eliminując albo osłabiając przeciwników. Wielokrotnie uratowało mi to życie, zwłaszcza w zamkniętych lokacjach, które trzeba przejść od punktu A do punktu B i nie mogę po prostu ominąć niektórych przeciwników, a np. kończą mi się już estusy, więc każda walka jest ryzykiem że będę musiał zaczynać daną lokację od początku. Albo w starciu z przeciwnikami, których nienawidzę, jak te łapy albo abductor virgin, którzy są jednocześnie bardzo wytrzymali i zadają duże obrażenia. Wolę wtedy zachowywać bezpieczną odległość i zadawać im obrażenia rzucając garnkami. Oczywiście wszystko to z pozycji builda opartego na zręczności, tacy magowie mają oczywiście swoje czary do radzenia sobie w takich sytuacjach.
Inna sytuacja kiedy znajduję zastosowanie dla consumables to walki z bossami. Mam jakiegoś, który np. dwoma atakami magicznymi zeruje mi HP, to maksymalizuję sobie ochronę przed magicznymi atakami czym się da: od zbroi, przez amulety po właśnie przedmioty z craftingu. Moja odporność przed i po takim przygotowaniu się to jak niebo i ziemia. Przez to że to walki z bossami, a mają oni różnego rodzaju ataki (a do tego też nie do każdego się tak bardzo przygotowuję), to problem ograniczoności tych przedmiotów nie jest taki zauważalny.
Inna rzecz, że nigdy aktywnie nie zbierałem składników do tych przedmiotów, tzn. nie sprawdzałem czego mi brakuje do którego przedmiotu i nie wybierałem się w ich poszukiwanie i zbieranie. Nawet do końca sobie nie zdawałem sprawy z rzadkości czy unikalności niektórych z tych składników, o których wspomina xandon (przez 240 godzin mojej gry nie uśpiłem ani jednego przeciwnika, nie wiem nawet jak wygląda animacja zasypiającego wroga). Ale wiele z nich jest bardzo pospolitych i zbierają się niejako same, gdy się po prostu przemierza świat i automatycznie wciska X, gdy mija się grzyby czy inne rośliny. Niektórych z nich mam chyba setki, nawet nie wiem ile w przybliżeniu, bo powyżej 99 sztuk automatycznie przechodzą do schowka, a tam zwykle nie zaglądam. Ale w ekwipunku wiele z nich mam zawsze 99. I te powszechne składniki wystarczają do stworzenia kilku garnków, ognistych itp. O tych, na których stworzenie składników mi brakuje nawet nie myślę, korzystam po prostu z tego co mam i często się to przydaje.
Jedna rzecz, z którą się zgodzę że jest dość upierdliwa to niedobór strzał. Bo tu już trzeba polować na zwierzynę, a w to bawiłem się przez chwilę chyba tylko na samym początku w Pogrobnie. Potem często miałem sytuacje że musiałem skorzystać z łuku, więc wyposażam go, ale orientuję się szybko że nie mam czym strzelać. Więc tu już lepiej kupować strzały u kupców, tylko trzeba jeszcze wiedzieć który kupiec ma jakie strzały no i pamiętać o ich uzupełnianiu.
Zgadzam się z Tobą. Sam w sumie broniłem kilka razy Tworzenia na forum. Mimo, że nie korzystam z niego zbyt intensywnie. Uważam, że jest OK i przydatne w różnych sytuacjach i to, że ktoś akurat nie używa nie znaczy, że crafting jest niepotrzebny lub bardzo trudny. Każdy może znaleźć dla niego zastosowanie przy swoim stylu przechodzenia i buildzie. Twój przykład jest doskonały. Myślę, że ilu graczy tyle byśmy widzieli różnych zastosowań dla craftingu, bo jest dość rozbudowany i daje sporo możliwości. Myślę też, że jest idealny dla pewnej grupy graczy, którzy lubią dziergać (to nie negatywne) w Tworzeniu i robią z tego ważną strategię swojego przechodzenia gry. Nie wspominając o speedrunner'ach podejmujących różne wyzwania. Załączam film LilAggy. Przeszedł całą grę używając jedynie tworzonych przedmiotów ofensywnych (garnki, perfumy, nożyki), nie mógł używać tworzonych strzał, bo wykorzystanie łuku nie mieściło się w warunkach wyzwania. W 23h 46 min. Można :-) Ale to jest LilAggy.
Co do rzadkości i upierdliwości zbierania materiałów. Tu wydaje mi się, że może być trudne na początku, gdy ktoś w ogóle nie korzystał z Tworzenia, nie zwracał uwagi na zbieranie (są gracze, którzy zbierają wszystko bez względu czy tego potrzebują czy nie; są tacy, którzy jak nie muszą to nie zbierają w ogóle), a potem nagle postanowił skorzystać, zobaczył, że nie ma materiałów i zaczął dopiero szukać. Wtedy uzbieranie nawet powszechnych materiałów może być jakimś wysiłkiem. Ogólnie z mojego doświadczenia:
*** są materiały dostępne na każdym kroku, resetujące się po odpoczynku, więc żaden problem - grzyby, jarzębina
*** są materiały dostępne tylko w pewnych miejscach do zebrania lub farmienia z wrogów, resetujące się po odpoczynku - np. powszechniejsze cienkie kości i rzadsze grube kości ze zwierząt
*** są materiały niezwykle rzadkie dostępne tylko w wybranych miejscach i nie resetujące się po odpoczynku, ograniczona ilość na przejście - Lilie, tu jak się już pozna te miejsca, z youtuba lub po prostu ma się w tyle głowy, aby zbierać lilie przy eksploracji (rzucają się łatwo w oczy w terenie), to można sobie łatwo zrobić nadmiarowy zapas i nie ma problemu, ja mam już taki nawyk, że jak widzę białą lilię Triny to zawsze zbieram i mam prawie setkę w zapasie; ale jak się zaczyna od zera i chce stworzyć ileś tam garnków lub np. strzał usypiających, to oznacza małą wycieczkę po kupcach i po świecie
*** są materiały niezwykle rzadkie dostępne tylko w wybranych miejscach i nie resetujące się po odpoczynku, ograniczona ilość na przejście, i są naprawdę rzadkie - np. Żylasty Liść. Pamiętam jak chciałem sobie stworzyć zapas Szlachetnego Mięsa do bossów, to było wyzwanie. Miejsca występowania są rzadkie i Liście występują pojedynczo, a nie po kilka jak zwykle lilie. Można je dodatkowo farmić z pewnych większych mobów w śnieżnej dolinie, ale to powolny proces. Do tego dochodzi składnik dużych kości, nieograniczone, ale wymagają farmienia z dużych zwierząt. W sumie znalazłem sobie na to miejscówki i sposób, ale i tak było dość czasochłonne, na tyle że używam tego mięsa tylko kilka razy w razie konieczności przy Nowych Grach, ale nie na bieżąco
Ogólnie myślę teraz o kolejnym NG+ opartym właśnie o Tworzenie, nie tak jak LilAggy całkowicie, ale z normalną bronią, tylko przejście z maksymalnym wykorzystaniem craftingu. Tak mi to przyszło do głowy już wcześniej :-)
Can you beat Elden Ring using ONLY crafted items?
https://www.youtube.com/watch?v=SOS6n9Gah_U
Zwróciłeś moją uwagę na coś oczywistego o czym nie pomyślałem pisząc moją odpowiedź. Że dojście do momentu, gdy mogę sobie komfortowo wytwarzać kolejne garnki i nie martwić się o ich wyczerpanie na pewno zajęło mi dużo czasu. Po tych kilku miesiącach grania zapomniałem, że na początku też nie zwracałem w ogóle uwagi na tworzenie. W którymś momencie - nie pamiętam już w którym dokładnie, ale pewnie w jakiejś krytycznej sytuacji, kiedy żeby nie zginąć musiałem zacząć mocno kombinować - odkryłem dla siebie tworzenie. Więc tak, na pewno trzeba spędzić długie godziny na zbieraniu wszystkiego co popadnie, zanim crafting stanie się użyteczny. Ale rzecz w tym, że ostatecznie faktycznie staje się przydatny.
A dzięki załączonemu przez Ciebie filmikowi, będąc już przy samym końcu gry, dowiedziałem się, że cienkie kości bestii można kupować - nie miałem pojęcia że w tamtym miejscu jest ten boss z dzwonkami (znałem tylko tego z Caelid), a co dopiero że jest inny sposób na zdobywanie kości niż gonienie biednych kózek.
Oczywiście, żę te craftowe rzeczy są przydatne, nie przeczę. Chodzi mi o to, że niektóre rzeczy wymagają irracjonalnie dużo składników, których przy normalnej grze aż tak dużo się nie ma. I o ile ma to sens przy potężniejszych przedmiotach jak te łapki szczęścia to w przypadku np. zatrutych noży sensu już brak. I tak możesz mieć ich te 30 sztuk na raz a zrobienie wymaga zabicia milionów zwierzaków, czy szukanie zatrutych grzybów. Jak ma to sens? Nie można było po prostu poukrywać przeciwników, którzy zostawią po sobie dzwonki z konkretnymi przedmiotami?
No właśnie :-)
To chyba sedno w temacie bossów ER i innych założeń FS w stosunku do bossów z Dark Soulsów. Super film. Autor ma rzekomo 1500h w grze. Przemawia do mnie to ciekawe podsumowanie. Przy okazji, fajne sposoby na niektórych głównych bossów, nie wszystkie znałem. Jest też porównanie Ornstein and Smough vs Godskin Duo, którego autor chyba za bardzo nie lubi ;-) Nie zgadzam się z nim tylko co do powtórki Astela w tunelach śnieżnej doliny. Dla mnie to spory plus, bo właśnie tam z nim zawsze walczę :-)
https://www.youtube.com/watch?v=3-THxzTHdB4
Jeżeli ja jestem fanboyem ER, to nie wiem kim jest Demonidias i jego widzowie :-)
Top 10 bossów z ankiet polskich oglądaczy wspomnianego youtubera. Tylu kwiecistych ochów i achów na temat najlepszych bossów w Elden Ring jeszcze nigdy nie słyszałem. Ciekawe uzupełnienie samych walk informacjami z lore. Domyślacie się kto jest #1. Miłość i nienawiść :-)
Ciekawe jak będzie wyglądało zapowiedziane Top 10 najgorszych bossów. Nawet chyba wiem jakie moje ulubione Duo zajmie zaszczytne #1 w tej kategorii ;-)
https://www.youtube.com/watch?v=IgYMsMlwP_A
Co dalej?
Zainspirowany dyskusją z
==================================================================================
Dlaczego warto zrobić NG+7:
*** Doskonały balans trudności gry, lokalizacji, mobów, bossów vs rozwój gracza. Od NG+7 w górę wszystko w grze jest już najtrudniejsze. My z kolei jesteśmy już maksymalnie wypasieni, bez względu na dokładny Level, mamy już te softcapy 80 czy nawet hardcapy 99 na istotnych atrybutach w buildzie, maksymalnie ulepszone bronie, najlepsze zbroje, tarcze i talizmany. Kończą się dyskusje o przelevelowaniu czy niedolevelowaniu, łatwości, trudności. Giniemy od wszystkiego zwykle na 2 hity, a w drugą stronę bossowie wymagają cierpliwej pracy, bo żaden OP build nie załatwia ich łatwo i kilkoma atakami. Nawet znane lokacje wymagają właściwej uważności, wiele ogranych już odcinków w trudniejszych lokacjach jest ciekawą ścieżką zdrowia, nonszalancja kończy się tragicznie, silne moby są idealnie przyjemne i wymagające. Wszystko wydaje się doskonale zbalansowane. Możemy liczyć już tylko na własne umiejętności. Tylko my i to, jak dobrze poznaliśmy możliwości mechanik gry vs max level trudności.
*** Miłe poczucie, że możemy dać radę najtrudniejszym bossom i wyzwaniom gry na najwyższym poziomie, jeżeli tak jest :-)
*** Kończą się dyskusje o git gud, solo, summonach itp. Summony nie robią już bossów łatwiejszymi i nie gwarantują ich przejścia. Widać doskonale zamysł użycia summonów przez twórców gry - gdzie mogą ewentualnie harmonijnie uzupełniać naszą taktykę walki, a gdzie tylko przeszkadzają.
*** Kolekcja broni i ulepszeń. Zebraliśmy już wszystkie bronie, te z bossów, te OP, te słynne, te które zwyczajnie najbardziej lubimy. Najczęściej po 2 sztuki, na wszelki wypadek do powerstance na 2 ręce lub różnych wariacji ;-) Wszystko ulepszone na max lub max -1, bo...
*** Ulepszanie nie stanowi już żadnego problemu. Dzwonki mamy zebrane i dostępne na zawsze, kamienie u kupca, runy to pestka. Gdzie się chwilę nie przebiegniemy to mamy zaraz 100-200K w kieszeni. To za mało na level rozwoju, który kosztuje już około 800K+ i robi się zwykle z pokonywania dużych bossów, a doskonała ilość na pełen zestaw kamieni do jednej broni. Ewentualnie jedno machnięcie Miecza Świętego Reliktu w wiadomej miejscówce farmienia daje nam runy na pełen zestaw kamieni. Ulepszanie odbywa się niejako przy okazji i bez wysiłku.
*** Nic nam już nie przeszkadza w nieskrępowanym podziwianiu świata i jego szczegółów, żadni bossowie i lokalizacje na liście do odhaczenia, idziemy głębiej w podziwianiu rzeczy znanych lub zwykłych, masy smaczków wplecionych przez twórców.
*** Możemy spokojnie uzupełnić luki w fabule i lore, bo nie stoi nam cały czas przed oczami przerażająca wizja walki z Malenią, lub innymi koszmarami do pokonania ;-)
*** Możemy wykorzystać w pełni mniej oczywiste możliwości gry np. Crafting, zagłębić się bardziej w unikalne Umiejętności, tworząc kolejne własne wyzwania na całe przejście lub jego część.
*** Itd.
Can you beat Elden Ring using ONLY crafted items?
https://www.youtube.com/watch?v=SOS6n9Gah_U
A propos lore. Jaki masz sposób na jego poznawanie? Składasz sobie wszystko sam, robisz do tego jakieś notatki, czy oglądasz lub czytasz czyjeś opracowania? Ja zbliżając się powoli do końca mojego pierwszego przejścia "blind" zastanawiam się czy przed rozpoczęciem NG+ zacząć oglądać filmiki Vaati i innych, co mnie kusi, czy jednak spróbować poskładać sobie wszystko samemu przy kolejnych przejściach.
Generalnie nie jestem takim fascynatem samej historii, mitologii, lore w grach FS jak np. Kwisatz_Haderach. Lubię wszystkie elementy świata, zwłaszcza w otwartej formule, a mój fokus to skomplikowane systemy walki, mechanizmy gry i buildy. Ale akurat Elden Ring najbardziej mnie zachęcił do głębszego poznania. Pierwsze przejście robiłem z założenia sam ogólnie wszystko, bez żadnych przewodników, dokąd mogłem: świat, lore, questy, bossów. Chciałem jak najwięcej rozkminić i zrozumieć sam. Nie śledziłem nawet po fakcie FightinCowboya, z którego korzystałem przy wszystkich innych grach FS (na zasadzie robię lokację sam i potem patrzę jak to robi FC). On zresztą i tak koncentruje się zwykle na samym gameplay'u. Jak się zacinałem to szukałem konkretnego rozwiązania lub wyjaśnienia na yt. Po pierwszym przejściu chciałem sobie wszystko uporządkować i obejrzałem kilka filmów próbujących traktować lore całościowo, nie tych 6 minutowych, ale poważnych ~1h. W drugim przejściu zrobiłem sobie na tej podstawie w głowie, bez notatek, obraz całego świata, jego historii i postaci, i zapisałem nawet jakieś krótkie podsumowanie. Nie wszystko co odkryłem mi się podobało w sensie niektórych nawiązań do naszego realnego świata, powiedzmy filozoficznie, dlatego stworzyłem w niektórych miejscach własne interpretacje, w tym co do swojej własnej roli w tej fikcyjnej historii, aby się lepiej czuć. Nie mam też ambicji poznania wszystkiego do podszewki, lubię jak zostaje ciągle jakaś tajemnicza niewiadoma, a moim sposobem łatania dziur jest nadal szukanie wyjaśniających filmów na yt dotyczących konkretnych tematów. VaatiVidya jest dobry i super systematyczny, nie pogardziłbym jego mind mapą z całym lore, którą pokazał na pierwszym filmie, obiecując, że kiedyś udostępni. Czasem korzystam z eldenring.wiki.fextralife Lubię też komentarze i wyjaśnienia niektórych bardziej zaawansowanych graczy, ale nie udzielam się w discordach, gdzie się podobno wymienia informacjami i dyskutuje, nie wiem nawet z czym to się je.
Bojowy Perfumiarz (chilloutowe wyzwanie NG+9)
Czyli czy Aromat Żelaznego Naczynia z arsenału perfumiarza w Elden Ring, przemieniający ciało w stal, okaże się tak dobre jak piromancja Ciało z Żelaza w Dark Souls, które pozwoliło mi pokonać Manusa przez trading i wymianę ciosów bez ruszania z miejsca?
Zastanowiłem się chwilę, posprawdzałem, zrobiłem krótkie testy i wymyśliłem sobie warunki kolejnego wyzwania przejścia gry przy użyciu Tworzenia. Ponieważ chcę, aby to było lajtowe przejście dla przyjemności, bez walenia głową w mur, to rozszerzyłem i ułatwiłem trochę warunki. Przejście gry ma się odbyć głównie przy użyciu przedmiotów z Tworzenia (Crafting) lub zakupionych u Kupców (zamiast zbierania materiałów), bez tradycyjnej broni melee i magii. Główne ułatwienie polega na włączeniu Tworzonych strzał i bełtów, co otwiera pole dla użycia łuku i kuszy (takie przejście samo w sobie jest wyzwaniem). Szczegółowo, do przejścia gry można używać:
- Perfumy / aromaty - przewiduję głównie Aromat Iskry, Aromat Wrzącej Krwi i Aromat Żelaznego Naczynia
- Garnki - przewiduję głównie Garnek Błyskawic, Zamrażający Garnek, Wulkaniczny Garnek i Garnek Snu
- Strzałki, nożyki, kamienie do rzucania
- Czarująca Gałąź do zauraczania niektórych wrogów
- Pigułki, wątroby, mięso, krewetki, kraby, pierogi - wzmocnienie, odporność, leczenie, efekty
- Smary z efektami nie mają zastosowania
- Broń do strzał i bełtów: Czarny Łuk z umiejętnością Grad, Lwi Wielki Łuk z umiejętnością Deszcz Radahna, Kusza Rolkowa
- Dozwolona tarcza i użycie Kroku Wasalnego Rycerza w razie konieczności, wymaga noszenia jakiej zwykłej borni, ale bez ataków tą bronią
- Można przyzywać do walki dwóch duchów, do wyboru: Perfumiarka Tricia lub Perfumiarz Carmaan, inne niedozwolone
Mistrz Popiołów Wojny (chilloutowe wyzwanie NG+10)
A to pomysł na jeszcze kolejne przejście gry:
- Walka wyłącznie Umiejętnościami z Popiołów Wojny, tylko ataki L2, z użyciem dowolnych broni zwykłych zgodnych z Popiołem
- Nie wolno używać R1 i R2
- Nie wolno używać broni specjalnych i ich Umiejętności
- Można używać równolegle dowolną ilość Umiejętności typu Utility i tylko jedną Umiejętność ofensywną do walki
- Wolno używać tarczy
- Przed wyzwaniem lub w trakcie uzupełnić ewentualne brakujące Popioły Wojny do 100%
- Każdy Popiół Wojny broni i tarcz musi być wykorzystany co najmniej raz do pokonania jakiegoś bossa, mini-bossa lub ostatecznie dużego moba
- Powtórne użycie jakiejś Umiejętności przy kolejnym bossie możliwe wtedy, gdy wszystkie inne zostały już wykorzystane
- Walka solo lub z mimickiem używającym identycznej Umiejętności, inne summony niedozwolone
Fashion Ring i nietypowe wyzwania
Przygotowanie do wyzwania garnkowo-perfumowo-łukowego sprawia mi wiele frajdy :-) Uzupełniłem 100% cookbooków, potrzebne talizmany i inne, zdecydowałem ostatecznie jakich garnków i aromatów będę używał, zrobiłem listę potrzebnych materiałów i wstępnych miejscówek do ich farmienia, porobiłem małe testy przed rozpoczęciem właściwego wyzwania. Pokonanie mini-bossa Wasalnego Rycerza samymi perfumami to była pestka, a Łowców Dzwonków Kulistych samym łukiem to ulga (nie mogłem drani pokonać melee, nawet kataną Rzeki Krwi). Nauczyłem się też kilku nowych rzeczy, o których nie wiedziałem, do niektórych wstyd się nawet przyznać. Nie wiem czy uda mi się skończyć to wyzwanie (pokonanie najsilniejszych bossów i cierpliwość do zbierania materiałów), ale takie przechodzenie daje sporo frajdy i zupełnie inne wrażenia z gry. Człowiek się nie spieszy, nie zalicza bossów, musi być uważny na szczegóły i piękno tego świata (materiały), zaplanować dokładnie każdego bossa i się do niego precyzyjnie przygotować z przedmiotami, super. Największa upierdliwość to intensywne używanie slotów krzyżyka i przełączanie między różnymi przedmiotami w trakcie walki, musiałem przedefiniować setup, do którego doszedłem, przyzwyczaiłem się i którego używałem przez długi czas. Kilka wskazówek dla zainteresowanych poniżej - będę stosował mix tych 3 buildów, ale testowałem je oddzielnie.
Build Garnek
- Słoik na głowę - zwiększa siłę garnków
- Zbroja Lionela - ochrona i upodobnienie się do wyglądu garnka :-)
- Gołe ręce i nogi, żadnego ubrania - upodobnienie się do wyglądu garnka
- Talizman Towarzyszące Naczynie - zwiększa siłę garnków
- Słojomiot - rewelacyjny balista, dmg u mnie 850
- Summon: Prochy Najemnego Słojownika :-)
- Garnki - wybrane, wiele opcji
Build Perfumiarz
- Szata Perfumiarza lub Strój Podróżny Perfumiarza
- Kaptur, Rękawice, Sarong Perfumiarza
- Talizman Perfumiarza - zwiększa siłę aromatów
- Summon 1 - Perfumerka Tricia
- Summon 2 - Zdeprawowany Perfumiarz Carmaan (pełen zakres aromatów + leczy się w trakcie walki)
- Cestus z umiejętnością Płonące Uderzenie - działa jak Aromat Iskry, tylko ogień, fajne uzupełnienie
- Cestus z umiejętnością Krok Wasalnego Rycerza - umożliwia poruszanie i uniki z Aromatem Żelaznego Naczynia!!!
- Głównie Aromat Iskry i Żelaznego Naczynia
Build Łucznik
- Najlepszy zestaw łuków w grze:
*** Czarny Łuk z umiejętnością Grad - umożliwia serie szybkich strzałów, eliminuje sens krótkich łuków
*** Łuk Albinautryków ze zmienioną umiejętnością na prochy Deszcz Strzał - mega mocne i szybkie efekty na bossów
*** Lwi Wielki Łuk (Radahna) z umiejętnością Deszcz Radahna i wielkimi strzałami Włócznie Radahna - jest moc
- Strzały różne i z różnymi efektami
- Talizman Żądlącej Strzały - zwiększa siłę ataku łuku
- Talizman Dalekosiężnej Strzały - zwiększa zasięg i utrzymuje siłę ataku przy odległości
- Summon - dowolne prochy duchów z łukami, np. Prochy Łuczników (trochę słabe)
- Ulubiony summon na tą okazję to łuczniczka Latenna, albinauryka
- Ogha, Rycerz Lwiej Grzywy- silny summon łucznik, ale to byłoby małe oszustwo, walczy też bronią białą
Ogólne:
- Pomocniczo pięść Cestus na ręku z umiejętnością Krok Wasalnego Rycerza, głównie dla uników i poruszania przy Żelaznym Ciele
- Pomocniczo tarcza
- Słojogród - fajna miejscówka, można zebrać wiele kwiatów na kilka garnków i strzał
- Summony można leczyć inkantacjami np. Leczenie, tyle gram i nie wiedziałem, może być pomocne przy tych buildach i słabszych summonach
- W ogóle tyle grałem, a do drugiego wyzwania z Prochami Wojny okazuje się, że mam dopiero 64/91
Na koniec załączam pacyfistyczne wyzwanie przejścia gry z wszystkimi bossami fabularno-wizerunkowymi, bez użycia ataków !?! Polecam ten relaksujący film + świetna muzyka w podkładzie.
How to beat Elden Ring WITHOUT ATTACKING (Pacifist All Remembrances)
https://www.youtube.com/watch?v=xC8rItlYMtY
No i chu, nie umiem przejść krwawego, wg mnie trzeba mieć o wiele większego skilla żeby zrobić to bez duchów i summonów. Typ nie dość, że chamuje uderzenia (co samo w sobie jest do wyuczenia), to raz wali 2 razy, jeśli się podejdzie to 3. Nie ma żadnej różnicy w ruchu rzuceniem krwią wzdłuż i wszerz. Mało tego, umie podbiec w momencie zadawania uderzenia, więc nie ma jak wydłużyć tego dystansu.
Rozumiem, że chodzi o Mohg'a. Używasz dedykowanych do tej walki Purifying Crystal Tear w eliksirze i Mohg's Shakle?
Purifying Crystal Tear - używałem, rewelacja zwłaszcza przy przejściu do 2-giej fazy
Used to negate the curse effect during the fight against Mohg, Lord of Blood. Can be used at any point in the boss fight, before the second phase transition, to prevent all blood loss from the curse, although the boss still gets his health back.
Mohg's Shakle - nie używałem, ale widziałem na filmach rewelacja
Mohg's Shackle, when used during one of Mohg's boss fights, causes Mohg to violently slam against the floor, inflicting no damage, but stunning him for a brief moment. This effect will also interrupt anything Mohg was doing at the time. The effect of this item can only be activated twice during the boss fight and only during Mohg's first phase. Attempting to use the shackle otherwise will have the player go through the animation, but will have no effect whatsoever.
To nie do końca odpowiada na Twoje trudności z jego atakami, ale tam to już standardowo uniki, "protezy" uników, inne zabawki, nie jest aż taki straszny przy silnym buildzie, na koniec dnia summon też nie jest wstydem uważam :-)
Z duchem to go pokonalem za pierwszym razem. Bez nie potrafię.
Koktajl jest oczywiście potrzebny ale kajdan nie używam. Zresztą czas ich trwania to jakies 2 sek.
Problemem jest jego szybkość, nawet jak uniknę ciosów i wyprowadzę własny to potem dostaję w ryj. Musze wtedy odbiegac bo drugi jest smiertelny. Docieram max do 1/3 paska
Niewidzialny Cichy Niezniszczalny Zmatowiony Zabójca
... czyli jak Elden Ring łączy mechaniki z Dark Souls, Sekiro i Bloodborne. Zestaw tych Popiołów Wojny i aromatu przyda się w upierdliwych lokacjach nie do przejścia lub niektórych upierdliwych mobach i (mini)bossach.
1) Assassin's Gambit (Gambit Zabójcy)
2) Shadow's Lure (Przynęta Białego Cienia)
3) Ironjar Aromatic (Aromat Żelaznego Naczynia)
4) Raptor of the Mists (Drapieżnik z Mgieł) - tak Sekiro Mist Raven (Mglisty Kruk) :-)
5) Boodhound's Step (Krok Wasalnego Rycerza)
Kombinacja 1, 2 i 5 - przemykamy przez trudne lokacje jak niezauważalny cień
Kombinacja 1, 3, 4 lub 5 - bierzemy wrogów z zaskoczenia, a potem stajemy się niezniszczalną i nietykalną maszyną do walki
No i znalazłem dzięki temu forum najlepszy kanoniczny sposób przechodzenia Elden Ring ;-)
Gram sobie już na całego na NG+9 jako perfumiarz z garnkiem na głowie lub bardziej jako garncarz w szatach perfumiarza. Przed rozpoczęciem przejścia upewniłem się, że mam max ilość garnków i butelek do perfum, oraz przyzwoity zapas materiałów na garnki i aromaty. Ze składników nic specjalnie nie farmiłem, tyle ile się zebrało z poprzednich przejść. Natomiast nakupiłem pod sufit kości, kamyków, strzał, strzałek i nożyków. Dopiero przygotowując się do tego przebiegu dowiedziałem się, że kości i różne rodzaje kamieni do rzucania (wybuchowe, magiczne, grawitacyjne) można kupować po pokonaniu Łowców Kulistych Dzwonków i zdobyciu ich dzwonków. Zwłaszcza kości na strzały i strzałki są ważne, zamiast zabijania biednych zwierząt. No i jedziemy.
Jakie wrażenia? Jeden z ciekawszych buildów i sposobów na przechodzenie. Nie nudne katany, miecze, młoty, kostury i spelle, ale garnki, aromaty, strzałki i kamyki :-) Różnica między tym buildem a standardowymi jest większa od różnicy między magią a melee czy siłą a zręcznością. Czuję się jakbym grał pierwszy raz i w trochę inną, nową grę. Na pewno jest zdecydowanie inaczej. Mam to fantastyczne uczucie świeżości jak z pierwszego przejścia. Z czystej ciekawości idę sobie powoli, sprawdzam wszystko, zrobiłem nawet znowu cały tutorial, tutorialowego bossa, zabiłem garnkami Grafted Scion, Strażnika Drzewa, smoka na jeziorze, mini-bossów w każdej jaskini i katakumbach centralnego Pogrobna, gdzie cały czas urzęduję. Nie spieszy mi się tym razem. Poleciałem tylko z ciekawości szybką trasą zabić dla sprawdzenia tym buildem Margit, Godricka i Rennalę, oraz odblokować Altus (bo tam kwiaty do Aromatu Iskry), ale wróciłem zaraz z powrotem do Pogrobna. Wszyscy bossowie na 2 razy, Margit i Godrick w miarę standardowo, ale Rennala pierwszy raz mi się tak długo i wymagająco walczyło, zrobił się z tego zjawiskowy pojedynek, głównie dzięki jej repertuarowi, byłem zaskoczony, zupełnie inna walka :-o
Na razie walczę praktycznie samymi garnkami i strzałkami, ze wsparciem aromatów i Płonącym Uderzeniem na pięści Cestus (podobne do Aromatu Iskry tylko ogień). Łuk i strzały mam w odwodzie, ale nie musiałem jeszcze korzystać, tylko spróbowałem i potwierdziłem jak świetny jest Deszcz Strzał w niektórych scenariuszach. To z bossami. W świecie i na mobach, aby nie tracić materiałów używam głównie skradanie, pięści i płonące uderzenie. Faktycznie gram w ubiorze perfumiarza z garnkiem na głowie. W prawej ręce 3 x pięści Cestus z: Płonące Uderzenie, Gambit Zabójcy (niewidzialność do skradania i przebiegania) i Krok Wasalnego Rycerza. Próbuję też zamiast KWR umiejętności Drapieżnik z Mgieł, działa trochę inaczej jak Mist Raven w Sekiro, ale ma potencjał i doskonale pasuje do tego builda. Muszę się tylko dobrze nauczyć. W lewej ręce: tarcza, pieczęć do inkantacji wzmacniająco-leczących i łuk. Butelki estusa i eliksir wyrzucone na drugi krzyżyk. Najważniejsza konfiguracja to krzyżyk dół i te 10 slotów to podstawa tego builda. Dla porównania, we wszystkich dotychczasowych buildach na krzyżyk dół miałem tylko butelkę do HP i nic więcej, bo nie lubię tego przełączać. Tutaj pierwsze pięć slotów do normalnego prowadzenia walki: najpierw gotowane kraby na ochronę, potem duch summon perfumiarz lub duch garnków, potem 3 rodzaje podstawowych garnków do rzucania: ogniowe, z błyskawicami, święte. Kolejne pięć slotów w odwodzie: strzałki, nożyki, kamyki, garnki rytualne i perfumy wzmacniające na różne okazje. Walka z bossem wygląda zwykle tak, że najpierw przywołuję ducha perfumiarza Carmaan, który operuje całym zestawem aromatów i sam się leczy. Potem zatruwam wroga strzałkami trującymi. Potem lecą garnki. Jak się skończą to strzałki i nożyki. Zwykle starcza, w ostateczności dobijam ogniem Płonącego Uderzenia. Walka ma zatem swoje fazy i strategię. Trwa tak 2 x dłużej niż przy zwykłych buildach, wydaje mi się ciekawsza i daje sporo frajdy. Na razie. Duchy perfumiarzy zaskakująco dobrze sobie radzą z życiem i są pomocne, choć zadają małe obrażenia. Najtrudniejsi nie byli główni bossowie, ale jeden mini-boss z tarczą - Rycerz Tygla, bo tarcza to trochę większy problem przy garnkach i rzutkach. Do walki trzeba się za każdym razem porządnie przygotować przez tworzenie i planowanie. Na szczęście nie byłem jeszcze w sytuacji wielokrotnego ginięcia, kiedy musiałbym dofarmiać materiały, bo tej uciążliwości obawiam się najbardziej.
Oprócz zupełnie innego podejścia do walki, główna różnica to nastawienie do świata. Idziemy sobie teraz przez grę powoli i uważniej, zwracając przede wszystkim uwagę na otoczenie i przyrodę. Interesują nas grzybki, kwiatki, kamyki, motylki i czasem jakieś .... odchody pozłacane :-) :-) Dlaczego w Pogrobnie cały czas tylko jarzębina i złotolistnica? Kiedy wreszcie trafię na moje kwiatki do garnków i aromatów? Jaka radość ze znalezienia pierwszych zmatowionych słoneczników. Gdy znalazłem w Pogrobnie miejscówkę gdzie walą błyskawice, to byłem w domu. Wiecie po co są te miejsca gdzie walą błyskawice? Bo tam na pęczki rosną kwiaty do garnków i strzał z błyskawicami. Jedno odwiedzenie i mamy kwiaty na całą walkę z bossem. Dowiedziałem się po co są te motylki nad ogniskami i przy kupcach, które mnie zawsze zastanawiały i czasem irytowały. Do garnków ognistych :-) A czemu Słojogród taki okwiecony? No wiadomo. No takie rzeczy nagle zaczynają nas interesować i zaczynamy rozumieć po co są porozrzucane po świecie. Nie ukrywam, że to warstwa gry czy świata, która mnie wcześniej specjalnie nie interesowała, a teraz jest kluczowa i znowu pokazuje jak to jest wszystko z głową zaprojektowane. W sensie gdzie, co, po co, na jakim etapie się nam udostępnia, a my jako gracze jak możemy sobie to urządzić i rozplanować. No i to jest ostateczny argument za sensownością otwartego świata w Elden Ring ;-)
To tyle, będę sobie tak spacerował z tymi garnkami i perfumami przez grę jeszcze pewnie długo i powoli. A od jutra przerzucam się głównie na Xenoblade Chronicles 3, bo mamy premierę. W moim osobistym rankingu ta gra będzie walczyć z Elden Ring o grę roku. Uwielbiam serię XC tak samo jak gry FS. Bardzo jestem ciekaw czy XC3 dorówna ER... Miłego!
Dla tych co by chcieli spróbować z garnkami, podaję jak nie wychodząc z Pogrobna (bez Caelid, Liurnii, i dalszych) zdobyć masę materiałów w jednym miejscu na pierwsze rodzaje garnków. To są pojedyncze, idealne miejscówki do farmienia, innych tak dobrych w Pogrobnie nie znalazłem, zapewniające szybko duże ilości materiałów do zapasów, inne miejsca tylko pojedyncze sztuki lub w ogóle. Jeżeli koś zaczyna nie będzie miał na początku wszystkich 20 Pękniętych Garnków i 10 Rytualnych Garnków więc tym bardziej. Rozprawiłem się z wszystkimi bossami i mini-bossami w Pogrobnie i na Zamku Stormveil używając powyższego builda, i z założenia zużyłem w każdej walce 10-15, rzadko 20 garnków + dodatkowe zabawki. Paradoksalnie największa uciążliwość to grzyby, bo są potrzebne prawie do wszystkiego, są niby wszędzie, ale z reguły tylko pojedynczo, więc trzeba je po prostu wszędzie zbierać po drodze, mam nadzieję, że zapasy się nie skończą.
10 x Niegasnący Motyl
10 x Garnek Ognia / Ognista Strzała / Ognisty Bełt
3 kroki na północ od Szopy Wojennego Mistrza, ogniste ślimaki na polanie przed wiaduktem
15 x Kwiat Fulgurytu
15 x Garnek Błyskawic / Strzała / Bełt Błyskawic
3 kroki na północ od pktu łaski Jezioro Agheela (Północ) niedaleko od Burzowej Bramy
10 x Zmatowiony Złoty Słonecznik
10 x Garnek z Wodą Święconą
Pomniejsze Złote Drzewo na Półwyspie
10 x Trujący Kwiat
10 x Garnek Trucizny / Zatruta Strzałka / Strzała / Bełt
Bagno trucizny obok Zamku Morne
Kwiaty Mirandy do Aromatu Iskry
4 duże kwiaty w wąwozie między Tunelem Morne a Leśnymi Ruinami Półludzi
1 duży kwiat obok Ruin z Sellen
Niesamowite że garnkowy build jest pełnoprawnym sposobem na przejście tej gry. To tylko pokazuje że crafting nie jest tu tylko zapchaj dziurą :) Kiedyś pewnie spróbuję, ale wcześniej chciałbym zrobić przejście przy użyciu tylko łuku.
Ta nota tutaj to jakas kpina. Najlepsze RPG od Wiedzmina 3. Rozumiem, ze kogos styl FS przerasta ale nie uwierze w ocene gry, ktora ma 50h+ a recenzja pozostawiona za pewne po lisciu w twarz od Margita na samym poczatku gry. Itemkow tez nie kupisz z realne pieniądze. To nie samograj, to wyzwanie i koszmar w ktorym trzeba myslec i sie z nim zmierzyc. Gra jak wszystkie od nich- ma bledy lecz jest sprawiedliwa.
Elden Ring jest popularny, zbiera dobre oceny i jest przełomowy w kwestii konstrukcji gier open-world dlatego ludzie, którzy w niego nie grali zaniżają ocenę.
Przełomowy konstrukcji gier open-world??? Przerasta???
A jakieś konkretne argumenty?
Jeżeli oceniać Elden Ring tylko pod względem otwartego świata to byłoby gorzej nawet od gier Ubisoftu.
Co do warstwy fabularnej i lore to dla mnie Bloodborne nadal jest najlepsze.
Choćby dlatego przełomowy, że przy eksploracji nie ma prawie żadnych ograniczeń. By ukończyć grę część lokacji możesz zwyczajnie ominąć, bo musisz z czterech głównych bossów ubić tylko dwóch by ruszyć wątek fabularny do przodu.
Gra co prawda ma miękkie bariery w postaci silniejszych wrogów, ale w przeciwieństwie do klasycznych rpegów tutaj nawet bez lewelowania możesz ich pokonać, a w przeciwieństwie do tego jak podobny koncept zrealizowano w Tesach, tuttaj świat nie skaluje się do Ciebie.
Nawigacja po otwartym świecie praktycznie nie wymaga mapy. Gra ma masę gigantycznych punktów orientacyjnych w postaci charakterystycznych lokacji plus wielkie Złote drzewo, które wyznacza środek świata. Gra nie ma znaczników w postaci pytajników rodem z Wiedźmina czy Assasynów, które prowadzą do ciekawych lokacji, ma natomiast coś na wzór systemu wiatru z Cuszimy, który tylko sugeruję drogę do najbliższego ważnego npeca/bossa.
Elden Ring nie prowadzi za rączkę jak Assasyny, daje swobodę i oczekuje, że z tej swobody będziesz korzystał, wszystko zależy od Ciebie.
Spasowałem.
Chcesz wyzwania, to graj 1 na 1. A jeśli przeszedłeś w ten sposób wszystkich bossów, to chapeu bas. Ja wymiękłem na drugim astelu i krwawym. Uznałem, że szkoda mojego czasu żeby grać w to za darmo.
Zrozumiałe. Sam się poddałem na gosdskin duo i odtąd zacząłem korzystać z mimika tam gdzie się za bardzo męczyłem. Ale przy kolejnych przejściach będę próbował przejść solo tych bossów, których sobie teraz ułatwiłem.
Co tu tak cicho znowu? NewGravedigger tak wszystkich zmotywował? ;-)
Ja zamieniłem na razie "I am Malenia, blade of Miquella" na "I'm the girl with the gall!" w Xenoblade Chronicles 3 :-)
Ale o Elden Ringowych garnkach nie zapomniałem...
Ja się aktualnie męczę / nie męczę z Radagonem. Męczę, bo pokonać go nie mogę, a nawet jak już mi się uda (z pomocą mimika), to Eldeńską Bestię zdążę ledwie drasnąć zanim zginę. A nie męczę się, bo walka z Radagonem jest świetna i aż szkoda byłoby ją kończyć. Podobnie miałem z kilkoma innymi bossami przez co pomyślałem że fajnie by było, gdyb FS wprowadziło z którąś z kolejnych aktualizacji tryb boss rush, podobnie jak to zrobili w Sekiro. Byłoby super mieć dostęp do walk z wszystkimi pokonanymi bossami w każdej chwili.
Elden Beast to jest mój ulubiony boss, naprawdę, mimo że tak wielu go nie lubi w tej parze. Faktem jest, że dobrze jest w miarę szybko pokonać Radagona i zostawić sobie jak najwięcej butelek życia na Bestię. Radagon jest bardzo słaby na ogień, z mimikiem i dobranym buildem nie powinien być straszny, choć potrafi być wkurzający. Elden Beast poza klimatem lubię dlatego, że można się ładnie nauczyć jej wszystkich ataków. Jest na nią kilka sposobów ofensywnych, ale moim największym odkryciem było przede wszystkim użycie chroniącej inkantacji Boskie Fortyfikacje Władcy (Lord's Divine Incantation) - negacja świętych obrażeń, kluczowa dla tej walki, robi zasadniczą różnicę, chroni przed kilkoma potencjalnymi one shotami. Nie trzeba się wtedy przejmować tymi gwiazdkami, które ścigają człowieka przez 10 min i są nie do uniknięcia, czy przed ryzykiem nagłego złapania w tą złotą kulę w zwarciu. Z Boskimi Fortyfikacjami te ataki zadają pomijalne obrażenia i nawet ich nie unikałem, a bez inkantacji czasem kończą walkę, nawet jak Bestia używa ich rzadko.
A ja siadłem sobie wczoraj po tygodniu na godzinkę i wykończyłem za pierwszym razem garnkami Draconic Tree Sentinel, złotego Godfreya i Morgott, tak z biegu. Zatrzymałem się dopiero na Olbrzymie.
Pełna zgoda z tym boss rush, też miałem taką myśl już na samym początku. Na szczęście nawet bez dedykowanej opcji, taki boss rush można sobie samemu zorganizować w NG+, naprawdę przebiegając ścieżkę krytyczną w 2-3 h, z głównymi bossami fabularnymi.
Tak czy inaczej - powodzenia, bo rozumiem, że to końcówka Twojego 100% przejścia, modulo jeden zgubiony punkt łaski :-)
A tu build, którego autor sam nazywa najlepszym buildem do PvE. Wszystkich głównych bossów ma praktycznie na jednego hita.
Sierpnień prawie pół roku od premiery, mamy już patch 1.06 optymalizacja dalej ssie na PC (i konsolach też)
Najprawdopodobniej o patchu RTX można zapomnieć, bo wydajność gry jest słaba na PC, PS5 i XSX i jak zwykle nigdy nie zostanie naprawiona, bo FromCrapsoft jest niekompetentny.
Szorstka, smutna prawda.
Szkoda, że potraktowali PC po macoszemu i nadal słabo działa. Cieszę się, że zdecydowałem się ograć na XSS, tu gra działa gładko i bez problemów od samej premiery. Jestem miło zaskoczony tym doświadczeniem. Egoistycznie powiedziałbym też, żeby nie zawracali sobie głowy RTX, niech skupią czas i zasoby na DLC i sprawach ważnych gameplayowo.
10/10 Ta ocena na stronie to żart. Trzecie miejsce w historii gier. Absolutne arcydzieło.
No widzisz panie, a dla mnie twoja opinia to zart i to niesmieszny na dodatek.
Jedynym minusem tej gry jest to, że jest za trudna bez SUMMONÓW (trudniejsza od DS) a za łatwa z nimi.
Jest w tym sporo prawdy. Zwłaszcza przy pierwszym przejściu gry takie faktycznie może być wrażenie, choć nie do końca. FS przyjęło spirit summony za jedną z integralnych części całego doświadczenia i tak zbalansowało walki, tworząc bardzo szerokie spektrum stylów gry i trudności, w zależności od tego, z czego korzystamy. Od Łatwego dla nowych / niedzielnych graczy do Mega Trudnego dla największych kozaków. Przy takim podejściu, po drodze nie uniknęli oczywiście rozjazdów z balansem. Trzy grosze ode mnie po wielu przejściach na NG i NG+, grze z różnymi summonami i czystym solo, z najróżniejszymi buildami:
*** Jeżeli teraz równolegle lub po ER, zagrasz sobie w DS, to być może stwierdzisz, że to zadziwiająco prosta i łatwa gra. DS3 było dla mnie bardzo trudną grą, ale jak niedawno zagrałem sobie pierwszy raz w DS2 i DS po kilku przejściach ER, to obie okazały się bez porównania łatwiejsze, a z summonami NPC wręcz trywialne, i nie przesadzam, i nie jest to tylko moje zdanie. To musiała być pewnie kiedyś bardzo trudna gra, ale wspomnienia o legendarnej trudności DS są dzisiaj wg mnie mitem w zestawieniu z Elden Ringiem. Nie powiedziałbym tego na pewno o DS3 i Sekiro, ale nie wiem jakby było gdybym zagrał w nie dla porównania dziś. Z punktu widzenia gracza Elden Ringowego poziomy trudności DS/DS2 to Łatwy bez summonów i Bardzo Łatwy z summonami NPC, które są tam powszechnie dostępne. Bossowie tych gier są na poziomie silniejszych mobów typu Troll lub mini-bossów jak Awatary Drzewa z ER. Jedynie bossowie DLC ratują poziom wyzwania, a w samej podstawce DS nawet O&S po rozgryzieniu jest po prostu łatwą walką.
*** Co do ER i summonów - dla mnie pierwsze przejście gry, które robiłem z summonami, nie było za łatwe. Było akurat. Mimo, że dodatkowo grałem magią - łatwe z dystansu, trudne w dynamicznym zwarciu. Walki z niektórymi bossami okazały się szybkie i łatwe, ale tylko z niektórymi, na pewno nie ze wszystkimi i nie gra jako całość. Poza sumomnami jest oczywiście build, doświadczenie, level, itd. Z różnymi buildami melee było różnie, to co było łatwe z jednym było trudne z innym, i na odwrót. Summony stały się dla mnie dodatkowym mechanizmem w grze, urozmaicającym doświadczenie. Różne summony okazały się różnie skuteczne przy różnych bossach i fajnie uzupełniały mój styl walki. Eksperymentowałem sobie dając summonom różną rolę: przejęcie całego ciężaru walki, odwrócenie uwagi bossa na początku, ściąganie aggro lub tylko dodatkowy DPS z dystansu. Były też przypadki specjalne jak np. nauczenie mimica aby samodzielnie pokonał Malenię było zabawą i wyzwaniem samym sobie ;-) A niezależnie można ją było pokonać normalnie i solo. Więcej opcji zabawy. Summony przygotowały mnie tak naprawdę do przejścia gry czystym solo w NG+. Z moim niespecjalnym doświadczeniem nie przeszedłbym tej gry solo za pierwszym razem. Z kolei na późniejszych NG+, z większym poziomem trudności, summony nie stanowią już takiej wielkiej pomocy, bo zwykle starczają tylko na chwilę. Dodatkowo jak się dobrze przypatrzysz, z niektórymi bossami, głównie grając w zwarciu, łatwiej jest walczyć bez summonów, bo mamy większą kontrolę nad ruchami przeciwnika i brak niespodzianek z AI bossa i summona. Idealnym przykładem są Pobratymce Czarnej Klingi na NG+ czy z dużych bossów np. Radagon.
Ale nie każdy oczywiście może chcieć się tak bawić z różnymi sposobami gry lub przechodzić grę kilka razy. Dlatego masz rację, że wstrzelenie się we właściwy poziom trudności przy jednym przejściu gry z tyloma mechanizmami może dawać różne efekty. Ja mam z summonów wiele frajdy i sam zawsze decyduję czy i jak chcę z nich korzystać. Czasem mam łatwo czasem dostaję bęcki, ale zwykle jest w miarę OK.
Elden Ring ukończony - zajęło mi to chyba z 5 miesiący dość intensywnego ogrywania. Gra jest OGROMNA i jeśli chce sie dokładnie odwiedzić wszystkie lokacje, to trzeba nastawić się na naprawdę długi czas spędzony w grze (w jednej z pierwszych cutscenek z Meliną, chyba po pokonaniu Margita, wspomina ona coś o próbie, której nas poddała i żmudnej podróży która nas czeka - o jak bardzo jest to prawda!).
Dlaczego wystawiam 8.0:
- Niestety mam wrażenie, że open world nie bardzo tej grze pomógł. Zbyt wielki świat i trochę za mało wypełniaczy. Już pod koniec dałem sobie spokój z niektórymi katakumbami, bo ile można w kółko robić niemal te same lokacje. Mam wrażenie, że lepiej byłoby jednak zachować dotychczasowy półotwarty świat solsów i wypełnić go bardziej dopracowanymi i unikalnymi lokacjami.
Za co wystawiam mocne plusy:
- Kreacja świata - lore.
- Wspaniałe walki bossów i fenomenalna muzyka w czasie tych walk.
- Zatrzęsienie możliwości budowania postaci i wszelakich buildów.
- Ciekawi NPC i ich questy, a także świetny voice acting.
Z minusów:
- Jak już pisałem - świat moim zdaniem jest zbyt olbrzymi i za bardzo wypełniony powtarzalnym contentem (np. mnóstwo w sumie podobnych spirit ashes).
- Poczucie zagubienia - niestety niektórych questów bez pomocy Internetu nie byłbym w stanie ukończyć.
Gratulacje! Ciekawe wrażenia.
Fajnie, że Ci się bossowie spodobali, bo oni potrafią dzielić graczy :-)
Zagubienie w niektórych questach, o tak ;-)
Otwarty świat, czyli klasyczny dylemat, który podzielił soulsowych graczy chyba 50/50.
Ja z kolei bardzo sobie cenię ten otwarty świat, wrażenia, wolność jaką daje i świetną platformę do wielokrotnego przechodzenia gry na różne sposoby. Przy moim pierwszym przejściu Elden Ring byłem nim zachłyśnięty, biegałem to tu, to tam, pamiętam tą radość eksploracji, przerażenie po zaglądnięciu do Cealid, czy uśmiech gdy pierwszy raz wpadłem do Jeziora Liurnia i cwałowałem na koniu bez celu, podziwiając widoki, ubijając raki, ośmiornice lądowe i co tam jeszcze :-) Ale miałem też kilka momentów i miejsc gdy pomyślałem sobie jak tu pusto. No i miałem moment znużenia po wejściu do śnieżnej krainy, gdzie już zdecydowałem jak najszybciej prostą drogą do zakończenia, a dopiero po ubiciu końcowego bossa wróciłem do pominiętych lokacji. Zrobienie wszystkich miejsc, jaskiń, katakumb, kopalni za jednym razem by mnie strasznie znużyło i zamęczyło. A tak cały czas wracam sobie do różnych miejscówek z wielką ochotą. Dziś np. wpadłem sobie do zameku Sol na NG+9 i znowu było ekstra. Uważam, że otwarty świat wymaga innego podejścia niż korytarzowe czy półotwarte gry. Mam teraz to doświadczenie w Xenoblade Chronicles 3, gdzie otwarty świat jest przeogromny, co najmniej tak duży jak w ER. Dokładne przechodzenie, zaglądanie w każdy kąt i robienie wszystkiego jak po sznurku za jednym razem jest prawie niemożliwe. W Elden Ring ten otwarty świat doceniłem najpełniej w post gamie, po pokonaniu końcowego bossa, kiedy wciąż miałem masę rzeczy do odkrycia i zrobienia. A jeszcze bardziej przy kolejnych przejściach NG+, mam teraz tych przejść 9 na koncie + kilka z Nowej Gry. Otwarty świat sprawia, że mam bardzo krótką ścieżkę krytyczną przejścia całej gry w niewiele ponad 2h na NG+ lub 7-10h w Nowej Grze, i ogrom rzeczy wokół które mogę eksplorować lub nie, w zależności od tego na co mam ochotę, dlatego za każdym razem decyduję co robić, i za każdym razem jest to inne doświadczenie. Mam fazę na bossów - proszę bardzo, wsiadam na konia i od początku gry do Elden Beast w 3h mogę sobie zrobić boss rush. Mam fazę na jakiegoś builda jak teraz egzotycznie z craftingiem - proszę bardzo, zaglądam gdzie trzeba, eksploruję, odkrywam miejsca z materiałami, zbieram co potrzebuję i do przodu. Mam fazę na jakąś lokację zamkniętą (zamek, stolica, kanały) - to biegnę sobie tam od razu. Chcę przechodzić w stylu starych soulsów - proszę bardzo, biegnę od razu do zamku, potem do akademii, potem do stolicy i to wszystko jest szybciej i łatwiej niż przechodzenie z lokacji do lokacji w Dark Soulsach, pomimo ogromu świata. W starych produkcjach soulsowych i Sekiro to jest zawsze to samo dzierganie po sznurku od do. Dlatego po Elden Ring ciężko mi do nich wracać. Super gry, ale przy braku wolności otwartego świata ciężej się przekonać do powtarzania tych samych ścieżek. To jest oczywiście bardzo indywidualne, dlatego nie polemizuję i doskonale rozumiem. Ale jeżeli kiedyś jeszcze będziesz chciał zagrać ponownie w Elden Ring możesz na to spojrzeć w podobny sposób. Po pierwszym przejściu możesz już zrobić tam wszystko, łącznie z tylko takim samym przejściem zamkniętych lokacji legacy jak w starych soulsach, pomijając zupełnie otwarty świat, czyli więcej opcji :-)
Po kilkutygodniowej przerwie spowodowanej ogrywaniem XC3, zaglądnąłem na chwilę z powrotem do ER i mojego garnkowo-perfumiarskiego wyzwania :-) Jakie wrażenia? Świetne. Korzystając z dobrodziejstw otwartego świata najpierw wybrałem sobie na chybił trafił lokację - zamek Sol, pocwałowałem tam na koniu, przeszedłem razem z końcowym bossem. Potem rozprawiłem się z Ognistym Olbrzymem. Potem przypadkiem odkryłem kolejną jaskinię, w której jeszcze nigdy nie byłem :-o, bardzo oryginalną, nie spotkałem takiej wcześniej, na styku Pogrobna i Caelid, z jakimś podobno OP mieczem w krzakach na urwisku przy wyjściu, muszę wypróbować.
ER to jest jednak gameplayowo moja gra, obok XC3 oczywiście :-) Łatwo to poznać gdy człowiek wpada po czasie, wybiera dowolną lokację czy bossa i zawsze ma tą samą frajdę. Dodatkowo stwierdziłem, że synapsy czy neurony w mózgu musiały mi się przez tą przerwę wyrobić, bo walki jakby lepiej mi idą. To znany efekt przerwy dla mózgu na wyrobienie odpowiednich połączeń ;-) Zamek Sol przypomniał mi jak świetnie zaprojektowane jest ER, czego często nie doceniamy grając bez przerwy. Na zewnątrz zamku zrobiłem sobie nowy zapas kwiatów do garnków błyskawic (to jedna z miejscówek z błyskawicami), unieruchomiłem dla rozgrzewki mauzoleum, aby mi ciągle nie dzwoniło do uszu, na wejściu powaliłem mini-bossa, te dwie szybkie lwie bestie - tu się przekonałem, że refleks mi się chyba poprawił, potem logiczno-zręcznościowa ścieżka zdrowia z ptakiem, psami, przyzwańcami, przywoływanymi i teleportującymi się rycerzami, w końcu boss. Na nowo przypominałem sobie logikę przejścia tej ścieżki, co gdzie, dlaczego, w jakiej kolejności. Ścieżka dobrze przygotowuje do walki z rycerzami przywoływanymi potem przez bossa. No i Commander Niall! Kiedyś to był dość trudny boss, który używa jeszcze dodatkowo swoich rycerzy summonów. Teraz pobawiłem się z nim z czystą przyjemnością. Jego summony sparowałem z identycznym summonem z mojej strony, lub perfumiarzem, lub gałązką czarującą. A samego Dowódcę buildem garnkowo-perfumiarskim-ashowym :-) Ognisty Olbrzym z kolei nie stanowi już dla mnie żadnego zagrożenia. Nie jest w stanie mi nic zrobić, jeżeli ginę to tylko wtedy, gdy przez długość walki i zagapienie zaplączę się w jakąś przeszkodę środowiskową lub spadnę z urwiska. Nie byłem w stanie go jednak pokonać samymi garnkami, perfumami, itp. bo trwałoby to wieczność i nie dawało większej przyjemności. Pokonałem go dla odmiany jedną pięścią z krwawieniem i mrożeniem. Całe ER :-)
Moje osobiste, ulubione Top 25 sposobów przechodzenia ER. Nr 1 to styl najprzyjemniejszy, i dalej w dół mniej więcej w kolejności frajdy, ale niekoniecznie siły czy skuteczności. Każdy daje mi sporo zabawy, nawet ostatni, a lista mogłaby być jeszcze dłuższa. To luźna mieszanka buildów, broni, mechanik, pomysłów, wyzwań. Niektórymi z nich przeszedłem całą grę, innymi jakąś część, niektórymi tylko konkretnych bossów i miejscówki, itp. Nie wiem czy niektóre rzeczy nie zostały w międzyczasie znerfione w ostatnich patchach. Dodatkowo subiektywna ocena trudności stylu: E- łatwy, N - Normalny, H - trudny.
(01 - N) Słojownik Perfumiarz - Zbieranie, Tworzenie, planowanie, bojowe Consumables , Płomień Lwiej Grzywy, Lalka Słojowca , Perfumiarka Tricia, Carmaan
(02 - E) Olbrzymie Bronie + powerstance + wyskoki, Niszczyciel Olbrzymów x 2, Pastorał Prałata x 2, Kostur Ogara, Młot Trolla
(03 - N) Pięści - Gwiezdna Pięść, Cestus z popiołami, Proteza Weterana, Pozszywany Smok Godricka
(04 - N) Ashes of War - zabawa use it & lose it lub pojedyncze jak Płomień Lwiej Grzywy, którymi można przejść prawie cała grę
(05 - N) Pokonywanie każdego bossa jego własną bronią
(06 - N) Kolosalny Miecz x 2 + powerstance + wyskoki, Greatsword, Zweihander, Miecz Pozszywanego, Złoty Miecz Trolla
(07 - E) Bluźniercze Ostrze
(08 - N) Zabawa (samymi) Spirit Summonami
(09 - N) Złota Halabarda + Smocza Halabarda
(10 - N) Pałki - zwykłe, duże, wielkie, kolczaste
(11 - H) Na golasa + najprostsza Pałka i żadnych ułatwień - czyli pokonywanie bossów w stylu Pro
(12 - N) Czarny Nóż - ubiór Czarnego Noża, sztylet Czarnego Noża, Klinga Przywołania, Tiche
(13 - N) Bronie Gargulców - 2 x wielki miecz, 2 x podwójne ostrze, 2 x topór, 2 x halabarda
(14 - N) Kolosalny Miecz x 1 + Lwi Pazur, ew. Królewski Wielki Miecz + Wilczy Atak
(15 - E) Miecz Świętego Reliktu
(16 - E) Katana Rzeki Krwi
(17 - E) Total Tank - Poise 130, zbroja kozobyka, Kamienna Opuszkowa Tarcza, właściwe talizmany, Aromat Żelaznego Naczynia
(18 - E) Inkantacje - ogólnie, tu całe kategorie
(19 - E) Magia - Karyjskie Berło Królewskie + Kostur z Meteorytu, ulubiona Proca i Gwiazdy Ruiny
(20 - H) Podwójne Ostrza + Widmowe Cięcie i Tornado Czarnego Płomienia
(21 - N) Magmowe Ostrze + Skrzydło Astela
(22 - N) Topory wszelakie - cała masa świetnych opcji
(23 - H) Łuki - Czarny + Grad, Albinauryków + Deszcz Strzał, Lwi Wielki Łuk + Deszcz Radahna
(24 - H) Bojowe Tarcze - do obrony i ataku: Z Obliczem, Jednooka, Smoczego Szponu, Kamienna Opuszkowa, Tygla
(25 - H) Skradanie + taktyka + Gambit Zabójcy, Przynęta Białego Cienia, Drapieżnik z Mgieł, Szybki Odskok
Miejsce Honorowe - przemykanie się przez grę przy użyciu Bloodhound's Step ;-)
Brandon Sanderson i Godskin Duo - czyli jego ulubiony boss w ER :-) Nareszcie ktoś mnie rozumie ;-) Cudne wideo pokazujące dlaczego ten boss taki ulubiony i jak gra inteligentnie przygotowuje do walki z nim. Czyli znowu - tam gdzie jedni widzą jakieś wady, inni cieszą się z przemyślanego zamierzania twórców, dającego lepsze doświadczenie. Mam tylko oczywistą podpowiedź dla Brandona na jego uwagę co do dobiegania do tego bossa z punktu łaski - po drugiej stronie jest inny punkt łaski, przy samym wejściu na arenę, bez żadnych mobów po drodze :-) Sam go odkryłem dopiero w drugim przejściu i faktycznie wcześniej też tak biegałem jak autor.
Why You Should Play Elden Ring — The Godskin Duo and What Makes Them Such A Great Boss Battle
https://www.youtube.com/watch?v=xau7CGghLj8
Elden Ring to stan umysłu :-) It's not boring, you are... Spojrzenie na grę i jej ocena zależy w dużej mierze od nastawienia gracza i gotowości do pozbycia się dawnych przyzwyczajeń, zwłaszcza Dark Soulsowych. Unfair, unbalanced, unfun vs fun & fair. Świetny film. Technicznie to odpowiedź jakiemuś kolejnemu youtbowemu guru wokół mechaniki walki i bossów. Dla mnie świetny materiał do dalszej nauki i bardziej profesjonalnych przejść gry. Pomimo kilkuset godzin w grze, trochę się znowu dowiedziałem lub znalazłem potwierdzenie do swoich przemyśleń o mechanikach, koncepcjach, pojęciach, konstrukcji bossów, różnicach i sporym postępie w stosunku do poprzednich gier FS. Ufff wciąż jestem początkującym w te klocki, ale może nie jestem kimś, kogo autorzy i środowisko określają jako "scrub" - przez sposób nastawienia do trudnych wyzwań w trudnych grach, niezależnie od doświadczenia. Enjoy!
https://www.youtube.com/watch?v=EZ_9F73R1tE
Najgorsza gra tego roku od studia, które nigdy nie wypuściło dobrej gry. Po za tym gatunek soulslike nadaje się do kosza.
Godskin Duo i Malenia lajtowi. Rzeka rwi + mimic i jechana. Są trudniejsze mobby. Gra skończona na 135lvl. Eldeńska Bestia masakra. Njatrudniejszy boss.
500h stuknęło na mojej postaci w NG+ i ... nigdy nie było tak dobrze :-) Do tego trochę godzin na kilku równoległych profilach NG do prób szybkościowych. Jest zatem okrągła rocznica i powód do świętowania - pękła butelka szampana ;-) Długa droga od pierwszego przejścia magiem, z summonami i gryzieniem ścian przed niektórymi bossami - do samych pięści solo i swobodnego używania dowolnych zabawek dla czystej, niczym nie skrępowanej przyjemności :-)
Powrót po kilku tygodniach do ER jest dla mnie małym zaskoczeniem. Nie myślałem, że gra będzie dla mnie równie świeża i jeszcze bardziej interesująca niż na początku. Nie przesadzam, ale moje uznanie i satysfakcja z tej gry rośnie nieustannie, z każdą godziną i z każdym przejściem. Pewne przemyślenia, doświadczenia i umiejętności ułożyły się jakby ostatecznie w głowie i scementowały. To na podstawie gry własnej i wybranych merytorycznych materiałów do różnych tematów, których wiele przejrzałem na yt, a ostatnio przestałem już oglądać - zwłaszcza od tych, jak ich nazywam "płaczących guru". Na NG+9 wyszło mi teraz dość dokładne przejście po świecie, to ze względu na zbieractwo materiałów pod garnki i perfumy - oto ostateczne uzasadnienie dla otwartego świata ;-) Lista pomysłów na kolejne przejścia i wyzwania rośnie. W tym zauważyłem, że FightinCowboy podkradł mój pomysł !?! ;-) jaki zaplanowałem na NG+10 i robi teraz nową serię Use it & Lose It, tylko on z broniami, a ja zamierzam z popiołami wojny (każdy boss inną bronią / popiołem wojny). To nieprawdopodobne, ale wciąż każdego dnia odkrywam w tej grze coś nowego. Myślę, że ten ER nigdy się dla mnie nie skończy :-)
Czy coś się zmieniło od momentu gdy po chyba 40h dałem grze 10/10 do dziś, gdy pękło 500h? Nie, jest tylko przyjemniej, pewniej, bardziej świadomie, jestem w stanie lepiej docenić różne elementy gry - ze względu na trochę lepszą wiedzę, umiejętności, ogromy arsenał narzędzi i multum odblokowanych możliwości. Jest wyrobiona ostatecznie własna opinia co do paru aspektów, które były na początku dyskusyjne lub krytykowane w społeczności ER. Niektórych nie byłem pewien i postanowiłem je wyjaśnić na własny użytek. Wymagało to kilku przejść gry, przejścia innych gier FS, podniesienia własnego skilla, aby się samemu przekonać jak jest naprawdę. Niekompetencja i wąskość spojrzenia niektórych płaczących guru i FS-owych weteranów na yt przeraża i zadziwia. Zadziwia w druga stronę i niesłychanie motywuje to, co pokazują fani gry w różnych wyzwaniach, pomysłach i mechanikach.
Jak jest teraz? Jeżeli dałem 10/10 po kilkudziesięciu godzinach gry, to teraz ER jest dla mnie grą idealną na każdym poziomie. Historia i sposób jej podania - przekonałem się, że nikt jej nie zna do końca, są tylko mniej lub bardziej kompletne teorie, a czasem szalone pomysły, ja też mam swoje teorie, dostosowane do moich przekonań i motywacji, i ciągle znajduję jakieś elementy puzzli w świecie. Genialnie przemyślana konstrukcja gry, otwartego świata, lokacji zamkniętych, różnorodnych dungeonów, które nie nudzą mi się i zaskakują do tej pory, tak, tak katakumby nie przestają mnie bawić - nie wiem jak można mówić, że są na jedno kopyto? :-) Niezwykłe piękno graficzne każące się wciąż zatrzymywać i podziwiać, pomimo wewnętrznej brzydoty fabularnej, to wielka sztuka przedstawić zepsuty i ohydny świat w taki piękny sposób... System walki, który zawsze najbardziej mnie interesuje, nie ma sobie równych. Najlepsi, najtrudniejsi, najbardziej różnorodni bossowie jakich można spotkać w grach. Jednocześnie najlepszy, najbardziej różnorodny, najprzyjemniejszy arsenał narzędzi, broni i mechanik do radzenia sobie z tymi bossami oraz podnoszenia swoich umiejętności. Nieporównywalna grywalność i fun factor. Nieskończone replayability i pole do eksperymentów / wyzwań / sposobów przechodzenia. Jednym słowem gra bez końca, bo nawet po n-tym skończeniu zawsze można tu wpaść w dowolne miejsce i robić coś ciekawego. Ta gra nie jest po to, aby ją skończyć, ale aby w niej cały czas coś nowego robić i odkrywać. Nie ma czegoś takiego jak "skończyć" Elden Ring. Ktoś, kto przejdzie grę na tzw. 100% może odkryć zaledwie 10% jej możliwości i może go ominąć 90% frajdy.
Czy z perspektywy 500h gra ma jakieś wady, bo po 40h nie miała u mnie żadnych? Tak, odkryłem niestety dwie wady. 1) Potrafi wkurzyć, potargać emocjonalnie, bardzo szybko przełączyć wajchę z uwielbienia do nienawiści, a potem równie szybko w drugą stronę. Gracz musi się rozprawić ze swoimi wyobrażeniami, przyzwyczajeniami, stereotypami, słabościami, zdecydować czy pójść na łatwiznę, czy dążyć do wyznaczonego celu, czy oszukiwać siebie, czy walczyć do końca, czy użyć inteligencji, czy narzekać że nie jest jak kiedyś, czy cierpliwie do podszewki poznać tą grę i jej możliwości. Ale mimo najlepszych chęci gracza jest kilka drobnych miejsc, wcale nie tych najbardziej znanych, których konstrukcja jest wyrazem czystej złośliwości Miyazakiego ;-) Na szczęście można sobie je spokojnie podarować, jak ktoś nie lubi kląć i nie ma ochoty na wyzwania przestrzenne o milimetrowej precyzji. 2) Po ER nie gram już w inne gry innych twórców, które nie są na poziomie arcydzieła. Od lutego jedyną inną grą, którą przeszedłem to XC3 - ta gra jest porównywalnym arcydziełem. Na inne nie miałem zwyczajnie ochoty, albo odstawiałem po kilku minutach, oprócz symulatorów samolotowych czy samochodowych, na które zawsze znajdę małą chwilę, bo to inna bajka. Jestem na etapie gdy wciąż bardziej interesujące jest kolejne przejście ER na nowy sposób. Ale nie to jest najgorsze. Stwierdziłem na koniec, że nie ma dla mnie jednak powrotu do innych gier FS. Konstrukcja ER z otwartym światem, w którym w ciągu 2h od początku gry mogę dotrzeć do dowolnego miejsca i bossa, przemierzać ten świat na dziesiątki sposobów, rozwinięty system walki, tzw. "powtarzalność" bossów" - czyli w rzeczywistości jeden z najlepszych patentów tej gry, ogólna paleta możliwości i różnorodności sprawia, że straciłem ochotę na gry dziergane i sznurkowe. Sznurkowe tzn. po sznurku od A do Z, ewentualnie z wyborem czy najpierw ścieżka C-D czy E-F i z ukrytym przejściem D-G, a jeżeli boss jest w punkcie X i to unikalny boss na całą grę, to całą tą ścieżkę A-X trzeba po sznurku pokonać, aby mieć jedno niepowtarzalne, unikalne doświadczenie na całe życie. To już chyba nie dla mnie i nie ma do tego powrotu. Nie ma też powrotu do prostszych "turowych" walk z bossami DS1-3 czy prostszych rytmicznych walk z Sekiro. Lubię te wszystkie gry, miło wspominam wszystkie przejścia, i nadal oceniam na 9-10/10, mogą mieć nawet ciekawsze historie, czego nie wiem, bo mnie jakoś nigdy specjalnie nie interesowały, ale po ER konstrukcja tamtych światów i walk nie jest już tak atrakcyjna. Pozostają na zawsze w pamięci, ciepło i z sympatią. Takie to są smutne wady ER po setkach godzin gry :-(
Takie wymagania jakie są w Elden Ring są bardzo fajne Minimalne GTX 1060
Zalecane GTX 1070. Wprzyszłości żeby nadchodzące tytuły też mieli takie wymagania Fajne Aż miło na takie wymagania popatrzeć. A Nie zaraz jakieś RTX.
Te karty RTX Są tylko po to żeby odpalić gre w najwyższych Ustawieniach w 4K
Ale do ustawień niskich w rozdzielszczości HD To zawsze powinna wystarszyć
GTX 1060. W Nadchodzących grach także.
Skończona. 156 godzin, wszyscy shardbearerzy pokonani, zrobione questy Ranni, Fii, Ryi, Yury, Millicent, Alexandra i Goldmaska.
Zawsze chciałem zagrać w soulsy bo mnie kręcił klimat tej serii ale zarówno przy DS2 jak i DS3 odpadłem bardzo szybko. Ale ER dostarczył otwarty świat, klimat przygody, możliwość skoku i najważniejsze dla mnie: checkpointy przed bossami, bo czyszczenie całego levelu żeby jeszcze raz zmierzyć się z bossem było tym co mnie od soulsów najbardziej odrzucało. Elden Ring sprawił, że znowu poczułem radość z grania i zrozumiałem czego mi w grach brakowało: gameplayu i wyzwania właśnie.
Pierwszy obóz przed Burzową Bramą czyściłem dwie godziny ucząc się poruszania postaci i pacingu walki. Ginąłem od wszystkiego.W bólach dotarłem do Stormveil Castle, który okazał się dla mnie najtrudniejszą lokacją w całej grze. Ale kiedy po paru godzinach prób pokonałem Margita, spocony jak dwie świnie, z roztrzęsionymi łapami podniosłem pada w geście triumphu to było tak niesamowite uczucie, że już wiedziałem, że wsiąkłem na dobre. Margit zresztą okazał się najtrudniejszym bossem dla mnie, najpewniej dlatego, że moja postać nie była jeszcze dobrze rozwinięta, a i ja wciąż uczyłem się gry.
Kilka starć z bossami było tak epickich, że włosy w dupie stawały dęba - Radahn, Rykard, Placidusax, Astel, Godfrey, czy Fire Giant - tych walk długo nie zapomnę.
Zacząłem samurajem który później ewoluował w gwiezdnego samuraja. Moonveil + kostur Rennali + Uchigatana/Nagakiba z Bloodhound Step. Po dobiciu wysokiego poziomu inta będąc prawdziwym weebem mój samuraj wziął lekcje od Son Goku i opanował Kamehamehe, czyli słynną Kometę Azura, która razem z Meteorite of Astel dopełniła build. Od tej pory sam czułem się momentami jak boss. Próbowałem też słynnej Rivers of Blood w połączeniu z inkantacjami, tak zresztą zabiłem Malenię , która wcale nie była tak straszna jak się obawiałem, poza jej jednym bullshit ruchem rodem z anime.
Największym game changerem natomiast okazał się Mimic Tear, i tu trochę kamyczek do ogródka FS, bo z Mimiciem było momentami za łatwo. Jeśli ktoś się obawia wysokiego poziomu trudności to wystarczy się dokulać do mimica, dodać do tego Moonveila albo Rivers of Blood, dorzucić opcjonalnie komete Azura do rozwalania wielkich, mało mobilnych bossow i poziom trudności spada wręcz do easy.
Ogólnie pasowało mi wszystko: konstrukcja świata, epickie dialogi z których można by pisać traktaty filozoficzne, klimat, fabuła, lokacje (ach ten przepiękny Nokron), walka, bossowie.
I tak, było trochę recyklingu w późniejszych etapach, choć z bossami to tak nie przeszkadzało (avatary już po pewnym czasie po prostu kosiłem kamehamehą) , bardziej wkurzało mnie zagrywki typu wrzućmy najbardziej wk*****jace moby do jednej lokacji (Haligtree).
Podsumowując: ode mnie dycha. Wspaniała przygoda.
Ostatnio wróciłem sobie do tego arcydzieła bo na premierę to nie miałem za bardzo czasu grać. Znowu to zrobili; człowiek myśli sobie że po ds 2, sekiro i BB nic nie jest w stanie go zaskoczyć, a tu pyk, wychodzi nowa gra From Software i koniec. W przeszło dwa tygodnie mam już nabite 140 h w tym kilka zarwanych nocek.
Tak się powinno robić gry, w innych grach(z ostatnich lat, no, może poza RDR 2 i coś by się jeszcze znalazło) jest masa znaczników, nic nie wnoszących monotonnych dialogów i wszystko zlewa się to w wielką jedną nijaką papkę. Tutaj każda rzecz jest znacząca, charakterystyczna, nie ma znaczników, po prostu ta gra mówi otwarcie: "ciesz się klimatem i odkrywaj". 10/10 i kolejna gra którą bym zabrał na bezludną wyspę.
Nie wiem co ludzie widzą w tego typu grach, gdzie tylko się chodzi biega skacze i rozwala przeciwników...
Jedna z najgorszych gier tego roku a może i dekady. Beznadziejna pod każdym względem.
Jest beznadziejna. Nie lubię tego typu naparzanek bez ładu i składu, ale czy najgorsza? Są gorsze
Jak dla mnie gra roku, ponad 400 h nabite, dotarłem chyba do +5 new game plus. Jeśli wyjdzie jakieś DLC to trzeba będzie wrócić. Oby dostała jak najwięcej nagród.
hej
[link]
Ja juz zostawilem ER za soba ale Zullie The Witch i Vati dalej w subskrypcjach. :)
[link]
Jasne, że grywam. ER doszedłem do NG+10 i utknąłem na swoim ostatnim wyzwaniu garnkowo-perfumowo-tworzeniowym przy Malikethu, to postanowiłem odpocząć. Wrócę pewnie za jakiś czas, aby to skończyć lub odpalić w wolnej chwili jakiś niedzielny run. Na pewno przy okazji DLC. Niedawno obejrzałem sobie na yt całą serię tych śmiesznych kreskówek z ER, które tu kiedyś okazyjnie załączałeś i uśmiałem się po pachy. Postanowiłem też nie zawalać tu więcej wątku, aby dać pole do popisu innym, ale czasem tradycyjnie bronię ER w innych artykułach jak ktoś jakieś głupoty pisze, i tradycyjnie wkurzam tym ludzi. Odgrzebałem też Dark Souls 3 i uruchomiłem NG+8, głównie aby sprawdzić czy będzie mi teraz łatwiej po ER, tzn. łatwiej niż jak zapamiętałem, bo to moje pierwsze Soulsy. No, lepiej mi idzie niż kiedyś, lokacje gładko, Abyss Watchers i Tancerka sprawnie, doszedłem sobie do Archiwum i to kiedyś w wolnej chwili skończę, ciekaw jestem jak mi teraz pójdzie Gael. Ale ogólnie to nie jest łatwa gra. Teraz nie uwierzysz, kilka dni temu wróciłem do DS2, aby skończyć wszystkie DLC. No i powiem Ci, że te DLC do DS2 to jest to, co tygrysy lubią najbardziej, cudo, mega przyjemne, chyba moja ulubiona część starych Soulsów. O ile wcześniej tak kozaczyłem, że podstawka DS2 to najłatwiejsi bossowie, to tutaj są już fajnym wyzwaniem, podobnie jak DS1 DLC vs podstawka. Ogólnie uwielbiam DS2, bez dwóch zdań moja ulubiona część z DS1-3.
A poza FS i XC3 w międzyczasie odkryłem Mortal Shell. Gra ewidentnie stworzona przez miłośników Soulsów, najpierw niepozorna, ale pięknie zrobiona. Zaskoczyła mnie niekrytym podobieństwem do Soulsów, przy sporej liczbie własnych oryginalnych mechanik i pomysłów. Zrobiłem NG+2 w normalnej grze. Do tego chyba ze 40 cykli w Virtuous Cycle (roguelike), raz skończyłem z normalną powłoką, raz bez powłoki, idę na największe Obsidianowe wyzwanie w tym VC. Zbieram się, aby zrobić małą reckę tu na GOL'u pod grą, taki mały "liścik miłosny", bo strasznie mi się to spodobało.
W międzyczasie zakochałem się w Kingdom Come Deliverance, rewelacyjne RPG, realistyczne, świetny świat i historia, tu to dopiero jest walka, soulsy to pestka ;) Odpaliłem aby sprawdzić Code Vein, ale odłożyłem. Ostatnio przyglądam się God of War Ragnarok. Ogólnie nie moja bajka, ale robi wrażenie jakości wykonania, wizualnie, pewnie ciekawa historia. Walka z jednej strony wydaje się mięsista, ale czasami mam wrażenie efekciarska gdy np. wrogowie od uderzeń siekiery fruwają i obracają się wisząc w powietrzu, a czasami sprawia wrażenie slashera. Widzę też to korytarzowe przechodzenie nawet z zaznaczonymi miejscami do wspinania, przejścia itd. Tego bym chyba nie zniósł. FightinCowboyowi się podoba, to nie może być złe, myślałem przez chwilę czy nie nabyć PS5 i sprawdzić samemu, ale się wstrzymam ;-)
A Ty co tam teraz ogrywasz, tyle Cię tu nie było? Pozdrowionka :-)
No, ten film od VaatiVidya, który załączyłeś, to jest dopiero arcydzieło. Obejrzałem go sobie dokładnie. Hipnotyzujące. BTW, zrobiłem też zakończenie FF. Głębia tej historii jest niezwykła. Widziałem trochę filmów z różnymi interpretacjami, i mi czasem głowa wysiadała ;-) Ale VaatiVidya i Zullie The Witch robią świetną robotę, a ER zasługuje, aby zostać grą kultową i legendą. Ciekawe ilu graczy to doceni.
Odnotujmy dla potomności nominacje Elden Ring do The Game Awards 2022:
1) Game of the Year
2) Best Game Direction
3) Best Narrative
4) Best Art Direction
5) Best Score and Music
6) Best Audio Design
7) Best RPG
Żeby było sprawiedliwie proponuję Najlepsze RPG dla Xenoblade Chronicles 3, a Grę Roku dla Elden Ring ;-)
Best role playing
For the best game designed with rich player character customization and progression, including massively multiplayer experiences. (strona game awards)
Mi to brzmi jak inna gra :p
Ale poważnie to nie grałem w Xenoblade więc nie wiem, może masz rację :)
Właśnie padł Radagon i Eldeńska Bestia i tak oto po niemal 140 godzinach kończę ER.
Platforma Xsx
Plusy:
- kilku wspaniałych bossów, taką Malenię to bym widział w Sekiro, szybka zołza.
- mnóstwo broni i czarów do wyboru do koloru, choć ja głównie walczylem kłem wasalnego rycerza zamiennie z rzekami krwi do tego zależnie od wroga tarcza
- artystycznie świat potrafi zachwycić
- tryb płynności po łatkach bardzo dobry do tego 5 sekundowe loadingi
Minusy:
- zacofana graficznie, FS pora na nowy silnik
- recykling bossów, pomniejsi wrogowie to nawet wyjęci z Dark Souls 3
- jak dla mnie słabszy klimat, jednak mroczny klimat BB, czy posępny DS3 bardziej do mnie trafiały.
- wielki świat mnie długo męczył jednak wolałem korytarzowe lokacje poprzedników
- muzyka, jest parę pięknych utworów ale tu poprzednicy Eldena równieżwg mnie lepsi.
Ogólnie walczyłem bez smarów, granulek czy nawet łuków runicznych i przez to zostało mi tego pełno w ekwipunku, za to dużo farmiłem i przy ostatnich bossach miałem 190 level. Do tego w ogóle nie używałem przyzwańcow czy mimika, wolę solo tłuc poteżnych wrogów.
Najgorszy dla mnie był Radagon z tym swoim wściekłym namierzaniem doprowadzał mnie do szału, a z wiadomych względów chce się w tej walce utrzymać jak najwięcej butelek, wiec było mega srogo, nawet Malenia nie dała mi tak wciry jak finalny boss.
Tytuł obowiazkowy dla fanów Dark souls ale mi jednak bardziej podobały się BB, DS3 i Sekiro, niemniej kibicuję w walce o GOTY.
Pierwszy raz coś takiego w życiu mam, żeby tak mi gra obrzydła strasznie. Zaraz po premierze grałem cały miesiąc, tylko w eleden ring po minimum 6 godzin dziennie. I po prostu tak mi obrzydł, że za każdym razem jak do niego wracam to mnie nudzi po 5 minutach. Nauczka na przyszłość, nie można tak w jedną grę napierdzielać
Jestem w szoku że czytelnicy G-O ocenili grę tak jak na to zasługiwała. Elden Ring to najbardziej przehajpowana gra ostatnich lat. Przehajpowana - gdyby to był pojedyńczy tytuł to gra zasłużyłaby na 9 albo może nawet 10. Tyle że Elden Ring o czym wszyscy wiemy miały być Dark Soulsami tylko że w nowym świecie bo pomysły na ten Dark Soulsów się skończyły.
To co broni Elden Ring to PARU niezłych bosów, jak nauczymy się mechanik i zapamiętamy mniej więcej mechaniki broni i czarów których jest ZA DUŻO to możemy mieć też kupę frajdy z inwazji.
Questy są beznadziejne i zupełnie nieintuicyjne. Dowalono kupę bossów którzy się albo powtarzają albo są najzwyczajniej zapchajdziurami wsadzonymi do gry na zasadzie "może jak będzie więcej to będzie lepiej". Może jednak nie? O ile jeszcze walka X razy z Night Cavalry jest naprawdę przyjemna bo to fajny przeciwnik dublowanie innych (nie chcę zdradzać szczegółów) to jakieś nieporozumienie. Parę lokacji jest OK (Lydendell, Stormveil Castle) ale cały koncept otwartego świata z kupą słabych wrogów jest ogromnym krokiem w tył w stosunku do Soulsów. W Soulsach wszystko było fajne a stworzony świat był po prostu "masterpiece". Tutaj mamy widoczny brak pomysłu który zastąpić ma zastąpić więcej przeciętnego contentu. Obejrzałem sobie przypadkiem kilkanaście minut nagrania z Dark Souls 1. Jak Elden Ring się w ogóle nie umywa.
Wymysł "spirit ashes" jest dla mnie zupełnie niezrozumiały. Nie potrafię zrozumieć kto to wymyślił i po co. Jeśli nie potrafiliśmy przejść bossa w Soulsach to albo levelowaliśmy postać, albo uczyliśmy sie bossa albo przyzywaliśmy gracza który chciał pomóc w walce z danym bossem albo wreszcie szukaliśmy broni która najlepiej przeciwko bossowi się sprawdzała. Jaki jest sens spirit ashes z którymi można zresztą często normalnie popylać po mapie to ja nie wiem.
Jaskinie i masa lokacji wyglądaja jakby wygenerowane losowo. Po co kilkadziesiąt powtarzalnych lokacji? Nie lepiej było zrobić kilka ale z pomysłem?
Historia świata w którym gramy zupełnie mnie nie zaciekawiła. W Soulsach szybko chciałem dowiedziec się skąd to albo skąd tamto. Albo gdzie jestem. Tu - zero. Nie wiem kim była Marika, Malenia czy jak tam jej było ani skad sie wziął ostatni boss. I nie mam zamiaru sie dowiadywać.
Elden Ringowi można spokojnie dać 7. To nie są wywalone pieniądze. Ale do kunsztu Soulsów tu dużo dużo brakuje.
Hej
No widzisz jak to wszystko jest subiektywne. Elden Ring zdobył właśnie prestiżową nagrodę roku The Ulimate Game of the Year w konkursie Golden Joystick Awards, która jest jak rozumiem oparta głównie na głosach graczy, i zdobył prawie dwa razy więcej głosów niż drugie miejsce czyli GoW:R. No i wyniki sprzedażowe rosną do 20 mln. Nie widzę zatem przehajpowania, bo ER jest wyjątkowym zjawiskiem w branży i klasą samą w sobie. Ja z kolei rozumiem twoje zdanie, ale sam mam dokładnie odwrotne. Uważam się dziś za fana FS, spędziłem już w Elden Ring ponad 600h przechodząc grę kilkanaście razy, a równolegle pomiędzy, idąc za głosami takimi jak twój, przeszedłem w całości Dark Souls 1 i 2, obie na New Game i NG+. Dark Souls 3 przeszedłem dużo wcześniej do NG+7 i ostatnio po ER zrobiłem sobie dla porównania NG+8. Wszystkie te gry są arcydziełami, ale Elden Ring jest fenomenem nowej jakości. Ze starych Souslów najbardziej uwielbiam Dark Souls 2, którym mógłbym dać zbliżoną notę do ER, choć to zupełnie innego rodzaju doświadczenie. Z tym całym bagażem właśnie znowu wróciłem w ostatnich dniach do Elden Ring i tańczyłem akurat wczoraj wieczorem z przyjemnością z Malikethem, jednym z moich ulubionych bossów, wciąż zgłębiam sobie historię tego świata i ostatnio zainteresowały mnie też różne okresy historii, cywilizacji, a nawet style architektoniczne i detale archeologiczne wzięte z rzeczywistego świata i naszej historii. Super sprawa.
Dalszej części nie musisz czytać, ale to szczegółowe reakcje do twoich wrażeń.
*** Nie, nie wszyscy wiemy, że Elden Ring miał być Soulsami, ja na przykład nie wiem, i nie postrzegam ER jak Soulsy, to dla mnie zupełnie inne zjawisko. Potrafię sobie też spokojnie wyobrazić linię gier Dark Souls 4... i Elden Ring 2...
*** Elden Ring ma masę świetnych i wymagających bossów, do których możemy podchodzić na różne sposoby, uczyć się ich ruchów, korzystać z różnych mechanik, broni, broni OP, popiołów wojny, duchów, spelli. Dzięki tzw. "powtarzalności" możemy się często uczyć tych bossów stopniowo, zaczynając od łatwego sposobu walki kończąc na najtrudniejszym. Broni i czarów nie jest za dużo, dla mnie. Nie musisz z nich korzystać. Skup się na swojej broni i stylu. Lubię soulslikeowy Mortal Shell, gdzie masz 4+1 bronie, i to też fajny sposób konstrukcji walki, ale siłą Elden Ring jest różnorodność. Ilu graczy tyle sposobów przechodzenia gry. Mam swoje kilkadziesiąt sposobów przechodzenia gry i każde jest innym doświadczeniem. Ale na przykład w ostatnich dniach przeszedłem całą kolejną Nową Grę samym Zweihanderem i nic innego nie zbierałem, bo taką miałem ochotę. Z kolei na profilu z NG+10 mam wszystkie bronie i czary i lubię przeprowadzać różne eksperymenty. Lepiej mieć więcej i wybrać to co się chce, niż mieć za mało :-)
*** Questy - w sumie podobały mi się i wydaje mi się że bardziej naturalnie w nie wchodziłem niż w innych produkcjach FS, ale tak, wiadomo... ;-)
*** Teoria o powtarzalności bossów i zapchajdziurach, często powtarzana, jest absolutną pomyłką wynikającą z braku zrozumienia, starych przyzwyczajeń, ograniczonych i predefiniowanych oczekiwań, mówię poważnie. Przemyślałem i opisywałem to tutaj wiele razy. Nie wyjąłbym ani nie zmienił w ER ani jednego ze 165 bossów. Dodał też nie, aby nie dostać kociokwiku ;-) I tak przyjdą przecież w DLC. Każdy boss ma swoje uzasadnienie i miejsce ze względu na konstrukcję świata, przygotowanie i trening gracza, czy choćby powtórkę z przyjemności. Z tego powodu mam pretensję do niektórych starych Sousów, bo np. w DS 1 i 2, pamiętam bardzo mało bossów, tak szybko padali i nie można się było nimi znowu nacieszyć bez powtarzania gry, bez sensu, choć w DS1 akurat się powtarzają, a pojawiający się co chwila Pursuer w DS2 jest moim ulubionym bossem w tej grze. Przechodząc DS1 pierwszy raz omal nie zabiłem Ornstein & Smough przy pierwszym podejściu i nie wiedziałbym nawet wtedy o co chodzi z tymi legendami na temat jego wyjątkowości, a potem rozpoznawałem go metodycznie swoimi sposobami specjalnie kilka razy, aby go świadomie pokonać bez problemu, inaczej bym go nie zapamiętał. Elden Ring często wprowadza gracza stopniowo w styl walki niektórych bossów, daje okazję do nauki, przećwiczenia i potem ponownego sprawdzenia umiejętności, często z podniesionym poziomem trudności lub w innych warunkach: Margit -> Morgott, Godfrey spirit -> Godfrey właściwy, Mohg itd. Przecież to jest super. Godskin Duo masz okazję poznać i przećwiczyć najpierw pojedynczo, aby potem przy podniesionej poprzeczce stawić czoła obu naraz. Ze względu na indywidualny sposób eksploracji świata Astela możesz spotkać w 2 miejscach i o ile nie czeszesz gry na 100% to zwykle spotkasz go tylko raz itd. Ja do niego rzadko wracam we właściwym miejscu po zrobieniu wiadomego długiego questa, a tak mogę sobie z nim niezobowiązująco powalczyć w tunelach przy każdym przejściu. A tak naprawdę nie ma to jak po raz kolejny ubić Awatara Drzewa czy wspomniane przez ciebie Night Cavalry, zwłaszcza w wersji podwójnej w śnieżnej krainie - uwielbiam :-) Przy tym wszystkim nie zapominajmy, że w pełni unikalnych bossów jest aż nadto, i tych fabularnych, wizerunkowych, i tych najtrudniejszych opcjonalnych, no i oczywiście tych w całym ciągu końcowym, gdzie każda faza bossa mogłaby być oddzielnym bossem w innych grach :-)
*** Koncept otwartego świata - to jest jeden z najlepszych otwartych światów jaki powstał w grach, w mojej ocenie najlepszy. Jeśli nie lubisz otwartych światów to jest OK, wtedy nie graj w otwarte światy, graj po prostu w Dark Soulsy. Ja lubię obie formuły, ale na Dark Souls muszę mieć fazę, czas i być przygotowanym na dzierganie prawie wszystkich lokacji i świata po kolei i od początku do końca. W Elden Ring poza unikalnym doświadczeniem radosnego odkrywcy w pierwszych przejściach, dziś wskakuję do gry w niedzielne popołudnie, wsiadam na konia i układam w głowie drogę i przygodę na jaką mam ochotę, a na NG+ mogę sobie przejść nawet całą grę w kilka godzin. Kombinacja otwartego świata, fenomenalnych lokacji zamkniętych legacy (zamek, stolica, akademia, Farum Azula, Haligtree itd), z masą ciekawych dungeonów, w różnych rodzajach, do wyboru, to mieszanka genialna jak dla mnie. Dzięki temu nigdy nie czuję tu znużenia tzw. dzierganiem od do. Zatem Elden Ring nie tylko się umywa, ale wyprzedza inne formuły o lata świetlne. Bo na koniec dnia w Elden Ring od drugiego już przejścia jak chcesz możesz sobie praktycznie wykroić takie swoje Dark Soulsy, pomijając większość atrakcji, a w druga stronę nie da rady.
*** Wymysł spirit ashes - jak nie rozumiesz, to nie korzystaj, to nie jest przymusowe. Dla mnie to absolutnie genialny patent. Samo eksperymentowanie z różnymi spirit summonami w moim przypadku było oddzielnym wymiarem zabawy. Poznawanie ich stylów, silnych i mocnych stron, AI, działanie w tandemie, podział zadań w walce, zwłaszcza konfigurowanie mimica - super. Czyli ja miałem dzięki temu masę dodatkowej zabawy, a ty po prostu możesz je zupełnie zignorować, dzięki temu mamy zupełnie inne doświadczenia. Znowu popełniasz błąd bo raz zarzucasz, ze ER miał być kolejnym Soulsem, a potem narzekasz, że coś nie jest jak w Dark Souls, a to jest po prostu inna gra. Swoją drogą ilość summonów NPC w DS 1 i 2 jest powalająca, więc tutaj można postrzegać to jako dodatkowy element rozwinięcia tej formuły pomocy z możliwością dowolnego wyboru kompanów i stylów. Oprócz samej frajdy z używania takich towarzyszy, mogę ci podpowiedzieć, że w przypadku słabszych graczy, takich jak ja, spirit summony bardzo się przydały na początku do poznawania trudniejszych bossów, aby dojść z czasem dzięki nim i dzięki tzw. "powtarzalności" do pokonywania bossów solo melee, a nawet samymi pięściami ;-)
*** Jaskinie i masa lokacji - nie zaglądaj tam, jak nie lubisz, to wolny, otwarty świat, nie wiem czy byłoby lepiej tak jakbyś akurat ty chciał, dla mnie pomysł i różnorodność tych lokacji jest mega satysfakcjonująca
*** Historia świata - no widzisz, a u mnie akurat odwrotnie. Elden Ring to jedyna gra FS, gdzie historia mnie autentycznie zainteresowała. Godziny analiz w grze, godziny filmów na youtube, dopowiadanie własnymi teoriami, ułożenie sobie w wszystkiego głowie, i nadal jeszcze ją sobie do dziś pogłębiam. Z Dark Soulsami tak nie mam z jakiegoś powodu, może ze względu na kolejność ogrywania, czym nie należy się chwalić, i za co dostaję baty od Kwisatz_Haderach, ale tak mam, nie wiem czemu.
Podsumowując, szacunek dla Twojej oceny, ale jeżeli chodzi o komentarze to płaczesz jak stara baba ;-)
Gościu ale jak Twój komentarz ma sie do mojej opinii? Jak chciales napisac jeszcze raz jaki jesteś grą zachwycony to nie musiałeś udawać ze odpowiadasz na czyjś komentarz tylko było walnąć jak to gra Ci sie podoba bo gadales do siebie samego. Nagrody "of the year" przyznaje się po porównaniu z innymi produktami w kategorii wydanymi w danym roku. Elden Ring nie jest nowatorski. Jest uproszczoną wersją Soulsów, tyle że Soulsy były świeże a Elden Ring nie.
Nie ma motywu który był sztandarem Soulsów że podczas przechodzenia jakiegoś fragmentu coś zabijało gracza pod sam koniec i trzeba było robić wszystko od początku. Odpowiedników ognisk jest kupa, nie ma żadnego strachu że możesz nie dojść do kolejnego. Autorzy tak bardzo ułatwili grę że po albo przed każdym choćby odrobinę trudniejszym obszarem masz ognisko albo tę statuetke przy której sie odradzasz. Giniesz 20 raz w walce z Malenia? Co z tego? Odradzasz sie 5 metrów od wejścia do bossa. Giniesz na wejsciu w jakimś zamku? Odradzasz sie tuz pod brama. Nawet inwazje przeciwko pojedynczym graczom usunęli żeby nie było za trudno chyba ze gracz sobie zażyczy inwazji.
Widzisz z grze biegających golasów-pro? Nie. Bo nie ma już dylematu czy robisz szybką postać która idzie w walkę na roll czy wybierasz taktykę wolnego czołgu w zbroi a la Havel. Nie ma już tego problemu.
Widziałem kilkanascie razy np na fejsie znajomych którzy jak ja rzadko graja w gierki wpis "Hura, ukończyłem Soulsy" . Sam miałem taki wrzucić. Elden Ring tego nie powtórzy.
To nadal porządna produkcja w którą włożono masę pracy, z fajną grafiką i pieniądze które nie są zmarnowane. Po prostu nie jest tak aż tak wow jak Soulsy. Nie jest i nie będzie. 6-7 dla gry jako ocena ogólna to właściwa nota. 9 jakby rozpatrywać tylko gry z 2022 też nie będzie przekłamana. Tyle.
Uspokoję Cię - nie mam potrzeby pisania czy zachwycania się więcej ER, wystarczy mi już samo granie :-) Gra na pewno nie potrzebuje moich pochwał, bo jest klasą samą w sobie i mam cichą nadzieję, że kolejne nagrody będą to potwierdzać, a my będziemy mogli się z tego cieszyć. Nie dyskutuję też z Twoją oceną, bo ona jest indywidualna i zawsze subiektywna, i powtórzę - nie mam absolutnie nic do niej, jest OK. Komentuję tylko Twoje zarzuty do gry, konkretnie, jeden po drugim, bo do tego jest forum, które ma też wartość edukacyjną, dla nas i dla innych. Chciałem przez to zwrócić Twoją uwagę, że to co uznajesz za wady dla innych wadami nie są, a często przemyślanymi przez twórców zaletami. Czyli tam gdzie ty widzisz problem, ja zwykle widzę sensowną nowość lub rozwinięcie formuły. Tam gdzie ty chciałbyś zmienić grę po swojemu czy po jakiemuś dawnemu, ja mówię stanowcze NIE. Piszę też często z myślą o takich ludziach jak kolega poniżej, który pyta czy warto próbować? Odpowiesz mu, czy ja mam to zrobić?
Co do tego jak było kiedyś - w stare Soulsy grałem akurat po Elden Ring, z wyjątkiem DS3, i wrażenie świeżości jest odwrotne. ER daje i świezość, i nowość, i większe wyzwanie, i wolność. To, że ty akurat masz jakąś sztuczną wizję męczenia się z czymś za każdym razem od początku i jeszcze żeby inni też się tak męczyli, a gra ci tego pomysłu nie umożliwia, to nie jest wada gry. Argument o punktach łaski czy odradzaniu przy bossie kompletnie od czapy. Większa przyjemność z bossów. O co ci chodzi z tymi golasami-pro i tankiem, to za bardzo nie wiem. Sam grałem golasem z samą pałką, uczyłem się od speedrunerów golasów-pro, grałem też max tankiem najcięższą zbroją kozobyka z największym poise i z dwoma najcięższymi młotami giant crusherami, i wieloma innymi buildami, i były to bardzo różne style walki, mega ciekawe wyzwania i decyzje do podjęcia. Jeżeli tego nie zrozumiałeś z wpisu - przy Elden Ring wcześniejsze Dark Souls 1 & 2 nie stanowią akurat dla mnie żadnego wyzwania pod kątem trudności bossów, moim dylematem było to, że padali za 1-2 razem i większości przez to nawet nie pamiętam. ER umożliwia porządną zabawę z bossami i skupianie się na tym co ważne, a nie na pustym dobieganiu. DS3 wciąż pozostaje trudny, ale dopiero od końcowego bossa i w DLC. W efekcie w ER pierwsze pokonanie Maliketha, Malenii, Ognistego Olbrzyma, czy końcowego bossa i całej gry u graczy takich jak ja, korzystających w pełni z formuły gry, a nie nakładającej na nią własnych ograniczeń starego, wywołuje wielkie Hurra. Skończenie DS 1 czy 2 było świetnym doświadczeniem, ale nie w stylu okrzyku zwycięstwa nad niemożliwym. Więc zupełnie nie wiem o czym mówisz.
Chciałem zażartować, ale widzę, że faktycznie płaczesz jak stara zgorzkniała baba, życzę aby FS wydało kiedyś dla Ciebie Dark Souls 4, w które przy okazji też chętnie zagram ;-)
Powiedzieć że jesteś fanbojem/ fanatykiem to nic nie powiedzieć. Nie napisales NIC merytorycznego odnosnie punktów krytyki. Każda gra, film czy książka może mieć swoich fanbojów, tyle że nie o to tu chodzi. Napisałem dokładnie dlaczego ocena czytelników gry online jest super właściwa i dlaczego Elden Ring nie jest nowatorski, na siłę stosuje zasadę może mało unikalnie ale dużo i dlaczego w wielu miejscach jest downgrade w stosunku do soulsów.
Najlepiej uproszczenie gry definiuje fakt całkowitego zlikwidowania opłacalności inwazji. Na inwazjach gracz się już ani nie upasie ani dzięki nim nie zdobędzie żadnych unikalnych przedmiotów. Istnieją tylko dla funu i tylko w sytuacji gdy ofiara ma albo przewagę liczebną albo indywidualnie wyraziła zgodę na możliwość bycia zaatakowaną przez innego gracza.
Należysz do ludzi którym pewnie jakby firma wydała dodatek w którym zduplikowaliby 100 razy jednego bossa który do tego nie miałby nic wyjątkowego w sobie to też byś siedział zachwycony i krzyczałbyś oooo jakie super jakie niesamowite. XD.
Może Gargulce nas pogodzą, bo są zwykle lubiane, ja przynajmniej lubię je w każdej grze FS, zobacz różnice:
Dark Souls 1 - podwójny boss Bell Gargoyle na dachu i potem jako mob w dalszej części gry
Dark Souls 2 - boss Belfry Gargoyle, najpierw dwa a potem razem 6 sztuk w tej walce, dalej w grze jako pojedynczy mob
Dark Souls 3 - występują kilkukrotnie jako większe moby w Profaned Capital i Grand Archives
Elden Ring i różnorodność:
--- Zwykłe wersja broni A) miecz + halabarda
--- Zwykłe wersja broni B) podwójne ostrze + topór
--- Black Blade Kindred (Pobratymce Czarnej Klingi) trudniejsze i agresywniejsze od zwykłych wersja broni A)
--- Black Blade Kindred (Pobratymce Czarnej Klingi) trudniejsze i agresywniejsze od zwykłych wersja broni B)
--- Valiant Gargoyles Duo-Boss - podwójny boss w Siofra Aqueduct, najpierw 1 potem dołącza drugi, obie wersje broni + trucizna
W zależności od pokonanego bossa możemy otrzymać zwykłe (smithing) lub czarne (somber) wersje miecza, halabardy, podwójnego ostrza i topora gargulców, razem 8 rodzajów bardzo dobrych broni, korzystałem z nich i sobie ceniłem obie wersje. Osobiście bardzo lubię walki z gargulcami i ich różnorodność, bardziej np. niż z nocną kawalerią, która ci się podoba. Mają fajny moveset, różne bronie, różny poziom agresywności i trudności, można z nimi wejść w fajny taniec walki. Dobrze też uczą progresji walki i podnoszenia poprzeczki. Podwójny boss Valiant Gargoyles jest dla niektórych bardzo trudny. Z kolei np. taki Pobratymiec Czarnej Klingi na NG+7, jeżeli ktoś próbuje walczyć z summonem, daje do zrozumienia, że się nie da, tylko 1:1, ze względu na wyczucie jego agresywnego tańca, AI którym potrafi się umiejętnie przełączać między graczem i summonem z prędkością światła. Ogólnie jest dużo ciekawiej niż kiedyś :-)
PS Masz rację w Zeldzie Breath of the Wild, która ma unikalnych bossów do policzenia na palcach jednej ręki, ubijałem setkami Lynele i tych mechanicznych Strażników, którzy występowali powszechnie w różnych wersjach. Super przeciwnicy, nigdy mi się nie znudzili ;-)
Przeczytałem kilka opinii i widzę że są chechpointy. Nie ukrywam, że też mnie to odrzucało. Gra wciąż kosztuje sporo więc zapytam. Warto próbować do niej podejść? Miałem kilka prób z Bloodborne ale nie wytrzymałem więcej jak 2-3h za każdym razem, nie pokonałem żadnego bossa, itd. słyszę te zachwyty nad grą i mocno mnie kusi żeby spróbować. Czy ktoś mógłby opisać jak wygląda zapis postępów i poziom trudność w porównaniu do np. platyny w God od War 2018?
Bez obaw, w Elden Ring jest 165 bossów, na pewno jakiegoś pokonasz i na pewno któryś wdepcze cię w ziemię, to masz gwarantowane :-)
Co do trudności, uważam, że ER jest najtrudniejszą grą FS, w jaką grałem, a jednocześnie paradoksalnie może ją przejść prawie każdy i dla każdego to będzie inne doświadczenie. Nie masz tu standardowych poziomów trudności jak w innych grach, ale masę nowych mechanizmów, sposobów, pomocników, umiejętności, buildów, broni, przypakowanych broni, czarów, dopalaczy, eliksirów, talizmanów, buffów, możliwości wylevelowania postaci. Jeżeli oprócz refleksu użyjesz inteligencji i skorzystasz z tych możliwości, to ją na pewno ukończysz. Możesz się kilka razy sfrustrować po drodze, to fakt. Niektórzy bossowie będą się wydawać nierealni, niesprawiedliwi, wkur..., poje..., będziesz się pytał po co ja się tak męczę, są przyjemniejsze rzeczy do robienia w życiu. Ale nauczenie się tych najtrudniejszych daje satysfakcję i flow o jaki trudno w innych grach, nawet FS. Formuła gry zapewnia, że nie znajdziesz się pod ścianą waląc głową w mur, bez innej drogi lub opcji. Zawsze znajdziesz sposób - pomyśl sam lub podejrzyj na yt, zmień lub podrasuj builda i powodzenia! Aha, i jeżeli gdzieś usłyszysz legendy o pani M, to najtrudniejszy boss w tej grze i zarazem najtrudniejszy boss FS, podobnie jak kilku innych bossów, jest opcjonalny.
Co do tego czy warto, to zadaj sobie kilka pytań do takich aspektów gry jak - otwarty świat? formuła From Software? specyficzny sposób narracji i przedstawiania historii? enigmatyczne questy i NPC? samodzielność czy prowadzenie za rączkę? wysiłek i inwestycja czasowa na około 150h? grafika i styl graficzny? Odsyłam do swojego wpisu powyżej. Jakbyś miał jakieś szczegółowe pytania czego oczekujesz lub na czym ci zależy to dawaj, postaram się odpowiedzieć. Może ktoś inny ci porówna do BB lub GoW, ale jak sam nie spróbujesz to nie będziesz nigdy wiedział, bo to bardzo indywidualne. Osobiście uważam, że próba robienia wszystkiego czy kompletowania ER na 100% w jednym przejściu jest receptą na zniechęcenie i wypalenie, bo gra jest przeogromna i kłóci się to z naturalną ideą wolności własnej przygody w tym świecie, dlatego porównywanie do platyn w innych grach nie ma sensu. Ale są tacy co tak lubią i wtedy zwykle do ER nie wracają.
Bardzo chętnie usłyszę uzasadnienie umieszczenia Godefroya,skoro każdy boss takie uzasadnienie ma.
Dla jaj?
Lore
spoiler start
Tu są lepsi specjaliści od lore ode mnie, więc jak coś pomieszam niech poprawią. Godefroy the Grafted (Zszywaniec) jest półbogiem, członkiem Złotej Linii Rodowej, potomkiem Godfreya i Mariki, spokrewniony z Godrickiem i Godwynem. Dokładna relacja synowska / braterska z Godrickiem jest do potwierdzenia. Godrick jak wiadomo jest synem Godfreya i Mariki. Godefroy miał obsesję na punkcie Godfreya. Uciekł ze stolicy i rozpoczął eksperymentowanie ze zszywaniem, czyli wszczepianiem części ciał różnych stworzeń, chcąc naśladować przykład Godfreya i Serosha. Po Roztrzaskaniu Kręgu, w trakcie wojny, przyłączył się do Radahna jako najeźdźca przy pierwszym oblężeniu stolicy Leyndell, prawdopodobnie aby pomścić Godfreya na Marice i jej żołnierzach. Walczył zapewne u boku Godricka. Wtedy został schwytany przez starożytnego rycerza Dragon Knight Kristoff i umieszczony w więzieniu Golden Lineage Evergaol, gdzie go znajdujemy i toczymy z nim walkę. Pokonanie Godefroya dało rycerzowi Kristoffowi wielki honor i bohaterski przywilej - Erdtree Burial, bycia pochowanym w korzeniach Złotego Drzewa.
spoiler stop
Walka
spoiler start
Ma bardzo podobny moveset do Godricka, z pewnymi różnicami. W szczególności nie ma drugiej fazy z ramieniem smoka i atakami ogniowymi. Z kolei o ile w walce z Godrickiem możemy posłużyć się pomocą summonów, to w walce z Godefroyem musimy liczyć na własne siły. Dodatkowo Godefroy jest silniejszy i odporniejszy od Godricka (Godrick: HP 6080, Def 105, Stance 105; Godefroy: HP 12419, Def 113, Stance 105). Dlatego ta walka wciąż może być sporym wyzwaniem na tym etapie gry. Tu sprawdza się dokładnie koncepcja Elden Ring. Godricka mogłeś pokonać z pomocą summonów. Fajnie, ale z Godefroyem musisz się zmierzyć sam, tylko jedna faza ale trudniejsza, i do końca doszlifować, sprawdzić lub potwierdzić swoje umiejętności. Ja tak miałem w pierwszym przejściu i bardzo sobie to ceniłem. Nie musisz oczywiście tego robić i w ogóle z nim walczyć, bo to boss opcjonalny, chyba że chcesz zdobyć odpowiedni talizman Godfrey Icon.
spoiler stop
Zdobycz - itemizacja
spoiler start
Godfrey Icon Talisman - wzmacnia siłę ataku ładowanych spelli i umiejętności
spoiler stop
Nie wiem skąd ci się ubzdurało, że Godrick jest synem Godfreya i Mariki. Nie jest. Jest ich dalekim potomkiem, o czym zresztą wspomina Kenneth.
It is implied that Godrick is not actually a direct child of Godfrey and Marika, but instead a descendant as he is described by many to have a "distant relation" with "diluted blood." He also refers Godfrey and his lineage as his forefathers.
Co do samego Godefroya. Kwestia jest nieco bardziej zawiła. Jedni specowie twierdzą, że to ojciec Godricka. Inni, że to jego daleki krewny. Trudno stwierdzić, kto tu mówi prawdę. Wiadomo, że brał udział w oblężeniu stolicy Leyndell, gdzie jak wspomniałeś został pokonany przez Kristoffa.
Masz rację co do Godricka. Zasugerowałem się jakimś niedawnym filmem ze story, który na świeżo oglądałem. Niektóre filmy na yt i wygooglowane obrazki drzew genealogicznych podają go nieprawidłowo bezpośrednio jako syna Mariki i Godfrey'a, nawet taki jakiś polski znalazłem teraz na szybko dla przykładu -> https://www.youtube.com/watch?v=BLk6hvDDm7A patrz 2:50 (wiem słaby przykład). VaatiVidya podając z kolei trójkę znanych dzieci Mariki i Godfreya - Godwyn the Golden, Morgott i Mohg, dodaje od razu, że może się wydawać, iż Godrick też był ich dzieckiem-półbogiem, ale w rzeczywistości nie był, prawdopodobnie był potomkiem Godwyna. Elden Ring wiki z kolei podaje:
Godrick the Grafted is a demigod in Elden Ring who resides at Stormveil Castle in Limgrave. According to Kenneth Haight, Godrick is the last living member of the Golden Lineage, the descendants of Elden Lord Godfrey and Queen Marika the Eternal, which include Godwyn the Golden and Godefroy the Grafted.
Godrick the Golden, more commonly known as Godrick the Grafted, was a scion of the Golden Lineage, tracing his descent from Queen Marika the Eternal and the first Elden Lord, Godfrey, presumably through their eldest son, the demigod Godwyn the Golden.
Podsumowując, Godrick the Grafted wcześniej zwany the Golden, jest potomkiem Mariki i Godfrey'a, podobnie jak Godefroy, ale nie ich synem. Jak dalekim potomkiem i jaka jest dokładna relacja z Godwynem i Godefroyem też nie ma 100% pewności. Najprawdopodoniej wygląda to tak: Marika & Godfrey -> Godwyn -> Godefroy -> Godrick.
Twoje wyjaśnienia i poprawki są mile widziane.
A tu dokładny lore Godricka i genealogia, z nawiązaniem do wszystkich wypowiedzi i opisów z gry :
https://www.youtube.com/watch?v=7J_lgRit3ps
Ogólnie najłatwiej to mi się wydaje, że ciągłość dynastyczna Złotego Rodu wyglądała następująco:
Marika i Godfrey > Godwyn > Ktoś jeszcze > Godefroy => Godrick
Mój headcanon z kolei twierdzi, że Godefroy mógł być ojcem Godricka, który nauczył syna sztuki zszywania. W tym wypadku Godricka, ale to trochę się kłóci z faktem, że Godrick uciekał w czasie oblężenia Leyndell w przebraniu kobiety. Generalnie trudny orzech do ugryzienia w kwestii ich wspólnej relacji. Najlepiej po prostu przystać na tym, że byli krewnymi o dość wątpliwym statusie krwi złotego rodu.
Dla mnie zdanie Kennetha o Godricku przesądza fakt, że synem Godfreya nie jest:
"Honestly, Godrick’s no more than a jumped up country bumpkin. Lord? Don’t make me laugh. First he hid himself amongst the womenfolk to flee the capital, then hid from Radahn in that castle… Then he insulted Malenia, lost to her in battle, only to lick her boots rather than die like a man. Has he no shame, the big girl’s blouse? And to think, he’s the blood of Godfrey! Last of the golden lineage, though you almost wouldn’t know it to look at him. I almost feel sorry for the chap the more I think of it."
Czy wasze lore źródło tłumaczy dlaczego syn i ojciec (albo dalecy krewni) wyglądają tak samo? Bo to, że jest to mega naciągane to chyba nie muszę tłumaczyć.
Jeszcze te dwóch braci omenów jestem w stanie przełknąć ale dwóch zszywańców, dwóch mohgów i 3 walki z margitem są po prostu kopiowaniem dobrych przeciwników, których ewidentnie studio nie chciało zmarnować na jeden raz.
Nadciąga update z arenami i nowymi trybami pvp, w tym możliwość używania spirit ashes w pvp
Ciekawe, tzn. ciekawie wygląda i ciekawe dlaczego akurat 2 dni przed TGA. Czy to zamiast zapowiedzi DLC czy odwrotnie, szykują coś większego na główny event.
Same kolosea / areny / lokacje PvP były pewne od dawna. Może w końcu się skuszę na to PvP, zwłaszcza ze spirit ashes. Konfiguracja mimica, który wykonałby za mnie całą robotę ;-) brzmi jak niezła frajda.
Jak ktoś już myśli o ewentualnym spirit summonie do koloseum to może się przydać. Świeżutkie video. Battle royale ze wszystkimi spirit summonami naraz, 57 (bez mimica i puppetów), walka do ostatniego. Cudnie się to ogląda. Ach, przypomniały mi się dawne eksperymenty ze spirit summonami, no mają swoje unikalne charakterki. Przesympatyczni zwycięzcy :-)
https://www.youtube.com/watch?v=ASZvptJSkTM
GinoMachino, to ten mistrz od no-hit run, który zrobił wszystkich 165 bossów w pojedynczym przejściu bez jednego draśnięcia. Tu no-hit run z Ringed Finger. Znaliście? Strasznie fajna broń, z mocnym poise dmg i prześmieszną, ale skuteczną umiejętnością broni. Właśnie skończyłem sobie przejście. No i zawsze można komuś pokazać taki Ringed Finger L2 ;-)
https://www.youtube.com/watch?v=ALQpCJ2Z7P0
The Game Awards 2022:
Elden Ring - GOTY
Elden Ring - Best RPG
Elden Ring - Best Game Direction
Elden Ring - Best Art Direction
:-)
blech, szkoda że ER okradło GoW z nagrody ale cóż począć wygrała większość o wątpliwym guście ;)
dobrze że przynajmniej :
The Game Award for Best Narrative - GoW Ragnarok
The Game Award - Najlepsza gra akcji/przygodowa - GoW Ragnarok
The Game Award for Innovation in Accessibility - GoW Ragnarok
The Game Award for Best Audio Design - GoW Ragnarok
The Game Award for Best Performance - GoW Ragnarok
The Game Award Najlepsza ścieżka dźwiękowa - GoW Ragnarok
Myślę, że GoW:R przegrał GOTY nie tylko z Elden Ring, ale też z Xenoblade Chronicles 3. Szczere brawa za świetne 3-cie miejsce w równej walce z Horizon FW i innowacje w zakresie Accessibility i Audio!
Kojarzy ktoś obeznany z grami Fromsoftware jak szybko tanieją ich gry ? Bo taki sekiro to dalej max 127 zł na promocji. Po jakim czasie jest szansa na takiego elden ringa za 100 lub w cenie sekiro :) ?
Jak chcesz czekać na taką obniżkę, to na Twoim miejscu zapomniałbym na razie o Elden Ringu. Niestety ich gry tanieją w bardzo wolnym tempie, albo nie tanieją w ogóle. Dark Souls 3 sprzed 6 lat nadal jest sprzedawany po pełnej, premierowej cenie (ze wszystkimi dodatkami) z bardzo rzadkimi obniżkami (może gdzieś do połowy ceny). Jak sam widzisz, Sekiro też przez większość czasu idzie za pełną cenę a zniżki jak za dość już jednak starą grę nie są duże. Także nie liczyłbym na spadek ceny w bliskiej przyszłości.
Po jakim czasie jest szansa na takiego elden ringa za 100 lub w cenie sekiro :) ?
Na konsolach może się trafić używka w takiej cenie, na PC natomiast...
O ile w przypadku Sekiro wydawcą jest ActiBlizz i gra jest regularnych promocjach, tak w przypadku Elden Ringa Bandai Namco, które wydało grę umyślało sobie jakiś czas temu, że koniec z przecenami na ich gry więc jedyna obniżka jaką możesz trafić to gdzieś w kluczykowniach.
Rozczarowałem się, że nie pokazali na TGA żadnego zwiastuna dodatku, najwyraźniej chcieli zrobić miejsce dla Armored Core i pokazać ich nowej szerszej publiczności że robią też innego rodzaju gry. Pociesza fakt że Miyazaki odbierając nagrodę jednak jasno zasugerował, że nad dodatkiem pracują, a skoro nie są jeszcze gotowi, by cokolwiek pokazać, to szykuje się coś dużego. Czekam niecierpliwie na zapowiedź.
Podtrzymując naszą tradycję i z okazji GOTY taki sympatyczny utwór załączam :-)
https://www.youtube.com/watch?v=FNNI_4tk9fs
Bandai Namco po TGA w mailu do graczy:
“Congratulation to ELDEN RING for winning Game of the Year, Best RPG and Best Art Direction at The Game Awards! It’s been an incredible year of gaming and we thank the Elden Ring community for their love and support of the game thus far. Stay tuned in the days and weeks to come, as there is more Elden Ring news that awaits! For those who have yet to experience Elden Ring, there’s no better time than now!”
No ja się cieszę, że ER wygrało GOTY, ale gdzie w tym mialu masz napisane, że w ciągu dwóch tygodni będziemy mieć ciekawe newsy?
2 dni - to min liczba "dni", aby nie był już jeden "dzień"
4 tygodnie - to max liczba "tygodni", aby nie wpaść już w "miesiące"
średnia z 2 dni i 4 tygodni to ~2 tygodnie ;-)
I to wszystko wywróżyłeś z maila, gdzie nie ma żadnych konkretów kiedy to będzie? Jesteś niesamowitym astrologiem ;-);-);-);-);-);-);-);-);-);-);-);-);-);-);-);-);-);-);-);-);-);-)
Nie astrologiem tylko niepoprawnym i nieodpowiedzialnym optymistą :-) Ja aż tak mocnej presji na DLC fabularne nie mam, w sensie, czekam ale niekoniecznie już zaraz muszę je mieć. Stay tuned in the days and weeks to come - w najlepszym wypadku odczytuję jako zapowiedź za kilka dni i samo DLC za kilka tygodni, w najgorszym to nie wiem - jak myślisz, co oznacza days to come wypowiedziane w połowie grudnia? Gdybyś planował coś zapowiedzieć np. za 2-3 miesiące to tak byś to sformułował czy raczej wkrótce, w najbliższych miesiącach, w przyszłym roku? Zobaczymy :-)
Days to come to znane sformułowanie, które nic nie znaczy. Równie dobrze mogliby napisać soon i wyszłoby na to samo. Żyjesz nadzieją wykreowaną przez jakiegoś pijarowca z From i tworzysz sobie jakieś matematyczne wyliczenia, które mają dowieść, ze w ciągu dwóch tygodni dostaniesz jakieś info o DLC.
Masz absolutną rację. Zajrzę sobie za rok czy jest to DLC, jak będzie to może zagram, a jak nie to też nie będzie problemu, nie jest mi ono aż tak do życia potrzebne jak sugerujesz. Inna rzecz, że być może zbyt wiele czasu spędziłem w krajach anglosaskich, aby zrozumieć tutejszą lokalną, dość powszechną czarno pesymistyczną mentalność. Będę pamiętał na przyszłość o precyzji i dowodach, aby cię tak nie wzbudzać. Tymczasowo, jak możesz, wymaż z pamięci wszelkie (moje) przewidywania dotyczące przyszłości ER, tak chyba będzie lepiej i przyjemniej. Pozdrawiam :-)
Wszystkie szanujące się redakcje świata dają tej grze 10/10. Gry-online.pl 6.6 :-) Urocze! Czy polscy gracze to głównie fani słodkich produkcji ubisoftu?
Część tych "szanujących się" redakcji wystawiła tak wysokie oceny po ledwie 40h gry, bo nie mieli więcej czasu na porządne ogranie do momentu zniesienia embarga na publikowanie recenzji. Poza tym, ocena 6.6 to nie ocena redakcji tylko ocena użytkowników. I wcale nie jest ona dziwna patrząc np. na oceny użytkowników na metacritic'u, gdzie wersja PC oceniona jest na 6.9. Jak widać, ludziom wcale ta gra aż tak bardzo się nie spodobała. Wystarczy tylko spojrzeć na oceny użytkowników wystawione poprzednim grom From Software. Różnice są znaczące. Dla mnie Elden Ring jest szczególnym fenomenem, ponieważ jeszcze nigdy w całym moim gamingowym życiu nie natrafiłem na grę, gdzie przez pierwsze 35-40h grania bawiłem się doskonale, polecając ją znajomym i mówiąc jaka to ona jest rewelacyjna, tylko po to, żeby przez kolejne 40-45h być coraz bardziej znudzonym rozgrywką. Do tego stopnia, że w pewnym momencie musiałem zrobić sobie 2 tygodnie przerwy od grania, co w sumie też niewiele dało w kwestii znużenia. Jedyne co skłaniało mnie do dalszego obcowania z tym "arcydziełem" to walki z bossami, które bardzo mi się podobały. Otwarty świat, którym wszyscy się zachwycają, od innych światów różni się tylko brakiem znaczników na mapie (które w większości innych gier można wyłączyć, np. w Wiedźminie 3) i tym, że jest cholernie powtarzalny i nudny. Bossowie są fajni i jest ich dużo, ale powtarzają się co dokłada swoją cegiełkę do budowania nudy. Nie wiem też jak można z gry na grę, powielać wciąż te same błędy i źle działające rozwiązania. To siódma gra od From Software, a praca kamery wciąż ssie kule, kolejkowanie poleceń chyba nigdy wcześniej tak nie wkurzało, a błędy związane z przenikaniem przez siebie założonego wyposażenia po prostu są żałosne. To tylko garstka tego co w tej grze nie działa. Oczywiście ma ona też sporo plusów i ogólnie uważam ją za przyzwoitą, ale w mojej opinii to najgorsza gra From Software, a przez ogromną dawkę znużenia jaką mnie uraczyła, dla mnie osobiście to jeden z najgorszych souls-like'ów jakie w ogóle powstały.
PS. Nagrodzenie Elden Ring w kategorii "Najlepsza reżyseria" na Game Awards to mało śmieszny żart.
Witam , mam pytanko tracę coś jak gram san singiel,bez multi.
Tracisz interakcje z innymi i wszystko co się z tym wiąże (np. nie przyzwiesz nikogo do pomocy w walce z trudnym bossem) plus wiadomości od innych graczy, które mogą być pomocne jak i mylące, śmieszne jak i wkurzające.
Grę można bardzo ułatwić. Wystarczy od razu lecieć zabić śpiącego smoka i zdobyć pierścień +5 do statystyk. 15 minut gry i mamy już lajcik.
Kupiłem tą grę bo to hit roku. A teraz specjalnie zarejestrowałem się, żeby przestrzec wielbicieli gatunków RPG/strategi/survivali przed kupnem tej gry.
Ta gra to takie płytkie ARCADE w stylu Mortal Kombat w ładnej oprawie i najważniejsze: gra nie wymaga myślenia! Trudność tej gry polega na tym, że dostosowujesz się do walki przeciwnika/ uniki i atak, uniki i atak, unik i atak..... i tak całe 2h żeby zaliczyć bosa.
Jak dla mnie ta gra idealnie pasuje na automaty w salonach gier do wyciagania pieniędzy.
Jeżeli grasz, fallouty, xcom, pubg, stellaris i podobne to unikaj tego drewniaka. Tutaj nic nie ma poza oprawą wizualną nie otrzymasz, za którą ode mnie ocena 1/10.
Zaliczanie serii souls do rpg było zawsze problematyczne: to właściwie tylko walka. Nikt chyba nigdy nie porównywał tego do strategii, chociaż myślenie i planowanie się przydaje.
Hahahahahahahahahahahahahahahahaha
Gra roku ???
Znajdź różnicę między tymi grami...
Śmiech na sali, to jest kopiuj wklej Dark Souls, ludzie ogarnijcie się.
To tak jakby ktoś tylko odświeżył tą grę.
Żenada serio....
Koniec roku - czas podsumowań i zasłużonego świętowania :)
Zgodnie z niedawnym artykułem GOLA, podsumowującym tytuły gry roku przyznane do tej pory przez branżowe media i graczy, statystyka wygląda następująco - na 193 wybory gry roku:
145 - Elden Ring
26 - GoW R
22 - inne gry
Liczby mówią same za siebie. Gratulacje dla wszystkich wielbicieli gry. Szczere uznania dla tych ogarniętych graczy, którym gra z jakiegoś powodu nie podeszła. Pozdrowienia dla dzielnych GOLowych trolli i poturbowanych naturszczyków, dzielących się swoimi "objawieniami" dotyczącymi gry, w całkowitej nieświadomości swojej śmieszności i ignorancji. Nie martwcie się, obstawiam, że wasze bóle zostaną wkrótce ukojone i będziecie mieli swoją chwilę radości przy wynikach goty GOLa - ocena ER 6,6 dzielnie tu trwa od premiery wbrew recenzjom graczy i całemu światu, tak trzymać ;-)
Jako że rok się kończy, myślę że to dobry czas by samemu napisać kilka spostrzeżeń na temat Eldeńskiego Kręgu i z góry ostrzegam, mam zamiar skupić się na negatywach, dla przeciwwagi do zachwytów które są tu przez niektórych wygłaszane. Dla lepszej czytelności postanowiłem wymieniać je w punktach...
1) Grafika, coś co rzucą się w oczy od razu, gra nie należy do najładniejszych, mamy tu poziom graficzny który pamięta czasy Wiedźmina 3, a powiedziałbym że jest nawet gorzej, co w 2022 roku jak dla mnie nie powinno mieć miejsca w przypadku tak dużego tytułu.
2) Optymalizacja, nie spodziewałem się tutaj nic nadzwyczajnego patrząc po innych Soulsach, ale to co dostałem okazało się znacznie gorsze, gra wygląda jak wygląda, a jednocześnie potrafi dusić się na konfiguracjach które ciągną znacznie bardziej zaawansowane technicznie projekty, Japończycy pod tym względem jak zawsze są lata za resztą branży.
3) Cut sceny, czy raczej ich brak i o ile samo to nie miałoby większego znaczenia, to i tutaj gra stoi lata za obecnymi dokonaniami branży. NPC podczas dialogów nadal stoją jak kołki, brakuje tu jakiejkolwiek dynamiki, czy czegokolwiek...
4) Martwy świat, czyli przechodząc z poprzedniego punktu, jako że NPCe nie zajmują się praktycznie niczym, świat wydaje się przez to niesamowicie martwy, po raz kolejny brakuje tu jakiejś większej dynamiki, widzisz w oddali grupkę wilków? Będzie tam stała praktycznie bez ruchu, widzisz giganta? To samo, kupiec nie ruszy się na krok, w zasadzie jedynie przeciwnicy robią coś więcej, bo mają czasem proste skrypty patrolowania terenu... ba nawet ptaki często nie odlatują dopóki ich nie zaatakujemy... świat nie żyje, jest statyczny i przez to ubogi, mam wrażenie że wypada to znacznie gorzej niż nawet przy pierwszym Gothicu, który wyszedł ponad 20 lat wcześniej, bo do RDR2 to nawet nie ma czego porównywać.
5) wszechobecna pustota świata, w dużej mierze wynika to z powyższego, świat ten co prawda skrywa sporo sekretów, ale kręcą się one głównie wokół porozrzucanych skarbów, czy jakichś przeciwników, brakuje tutaj czegoś więcej, może jakichś rozbudowanych misji, które nie kręcą się wokół schematu w którym mamy komuś coś przynieść, bez jakichkolwiek szczegółów, ani gdzie tego szukać, ani po co mu to w ogóle jest...
6) kompletna nieczytelność zadań, widać że Soulsowa ich budowa kompletnie tutaj nie działa z racji bardziej otwartego świata, NPC potrafibopuścić miejsce w którym go spotykamy nie mówiąc niczego gdzie się udaje, nie daje nam większych wytycznych odnośnie zadania, przez co często na to czego szukamy wpadamy po kilku godzinach biegania po świecie, gdzieś w randomowej skrzynce, czy przy randomowym ciele, co popycha zadanie do przodu i znowu musimy stąpać po omacku. Często zadanie trzeba wykonać w konkretnej kolejności, co jest kuriozalne gdy już część miejsc odwiedziliśmy i nic tam wcześniej nie było, przez co zaczyna się zgadywanie gdzie teraz iść i co zrobić... na szczęście tu z pomocą przychodzi internet (w jednym z zadań po znalezieniu przedmiotu, miałem udać się do miejsca które odwiedziłem 10 godzin wcześniej i było ono puste, mimo tego że nic tego nie sugerowało).
7) powtarzalni bossowie, ktoś kiedyś liczył ilu bossów w ER ma swój unikalny moveset wyszło zaledwie kilku, cała reszta to kopiuj wklej w różnych konfiguracjach, przez co po pewnym czasie po prostu zaczynają męczyć i gdy widzisz ich po raz kolejny, to zamiast szykować się do epickiej walki, jak w poprzednich grach studia, zbiera ci się jedynie na wymioty (to samo było w Sekiro z Bezgłowym, tyle że tu to jest pomnożone razy 10).
8) Lochy, jako że mamy powtarzalnych wrogów, to nie obyło się reż bez powtarzalnych podziemi, w pewnym momencie rozgrywki poczułem się jak w Skyrim, gdzie wchodząc do kolejnego lochu, zamiast zastanawiać się co za chwilę mnie czeka, zastanawiałem się czy znowu będę miał dejavu i zastanawiał się po co ja tu w ogóle właziłem, gdzieś z tyłu głowy mając nadzieję że na końcu będzie jednak coś nowego...
9) Skoro jestem już przy świecie, to zdaję sobie sprawę że dla kogoś może to nie być wada, ale mnie coś takiego irytuje, a mianowicie świat wydaje się nierealistyczny, zewsząd krzyczy że nie został zbudowany przez jakąś cywilizację która w nim miała funkcjonować, tylko przez projektanta, który musiał dać w nim odpowiednią ilość konkretnych elementów... stąd jadąc przez środek niczego nagle trafimy na jakieś ruiny, które przynajmniej u mnie wywołują ciekawość skąd się tutaj wzięły, jaką była ich rola, po czym badając je i teren wokół okazuje się że są tam, bo trzeba było ukryć skarb, NPCa, czy przeciwnika... jest to dla mnie po prostu nierealistyczne, szczególnie w dobie gier, gdzie światy są projektowane tak, by ich konkretne składowe wynikały z siebie nawzajem (RDR2, czy Dziki Gon, gdzie widząc jakieś miejsce, można domyśleć się w jakim celu ono powstało i powiązać je z innymi pobliskimi lokacjami)... podobnie jest z naturalnym ukształtowaniem terenu, gdzie często lokacje przechodzą w siebie w totalnie bezsensowny sposób, bagna które nagle wyłaniają się z równiny, czy przejście z Pogrobna do to się chyba nazywa Caedil, gdzie całość przejścia między lokacjami to po prostu zmiana nasycenia kolorów otoczenia z zielonego na czerwone (po raz kolejny RDR2, czy Wiedźmin, gdzie lokacje przechodzą w siebie w naturalny sposób, zanim zobaczy się osadę ludzi wychodząc z dziczy, można zaobserwować ślady ich bytności, zanim wejdziemy na bagna będzie strefa pośrednia, itp.). Jak pisałem, dla części osób to pewnie nie problem, mi to psuję zabawę że światem, wyrzucając z jakiejkolwiek immersii.
10) Walka, walka, i jeszcze raz walka, czyli ogólnie poczucie że ten świat jest cały czas oparty o jedno założenie, wchodzisz do jakiegoś zamczyska, co cię czeka? Przebijanie się przez przeciwników do bossa... wchodzisz do jakiegoś miasta? Znowu przebijanie przez alrzeszę przeciwników... jaskinia? j/w... ruiny? j/w... bagno? O ile rozumiem że ta gra ma takie założenia, to na prawdę nie da się zrobić jakichś przyjaznych lokacji, pełnych NPCów, dla przełamania schematyczności rozgrywki?
11) balans, tu zawiodłem się na projektantach i idealnie pokazało mi to że w otwartych światach nie da się zachować odpowiedniego balansując rozgrywki... łatwo jest przelevelować swoją postać, głównie przez to że w przeciwieństwie do poprzednich gier z serii Souls projektanci nie mają kontroli nad graczem i tym w jakiej kolejności podchodzi do konkretnych wyzwań... I to nie byłoby nawet problemem, tyle że gra ma skopany balans w innym, znacznie bardziej istotnym miejscu, a mianowicie buildach postaci... mamy buildy które są prawie bezużyteczne i takie które sprawiają że rozgrywka staje się banalna, przywołańcy potrafią zabić nawet najtrudniejszych bossów, przy których grając innym buildem gracz będzie rwał włosy na głowie...
12) Fabuła, niestety po Sekiro, które starało się jakoś motywować poczynania głównej postaci, tutaj po raz kolejny wracamy do robienia czegoś, vo tak nam powiedział ktoś, a cel to typowe dla tych gier wyższe dobro... zasiądź na tronie zmatowieńcze... po co? Nie mam pojęcia... co mi to dało? Nie mam pojęcia... czy coś tym zmieniłem? Nie mam pojęcia... niestety całą motywacją było dla mnie bieganie po tym świecie i walka z przeciwnikami, oraz podziwianie części poziomów, a nie sama historia mojej postaci.
13) Postacie, po raz kolejny wiele z nich jest napisana w ten typowy Soulsowy sposób, chciałoby się tu czegoś innego, może jakichś bardziej rozbudowanych person, z bardziej barwnymi osobowościami... bo to już szusta gra w tym stylu...
14) a skoro przy stylu jesteśmy, to kopiowanie innych gier... gdy ER został zapowiedziany jako nowa marka, bo studio nie chciało robić "kolejnych Soulsów", byłem wniebo wzięty, gra bardziej w stylu Sekiro, oparta o nowe schematy? A gdzie tam... bo co prawda teraz nie ma ognisk, ale są miejsca łaski, nie ma dusz, ale są runy, nie ma firekiperek, ale jest Melina,nie ma nieumarłego, ale jest zmatowiony, nie ma rysika do przyzywania, ale jest palec, nie ma estusów i fragmentów flaszek, tylko są butelki i nasiona, i tak można wymieniać I wymieniać... niby nowa franczyza, a jednak Dark Souls 4, nawet sam się łapałem na to że po znalezieniu nowej broni często zamiast przyzwyczajać się do jej movesetu, od razu czułem jej feeling, bo bliźniaczo przypominał DS3. Zamiast nowej marki dostałem Asasynach, choć nawet u Ubi między tymi grami w całej serii dostawałem większe zmiany.
15) Fatalne AI, przeciwnicy mają problem z patchfindingiem, nadal ślepo lecą przes siebie przez co potrafią wpaść w przepaść, zachowują się jak ziemniaki gdy się przy nich skradamy (ogólnie skradanie ssie, ale nie chce mi się już o tym pisać).
16) Beznadziejny tryb sieciowy, nie mam pojęcia kto wpadł na to by te wszystkie najazdy tak wyglądały...
17) Na koniec też można wypomnieć masę lenistwa twórców, w czasie gdy inni starają się dopieszczać takie drobiazgi jak mimika, tutaj wracamy znowu do czasów pierwszego Gothica, gdzie postaci ruszają ustami jakby mieliły kluski (Andromeda została zniszczona za to jeszcze przed premierą), tak samo ma się sprawa z clippingiem przez obiekty, gdzie nadal miecz potrafi przenikać przez płaszcze, nadal przeciwnicy potrafią wejść na mały kamyk czy krzaczek i na nim zawisnąć, nadal smok potrafi robiąc unik wskoczyć na fotmacje skalną na której nie ma go jak uderzyć, nadal potrafią zdarzać się błędy kolizji, wieszchowiec nie ma żadnych animacji, czy AI poza czasem gdy go używamy, nadal nie możemy pływać, nie ma nawet animacji tonięcia, itp.
Ot, takie wady wyłapałem (może coś dopiszę jak sobie przypomnę) i myślę że warto o nich wspomnieć, bo wątpię by w morzu zachwytu z recenzji dało się o tym wyczytać, a może komuś się przyda gdy będzie decydował o zakupie... ale sobie tym postem nagrabiłem.
Brawo, według mnie nic sobie nie nagrabiłeś, czuć wielką pasję do gry :-) Podoba mi się. Zdaje się, że przebiłeś mnie w niemiłosiernej ilości tekstu, czyli
1) Grafika. Jako zdanie osobiste i subiektywne, rozumiem. Co zaś do generalizacji "w 2022 nie powinno mieć miejsca" - nie sądzę. ER właśnie w tym 2022 roku zdobyło m.in. nagrody Golden Joystick Awards za Best Visual Design i The Game Awards za Best Art Design, pośrednio zależne od grafiki. Dla wielu graczy wyżyłowana grafika nie ma większego znaczenia. Dla wielu też ER wygląda po prostu przepięknie.
2) Optymalizacja - tu współczuję. U mnie na XBOX Series S działało bez zarzutów.
3) Cut sceny, czy raczej ich brak. Tu nie wiem o czym piszesz. Szczęśliwie ER nie naśladuje żadnych, nieistniejących zresztą standardów w branży. Dla wielu przeładowanie gier cutscenkami jest ogromną bolączką współczesnych mainstreamowych produkcji i nie ma nic gorszego, gdy gra odbiera ci co chwila kontrolę nad akcją decydując, abyś coś sobie obejrzał. Z kolei to, co czasami pokazuje ER robi akurat wrażenie - sprawa subiektywna. NPC podczas dialogów nadal stoją jak kołki - to fakt, tu jest gorzej niż np. w jrpgowych anime, ale za to dużo lepiej niż np. w Wiedźminie, gdzie dialoguje się często ze sztucznymi lalkami wykonującymi dziwne grymasy, tak, to moja niepopularna opinia. Jeżeli gra nie potrafi zrobić przekonywającej mimiki, to lepiej zrobić kołki, które przełączają gracza na wyobraźnię, niż iść w półrealizm, który kładzie immersję.
4) Martwy świat - wiele bytów się jednak chyba porusza, NPCe są nieruchawe to racja, taka uroda tej formuły. Osobiście bardziej rażą NPCe wałęsające się jak zombie bez żadnej rutyny jak w Cyberpunku, ale to sprawa osobista. W jednym masz rację ER z niczym się nie porównuje i nie naśladuje.
5) Wszechobecna pustota świata, brak rozbudowanych misji. ER jest grą opowiadająca historię środowiskowo. Nie brak paru nawet rozbudowanych questów, ale to ten "pusty" świat opowiada ci historię. Po zrobieniu jakichś 20 questów w Wiedźminie, którego teraz właśnie powtórnie przechodzę zatęskniłem za tą ascetyczną formułą. Jedna nie jest lepsza od drugiej, to po prostu dwie różne formuły. Jedna może ci się nie podobać, zrozumiałe.
6) Kompletna nieczytelność zadań - no, potrafi wkurzyć nieprzyzwyczajonego, a nawet przyzwyczajonego gracza, chociaż mnie akurat mniej niż w Soulsach. ER jest też doświadczeniem społecznościowym, zawsze można podejrzeć, no i mamy jeszcze teraz znaczniki NPC na mapie, taki luksus w stosunku do pierwszej wersji :-)
7) Powtarzalni bossowie i kopiuj wklej - kompletnie się z tym nie zgadzam, ale ponieważ tłumaczone to było dziesiątki razy to nie będę powtarzał. Proszę tylko o nie wprowadzanie ludzi w błąd. Nie wiem gdzie widać identyczny moveset u Elden Beast, Radagona, Hoarah Loux, Godfrey'a, Maliketha, Beast Clergyman, Godskin Duo, Fire Giant, Morgott, Radahna, Rennali, Rykarda, Godricka, Mohga, Placidusaxa, Malenii itd. - to już chyba więcej niż kilku z samych tylko wybranych wizerunkowych bossów? Osobiście nie rozumiem też dlaczego różne wersje bossów i minibossów mają być wadą gry, i nigdy nie chciałbym, aby FS to zmieniło :-)
8) Lochy, powtarzalne podziemia. Przechodzę Wiedźmina - daleko tu do różnorodności i atrakcyjności podziemi jak w ER: jaskinie, groty, tunele, kopalnie, katakumby - każde z jakimiś mniej lub bardziej fajnymi mykami lub zagadkami, z minibossem i nagrodą na końcu. Zrozumiałe, że ilość może znużyć, ale przecież są w większości opcjonalne.
9) Dla kogoś może to nie być wada, świat wydaje się nierealistyczny - tak, dla "niektórych" to wielka zaleta. Skoro przywołałeś Wiedźmina, to tam świat jest również piękny i dla odmiany realistyczny. To powoduje, że już praktycznie po opuszczeniu Białego Sadu, który przeszedłem jeszcze jakoś w trybie immersji, wszystkie lokacje w Velen wyglądają podobnie, świat pokryty jest identycznym lasem, polami i jeziorami, chatami i kasztelami, i w zasadzie bez mapy, poruszania się po znacznikach nie da rady rozróżnić gdzie jesteś. W Elden Ring jesteś sobie w stanie poradzić w dużej części nawet bez mapy, pomimo ogromu świata, pchany zwykłą ciekawością zapuszczania się w nieznane, odkrywania nowego i innego, a różnorodność obszarów i perspektywy widokowe zakładające wiele punktów charakterystycznych dają ten złoty środek dla gry. Próżno tego szukać w Wiedźminie, na którego nie narzekam, ale żal mi tam tylko skakać po znacznikach, bo organicznie poruszać się po tamtym świecie ciężko.
10) Walka, walka, i jeszcze raz walka - TAAAAK :-) Ale jeszcze lore, historia, świat, narracja środowiskowa, buildy, wyzwania itd.
11) Balans - dlatego właśnie masz te różne buildy, największa zaleta ER. Zapewniam cię, że nie ma buildów bezużytecznych, do znużenia powtarzałem tutaj jakimi walczyłem (kilkudziesięcioma) i jak ktoś mówił na forum, że coś bezużyteczne, to ja właśnie dla przekory tym przechodziłem i się okazywało najciekawsze, serio :-) Przyjmijmy, że przy pierwszym przejściu gry ten balans może wypaść różnie, dla różnych graczy, dla różnych buildów, dla różnych leveli. To zamiast stopni trudności, o które płaczą mainstreamowcy i jako ukłon dla tych, co się kiedyś odbijali od Soulsów. Doświadczony gracz raczej sobie rozrywki nie da zepsuć. A taki słaby gracz jak ja przy pierwszym przejściu, nawet z silnym buildem i levelem, najsilniejszą magią i summonem, sporo się męczyłem z końcowymi bossami i Malenią. Świetny balans gry świeci natomiast pełnym blaskiem od NG+ do NG+7. Polecam.
12) Fabuła. No tak. Jak tak miałem przy pierwszym przejściu Wiedźmina. Nic nie zrozumiałem ponad filmową banalność i nawet nie chciało mi się dochodzić dlaczego. Teraz obiecuję sobie to zmienić, do czego zachęcił mnie zresztą Elden Ring. W Elden Ring byłem natomiast tak zaintrygowany, że nie spocząłem dopóki nie odpowiedziałem sam na pytania, które sobie zadajesz. Sprawa indywidualna. Jednych zwyczajnie nudzą mainstreamowe historie, które dużo lepiej można opowiedzieć książką lub filmem, inni je właśnie wolą. Podobnie z dialogami. Co lepsze - enigmatyczne wypowiedzi NPC w ER czy długie przeklikiwanie dialogów w Wiedźminie dla magii wyboru, które w książce lub filmie są podawane sprawniej i bardziej naturalnie. Kto co lubi. Jedno nie jest gorsze od drugiego. Ja wolę tajemniczość ER.
13) Postacie - jestem z tobą :-)
14) Kopiowanie innych gier - specjaliści branżowi twierdzą, że jednym z większych sukcesów ER jest to, że zebrał i umiejętnie wykorzystał wszystkie dotychczasowe doświadczenia FromSoftware w jedno, podbił je na wyższy poziom i stworzył coś nowego i unikalnego. To duża sztuka. Ale rozumiem cię, chociaż przyznam się, że równolegle do tych setek godzin w ER przeszedłem DS, DS2 i nawet ostatnio ósmy raz DS3. Dla mnie ER jest zupełnie inną grą, DS2 zupełnie inną grą, DS i DS3 zbliżone do siebie, ale zupełnie inne od tamtych, Sekiro wiadomo. Może zapowiedziane Armored Core VI Fires of Rubicon ci pomoże w przyszłym roku :-)
15) Fatalne AI - dyskusyjne, zdarzają się przykłady zaskakująco świetnego AI
16) Beznadziejny tryb sieciowy - tu możesz mieć rację, gram całkowicie PvE i nie miałem okazji się przekonać
17) Masę lenistwa twórców - masz rację co do wielu przykładów, choć nie posądzam FS o lenistwo. Jedyne z czym się nie zgadzam to mimika, tak mimika. Osobiście jestem zdania, że dopóki twórcy nie są zdolni zrobić przekonywającej, w pełni naturalnej i realistycznej mimiki, to powinni pozostać przy anime lub braku mimiki w ogóle. Znowu w Wiedźminie, i nie tylko, strasznie mnie to wybija, bo wyobraźnia wyłączona jak w filmie, a efekt wizualny często bardzo sztuczny. W grach typu ER wchodzi wyobraźnia i nie ma problemu.
Ile z punktów, które wymieniłeś są wadami gry, a ile rzeczami, które ci się po prostu nie podobają - do uznania. Jak widzisz, całkiem spora część z nich może być dla innego gracza zaletą :-) Myślę, że na podstawie naszych obu wpisów, z dwóch punktów widzenia, gracze zastanawiający się nad ER, o których się martwisz, wybiorą sobie bardziej świadomie co im w grach pasuje. Pozdrowienia :-)
Z częścią tych uwag trudno polemizować, ale brzmią one trochę jakby twoje doświadczenie z grami ograniczało się do RDR2, GTA czy jakichś symulatorów. Czy w fpsach narzekasz na to że Twoja postać przez całą grę trzyma broń nieruchomo w jednej pozycji, a jak spojrzysz w dół to nie widzisz nóg i reszty ciała? Że bohater nosi na sobie tony przedmiotów a mimo to biega, skacze i się nie męczy? Że przeciwnicy w takim DOOMie wałęsają się tylko w kółko i czekają aż ich wyrżniesz? Że w wielu strzelaniach twoimi jedynymi przeciwnikami są ludzie? Że w samochodówkach tylko się jeździ samochodami, w fifie tylko się gra w piłkę, a w tekkenie tylko walczy? Nawet sobie nie wyobrażam co byś napisał w wątku jakichś gier 2d pokroju Hollow Knight o tamtejszej nieralistycznej animacji, nieistniejącej mimice, niewiarygodności świata przedstawionego, grafice odstającej od współczesnych standardów itd. Patrząc po Twoim wpisie zdajesz się podchodzić do gier jakby ich nadrzędnym celem miał być realizm, symulacja rzeczywistości, techniczna doskonałość i bycie interaktywnym odpowiednikiem filmów, a każda gra musi być porównywana z RDR2 i W3 i jest ich bezpośrednim konkurentem. Żadnej z tych rzeczy gra nie musi spełniać a jednocześnie może być sukcesem - zarobić miliony i zdobyć miliony fanów - na własnych zasadach :)
Po sekiro taki regres jaki zaliczył ER to jest wręcz niezrozumiałe tak samo jak fanatyzm zakochanych nie widząc że ich dziewczyna ma uszy jak nietoperz a zęby jak zajać. Z fanatyzmem ciężko wygrać. ER na pewno nie jest grą gorszą od DS3 o to w zasadzie mi wystarcza aby jej wystawić pochwalna laurkę ale to JA który generalnie szukam tylko zalet w każdej grze. Dziwne jest natomiast to że fani ktorzy zaliczył sekiro jak ja (calak) tych wad nie widzą i akceptują ten krok w tył. ER grą roku to dla mnie totalne nieporozumienie i wręcz niedożeczność ale kto co lubi.
Część twoich punktów to mocno subiektywne rzeczy, a w przypadku paru sam nie mógłbym się zgodzić... ale mimo wszystko znacząca większość twoich uwag, to rzeczywiste problemy Eldena oraz Froma.
Bo ciężko nie dostrzegać braków technicznych, archaicznych mechanizmów, nieprzemyślanych rozwiązań czy zwykłego lenistwa. A to nie czasy Demons Souls czy pierwszych Dark Souls, gdzie FromSoftware było ledwo stać na dziurawe spodnie oraz koszule bez jednego rękawa.
W dodatku nie mówimy tutaj o zmianach typu "no ja wolę jak się strzela, a tu macha się mieczem". Nie. Gry Froma spokojnie mogłyby być lepsze, mniej odtwórcze oraz mniej przestrzałe, jednocześnie zachowując swój rdzeń.
Bo czy lepsza grafika sprawi, że soulsy będą gorsze? Czy większą różnorodność (bez tego taniego kopiuj wklej) bossów oraz miejscówek sprawi, że soulsy stracą swój charakter? Czy większe przywiązanie do spraw technicznych (kod sieciowy, animacje postaci itp), popsuje innym frajdę z grania w gry z tej serii? No wymieniać można i wymieniać.
Ale niestety FromSoftware spotkało to co Bethesde oraz Gamefreak. Mało wymagający fandom. W dodatku mocno fanatyczny.
"A te studio zawsze tak robi gry. Oni tak już je po prostu robią"
"Buble techniczne? No może i są, no ale przecież jaki gameplay fajny!"
"Mogliby się skupić na elemencie, który u nich kuleje? A po co. Przecież w ich gry nie gra się dla takich rzeczy"
"Coś nie działa w serii ale występuje w niej od początku? No przecież to jest część tożsamości tej marki. Nie można tego usunąć. Bez tego to nie będą prawdziwe X"
I tak dalej i tak dalej.
Dodatkowo niektórzy są tak daleko posunięci w uwielbieniu tej serii, że są gotowi zrobić z siebie jakiś fetysztów którzy lubią słabe i niedziałające elementy, byleby tylko nie przyznać, że ich ulubione gry są dalekie od ideału.
W takich chwilach cieszę się mocno, że gry Fromsoftware nie są moimi ulubionymi (ok, Sekiro wyjątkowo jest dosyć wysoko w moim rankingu). Gdybym miał obserwować jak moja ukochana seria jest hamowana przez innych ludzi z fandomu, którzy wręcz nie chcą by była jak najlepsza i zadawala ich stagnacja, to bym się chyba załamał.
I to jeszcze jak jestem zadowolony. Tyle, że on wypisał klarowne punkty, co mu się podoba, a co nie. Z częścią się zresztą zgadzam (powtarzalni bossowie, przestań proszę mydlić oczy bossami z legacy dungeonów) a z częscią niekoniecznie (część o grafice). Ale wypadałoby coś wyklarować, żeby nie było, że jestem jakimś złośliwym hejterem. Lubię ER, wbilem 500h i doceniam, że są ludzie, którzy też zdrowo patrzą na te gre, a nie wypisują stronę wywodu o tym jak ta gra jest świetna, na koniec cisnąć randomowo po ludziach, prawda, xandonie?
Pięknie to ująłeś. Nic dodać nic ująć . Właśnie dlatego odpuściłem ten tytuł, oszczędzając sobie setek godzin grania i masę nerwów..
Via Tenor
A.l.e.X ale piecze..
A GOTY zasłużone.
kochany nic nie piecze / Demons Souls na PS3 ściągałem jeszcze z Azji kiedy to właściwie grali w to tylko fanatycy w Polsce może z 5 osób na krzyż. Dopiero wprowadzenie Dark Souls na salony a dodatkowo na PC otworzyło drogę dla FS jako produktu dla wszystkich. Po trzech częściach + BB wyszedł w końcu Sekiro. Nawet nie wiesz jak czekałem na ER / (chyba była to najbardziej wyczekiwana przeze mnie premiera 2022 roku). ER to kapitalna pozycja bo jest clonem dorobku FS ale po Sekiro spodziewałem się że coś jeszcze o klasę lepszego. Nazwanie ER niczym innym jak Dark Souls w Open World (ograniczonym oczywiście) to żadna przesada.
Genialna gra, arcydzieło. Przechodzę drugi raz. Tym razem bez duchów i jedynym minusem gry jest to że jest łatwa. Najłatwiejsza gra tego studia.