Elden Ring | PC
No nie wierzę ;-) Kolejny mistrz co za 1 lub 2-gim podejściem, ale szacun i gratulacje!
Jak to nie tajemnica, mógłbyś załączyć screen z buildem / statsami, chętnie sobie rzucę okiem. Nie ma ciśnienia, jak nie załączysz to OK. Idę sobie w NG+ powoli znowu w kierunku naszej przyjaciółki M i nawet często używam miecza, który masz. Ciekawy jestem jak mi pójdzie tym razem. Tego "Ogniu daj m siłę" nie znam. Co tam jeszcze masz ciekawego w buildzie?
Moje staty na ten moment
>>>
W inkantacjach, których używam na bossach mam ogniu daj mi siłę (zwiększa obrażenia od ognia), złota przysięgę (zwiększa obrażenia i Def), błogosławieństwo złotego drzewa (zdaje się że stopniowo przywraca życie), w mikstruce mam bąbelek i wzmocnienie obrażeń od ognia, miecz ulepszony na +10, pieczęć na +24.
Oprócz tego mam powrzucane jakieś inne mocniejsze inkantacje ofensywne głównie dla mimika, korzystam jedynie z włóczni błyskawic w zasadzie jak chce kogoś zwabić albo zabić z daleka).
Jeżeli chodzi o talizmany - talizman od Alexandra na wzmocnienie ataków specjalnych, talizman wzmacniający obrażenia od ognia, talizman do statystyk +5, i jeszcze jakiś ale nie pamiętam jaki w tej chwili.
Dla urozmaicenia mam też wężowa tarcze ulepszoną na +9 jak chce się pobawić.
Gratulacje. W nagrode mozesz dostac Elden RIng.
Mamy podobny ogólny LV, teraz 160+. Jak grałem magią to też był pełen fokus, akurat na Inteligencję + Umysł => magię i bronie magiczne. Teraz się trochę celowo rozdrobniłem, aby się pobawić szerokim arsenałem różnych broni. I mam wszystko dokładnie odwrotnie niż Ty: niższą witalność / umysł / wytrzymałość / wiarę, większą siłę / zręczność i inteligencję (do innych broni) To bluźniercze ostrze u mnie +9 przy Str 40 | Dex 30 | Faith 30 daje dmg 715, bez buffów ogniowych. Nie wiem czemu nie mogę się nigdy przekonać do wiary / inkantacji, inteligencja / magia przychodzi mi naturalnie, a te inkantacje jak do jeża, mam to od DS3 ;-)
No ale tą Malenię nie wiem czy sam walczyłeś czy z mimikiem, melee bez krwawienia, to jest wyczyn nawet z tym mieczem i całym stosem buffów. Z mimikiem mogliście ją jeszcze okładać na zmianę do przełamania. Ale tak ogólnie to jest świetnie :-)
Mam takie pytanko w sprawie, w której się w ogólne nie rozeznaję. Temat rzeka, ale tak ogólnie - jak wygląda gra wieloosobowa i PvP w praktyce? Ja gram wyłącznie solo i offline we wszystkie gry, jestem dość powolny, lubię sam wszystko spokojnie rozkminiać. Ta cała koncepcja inwazji to jest dla mnie stres i dystraktor :-) Nigdy też bym nie użył pomocy innych graczy do bossów, ale koncepcja pomocy komuś brzmi ciekawie. Nie wiem nawet czy w ER są walki 1:1 na arenach jak oglądałem kiedyś w DS3, czy to wszystko jest w ramach inwazji. Podejrzewam, że w takich walkach zaraz bym tam próbował analizować build przeciwnika i zanim bym się zorientował, to już bym nie żył, co by mnie pewnie bardzo frustrowało. Czyli takie konkretne pytania, jak mieszam jakieś pojęcia to sorry:
1) Jak być przyzwanym przez innych graczy do pomocy przy bossach
2) Jak wyglądają inwazje w praktyce
3) Czy PvP to są też walki 1:1 czy tylko inwazje
4) Jak jest w praktyce z doborem / parowaniem graczy
5) Czy ogólnie na obecny stan rozgrywki to jest fun czy częściej irytacja
6) Przy okazji grając offline nie mam tych wszystkich pozostawionych wiadomości od graczy, więc wszystko rozpracowywałem w grze sam. Teraz to trochę po fakcie, ale czy te wiadomości to są bardziej śmieci, czy ludzie pozostawiają jakieś wartościowe wskazówki, które pomagają np. w eksploracji gdy coś nam mogło jeszcze umknąć?
PvP mnie calkowicie nie interesuje wiec tutaj nie pomoge. Zas jesli chodzi o wiadomosci to wiekszosc to trolling, albo podsmiechujki "try fingers but hole".
Czesc zas jest pomocna, np dowiedzialem sie jak otworzyc drzwi na samym dole katakumb pod kanalami w Lyendell, czasem zdarzaja sie lekkie hinty w stylu "try lightning" sugerujace slabosci bossow itd....
Smiesznie tez wygladaja stosy plam krwi w niektorych miejscach w formie "samospelniajacej sie przepowiedni". Sprawdzasz czemu tyle plam w tym miejscu z ciekawosci i bam! potworek cie spycha w przepasc. ;)
SKaczace i rollujace duchy graczy pojawiajace sie tu i tam zas potrafia niszczyc immersje w cutscenkach, czy jakis tam momentach powolnej exploracji.
Dzięki, tak myślałem z tymi wiadomościami :-)
Obejrzałem wczoraj kilka poradników do PvP, nadal do końca nie wiem i nie czuję, ale przynajmniej wyjaśniłem różnice co-op, inwazji i pojedynków 1:1. Może w 3-cim przebiegu coś poeksperymentuję.
Jeżeli chodzi o PVP to dosyć dobrze masz wszystko wytłumaczone i opisane w dedykowanej opcji w menu głównym. W skrócie masz opcje:
- współpracy z innym graczem (co-op po prostu)
- pomocy innym graczom w zabiciu bossa lokacji
- inwazji (przy czym gdy ty dokonujesz inwazji to ZAWSZE będzie to inwazja na kogoś kto gra z kimś czyli będziesz 1 vs conajmniej 2
- zostawienia czerwonego znaku do pojedynkowania się (wtedy masz klasycznie 1 vs 1)
I nie ma jakichś osobnych instancji/aren do pojedynków, wszystko się odbywa w świecie gry w zależności od tego gdzie zostawisz znak przyzwania/ użyjesz przedmiotu do inwazji. Jak wejdziesz w mapę to jak wciśniesz odpowiedni przycisk to ci się nałożą na mape aktualne punkty gdzie są jakieś pojedynki/ walki pvp/ współpracę
Do tego grając online w Elden Ring nie zostaniesz najechany dopóki nie użyjesz odpowiedniego przedmiotu który to umożliwia, możesz też ustawić sobie hasło tak żeby tylko ktoś kto je zna mógł z tobą grać/ najechać cię. To zmiana bo w Soulsach wcześniej generalnie grając online wszędzie mogłeś zostać najechany.
Ad1. W ekwipunku powinieneś mieć przedmiot o nazwie Zgiety Palec Zmatowieńca, z ang: TARNISHED'S FURLED FINGER, uzywając go - jest wielokrotnego użytku - zostawiasz na podłodze złoty napis, który jest znakiem dla innych graczy że moga cie przyzwac do walki.
Ad2. W pewnym momencie jesteś informowany że dokonano inwazji. W moim przypadku szczęśliwie były to tylko NPCki.
Ad3. Tak, są tez walki PvP.
Jak na razie odkryłem dwie takie miejscówki, Jedna w Limgrave na północ od mostu łączącego Zamek Burzowego Całunu z Boska wieżą Pogrobna. Najprostsza droga wiedzie tam z Szopy Wojennego Mistrza.
Druga w Caelid na pn-wsch od Pomniejszego Złotego Drzewa na pn Caelid. Najprostsza droga ze Studni Sifory.
Ad.4 i 5 Tu nie poradzę, nie gram PvP.
Ad6. W większości to gówno warte wpisy, nic ni straciłeś.
Le, no nie powiedzialbym ze sa to gowno warte wpisy. Czesto tylko na ich bazie znajdowalem niewidzialne postacie czy mosty. Niektore wprost kierowaly do dobrze schowanego przedmiotu czy katakumb
Zgadzam się, dużo pomocnych wiadomości od innych graczy. Oprócz wskazywania ukrytych przedmiotów, ścieżek, pobliskich miejsc łaski, strategii walki z bossem ("spróbuj ognia/świętych obrażeń") itp., ostrzegają Cię też przed niebezpieczeństwem albo mówią, że np. dana ścieżka jest ślepa i nie znajdziesz tam żadnego przedmiotu, więc możesz odpuścić sobie np. ryzyko upadku w przepaść. Inna rzecz że ktoś może jednak kłamać, ale jak dotąd akurat na tego typu wiadomościach się nie zawiodłem (zwykle jednak sam sprawdzam).
Obok tych mniej pomocnych często znajdziesz wiadomości o "kłamcy", no i plamy krwi :)
Czy komuś przydarzyło się może coś podobnego ? Chodzi o niepojawienie się Okina (to ten gość, który zostawia katanę: Rivers of Blood) w miejscu - Kościół Wytchnienia ? Po prostu go nie ma :(
Gdzieś czytałem, że nie dojdzie do inwazji NPC'a jeśli wcześniej pokonasz bossa z tej lokacji.
On sie nie pojawi jak wczesniej pokonasz Fire Gianta. Ewentualnie mozna poprobowac w nocy, albo sie zbugowalo i nie spawnie sie. Ewentualnie zalezy to jeszcze od czegos innego, naprzyklad od dziennego przyrostu populacji jedwabnikow w Burkina Faso.
Dzięki Panowie, wszystko jasne, musi to być bug - zatem katany nie będzie :)
No i stało się. Dziś skasowałem ER :( Niestety, ta gra jest zbyt dobra - nie da się przysiąść na 5 minut, wciąga od razu na kilka godzin. Jest tyle do odkrycia a niestety czasu nie ma.
Planuję przywrócić grę za jakiś czas. Ale do tego momentu, ze smutkiem i żalem, pożegnałem ją z XBoxa. Jest po prostu zbyt dobra.
Ciekawa i zrozumiała decyzja, też tak miałem 1,5 tygodnia temu :-), ale teraz kolejne NG+ dla sportu jestem w stanie przejść w 3h ;-)
Przy okazji z Twojego innego niedawnego wpisu we wczorajszym wątku bitwy GOL'owa Polska vs Arcydzieło Elden Ringa, zauważyłem, że w EU4 spędziłeś 1000h więcej niż w ER. Zainspirowałeś mnie. U mnie EU4 siedzi na dysku nie wiem od ilu lat i jeszcze porządnie nie zagrałem, może to jest ten czas :-)
Trochę zazdro - gra tak dobra że aż trzeba kasować bo cenny czas kradnie. Nie miałem takiego przypadku od prawie dekady mimo, że gram w różne gry...
Xandon
Myśle, ze to doskonały czas na EU4. Ja ogrywalem wszystkie dodatki, kupiłem te gre trzy razy (dwa razy straciłem dostęp do wcześniejszych kont na steam) i ostatnie aktualizacje rozwalają system. W końcu wprowadzono racjonalny system przysług (favor) i daje to kompletnie inny wymiar dyplomacji i prowadzenia wojen :) plus ulepszone AI podnosi troszkę poziom trudności.
Właśnie skończyłem grę magiem, i przyznam się szczerze, grało się bardzo przyjemnie, chociaż nie powiem, stres zawsze gdzieś tam był przed każdym prawie poważniejszym starciem, co nie zmienia faktu, że każdy boss schodził za pierwszym lub drugim razem, np. Malenie udało mi się pokonać w drugim podejściu. Najwięcej problemów miałem z tym ostatnim przeciwnikiem, 9 razy do niego startowałem, aha, i jeszcze Astel, ten padł za 4 razem :)
Mam ochotę przejść grę po raz drugi, i w związku z tym chciałem zapytać, czy jest jakaś zbroja, która nada się dla postaci walczącej kataną, czyli coś co podnosiło by mi zręczność lub coś do wzmocnienia krwawienia.
Tutaj masz buildy do walki kataną:
0 lvl : https://eldenring.wiki.fextralife.com/Builds#samurai
50 lvl: https://eldenring.wiki.fextralife.com/Builds#moonveilsamurai
100 lvl:
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Builds#moonveilshinobi
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Builds#blazingbushido
150 lvl: https://eldenring.wiki.fextralife.com/Builds#sanguinesamurai
Nic lepszego raczej nie wymyślisz ;)
Parę doświadczeń z drugiego przejścia, w pierwszym też grałem magią:
1) Jest znacząco inaczej niż się spodziewałem i ten cały mój szczegółowy plan na NG+ wziął w łeb
2) Po pierwsze, jeszcze przed NG+ skompletowałem brakujące lokacje / bronie
3) Walka melee, po magu, która miała być trudniejsza - wydaje mi się teraz bardziej satysfakcjonująca i szybsza, tu jestem serio zaskoczony, ale faktycznie nazbierałem niezły arsenał silnej broni. Teraz wydaje mi się, że 1-sze przejście magią i drugie melee to chyba najlepsza kombinacja.
4) Zamiast wyszukiwać w NG+ tego, co nie znalazłem / pominąłem wcześniej i robić nowe questy, fabułę, skończyło się na podejściu sportowym - jak szybko mogę przejść grę :-) Start => medalion L => medalion R => zamek => Godrick => Akademia => Winda => stolica => drzewo => śnieżna kraina .... Wydaje się, że zejdę chyba do 2h w takiej szybkiej trasie za kolejnym razem - to też jeden ze sposobów zabawy.
5) Jak kończyłem grę 1-szym razem to do niektórych lokacji nie chciało mi się już wracać i coś na siłę szukać / kompletować. Myślałem, że w NG+ też mi się nie będzie chciało. A tymczasem jakby świeże spojrzenie. Mimo, że tak szybko sobie biegnę, to często przystaję w miejscach, w których już byłem wiele razy i tak ze zdziwieniem patrzę - co to jest? to ja tu byłem? Ciekawe uczucie.
Czyli ogólnie polecam kolejne przejście / przejścia. U mnie to się pewnie zakończy na co najmniej NG+7 za każdym razem w innym stylu. Powodzenia.
Xandon
A nie lepiej ominąć windę lewa strona? Tam musisz przebiec przez krótki loch, potem kilka drabin i jestes na równinie. Myśle, ze oszczędziłbys troche czasu. Czyli od razu Godrick -> Akademia -> Stolica.
Czy wszystkie zakończenia wiążą się z wielkim
spoiler start
ogniskiem
spoiler stop
na środku mapy?
no pisałem tak, żeby nie było to oczywiste ale może faktycznie usunę to
Troche spoiler zrobiles jebitny ale okej. Tak. To wydarzenie jest nieuniknione i samo zakonczenie jest niezalezne od tego.
Dodam tylko ze
spoiler start
Melina nie musi sie poswiecac i mozesz drzewo spalic sam. Jak? Juz podpowiadam... pamietamy zamkniete drzwi na dole katakumb Lyendell? No to tam sa odpowiedzi. A raczej jeszcze wiecej pytan. ;) Tylko napomkne ze ogien parzy a Melina go nie lubi. ;)
spoiler stop
Już dawno nie widziałem takiego gnojenia gry na golu od czasu TLOU2, przy czym tam, subiektywnie kulał tylko jeden element, a tutaj gra gnojona jest za całokształt. Wszystkie teksty o grze minusowane (sprawdzałem), masa nowych kont do gnojenia gry i komentarze bez konkretów, pełne ogólników i lania wody.
Tymczasem ja bawię się przednio i piję kawkę podlaną łzami hejterów.
A niech sobie gnoją, o gustach się nie dyskutuje. Nie ma sensu się kopać z koniem czy jakoś tak. Mi gra sprawia masę frajdy a co sobie myślą inni mam głęboko... wiadomo gdzie. Zastanawiam się czy nie postawić ER wyżej od Bloodborna jeżeli chodzi o moją top listę gier od FS.
PS. Im bardziej popularna gra tym więcej osób narzekających się trafi a ER odniósł największy sukces ze wszystkich gier FS w tak krótkim czasie to i pełno takich ludzi się trafia. Sporo ludzi widzi otwarty świat i nagle myślą że gra staje się prostsza a tak naprawdę otwarty świat zmniejszył tylko frustrację moim zdaniem bo daje więcej możliwości.
Też zwróciłem na to uwagę, wydaje mi się, że dzieje się nie tylko w tym wątku o Eldenie, ale nawet w newsach dotyczących bezpośrednio lub pośrednio tej gry. I zazwyczaj są to konta o zerowym poziomie, bez jakiejś większej przeszłości.
Zresztą dzisiaj nawet mnie to spotkało w newsie o Elden Ringu. Napisałem pochlebnie o grze w odpowiedzi na komentarz jakiegoś młotka, następnie młotek level 0 utworzony wczoraj skrytykował moją wiadomość i w identycznym tonie, z zachowaniem identycznej interpunkcji, pojawił się on, cały w lśniącej zbroi, level 29 - zrobił to samo, ale po paru godzinach. Tak więc można tylko się domyślać, że komuś zależy na gnojeniu tego tytułu i prowadzi jakąś farmę trolli pchających się w multikonta, bo skoro argumentów brak, to walczą ilością. Dziecinada :D
I oto się pojawiło to na co wszysscy czekaliśmy :
https://www.youtube.com/watch?v=DYDs_Inzkz4
Opis lore od VaatiVidya, miłego seansu
Nie wiem co jest grane, zacząłem NG2+ i aktualnie jestem w Caelid ( w zamku lwiej grzywy) i jest tam cała masa przeciwników, zwykli żołnierze, kilku silnych rycerzy z płonącymi mieczami a dalej jest nawet walka z dwoma mocnymi mini bossami naraz, i nie mówię tutaj o tych dwóch lwach na dole.
Przedtem jak po raz pierwszy przechodziłem grę, ten zamek był praktycznie pusty, tylko te dwa lwy na dole były i przed samą walką z Radhanem kilku NPC, teraz tych NPC nie ma!
Nie rozumiem tego, czyżby dodali tych przeciwników w aktualizacji, czy po prostu ja jestem za wcześnie w tym zamku?
Nie wiem jak było przed najnowszym patchem, ale ja właśnie pojechałem Radhana i również mam dwóch "mini" bossów w tym miejscu, pierwsza gra więc u mnie to ten "LwoLudź" z Zamku Morn i pie...y Crucible Knight. Czyli prawdopodobnie zabicie Radhana w pierwszej grze powoduje zaludnienie zamku mobkami, także w NG+.
Natomiast warto zwiedzić sam zameczek bo masz pootwierane wszystkie pomieszczenia które były wcześniej zamknięte, a "lokalsi" nie powinni stanowić żadnego wyzwania.
Aby zainicjować festiwal na zamku należy aktywować wielką windę Dectus lub osiągnąć postępy w queście Ranni. Tych dwóch mini bossów o których wspomniałeś miałem już przy pierwszym podejściu do gry.
Walka była od początku. Dla porządku dalej spoiler.
spoiler start
Jeśli nie rozpocząłeś questa Ranni to najpierw walczysz z dwoma bossami, a potem fast travel odpala walkę z bossami.
Jeśli natomiast podążasz questem do momentu, gdzie trzeba zabić Radahna, aby pochnąć jej questa, to najpierw masz festiwal, a po pokonaniu Radahna i powrocie do tej lokacji powinieneś mieć walkę z bossami.
spoiler stop
pomijajac kiepska optymalizacje i sterowanie to biegam po tym swiecie zabijam bossy, potwory i sie nie moge wczuc, nudny ten elden
dobry rpg to cp77 gdyby tak rozbudowac w cyberpunku misje poboczne i dodac duze bossy (np mechy albo czolgi kroczace) to cp77 by zjadal tego eldena calkowicie
A czemu nie? Oba to action rpg. Ja uwielbiam obie gry. I w obie wsiaknalem po czubek głowy.
Cholera... Jak bardzo bym chciał nie dać tej grze dychy, tak się nie da. Twórcom udało się każdy słaby element tak przykryć, że wydaje się mocnym. Technologicznie nie jest za dobrze, ale warstwa artystyczna przykrywa to wszystko i wizualnie jest to najpiękniejsza gra w jaką grałem (nie technologicznie). Bossowie mają wiele frustrujących mechanik, które są bez sensu, ale design walk i aren jest jak zawsze wybitny, że na koniec po pokonaniu pamiętasz głównie plusy. Świat wydaje się za duży, ale przez to, że na każdym kroku coś spotykamy, a i mapa odkrywa się stopniowo, po prostu tego nie czuć. Pomniejsze lokacje - katakumby, w dużym stopniu powtarzalne, ale wiele z nich ma świetnie zastosowane triki i unikalne rozwiązania przechodzenie, że nie nużą. Jedynie nie da się wybronić recyklingu bossów na jeszcze większą skalę niż w Sekiro, ale z czasem twórcy poszli po rozum do głowy i stają się oni pobocznymi mobkami, przypominając nam jaką drogę przeszliśmy i jak nasza postać urosła do obecnego momentu.
Plusy:
- Warstwa artystyczna - audiowizualna to zupełnie inna liga od konkurencji.
- Design świata
- Projekt przeciwników
- Masa opcjonalnej treści, która z czasem okazuje się niezbędna, aby uniknąć przymusowego grindowania.
- Mechanika walki.
- Postacie poboczne i ich unikatowe historie.
- To wciąż stare dobre Dark Souls ze świetnymi lokacjami głównymi, wzbogacone o otwarty świat wokół nich.
- Brak większych problemów technicznych w wersji na PS5...
Minusy:
- ... Poza problemem z utrzymaniem stabilnych 60 klatek, ale przy okolicach 50 też da się grać.
- Recykling bossów.
- Nietrafione mechaniki niektórych bossów (Malenia, o Malenia...).
- Problem z balansem buildów postaci. Różni bossowie wydają się być robieni pod różne buildy postaci, co czasami potrafi zblokować postęp lub niepotrzebnie bardzo wydłużyć walki.
Tak jak wspomniałem wszystkie minusy przykryte finalnie przez plusy, także ode mnie dycha. Najlepsza gra From Software i jeden z najwybitniejszych otwartych światów w historii gier. Mam nadzieję doczekać się Sekiro na podobną skalę i że osiągnie w moich oczach to, czego nie osiągnęło Ghost of Tsushima. 10/10
+1 ode mnie :-) i gratulacje.
Nie byłbym sobą gdybym nie skomentował minusów ;-)
Recykling bossów, o których wielu wspomina - to chodzi o to, że unikalni bossowie są do siebie podobni, czy, że kilku bossów występuje powtórnie? Pytam szczerze, bo gra ma kilka razy więcej unikalnych bossów niż inne gry, w tym FS, a kilku z tych unikalnych występuje ponownie w dodatkowych odmianach. Więc ilość unikalnych bossów powala, a fakt, że niektóre występują ponownie zwykle jako opcjonalne - to dla tych, którym się nie podobają mogą sobie pominąć, a ja np. lubię spróbować jeszcze raz, choćby dla satysfakcji, czy zdrowej zemsty ;-)
Malenia, Malenia - pierwszym razem ubiłem magią, w NG+ zawziąłem się samym mieczem. Na początku pomyślałem, że niemożliwe i zacząłem wątpić w tych, co tu się chwalili, że ją zatłukli 1-szym lub 2-gim razem. Próbowałem kilka razy i zawsze jak trafiłem na to jej zabójcze combo to koniec. Do czasu, gdy zobaczyłem na yt gościa, który zrobił showcase wszystkich głównych bossów w NG+ jako wretch LV1 i zwykłym wielkim mieczem +25. Malenia nie sprawiła wielkiego problemu, a to zabójcze combo to nawet bez turlania się obywa - bieg w jedną stronę, bieg w druga stronę, bieg w trzecią stronę - combo nawet nie draśnie. Wtedy mnie olśniło jeszcze bardziej co do mechanik bossów ;-)
Recykling bossów odnosi się do ich core'u. Zdecydowana większość pobocznych ma swoje 2-3 odmiany, które są wałkowane w kółko i walka z tymi odmianami niezbyt się różni. W linii fabularnej też były powtórzenia.
spoiler start
Jeden z nich 3 razy w podobnej formie, a można go też spotkać jako pobocznego.
Nawet tak piękną walkę jak ta z Ancestor Spiritem musieli powtórzyć na siłę.
spoiler stop
Co do Malenii to sam zrozumiałem jak unikać jej kombinacji. Problem był taki, że gdzieś zawsze brakowało, w którymś momencie staminy i dostawałem combo kończące walkę. Jej tempo walki i ruchy ewidentnie sugerują tworzenie jej pod system Sekiro, a w Soulsach pojedynek zawiódł (mimo, że sam boss jest bardzo dobrze pomyślany). Ja sam grałem klasycznie miecz/miecz+tarcza. Bardzo chciałem pójść w katany, ale widząc jak zepsuty jest bleed w tej grze, stwierdziłem, że za dużej frajdy jako weteran gier FS nie będę z niej miał (tak samo nigdy nie wybieram maga).
Inna sprawa:
spoiler start
Astel i finałowy boss bardzo mnie wymęczyły przez konieczność latania po dużej arenie- (dodatkowo problem z hitboxami Astela). Ewidentnie były robione, aby pojawił się tam koń (szczególnie finalna), ale ktoś zauważył, że balans walki konnej jest skopany i będzie to za łatwe.
spoiler stop
Pozostałe walki główne były kapitalne pod względem wizualnym, artystycznym i mechanik bossów. Nawet trudno mi wybrać najlepszą z nich, bo każda miała swój urok.
ok, jestem przed ostatnim bossem. Podchodziłem do niego dwa razy i patrząc na to jaka to jest gąbka na ciosy to na razie robię sobie pauzę. Mam nadzieję, że wrócę bo w takim Sekiro już do ostatniego bossa nie wróciłem. Nie chciało mi się męczyć.
W świecie gry WYDAJE mi się, że z większych przeciwników został mi tylko jeden deathbird w śnieżnym terenie. Podchodziłem do niego kilka razy i nie chce mi się więcej.
Mam wszystkie możliwe do zdobycia na jeden raz talizmany. Do odblokowania zostało mi 5 aczików, w tym 3 ukryte. Z tego co widzę, to oprócz zakończeń nie mam tylko osiągnięcia za wszystkie legendarne bronie bo nie znalazłem jednej w stolicy.
120h, 160 lvl. Myślę, że mogę spokojnie ocenić pozycję.
Czy gra będzie najlepszą pozycją w tym roku? Prawdopodobnie. Czy jest jakimś arcydziełem? Zdecydowanie nie. Jest pozycją do której chce się wracać ale umieszczone w niej rozwiązania są dalekimi od idealnych.
Ogólnie IMO zupełnie niepotrzebnie weszli w otwarty świat, powinni zrobić coś na zasadzie 3 tylko większą, z możliwymi rozgałęzieniami. Czyli dokonujesz wyboru, trafiasz do lokacji ale jednocześnie zamykasz sobie drogę do innej. Za tym idą inne zakończenia. Chcesz poznać wszystko, to musisz zagrać jeszcze raz. A tak mamy po raz kolejny wybór zakończenia na końcu drogi.
BTW jak widzę, to dla żadnego zakończenia nie absolutnie nie ma potrzeby aktywacji runów w wieżach. Po co one w takim razie są? Strzelam, że są pozostałością po innym pomyśle albo będą wiązać się z DLC.
Wracając do samego projektu gry. Tak jak DS3 przechodziłem wielokrotnie, tak tutaj nie widzę absolutnie żadnej potrzeby żeby robić to jeszcze raz. NG nie oferuje żadnego nowego kontentu i w zasadzie trzeba się męczyć z twardszymi bossami tylko po to, żeby na końcu dostać inny filmik.
Jeśli chodzi o projekt lokacji, to otwarty świat nie zdał egzaminu. W ogromnej części jest on pusty. Widać to zwłaszcza pod koniec, gdzie w śnieżnych krainach trzeba się nalatać, żeby w ogóle coś znaleźć. Dodatkowo, co pisałem od początku, świat nie jest dla mnie czymś realnym. Ot wygenerowane połacia terenu z powrzucanymi budowlami na zasadzie kopiuj wklej.
Żeby jednak nie było. Jak się już wejdzie do większych budowli, to są one świetne. Zamki, kanały, drzewo, azula. Te miejsca pokazują w czym designerzy FS są najlepsi, czy projektowaniem złożonych miejscówek. Oczywiście wszystkie te miejsca wydają się znajome, bo tak naprawdę wszystko już w takim DS3 było. Nawet to FA jest kalką mauzoleum smoczego rodu.
Nie wiem dlaczego gra tak długo powstawała, bo ewidentnie mechaniki, szkielet przciwników i animacje są wzięte z poprzedniej części. Ze wszystkimi błędami. Nadal jest problem z kamerą. Nadal jest problem z lokowaniem przeciwników. Problem z przenikaniem przez obiekty. Serio, FS, macie 15 lat doświadczenia w DS, czas coś z tym zrobić. Szczególnie irytujący jest brak konsekwencji. Mój miecz potrafi odbić się od małego kawalątka ściany ale miecz przeciwnika przechodzi przez nią jak przez masło. Nigdy nie wiadomo co faktycznie się za moment stanie.
Gra ma wg mnie dziwaczy balans trudności i ogólnie zły projekt. Z pewnością nie jest to pozycja łatwiejsza niż poprzedniczki. Przez 120h miałem w sumie wrażenie, że gra chce nas jak najmocniej uwalić. Moby walą ciosami po 1000 punktów, duże moby są w małych pomieszczeniach, potrafią się teleportować do innej pozycji, potrafią doskoczyć do nas w mniej niż sekundę. Ciężko to nazwać wysokim poziomem trudności a raczej zwykłym oszukiwaniem. Tak samo już wspominane ucieczki przed zakleciami, strzałami i nożami.
Mając 1700 HP duży biały bubble head potrafił mnie zabić jednym strzałem. Wilkołaki w FA dwoma. Nie jest to wg mnie normalne.
Jeśli chodzi o samych bossów, to są oni bardzo trudni dla jednego gracza i bardzo łatwi w graniu z duchami. Paradoksalnie łatwiej mi się grało ze swoimi duchami, niż z przyzywanymi graczami. Nie wiem co tam jest zapisane w kodzie gry, dlaczego przyzywane postacie tak mocno dostają po statystykach.
Reasumując - fabularni bossowie byli dla mnie łatwiejsi niż niektóre moby, więksi przeciwnicy czy lokacje. Efektem jest to, że z głównych bossów pamiętam wygląd (nawet nie wspominając o ich imionach) może ze trzech. Pozostali byli tak do siebie podobni, że zabijcie mnie ale nie powiem który to był godrik, godfrey, margit czy mogh.
Jeśli chodzi o oręż. Dużym plusem jest ogromna mnogość broni i pancerzy. Wybór jest chyba jednak wyłącznie pod PVP, bo nikt nie będzie w normalne grze latał ze słabszą bronią tylko dla jej wyglądu.
Gra preferuje wiarę i inkantacje, co również uważam za brak balansu. Samych inkantacji jest kilkadziesiąt więcej, niż czarów. Mag ma też dosłownie kilka kilkanaście broni skalowanych z inteligencją, podczas gdy wiara pojawiaj się w co 4.
Podobnie z duszami bossów, z tego co pamiętam to można uzyskać z nich chyba 5-6 rzeczy skalowanych z INT, a tak naprawdę przydatne są 2.
Tworzenie przedmiotów jest dla mnie czymś zupełnie niepotrzebnym. Konia z rzędem temu, kto zrobił tam coś innego, niż garnek z ogniem czy strzały.
O recyklingu przeciwników już każdy pisał i ja nie będę tego powtarzać. Wymuszone jest to rozmiarem gry. Rzygać mi się chciało gdy widziałem kolejne włochate drzewo.
Pisałem też wcześniej o tym, że ich rozmieszczenie też jest z dupy. Podczas gdy w DS3 po samej pozycji przeciwnika można było wywnioskować część fabuły, to tutaj wygląda to w ten sposób, jakby rozmieszczenie było całkowicie losowe. Tutaj meduza, tu szczur, tu smok. Tam damy ptaka śmierci. Dlaczego? Bo tak.
O grafice i problemach technicznych też już każdy pisał.
Pozycja przynajmniej u mnie zabiła grę online. W DS3 przyjemnie było i kogoś zaatakować i pomóc przejść całą lokację. Tutaj ani razu ani nie widziałem ani nie proponowałem pomocy w czymś innym, niż ubicie bossa. Konieczność wykorzystania rzeczy do zobaczenia znaków innych uważam za złe rozwiązanie. Tak samo jak atakowanie graczy w teamach i tak samo jak odejście do przymierzy.
Powodzenia :-) i podziwiam. Zastanawiam się dlaczego grasz w ER? Mi by się nie chciało gdyby tak wiele rzeczy mnie denerwowało. Osobiście daję każdej obiecującej grze szansę do 20h, a potem w jedną albo w drugą stronę, ale znęcać się tyle nad sobą do 120h? Nie szkoda nerwów?
Jest pozycją do której chce się wracać
bo ciekawi co tam jeszcze FS wymyśliło.
Wybrałem zakończenie Ranni, żeby drugi raz nie robić tego wszystkiego. Myślę, że zrobię jeszcze quest tej złotej maski, bo ją całkowicie udało mi się pominąć.
Zauważ też, że finalnie oceną jest 8/10 więc nie jest tak, że widzę same wady.
A z innej beczki, dlaczego odpuściłeś głównego bossa w Sekiro? Wiem, że wielu graczom sprawia trochę trudności i też się z nim męczyłem za pierwszym razem, ale to bardzo przewidywalny i metodyczny boss. Nie chcę powiedzieć, że łatwy, ale na pewno nie najtrudniejszy.
Faza 1/4 Genichiro 1/1 - agresywny taniec Sekiro załatwia go w 30 sec., zwłaszcza jeżeli zrobi to swoje długie combo, a Ty użyjesz szybkiego parowania w jego rytmie, to szybko przełamiesz jego postawę. 2-ga opcja, bezpieczna ale długa, trzymać średni dystans, wtedy robi takie uderzenia z wyskoku, po których masz łatwe i 100% bezpieczne otwarcie.
Faza 2/4 Isshin 1/3 - najłatwiejsza faza, agresywny taniec Sekiro szybko, lub bezpiecznie trzymasz średni dystans i czekanie na jeden z jego trzech ataków (jeden jest tylko trudny), po których łatwe otwarcie i np. Double Ichimonji, to trochę trwa, ale bardzo bezpieczne
Faza 3/4 Isshin 2/3 - najtrudniejsza faza, jeżeli nie czujesz się komfortowo z tańcem Sekiro to tą fazę można bardzo spokojnie załatwić ucieczką i dystansem, boss dopada Cię na dwa sposoby - wyskokiem z góry lub strzałami i wyskokiem => wtedy parasol i kontratak ulepszonym parasolem, można tak zrobić metodycznie całą fazę; inny sposób jak się czujesz pewniej z unikami to w tych obu momentach => unik i Mortal Draw
Faza 4/4 Isshin 3/3 - identycznie jak poprzednia faza, ale trochę łatwiejsza, bo możesz wykorzystać jego ataki błyskawicami, aby je skierować przeciw niemu co go szybko rozwala, ale nawet bez tego ogólnie taktyka jak w poprzedniej fazie, trzeba tam tylko sobie punkty do użycia parasolki dobić
Jakiś czas minęło, więc mogę być nieprecyzyjny w nazwach, ale ogólnie to naprawdę przyjemny i nie tak trudny boss. Znowu tak w Sekiro jak i ER - kwestia sposobu.
Wrazenie jak dupa ale nie... potworki nie sa wrzucone losowo, moze oprocz nielicznych okazji gdzie zapelniono teren "trash mobami" i nie swiat nie jest wygenerowanym terenem zapelnionym losowo wrzuconymi budynkami. Naprawde polecam poogladac troche youtuba, mozna sie zlapac za glowe co ludzi znajduja i jak pelna szczegolow i "handcrafted" jest ta gra i jak pozornie bezcelowe i bezsensowne miejsca, potworki okazuja sie byc dokladnie tam gdzie powinny (np. wydajace sie calkiem z dupy pelzajace rece sa dokladnie tam gdzie powinny byc, biorac pod uwage opis przedmiotu Ringed Finger, miejsca w ktorych sie znajduja i to ze reka Rykarda wyglada wlasciwie tak samo. I tak jest wlasciwie ze wszystkim.) wg Lore. Zreszta jak kazda inna gra FS.
Watpie tez zeby przy tworzeniu Lands Between komukolwiek w FS przyswiecal cel zeby uczynic go "realnym". Raczej wrecz przeciwnie.
zeby uczynic go "realnym". Raczej wrecz przeciwnie.
Doskonale wiesz o co mi chodzi. Nie realnym w znaczeniu radomia a spójnym, tak żeby mieć wrażenie, że jest się w świecie, który normalnie funkcjonował.
A co do przeciwników. Pierwszy lepszy przykład. W lokacji z drzewem w fortyfikacji położonej na dole obok złotych rycerzy, jest kilka tych szklanych typków, którzy siedzą zaraz obok tej nieumarłej wyłażącej z ziemi poczwary.
Już nawet nie wspomnę o tym jakim przykładem losowości są katakumby i grobowce.
Sekiro mi w ogóle nie podeszło, męczyłem się z nim strasznie. Te wszystkie błyski i ruchy powodowały, że moja gra polegała głównie na unikach a kontry na szczęściu. Tak się nie da pokonać głównego przeciwnika. Tego wielkiego czerwonego monstrum zresztą też nie.
BTW jak widzę, to dla żadnego zakończenia nie absolutnie nie ma potrzeby aktywacji runów w wieżach. Po co one w takim razie są? Strzelam, że są pozostałością po innym pomyśle albo będą wiązać się z DLC.
Aktywujesz runę w wieży -> ustawiasz ją przy ognisku -> używasz "rune arc" aby ją aktywować aż do śmierci. Przecież to wszystko jest opisane w grze.
Jeśli chodzi o projekt lokacji, to otwarty świat nie zdał egzaminu. W ogromnej części jest on pusty. Widać to zwłaszcza pod koniec, gdzie w śnieżnych krainach trzeba się nalatać, żeby w ogóle coś znaleźć
Ja nie odniosłem wrażenia "pustoty" - może dlatego, że rzygam otwartymi światami gdzie jedynym contentem jest kolejna zapchajdziura typu znajdźka i klepanie tych samych schematów. Tutaj każda budowla jest unikalna, jasne, że są ruiny podobne do siebie, ale to tylko uzupełnienie całości.
Gra ma wg mnie dziwaczy balans trudności i ogólnie zły projekt (...)
Jeśli grasz z duchami to trudno się dziwić, że bossy łatwiej idą niż mobki. Przejdź grę bez duchów, a wszystko wróci do normy.
Tworzenie przedmiotów jest dla mnie czymś zupełnie niepotrzebnym. Konia z rzędem temu, kto zrobił tam coś innego, niż garnek z ogniem czy strzały.
Ja robiłem jeszcze odtrutki i perfumy na trudniejszych bossów. To nie zmienia faktu, że 90% jest bezużyteczna.
Pisałem też wcześniej o tym, że ich rozmieszczenie też jest z dupy. Podczas gdy w DS3 po samej pozycji przeciwnika można było wywnioskować część fabuły, to tutaj wygląda to w ten sposób, jakby rozmieszczenie było całkowicie losowe. Tutaj meduza, tu szczur, tu smok. Tam damy ptaka śmierci. Dlaczego? Bo tak.
Chyba sobie żartujesz. Ogarnij lore i fabułę, a zrozumiesz, że tu nie ma przypadku, zresztą FS zawsze o to dbało i pod tym względem ER nie różni się od poprzedniczek.
Z resztą się mniej więcej zgadzam - szkoda, że nie dodali nic do ng+, dalej klepanie przez tekstury, nierówna grafika itd.
Najbardziej przereklamowana gra ostatnich lat. Nie polecam.
Drodzy Tarnished, zawieszam na chwilę granie z okazji zbliżających się Świąt, ale zanim to jeszcze krótka refleksja, niestety znowu na plus ER ;-) Jestem szczerze zafascynowany komentarzami pod grą i artykułami o grze, zwłaszcza tymi krytykującymi. To niesamowite jak ta gra wpływa na ludzi, i na mnie też. Przyznam, że podobnie jak Misiaty (o ile był szczery) musiałem z grą kilka razy przyhamować i ustawiać sobie alarmy na stop grania, tak wciąga. To, że wciąga za pierwszym razem, u mnie wydawało mi się dość dokładnym razem, to jeszcze w miarę normalne, ale że kończąc NG+ to się nie zmieni, a nawet jeszcze rozkręci i to w różnych kierunkach, to się nie spodziewałem. Jak przechodziłem ponownie Dark Souls 3 czy Sekiro, to już w zasadzie nie było nic nowego. Świat był przeczesany i ta sama droga po sznurku, tylko nowe buildy, przyjemność większej efektywności pokonywania tych samych lokacji lub bossów, czy kompletowanie różnych przedmiotów lub broni. W ER jest to samo oczywiście, ale - rozmiar świata, jego różnorodność, konstrukcja gry, ilość sekretów, ukrytych lokacji, wątków fabuły i questów, sprawia, że 2-gie przejście jest u mnie zupełnie inne, a widzę, że nawet po 220h jeszcze wiele godzin przede mną i kilka dodatkowych przejść. No kurczę, dla ER przerwałem w połowie Tales of Arise, i nie ukrywam, że bardzo chciałbym już spróbować Elex 2, a nawet za namową kilku kolegów z forum - zagrać w pierwsze Dark Souls, ale nie jestem w stanie oderwać się od ER :-) Mam tylko nadzieję, że trochę odpuści przed wrześniową premierą Xenoblade Chronicles 3, bo będę miał wielki dylemat ;-)
Z tych wszystkich krytyk ER, które często widzę, są 2 argumenty, które mnie szczerze zastanawiają. Według mnie obiektywnie kupy się nie trzymają, ale staram się zrozumieć i uznać różnice w gustach graczy. Piszę teraz nie do tych, którzy mają swoje wyrobione zdanie, ale ewentualnie do nowych graczy, którzy rozważają wejście w ER i czytają:
Otwarty świat jest zbędny i pusty - plus czasami recykling dungeonów. Rozumiem osoby, które wolą FS w formule zamkniętych lokacji, które przechodzi się jedna po drugiej jak po sznurku, z ewentualnymi kilkoma rozgałęzieniami i sekretnymi przejściami tu i tam. To daje skondensowane doświadczenie FS i skupienie na rozkminianiu zamkniętych lokacji i bossów. W ER też tak można grać, zwłaszcza po pierwszym razie. Po rozpoczęciu gry można albo wyjść w otwarty świat i eksplorować po swojemu, albo przebiec w 30 sekund do Zamku Stormveil i walczyć z pierwszym bossem fabularnym. Różnica taka, że oprócz przechodzenia po sznurku w określonej kolejności można do nich podchodzić na swój sposób i równolegle. Zwłaszcza w NG+ widać, że formuła ER zawiera w sobie wiele różnych opcji przechodzenia gry, w tym w stylu wcześniejszych DS jak ktoś chce. Czy otwarty świat jest zbędny to nie będę dyskutował, bo obecnie nie wyobrażam sobie innej formuły - kwestia gustów. Formuła otwartego świata imho miażdży Wiedźmina, Skyrima, a nawet wyprzedza moją ulubioną Zeldę BotW mimo braku zaawansowanej fizyki świata. Natomiast siła tej formuły tkwi w różnorodności i połączeniu elementów (pustego?) świata: krainy naziemne, krainy podziemne, krainy naturalne, krainy magiczne, lasy, jeziora, miejsca zgnilizny, plaże, góry, płaskowyże, gigadrzewa, śnieżne krainy, wulkaniczne krainy, smocze powietrzne krainy, zamki, dwory, forty, obozy, wieże, ruiny, kościoły, wioski, miasta, akademie, stolica, dungeony - katakumby, dungeony - kopalnie, dungeony - jaskinie, dungeoney - piwnice, dungeony - kanały, więzienia z mini-bossami rozsiane o całym świecie. Do tego rozkminianie zagadek środowiskowych, przejść, skrótów, niezliczonych sekretów - materiał na wiele przejść, nie da się tego zrobić za pierwszym razem. Przy pierwszym przejściu to jest zachwyt nad różnorodności, skalą i pięknem artystyczno-graficznym. Potem kolejne zdziwienia z wszystkich odkrywanych tajemnic. Jedna rada - nie starać się robić wszystkiego od razu i na siłę, bo się można zmęczyć i wypalić, a gra potrafi przytłoczyć swoją skalą i zawartością. Przyznam się szczerze, że miałem jeden moment w grze, po kilkudziesięciu godzinach, kiedy pomyślałem, że może faktycznie świat jest pusty i twórcy nie mieli go czym zapełnić. To było wtedy gdy uparłem się żeby dotrzeć do pewnej plaży, nie mogłem znaleźć drogi, szukałem pół godziny, w końcu dotarłem, na całej wielkiej plaży był jeden pustelnik do ubicia i jakaś średnia znajdźka, wtedy tak rzeczywiście pomyślałem wrrr. Ale to była krótka chwila. FF 150h wprzód - dzisiaj dopiero po raz pierwszy dotarłem do pewnego miejsca w Caelid z Wielkim Garnkiem :-) Szukałem drogi tam w pierwszym przejściu i nie znalazłem, dopiero teraz dotarłem przez głęboką studnię Siofra, pokonałem 3 najeźdźców i zdobyłem mega talizman. Tak mam w tej grze codziennie.
Recykling bossów - o ile argument otwartego świata jestem jeszcze w stanie zrozumieć, to tego o recyklingu bossów nie rozumiem w ogóle. Dla mnie to jest argument typu: Dark Souls 3 ma 30 unikalnych bossów, Elden Ring ma 100 unikalnych bossów, z tego 10 dodatkowo! występuje gdzieś powtórnie w jakiejś zmienionej formie (dla mnie plus), a jeden występuje jako drzewo boss kilkanaście razy przy wielkich drzewach. Dlatego Elden Ring ma oczywisty problem z recyklingiem bossów ?!? Chyba, że do końca nie rozumiem tej krytyki i chodzi o coś innego? Np. że bossowie są unikalni, ale mają jakieś podobne głębokie mechaniki, które widzą weterani? Obiektywnie ER miażdży takie DS3 czy szczególnie Sekiro pod kątem ilości i różnorodności bossów. W tym rodzajów bossów: wszystkie rodzaje wielkości, wszystkie rodzaje dystansów, wszystkie możliwe szybkości, pojedyncze, podwójne, majestatyczne, "gimmick" bossów, jednofazowe, wielofazowe, transformacyjne, humanoidalne, olbrzymy, potwory, bestie, dzikie zwierza, magiczne, smoki, półbogowie. Bossowie fabularni, wielcy bossowie, bossowie, mini-bossowie, opcjonalni bossowie. Malenia :-) Bossowe wkur***jący. Porównajmy do Sekiro - same humanoidy i jeden Demon of Hatred. Do tego dorzućmy wyzwania związane z niektórymi super upierdliwymi i inteligentnymi mobami, lub lokacyjnymi konfiguracjami mobów. Dla mnie fakt, że kilku bossów spotykam gdzieś ponownie w innej formie, to banan na ustach i mówię "o witam, teraz się porachujemy". No po prostu kompletnie nie rozumiem tej krytyki. Pokażcie mi grę, która ma więcej różnorodnych i unikalnych bossów. Wiedźmin, Skyrim, Zelda, Sekiro są lata świetle w tyle. DS3 jest daleko w tyle. Jeżeli powiecie mi, że DS, DS2 albo BB wyprzedza tu ER, to jutro zabieram się za te gry :-)
Dobrych Świąt dla Wszystkich!
Po 200h dotarłeś do budowli, która jest wyraźnie widoczna na mapie? Wiesz, że można używać konia, nie?
Ponad 100 bossów. Serio chciałbym poznać metodologię tych wyliczeń, bo jak dla mnie to jest ich koło 30.
ER w/g bez podziału na kategorie (bo są kategorie) mali bossowie , więksi, duzi i z każdego jest jakiś drop, są różne dane , jedne mówią że jest tam 120 bossów, inne źródła prosto z google że jest tam 157 bossów, a nawet to źrodło mówi że jest tam 235bossów https://www.rockpapershotgun.com/elden-ring-boss-locations , widać to na interaktywnej mapie po zaznaczeniu tylko bossów lub tu na wiki że jest napewno więcej jak 30 , https://eldenring.wiki.fextralife.com/Bosses , ci przeciwnicy są oznaczeni jako bossowie i z każdego jest jakiś drop więc, tak tam jest ponad 30 bossów , od małych po dużych , kategorie od mini po Legend , sam obecnie cały czas gram od premiery, jestem już albo dopiero na NG3+ , jest ich sporo, świat jest duży, ten Underground też
Po 200h dotarłeś do budowli, która jest wyraźnie widoczna na mapie? Wiesz, że można używać konia, nie?
Szczerze, przez pierwsze przejście nie interesowałem się tą lokacją, bo nic mnie tam specjalnie nie pchało, a było wiele innych ważniejszych rzeczy. Przed NG+, gdy robiłem przegląd krain na mapie, zainteresowałem się co to tam jest? Wtedy spróbowałem tam dotrzeć właśnie koniem do tego wąwozu, bo go widać z góry, łącznie z celem w oddali, ale po jakiejś godzinie odpuściłem, bo nie znalazłem drogi.
Teraz dopiero znalazłem właściwą drogę przez tą studnię, która jest uznawana za właściwe przejście. Głównie dlatego, że chciałem sobie sprawić ten talizman, o którym się dowiedziałem niezależnie. Masz rację, podobno jest też jakaś możliwość dotarcia koniem, choć na yt uznawana za tricky, czyli taka jakby "nielegalna", ale nie wiem nie interesowałem się już.
Ogólnie nie czuję wstydu, że nie rozkminiłem tego wcześniej, jakoś nie była to sprawa życia i śmierci, ale dziś odczułem satysfakcję, że przy okazji i to odkryłem.
Przyznam Ci się też, że w pierwszym NG+ chciałem do melee użyć trochę inkantacji typu utility i też się okazało, że mimo, że mam ich kilkadziesiąt, to brakuje mi wciąż bardzo wiele i to takich które by mi się akurat przydały do broni, ale skompletowanie zostawię sobie chyba to na oddzielną przygodę, tak jak to na początku zrobiłem ze spellami magicznymi.
Przerabialismy to z kolega gravediggerem w innym temacie. Dla niego nie liczy sie co uznaje za bossa fandom, nie licza sie wiki, nie liczy sie interaktywna mapa. Pewnie jakbym mu linknal oficjalny guide z kolekcjonerki to tez by sie nie liczylo.
Wazne jest co kolega uwaza za bossa i koniec.
Coz, trudno. Mimo to uwazam ze o ile oczywiscie mozna miec wlasne wrazenia i jeden bedzie obieral gre jako powtarzalna, czy za duza a drugi nie to imho wypadalo by sie nie klocic z faktami. A fakty sa takie ze ER jest roznorodniejszy, wiekszy i bardziej rozbudowany niz dowolna gra open world od czasow Morrowind. A nie wiem czy nie wogole w historii, moze stare RPGi ale Ultima byly wieksze, nie pamietam. Przeciez jak sie to porowna do SKyrimow, Wiedzminow, Assassinow czy innych Horizonow to tutaj za te 60$ dostajesz 4ry takie gry. Okej.. Wiedzmin sie broni sie broni fabula, questami, dialogami.. ale reszta? Not really.
Troche glupie jest rozmieszczenie kontentu (za duzo unikalnego na poczatku, co powoduje powtarzalnosc na koncu. Pewnie tez gonily ich terminy). NIe siada mi tez za bardzo laczenie przeciwnikow w pary, aby zrobic "unikalny" ecounter, ale jestem swiadomy ze czyms ta mape musieli wypelnic.
Swoja droga co ma zrobic taki tworca? Wrzuca do gry contentu na tyle ze mozna przejsc spokojnie ze trzy razy nie powtarzajac wiele (jak stare Morrowindy itd..), ludzie robia maratony po 10h, graja 120h w ciagu miesiaca, MUSZA zrobic wszystko naraz a potem narzekaja. Ja pamietam jak gralem pierwszy raz w Morrowinda to mialem moze 50% mapy odkrytej jak szlem na Dagoth Ura.
Osobiscie mnie sie bardzo podoba ze jest wiecej "malych" bossow, jak w grach diablo-podobnych. Podoba mi sie tez ze walka z nimi potrafi byc ciezsza niz z niektorymi bossami glownymi. Po raz kolejny jest to design znany tylko ze starych gier, ew z niektorych gier online/mmorpg. Warto takze wiedziec ze ER wprowadza hierarchie potworkow/bossow, ktora wyglada nastepujaco:
Enemy -> Field Boss -> Great Enemy Boss -> Lord -> Legend -> Demigod -> God.
Podoba mi sie to ze gra nie jest kolejnym rollercoasterem "od bossa, do bossa".
Inne gry FS tez mi sie podobaja (choc Sekiro jest meh, bo ja chce RPGi a nie slashery. Bloodborne tez jest bardzo slabo zroznicowane gameplayowo ale broni sie klimatem, swiatem, lore, designem potworkow i niesamowitoscia fabuly i lokacji... imho to jest najlepsza gra FS pod tymi wzgledami) ale ciesze sie ze zrobili cos takiego jak ER a nie bezpieczne Dark Souls 4 z normalnym designem. To jest jedyna gra z Morrowindowym designem od baaardzo dawna. No okej moze nie jedyna, sa takie indyki ktorych nikt nie zna jak Kenshi czy Outward, ale to sa popierdolki przy ER.
link do zrodla obrazu bo gol pewnie zmasakruje jakosc:
https://eldenring.wiki.fextralife.com/file/Elden-Ring/all_bosses_stats_list_elden_ring_wiki_guide_1920px-min.jpg?v=1649531516448
Dla niego nie liczy sie co uznaje za bossa fandom, nie licza sie wiki - pytanko natury technicznej - a ktoz tworzy wiki jezeli nie wlasnie fandom danej gry? [edit] nie kasuje tej czesci mimo, ze nie ma sensu. Dopiero po publikacji zobaczylem to “nie” pomiedzy “dla niego” a “liczy sie”. ;D
Ale nieistotne. Ja mam z lista ze screena/linka nastepujacy problem - i mam wrazenie, ze wiekszosc osob stara sie artykulowac to samo ale spotykamy sie z brakiem zrozumienia. :)
Juz pierwsza pozycja obrazuje w czym tkwi szkopul.
Twin Maidens/ Abductor Virgins - wiki zlicza je jako unikatowego bossa… a w rzeczywistosci jest to walka z dwoma wrogami, ktorych mozna bylo spotkac w swiecie w dokladnie tej samej wersji. Jedyna roznica jest dodanie wiekszego paska zycia. Co wiecej - nieco pozniej w open worldzie spotyka sie taka konfiguracje wrogow jeszcze kilka razy. To nie jest unikatowy boss/potyczka.
Chetnie zobaczylbym teraz liste pokazujaca ile typow bossow jest w grze bez zliczania dubli / powtorek.
Nie no, uwielbiam tę grę ale umówmy się - bossowie w ER są po prostu słabi, powtarzalni, nijacy i nie mają czegoś co bossowie w poprzednich Soulsach mieli - dobrego OST. Ja do dzisiaj jestem w stanie zanucić OST Ornsteina i Smougha, Gwyna, Artoriasa, sir Allone, tancerki czy Soul of Cinder. Bosowie w Bloodborne to w ogóle miały OST miażdżący jaja, nawet pierwszy Boss w grze miał soundtrack jakbyśmy walczyli z Bogiem zła i zniszczenia. Po 80h w ER nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnego kawałka oprócz tego z menu głównego.
Musze w koncu ograc tego BB......
Co do ost to jak dla mnie jest git. Wisienka na torcie to muzyka do walki z Ancestor Spirit (juz wklejalem na GOLa jakis czas temu). Nie zmyslam piszac, ze to jest w tej chwili moj ulubiony utwor z gier.
https://www.youtube.com/watch?v=YmqfwA7OXcc
i jeszcze w temacie muzyczki jako, ze to troche moj konik, ogladalem na yt rozne analizy utworow z Elden Ring. Fajnie gosciu opowiada, polecam kanal. :) Oczywiscie wiadomo, ze to tak w ramach ciekawostki bo kazdy ma swoj gust.
https://www.youtube.com/watch?v=pTss2Ot6atk
Wszyscy, ciekawe, powiem Wam, że jeszcze od wczoraj obejrzałem sobie 3-4 analizy ER na yt. Wszystko takie w stylu fat analysis około godziny każda przez weteranów soulsowych, którzy ograli wszystkie gry FS wielokrotnie i twierdzą, że znają te gry na pamięć. Wszystkie analizy z tytułami "brutalna krytyka", "szczera krytyka", "ER nie jest arcydziełem", "ER nie jest 10/10". No cóż, to mnie utwierdziło w przekonaniu, że oczywiście można przytaczać twarde fakty jak np. ilość bossów, ale to chyba jednak kwestia gustów. Bo w tych analizach pomiędzy różnymi ekspertami usłyszałem dokładnie przeciwstawne zdania na temat otwartego świata, konstrukcji, bossów, walk, trudności. To elementy, które jedni uznają za świetne i najlepsze w grach FS, inni dokładnie odwrotnie. Zależy od człowieka. Przy czym generalnie zauważyłem, że Ci weterani mają jakieś straszne skrzywienie i jakby już przestali być w stanie cieszyć się grą. Zaczynam chyba być wdzięczny, że nie mam tak długiej historii z soulsami. Najśmieszniejsze jest to, że oglądając tych weteranów nawet taki relatywny nowicjusz jak ja, co chwila mówi sobie w myślach: oho bracie, tego nie sprawdziłeś, o tym nie wiesz, czemu tego nie użyjesz, po co się tak męczysz, przecież jest na to idealny sposób, a to mi się akurat podobało, o fajnie że tobie też się podoba bo wielu krytykuje. Więc nie mogę ich do końca traktować jako merytoryczne czy obiektywne zdania, bo w wielu przypadkach ludzie Ci jeszcze nie doszli do tego jak coś można zrobić zupełnie naturalnie lub koniecznie na siłę chcą to zrobić coś po swojemu / staremu. Malenia pozostanie chyba symbolem tej gry. Przez nią samą niektórzy weterani skłonni są odjąć grze 1 punkt, a tak wielu ludzi w tym wątku na forum przeszło ją melee za pierwszym / drugim razem? Wygląda, że te różne spojrzenia jeszcze przez długi czas będą dyskutowane. Może ja jestem człowiek prosty i tak mi się po prostu fajnie w to gra. Wiedźmin, Skyrim i Zelda BotW były/są uznawanymi arcydziełami, a każdą z tych gier (nawet wbrew sobie tą ostatnią) gdybym nie miał nastroju i podszedł jak inni do ER, mógłbym merytorycznie rozjechać w takiej godzinnej krytyce, że nic by z nich nie zostało.
Unikalni bossowie ER:DS3 najniżej jak widziałem w analizach to 70:19, ale tam zawsze będą jakieś odchyłki, kluczowe chyba, że różnica jest spora
Te analizy muzyczne to dobra i ciekawa rzecz. Ja to jestem muzyczny analfabeta. Muzyka ER bardzo mi się podoba, ale nie do tego stopnia, aby w nią głęboko wchodzić. Natomiast miałem taką fazę i to dużo głębszą przy NieR Replicant ver. 1.22... gdzie faktycznie muzyka każdego wgniata w fotel, do tego stopnia, że człowiek w wielu momentach przystaje aby słuchać muzyki, a ona bierze aktywny udział w opowiadaniu fabuły, historii postaci i ich emocji. Nie mam wiedzy muzycznej, ale też załączałem pod tamtą grą filmy z taką wielowymiarową analizą utworów, bo tam muzyka to po prostu kilka dodatkowych wymiarów gry. Więc jak będziesz miał jakieś ciekawe rozkminy muzyczne w ER to warto załączyć.
Co do bossów to powiedziałbym, że choć najlepsi bossowie z ER są bardzo dobrze zrealizowani, tak faktycznie trochę im brakuję do najlepszych w serii.
Natomiast, ER jako całość pod względem bossów stoi deczko wyżej niż reszta serii. Elden Ring choć nie ma tak dobrych bossów jak Gael (IMHO najlepszy boss FS do tej pory) to nie ma też aż tak kiepskich jak Deacons of the Deep, Bed of Chaos, Micolash, czy Celestial Emissary.
Nawet Rykard, który jest typowym "gimmick bossem" jest lepiej zrealizowany mechanicznie niż Yhorm.
Dla mie bossowie jednak pozostawiają trochę do życzenia. Zbyt dużo jest powtórek. Spędziłem z Elden Ring ~120h, bawiłem się doskonale, ale ilość walk z niemal identycznymi smokami i Erdtree Avatarami była momentami zwyczajnie męczącym obowiązkiem. Podobnie z Tree Spiritami.
Szczerze mówiąc, wolałbym ciut mniej zawartości żeby uniknąć tego recyklingu obniżającego rangę i unikalność potyczek. Szczególnie zawiedziony byłem jak powtarzalne są walki z tak potężnymi i ikonicznym bestiami jak smoki. Twórcy zmarnowali szansa na coś epickiego i zapadającego w pamięć.
Spory zawód towarzyszył mi również gdy okazało się, że pewna niezwykle klimatyczna walka z bossem w Siofra river została powtórzona w kolejnej z "rzecznych" lokacji. Na identycznej arenie z taką samą, piękną i melancholijną muzyką.
Odnoszę też wrażenie, że zbyt wielu "Szefów" ma ekstremalnie małe okienko, w którym można ich atakować (szczególnie Maliketh), dodatkowo błyskawicznie skracają dystans i wręcz spamują ciosami. Sprawiało to, że czasami jednak brakowało mi cierpliwości.
Nie zmienia to faktu, że gra jest wyborna i oceniłem ją bardzo wysoko.
Może coś ode mnie teraz... gram aktualnie NG+3 , co znaczy że 3 raz grę trzaskam. I.... Za pierwszym podejściem zebrałem 90% itemów jakie są w grze, w drugim podejście resztę + drugie sztuki tych samych broni + itemy z wielkich runów które nie dostałem za pierwszym podejściem bo mauzoleów jest mniej niż wszystkich runów które można kopiować. teraz w 3 podejściu zbieram pozostałości.. ale .. ale .. myślałem że ze w kolejnej rozgrywce + będzie można zebrać mocniejsze wersje zbroi, talizmanów czy broni a tu nie.. wszystko co wypada jest identyczne jak za pierwszym przejściem.. jedyne co jest inne to więcej runów się zbiera i tyle... nie czuję tego co myślałem że będę czuł w grze + , wszystko robię ponownie, chyba gra się skończyła, pozostaje pvp ale tam same świry grają... nie mówiąc poyeby
No i złamałem się. W nocy poszła instalacja. I od razu przypadkiem znalazłem raj farmienia.
Wszystko zaczęło się od tego, że trafiłem na Cztery Dzwonnice. W najwyższej znalazłem klucz, którego użyłem żeby przejść przez portal do początkowej lokacji, gdzie pokonałem Zszywańca Juniora. W kościele trafiłem na zwłoki kobiety i kiedy chciałem je splądrować, okazało się, że pobrałem krew dziewicy.
Ok, myślę sobie, o co kaman. Zacząłem rozkminiać i dopiero w poradniku odkryłem, że chusteczkę dostałem dawno temu od gostka na Jeziorach, który chciał żebym się pojedynkował z kilkoma graczami. Serio, dziennik by się przydał :P wróciłem więc do niego i w nagrodę dostałem amulet, który poprowadził mnie na audiencję do niejakiego Mohgwyna. Tam trochę się pogubiłem ale w końcu trafiłem na stanowisko łaski "PALACE APPROACH LEDGE-ROAD".
I teraz clue. Dookoła siedzi mnóstwo gostków, którzy nas nie atakują. Jest tam może 3 albo 4 równo porąbanych strażników (serio, są walnięci ale prości do załatwienia). I teraz hit - każdy gostek to 2000 runów. Jedno podejście i mamy prawie 50 000 runów w przeciągu jakiś 3-4 minut. Z wrażenia awansowałem o 3 poziomy przed pójściem spać. Miejscówka pobiła moją dotychczas ulubioną farmę z prostackimi żołnierzami. Tam trzeba było się narobić. Tutaj czuję, że runy spadają z nieba :D
Nie wierzę :-) A co do tego miejsca farmienia to dodam, że:
--- jak pokonasz finałowego bossa, do będziesz mógł uzyskać z jego wizerunku pewien zacny miecz, który wydaje się stworzony do farmienia w tym miejscu - 2 machnięcia z szerokim AOE i masz te swoje 50K run w 15 sec. - autentycznie :-)
--- alternatywny sposób farmienia w tym miejscu to strzał z łuku do ptaka po drugiej stronie na dole, który po trafieniu biegnie i spada w przepaść = 15K run za jednym strzałem
--- do tego miejsca można się też alternatywnie dostać teleportem ze śnieżnej krainy, ale trzeba najpierw pokonać krwawego szlachcica, bardzo upierdliwego najeźdźcę, ja w ten sposób tam dotarłem
Chciałbym umieć Ci powiedzieć XD
jest to ANY% rekord, więc wszystkie chwyty dozwolone. Typ wykorzystuje jakieś glicze do instateleportu (albo raczej procy) w inne miejsca.
Glitche animacji do teleportacji, pomyłki w ustawianiu pozycji postaci gracza po zapisie i restarcie gry, atak w trakcie spadania pozwala spadać dłużej. Oraz to że save and reload oraz to, że LiveSplit nie wlicza czasu ładowania gry - brutto jest raczej 11 i pół minuty.
No ciekawe to jest. Glitch na glitchu i glitchem pogania :-) Często ustawia się w jakimś konkretnym miejscu, przyjmuje postawę bloku mieczem i po chwili przenosi go w inne miejsce, jakby twórcy zostawili takie furtki specjalnie. W sumie przejście praktycznie bez walki, nie rozumiem tylko jak na samych końcowych bossach daje się zabić a mimo wszystko przechodzi. Tak czy inaczej niezła ciekawostka. Jeszcze ciekawiej będzie zobaczyć ile tam teraz wynosi Any% speedrun bez glitchy.
Dobra, mam coś, co demokratycznie pogodzi i rozbawi wszystkich: Elden Ring vs Twitter
https://www.youtube.com/watch?v=xI0-ait6NNk
Uśmiałem się po pachy, film śmieje się z 5 najczęstszych narzekań na grę, ale przyznaje rację gdzie trzeba.
Narzekanie #4 w kwestii bossów i powtarzalności 10:25 ostatecznie obiektywnie wyjaśnione na liczbach ! Niniejszym temat uznaję za zamknięty :-)
Wyłączam się już na dobre, no może ładuję sobie tylko Dark Souls RM na Switcha, i wyjeżdżam daleko na Święta, do ER wracam za tydzień ;-)
Via Tenor
Może i bym poważnie podchodził do tego rodzaju filmów, gdyby auto nie usiłował robić z drugiej strony debili. Wszystko musi być opatrzone śmiesznym komentarzem i dźwiękiem ---
Ale żeby być fair, zdrowo chechłem na ten tekst, że trzeba pokazywać "gang signs" za każdym razem, gdy chce się biec sprintem i rozglądać jednocześnie.
Udało mi się zdobyć Kometę Azur. No i w końcu pokonałem komandora z Castle Sol! Uff.
a ja z kolei gram magiem z moonveil :)
Dowlokłem się do Malenii. Pierwsze starcie trwało z 7 sekund.
Później deczko lepiej bo przebiłem się przez pierwszą fazę, ale dalej poległem.
Via Tenor
Ja sobie namalowalem "I am Malenia, blade of Miquella" na suficie, tak ze to jest pierwsze co widze jak otworze rano oczy.
Rozumiem jak ktoś by leciał od bossa do bossa po kolei jak trzeba, tych który gra wymaga pokonać żeby lecieć dalej, wtedy pełen szacuneczek a nie jakieś wyrzucanie gracza, teleporty i jeszcze sie tytułują World Record xD
I jeszcze ludzie w komentarzach pod filmem którzy temu przyklaskują pfff.
Bo znalezienie metody, wielogodzinne testowanie, szukanie odpowiednich miejsc i n a końcu perfekcyjne wykonanie jest czyms prostym.
To jest rekord ANY czyli może robić co chce w granicach mechanik i kodu gry.
Szlugi
Ale w czym problem? Jeśli to takie proste to powtórz to i wrzuć filmik :)
Via Tenor
Nie twierdze ze proste, pewnie też dużo razy do tego podchodzili i powtarzali, trzeba zapamiętać i nauczyć się po kolei co i jak, no i wiadomo trudność walk z bossami, ale dalej wolałbym zrobić to 'normalnie' od bossa do bossa a nie jakieś teleporty. No ale skoro to ma 1 mln wyświetleń i tyle pochwał to niech tam mają i się cieszą.
Dla mnie speedruny sensu nie robią więc nagrywać nic takiego nie będę, wolę się cieszyć grą.
Edit:
Xandon - Jeszcze ciekawiej będzie zobaczyć ile tam teraz wynosi Any% speedrun bez glitchy.
O to to.
Jak to mam w zwyczaju wystawiam ocenę po zakończeniu gry. W tym przypadku to był rekordowo długi czas, bo gra ma tyle do zaoferowania :) Jak dla mnie jest to gra prawie idealna. Na pc jedyne problemu jakie uświadczyłem, to początkowe spadki klatek przy walce z Tree Sentinel oraz przy burzy. Nie zaliczyło mi osiągnięcia za pokonanie jednego bossa (mam nadzieję że w ng+ się to zmieni). Gra jest ogromna ale da się odczuć powtarzalność minibossów (już mam dość tych smoków:P ). Problematyczne było rozwiązanie questów pobocznych, których zepsucie było bardzo proste. Z jednej strony można było iść gdzie się chciało, ale jednak obowiązywała pewna ustalona kolejność aby wszystko się układało. Bardzo dobra oprawa wizualno dźwiękowa, choć powtarzalność niektórych motywów muzycznych pod koniec zaczynała nużyć. Bardzo dobre podejście do samodzielnego kreowania trudności. Z jednej strony wymagający przeciwnicy, ale też spory wachlarz narzędzi które ułatwiają rozrywkę. Eksploracja to mistrzostwo świata. Nie chodzi tylko o to że jest brak oznaczeń "interesujących miejsc", ale to że za każdym rogiem może czaić się albo bardzo cenny przedmiot, albo zwykły grzyb. Ciekawa eksploracja także eliminuje nudne farmienie run. Cieszy mnie tak dobry odbiór tej gry na światowym rynku i mam nadzieje że będzie dalej poprawiana i wzbogacana o nową zawartość :)
Cholera w końcu padła, po łącznie jakichś 6h. Pierwszą fazę walki znam na pamięć do tego stopnia, że przechodzę ją bez utraty flaszek.
No i pierwsze rozczarowanie - Góry Olbrzymów oraz Uświęcona Równina. Poziomem odstaje od całej gry - znacznie gorzej zaprojektowane obszary, bez pomysłu, porównując z najlepszą zimową planszą w rpg, czyli z Solsheim z Morrowina, tutaj tereny niemiłosiernie nudne i bez polotu.
Dotychczas cała gra w najdrobniejszych detalach budziła mój zachwyt. A w tych górach to się nie chce :( Ech, smutna końcówka.
A to miałem podobne odczucia w zimowej krainie, tu już się leciało aby szybciej, ale dalej ta kraina ze smokami była fajna, potem tam gdzie była Malenia było ok, lepiej niż w śnieżnej ale też juz byle szybciej, Stolica pod koniec tez była fajna.
RECENZJA GRY
Elden Ring od FromSoftware, to gra wybitna. Rozumiem oceny 10/10 od co drugiej redakcji na świecie. W przeciwieństwie do poprzednich części - jest to pozycja zarówno dla fanów soulsów, jak i niedzielnych graczy. Tych drugich jest w stanie przekonać do częstszego grania w gry w ogóle.
Ostatni raz czułem taki fun płynący z eksploracji świata po premierze Skyrim.
Stan techniczny wersji PC w pierwszych trzech dniach od premiery - skandaliczny. Boli fakt, że w wielu recenzjach poświęcono temu problemowi dwa/trzy zdania i po części został on zignorowany. Po prawie dwóch miesiącach od premiery i kilku łatkach nadal występuje stuttering, który jest bardzo widoczny - ale mniej uciążliwy niż na początku - w momencie, gdy masz odblokowany klatkarz. Gra źle wykorzystuje rdzenie procesora, obciąża bardzo mocno ten pierwszy i tworzy się wąskie gardło dla GPU; implementacja DX12 nie wyszła tytułowi na dobre, a FS nie ma doświadczenia w tej materii, jak widać - muszę jeszcze nad tym popracować.
Co do grafiki, to niestety w rozdzielczości 1080p gra prezentuje się jedynie dobrze. Projekty lokacji i przeciwników to najwyższy poziom. Zauważyłem zależność, że sporo efektów graficznych oraz ich szczegółowość skalują się - na plus - wraz z rozdzielczością ekranu. Przykładem niech będzie woda w grze, smugi na niej oraz odbicia. Rozdzielczość definiuje jej szczegółowość o wiele bardziej, niż ustawienie graficzne w menu opcji. Są tytuły, które radzą sobie z tym o wiele lepiej i fajerwerki graficzne definiuje suwak opcji, a w dużo mniejszym stopniu rozdzielczości, chociaż zauważyłem tendencję, że niedługo będzie tak, jak w Elden Ring w większości nowych produkcji. Gra była zdecydowanie projektowana pod monitory 4k, przez co efekty i ilość detali w nich jest tym gorsza, im niższą używamy rozdziałkę. Skalowanie obrazu poniekąd wychodzi naprzeciw moim zarzutom, ale cenię bardzo mocno wysoką płynność i mam skrzywienie, przez które dolna granica dla mnie to jakieś 80 klatek na sekundę. Szkoda, ale pewnie aby nakarmić zmysły w pełni, to będę zmuszony w najbliższych latach przerzucić się na minimum 1440p i kupić mocniejszą grafikę, mimo że 3070 Ti spisuje się świetnie w FHD. To, o czym mówię, bez zagłębiania się w szczegóły, widać w rozdzielczości tekstur. Jeśli szczegółowe tekstury ze zmodowanego Skyrim w FHD potrafią robić dobre wrażenie, to dlaczego te w Elden Ring są mniej wyraźne i gra niejako wymusza na mnie granie w 4k? Idą na łatwiznę albo coś tu nie gra.
Wadą jest recykling przeciwników. Nie tych zwykłych mobów, bo to zrozumiałe, że się powtarzają, ale mogli ograniczyć się do powtarzalności tych bardziej znaczących wrogów jak choćby mini bossowie. W tej materii nie do końca chodzi o modele potworów, ale z mojej perspektywy o ich mechaniki - mogły, te skopiowane ludziki, dostać nowe ruchy. Tylko wtedy, poniekąd, byłby zaburzony balans rozgrywki, filozofia "git gut" mogłaby wymagać o wiele więcej od gracza i niejako rozumiem decyzję twórców w tej materii, dlatego wybaczam.
Powtarzalność katakumb to, finalnie i paradoksalnie, wielki plus, bo w pewnym momencie rozgrywki następuje, nazwijmy to, "twist w tej materii", który wynagradza wszystkie zabiegi "kopiuj-wklej" na tej płaszczyźnie, przynajmniej ja to tak odebrałem. Bez budowania powtarzalności - aż do bólu - tego rodzaju lokacji nie byłoby możliwe stworzenie chwili, która zapadnie mi w pamięć na kolejną dekadę i stanie się przykładem geniuszu Miyazakiego. Nie napiszę nic więcej poza tym, żeby traktować ten rodzaj etapów jako zwykły sposób na grind swojego Zmatowieńca, starać się przechodzić każde, na które trafisz podczas rozgrywki i nie zniechęcać się. W pewnym momencie zrozumiesz, dlaczego. Jeśli nie będziesz czujny za pierwszym przejściem gry, to możliwe, że za kolejnym załapiesz "niepowtarzalną mechanikę powtarzalności". Czy twórcy poszli, mimo to, trochę na łatwiznę w ich generycznym budowaniu? Tak, zakładam, że można było zrobić to lepiej. Jednak mimo to uważam, że finalny efekt, który gra na mnie wywarła, był tego wart. Jednak trzeba mieć na uwadze to, że jestem cierpliwym graczem, a tej, w dobie czasów "szybko, teraz, więcej" jest coraz mniej.
Co do samych bossów, to są naprawdę świetni, ale - mimo, że nie jestem fanem soulsów - zwłaszcza ci początkowi są chyba trochę zbyt łatwi, a daleko mi raczej do sięgnięcia po tytuł "zwinnych palców" i gdzieś z biegiem lat lekko słabnie mi refleks.
Pojawiło się także sporo głosów, nawet wśród fanów serii, że serie ataków niektórych z głównych "złoli", ich schematyczność i przewidywalność jest zależna do pewnego stopnia od RNG. Dodano przecież też możliwość skakania, co dla jednych jest czymś zwykłym, ale zatwardziali fani serii mogą w pewnym stopniu to przeoczyć, zwłaszcza na początku (w kontekście dodatkowej mechaniki, nie samego faktu skakania). Poniekąd to prawda, że ułożone walki zdają się być bardziej chaotyczne, jednak z drugiej strony nietrudno o materiały, w których - różnymi klasami - widać przekoksów soulsowych pokonujących wszystko i wszystkich bez utraty punktu życia. Czyli jednak da się ich przejrzeć, kwestia sporych umiejętności, wiedzy i trochę przeczy to hipotezie o losowości starć wynikających z przegiętych i niesprawiedliwych mechanik, jakie serwuje nam gra. Zawsze można też, z podkulonym ogonem, odłożyć starcie na później i poekspić, znaleźć lepszy oręż i zbroję, bo mamy w końcu otwarty świat.
Należy też pamiętać, że zdecydowana większość grających nie składa się z samców alfa wirtualnej rozrywki, popularność tej części jeszcze potęguje ten fakt, dlatego - ponownie - rozumiem krytykę i jest ona uzasadniona. Ja te niekończące się serie ataków, liczne zmyłki i "rng" biorę za dobrą monetę, bo - jakkolwiek to brzmi - lubię walić padem w mur w grach od FS, bo wiem, że za tysięcznym razem ten mur się skruszy, a potem przebije. Cieszę się, że tym razem "kruszenie muru", krok po kroku, w najbardziej skrajnych przypadkach stanie się łatwe trochę później, niż w poprzednich tytułach studia, mimo ogólnemu obniżeniu trudności gry.
Co do naszego środka transportu, to Torrent wydaje się być sporym ułatwieniem w rozgrywce, ale sprawia też masę frajdy - przecież o to w grach chodzi! Podwójny skok daje wiele nowych. Mogliby pokusić się o osobne statystyki skupione właśnie na tym aspekcie, które wpływałyby np. na wysokość skoku lub prędkość poruszania się, ale to skomplikowałoby bardzo projekt całej mapy oraz balans potyczek. Już sam fakt odzianych w ciężkie zbroje magów, którzy przykuli tyłek do Torrenta, jest sporym ułatwieniem. A może kolejną mechaniką? Jeśli to sprawia przyjemność, to dlaczego nie? Nikt nie każe z tego korzystać.
To samo zresztą tyczy się wzywanych duchów, z których za to można zrobić osobny sposób na przechodzenie całego tytułu. Powiem więcej - da się nawet przez całą rozgrywkę rozwijać postać i ukończyć grę... nie atakując bezpośrednio nikogo ani razu. Metagaming w Elden Ring wznosi ten tytuł na wyższy poziom.
O fabule, czyli koronnym argumencie wszystkich krytyków gier FromSoftware napiszę tylko tyle, że mi przypadła do gustu. Zarówno jej treść, jak i sposób podania. Ale co kto lubi. Dodam w tym aspekcie tylko, że dawniej gry były powodem licznych dyskusji wśród ograniczonego grona osób, zwykle wśród znajomych, którzy też byli graczami. Rzadko sięgało się po poradniki, bo albo takich nie było, albo dostęp do nich nie był powszechny. Skłaniało to do dzielenia się między sobą informacjami, w tym na temat fabuły. Jeden interpretował to tak, drugi inaczej, a trzeci prowadził nawet osobisty notatnik, w którym wszystko zapisywał. Granie "po łebkach" w tym aspekcie wykluczało cię z dyskusji, bo nie miałeś w sumie nic ciekawego do powiedzenia, ale byłeś słuchaczem. Obecnie, z uwagi na dostęp do internetu, każdy z nas może dorzucić swoje trzy grosze na temat wszystkiego. Jeśli szukasz informacji, którą samodzielnie odkryłbyś dopiero po 50 godzinach spędzonych w grze, to w minutę będziesz wiedział wszystko, jeśli tylko ciekawość prowadzi cię do piekła, w którym frajda jest zastąpiona przez rutynę z innych tytułów z otwartym światem. W kontekście Elden Ring - lub poprzednich tytułów FS - dobrze jest nie wchodzić w dyskusję z osobami, które twierdzą, że fabuła jest kiepska i kropka, bo ich zdania nie zmienisz, podobnie jak swojego. Konflikt murowany, a żadna ze stron nie wyniesie z niego kompletnie nic pozytywnego. Wystarczy potraktować ten element gry przez pryzmat metagamingu i dyskutować z innymi osobami, które także samodzielnie odkrywają smaczki i jarają się tym. "Ja wiem więcej o tym, ty wiesz więcej o tym, bo ja przechodziłem w ten sposób, Ty w ten sposób, ja ominąłem tego NPC, Ty przeskipowałeś ten dialog, ja nie klikałem rozmowę 20 razy, żeby poznać nową linijkę, Ty nie, ale..." i tak dalej, a finalnie zaskoczmy się wzajemnie i razem połączymy kropki robiąc sobie dobrze. Jeśli nawet całość historii - złączona do kupy - nie jest arcydziełem, to zabawa w kolekcjonowanie jej fragmentów i dodawanie kolejnych faktów - już tak. Tego w innych tytułach prawie nie ma lub jest, ale w mniej satysfakcjonującej formie.
Co do społeczności gier od FS, memowego "git gut", to poświęce temu więcej czasu.
Pierwsze wrażenie jest takie, że dominują tutaj ludzie z poczuciem wyższości nad innymi, którzy tą wyższość muszą okazywać na każdym kroku i gnębienie leszczy to dla nich dobry sposób na spędzenie wolnego czasu, taki chleb powszedni.
Pragnę przypomnieć, że jeśli w tłumie większość dyskutuje, a jeden drze japę, to dużo bardziej - jako obserwator - usłyszysz i zwrócisz uwagę akurat na tego krzykacza; dodatkowo połączysz go z grupą, w której się znajduje. Jedyne, co mam do zarzucenia tej społeczności, to brak tęgiego bata na krzykaczy i poniekąd tolerowanie takich osobników.
Nagminne wśród krzykaczy jest mówienie tobie, jak masz grać, czym masz grać, w jaki sposób i ogólnie "robisz to źle, ja wiem lepiej". Nie dyskutuj z nimi, problem leży w nich, nie w tobie - mają oni bowiem na tyle niskie poczucie własnej wartości, że kosztem innych są zmuszeni uzupełniać te braki. Albo ego przysłoniło im rozum, bo są dobrzy w gierki i mają sprawniejsze palce od reszty.
Za to ci, z którymi można podyskutować na temat soulsów, dowiedzieć się czegoś wartościowego i podzielić własnymi odkryciami lub doświadczeniami - jest zdecydowanie więcej niż w społecznościach innych tytułów, z którymi miałem przyjemność obcować. Gdzieś ten punkt wspólny, czyli ciekawość, chęć eksperymentowania, cierpliwość i żyłka detektywistyczna sprawiają, że łatwiej się dogadać.
Przykładowo: o ile można stwierdzić, że granie magiem od pewnego etapu rozgrywki - w wielu aspektach, lecz nie wszystkich - jest łatwiejsze, to jeśli komuś sprawia to przyjemność, to co ci do tego? Dodatkowo warto wspomnieć, że aby mag - lub w sumie każda inna klasa - stała się naprawdę przesadnie silna, to kluczowym jest skompletowanie odpowiednich przedmiotów, a dostęp do nich - bez bazowania na poradnikach i materiałach z YT - nie jest do końca taki łatwy.
Dodam, że w moim mniemaniu tylko klasa maga daje poczucie totalnej mocy, więc jeśli ktoś chce stać się panem życia i śmierci, chce dosłownie zmieść z planszy nawet mocnych bossów jednym, skrzętnie przygotowanym spellem, to droga wolna. Ja, od pierwszych minut rozgrywki, zakochałem się w broniach przeznaczonych do trzymania oburącz i nastawionych na powolne, aczkolwiek silne ataki lub walenie po głowie wrogów z wyskoku.
Trzeci raz powtórzę: gry mają sprawiać przyjemność, więc nie mów innym, co mają robić i nie psuj tym samym zabawy drugiemu graczowi. Lepiej udziel rady, np. odnośnie uników, wykonywani skoków w trakcie walki czy uzasadnij, dlaczego tej statystyce lepiej dać tyle punktów, a tamtej tyle. Pokażesz w pewnym sensie swoją wyższość, ale uzasadnisz ją bazując na wiedzy, doświadczenia i trosce o kogoś, kto może chce się stać takim koksem, jak ty i dostrzeże w tobie wzór do naśladowania. To lepsza droga niż ignorancji lub leczenie własnych kompleksów poprzez traktowanie innych z buta; jak sprawisz, że ułatwisz komuś proces "gitgutowania" w grze, to poczujesz całkiem sporo satysfakcji, więc tobie też to wyjdzie na dobre. Całkiem ludzkie jest wyciągnąć do kogoś pomocną dłoń bez ferowania wyroków, mówimy o grach komputerowych, na boga!
Dałem ocenę 9/10, bo odejmuję - wyjątkowo - tylko jeden punkt (zamiast dwóch) od oceny ogólnej w wersji pecetowej z powodu stutteringu w Elden Ring, bo mimo, że po łatkach ten problem jest już znośny, to dalej są momenty, że mnie bardzo wkurza i wytrąca z immersji to zwolnione tempo i spadki płynności. Są pewne standardy, z których nie zrezygnuję i jeśli posiadam maszynę, której nie można nic zarzucić pod względem mocy, to gra w dniu premiery ma działać płynnie i bez problemów. Kropka. Gdyby Elden Ring był wypuszczony w wersji early acces, to nawet bym dał 10/10.
Mam nadzieję, że w drugiej części lub wraz z dodatkiem popracują nad tym i nie będę musiał sprawdzać każdej łatki pod kątem optymalizacji, a skupię się na zabawie. O tyle dobrze, że miejsca, w których - po łatkach - występuje ta ułomność są stałe i niezmienne.
Nie czekałem na Elden Ringa, ale FS sprawił, że czekam na Elden Ring 2 lub dodatki do podstawki. Grę polecam każdemu, warto choćby spróbować, a jak się odbijesz, jak w poprzednich grach FS i wrócisz do Assassin's Creed, to nie daj sobie wmówić, że jesteś przez to gorszy lub wybrakowany.
Jesteśmy z tej samej rodziny, a to, że najwidoczniej masz growego downa, nie jesteś pełnosprytny umysłowo aby pojąć geniusz Miyazakiego, dotknął cię paraliż palców i w ogóle to nawet swędzi cię pod paznokciem, a mnie nie, to nie powód do ostracyzmu. No chodź, niech cię przytulę! :* #Fia
https://www.youtube.com/watch?v=IqN2phpMWno
https://www.youtube.com/watch?v=IqN2phpMWno
niestety ten filmik pokazuje jak łatwo (kwestia czasu) można się każdego bossa w grze nauczyć aby potem robić go no damage , zdejmujesz wszystko do gaci i biegasz skaczesz robiąc z bosów głupków dających z siebie wszystko... właśnie tu jest problem, wszyscy przeciwnicy są schematyczni, piszesz o ich rng, ale ono jest tylko do wyprowadzanych ataków, które nadal są schematyczne bo można się ich wykuć na pamięć i rozpoznawać jaki atak teraz będzie... dajesz grze 9/10 odejmując jej 1 punkt za shuttering., więc gdyby nie on bo to tylko kwestia techniczna to dajesz grze 10/10 . Moim zdaniem za duża ocena jak za schematyczność bossów , jestem już w tej chwili na NG+4 co znaczy że 4 raz przechodzę grę , każdy kolejny boss dla mnie razem z malenią czy malekithem , czy mohgiem czy każdym innym wchodzę, dziękuję i wychodzę, dlaczego... bo już znam ich ruchy, nie są dla mnie wyzwaniem i nie sądzę aby byli gdy dojdę do ng+8, w ng+2 już nie czułem u nich wyzwania, padają jak muchy, od ng+2 gram tylko kataną, magiem zrobiłem pierwsze przejście i magie odstawiłem. I tu jest słabo, gra nie zaskakuje z pojedynkami... bossowie są po nauczeniu się ich tak łatwi jak 2+2.. tu gra lezy moim zdaniem... ale tego doświadczą tylko Ci którzy będą robić grę kolejne razy. Do pierwszego przejścia gra jest bardzo dobra. Tylko w pierwszym przejściu.
Dziękuję za opinię! Poruszasz istotną kwestię, czyli tryb New Game Plus i wiesz rzeczy, które dopiero przede mną. Stwierdziłeś, że gra jest bardzo dobra za pierwszym podejściem, a potem "leży", dlaczego więc dotarłeś aż do NG+4 i nawet planujesz dotrzeć do NG+8?
Będę teraz robił sobie tydzień przerwy, ale wrócę do tytułu, bo po macoszemu potraktowałem magię i duchy. Chcę za drugim podejściem skupić się właśnie na tym.
nie, gra jest ok , "tu gra leży" chodziło mi pod względem samych bossów, im więcej razy do nich podchodzisz to już wiesz czego się spodziewać... Sama gra i jej świat jest ok, za pierwszym razem już na pewno. Gram bo się fajnie gra. Ale w ng+ już leży walka z bossami boo.. jak zaczniesz grać to powiesz sobie "to już" gdzieś było... i pomimo ng+ czy ng7+ ci bossowie cały czas są tacy sami...
Faktycznie, źle zrozumiałem. Coś czuję, że łatwość, z jaką radzisz sobie z bossami w Elden Ring to też wynik tego, że masz spore doświadczenie w grach tego typu, co? Ja z Radahnem miałem dziesiątki prób, a Malenia zajęła mi pół dnia, po czym... nastąpiła druga faza, a mi zostały dwie potki :D
Na szczęście ta druga faza była chyba łatwiejsza i po kolejnych dwóch dniach oraz expieniu jakoś sobie poradziłem :D Coś czuję, że NG+1 będzie dla mnie łatwiejsze, ale nadal niektórzy bossowie będą stanowić dla mnie wyzwanie.
Sylwestreczek
Chcialbym powiedzieć, ze rozumiem Twoja frustracje i jest mi przykro… ale nie będę kłamał. Nie kumam Cię kompletnie, co pewnie wynika z innego podejścia do gier.
Ja nie kumam przechodzenia gry po raz drugi. Dla mnie przygoda z ER skończy się na jednokrotnym przejściu. Po prostu potem każda gra (z wyjątkiem strategii) mnie nudzi. Ty grasz już NG4 i uważasz, ze to kiepska gra bo można nauczyć się bossów na pamięć.
Znasz gre gdzie nie nauczysz sie bossów na pamięć za czwartym podejściem? A nawet za drugim? Ja nie. Tak serio to nie znam gry gdzie nie dałoby się nauczyć bossa na pamięć w pierwszym podejściu. Wszędzie jest to możliwe. Jeśli raz pokonałeś bossa to zawsze go pokonasz.
Dla mnie ta gra to arcydzieło. Mimo narzekań na śnieżna krainę trudno mi znaleźć coś o podobnym poziomie grywalności. Pewnie za drugim razem wylaczylbym gre z nudów ale za pierwszym razem odkrywanie świata to miód nad miody. I o to w grach chodzi. Nie oczekujmy niemożliwego.
P.S. Gdyby nie dało się nauczyć bossów to pewnie przy Zszywancu odpuściłbym te gre.
Siemanko!
Trochę zmartwiły mnie Twoje słowa, ale nie uważasz, że całkiem solidnie można odwlec moment nudy za drugim podejściem w wypadku, gdy gra się zupełnie inną klasą postaci? Chcę tym razem pójść w magię i przyzywać duchy, zastanawiam się, czy zaczynać przygodę zupełnie nową postacią, czy odpalić NG+. Jak myślisz, co może sprawić więcej frajdy w wypadku Elden Ringa? Brakiem wyzwania raczej się nie martwię, bo to w moim wypadku będzie, daleko mi do bycia soulsowym koksem.
Trzydziestolatek
Sam najlepiej wiesz co Ci pasuje. Ja pisałem o moim punkcie widzenia. Nie jestem wiec obiektywny. Wierze, ze są ludzie mający frajdę z gry nawet przy kilkudziesiekrotnym podejściu. Ja do nich po prostu nie należę.
Co do magii to jakiś czas temu zmieniłem build ze STR/Dex z naciskiem na sile na INT/Dex, z naciskiem na intelekt. Mam 60 pkt INT wiec jestem samurajo-magiem. I nie uważam żeby magia diametralnie zmieniała gre. Po prostu to jest broń dystansowa. Fajnie, ze jest dużo czarów ale nie czuje tego. A w Skyrim czułem pełna gęba :) po prostu odmiana postaci.
Zreszta klasy się tak przenikają, ze trudno na to patrzeć inaczej :)
Misiaty. Oczywiście że gra się kończy po pierwszym przejściu, ale to jest gra która nie pozwala na kontynuacje i nie można się dalej rozwijać i nie ma ng+ ani PVP. Elden Ring oferuje bardzo fajne grupowe PVP i tu dobrze jest rozwijać swoją postać, w Elden Ring postać może posiadać poziom bodajże 777 lvl. Po następne jest tu duża ilość buildów, mele/range, magia itp.. W pierwszym przejściu za mało się zdobywa runów aby levelować, dla przykładu posiadając poziom 457 aby awansować na kolejny należy przy takim levelu uzbierać 2,500,000 mln runów, tyle kosztuje punkt, . jak ktoś nie gra PVP to kończy na pierwszym przejściu, jak ktoś gra to się zaczyna gring postaci na ng+ , więc jak już zachodzę z kolejną wizytą do tych samych bossów to już mogli by ich troche porozwijać na poziomach ng+ a nie oni dalej są tacy sami ...
Oj, uderzyłeś w mój słaby punkt, czyli Skyrim. W tym roku jeszcze nie grałem :D
Ja Skyrim mam cały czas pod ręką na Pstryczku. Czasem lubię w kolejce odpalić na 5 minut :) To ponadczasowa gra.
Hę? 200-250 lvl to jest meta pvp na ng+. Nie miałem problemu z szukaniem przeciwników do solo pvp a i invade'y też dawało radę znaleźć jak i kompano do jolly coop. No chyba że coś źle zrozumiałem.
O tak. Nic mnie tak nie irytuje jak cwaniaczki, którzy szukają problemu w tym jaki styl gry sobie obierasz. Przez jakiś czas musiałem się kłócić z jakimś typem na discordzie, który mnie obrażał że jestem podludź bo gram magia i ułatwiam sobie grę. Do pewnego stopnia uważałem to za zabawne aż musiałem go zablokować. Szkoda że nie wziął pod uwagę, że aby "ułatwić sobie grę" musiałem się nalatac za odpowiednimi itemami i czarami. A to już tak łatwe nie było.
Żebyś miał 250 lvl to musiałbyć w nowej grze przechodzić wszystko od nowa, każdą jaskinię, każego większego przeciwnika. Albo grindować do usranej śmierci. Przy 170 poziomie każdy nowy lvl to jakieś 200k runów.
Nie mówię, że się nie da. Mówię, że jest to w chuj nudne i mało kto to robi.
Nie no, pomińmy to, że NG+ mnoży przyrost run dwukrotnie a farmić w tej grze można równie efektownie przy pomocy talizmanów skarabeuszy i suszonych złotych łapek, które jeszcze bardziej mnożą przyrost run. I nie musiałem przy tym czyścić całej mapy by dobić do 210 lvl, bo wystarczy znaleźć odpowiedni spot w NG+ i farmić.
Siemanko, miło, że przebrnąłeś przez tę ścianę tekstu :D Po części masz rację, mogłem uściślić, że mam na myśli jedynie efekty graficzne, a nie rozdzielczość w ogóle, a potem dopisek o efektach.
Zerknij na zrzut ekranu, zrobiłem na prędce (kolory są nieistotne, zmienna pogoda w grze). Zwróć uwagę na odbicia w wodzie. Nie tyle detale samych odbić, co częstotliwość występowania detali. To samo tyczy się efektów cząsteczkowych. To samo tyczy się "jakości fal" na wodzie i samej ilości fal kolistych, ich zagęszczenia. Do tego dym. Jeszcze RT jestem w stanie zrozumieć, bo żeby zachować płynność to włączenie DLSS robi to samo tylko w inny sposób i jest mniej detali.
Ten sam problem jest w wielu innych świeżych produkcjach pod aspektem detali efektów graficznych. Z tego roku Elex 2 i DL2 przychodzą mi teraz na myśl. W DL2 falująca i rozmazana trawa w FHD wygląda wręcz komicznie. Pierwszy raz zwróciłem na to uwagę bodajże przy AC Odyssey. W Valhalla znowu mocniej to widać. Tendencja wzrostowa. I jest to pokłosie rozdzielczości 2k i 4k, bo w tych rozdzielczościach gra się na konsolach. Więc jeśli gra jest multiplatformowa, to obrywa się pecetowcom jeśli nie grają w 2K lub 4K, a zostali przy FHD. Jako, że będzie coraz więcej graczy przechodzić na nową generację, a osoby z PS4 pomyślą nad PS4 Pro (bo np. na PS5 nie stać), to będzie coraz mniej ciekawie.
Zwróć uwagę proszę jeszcze na tekstury - praktycznie niczym się nie różnią między FHD a 4K. Ale efekty trącą myszką przy FHD, przy 1440p jest o wiele lepiej, z kolei przeskok między 2K a 4K jest już niewielki.
Dlatego jeśli ktoś posiada w miarę dobrą kartę, ale nie chce rezygnować z monitora FHD, to polecam odpalić DSR w panelu sterowania Nvidii i spróbować 1.78x lub 1.78x DL (Deep Learning) dla uzyskania 1440p. Co prawda ostrość obrazu pozostanie w zasadzie bez zmian i można zrezygnować nawet z AA, jednak jakość efektów będzie lepsza.
Znalazłem jakiś raport z 2020 roku i pisze tam że z 7,7 mld ludzi 40% gra w gry, to jest 3,1 mld, a z tych 3,1 mld 8% gra na konsolach a 1,5 mld na PC czyli dawałoby to jakieś 50%, reszta to pewnie telefony, wii, switch. Dalej tam pisze że te 8% konsolowców wydaje na gry najwięcej pieniędzy. Więc z liczb nie powinno tak być jak ty piszesz, w sumie to by było bardzo złe i bardzo mnie to martwi. Trochę też nie wiem czy ty nie przesadzasz tą wodą i tą trawą, coś mi się wydaje że to może być mocno osobnicze a ty jesteś bardzo wyczulony, ja tam nie będę miał porównania do wyższych rozdzielczości. Z resztą Ja jutru będę miał tą grę i to sprawdzę. W każdym bądź razie chciałbym żebyś się mylił, a chyba też jednak dużo gier jest pisanych w pierwszej kolejności na PC czy tam równolegle z konsolami, czy nie? W każdym razie obyś się mylił, bo z 3 mld 50% gra na PC, co daje 1,5 mld a z tego prawie 70%, więcej jakiś miliard, ciągle gra w 1080p jak by nie było więc nie powinieneś mieć racji. Choć to że 8% konsolowców wydaje najwięcej kasy na gry jest mocno niepokojące. Pożyjemy zobaczymy.
Hm... Ta moja "recenzja", to miał być na początku komentarz i tak sobie pisałem, i pisałem i powstało to, co powstało. O ile jestem zadowolony z samych wniosków, które wyciągnąłem po zagraniu w Elden Ringa, o tyle forma jest katastrofalna. Dodatkowo, z ułomności, to nie bazowałem na statystykach, tylko własnej intuicji/obserwacji, traktuj to jako opinię, niekoniecznie fakt. Gdybym podszedł do tego, jak do prawdziwej recenzji, to wiele bym zmienił, na bank nie dzieliłbym się opinią, którą opieram w znacznej mierze na własnych odczuciach, a zgłębiłbym temat na tyle, na ile uznałbym to za koniecznie bądź do momentu, do którego sprawia mi frajdę - albo zrezygnowałbym z tego akapitu w ogóle. Lubię momenty, jak na coś samodzielnie wpadam, taki trzydziestoletni Kolumb na morzach internetu, przygoda i w ogóle, a że dużo czytam i oglądam o grach, to mało co jest mnie w stanie zaskoczyć, jak już to prędzej zainteresować. Jednak zdecydowanie brak mi wiedzy eksperckiej, o "warsztacie i narzędziach" nie wspomnę.
Nawet nie wie, jak Twoja odpowiedź zwrotna, już w sumie dwukrotna, jest dla mnie cenna i jestem Ci wdzięczny za wejście w dyskusję, bo dobrze wypunktowałeś nieścisłości, a dodatkowo sprawiłeś, że mam mega ochotę sprawdzić teraz "jak to jest naprawdę", nie tyle znalezienie odpowiedzi, co sama droga do niej będzie spoko - niestety obawiam się, że efekty mojej pracy mogą być nadal... niemiarodajne? Nie dysponuję choćby dwoma konfiguracjami sprzętowymi, nie mam metodologii (a że wysunąłem dosyć śmiałe wnioski, to może będzie trzeba opracować to od zera? idk), jak i nie mam opcji, żeby zapytać o zdanie ludzi z branży growej, tych pracujących bezpośrednio nad grami, bo to byłaby chyba najkrótsza droga: piszesz maila w kilka miejsc i czekasz na odpowiedzi, a w międzyczasie robisz swoje dochodzenie. Do głowy przychodzi mi kilka sposobów, a najmniej głupia wydaje mi się opcja grzebania w plikach i szukanie, czy gdzieś jest jakaś korelacja między rozdzielczością a cyferkami odpowiedzialnymi za jakieś_konkretne_efekty. Już choćby mnogość silników graficznych, a co za tym idzie - plików konfiguracyjnych to byłby temat rzeka.
Pisząc tę wiadomość przeglądałem YT w poszukiwaniu tego problemu. Kilka fraz kluczowych, różna kolejność - nic ciekawego. Potem na necie - zero przykładów tego o czym pisałem lub bardzo ogólnikowo. Gdzieś tam ufam swojej intuicji i nadal twierdzę, że coś jest na rzeczy, ale nie mam niezbitych dowodów. Możemy się umówić tak, że zgłębię temat, a wnioskami podzielę się też tutaj (zawołam Cię jak wcześniej), ale kiedy to nastąpi, to nie wiem, bo jak zaczynam kopać, to cały dzień potrafię mieć z głowy, tylko że obecnie nie mam nawet kilku godzin i nadrabiam po nocach różne sprawy.
Co do bycia wyczulonym, to trafiłeś w punkt. Choćby stuttering w Elden Ring, który doprowadził mnie do szału od momentu premiery do etapu, w którym poniekąd ograniczyłem natężenie problemu fixami z neta, a autorzy osiągneli te same efekty... miesiąc później, dokładnie takie same. Mam swoje upodobania, nie cierpię aberracji chromatycznej, blurów, rozmazanego ekranu przy ruchu kamery itp., wiele tego. Jestem w pewnym sensie więźniem własnych wymagań, co zresztą odczułem niedawno, gdy chciałem kupić monitor pod swoją miarę. Nie ma takiego na rynku, który mnie zadowoli jak ten, co aktualnie posiadam. A ten, co aktualnie posiadam, został lekko porysowany i ilekroć zwrócę na to uwagę, to mi źle. No i tak zleciało 40 minut, także do usłyszenia, hej!
Siemanko, jeśli podejdę do tematu i porobię jakieś testy, to raczej pod koniec wakacji albo na początku jesieni, bo krucho u mnie z czasem. Szukałem w maju potwierdzenia mojej teorii, ale nie znalazłem niczego w Internecie, co by ją potwierdzało, więc jest bardzo duża szansa, że się myliłem i mogłem wprowadzić Ciebie w błąd swoimi spostrzeżeniami.
No i ostatnie trofeum do platynki. Została mi ostatnia broń do podniesienia ale niestety zbyt szybko zrobiłem postępy w fabule i mam ja zablokowaną, muszę wskoczyć na ng+
W sumie to podziwiam, bo sam chciałem wbić przynajmniej jeszcze jedno zakończenie z questem złotej maski i gra mnie odrzuciła znudzeniem. Może kiedyś wrócę.
Zakończenie o którym piszesz nie ma wpływu na platynę, nie ma za nie trofeum.
A to mnie teraz zaskoczyles, myslalem ze to jedno z tych eldenskich zakończen.
spoko gra ale takie bicie wszystkiego co się rusza z pseudo fabułą to nie mogę dać więcej niż 7. Więcej ciekawej historii a mniej klepania we wszystko co oddycha.
dawno mnie tak gra nie wciągneła, na liczniku 60h, wczoraj grałem 10h praktycznie bez przerwy, cięzko się oderwać! jak dla mnie GOTY 2022!
Cześć piszę do Was bo może wam uda się mi pomóc. Przy uruchamianiu gry (na steam) pojawia się biały ekran i po chwili okno (całe na biało z brązową myszką, nie białą) się wyłącza, czasami dzieje się to automatycznie, czasami wyskakuje komunikat, że program przestał działać. Cała ta akcja następuje po włączeniu gry i przy ładowaniu się jej (napis "waiting for game") Byłabym bardzo wdzięczna za pomoc, jeżeli chodzi o sterowniki to mam zaaktualizowane. Z góry dziękuję za odpowiedź.
U mnie też to czasami się dzieje. Możliwe, że to problem kompatybilności anti-cheata z jakimś oprogramowaniem. U mnie zazwyczaj pomagał restart peceta.
u mnie po patchu z 6kwietnia ta gra zaczęła się nie lubić z msi afterburner, po wyłączeniu gra się załączyła
Jest wiele rozwiązań na to, jednym z nich jest wyłączenie zakładki Steam, więc może to pomoże.
Dziękuję Wam Panowie, na razie nic nie pomogło, ale będę dalej próbowała może coś w końcu chwyci.
Pan Krwi padł. O ile pierwsza połowa była banalna, o tyle druga upierdliwa. Chciwość była karana srogo i z 10 razy dochodziłem do 99% obrażeń i zamiast zaczekać obrywałem hita.
Teraz olbrzym. Tam tez pierwsza połowa to banał, druga jest upierdliwa :)
No i olbrzym padł. Jestem bardzo zadowolony i jeszcze bardziej zaskoczony. Sporo było tu narzekań na tego bossa a dla mnie to była najlepsza walka w grze. Czuć było epickość, której brakowało przy innych dużych bossach. Tutaj olbrzym robił tarczą robotę i faktycznie trzeba było się nagimnastykować (w pozytywnym sensie) żeby czysto wyprowadzać ciosy.
Co to znaczy nagimnastykować w pozytywnym sensie? Otóż dzisiaj rano walczyłem z Moghiem i tam też było sporo turlania. Arena była jednak stosunkowo wąska i to turlanie często kończyło się na jakiś obiektach. Tak zresztą często jest w tej grze. Nie miało to wpływu na sam unik bo go zaliczało ale wyglądało to przeciętnie. Dodatkowo wszyscy ci bossowie są mało zaskakujący. Gdybym miał zrobić ranking najciekawszych walk to byłby stosunkowo krótki:
1. Ognisty olbrzym - epickość wylewała się z ekranu.
2. Astel - noż.... tutaj cisną mi się na usta same niecenzuralne słowa. Cóż to była za walka. A jaka satysfakcja z wygranej. Plus mega zaprojektowany boss.
3. Radahan - kilka dni przed stresowałem się tą walką :D to świadczy o legendzie zawodnika :D
4. Rennala - super druga faza. Jedna z prostszych walk ale świetna postać i na dodatek dawała popalić czarami.
5. Margit - pierwszy boss i bardzo miłe zaskoczenie.
6. Dariwill - cudowna walka. Gość jest szybki, przy okazji daje popalić ale sprawiedliwa walka.
Najbardziej rozczarowujące walki:
1. Komandor Niall - napsuł mi dużo krwi ale walka była sama w sobie nudna. Astel mną poniewierał ale robił to z klasą. Niall płynął na tym, że był mocno przykokszony.
2. Zszywaniec - super cut scenka, super postać, ale sama walka nudna i po sznurku.
3. Loretta - WTF?
4. Morgott - ech... a tak ładnie wygląda. Wydmuszka bez charakteru.
5. Rykard - ta walka to jakiś żart. Włócznia +100 metrów zasięgu i przeszedłem przy pierwszym podejściu z jedną zużytą butelką. A mógł być mega boss.
6. Szlachcic boskiej skóry - kolejny wypasiony projekt postaci (jeden z lepszych) i kolejna zmarnowana walka.
7. Rudy Wilk Radagona - dopiero po walce zorientowałem się, że był to boss.
8. Lwi wynaturzeniec - jak w pkt. 6
Cóż, takie życie. Gra ma olbrzymi potencjał - tak pięknych wrogów nie ma nigdzie, tak cudownych broni też nie, czary są hmm nudne ale ok, ze trzy nadają się do użycia, ale coś w tych walkach nie styka. No tak po prostu.
Niedługo zamierzam odwiedzić Malenię... zobaczymy co z tego wyniknie :D
Od początku gram w Elder Ring z nakładką Reshade najnowszą w wersji 5. W większość gier gram w reshade podkręcając ostrość i kolory, elder był dla mnie kolorystycznie mdły .. Sprawdzałem i ponoć oficjalne reshade było na białej liście EAC. OD kilku dni patrzę a w ekranie powitalnym mam info żźe mam bana na 180 dni i się zastanawiam czy to przez reshade czy grałem z jakimś idiotą w pvp który zostawiał graczom fakowe przedmioty (było o tym głośno) i ci gracze dostawali bana za niedozwolony przedmiot. Tak czy tak, super
Grałem we wszystkie części dark souls i sekiro po kilka razy. Niestety tym razem jestem rozczarowany. Być może się starzeję, ale chyba po prostu wyłożyli się na otwartym świecie który jest zbyt duży…
Po pierwsze – system walki. Gra ma ogromny input lag, zarówno na ataki jak i turlanie się. Czułem się jak mucha w smole, mam wrażenie, że cofnęli się do poziomu DS 1/2. Niestety, przeciwnicy zostali z refleksem na poziomie DS3/BB więc walki z trudniejszymi bossami to tragedia. Do tego kolejkowanie ataków i użyć przedmiotów, co skutkuje tym, że łatwo wpaść w serię nietrafionych turlań czy ataków. Szczególnie widoczne jest to na koniu, gdzie nawet skok jest ruchem kolejkowanym, a ataki większą bronią są mega powolne (wolniejsze niż na piechotę), przez co jak chcemy skoczyć to postać wykonuje jeszcze dwa zamachy mieczem i skacze jakieś 3 sekundy później. A raczej próbuje skoczyć, bo już dostajemy w ryj.
Poise gracza podobnie jak w DS3 praktycznie nie istnieje i grając jako opancerzony rycerz, byle ważka, szczur czy pies pierdnięciem przerywa mi zamach miecza, a co dopiero mówić o cięższych przeciwnikach. Na szczęście z łatwiejszymi mobami wroga jest podobnie – nawet lekki cios wytrąca ich z równowagi. Na większych trzeba większe miecze, co pozwala nawet minibossom przerywać ataki – miło. Co do walki – wbrew temu co twierdzili recenzenci, wcale nie jest to gra o skakaniu. Przydaje się czasem gdy walczymy koniem i niekiedy jest wymagane do platformingu, ale przez większość czasu nadal juke i blok są najlepsze. Niestety postać po juke często ląduje daleko od wroga i czasem nie da się go sięgnąć nawet długą bronią – a on zawsze sięga idealnie choćby był 15 metrów od nas. Sprawia to, że gracz musi iść w kierunku długich lub szybkich broni, bo nic pomiędzy nie ma większego sensu – będziemy za wolni lub za krótcy, żeby kogoś trafić, ciągle będą nam przeszkadzać i psuć poise.
Co do balansu to gra jest ewidentnie zrobiona dla magów. Niektórzy bossowie są bardzo trudni w walce wręcz, a magiem wystarczy strzelić 3 razy i jest po nim. Niestety bossów jest za dużo. Mali minibossowie z jaskiń występują w grze po 3-4 razy, to samo smoki, kawaleria na koniu czy ptaki śmierci. Nie mamy więc żadnej frajdy bo każdy boss jest taki sam, co najwyżej zamiast mrozem bije nas trucizną. W dodatku z minibossów w jaskinach leci żałośnie mała liczba xp, czasem nawet nie starcza na 1/3 poziomu. Do tego duże różnice w poziomie trudności. Czasem boss jest bardzo trudny a czasem bardzo łatwy. Przy czym co do zasady już po kilkunastu godzinach gry jesteśmy w stanie za 1 podejściem pokonać prawie każdego minibossa w jaskini. Co ciekawe w świecie gry spotykamy dużo zwykłych przeciwników np. gigantów, wielkich ośmiornic czy kwiatów, którzy mają więcej hp niż te minibossy w jaskiniach… Ogólnie jest to bardziej gra o zwiedzaniu niż o walce, walczymy ze zwykłymi mobami i dostajemy za to groszowe wartości xp zamiast męczyć się z paroma klimatycznymi bossami. Niestety tylko główne bossy fabularne dają jakieś emocje, reszta to zapychacze gorsze niż rotten z DS2. W dsach każdy boss zapadał w pamięć, tutaj tylko głównych się jako tako pamięta, ale to tylko daltego, że podchodziło się do nich po kilka razy.
Po drugie - moim zdaniem sekiro i dark souls 3 stanowiły optimum pseudo-otwartego świata. Poziomy były na tyle złożone, że często było kilka ścieżek w ramach lokacji, a w pewnych momentach nawet droga dalej nie była liniowa bo można było wybrać 1 z 2 czy 3 różnych lokacji do dalszego zwiedzania.
Otwarty świat w większości gier wiąże się z odpowiedzialnością. Trzeba umieć gracza prowadzić, może niekoniecznie za rączkę, ale jednak dawać jakieś wskazówki (Ghost of Tsushima). Dark Souls zawsze były trudnymi w eksploracji grami, trzeba było zgadnąć jak dotrzeć do jakiegoś przedmiotu na oddalonej półce czy znaleźć ukrytą ścianę. Ale to były smaczki, przegapiało się może 5-10% gry „idąc na pałę”. Wystarczało się rozglądać i zbierać wszystko po drodze. A tutaj potrafili nawet w wielkiej jednorodnej górze ukryć za sztucznym kamieniem wejście do dunga z bossem. Nie wiem jak ktokolwiek na to wpadł bez poradnika, ostukiwali każdą ścianę, czy ktoś przypadkiem walczył w okolicy i akurat trafił ścianę?
Niestety w eldenie z tą otwartością zaszaleli, dali pełną dowolność bez wskazówek, rozwleczoną na 100 godzin. Taki minecraft przed dodaniem schematów craftingu. Przez większość czasu nie wiadomo gdzie i po co iść. Są niby „strzałki” na mapie, wskazujące główny kierunek, ale to nadal za mało, bo po drodze trzeba latać za NPCami po mapie w te i we w te. Ciągle zmieniają swoje lokalizacje nie informując gdzie idą i bez wiki ani rusz. Dopiero w patchu dodano lokalizacje niektórych, ale i tak nie rozwiązuje to problemu szukania „dziewczyny z drugą połową medalionu na wschodzie”. Jedyna rzecz z gier z otwartym światem jaką dano graczowi to mapa i kompas. Na mapie nie ma żadnych znaczników poza ogniskami. Czasem podświetli się jakaś jaskinia, czasem nie i trzeba jej szukać z poradnikiem. Jeździmy w kółko po lasach szukając sami nie wiemy czego. Możemy stawiać własne znaczniki, ale ich liczba jest ograniczona do 100, a ikonki są niezbyt przydatne, nieczytelne z daleka i nie można dodawać komentarzy. Jest niby zróżnicowanie przeciwników w różnych rejonach, ale większość to proste mobki, nie ma więc znaczenia ich moveset czy skórka, bo i tak padają na 2-4 ciosy. Do tego poziomy mają dużą wertykalność, czasem są 2-3 poziomy terenu na które wchodzi się z innej strony, a do tego gdzieś jeszcze jaskinia pod spodem. Poziomy wzajemnie się przenikają i ciężko ogarnąć co już zbadaliśmy, a czego nie. Wszyscy dziennikarze chwalą wertykalność w grach, ale dla gracza nic z niej nie wynika poza utrudnianiem nawigacji, chyba, że ma skrzydła jak w Immortals. Fajnie jest eksplorować otwarty świat, ale bardzo łatwo dużo przegapić. Przede wszystkim trzeba trzymać się dróg, żeby nie jeździć po pustych łąkach, ale też dużo lootu leży też w terenie, więc można go ominąć. Nie wspominam też o jaskiniach które bywają ukryte są gdzieś w krzakach i gracz nawet nie wie, że przejechał obok dungeona z bossem. Jak rozglądamy się wokół to poza wysokimi jednostkowymi budynkami np. kościół nie widzimy na horyzoncie niczego co by nas przyciągało. Szybko sięgamy więc po mapy fanowskie, a tam naćkane tyle przedmiotów, że odechciewa się to wszystko zbierać. Niektórym sprawia frajdę odnajdowanie po 100 godzinach itemu czy jaskini w początkowej lokacji. Mnie to denerwuje bo przeciwnicy nie stanowią już wyzwania, a sam item jest zazwyczaj bezużyteczny.
Nie pomyślano też o innych PODSTAWACH gier z otwartym światem, jak chociażby dziennik, bo przy kilkunastu wątkach NPCów na raz trzeba sięgnąć po notatnik (a nie tego oczekuję po grze 10/10). Nie obraziłbym się też za instrukcje dla początkujących, że rzucanie czarów wymaga specjalnych 2 typów broni, bo od samego początku możemy przypisywać sobie czary do slotów, nawet nie mając możliwości ich użycia. Kolejna rzecz: wchodząc w status postaci nie można zobaczyć obecnie aktywnych buffów i debuffów. Gra wyświetla ikonki przy paskach życia/staminy/many, ale ikonki są nieczytelne i nie da się wyświetlić ich szczegółów. Powoduje to, że gracz może mieć nieznany efekt, wynikający z nie wiadomo czego. O popularności tego typu problemów niech świadczy popularność filmu https://youtu.be/YctMvuLZ1e4 (ponad 870 tys. wyświetleń!), który instruuje z czego wynika debuff hp i jak się go pozbyć.
Liniowe są tylko jaskinie, niestety są bardzo krótkie, dosłownie na kilka-kilkanaście minut. Jeżeli chodzi o wychwalany przez recenzentów zamek Stormhill który miał być powrotem do ds 3 to tutaj również się rozczarowałem. Na początku faktycznie jest ciekawie (przypomina się zamek z DS 2), ale potem mamy tyle odnóg, że tracimy głowę, a niestety stawiane znaczniki nie uwzględniają wysokości na której je zostawiamy, więc po 15 minutach trzeba się zastanawiać czy ta oznaczona niezbadana odnoga była na piętrze 1 czy 10 labiryntu korytarzy. Strasznie się zdenerwowałem nie mogąc przez ponad godzinę otworzyć jednych drzwi, które jak się potem okazało prowadziły do nowej, małej lokacji z bossem i lootem. Nie zauważyłem bowiem, że jedna z platform dochodzących do ściany umożliwia wejście na cienki parapecik (zlewający się kolorystycznie ze ścianą), po którym to można przejść do pobliskiego okna. A cały zamek pieczołowicie eksplorowałem, próbując wskakiwać i spadać dosłownie wszędzie (jest to piekielnie męczące, bo jest to na każdym kroku, w przeciwieństwie do poprzednich gier, gdzie były to wyjątkowe sytuacje). Chcieli zrobić jakiś fan service, ale przesadzili. Ogólnie jest to chyba najgorszy zamek w grze, kolejne są bardziej liniowe, łatwiej się połapać jak odblokowywać alternatywne ścieżki.
Liniowość gry z poprzednich gier From Software zapewniała też, że gracz mniej więcej rozwijał się w odpowiednim tempie. Jasne, teoretycznie mógł w kółko ginąć, tracić wszystkie dusze i w ogóle nie ekspić, a jedynie przemieszczać się z ogniska do ogniska. Jednak jakaś średnia wychodziła i można było przyjąć, że na bossie X gracz ma poziom Y. Tutaj z kolei w zasadzie nie wiadomo czego od nas wymaga gra. Niektórzy bossowie są bardzo łatwi, a inni trudniejsi, ale nadal możliwi do zrobienia. Nie wiadomo czy mamy ich robić teraz bo dadzą przydatną broń, czy później, bo i tak na ten moment przedmiot się nie przyda. Nie jest to jednak jakiś wielki problem, bo trudniejszych bez wyrzutów sumienia zostawia się na później. Nie ma już tego słynnego git-gud, gdzie jedyna droga dalej prowadziła przez trudnego bossa i jak go nie zrobiłeś to nie przeszedłeś dalej. Oczywiście niektórzy bossowie tacy są, ale to tylko pojedyncze sytuacje, w porównaniu z kilkudziesięcioma opcjonalnymi. A nawet ich można odłożyć na później lub objechać.
Teoretycznie można sobie odpalić farm spota z toczącą się kulą dającą 2k dusz w 20 sekund, ale czy nie jest to cziterstwo? I do jakiego poziomu powinniśmy farmić, żeby nie zepsuć sobie gry? Cóż, weryfikuje to endgame, gdzie na 100+ poziomie nadal czujemy się jak dziecko we mgle zabijane 1 hitem.
Ale właśnie – rozwój postaci. Większość rpgów często daje nam nowe umiejętności, znacząco poprawia statystyki, daje fajne bronie itd. Tutaj nadal większość broni jest nijaka lub ma wymagania z czapy, więc duży fragment gry przechodzi się najprostszymi mieczami czy czarami z odpowiednimi ashami na bleed czy poison. Niestety poziom wpada na początku stosunkowo rzadko (przykładowo koło 30 poziomu trzeba już 7k run, a z mobów w pierwszych 3 lokacjach leci 60-100), a samo ulepszanie też daje niewiele (780 zamiast 760 HP, atak za 180 zamiast 179 itd.). Lepiej już wydać te grosze na strzały czy noże do rzucania niż ciułać na poziom zanim zginiemy. Sprawia to, że główny rozwój obrażeń bierze się z rozwoju broni, a nie postaci, a ten jest ograniczony dostępnością kamieni kowalskich. Twórcy nie wpadli też na to, żeby pokazywać na krótkim filmie na czym polega dany ash of war, przez co nie wiadomo czy jest sens go zakładać na daną broń, bo może nam nie pasować timing czy animacja.
Sterowanie na pc leży, od takich prostych rzeczy jak brak możliwości nawigacji po mapie myszą (zamiast tego przesuwamy kursor wsadem) po sterowanie w walce. Nie można przykładowo zmienić sterowania na koniu i tak oto atak z lewej strony wykonujemy prawym przyciskiem myszy, a atak z prawej strony – lewym przyciskiem… Wybranie łuku wymaga zmiany broni (najłatwiej shift+scroll), wzięcia łuku w dwie ręce (shift+e) i dopiero wtedy można strzelać (celowanie ppm, strzał lpm). Z kolei itemy przypisane do szybkiego użycia wymagają przytrzymania E i wciśnięcia klawisza strzałek. Trzeba więc zdjąć rękę z myszy i wcisnąć strzałkę. Absurd. Dlaczego gra nie pozwala na przypisanie do szybkiego użycia klawiszy 0-9 i dodatkowego klawisza do wzięcia broni w dwie ręce, zamiast wykonywać jakieś dziwne kombinacje? Albo szybka zmiana broni i rzut czaru? Pojawił się już mod który daje nieco więcej opcji, ale jest w nim tyle ustawiania, że mało komu będzie chciało się bawić.
Jak na next gen gra wygląda tak sobie. Często spotykamy rozmazane tekstury, nawet mapa jest w niskiej rozdzielczości. Cała gra jest mega szara i próbowałem podbić kolory i kontrast reshade i filtrami nvidia, bo myślałem, że monitor się zepsuł i wyświetla szary obraz :D Co ciekawe po odpaleniu HDR (full screen only) można w grze podbić kolory, ale ja wolę grać bez HDR przez łatwiejsze alt-tabowanie, więc jestem skazany na szarość.
Optymalizacja słabo, ale na 1070 w 1080p utrzymuje 60fps na high/med. Bez ogranicznika fps dochodzi nawet do 90 w jednych miejscach, by w innych spaść do 40. Niestety opcje graficzne niewiele dają, liczy się głównie trawa i antyaliasing. Stuttering na ssd słabo odczuwalny, głównie podczas jazdy i jednoczesnego obracania kamery za wrogiem.
Co gorsza, grze kompletnie brakuje klimatu. Cisza w dark souls mówiła więcej niż tutaj lokacja z muzyką. O ile wiele lokacji jest ciekawych i ładnych, o tyle czasami przeciwnicy mają się nijak do okolicy, sprawiają wrażenie wyrwanych z innej bajki. Efekt psują szczególnie przeciwnicy w lochach i okrągłych arenach - „więzieniach”. Którzy są nie wiadomo kim i nie wiadomo po co.
Jeżeli chodzi o skradanie jest ono obecne, ale backstaby podobnie jak wcześniej zabijają na raz tylko słabych przeciwników, reszcie robią niewielki dmg. Lepiej robić stagger w walce (zadając odpowiednio dużo obrażeń niewidzialnemu, a jakże, paskowi staminy wroga) i dźgać od przodu. Moby nadal są głupie i idą do nas po sznurku. Co ciekawe do gry dodano reakcję na dźwięk, więc mobek pójdzie tam gdzie strzelimy strzałą przez co możemy mu wejść wtedy na plecy. Innym razem jednak nas zauważy i trafi przez ścianę. W tej samej okolicy w której każdy atak gracza kończy się odbiciem od ściany, choć mam wrażenie, że i tak zdarza się ono rzadziej niż poprzednio.
Podsumowując nie jest to gra zła. Jest to po prostu kolejne takie same dark souls, rozwleczone tym razem do nieskończoności. Praktycznie w żadnym aspekcie nie widać poprawy czy uprzyjemnienia rozgrywki (no, może poza dalszą redukcją wariantów kamieni do ulepszeń). Jestem fanem gier które można przejść w miarę sprawnie, z ciągłym rozwojem postaci i radością. Tutaj dostajemy odgrzewany kotlet rozbity tak mocno, że zajmuje cały stół, a my i tak musimy go zjeść w całości, żeby cokolwiek z tego posiłku wynieść. Fani są więc zmuszeni do grania w średniaka, żeby poznać zakończenie i pooglądać różne lokacje. Ale i tak przemęczyłem się 140 godzin i wbiłem 180 poziom :)
P.S. Proszę nie odbierać mojej opinii jako prawdy objawionej czy zniechęcania do zakupu. Wyrażam swoje osobiste zdanie, możecie dać znać czy macie podobne odczucia. Być może kolejne gry from soft będą lepsze, ale to nie jest łatwiejsze dark souls z otwartym światem. To po prostu kolejne dark souls, tylko niepotrzebnie większe i bardziej chaotyczne, w dodatku z gorzej działającymi mechanikami. Sekiro było ciekawym skokiem w bok, Elden jest nieudanym powrotem do starej formy.
Ciekawe jakie odczucia wywołuje ta gra. Nie do końca zrozumiałem co chciałeś przekazać. Twój tekst jest przesiąknięty taką ilością emocji, że trudno nadążyć.
Ja gram na xbox więc zarzuty co do sterowania są dla mnie niezrozumiałe - gra ewidentnie była projektowana pod pada. Kombinacje się sprawdzają i podejrzewam, że port na PC nie był tym docelowym.
Co do reszty... To już emocje. I bardzo subiektywne odczucia. Trudno z nimi dyskutować. Dla mnie to najlepsza gra From Software, reszta mnie odrzuca. Dark Soulsy kompletnie mnie nie przekonały. A tutaj znalazłem to coś. Może to właśnie ta nieliniowość? A może powrót do czasów Morrowinda i Gothica, gdzie levelowanie bez skalowania poziomu wrogów wyglądało tak samo? Nie wiem. Ja mam sporo wątpliwości, o czym pisałem wyżej. Ta gra jest pełna emocji i na pewno będę ją wspominał za 10 lat jako jedną z najwybitniejszych gier przy których spędziłem cudowne godziny. Co ciekawe nie tak cudowne jak przy Cyberpunku ale również inspirujące.
Faktycznie, tak spolaryzowanych opinii na temat gry From jeszcze nie było, a przecież już poprzednie nieźle dzieliły graczy.
Ja na przykład tych pięknych emocji co inni w Eldenie nie uświadczyłem - w przeciwieństwie do trylogii soulsów i Bloodborne - Elden przy nich w mojej opinii to gra nudna, rozwleczona i pusta, ale rozumiem, że ktoś ceni ją bardziej, i to jest mega spoko.
Akurat ataki z wyskoku są OP. Szybko zjadają "posture meter" przeciwników, zadaje więcej obrażeń, a w przypadku takich broni jak Colossal to jest to must use. Przed patchem Colossale były po prostu zbyt wolne i przeciw bossom najczęściej spamisz ten nieszczęsny skok, by zadać krytyka... Ogólnie to zgadzam się, że gra jest zbyt duża. Nie tylko ze względu na zawartość kopiuj-wklej pod względem przeciwników i bossów, ale ze względu chociażby na to, że nie wszystkie buildy są równe. Już nie chodzi mi o magię, która zawsze była stosunkowo OP, ale wspomniane bronie "Colossal" nawet po patchu poprawiającym balans, są zdecydowanie zbyt wolne w stosunku do tego, ile obrażeń zdają. Powinny zadawać masywne obrażenia w zamiast za prędkość ataku i wykorzystaną wytrzymałość, a tak nie jest i byle miecz jednoręczny potrafi zadać więcej, bo jest szybszy i zaatakujemy dwa-trzy razy, a nie raz. I to jak będziemy mieć szczęście.
Nigdy w Soulsach nie czułem, że jeden build czy typ broni jest definitywnie lepszy bądź gorszy od innego, ale w Elden Ring to widać. I to bardzo.
Jak tam odczucia po patchu?
Elden Ring recenzja po platynie
Czas gry 164h
Level 170
Platforma PS5
Styl gry: połowa gry miecz z tarczą plus czary dalekodystansowe na trudnych przeciwników, reszta gry miecz (Bloodhound’s Fang) i tarcza (Brass Shield) bez czarów.
Ulubiony i najtrudniejszy Boss: Malenia! Jest niesamowita.
Platyna zdobyta w 1 przejściu gry z małą pomocą WIKI i wczytywaniu savy na koncu gry co zajęło 10minut do zdobycia 5 zakończeń (1 nie udało się podczas gry ale nie ma to znaczenia dla platyny).
Zacznę od tego że nie ma gry idealnej jednak Elden Ring zasługuje w moim mniemaniu na 10/10 za świeże podejście do tematu open world, za wciągającą walkę, emocjonujące potyczki z bosami, za to że chce się wracać do niej codziennie i ma efekt „jeszcze jednej tury”.
Porównuje ją do jednej z moich najlepszych gier RPG Wiedźmina 3. Te gry sporo się od siebie różnią, Wiedźmin stoi bardziej historią, fabułą, dialogami i interakcją z NPC co bardziej preferuje w grach jednak Elden Ring broni się wciągającą walką, wyzwaniem i cudownie zaprojektowanym światem zaskakującym i nawet po 100h gry…
Gdybym miał wybierać to Wiedźmin 3 i RDR2 stałyby na czele a Elden Ring zaraz za nimi w mojej hierarchii.
Co do jakości wykonania na PS5 nie mam zarzutów, ani razu gra nie wywaliła mnie do menu, wszystko działa płynnie bez gliczy jedynie widać czasem odczytujące się tekstury w oddali ale to nie przeszkadza. Grałem na performance mode czyli 60fps i gra się płynnie i przyjemnie.
Jest to moja pierwsza ukończona gra od From Software. Polecam.
Ja zrobie sobie przerwę i następną grą studia będzie dla mnie Demon Souls.
Walka z ostatnim bosem:
Brawo i gratulacje!
Obejrzałem sobie Twoją finalną walkę. Wielu tutaj narzekało na Elden Beast vs melee. Może masz podobne zdanie, ale patrząc jak Ci to sprawnie poszło, zarówno Radagon jak i Elden Beast, po raz kolejny widać jak subiektywne / nieuzasadnione są niektóre narzekania.
Tak czy inaczej - inspirujące!
Gram już dość długo (ng+) ale dalej nie wiem jak to się odbywa.
Czy może ktoś zaobserwował jak gra się rozwija odnośnie NPC ? Np. Alexander miał być na mapie tam gdzie jest Rennala, nie kojarzę żebym ją pokonywał, ale możliwe ze uruchomiłem windę do następnych terenów (stolica) i Alexandra już nie było na mapie u Rennali, a na mapie wulkanicznej. Myślałem ze to pokonanie bossa rozwija grę do przodu, nie kojarzę tez czy z tą windą zrobiłem to przed pójściem tam gdzie powinien być czy już po. Dodatkowo ulepszałem bron kamieniami ponurymi do +4 i nie wiem czy to też miało jakieś znaczenie ale raczej ulepszenie broni nie powinno pchnąć zdarzeń na przód, tak z ciekawości pytam. Pzdr.
To dawaj dalej :D
Ja za pierwszym razem grałem normalnie jak to w nową grę, nie wiadomo co gdzie jak, na NG+1 juz z mapą z Internetu, starałem się wszystko robić, bossów, amulety, bronie, zadania u NPC. NG+2 i NG+3 speedranowałem, w sensie od bossa do bossa które były wymagane do zakończenia gry (zajęło to koło 3h jeden run). Teraz NG+4 znowu robię wszystko na 100 % potem się zobaczy. Poziom 322.
A co tu się stało się? Misiaty znowu gra i prawie kończy ER? Sylwestreczek chyba już prawie NG+7 i LV 713? NewGravedigger jakby bardziej pozytywnie nastawiony do życia? Itsari wpadł od Wiedźmina? AngryJoe Review 13/04 nareszcie werdykt 3 x 10/10 !!! A myślałem, że zjedzie grę. Jak żyć, jak żyć ;-)
Święta, Święta i po Świętach. Wyjeżdżając daleko na Święta oderwałem się od Elden Ring i wziąłem ze sobą Dark Souls Remastered na Switchu, do którego namawiało mnie kilka osób z GOL'a, że wychwalając tak ER powinienem koniecznie zobaczyć pierwsze DS. No to zagrałem. Poniżej moje osobiste doświadczenia, wrażenia i wnioski o ER i DS z punktu widzenia osoby, która przeszła ścieżkę:
DS3 x 7 (w 2021) => Sekiro x 3 => Elden Ring x 2 => DS x ~1/4
w przeciwieństwie do większości graczy, którzy zaliczyli po kolei:
DS => DS2 => (BB) => DS3 => (Sekiro) => Elden Ring
Zaznaczam tylko, że jako leciwy gracz nie zwracam uwagi na grafikę technologiczną czy anachronizmy i nic mi w tym sensie w DS nie przeszkadzało. Grę przerwałem po 30-40h i zapewne nie widziałem najlepszego, ale nie doczekałem jeszcze tym razem. Zatem wrażenia z pierwszej ćwiartki DS vs ER:
*** DS chciałem przerwać po kilku godzinach, bo pomyślałem sobie, że może jednak lepiej nie psuć sobie zdania o serii. Pierwsze wrażenie daleko odstawało od tego, do czego przyzwyczaiło mnie DS3 i zwłaszcza ER. Ale pocisnąłem dalej, zapomniałem na chwilę o ER, przestawiłem się na DS i było OK. Po kilkunastu godzinach walki wojownikiem str | dex, ze zbroją, tarczą i mieczem (Longsword + ultra greatsword Zweihander), w związku z ogólną łatwością, nudą, i brakiem znajdziek rozszerzających arsenał w kierunku innych buildów, ograniczeniami udźwigu, przerwałem grę i zacząłem jeszcze raz od początku piromatą. To była świetna decyzja, piromancja wniosła trochę więcej ekscytacji na początku, dostałem lekki ubiór, a topór bojowy okazał się strzałem w dziesiątkę i nie rozstawałem się z nim do końca zabawy. Potem dodałem jeszcze halabardę. Wczoraj wróciłem do domu i do ER. Odetchnąłem z wielką ulgą, jakbym się wynurzył z głębokiej wody i odetchnął pełną piersią, ale na pamiątkę DS szybko przełączyłem się na Topór Bojowy, który już miałem na +24 :-), a w ER ma jeszcze dodatkowe świetne weapon arty. W 2h (w NG+) pokonałem nim szybko Ognistego Olbrzyma i przeszedłem całe Farum Azula, z małą pomocą sztyletu Czarnych Noży (polecam - jedna z top 5 broni).
*** Tożsamość. DS i DS3 to są te same gry (seria), Elden Ring jest inną grą. To znaczy Elden Ring nie jest dla mnie żadnym Dark Souls 4, Dark Souls 3,5 czy innym Dark Souls X. Jeszcze grając w samo DS3 mógłbym przymknąć oko na te stwierdzenia, ale widząc spójność formuły DS i DS3, i odmienność ER, postrzegam ją jako całkiem inną grę. Dopiero po DS uświadomiłem sobie jak prawidłowa była moja pierwsza intuicja po premierze, że ER to mieszanka wcześniejszych produkcji FS i Zeldy BotW z całkowicie nową, własną jakością. Ale nie będę kruszył kopii z osobami, które chcą i uważają ER za kolejne Soulsy, bo prawdą jest, że ER z DS1-3 czerpie najwięcej. Trochę jak Zelda BotW czerpie z Ocarina of Time, Twilight Princess czy Skyward Sword, choć jest zupełnie inną grą.
*** Poziom trudności. DS to zdecydowanie najłatwiejsza gra FS, w które grałem. DS3 sporo trudniejsza. ER najtrudniejsza, jeżeli jest grana w ograniczonej formule soulsowej. W formule Elden Ring poziom trudności zależy od nas. Ale porównując jabłka z jabłkami tzn. podstawową mechanikę i trudność walki DS nie stanowiła żadnego wyzwania w porównaniu z ER. Miałem takie subiektywne wrażenie, że wszystko tutaj jest 2 x wolniejsze. Wciąż się musimy z tą powolnością odpowiednio zsynchronizować i jeżeli tego nie zrobimy to mamy problem, ale po ER to jest po prostu spokojny wolny spacerek. Nie miałem problemu z żadnymi bossami, mini-bossami ani mobami. O bossach za chwilę. Mini bossowie padali wszyscy za pierwszym razem. Moby stanowiły czasem wyzwanie w większej grupie lub jako duchy o czym potem. Natomiast wielkie moby, które potrafią onieśmielać w DS3 i ER, i od których często uciekałem, tutaj padały bez problemu, zero strachu czy wyzwania. Jeżeli ktoś ma w palcach ER i DS3, to DS wydaje się dużo prostszym podzbiorem mechanik walki, które znamy już na pamięć, a nie zapewnia tych szybkich i nieprzewidywalnych wyzwań rodem z ER.
*** Konstrukcja świata. Pierwsze uczucie w DS po ER to... KLAUSTROFOBIA. Wiedziałem już wcześniej, że po kilkudziesięciu godzinach w ER, ciężko mi będzie wrócić do DS3 czy Sekiro, ale w DS to jest fizyczne uczucie ciasności, duszności i właśnie dosłownie klaustrofobii. Otwarty świat zaszkodził ER? Po DS mówię stanowcze NIE. Tak, bez doświadczenia ER, DS mogło się wydawać fantastyczną konstrukcją, zamknięte przestrzenie, przejścia, skróty. Fajnie, że zawsze miałem 2-3 opcje kierunków progresu. To nie jest złe. Ale po ER - dusiłem się w tej grze. Co najbardziej paradoksalne - przemieszczanie się po tych niewielkich zamkniętych przestrzeniach zajmuje dużo więcej pustego czasu niż przemierzanie otwartych przestrzeni ER, w czym niemały udział ma brak szybkiej podróży! Ma to swój oldschoolowy urok, ale po ER ciężko się przekonać do tych godzin traconych na puste przebiegi.
*** Bossowie. Tu się zdziwiłem najbardziej. Zawsze słyszałem, że DS bossami stoi. Tacy wyjątkowi, trzeba się uczyć ich ruchów, niezapomniane wrażenia, zapadają w pamięć. Ile tych komentarzy o ER, że bossowie tutaj nie dorastają do soulsów. No cóż. Przeszedłem 6-7 bossów głównych. Wszystkich za pierwszym lub góra 2-3 razem. Żadnych ruchów nie musiałem się uczyć. Większości nie zapamiętałem nawet jak wyglądają. Po ER to ci bossowe DS to takie basic'ki, sygnalizujące swoje ruchy w tak powolnym tempie, że można je przechodzić z zamkniętymi oczami. Krok, krok, krok, zaaaamach, unik, spoooowolniooony zaamach, unik, pooodskok, unik, BUM, BUM, BUM i po walce. Nie pamiętam tych bossów. Większość była identyczna z mechanicznego punktu widzenia. Jeden boss "gimmick" motyl zapadł w pamięć. I gargulce dwa. Jeden to był zbyt prosty. DS nie miało może pomysłu na trudność, to w drugiej fazie dodało drugiego gargulca - ile takich krytyk było o ER. I tak padł za 3 razem. To wszystko na Switchu z joyconami, nawet bez pro controlera. Podsumowując, stwierdzam jednoznacznie - ER w kwestii bossów wyprzedza DS / DS3 o lata świetlne. W ER spędzam na różnego rodzaju bossach masę fantastycznego czasu, w DS spędziłem na bossach < 1% czasu gry i w przeciągu całego tego czasu przeszli jakby niezauważalni. No po prostu nie było bossów w tym doświadczeniu, tak szybko padali i tacy byli generyczni w porównaniu do ER.
*** Mechaniki i balans. Mechaniki w DS proste, wolne, powtarzalne. Gra doskonała do nauki podstaw i nawyków soulsowych. ER jest na wiele wyższym poziomie. W DS super podstawowa mechanika broni bez weapon artów. W ER to samo rozszerzone o niesamowite popioły wojny i unikalne weapon arty broni specjalnych. Zarządzanie grą w DS, pomimo anachronizmów i prostoty, podobne jak w DS3 i ER - jesteśmy za każdym razem w domu, super. Ogólnie brakuje różnorodności i możliwości rozwojowych z ER. W DS godziny mijają i niewiele się rozwijamy, bardziej grindujemy wokół ognisk, które zdobyliśmy i biegamy od ogniska do ogniska i miejsc śmierci.
*** Na co spędzamy czas. W ER - eksploracja, odkrywanie, bossowie, rozwój, eksperymentowanie - wszystko w wolności, kreatywności i zabawie. W DS - przechodzenie po sznurku z wariantami, większość czasu na bieganie od ogniska do punktu ostatniej śmierci i między ogniskami, mało na walkach, dużo mniej zabawy, dużo więcej pustego grindowania i pustych przebiegów. Nudne po ER.
*** Co mi się bardzo podobało w DS. NPCe. Dialogi. Humor. Podstawowe mechaniki niezawodne. Podstawowe bronie. Nieustępliwe moby ścigające bez wytchnienia. Projekty lokacji mogły robić wrażenie w 2011, ale nie po ER, ale wciąż fajne.
*** Dlaczego przestałem grać w DS po ~30-40h. W lokacji z duchami stwierdziłem, że to jest kwintesencja krytyk, które czytałem o ER, a których sam nie uświadczyłem w ER, a właśnie tutaj w DS. Duchy. Dobiec do lokacji z ogniska. Strasznie nudne i trzeba to było powtarzać ze 20 razy. Nie mogę pokonać duchów normalną bronią. OK. Potrzebuję przedmiotu do walki z duchami. OK. Zużyłem przedmiot i zginąłem. Co teraz? Znalazłem kupca, który go sprzedaje, ale za fortunę wymagającą grindowania. OK. Znowu zużyłem, ale duchy go dropią. OK. W 3-cim przebiegu duchy dropią broń, która na nie działa. Super. Fajne rozwiązanie. Ale wymaga 2 x więcej ciosów od moich broni :-( No cóż. OK. Duchy pojawiają się z ziemi, ze ścian, z wody, najpierw 1, potem 2, potem 6, potem 10, mają ramiona na 5 metrów, mogą atakować zza ściany niewidoczni, z 2-ma mogę sobie poradzić, ale z 6 trudniej, jak są na ziemi to w porządku, ale jak lewitują poza zasięgiem melee to trudniej. Po 20 przebieżkach do lokacji z ogniska (schody, winda, schody, kładka, itd.) i próbie wykrycia drogi wśród ścian i niewidocznych duchów pomyślałem - dość tego. Szkoda mojego czasu. Wybrałem drugą możliwą ścieżkę. Jakieś zapieczętowane drzwi w lesie. Przedmiot do zerwania pieczęci można kupić u kowala za 20K run. Godzina tępego farmienia. Otwieram drzwi. Jeden najeźdźca duch, drugi najeźdźca normalny, pusty generyczny las, recykling drzewiastych mobów i stwierdziłem, że to jest ten moment, aby sobie odpuścić. Nic tam nie było zachęcającego, wyzywającego. Jedna wielka tępa nuda w porównaniu z otwartym światem ER.
*** ... i dlaczego kiedyś wrócę i skończę DS. Bo to dobra gra, mimo, że odstaje od ER. Jak już mi przejdzie ER, minie trochę miesięcy, zatrą się przyzwyczajenia z ER, to sobie wrócę do DS, bo to przecież soulsy, a wszyscy kochamy soulsy :-)
*** Kolejność grania. Gdybym miał doradzić sobie samemu w jakie gry FS zagrać, po tych wszystkich doświadczeniach, nie doradzam tego innym, bo to bardzo indywidualne. Jeżeli nie grałeś w nic FS i masz czas na jedną grę to bez wahania wybierz Elden Ring. Zasadniczo Elden Ring wybierz zawsze. Jeżeli masz czas tylko na jedną grę soulsową, to wybierz Dark Souls 3, a potem Elden Ring. Jeżeli pokochałeś dzięki temu FS, dodatkowo masz więcej czasu, to zrób sobie dłuższą przerwę od ER i zagraj sobie w DS. W Sekiro zagraj sobie w dowolnym czasie, ale nie bezpośrednio po ER, bo się też rozczarujesz.
ehh z tyloma rzeczami sie absolutnie nie zgadzam, ale ok... dla mnie ER i DS1 sa na tej samej pozycji. Doskonale to pokazuje ze ER to jednak zupelnie inna gra niz pozostale soulsy.
Skomentuje tylko jedno:
"Projekty lokacji mogły robić wrażenie w 2011, ale nie po ER, ale wciąż fajne"
W sensie jak projekty lokacji? Ze grafika slabsza? Poniewaz jesli chodzi o projekty lokacji i wogole calego swiata oraz tego jak to wszystko sie zazebia i jest ze soba na rozne sposoby polaczone (za pomoca samych projektow lokacji, oraz za pomoca metroidvaniowych mechanik) nie ma sobie rownych do dzisiaj. Nie ma drugiej takiej gry. Zadna inna gra FS nawet nie probowala imitowac tego co stworzyli w DS1 (co potwierdza sam Myiazaki, poprostu byloby to zbyt czasochlonne i trudne do powtorzenia).
btw. lokacja o ktorej mowisz (za zamknietymi drzwiami) to dosc wazna lokacja fabularna. O ironio mocno laczaca sie z New Londo (ale nie z samymi duchami).
No i jeszcze jedno. Sorry jesli to zabrzmi negatywnie, i sorry jesli uznasz to za atak czy cos ale...
Z jednej strony piszesz ze wszystko jest puste, mialkie, bossowie latwi, itd.. okej.
Z drugiej strony napisales ze masz nabite 40h. W 40h to sie ta gre przechodzi cala jak jestes takim pro ze zabijasz wszystko z marszu. Na serio. To nie jest ER z 50h fillerow. ;) Dodam tez ze z tego co opisujesz to w sumie nawet nie walczyles z zadnym real bossem. Napewno z zadnym w tych ktorzy sa w intrze, nepewno nie widziales Ornsteina/Smougha. Watpie ze doszedles do Blightown (choc jesli duchy z Londo cie zmusily do quitu to tam bys quitnal na 200%) i do bossa Quellag. Wyglada nawet na to ze nie zabiles Capra Demona? Bo przypuszczalnie bys o nim wspomnial, bo mozna o nim powiedziec wiele ale nie to ze jest to walka wolna, pozbawiona napiecia i do zrobienia z marszu (chyba ze masz farta i ogarniesz gimmick na niego). Nie wierze tez ze bys go pokonal z marszu, chyba ze gra na Switchu jest mocno ulatwiona w porownaniu z PC (co jest mozliwe).
Wychodzi z tego ze znalazles jeden dzwon i zeszles do New Londo (co mozna zrobic zaraz na poczatku gry postacia na lvl 1, wlasnie ze wzgledu na design mapy. Pomijajac wstep w wiezieniu to te duchy moga byc doslownie pierszym przeciwnikiem w jakim walczysz w grze. To by wyjasnialo niemoc i narzekanie na ceny bo naprawde te 20k dusz za Crest i nawet 4k za Transient Curse to jest nic. Swoja droga ja mialem ich chyba z 10 w inv po skonczeniu lokacji.). Ogolnie wychodzi na to ze widziales moze 20% gry? Pewnie mniej. To co opisujesz to mniejsza czesc gry niz w ER jest Limgrave.
Otwarles wogole droge do Iron Fortress?
Moje pytanie wtedy brzmi (i sorry jesli to zabrzmi jak atak) co robiles przez 40h w grze w ktorej wszystko jest tak latwe, puste, mialkie, pozbawione sensu, etc.. a mimo to nie doszedles nawet do pierwszego duzego plot twistu? Troche sie to kupy nie trzyma. Naprawde w 40h (a nawet 30) to mozna ta gre skonczyc, nawet grajac pierwszy raz.
Ogolnie twoja ocena jest mocno niesprawiedliwa i wyolbrzymia wady "DS1", gloryfikujac "zalety" ER. I mowi to osoba ktora naprawde uwaza OBIE gry za arcydziela.
Mam nadzieje ze kiedys znajdzesz odpowiedni "mindset" aby jednak sie w te soulsy wgryzc i przejsc troche dalej. Bo naprawde nie wiele widziales.
Hej K_H, nie przejmuj się, ten wpis miał być trochę prowokujący, choć wszystko co napisałem jest prawdą z mojego doświadczenia. Starałem się nie być za bardzo złośliwy. Szczerze, spodziewałem się dużo ostrzejszej reakcji, i tak jesteś delikatny :-) No po prostu grając w to DS miałem co chwila takie przebłyski krytyk weteranów soulsowych do ER: kolejne soulsy, słabi bossowie, łatwi wrogowie, recykling, nudne bieganie po otwartym świecie, wrogowie atakujący przez ścianę itd. - wszystko to i inne znalazłem właśnie dokładnie jak na dłoni w DS, które akurat u mnie jest "najnowszą" grą FS, więc chciałem trochę otrzeźwić kombatantów. Sam to rozumiem. Moją pierwszą grą z ulubionej serii Zelda była Twilight Princess i ta gra powaliła mnie na kolana w 2008. Nie wyobrażałem sobie, że tak można zrobić grę, że gra może dostarczyć tyle różnych wrażeń, doświadczeń i trudności, i że w jakiejś grze mogę spędzić ponad 100h. Dlatego zachowałem ją sobie w pamięci jako ideał i świętość. Potem, gdy po latach wróciłem do remastera HD nie był to już obiektywnie taki ideał, ale tak ją wciąż traktuję w głowie. Mam wrażenie, że tak samo może być, choć nie musi, ze starymi soulsami. To uznany klasyk bez dwóch zdań, ale po DS3 i zwłaszcza ER no nie broni się u mnie. Warto było to sprawdzić, choćby dla upewnienia się co do zasadności kombatanckich jęków do ER.
*** Czas grania i progres. Masz rację. Jestem bardzo wolny, wolno myślę, wolno i dokładnie przechodzę gry, dużo sprawdzam i eksperymentuję. Dlatego pierwsze przejście ER zajęło mi 150h, a teraz mogę to zrobić w 3h. Szacuję, że spędziłem w DS 30-40h, bo gra nie podaje czasu, mogło być to trochę mniej lub bliżej dolnej granicy. Po kilkunastu godzinach zmieniłem build z wojownika na piromancję i zacząłem od nowa. Te kilkanaście godzin powtórzyłem dużo szybciej, ale trochę wydłużyło czas. Zdaję sobie sprawę, że daleko nie zaszedłem, oceniłem 1/4 po ilości bossów. 6 bossów głównych. Nie wiem ile DS ma wszystkich bossów. DS3 podstawka ma ich 19. Stąd rzuciłem 1/4, ale to może być 10%, nie wiem dokładnie. Masz prawo powiedzieć "chłopie, jeszcze nic nie widziałeś". Tak, wiem, spodziewam się, że jeszcze wiele nie widziałem i to tego najlepszego. Pewnie nie doszedłem do momentu, którym jest np. Tancerka w DS3. Ale po tym co widziałem nie miałem specjalnej ochoty grać dalej. Każda inna gra FS zahaczyła mnie od samego początku i trzymała do końca. Tu przebiłem swój próg szansy, który daję każdej grze, potem zmieniłem jeszcze build i zacząłem grać od nowa. Na co traciłem czas oprócz normalnej gry, dobrej eksploracji i soulsowego ginięcia tu i tam? Na bieganiu od ogniska do ogniska, na bieganiu od ogniska do miejsc ostatniej śmierci, na kurczowym trzymaniu się ognisk ze względu na konstrukcję gry, na kurczowym trzymaniu się kupców aby się u nich zaopatrzyć w to co mnie interesowało i do nich już nie wracać ze względu na konstrukcję gry, na farmienie do kilku zakupów i ulepszania broni - zakupów mało pieniędzy dużo, na parę eksperymentów, gdy po wielu godzinach w końcu zdobyłem coś niecoś więcej ponad początkowe wyposażenie. Nie spędziłem za dużo dużo czasu na bossach jak w innych grach FS, a najciekawszym wrogiem był nawet nie boss tylko.... Havel :-)
*** Projekty lokacji i konstrukcja gry. Doceniam. To musiało robić kiedyś wrażenie. Sam kilka lat temu czytałem trochę o soulsach i spodziewałem się kilku patentów, które zapamiętałem odnośnie konstrukcji i też tego jak gra wprowadza gracza w świat i jak uczy różnych nawyków. To jeszcze podbite niedawnymi komentarzami referencyjnymi przy ER. To jest w DS, zauważyłem i doceniam. Czy bym na to zwrócił uwagę bez wcześniejszych zajawek? Nie wiem, może bym stwierdził, że te wszystkie fajne połączenia są wymuszone brakiem szybkiej podróży i koniecznością znośnego dostępu do ognisk. Tak czy inaczej, po DS3, Sekiro i ER, nie zwróciłbym sam z siebie na to uwagi w tej części gry, którą poznałem. Bardziej odczuwam klaustrofobię niż jakiś szczególny zachwyt nad projektem lokacji.
*** DS to dobra gra i do niej wrócę po czasie, i na pewno będę miał sporo soulsowej frajdy, bo uwielbiam tą formułę, ale teraz jestem jeszcze mentalnie w ER, a przepaść między grami jest zbyt duża aby grając w ER odczuwać przyjemność w DS. Ja się tam autentycznie duszę. No i niemały wpływ ma to, że wszystkie strumienie argumentów krytyki do ER widzę właśnie w DS, to po co mam się na siłę męczyć. Wystarczyło włączyć ponownie ER, aby odetchnąć z ulgą :-) Cieszę się, że w zeszłym roku, gdy postanowiłem spróbować soulsy i zastanawiałem się DS czy DS3, to pomyślałem nie ma co się grzebać w historii, trzeba spróbować co tam najnowszego w serii i wybrałem DS3.
Nadal nie napisałeś których tych 6 bossow poszlo za pierwszym razem.
Gargulce. Motyl. Musiales zrobić dwa demony. Co jeszcze?
w ER Havel to by mial własny wielki pasek zdrowia i nazywalibyscie go bossem.
NewGravedigger
Po sprawdzeniu nazw, bo nie zapadły w pamięć: 1) Asylum Demon, 2) Taurus Demon, 3) Bell Gargoyle, 4) Titanite Demon, 5) Moonlight Butterfly, 6) Stray Demon. Może coś jeszcze pominąłem. Najtrudniejszy był Gargoyle, bo było ich dwóch, zajął 2-3 razy. Teoretycznie trudniejszy Stray Demon, ale wystarczyło długo i cierpliwie walić go z bezpiecznej pozycji z tyłu.
+ minibossowie bez respawnu: jak Havel, jakiś mag, mała bestia, jakiś rycerz, i może kilku innych, których już nie pamiętam
Zastopowałem przygodę na LV31 z normalnego przechodzenia, nie musiałem nic specjalnie levelować pod żadnego z tych bossów.
O to teraz ci moge napisac ile gry widziales. Jakbym mial porownac do ER to zrobiles Margita (choc tutaj bym sie upieral ze w DS1 MArgitem jest Capra Demon), polaziles po Limgrave, zjachales winda i zabiles jelenia. Tyle. Czysto informacyjnie zebys wiedzial jak niewiele widziales.
Szkoda ze nie siadlo. Dla mnie DS1 to poezja, min. wlasnie ze jest tak inna od dzisiejszych gier. W tym od innych gier FS.
PS. W Dark Souls 1 jest fast travel. ;P No i szkoda ze jak laziles po ogrodzie i miales juz otwarte przejscie z Crest Of Artorias (btw nie trzeba tych drzwi otwierac itemkiem od kowala, ta gra ma takie przejscia i polaczenia ze sie mozna zdziwic) to nie zawalczyles z bossem na koncu. Jest to pierwsza rzecz (i nie ostatnia oj nie) w DS1 ktora pokazuje ze Elden nie jest jednak tak oryginalny jakby sie wydawalo. ;) Jest wrecz przeciwnie bo ER kopiuje projekty bossow z kazdych soulsow bez skrepowania. Kolejny usmiech pod nosem na pewno bylby przy duecie Ornstein/Smough.
No nic. Jak za wolne, to za wolne. ;)
No i jeszcze stwierdzam ze jesli zabiles z marszu Havela i Tytanite Demona (nie meczac sie, bo piszesz ze wszystko max jedna/dwie proby) miedzy kowalem a Darkroot (a juz zwlaszcza postacia walczaca w zwarciu), to gra musi bys w uj ulatwiona na Switchu. Z tego co pamietam to kolo demona to najlepiej bylo przebiec, a Havel postac na lvl 31 z 20 vitality na PCie oneshotuje.
Poogladalem troche filmikow i dla mnie ta wersja na Switcha jest poprostu powolna przez framerate. Co prawda oryginal tez byl w 30, ale ja gralem w 60. Jak sobie puscilem walke z Artoriasem ze switcha i obok to samo z PC w 60 to roznica w dynamice jest... moze nie kolosalna, ale imho spora. Dobrze to widac jak Artorias robi atak z wyskoku z saltem, prosze sobie porownac jak wyglada i jak szybkie jest uderzenie w ziemie na PC, a na tym switchu jest poprostu wolniej. Moze to zludzenie ale na PCcie to wyglada na duzo trudniejsze do uskoczenia.
K-H, no masz absolutną rację i potwierdzasz co napisałem od początku - bardzo mało widziałem - tak, większości lokacji nie widziałem - tak, większości bossów nie widziałem - tak, jest na pewno wiele przejść, których nie odkryłem - tak, w DS1 może jest fast travel tylko go jeszcze nie odblokowałem - super tego nie wiedziałem, w lokacji z duchami, myślałem, że na pewno są itemy, które mi pozwolą ją w miarę normalnie przejść bez ataków zza ściany tylko ich jeszcze nie znalazłem itp. itd. DS1 na pewno jest powszechnie uznawanym arcydziełem, tylko mnie akurat wynudził. Podobnie Wiedźmin 3 jest powszechnie uznawanym arcydziełem, tylko mnie akurat śmiertelnie wynudził. Gdyby DS3, Sekiro czy ER nudziły mnie przez pierwsze 20h, dalej bym na pewno nie szedł, choć w każdej z tych gier najciekawsze poznajemy w dalszej części, ale w każdej z tych gier mega ciekawie jest już na początku.
Margit nie Margit :-) Na pewno masz rację. Oczywiście, że wiem, że potem muszą być porządni bossowie - cały świat by nie kłamał chyba, zresztą widziałem kiedyś zachwyty nad niektórymi. Ale tak sobie teraz rzuciłem okiem na listę bossów DS1 - 24 pozycje, zrobiłem 6 pierwszych zapewne najłatwiejszych i najbardziej generycznych - czyli to daje dokładnie 1/4 liczbowo, ale na pewno nie jakościowo, w tym 4 podobne demony podaje gra graczowi - świetny wybór projektowy. W ER zanim dotarłem w ogóle do Margit to walczyłem już w wieloma różnorodnymi minibossami, które dały mi masę frajdy większej niż w DS1 - tutorialowego nie liczę, Tree Sentinel każdy zapamięta, jakiś smok, Demi-Human Chef, ten kamienny kot, troll kopacz, night's cavalry, mini Gael a'la DS3 na wyspie - nie pamiętam jak się nazywał to sobie go tak nazwałem przez skojarzenie, pumpkin head, duch drzewa w katkumbach przy ognisku tutorialowym co dropił rycerza Olega - pamiętam tą walkę do dziś bo mi dała nieźle w kość, nawet olbrzymy w pierwszych godzinach dawały frajdę. Drugie tyle pewnie zapomniałem. To wszystko bez wychodzenia z pierwszej lokacji i przed pierwszym bossem Margit, którego nawet nie liczę. Podsumowując, w ER w pierwszej krainie, zanim w ogóle dojdziemy do pierwszego bossa, to mamy więcej frajdy i wyzwań niż z 6 pierwszych bossów DS1...
ER czerpie z innych gier FS - no właśnie to cały czas mówię :-) To chyba dobrze i dlatego jest tak dobre. ER = cząstki z DS1 + DS3 + Sekiro + BB? + Zelda BotW + ER original. No i to jest właśnie piękne. Dlatego wystarczy w nią jedną zagrać :-) Nic nie poradzę, że DS1 po ER jest po prostu mało ekscytujące. Dziwne zresztą by było gdyby korona produkcji FS nie była znacząco lepsza od pierwszej produkcji.
K_H, dopiero teraz zauważyłem Twoje 2 ostatnie dodatkowe odpowiedzi.
*** Dziękuję Ci za te komentarze. Wiesz, że szanuję Twoje zdanie. Mam nadzieję, że czujesz też, że trochę się przekomarzam - nie myślałem tylko, że trafi na Ciebie ;-) Ja tego DS1 kiedyś na pewno skończę i jak zresetuję sobie umysł po ER, to na pewno będę z nim szczęśliwy. Nie jest chyba możliwe lubić tyle pozycji FS i nie polubić DS :-) Cały ten mój wywód służy pokazaniu osobom, które przeszły całą ścieżkę FS od DS1 i jadą teraz po ER, że osoba, która akurat przechodzi to w innej kolejności może mieć dokładnie odwrotne spojrzenie - i to jest prawda w moim przypadku. Dodatkowo jest kilka rzeczy, które naprawdę mi się spodobały w DS.
*** Switch. Taka różnica w dynamice gry pomiędzy platformami byłaby trochę dziwna. Nie mówię, że nie masz racji. Framerate'y to co innego 30 czy 60. Ale powolność / szybkość samych walk w takiej produkcji jak soulsy to byłaby duża sprawa. Jak wychodził remaster na switcha to oglądałem kilka recenzji switchowych i nikt o takim efekcie nie wspominał, a switchowy port był powszechnie chwalony i wysoko oceniany. Switch zresztą wbrew pozorom jest w takie klocki całkiem dobry. Zawsze podaję przykład Monster Huntera, innej mojej ulubionej serii, która stoi głównie szybką i wymagającą walką. Monster Hunter Rise na Switchu 30 FPS (teraz dostępny też na PC) vs Monster Hunter World na XSX 60 fps. Switchowy Rise wymiatał dynamiką w porównaniu do Worlda na XSX, który sprawiał wrażenie muchy w smole. Nie wiem, ale zanim napisałeś ten komentarz i tak postanowiłem zakupić DS1 i DS2 na XBOX'a więc z czasem sprawdzę. Mogę tylko powiedzieć w kwestii portu, że w wielu lokacjach na Switchu / handheld było zwyczajnie za ciemno, pomimo podkręconej jasności na max w grze i na konsoli, co akurat wiązałem z samym portem i autentycznie niektórych wrogów w tym bossów pokonywałem chwilami na wyczucie, autentycznie :-) Pomijam też, że na joyconach gra się naprawdę trudniej niż na pro controllerze, którego zwykle używam, bo Switcha używam stacjonarnie.
*** Tytanite Demon. Tak, był trudniejszy niż poprzedni bossowie, ale na tyle łatwy, że zdecydowałem się od razu z nim rozprawić i nie przebiegać. Te jego strzały pociskami błyskawic nie stanowiły żadnego problemu i mnie zaskoczyły - no naprawdę wolne. Pozostałe ruchy wyraźnie sygnalizowane i takie typowe soulsowe po prostu. Największym problemem w tej walce były jakieś porozrzucane głazy czy części kolumn na ziemi, które potrafiły przyblokować. Gdyby nie to, to samo pozycjonowanie, ataki i uniki no były typowe. Wczoraj walczyłem w ER z jednym z tych Draconic Tree Sentineli na koniu przed Malikethem. No i tu jest klasa minibossa. Właśnie mi się teraz skojarzył przez porównanie - ogień, strzały błyskawicami z tarczy, machanie tą klingą, cały czas czujność, uniki, małe okna otwarcia - no po prostu super walka - tego w DS1 na poziomie tych pierwszych bossów po prostu nie było, a tu w ER taka zwykła przystawka przed bossem genialnie zaprojektowana.
*** Havel. Tu nie powiedziałem, że za pierwszym czy drugim razem, bo nie zaliczam go do bossów tylko do minibossów :-) Innych mnibossów akurat z biegu, ale Havel akurat zajął mi jakieś 3 razy, ale tu masz rację - z haczykiem. Havla znam świetnie z DS3 i bardzo z nim lubiłem walczyć na różne sposoby, mam go w pamięci palców, zawsze mnie rozśmieszał tym swoimi ruchami. W DS3 na dużej przestrzeni to była frajda. Tu jak go pierwszy raz zobaczyłem, to się ucieszyłem, ale szybko oceniłem sytuację zamkniętej przestrzeni, pobiegałem trochę po schodach, trochę się poturlałem. Po dwóch razach go przeskoczyłem, otworzyłem drzwi na dole, przeszedłem przez te drzwi do jakiegoś kolejnego lasu, on się w tych drzwiach zablokował i go wtedy cierpliwie wykończyłem... No nie mogłem nie skorzystać z takiej okazji, skoro gra taka inteligentna, a ja mam wybór nierównej walki na schodach lub na małej przestrzeni lub z Havlem walczącym z drzwiami - aż takim ortodoksem nie jestem ;-)
*** Bronie. Do informacji LV31 dodam jeszcze, że większość gry przeszedłem zwykłym Toporem Wojennym +5 i rewelacja, tak go polubiłem, że zacząłem go nawet używać w ER. W ogóle każdą bronią melee grało mi się świetnie (longsword, Zweihander, halabarda, jakimś tam kilofem-młotem, ten mieczyk do duchów nawet). Miałem wrażenie, że pomimo braku weapon artów to mam solidne i dobrze zbalansowane narzędzia w ręku i podstawowe ataki dają mi dużą pewność. Piromancji szybko przestałem w ogóle używać, czasami podstawowy strzał magiczny na moby, łuk tylko spróbowałem. Inwestowałem full w Str.
Dzieki za tak szczegolowe odpowiedzi. :)
Ja wogole jestem dziwny, bo ja lubie kazda gre FS. Nawet "pogardzana" dwojke. Po prostu kocham klimat ich gier, i ten sposob storytellingu i powolnego "wgryzania sie" w swiat przedstawiony w grze.
W sumie to przypuszczam ze mniej bys sie odbil od dwojeczki niz od jedynki. Mimo ze pod niektorymi wzgledami jest nawet wolniejsza od jedynki (ale w sumie nie jest, za dlugo by pisac ;))
Na pewno powinienes zagrac w Bloodborne. Combat jest taki jak w DS3, tylko w sumie szybszy, bardziej "visceral". Gra mocno promuje ofensywny styl gry.
Oczywiscie nie ma open worlda (de facto to do czasu Eldena kazda kolejna gra FS byla coraz mniejsza i coraz barzdziej wyprana z elementow RPG, czego kulminacja jest Sekiro. DS2 jest zdecydowanie najwieksza pod kazdym wzgledem. Oprocz ERa oczywiscie.), ale to co jest jest fantastyczne i dla mnie bije Dark Soulsy i ER (mimo ze wszystko jest swietne, to pod wzgledem lore, klimatu i settingu Bloodborne to klasa wyzej. Zdecydowanie Magnum Opus Myiazakiego jesli chodzi o te elementy). Jakby nie robili DLC do ER, tylko oglosili Bloodborne 2 to bym sie nawet nie obrazil.
https://www.youtube.com/watch?v=ALbVEmzY5S4
Pozwólcie, że dodam coś od siebie. Osobiście, wyjąwszy Demon's Souls, przechodziłem tytuły Fromu we 'właściwej' kolejności. Ukończyłem wszystkie, poza mocno dla mnie rozczarowującym Dark Souls 2 oraz Bloodborne, które zraziło mnie nieco zmianą klimatu w 2 połowie gry.
Przyznaję, że podobnie jak Mesjasz Diuny, byłem kompletnie urzeczony konstrukcją świata w DkS1. Nadal uważam go za szczytowe osiągnięcie w kwestii tego jak przenikają się i płynnie łączą ze sobą rozmaite krainy i Firelink Shrine, będące swoistym centrum.
Co do reszty natomiast, w pełni zgadzam się z Xandonem. Dla mnie Elden Ring jest kulminacją formuły gier From Software. Jest trudniejsze od Dark Souls 3 i znacznie trudniejsze od części pierwszej (maniacy Soulsów zapominają, że po wielokrotnym ograniu każdej odsłony nabywa się mnóstwo doświadczenia i umiejętności, które baaardzo pomagają przy kolejnych grach z gatunku), ma najwyższe walory produkcyjne spośród swego rodzeństwa (kocham obecność muzyki podczas przemierzania świata), najlepszą walkę oraz eksplorację, która jest przy okazji najmocniejszą stroną tych gier. Bossowie są o wiele lepsi i trudniejsi (oczywiście nie wszyscy, ale ogółem), nawet pomimo pewnych problemów z recyklingiem. Klimat wgniata w fotel, a historia stanowi złoty środek między tym co jest powiedziane wprost, a tym co ukryte dla co bardziej wnikliwych (a jest tego sporo).
Elden Ring jest w końcu znacznie lepszy niż suma jego znakomitych przecież składników. Całość jest do tego stopnia genialna, że choć nigdy nie byłem fanem Soulsów (ot, bardzo je lubiłem i niezmiernie szanowałem), tak jestem fanem Elden Ring. Co więcej, przechodzę właśnie kolejny raz Dark Souls 3 podczas niezobowiązujących sesji z bratem i whisky, a już sam, nadrabiam Bloodborne. Wszystko to, by wypełnić pustkę po ER i nie zacząć gry raz jeszcze (na to przyjdzie czas przy okazji dodatków) :D.
Kończąc już, minął niemal miesiąc odkąd widziałem napisy końcowe, a wciąż myślę o Elden Ring i żałuję że nie dałem dychy :). Niemal codziennie wchodzę też na tę stronę by coś ciekawego poczytać. I tutaj wielkie ukłony dla Was
Dziekuje za mile slowa. ;)
O ile inne gry z seii kocham za inna rzeczy, to mam podobnie jesli chodzi o open world. Uwazam ze jest strzalem w przyslowiowa dziesiatke, i od jakiegos czasu lapie sie ze szukam na steamie jakiejs gry open world, ktora by choc troche przypominala ER. Niestety nie ma takiej. Chyba ze ktos ma jakies propozycje to slucham. :)
Messerschmitt
Dziękuję Ci za ten komentarz :-) Pamiętaj tylko o 2 sprawach: 1) ja to jestem tylko taki dzieciak, który biega z radością codziennie po tym świecie ER i po Soulsach, a Kwisatz_Haderach to jest fachowiec i się na tym zna, 2) moje wpisy nie są skierowane przeciw DS tylko dyskutuję trochę z podejściem stare Soulsy to były super, a ER to .... :-(
Zainspirowałeś mnie tymi posiedzeniami w szerszym gronie bliskich przy Soulsach i whisky ;-) Faktycznie to jest taki poziom rozrywki, gdzie można z kimś przysiąść i to razem poprzeżywać, sprawdzić się, poodkrywać w odpowiedniej atmosferze. Inteligentna rozrywka najwyższej jakości.
Kontekst mojego spojrzenia jest w skrócie taki: wywodzę się ze świata Zeldy (przeszedłem większość tytułów) i Nintendo = czysty fun najwyższej jakości, mainstream'em w większości się rozczarowałem, + wsiąkłem w świat jrpgów (story + systemy walk), + wpadłem na boku w serię Monster Hunter (po prostu walka), + zakochałem się się w NieRach (Automata i Replicant / Yoko Taro / Taroverse), mainstreamowym produkcjom przyglądam się nadal na bieżąco i nadal w większości rozczarowują, w zeszłym roku w końcu wpadłem jak śliwka w kompot w produkcje FS, ER to przyszedł tak jakby przy okazji. Co z tego wynika? Jako fan Zeldy i jej zeldowatej fajności, unikałem przez lata Soulsów kojarzonych z "dark"- ciemnością, mniej się obawiałem trudności. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu Soulsy / ER są najbardziej podobne do Zeldy (konstrukcje świata, zagadki środowiskowo-lokacyjne, "enigmatyczna" fabuła, gameplay, bossowie). Inny klimat, choć Zelda też potrafi być mroczna, trochę inaczej rozłożone akcenty, ale Soulsy paradoksalnie najbardziej przypominają mi ulubioną od lat Zeldę :-) Szokujące jest jak bardzo Soulsy i starsze Zeldy są do siebie podobne, i jak BotW i ER są do siebie podobne. Inny najważniejszy dla mnie element to zaawansowane systemy walki, statystyki, optymalizacje, kreatywne rozwiązania, min/maxy - tutaj w jrpgach / XC / Monster Hunterach / a teraz najbardziej w FS znalazłem swój gamingowy raj. Na koniec w gamingu szukam czegoś unikalnego dla tego medium, co można wyrazić tylko grami, a czego nie można wyrazić lepiej innym medium (książka, film, itp.). Tu wszystkie te serie dają mi taką wyjątkową rozrywkę, ale NieR'y (Yoko Taro) i produkcje FS (Miyazaki) to jest klasa sama w sobie. A od 2021 siedzę nieprzerwanie w DS*/Sekiro/ER, a ER to jest spełnienie moich hobbystyczno-gamingowych marzeń = korona doświadczeń, czym sam jestem trochę zaskoczony. Stąd tak męczę temat ;-)
Moja pierwsza gra od FS. Tzn próbowałem wcześniej DS3 ale się odbiłem...
A ta wciąga jak cholera.
Gra ma również aspekty edukacyjne - nauczyła mnie np., że klawisze 'Spacja', 'Enter', 'T' i kilka innych to nie są "Dowolne klawisze" ( 'E' już jest...) :). Gram na klawiaturze....
Po patchu wykorzystałem ostatnia larwę do zmiany builda na str/dex. Faktycznie delikatnie przyspieszono bronie. Duży plus, ze wykonując szybki atak mieczem Radahana w końcu nadążam przed uderzeniami silniejszych mobow i mogę ich roznieść bez straty życia. Walka z bossami - trudno powiedzieć, muszę z powrotem przestawić sie z katan.
Ciekawostki znalezione na yt. Dla ludzi ktorzy wciaz nie maja dosc. ;)
1. Cutscenki z odblokowana kamera: https://www.youtube.com/watch?v=LxkET-v3Mjo
2. Zerg rush, czyli jak duzo nagich tarnished trzeba by zabic smoka?
https://www.youtube.com/watch?v=1BpZbgsFtH8
Cudne i śmieszne. A jak to się robi aby wypuścić tyle mimiców naraz, jakiś mod PC-towy? Ciekawy byłem jak sobie poradzą z Malenią, w kupie teoretycznie łatwiej, ale ona jednym machnięciem miecza w taki tłum mogłaby całkowicie odnowić HP, ale nie daje rady. No i magicy górą, Elden Beast przechodzą bez zbroi, ciekawe że melee wymiękli na golasa.
Mój ulubiony artysta przeszedł wszystkich bossów w pojedynkę LV1 Wretch / melee / bleed / no damage / no summon i na NG+7. Razem z muzyką ten film też urzeka i warto podpatrzeć patenty na walkę.
https://www.youtube.com/watch?v=vYaBS-tq7Y4
Mecze finał. 142 lvl, walczę z Malikethem. W sumie końcówka rozczarowuje. Gram żeby skończyć ale nie ma tu już tej radosnej eksploracji. Mam nadzieje, ze dociągnę choć coraz mocniej mi się nie chce.
Też tak trochę miałem pod koniec pierwszego przejścia, ale nie na zasadzie, że rozczarowuje. Ponieważ niemiłosiernie długo dłubałem na początku, to w końcówce byłem trochę zmęczony, mniej ochoty na eksplorację i eksperymenty, a chciałem jak najszybciej zobaczyć i pokonać ostatnich bossów. Przy drugim przebiegu, pierwszą połowę przeszedłem speedrunem, a potem wsiąkłem w spokojniejszą eksplorację i kolejne odkrycia w drugiej części i końcówce, w tym więcej przyjemnego czasu na zabawę z końcowymi bossami. Na koniec tego przebiegu wylądowałem an buildzie hybrydowym Str | Faith, wypieściłem potężny arsenał broni, wspierany inkantacjami. Ekscytacja w sumie większa nawet niż przy pierwszym zakończeniu, głównie ze względu na inny sposób przechodzenia, sposób walki i możliwości.
Odpocznij :-) Maliketh to już daleko, ale jeszcze będą kolejni trudni i ciekawi bossowie po drodze do końca.
Tez polecam przerwe. U mnie nastapilo to jakos samo z siebie pod koniec zwiedzania stolicy. Swoja droga genialna, rozbudowana lokacja ktora sprawila mi wiecej problemow niz bossowie na jej koncu. Teraz pogralem troche w weekend pierwszy raz od ponad dwoch tygodni i zajawka wraca. :)) btw. mam 141 lvl i jeszcze musze dokonczyc kanaly pod Lyndell, zrobic cala lokacje po Gargulcach czyli Głębiny i dokonczyc Mt.Gelmir - z ktorego zawrocilem bo mnie
Koniec jest faktycznie nieco rozwodniony - wielu dopadło zmęczenie rutynowym przeszukiwaniem każdego skrawka mapy.
Spróbuję jeszcze chwilę. Generalnie oprócz rutyny dopadł mnie marazm buildowy. Żaden build nie pochodzi mi na tyle żeby gra dawała mi tu satysfakcję. Nie mam soulsowego refleksu wiec cześć walk powtarzam dziesiątki razy aż w końcu fart wejdzie. Ech.
Misiaty
Nie płacz ;-) Przecież pokonałeś Radahna za 3-cim razem jak dobrze pamiętam?!? Marazm buildowy w ER jest praktycznie niemożliwy. Wielokrotne powtarzanie walk, aż wyjdzie fartem, faktycznie nie daje satysfakcji. Jest tyle przemyślanych podejść ile graczy, preferencji i fantazji. Uwierz mi, że ja też nie mam refleksu, dlatego tyle muszę kombinować ;-)
Melee / magia, zwarcie / dystans, fokus / hybryda, ashes of war (popioły wolny) / podstawowe ataki, summony (duchy) / solo + efekty specjalne / buffy / talizmany / łezki do eliksiru
Ekstremum 1: daleki dystans, sama magia, specjalne popioły, summony
Wbijasz 80 w Int lub Faith, wybierasz najsilniejszy kostur lub pieczęć, dobierasz kilka znanych zaklęć / inkantacji na bossów, maksujesz talizmanami i eliksirem, dobierasz sobie jakąś silną broń melee Int / Faith do pomocy w drugiej ręce, ewentualnie broń gdzie możesz zainstalować popiół wojny typu Krok Waslanego Rycerza do łatwych uników i zmieniasz jej charakter na magiczny/ogniowy/święty stosownie do builda dla lepszego skalowania, przywołujesz jednego z wypasionych summonów typu Czarny Nóż Tiche, Rycerz Oleg, Bezgłowa Luthel, itp., kilka prób i po walce.
Ekstremum 2: bliskie zwarcie, czyste melee, bez specjalnych popiołów, bez summonów
Jeżeli chcesz być mistrzem to ściągasz zbroję i tarczę, bierzesz ulubioną broń melee, walczysz solo, kilka buffów i jakiś efekt na którym chcesz bazować, cierpliwie uczysz się ruchów bossa i po X razach (gdzie X w przedziale od 1 do nieskończoności) też przejdziesz. Tu film załączony w odpowiedzi do wpisu K_H powyżej jest pouczającą inspiracją.
Pomiędzy jest masa różnych możliwości, stylów i poziomów trudności w sensie potrzeby refleksu, nauki ruchów bossa i wyczucia soulsowego. Np. dystans - możesz walczyć w bliskim zwarciu melee, w częściowym dystansie (tu jest masa bardzo silnych broni melee do każdego builda z atakami specjalnym na średni dystans lub z szerokim AOE), zaklęciami / inkantacjami w każdym dystansie (krótkim, średnim, dalekim). Z summonami nie musisz korzystać z mimica. Duchy mają najróżniejszy charakter (siła, obrona, możliwości aggro, poziom agresji, dystans, teleportacja, jeden/kilka), który może uzupełniać Twój styl walki, co ma znaczenie w przypadku różnych bossów. Dodatkowo w buildach magicznym i faith możesz poczuć pewność, że jesteś w stanie już wykończyć bossa z dystansu odpowiednimi spellami, ale jednocześnie podjąć wyzwanie w zwarciu bronią w drugim ręku - jest masa bardzo silnych broni melee z Int i Faith, i jak nie da rady to zakończyć sprawę bezpieczniej z oddali.
Jeszcze jeden standardowy patent nauki bossów. Najpierw nie próbujesz w ogóle z nim walczyć, tylko chodzisz, krążysz, unikasz, zmieniasz dystans - wyczuwasz jego ruchy, ataki, jak reaguje na dystans, sprawdzasz kiedy masz otwarcia. Po kilku podejściach treningowych w samej obronie i unikach, dopiero zaczynasz atakować. Jeżeli tego nie stosowałeś, to będziesz zdziwiony jak to pomaga - tzn. rozdzielenie nauki wroga od ataków, i potem połączenie w walce.
Ostatecznie wybierasz sobie na yt jakiegoś zawodnika, którego styl i build Ci się podoba i kopiujesz jego podejście do danego bossa.
Gra jest Bardzo podobna do Dark Souls 3. I Która Jest Lepsza
Przechodziłem wczoraj po raz kolejny Radagona i Elden Beast. Cudowni bossowie, zwłaszcza ten ostatni - poezja. Zajęło mi to kilka razy przez arogancję i zauważyłem u siebie po raz kolejny powtarzanie tych samych błędów przy pierwszych podejściach. Dopiero jak się pilnowałem, to poszło normalnie. Chciałem wspomnieć o dwóch takich błędach, które są znane każdemu graczowi FS-owemu i nie tylko, a mimo to wciąż zdarza się je popełniać. Sekiro dobrze wykorzenia te błędy, ale ER stwarza większą pokusę do ich popełniania. Osobiście uważam, że są one przyczyną 80% porażek z bossami u graczy, którzy mają już jakieś doświadczenie. Może pomoże niektórym we frustracjach z bossami.
1. Chciwość w ataku
W skrócie: mamy otwarcie na 1 lub 2 ciosy lub spelle, a w podnieceniu idziemy na całość i jeszcze chcemy na siłę wepchnąć kolejny, bo tak nam świetnie idzie to lanie. Pokusa jest ogromna. I jak to z chciwością... dostajemy tym kolejnym razem po głowie i się wkurzamy. Jak jesteśmy rozsądni, to się wkurzamy na siebie i wyciągamy wnioski. Jak nie dostrzegliśmy nawet swojego błędu, to się wkurzamy na bossa. Przy nauce ruchów bossa wiadomo z czasem jak duże są otwarcia po jego akcjach i atakach. Czasami można sobie pozwolić na 1, czasem na 2, czasem na 3 ciosy. Zależy od broni i builda. Atakujemy bezpiecznie i wycofujemy się, gotujemy na kolejną akcję, unik, i kolejne otwarcie. Jak umiemy operować dystansem i prowokować niektóre ataki wroga, to jeszcze lepiej. Powstaje wtedy zgrabny taniec w którym wymieniamy akcje z bossem i nie idziemy w podnieceniu za ciosem, dostając zwykle po głowie. Trudno opanować.
2. Właściwy czas na leczenie
Kolejnym częstym błędem jest pokusa jak najszybszego leczenia, uzupełnienia many itp. w trakcie ciągu ataków bossa bez wyczekania na bezpieczne okno. Np. boss wyprowadza ciąg ataków, w małych odstępach czasu. Jeden unik nam nie wyszedł, HP zjechało o więcej niż połowę i już mamy presję na uzupełnienie, mimo że widzimy, ze boss szykuje się do kolejnego ataku w ciągu. Wyciągamy butelkę i dostajemy po głowie. Czasami zdążymy uzupełnić HP, ale nie zdążymy już uniknąć ciosu i kolejny ubytek HP. Chodzi zatem o powściągnięcie nerwów, wyczekanie jeszcze tych 2/3/4 uników i dopiero okno na bezpieczne leczenie. Wtedy mamy jakąś szansę przeżyć ;-)
Dawno nie chwaliliśmy Elden Ring ;-) Dwie nowe, dość mądre laurki poniżej w komentarzach, aby nie rzucać się w oczy.
Czy wie ktoś może czy da sie grać w dwie osoby, wiem ze jest tylko jeden save. Czy utworzenie i granie na drugim profilu na PS cos zmieni?