Od paru ładnych lat staram się nie uczestniczyć w dyskusjach politycznych na forach internetowych bo uważam taką za rozmowę za niepełnoprawną ze względu na brak realnego kontaktu z rozmówcą, ale to jest akurat nieistotne.
Na fali ostatnich banów i zaognionych konfliktów zacząłem się zastanawiać skąd taki ton i graniczna pewność swoich poglądów, totalna polaryzacja każdego niegdyś umiarkowanego komentatora. Czy na prawdę nie dorośliśmy do demokracji przez duże "D" i nie potrafimy prowadzić dyskusji; przedstawiać argumentów, powoływać się na źródła a i czasem uszanować zdania osoby która ma podstawy aby uważać się za osobę w danej dziedzinie mądrą?
Czy obce jest nam pojęcie relatywizmu etycznego na prawdę jest nam tak obce że w naszych małych głowach istnieje przekonanie że MOJA racja jest NAJMOJSZA?
Może czas łagodzi takie odczucia ale mam wrażenie że dyskusja polityczna w Polsce od 25 lat nie była tak wściekła i bezpardonowa.
*Oczywiście jest "Ó" to drobna uszczypliwość :)
Cała zabawa w chwili obecnej polega na tym, że im mniej dana strona ma argumentów, tym bardziej usiłuje zakrzyczeć przeciwnika. Skończyła się merytoryczna dyskusja na konkretne tematy, poparta danymi - teraz ważne jest kto głośniej krzyczy i kto ma haki na kogo. A zazwyczaj najgłośniej krzyczą wyznawcy Prawdy Objawionej, która nie dopuszcza racjonalnych argumentów czy dowodów - gdyż te by mogły zagrozić owej Prawdzie. Skończyły się czasy specjalistów - zaczęły demagogów.
Cóż więcej mówić...
Czy na prawdę nie dorośliśmy do demokracji przez duże "D" i nie potrafimy prowadzić dyskusji; przedstawiać argumentów, powoływać się na źródła a i czasem uszanować zdania osoby która ma podstawy aby uważać się za osobę w danej dziedzinie mądrą?
Sam odpowiedziałeś sobie na zadane pytanie tym jednym prostym zdaniem.
Nie było w dziejach Polski od czasu narodzenia się państwowości za Mieszka ani jednego całego dnia, w którym Polak zgodziłby się ze swoim pobartymcem. Legenda głosi, że jeśli przez dwadzieścia cztery godziny w nadwiślańskim kraju będzie panowała ogólna zgoda co do chociaż jednej kwestii (nawet najmniejszej, niechby to było jednogłośne ustalenie koloru ławki pod blokiem), wszechświat imploduje ze zdziwienia.
Ależ mylisz się... był taki dzień, było to 1 września 1939r, dopiero jak dostaniemy po tyłku to potrafimy razem się zjednoczyć i porozumieć tyle że zazwyczaj jest to za późno.
Nie przesadzałbym tak bardzo - jeszcze u nast jest w miarę spokojnie. Wystarczy spojrzeć na "publiczne" fora dla każdego, tam to dopiero sodomia i gomoria.
A co do D emokracji - to jak się ******ją zwolennicy demokratów z republikanami w uesej to dopiero wojna polsko-polska.
Widziałem na żywo takie dyskusje i wcale spokojnie nie było. Nawet ludzie z pracy, którzy współpracują na co dzień, skakali sobie do oczu, bo chcą koniecznie mieć rację.
Zasada bardzo dobra, ale teoria teorią a praktyka praktyką. Jak siedzisz z ludźmi w jednym pokoju masę czasu to się porusza bardzo wiele tematów.
W realu jest dużo spokojniej, zazwyczaj, choć gdy koledzy już się lepiej poznają i wiedzą, że wspólnej politycznej płaszczyzny nie znajdą, to po prostu unikają tematów około politycznych. Z drugiej strony zdarzają się ludzie mocno interesujący się bieżącymi wydarzeniami, które zawsze chcą jakoś skomentować, niekiedy narzucając swoją optykę. Ale w towarzystwie na odpowiednim poziomie granice nie są przekraczane, ludzie się nie wyzywają od najgorszych, do mordobicia też nigdy nie dochodzi.
W pracy mam sporo ludzi młodych, tuż po studiach i choć wielu z nich ma poglądy dalekie od moich, to jednak nie zdarzyło się, by mogły nas one poróżnić. Nawet na piwie, gdy mamy już ostro w czubie, głosu nie podnosimy, co najwyżej jedna czy druga "strona" machnie ręką z rezygnacją.
Kultura więc jest i to bez ó. Wiem, że w niejednym miejscu poza Polską jest znacznie gorzej.
Ja mam wrażenie, że ogólnie sytuacja demokracji na świecie trochę się zmieniła.
Kiedyś (lata 50-90) ludzie ambitni wykształceni i kulturalni dążyli do polityki. Teraz tacy ludzie jej unikają aby nie stać w jednym szeregu z ludźmi pokroju Pawłowicz, Niesiołowski, czy na świecie Trump.
Oczywiście może to być syndrom "kiedyś to było" i po prostu idealizuje dawne czasy i dawnych ludzi.
Bez przesady, z tymi wykształconymi i kulturalnymi. Zarówno teraz jak i w przeszłości byli w polityce, czy w nauce czy gdziekolwiek chamy, prostaki, ćwoki i ćwierćinteligenci, miernoty i aparatczycy. Tyle że teraz, widać wszystko jak na dłoni dzięki, prasie, radiu, telewizji i internetom.
O to właśnie chodzi. Miernoty dzięki internetowi i TV zdobywają popularność podczas gdy kultura nie jest w cenie.
Obserwowałem kampanie Gwiazdowskiego na FB. Pomijam czy ktoś sie z nim zgadza czy nie. Jego wpisy były merytoryczne, bez grania na emocjach i nikt tego nie kupił.
Orinn
Zestaw sobie relacje z dwóch wystąpień - Jażdzewskiego i Tuska i sam sobie odpowiedz o którym się mówi zdecydowanie więcej i na którym się "pompuje" emocje. Takie czasy :(
Do tego dochodzi właściwie upadek zawodu dziennikarza. Przecież każdy może być dziennikarzem i publikować wszystko co się da. A jakość? rzetelność? Kogo to obchodzi? Skutek - niedługo nie będzie rzetelnych mediów albo będą ale wysoko specjalistyczne i płatne.
A jeśli dodamy do tego, że ktoś kto wystawia gołą dupę na instagramie czy gdzie tam, zarabia w chwilę więcej niż prof. medycyny w miesiąc to czego należy się spodziewać przy wyborach życiowych młodych ludzi w systemie, w którym wyznacznikiem jakości człowieka jest pieniądz?
Problem polega na tym, ze ktokolwiek idzie “w politykie”, niejako traci status porzadnego czlowieka (o ile wczesniej taki posiadal). Po prostu polityka degraduje ludzi (?) do roli klamcow, pieniaczy, zlodziei mniej lub bardziej utajonych, czy tez (tu wpisz inne).
No i niejako z automatu jakakolwiek dyskusja, blizej lub dalej polityczna, skazana jest na pewna degradacje. Nie da sie dyskutowac na poziomie (nawet z rozmowca na poziomie) o czyms lub o kims, co znalazlo sie ponizej poziomu. A nie da sie zapudrowac faktu, ze szczegolnie polska polityka jakiegokolwiek szczebla to juz dno, z ktorego kilka pokolen sie nie wygrzebie
Polityka zawsze wzbudzała emocje — jeszcze przed komunizmem, oraz nie tylko u nas. Nie bez powodu powstała zasada, by na pierwszej randce nie mówić o swoich upodobaniach partyjnych czy np. aborcji. Polityka ma wpływ na każdego - nawet na ciebie, nawet jeśli masz ją w dupie.