jakoś 8 lat temu oglądałem tylko jedynkę i była nawet spoko wiem że od 4 zmienia się głowny bohater. Warto obejrzeć tylko 1,2,3 czy 4,5 też są dobre bo oceny mają mizerne.
kolega mówił że 4 beznadziejna ale 5 jest już dobra.
I czy to jest tak że 4,5 to już inna historia w której się odnajdę bez oglądania poprzednich trzech części?
Jeśli nie jesteś jakimś wielkim fanem komiksów, to możesz oglądnąć tylko Bumblebee.
No chyba, że masz dużo czaszu, lubisz filmy akcji z duża ilością wybuchów, to oglądaj po kolei ;)
Dla mnie nie warto dla kogoś innego warto. Ale skoro ci się jedynka podobała to pewnie spodoba reszta bo z tego co słyszałem to w sumie ciągle to samo.
Z Transformerów to najbardziej warto obejrzeć to:
https://www.filmweb.pl/film/The+Transformers:+The+Movie-1986-104676
Nigdzie indziej nie spotkasz miksu tapirowanego rocka z robotami napieprzającymi do siebie z laserów. 90 minut czystej, skondensowanej, klasycznej rozrywki z lat osiemdziesiątych.
https://www.youtube.com/watch?v=A52--FKUQgU
A fabularnie jest to znacznie lepsze niż cała seria Baya, trup (mechaniczny) ściele się gęsto, dobrzy są na straconej pozycji, główny złol (z głosem Orsona Wellesa!) zżera całe planety, a motyw przewodni (i wstawkę Wierd Ala Yankovica ze środka filmu) będziesz nucił przez tydzień.
Jeśli jednak musisz oglądać wykwity Baya, to przypomnij sobie jedynkę (bo nie jest najgorsza), a potem od razu przejdź do Bumblebee (zdecydowanie najlepszy). Jak pominiesz resztę, nic ci się nie stanie, nawet zaoszczędzisz czas. I mówię to jako psycho-fan transfromerów.
Nie wiem, czy współczesny dzieciak kupi estetykę 80's.
Ale zrobiłeś mi smaka. Odświeżę sobie.
Ten bumblebee wygląda jak film dla nastolatków (tak wiem że cała seria tak wygląda, ale ten wydaję się być strasznie dziecinny).
ten z lat 80 zgaduję że nie jest jakoś powiązany z filmami baya więc zacznę od niego potem jedynka bo już jej prawie nie pamiętam i tego bumblebee na koniec obejrzę.
Film z lat 80 to jest kontynuacja kreskówki, a konkretnie w chronologii jest umiejscowiony między sezonem 2 i 3 serialu. Niemniej znajomość reszty animacji nie jest wymagana, w 3 minuty zorientujesz się, kto jest kto bez wcześniejszego przygotowania.
Natomiast Bumblebee jest wbrew pozorom najdojrzalszy w całej serii, pewnie dlatego, że Michael Bay miał z nim niewiele wspólnego.
I też czerpie pełnymi garściami z lat 80, jednocześnie stawiając na coś więcej niż same wybuchy. Sam projekt robotów również jest lepszy, bo w kolejnych częściach Baya Transformery były coraz bardziej przegięte, a jednocześnie ciężko było je od siebie odróżnić, wszystkie były zwałami zębatek i różnych wihajstrów. W tym wypadku siła tkwi w prostocie.
Żeby była jasność, ja nie mam nic do Baya jako takiego, "The Rock" to jeden z najlepszych filmów w historii kinematografii (i każdy kto uważa inaczej, na sądzie ostatecznym nawet nie będzie miał szansy wypowiedzieć się w swojej obronie), ale w Transformerach popadł w taką przesadę, że zmęczył widzów już w drugim filmie.
Mnie Bumblebee na początku zszokował.
Spodziewałem się raczej bajeczki, natomiast otwierająca sekwencja na Cybetronie, a potem walka Bee że Starscreamem były megabrutalne. Podobnie jak scena egzekucji na księżycu. Nieważne, że zamiast krwi i wnętrzności latały kawałki metalu i płyny smarujące. Oglądam żywe, czujące postacie, które padają podziurawione i rozczłonkowane.
A do tego dochodzi fabuła skupiająca się na relacjach między Bee i Charlie, która jest dobrze napisana i niesie 7x więcej ładunku emocjonalnego niż wszystkie filmy Baya w temacie.
Nie czarujmy się, film jest nieskomplikowany i momentami naiwny, ale dorosły widz obejrzy go bez bólu. A do tego jeszcze ten klimat 80's...
Nie, nie mogłem obejrzeć więcej niż 20 min tego szajsu. Mogę to porównać jedynie z wizytą w centrum handlowym w dzień wolny. Mnóstwo kolorów i dźwięków atakujących zmysły, bez ładu i składu.