<Miejsce na mem z nosaczem i tekstem "Kiedyś to kurła (nie) było"
Kolejny alarmujący artykuł o kleszczach i boreliozie, czyli tym, czym w każde wakacje żyje od kilku lat cała Polska. Choroba nie jest wcale zabawna, o czym wiem i z pierwszej (znajoma rodziny jest poważnie chora) i z drugiej ręki (z racji odwiedzania swego czasu przychodni przy oddziale zakaźnym jednego ze szpitali).
Oczywiście można powiedzieć, że to początek sezonu ogórkowego, a portale nastawione na klikalność będą siać panikę (do spółki z Sanepidem, he he).
Jest też kwestia sporną, jaki procent kleszczy przenosi boreliozę.
Czytałem też niedawno, że kleszcze namnażają się falami co kilka lat, co ma mieć rzekomo związek z rokiem nasiennym dębów i zwiększeniem populacji małych gryzoni w lasach.
No ale jednak dęby i myszy żyły też wcześniej, a wiadomo, co mówią Janusze i Grażyny: "Kto tam kiedyś o jakichś kleszczach słyszał, panie...".
Opowieści o obozach harcerskich też kojarzą się raczej z komarami i mrówkami, a nie kleszczami.
Zresztą, o popołudniu w przydomowym ogrodzie albo miejskim parku tak samo...
O co chodzi? Jakaś migracja z innych krajów, ekologia, brak wypalania traw, mniej szkodliwych oprysków, więcej zwierzyny w lasach?
O co chodzi?
O dostęp do mediów. Zdradzę ci tajemnicę - kiedyś też byli księża pedofile, kleszcze, komary, zatrucie barszczem sosnowskiego, po prostu kiedyś nie było fejsika, instagramka, onetu a jeszcze wcześniej nie było internetu a jak był to w Polsce jeszcze do niedawna komputer z dostępem do sieci miał promil mieszkańców a ten profil który już internet miał grał w Quake 3 Arena a nie smarował artykuły o boleriozie.
Druga sprawa, że ja za dzieciaka biegałem po drzewach jak głupi i tarzałem się w liściach jak małpa biegając po lasach z kolegami i bawiąc się w strzelanie z patyków, kleszcz nie raz, nie dwa i nie 10 razy ugryzł mnie w dupsko i boleriozy nie złapałem.
+1
Ja dodam od siebie, że kiedyś też były trąby powietrzne, gwałtowne burze, powodzie.
Więc dlaczego wydaje się, że tych zjawisk przybyło w ostatnich latach? Ano właśnie z powodu dostępu do mediów. Fakt, antropogeniczne globalne ocieplenie też ma na to wpływ. Ale dostęp do mediów jest tutaj najbardziej "winny".
Skrótowo: tak kiedyś (te 20-30 lat temu) były. Było ich mniej.
1. To z myszami i dębami nie jest tylko hipotezą to fakt. Przy okazji też jest faktem, że mamy w lesie mniej drapieżników zjadających nornice.
2. Monokultury drzewne (sosny) plus częste wycinki sprawiają, że jest mniej ptaków gniazdujących zżerających kleszcze. podobnie sprawa m a się w miastach - betonowanie wentylacji w blokach (jeżyki) czy wycinanie starodrzewia i sadzenie małych pipidówek w ich miejsce - mniej ptactwa.
3. Ciepłe i krótkie zimy to kolejny powód.
Yarpen - no właśnie nie jestem przekonany, że chodzi o dostep do mediów.
W tych czasach bez internetu ludzie możne nawet częściej niż teraz jeździli na grzyby, zbierali jagody, dzieciaki na wakacie wysyłano na obozy harcerskie i inne zielone szkoły. Z jakichś powodów komary czy mrówki w masowej świadomości były, kleszcze niekoniecznie.
Już odsuwając na bok humor, wielu z tych ludzi twierdzi, że musiało być tych kleszczy mniej, bo niejednokrotnie stykali się z nimi rzadko albo wcale.
Mam rodzinę na wsi mieszkającą "za lasem" i też twierdzą, że te 20 lat temu koty czy psy nigdy tylu kleszczy z lasu nie przynosiły, o ile w ogóle jakieś miały.
DanuelX - A co zjada nornice? :P Rozumiem, że nie lisy i wilki? :)
Monokultury brzmią przekonująco, to fakt.
Ale swoją drogą ciekawe, dlaczego kleszcze są w parkach, gdzie ptaków jest zatrzęsienie, także tych małych, nie tylko kawek, gołębi i srok? :)
O zimach faktycznie się wspomina, że są mało mroźne, z drugiej strony dawne mroźne, ale śnieżne, też ponoć średnio pomagały, bo śnieg ułatwiał przezimowanie.
Nie, nie było dopiero zmaterializował je MEGAWONSZ9 ponieważ ludzie nie byli mu posłuszni
A tak na serio były ale było ich znacznie mniej. Często słuchałem opowieści babci na wsi jak to chodzili do szkoły boso i jakoś żadna pszczoła, kleszcz, mrówka ich nie gryzła. Albo jak wychodzili ze szkoły bo były wykopki i wszyscy szli na pole zbierać ziemniaki lub gdy były zbiory to kosić albo wiązać snopki siana. Ilekroć leżeli na kocach na polanie albo spacerowali w lesie i żaden kleszcz ich nie ugryzł. Pewnie to genialni naukowcy spowodowali to, że jest ich aż tyle tak jak to było z biedronkami azjatyckimi które miały zjadać mszyce a teraz gdy jest ciepło to jest ich masa na oknach, ścianach , gryzą ludzi i zabijają zwykłe polskie biedronki. Nie wspominając o tych ślimakach bez muszli które jak się posypie solą to się rozpuszczają a tak poza tym to szkodniki na dodatek są obślizgłe że nawet samochód może wpaść w poślizg jak na niego wjedzie i strasznie śmierdzą.
Niestety robactwa jest 3 razy więcej niż te 20 lat temu, i niestety jest tego wiele przyczyn, u mnie co roku jest plaga pająków, na murach odgradzających posesje w lato są ich tysiące w tym kątniki. A od wiosny do końca lata u psa znajduję-wyciągam co najmniej 20-30 kleszczy.
Kkleszczy faktycznie jest duuużo wiecej, niż kiedyś. Czemu to do końca nie wiem, ale słyszałem że to m. in. przez mniejszenie się populacji jakiegoś konkretnego gatunku ptaka, który specjalizuje się w wyjadaniu kleszczy. Na ile to prawda to nie wiem, ale wiem że ilość kleszczy to faktycznie problem dla fanów przyrody.
To jest Panowie zdrada!
Ktoś nam podpieprzył stare dobre czasy.
Kiedyś było lepiej i podejrzewam, że to tzw. "młodzi" je podpieprzyli.
https://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7Gz6M&t=72s
Kleszcze należą do naszych najdawniejszych wrogów. Naukowcy uważają, że o roznoszonych przez nie chorobach dowiadujemy się między innymi z biblijnej Księgi Wyjścia, gdzie pozostające na polach i pastwiskach egipskie bydło pada ofiarą porażającej zarazy. Wskazówką, że chodzi o roznoszoną przez kleszcze babeszjozę, jest fakt zachowania się w wielu językach biblijnego terminu określającego szczególny rodzaj śmiertelnej gorączki wywoływanej u zwierząt gospodarskich przez pasożyty z licznej rodziny babeszji.
Dowodów prehistorycznego zagrożenia kleszczami dostarczają również wyniki badań klinicznych przeprowadzonych na odnalezionych w 1991 roku w południowotyrolskich Aplach Ötztalskich zwłokach prehistorycznego myśliwego, który zginął w tym miejscu około 3300 lat p.n.e. W ciele łowcy naukowcy wykryli bakterie z rodzaju Borrelia, wywołujące boreliozę.
Człowiek z lodu jest obecnie najstarszym znanym przypadkiem infekcji spowodowanej przez kleszcze, dostarcza najstarszych śladów prymitywnych metod jej leczenia i wskazuje, że w czasach współczesnych prehistorycznemu łowcy choroby odkleszczowe były zjawiskiem powszechnym.
Nie wiem, czy kleszczy jest więcej niż w poprzednich latach. Wędrówka po lesie kończy się tym, że zawsze miałem tego jednego czy 2 kleszcze na sobie – czy to teraz czy kilka, kilkadziesiąt lat temu. Na pewno więcej ludzi łapie kleszcza, bo zwyczajnie więcej osób łazi po lasach. W moich rejonach jeszcze 20 lat temu mało kogo mogłem spotkać w lesie – teraz co chwilę. Z kolei to, że kleszcze można spotkać coraz częściej poza lasem spowodowane jest tym, że zwierzyna leśna jest słabo dokarmiana na wiosnę czy jesień przez co szuka pożywienia gdzie indziej (przenosząc tym samym kleszcze) oraz tym, że zwyczajnie jest coraz więcej nieużytków i pola zarastają zwiększając obszar występowania kleszczy a do tego zakaz wypalania traw też tutaj przyczynia się do rozwoju kleszczy. Bardziej niepokojące jest to, że coraz więcej z nich przenosi choróbska. O ile w dzieciństwie i później nie miałem rumienia (choć oczywiście on nie musi się pojawiać), tak ostatnio miałem już 3 i antybiotykami zaleczyłem, ale krętki we krwi już będą. Czemu coraz więcej przenosi bakterii? Tego nie wiem, ale może przez to, że chorych gryzoni jest więcej a może przez stosowanie chemikaliów w rolnictwie, które może jakoś wpływać na kleszcze? Cóż, gdzie indziej mają komary i malarię, my mamy kleszcze…