W co gracie w weekend? #296 + #297: Systemowa żonglerka
Zakochałem się w Assasin's Creed Odyssey. Podchodziłem do tego tytułu lekko sceptycznie i z dużym dystansem, ale ostatecznie ta gra skradła mi majówkę. Mam dopiero 40 godzin, ale myślę, że podwoję ten wynik bo bawię się absolutnie fenomenalnie. Platyny wbijać nie będę, ale na pewno chcę wymaksować statek ;)
Poza tym od przedwczoraj chcę w końcu ogarnąć Danganronpę bo to ponoć genialna seria, ulubiona gra-mem Zagrajnika no i podoba mi się od strony fabularnej. Postanowiłem zakupić dwie pierwsze części na wyprzedaży Steamowej i czekają na swoją kolej.
Assassin's Creed Rogue, 29,5h, skończone. Strasznie niedoceniona odsłona. W mojej prywatnej klasyfikacji jest wyżej niż Black Flag bo jest to pełnoprawna historia o asasynach i templariuszach a nie jakichś piracikach. Oczywiście jest to typowa gra z otwartym światem Ubiszaftu więc znajdziek i bezsensownego złomu więcej niż misji no ale oczywiście mapę wyczyściłem ze wszystkiego. Po tych nowych AC podróbach Wiedżmina 3 to jak powiew świeżości a i tak nie jest to żadnym razie najlepsze co seria miała do zaoferowania. To jest z jednej strony ciekawe ale z drugiej żałosne że gameplay w trylogii amerykańskiej był gorszy niż w trylogii Ezio ale i tak jest o niebo lepszy niż w tych AC pseudo RPG.
The Walking Dead - The Final Season, 8,5h, skończone. Koniec przygody z Klementyną jest na pewno lepszy niż sezon 3, ale do świetności pierwszego sezonu i najlepszych gier TellTale trochę brakuje. Gra ma swoje lepsze i słabsze momenty ale to co najbardziej razi to to, że kolejny razy (i ostatni) okazało się , że TellTale nie umie w wybory i konsekwencje. Finał o dziwo autentycznie mnie zaskoczył (pozytywnie) bo po 1 godzinie ostatniego epizodu już pod nosem przeklinałem i zadawałem sobie pytanie: i po co to wszystko było? A tu nagle twist, którego się nie spodziewałem. Takie zakończone typu: mogło być lepiej ale mogło być też gorzej. Równie dobrze tydzień później już wszyscy mogą i tak zginąć...
We. the Revolution, 4h. Mała biedna Polska gierka o rewolucji francuskiej. Na start od razu minusy bo nagranych głosów tyle co nic. Momentami gra jest mało czytelna i w sumie czasami cholera wie co się dzieje. Strasznie sporo jest elementów w tej grze; sprawy Trybunału Rewolucyjnego, reputacja, poparcie, mapka strategiczna i zabawa w przejmowanie miasta, intrygi, turowe walki. Aż za dużo tego :)
Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 2, 2h. To już od razu na start jest lepsze niż jedynka. To już to co pamiętałem z trójki i czwórki. Scenki, dialogi a nie kurde jakaś niema gra z menusami i czytaniem jak jedynka... Uwielbiam ten system walki, nie ma dla mnie lepszej bijatyki.
Jednak myślami oczywiście jestem już przy wielkiej premierze za kilka dni od kochanej SEGI :) Tym razem Polacy rodacy portowali więc zobaczymy jak to będzie działać skoro na zwykłym PS4 jest 900p i dropy poniżej 30 klatek.
Przekleje ze starego wątku:
Days Gone mnie tak okropnie wciągnęlo, na prawdę bardzo dobra gra, i o ile brakuje ostatnich szlifow (stąd rozstrzal w recenzjach) to sequel po doświadczeniu jakie studio zdobyło, powinien być celujący.
Świetna, wymagająca i mocno fabularyzowana przygoda która nie stawia na czyszczenie mapy jak w Assassinach, ale bardziej na historię i rozgrywkę.
Hordy to coś świetnego, i unikatowego ale na trudnym poziomie gra potrafi ładnie dac w kość.
Cieszy mocno pozytywny odbiór Days Gone przez graczy bo to właśnie pokrywa się z moją opinią na temat gry.
Zelda Skyward Sword to taki trochę przerywnik w którego gram w przerwach od Days Gone. Jedna z moim zdaniem lepszych odsłon Zeldy. Kapitalne sterowanie willotem i świetne Dungeony do tego gra świetnie zongluje mechanikami przez cale 50-70 godzin zabawy.
Gratuluję ukończenia w 100% Lost Odyssey, zachęcałeś mnie w zeszłym roku i ponownie przyznam, że to świetne jRPG. Historia Kaima, Sez, Ming i Sarah oraz Jansena, Cooke i Macka jest niebanalna i warta poświęcenia jej czasu. Dobrze, że przypomniałeś sobie o Radiant Historia. ;)
U mnie dalej Tales of Xillia 2 (PS3), cały czas błąkam się jeszcze w pierwszych rozdziałach by opanować zmodyfikowany system walki/ Miecze, pistolety i młot nieźle mi tu namieszały i momentami sam nie wiem na co bardziej zwrócić uwagę: na jaką broń jest "uczulony" przeciwnik czy też jak żywioł jest na niego odpowiedni? Ważne, że zabawa mi się nie nudzi i z radością spotykam starych przyjaciół z poprzedniej gry. Nota bene, Jude i Milla odwiedzają też Tales of Berseria, ale o tym już pisałem.
A na screenie, mała Elle zachwycona spotkaniem z królem Rieze Maxia.
Ahhh...W końcu jest ,,W co gracie w weekend?" I to jeszcze podwójny ;)
Też chciałbym pojechać na pyrkon jednak jak co roku nie udaje mi sie :( Może za rok się uda...
Tak poza tym to pamietam, że w serii Halo nie było autoregeneracji zdrowia, tylko tarczy. Jednak jesli w Halo 3 było, to zwracam honor (chyba, że coś pomyliłem to przepraszam) ;)
W poprzednich tygodniach grałem w:
The Legend of Zelda Breath of the Wild (WiiU) (50-100h) (skończona): Ah jaka ta gra była piękna. Wpierw muszę pochwalić ludzi którzy robili tą grę. Czuć włożone w to serce. Gra dla mnie wyznaczyła coś nowego w świecie gracza. Wszystkiego trzeba było się nauczyć. Świat był narzucany różnymi rzeczami, dzięki czemu nie nudziłem się, nawet przez sekundę. Shrine nawet jak, niektóre były podobne na swój sposób, miały swoja unikalność. Musze również pochwalić system zniszczenia broni, tarczy oraz łuku. Gdyby nie on gra byłaby o wiele łatwiejsza. Dzieki niemu w paru momentach wpadałem w nieźle bagno ( co dla mnie jest na plus ponieważ musiałem zacząć bardziej myśleć). Również moce które otrzymujemy strasznie zmieniają rozgrywkę (i w niektórych momentach ułatwiało rozgrywkę co również jest na plus). Wszystko tu w nowej Zeldzie jest dopracowane. Jednak do jednego musze się przyczepić. Do ostatniego bossa gry. Był on strasznie słaby (jednak sam wygląd jego był świetny). Jeszcze jak 1 etap bossa był w miarę, to drugi to jakiś żart (jednak niby parę osób miało z nim problemy). Bez problemu pokonałem obie fazy za pierwszym razem. I gdyby nie słaby boss dałbym tej grze 10/10, jednak mnie zawiódł, więc daje 9,5/10 (to wszystko wina Dark Souls, bo teraz w każdej grze patrzę czy ostatni boss jest wymagający czy nie xD). Jednak uznaje tą część za najlepszą Zelde jaką kiedykolwiek grałem (Jeszcze może się to zmienić ;) ) (moja ocena 9,5/10)
Donkey Kong Country Tropical Freeze (WiiU) (3-4h) (aktualnie grana): ciężko mi cokolwiek o niej napisać. Jest to taki typ gry, że trzeba przejść cała, ponieważ dużo może się zmienić. Muszę pochwalić poziomy. Nie ma takich samych, są różne. Raz jeździmy na wagonie, raz wspinamy sie po różnych linach sznurach itd. Jednak na razie nie ma czegoś takiego co by mnie poruszyło. Jak napisałem grę trzeba skończyć, żeby w pełni ją doświadczyć (brak oceny).
Monster Hunter World (ps4) (20-30h) (aktualnie grany): Gdyby tak wyglądał Generation. Wiem, że poprzednie odsłony serii MH nie są dla każdego (większość tak mówi co trochę prawdy w tym jest, ale....), ale porównać MHG do MHW to jak porównać gre np. Haze i Halo. Wiadomo która lepsza. Dalej czuć Monster hunter, ale w lepszym nowym stylu. Ci którzy wykonywali te przeróżne potwory powinni dostać Nobla. Tak świetnie wykonani przeciwnicy jeszcze nigdzie nie spotkałem. Ostatnio musze przyznać, że u mnie królują gry japońskie. Czas chyba zastanowić sie za kupnem Pierwszych części Kingdom Hearts (albo kolejnej Zeldy). (Brak oceny)
W ramach zapowiedzi nowego Divinity uznałem że to dobry czas by zagrać w gry Logic Arts, (Expedition - Conquistador i Viking) które kiszą mi się w bibliotece Steama od lat i ani czasu ani weny....
A ludzie powinni spróbować ich gier, wtedy wiedzieliby w jak dobrych rękach jest ta gra :]
Skończyłem Oblivion Lost Remake 2.5, jak pewnie pamiętacie - STALKER Cień Czarnobyla był robiony przez wiele lat, a i tak na koniec wyszło coś ambitnego ale poskładanego i sklejonego taśmą, duuużą ilością taśmy. Dopiero niedawno udało się ludziom doprowadzić kod gry do porządku (m.in. dodając obsługę więcej niż 3GB RAM dzięki czemu gra nie sypie się mimo nagromadzenia dodatków i modów).
STALKER2 został zapowiedziany, więc czemu by nie zacząć od samego początku?
OLR to poskładane materiały z wyciekłych zasobów gry, wszyscy pamiętają wyciek HL2 (i nikt z tym nic nie zrobił, nawet moda) ale wielu zapomina o wyciekach STALKERa...
Z grubsza mamy tą samą fabułę i mniej więcej ta sama kolejność zwiedzanych lokacji.
To co daje w kość to rozmiar lokacji - są przeogromne! Nie dziwota że dołączono auta, niestety zbugowane (kiepska reakcja na klawisze akcji by wsiąść, otworzyć bagażnik - z którego znikają przedmioty - czy zatankować bak), ale jak zmienisz wartość w jednym pliku to śmigasz jak Struś Pędziwiatr :] Dzięki temu grę kończy się o wiele szybciej bo latania w grze sporo.
Do tego nie da się przebiec przez główną linię fabularną, jest sporo rozgałęzień i zadań które trzeba wykonać by odetkać wątek główny.
W Cieniu Czarnobyla podobało mi się to, że mogliśmy zawalać zadanie za zadaniem (NPC zginął? peszek) a i tak docieraliśmy do finału.