Skywalker Odrodzenie polskim tytułem 9. epizodu Star Wars
Ciekawe czy tym razem i Lando ubiją i ze starej ekipy zostanie tylko chodzący dywan(plusik dla osoby, która załapie to odniesienie).
@xsas
C-3PO i R2D2 w tej części pewnie ze złomują na rzecz tego droida co wygląda jak przerośnięty kleszcz.
Ja tak bardzo nie lubię wookiech w tym uniwersum, że jakby ten dywan zaczął faktycznie służyć komuś jakoś jako dywan to faktycznie było by to na plus.
Też mnie wnerwia w jaki sposób i że w ogóle pozbywają się starszych postaci, chociaż mogli by do finału 3 części dotrwać i zakończyć w jakiś sensowny, heroiczny sposób.
Pamiętajcie dzieci, Janusze tłumaczenia zawsze mogą wymyślić coś znacznie gorszego.
Co Ci się w Piekłoryczu nie podoba, przecież to fajne tłumaczenie. :) Czepiałbym się raczej niekonsekwencji w tłumaczeniu nazw i nazwisk w tym uniwersum.
Każdy tłumacz który tłumaczy nazwy własne i nazwiska (Łoziński psia jucha tfu tfu tfu) powinien zawisnąć za przyrodzenie na najbliższym drzewie.
to ten od Bilbo Bagosza?
spoiler start
sry za przywracanie złych wspomnień
spoiler stop
W momencie, gdy nazwy własne i nazwiska są różnego rodzaju grą słów, to często dużo się zyskuje na przetłumaczeniu ich. I o ile w przypadku Garosza, jego angielskie nazwisko brzmi lepiej - można było zostawić, to IMO Piekłorycz nawet pasuje do orka. A biorąc pod uwagę całość tłumaczenia Warcrafta, to uważam, że tłumacze robią całkiem dobrą robotę.
Co do wieszania za tłumaczenie nazwisk - świetnym przykładem jest Cholewa, który tłumaczy Pratchetta. U Pratchetta żarty słowne we wszelakich nazwach są niemalże wizytówką, a tłumaczenia Cholewy są wychwalane przez czytelników. Tłumaczy on mnóstwo i wychodzi mu to świetnie (np. Marchewa Żelaznywładsson), a zostawia nazwiska oryginalne, gdy tłumaczenie nie dodałoby nic do postaci.
Świat dysku ma śmieszyć i bawić (swoją drogą Rincewinda też przetłumaczyli na Tańczącywiatr?).
I nie znam ani jednego przypadku w którym tłumaczenie wszystkiego jak popadnie wyszłoby na dobre. Co więcej jednoznacznie kojarzy mi się tylko z jednym - tłumaczeniem dla dzieci bo dzieci mają mieć łatwiej i przyjemniej.
Oczywiście to wszystko jest kwestia gustu. Dla mnie tłumaczenia na siłę czegoś co już istnieje w mojej świadomości jako utarta marka (Władca pierścieni, Diuna czy uniwersum Warcrafta) jest nie do przyjęcia.
Każdy tłumacz który tłumaczy nazwy własne i nazwiska (Łoziński psia jucha tfu tfu tfu) powinien zawisnąć za przyrodzenie na najbliższym drzewie.
Jest dokładnie na odwrót. Każdy tłumacz, który nie przekłada znaczących nazw własnych, powinien zawisnać za przyrodzenie. Najlepsi polscy tłumacze (np. Barańczak) tak właśnie robili. Potrzebny jest do tego jednak ogromny talent językowy. Trudno sobie np. wyobrazić "Sen nocy letniej" Szekspira bez odpowiedniego tłumaczenia nazw bohaterów. Albo "Thiefa" bez "Młotodzierżców". :P
Wolisz Stridera czy Obieżyświata?
Tłumaczenia są jak kobiety – wierne nie są piękne, piękne nie są wierne
Wolę Strajdera od "Łazika"
I jeszcze jedno - wrócę do najważniejszej dla mnie kwestii. Przyzwyczajenia konsumentów kultury. Jeśli mamy dzieło X tłumaczone od N lat w dany sposób i przychodzi Janusz Łoziński i wciska swoje "kszaty" na siłę to mówię nie. Jeśli mamy Kubusia Puchatka (znowu literatura dziecięca) i tłumaczy się go jako Puchatka a nie Wini to jestem za bo to "uzus".
Wolę Strajdera od "Łazika"
Ale wolisz też "Strajdera" od "Obieżyświata"?
Zgodzę się, że nic na siłę, "uzus" jest ważny. Ale pamiętaj: gdyby pierwszy tłumacz "Kubusia" poszedł za twoją radą, to nie mielibyśmy "Puchatka". :P
Co wiecej, nie wszystkie nazwy, które coś znaczą, są istotnie "znaczące" (dla fabuły, wymowy itp.). Np. "Skywalkera" bym zostawił w spokoju. ;)
Blizzard slynie ze swoich tlumaczen, cale szczescie jest wybor. Ja w zadna gre blizzarda nie zagralem i nic sie nie zanosi na to ze zagram po polsku :)
Tlumaczenie tytulow filmow na polski czesto wychodzilo smiesznie :)
Akurat Albion (czyli firma zajmująca się u nas lokalizacjami gier Blizza) robi świetną robotę i ciężko jest się przyczepić do jakości ich pracy. Moim zdaniem to najlepsze lokalizacje od czasów, gdy CDP tłumaczył gry z infinity engine, a to właśnie Baldury oraz – przede wszystkim– Planescape Torment do dziś stanowią złoty standard w tej kwestii.
Zresztą, poprawcie jeśli się mylę, trzon Albionu to właśnie dawna ekipa lokalizacyjna z CD Projektu.
Co do samego tytułu… Jak to się mówi – z gówna bata nie ukręcisz. Zwłaszcza, gdy o tłumaczeniu tytułów w 95% przypadków decyduje dział marketingu dystrybutora. Tłumaczy pytają się o zdanie, gdy sami nie potrafią na nic wpaść.
Damn, trzeba przekazać Ryslawowi, że jest Januszem tłumaczenia. Nic, że ma ponad 20 lat doświadczenia, dziesiątki zlokalizowanych gier na koncie, kierunkowe wykształcenie i potworną wiedzę w temacie. DanuelX, nasza forumowa wyrocznia przemówił, więc tak na pewno jest.
Pan P. - Trzon Albionu to trzon Albionu, CD Projekt korzystał z ich usług od samego początku, to właśnie oni odpowiadają za lokalizację wszystkich gier na Infinity Engine.
Nazwisko to jednak co innego niż przydomek.
Co więcej, mam wrażenie, ze gry słów w nazwiskach są o tyle niezręczne do tłumaczenia, że w oryginale nazwiska wciąż są nazwiskami, nawiązują do tych istniejących, są zabawnie przekręcone, ale każdy wie, o jakie nazwisko chodzi.
A teraz przełóż na polski Skywalker... Czasem można twórczo, weźmy takiego Wędrowycza, ale dodaj teraz do tego niebo.
Poza tym czy Walker ma taki sam... staroangielski wydźwięk wśród użytkowników tego języka? Bo Wędrowycz nie brzmi jednak tak neutralnie jak Kowalski czy Kowal, chociaż to pewnie jedne ze starszych nazwisk. :D
Do Hearthstone'a akurat pasują takie tłumaczenia, gdyby to było np w WOWie to inna sprawa.
Nie wiem ile w tym prawdy, ale kiedyś słyszałem, że Blizzard odgórnie nakazuje tłumaczenie nazw własnych w lokalizacjach. Nie dotyczy to tylko Polski a każdego języka.
Piekłorycz, Bagosz, Łazik (ale tez Obieżyświat), Wolanie - to wszystko to dobre tłumaczenia. Strasznie bawią mnie panienki „po polsku nie czytam”. Zwłaszcza, jak po angielsku to oni Kali znać... ;)
meelosh -> Niestety taka jest polityka blizza, mi osobiscie tlumaczenie nazw wlasnych sie nie podoba dlatego gram w gry blizza po angielsku.
Misiaty -> Strasznie bawią mnie panienki „po polsku nie czytam”. Zwłaszcza, jak po angielsku to oni Kali znać... ;)
Mnie za to bawia janusze od wychwalania tlumaczen, a w 95% poprostu musza z nich kozystac bo angielskiego nie znaja :P
Może być gorzej niż Star Trek W Ciemność?
Akurat tłumaczenia tytułów gwiezdnych wojen mi się bardzo podobały. Do dzisiaj...
Kwestia brzmienia tytułu, a nie tłumaczenia.
Jak brzmi "mroczne widmo", a jak "Skywalker odrodzenie"?
Ten pierwszy mnie zachęca do obejrzenia, ten drugi nie bardzo.
No i przy Mrocznym Widmie właśnie wybrnęli. Troszkę go zmienili, dostosowali i brzmi bardzo fajnie. Nie powiem też, by jakoś strasznie się minął z oryginalnym. Ogólny wydźwięk jest odpowiedni.
Akurat tym razem tłumaczom chyba można wybaczyć, w końcu już oryginalny tytuł był słaby i bez sensu. ;)
A to wina tłumaczy może? "Rise of..." nie dało się uratować, to jest zbyt denne.
Tytuły są nierzadko idiomatyczne i nie da się ich łatwo przetłumaczyć na inne języki. Czasem jest to gra słów, też tracąca sens przy dosłownym tłumaczeniu, a sporo czepialstwa dotyczy tego że tłumaczenie nie jest dosłowne. Czepialscy zapominają albo co gorsza może nie znają starej prawdy znanej wszystkim prawdziwym tłumaczom : tłumaczenie wierne nie są prawdziwe a tłumaczenia prawdziwe nie są wierne.
Niby racja i wiem, że ten konkretny tytuł był podchwytliwy i nie dało się go dosłownie, dobrze przetłumaczyć... Ale fakt pozostaje faktem, brzmi słabo :/ Myślę, że można by nawet już pójść w prostotę i walnąć takie "Powstanie Skywalkera". Bo ten obecny brzmi po prostu strasznie dziwnie, jakby miał w sobie dwa podtytuły.
Yhhhhhhhh....... Przeszli samych siebie...
Ciekawe czy film będzie na poziomie epizodu VII - "Moc Przebudzenie"
Właśnie przeczytałem to na głos. Gwiezdne Wojny: Skywalker Odrodzenie. Brzmi jakby film miał podpodtytuł.
mogli by dać tytuł Star Wars : Zapomnienie -> byłoby dobrze i konkretnie, oglądam i zapominam o dokonaniach Disneya. aczkolwiek wróć R0 to była klasa sama w sobie, czy nie można zrobić pozostałych filmów używając tego samego reżysera ?!
Jaka trylogia, takie tytuły...
Nawet spoko, prócz kulawej gramatyki.
Oczywiście, że ludziom się nie podoba, ciekawe jak brzmią ich propozycje, bo to bardzo trudny tytuł jest.
Co do tłumaczenia wszystkiego - ostatnio się dowiedziałem, że w Grze o Tron niektóre imiona są przetłumaczone, ale tylko niektóre. Dla mnie to dramat jest.
Pierwszy epizod, który w tytule odnosi się bezpośrednio do jakiejś postaci. Ciekawe z jednej strony, a z drugiej banalne, oklepane. Polski tytuł gramatyczno-dramatyczny. Wiem, że J.J. trochę wpakował na minę polski departament Disney'a, bo pewnie tytuł był konsultowany, aby miał "zbliżony sens" do amerykańskiego (nie zawsze chodzi o dosłowne tłumaczenie), jednak nie sądzę aby była to jedyna wersja którą mogli wąsaci z Disneya klepnąć i powiedzieć "ok".