Tak wspominkowo. Jaki wybralibyscie jeden, najlepszy odcinek w calej "Grze o tron", do tej pory?
Jak dla mnie definitywnie: sezon 5, odcinek 8: "Hardhome" i swietna - niestety epizodyczna - rola: Birgitte Hjort Sřrensen.
3. Spoils of war (śpiewałem sobie pod nosem "Choć ostrzegałam go on płonął jak żywa pochodnia" Bartosiewicz)
2. Hardhome (Się działo!)
1. Battle of the Bastards (nawet mimo tego, że Rickon nie umiał biegać zygzakiem, całość robiła piorunujące wrażenie)
Jak widać mam sporą słabość do dobrze wyprodukowanych i nieźle nakręconych scen batalistycznych.
- You lived your life for the King. You gonna die for some chickens?
- Someone is.